6989

Szczegóły
Tytuł 6989
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6989 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6989 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6989 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Trepka Biokosmos S�OWO WST�PNE Poszukiwanie ZiaaieaiiSjB^9 ^sdliisk �ycia, a zw�aszcza jego roEumneg4*dwB^4- i*gco si� w naszych czasach wielk� szans� i wielk� nadziej� przyrodo-znaiwstwa. Z rozlicznych segment�w nauk szczeg�owych wyros�a egzobttiologda, roizpatruj�ca z�o�ono�� form i harmoni� praw kieruj�cych �yciem, dotychczas poznanym do�wiadczalnie tylko, na jednym ciele kosmicznym. Czasami podnosz� si� g�oisy, i� egzobiologia jest bardziej produktem wiary, ani�eli Wiedizy. ,,� Jaka� nauka � mawiaj� sceptycy �- mo�e traktowa� o przedmiocie, kt�ry dopiero ma zosta� odkryty?" - .i Tymczasem nieujawnienie wci�� jeszcze � mimo usilnych stara� � istot inteligentnych �gdzie� w niebie", �wiadczy wy��cznie o trudno�ciach poszukiwa�. Dla filozofii, astronomii, biologii, a zw�aszcza dla zdrowego- rozs�dku jest niepoj�te, by spo�r�d mrowia planet w Uk�adzie Drogi Mlecznej � tylko Ziemia zrodzi�a rozumnych gospodarzy. Rangi egzobiologii w �adnym stlotpniu nie obni�a fakt, �e wyros�a ona nie tylko ze �cis�ych bada� i docieka�, lecz tak�e � z gleby marze� i t�sknot niediczonych pokole�. My�licieli, artyst�w, uczonych dr�czy� od prawiek�w zawsze ten sam dramat obrony przed samotno�ci�; r�wnie� samotno�ci� najbardziej patetyczn� � w kosmicznym wymiarze. Zapytywali wi�c siebie i przyrod�, czy to doprawdy mo�liwe, aby mieszkaniec jednej jedynej Ziemi by� odosobnionym tw�rc� moralno�ci, sztuki, wiedzy � twarz� w�twarz z Wszech�wiatem?... Tworzyli mitologie i oparte na nich kosmogonie � z potrzeby serca. Bo cz�owiek jest istot� towarzysk�. Nawet je�li szuka samotno�ci � dobrze wie, �e ma bliskich i przyjaci�, na kt�rych mo�e po--lega�. I �e etanowi warto�ciow� cz�stk� wielkiej rodziny, jak� jest nar�d oraz jeszcze wi�kszej: multimiliardowej ludzko�ci � przesz�ej, tera�niejszej i przysz�ej. To uwznio�la i nadaje sens �yciu. W tej ksi��ce a� g�sto od zastrze�e� typu: �przypuszczalnie", �prawdopodobnie", �zapewne"... Bo egzobiologia jest niesko�czenie rozleg�� panoram� domys��w � co wcale nie oznacza, �e one musz� by� pustym fantazjowaniem. Stoimy u progu odkry�, kt�re potwierdz� jedne hipotezy, inne obal�, wiele zagadnie� objawi� w nowym �wietle. Przyk�adowo, sp�jrzmy na przyrod� Uk�adu S�onecznego. Jeszcze kilkana�cie lat temu �ycie na Marsie wydawa�o si� niemal pewne, a na Wenus ca�kiem prawdopodobne. R�wnie� planet-olbrzy-m�w nie wy��czali�my z takich sugestii.1) Sprawa pozostaje nadal otwarta, cho� � w miar� sukce- ') Zagadnienie to om�wi�em wyczerpuj�co w ksi��ce ��ycie we Wszech�wiecie" (Wyd. ��l�sk", 1976), w rozdzia�ach: �Mars", �Wenus", �Jowisz". s�w zwiadu asfronautycznego � z roku na rok maleje szansa 'Spotkania na s�siednich globach jakich^ kolwiek organizm�w. Ten rekonesans, niedawno rozpocz�ty, jest przygotowaniem do znacznie szerszej eksploracji, obejmuj�cej inne systemy planetarne. Perspektywiczny rozrost tych w�a�nie przedsi�wzi�� do ogromnej skali oraz analiza domniemanych rozwojowych dr�g riieodkrytych kultur kosmicznych, to nici przewodne �Biokosmosu". Nakre�lam obraz podejmowanych ju� teraz poszukiwa� psy�hozo�w i metod nawi�zania z nimi ��czno�ci. Refleksje natury astronomicznej (kosmologia, ewolucja gwiazd i planet) wprowadzam, o tyle, o-ile s� niezb�dne dla ukazania scenerii, na kt�rej rodz� si� i dzia�aj� rozumne spo�eczno�ci. Omawiam te� rozmaite aspekty antropogenezy, a tak�e przysz�ych epok zbiorowo�ci Ziemian jako socjostazy m�odej, pod wzgl�dem wiedzy i techniki znajduj�cej si� w pierwszych stadiach swego- rozwoju. Te rozwa�ania s� nader wa�kie dla naszego, tematu � jako jedyne kryterium i punkt odniesienia przy rozpatrywaniu kultur kosmicznych w og�le. Dociekaj�c styl�w �ycia rozumnych pobratymc�w, ich nurt�w rozwojowych znacznie wyprzedzaj�cych dzisiejszy etap ludzkiej cywilizacji � pragniemy uzyska� wgl�d we w�asn� przysz�o��. Usi�owanie odkrycia, a je�li si� uda, tak�e zrozumienia istot, w jakim� � cho�by odleg�ym sensie � podobnych do nas, o�ywia nadzieja wyci�gni�cia dla siebie takich korzy�ci poznawczych i praktycznych, kt�rych skala wymyka si� wyobra�ni. Bo c�... Znamy jedynie na�z� w�asn� przesz�o��: epos narodzin i biologicznych przekszta�ce�, a tak�e kulturalne i naukowo-techniczne osi�gni�cia dojrzewaj�cego Homo sapienis. Ta wiedza ostro ury- wa si� na kartce kalendarza wskazuj�cej dzisiejszy dzie�. Wa�kim i gro�nym ograniczeniem naszej wiedzy o cz�owieku jest to, �e wszystkie poczynione dot�d spostrze�enia o my�l�cych jestestwach dotycz� wy��cznie Ziemian. To tak, jak gdyby pojedynczy cz�owiek by� zupe�nie sam, zna� tylko siebie i "nie m�g� pod �adnymi wzgl�dami por�wnywa� -w�asnej osobowo�ci z innymi lud�mi. Wolno przypuszcza�, �e z pozycji Wszech�wiata cywilizacja nasza nie stanowi fenomenu (cho� nie podzielam zdania licznych autor�w, �e jest ona jakim� �u�rednionym" wzorcem). W wielkiej rodzinie spo�ecze�stw rozumnych, rodz�cych si� na rozmaitych' planetach � ludzko�� podlega jakim� prawid�owo�ciom, rozwoju wszelkich psychozo�w. Dotychczas nie poznali�my �adnego z tych og�lnych praw, kt�re musz� istnie� jako integralna cz�stka materialnej jedno�ci Wszech�wiata. A przecie� chcemy mie� poj�cie o tym, co mo�e albo musi czeka� ludzko�� w nadchodz�cych tysi�cleciach, a nie zale�y od nas � w takim stopniu, jak �miertelno�� cz�owieka nie podlega jego woli (ale z koniecznym zastrze�eniem: nie ptedlega � w dzisiejszych czasach). Gor�co pragniemy wiedzie�, jakimi .metodami i do jakich granic (o ile takie granice Kv og�le istniej�...) cywilizacje naukowo-te^hniczne, posuni�te w rozwoju daleko bardziej ni� nasza, potrafi� przekszta�ca� �wiat przyrody oraz programowa� �wiat kultury i biologii; .a w tych ramach � r�wnie� modelowa� plastycznie w�asny gatunkowy los, niezawi�le od �lepych wyrok�w ewolucji. To znaczy: chcemy w najwy�szym wymiarze Kosmosu utwierdzi� m�dro�� przys�owia, �e ka�dy jest kowalem w�asnego szcz�cia. 8 Ambitne