1308
Szczegóły |
Tytuł |
1308 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1308 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1308 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1308 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAREMA MACISZEWSKI
SZLACHTA POLSKA
I JEJ PA�STWO
Wyd. II, Warszawa 1986
PRZEDMOWA DO WYDANIA I
Czytelnikowi nale�y si� wyja�nienie. Temat przedstawiony na kartach tej ksi��ki jest niezwykle rozleg�y. Nie le�a�o w mo�liwo�ciach autora uj�cie go w spos�b pe�ny, wyczerpanie w niewielkim tomiku ca�ej listy zagadnie�, spraw i zjawisk odnosz�cych si� do dziej�w szlachty polskiej i pa�stwa, kt�re stworzy�a. Autor ograniczy� si� musia� do wybrania jedynie problem�w - wa�nych i najwa�niejszych. By�y jednak i takie, kt�re potraktowane zosta�y z konieczno�ci pobie�nie, niekt�re zosta�y tylko zasygnalizowane. Dotyczy to zw�aszcza problematyki gospodarczej, kt�ra szczeg�lnie obszernie przedstawiona zosta�a w innych, �atwo dzi� dost�pnych, publikacjach. Niemniej intencj� autora by�o przekazanie Czytelnikowi pewnego obrazu ca�o�ciowego, mo�liwie przejrzystego rzeczowo i chronologicznie.
Aczkolwiek ksi��ka niniejsza opatrzona jest etykiet� pracy popularnonaukowej, to r�wnocze�nie jest tak�e wyrazem naukowych ambicji autora, kt�ry pragn�� przedstawi� w niej Czytelnikowi nie tylko wyniki dotychczasowych bada� historycznych, lecz tak�e nowe uj�cia b�d�ce rezultatem w�asnych studi�w, poszukiwa� i przemy�le�.
Przypisy nosz� charakter informacji bibliograficz
nych. Podano w nich najwa�niejsze pozycje - g��wnie nowsze - kt�re pozwol� zainteresowanemu pog��bi� wiedz� w zakresie szczeg�lnie go zajmuj�cym, jak r�wnie� skonfrontowa� pogl�dy i opinie autora z dorobkiem innych historyk�w. Zrozumia�e, �e zakres literatury przedmiotu i �r�de� wykorzystanych przez autora jest nier�wnie szerszy ni� cytowane w przypisach monografie i artyku�y.
Konieczno�� zwi�z�ego uj�cia prezentowanego materia�u zmusi�a autora do sk�pego jedynie ilustrowania g�oszonych tez fragmentami �r�de� lub opisem fakt�w szczeg�owych. W niekt�rych przypadkach wydawa�o si� to niezb�dne, tam zw�aszcza gdzie cytowana wypowied� w spos�b skr�towy, lapidarny ilustruje zjawisko lub ods�ania spos�b my�lenia czy pobudki post�powania ludzi �yj�cych w tamtych czasach.
Praca niniejsza powsta�a w ramach prac badawczych Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1967-68.
Jarema Maciszewski
Warszawa, 15 kwietnia 1969 r.
PRZEDMOWA DO WYDANIA II
Niema�� rozterk� prze�ywa� autor, przygotowuj�c drugie wydanie tej ksi��ki. Z jednej strony ogrom materia�u historycznego stanowi�cy jej przedmiot nasuwa� pokus� poka�nego, co najmniej trzykrotnego zwi�kszenia jej obj�to�ci, wnikania w szczeg�y, wprowadzania drobiazgowych analiz, wzbogacenia narracji znacznie wi�ksz� ilo�ci� wypis�w �r�d�owych, przedstawienia nowych w�tk�w tematycznych, z drugiej - zaskakuj�co dla autora �yczliwe przyj�cie ksi��ki przez Czytelnik�w i krytyk� naukow� oraz publicystyczn� nakazywa�o rozwag�. Zwielokrotnienie obj�to�ci ksi��ki spowodowa�oby po prostu ca�kowit� zmian� jej charakteru - by�aby to z konieczno�ci zupe�nie inna praca.
Nie m�g� wi�c autor nie zada� sobie pytania: Czy w�a�nie taka, o stosunkowo niewielkiej obj�to�ci ksi��ka, b�d�ca pr�b� syntetycznego uj�cia problemu, nie jest czytelnikowi najpotrzebniejsza? Czy pracuj�c nadal nad pog��bianiem zawartych w niej tez, nad rozszerzaniem naszej wiedzy o staropolskim spo�ecze�stwie, nie powinien jednak - wprowadzaj�c nieznaczne uzupe�nienia wynikaj�ce z post�pu bada� oraz korekty pewnych omy�ek, przeocze� i przejaskrawie� - udost�pni� tej ksi��ki wsp�czesnemu czytelnikowi
7
w takiej mniej wi�cej postaci, w jakiej ukaza�a si� pi�tna�cie lat temu, uzyskuj�c zaszczytn� nagrod� "Miesi�cznika Literackiego". Bior�c to wszystko pod uwag�, a tak�e fakt, �e ksi��ka ta jest po dzi� dzie� cytowana w polskich i obcych publikacjach historycznych, autor zdecydowa� si� w ko�cu na od�o�enie na pewien czas pracy nad szerokim, by� mo�e dwutomowym uj�ciem dziej�w szlachty polskiej i jej pa�stwa i na przygotowanie do druku drugiego, nieznacznie tylko przerobionego i uzupe�nionego wydania.
Zmiany zatem i poprawki nie id� zbyt daleko. Wprowadzono je tylko tam, gdzie wydawa�y si� niezb�dne. I tak usuni�te zosta�y nie�cis�o�ci rzeczowe lub interpretacyjne, wskazane przez recenzent�w (autor w tym miejscu serdecznie za krytyk� dzi�kuje �) b�d� dostrze�one przez autora w toku dalszych bada�. Uzupe�niony zosta� podstawowy zestaw informacji historycznych o tak wa�ne kwestie szczeg�owe, jak na przyk�ad tre�� artyku��w henrykowskich czy dzia�alno�� antykr�lewskiej opozycji magnackiej za rz�d�w Jana III Sobieskiego. S� to niekiedy informacje typu podr�cznikowego, autor jednak stale mia� na uwadze, �e ksi��k� jego b�dzie czyta� nie tylko historyk profesjonalista.
Rozszerzono zakres przedstawienia staropolskiej kultury politycznej, w tym mechanizm�w kszta�towania si� opinii publicznej i jej wp�ywu na w�adz� polityczn�, na jej spos�b funkcjonowania i decyzje. Rozszerzono nieco niekt�re w�tki interpretacyjne. Zb�dne natomiast wydawa�o si� wprowadzanie nowych rozdzia��w po�wi�conych problematyce obyczajowej, �yciu rodzinnemu i erotycznemu szlachty ze wzgl�du na obszerne, niedawno wydane ksi��ki Zbigniewa Kuchowicza, traktuj�ce o tych sprawach 2.
Przypisy uzupe�niono tylko w tych cz�ciach tekstu, kt�re uleg�y zmianom w stosunku do wydania pierwszego. W og�le - zakres naszej wiedzy o spo�ecze�stwie staropolskim, a zw�aszcza o szlachcie polskiej, rozszerzy� si� w ci�gu ostatnich lat ogromnie. Badania szczeg�owe wkroczy�y na obszary dot�d przez nauk� pomijane lub niedoceniane, a tak�e badane przy u�yciu wielce niedoskona�ych narz�dzi poznawczych. Dotyczy to przede wszystkim- chocia� nie jedynie - sfery �wiadomo�ci spo�ecznej, mentalno�ci, sposobu my�lenia i postrzegania rzeczywisto�ci tak przyrodniczej, jak i spo�ecznej, rodzaj�w i charakteru wiezi spo�ecznych, czynnik�w integruj�cych i dezintegruj�cych dawne spo�ecze�stwo polskie i jego �wczesn� klas� kierownicz�. Autor poczuwa si� w tym miejscu do obowi�zku szczeg�lnego zaakcentowania znaczenia pracy Andrzeja Zaj�czkowskiego G��wne elementy kultury szlacheckiej (wydanej we Wroc�awiu w 1961 r.), kt�ra otworzy�a nowy etap bada� nad spo�ecze�stwem szlacheckim, usi�uj�c rzutowa� problematyk� socjologiczn� w przesz�o��, zw�aszcza �e nale�a� w�wczas do grona szczeg�lnie surowych krytyk�w tej ksi��ki. Nie oznacza to oczywi�cie, i� z krytyki tej obecnie wycofuje si�, odwrotnie: m�g�by j� zapewne uczyni� bardziej szczeg�ow�, ale w�a�nie po latach wida� wyra�nie, �e bez tej tw�rczej podniety, jak� by�a ksi��ka Zaj�czkowskiego, bez nowatorskich, chocia� nie zawsze trafnych, spostrze�e� i uj��, bez wskazania na nowe mo�liwo�ci badawcze i nowe narz�dzia poznawania przesz�o�ci - nie m�g�by zapewne dokona� si� ten wielki post�p w badaniach nad kultur� szlacheck�, jaki si� dokona�.
