13867

Szczegóły
Tytuł 13867
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13867 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13867 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13867 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Oscar Wilde Duch z Kettterwilu. Zbrodnia Artura Saville�a Na podstawie przek�adu R. Centnerszwerowej DUCH Z KENTERWILU I Materialistyczno�idealistyczna opowie�� Gdy rozesz�a si� wie��, �e minister ameryka�ski, pan Hiram B. Otis, kupuje Zamek Kenterwilski, ostrzegano go powszechnie, aby nie pope�nia� szale�stwa, nie ulega�o bowiem w�tpliwo�ci, �e w zamku straszy. Sam zreszt� lord Kenterwil, cz�owiek o niezmiernie subtelnym poczuciu honoru, uwa�a� za sw�j obowi�zek wspomnie� o tym fakcie panu Otisowi podczas ostatecznych uk�ad�w o kupno. � Nie chcieli�my mieszka� w zamku od czasu, kiedy cioteczna babka moja, wdowa po ksi�ciu Boltonie, dosta�a ataku z przera�enia, ujrzawszy w lustrze, w chwili kiedy przebiera�a si� do obiadu, dwie r�ce ko�ciotrupa na swoich ramionach. Po ataku tym nigdy ju� w zupe�no�ci nie przysz�a do siebie. Czuj� si� te� w obowi�zku powiedzie� panu, �e kilku �yj�cych cz�onk�w naszej rodziny, a tak�e rektor naszej parafii, wielebny Augustus Dampier, cz�onek Kolegium Kr�lewskiego w Cambridge, na w�asne oczy ogl�dali ducha. Po nieszcz�liwym owym wypadku z ksi�n� nie chcia� pozosta� u nas �aden z m�odszych naszych s�u��cych, a lady Kenterwil nie sypia�a po nocach z powodu tajemniczych szmer�w, dochodz�cych z korytarza i biblioteki. � Mylordzie � odpar� minister � nabywam umeblowanie i ducha w cenie kupna. Przybywam z nowoczesnego kraju, gdzie mamy wszystko, co mo�na naby� za pieni�dze, a wobec zast�p�w naszych dzielnych ch�opc�w, wywracaj�cych do g�ry nogami porz�dek Starego �wiata i zabieraj�cych wam najlepsze wasze aktorki i prymadonny, pewien jestem, �e gdyby w Europie istnia�o rzeczywi�cie co� takiego jak duchy, mieliby�my je od dawna w jednym z naszych muze�w publicznych, albo te� oprowadzaliby�my je na pokaz po ulicach. � Obawiam si�, �e duchy istniej� � rzek� lord Kenterwil z u�miechem � mimo i� mog�y one oprze� si� pon�tnym propozycjom Waszych przedsi�biorczych impresari�w. Od trzystu lat ju�, �ci�lej bior�c od 1548 roku, znany jest fakt, �e duch ukazuje si� stale przed �mierci� ka�dego z cz�onk�w naszego rodu. � To zupe�nie jak doktor domowy. Zapewniam pana, mylordzie, �e nie ma �adnych duch�w; nie przypuszczam, aby prawa natury mia�y by� przeistaczane dla arystokracji angielskiej. � Widz�, �e jeste�cie w Ameryce bardzo trze�wi � odpar� lord Kenterwil, kt�ry niezupe�nie zrozumia� ostatnie zdanie pana Otisa � je�li zatem nie ma pan nic przeciwko duchowi w domu, wszystko jest w porz�dku. Prosz� tylko pami�ta�, �e ostrzeg�em pana. W par� tygodni po tej rozmowie umowa zosta�a zawarta i, po sko�czonym sezonie w Londynie, minister wraz z rodzin� przenie�li si� do Kenterwilu. Pani Otisowa, kt�ra, jako panna Lukrecja R. Toppan z 53�ej ulicy Zachodniej, s�yn�a jako pi�kno�� nowojorska, by�a obecnie przystojn� dam� w �rednim wieku, o pi�knych oczach i wspania�ym profilu. Ameryka�skie panie miewaj� zwyczaj, po wyje�dzie z rodzinnego kraju, przybierania pozy chronicznej s�abowito�ci, przypuszczaj�c zapewne, �e jest to cecha europejskiego wydelikacenia. Pani Otisowa nie pope�ni�a wszak�e tego b��du. Posiada�a silny, zdrowy organizm i niespo�yty zapas energii �ywotnej. Pod wieloma wzgl�dami by�a zupe�n� Angielk� i mog�a s�u�y� jako typowy przyk�ad faktu, �e Amerykanie i Anglicy maj� wszystkie cechy wsp�lne, z wyj�tkiem j�zyka. Najstarszy syn jej, kt�remu rodzice, w przyst�pie patriotyzmu, nadali imi� Waszyngton, czego nigdy nie przesta� �a�owa�, by� jasnow�osym, do�� przystojnym m�odym cz�owiekiem, kt�ry uwa�a� si� za powo�anego do ameryka�skiej s�u�by dyplomatycznej, poniewa� przez trzy sezony z rz�du prowadzi� kadryla niemieckiego w kasynie Newportu, i nawet w Londynie znany by� jako doskona�y tancerz. Jedyn� jego s�abo�ci� by�y gardenie i herbarze. Poza tym by� nadzwyczaj rozs�dny. Panna Wirginia E. Otis�wna by�a pi�tnastoletni� panienk�, wysmuk�� i zr�czn� jak m�ody faun. Wielkie niebieskie jej oczy patrzy�y w �wiat �mia�o i swobodnie. By�a sko�czon� amazonk� i pewnego razu prze�cign�a starego lorda Biltona, bij�c go o p�torej d�ugo�ci konia w dwukrotnym biegu doko�a parku, co wywo�a�o taki zachwyt ze strony m�odziutkiego ksi�cia Cheshire, �e z miejsca o�wiadczy� si� o jej r�k�, ale tej samej jeszcze nocy odes�any zosta� w potokach �ez do kolegium w Eton. Po Wirginii nast�powa�y bli�ni�ta, nazywane zazwyczaj �Gwiazdami i Pasami�*, mo�e dlatego, �e r�zgi cz�sto dar�y z nich pasy. Byli to rozkoszni ch�opcy i, z wyj�tkiem szanownego ministra, jedyni w rodzinie szczerzy republikanie. Poniewa� Kenterwil odleg�e jest od najbli�szej stacji kolejowej, Ascot, o siedem mil angielskich, pan Otis zatelegrafowa� po pow�z, do kt�rego ca�a rodzina wsiad�a w jak najlepszym humorze. By� pi�kny wiecz�r czerwcowy; w powietrzu unosi� si� balsamiczny zapach las�w iglastych; od czasu do czasu s�ycha� by�o czu�e gruchanie go��bi a tu i �wdzie, w g��bi paprociowego poszycia gaj�w, przemyka�y rdzawe skrzyd�a ba�ant�w. Ma�e wiewi�rki wysuwa�y lepki spomi�dzy ga��zi brz�z; kr�liki przemyka�y przez zaro�la z zadartymi do g�ry bia�ymi ogonkami. W chwili wszak�e, kiedy wje�d�ali w alej� parkowy, niebo zaci�gn�o si� chmurami, dziwna cisza zaleg�a powierz�, wielkie stada wron przelecia�y bez szelestu nad ich g�owami zanim dojechali do zamku, spad�y pierwsze grube krople deszczu. Na stopniach zamku powita�a ich stara kobieta, starannie ubrana w czarn�, jedwabn� sukni�, bia�y fartuch i bia�y czepeczek. By�a to pani Umney, dawna gospodyni, kt�r� pani Otisowa, na gor�ce pro�by lady Kenterwil, zgodzi�a si� zatrzyma� na dotychczasowym stanowisku. Przywita�a ona ka�dego z cz�onk�w rodziny niskim uk�onem i staro�wieck� formu�k�: �Witam w Kenterwilu�. Id�c za ni�, min�li pi�kny przedsionek w stylu Tudor�w i weszli do biblioteki, niskiego, d�ugiego pokoju o �cianach wy�o�onych