1394

Szczegóły
Tytuł 1394
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1394 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1394 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1394 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

A. A. MILNE Chatka Puchatka PRZEDM�WKA - WYM�WKA Przedmowa s�u�y do tego, �eby przedstawi� rozmaite osoby, o kt�rych b�dzie si� m�wi�o w ksi��ce. Tymczasem w tamtej ksi��ce1 Krzy� i jego przyjaciele zostali ju� Wam przedstawieni, znacie ich dobrze i w tej ksi��ce b�d� si� z Wami �egna�. Wi�c w tym wypadku b�dzie to co� wr�cz przeciwnego. Gdy�my spytali Puchatka: "Powiedz, Puchatku, co jest Przeciwie�stwem Przedm�wki, to znaczy ma�ej Przedmowy?", Puchatek nie zrozumia� i zapyta�: "Co jest czym czego?", i to nam wcale nie wyja�ni�o sprawy tak, jake�my si� tego spodziewali. Ale na szcz�cie Sowa ma g�ow� nie od parady i powiedzia�a, �e Przeciwie�stwem Przedm�wki, drogi Puchatku, b�dzie Pospolita Wym�wka; a poniewa� Sowa jest specjalistk� od trudnych s��w, wi�c jestem pewien, �e jest naprawd� tak, jak powiedzia�a. A dlatego jest Wym�wka, bo w zesz�ym tygodniu, gdy Krzy� mnie zapyta�: "A kiedy opowiesz mi historyjk�, kt�r� mia�e� mi opowiedzie� o tym, co przytrafi�o si� Puchatkowi, kiedy...", wtedy odpowiedzia�em bardzo szybko: "A ile jest dziewi�� razy sto siedem?" A kiedy�my ju� za�atwili t� spraw�, okaza�o si�, �e trzeba za�atwi� jeszcze spraw� kr�w, kt�re wraca�y z pola przez furtk� po dwie na minut�, a kr�w by�o trzysta, wi�c ile ich zosta�o po p�torej godzinie? To wyda�o nam si� bardzo wzruszaj�ce i kiedy�my si� ju� dostatecznie wzruszyli tymi krowami, zwin�li�my si� w k��buszek i zasn�li�my... A Puchatek siedzia� troch� d�u�ej na swym krzese�ku ko�o ��ka i po g�owie snu�y mu si� Wielkie My�li o Niczym, a� wreszcie i on zamkn�� oczy, �ebek przechyli� na bok i poszed� za nami na paluszkach do Lasu. A w Lesie wci�� zdarzaj� nam si� czarodziejskie przygody, jeszcze bardziej niezwyk�e ni� te, jakie wam kiedykolwiek opowiada�em. A gdy budzimy si� z rana, cudowne przygody znikaj�, zanim zd��ymy je schwyta�. Jak to si� ostatnia z nich zaczyna�a? "Pewnego razu, gdy Puchatek przechadza� si� po Lesie, sto siedem kr�w sta�o przed furtk�..." Nie, to nie to. Widzicie, popl�ta�o nam si� wszystko... A zdaje mi si�, �e ta historyjka by�a najlepsza. Ale pr�cz niej s� jeszcze inne... A nasze po�egnanie, o kt�rym m�wi�em, nie jest, naturalnie, prawdziwe, bo Las zawsze b�dzie sta� na miejscu i ka�dy, kto lubi puchate misie, mo�e do niego trafi� i spotka� w nim wszystkich dobrych znajomych z tej i z tamtej ksi��ki. A U T O R Rozdzia� I w kt�rym powstaje Chatka Puchatka Pewnego dnia, gdy Puchatek nie mia� nic do roboty, pomy�la� sobie, �e warto by�oby co� zrobi�. Wi�c postanowi� p�j�� do Prosiaczka, zobaczy�, co Prosiaczek porabia. �nieg wci�� sypa� z nieba, gdy Puchatek drepta� po bia�ej �cie�ynce le�nej i id�c wyobra�a� sobie, �e zastanie Prosiaczka w domu, grzej�cego sobie pi�ty przy kominku. Ale jak�e si� zdziwi�, gdy zobaczy�, �e drzwi jego mieszkania s� otwarte. I im bardziej zagl�da� do �rodka, tym bardziej Prosiaczka tam nie by�o. - Wyszed� - powiedzia� smutno Puchatek - ot co. Nie ma go w domu. B�d� wi�c musia� odby� Przechadzk� Zadumy sam. Masz ci los! Ale nim poszed�, pomy�la� sobie, �e mo�e by tak bardzo mocno zastuka� do drzwi, �eby si� ca�kowicie upewni�... I gdy czeka� na to, �eby Prosiaczek si� nie odezwa�, podskakiwa� sobie dla rozgrzewki i gdy tak sobie podskakiwa�, przysz�a mu nagle do g�owy nowa mruczanka, kt�ra mu si� wyda�a Dobr� Mruczank�, tak�, kt�r� si� mruczy ku Pokrzepieniu Serc. Im bardziej pada �nieg, Bim-bom Im bardziej pr�szy �nieg, Bim-bom Tym bardziej sypie �nieg Bim-bom Jak bia�y puch z poduszki. I nie wie zwierz ni cz�ek, Bim-bom Cho� �y�by ca�y wiek, Bim-bom Kiedy tak pada �nieg, Bim-bom Jak marzn� mi paluszki. A teraz wiem, co zrobi� - rzek� Puchatek. - Najpierw p�jd� do domu zobaczy�, kt�ra godzina, w�o�� ciep�y serdaczek, a potem p�jd� do K�apouchego i za�piewam mu now� Mruczank�. Pop�dzi� z powrotem do domu, lecz po drodze g�ow� mia� tak zaj�t� now� Mruczank�, kt�r� mia� za�piewa� K�apouchemu, �e gdy nagle ujrza� Prosiaczka rozpartego w najwygodniejszym fotelu, jaki mia�, stan�� we drzwiach zdumiony. I drapi�c si� w g�ow�, zastanawia� si�, w czyim te� on jest domu. - Dzie� dobry, Prosiaczku! - powiedzia�. - My�la�em, �e wyszed�e�. - Nie - odpar� Prosiaczek. - To ty wyszed�e�, Puchatku. - Masz racj� - powiedzia� Puchatek. - Wiedzia�em, �e kt�ry� z nas wyszed�. To m�wi�c, spojrza� na zegar, kt�ry przed kilku tygodniami zatrzyma� si� na pi�� minut przed jedenast�. - Dochodzi jedenasta - rzek� Puchatek weso�o. - Akurat nadszed� czas na ma�e Conieco. - I wsadzi� �ebek do spi�arni. - A potem wyjdziemy, Prosiaczku, i za�piewamy K�apouchemu moj� now� Mruczank�. - Jak� Mruczank�, Puchatku? - T�, kt�r� za�piewamy K�apouchemu. Zegar wci�� jeszcze wskazywa� za pi�� minut jedenast�, gdy Puchatek z Prosiaczkiem ruszyli w drog�. Wiatr usta� i p�atki �niegu ko�owa�y w powietrzu, pr�buj�c schwyta� si� wzajemnie w locie, a� wreszcie, zm�czone, z delikatnym trzepotem opada�y w d�, chc�c znale�� miejsce, gdzie mog�yby odpocz��. I czasem tym miejscem by� nos Puchatka, a czasem nie. Po kr�tkiej chwili Prosiaczek, opatulony w bia�y szalik doko�a szyi, czu� si� bardziej za�nie�ony ni� kiedykolwiek przedtem. - Puchatku - odezwa� si� Prosiaczek troch� nie�mia�o, poniewa� nie chcia�, �eby Puchatek pomy�la�, �e mu specjalnie na tym zale�y - tak sobie my�l�, co by to by�o, gdyby�my teraz na przyk�ad wr�cili do domu, prze�piewali sobie dla wprawy twoj� Mruczank�, a K�apouchemu za�piewali j� jutro - albo, albo, powiedzmy, kt�rego� innego dnia, kiedy go spotkamy. - Prze�piewa� Mruczank� dla wprawy... - zastanawia� si� Puchatek. - Wiesz, Prosiaczku, �e to jest dobra my�l. Mo�emy urz�dzi� ma�� pr�b� teraz, po drodze, ale p�j�� po to do domu - co to, to nie, bo jest to zupe�nie wyj�tkowa Mruczanka z Nadworu, czyli taka, kt�r� �piewa si� na dworze, kiedy pada �nieg. - Czy jeste� tego pewien? - spyta� Prosiaczek z niepokojem. - Zreszt� sam si� przekonasz, Prosiaczku, kiedy j� us�yszysz. Pos�uchaj tylko, jak si� to zaczyna: Im bardziej pada �nieg, bim-bom... - Bim co? - spyta� Prosiaczek. - Bom - odpowiedzia� Puchatek. - Jest