Raz jeszcze okaza�o si� dowodnie, �e bieg zdarze�, g��wny ongi� przedmiot zainteresowania historyka, to tylko zewn�trzna pow�oka procesu dziejowego, �e pod nim tkwi drugie, trzecie, mo�e nawet czwarte dno. St�d te� - niech Czytelnik wybaczy w tym miejscu autorowi, i� formu�uje tu poniek�d swoje credo badawcze - w dzisiejszej nauce historycznej rekonstrukcja
9
fakt�w, zdarze� jednostkowych i zwi�zk�w przyczynowych zachodz�cych mi�dzy nimi zaczyna powoli stawa� si� nauk� pomocnicz� historii, konieczn�, niezb�dn�, wysoce warto�ciow�, ale przecie� tylko pomocnicz�.
Jest jeszcze jeden problem teoretyczny, kt�ry nale�a�oby pokr�tce om�wi� w�a�nie we wst�pie do ksi��ki o szlachcie. Wedle utartego pogl�du historykowi nie przystoi "gdybanie", a wi�c podejmowanie pr�by odpowiedzi na pytanie; "Co by by�o, gdyby...?"
Powszechna opinia g�osi, �e odpowied� na tak sformu�owane pytanie badawcze wykracza�aby poza ramy nauki, �e sta�aby w sprzeczno�ci z rygorami naukowego my�lenia. Wprawdzie istnieje-chyba jeden jedyny - dzia� historii, kt�ry tego typu pytania badawcze formu�uje i usi�uje na nie odpowiedzie�. Jest to historia wojen, po cz�ci historia sztuki wojennej, w kt�rej istota badania, zw�aszcza je�li ma s�u�y� wsp�czesno�ci, sprowadza si� cz�sto (chocia� nie zawsze) do poszukiwania rozwi�za� optymalnych w danej konkretnej sytuacji historycznej, na danym konkretnym teatrze operacyjnym i w danym po�o�eniu taktycznym. Jest to przecie� swoista gra wojenna rzutowana w przesz�o��. Klasyczny przyk�ad (wprawdzie w zakresie dziej�w najnowszych) mistrzowskiego uj�cia historii alternatywnej stanowi dzie�o Mariana Porwita Komentarze do historii polskich dzia�a� obronnych 1939 roku3, w kt�rym autor nie tylko rekonstruuje i komentuje bieg wydarze�, ale r�wnocze�nie usi�uje odpowiedzie�, czy by�y rozwi�zania lepsze, wydajniejsze, bardziej optymalne.
Dlaczego jednak wspomina si� o tej metodzie w ksi��ce o szlachcie polskiej? Odpowied� jest prosta:
ka�dy historyk pisz�cy o dziejach Polski przedrozbiorowej i jej si�y kierowniczej nie mo�e, czy chce, czy nie chce, nie podejmowa� pr�by odpowiedzi na pytanie
10
@
nasuwaj�ce si� niejako samo przez si�: Czy mog�o by� inaczej? Czy pa�stwo polskie musia�o utraci� niepodleg�o��? Czy upadek tego pa�stwa by� zakodowany genetycznie w odleg�ych czasach i minionych pokoleniach? Je�li tak, to od kiedy i dlaczego, je�li za� nie, to w kt�rym momencie nast�pi� �w fatalny zwrot? B��d lub zesp� b��d�w czy dzia�anie czynnik�w obiektywnych, zbyt p�no rozpoznanych? Czy istnia�y inne warianty rozwoju wydarze�? Mo�liwo�ci innych decyzji w r�nych konkretnych sytuacjach? Jakie mog�yby by� skutki takich b�d� innych decyzji, posuni��, zwrot�w, rozstrzygni��?
Wszystkie te pytania wiod� ku historii alternatywnej, chocia� jak dot�d uprawianie jej jest raczej domen� publicyst�w ni� badaczy. Ale przecie� nie ma historyka Polski szlacheckiej, kt�ry by nie stwierdza� przy r�nych okazjach, �e oto takie czy inne rozwi�zanie by�o b��dem, przejawem kr�tkowzroczno�ci, �wiadectwem nie wykorzystanych mo�liwo�ci lub szans itd. Oznacza to wprost, �e historyk dostrzega jednak rozwi�zania inne, doskonalsze, mo�e troch� na zasadzie porzekad�a pi�ra Jana Kochanowskiego: "m�dr [!] Polak po szkodzie".
Ale gdyby�my eksponowali nadmiernie w�tki alternatywne, czy� nie wkroczyliby�my nieuchronnie na niemal nieograniczone pole domys��w, hipotez trudnych do sprawdzenia i weryfikacji, podatnych na dowolno�ci, na oderwanie toku my�lenia od rzeczywisto�ci historycznej?
Autor stara� si� tej pokusie nie ulec i nie poszukiwa� po trzystu czy czterystu latach rozwi�za� innych ni� te, kt�re sta�y si� faktem i s� �r�d�owo potwierdzone. Zapewne zamiar ten nie m�g� si� w pe�ni uda�, trudno bowiem by�o wyczy�ci� tekst z s�d�w warto�ciuj�cych oraz - w kilku przynajmniej fragmentach - z opinii wskazuj�cych na inne mo�liwo�ci.
11
Wi�kszo�� historyk�w dostrzega�a dla Polski XV- XVIII stulecia podstawow� alternatyw� w kwestii: demokracja szlachecka czy absolutyzm monarszy. Aut aut. Wiemy, dok�d zaprowadzi�a Polsk� demokracja szlachecka, wynaturzona z czasem w oligarchi� mo�nych oraz zdecentralizowany konglomerat lub federacj� "w�adztw" magnackich i s�siedztw szlacheckich, powiat�w, ziem, wojew�dztw, prowincji itd. Ale czy wiemy, dok�d zaprowadzi�by Polsk� absolutyzm, je�eli w og�le by� on w warunkach spo�ecznych i geopolitycznych Rzeczypospolitej XV, XVI czy XVII wieku mo�liwy? I czy na pewno - przyjmowano to na og� bez dowodu - istnia�a tylko ta alternatywa, konieczno�� wyboru mi�dzy dwiema skrajno�ciami?
Temat to stary jak �wiat. Najpe�niejszy kszta�t artystyczny znalaz� on w Samuelu Zborowskim Juliusza S�owackiego oraz w Dumie o hetmanie Stefana Zerom-skiego. W historiografii przewija si� czerwon� nici� przez dzie�a wi�kszo�ci najwybitniejszych historyk�w polskich, od Adama Naruszewicza i Joachima Lelewela poczynaj�c poprzez J�zefa Szujskiego, Micha�a Bo-brzy�skiego, W�adys�awa Konopczy�skiego, Aleksandra Rembowskiego, W�adys�awa Smole�skiego, Wac�awa Sobieskiego, W�adys�awa Czapli�skiego na wsp�czesnych syntezach ko�cz�c. Oczywi�cie, zale�nie od pogl�d�w pisz�cy na ten temat albo traktowali demokracj� szlacheck� jako synonim anarchii i bezrz�du oraz wygodny parawan dla oligarchicznych rz�d�w mo�nych i wp�yw�w obcych potencji, a tym samym absolutyzm jako ustr�j zapewniaj�cy �ad, porz�dek, si�� pa�stwa i rozw�j, albo te� odwrotnie: absolutyzm traktowali jako skrajn� posta� despotyzmu, przemoc na co dzie�, tyrani�, rz�dy obcych z pochodzenia monarch�w, demokracj� za� szlacheck� jako ustr�j oryginalny, odpowiadaj�cy polskiej tradycji, zapewniaj�cy
12
szacunek i poszanowanie praw jednostki, stanowi�cy istotn� si�� polityczn� w �wczesnej Europie itd.
