1397

Szczegóły
Tytuł 1397
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1397 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1397 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1397 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alistair MacLean LALkA NA �A�cUcHU Prze�o�y� Bronis�avV Zieli�ski Ag�ncja Praw Autorskich i Wydawnictwo "INTERART" Warszawa 1991 Rozdzia� pierwszy - Za kilka minut b�dziemy l�dowali na lotnisku Schiphol w Amster- damie. - Miodop�ynny, jednostajny g�os hole�derskiej stewardesy by� dok�adnie taki sam jak w ka�dej z wielu europejskich linii lotniczych. - Prosz� zapi�� pasy i zgasi� papierosy. Mamy nadziej�, �e lot by� dla pa�stwa przyjemny, i jeste�my pewni, �e r�wnie przyjemnie sp�dz� pa�stwo sw�j pobyt w Amsterdamie. Podczas przelotu rozmawia�em kr�tko z t� stewardes�. Urocza dziew- czyna, ale sk�onna do pewnego nie uzasadnionego optymizmu w swoim pogl�dzie na �ycie w og�Lno�ci, tote� nie mog�em zgodzi� si� z ni� co do dw�ch spraw: lot nie by� dla mnie przyjemny i nie przewidywa�em, �ebym przyjennie sp�dzi� m�j pobyt w Amsterdamie. Lot nie by� dla mnie przyjemny, poniewa� �aden lot nie sprawia� mi przyjemno�ci, odk�d przed dwoma laty silniki DC 8 nawali�y zaledwie w par� sekund po starcie, doprowadzaj�c do odkrycia dw�ch rzeczy: �e pozbawiony nap�du od- rzutowiec ma �lizgowe w�a�ciwo�ci bloku betonu oraz �e chirurgia plas- tyczna mo�e by� bardzo przewlek�a, bardzo bolesna, bardzo kosztowna, a czasem nie bardzo udana. Nie przewidywa�em te�, �eby mi by�o przyje- mnie w Amsterdamie, chocia� jest to bodaj najpi�kniejsze miasto na �wiecie, z najbardziej przyjaznymi mieszka�cami, jakich mo�na gdziekol- wiek znale��. Po prostu sama natura moich s�u�bowych podr�y za granic� automatycznie wyklucza cieszeni� si� czym_kolwiek. Kiedy wielki DC 8 linii KLM - nie jestem przes�dny, ka�dy samolot mo�e spa�� z nieba - schodzi� w d�, rozejrza�em si� po jego zape�nionym wn�trzu. Zauwa�y�em, i� wi�kszo�� pasa�er�w najwyra�niej podziela moje prze�wiadczenie, �e latanie jest absolutnym ob��dem; ci, kt�rzy nie po- s�ugiwali si� swoimi paznokciami do wyd�ubywania dziur w kaelemowsl�ej tapicerce, siedzieli odchyleni do ty�u z przesadn� nonszalancj� albo te� gaw�dzili z pogodnym" weso�ym o�ywieniem dzielnych ludzi, kt�rzy id� na �mier� z dowcipem na u�miechni�tych ustach - takich, co mogli beztrosko macha� r�k� pe_Zym podziwu t�umom, kiedy ich w�zek zaje�d�a� pod 5 gilotyn�. Kr�tko m�wi�c, dosy� dobry przekr�j rasy ludzkiej. Wyra�- nie praworz�dni. Zdecydowanie nie zbrodniczy. Zwyczajni; nawet nijacy. Chocia� mo�e to jest niesprawiedliwe - znaczy si� to, �e nijacy. A�eby kto� si� kwalifikowa� do tej raczej niepochlebnej oceny, musz� istnie� jakie� por�wnawcze punkty odniesienia, uzasadniaj�ce jej zastosowanie; na szcz�cie dla reszty pasa�er�w, w tym samolocie znajdowa�y si� dwie osoby, przy kt�rych ka�dy wygl�da�by nijako. Obejrza�em si� na t� par�, siedz�c� o trzy rz�dy za mn� po drugiej stronie przej�cia. Ten m�j ruch nie m�g� zwr�ci� na mnie uwagi, poniewa� wi�kszo�� m�czyzn, maj�cych owe osoby w zasi�gu wzroku, nie robi�a w�a�ciwie nic innego od startu z lotniska Heathrow, tylko im si� przypat- rywa�a; dlatego te� niepatrzenie na nie by�oby w�a�nie prawie gwaran- towan� metod� zwr�cenia �a siebie uwagi. Po prostu dwie dziewczyny siedz�ce obok siebie. Prawie wsz�dzie mo�na spotka� dwie dziewczyny siedz�ce razem, ale trzeba by po�wi�ci� najlepsze lata �ycia na znalezienie takich dw�ch jak te. Jedna o w�osach czarnych jak skrzyd�o kruka, druga ol�niewaj�ca platynowa blondynka,_ obydwie ubrane, wprawdzie sk�po, w minisukienki - brunetka w bia��, jedwabn�, blondynka ca�a w czerni, obydwie za� obdarzone, o ile mo�na by�o dojrze� - a mo�na by�o dojrze� ca�kiem sporo - figurami, kt�re jasno wykazywa�y, jak olbrzymie post�py poczyni�y nieliczne wybrane przedstawicielki p�ci �e�skiej od czas�w We�us z Milo. Nade wszystko by�y uderzaj�co pi�kne, ale nie tym md�ym i pustym rodzajem niedojrza�ej urody, kt�ra wygrywa konkurs o tytu� Miss �wiata; osobliwie do siebie podobne, mia�y delikatnie ukszta�towan� budow� kostn�, czyste rysy i niew�tpliwie cechy inteligencji, dzi�ki kt�rym pozosta�yby pi�kne nawet w dwadzie�cia lat po tym, gdy zwi�d�e wczorajsze Miss �wiata od dawna ju� zrezygnowa�yby z nier�wnego wsp�zawodnictwa. Blondynka u�miechn�a si� do mnie u�miechem zarazem figlarnym i prowokacyjnym, ale przyjaznym. Pos�a�em jej beznami�tne spojrzenie, a poniewa� pocz�tkuj�cemu chirurgowi plastycznemu, kt�ry nade mn� pracowa�, nie ca�kiem si� uda�o dopasowa� obydwie strony mej twarzy, mojemu beznami�tnemu spojrzeniu wyra�nie brakuje zach�ty - mimo to jednak u�miechn�a si� do mnie. Brunetka tr�ci�a sw� towarzyszk�, kt�ra zerkn�a na ni�, spostrzeg�a karc�ce zmarszczenie brwi, skrzywi�a si� i przesta�a u�miecha�. Popatrzy�em w inn� stron�. Byli�my teraz niespe_ta dwie�cie jard�w od ko�ca pasa startowego i aby oderwa� my�li od prawie ca�kowitej pewno�ci, �e podwozie rozleci si�; gdy tylko dotknie �awierzchni, odchyli�em si� do ty�u, przymkn��em oczy i zacz��em rozmy�la� o obydwu dziewczynach. Przysz�o mi do g�owy, �e bez wzgl�du na wszelkie moje niedostatki nikt nie m�g�by twierdzi�, �e dobieram sobie wsp�pracownik�w bez uwzgl�dniania pewnych estetycz- niejszych aspekt�w �ycia. Maggie, owa brunetka, dwudziestosiedmiolet- nia, pracowa�a ze mn� od przesz�o pi�ciu lat; wybitnie inteligentna, metodyczna, staranna, dyskretna, niezawodna, prawie nigdy nie pope�- nia�a b��d�w, w naszym zawodzie nie ma czego� takiego, jak osoba, kt�ra nigdy nie pope�nia�a b��d�w. Co wa�niejsze, lubili�my si� z Maggie od lat, a to jest niemal podstawowy element tam, gdzie chwilowa utrata wzajem- nego zaufania i wsp�zale�no�ci mo�e mie� konsekwencje nieprzyjemnej i trwa�ej natury; o ile mi jednak wiadomo, nie lubili�my si� nadmiernie, to bowiem mog�oby by� r�wnie fatalne. Belinda, dwudziestodwuletnia blondynka, pary�anka, p� Francuzka, p� Angielka, wykonuj�ca teraz swoje pierwsze zadanie operacyjne, by�a dla mnie prawie zupe�n� niewiadom�. Nie zagadk�, po prostu nie znan� jako ludzka istota; kiedy S�ret� wypo�ycza komu� jednego ze swoich agent�w, a w�a�nie wypo�yczy�a mi Belind�, za��czane akta owego agenta s� tak