to specjalna wstawka, �eby to brzmia�o bardziej mruczalnie. Im bardziej pr�szy �nieg, bim-bom, tym bardziej... - Czy nie m�wi�e�: pada �nieg? - Tak, ale to by�o przedtem. - Przed bimbomem? - To by� inny bim-bom - odpar� Puchatek lekko zmieszany. - Za�piewam ci to porz�dnie i wtedy zobaczysz. Wi�c zacz�� jeszcze raz: Im bardziej PADA �NIEG, bim-bom Im bardziej PR�SZY �NIEG, bim-bom Tym bardziej SYPIE �NIEG, bim-bom Jak bia�y puch z poduszki. I nie wie ZWIERZ NI CZ�EK, bim-bom Cho� �y�by CA�Y WIEK, bim-bom Gdy pada TAKI �NIEG, bim-bom, Jak marzn� mi paluszki. Za�piewa� to w ten spos�b, co jest chyba najlepszym sposobem �piewania tej Mruczanki, i gdy sko�czy�, czeka�, aby Prosiaczek powiedzia�, �e ze wszystkich Mruczanek z Nadworu na �nie�n� Pogod� ta w�a�nie jest najlepsza. A Prosiaczek, po gruntownym przemy�leniu tej sprawy, powiedzia� uroczy�cie: - Puchatku, tylko zamiast paluszki, powinno by� uszki. Wreszcie dotarli do Ponurej G�stwiny, gdzie mieszka� K�apouchy. A poniewa� Prosiaczek mia� za uszami pe�no �niegu i by� tym bardzo zm�czony, skierowali si� do ma�ego sosnowego lasku i usiedli na p�ocie, kt�ry go otacza�. Teraz byli os�oni�ci od �niegu i wiatru, ale wci�� by�o bardzo zimno, wi�c dla rozgrzewki prze�piewali sobie Mruczank� Puchatka raz po raz sze�� razy. Prosiaczek wykonywa� bimbomy, a Puchatek - reszt� i obydwaj w odpowiednich miejscach wybijali takt patyczkami. Wkr�tce zrobi�o im si� cieplej i zn�w mogli rozmawia�. - Tak sobie my�l� i my�l�, i ot, co pomy�la�em - odezwa� si� Puchatek. - Pomy�la�em sobie o K�apouchym. - A co z K�apouchym? - A to, �e biedny K�apounio nie ma gdzie mieszka�. - Oj, nie ma. - Ty masz dom, Prosiaczku, i ja mam dom, i s� to bardzo wygodne domy, i Krzy� ma dom, i Sowa, i Kangurzyca, i Kr�lik - wszyscy maj� domy i nawet krewni-i-znajomi Kr�lika te� maj� domy czy co� w tym rodzaju. Tylko biedny K�apounio nie ma domu. Wi�c tak sobie pomy�la�em: "Zbudujemy mu dom." - To jest Wspania�a My�l, Puchatku - powiedzia� Prosiaczek. - A gdzie go zbudujemy? - Zbudujemy go tutaj, tu� pod tym laskiem os�oni�tym od wiatru, bo tutaj o tym sobie pomy�la�em. I nazwiemy to miejsce Zak�tkiem Puchatka. I zbudujemy z patyk�w Chatk� Puchatka dla K�apouchego w Zak�tku Puchatka. - Strasznie du�o patyk�w jest z tamtej strony lasku - powiedzia� Prosiaczek. - Widzia�em je. Bardzo, bardzo du�o. Wszystkie z�o�one razem. - Dzi�kuj� ci, Prosiaczku - rzek� Puchatek. - To, co� teraz powiedzia�, b�dzie dla nas Wielk� Pomoc� i m�g�bym nazwa� to miejsce Zak�tkiem Prosiaczkopuchatka, gdyby Zak�tek Puchatka nie brzmia�o lepiej jako kr�tsze i bardziej zak�tkowe. Wi�c zeszli z p�otu i poszli naoko�o, na drug� stron� lasku, �eby nazbiera� patyk�w. * * * Krzy� przez ca�e rano siedzia� w domu, podr�uj�c do Afryki i z powrotem. W�a�nie opu�ci� statek i zastanawia� si�, jaka mo�e by� pogoda, gdy... kto si� nagle zjawia i puka do drzwi? K�apouchy. - Dzie� dobry, K�apouchy! - powiedzia� Krzy�, gdy otworzy� drzwi i K�apouchy wszed� do pokoju. - Co s�ycha�? - Wci�� pada �nieg - odpowiedzia� K�apouchy pos�pnie. - A tak, pada. - I mr�z bierze. - Naprawd�? - Tak - rzek� K�apouchy. - Jednak�e - ci�gn�� rozpogadzaj�c si� troch� - nie mieli�my ostatnio trz�sienia ziemi. - Nie rozumiem ci�, K�apouszku... - Nic, nic, Krzysiu. Nic wa�nego. Czy nie widzia�e� gdzie przypadkiem chatki czy czego� w tym rodzaju? - Jakiej chatki? - Po prostu chatki. - A kto w niej mieszka? - Ja. A przynajmniej zdawa�o mi si�, �e mieszka�em. Ale ju� nie mieszkam. Zreszt� nie ka�dy mo�e mie� w�asn� chatk�. - Ale�, K�apousiu, nic o tym nie wiedzia�em. Zawsze mi si� zdawa�o... - Ach, musz� ci powiedzie�, Krzysiu, �e ten �nieg i to, i owo na mojej ��czce, nie m�wi�c ju� o soplach lodu, wszystko to nie sprawia, aby o trzeciej nad ranem by�o tam tak Ciep�o, jak to si� niekt�rym zdaje. Nie jest tam Ciasno - je�li wiesz, co mam na my�li, a w ka�dym razie nie do tego stopnia, �eby tam by�o niewygodnie. Ani specjalnie Duszno. S�owem, Krzysiu - m�wi� g�o�nym szeptem - niech-to-zostanie-mi�dzy-nami-i-nie-m�w-o-tym-nikomu: tam jest Zimno. - Ach, biedny K�apousiu! - I powiedzia�em sobie: s� tacy, kt�rzy zmartwiliby si�, gdybym zmarz� z zimna. Ale oni zamiast M�zg�w maj� tylko szary puch, kt�ry przez pomy�k� zosta� wdmuchni�ty w ich g�owy. Oni po prostu Nie My�l�. I je�li �nieg b�dzie pada� jeszcze przez sze�� tygodni, to mo�e kt�re z nich sobie pomy�li: "K�apouchemu nie jest tam chyba za Gor�co o trzeciej nad ranem". I wtedy oka�e si�, co si� sta�o. I b�dzie im �al. - Ach, K�apousiu! - zawo�a� Krzy� czuj�c, �e ju� mu jest �al. - Nie ciebie mam na my�li, Krzysiu, ty jeste� inny. Wi�c chodzi o to, �e zbudowa�em sobie ma�� chatk� ko�o sosnowego lasku. - Naprawd�? Ach, to cudowne! - Najbardziej cudowne jest to - m�wi� K�apouchy swym najbardziej melancholijnym g�osem - �e kiedy wychodzi�em dzi� rano, moja chatka sta�a sobie na miejscu, a kiedy wr�ci�em z powrotem, ju� jej nie by�o. Znik�a z powierzchni, a przecie� by�a to sobie tylko chatka K�apouchego. I w�a�nie to mnie dziwi! Krzy� tak�e si� zdziwi�. Szybko w�o�y� sw�j nieprzemakalny p�aszczyk, nieprzemakalny kapelusik i wysokie buty i powiedzia�: - Chod�my zaraz, K�apouszku, b�dziemy jej szuka�! A K�apouchy ci�gn�� ponuro: - Czasami, kiedy kto� ju� sko�czy� rozbiera� czyj� dom, zostawia jakie� dwa lub trzy patyczki, kt�rych nie warto zabiera�, i jest raczej zadowolony, �e kto� je sobie we�mie, je�li wiesz, o co mi chodzi. Wi�c my�la�em, �e gdyby�my tak poszli... - Chod�my - powiedzia� Krzy�. I pop�dzili co tchu. Wkr�tce byli ju� na skraju ��ki obok sosnowego lasu, gdzie chatki K�apouchego w�a�nie ju� nie by�o. - Tutaj - rzek� K�apouchy. - Nie zostawili ani patyczka! Oczywi�cie - doda� gorzko - mam jeszcze spory zapas �niegu, z kt�rym mog� zrobi�, co zechc�. Nie mog� narzeka�. Ale Krzy� nie s�ucha� tego, co m�wi� K�apouchy. S�ucha� ca�kiem czego innego. - Czy s�yszysz? - zapyta�. - Co to jest? Kto� si� �mieje? - S�uchajmy. I obaj zacz�li nas�uchiwa�... I us�yszeli czyj� g��boki, mrukliwy g�os nuc�cy o tym, �e im bardziej pada �nieg, tym bardziej sypie �nieg, i wysoki g�osik, bimbaj�cy mi�dzy jedn� a drug� strofk�. - To Puchatek - rzek� Krzy� z przej�ciem. - Mo�liwe - powiedzia� K�apouchy. - I Prosiaczek - rzek� Krzy� z przej�ciem. - Prawdopodobnie - powiedzia� K�apouchy. S�owa