boazeri� d�bow� oraz o jednym wielkim kolorowym oknie w g��bi. Oczekiwa� na nich tutaj st� zastawiony przyborami do herbaty, zdj�wszy wi�c okrycia, zasiedli i zacz�li rozgl�da� si� doko�a, podczas gdy pani Umney krz�ta�a si� przy nalewaniu do fili�anek. Nagle wzrok pani Otisowej pad� na ciemnoczerwon� plam� na pod�odze, tu� przy kominku. Nie maj�c poj�cia sk�d si� ona tutaj wzi�� mog�a, zwr�ci�a si� z zapytaniem do pani Umney: � Musia�o si� tutaj co� rozla�, prawda? � Tak, prosz� pani � odpar�a staruszka przyciszonym g�osem � przelana tutaj by�a krew. � Jakie� to okropne! � zawo�a�a pani Otisowa � krew w pokoju mieszkalnym! Trzeba zmy� j� natychmiast. Stara kobieta u�miechn�a si� i odpowiedzia�a tym samym przyciszonym, tajemniczym g�osem: � To krew lady Eleonory Kenterwil, kt�r� na tym w�a�nie miejscu zabi� w�asny jej m��, sir Simon Kenterwil, w 1575 roku. Prze�y� on j� o dziesi�� lat, i nagle znik� w�r�d bardzo tajemniczych okoliczno�ci. Cia�o jego nie zosta�o nigdy odnalezione, ale pokutuj�cy duch jego straszy wci�� jeszcze w zamku. Wielu turyst�w i rozmaitych innych ludzi podziwia�o t� plam�, kt�ra nie daje si� zmy�. � Nonsens! � zawo�a� Waszyngton Otis. � Niezr�wnany Wywabiacz Pinkertona i Patentowany Czy�ciciel Plam usun� j� w jednej chwili � i, zanim przera�ona gospodyni zdo�a�a temu zapobiec, przykl�k� i szybko zacz�� wyciera� pod�og� ma�ym kawa�kiem jakiej� masy, maj�cej wygl�d czarnego kosmetyku. � Wiedzia�em, �e Pinkerton poradzi na to! � zawo�a�, spogl�daj�c z tryumfem na podziwiaj�c� go rodzin�. Nie zd��y� jednak doko�czy� tych s��w, kiedy straszliwy b�ysk gromu roz�wietli� ponury pok�j i r�wnocze�nie przera�liwy huk porwa� wszystkich na nogi. Pani Umney pad�a zemdlona na posadzk�. � C� za potworny klimat! � rzek� ameryka�ski minister z flegm�, zapalaj�c d�ugie cygaro. � Widocznie stary ten kraj jest tak przeludniony, �e nie starczy porz�dnej pogody dla wszystkich. Zawsze by�em tego zdania, �e emigracja jest jedynym zbawieniem dla Anglii. � Co si� robi z mdlej c� kobiet�, m�j drogi? � zwr�ci�a si� pani Otisowa do m�a. � Potra� jej z pensji, jak za st�uczone talerze � odpar� minister � na pewno odechce jej si� mdle� na drugi raz. Istotnie po kilku minutach pani Umney przysz�a do siebie, by�a jednak bardzo zgn�biona i stanowczo ostrzega�a pani� Otisow� przed zagra�aj�cym jej domowi niebezpiecze�stwem. � Na niejedno ju� patrzy�y stare moje oczy, na co d�bem staj� w�osy ka�dego uczciwego chrze�cijanina, i niejedn� te� noc sp�dzi�am bezsennie z powodu straszliwych rzeczy, jakie si� tutaj dzia�y � rzek�a staruszka. Pan Otis wszak�e i �ona jego zapewnili poczciwin�, �e si� nie boj� duch�w. Wreszcie, po przywo�aniu b�ogos�awie�stwa Opatrzno�ci na g�owy nowych swoich pa�stwa i u�o�eniu si� co do podwy�szenia pensji, podrepta�a stara gospodyni do swego pokoju. II Burza szala�a przez ca�� noc, poza tym jednak nie zasz�o nic szczeg�lnego. Mimo to, nazajutrz, kiedy wszyscy zeszli na �niadanie, krwawa plama czerwieni�a si� zn�w na pod�odze. � Stanowczo nie mo�e to by� wina Niezr�wnanego Wywabiacza � zadecydowa� Waszyngton � wypr�bowa�em ju� jego dzia�anie na wszystkim. Musi to by� robota ducha. Wytar� plam� po raz drugi, ale nast�pnego ranka krwawi�a si� powt�rnie. Trzeciego rana zjawi�a si� zn�w na tym samym miejscu, mimo �e pan Otis w�asnor�cznie zamkn�� drzwi do biblioteki na klucz, kt�ry zabra� do swojej sypialni. Ca�a rodzina zainteresowana by�a spraw� plamy: pan Otis zacz�� podejrzewa�, �e by� zbyt dogmatyczny w zaprzeczaniu istnienia duch�w, pani Otisowa wyrazi�a zamiar zapisania si� do Towarzystwa Psychologicznego, a Waszyngton wystosowa� obszerny list do pan�w Meyersa i Podmore�a w sprawie niewypieralno�ci krwawych plam, zale�nych od zbrodni. Nocy tej usuni�te zosta�y raz na zawsze wszelkie w�tpliwo�ci co do faktycznego istnienia przejaw�w nadprzyrodzonych. Dzie� by� ciep�y i s�oneczny. O ch�odzie wieczornym ca�a rodzina pa�stwa Otis�w wyjecha�a na przeja�d�k� i dopiero o dziewi�tej wieczorem powr�ci�a do domu, aby spo�y� lekko strawn� wieczerz�. W rozmowie nie poruszano wcale sprawy duch�w, tak �e nie by�o nawet zasadniczych warunk�w, pobudzaj�cych wra�liwo�� i cz�sto poprzedzaj�cych rozmaite przejawy psychiczne. Tematy, poruszane podczas kolacji, obraca�y si� � jak dowiedzia�em si� nast�pnie od pana Otisa � jedynie doko�a spraw stanowi�cych zwyk�y przedmiot rozm�w kulturalnych Amerykan�w z lepszych sfer, wi�c: olbrzymiej wy�szo�ci Fanny Davenport, jako artystki, nad Sar� Bernard; trudno�ci znalezienia zielonych ziarn, gryczanych ciastek i kukurydzianej kaszy w najlepszych nawet domach angielskich; znaczenia Bostonu dla rozwoju ducha �wiata; korzy�ci czekowego systemu baga�owego przy podr�owaniu kolejami �elaznymi i pie�ciwo�ci akcentu nowojorskiego w por�wnaniu z przeci�ganiem londy�skim. Ani jednym nawet s�owem nie wspomniano o �adnych zjawiskach nadprzyrodzonych, ani te� o osobie sir Simona Kenterwila. O jedenastej ca�a rodzina uda�a si� na spoczynek, a w p� godziny p�niej pogaszono wszystkie �wiat�a Po pewnym czasie zbudzi� pana Otisa dziwny jaki� szmer w korytarzu. Zdawa�o mu si�, �e s�yszy jak gdyby brz�k metalu, zbli�aj�cy si� z ka�d� chwil�. Minister wsta�, zapali� zapa�k� i spojrza� na zegarek. By�a punktualnie pierwsza. Czu� si� zupe�nie spokojny, a zbadawszy sw�j puls, przekona� si�, �e nie by� wcale przyspieszony. Dziwny brz�k nie ustawa�. Teraz s�ysza� ju� wyra�nie odg�os krok�w. W�o�y� pantofle, wyj�� w�ski, pod�u�ny flakon z neseseru i otworzy� drzwi. Wprost naprzeciw siebie, w md�ym blasku ksi�yca, zobaczy� straszliw� posta� starca. Oczy jego p�on�y jak roz�arzone w�gle, d�ugie siwe w�osy spada�y mu spl�tanymi kosmykami na ramiona, odzie� jego, starodawnego kroju, by�a brudna i ca�a w strz�pach, ci�kie �a�cuchy i zardzewia�e okowy zwisa�y z kostek jego n�g i napi�stk�w r�k. � Drogi panie � rzek� pan Otis � stanowczo zmuszony jestem prosi� pana o naoliwienie pa�skich �a�cuch�w. Przynios�em panu w tym celu flaszeczk� ma�ci Wschodz�cego S�o�ca, firmy Tammany. Ma ona podobno wybornie skutkowa� po