wszechstronne, �e �aden istotny fakt z �ycia czy przesz�o�ci owej osoby nie jest tam pomini�ty. Wszystkim, co zdo�a�em dotychczas zaobserwowa� na p�aszczy�nie esobistej, by�o to, �e Belindzie zdecydowanie brakowa�o owego szacunku - je�eli ju� nie bezgranicznego podziwu - kt�rym m�odzi powinni darzy� starszych oraz prze�o�onych w swoim zawodzie, czym by�em w tym wypadku w�a�nie ja. Jednak�e cechowa�a j� ta spokojna, przedsi�biorcza sprawno��, kt�ra by�a znacznie wa�niejsza od wszelkich zastrze�e�, jakie Belinda mog�a mie� w stosunku do swego pracodawcy. �adna z dziewczyn nie by�a dot�d w Holandii, co stanowi�o jedn� z g��wnych, przyczyn, �e mi teraz towarzyszy�y; poza tym �adne dziew- czyny s� w naszym nie�adnym zawodzie rzadsze ni� futra w Kongo, i przez to mog� mniej zwraca� na siebie uwag� ludzi podejrzliwych i pod�ych: DC 8 dotkn�� ziemi, podwozie pozosta�o w ca�o�ci, wi�c otworzy�em oczy i zacz��em rozmy�la� o pilniejszych sprawach. Duclos. Jimmy Duclos oczekiwa� mnie na lotnisku Schiphol i Jimmy Duclos mia� mi co� wa�nego i pilnego do zakomunikowania. Zbyt wa�nego, by to przesy�a�, nawet w zaszyfrowanej formie, normaln� drog�; zbyt pilnego, by czeka� na us�ugi kuriera dyplomatycznego naszej ambasady w Hadze. Nie zastana- wia�em si� nad prawdopodobn� tre�ci� tej wiadomo�ci; mia�em si� z ni� zapozna� za pi�� minut. I wiedzia�em, �e b�dzie tym, czego chcia�em. �r�d�a informacji Duclosa by�y nienaganne, same informacje zawsze pre- cyzyjne i stuprocentowo �cis�e. Jimmy Duclos nie pope�nia� b��d�w - przynajmniej takiej natury. DC 8 zwalnia� i ju� widzia�em krokodylowy "r�kaw" si�gaj�cy skosem od g��wnego budynku, got�w przywrze� do wyj�cia z samolotu, kiedy ten si� zatrzyma. Odpi��em pas, wsta�em, zerkn��em na Maggie i Belind� bez �adnego wyrazu czy oznak rozpoznania i ruszy�em ku wyj�ciu, kiedy samolot by� jeszcze w ruchu, co jest posuni�ciem �le widzianym przez linie 6 7 lotnicze, a ju� z pewno�ci�, tak jak w tym wypadku, przez innych pasa�er�w w samolocie, kt�rych miny wyra�nie trn_ltazywa�y, �e znajduj� si� w obecno�ci zarozunia�ego i prostackiego gbura, kt�ry nie mo�e zaczeka� na zaj�cie swojego miejsca w�r�d reszty cierpliwej i ustawiaj�cej si� w kolejce rasy ludzkiej. Nie zwr�ci�em na nich �adnej uwagi. Ju� dawno pogodzi�em si� ze �wiadomo�ci�, �e popularno�� nie b�dzie nigdy moim udzia�em. Stewardesa u�miechn�a si� jednak do mnie, ale nie by� to wyraz uznania ani dla mojej powierzchowno�ci, ani osobowo�ci. Ludzie u�mie- chaj� si� do innych ludzi, kiedy ci budz� w nich respekt czy l�k, albo jedno i drugie. ilekro� podr�uj� samolotem - poza okresami, gdy jestem na urlopie, co nast�puje mniej wi�cej raz na pi�� lat - wr�czam stewardesie niewielk� zaklejon� kopert� do przekazania kapitanowi samolotu, a kapi- tan, kt�ry zazwyczaj, tak samo jak ka�dy, lubi zaimponowa� �adnej dziew- czynie, na og� ujawnia jej tre��, sk�adaj�cej si� z mn�stwa bzdur na temat absolutnego pierwsze�stwa we wszelkich okoliczno�ciach, co jest z regu�y ca�kowicie niepotrzebne poza tym, �e zapewnia nienaganny i natychmiast podany obiad, kolacj� oraz us�ugi barowe. Natomiast ca�kowicie potrzeb- ny jest inny przywilej, z kt�rego korzysta kilku moich koleg�w, a tak�e ja sam - stosowane do dyplomat�w zwolnienie od rewizji celnej, co jest korzystne, poniewa� baga� m�j zwykle zawiera par� sprawnie dzia�aj�- cych pistolet�w, ma�y, ale przemy�lnie zaprojektowany zestaw narz�dzi w�amywacza oraz kilka innych niecnych przybor�w, na og� �le widzia- nych przez w�adze imigracyjne bardziej rozwini�tych kraj�w. Nigdy nie nosz� przy sobie broni w samolocie, bo poza faktem, �e �pi�cy cz�owiek mo�e niebacznie ods�oni� podramienn� kabur� siedz�cemu obok pasa�e- rowi powoduj�c tym mas� niepotrzebnej konsternacji, tylko szaleniec m�g�by wystrzeli� w ci�nieniowej kabinie nowoczesnego samolotu. Co w�a�nie wyja�nia zdumiewaj�ce sukcesy porywaczy samolot�w; skutki implozji.mog� bowiem by� nieodwracalne. Drzwi wyj�ciowe otworzy�y si� i wkroczy�em do "r�kawa" z blachy falistej. Paru pracownik�w lotniska usun�o si� uprzejmie na bok, gdy ich mija�em zmierzaj�c do jego drugiego ko�ca, kt�ry wychodzi� na hal� dworca lotniczego i dwa ruchome chodniki przenosz�ce pasa�er�w do strefy imigracyjnej oraz w odwrotnym kierunku. Przy ko�cu chodnika sun�cego na zewn�trz sta� ty�em do niego jaki� m�czyzna. By� �redniego wzrostu, szczup�y i zgo�a niepoci�gaj�cy. Mia� ciemne w�osy, g��boko pobru�d�on�, smag�� twarz, zimne, czarne oczy i w�sk� szpar� tam, gdzie powinny by znajdowa� si� usta; nie by� akurat typem cz�owieka, kt�rego bym zach�ca� do odwiedzania mojej c�rki. Ale ubrany by� dosy� przyzwoicie w czarny garnitur i czarny p�aszcz, i chocia� nie stanowi to kryterium przyzwoito�ci, trzyma� w r�ce du�� i najwyra�niej nowiutk� torb� lotnicz�. Jednak�e nie obchodzili nutie nie istniej�cy konkurenci do r�k nie istniej�cych c�rek. Znalaz�em si� ju� dostatecznie daleko, by si� obejrze� na ruchomy chodnik prowadz�cy do hali lotniska, Zni kt�rej teraz sta�em. By�o na nim czterech ludzi, a pierwszego z nich, wysokiego, chudego, szaro ubranego m�czyzn� o cienkim w�siku i wszystkich zewn�trznych znamionach zamo�nego buchaltera, pozna�em od razu. Jimmy Duclos. Moj� pierwsz� my�l� by�o, �e musia� uwa�a� swoje informacje za naprawd� donios�e i pilne, skoro zjawi� si� tutaj na moje spotkanie. Drug� moj� my�l� by�o, �e musia� podrobi� przepustk� policyjn�, aby si� dosta� tak daleko na dworzec lotniczy, to za� wydawa�o si� logiczne, poniewa� by� mistrzow- skim fa�szerzem_ Trzeci� moj� my�l� by�o; �e post�pi�bym uprzejmie i przyja�nie, gdybym pomacha� r�k� i u�miechn�� si� do niego, co te� zrobi�em. On tak�e pomacha� r�k� i u�miechn�� si� do mnie. U�miech ten trwa� ledwie sekund� i niemal natychmiast zastyg� w wyraz ca�kowitego przera�enia. Wtedy zauwa�y�em niemal pod�wiadomie_ �e linia wzroku Duclosa przesun�a si� odrobin�. Obejrza�em si� szybko. Smag�y m�czyzna w ciemnym ubraniu i p�asz- czu nie sta� ju� ty�em do ruchomego chodnika. Obr�ci� si� o sto osiem- dziesi�t stopni, twarz� do niego, a torba lotnicza nie zwisa�a mu ju� w r�ce, ale znalaz�a si� dziwnie wysoko pod pach�. Ci�gle nie wiedz�c, co si� �wi�ci, zareagowa�em instynktownie i podsko- czy�em do cz�owieka w czarnym p�aszczu. Przynajmniej