piosenki nagle si� zmieni�y: Sko�czyli�my ju� DOM! - nuci� mrukliwy g�os. - Bim-Bom - �piewa� piskliwy g�osik. - Przepi�kny, nowy DOM... - Bim-Bom. - Gdyby to nasz by� DOM... - Bim-Bom... - Dwaj tacy mali S�... - Bim-Bom. - Co bardzo tego CHC�... - Bim-Bom - Puchatku! - zawo�a� Krzy�. �piewacy na p�ocie nagle zamilkli. - To Krzy�! - rzek� Puchatek rado�nie. - Tak - powiedzia� Prosiaczek strzyg�c uszkiem - to Krzy�. S�ysz� jego g�os z tamtej strony lasku, z tego miejsca, sk�d przynie�li�my nasze patyczki. - Chod�my - rzek� Puchatek. Zle�li z p�otu i pop�dzili brzegiem lasku dooko�a, a Puchatek przez ca�� drog� wydawa� powitalne pomruki. - Co?! I K�apouchy te� przyszed�?! - zawo�a� Puchatek, gdy sko�czy� �ciska� i obejmowa� Krzysia. I porozumiewawczo tr�ci� Prosiaczka �okciem, a Prosiaczek jego tr�ci� �okciem i obydwaj pomy�leli, jak� mi�� niespodziank� przygotowali K�apouchemu. - Jak si� masz, K�apouchy? - Jak groch przy drodze - odpar� ponuro K�apouchy. Zanim Puchatek zd��y� zapyta�, dlaczego groch i dlaczego przy drodze, Krzy� zacz�� opowiada� smutne dzieje zaginionej chatki K�apouchego. A Puchatek z Prosiaczkiem s�uchali i oczy ich z ka�d� chwil� stawa�y si� coraz wi�ksze i wi�ksze. - Gdzie by�a, powiadasz? - spyta� Puchatek. - O tu, na tym miejscu - odpowiedzia� K�apouchy. - Zrobiona z patyczk�w? - Tak. - Ach! - westchn�� Prosiaczek. - Co? - spyta� K�apouchy. - Nic. Powiedzia�em tylko "ach" - rzek� Prosiaczek niespokojnie. I �eby si� wyda� zupe�nie spokojnym i zr�wnowa�onym, zanuci� raz czy dwa razy bim-bom troch� znudzonym g�osem. - Czy jeste� pewien, �e to by�a prawdziwa chatka? - spyta� Puchatek. - To znaczy, czy jeste� pewien, �e twoja chatka sta�a w�a�nie tutaj? - Naturalnie, �e tak - rzek� K�apouchy i mrukn�� do siebie: - Bez �ladu m�zgu s� niekt�rzy z nich. - A co takiego? O co chodzi, Puchatku? - spyta� Krzy�. - Wi�c, tego... - powiedzia� Puchatek. - Ot� - powiedzia� Puchatek. - Ot� wi�c... - powiedzia� Puchatek. - Widzisz... - powiedzia� Puchatek. - Ot� wi�c widzisz... - powiedzia� Puchatek i co� zdawa�o mu si� m�wi�, �e nie t�umaczy si� do�� jasno, wi�c zn�w tr�ci� �okciem Prosiaczka. - Jest zupe�nie taki sam - powiedzia� pr�dziutko Prosiaczek. - Tylko troch� cieplejszy - doda� po g��bszym namy�le. - Kto jest cieplejszy? - Dom K�apouchego, z tamtej strony Lasu. - M�j dom? Moja chatka? - spyta� K�apouchy. - Moja chatka by�a tutaj. - Nie - odpar� Prosiaczek stanowczo - z tamtej strony Lasu. - Bo tam jest cieplej - wyja�ni� Puchatek. - Ja chyba lepiej powinienem wiedzie�, gdzie jest moja chatka... - Wi�c chod� i zobacz - zadecydowa� Prosiaczek i zaprowadzi� wszystkich le�n� dr�k�. - Nie mia�e� chyba dw�ch chatek - m�wi� po drodze do K�apouchego - i to nie jedn� obok drugiej. Okr��yli zagajnik i z drugiej strony, na skraju Lasu, sta�a sobie chatka K�apouchego jakby nigdy nic. - Prosz� - powiedzia� Prosiaczek - oto jest. - Taka sama wewn�trz jak i zewn�trz - rzek� z dum� Puchatek. K�apouchy wszed� do �rodka... i zn�w wyszed�. - To nie do wiary - powiedzia�. - Jest to moja w�asna chatka i ja j� zbudowa�em, wi�c tylko wiatr musia� j� tutaj przywia�. Frun�� z ni� razem ponad laskiem i w tym miejscu opu�ci� j� na ziemi�. I w�a�nie tu sobie stoi tak, jakby tu zawsze sta�a. I naprawd� w lepszym miejscu. - W du�o lepszym! - rzek� zgodnie Puchatek z Prosiaczkiem. - To tylko dowodzi, co mo�na zdoby� za cen� niewielkiego wysi�ku - powiedzia� K�apouchy. - Widzisz, Puchatku? Widzisz, Prosiaczku? Po pierwsze, Rozum, a po drugie, Ci�ka Praca. Sp�jrzcie na to! Tak si� buduje Domy - rzek� dumnie K�apouchy. I zostawili go w tym domu. A Krzy� wr�ci� na obiad ze swymi przyjaci�mi, Puchatkiem i Prosiaczkiem, kt�rzy opowiedzieli mu po drodze o Okropnej Pomy�ce, jak� pope�nili. I gdy Krzy� przesta� si� �mia�, wszyscy trzej za�piewali Mruczank� z Nadworu specjalnie u�o�on� na �nie�n� Pogod� i �piewali j� przez ca�� reszt� drogi a� do domu. A Prosiaczek, kt�ry wci�� nie by� pewien swego g�osu, wstawia� tylko swoje bimbomy. - Wiem, �e to si� wydaje �atwe - powiedzia� Prosiaczek do siebie - ale nie ka�dy to potrafi. Rozdzia� II w kt�rym Tygrys przybywa do Lasu i zjada �niadanie Kubu� Puchatek zbudzi� si� nagle w�r�d nocy i zacz�� nas�uchiwa�. Potem wyszed� z ��ka, zapali� �wiec� i poszed� do spi�arni, aby sprawdzi�, czy nikt si� nie dobiera do jego miodu. Nikt si� nie dobiera�, wi�c podrepta� z powrotem, wr�ci� do ��ka i zgasi� �wiec�. I zn�w us�ysza� rumor. - Czy to ty, Prosiaczku? - zapyta�. Ale to nie by� Prosiaczek. - Wejd�, Krzysiu - powiedzia�. Ale Krzy� nie wchodzi�. - Jutro mi o tym opowiesz, K�apouszku - rzek� Puchatek sennie. Ale rumor nie ustawa�. - Uorrauorrauorrauorrauorrra... - m�wi�o to Niewiadomoco za drzwiami i Puchatek poczu� nagle, �e wcale nie jest �pi�cy. "Co to mo�e by�? - medytowa�. - Znam najrozmaitsze d�wi�ki w Lesie, ale tego jeszcze nigdy nie s�ysza�em. Nie jest to warczenie, ani mruczenie, ani szczekanie, ani te� chrz�kanie, jakie wydaje si� przed rozpocz�ciem deklamacji wiersza, ale jest to d�wi�k, kt�ry wydaje bardzo dziwne zwierz�. A ono wydaje ten d�wi�k tu� pod moimi drzwiami, wi�c wstan� i poprosz� je, �eby przesta�o". Puchatek wsta� z ��ka i otworzy� drzwi. - Hej! - zawo�a� na wypadek, gdyby co� by�a za drzwiami. - Hej - odpowiedzia�o Niewiadomoco. - Oho - rzek� Puchatek do siebie i zn�w zawo�a�: - Hej! - Hej! - Aha, to ty! - powiedzia� Puchatek. - Hej! - Hej! - odpowiedzia�o Bardzo Dziwne Zwierz�, zastanawiaj�c si� nad tym, jak to d�ugo jeszcze potrwa. Puchatek mia� w�a�nie po raz czwarty powiedzie� "hej", ale postanowi� tego nie robi� i zapyta�: - Kto tam? - Ja - odpowiedzia� g�os. - Aha - rzek� Puchatek - prosz� wej��. Wi�c Niewiadomoco wesz�o i przy �wietle �wiecy spogl�da�o na Puchatka, a Puchatek na Niewiadomoco. - Jestem Puchatek - rzek� Puchatek. - Jestem Tygrys - powiedzia� Tygrys. - Aha - powiedzia� Puchatek, bo nigdy przedtem takiego zwierz�cia nie widzia�. - Czy Krzy� ci� zna? - Pewnie, �e zna - odpar� Tygrys. - No, dobrze - powiedzia� Puchatek - teraz jest noc, czyli odpowiednia pora, �eby spa�. A jutro rano b�dziemy mieli mi�d na �niadanie. Czy Tygrysy lubi� mi�d? - Tygrysy wszystko lubi� - odpowiedzia� Tygrys rado�nie. - Dobrze, wi�c je�li lubi� spa� na pod�odze, to ja sobie wr�c� do ��eczka - rzek� Puchatek. - A