te zamierzenia s� w pe�ni uzasadnione naukowo. Wydaje si� pewne, �e t� list� rozumowa� poitwierdz� astronomiczne odkrycia nadchodz�cych lat. W�wczas egzobiologia, wyzbyta probabilistycznego charakteru, zacznie oddzia�ywa� na pi�trze wy�szym od dzisiejszego. I rozcz�onkuje si� na wiele konar�w samoistnych w takim stopniu, i� b�d� podporz�dkowane tylko og�lnemu za�o�eniu: badaniom realnie poznawanego biokosmosu. Sceneri� zainteresowa� 'biologii jest ziemska biosfera, czyli strefa �ycia obejmuj�ca przypowierzchniowe regiony Planety: hydrosfer�, troposier� i cieniutk� wierzchni� warstewk� litosfery. Egzobiologia natomiast ogarnia zasi�giem ca�y biokosmos. Mo�na s�dz:�, �e z czasem w�a�nie ona przejmie miano biologii, czyli nauki o �yciu. A �ledzenie tych�e proces�w dziej�cych si� na Ziemi b�dzie takim samym uszczeg�owieniem bada�, jak dzi� � analizowanie jednego biotopu, na przyk�ad ma�ego jeziora, kt�remu uczony po�wi�ca wiele lat pracy i pisze o nim drobiazgow� monografi�. Dla naszych wyobra�e� � Ziemia si� kurczy, a Wszech�wiat ogromnieje. Ten kompleks nauk o> �yciu, obejmuj�cych biokosmos, po�o�y zapewne nacisk na dyscypliny humanistyczne. B�dzie to. jak najbardziej s�uszne, bo podmiotem tych rozwa�a� jest i pozostanie na zawsze Cz�owiek, reprezentant wszech�wiatowej spo�eczno�ci pisyehozo�w, wywy�szony w swym dostoje�stwie przez konfrontowanie z w�asnymi osi�gni�ciami kulturowymi � dzia�a� innych istot ro-' zumnych w beakresnej, kosmicznej panoramie przyrody. Decyduj�c si� napisa� ksi��k� o �yciu w Kosmosie, jasno -zda�em sobie spraw�, jak bardzo^, niespre-cyzowany jest ten temat. Tylko w swym trzonie �ci�le astronomicznym z jednej strony oraz �ci�le biologicznym z drugiej � opiera si�. on g��wnie na teoriach, modelach, sprawdzonych obserwacjach i ustaleniach. Lecz nawet w tych do�� unormowanych rewirach mo�na podej�� bardzo rozmaicie do niekt�rych problem�w (np. biogenezy, albo chemiz-mu'�ycia). Dobitnie �wiadczy o tym chocia�by tych kilka przeciwstawnych hipotez powstania �ycia na Ziemi, kt�re przytaczam (�wiadomie pomijaj�c inne, wcale nie bezsensowne). Reszta spraw utrzymana jest w tonie kontrowersyjnych propozycji '(poza 'opisem takich reali�w, jak stosowane dzi� metody poszukiwania sygna��w obcych cywilizacji). Kiedy komentuj� cudze przemy�lenia, b�d� snuj� w�asne � w poszczeg�lnych wypadkach spotkaj� si� one z aplauzem jednych, a dezaprobat� drugich. Bynajmniej nie usi�owa�em tego unikn��: samo tylko suche relacjonowanie materia�u udowodnionych fakt�w, rozpatrywanych przez egzobiologi�, by�oby strat� czasu dla pisz�cego i czytaj�cego. Bo wsz�dzie tam, gdzie wchodzi w gr� przysz�o�� ludzko�ci na tyle odleg�a, i� nie b�dziemy mogli sami zweryfikowa� naszych hipotez i is�d�w o niej � czy� jest do pomy�lenia, by wszyscy zgodzili si� przez aklamacj�, jak ona b�dzie faktycznie wygl�da�a oraz wsp�lnie nakre�lili taki jej obraz, jakiego �yczyliby sobie, gdyby mieli si� urodzi� w tamtym �wiecie? Zreszt� i ja nie przedstawiam jednolitego jej pejza�u (bo to jest dopuszczalne wy��cznie w utworze fantastycznym), a tylko staram si� ukaza�. pewne prawdopodobne modele poszczeg�lnych aspekt�w, mog�ce by� udzia�em rozmaitych kultur kosmicznych, wi�c tak�e ludzi z planety Ziemia. Taka kontrowersyjno�� jest s�uszna i nieunikniona. Dlatego cechuje ona wszystkie rzetelne pozycje �ft dotycz�ce egzobiologii. Przy wnikliwym czytania {a jest to temat, kt�ry - naprawd� wymaga emocjonalnego zaanga�owania) ich lektura budzi co krok poparcie dla jednych tez albo przewidywa�, za� sprzeciw wobec innych. Wy��cznie to sprawi�o, �e w licznych miejscach tej ksi��ki � ani przez przekor�, ani przez zarozumia�o�� � krytykuj� poszczeg�lne opinie znakomitych autor�w, zar�wno polskich jak zagranicznych. � Notabene w pierwszym rz�dzie tych, kt�rych ceni� najwy�ej � co nie jest przypadkowe: w�a�nie badaczy o ustalonej randze i rozleg�ych horyzontach my�lowych sta� na to, by odwa�nie i oryginalnie poszukiwa� prawdy tak�e tam, gdzie brak oparcia w ustalonych faktach. R�wnie� ja oczekuj� ze strony Czytelnik�w polemicznego podej�cia do tej ksi��ki. Nie zamierzy�em jej jako lektury �do poduszki", cho� stara�em si� � w miar� mo�no�ci � uj�� temat przyst�pnie. Wcale nie uradowa�aby mnie �wiadomo��, �e jest ona poch�aniana jednym tchem, jako sensacyjny obraz wydumanej przysz�o�ci. Dlatego od Czytelnik�w, przej�tych eposem �ycia we Wszech�wiecie, spodziewam, si� czego� wi�cej: refleksji nad poruszonymi przeze mnie problemami, a potem indywidualnego, krytycznego ustosunkowania si� do nich. By�bym naprawd� szcz�liwy, gdyby czytanie �Bio-kosmosu" wzbudzi�o, zw�aszcza w�r�d m�odzie�y, �mia�e, odkrywcze my�li -� cho�by biegunowo przeciwstawne moim pogl�dom. A jest o czym my�le�... Zreszt� wiele fascynuj�cych zagadnie� zwi�zanych z rozwojem kultury planetarnej (naszej, b�d� te� innej) ledwie zasygnalizowa�em, niekt�rych -nawet nie wymieni�em � cho� ka�de z nich jest warte obszernych, polemicznych roztrz�sa�. Po prostu zabrak�o miejsca. Praga� u�ci�li� sens kilku okre�le�, kt�rych u�ywam w tej ksi��ce: BIOKOSMOS. Odpowiednik biosfery � w skali Wszech�wiata. Suma wszystkich istniej�cych organizm�w �ywych. EGZOSOCJOLOGIA. Cz�� egzobiologii: nauka o pozaziemskich istotach rozumnych. Gdyby j� odnie�� do �ziemskich" dyscyplin, obj�aby nie tylko zagadnienia socjologiczne, lecz wszystkie nauki o cz�owieku, w��cznie z ca�okszta�tem antropologii. KULTURA PLANETARNA. Znaczy to samo, co cywilizacja kosmiczna. Preferuj� to 'okre�lenie dlatego, �e uwa�am je za bardziej adekwatne. Cywilizacja wi��e si� z technik�. Niekt�rzy autorzy (nie--biologowie) pisz� czasami bez cudzys�owu o cywilizacji mr�wek, termit�w, bobr�w � co jest nieprawid�owe, lecz o- tyle sensowne, �e "dobrze wiemy o co chodzi. M�wienie o kulturze -mr�wek. by�oby ra��ce. Nadto mo�na sobie wyobrazi� spo�eczno�ci rozumne, kt�re nie wytworzy�y cywilizacji technicznej. Bez kultury natomiast, b�d�cej znamieniem wy�szego ducha, nie spos�b wznie�� si� ponad zwierz�cy 'poziom. PSYCHOZOON (1. mn.: PSYCHOZO A). Przedstawiciel jakichkolwiek istot rozumnych; termin wprowadzony przez Stanis�awa Lema. SOCJOGENEZA. Nie