zebra�em si� do skoku. Jednak�e trzeba mi by�o ca�ej d�ugiej sekundy, aby zareagowa�, a m�czyzna natychmiast - i to naprawd� natychmiast - pokaza� ca�kowicie przekonywaj�co zar�wno dla siebie, jak dla mnie, �e sekunda a� nadto mu wystarcza na wykonanie ka�dego gwa�townego manewru, jaki chce zrobi�. On by� przygotowany, ja nie, i okaza� si� w istocie bardzo gwa�towny. Ledwie ruszy�em z miejsca, okr�ci� si� ostro, konwulsyjnie o �wier� obrotu i r�bn�� mnie w splot brzuszny kantem swej torby lotniczej. Torby lotnicze zazwyczaj s� mi�kkie i wiotkie. Ta taka nie by�a. Nigdy nie zosta�em uderzony kafarem do wbijania pali i wcale tego nie pragn�, ale obecnie mam pewne poj�cie, jakie to mo�e by� uczucie. Efekt by� mniej wi�cej ten sam. Zwali�em si� na pod�og�, tak jakby jaka� gigantycz- na r�ka podci�a mi nogi, i leg�em tam bez ruchu. By�em jednak zupe�nie przytomny. Widzia�em, s�ysza�em, mog�em do pewnego stopnia ocenia�, _co si� dzia�o doko�a mnie. Ale nie mog�em nawet si� wi�, do czego mia�em wy��cznie sk�onno�� w owym momencie. S�ysza�em o pora�aj�cych szo- kach umys�owych; pierwszy raz dozna�em ca�kowicie pora�aj�cego szoku fizycznego. Wszystko zdawa�o si� dzia� �miesznie powoli. Duclos rozejrza� si� rozpaczliwie dooko�a, ale nie mia� sposobu wydosta� si� z tego ruchome- go chodnika. Zawr�ci� nie m�g�, bo trzej m�czy�ni st�oczyli si� tu� za nim 9 - trzej m�czy�ni kt�rzy zdawali si� ca�kiem nie�wiadomi tego, co si� dzia�o; dopiero p�niej, znacznie p�niej uprzytomni�em sobie, �e musieli by� wsp�lnikami cz�owieka w ciemnym ubraniu, umieszczonymi tam po to, aby Duclos nie mia� innego wyboru, jak tylko posuwa� si� naprz�d wraz z tym ruchomym chodnikiem, na spotkanie �mierci. Dzisiaj uwa�am, �e by�a to dokonana z najbardziej diaboliczn� zimn� krwi� egzekucja, o jakiej s�ysza�em, chocia� w swoim �yciu nas�ucha�em si� wielu historii o ludziach, kt�rzy nie doszli do kresu swych dni w spos�b zamierzony przez Stw�rc�. Mog�em porusza� oczami, wi�c to zrobi�em. Spojrza�em na torb� lotnicz� i oto z jednego jej ko�ca, spod klapy, stercza� podziurkowany jak durszlak cylinder t�umika. To by� ten kafar, kt�ry spowodowa� m�j chwilowy parali� - mia�em nadziej�, �e tylko chwilowy - a z uwagi na si��, z jak� zosta�em uderzony, zdziwi�em si�, �e nie zgi�� si� we dwoje. Spojrza�em na cz�owie- ka, kt�ry trzyma� bro� w prawej d�oni ukrytej pod klap� torby. W tej smag�ej twarzy nie by�o ani zadowolenia, ani wyczekiwania - po prostu spokojna pewno�� zawodowca, kt�ry wie, jak dobrze wykonuje swoj� robot�. Gdzie� czyj� odciele�niony g�os oznajmi� o wyl�dowaniu KL 132 z Londynu - samolotu, kt�rym przybyli�my. Pomy�la�em mgli�cie i niedo- rzecznie, �e nigdy nie zapomn� numeru tego lotu, ale przecie� zdarzy�oby si� to samo bez wzgl�du na lot, kt�ry bym wybra�, bo Duclos musia� umrze�, zanim by si� ze mn� zobaczy�. Spojrza�em na Jimmy'ego Duclosa; mia� twarz cz�owieka skazanego na �n�er�. Malowa�a si� na niej rozpacz, ale rozpacz spokojna i opanowana, kiedy si�ga� g��boko w zanadrze swego p�aszcza. Trzej m�czy�ni za nim padli na ruchomy chodnik i te� dopiero du�o p�niej zrozumia�em co to znaczy�o. Duclos wydoby� rewolwer i w tej�e chwili rozleg�o si� st�umione pukni�cie i w po�owie lewej klapy jego p�aszcza ukaza�a si� dziurka. Targn�� si� konwulsyjnie, pochyli� w prz�d i upad� na twarz; ruchomy chodnik poni�s� go do hali i jego zw�oki potoczy�y si� na mnie. Nigdy nie b�d� mia� pewno�ci, czy inoja ca�kowita bezczynno�� w ci�gu tych kilku sekund poprzedzaj�cych �mier� Duclosa wynika�a z rzeczywis- tego fizycznego parali�u, czy te� porazi�a mnie nieuchronno��, z jak� zgin��. Nie jest to my�l, kt�ra b�dzie mnie prze�ladowa�a, poniewa� nie mia�em broni i nic nie mog�em zrobi�. Po prostu jest to dosy� ciekawe, bo nie ma w�tpliwo�ci, �e dotkni�cie jego zw�ok natychmiast podzia�a�o na mnie o�ywczo. Nie by�o to cudowne ozdrowienie. Ogarn�a mnie fala md�o�ci, a w mia- r� jak mija� p�erwszy szok po uderzeniu, brzuch zacz�� mnie bole� nie na �arty. Bola�o mnie te� czo�o, i to bynajmniej nie lekko, poniewa� upadaj�c musia�em uderzy� g�ow� o pod�og�. Jednak�e w pewnym stopniu po- wr�ci�o mi panowanie nad mi�niami, wi�c d�wign��em si� ostro�nie na nogi - ostro�nie, bo z uwagi na md�o�ci i otumanienie by�em przygotowa- ny na to, �e w ka�dej chwili dokonam mimowolnego powrotu na pod�og�. Ca�a sala ko�ysa�a si� ogromnie niepokoj�co _ stwierdzi�em, �e niezbyt dobrze widz�, tote� doszed�em do wniosku, i� uderzenie g�ow� musia�o uszkodzi� mi wzrok, co by�o bardzo dziwne, gdy� zdawa� si� dzia�a� ca�kiem sprawnie, p�ki le�a�em na pod�odze. A potem u�wiadomi�em sobie, �e powieki mam zlepione i kiedy zbada�em to d�oni� odkry�em przyczyn�: krew - jak mi si� przez chwil� mylnie wydawa�o, masa krwi - �cieka�a z rozci�cia na czole tu� pod w�osami. Witamy w Am- sterdamie = pomy�la�em i wydoby�em chusteczk�; dwa potarcia ni� i wzrok znowu mia�em stuprocentowy. Ca�a sprawa od pocz�tku do ko�ca nie mog�a trwa� d�u�ej ni� dziesi�� sekund, ale ju�_k��bi� si� doko�a zaniepokojony t�um, tak jak to zawsze bywa w podobnych wypadkach; czyja� nag�a �mier�, gwa�towna �mier�, jest dla ludzi tym samym, co otwarty s�oik miodu dla pszcz�; u�wiadomie- nie sobie istnienia jednego i drugiego natychmiast �ci�ga imponuj�c� ich liczb� z miejsc, kt�re kilka sekund przedtem wydawa�y si� obrane z wszel- kiego �ycia. ' Nie zwraca�em na nich uwagi, tak samo jak na Duclosa. Nie mog�em ju� nic zrobi� dla niego ani on dla mnie, bo obszukanie go nic by nie ujawni�o; tak jak wszyscy dobrzy agenci, Duclos nigdy nie przelewa� niczego warto�ciowego na papier ani na ta�m�, tylko po prostu przechowywa� to w wysoce wy�wiczonej pami�ci. . Smag�y, morderczy m�czyzna z mordercz� broni� musia� ju� w tym czasie zbiec; jedynie rutyna i zakorzeniony instynkt sprawdzania nawet rzeczy niesprawdzalnych kaza�y mi zerkm�� na sal� imigracyjn�, aby uzyska� potwierdzenie, �e istotnie znikn��. Jednak�e smag�y m�czyzna bynajmniej jeszcze nie uciek�. By� w dw�ch trzecich drogi przez sal� imigracyjn�, szed� beztrosk�, do wyj�cia rucho- mym chodnikiem, ko�ysz�c od niechcenia swoj� torb� lotnicz�, pozornie nie�wiadomy zamieszania, kt�re powsta�o za nim. Przez chwil� patrz�c na niego nie mog�em tego poj��, ale tylko