jutro rano b�dziemy wyprawia� rozmaite figielki. Dobranoc! Z tymi s�owy wr�ci� do ��ka i zasn��. Gdy obudzi� si� z rana, pierwsz� rzecz�, jak� zobaczy�, by� Tygrys siedz�cy przed lustrem i patrz�cy na swoje odbicie. - Dzie� dobry! - rzek� Puchatek. - Dzie� dobry! - rzek� Tygrys. - Znalaz�em kogo� zupe�nie takiego samego jak ja. A my�la�em, �e wi�cej takich nie ma. Puchatek wsta� z ��eczka i zacz�� t�umaczy� Tygrysowi, co to jest lustro. I w�a�nie w najciekawszym miejscu Tygrys powiedzia�: - Przepraszam ci� na chwilk�, ale co� wlaz�o na st�. - I z g�o�nym "uorrauorrauorrauorrra" przyskoczy� do brzegu obrusa, �ci�gn�� go na ziemi�, owin�� si� nim trzy razy, poturla� si� na drugi koniec pokoju i po straszliwej walce wydoby� g�ow� na �wiat�o dzienne i zawo�a� z triumfem: - Zwyci�y�em! - To jest m�j obrus - powiedzia� Puchatek bior�c si� do odwijania Tygrysa. - By�em ciekaw, co to jest - rzek� Tygrys. - To si� k�adzie na st� i na tym stawia si� rozmaite rzeczy. - Wi�c dlaczego to pr�bowa�o mnie schwyta�, kiedy by�em odwr�cony? - Mo�e zdawa�o ci si�, �e pr�bowa�o - odpar� Puchatek. - Na pewno pr�bowa�o, tylko mu si� to nie uda�o. Puchatek roz�o�y� obrus na stole i postawi� na nim spory garnuszek miodu i razem z Tygrysem zasiedli do �niadania. I gdy tylko siedli, Tygrys nabra� pe�ne usta miodu... po czym spojrza� w sufit z g�ow� przechylon� na bok, mlasn�� par� razy j�zykiem i powiedzia� stanowczym tonem: - Tygrysy nie lubi� miodu. - Ach - rzek� Puchatek i stara� si�, aby to brzmia�o Smutno i �a�o�nie - my�la�em, �e one lubi� wszystko. - Wszystko pr�cz miodu - powiedzia� Tygrys. Puchatek by� z tego poniek�d zadowolony i o�wiadczy�, �e gdy tylko sko�czy �niadanie, zaprowadzi Tygrysa do Prosiaczka i Tygrys b�dzie m�g� spr�bowa� Prosiaczkowych �o��dzi. - Dzi�kuj� ci, Puchatku - powiedzia� Tygrys - bo �o��dzie to jest co�, co Tygrysy lubi� najbardziej. Wi�c po �niadaniu poszli do Prosiaczka i po drodze Puchatek t�umaczy� Tygrysowi, �e Prosiaczek jest Bardzo Ma�ym Zwierz�tkiem, kt�re nie lubi brykania, i prosi� go, aby przynajmniej z pocz�tku nie by� zbyt Rozbrykany. A Tygrys, kt�ry chowa� si� za drzewa i wskakiwa� na cie� Puchatka, gdy ten cie� patrzy� w inn� stron�, powiedzia�, �e Tygrysy bywaj� Rozbrykane jedynie przed �niadaniem i kiedy tylko zjedz� troch� �o��dzi, staj� si� Spokojne i Opanowane. Wreszcie doszli do domu Prosiaczka i zapukali do drzwi. - Dzie� dobry, Puchatku! - rzek� Prosiaczek. - Dzie� dobry, Prosiaczku! To jest Tygrys. - Ach, czy tak? - rzek� Prosiaczek i przemkn�� na drugi koniec sto�u. - My�la�em, �e Tygrysy s� mniejsze. - Ho-ho! - za�mia� si� Tygrys. - Ale nie z tych wielkich! - Tygrysy lubi� �o��dzie - powiedzia� Puchatek - i w�a�nie dlatego przyszli�my, bo biedny Tygrysek nie jad� dzi� jeszcze �niadania. Prosiaczek podsun�� Tygrysowi salaterk� �o��dzi i powiedzia�: - Pozw�l, prosz� - po czym przytuli� si� do Puchatka i, czuj�c si� znacznie m�niejszym, powiedzia� jakby od niechcenia: - Wi�c ty jeste� Tygrys? To �wietnie. Ale Tygrys nic na to nie odpowiedzia�, bo mia� usta pe�ne �o��dzi. Przez jaki� czas s�ycha� by�o chrupanie, po czym Tygrys powiedzia�: - Y-ggy-hy-e-u-i� o-�-i... A gdy Puchatek z Prosiaczkiem spytali: - Co takiego? - Tygrys powiedzia�: - Pchepracham - wyszed� na chwil� z pokoju. Gdy wr�ci�, powiedzia� stanowczym tonem: - Tygrysy nie lubi� �o��dzi. - Przecie� m�wi�e�, �e lubi� wszystko pr�cz miodu - powiedzia� Puchatek. - Wszystko pr�cz miodu i �o��dzi - wyja�ni� Tygrys. Gdy Puchatek to us�ysza�, powiedzia�: - Aha, rozumiem. - A Prosiaczek, kt�ry by� poniek�d zadowolony z tego, �e Tygrysy nie lubi� �o��dzi, zapyta�: - Wi�c mo�e lubi� oset? - Dobrze trafi�e� - rzek� Tygrys - bo w�a�nie oset to jest co�, co Tygrysy lubi� najbardziej. - Wi�c chod�my do K�apouchego - zaproponowa� Prosiaczek. I wszyscy trzej poszli, i po d�ugim, d�ugim, d�ugim chodzeniu doszli do miejsca, gdzie mieszka� K�apouchy. - Dzie� dobry, K�apouchy! - powiedzia� Puchatek. - To jest Tygrys. - Co jest Tygrys? - spyta� K�apouchy. - To - wyja�nili Prosiaczek z Puchatkiem jednocze�nie, a Tygrys u�miechn�� si� swym najbardziej pogodnym u�miechem i nic nie m�wi�. K�apouchy obszed� Tygrysa raz doko�a, potem zawr�ci� i obszed� go drugi raz w przeciwn� stron�. - Co to jest, co powiedzia�e�? - zapyta�. - Tygrys. - Aha - powiedzia� zn�w K�apouchy. - On w�a�nie przyszed� - obja�ni� Prosiaczek. - Aha - powiedzia� zn�w K�apouchy. Milcza� przez d�u�szy czas i wreszcie zapyta�: - A kiedy on sobie p�jdzie? Puchatek wyja�ni� K�apouchemu, �e Tygrys jest wielkim przyjacielem Krzysia i �e przyby� do Lasu, �eby w nim zosta�. A Prosiaczek wyja�ni� Tygrysowi, �e nie powinien zwraca� uwagi na to, co m�wi K�apouchy, bo on ju� zawsze jest taki ponury. A K�apouchy wyja�ni� Prosiaczkowi, �e odwrotnie, jest w�a�nie w wyj�tkowo pogodnym usposobieniu dzisiejszego poranka. A Tygrys wyja�ni� wszystkim obecnym, �e nie jad� dzi� jeszcze �niadania. - Wiedzia�em, �e�my po co� przyszli - rzek� Puchatek. Tygrysy zawsze jedz� oset i dlatego przyszli�my do ciebie, K�apouszku. - Nie podkre�laj tego, Puchatku. - Ach, K�apouszku, wcale nie chcia�em przez to powiedzie�, �e nie chcia�em ci� widzie�... - Dobrze, ju� dobrze. Wi�c tw�j nowy pr�gowany przyjaciel chcia�by, oczywi�cie, zje�� �niadanie. Jak on si� nazywa - m�wi�e�? - Tygrys. - Wi�c p�jd� ze mn�, Tygrysie. K�apouchy zaprowadzi� go dr�k� wiod�c� do k�py ost�w o wygl�dzie tak ostowatym, jak chyba �adne inne osty na �wiecie. I wskazuj�c na nie kopytem powiedzia�: - T� ma�� k�pk� przechowywa�em na dzie� moich urodzin. Ale zreszt�... czym s� urodziny? Dzi� s�, jutro ich nie ma. Pozw�l, Tygrysie. Tygrys podzi�kowa� mu i spojrza� z niepokojem na Puchatka. - Czy to naprawd� oset? - szepn��. - Tak - odpowiedzia� Puchatek. - To, co Tygrysy lubi� najbardziej? - Tak jest - odpowiedzia� Puchatek. - Aha - rzek� Tygrys. Nabra� pe�ne usta i zacz�� chrupa�. - Aj! - wrzasn�� nagle. Usiad� i wsadzi� �ap� do mordki. - Co si� sta�o? - spyta� Puchatek. - K�uje! - wybe�kota� Tygrys. - Tw�j przyjaciel - rzek� K�apouchy - wygl�da, jakby ugryz� pszczo��. Przyjaciel Puchatka przesta� potrz�sa� g�ow�, aby powyjmowa� kolce, i wyja�ni�, �e Tygrysy nie lubi� ostu. - Wi�c po co by�o marnowa� m�j znakomity oset? - zapyta� K�apouchy. - Ale przecie� m�wi�e� - zacz�� Puchatek - sam m�wi�e�, �e Tygrysy lubi� wszystko pr�cz miodu i �o��dzi. - I ostu - rzek� Tygrys, kt�ry w�a�nie zacz�� biega� w k�ko z wywieszonym j�zykiem. Puchatek spojrza� na niego ze smutkiem. - Co my teraz zrobimy? - spyta� Prosiaczka. Prosiaczek mia� na to gotow� odpowied� i powiedzia� wr�cz, �e trzeba p�j�� do Krzysia. - Krzy� jest teraz u Mamy-Kangurzycy. Tam go znajdziecie - powiedzia� K�apouchy. Po czym zbli�y� si� do Puchatka i rzek� g�o�nym szeptem: - Czy nie m�g�by� poprosi� twego przyjaciela, �eby si� gimnastykowa� gdzie indziej? Za chwil� b�d� jad� �niadanie i nie chc�, �eby mi ktokolwiek skaka� po nim. To taki drobiazg, po prostu m�j kaprys, ale ka�dy z nas ma swoje ma�e przyzwyczajenia. Puchatek kiwn�� g�ow� uroczy�cie i zawo�a� Tygrysa: - Idziemy do Kangurzycy! Tam na pewno znajdziemy moc rozmaitych pyszno�ci na �niadanie. Tygrys przesta� bryka� na chwil� i podszed� do Puchatka i Prosiaczka. - K�uje! - wyja�ni� z u�miechem. - Chod�my! - i pop�dzi� naprz�d. Puchatek z Prosiaczkiem powoli poszli za nim. I kiedy szli, Prosiaczek nic nie m�wi�, bo o niczym nie m�g� my�le�, a Puchatek nic nie m�wi�, bo my�la� o nowym wierszyku. A kiedy go ju� wymy�li�, zacz�� m�wi�: Co poczniemy z Tygryskiem, gdy nam je�� nic nie b�dzie? Nie smakuje mu miodek, nie smakuj� �o��dzie... I powiada, �e nie chce na �niadanie je�� ostu, Jeszcze ma�y Tygrysek schudnie nam z tego postu. Gardzi miodem - szalony! Zje �o��dzia - i pluje, I na oset si� krzywi, i powiada, �e k�uje. A Tygrys przez ca�y czas bryka� i skaka� przed nimi, ogl�daj�c si� co chwila i dopytuj�c si�, czy to jeszcze daleko. Wreszcie przyszli do Kangurzycy, gdzie zastali Krzysia. Tygrys podbieg� do niego w podskokach. - A, jeste�, Tygrysie - powiedzia� Krzy�. - Wiedzia�em, �e gdzie� jeste�. - Chcia�em co� znale�� w Lesie - rzek� Tygrys z wa�n� min�. - Znalaz�em jednego puchatka, jednego prosiaczka i jednego k�apoucha, ale do jedzenia nic nie znalaz�em. Nadeszli Puchatek z Prosiaczkiem, u�ciskali Krzysia i wyja�nili mu, co si� sta�o. - Czy nie wiesz czasem, co lubi� Tygrysy? - spyta� Puchatek. - Zdaje si�, �e gdybym dobrze pomy�la� - odpar� Krzy� - tobym wiedzia�, ale Tygrys chyba wie. - Wiem - odpowiedzia� Tygrys - wszystko, co tylko jest na �wiecie, pr�cz miodu, �o��dzi i... no, jak si� nazywa�y te k�uj�ce kuleczki? - Oset. - Tak, i pr�cz ostu. - Wi�c mo�e Mama-Kangurzyca da ci co� do zjedzenia? Weszli do domku Kangurzycy i potem, gdy Male�stwo powiedzia�o raz: "Jak si� masz, Puchatku!" i raz: "Jak si� masz, Prosiaczku!", i "Jak si� masz, Tygrysku!" dwa razy, poniewa� m�wi�o to po raz pierwszy w �yciu i brzmia�o to bardzo zabawnie - i gdy Kangurzyca dowiedzia�a si�, o co chodzi, powiedzia�a bardzo serdecznie: - Doskonale, zajrzyj sobie do spi�arni, kochany Tygrysku, i powiedz, na co by� mia� ochot�. Bo Kangurzyca wiedzia�a dobrze, �e cho� Tygrys wygl�da� na du�ego, trzeba mu by�o okaza� tyle� czu�o�ci, co i Male�stwu. - Czy ja te� mog� zajrze�? - spyta� Puchatek, kt�ry w�a�nie odczuwa� zbli�anie si� jedenastej godziny. Poszed� wi�c do spi�arni, gdzie znalaz� puszk� powide�, a poniewa� co� zdawa�o mu si� m�wi�, �e Tygrysy tego nie lubi�, wi�c odstawi� j� na bok, do k�cika, i potem wr�ci� sprawdzi�, czy kto� tego przypadkiem nie wyjad�. A Tygrys im bardziej wsadza� nos tu, a �ap� tam, tym wi�cej znajdowa� rzeczy, kt�rych Tygrysy nie lubi�. I gdy przeszuka� ju� ca�� spi�arni� i nic nie znalaz� do jedzenia, odezwa� si� do Kangurzycy: - No i co teraz b�dzie? Tymczasem Kangurzyca z Krzysiem i Prosiaczkiem otoczyli Male�stwo i patrzyli, jak ono pije Tran. A Male�stwo j�cza�o: - Ojej, kiedy nie mog�... - a Kangurzyca m�wi�a: - No, we�, kochane Male�stwo, przypomnij sobie, co� mi przyrzek�o. - Co to jest? - spyta� szeptem Tygrys Prosiaczka. - To Wzmacniaj�ce Lekarstwo Male�stwa - odpar� Prosiaczek tak�e szeptem - ono tego nie cierpi. W�wczas Tygrys zbli�y� si� do Male�stwa, przechyli� si� przez por�cz jego wysokiego krzese�ka, wysun�� j�zyk i mlasn�� g�o�no. Kangurzyca podskoczy�a do g�ry, krzykn�a "ach!" i chwyci�a �y�k� akurat w tej chwili, gdy ta znika�a w mordce Tygrysa, i wydoby�a j� szcz�liwie z powrotem. Ale tranu ju� nie by�o. - Kochany Tygrysku - szepn�a Kangurzyca. - Wzi��, wzi��, wzi�� moje lekarstwo, wzi�� moje lekarstwo, wzi�� moje lekarstwo - za�piewa�o uszcz�liwione Male�stwo, my�l�c, �e to by� wspania�y �art. A Tygrys spojrza� w sufit, z b�ogim u�miechem przymkn�� oczy i zacz�� obraca� j�zykiem w mordce, zlizuj�c resztki lekarstwa tak, �eby ani nawet odrobinki nie straci�. Po czym powiedzia�: - To w�a�nie lubi� Tygrysy. * * * I oto dlaczego Tygrys zamieszka� na sta�e u Mamy-Kangurzycy i co dzie� na �niadanie, na obiad i kolacj� dostawa� Tran. A czasem, gdy Kangurzyca uwa�a�a, �e trzeba mu da� co� na wzmocnienie, dostawa� po jedzeniu jako lekarstwo jedn� lub dwie �y�ki sto�owe kakao, kt�re Male�stwo pi�o na �niadanie. - Chocia�, moim zdaniem - powiedzia� Prosiaczek do Puchatka - on jest ju� dostatecznie wzmocniony. Rozdzia� III w kt�rym zostaje zorganizowane poszukiwanie Ma�ego i Prosiaczek zn�w spotyka S�onia Pewnego dnia Puchatek siedzia� u siebie w domu i liczy� garnczki miodu, gdy nagle kto� zapuka� do drzwi. - Czterna�cie - powiedzia� Puchatek. - Prosz� wej��. Czterna�cie. Zaraz, a mo�e pi�tna�cie? Masz ci los! Kto� mi przeszkodzi�. - Dzie� dobry, Puchatku! - rzek� Kr�lik. - Jak si� masz, Kr�liku! Czterna�cie, prawda? - Czego czterna�cie? - Garnczk�w miodu, kt�re liczy�em. - Tak, czterna�cie. - Czy aby na pewno? - Nie - odpar� Kr�lik. - Ale co za r�nica? - Tak tylko chcia�em wiedzie� - powiedzia� Puchatek potulnie. - �ebym m�g� sobie powiedzie�: "Zosta�o mi jeszcze czterna�cie garnczk�w miodu". A mo�e pi�tna�cie? - Wi�c przypu��my, �e szesna�cie - powiedzia� Kr�lik. - Przyszed�em po to, �eby ci� zapyta�, czy nie wiesz czasem, gdzie jest Ma�y. - Zdaje si�, �e nie - odpar� Puchatek. Po czym pomy�la� troch� i zapyta�: - A kto to jest Ma�y? - Jeden z moich krewnych-i-znajomych - odpar� Kr�lik lekcewa��co. Niewiele to powiedzia�o Puchatkowi, poniewa� Kr�lik mia� tak du�o krewnych-i-znajomych tak rozmaitych rodzaj�w i wielko�ci, �e nigdy nie wiadomo by�o, czy Ma�ego nale�y szuka� gdzie� na wierzcho�ku drzewa, czy na p�atku jaskra. - Nie widzia�em dzi� w og�le nikogo - powiedzia� Puchatek - komu mo�na