pokrywa si� z tym samym poj�ciem w socjologii, gdzie oznacza powstawanie spo�ecze�stwa. W kosmicznym uj�ciu, jest odpowiednikiem antropogeinezy. ZIEMIANIE. Termin nie zawsze wymienny z poj�ciem: ludzie. Konsekwentnie stosuj� go wsz�dzie tam, gdzie mowa o bardzo dalekiej przysz�o�ci, mierzonej nie � epokami historii, lecz � geologii. Rzecz oczywista, �e je�li kultura Ziemian przetrwa miliony lat, nasi potomkowie b�d� (podlegali ewo- 12 �ucji biologicznej, kt�ra sukcesywnie przekszta�ca jeden gatunek w inny. R�wnie� m�wi�c o ca�ych dziejach Rozumu na Ziemi wraz z jego ekspansj� w Kosmos, wi�c od pitekantropa a� po hominidalne rasy rozproszone po Wszech�wiecie, musimy u�ywa� terminu: Ziemianie. Rozdzia� I KLECHDY �WIAT�W O�YWIONYCH Panta rhei � wszystko p�ynie. Ta Heraklitejska m�dro�� sprzed dw�ch i p� tysi�ca lat odzwierciedla z nies�abn�c� moc� zmienno�� przyrody nam, ludziom dwudziestego wieku. Ale czy dopiero nam? �ycie jest wiecznym 'stawaniem si�, p�yn�c� rzek� przemian. Cz�owiek pierwotny m�g� to sobie u�wiadamia� tylko intuicyjnie. Mia� zreszt� intuicj� znacznie bardziej wyostrzon� od naszej. O tym, �e wyj�tkowo�� proces�w biologicznych nie uchodzi�a jego uwagi, �wiadczy dog��bne zaciekawienie lud�w prymitywnych w�a�nie przyrod� �yw�. Tak jak dzi�, tak by�o dawniej. Upewniaj� nas o tym zar�wno najstarsze �wiadectwa oparte na ustnej tradycji, jak p�niejsze kroniki, poematy, eposy i w og�le wszelkie mo�liwe �rodki wypowiedzenia si�. Dotyczy�o to nie tylko historii rod�w, plemion i spo�ecze�stw. I nie tylko ludzi: powi�za� �yj�cych z ich przodkami. Przez poj�cie przyrody � pierwotny cz�owiek rozumia� przede wszystkim przyrod� �yw�: �wiat zwierz�t i ro�lin. Ta d��no�� by�a u niego tak silna, �e r�wnie� martwym �ywio�om przypisywa� moc �ycia, uduchowi� j�� pioruny, wiatry, wzburzone fale, zwze polarne � a tak�e cia�a kosmiczne �wiec�ce na niebie. Bosk� si�� przyznawa� tym bardziej takim niecodziennym 14 zjawiskom, jak za�mienie S�o�ca lub jasna kometa. W najdawniejszych epokach, pod patronatem magii � �wiat istot �ywych obejmowa� pospo�u �yj�cych ludzi i duchy przodk�w, zwierz�ta realne i wyimaginowane, demony i potwory zasiedlaj�ce miejsca niedost�pne. A poniewa� nieosi�galne by�o niebo, zape�niano je t�umem najdziwniejszych po*-staci. Mitologie, religie, rozwa�ania filozoficzne � to wy�szy szczebel my�li. Oddzielenie niematerialnych b�stw od materialnych kosmit�w dokona�o si� w p�niejszych czasach, a 'granica nie zawsze przebiega�a ostro. Do dzi� u�ywane, nazwy gwiazdozbior�w (tak�e gromad gwiazd) s� dziedzictwem tamtych dni. Najlepiej uzmys�awiaj� nam to stare ich ryciny, prezentuj�ce � na r�wnych prawach � postacie heros�w, (Perseusz, Herfcules, Orion, Ce-feusz), mitologiczne pi�kno�ci (Andromeda, Hiady, Plejady, Warkocz Bereniki), zwierz�ta i potwory z fantazji (Jednoro�ec, Pegaz, Feniks, Smok, Hydra), faun� z egzotycznych kraj�w (�yrafa, Kameleon, Lew, Wieloryb, Skorpion), z polskiej przyrody (Orze�, Ry�, Zaj�c, Jaszczurka, Rak), z naszych zagr�d i mieszka� (By�e, Go��b, �ab�d�, Z�ota Rybka, Mucha). To, co dzi� mo�emy nazwa� ide� biokosmosu, jako zbioru biosfer obejmuj�cych Wszech�wiat, z dawien dawna kie�kowa�o w �wiadomo�ci ludzi, wsparte nie na rzetelnej wiedzy, lecz na emocjach. Pierwiastek ten nasyca religi� buddyjsk�, wi���c si� z koncepcj� w�dr�wki dusz: S�o�ce, Ksi�yc, planety i gwiazdy te jakby przystanki dla wci�� nowych wciele�, przed osi�gni�ciem upragnionej nirwany. Przedwieczny motyw zst�powania bog�w z nieba i � szlakiem przeciwnym � wst�powania heros�w =4o nieba, pojawia� si� pod postaci� rysunk�w na 15 �cianach jaski�, kamieniach, prymitywnych narz�dziach. A znacznie wcze�niej, zapewne na tak nietrwa�ych materia�ach jak li��, kora, �yko � kt�re nie mog�y przetrwa� do naszych czas�w. Wraz z wynalezieniem pisma legendy o minionych kontaktach ludzi z mieszka�cami innych planet lub marzenia o podr�ach do nieba dopiero maj�cych si� odby�, zacz�y wype�nia�, gliniane tabliczki, kamienne pos�gi, sk�ry, drewno i inne tworzywa: zwoje papirus�w, pergaminy, wreszcie karty papieru. Charakter tych marze� nie zmieni� si� do dzi�: czym�e innym s� irracjonalne wynurzenia von Da-nikena i tylu jemu podobnych?... Pisane �r�d�a na ten temat si�gaj� kilku tysi�cy lat wtecz. Najstarsze przekazy spotykamy w literaturach Wschodu: babilo�skiej, asyryjskiej, egipskiej i perskiej. U progu naszej ery w staroindyjskim poemacie �Mahabharata" znajdujemy drobiazgowy opis lotu na Ksi�yc. Podr� Ramy do nieba zosta�a nakre�lona w epopei rycerskiej �Ramajana" przez p�legendarnego wieszcza Walmiki ponad dwadzie�cia wiek�w temu. Od�wie�ona przez Tulsidasa w szesnastym stuleciu, w swej ostatecznej postaci jest �wi�t� 'ksi�g� wyznawc�w hinduizmu. W dawnych wiekach, kiedy raz personifikowano bog�w, to zin�w deifikowano ludzi (np. rzymskich cezar�w), w �wczesnym potocznym przekonaniu nawet postacie na wskro� historyczne odwiedza�y niebo. Znan� legend� o takim locie na gryfach, dokonanym przez Aleksandra Macedo�skiego-, wykorzysta� w dziesi�tym wieku Abu'l- Quasim Firdausi w perskiej epopei narodowej �Szahname" (Ksi�ga o kr�lach). Staro�ytno�� grecka wplot�a w dzieje filozofii klasycznej i nauk przyrodniczych zafascynowanie �yciem mog�cym krzewi� si� na innych �wiatach. Ju� Pitagoras naucza� w VI w. p.n.e., �e �Ksi�yc pe�en je'st du�ych zwierz�t i drzew pi�kniejszych ni� ziemskie". W nast�pnym wieku Anaksagoras z Kladzomen rozwin�� t� my�l, wprowadzaj�c w Ileraklitejski obraz �wiata bujne �ycie na Srebrnym Globie. Sto lat p�niej ulubiony ucze� Epikura i apologeta jego doktryny, Metrodor z Hios wypowiedzia� znamienne s�owa � wsp�brzmi�ce zreszt� z pogl�dami ca�ej szko�y epikurejskiej � kt�re nie sttraci�y blasku a� do naszych dni: �Utrzymywanie, i� tylko Ziemia je'st piastunk� �ycia, by�oby tak samo niedorzeczne jak twierdzenie, �e na wielkim obsianym polu m�g� wyr�� tylko jeden jedyny k�os pszenicy." Inny epikurejczyk, znakomity rzymski poeta Lu-krecjusz w I w. p.n.e. tak wyra�a zamieszkalno�� Wszech�wiata w poemacie filozoficznym �O naturze wszechrzeczy" (przek�ad Edwarda Szyma�skie-go): Je�li doko�a dzia�a ta sama moc natury, Kt�ra wsz�dzie gromadzi zarodk�w ca�e g�ry, R�wnie� jak tu na ziemi, to przyznaj s�owem �mia�ym, �e i w odleg�ych niebach s� �wiaty zamieszka�e, Cho�by z innymi lud�mi, z inn� ni� nasza zwierzyn�. Nie ma te� w�r�d wszechrzeczy takiej, co jest jedyn�, Jedna si� urodzi�a i nie ma swych pokrewnych; Zawsze j� mo�esz zmie�ci�, pozna� w gatunkach pewnych, Mnog� (rodem. Zwierz�ta ci pierwsze przyk�ad Uznasz, �e tak si� rodz� i talk po g�rach. Tak powsta� r�d cz�owieczy, tak niemy. 