W pewnych okresach historycznych sp�r wok� tej problematyki nosi� wyra�ne cechy aktualnych spor�w politycznych. Do�� wspomnie� o polemikach mi�dzy przedstawicielami szko�y krakowskiej i jej epigonami a szko�� warszawsk� na prze�omie XIX i XX wieku, sp�r o ocen� postaci Stefana Batorego w mi�dzywojennym dwudziestoleciu (ideologia pa�stwowa przeciwstawiana ideologii narodowej) itd. Innymi s�owy, materia to nie tylko historyczna, ale i polityczna, w pewnej mierze - jak wi�kszo�� zreszt� problem�w historycznych - zawsze aktualna, tym bardziej �e nie mo�e obej�� dooko�a tak frapuj�cego problemu, jak cechy tak zwanego charakteru narodowego, ukszta�towane w toku procesu dziejowego.
I znowu - zale�nie od optyki - mo�na akcentowa� i przywo�ywa� takie, jak na przyk�ad umi�owanie ojczyzny, wierno�� tradycji, niech�� do stosowania przemocy, troska o sprawy publiczne, szanowanie praw mniejszo�ci czy konieczno�� poszukiwania consensusu, lub te�: sk�onno�� do anarchii, brak dyscypliny, niesza-nowanie prawa i wszelkiej w�adzy, zapalczywo��, brak wytrwa�o�ci, pieniactwo, sobkostwo, partykularyzm, zawi��, pojmowanie wolno�ci jako prawa do samowoli i nawet swawoli. Rzecz w tym - jak w greckiej tragedii - �e w owym w�tku tematycznym nie ma jednoznacznych, a raczej jednoznacznie prawdziwych ocen, �e �cieraj� si�, przy formu�owaniu wszelkich ocen, r�ne racje pot�gowane r�nymi emocjami.
St�d te� materia ta �atwiej poddawa�a si� wizji artystycznej ni� badaniu naukowemu, a 'j�zyk poetycki trafniej i precyzyjniej umia� w lapidarnym skr�cie przedstawi� istot� rzeczy ni� surowa proza naukowa. "Nie ciebie si� boj� zewn�trzna pot�go, nawa�no�ci janczarska, co mi� strasznymi chcesz ogarn�� skrzy-
d�ami, g�ry kamienne na piersi me d�wigasz i kraczesz nad sercem z�owieszczych wron chmur� [...] Ciebie si� nie tylko boj�, lecz l�kam, o wolna, o kresu nie znaj�ca duszo polska. Przed tob� dr��, ty nie�acna, krn�brna, sama siebie szale�stwem ch�oszcz�ca, ty sobie samej nie znana i nikomu nie wiadoma [...] Nie przed naje�d�c� dr�y moje serce, lecz przed wami, o sobie-pany. Ka�dy z osobna w�dz, ka�dy kr�l [...], z kim chce, z tym zawiera przymierze, z kim chce - prowadzi wojny, i gdzie chce, szuka ojczyzny".
Te gorzkie s�owa Stefana Zeromskiego mog�yby pos�u�y� za motto do ka�dej nieomal pracy historycznej, po�wi�conej szlachcie polskiej i jej pa�stwu, zar�wno pisanej z pozycji "republika�skich", jak i "absoluty-stycznych". Nieprawdopodobne spl�tanie wielko�ci i ma�o�ci, samolubstwa i prywaty z po�wi�ceniem, s�u�b� publiczn� i ofiarno�ci� czyni wr�cz niemo�liwym nakre�lenie wyra�nej granicy oddzielaj�cej pow�ok� - "czerep rubaszny" - od uwi�zionej w nim "duszy anielskiej" (Juliusz S�owacki). Sprzeczno�ci te, w kt�re uwik�a�o si� ca�e spo�ecze�stwo szlacheckie (wyra�am w tym miejscu pogl�d: "uwik�a�o si�", a nie: "zosta�o uwik�ane"), by�y najpewniej tak�e cech� wi�kszo�ci jednostek sk�adaj�cych si� na to spo�ecze�stwo, i to nie tylko w wieku XVI czy XVII, ale nawet w czasach O�wiecenia. Studium Romana Wo�oszy�skiego o Ignacym Krasickim* przenikliwie ods�oni�o pe�n� tych w�a�nie sprzeczno�ci osobowo�� "Ksi�cia Poet�w", �wiat�ego dzia�acza, pisarza i publicysty wieku o�wieconego, ale zarazem jak�e bardzo przesi�kni�tego sar-matyzmem, cechami, kt�re sam przecie� swym ci�tym pi�rem zwalcza�.
Jak�e niesp�jne wewn�trznie s� wa�ne wydarzenia dziejowe owych trzech "szlacheckich" stuleci, wymykaj�ce si� spod jednoznacznych ocen: polityka wewn�trzna Batorego, trzecia elekcja, rokosz sandomier-
1A.
ski (Zebrzydowskiego), postawa spo�ecze�stwa wobec najazdu szwedzkiego, konfederacja tarnogrodzka czy wreszcie konfederacja barska: w tej ostatniej jedni chcieli dostrzec pierwsze powstanie polskie, inni - ostatni o tak masowym nat�eniu konserwatywny, obskurancki ruch w obronie "z�otej wolno�ci". Byli jednak i tacy, kt�rzy w tym ruchu dostrzegali i jedno, i drugie zarazem.
Na tym nie ko�cz� si� trudno�ci w zrozumieniu i przedstawieniu polskiego procesu dziejowego od wieku XVI po wiek XVIII. Ci��y na jego obrazie przyj�cie za konieczno�� "finalistycznego" punktu widzenia s, sta�ego pami�tania o tragicznym finale szlacheckiej pa�stwowo�ci polskiej. Nie darmo mistrz Matejko maluj�c chwil� najwi�kszego - wydawa�oby si� - tryumfu szlacheckiej Polski, gdy by�y wielki mistrz zakonu krzy�ackiego, a w �w dzie� ju� �wiecki ksi��� pruski na kolanach przysi�ga� kr�lowi polskiemu wierno�� i pos�usze�stwo, szczeg�lnie wyeksponowa� zamy�lon�, smutn� twarz b�azna kr�lewskiego Sta�czyka. Trudno jest oderwa� si� od owego finalistycznego sposobu my�lenia historycznego, chocia� okazuje si� to absolutnie niezb�dne, je�eli pragnie si� wykrywa� w tym d�ugim okresie dziejowym tak�e trwa�e warto�ci, to wszystko, co okaza�o si� nieprzemijaj�cym dorobkiem narodu i pa�stwa, je�li nie chce si� malowa� rzeczywisto�ci historycznej jednolicie czarn� barw�.
Czytelnik os�dzi, w jakiej mierze uda�o si� autorowi unikn�� tego i innych niebezpiecze�stw, uproszcze� czy po prostu zbyt kategorycznego tonu tam, gdzie mo�liwych jest wiele interpretacji i wyja�nie� lub gdzie wyniki badania naukowego nie mog� nas jeszcze zadowoli�. Unika� te� autor wszelkiej mo�liwej prezentyza-cji. Istnieje naturalnie - nie ma powodu, aby na fakt ten zamyka� oczy - wielki problem, nie tylko naukowy, lecz r�wnie� polityczny, spo�eczny, wychowawczy:
jak wiele element�w kultury szlacheckiej, szlacheckiego sposobu �ycia, szlacheckiego podchodzenia do rzeczywisto�ci pozosta�o �ywych i stanowi cz�� sk�adow� wsp�czesnej kultury - mo�e tak�e politycznej - polskiej? Jak� cz�� naszych wsp�czesnych trudno�ci, niepowodze�, pora�ek, frustracji da�oby si� zapisa� na konto owej nie przezwyci�onej do ko�ca, trudnej spu�cizny? Ale mo�e r�wnie� zasadnym by�oby pytanie, czy spu�cizna ta nie pozostawi�a a� po dzi� dzie� tak�e pewnych warto�ci pozytywnych?
Nie te jednak problemy s� tre�ci� mniejszej ksi��ki. Autorowi wypada wi�c w tym miejscu zg�osi� pod a-dresem Czytelnika pro�b�, by nie poszukiwa� On na kartach tej ksi��ki podtekst�w wsp�czesnych, a w materiale historycznym kostiumu dla spraw bie��cej polityki. Po pierwsze, nie le�a�o w intencjach autora dopatrywanie si� analogii mi�dzy bardzo ju� odleg�� przesz�o�ci� a wydarzeniami wsp�czesnymi, po drugie za� analogie takie, cz�sto bardzo pon�tne i lubiane przez czytelnik�w ksi��ek historycznych i artyku��w publicystycznych, bywaj� na og� zwodnicze. Historia jest wprawdzie, wedle wci�� aktualnej cyce-ro�skiej formu�y, "�wiadectwem czas�w, �wiat�em prawdy, �yw� pami�ci� i nauczycielk� �ycia", ale bieg zdarze� w zasadzie nigdy si� nie powtarza, mimo i� cz�sto ich zewn�trzny obraz bywa do siebie podobny. Jest to bowiem przewa�nie podobie�stwo z�udne, przypadkowe. Wyst�puj� oczywi�cie w procesie dziejowym okre�lone prawid�owo�ci; bywa te� - zw�aszcza je�li funkcjonuj� czynniki sta�e - �e podobne przyczyny rodz� podobne skutki, nie o tym wszelako m�wi ta ksi��ka.