przez chwil�, w ten spos�b bowiem zawodowiec dokonuje ucieczki. Zawodowy kieszonkowiec w Rs- cot, kt�ry w�a�nie pozbawi� portfela stoj�cego obok d�entelmena w szarym cylindrze, nie daje na o�lep nura w t�um przy akompaniamencie krzyk�w: �apa� z�odzieja!" zapewniaj�cych, �e szybko zostanie uj�ty; raczej po- prosi swoj� ofiar� o typy na nast�pn� gonitw�. Niedba�a beztroska, ca�kowita normalno�� - oto jak tego dokonuj� wybitni absolwenci prze- st�pstwa. I tak te� by�o ze smag�ym m�czyzn�. By�em przecie� jedynym �wiadkiem jego czynu, bo dopiero teraz, zbyt p�no, u�wiadoni�em sobie po raz pierwszy rol�, jak� tamci trzej ludzie odegrali w u�mierceniu Duclosa; nadal znajdowali si� w gromadzie os�b zebranych woko�o zabite- go, ale ani ja, ani nikt inny nie m�g� im niczego udowodni�. smag�y 10 11 m�czyzna by�, przekonany, i� pozostawi� mnie w stanie, w kt�rym przez d�u�szy czas nie mog�em przysporzy� mu �adnych k�opot�w. Pu�ci�em si� za nim. M�j po�cig nie wygl�da� bynajmniej efektownie. By�em s�aby, oszo�o- miony, a brzuch bola� mnie tak paskudnie, �e �adn� miar� nie mog�em si� wyprostowa� nale�ycie, tote� po��czenie mojego chwiejnego, zygzakowa- tego biegu po ruchomym chodniku z pochyleniem w prz�d o jakie� trzydzie�ci stopni musia�o sprawia�, �e wygl�da�em kubek w kub�k jak cierpi�cy na lumbago dziewi��dziesi�ciolatek, goni�cy B�g wie za czym. By�em w po�owie chodnika, a smag�y m�czy�na ju� prawie na jego ko�cu, kiedy instynkt czy tupot moich n�g kaza� mu si� obr�ci� z t� sam� _ koci� szybko�ci�, kt�r� wykaza� zwalaj�c mnie z n�g przed paroma sekundami. Sta�o si� od razu jasne, �e bez trudno�ci odr�ni� mnie od wszystkich dziewi��dziesi�ciolatk�w, jakich m�g� zna�, bo jego lewa r�ka natychmiast poderwa�a do g�ry torb� lotnicz�, a prawa wsun�a si� pod jej klap�. Widzia�em, �e to, �o przydarzy�o si� Duclosowi, ma przydarzy� si� i mnie - ruchomy chodnik wyrt_�s�by mr�e, czy te� to, co by ze mnie zosta�o, na pod�og� u swego ko�ca, co by�oby sromotnym rodzajem �mierci. Zastanowi�em si� przelotnie, jakie szale�stwo pobudzi�o mnie, bezbron- nego, do po�cigu za Wytrawnym morderc� maj�cym pistolet z t�umikiem i ju� mia�em pa�� plackiem na chodnik, kiedy spostrzeg�em, �e t�umik drgn��, a nie zmru�one oczy smag�ego _m�czyzny przesun�y si� nieco w lewo. Nie bacz�c na prawdopodobie�stwo strza�u w ty� g�owy, obej- rza�em si�, by spojrze� w tym kierunku. , Grupa ludzi otaczaj�ca Duclosa przenios�a na chwil� swoje zaintereso- wanie z niego na nas; poniewa� musieli uwa�a� moje wyczyny na rucho- mym chodniku za niepoczytalne, by�oby dziwne, gdyby tak si� nie sta�o. Zerkn�wszy na ich twarze spostrzeg�em, �e maluje si� na nich wyraz si�gaj�cy od zdumienia do os�upienia, nie by�o natomiast nawet �ladu orientacji. Przynajmniej w tej grupie luclzi. Natomiast ca�kowit� orientacj� i zimne zdecydowanie wyra�a�y twarze trzech m�czyzn, kt�rzy przedtem pod��ali za Duclosem prowadz�c go na �mier�; teraz szli szybko za mn� po chodniku, niew�tpliwie zamierzaj�c uczyni� to samo. Us�ysza�em za sob� st�umiony okrzyk i obejrza�em si� znowu. Ruchomy chodnik dotar� do ko�ca swego przebiegu, co wida� zaskoczy�o smag�ego m�czyzn�, bo zachwia� si� usi�uj�c zachowa� r�wnowag�. Tak jak mog- �em si� po nim spodziewa�, odzyska� j� bardzo szybko, odwr�ci� si� ty�em do mnie i _pocz�� biec; zabicie cz�owieka wobec kilkunastu �wiadk�w by�oby zupe�nie inn� spraw�, ni� zabicie cz�owieka wobec jednego samo- tnego �wiadka, cho� mia�em niejak� pewno��, �e tak by zrobi�, gdyby uwa�a� to za konieczne, i do diab�a ze �wiadkami. Zastanawianie si� nad przyczyn� od�o�y�em na p�niej. Znowu zacz��em biec, tym razem znacz- nie bardziej zdecydowanie, ju� raczej jak �wawy siedemdziesi�ciolatek. Smag�y m�czyzna, wci�� dystansuj�c mnie, pogna� prosto przez sal� imigracyjn� ku wyra�nemu zdumieniu i konsternacji urz�dnik�w, poniewa� nie jest przewidziane, by ludzie p�dzili przez sale imigracyjne, powinni bowiem zatrzyma� si�, pokaza� swoje paszporty i poda� kr�tkie dane o sobie, na co w�a�nie s� przeznaczone owe sale. Kiedy przysz�a na mnie kolej przebiec t� przestrz��, pospieszna ucieczka m�czyzny w po��czeniu z moim chwiejnym, zataczaj�cym si� biegiem i pokrwawion� twarz� najwyra- �niej uprzytomni�a urz�dnikom, �e co� jest nie w porz�dku, bo dwaj z nich usi�owali mnie zatrzyma�, ale przemkn��em si� obok nich - "przemkn��em si�" nie by�o okre�leniem, kt�rego p�niej u�yli w swojej skardze - i wybie- g�em przez drzwi wyj�ciowe, kt�rymi przed chwil� uciek� smag�y m�czyzna. To znaczy usi�owa�em wybiec; bo te przekl�te drzwi by�y zablokowane przez osob�, kt�ra pr�bowa�a nimi wej��. Dziewczyna - oto wszystko, co mia�em czas i ch�� zarejestrowa� w pami�ci - po prostu jaka� dziew- czyna. Zboczy�em w prawo, a ona w lewo, zboczy�em w lewo, a ona w prawo. Stop. Takie same zjawisko mo�na zaobserwowa� prawie co chwila na ka�dym miejskim chodniku, kiedy dwie nadmiernie uprzejmie osoby, pragn�ce przepu�ci� jedna drug�, usuwaj� si� na bok z tak� niezr�czn� skuteczno�ci�, �e udaje im si� jedynie zagrodzi� sobie wzajem- nie drog�; w odpowiednich okoliczno�ciach, kiedy spotykaj� si� dwie prawdziwie nadwra�liwe dusze, ca�e takie k�opotliwe fandango mo�e si� ci�gn�� niemal bez ko�ca. Tak samo jak ka�dy, mam szczery podziw dla dobrze wykonanego pa_ de deur, ale nie by�em w nastroju sprzyjaj�cym zatrzymywaniu mnie bez ko�ca, tote� po jeszcze kilku bezowocnych uskokach krzykn��em: "Z drogi, psiakrew!" i upewni�em si�, �e dziewczyna tak uczyni, chwytaj�c j� za rami� i odpychaj�c gwa�townie na bok. Wyda�o mi si�, �e dos�ysza�em �omot i krzyk b�lu, ale nie zwr�ci�em na to uwagi; mog��m wr�ci� i przeprosi� j� p�niej. Wr�ci�em pr�dzej, ni� si� spodziewa�em. Dziewczyna kosztowa�a mnie nie wi�cej ni� par� sekund, ale te par� sekund a� nadto wystarczy�o smag�emu m�czy�nie. Kiedy dopad�em do g��wnej hali, oczywi�cie za- t�oczonej, nie by�o po nim ani �ladu; w�r�d setek tych pozornie bezcelowo kot�uj�cych si� ludzi by�oby trudno wypatrze� nawet india�skiego wodza w pe�nym ceremonialnym stroju. I by�oby bezcelowe alarmowanie s�u�by b�zpiecze�stwa lotniska, bo zanim bym si� wylegitymowa�, �w cz�owiek by�by ju� w po�owie drogi do Amsterdamu i nawet gdybym zdo�a� spowodowa� natychmiastow� akcj�, szanse uj�cia go