jednorazowym u�yciu, za�wiadczenia o tym, pi�ra najwybitniejszych naszych teolog�w, znajdzie pan na opakowaniu. Zostawi� j� tu na stole i ch�tnie dostarcz� panu wi�kszej ilo�ci w razie �yczenia. M�wi�c to, po�o�y� minister Stan�w Zjednoczonych flaszeczk� na marmurowym stole i, zamkn�wszy za sob� drzwi, powr�ci� do sypialni. Przez chwil� sta� duch z Kenterwilu os�upia�y, w zrozumia�ym oburzeniu, po czym, cisn�wszy z ca�ej si�y flaszeczk� na woskowan� posadzk�, pu�ci� si� p�dem przez korytarz, wydaj�c g�uche j�ki i �wiec�c widmowozie�onym �wiat�em. W chwili wszak�e, kiedy dobieg� do g�rnego podestu klatki schodowej, otworzy�y si� szeroko jedne z drzwi, ukaza�y si� w nich dwie drobne postacie w bia�ych szatach, i wielka poduszka przemkn�a tuz nad jego g�ow�. Nie by�o ju� wyra�nie czasu do stracenia, przywo�uj�c te� pospiesznie na pomoc czwarty wymiar, jako spos�b ucieczki, znik� przez boazeri� �cienn�, po czym cisza zupe�na zaleg�a dom. Przedostawszy si� do ma�ej, ukrytej izdebki w lewym skrzydle pa�acu, opar� si� o promie� ksi�yca, aby nabra� tchu, i zacz�� zastanawia� si� nad swoim po�o�eniem. Nigdy, w ci�gu ca�ej �wietnej i nieprzerwanej, trzywiekowej swojej kariery, nie dozna� on tak brutalnej zniewagi. Przypomnia� sobie ksi�n� wdow�, kt�r� przestraszy� �miertelnie, przyprawiaj�c o atak, w chwili, kiedy sta�a przed lustrem w powodzi koronek i brylant�w, cztery dziewczyny s�u�ebne, kt�re dosta�y spazm�w na sam widok jego spoza firanek jednej z zapasowych sypialni, rektora parafii, kt�remu zdmuchn�� �wiec�, kiedy wraca� p�no w nocy z biblioteki i kt�ry od tego czasu stale by� w leczeniu u sir Williama Gulla z powodu ci�kiego rozstroju nerwowego, i wreszcie star� pani� de Tremouillac, kt�ra, obudziwszy si� pewnego dnia wcze�nie i ujrzawszy ko�ciotrupa siedz�cego na fotelu przy kominku i czytaj�cego jej pami�tnik, dosta�a z przestrachu zapalenia m�zgu i przele�a�a w ��ku sze�� tygodni, a po wyzdrowieniu pojedna�a si� z Ko�cio�em i zerwa�a wszelkie stosunki z notorycznym sceptykiem, panem de Voltaire. Przypomnia� sobie straszn� noc, kiedy znaleziono niegodziwca, lorda Kenterwila, uduszonego w ubieralni wpakowanym mu do gard�a waletem karowym. Zanim wyzion�� ducha, wyzna� on, �e t� sam� kart� oszuka� Karola Jamesa Foxa na 50 000 funt�w u Krokford�w i �e teraz duch zmusi� go do po�kni�cia jej. Przypomnia�y mu si� wszystkie jego wielkie czyny, pocz�wszy od kamerdynera, kt�ry zastrzeli� si� w kredensie po ujrzeniu zielonej r�ki, pukaj�cej do ramy okiennej, i sko�czywszy na pi�knej lady Stutfield, kt�ra musia�a nosi� zawsze na szyi czarn� aksamitk�, aby ukry� �lady pi�ciu palc�w, wypalone na bia�ej jej sk�rze, i kt�ra w ko�cu utopi�a si� w sadzawce na ko�cu Alei Kr�lewskiej. Z entuzjastycznym egoizmem prawdziwego artysty zacz�� raz jeszcze przebiega� pami�ci� najs�awniejsze swoje role i gorzko si� u�miechn�� na wspomnienie ostatniego swojego wyst�pu, jako �Czerwonego Rutena, czyli Uduszonego Dzieci�cia�, swojego debiutu w roli �Chudego Gibeona, Wysysacza Krwi z Bexley� oraz olbrzymiego wra�enia, jakie wywo�a� pewnego pi�knego wieczoru czerwcowego, bawi�c si� w kr�gle w�asnymi ko��mi na placu lawntenisowym. I po tym wszystkim jacy� przekl�ci Amerykanie przyje�d�aj� i daj� mu ma�� Wschodz�cego S�o�ca i ciskaj� mu w g�ow� poduszki! To nie do zniesienia� �aden zreszt� duch w historii nie by� traktowany w podobny spos�b. Postanowi� wi�c zem�ci� si� i a� do bia�ego dnia pogr��ony by� w g��bokim zamy�leniu. III Zebrawszy si� nazajutrz z rana przy �niadaniu, rodzina Otis�w szczeg�owo rozpatrywa�a spraw� ducha. Minister Stan�w Zjednoczonych by� oczywi�cie nieco ura�ony, przekonawszy si�, �e duch odrzuci� jego dar. � Nie chcia�bym bynajmniej obrazi� ducha, a wobec tego, �e przebywa on w tym domu od tak dawna, uwa�am rzucanie w niego poduszkami za niezbyt grzeczne. S�uszn� t� uwag� przyj�y bli�ni�ta � przyznaj� to ze wstydem � wybuchem �miechu. � Z drugiej za� strony � ci�gn�� dalej � je�li stanowczo nie zechce on u�ywa� ma�ci Wschodz�cego S�o�ca, b�dziemy zmuszeni odebra� mu �a�cuchy. Niepodobna by�oby spa� przy takim ha�asie na korytarzu. Przez ca�� jednak�e reszt� tygodnia nie przeszkadza�o im nic i jedyn� rzecz�, zwracaj�c� ich uwag�, by�o sta�e odnawianie si� plamy na pod�odze w bibliotece. By�o to niew�tpliwie bardzo dziwne, poniewa� drzwi do biblioteki by�y stale zamykane na noc przez samego pana Otisa, a okna szczelnie zatarasowywane. Kameleonowa zmienno�� koloru plamy wywo�ywa�a te� wiele komentarzy. Czasem by�a brunatnoczerwona, innym razem purpurowa, jeszcze innym karminowa, pewnego ranka za�, kiedy zeszli na d� na wsp�ln� modlitw�, wed�ug rytua�u Wolnego Ameryka�skiego Reformowanego Biskupiego Ko�cio�a, zastali j� szmaragdowozielon�. Kalejdoskopowe zmiany te bawi�y naturalnie wielce ca�e towarzystwo, kt�re co wiecz�r zacz�o nawet robi� na ten temat zak�ady. Jedyn� osob�, nie bior�c� udzia�u we wszystkich tych �artach, by�a Wirginia, kt�ra, z nie wyt�umaczonego jakiego� powodu, bardzo by�a zawsze zgn�biona na widok krwawej plamy i prawie �e si� rozp�aka�a owego ranka, kiedy by�a ona szmaragdowozielona. Powt�rne ukazanie si� ducha nast�pi�o w niedziel� w nocy. Wkr�tce po udaniu si� wszystkich na spoczynek zaalarmowany zosta� ca�y dom strasznym hukiem w hallu. Zbieg�szy pospiesznie na d�, przekonano si�, �e wielka stara zbroja spad�a z postumentu na kamienn� posadzk�, a w wysokim por�czowym fotelu siedzia� duch Kenterwilu, rozcieraj�cy kolana z grymasem gwa�townego b�lu. Bli�niacy, kt�rzy przynie�li swoje strzelby nabite grochem, wystrzelili w niego ca�y �adunek z celno�ci� strza�u, mo�liw� do osi�gni�cia jedynie drog� d�ugiego i starannego �wiczenia si� na nauczycielu kaligrafii, a ameryka�ski minister skierowa� na niego rewolwer, prosz�c go � w my�l kalifornijskiej etykiety � o podniesienie r�k do g�ry! Duch zerwa� si� z dzikim okrzykiem w�ciek�o�ci i prze�lizn�� si� mi�dzy nimi na kszta�t mg�y, gasz�c �wiec� Waszyngtona Otisa i pozostawiaj�c tym sposobem wszystkich w zupe�nej ciemno�ci. Dobieg�szy do g�rnego podestu