Poprzez przedstawienie zwi�z�ego, ale mo�liwie ca�o�ciowego obrazu, w za�o�eniu autorskim - dynamicznego, poprzez pr�b� formu�owania wniosk�w syntetyzuj�cych autor chcia� sk�oni� Czytelnika do refleksji
1R
i zadumy nad tym fragmentem dziej�w ojczystych, do wyrobienia sobie w�asnego na rzecz pogl�du.
W ten spos�b, dokonuj�c - jak�e zreszt� skromnego - wk�adu w pomna�anie kultury historycznej wsp�czesnego spo�ecze�stwa i w zaspokajanie pewnego wycinka jego potrzeb poznawczych, pragn�� autor wype�ni� sw� powinno�� historyka.
Czy mu si� to uda�o i w jakiej mierze - os�dzi� mo�e tylko Czytelnik.
Oddaj�c w Jego r�ce drugie wydanie ksi��ki Szlachta polska i jej pa�stwo, autor pragnie bardzo serdecznie podzi�kowa� licznemu gronu dawnych i obecnych uczni�w oraz wsp�pracownik�w, uczestnikom seminari�w magisterskich i doktorskich w Zak�adzie Historii Kultury Staropolskiej Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz cz�onkom zespo�u badawczego pracuj�cego nad poznaniem �wiadomo�ci narodowej i pa�stwowej w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku, zw�aszcza dr Urszuli Augustyniak, mgr Ewie Bem, mgr Alinie Cza�ce, mgr Alinie Micha-lak, mgr Jolancie Choi�skiej-Mice, mgr Katarzynie Zieli�skiej, dr. Janowi Dzi�gielewskiemu, dr. Januszowi Ekesowi, dr. Andrzejowi Lipskiemu, dr. Markowi Plewczy�skiemu, mgr. Wojciechowi Soko�owskiemu i dr. Jerzemu Urwanowiczowi. Ich to badaniom, ustaleniom, odkryciom, a tak�e pomys�om interpretacyjnym, �ywym i pe�nym pasji poznawczej wypowiedziom w rozlicznych, krytycznych i tw�rczych dyskusjach, zawdzi�cza aator bardzo wiele.
Jarema Maciszewski
Warszawa, w kwietniu 1984 r.
ROZDZIA� PIERWSZY
KLASA, STAN, WARSTWA
Kiedy� - ze sto was tysi�cy By�o szlachty...
Juliusz SlowacM
.�-^laczego Polska upad�a? Jak to si� sta�o, �e wielkie pa�stwo, kt�rego obszar w 1619 roku wynosi� oko�o miliona kilometr�w kwadratowych, kt�re w swych dziejach mia�o Grunwald i Byczyn�, Kirchholm i K�u-szyn, Chocim i Wiede�, drugi pok�j toru�ski i ho�d pruski, uk�ad b�dzi�sko-bytomski i pok�j polanowski
- w XVIII stuleciu sta�o si� �atwym �upem s�siad�w? Co spowodowa�o, �e kraj wielkiej kultury, ojczyzna Miko�aja Kopernika, Andrzeja Frycza Modrzewskiego i Jana Kochanowskiego, kt�ra powo�a�a do �ycia Wszechnic� Jagiello�sk�, a dzi�ki nie spotykanej w owych czasach tolerancji religijnej - prze�ladowanym i uciskanym zapewni�a azyl i bezpiecze�stwo osobiste, co spowodowa�o, �e �w kraj utraci� niepodleg�y byt pa�stwowy?
Jest to problem, kt�ry od dwustu bez ma�a lat nurtuje my�l�cych Polak�w6, stanowi przedmiot naukowych docieka� i publicystycznych rozwa�a�, budzi niepok�j tw�rczy pisarzy i artyst�w. Ka�da szko�a historyczna, ka�dy kierunek ideowo-polityczny i ideowo-
-artystyczny usi�owa�y na te pytania odpowiedzie�. Studia szczeg�owe dostarczy�y wiele cennego materia�u, obja�niaj�cego zar�wno przebieg wa�nych wydarze� dziejowych, jak i zjawiska ekonomiczne i spo�ecz
ne, ustrojowe i prawne. Nie mamy wszak�e do tej pory takiego syntetycznego uj�cia dziej�w Polski przedrozbiorowej, kt�re wyt�umaczy�oby kompleksowo i wszechstronnie przyczyny zahamowania w XVII wieku prawid�owego rozwoju ekonomicznego, spo�ecznego, ustrojowego i kulturalnego kraju, a jednocze�nie niemo�no�� przezwyci�enia przeszk�d tamuj�cych post�p i zawr�cenia z drogi wiod�cej pa�stwo do upadku.
Wszystkie dotychczasowe kompleksowe opracowania
- a by�o ich niema�o - zawieraj� wiele luk, przemilcze�, budz� rozmaite w�tpliwo�ci i zastrze�enia. Jedni - g��wn� przyczyn� upadku pa�stwa chcieli widzie� w jego ustroju politycznym, zdeterminowanym rzekomo cechami charakteru narodowego Polak�w, ich sk�onno�ci� do anarchii i bezrz�du, niech�ci� do silnej w�adzy pa�stwowej, kt�r� w tamtej epoce reprezentowa� m�g� jedynie monarszy absolutyzm. Inni
- g��wn� przyczyn� tragedii Polski przedrozbiorowej widzieli w�a�nie w wypaczeniu zasad gminow�adztwa szlacheckiego, w dominuj�cej pozycji magnaterii i w absolutystycznych d��eniach kr�l�w obcych dynastii7. W nowszych czasach przyczyn upadku Polski poszukiwano w zjawiskach spo�eczno-gospodarczych, w fol-warczno-pa�szczy�nianym ustroju rolnym i s�abo�ci miast, w rozro�cie latyfundi�w magnackich. Wreszcie
- wielu historyk�w nie bez racji zwraca�o uwag� na przemoc obc�, kt�ra nie dopu�ci�a do post�powych reform ustrojowych, do wzmocnienia si�y zbrojnej pa�stwa i w ko�cu zada�a Rzeczypospolitej �miertelny cios. Podkre�lano zdradzieck� rol� jednostek, ich egoizm, samolubstwo i prywat�, jak r�wnie� negatywny wp�yw ca�ej warstwy mo�now�adczej lub nawet ca�ej klasy feuda��w na losy pa�stwa i narodu.
W ka�dej z tych opinii kryje si� cz�stka prawdy i zarazem �adna z tych opinii nie wyja�nia wszystkiego. Zatrzymajmy si� na przyk�adach. Trudno nie zgodzi�
si� ze stanowiskiem, �e przyczyn� s�abo�ci Polski sta� si� ustr�j folwarczno-pa�szczy�niany i niedorozw�j miast, ale r�wnocze�nie trzeba pami�ta�, �e taki sam lub podobny ustr�j istnia� w Brandenburgii i w Prusach, w Rosji, we wschodnich cz�ciach monarchii habsburskiej, a kraje te nie tylko przezwyci�a�y kryzysy, niekiedy bardzo ostre i niebezpieczne, ale - jak Rosja i Prusy w XVIII wieku - ros�y w si��, podczas gdy Rzeczpospolita s�ab�a.
Trudno r�wnie� nie zgodzi� si� z negatywn� ocen� roli magnaterii w dziejach Polski. Istotnie - rola ta w generalnym rachunku by�a wr�cz z�owroga, ale przecie� nie we wszystkich okresach historycznych magna-teria pope�nia�a te same grzechy. Nieporozumieniem jest traktowanie mo�now�adztwa jako jednolitej ca�o�ci; nie nale�y zapomina�, �e w warstwie tej dochodzi�y do g�osu rozmaite koncepcje polityczne i ustro-jowo-prawne, rozmaite pogl�dy i stanowiska, niekiedy przeciwstawne sobie. Dotyczy�o to nie tylko spraw drugorz�dnych, ale niekiedy tak�e wr�cz zasadniczych.