by�y znikome; dzia�a- li tutaj wysoko wykwalifikowani zawodowcy, a tacy ludzie zawsze maj� szeroki wyb�r dr�g ucieczki. Zawr�ci�em wi�c, tym razem oci�a�ym 12 13 krokiem, bo teraz tylko na to mog�em si� zdoby�. G�owa bola�a mnie dotkliwie, ale uwa�a�em, �e w por�wnaniu do stanu mojego brzucha by�oby niew�a�ciwe uskar�a� si� na g�ow�. Czu�em si� okropnie, a widok w lustrze mojej bladej i umazanej krwi� twarzy bynajmniej nie poprawia� mi samopo- czucia. Wr�ci�em wi�c na miejsce mych baletowych wyczyn�w, gdzie dwaj ro�li, umundurowani m�czy�ni z pistoletami w kaburach chwycili mnie zdecydowanie za r�ce. - Z�apali�cie nie tego, co trzeba - powiedzia�em ze znu�eniem - wi�c �askawie zdejmijcie ze mnie wasze cholerne �apy i dajcie mi odetchn��. Zawahali si�, popatrzyli po sobie, pu�cili mnie i odsun�li si� prawie o pi�� centymetr�w. Spojrza�em na dziewczyn�, do kt�rej przemawia� �agodnie kto�, kto musia� by� bardzo wa�nym funkcjonariuszem lotniska, poniewa� nie mia� na sobie munduru. Spojrza�em ponownie na dziew- czyn�, bo oczy bola�y mnie tak samo jak g�owa, a �atwiej by�o patrze� na ni� ni� na stoj�cego obok niej m�czyzn�. Mia�a na sobie ciemn� sukni� i ciemny p�aszcz, spod kt�rego wida� by�o pod szyj� bia�y wywini�ty ko�nierz swetra. Musia�a mie� ze dwadzie�cia kilka lat, a jej ciemne w�osy, piwne oczy, nieomal greckie rysy i oliwkowy odcie� cery wskazywa�y jasno, �e nie pochodzi z tych stron. Gdyby postawi� j� obok Maggie i Belindy, trzeba by strawi� nie tylko najlepsze lata.�ycia, ale i wi�kszo�� schy�kowych, a�eby znale�� tak� tr�jk�, aczkol- wiek, rzecz jasna, dziewczyna nie wygl�da�a najlepiej w tym momencie; twarz mia�a barwy popio�u i du�� bia�� chustk�, zapewne po�yczon� od stoj�cego przy niej m�czyzny, tamowa�a krew, kt�ra s�czy�a si� z puch- n�cego guza na lewej skroni. - Bo�e kochany! - powiedzia�em ze skruch�, kt�r� istotnie odczuwa- �em, bo tak samo jak ka�dy nie mam inklinacji do uszkadzania dzie� sztuki. - To ja zrobi�em? - Sk�d�e znowu. - Jej g�os by� niski i ochryp�y, ale mo�e tylko dlatego, �e j� poturbowa�em. - Zaci�am si� dzi� rano przy goleniu. - Strasznie mi przykro. Goni�em cz�owieka, kt�ry zabi� kogo� przed chwil�, i pani zast�pi�a mi drog�. Obawiam si�, �e uciek�. - Nazywam si� Schroeder. Pracuj� tutaj. - Stoj�cy obok dziewczyny m�czyzna, twardy i wygl�daj�cy na przebieg�ego osobnik po pi��dziesi�- tce, najwyra�niej cierpia� na to osobliwe deprecjonowanie samego siebie, kt�re nie wiadomo czemu nawiedza tylu ludzi osi�gaj�cych wysoce od- powiedzialn� pozycj�. - Poinformowano nas o tym morderstwie. To godne ubolewania, ogromnie godne ubolewania. �eby te� co� podobnego zdarzy�o si� na lotnisku Schiphol! - Cieszycie si� doskona�� opini� - przyzna�em: - Mam nadziej�, �e zabity szczerze si� wstydzi za siebie. - Takie m�wienie nic nie daje - powiedzia� ostro Schroeder. - Czy pan zna� ni_boszczyka? - A sk�d go mia�em zna�, u diab�a? Dopiero co wysiad�em z samolotu. Prosz� zapyta� stewardesy, kapitana, tuzina ludzi, kt�rzy byli na pok�adzie. KL 132 z Londynu, przylot o godzinie 15.15. - Spojrza�em na zegarek. - M�j Bo�e! Ledwie sze�� minut temu. - Nie odpowiedzia� pan na moje pytanie. - Schroeder nie tylko wygl�da� na przebieg�ego; by� przebieg�y. - Nie pozna�bym go, nawet gdybym go teraz zobaczy�. - Uhm. A czy przysz�o panu kiedy� na my�l, panie... = Sherman. - Czy przysz�o panu na my�l, panie Sherman, �e normalni obywatele nie ruszaj� w po�cig za uzbrojonym morderc�? - Mo�e jestem podnormalny. - A mo�e pan tak�e ma bro�? Rozpi��em marynark� i rozchyli�em j� szeroko. - Czy pa�... przypadkiem... nie rozpozna� zab�jcy? - Nie. - Pomy�la�em jednak, �e nigdy go nie zapomn�. Obr�ci�em si� do dziewczyny. - Czy m�g�bym zada� pewne pytanie panno... - Lemay - wtr�ci� kr�tko Schroeder. - Czy pani rozpozna�a zab�jc�? Musia�a pani dobrze mu si� przyjrze�. B�egn�cy ludzie zawsze zwracaj� na siebie uwag�. - A czemu mia�abym go zna�? Nie pr�bowa�em by� taki przebieg�y jak Schroeder. Zapyta�em: - Czy zechcia�aby pani rzuci� okiem na zabitego? Mo�e pani rozpozna jego? Wzdrygn�a si� i potrz�sn�a g�ow�. Wci�� nieprzebiegle spyta�em: - Pani czeka na kogo�? - Nie rozumiem. - Bo sta�a pani w wyj�ciu. Zn�w potrz�sn�a g�ow�. Je�eli pi�kna dziewczyna mo�e wygl�da� upiornie, to wygl�da�a upiornie. - To dlaczego pani tu przysz�a? Dla zwiedzania? Wydawa�oby mi si�, �e sala imigracyjna na lotnisku Schiphol jest najmniej atrakcyjnym miejscem w Amsterdamie. - Do�� tego. - Schroeder by� szorstki. - Pa�skie pytania s� bezprzed- miotowe, a ta pani jest wyra�nie wstrz��ni�ta. - Rzuci� mi twarde spoj- rzenie, by mi przypomnie�, �e to ja jestem odpowiedzialny za jej wstrz�s. - Przes�uchiwania nale�� do funkcjonariuszy policji. - Ja jestem funkcjonariuszem policji. - Poda�em mu paszport i le- gitymacj�, i w tej�e chwili Maggie i Belinda ukaza�y si� w wyj�ciu. Zerkn�y w moj� stron�, zwolni�y kroku i popatrzy�y na mnie z mieszanin� 14 15 zatroskania i konsternacji, co by�o zrozumia�e, je�eli zwa�y�, jak si� czu�em i zapewne wygl�da�em, ale ja tylko spojrza�em na nie spode �ba, tak jak cz�owiek pokaleczony mo�e spojrze� na ka�dego, kto mu si� przypatruje, wi�c czym pr�dzej przybra�y zn�w zwyk�y wyraz twarzy i posz�y dalej. Obr�ci�em si� do Schroedera, kt�ry patrzy� na mnie teraz z ca�kiem inn� min�. - Major Paul Sherman, londy�skie biuro Interpolu. Musz� powiedzie�, �e to zupe�nie co innego. To tak�e wyja�nia, dlaczego pan zachowa� si� jak policjant i wypytywa� jak policjant. Ale b�d� musia� sprawdzi� pa�skie pe�nomocnictwa, rzecz jasna. - Niech pan sprawdza, co pan chce, u kogo si� panu podoba - odpar�em. - Proponuj�, �eby pan zacz�� od pu�kownika van de Graafa z Komendy. - Pan zna pu�kownika? - To pierwsze lepsze nazwisko, jakie mi przysz�o do g�owy. Znajdzie mnie pan w barze. - Ju� mia�em odej��, ale si� zatrzyma�em, gdy dwaj masywni policjanci ruszyli za mn�. Popatrzy�em na Schroedera. - Nie mam zamiaru stawia� im drink�w. - W porz�dku - powiedzia� Schroeder do obu m�czyzn. - Major Sherman nie b�dzie ucieka�. - Przynajmniej dop�ki pan ma m�j paszport i legitymacj� - przy- zna�em. Spojrza�em na pann� Lemay. - Bardzo mi przykro. To musia� by� dla pani wielki wstrz�s, a wszystko z mojej winy. Mo�e pani zechce napi� si� czego� ze