schod�w, uspokoi� si� nieco i postanowi� zaprodukowa� s�ynny sw�j wybuch szata�skiego �miechu. W niejednej ju� okazji u�y� go z wielkim powodzeniem. M�wi�, �e peruka lorda Rakera osiwia�a pod jego wp�ywem w ci�gu jednej nocy, a jest ju� faktem nie ulegaj�cym kwestii, �e trzy guwernantki, Francuzki, wym�wi�y wskutek niego miejsce przed up�ywem miesi�ca. Za�mia� si� wi�c najstraszliwszym swoim �miechem, a� zatrz�s�a si� stara powa�a; nie zd��y�o jednak jeszcze przebrzmie� przera�liwe echo, gdy otworzy�y si� drzwi i na progu ukaza�a si� pani Otisowa w jasnoniebieskim szlafroczku. � Zdaje mi si�, �e pan musi by� chory � rzek�a � i dlatego przynios�am panu flaszeczk� tynktury dra Dobela. Je�li to z niestrawno�ci, lekarstwo na pewno poskutkuje. Duch wytrzeszczy� na ni� z w�ciek�o�ci� oczodo�y i zacz�� od razu robi� przygotowania do przeistoczenia si� w du�ego czarnego psa, z kt�rej to roli s�yn�� i kt�rej doktor domowy przypisywa� zawsze chroniczny idiotyzm wuja lorda Kenterwila, wielebnego Tomasza Hortona. Odg�os zbli�aj�cych si� krok�w przeszkodzi� mu jednak w wykonaniu okrutnego zamiaru, zadowoli� si� wi�c wypromieniowaniem z siebie lekko fosforycznego �wiat�a i znik� z ponurym cmentarnym j�kiem w tej samej w�a�nie chwili, kiedy dogoni�y go bli�niaki. Dobieg�szy do swojej izby, upad� z�amany na tapczan, w przyst�pie najgwa�towniejszego wstrz��nienia. Gminno�� bli�niak�w i gruby materializm pani Otisowej by�y oczywi�cie nies�ychanie przykre, ale najbardziej zgn�bi�o go, �e nie m�g� nosi� zbroi. Mia� nadziej�, �e nawet nowocze�ni Amerykanie doznaj� wstrz��nienia nerw�w na widok �Widma w Zbroi�, je�li ju� nie z innego powodu, to chocia�by przez szacunek dla narodowego ich poety, Longfellowa, autora poematu pod tym tytu�em, nad kt�rego wdzi�cznymi i poci�gaj�cymi rymami sp�dzi� on sam niejedn� samotn� godzin� podczas pobytu Kenterwil�w w mie�cie. Zreszt� by�a to jego w�asna zbroja. Nosi� j� z wielkim powodzeniem na turnieju w Kemlworth i zaszczycony by� wielkimi z jej powodu komplementami ze strony, ni mniej ni wi�cej, jeno samej Dziewiczej Kr�lowej. Kiedy jednak�e wdzia� j� teraz, zachwia� si� pod straszliwym ci�arem ogromnego napier�nika i stalowego kasku i ci�ko upad� na kamienn� posadzk�, pot�uk�szy sobie mocno oba kolana oraz napi�stek prawej r�ki. Przez kilka nast�pnych dni by� mocno chory i by�by si� wcale nie rusza� ze swojej izdebki, gdyby nie musia� utrzymywa� krwawej plamy w nale�ytym porz�dku. Dzi�ki wielkiej jednak o siebie dba�o�ci wyzdrowia� i postanowi� dokona� po raz trzeci pr�by nastraszenia ministra Stan�w Zjednoczonych i jego rodziny. Wybra� na ukazanie si� swoje pi�tek, 17 sierpnia, i wi�ksz� cz�� tego dnia sp�dzi� na ogl�daniu swojej garderoby, decyduj�c si� ostatecznie na wielki, nasuni�ty na oczy, kapelusz z czerwonym pi�rem, bia�y, sfa�dowany przy szyi i zako�czeniu r�kaw�w, ca�un oraz zardzewia�y sztylet. Ku wieczorowi lun�� deszcz, a wiatr d�� tak gwa�townie, �e wszystkie szyby w drzwiach i oknach starego domu trz�s�y si� i brz�cza�y. Tak� w�a�nie pogod� najlepiej lubi�. Plan jego dzia�ania by� nast�puj�cy: mia� wej�� niepostrze�enie wprost do pokoju Waszyngtona Otisa, i stan�wszy u stop l�ka, zagada� co� do niego upiornym j�zykiem i trzykrotnie wbi� mu sztylet do gard�a przy wt�rze cichej muzyki. �ywi� do Waszyngtona specjaln� uraz�, doskonale zdaj�c sobie spraw�, �e on to w�a�nie wyciera� codziennie kenterwilsk� krwaw� plam� za pomoc� niepor�wnanego Wywabiacza Pinkertonowskiego. Po doprowadzeniu niebezpiecznego �mia�ka do stanu bezgranicznego przera�enia mia� uda� si� do pokoju, zajmowanego przez ministra Stan�w Zjednoczonych i jego �on�, po�o�y� lepk� d�o� na czole pani Otisowej, sycz�c r�wnocze�nie do ucha jej m�owi straszliwe tajniki kostnicy. Nie m�g� si� tylko na nic zdecydowa� w stosunku do Wirginii. Nigdy go ona niczym nie dotkn�a, by�a mi�a i �agodna. Kilka g�uchych j�k�w z g��bi szafy wystarczy � jak s�dzi� � a� nadto, aby j� obudzi�, gdyby za� nie wystarczy�o, zastuka ko�cistymi palcami w ram� okienn�. Natomiast bli�niakom postanowi� da� porz�dn� nauczk�. Pierwsz� rzecz�, kt�r� nale�a�o zrobi�, by�o usi��� ka�demu z nich na klatce piersiowej celem wywo�ania dusz�cego wra�enia zmory, a potem stan�� pomi�dzy ich przysuni�tymi do siebie ��kami w postaci zielonego, lodowato mro�nego widma, a kiedy zupe�nie sparali�uje ich strach, zrzuci� ca�un i zacz�� czo�ga� si� po pod�odze, obna�aj�c bia�e, wyblichowane ko�ci i wyszczerzaj�c jedno ko�uj�ce �lepi� w roli �Niemego Daniela, czyli Szkieletu Samob�jcy�, w kt�rej niejednokrotnie wywo�a� wielki efekt i kt�ra uwa�a� te� za nie gorsz� od s�ynnej roli �Szale�ca Marcina, czyli Zamaskowanej Tajemnicy. O wp� do jedenastej us�ysza�, �e ca�a rodzina posz�a spa�. Przez czas jaki� nie dawa�y mu spokoju dzikie wybuchy �miechu, rozlegaj�ce si� w pokoju bli�niak�w, kt�rzy z lekkomy�ln� weso�o�ci� �ak�w dokazywali przed udaniem si� na spoczynek. Wreszcie kwadrans przed dwunast� zapanowa�a cisza. Wraz z uderzeniem p�nocy wyruszy�. Sowa zastuka�a dziobem w ram� okienn�, kruk zakraka� spo�r�d ga��zi wielkiego cisu, a wiatr zawy� doko�a domu, niby dusza pot�piona. Rodzina Otisow spa�a jednak spokojnie, nie przeczuwaj�c, co j� czeka. Chrapanie ministra Stan�w Zjednoczonych zag�usza�o plusk deszczu i huk burzy. Duch wysun�� si� ukradkiem spoza boazerii z jadowitym u�miechem, okalaj�cym jego okrutne, pomarszczone usta, w chwili kiedy prze�lizgiwa� si� wzd�u� wielkiego okna w wykuszu w kt�rym herb jego i zamordowanej przez mego �ony wymalowany by� purpur� i z�otem skry� si� ksi�yc za chmur�. Przesuwa� si� cicho dalej jak z�y cie�. Mrok nawet zdawa� si� odsuwa� od niego z wstr�tem w miar� jak szed� dalej. Przez chwil� zdawa�o mu si�, �e s�yszy jakie� wo�anie. Zatrzyma� si�. By�o to jednak tylko wycie ps�w z Czerwonego Folwarku, sun�� wi�c dalej, miotaj�c dziwne przekle�stwa u�ywane w szesnastym stuleciu i potrz�saj�c zardzewia�ym sztyletem w powietrzu p�nocy. Wreszcie dotar� do korytarza, kt�ry prowadzi� do pokoju Waszyngtona. Stan�� na chwil�, a wiatr