by�oby powiedzie�: "Jak si� masz Ma�y!" A na co ci on potrzebny? - Ja go nie potrzebuj� - odpar� Kr�lik - ale zawsze jest dobrze wiedzie�, gdzie jest jaki krewny-i-znajomy, czy go si� potrzebuje, czy nie. - Aha, rozumiem - rzek� Puchatek. - Czy on zagin��? - Ot� jest taka sprawa - powiedzia� Kr�lik - �e od d�u�szego czasu nikt go nie widzia�, wi�c przypuszczam, �e zagin��. W ka�dym razie - ci�gn�� dalej z bardzo wa�n� min� - obieca�em Krzysiowi, �e Zorganizuj� Poszukiwanie, �eby go odnale��. Wi�c chod� ze mn�. Puchatek po�egna� serdecznie swoje czterna�cie garnczk�w miodu i maj�c b�og� nadziej�, �e jest ich pi�tna�cie, razem z Kr�likiem poszed� w g��b Lasu. - Wi�c teraz - powiedzia� Kr�lik - rozpoczynamy Poszukiwanie, kt�re ja Zorganizowa�em. - Co� ty z nim zrobi�? - Zorganizowa�em. To znaczy, �e - czyli, �e to jest to, co si� robi z Poszukiwaniem, kiedy ka�dy szuka w innym miejscu. Chodzi mi o to, Puchatku, �eby� ty najpierw szuka� w okolicy Sze�ciu Sosen, a potem poszed� do Sowy i tam czeka� na mnie. Rozumiesz? - Nie - odpowiedzia� Puchatek. - Co mam zrobi�? - Wi�c spotkamy si� przed domem Sowy mniej wi�cej za godzin�. - Czy Prosiaczek jest te� zorganizowany? - Wszyscy jeste�my zorganizowani - odpar� Kr�lik i poszed�. Puchatek, gdy tylko Kr�lik znik� mu z oczu, przypomnia� sobie, �e zapomnia� zapyta�, kto to jest Ma�y. Czy nale�y do tego rodzaju krewnych-i-znajomych, kt�rzy siadaj� komu� na nosie, czy te� do tych, na kt�rych si� przez pomy�k� nadeptuje. A poniewa� by�o ju� za p�no, aby si� dowiedzie�, Puchatek pomy�la�, �e zacznie Poszukiwanie od szukania Prosiaczka i zapytania go, czego oni w�a�ciwie szukaj�, zanim sam zacznie szuka�. - Nie b�d� chyba szuka� Prosiaczka przy Sze�ciu Sosnach - rzek� Puchatek do siebie - poniewa� zosta� on zorganizowany w zupe�nie innym miejscu, wi�c najpierw poszukam Zupe�nie Innego Miejsca. Ciekaw jestem, gdzie ono jest. - I u�o�y� sobie w g�owie taki plan: KOLEJNO�� SZUKANIA ROZMAITYCH RZECZY 1. Zupe�nie Inne Miejsce - (�eby znale�� Prosiaczka). 2. Prosiaczek - (�eby dowiedzie� si�, kto to jest Ma�y). 3. Ma�y - (�eby znale�� Ma�ego). 4. Kr�lik - (�eby powiedzie� mu, �e znalaz�em Ma�ego). 5. Znowu Ma�y - (�eby powiedzie� mu, �e znalaz�em Kr�lika). "Z czego wynika, �e zanosi si� na bardzo k�opotliwy dzie�" - my�la� Puchatek id�c Lasem. W chwil� potem okaza�o si�, �e dzie� by� naprawd� bardzo k�opotliwy, gdy� Puchatek tak by� zaj�ty niepatrzeniem, kt�r�dy idzie, �e st�pn�� na kawa�ek Lasu, kt�ry by� przez pomy�k� wpuszczony w ziemi�. Wi�c mia� tylko tyle czasu, aby m�c pomy�le�: "Ja fruwam. Robi� to, co robi Sowa. Ciekaw jestem, jak si� zatrzyma�..." - gdy nagle zatrzyma� si�. B�c! - Aj! - co� zapiszcza�o. "To dziwne - pomy�la� Puchatek - Powiedzia�em 'aj' wcale nie ajaj�c". - Pomocy! - zakwicza� piskliwy, wysoki g�osik. "To znowu ja - pomy�la� Puchatek. - Mia�em Wypadek i wpad�em do studni, i m�j g�os sta� si� piskliwy, i wydobywa si� ze mnie, cho� ja wcale tego nie chc�, poniewa� co� sobie zrobi�em w �rodku. Masz ci los!" - Pomocy! Pomocy! "Zn�w to samo. M�wi� rozmaite rzeczy, cho� wcale nie mam zamiaru tego robi�. Musia� mi si� wydarzy� bardzo Przykry Wypadek". I potem pomy�la�, �e mo�e, gdyby chcia� naprawd� co� powiedzie�, wcale by tego nie potrafi�. Wi�c aby si� upewni�, powiedzia� g�o�no: - Bardzo Przykry Wypadek spotka� Kubusia Puchatka. - Puchatku! - pisn�� g�osik. - To Prosiaczek! - zawo�a� Puchatek. - Gdzie jeste�? - Pod spodem - rzek� Prosiaczek w spos�b bardzo podspodni. - Pod spodem czego? - Ciebie - kwikn�� Prosiaczek! - Wsta�! - Och - powiedzia� Puchatek i zerwa� si� szybko. - Czy ja spad�em na ciebie, Prosiaczku? - Spad�e� na mnie - potwierdzi� Prosiaczek macaj�c si� na wszystkie strony. - Ja naprawd� nie chcia�em - rzek� Puchatek z �alem. - I ja nie chcia�em by� pod spodem - powiedzia� Prosiaczek ze smutkiem. - Ale na szcz�cie nic si� z�ego nie sta�o, Puchatku, i tak si� ciesz�, �e to by�e� ty. - Co to by�o? - spyta� Puchatek. - Gdzie my jeste�my? - Zdaje si�, �e jeste�my w jakim� Dole. Szed�em sobie szukaj�c kogo� i nagle ju� mnie nie by�o, i akurat kiedy wsta�em, �eby zobaczy�, gdzie jestem, co� spad�o na mnie i to by�e� ty. - Ach tak! - westchn�� Puchatek. - Puchatku - powiedzia� Prosiaczek z niepokojem i przytuli� si� do niego troch� mocniej - a mo�e wpadli�my w Pu�apk�? Puchatek w tej chwili wcale o tym nie my�la�, ale teraz skin�� �ebkiem, gdy� nagle przypomnia� sobie, jak to kiedy� razem z Prosiaczkiem urz�dzili Misiow� Pu�apk� na S�onie, i teraz zrozumia�, co si� sta�o: on i Prosiaczek wpadli do S�oniowej Pu�apki na Misie. Ot, co si� sta�o. - A co b�dzie, kiedy przyjdzie S�o�? - spyta� Prosiaczek dr��c, gdy us�ysza� te okropne wie�ci. - Mo�e on ci� nie zauwa�y, Prosiaczku - pociesza� go Puchatek - bo ty jeste� Bardzo Ma�ym Zwierz�tkiem... - Ale on zauwa�y ciebie, Puchatku. - Tak, zauwa�y mnie, a ja jego zauwa�� - m�wi� Puchatek z namys�em - i b�dziemy si� zauwa�a� - on mnie, a ja jego przez d�ugi czas, a potem, on powie: "ho-ho". Prosiaczek wzdrygn�� si� lekko na my�l o tym "ho-ho" i zacz�y mu dygota� uszka. - A cco tty mmu ppowiesz? - zapyta�. Puchatek spr�bowa� pomy�le� o czym�, co m�g�by odpowiedzie�, ale im bardziej my�la�, tym bardziej czu�, �e nie ma �adnej odpowiedzi na "ho-ho" powiedziane przez S�onia takim g�osem, jakim ten S�o� to powie. - Nic mu nie odpowiem - rzek� w ko�cu Puchatek - tylko mrukn� do siebie samego, jakbym czeka� na co�. - A mo�e on znowu powie "ho-ho"? - zapyta� Prosiaczek dr��c. - Powie - odpar� Puchatek. Uszka Prosiaczka zacz�y dygota� tak szybko, �e musia� przy�o�y� je do brzegu Pu�apki, aby utrzyma� je w spokoju. - Powie to znowu - rzek� Puchatek - a ja b�d� dalej mrucza� i to go zaniepokoi, bo je�eli kto� m�wi dwa razy "ho-ho" w spos�b �ar�oczny, a druga osoba tylko mruczy, i kiedy ten kto� po raz trzeci zaczyna m�wi� "ho-ho", to znaczy, �e... - �e co? - spyta� Prosiaczek zdumionym szeptem. - �e to nie jest... - rzek� Puchatek. - Co nie jest? Puchatek wiedzia�, co mia� na my�li, ale poniewa� by� Misiem o Bardzo Ma�ym Rozumku, wi�c nie potrafi� tego wyrazi� s�owami. - Chcesz powiedzie�, �e to nie jest takie hohohiczne... - rzek� Prosiaczek pe�en nadziei. Puchatek spojrza� na niego z podziwem i powiedzia�, �e to w�a�nie mia� na my�li, poniewa� nie mo�na m�wi� "ho-ho", kiedy