mn�? Wygl�da na to, �e pani tego potrzeba. Otar�a policzek jeszcze raz i popatrzy�a na mnie w spos�b, kt�ry przekre�li� wszelkie nadzieje na natychmiastow� przyja��. - Nie przesz�abym z panem nawet na drug� stron� ulicy - odrzek�a bezbarwnym g�osem. Spos�b powiedzenia tego wskazywa�, �e ch�tnie dosz�aby ze mn� do po�owy ruchliwej jezdni i tam mnie zostawi�a. Gdybym by� niewidomy. - Witamy w Amsterdamie - powiedzia�em ponuro i powlok�em si� w kierunku najbli�szego baru. Rozdzia� drugi Normalnie nie zatrzymuj� si� w pi�ciogwiazdkowych hotelach z tej prostej przyczyny, �e nie mog� sobie na to pozwoli�, ale kiedy przeby- wam za granic�, mam w�a�ciwie nieograniczone fundusze na wydatki, co _ do kt�rych pytania s� rzadko zadawane, a odpowiedzi nigdy nie udziela- _ ne, poniewa� za� te zagraniczne wyjazdy najcz�ciej bywaj� wyczer- puj�ce, nie widz� powodu, �eby sobie odmawia� paru chwil spokoju i odpr�enia w najbardziej komfortowych i luksusowych hotelach. Hotel "Rembrandt" by� niew�tpliwie taki. Dosy� okaza�a, cho� troch� zbyt ozdobna budowla, stoj�ca na rogu jednego z wewn�trznych kolistych kana��w starego miasta, posiada�a wspaniale rze�bione balkony, zawieszone wprost nad kana�em, tak �e jaki� nieostro�ny lunatyk m�g� przynajmniej mie� pewno��, �e nie skr�ci sobie karku wypadaj�c z balkonu - to znaczy, o ile nie mia�by nieszcz�cia wyl�dowa� na dachu jednego z oszklonych statecz- k�w wycieczkowych, kt�re przep�ywaj� kana�em nader cz�sto; mo�na te� by�o mie� wspania�y widok wprost na te statl� z parterowej restauracji, kt�ra utrzymywa�a z niejakim uzasadnieniem, �e jest najlepsz� w Holandii. Moja ��ta taks�wka marki Mercedes zajecha�a przed frontowe wej�cie, i kiedy czeka�em, aby portier zap�aci� kierowcy i zabra� moj� walizk�, zwr�ci�y moj� uwag� d�wi�ki "_y�wiarskiego walca", rz�polonego w naj- niezno�niej fa�szywy i bezbarwny spos�b, jaki w �yciu s�ysza�em. D�wi�ki te dobywa�y si� z du�ej, wysokiej, ozdobnie pomal�wanej i bardzo staro- �wieckiej katarynki, ustawionej na przeciwleg�ym chodniku, w miejscu doskonale si� nadaj�cym do maksymalnego tarasowania ruchu na tej w�skiej ulicy. Pod baldachimem katarynki, sporz�dzonym z resztek nie znanej bli�ej ilo�ci sp�owia�ych parasoli pla�owych, rz�d lalek, pi�knie wykonanych i dla mojego bezkrytycznego oka przepysznie ustrojonych w najrozmaitsze tradycyjne ubiory holenderskie, podrygiwa� w g�r� i w d� na ko�cach obszytych gum� spr�yn; moc nap�dowa podrygiwania zdawa�a si� pochodzi� jedynie z wibracji wywo�anych dzia�aniem tego muzealnego zabytku. 17 W�a�ciciel czy te� obs�uguj�cy to narz�dzie tortur by� bardzo starym i mocno przygarbionym cz�owiekiem z kilkoma kosmykami siwych w�o- s�w, przylepionymi do g�owy. Wygl�da� na tak s�dziwego, �e sam m�g�by skonstruowa� ow� katarynk�, kiedy by� w kwiecie wieku, cho� najwyra�- niej nie w pe�ni rozkwitu jako muzyk. W r�ce trzyma� d�ugi kij z przymoco- wan� okr�g�� puszk�, kt�r� ustawicznie pobrz�kiwa�, r�wnie ustawicznie ignorowany przez nagabywanych przeze� przechodni�w, wobec czego pomy�la�em o moich elastycznych funduszach wydatkowych, przeszed�em na drug� stron� ulicy i wrzuci�em do puszki kilka monet. Nie mog� powiedzie�, �eby obdarzy� mnie dzi�kczynnym u�miechem, ale wyszcze- rzy� do mnie bezz�bne dzi�s�a i na znak wdzi�czno�ci rozkr�ci� katarynk� na ca�y regulator i rozpocz�� nieszcz�sn� "Weso�� wd�wk�". Wycofa�em si� w po�piechu, pod��y�em za portierem i moj� walizk� na schody wej�ciowe i obr�ciwszy si� na g�rnym stopniu zobaczy�em, �e dziad spogl�da za mn� swym starczym wzrokiem; aby nie da� si� przewy�szy� w uprzejmo�ci, odwzajemni�em mu spojrzenie i wszed�em do hotelu. Kierownik siedz�cy za kontuarem recepcji by� wysokim, ciemnow�osym m�czyzn�, z cienkimi w�sikami, ubranym w nieskazitelny �akiet, a jego szeroki u�miech mia� w sobie ca�e ciep�o i �yczliwo�� u�miechu zg�od- nia�ego krokodyla - ten rodzaj u�miechu, o kt�rym si� wie, �e zniknie od razu, gdy tylko si� odwr�cimy, ale natychmiast znajdzie si� na swoim miejscu, szczerszy ni� kiedykolwiek; cho�by�my nie wiedzie� jak pr�dko obr�cili si� na powr�t. - Witamy pana w Amsterdamie - powiedzia� �w cz�owiek. - Mamy nadziej�, �e pa�ski pobyt b�dzie przyjemny. Nie by�o �adnej w�a�ciwej odpowiedzi na taki bezmy�lny optymizm, wi�c po prostu zachowa�em milczenie i skupi�em uwag� na wype�nianiu karty meldunkowej. Wzi�� j� ode mnie tak, jakbym mu wr�cza� bezcenny diament, i skin�� na ch�opca hotelowego, kt�ry przyd�wiga� moj� walizk� odchylony w bok pod k�tem oko�o dwudziestu stopni. - Pok�j 616 dla pana Shermana. Odebra�em walizk� z r�k bynajmniej nie sprzeciwiaj�cego si� temu "ch�opca". M�g�by on bez ma�a by� m�odszym bratem owego kataryniarza z ulicy. - Dzi�kuj�. - Wr�czy�em mu napiwek. - Chyba dam sobie rad�. - Ale� ta walizka wygl�da na bardzo ci�k�, prosz� pana. - Trosk- liwo��, z jak� zai�terweniowa� kierownik, by�a jeszcze szczersza od jego powitalnej serdeczno�ci. Walizka by�a istotnie bardzo ci�ka; wszystkie te rewolwery, amunicja i metalowe narz�dzia do otwierania najrozmaitszych rzeczy sk�ada�y si� na poka�n� wag�, ale nie chcia�em, by jaki� spryciarz maj�cy sprytne pomys�y i jeszcze sprytniejsze klucze otwiera� walizk� i bada� jej zawarto��, gdy b�d� nieobecny. W apartamencie hotelowym jest ca�kiem sporo miejsc, w kt�rych mo�na schowa� niewielkie przed- mioty z ma�ym ryzykiem wykrycia, a rzadko si� zdarza, �eby prowadzono pilne poszukiwania, je�eli zostawia si� walizk� starannie zamkni�t� na klucz: Podzi�kowa�em kierownikowi za jego troskliwo��, wsiad�em_do poblis- kiej windy i nacisn��em guzik sz�stego pi�tra. Gdy winda ruszy�a, ze- rkn��em przez jedn� z ma�ych, okr�g�ych szybek wprawionych w drzwi. Kierownik, schowawszy ju� sw�j u�miech, rozmawia� powa�nie przez telefon. Wysiad�em na sz�stym pi�trze. W niewielkiej wn�ce naprzeciw drzwi windy by� ma�y stolik z telefonem, a za stolikiem krzes�o, na kt�rym siedzia� m�ody cz�owiek w z�otem haftowanej liberii. Nie by� zbyt poci�ga- j�cy; mia� w sobie t� nieuchwytn� indolencj� i bezczelno��, kt�rej niepo- dobna przygwo�dzi� i na kt�r� wszelkie skargi tylko z lekka o�mieszaj� cz�owieka, tacy m�odzie�cy bowiem bywaj� zazwyczaj wysoko wyspec- jalizowanymi praktykami w sztuce pokrzywdzonej niewinno�ci. - Sze��set