rozwiewa� mu d�ugie, siwe w�osy doko�a g�owy, skr�caj�c zarazem w dziwaczne, fantastyczne fa�dy niewypowiedzian� potworno�� jego ca�unu. Zegar wybi� kwadrans. Poczu�, �e nadszed� w�a�ciwy moment. Zachichota� do samego siebie i skr�ci� za w�gie�, zaledwie jednak to uczyni�, upad� na wznak ze straszliwym j�kiem przera�enia, kryj�c zbiela�� twarz w d�ugich ko�cistych palcach. Wprost przed mm sta�a przera�aj�ca zjawa, nieruchoma, jak gdyby wykuta z kamienia, potworna jak wizja szale�ca. G�owa jej by�a �ysa i osmalona, twarz okr�g�a, t�usta i bia�a, ohydny �miech zdawa� si� �ci�ga� jej rysy w sta�y grymas. Z oczu tryska�y snopy szkar�atnego �wiat�a, jama ustna zion�a ogniem, a wstr�tna odzie� podobna do jego w�asnej, spowija�a bia�ym ca�unem tytaniczn� posta�. Na piersi jej by� plakat z dziwnym napisem antycznymi zg�oskami, opiewaj�cy zapewne czyn jaki� ha�bi�cy, jakie� wspomnienie grzech�w �miertelnych, jaki� straszliwy szereg zbrodni, w prawej r�ce trzyma�a zjawa pa�asz z b�yszcz�cej stali. Widok ten przerazi� go straszliwie, nigdy bowiem dotychczas nie widzia� ducha; obrzuciwszy wi�c przelotnym spojrzeniem potworne widziad�o, uciek� do swego pokoju, potykaj�c si� i pl�cz�c o d�ugi ca�un i gubi�c wreszcie po drodze zardzewia�y miecz, kt�ry wpad� do wysokich my�liwskich but�w ministra, gdzie kamerdyner znalaz� go nazajutrz rano. Stan�wszy wreszcie w czterech �cianach swojej izby, rzuci� si� na tapczan i zary� w po�ciel. Po chwili jednak zwyci�y� w nim dawny rycerski duch Kenterwil�w, postanowi� te� p�j�� i przem�wi� do owego drugiego ducha, jak tylko si� rozwidni. Istotnie, z chwil�, kiedy brzask dnia osrebrzy� szczyty pag�rk�w, powr�ci� na owo miejsce, na kt�rym po raz pierwszy ujrza� szkaradne widziad�o, czuj�c, �e jednak�e dwa duchy lepsze s� ni� jeden i �e z pomoc� nowego swego przyjaciela �atwiej upora si� z bli�niakami. Przybywszy jednak na miejsce, ujrza� widok straszliwy. Co� si� musia�o widocznie przytrafi� upiorowi, �wiat�o znik�o bowiem zupe�nie z pustych oczodo��w, b�yszcz�cy miecz wypad� mu z r�ki, a sam on opiera� si� o mur w nienaturalnie niewygodnej postawie. Rzuci� mu si� na pomoc i pochwyci� go w ramiona, gdy wtem, ku najwy�szemu jego przera�eniu, g�owa zjawy odpad�a od tu�owia i potoczy�a si� na posadzk�, a cia�o upad�o na wznak, tak �e w obj�ciach jego pozosta�a bia�a bawe�niana zas�ona z ��ka, a u st�p jego le�a�a szczotka do zamiatania, siekiera kuchenna oraz wydr��ona rzepa. Nie b�d�c w stanie zrozumie� dziwnego tego przeistoczenia, chwyci� gor�czkowo za plakat, na kt�rym w szarym �wietle poranka odczyta� przera�aj�ce s�owa: DUHOTISUW Jedyny prawdziwy i oryginalny Strach. St�ec si� na�ladowan�! Wszysdkie inne podrobjone. Straszliwa prawda przeszy�a mu b�yskawic� my�l: zadrwiono z niego, oszukano go haniebnie. Dziki sza� gniewu za�wieci� po dawnemu w jego oczach; zacisn�� bezz�bne dzi�s�a i, podnosz�c zwi�d�e r�ce wysoko ponad g�ow�, poprzysi�g� w kwiecistej frazeologii starej szko�y, �e kiedy kur zapieje po raz wt�ry, dokonane b�d� krwawe czyny i morderstwo pod��y cich� stop� w dal. Zaledwie wypowiedzie� zd��y� straszliwe to zakl�cie, rozleg�o si� z okrytego czerwonym �upkiem dachu odleg�ego domostwa pianie koguta. Za�mia� si� d�ugim, przyciszonym, gorzkim �miechem i czeka�. Czeka� z godziny na godzin�, ale kogut z niewyt�umaczonej jakiej� przyczyny nie zapia� po raz drugi. Wreszcie o wp� do �smej przybycie dziewcz�t s�u�ebnych zmusi�o go do zaprzestania trwo�nego tego czuwania, powl�k� si� wi�c do swojej izby, my�l�c o pr�nych nadziejach i udaremnionych zamiarach. Wzi�� si� te� zaraz do przejrzenia kilku ksi��ek, traktuj�cych o dawnym rycerstwie, kt�re nadzwyczaj lubi�, i wyczyta� w nich, �e ilekro� zakl�cie jego by�o stosowane, kur pia� zawsze po raz wt�ry. � Bodaj zdech� przekl�ty ten ptak! � mrukn�� � dawniej by�bym go nadzia� na w��czni� i zmusi�, bodaj nawet w godzin� skonu, do zapiania dla mnie! Powiedziawszy to, u�o�y� si� w wygodnej o�owianej trumnie i pozosta� w niej a� do wieczora. IV Nast�pnego dnia duch czu� si� mocno os�abiony i zm�czony. Straszliwe podniecenie ostatnich kilku tygodni zacz�o mu dawa� si� we znaki. Nerwy jego zupe�nie by�y rozklekotane, dygota� te� za lada szmerem. Przez pi�� dni nie wychodzi� ze swojej izby, i w ko�cu postanowi� zaniecha� odnawiania plamy na pod�odze bibliotecznej. Skoro rodzinie Otis�w niepotrzebna jest ta plama, najlepszy to dow�d, �e nie zas�uguj� na ni�. S� to widocznie ludzie niskiego, materialnego poziomu, niezdolni do ocenienia symbolicznej warto�ci zjawisk zmys�owych. Kwestia zjawisk nadzmys�owych i cia� astralnych by�a oczywi�cie zupe�nie odmienn� dziedzin�, niezale�n� od jego woli. Ukazywanie si� w korytarzu raz w tygodniu oraz wydawanie niezrozumia�ych d�wi�k�w przez wielkie okno w wykuszu w ka�d� pierwsz� i trzeci� �rod� miesi�ca wchodzi�o w zakres uroczystych jego obowi�zk�w, nie widzia� te� mo�no�ci wycofania si� z nich z honorem. �ycie jego by�o niegodziwe, to prawda, z drugiej jednak strony by� on nadzwyczaj obowi�zkowy w stosunku do wszystkiego, co by�o zwi�zane ze �wiatem nadzmys�owym. Tote� przez nast�pne trzy soboty spacerowa� po korytarzu, jak zwykle mi�dzy p�noc� a trzeci� z rana, zachowuj�c wszelkie mo�liwe �rodki ostro�no�ci, aby nie by� widzianym ani s�yszanym. Zdejmowa� buty, st�pa� na palcach, po stoczonych przez robaki drzewne, spr�chnia�ych starych posadzkach, zarzuca� na siebie szerok�, czarn� aksamitn� opo�cz� i starannie naoliwia� �a�cuchy ma�ci� Wschodz�cego S�o�ca. Przyzna� nale�y, �e bardzo trudno mu by�o przem�c si� i chwyci� tego �rodka ostro�no�ci. W ko�cu jednak�e, pewnego wieczora, kiedy ca�a rodzina by�a na dole przy obiedzie, zakrad� si� do sypialni pani Otisowej i zabra� butelk�. Zrazu czu� si� nieco upokorzony, niebawem jednak wzi�� g�r� rozs�dek, kt�ry kaza� mu uzna� wielkie zalety tego wynalazku, nader przydatnego dla jego cel�w. Mimo wszystkich zabieg�w nie uda�o mu si� jednak unikn�� przykro�ci. Przeci�gano nieustannie przez ca�� szeroko�� korytarza sznury, o kt�re potyka� si� w ciemno�ci, a pewnego