tamten sobie w najlepsze mruczy. - A je�li on powie co innego? - spyta� Prosiaczek. - Ot� w�a�nie. On wreszcie powie: "Co to wszystko znaczy?" A ja wtedy powiem - i to jest �wietna my�l, Prosiaczku, kt�ra w tej chwili w�a�nie przysz�a mi do g�owy - ja powiem: "To jest Pu�apka na S�onie, kt�r� sporz�dzi�em, i czekam, �eby S�o� w ni� wpad�". I b�d� dalej mrucza�. Wtedy on si� bardzo Zmiesza. - Puchatku! - zawo�a� Prosiaczek... i teraz on z kolei spojrza� z podziwem na Puchatka. - Uratowa�e� nas! - Tak my�lisz? - zapyta� Puchatek, nie b�d�c tego zupe�nie pewnym. Za to Prosiaczek by� zupe�nie pewien. I bieg� my�l� coraz dalej i dalej, i widzia� Puchatka i S�onia rozmawiaj�cych z sob�, i nagle pomy�la� ze smutkiem, jak by to by�o pi�knie, gdyby to on, Prosiaczek, rozmawia� ze S�oniem tak godnie, a nie Puchatek, chocia� on Puchatka bardzo a bardzo kocha�. Bo prawd� m�wi�c, to on, Prosiaczek, mia� wi�cej rozumu ni� Puchatek i rozmowa toczy�aby si� lepiej, gdyby on, Prosiaczek, a nie Puchatek, by� w niej jedn� ze stron. A potem, po jakim� czasie, by�oby tak mi�o wspomina� wieczorami ten dzie�, kiedy to tak odwa�nie rozmawia� ze S�oniem, tak jakby S�onia wcale nie by�o. Teraz to mu si� wydawa�o takie �atwe. O, Prosiaczek wiedzia� dok�adnie jak b�dzie m�wi� ze S�oniem: S�O� (�ar�ocznie): Ho-ho! PROSIACZEK (od niechcenia): Tra-la-la! Tra-la-la! S�O� (zdziwiony i ju� nie taki pewny siebie): Ho-ho! PROSIACZEK (coraz bardziej lekcewa��co): Ta-ram-pam-pam, ta-ram-pam-pam. S�O� (zaczyna m�wi� "ho-ho" i zmienia to niezr�cznie w chrz�kanie): Hm... Co to wszystko znaczy? PROSIACZEK (zdziwiony): Och, to jest po prostu pu�apka, kt�r� zastawi�em, i czekam na S�onia, �eby si� w ni� z�apa�. S�O� (ogromnie zmieszany): Ooo... (Po d�ugim milczeniu). Czy to prawda? PROSIACZEK: Tak. S�O� (niespokojnie): O! My�la�em... my�la�em, �e to jest pu�apka, kt�r� ja zastawi�em, �eby na�apa� Prosiaczk�w. PROSIACZEK (zdziwiony): Ale sk�d? S�O�: W takim razie przepraszam. (Usprawiedliwiaj�c si�). Musia�em... musia�em si� pomyli�. PROSIACZEK: Mam wra�enie, �e tak. (Uprzejmie). Bardzo mi przykro. (Nuci pod nosem). S�O�: W takim razie my�l�, �e b�dzie lepiej, je�li sobie p�jd�. PROSIACZEK (niedbale): C�, je�li musisz - to trudno. A gdyby� przypadkiem zobaczy� Krzysia, to powiedz mu, �e chcia�bym si� z nim widzie�. S�O� (skwapliwie i przymilnie): Oczywi�cie, oczywi�cie (i p�dem ucieka). PUCHATEK (kt�ry mia� by� nieobecny, ale okazuje si�, �e bez niego nie mo�na si� obej��): Ach, Prosiaczku, jaki� ty dzielny i m�dry! PROSIACZEK (skromnie): Och, wcale nie, Puchatku. (I potem, gdy zjawia si� Krzy�, Puchatek mo�e mu o wszystkim opowiedzie�). Kiedy Prosiaczek tak sobie rozkosznie marzy�, a Puchatek zastanawia� si� znowu, czy by�o ich czterna�cie, czy pi�tna�cie, Poszukiwania Ma�ego trwa�y w dalszym ci�gu po ca�ym Lesie. Ma�y w rzeczywisto�ci nazywa� si� Bardzo Ma�y �uczek, ale dla skr�tu nazywano go po prostu Ma�y, je�li w og�le kiedykolwiek m�wi�o si� o nim, co zreszt� rzadko si� zdarza�o. A by�o to tak, �e Ma�y sta� sobie przez chwil� z Krzysiem, a potem poszed�, by obej�� krzak ja�owca dooko�a dla wprawy, i zamiast wr�ci� z drugiej strony, jak si� mo�na by�o tego spodziewa�, nie wr�ci� i nikt nie wiedzia�, co si� z nim sta�o. - My�l�, �e on po prostu poszed� do domu - powiedzia� Krzy� do Kr�lika. - Czy powiedzia� ci na odchodnym "Do widzenia i dzi�kuj� za mile sp�dzony czas?" - zapyta� Kr�lik. - Powiedzia� tylko "cze��" i poszed� - odpar� Krzy�. - Aha - rzek� Kr�lik. A po kr�tkim namy�le m�wi� dalej: - A czy dosta�e� od niego potem bilecik, w kt�rym pisa�, jak bardzo mu by�o mi�o i jak �a�uje, �e musia� tak nagle odej��? Krzy� powiedzia�, �e nie dosta�. - Aha - rzek� Kr�lik z bardzo wa�n� min�. - Widz�, �e to sprawa powa�na. Ma�y zagin��. Musimy natychmiast rozpocz�� Poszukiwanie zaginionego. Krzy�, kt�ry my�la� o czym innym, powiedzia�: - Gdzie jest Puchatek? - Ale Kr�lika ju� nie by�o. Wi�c wr�ci� do domu i zrobi� rysunek, na kt�rym by� wyobra�ony Puchatek id�cy na spacer oko�o si�dmej rano. A potem wdrapa� si� na wierzcho�ek drzewa i zlaz� na d�, a potem pomy�la�, co te� Puchatek mo�e teraz robi�, i poszed� do Lasu, �eby si� z nim zobaczy�. Wkr�tce doszed� do miejsca, gdzie by� Piaszczysty D�, zajrza� do �rodka, a w tym Dole le�eli Puchatek z Prosiaczkiem grzbietami do g�ry i spali w najlepsze. - Ho-ho! - zawo�a� Krzy� na ca�y g�os. Prosiaczek ze Zdumienia i Strachu poderwa� si� na p� �okcia w g�r�, ale Puchatek spa� dalej. "To S�o�" - pomy�la� Prosiaczek z niepokojem, po czym chrz�kn�� z lekka, tak �eby ani jedno s�owo nie uwi�z�o mu w gardle i najspokojniej w �wiecie i ca�kiem po prostu powiedzia�: - Tra-la-la, tra-la-la - czyli to, co o tym w�a�ciwie my�la�. Ale nie rozgl�da� si� przy tym dooko�a, bo je�li kto� rozgl�da si� dooko�a i zobaczy nagle Gro�nego S�onia, patrz�cego z g�ry, to mo�e czasami zapomnie� o tym, co mia� do powiedzenia. - Rum-tum-tum, tra-la-bum - zanuci� Krzy� g�osem niby Puchatka, poniewa� Puchatek u�o�y� kiedy� piosenk�, kt�ra brzmia�a: Tra-la-la, tra-la-la, Tra-la-la, tra-la-la, Rum-tum-tum, tra-la-bum. Wi�c Krzy�, ile razy j� �piewa�, zawsze to robi� g�osem Puchatka, co zdaje si� w ten spos�b najlepiej wychodzi. "Powiedzia� nie to, co trzeba - pomy�la� Prosiaczek zatroskany - powinien by� powiedzie� jeszcze 'ho-ho', wi�c mo�e b�dzie lepiej, je�li ja powiem to za niego..." - I w najdzikszy spos�b, na jaki tylko m�g� si� zdoby�, powiedzia�: - Ho-ho! - Sk�d si� tam wzi��e�, Prosiaczku? - zapyta� Krzy� swoim zwyk�ym g�osem. "To Straszne - pomy�la� Prosiaczek. - Ten S�o� najpierw udaje g�os Puchatka, a potem m�wi g�osem Krzysia i robi to po to, �eby mnie zmyli�". I ju� Zupe�nie Zmylony, powiedzia� pr�dziutko i piskliwie: - To jest Pu�apka na Misie i ja czekam, �eby w ni� wpa��, ho-ho! Co to wszystko znaczy i potem ja powiem "ho-ho" jeszcze raz! - Co takiego? - spyta� Krzy�. - Pu�apka na ho-honie - powiedzia� Prosiaczek zachryp�ym ze strachu g�osem. - Ja j� w�a�nie zastawi�em i czekam na ho-honia, �eby przyszed�. Nie wiem, jak d�ugo Prosiaczek zachowywa�by si� w ten spos�b, ale w tej samej chwili Puchatek obudzi� si� gwa�townie i powiedzia�, �e by�o ich szesna�cie. Wi�c podni�s� si� i gdy wykr�ci� g�ow� tak, �eby podrapa� si� w to niewygodne miejsce w samym �rodku