szesnasty? - zapyta�em. Leniwie, tak jak mo�na by�o przewidzie�, wskaza� przez rami� kciukiem. - Drugie drzwi. �adnego "prosz� pana", �adnych pr�b wstania z miejsca. Pow�ci�g- n��em pokus� r�bni�cia go jego w�asnym stolikiem i tylko obieca�em sobie drobn�, ale rozkoszn� przyjemno�� rozprawienia si� z nim przed opusz- czeniem hotelu. - Pan obs�uguje to pi�tro? - zapyta�em. - Tak jest, prosz� pana - odrzek� i wsta�. Poczu�em uk�ucie roz- czarowania. - Prosz� mi przynie�� kawy. Nie mog�em narzeka� na numer 616. Nie by� to. pok�j, tylko do�� luksusowy apartament. Sk�ada� si� z przedpokoju, ma�ej, ale u�ytecznej kuchenki, salonu, sypialni i �azienki. Drzwi zar�wno salonu, jak sypialni wychodzi�y na ten sam balkon. Wyjrza�em na�. Z wyj�tkiem niezno�nej, olbrzymiej, neonowej potworno�ci niebotycznej reklamy jakich� sk�din�d nieszkodliwych papieros�w, �una kolorowych �wiate� ponad ciemniej�cymi ulicami i konturami Amsterdamu mia�a co� z bajki, ale moi pracodawcy nie p�acili mi - i nie dawali tych wspania�ych fundusz�w na wydatki - jedynie za przywilej rozkoszowania si� widokiem jakiegokolwiek miasta, cho�by najpi�kniejszego. �wiat, w kt�rym �y�em, by� r�wnie daleki od �wiata bajek, jak najodleglejsza galaktyka na do- strzegalnym kra�cu wszech�wiata. Po�wi�ci�em uwag� sprawom bardziej bezpo�rednim. Spojrza�em w d�, gdzie by�o �r�d�o bynajmniej nie przyt�umionego ha�asu ulicznego, kt�ry wype�nia� doko�a powietrze. Szeroka arteria 18 19 znajduj�ca si� wprost pode mn� - i to oko�o siedemdziesi�ciu st�p pode mn� - zdawa�a si� by� beznadziejnie zatarasowana dzwoni�cymi tramwaja- mi, tr�bi�cymi s_o_odami i setkami skuter�w i rower�w, kt�rych kierowcy najwyra�niej byli zdecydowani na niezw�oczne samob�jstwo. Wydawa�o si� nie do pomy�lenia, �eby kt�ry� z tych dwuko�owych gladiator�w m�g� spodziewa� si� polisy ubezpieczeniowej przewiduj�cej okres �ycia d�u�szy od pi�ciu minut, ale widocznie odnosili si� do swego rych�ego zgon z beztrosk� brawur�, kt�ra nigdy nie omieszka zdumie� ka�dego nowo przyby�ego w Amsterdamie. Przysz�o mi na my�l, i� nale�y mie� nadziej�, �e je�li kto� wypadnie czy te� zostanie zepchni�ty z tego balkonu, nie b�d� to ja. Spojrza�em w g�r�. Jak ju� nadmieni�em, znajdowa�em si� na najwy�- szym pi�trze hotelu. Nad ceglanym murkiem, oddzielaj�cym m�j balkon od balkonu s�siedniego apartamentu, by�o co� w rodzaju wyrze�bionego w kamieniu, barokowego\ gryfa na kamiennym filarze. A nad nim - o ja- kie� trzydzie�ci cali wy�ej - bieg�a betonowa zr�bnica dachu. Wr�ci�em do pokoju. Wyj��em z walizki wszystkie rzeczy, kt�rych odkrycie przez kogo� obcego uwa�a�bym za wysoce k�opotliwe. Za�o�y�em na rami� wy�o�on� filcem kabur� z pistoletem, kt�ra jest niewidoczna pod marynark�, je�eli kto� ubiera si� u odpowiedniego krawca, co w�a�nie czyni�em, i wsadzi�em zapasowy magazynek do tylnej kieszeni spodni. Nigdy nie musia�em dawa� wi�cej ni� jednego strza�u z tego pistoletu, a tym bardziej ucieka� si� do zapasowego magazynka, a!e te� nigdy nic nie wiadomo, sprawy wygl�daj� wci�� coraz gorzej. Nast�pnie rozwin��em opakowany w brezent zestaw przybor�w w�amywacza - ten pas, dzi�ki pomocy umiej�tnego krawca, jest r�wnie� niewidoczny pod marynark� - i z owej _wymy�lnej obfito�ci wybra�em skromny, a1e podstawowy �rubokr�t. Pos�uguj�c si� nim odj��em ty� ma�ej przeno�nej lod�wki w kuchni - zdumiewaj�ca rzecz, ile jest pustej przestrzeni nawet za ma�� lod�wk� - i tam ukry�em wszystko to, co uwa�a�em za wskazane ukry�. Potem otworzy�em drzwi na korytarz. Kelner obs�uguj�cy. pi�tro by� nadal na swoim stanowisku. - Gdzie moja kawa? - spyta�em. Nie by� to �ci�le gniewny okrzyk, ale co� dosy� zbli�onego. Tym razem natychmiast zerwa� si� z miejsca. - Przyjdzie wyci�giem. Wtedy ja p_rzyniesie. - Tylko szybko. - Zatrzasn��em drzwi. Niekt�rzy ludzie nigdy nie potrafi� nauczy� si� zalet prostoty i niebezpiecze�stw przesadzania. Jego sztuczne pr�by m�wienia nieudoln� angielszczyzn� by�y.r�wnie nieefek- towne jak bezcelowe. Wyj��em z kieszeni p�k kluczy o dosy� dziwnych kszta�tach i kolejno wypr�bowywa�em je w zamku zewn�trznych drzwi. Trzeci pasowa� - zdziwi�bym si�, gdyby nie pasowa� �aden. Schowa�em je do kieszeni, poszed�em do �azienki i w�a�nie odkr�ci�em prysznic do maksimum, �kiedy rozleg� si� dzwonek u drzwi, a potem odg�os ich otwierania. _zakr�ci�em prysznic, zawo�a�em do kelnera, �eby postawi� kaw� na stole, i odkr�ci�em prysznic ponownie. Mia�em nadziej�, �e po��czenie _prysznicu i kawy mo�e przekona kogo�, kogo przekona� nale�a�o, �e ma do czynienia z przyzwoitym go�ciem przygotowuj�cym si� bez po- _piechu do przyjemnego wieczorem - ale nie za�o�y�bym si�, �e tak b�dzie. Jednak�e mo�na przecie� pr�bowa�. Us�ysza�em zamkni�cie zewn�trznych drzwi, ale nie zakr�ci�em prysz- zicu, na wypadek gdyby kelner sta� z uchem przytkni�tym do nich = mia� wygl�d cz�owieka, kt�ry sp�dza du�o czasu na pods�uchiwaniu pod drzwiami albo podgl�daniu przez dziurki od klucza. Podszed�em do drzwi wej�ciowych i schyli�em si�. Nie zagl�da� przez t� akurat dziurk� od klucza. Uchyli�em drzwi cofaj�c r�kg, ale nikt nie wlecia� do przedpokoju, co oznacza�o, �e albo nikt nie mia� w stosunku do mnie zastrze�e�, albo �e kto� mia� ich tak wiele, i� nie chcia� ryzykowa� wykrycia; jedno i drugie b _y�o bardzo korzystne. Zamkn��em drzwi, schowa�em do kieszeni masyw- ny klucz hotelowy, wyla�em kaw� do kuchennego zlewu, zakr�ci�em prysznic i wyszed�em drzwiami balkonowymi. Musia�em je zostawi� otwar- te podsuwaj�c ci�kie krzes�o; z oczywistych przyczyn niewiele drzwi balkonowych w hotelach ma klamki od zewn�trz. Wyjrza�em na ulic� i okna przeciwleg�ego budynku, po czym wy- chyli�em si� przez betonow� balustrad� i popatrzy�em w lewo i w prawo, by sprawdzi�, czy osoby zajmuj�ce s�siednie apartamenty nie spogl�daj� w moim kierunku. Nikogo tam nie by�o. Wdrapa�em si� na balustrad�, si�gn��em do ozdobnego gryfa, gryfa wyrze�bionego tak wymy�lnie, �e zapewnia� liczne uchwyty dla r�ki, po czym przytrzymawszy si� betono- wego gzymsu wci�gn��em si� na dach. Nie twierdz�, �e przyjemnie mi by�o to robi�, ale nie widzia�em innej mo�liwo�ci. _ P�aski, poro�ni�ty traw� dach by� pusty jak okiem si�g��. Wsta�em i przeszed�em na jego drug� stron� wymijaj�c anteny telewizyjne, wyloty