Wystarczy przypomnie�, �e w dobie rz�d�w Zygmunta III Wazy w�a�nie cz�� magnaterii reprezentowa�a tendencje absolutystyczne i centralistyczne, zmierzaj�c do ograniczenia demokracji szlacheckiej, oraz �e z warstwy tej nierzadko rekrutowali si� post�powi pisarze, my�liciele i dzia�acze, przewiduj�cy i zdolni politycy lub znakomici dow�dcy wojskowi. Nie by�y to wyj�tki potwierdzaj�ce regu��, lecz ca�e grupy. Przy ocenie wi�c roli magnaterii w �yciu dawnej Polski nale�y opinie indywidualizowa�, wystrzegaj�c si� pochopnych, niekiedy pozostaj�cych w ra��cej sprzeczno�ci z prawd� historyczn�, uog�lnie�. Panowa�o na przyk�ad do�� powszechnie przekonanie, �e g��wnym motorem interwencji polskiej w Moskwie w latach 1604- 1618 (epoka Samozwa�c�w" i wojen polsko-moskiewskich) by�a magnateria, podczas gdy w rzeczywisto�ci
przez d�ugi czas znaczna wi�kszo�� magnat�w, senator�w, urz�dnik�w by�a zdecydowanie jej przeciwna. W tej konkretnej sprawie fakt, �e kilku magnat�w rzeczywi�cie par�o do interwencji lub j� spowodowa�o, nie mo�e rzutowa� na ocen� ca�ej warstwy spo�ecznej.
Szczeg�lnie skomplikowana kwestia to rola mo�now�adztwa w wytyczaniu polskiej polityki zagranicznej i jej podstawowych kierunk�w. Utar�o si� mniemanie, �e magnateria zwichn�a prawid�ow�, zgodn� z racj� stanu pa�stwa, zachodni� orientacj� tej polityki i popchn�a Rzeczpospolit� na wsch�d, ogarniaj�c granicami pa�stwa polskiego terytoria zamieszkane przez ludno�� niepolsk�: ukrai�sk�, bia�orusk� i litewsk�. W opinii tej bez wszelkiej w�tpliwo�ci kryje si� wiele racji, niemniej problem jest bardziej z�o�ony. Po pierwsze bowiem, a� do ko�ca XVI wieku magnateria, kt�ra faktycznie sprawowa�a w�adz� na niepolskich ziemiach znajduj�cych si� w obr�bie Rzeczypospolitej, dysponuj�c tam olbrzymimi latyfundiami i w�asn� si�� zbrojn�, by�a w swej przyt�aczaj�cej wi�kszo�ci pochodzenia rodzimego: litewskiego lub ruskiego. Po drugie, magnaci polscy co najmniej tak samo starali si� powi�ksza� swe posiad�o�ci o nowe wsie, osiedla i miasteczka po�o�one na wschodzie, jak magnaci ruscy usi�owali wchodzi� w posiadanie d�br po�o�onych w wojew�dztwach rdzennie polskich: krakowskim, sandomierskim czy lubelskim. Po trzecie wreszcie, ekspansja na wsch�d interesowa�a r�wnie� rozliczne grupy szlachty, a tak�e Ko�ci� katolicki, reprezentuj�cy w dawnej Polsce, jak wiadomo, kolosaln� si�� materialn� i ideologiczn�.
Problemy zwi�zane z rol� magnaterii si�gaj� g��biej. W ostatnich latach o�y�a na nowo dyskusja o charakterze zasadniczym: kto w�a�ciwie w dawnej Polsce sprawowa� w�adz�, szlachta czy mo�now�adztwo, a je�li mo�now�adztwo, to od kiedy? Pogl�dy g�osz�ce, �e ju� w drugiej po�owie XVI stulecia demokracja szlachecka sta�a si� tylko parawanem dla niczym nie skr�powanych rz�d�w magnaterii, uleg�y w ostatnich latach do�� gruntownej rewizji. Wielu historyk�w jest dzi� zdania, �e granic� oddzielaj�c� okres demokracji szlacheckiej od epoki oligarchii magnackiej by�a nie druga po�owa wieku XVI, ani nawet prze�om XVI i XVII stulecia, lecz dopiero druga po�owa wieku XVII8.
Zreszt� - podobnie jak w odniesieniu do ustroju rolnego czy poziomu si� wytw�rczych, tak i w kwestii zagadnie� ustrojowo-spo�ecznych - nie mo�na poprzesta� wy��cznie na analizie sytuacji polskiej, wyizolowanej z powszechnego t�a dziej�w. Trzeba zada� pytanie, jak przedstawia�y si� podobne kwestie w innych pa�stwach. Oczywi�cie, nie mo�na ograniczy� si� do zewn�trznego por�wnania podobnych do siebie zjawisk, nie wnikaj�c w ich tre�� wewn�trzn�, nie lokalizuj�c ich w okre�lonym ci�gu rozwojowym.
Wok� ustroju politycznego Rzeczypospolitej szlacheckiej nagromadzi�o si� r�wnie� wiele nieporozumie� lub zgo�a fa�szywych wyobra�e�. Sejm polski ur�s� w oczach opinii publicznej do symbolu anarchii i bez-rz�du. Po dzi� dzie� zebranie, kt�rego uczestnicy nie mog� uzgodni� konkluzji i istot� spraw topi� w k��tniach i niepotrzebnym gadulstwie, por�wnuje si� z sejmikiem szlacheckim. A os�awione liberum veto? Czy� nie sta�o si� ono symbolem braku wyrobienia obywatelskiego i zmys�u politycznego dawnych gospodarzy pa�stwa polskiego? Wielu ludzi liberum veto uznaje za g��wn� spr�yn� anarchii w dawnej Polsce i podstawow� przyczyn� rozk�adu wewn�trznego Rzeczypospolitej, zapominaj�c, �e nie tyle przepis prawny decyduje o funkcjonowaniu urz�dze� pa�stwowo-prawnych, ile praktyka. Ta za� przez bardzo d�ugi okres wyklucza�a
mo�liwo�� zastosowania istniej�cego przepisu o koniecznej jednomy�lno�ci wszystkich pos��w przy podejmowaniu uchwa� sejmowych.
Jeszcze wi�cej mit�w i nieznajomo�ci rzeczy nagromadzi�o si� wok� zagadnienia szlachty, nie bez wp�ywu znakomitych powie�ciopisarzy z Henrykiem Sienkiewiczem na czele. Idealizowano szlacht�, zw�aszcza t� s�u��c� w wojsku; przypisywano jej postawy i pobudki, kt�rych mie� nie mog�a w XVI czy XVII stuleciu. Takie poj�cia, jak "mi�o�� ojczyzny", "patriotyzm", "wierno��", w dawnych stuleciach mia�y inn� tre�� ni� w wieku XIX czy w naszych czasach. Z drugiej strony - demonizowano t� szlacht�, przypisuj�c jej wszystkie siedem grzech�w g��wnych. "Czerep rubaszny" szlachetczyzny sta� si� niejako poetyckim symbolem, zaanektowanym przez j�zyk potoczny. A prawda tymczasem le�y gdzie� po�rodku. Ani rycerz bez skazy, "Jezus Chrystus w roli oficera jazdy" (jak to sienkiewiczowskiego Skrzetuskiego okre�li� ongi� Boles�aw Prus), ani nieugi�ty "defensor fidei" (obro�ca wiary) czy "rycerz od kresowych stanic", jak go przedstawia�y �zawo-sentymentalne opowiastki lub klerykal-ne opowiadania dla maluczkich, ani tak�e op�j, hulaka i nicpo�, okrutny kat ch�op�w, pieniacz i awanturnik nie widz�cy dalej ni� granice w�asnej "zagrody" (na kt�rej rzekomo mia� si� czu� r�wny wojewodzie) - nie reprezentowa� przeci�tnego szlachcica polskigo XVI i XVII wieku. W nast�pnym stuleciu sytuacja uleg�a do�� zasadniczym przeobra�eniom, ale �adna z przytoczonych kra�cowych ocen nie da si� przypasowa� do najcz�ciej spotykanego herbowego hreczkosieja.