razu, wyst�puj�c w roli �Czarnego Izaaka�, czyli �My�liwego z las�w Hoglejskich�, upad� bardzo niebezpiecznie na sztucznej �lizgawce z mas�a, kt�r� bli�niaki urz�dzili od wej�cia do Gobelinowej Komnaty a� do g�rnego podestu klatki schodowej. Zniewaga ta tak go rozw�cieczy�a, �e postanowi� dokona� ostatecznej pr�by uratowania swojej godno�ci i stanowiska spo�ecznego. Zdecydowa� wi�c odwiedzi� zuchwa�ych m�odych Etonczyk�w nast�pnej nocy jako ��mia�y Rupert�, czyli �Bezg�owy Hrabia� W roli tej nie ukazywa� si� ju� od przesz�o 70�cm lat, to znaczy od czasu, kiedy tak przerazi� w tym przebraniu pi�kn� lady Barbar� Modisch, �e zwr�ci�a ona pier�cie� zar�czynowy dziadkowi obecnego lorda Kenterwila i uciek�a do Gretna Green z przystojnym Jackiem Kestletonem, o�wiadczaj�c, �e za nic w �wiecie nie zgodzi si� wej�� do rodziny, kt�ra pozwala tak okropnemu widmu spacerowa� o zmierzchu po tarasie. Biedny Jack zosta� potem zastrzelony w pojedynku przez lorda Kenterwila, a lady Barbara umar�a na z�amane serce, zanim rok min��, tak �e wyst�p ten nale�a� pod ka�dym wzgl�dem do udanych. By�o to wszak�e niezmiernie trudne przebranie, je�li mo�na u�y� podobnie teatralnego wyra�enia odno�nie do jednego z najwi�kszych tajnik�w �wiata nadprzyrodzonego lub te�, chc�c u�y� bardziej naukowego terminu, �wiata wy�szego nad przyrodzony, dlatego te� samo przygotowanie zaj�o mu pe�ne trzy godziny. W ko�cu wszystko by�o gotowe. Zadowolony by� bardzo ze swego wygl�du, mimo �e wysokie sk�rzane buty my�liwskie, nieod��czne od stroju, by�y nieco za obszerne, nie m�g� te� znale�� drugiej pary pistolet�w, w og�le jednak jak najlepszej by� my�li. Kwadrans po pierwszej wy�lizn�� si� zza boazerii i pomkn�� wzd�u� korytarza. Doszed�szy do pokoju zaj�tego przez bli�niak�w i nosz�cego nazw� B��kitnej Komnaty od koloru obicia, zasta� drzwi nieco uchylone. Pragn�c ukaza� si� w spos�b efektowny, szeroko je rozwar�, gdy nagle ci�ki kube� wody upad� wprost na niego, oblewaj�c go ca�ego a� do sk�ry i chybiaj�c o par� cali lewe jego rami�. R�wnocze�nie us�ysza� przyt�umione wybuchy �miechu, dochodz�ce z wielkiego podw�jnego ��ka. Cios ten by� tak silny dla jego starganych nerw�w, �e uciek�, jak tylko m�g� najszybciej, do swojej izby i nazajutrz le�a� z�o�ony ci�k� niemoc� z przezi�bienia. Jedyn� pociech� w ca�ej fatalnej tej sprawie by� dla niego fakt, �e nie wzi�� z sob� g�owy, gdyby by� bowiem to uczyni�, konsekwencje mog�yby by� bardzo powa�ne. Po tym wypadku straci� ju� zupe�nie nadziej� przestraszenia grubosk�rej rodziny ameryka�skiej, zadowoli� si� wi�c pe�zaniem po korytarzach w mi�kkich pantoflach, w grubym czerwonym szalu, owini�tym doko�a szyi, aby ochroni� si� przed przeci�giem oraz z ma�ym �ukiem na wypadek napa�ci ze strony bli�niak�w. Cios ostateczny spotka� go w dniu 19 wrze�nia. Zszed� na d� do wielkiego hallu wej�ciowego, pewny, �e tam nikt mu nie przeszkodzi, i zabawia� si� robieniem uwag satyrycznych nad wielkimi fotografiami firmy Saroniego, przedstawiaj�cymi ministra Stan�w Zjednoczonych i jego �on� i zast�puj�cymi dawne portrety rodzinne Kenterwil�w. Odziany by� skromnie, ale porz�dnie, w d�ugi ca�un, pocentkowany ziemi� cmentarn�; doln� szcz�k� mia� podwi�zan� pasem ��tego p��tna, a w r�ku trzyma� ma�� latark� i rydel grabarza. By� to str�j �Jonasza bez Grobu�, czyli �Porywacza Cia��, jednego z najwybitniejszych jego wciele�, o kt�rym Kenterwilowie najwi�cej mieli powod�w pami�ta�, jako o w�a�ciwej przyczynie ich k��tni z s�siadem, lordem Ruffordem. By� kwadrans po drugiej nad ranem i, o ile m�g� s�dzi�, dom ca�y pogr��ony by� w g��bokim u�pieniu. Mimo to, w chwili, kiedy kierowa� kroki swoje ku bibliotece, aby zobaczy�, czy pozosta� tam jeszcze �lad krwawej plamy, wyskoczy�y nagle z ciemnego k�ta dwie postacie, dziko wymachuj�ce r�kami w powietrzu i wrzeszcz�ce mu z ca�ych si� wprost do ucha jaki� niezrozumia�y wyraz: �buu�!!� Ogarni�ty panicznym strachem, zupe�nie zrozumia�ym w danych warunkach, uciek� na schody, ale tam czeka� ju� na niego przyczajony Waszyngton z ogrodow� polewaczk�. Osaczony ze wszystkich stron przez nieprzyjaci�, uratowa� si� znikni�ciem w wielkim �elaznym piecu, w kt�rym, na szcz�cie dla niego, nie napalono, i torowa� sobie musia� dalsz� drog� przez rury i kominy, tak �e wr�ci� do siebie straszliwie umorusany, oberwany i zrozpaczony. Po blama�u tym nie wyrusza� ju� wi�cej na nocne wyprawy. Bli�niaki czeka�y na niego wielokrotnie i co noc zasiewa�y pod�ogi korytarzy �upinkami od orzech�w, ku wielkiemu utrapieniu rodzic�w i s�u�by, ale wszystko to nadaremnie. Pan Otis zabra� si� na nowo do wielkiego swojego dzie�a o dziejach Stronnictwa Demokratycznego, nad kt�rym pracowa� od kilku ju� lat; pani Otisowa urz�dzi�a wspania�� piekarni�, kt�ra wprawi�a w zachwyt ca�� okolic�; ch�opcy zaj�li si� jukerem, pokerem, lakrosem i innymi ameryka�skimi narodowymi grami, a Wirginia je�dzi�a na swoim kucyku w towarzystwie m�odego ksi�cia Cheshire, sp�dzaj�cego w Kenterwilu ostatni tydzie� wakacji. Przypuszczano, �e duch wyw�drowa� gdzie�, o czym pan Otis doni�s� nawet lordowi Kenterwilowi, kt�ry, w odpowiedzi, wyrazi� wielkie zadowolenie z powodu tej nowiny, przesy�aj�c zarazem serdeczne powinszowania godnej ma��once ministra. Mylili si� wszak�e pa�stwo Otisowie. Duch by� w dalszym ci�gu w domu, a chocia� w danym momencie czu� si� chory, bynajmniej nie mia� zamiaru z�o�enia broni, zw�aszcza odk�d si� dowiedzia�, �e w liczbie go�ci, bawi�cych w pa�acu, znajdowa� si� m�ody ksi��� Cheshire, kt�rego stryjeczny dziadek, lord Franciszek Hilton, za�o�y� si� ongi o sto gwinei z pu�kownikiem Kerburym, �e zagra w ko�ci z duchem z Kenterwilu, i nast�pnego rana znaleziono go na pod�odze pokoju karcianego w takim stanie paralitycznego bezw�adu, �e jakkolwiek do�y� p�nego wieku, nigdy ju� nie m�g� wym�wi� nic wi�cej poza wyrazami: �Podw�jna sz�stka�. Historia ta bardzo by�a g�o�na w swoim czasie, jednak�e, przez szacunek dla obu znakomitych rod�w, starano si� j� wszelkimi sposobami mo�liwie zatuszowa�. Mimo to mo�na znale�� dok�adny opis wszystkich