wentylacyjne oraz te osobliwe miniaturowe szklarnie, kt�re w Amster- ,damie s�u�� za �wietliki, dotar�em do drugiej kraw�dzi i ostro�nie wy- jrza�em przez ni�. Na dole by�a bardzo w�ska i bardzo ciemna uliczka, przynajmniej w tej chwili zupe�nie pusta. O kilka jard�w w lewo znalaz�em schodki przeciwpo�arowe i zeszed�em na drugie pi�tro. Drzwi prowadz�- ce ze schodk�w by�y zamkni�te od wewn�trz, tak jak prawie wszystkie takie drzwi, a zamek by� podw�jny, ale nie stanowi� przeszkody dla tych wyszukanych wyrob�w �elaz�ych, kt�re nosi�em przy sobie. - Korytarz by� opustosza�y. Zszed�em na parter g��wnymi schodami, p�- niewa� trudno jest wysi��� niepostrze�enie z windy, kt�ra wychodzi na 21 sam �rodek hallu recepcyjnego. Niepotrzebnie si� trudzi�em. Nie by�o ani �ladu kierownika, boya hotelowego czy portiera, a co wi�cej, hall by� zat�oczony now� parti� przyby�ych samolotami go�ci, kt�rzy oblegali kontuar recepcyjny. W��czy�em si� do t�umu przed kontuarem, uprzejmie dotkn��em ramion paru os�b, wyci�gn��em mi�dzy nimi r�k�, po�o�y�em na blacie klucz od mojego pokoju, skierowa�em si� nie�piesznie do baru, r�wnie nie�piesznie przeszed�em przeze� i wydosta�em si� bocz�ym wyj�ciem na zewn�trz. Po po�udniu spad� rz�sisty deszcz i ulice by�y jeszcze mokre, ale nie by�o potrzeby wk�ada� p�aszcza, kt�ry mia�em ze sob�, wi�c przerzuci�em go przez rami� i ruszy�em ulic� bez kapelusza, spogl�daj�c tu i tam, przystaj�c i znowu id�c dalej, kiedy mi przysz�a ochota, niejako daj�c si� nie�� wiatrowi i wygl�daj�c - mia�em nadziej� - w ka�dym calu na turyst�, kt�ry po raz pierwszy wychodzi, aby napawa� si� nocnymi widokami i odg�osami Amsterdamu. W�a�nie kiedy tak w�drowa�em przez Herengracht, nale�ycie podziwia- j�c fasady dom�w ksi���t kupieckich z siedemnastego stulecia, po raz pierwszy poczu�em to dziwne mrowienie w karku. �adna zaprawa ani do�wiadczenie nie wyrobi nigdy tego poczucia. Mo�e ma to co� wsp�l- nego z percepcj� pozazmys�ow�. Cz�owiek albo si� z tym rodzi, albo nie. Ja si� z tym urodzi�em. Kto� za mn� szed�. Mieszka�cy Amsterdamu, tak wybitnie go�cinni pod ka�dym innym wzgl�dem, s� dziwnie niedbali, je�eli idzie o zapewnienie swoim zm�czo- nym turystom - czy te� swoim zm�czonym obywatelom - �awek wzd�u� brzeg�w kana��w. Je�eli kto� chce spogl�da� marz�co i spokojnie na ciemne, pol�niewaj�ce wody kana��w w nocnej porze, najlepiej jest oprze� si� o drzewo, tote� opar�em si� o jakie� dogodne drzewo i zapali- �em papierosa. Sta�em tak kilka minut maj�c nadziej�, �e wygl�dam na cz�owieka zadumanego nad sob�, podnosz�c co jaki� czas papierosa do ust; ale poza tym zupe�nie bez ruchu. Nikt do mnie nie strzela� z pistolet�w z t�umikami, nikt nie podszed� z workiem piasku, aby mnie z uszanowaniem spu�ci� na dno kana�u. Da�em temu komu� wszelkie szanse, ale z nich nie skorzysta�. A smag�y m�czyzna na lotnisku mia� mnie przecie� na muszce, tylko nie nacisn�� spustu. Nikt nie chcia� mnie zlikwidowa�. Poprawka. Na razie nikt nie chcia� mnie zlikwidowa�. To by� przynajmniej okruch pociechy. Wyprostowa�em si�, przeci�gn��em i ziewn��em rozgl�daj�c si� leniwie doko�a, jak cz�owiek budz�cy si� z romantycznego rozmarzenia. I rzeczy- wi�cie kto� tam by�, nie oparty jak ja o drzewo plecami, tylko ramieniem, tak �e dzieli�o nas to drzewo, ale by�o bardzo cienkie i mog�em wyra�nie rozezna� frontow� i tyln� elewacj� owego cz�owieka. Ruszy�em dalej, skr�ci�em w prawo na Leidestraat i pow�drowa�em, zatrzymuj�c si� od niechcenia przed wystawami. W pewnym momencie wszed�em do przedsionka jakiego� sklepu i popatrzy�em na,wystawione tam fotografie tak wysoce specyficznej i artystycznej natury, �e w Anglii w�a�ciciel owego sklepu znalaz�by si� w jednej chwili za kratkami. Co jeszcze bardziej interesuj�ce, okno wystawowe stanowi�o bez ma�a dosko- na�e lustro. Tamten by� teraz oko�o dwudziestu krok�w ode mnie i pilnie wpatrywa� si� w przes�oni�t� �aluzj� wystaw� czego�, co mog�o by� sklepem z owocami. Mia� na sobie szare ubranie i szary sweter i tylko tyle mo�na by�o o nim powiedzie�: szara, nijaka ludzka anonimowo��. Na nast�pnym rogu znowu skr�ci�em w prawo obok targu kwiatowego nad kana�em Singel. W po�owie drogi przystan��em przed straganem, obejrza�em jego zawarto�� i kupi�em go�dzik; o trzydzie�ci jard�w ode mnie szary cz�owiek tak�e ogl�da� stragan, lecz albo by� sk�py, albo nie mia� takich fundusz�w wydatkowych jak ja, bo nic nie kupi�, tylko sta� i patrza�. _ Mia�em nad _im trzydzie�ci jard�w przewagi i kiedy znowu skr�ci�em w prawo na Vijzelstraat, ruszy�em naprz�d bardzo szybko, a� dotar�em do jakiej� indonezyjskiej restauracji. Wszed�em i zankn��em za sob� drzwi. Portier, najwyra�niej emeryt, powita� mnie do�� uprzejmie, ale nie czyni� �adnych pr�b d�wigni�cia si� ze swego sto�ka. Popatrza�em przez drzwi i po kilku sekundach przeszed� za nimi szary cz�owiek. Teraz spostrzeg�em, �e jest starszy, ni� my�la�em, chyba po sze��dziesi�tce, i musz� przyzna�, �e jak na m�czyzn� w tym wieku wykazywa� niezwyk�� szybko��. Wygl�da� na strapionego. W�o�y�em p�aszcz i wymamrota�em par� przepraszaj�cych s��w do portiera. U�miechn�� si� i powiedzia�: "Dobranoc" r�wnie uprzejmie, jak przedtem powiedzia� "Dobry wiecz�r". Zreszt� i tak lokal zapewne by� pe�ny. Wyszed�em, przystan��em w progu, wyj��em zwini�ty kapelusz filcowy z jednej kieszeni, a druciane okulary z innej i na�o�y�em jedno i drugie. Sherman przeobra�ony - mia�em nadziej�. By� teraz oko�o trzydziestu jard�w dalej i dzia�a� z dziwnym po�piechem, zatrzymuj�c si� co chwila, by zajrze� w jak�� bram�. Zebra�em si� w sobie, pu�ci�em si� przez jezdni� i dotar�em na drug� stron� nietkni�ty, ale nie lubiany przez kierowc�w. Trzymaj�c si� nieco w tyle przeszed�em r�wnolegle do szarego cz�owieka ze sto jard�w, gdy nagle przystan��. Zawaha� si�, a potem raptem zawr�ci� ju� prawie biegiem, ale tym razem zagl�da� do ka�dego napotykanego lokalu. Wszed� do restauracji, kt�r� odwiedzi�em tak przelotnie, i wyszed� po dziesi�ciu sekundach. Wbieg� bocznym wej�ciem do hotelu "Carlton" i wynurzy� si� frontowym, co nie musia�o przysporzy� mu zbytniej popularno�ci, poniewa� hotel "Carlton" nie przepada za starymi oberwa�cami w wywini�tych pod szyj� swetrach, 22 23 u�ywaj�cymi jego foyer dla skr�ceni