13159

Szczegóły
Tytuł 13159
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13159 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13159 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13159 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ze zbioru : RZECZ O ZMIERZCHU ( Crepusculario, 1923) Gracze Graj�, ci�gle graj�, zgarbieni, pomarszczeni, starzy. Ten okropny facet nad morzami swojej ojczyzny, kt�ra od niego dalsza ni� s�o�ce, od�piewa� par� �adnych piosenek. Piosenki o pi�kno�ci ziemi, piosenki o pi�kno�ci ukochanej, piosenki, ach, piosenki, kt�rych cel nie u�wi�ca. Ten drugi z r�k� przy czole, wyblad�y jak ostatni li�� na drzewie, powinien mie� c�rki blondynki o ciele j�drnym, wyz�oconym, zar�owionym. Graj�, ci�gle graj�, ogl�dam ich przez zas�on� dymu i mg�y, a patrz�c na tych ludzi wiem, �e smutne jest �ycie. [Miko�aj Bieszczadowski] Boj� si�. Wiecz�r szary, smucone niebo rozchyla si� jak usta martwego cz�owieka. Moje serce jest p�aczem ksi�niczki rzuconej w g��b pustego pa�acu, gdzie nic jej nie czeka. Boj� si�. Taki jestem znu�ony, nikn�cy, �em jest echem tej pory, a nie my�l� o niej. Od mej zm�czonej g�owy stroni sen krzepi�cy. i na niebie te� �adna gwiazda nie zap�onie. A jednak w moich oczach trwa ci�gle pytanie i krzyk zrywa si� z ust mych, cho� one nie krzycz�. Kt� na �wiecie us�yszy to smutne wo�anie, kto na ziemi bez ko�ca jest sam� gorycz�? Ca�y wszech�wiat umiera, ma �mier� bezbolesn�, bez �wi�ta s�o�ca, zmierzchu zielonego. Dogorywa ju� Saturn jak troska niewczesna, ziemia to owoc czarny, gdzie w�ar�o si� niebo. I w rozleg�o�ciach pustki �lepe chmury p�yn� kak b��dne �odzie, kt�re goszcz� skrycie upad�e gwiazdy i poj� je winem. Martwy �wiat pada prosto w moje �ycie. [Krystyna Rodowska] Zako�czenie To s� s�owa stworzone przeze mnie z mojej krwi, z moich cierpie� przeze mnie stworzone. Rozumiem, przyjaciele, wszystko rozumiem. Dalekie g�osy mieszaj� si� z moimi, a ja je rozumiem, przyjaciele! To tak, jakbym chcia� wzlecie� i przysz�y z pomoc� skrzyd�a ptak�w, wszystkie skrzyd�a, podobnie przybywaj� te obce s�owa, aby wyzwoli� dusz� z mrocznego pija�stwa. Ju� �wita i wydaje si�, jakby zel�a� ucisk l�k�w, co mi d�awi�y gardziel strasznym w�z�em. Z ca�� pewno�ci� zosta�y stworzone z mojej krwi, z mojego cierpienia, przeze mnie stworzone zosta�y te s�owa. S�owa na cze�� rado�ci, kiedy moje serce by�o kwiatem p�omienia, s�owa cierpienia, co przeszywa, s�owa instynkt�w, kt�re gryz�, s�owa poryw�w, kt�re gro��, i niesko�czonych pragnie�, i gorzkich niepokoj�w. S�owa mi�o�ci, kt�r� kwitnie �ycie, niby czerwona ziemia pe�na bia�ych paproci. Nie ogarn�y mnie. Nigdy nie ogarn�. M�j b�l od dzieci�stwa by� krzykiem, moja rado�� by�a zawsze cisz�. Potem oczy zapomnia�y o �zach, wymiecione przez wiatr wiej�cy z wszystkich serc. Powiedzcie mi wi�c, przyjaciele, gdzie ukry� to przeszywaj�ce szale�stwo szlochania. Powiedzcie, przyjaciele, gdzie ukry� cisz�, aby jej nikt i nigdy nie dotkn�� oczami ni s�uchem. Nadejd� s�owa, wtedy moje serce niepow�ci�gliwe niby gro�ba p�knie od s��w i wzbije si� ich lotem, i w heroicznej ucieczce zgarn� je i porw� szalone, poniechane, zapomniane w�r�d nich jak martwy ptak przykryty ich skrzyd�ami. [Miko�aj Bieszczadowski]