B��dem metodycznym jest konstruowanie wizerunku �wczesnego cz�owieka (mowa o cz�owieku przeci�tnym, nie odbiegaj�cym zbytnio od obowi�zuj�cych w�wczas wzorc�w osobowych) na podstawie utwor�w publicystycznych lub pism politycznych powsta�ych w tam-
24
tych czasach. Pisarze bowiem przedstawiali zwykle wypadki skrajne, prezentowali typy i postawy wykraczaj�ce poza powszechny wzorzec. Je�li pisarz na przyk�ad wyst�powa� przeciwko rozbojom w ziemi przemyskiej czy sanockiej lub przeciw bezkarno�ci niekt�rych przest�pc�w w swoich czasach, to dla ekspresji przedstawienia wybiera� zazwyczaj przyk�ady kra�cowe, najostrzejsze, najbardziej rzucaj�ce si� w oczy. Procent przest�pc�w b�d� awanturnik�w w spo�ecze�stwie szlacheckim by� jednak znikomy i nie oni narzucali swoj� postaw� czy swoimi czynami obowi�zuj�cy w�wczas stereotyp mentalno�ci, postaw, pogl�d�w, uczu�.
Ods�oni�cie owej "przeci�tno�ci" jest, jak si� wydaje, spraw� istotn�, gdy chcemy zbada� struktur� psychiczn� spo�ecze�stwa polskiego dawnych stuleci, tropi� cechy tak zwanego charakteru narodowego Polak�w ukszta�towane w przesz�o�ci. Cechy te ulega�y daleko id�cym przeobra�eniom, ale przecie� ods�oni�cie ich genezy i �r�de� pozwoli niejedno zrozumie� r�wnie� ze sfery zjawisk wsp�czesnych.
Przez d�ugie wieki kultura polska by�a kultur� klasow�, to znaczy tworzon� przez konkretne klasy spo�eczne, s�u��c� ich interesom, gustom i zapatrywaniom. Mo�na m�wi� o kulturze szlacheckiej (feudalnej), kulturze mieszcza�skiej i ch�opskiej. Oczywi�cie poszczeg�lne elementy tych kultur - zw�aszcza w XVI stuleciu - przenika�y si� nawzajem, oddzia�ywa�y na siebie, tym bardziej �e istnia�a podstawowa wsp�lnota:
j�zykowa i terytorialna, a tak�e po cz�ci religijna. Dopiero w okresie rozwoju kapitalizmu zacz�a kszta�towa� si� kultura og�lnonarodowa, integracja za� wszystkich klasowych element�w kulturowych, oczyszczanie �lad�w kultury szlacheckiej czy bur�uazyjnej z ich klasowego pi�tna, tworzenie si� nowych warto�ci kulturowych na tle spo�ecznych przeobra�e� epoki socja-
lizmu - dokonuje si� na naszych oczach w procesie powstawania jednolitej kultury polskiej.
Nie ulega wszak�e najmniejszej w�tpliwo�ci, �e wp�yw element�w kultury szlacheckiej na kultur� polsk� doby kapitalizmu i nawet na og�lnonarodow� kultur� polsk� dnia dzisiejszego by� szczeg�lnie silny9. Dodajmy: silniejszy ni� w jakimkolwiek innym kraju europejskim. Decydowa�a o tym nie tylko pot�ga tradycji, odgrywaj�ca w Polsce ze szczeg�lnych wzgl�d�w rol� olbrzymi�, lecz r�wnie� atrakcyjno�� trwa�ych warto�ci kultury szlacheckiej, niepowtarzalno�� i ca�kowita oryginalno�� niekt�rych jej element�w, nade wszystko za� - dominuj�ca pozycja szlachty we wszystkich dziedzinach �ycia dawnej Polski, kt�ra w dodatku nie sko�czy�a si� wraz z upadkiem szlacheckiego pa�stwa. Prze�y�a go i w swoisty spos�b utrzymywa�a si� nadal w XIX stuleciu, wnosz�c do og�lnonarodowej tradycji nies�ychanie cenny wk�ad na przyk�ad w postaci powsta� narodowowyzwole�czych, dzia�alno�ci o�wiatowej czy wi�zi z ruchami wyzwole�czymi innych kraj�w. Rol�, jak� spe�nia�a du�a cz�� szlachty polskiej a� do ko�ca lat sze��dziesi�tych XIX wieku, na tle �wczesnej sytuacji w Europie nale�y oceni� jako wr�cz rewolucyjn�, chocia� masy szlacheckie pozostawa�y na og� - poza chlubnymi wyj�tkami - wierne swemu tradycyjnemu konserwatyzmowi spo�ecznemu.
W tej sytuacji przezwyci�enie wp�yw�w szlachet-czyzny v/ narodzie polskim musia�o by� procesem d�ugotrwa�ym i skomplikowanym, w �adnym razie nie sprowadzaj�cym si� do prostej negacji. Elementy kultury szlacheckiej przenika�y do innych klas spo�ecznych, zw�aszcza �e na skutek niedorozwoju polskiego kapitalizmu mieszcza�stwo by�o s�abe i nie ono, lecz w�a�nie szlachta przede wszystkim stanowi�a baz� spo�eczn� inteligencji polskiej. Mo�na wymieni� ludzi po-
26
chodzenia szlacheckiego, kt�rzy zaj�li poczesne miejsce w polskim ruchu rewolucyjnym. Poszczeg�lne elementy kultury szlacheckiej, uwolnione od obci��e� feudalnych, przestawa�y s�u�y� dawnym tre�ciom spo�ecznym, obyczajowym, dawnym normom moralnym i dawnym ideom - stawa�y si� nieydnokrotnie narz�dziem rewolucyjnego dzia�ania. Z drugiej strony wszak�e przenika�y do innych klas spo�ecznych szkodliwe prze�ytki szlachetczyzny, negatywne wzorce postaw i stereotypy warto�ci. Spotykamy je do dzi�.
Wszystko, co zosta�o powiedziane, ma na celu zwr�cenie uwagi nie tylko na potrzeb� tw�rczego przezwyci�enia przesz�o�ci, ale r�wnie� na nieuchronnie istniej�c� wi� genetyczn� mi�dzy przesz�o�ci�, tera�niejszo�ci� i przysz�o�ci�, wi� istniej�c� obiektywnie, niezale�nie od przekona� i ch�ci ludzkich. Ani w teorii, ani w praktyce tych trzech cz�on�w nie da si� od siebie oddzieli�. Wzajemnie s� ze sob� powi�zane i wzajemnie si� warunkuj�. Ka�dy z nas jest po trosze produktem przesz�o�ci, tak jak nasze wnuki i prawnuki;
b�d� wytworem nie tylko swego czasu, ale r�wnie� i naszej epoki.
Pa�stwo polskie w XVI, XVII i XVIII stuleciu zwyk�o si� okre�la� mianem Rzeczypospolitej szlacheckiej 10. Miano to jest trafne i na og� wiernie oddaje charakter pa�stwa, jego praw, instytucji i urz�dze� spo�ecznych. Szlachta odgrywa�a w tym pa�stwie rol� przemo�n�, i to zar�wno wtedy, gdy uzyska�a dzi�ki swej sile ekonomicznej i politycznej pozycj� dominuj�c�, jak i wtedy, gdy zacz�a j� traci� na rzecz magna-terii. Nawet w wieku XVIII - w czasach saskich i stanis�awowskich - rola szlachty pozostawa�a wci�� wielka, aczkolwiek warstwa ta by�a ju� bardzo zr�nicowana wewn�trznie i nie mo�na jedn� miar� trakto-
wa� tak zwanej go�oty szlacheckiej i posesjonat�w, czyli w�a�cicieli maj�tk�w ziemskich.
Czy� wi�c odpowiedzi na pytania wyra�one na wst�pie nie nale�y szuka� w badaniach historycznych nad szlacht�? Jej pozycj� ekonomiczn�, gospodarcz�, pogl�dami spo�ecznymi, koncepcjami ustrojowymi i politycznymi? Jej stosunkami z innymi klasami i warstwami spo�ecznymi? Szlachta - historycznie spraw� traktuj�c - wzi�a na siebie ca�kowit� i wy��czn� odpowiedzialno�� za pa�stwo i jego losy. Szlachta by�a w du�ej mierze odpowiedzialna za jego kl�ski, nie w subiektywnym znaczeniu, lecz obiektywnie, jako ta cz�� spo�ecze�stwa, kt�ra przez trzy co najmniej stulecia uczestniczy�a we w�adzy i korzysta�a w ca�ej pe�ni z jej atrybut�w.