zwi�zanych z ni� szczeg��w w 3 tomie �Wspomnie� lorda Tettla o ksi�ciu regencie i jego przyjacio�ach�. Nic dziwnego zatem, �e Duch pragn�� dowie��, i� nie utraci� dawnego wp�ywu na potomka Hilton�w, z kt�rym pozostawa� w dalekim pokrewie�stwie, poniewa� w�asna jego siostra cioteczna po�lubi�a secundo voto lorda Bulkeleya, od kt�rego w prostej linii pochodz�, jak wiadomo, ksi���ta Cheshire. Wszelkie te� poczyni� przygotowania, aby ukaza� si� m�odemu, zakochanemu w Wirginii, ksi���tku w s�ynnej swojej roli �Wampira mnicha, czyli Benedyktyna bez krwi�. Wcielenie to by�o zjaw� tak przera�aj�c�, �e kiedy ukaza�a si� ona starej lady Hartrup w fataln� dla niej wigili� Nowego, 1764, Roku, dosta�a ona ataku najprzera�liwszego krzyku, zako�czonego napadem apoplektycznym, w kt�rym umar�a po up�ywie trzech dni, wydziedziczywszy uprzednio Kenterwil�w, najbli�szych swoich krewnych, i pozostawiwszy ca�y maj�tek londy�skiemu swemu aptekarzowi. W ostatniej wszak�e chwili przem�g� strach przed bli�niakami, kt�ry nie pozwoli� Duchowi opu�ci� pokoju, dzi�ki czemu m�ody ksi��� spa� spokojnie pod pi�ropuszem baldachimu, w kr�lewskiej sypialni, i �ni� o Wirginii. V W kilka dni p�niej Wirginia i jej nieod��czny z�otow�osy rycerz wybrali si� na konn� wycieczk� na ��ki brocklejskie, gdzie dziewczynka tak fatalnie rozdar�a sobie sukni� przy braniu przeszkody przez p�ot, �e, powr�ciwszy do domu, postanowi�a pobiec do siebie tyln� klatk� schodow�, aby nikt nie m�g� jej zobaczy�. Przebiegaj�c obok sali gobelinowej, kt�rej drzwi by�y otwarte, dostrzeg�a w przelocie jak�� posta�, a przypuszczaj�c, �e jest to garderobiana jej matki, kt�ra cz�sto siadywa�a tutaj z robot�, wesz�a, aby poprosi� j� o naprawienie sukni. Ku najwy�szemu swemu wszak�e zdumieniu przekona�a si�, �e by� to Duch z Kenterwilu we w�asnej osobie! Siedzia� przy oknie, patrz�c na z�ote i purpurowe li�cie, spadaj�ce z ��kn�cych drzew i wiruj�ce w jesiennym powietrzu. G�ow� mia� opart� na r�ku, a skulenie ca�ej postaci �wiadczy�o o stanie najg��bszego zgn�bienia. Wygl�d jego by� tak beznadziejnie z�amany, �e ma�a Wirginia, kt�rej pierwszym odruchem by�o uciec i zamkn�� si� w swoim pokoju, poczu�a wielk� dla biedaka lito��, postanowi�a te� postara� si� podnie�� go troch� na duchu. Krok jej by� tak lekki, a jego pogr��enie w my�lach tak g��bokie, �e nie zauwa�y� jej obecno�ci, dop�ki nie przem�wi�a do niego. � Bardzo mi pana �al � rzek�a � ale bracia moi wracaj� jutro do Eton. O ile wi�c zachowa si� pan przyzwoicie, nikt panu nie b�dzie dokucza�. � Niedorzeczno�ci� jest ��da� ode mnie, abym zachowywa� si� przyzwoicie � odpar�, patrz�c ze zdumieniem na �liczn� dzieweczk�, kt�ra odwa�y�a si� przem�wi� do niego. � Musz� potrz�sa� �a�cuchami i kr��y� w zamku po nocy, je�li o to pani idzie. Jest to jedyna moja racja bytu. � To nie jest �adna racja bytu i pan sam wie najlepiej, �e pan by� z�ym cz�owiekiem. Pani Umney opowiedzia�a nam pierwszego zaraz dnia po naszym przyje�dzie, �e pan zabi� swoj� �on�. � Bynajmniej temu nie przecz� � odrzek� Duch zgry�liwie � ale by�a to sprawa czysto rodzinna, kt�ra nie powinna nikogo obchodzi�. � To bardzo �le zabija� ludzi! � rzek�a Wirginia, zdradzaj�ca od czasu do czasu pe�n� s�odyczy powag� puryta�sk�, odziedziczon� po jakim� przodku z Nowej Anglii. � Nienawidz� taniej surowo�ci oderwanej etyki! �ona moja by�a bardzo brzydka, nigdy nie krochmali�a nale�ycie moich kryz i nie mia�a poj�cia o gotowaniu. Niech pani sobie wyobrazi, �e postrzeli�em kiedy� wspania�ego jelenia w lasach hoglejskich i nie zgadnie pani, z jakim sosem poda�a go do sto�u� Mniejsza zreszt� o to teraz, kiedy i tak wszystko ju� przepad�o. Wcale te� nie by�o zacnie ze strony jej braci, �e mnie na �mier� zamorzyli g�odem, chocia� nawet zabi�em ich siostr�. � Zamorzyli pana g�odem? O, panie Duchu, chcia�am powiedzie�, Sir Simonie, mo�e pan jest g�odny? Mam kanapk� w torebce, mog� j� panu da�. � Nie, dzi�kuj� pani, nigdy nic teraz nie jadam, bardzo to jednak grzecznie z pani strony, pani jest daleko uprzejmiejsza od ca�ej wstr�tnej, grubia�skiej, gminnej, niegodziwej twojej rodziny. � Milcz pan! � krzykn�a Wirginia, tupn�wszy nog� � to pan jest grubia�ski, wstr�tny i gminny, a co si� tyczy niegodziwo�ci, pan wie najlepiej, �e to pan wykrad� mi farby z pude�ka, aby odnawia� co noc t� �mieszn� krwaw� plam� w bibliotece. Naprz�d zabra� mi pan wszystkie moje czerwone kolory, nie wy��czaj�c karminu, tak �e nie mog�am ju� wi�cej malowa� zachod�w s�o�ca, potem wzi�� pan szmaragdowozielony i ��ty chromowy, w ko�cu pozosta� mi tylko niebieski i bia�y, i dlatego mog�am ju� tylko robi� pejza�e ksi�ycowe, nudne do ogl�dania i wcale nie�atwe do malowania. Nigdy pana nie oskar�a�am, chocia� bardzo by�am na pana z�a i ca�a ta rzecz w og�le bardzo by�a g�upia, kt� bowiem s�ysza� kiedykolwiek o szmaragdowozielonej krwi? � Prawda � odpar� Duch pokornie � ale co mia�em czyni�? Bardzo teraz trudno o prawdziw� krew, a poniewa� brat pani zacz�� pierwszy wyciera� plam� Niezr�wnanym Wywabiaczem, nie widzia�em powodu, dlaczego nie mia�bym bra� farb pani. Co si� za� tyczy koloru � to kwestia gatunku krwi: krew Kenterwil�w na przyk�ad jest niebieska, najbardziej niebieska w ca�ej Anglii, wiem jednak, �e wy, Amerykanie, nie dbacie o takie rzeczy. � Nie ma pan �adnego poj�cia o tym � najlepiej zrobi pan, emigruj�c do Ameryki dla uzupe�nienia pa�skiego wykszta�cenia. Ojciec m�j bardzo ch�tnie wyrobi panu wolny przejazd, a chocia� wszelkiego rodzaju spiritus ob�o�ony jest u nas wysokim c�em, damy sobie rad� z komor�, gdy� wszyscy urz�dnicy celni s� demokratami. Niech si� pan tylko dostanie do Nowego Jorku, a na pewno b�dzie pan tam mia� wielkie powodzenie. Znam u nas mn�stwo ludzi, kt�rzy daliby tysi�ce dolar�w, �eby mie� przodka, a c� dopiero Ducha rodzinnego! � Zdaje mi si�, �e Ameryka nie mog�aby mi si� podoba�. � Pewnie dlatego, �e nie mamy ruin i osobliwo�ci � rzek�a Wirginia ironicznie. � Nie macie ruin! nie macie osobliwo�ci! � odpowiedzia� Duch � macie wasz� flot� i wasze obyczaje� � Dobranoc. Id� do