2 Biokosraos t. l I nie inaczej ptak�w r�d, pierzem uskrzydlony. R�wnie z podobnych przyczyn przyznasz, �e ziemia, s�o�ce, Nie'bo, ksi�yc i gwiazdy po niebie .w�druj�ce Nie s� jedyne, ale mnogie i niezliczone. Plutarch z Cheronei (45�125 r. ne.), ostatni wielki pisarz staro�ytnej Grecji podkre�li� w �Mora-liach", �e wsp�czesna mu rzymska inteligencja �ywo roztrz�sa�a problem zamieszkalno�ci Ksi�yca. Tak m�wi o tym Theon, jeden z bohater�w jego dialog�w filozoficznych: �Chcia�bym, aby dysputa zaj�a si� pogl�dem utrzymuj�cym, i� Ksi�yc jest zamieszkany. Gdyby bowiem okaza�o si�, �e nie posiada on mieszka�c�w, daremne by�oby w spos�b rozumny g�osi�, �e Ksi�yc jest planet�. By�by on stworzony niepotrzebnie i bez powodu, nie rodzi�by �adnego owocu i �adna z ludzkich rais nie znalaz�aby tam dogodnych warunk�w, aby si� zrodzi� i wy-, �ywi�. Na Ksi�ycu mog� by� jacy� mieszka�cy, a ci co utrzymuj�, i� do tego trzeba, aby tym istnieniem by�y w�a�ciwe nasze potrzeby, nigdy nie zwr�cili uwagi na r�norodno�� natury sprawiaj�c�, �e zwierz�ta bardziej r�ni� si� mi�dzy sob�. ni� substancje nieo�ywione." Zaskakuj�co wnikliwy jest dalszy tok my�li Plu-tarcha: �Mieszka�cy Ksi�yca, je�li tam s� tacy;. musz� by� budowy lekkiej i zdolni do �ywienia si� najprostszym pokarmem. Poniewa� Ksi�yc w niczym ,nie jest podobny do .Ziemi, przeto z trudno�ci� mo�na wierzy�, aby by� zamieszkany. Co do mnie � s�dz�, �e jego mieszka�cy s� bardzo zdziwieni, gdy postrzegaj� Ziemi�, kt�ra im si� zdaje by� b�otem i ka�u�� �wiata, a zalegaj�ce ja chmury, opary i mg�y czyni� z niej siedlisko ciemne, niskie i nieruchome. Trudno im -uwierzy�, by ona mog�a rodzi� i �ywi� zwierz�ta obdarzone ruchem, oddychaniem i ciep�em." Z nieod��czn� swad� i subtelnym dowcipem Plu-tarch wymierzy� tu wspania�ego prztyczka ludzkiej pr�no�ci. Zdumiewa przy tym, �e rozumowa� jak rasowy egzobiolog, osiemna�cie wiek�w przed powstaniem tej nauki. W naszym stuleciu ca�kiem podobnie stawia� problem Percival Lowell w stosunku do hipotetycznych Marsjan: istotom z planet o innym klimacie Ziemia mo�e si� wyda� globem upo�ledzonym � bo nieodpowiednia dla ich wymaga� �yciowych. Podobnie przewija si� w�tek kosmit�w w staro�ytnej beletrystyce. Do�� typowe znamiona astro-naiitycanej science fiotiom (jak by�my to dzi� okre�lili) ma ksi��ka Antoniusza Diogenesa z I w. n.e. �Nieprawdopodobne przygody poza Thule". Znamy j� tylko ze znacznie p�niejszych relacji. G��wn� postaci� jest tam Arkady je�yk, Deinias z Tyru. Uda� si� on najprz�d do Islandii (�wcze-sne Thule), sk�d z pomoc� tamtejszego Astrajosa (po grecku �Gwia�dzisty") wyruszy� na Ksi�yc. Zachowa�y si� natomiast w ca�o�ci dwie podobne ksi��ki greckiego nauczyciela i satyryka Lukiana z Samosaty (II w. n.e.). Szczeg�lnie ciekawa jest �Historia prawdziwa", opisuj�ca urozmaicone przygody dzielnych �eglarzy, kt�rzy zapu�cili si� daleko poza S�upy Heraklesa (dzisiejsza Cie�nina Gibraltarska), na niezbadany ocean. Nim zawr�cili, zaskoczy�a ich gwa�towna burza. W ciemno�ciach, jakie zapad�y, marynarze stracili wszelk� orientacj�. Po siedmiu dniach rozpadania �ywio��w, kiedy chmury rozst�pi�y si� wreszcie � za�oga ujrza�a wieki l�d nad g�owami. W�a�nie dobijali do Ksi�yca. Tam obst�pili ich �o�nierze jad�cy wierzchem na tr�jg�owych s�pach. Niebawem Grecy stan�li przed obliczem kr�la Endymiona, kt�ry szykowa� si� na wielk� wypraw� przjsciwko odwiecznemu wrogowi Ksi�yezan: pa�stwu S�o�ca. Bohater drugiej powie�ci Lukiana startuje ze szczytu Olimpu na skrzyd�ach. Bogatszy o Ikarowe do�wiadczenie, orlich pi�r nie spaja woskiem, dzi�ki czemu unika losu tragicznego lotnika. Wraz z upowszechnieniem si� chrze�cija�stwa, nasta�y w Europie z�e czasy dla rozwa�a� o �yciu we Wszech�wiecie. Teologizm �redniowiecza ostro odgranicza� nietrwa�y, .grzeszny �wiat ziemski � od wieczystego nieba, kr�lestwa Boga i dusz zbawionych, w kt�rym nie sta�o miejsca na jak�kolwiek materialn� przyrod�. To sprawi�o, i� nie tylko zabrak�o nowych g�os�w o �yciu we Wszech�wiecie, lecz i dawne posz�y w zapomnienie. Przyk�adowo, mocne zaanga�owanie w t� spraw� szko�y atomi-st�w znamy jedynie z drugiej r�ki: tw�rczo�� znakomitych jej rzecznik�w, Leukipa i Demokryta, na�wietlaj� tylko om�wienia innych autor�w. Dopiero w epoce Odrodzenia temat kosmit�w zmartwychwsta� pod pi�rem filozof�w, uczonych i pisarzy. Wielki w�oski my�liciel tamtego czasu, Giordano Brumo zauwa�a: �Nie ma rzeczy miniej godnej filozofa, ni� uk�ada� sfer kszta�t szczeg�lny, lub r�ne przyjmowa� sfery niebios. Jedno jest tylko niebo przed nami, to znaczy: sklepienie, atmosfera, w kt�rej si� one poruszaj�, inne Ziemie. Jest ich nie- zliczono��, a ka�da posiada swoje niebo. Lecz te r�ne niebiosa tworz� razem jedno i to samo niebo: gwiezdny ocean. Cia�a kosmiczne rozci�gaj� si� niesko�czenie w ogromie przestrzeni, kt�ra zawiera �wiaty wraz z wszystkiego rodzaju ich mieszka�cami. (...) Nie ma r�nicy mi�dzy lotem z Ziemi do nieba a lotem z nieba na Ziemi�; nie ma r�nicy 20 mi�dzy wznoszeniem si� w g�r� a zst�powaniem w d�, ani te� mi�dzy przechodzeniem z jednego ko�ca na drugi. My nie jeste�my w wi�kszej mierze punktem na obwodzie dla nich, co ani dla nas; oni za� nie s� w wi�kszej mierze punktem �rodkowym dla nas, co my dla nich, nie inaczej ni� oni chodzimy po planecie i nie inaOzej ogarnia nas niebo." Giordano Bruno z porywaj�cym temperamentem w licznych swoich dzie�ach rozwin�� i racjonalnie uzasadni� przekonanie o wielo�ci �wiat�w zamieszkanych. Inspiracj� tych jego docieka� by�o genialne odkrycie Kopernika, z kt�rego wyprowadzi� rozleg�e konsekwencje egzobiologiczne. D�ugie lata prze�ladowany przez kler