Nie nale�y si� jednak �udzi�. Analiza dziej�w szlachty niew�tpliwie mo�e wyja�ni� wiele, mo�e wskaza� szereg element�w, kt�re wp�yn�y na za�amanie si� pa�stwowo�ci polskiej - nie wyja�ni przecie� wszystkiego. Aby odkry� ca�� prawd� o Polsce przedrozbiorowej, potrzeba jeszcze wielu studi�w szczeg�owych, wielu odkry� i wielu naukowych spor�w. Jednak�e w por�wnaniu z poprzednimi pokoleniami wiemy wi�cej, stosujemy nowe metody badawcze, wkraczamy w sprawy, kt�re dot�d nie by�y przedmiotem dociekania historycznego. Dotyczy to zar�wno dziej�w politycznych v/ tradycyjnym uj�ciu, jak i dziej�w spo�ecznych oraz gospodarczych, a tak�e dziej�w kultury w najszerszym tego s�owa znaczeniu. Z powodzeniem stosuje si� ju� w badaniach historycznych metod� statystyczn� (kwantytatywn�), niekt�re zagadnienia stanowi�ce przedmiot analiz socjologicznych, jak na przyk�ad opinia publiczna i formy jej kszta�towania, bior� na sw�j warsztat badawczy historycy. Obraz przesz�o�ci staje si� dzi�ki temu bardziej wszechstronny, wnioski syntetyczne - bardziej kompleksowe, nau-
28
kowa weryfikacja hipotez - skuteczniejsza i pe�niejsza. Historia przesta�a by� barwnym opowiadaniem "dla pokrzepienia serc". Coraz cz�ciej zaczyna operowa� liczbami, wska�nikami, zbiera� dane i prowadzi� �mudne obliczenia. Inaczej nie mo�na zrozumie� czas�w minionych, proces�w, tendencji i zjawisk, a nawet
- motyw�w post�powania jednostek i wi�kszych grup spo�ecznych.
Napotyka si� tu czasem powa�ne trudno�ci. Oto pierwsza z brzegu: Ile by�o szlachty w dawnej Rzeczypospolitej? Jaki procent spo�ecze�stwa stanowi�a? Nie trzeba uzasadnia�, �e dla zagadnienia, kt�re chcemy w niniejszej ksi��ce podj��, jest to pytanie o znaczeniu zasadniczym. Spis�w ludno�ci w dzisiejszym rozumieniu tego poj�cia w XVI czy XVII stuleciu nie przeprowadzano. A przecie� historyk na to pytanie odpowiedzie� musi, zw�aszcza je�li chce scharakteryzowa� specyfik� polskiego spo�ecze�stwa, te w�a�ciwo�ci polskiego procesu dziejowego, kt�re stanowi�y cech� szczeg�ln� Polski, odr�niaj�c� j� od innych kraj�w europejskich. Oka�e si� - b�dzie o tym mowa ni�ej
- �e w�a�nie w znacznej liczebno�ci szlachty polskiej w por�wnaniu z innymi stanami mo�na doszukiwa� si� jednego ze �r�de� odmienno�ci ustroju politycznego Polski w stosunku do innych kraj�w.
Jak� rol� spe�nia� folwark szlachecki w gospodarce Rzeczypospolitej?n Jakim przeobra�eniom rola ta ulega�a? Jak si� ukszta�towa�a wewn�trzna struktura stanu szlacheckiego? Jakie by�y mo�liwo�ci awansu maj�tkowego, politycznego, umys�owego w dawnej Rzeczypospolitej?
Oto gar�� pyta� niema�ej wagi. Ka�da bowiem dziedzina �ycia dawnej Polski i jej obywateli przynosi ogromn� list� problem�w. Wi�kszo�� z' nich nauka opatrzy�a ju� w�a�ciwym rozwi�zaniem, chocia� nie-
kt�re jej ustalenia dalekie s� jeszcze od koniecznej precyzji i doskona�o�ci. Inne - wci�� jeszcze pozostaj� przedmiotem bada� i poszukiwa�. Odpowiedzi na niekt�re pytania nie wysz�y dotychczas ze stadium hipotez, niedostatecznie zweryfikowanych. S� wreszcie zagadnienia, kt�re nie doczeka�y si� opracowania i wyja�nienia.
Je�eli jednak patrzymy dzi� na pa�stwo szlachty polskiej przede wszystkim przez pryzmat jego upadku, je�li dostrzegamy ujemne, wr�cz tragiczne skutki utraty niepodleg�o�ci dla los�w ca�ego narodu, kt�re - zw�aszcza w dziedzinie ekonomicznej - po dzi� dzie� musimy przezwyci�a� niema�ym wysi�kiem, je�li interesuj� nas przyczyny za�amania si� pa�stwowo�ci polskiej, to przecie� w badaniach i rozwa�aniach historycznych nie mo�emy by� jednostronni. Czy rzeczywi�cie bowiem ustr�j Rzeczypospolitej szlacheckiej by� wy��cznie kompleksem nonsens�w, anachronizm�w i niedorzeczno�ci, ludzie za�, kt�rzy go stworzyli i reprezentowali, wy��cznie zbiorowiskiem warcho��w, p�g��wk�w, skrajnych egoist�w, oboj�tnych na losy w�asnego kraju?
Gdyby tak by�o - czym mogliby�my wyt�umaczy�, �e pa�stwo szlacheckie istnia�o kilka stuleci, ba! by�o nawet mocarstwem, stworzy�o atrakcyjne wzory nie tylko dla w�asnych, lecz r�wnie� dla obcych obywateli, wnios�o wk�ad do europejskiej kultury politycznej, daj�c przyk�ad tolerancji religijnej i troski o poszanowanie praw mniejszo�ci, umia�o niekiedy dzia�a� spr�y�cie i sprawnie, nie pos�uguj�c si� przy tym rozbudowanym systemem przymusu i represji.
Je�li w rozwa�aniach naszych nie uwzgl�dnimy tych aspekt�w, obraz naszej odleg�ej przesz�o�ci b�dzie jednostronnie czarny, pesymistyczny i tym samym daleki od rzeczywistej prawdy historycznej.
30
Pad�y ju� na kartach tej ksi��ki rozmaite terminy, takie jak "szlachta", "mo�now�adztwo", "ch�opi" lub - "klasa spo�eczna", "stan" i "warstwa". Wydaje si� na poz�r, �e s� to terminy powszechnie znane. Tak jednak nie jest. Poj�cie "stan szlachecki" oznacza co innego ni� "klasa spo�eczna" lub "warstwa szlachecka". Zakresy tych poj�� nie pokrywaj� si� bowiem �ci�le. Przypomnie� wi�c wypadnie podstawowe definicje.
Okre�lenie "klasa spo�eczna" jest g��wn� kategori� s�u��c� analizie struktury spo�ecznej i jej przeobra�e�. Wed�ug Lenina klasy spo�eczne to:
"wielkie grupy ludzi, r�ni�ce si� mi�dzy sob� miejscem w historycznie okre�lonym systemie produkcji spo�ecznej, stosunkiem (przewa�nie usankcjonowanym i ustalonym przez prawo) do �rodk�w produkcji, rol� w spo�ecznej organizacji pracy i - co za tym idzie - sposobem otrzymywania i rozmiarami tej cz�ci bogactwa spo�ecznego, kt�r� rozporz�dzaj�. Klasy to takie grupy ludzi, z kt�rych jedna mo�e przyw�aszcza� sobie prac� drugiej dzi�ki r�nicy miejsca, jakie zajmuj� w okre�lonym systemie gospodarki spo�ecznej" 12.
Zastosowanie kryteri�w klasowych3 wobec spo�ecze�stwa interesuj�cego nas okresu historycznego prowadzi do wyodr�bnienia kilku klas spo�ecznych. G��wnymi klasami spo�ecze�stwa feudalnego byli feudalni posiadacze ziemi oraz ch�opi, zobowi�zani, w zamian za u�ytkowanie ziemi stanowi�cej w�asno�� pana, do uiszczania na jego rzecz renty feudalnej w naturze (renta naturalna), w pieni�dzach (renta czynszowa) lub w postaci robocizny (renta odrobkowa, pa�szczyzna). Poza tymi klasami znajdowali si� mieszczanie: kupcy, rzemie�lnicy, wyrobnicy, biedota miejska itd. W obr�bie mieszcza�stwa istnia� r�wnie� podzia� klasowy: cz�� mieszcza�stwa dysponowa�a kapita�em lub narz�dzia-
mi pracy b�d� jednym i drugim, pozosta�a cz�� - historyczny poprzednik nowo�ytnego proletariatu - nie posiada�a na w�asno�� narz�dzi pracy, utrzymywa�a si� z pracy najemnej.