papy poprosi� go, aby da� bli�niakom dodatkowy tydzie� wakacji. � Niech pani nie odchodzi, panno Wirginio! �jestem taki osamotniony i taki nieszcz�liwy; naprawd� nie wiem, co mam robi�. Chcia�bym spa� i nie mog�. � Co te� pan za g�upstwa gada! Trzeba si� tylko po�o�y� i zdmuchn�� �wiec�. Czasem bardzo jest trudno nie zasn��, zw�aszcza w ko�ciele, ale spa� � nie ma w tym nic trudnego. Nawet ma�e dzieci w ko�ysce umiej� to, a przecie� nie s� bardzo m�dre. � Nie �pi� ju� od trzystu lat! � rzek� Duch smutnym g�osem. Pi�kne niebieskie oczy Wirginii rozwar�y si� ze zdumienia. � Przez trzysta lat nie zasn��em i taki jestem zm�czony� Wirginia spowa�nia�a od razu i usteczka jej zadrga�y niby p�atki r�. � Biedny, biedny Duchu � szepn�a � czy nie ma pan gdzie spa�? � Daleko, za sosnowymi lasami � odpowiedzia� on cichym, sennym g�osem � jest ma�y ogr�d. Trawa w nim ro�nie wysoko i g��boko, bielej� w�r�d niej wielkie gwiazdy rumian�w, a s�owiki wywodz� ca�ymi nocami pi�kne trele. �piewaj� przez noc ca��; zimny kryszta�owy ksi�yc �le na ziemi� swoje promienie, a roz�o�ysty cis rozpo�ciera nad �pi�cymi olbrzymie ramiona. Oczy Wirginii zasz�y �zami. Wstydz�c si� ich, ukry�a twarz w d�oniach. � M�wi pan o Ogrodzie �mierci? � szepn�a. � Tak, �mierci. �mier� musi by� bardzo pi�kna. Le�e� w mi�kkiej brunatnej ziemi, maj�c traw�, szumi�c� ponad g�ow�, i ws�uchiwa� si� w cisz�. Nie mie� ani jutra, ani wczoraj. Zapomnie� o czasie, zapomnie� o �yciu i mie� zupe�ny spok�j. Pani jedna, panno Wirginio, mo�esz mi dopom�c. Otworzy� mo�esz przede mn� wrota �mierci, gdy� idzie z tob� zawsze Mi�o��, a Mi�o�� mocniejsza jest od �mierci. Wirginia zadr�a�a; l�k straszny wstrz�sn�� jej cia�em. Przez kilka chwil g�uche zapanowa�o milczenie. Zdawa�o jej si�, �e �ni sen jaki� straszliwy. Po chwili przem�wi� zn�w Duch, a g�os jego brzmia� niby j�k wiatru. � Czy czyta�a� pani star� przepowiedni� na oknie bibliotecznym? � O, cz�sto � zawo�a�o dziewcz�tko, podnosz�c g�ow�. � Umiem j� na pami��. Wypisana jest dziwacznymi czarnymi zg�oskami, tak �e trudno j� odczyta�. Sk�ada si� z sze�ciu tylko wierszy: �Gdy z�otow�osa niewinna dziewczyna Do mod��w z�ego grzesznika nak�oni. Gdy migda� suchy r� si� zap�oni. I �ezk� otrze malutka dziecina, � Do domu w�wczas spok�j wejdzie b�ogi, I cisza wr�ci w Kenterwilu progi�. � Nie rozumiem jednak, co one znacz�. � Znacz� one, �e musisz p�aka� za mnie, za grzechy moje, gdy� ja sam nie mam �ez, i modli� si� za mnie, za dusz� moj�, ja sam bowiem nie mam wiary; a w�wczas, je�li zawsze by�a� dobra, s�odka i �agodna, Anio� �mierci ulituje si� nade mn�. Widzie� b�dziesz straszliwe widma w ciemno�ci, a z�e g�osy grozi� ci b�d� karami, nie uczyni� ci wszak�e nic z�ego, �adne moce piekielne nie maj� bowiem w�adzy nad czysto�ci� dziecka. Wirginia nie da�a odpowiedzi, i Duch za�ama� r�ce w dzikiej rozpaczy, patrz�c na pochylon� z�otow�os� g��wk�. Nagle podnios�a si�, bardzo blada, z dziwnym w oczach �wiat�em. � Nie boj� si�! � oznajmi�a g�osem stanowczym. � Nie boj� si�; prosi� b�d� Anio�a, aby ulitowa� si� nad tob�. Zerwa� si� z fotela ze s�abym okrzykiem rado�ci, i ujmuj�c jej r�k�, pochyli� si� nad ni� ze staro�wieck� galanteri� i uca�owa� j�. Palce jego zimne by�y jak l�d, a wargi p�on�y ogniem, Wirginia nie zawaha�a si� jednak, kiedy wi�d� j� przez mroczn� komnat�. Na wyblak�ych, zielonych gobelinach wyhaftowani byli my�liwi. D�li oni w zawieszone na ta�mach rogi i machali na ni� r�kami, aby wr�ci�a si�. �Wr�� si�, Wirginio, wr�� si� � wo�ali � ale Duch �cisn�� mocniej jej d�o�, a ona przymkn�a oczy, aby nic nie widzie�. Potworne zwierz�ta o jaszczurczych ogonach i wy�upionych oczach mruga�y na ni� sponad rze�bionej futryny kominka, szepcz�c: �Strze� si�, Wirginio, strze� si�! mo�e ju� nigdy nie b�dziemy ci� ogl�dali� � ale Duch mkn�� jeszcze szybciej, a Wirginia nie s�ucha�a nikogo. Kiedy doszli do ko�ca komnaty, zatrzyma� si� i wyrzek� kilka wyraz�w, kt�rych nie mog�a zrozumie�. Otworzy�a oczy i spostrzeg�a, �e �ciana rozsun�a si�, na kszta�t mg�y, a poza �cian� rozwar�a si� wielka, czarna przepa�cista jama. Owion�� ich mro�ny podmuch wiatru; czu�a, �e co� ci�gnie j� za sukni�. � Spiesz si�, spiesz! � zawo�a� Duch � gdy� b�dzie za p�no! � i w tej samej chwili lamperia d�bowa zawar�a si� za nimi, a Komnata Gobelinowa opustosza�a. VI W jakie� dziesi�� minut potem rozleg� si� d�wi�k gongu, wzywaj�cy na herbat� poobiedni�. Widz�c, �e Wirginia nie schodzi na d�, pani Otisowa pos�a�a po ni� jednego z pokojowc�w. Po chwili wr�ci� on, oznajmiaj�c, �e nie mo�e znale�� nigdzie miss Wirginii. Nieobecno�� c�rki nie przerazi�a na razie pani Otisowej, znaj�cej jej zwyczaj schodzenia co wiecz�r do ogrodu po kwiaty, kt�rymi w�asnor�cznie przystraja�a st� w jadalni. Kiedy jednak wybi�a sz�sta, a Wirginii wci�� jeszcze nie by�o, matka zaniepokoi�a si� i pos�a�a ch�opc�w na poszukiwanie dziewczynki do ogrodu, sama za� obesz�a w towarzystwie m�a wszystkie pokoje pa�acu. Po p� godzinie powr�cili ch�opcy z oznajmieniem, �e nigdzie znale�� nie mogli �ladu Wirginii. Wiadomo�� ta przerazi�a wszystkich; nie wiedzieli te�, co maj� pocz��, kiedy nagle pan Otis przypomnia� sobie, �e przed kilku dniami pozwoli� obozowi Cygan�w roz�o�y� tabor w pa�acowym parku. Natychmiast te� wyruszy� w kierunku obozu wraz z najstarszym synem i dwoma s�u��cymi. Oszala�y z trwogi m�odziutki ksi���, b�aga�, aby go zabrano, spotka� si� jednak ze stanowcz� odmow� pana Otisa, obawiaj�cego si� awantury. Przybywszy na miejsce, przekonali si� jednak, �e Cyganie nie tylko poszli w dalsz� drog�, ale �e zwini�cie obozu musia�o odby� si� nagle, nie zd��yli bowiem nawet jeszcze zgasi� ogniska, a resztki jedzenia pozostawili na trawie. Poleciwszy Waszyngtonowi i s�u��cym, aby dobrze przetrz�sn�li ca�� okolic�, powr�ci� sam do pa�acu i wystosowa� szereg depesz do wszystkich komisarzy policji w hrabstwie, polecaj�c im da� baczenie, czy nie natrafi� na �lad m�odego dziewcz�tka, porwanego przez Cygan�w lub innych w��cz�g�w. Kaza� sobie te� zaraz osiod�a� konia i, zmusiwszy �on� i trz