za te heretyckie pogl�dy � z wyroku �wi�tej Inkwizycji zosta� spalony na stosie 17 lutego 1600 r. Ju� krztusz�c si� od dymu, wielebnym oprawcom rzuci� w twarz dumne i prorocze s�owa: �Spali� � to nie znaczy obali�! Przysz�e pokolenia zrozumiej� mnie i oceni�". M�cze�ska �mier� tego1 niezwykle oryginalnego filozofa, b�d�ca jedn� z najnikezemniejszych kart w historii Ko�cio�a katolickiego2), jeszcze dobitniej 2) Na Placu Kwiat�w w Rzymie stoi pomnik z napisem: 9 czerwca 1889 moikiu Brunowi � stulecie przez niego przepowiedziane, tom, gdzie p�oin�� sta�. Na iznak protestu, w tym dniu fcletr pozamyka� drzwi a-zymistaich ko�cio��w, a wiernym poleci� wywiesza� -czarne chor�gwie. Przewodowi s�dowemu, kt�ry skaza� G�oirdana Brana .na �mier�, przewodniczy� jezuita, kardyna� Habanto Bellarmi-no. W Ii930 r. podczas pontyfikatu Piusa XI, .zosta� on kanonizowany �za zais�iugi w waitoe o ziemsk� wielko�� Ko�cio�a (katolickiego" � jak brzmia�a sentencja wyroku. W r.ok p�niej tego� �w. Roberta wprowadzano na list� Doktor�w Ko�cio�a. 21 zwr�ci�a uwag� na ide� powszechno�ci �ycia we Wszech�wiecie, kt�rej ten 'm�czennik prawdy nie wypar� si� w obliczu kat�w i stosu. To w�a�nie od jego nieustraszonego wyst�pienia datuj� si� nowo�ytne naukowe rozwa�ania zwi�zane z mo�liwo�ciami zamieszkania Kosmosu. W kilkadziesi�t lat p�niej wszechstronny holenderski przyrodnik Christiaan Huygens pisze: �Niepodobna a�eby ci, kt�rzy s� mniemania Kopernika i rzeczywi�cie wierz�, i� Ziemia, na kt�rej mieszkamy, nale�y do liczby planet kr���cych wok� S�o�ca i odbieraj�cych od niego siwe �wiat�o, nie wierzyli r�wnie�, �e globy te s� zamieszkane, uprawiane i ozdobione podobnie jak nasz." Spo�r�d �wczesnych i p�niejszych intelektualist�w, ten pogl�d wyra�ali mi�dzy innymi: �omonosow, Swift, Swedeborg, Kant, �api�ce, Herschel i Goethe. Poniewa� naukowe podstawy egzobiologii w tamtych czasach jeszcze nie istnia�y, wizje uczonych i marzycieli nie r�ni�y si� od siebie niczym istotnym. Dotarcie na Srebrny Glob w poje�dzie przerzuconym z Ziemi przy pomocy si� nadprzyrodzonych opisa� Jan Kepler w powie�ci fantastycznej �Misterium cosmographicum" (�Tajemnica kosmiczna", 1634 r.)3) Wiedz�c, �e na tej d�ugiej trasie brak powietrza, znakomity astronom nie dostrzega� realnych mo�liwo�ci takiej wyprawy; dlatego postanowi� u�y� �rodka w oczywisty spos�b niedorzecznego, co uwalnia od wszelkiej krytyki. Kepler przedstawi� barwny obraz Ksi�yca zamieszkanego przez tw�rc�w cywilizacji podobnych s) W p�niej szych wydaniach ksi��ka nosi tytu� �Sam-seu Astronomia Ijuraairis" (�Sen albo astronomia ksi�ycowa"); najcz�ciej jest cytowana fcr�tko jako �Som- raiiuim". 22 do w�y. Kratery, w jego czasach poznane dzi�ki niedawnemu wynalezieniu lunety, uana� za warowne wzniesienia na bjtotach dla obrony przed wrogami i przed powodzi�. Cztery lata p�niej angielski biskup Francis God-win ka�e swemu bohaterowi imieniem Gonzales -dostrzec na Ksi�yc tratw� ci�gnion� przez tresowane �ab�dzie. W ksi��ce tej � �Cz�owiek na Ksi�ycu lub dysputa o podr�y tam", zdumiewa intuicja fantasty opisuj�cego lekko�� poruszania si� na satelicie Ziemi, ogromne skoki i inne anomalie zwi�zane ze zmniejszeniem ci�aru; pi��dziesi�t lat przed odkryciem grawitacji jako takiej! W tym samym dziesi�cioleciu jeszcze trzeci autor, tak�e angielski biskup � John Wilkins, obiera ten sam temat dla ksi��ki �Odkrycie �wiata na Ksi�ycu albo dysputa, kt�ra ma udowodni�, �e praw-dopobny jest inny zamieszka�y �wiat". Na Ksi�yc wyprawia si� �lataj�cym wozem" i dziarsko przyst�puje do zak�adania tam ludzkich osiedli. Warto wspomnie�, �e niebanalny �ab�dzi zaprz�g kosmiczny zosta� powt�rzony w sze�ciotomowej pracy niemieckiego fantasty H. Grimnielshausena �Przygody Simplicissimusa" wydanej w 1668 r. Mo�e na�Jaduj�c Keplera, niemiecki badacz sztuki A. Kircher w �Itinerarium extaticum quo mundi opificium" (�Ekstatyczna podr� niebia�ska", 1659 r.) znowu pos�uguje si� magi�. Z tego samego stulecia, kt�re w Europie wyda�o tyle fantastycznych pomys��w zwi�zanych z lotami kosmicznymi � pochodzi nowoczesny akcent w postaci nap�du rakietowego. Nieoczekiwanie wprowadza go francuski rycerz, pisarz o ci�tym pi�rze i oryginalny my�liciel, niezwykle barwna posta� �. Cyraino de Bergerac, w powie�ci �Inny �wiat albo pa�stwa i cesarstwa Ksi�yca" z 1657 r. (w niekt�- rych p�niejszych wydaniach pod zmienionym tytu�em: �Podr� na Ksi�yc i S�o�ce"). Autor nie zacz�� od tego nap�du. Najprz�d zaleca� z szydercz� powag� wypr�bowa� takie sposoby, jalk opasanie si� butelkami z majow� ros�, kt�r� przyci�ga S�o�ce, nacieranie cia�a byczym szpikiem, budow� magnetycznego statku i podrzucanie do g�ry �elaznych bul. By� mo�e, w�a�nie za najbardziej nonsensowny �rodek lokomocji uzna� pow�z wype�niony rakietami i nap�dzany energi� ogni sztucznych?... Trafi� jednak w dziesi�tk� i winni�my uwa�a� go za wizjmera. Przy sposobno�ci opisa� mieszka�c�w Ksi�yca: chodz�cych na czworakach dwu- nasto�okciowych olbrzym�w, u kt�rych rol� monety obiegowej spe�niaj� wiersze. Bohaterem tych przyg�d autor uczyni� swego ulubionego filozofa Toniasso Camipanell�. Nie poprzestaje on na spenetrowamiu Ksi�yca. Rych�o osi�ga S�o�ce i takie wra�enia stamt�d wynosi: �Z momentem przybycia, po�wi�cam czas zwiedzaniu rozmaitych stref tego wielkiego globu, odkrywam wci�� nowe cudowno�ci; podobnie jak Ziemia, dzieli si� on na kr�lestwa, republiki, stany i ksi�stwa. Tak to czworonogi, skrzydlacze, ro�liny i kamienie maj� tu swoje w�asne pa�stwa. Niekt�re z tych stworze� nie wpuszczaj� nigdy do siebie zwierz�t obcego gatunku; zw�aszcza Ptaki, pa�aj�ce �mierteln� nienawi�ci� do Ludzi. Mog� tu jednak podr�owa� wsz�dzie, nie ponosz�c �adnego ryzyka, poniewa� dusz� Filozofa utkano z cz�stek o wiele subtelnie j szych ni� narz�dzia, jakimi pos�u�ono by si�, aby mnie torturowa�." We wspania�ym poemacie epickim �Raj utracony" (1667 r.) John Milton snuje takie rozmy�lania: 24 C�, je�eli Ziemia, co �wiat�o �le w strze� przezroczyst� Towarzyszowi swemu, Ksi�ycowi, Wyda si� gwiazd�, co mu w dzie� tak �wieci, Jak on jej w nocy? Je�li tam s� kraje, Pola, mieszka�cy?... Mo�e odkryjesz kiedy inne