R�nice klasowe w spo�ecze�stwie feudalnym by�y bardziej skomplikowane ni� w kapitalistycznym, gdzie przeciwie�stwa klasowe upro�ci�y si�. Nie zawsze na przyk�ad czeladnika mo�na zakwalifikowa� do klasy proletariuszy i nie ka�dego w�a�ciciela ziemi do feuda-��w. Wreszcie - istnia�a pewna (niewielka zreszt�) liczba ch�op�w uprawiaj�cych ziemi� pa�sk�, ale r�wnocze�nie wykorzystuj�cych do odrabiania obowi�zuj�cych powinno�ci pa�szczy�nianych innych ch�op�w:
zagrodnik�w lub komornik�w, kt�rzy nie mieli ziemi we w�asnym u�ytkowaniu. Nie wnikaj�c g��biej w podzia�y klasowe spo�ecze�stwa w XV czy XVI stuleciu zauwa�amy, �e ogromna wi�kszo�� szlachty nale�a�a do klasy feuda��w. Poj�cie wi�c "klasa szlachecka" jest wymienne z poj�ciem "klasa feuda��w" b�d� "klasa feudalnych w�a�cicieli ziemskich". Do klasy tej nale�eli zar�wno magnaci, w�a�ciciele olbrzymich latyfun-di�w, jak i szlachta �rednia oraz drobna, posiadaj�ca ziemi� i pa�szczy�nianych ch�op�w. Do klasy tej nale�a� tak�e Ko�ci� jako instytucja, dysponuj�ca rozlicznymi maj�tkami ziemskimi wraz z przypisanymi do nich ch�opami, oraz duchowni posiadaj�cy ziemi� na prawach u�ytkownik�w lub dziedzicznych w�a�cicieli.
Istnia�y jednak grupy szlachty nie nale��cej do klasy feuda��w; obejmowa�y one tych "herbowych braci", kt�rzy b�d� nie mieli ziemi wcale, b�d� te� mieli jej tak niewiele, �e uprawiali j� trudem r�k w�asnych. Szlachta nie posiadaj�ca ziemi, "go�ota", czepia�a si� klamki pa�skiej i stanowi�a na og� pos�uszn� magnatom grup� nacisku; cz�� jednak bezrolnych szlachcic�w pracowa�a na sw�j chleb powszedni jako personel administracyjny w latyfundiach, s�u�y�a bogatszym ja-
W.
ko r�kodajni, pacho�kowie, totumfaccy, cz�� wreszcie s�u�y�a zawodowo w wojsku. Dzier�awcy stanowili grup� odr�bn� - gospodaruj�c samodzielnie na cudzym wprawdzie, lecz odr�bnym folwarku, starali si� mo�liwie jak najbardziej upodobni� si� do szlachcica-pose-sjonata. Sprawuj�c pe�ni� w�adzy nad ch�opami, �yj�c z ich pracy, nale�eli podobnie jak w�a�ciciele ziemi do klasy feuda��w. Poza ni� znajdowa�a si� natomiast szlachta zagonowa lub zagrodowa, kt�ra mia�a tak ma�o ziemi, �e uprawia�a j� sama. Grupa ta, poziomem i stylem �ycia niewiele r�ni�ca si� od zamo�niejszych ch�op�w, korzysta�a ze wszystkich praw i przywilej�w formalnie przynale�nych ca�ej szlachcie. Z punktu widzenia prawa w�a�ciciel zagona w za�cianku, byleby tylko m�g� si� wylegitymowa� szlachectwem, mia� te same prawa polityczne co Radziwi��, Wi�niowiecki lub inny w�a�ciciel olbrzymich w�o�ci. Szlachcic zagonowy, nie posiadaj�cy ch�opa pa�szczy�nianego, nie mo�e by� natomiast zaliczony do klasy feuda��w; �y� wszak z pracy r�k w�asnych.
Z drugiej strony, do klasy feuda��w nale�a�a r�wnie� pewna grupa ludzi nie legitymuj�cych si� szlachectwem. Byli to bogaci mieszczanie, kt�rzy kapita�y uzyskiwane z rzemios�a lub cz�ciej z handlu lokowali w maj�tkach ziemskich, uprawiaj�c je nast�pnie si�ami ch�op�w pa�szczy�nianych. Niekt�re miasta posiada�y nawet do�� rozleg�e folwarki, na przyk�ad Gda�sk i Elbl�g. W folwarkach tych stosowano niekiedy prac� najemn�, nale�a�oby wi�c m�wi� nie o w�asno�ci feudalnej, lecz raczej o prekapitalistycznych formach posiadania. Na og� jednak stosunki spo�eczne i organizacja produkcji w maj�tkach mieszcza�skich nie odbiega�y od przeci�tnego wzorca folwarku szlacheckiego.
Stan - to kategoria prawna, okre�laj�ca zamkni�te na og� grupy spo�ecze�stwa feudalnego, wyr�niaj�ce
si� odr�bn� pozycj� prawn�. Przynale�no�� do klasy by�a wyznaczona sytuacj� maj�tkow�, przynale�no�� do stanu - urodzeniem. Przynale�no�� do stanu niekoniecznie musia�a si� pokrywa� z przynale�no�ci� do klasy. Prawa stanowe nabywa�o si� poprzez dziedziczenie i przekazywa�o si� legalnie urodzonemu potomstwu. W indywidualnych wypadkach jednostka mog�a uzyska� prawa stanowe na mocy specjalnego aktu prawnego (na przyk�ad nobilitacja - uszlachcenie). W Polsce istnia�y trzy podstawowe stany: szlachta, mieszcza�stwo, ch�opi. W dokumentach oficjalnych stan okre�lany by� przymiotnikiem poprzedzaj�cym imi� lub nazwisko, na przyk�ad urodzony lub szlachetny Miko�aj Spytek (szlachcic), s�awetny lub s�awny Maciej Wierzbi�ta (mieszczanin) i pracowity lub uczciwy Mateusz Jaro� (ch�op).
Duchowie�stwo formalnie by�o stanem odr�bnym, ale urodzenie, czyli przynale�no�� do jednego z trzech stan�w podstawowych, nie przestawa�o odgrywa� roli po otrzymaniu �wi�ce� kap�a�skich, gdy� niekt�re funkcje w hierarchii duchownej zosta�y zastrze�one tylko dla szlachty.
Nieco bardziej skomplikowany charakter ma definicja warstwy spo�ecznej. Wprowadzenie tego terminu jest jednak konieczne do oznaczenia poszczeg�lnych grup w �onie tej samej klasy spo�ecznej, kt�re r�ni�y si� mi�dzy sob� dosy� znacznie. Nie ma potrzeby szerzej tego uzasadnia�: r�nica mi�dzy, dajmy na to, Radziwi��em a jednowioskowym szlachcicem by�a olbrzymia, mimo i� nale�eli do jednej klasy i jednego stanu. Przez poj�cie warstwy rozumiemy wi�c grup� ludzi stanowi�cych cz�� tej samej klasy spo�ecznej, a r�ni�cej si� od innych grup tej samej klasy sytuacj� maj�tkow� oraz pozycj� w �yciu ekonomicznym i politycznym kraju. M�wi�c zatem warstwa szlachecka, mamy na my�li t� cz�� szlachty, kt�rej nie mo�na
34
zaliczy� do magnatem. Potoczne znaczenie terminu "warstwa szlachecka" nie obejmuje na og� szlachty bezrolnej (go�oty) lub szlachty zagonowej, chocia� zazwyczaj wprowadza si� rozr�nienia typu: szlachta wielowioskowa (w�a�ciciele kilku wsi), szlachta jedno-wioskowa (w�a�ciciele jednej wsi), szlachta kollokacyj-na (w�a�ciciele cz�ci wsi) oraz szlachta zagonowa (zagrodowa) i go�ota. O problemach rozwarstwienia szlachty powiemy ni�ej. W tym miejscu zauwa�my, �e nie jest spraw� �atw� zastosowa� jednolite, ostre kryterium podzia�u wewn�trznego w obr�bie warstwy magnackiej i �rednio- czy wielkoszlacheckiej. Gdzie bowiem ko�czy si� g�rna granica stanu posiadania zamo�nego, wielowioskowego szlachcica, a zaczyna dolna granica stanu posiadania magnata? Od jakiego momentu mo�emy nazywa� w�a�ciciela ziemi magnatem?
R�ni historycy proponowali rozmaite kryteria rozgraniczenia szlachty �redniej od magnaterii. Niekt�rzy proponowali na przyk�ad uzna� za tak� granic� posiadanie dziesi�ciu wsi13. Kryterium to nie mo�e zadowoli�. Po pierwsze, wie� wsi nier�wna, po drugie, czym innym by�o posiadanie dziesi�ciu wsi w �yznym wojew�dztwie sandomierskim, blisko wi�lanej dro