grzbietu, gdzie co� go �askota�o, naraz ujrza� Krzysia. - Jak si� masz! - zawo�a� rado�nie. - Jak si� masz, Puchatku! Prosiaczek spojrza� w g�r� i nagle zrobi�o mu si� tak G�upio i Nieprzyjemnie, �e postanowi� ju� prawie uciec do Morza i zosta� Marynarzem, gdy nagle co� zobaczy�. - Puchatku! - zawo�a�. - Co� ci �azi po grzbiecie. - I ja te� tak sobie my�la�em - rzek� Puchatek. - Krzysiu, znalaz�em Ma�ego! - zawo�a� Prosiaczek. - Brawo, Prosiaczku - rzek� Krzy�. I po tych dw�ch pe�nych otuchy s�owach Prosiaczek poczu� si� zn�w szcz�liwy i postanowi�, �e ju� nie b�dzie Marynarzem. Wi�c gdy Krzy� dopom�g� im wydosta� si� z Piaszczystego Do�u, wszyscy trzej poszli sobie razem, trzymaj�c si� za r�ce. A w dwa dni potem Kr�lik spotka� przypadkiem w Lesie K�apouchego. - Dzie� dobry, K�apouchy! - powiedzia�. - Czego szukasz? - Czy� ty rozum straci�? - oburkn�� go K�apouchy. - Czego mia�bym szuka�, jak nie Ma�ego? - Ale czy ci nie m�wi�em? - powiedzia� Kr�lik. - Ma�y zosta� odnaleziony dwa dni temu. Nast�pi�a chwila milczenia. - Ha-ha - powiedzia� K�apouchy gorzko. - Dobry kawa�. Tylko nie t�umacz si�, prosz�. To by�o do przewidzenia. Rozdzia� IV w kt�rym okazuje si�, �e Tygrysy nie �a�� po drzewach Pewnego dnia Puchatek d�ugo, d�ugo rozmy�la�, a� wreszcie pomy�la�, �e powinien odwiedzi� K�apouchego, poniewa� nie widzia� go a� od wczoraj. I gdy szed� przez wrzosowisko, nuc�c pod nosem, przypomnia� sobie nagle, �e nie widzia� Sowy Przem�drza�ej a� od przedwczoraj. Wi�c pomy�la�, �e po drodze wpadnie na chwil� do Stumilowego Lasu i zobaczy, czy Sowa jest w domu. Wi�c szed� sobie pod�piewuj�c, a� doszed� do tego miejsca strumienia, gdzie le�a�y kamienie, i gdy by� ju� na trzecim kamieniu, zacz�� si� zastanawia�, co te� mog� porabia� Kangurzyca, Male�stwo i Tygrys, mieszkali oni bowiem wszyscy razem w innej cz�ci Lasu. I Puchatek tak sobie pomy�la�: "Nie widzia�em Male�stwa ju� dosy� d�ugi czas i je�li go dzi� nie zobacz�, to ten czas b�dzie jeszcze d�u�szy", wi�c usiad� na kamieniu po�rodku strumyka i kiedy zastanawia� si�, co robi�, za�piewa� inn� swoj� piosenk�. A ta piosenka tak brzmia�a: M�g�bym mi�y ranek sp�dzi�, I�� przez Las, I z Male�stwem pogaw�dzi� Jaki� czas. Z�apa� muszk�, zerwa� kwiatek Z le�nych dr�g, Cieszy� si�, �em jest Puchatek, Te� bym m�g�. I na jedno to wypadnie, Bylem nie ty� - to nie�adnie. Przyzna chyba, �e nie�adnie, Ka�dy z was. S�o�ce grza�o tak rozkosznie, a kamie�, na kt�rym siedzia� od d�u�szego czasu, by� tak przyjemnie ciep�y, �e Puchatek ju� sobie postanowi�, �e przez ca�� reszt� poranka b�dzie siedzia� po�rodku strumyka i cieszy� si� z tego, �e jest Puchatkiem - gdy nagle przypomnia� sobie Kr�lika. - Ach, Kr�lik... - rzek� Puchatek do siebie. - Lubi� rozmawia� z Kr�likiem, bo Kr�lik m�wi wyra�nie o rzeczach wyra�nych. Nie u�ywa przy tym d�ugich i trudnych s��w, jak Sowa Przem�drza�a, tylko kr�tkich i �atwych, jak na przyk�ad: "Ju� pora na �niadanie" lub: "Misiu, zjedz co..." Wi�c chyba zajrz� do Kr�lika. To kaza�o mu pomy�le� o nowym wierszyku: Lubi�, �eby tak przemawia�, Nie od dzi�, Nikt nie umie tak przemawia�, Nawet Krzy� Lecz Kr�lika "Misiu-zjedz-co" Niebezpieczne jest co nieco, Bo zanadto swe Conieco Lubi Mi�. Gdy Puchatek tak sobie za�piewa�, wsta� ze swego kamienia, przebrn�� strumyk w br�d, zawr�ci� i poszed� do Kr�lika. Lecz nie uszed� kilku krok�w, gdy zacz�� m�wi� do siebie: - Dobrze, ale co b�dzie, je�li nie zastan� Kr�lika w domu? Albo co b�dzie, je�li, wychodz�c, zn�w utkn� w jego drzwiach frontowych, jak mi si� to ju� raz zdarzy�o, kiedy te drzwi nie by�y do�� szerokie? Bo ja z pewno�ci� nie uty�em, ale jego drzwi frontowe mog�y schudn��... Wi�c czy nie by�oby lepiej, gdyby... I przez ca�y czas, kiedy tak sobie m�wi� tym podobne rzeczy, szed� coraz bardziej i bardziej na zach�d, wcale o tym nie wiedz�c... A� raptem znalaz� si� przed swoimi w�asnymi drzwiami frontowymi. A by�a w�a�nie jedenasta godzina. Co jest Por� na ma�e Conieco... W p� godziny potem robi� Puchatek to, co w�a�ciwie mia� zamiar zrobi� od pocz�tku, czyli drepta� w stron� domu Prosiaczka. I kiedy tak w�drowa�, wyciera� usta grzbietem �apki i nuci� piosenk�, kt�ra id�c poprzez mi�kkie futerko by�a piosenk� prawdziwie puchat�. A brzmia�a ona w ten spos�b: M�g�bym mi�y ranek sp�dzi�, I�� przez Las, I z Prosiaczkiem pogaw�dzi� Jaki� czas. Bo nie mo�na mi�ego ranka sp�dzi� Nie gaw�dzi� cho�by troch� z Prosiaczkiem, I na jedno to wypadnie, Czy nie ujrz� Sowy ani K�apousia (i ca�ej reszty), A nie ujrz� Sowy ani K�apousia (i ca�ej reszty), Ani Krzysia te�. Napisane w ten spos�b nie wydaje si� to jak�� wyj�tkowo dobr� piosenk�, ale gdy to przechodzi�o przez jasny, mi�kki puszek, oko�o godziny wp� do dwunastej w bardzo s�oneczne po�udnie, zdawa�o si� Puchatkowi, �e jest to jedna z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek u�o�y�. Wi�c �piewa� j�, id�c. Zasta� Prosiaczka zaj�tego kopaniem ma�ej jamki w ziemi tu� przed domem. - Dzie� dobry, Prosiaczku! - powiedzia� Puchatek. - Dzie� dobry, Puchatku! - odpowiedzia� Prosiaczek podskakuj�c ze zdziwienia. - Wiedzia�em, �e to ty. - I ja wiedzia�em - rzek� Puchatek. - A co robisz? - Sadz� �o��d�, Puchatku, �eby mi wyros�a du�y d�b, na kt�rym b�d� mia� moc �o��dzi tu� przed domem, �ebym nie musia� chodzi� po nie ca�ymi milami. Rozumiesz, Puchatku? - A je�li nie wyro�nie? - spyta� Puchatek. - Wyro�nie, bo Krzy� powiedzia�, �e wyro�nie, i dlatego w�a�nie j� sadz�. - No, dobrze - powiedzia� Puchatek - a gdybym ja posadzi� plaster miodu przed moim domem, czy wyro�nie z niego ul? Prosiaczek nie by� tego zupe�nie pewien. - Lub, powiedzmy, kawa�ek plastra - m�wi� Puchatek - �eby za du�o nie zmarnowa�. Ale wtedy mo�e mi wyro�nie tylko kawa�ek ula? I mo�e jeszcze ten z�y kawa�ek, w kt�rym pszczo�y tylko brz�cz�, a nie robi� miodu? Masz ci los! Prosiaczek przyzna�, �e by�by to los naprawd� nie do pozazdroszczenia. - Zreszt�, Puchatku, sadzenie jest to bardzo trudna rzecz, chyba, �e wiesz, jak si� to robi - powiedzia�, po czym wsadzi� �o��d� do jamki, kt�r� wykopa�, przysypa� j� ziemi� i skoczy� na ni�. - Wiem - rzek� Puchatek - bo Krzy� da� mi nasienie nasturcji i zasia�em je, i potem wyros�o mi du�o kwiat�w przed domem. Gdy Prosiaczek przesta� skaka�, otar� �apki o czo�o i powiedzia�: - A co b�dziemy teraz robi�? A Puch