S�o�ca Z ich Ksi�ycami... Mo�e na ka�dym z owych cia� niebieskich Mieszcz� si� jakie� �yj�ce istoty? By takich wielkich w przyrodzie przestrzeni Nie zamieszkiwa�a �adna �ywa dusza, By puste by�y, przeznaczone tylko Na to, by �wieci�, aby ka�da gwiazda Ledwie �wiate�ko s�abe (posy�a�a Dalekiej Ziemi, zamieszka�ej, kt�ra Innym je zwraca � o tym w�tpi� mo�na. W tyto samym czasie podj�� tein temat francuski pisarz, filozof i rzecznik idei O�wiecenia, Bernard le Bovier de Fontenelle (siostrzeniec Corineille'a). W �wietnych �Rozmowach o wielko�ci �wiat�w" nie tylko dowodzi� wyst�powania istot rozumnych poza Ziemi�, lecz obdarzy� je te� odpowiednim, charakterem � tak, aby wsp�brzmia�y ze specyfik� warunk�w przyrodniczych na ich rodzinnej planecie. Mieszka�cy Merkurego byli wi�c w jego opisie �a� szaleni z nadmiaru si� �ywotnych". Saturnidom natomiast przypisa� tak flegmatyczne usposobienie, i� �ca�y dzie� strac� nim odpowiedz� na najprostsze pytanie". Zasmucony brakiem zrozumienia dla idei po-wszeehno�ci �ycia we Wszech�wiecie, Fontenelle pisa� z gorycz�: �Planety przedstawiaj� si� nam jako> cia�a wydaj�ce �wiat�o, a nie � jako rozleg�e pola i wielkie ��ki. Uwierzyliby�my ch�tnie, �e pola i ��ki s� za- mieszkane, lecz o cia�ach �wiec�cych niepodobna tak mniema�. Rozum nam powiada, �e na planetach znajduj� si� pola, ��ki; ale rozum ten zbyt p�no si� odzywa; pierwszy rzut oka wywar� na nas sw�j skutek � nie chcemy wi�c s�ucha� rozumu. Planety odt�d nie s� niczym innym dla nas, jak cia�ami �wiec�cymi; a zatem, jacy� by to byli ich mieszka�cy? Potrzeba, aby wyobra�nia przedstawi�a nam ich postacie; lecz ona nie mo�e tego do-kaza�; wi�c �atwiej wierzy�, �e ich tam wcale nie ma. Trudne to i niewdzi�czne zadanie sk�oni� ludzi, aby sw�j rozum umie�cili w miejsce swych oczu." Ta wnikliwa uwaga Fontenelle'a trafnie oddaje przyczyn�, dla kt�rej sceptycyzm wobec wyst�powania �ycia �gdzie� w niebie" jeszcze dzi� bywa poczytywany za postaw� zgodn� z rozs�dkiem. Cz�sto po prelekcjach astronomicznych pada �enuj�ce pytanie: � Jak�e Ziemia, cia�o matowe, nie b�yszcz�ce, mo�e �wieci� na niebie innych planet? W nast�pnym stuleciu Wolter w s�ynnej powie�ci ,,Mi!kromegas" (1752 r.) opisuje mi�dzyplanetarne podr�e mieszka�ca Saturna, przy czym ujawnia jego os�d sk��conych wojnami Ziemian, kt�ry nie , wypada dla nas pochlebnie. Wiek dziewi�tnasty mno�y� pomys�y i sposoby zdobycia nieba oraz zaludnia� planety mn�stwem rozumnych stwor�w. By�o to przygotowanie zmasowanego szturmu na barier�, nieosi�galnego, kt�ry w naszych czasach przypu�ci�a nauka i technika, a tysi�cami oryginalnych g�os�w dotrzymuje jej kroku fantastyka, w dobie realnego zdobycia Ksi�yca podejmuj�ca wypady do' najodleglejszych ga-lalktyk, w inne wymiary przestrzeni, w niedo�cig�e . epoki. Jest to dziedzina nadzwyczaj rozleg�a, kt�ra wykracza poza nasz temat (zainteresowanych od- sy�am do dwutomowej monografii Stanis�awa Lenia �Fantastyka i futuro�ogia", Wydawnictwo Literackie, 1970 r.). Sto lat temu francuski astronom, czairuj�cy poeta nieba � Camille Flammarion. w swoim s�ynnym dziele �Terres du Ciel" (Ziemia Nieba) kre�li przed nami taki sugestywny obraz: �Je�li nasz Uik�ad S�oneczny jest typowy dla ca�ej struktury niebios, co jest najprawdopodobniej-sze � owe wielkie i b�yszcz�ce s�o�ca stanowi� tyle samo �rodk�w wspania�ych system�w, z kt�rych jedne s� podobne do naszego, inne mog� by� od niego ni�sze, a wielka ich liczba odznacza si� wi�ksz� rozleg�o�ci� i bogactwem planet. Je�li takie rozmieszczenie �wiat�w wok� o�wiecaj�cej je gwiazdy nie powtarza si� u wszystkich s�o�c w przestrzeni,, to jednak powinni�my by� pewni, �e s� one tylu te� �rodkami �ycia czynnego, objawiaj�cego si� na �wiatach nieznanych i tylu �rodkami twor�w odmiennych od tych, kt�re znamy, lecz wznios�ych, zadziwiaj�cych, szczytnych jak wszystko, co wyrasta na niwach uprawianych r�k� Przyrody. Oto jest �ycie powszechne i wieczne, kt�re kr�luje ponad naszymi g�owami.. Tego to �ycia istotn� cz�� stanowimy. Oto ju� pojmujemy mow� nocy, czuj�c jak wsz�dzie wok� nas przetaczaj� si� �wiaty ogromne a ci�kie, zamieszka�e tak jak nasz. Zar�wno planety jak gwiazdy � to �wiaty, grupy �wiat�w, uk�ady, wszech�wiaty; i z g��bi msze j przepa�ci domy�lamy si� tych odleg�ych narod�w, tych nieznanych miast, tych zaziemskich lud�w!... Ka�dy z tych �wiat�w to jaka� inna ludzko��, kt�ra jest 'siostr� naszej. Zamieszkane nieba nie s� ju� mitem. Oto teleskop po��czy� nas z nimi; oto spektroskop daje nam analiz� powietrza, kt�rym ich mieszka�cy oddy- chaj�; oto meteoryty przynosz� nam minera�y z ich g�r. Rozumiemy obecnie istnienie Wszech�wiata, s�yszymy akordy pot�nej harmonii i z niezachwianym przekonaniem opartym na pozytywnym do�wiadczeniu obwieszczamy z g��bi naszej �wiadomo�ci t� od tej chwili niezniszczaln� prawd�: � �ycie rozwija si� bez ustanku w przestrzeni i w czasie; jest powszechne; wieczne; nape�nia Niesko�czono�� swymi akordami i b�dzie panowa�o przez wieki wiek�w, poprzez nie ko�cz�c� si� wieczno��." : Nie pisze tych �s��w wy��cznie egzaltowany marzyciel, lecz uczony z prawdziwego zdarzenia, kt�rego badania Ksi�yca, Marsa, gwiazd podw�jnych, komet � jakich dokona� w za�o�onym przez siebie obserwatorium Juvisy pod Pary�em � .s� trwa�� pozycj� w historii astronomii. Dzi� te wywody nie brzmi� dla nas przekonuj�co. By�y to jednak dopiero pocz�tki astrofizyki, kiedy braki konkretnych danych zast�powano emocj�. Wystarczy wspomnie�, �e Flammarion uwa�a� nawet S�o�ce za glob zamieszkany. Wyobra�a� sobie, i� jego ch�odn�, tward� powierzchni� otula podobna do ziemskiej atmosfera, w kt�rej p�ywaj� o�lepiaj�ce jaskrawe chmury. Obserwowane za� przez nas plamy s�oneczne to prze�wity w tym morzu ognistych ob�ok�w, pozwalaj�ce Solarianom cieszy� si� widokiem gwia�dzistego nieba... Warto wtr�ci�, �e przed nimi taki pogl�d wyznawa� wybitny angielski astronom William Herschel, a jeszcze wcze�niej � sam Newton. Dzi� podchodzimy do spraw egzobiologii znacznie trze�wiej. Post�py wiedzy zar�wno obali�y wiele .z�udze�, jak otworzy�y przed nami nowe, dawniej nieprzeczuwalne nadzieje. Olbrzymie sukcesy tech- nik astronomicznych oraz powsta�ej dopiero po wojnie radioastronomii, w powi�zaniu ze startem astronautyki ipozwalaj�ccj bezpo�rednio bada� odleg�e �wiaty, kt�re jeszcze za �ycia Flamniariooia (1842�1925) wydawa�y si� nieosi�galne � stwarzaj� perspektywy naukowych docieka�, kt�re pr�dzej b�d� p�niej zostan� uwie�czone sukcesem. To unowocze�nienie �rodk�w nie mo�e w �adnym razie obedrze� nieba z romantycznego nimbu przepastnej, urokliwej tajemnicy. Ten nimb z ca�� pewno�ci� si�ga w g��b pradziej�w. Jak mocno zniewala on ludzi uczulonych na te sprawy, niech za�wiadczy hipoteza znanego kijowskiego astronoma Wsiechswiatskiego, kt�ra �ci�le wi��e widoki gwiezdnego nieba ni mniej ni wi�cej, tylko z powstaniem naszej cywilizacji � traktuj�c je jako warunek konieczny. Zdaniem Wisiechiswiatskiego, na pocz�tku czwartorz�du 4) silna aktywno�� wulkaniczna powodowa�a tak dotkliwe zapylenie atmosfery, �e gwiazdy nie, by�y widoczne nigdy, a zamglone S�o�ce i Ksi�yc � w nadzwyczaj rzadkich momentach przeja�nie�. Gdy przed 9000 lat powietrze sta�o si� przezroczyste � umo�liwi�o to ludziom nawigacj� morsk�, powstanie matematyki, i na tyle wzmog�o rozw�j inteligencji, �e wywo�a�o radykalny post�p kultury i narodziny cywilizacji technicznej. Uczony posuwa swoje wnioski jeszcze dalej: gdyby w przysz�o�ci zwielokrotniona dzia�alno�� wulkan�w, b�d� dymy przemys�owe zn�w zaciemni�y niebo, ludzko�� czeka�by regres, zw�aszcza duchowy, do stanu p�zwierz�cego. 4) Ostatni okres historii �eotagiicaraej Ziemi, fetory rozpocz�� si� przed ponad ok. l min lat i trwa do chwili �obecnej. Okres ten dizieli si� na dwie epdki: starsz� � plejstocen (dyJ/uwium), m�odsz� � hotocan (atowium). Jakkolwiek daleko foy�my si� wdiarli w kosmiczn� przestrze� � i my, i wszystkie przysz�e pokolenia, to Wszech�wiat miliard�w galaktyk nic przestanie by� dla nas owym niedooieczeniem �puszcz litewskich krain", z pasuj�cymi do� s�owami Wieszcza: Rybak ledwie u brzegu nawiedza dno morza, My�liwiec kr��y ko�o puszcz litewskich �o�a, Zna je tylko po wierzchu, ich posta�, ich lico, Lecz obce mu ich wn�trzne serca tajemnica. Prawem paradoksu, ten niezwalczomy dramat nauki to dla cz�owieka najwy�sze b�ogos�awie�stwo: mocna �wiadomo��, �e nie zagra�a nam �intelektualny parali�" wszechwiedzy, niemo�liwej do pogodzenia z odkrywczymi aspiracjami istoty rozumnej. Szczeg�lnie jaskrawo dotyczy to poszukiwa� egzosocjologicznych. Rozdzia� II U �R�DE� �YCIA Biogeneza jest najbardziej z�o�onym spo�r�d proces�w przyrodniczych, o jakich wiemy. Tote� nie dziwmy si�, �e wci�� jeszcze daleko do zadowalaj�cego wy�wietlenia jej. �ycie to ci�g�y ruch, a nade wszystko � transformizm: nieustanne prze- � kszta�canie si�. Aby organizm m�g� w og�le funkcjonowa�, jego cia�o musi stale odnawia� si� w wyniku metabolizmu, czyli przemiany materii � tak skomplikowanej, �e najg��bsze jej mechanizmy poznali�my tylko pobie�nie, a rozumie� je dopiero zaczynamy. Dotyczy to zar�wno tkankowc�w, jak drobnoustroj�w, gdy� podstawowe procesy �yciowe rozgrywaj� si� na najni�szym, molekularnym poziomie. Znacznie trudniej poj�� powstanie pierwszej kom�rki w ci�gu �zaledwie" miliarda lat formowania si� �ycia na Ziemi � ni� jej ewoluowanie do ustroju ssaka po up�ywie dalszych oko�o trzech miliard�w lat. Przemawiaj� za tym nagie, wr�cz zdumiewaj�ce fakty. Na to, aby si� utrzyma� przy �yciu, kom�rka musi w ka�dej sekundzie odebra� oko�o tysi�ca bit�w (podstawowych jednostek informacji) i prawid�owo zareagowa� na ka�dy z nich. Dla por�w- S v" nania � nasz m�zg potrafi przetworzy� tylko dwadzie�cia bit�w na sekund�! Tak niewyobra�alna skuteczno�� pracy kom�rki jest mo�liwa dzi�ki temu, �e poszczeg�lne reakcje o znaczeniu biologicznym (katalizowane przez enzymy) przebiegaj� w jej wn�trzu w tempie stutysi�cznych cz�ci sekundy. Pr�dko�� t� zmierzy� niemiecki chemik Manfred Eigen, za co uzyska� Nagrod� Nobla w 1967 r. Pod mianem biogenezy rozumiemy potocznie narodziny �ycia na Ziemi. Wynika to st�d, �e nasza biosfera jest jedyn�, jak� poznali�my dotychczas. Ale biogeneza oznacza r�wnie� powstawanie �ycia gdziekolwiek indziej we Wszech�wiecie. W�a�nie w tym szerokim uj�ciu le�y ona u podstaw tematu tej ksi��ki, kt�ryan jest biokoBmas. Nie tra�my wi�c z oczu tego aspektu przy omawianiu narodzin �ycia na Ziemi. Ten pradawny, d�ugotrwa�y, skomplikowany proces, kt�remu zawdzi�czamy nasze istnienie, startowi zapewne og�ln� prawid�owo�� rozwoju materii, dziej�c� si� w spos�b mniej lub bardziej podobny na powierzchni nieprzeliczonych planet � zar�wno w Uk�adzie Drogi Mlecznej, jak w innych galaktykach. Przez tysi�ce lat �ycie wydawa�o si� ludziom najwi�ksz�, niedocieczon� tajemnic�. Kiedy ju� wyja�niono wiele prostszych zjawisk przyrodniczych: padanie deszczu, uderzenie pioruna, wiatr � �ycie wci�� pozostawa�o mroczn� zagadk�. O ile tamte �ywio�y zacz�to ju� przypisywa� naturalnym, si�om przyrody (a nie � bogom i duchom, jak w czasach wcze�niejszych) � przemiany biologiczne nadal owiewa� nastr�j niepoznawalno�ci i dlatego przydawano im cechy nadprzyrodzone. Mia�o to dotyczy� wszelkich proces�w zachodz�cych w � poszczeg�lnych organizmach, wi�c tym bardziej powstania 33 biosfery, czyli zespo�u wszystkich istot zamieszkuj�cych Planet�. O trudno�ciach rozwik�ania podstawowego problemu biologii, jakim jest powstanie �ycia na Ziemi, najdobitniej chyba �wiadczy, �e pierwsze rzeczywi�cie naukowe teorie w tym wzgl�dzie zosta�y wypowiedziane dopiero w dwudziestym wieku. Wcze�niejsze rozwa�ania albo odwo�ywa�y si� wprost do cudownego .stworzenia �ycia, co zamyka�o jak�kolwiek dyskusj�, albo przyjmowa�y naiwnie, �e nawet wysoko zorganizowane zwierz�ta po prostu i zwyczajnie, r�wnie� za naszych dni, powstaj� z materii martwej. Ten drugi pogl�d otrzyma� nazw� samor�dztwa. Powsta� w staro�ytnej Grecji i by� w owych czasach, 25 wiek�w temu, o tyle post�powy, �e mate-rialistyczni filozofowie starali si� w ten spos�b zaprzeczy� panuj�cym oficjalnie pogl�dom, jakoby �ycie na Ziemi by�o cudownym darem bog�w. W nauce europejskiej to przekonanie utrzyma�o si� a� do czas�iw nowo�ytnych, wtedy b�d�c ju� tylko hamulcem post�pu w przyrodoznawstwie. Mniemano wi�c, �e w�gorze i �aby l�gn� si� z mu�u, prusaki, muchy i myszy � z gnij�cych odpad�w. Jak�e zabawne wydaj� si� nam ryciny z �wczesnych ksi��ek, przedstawiaj�ce bernikle, czyli g�si morskie, kt�re si� rodz� w muszelkach na drzewach nadbrze�nych! Od podobnych dziw�w roi�a si� poczytna przez par� stuleci ksi��ka podr�nicza lekarza belgijskiego Jean de Bourgogne, kt�ry pod pseudonimem Sir John de Maundeville pisa� z szydercz� powag� o chi�skich drzewach, na kt�rych � zamiast jab�ek � dojrzewaj� jagni�ta; tak�e o drzewach Dalekiej P�nocy, z kt�rych p�kaj�cej jagody � jak z jajka � wykluwaj� si� m�ode ptaszki. . ' � t Blokosmos t. l 33 Jeden z nowo�ytnych ju� autor�w angielskich, Eduard Wottcin w ksi��ce ,,O rozmaitych zwierz�tach", wydanej w 1552 r., tak pisze na temat rozmna�ania si� owad�w: �Niekt�re owady powstaj� z p�ciowego po��czenia si� form rodzicielskich, lecz ponadto istnieje wiele takich, kt�re legn� si� samo-rodnie z rosy, nawozu, pr�chna, rozwijaj� si� na w�osach, w �niegu, w occie. Larwy owad�w powstaj�ce z martwych substancji maj� najpierw tylko tylne cz�ci cia�a, a g�owa i oczy tworz� si� dopiero p�niej." Poparta zar�wno wielkim autorytetem Arystotelesa, jak przyzwoleniem ze strony Ko�cio�a � teoria samor�dztwa tak powszechnie si� przyj�a, �e nikt nie pr�bowa� jej podwa�y�. Dopiero w XVII i XVIII w. do�wiadczenia dw�ch w�oskich przyrodnik�w dokona�y wy�omu w tych pogl�dach. Najprz�d Francesco Redi w oparciu o swe badania nad rozwojem muchy mi�snej dowi�d�, �e owady powstaj� z jaj tego samego gatunku, a nie � z kurzu, �mieci i resztek kuchennych. Sto lat p�niej Lazzaro Spallanzani wykaza�, �e tak�e pierwotniaki nie pojawiaj� si� w naparach ro�linnych, gotowanych a potem szczelnie zamkni�tych. Przez dalsze stulecie utrzymywa�a si� ju� tylko wiara w sarnor�dztwo bakterii. Obali� j� tw�rca mikrobiologii, Ludwik Pasteur (1822�1895), udowadniaj�c, �e drobnoustroje obecne w wielkiej liczbie w powietrzu i w wodzie rozwijaj� si� zawsze wy��cznie z osobnik�w tego samego gatunku. Natomiast w wyja�owionej, a nast�pnie zalutowanej kolbie nie pojawi si� � nawet po dowolnie d�ugim czasie � �adne mikroskopijne �yj�tko. W samym twierdzeniu o mo�liwo�ci tworzenia si� najprostszych istot z �ubstancji martwej nie ma ni- czego niedorzecznego. Wprost przeciwnie: wszystkie dyskutowane obecnie teorie powstania �ycia (na Ziemi, b�d� na innej planecie) przyjmuj�, �e rozwin�o si� ono drog� przekszta�ce� prostszych zwi�zk�w chemicznych w coraz bardziej z�o�one, a� do etapu tej najwy�iszej z poznanych form ruchu materii, kiedy nabiera ona cech ustroj�w �ywych. W�a�nie dlatego nieraz spotykamy pogl�d, �e do takich dwudziestowiecznych teorii biogenezy, a wi�c powstania �ycia z martwych struktur materii, jak Dernala lub Oparina � r�wnie� pasuje termin �sa-mor�dztwo", cho� dotyczy zgo�a innych proces�w. A r�ni si� od poprzedniego g��wnie powolno�ci� swego przebiegu. Tamto zak�ada�o, �e np. myszy mog� l�gn�� si� z brudu � w spos�b nag�y. Dzi� wiemy, i� od powstania na Ziemi pierwszej kom�rki do wyodr�bnienia si� ssak�w up�yn�y ponad trzy miliardy lat. Podci�gni�ciu obecnych teorii biogenezy pod �sa-mor�dztwo" przy�wieca ch�� odgrodzenia si� od nienaukowych uj�� tego problemu, g�osz�cych jawnie lub w spos�b okr�ny, �e �ycie stworzy� B�g, przynajmniej pod postaci� �si�y �yciowej", kt�r� tchn�� w materi� martw� � wi�c ma ono natur� cudu, zamiast procesu przyrodniczego. Nadto, chce si� w ten spos�b odci�� od rozmaitych odmian teorii pan-spenmii, o ile rozpatrywa� je jako hipotezy narodzin �ycia, a nie � sposob�w jego rozprzestrzeniania si� po Wszech�wiecie. Ten aspekt wymaga wyja�nienia. W pierwszych latach naszego stulecia wybitny szwedzki uczony Svante Arrhenius (1859�1927) wyrazi� pogl�d, �e zarodniki najprostszych organizm�w, a wi�c drobnoustroj�w � znajduj� si� wsz�dzie we Wszech�wiecie. Przenoszone ci�nieniem �wiat�a S�o�ca oraz innych gwiazd � pokonuj� bezkresy pustki kos- 35 mioznej. Gdy przypadkowo dotr� na jaki� glob o klimacie dogodnym dla �ycia � rozwijaj� si�, a� z up�ywem er geologicznych ewolucja tego �ycia stwarza zr�nicowany �wiat ro�lin i zwierz�t. Arrheniuis zasadniczo nie rozwa�a� procesu powstania �ycia, lecz tylko spos�b jego przenoszenia si� we Wszech�wiecie. Jego t�umaczenie pasuje wi�c r�wnie dobrze do teorii o chemicznej ewolucji pra-zarodnik�w �ycia na planetach i odrywania si� ich od naj!wy�szych warstw atmosfery w otaczaj�c� przestrze� � jak te� do prze�wiadczenia, �e �ycie jest tak samo odwieczne jak materia; �e stanowi nieod��czny jej sk�adnic, wobec czego istoty �ywe nie powsta�y w d�ugim procesie tworzenia si� na powierzchni jakiej� m�odej planety coraz bardziej z�o�onych cz�steczek chemicznych, lecz z ju� przygotowanych zawi�zk�w �ycia, zawsze wsp�istniej�cych z materi� martw�. Wydaje mi si� jednak niezr�czne, a zw�aszcza myl�ce, przenoszenie terminu �samor�dztwo", -powszechnie znanego w om�wionym historycznym zmaczeniu � na biogenetyczne teorie �wie�ej daty. S�uszniej nazywa� je pogl�dami ewolucyjnymi. � W latach pi��dziesi�tych nie brak�o publikacji,1) firmowanych nie przez dyletant�w, kt�re wmawia�y w nas, �e og�lny mechanizm biogenezy zosta� poznany w spos�b niew�tpliwie prawdziwy, a je�li przedstawiony obraz nie jest �ostatecznym wyrokiem nauk" � to tylko dlatego, �e p�niejsze odkrycia mog� wnie�� drobne uzupe�nienia. Ten schemat opierano na hipotezie Oparina, enuncjacjach jego wsp�pracownik�w i uczni�w, �) Spo�r�d wielu innych, mo�na przyk�adowo wymieni� prac� zbiorow� �O powstaniu �ycia hipotezy i teorie", PWN..1957 r. a talk�e kilku uczonych zachodnich (przede stkim Bernala) � kt�rych wnioski, w szczeg�ach nieraz do�� rozbie�ne, pod jednym wzgl�dem sprowadza�y si� do wsp�lnego mianownika: i� w dostatecznie korzystnych warunkach na powierzchni planety � powstanie biosfery stanowi proces konieczny, wyst�puj�cy spontanicznie drog� komplikowa-. ni� si� zwi�zk�w w�gla a� do osi�gni�cia nowej jako�ci przyrodniczej, jak� jest �ycie. Przy okazji zaciekle zwalczano z pozycji ideologicznych wszelkie teorie postuluj�ce przypadek jako t� w�a�nie okoliczno��, kt�ra odegra�a istotn� rol