12467

Szczegóły
Tytuł 12467
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12467 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12467 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12467 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jacek Ross �Do zobaczenia pi�� minut temu.� [email protected] http://www.jacekr.net - Panie profesorze ! Prosz� w��czy� holowizor . W wiadomo�ciach na Kanale Czwartym zacz�� si� w�a�nie materia� o panu i pa�skich badaniach . G�os asystenta wyrwa� profesora McNailly z popo�udniowej drzemki . Powolnym ruchem nacisn�� jeden z przycisk�w na blacie biurka . Po chwili na �rodku dywanu pojawi� si� kolorowy snop �wiat�a . Holograficzna prezenterka wiadomo�ci wraz ze swoim holograficznym rozm�wc� przybli�ali w�a�nie widzom jaki� problem . Profesor zwi�kszy� si�� g�osu ... - ... panie profesorze , pa�ski wyk�ad by� bardzo ciekawy . Te zakrzywianie czasoprzestrzeni ... Ale na koniec zr�bmy ma�e podsumowanie dla widz�w, kt�rzy nie maj� tytu�u naukowego z fizyki � reporterka za�mia�a si� nieco sztucznym �miechem � Co wsp�czesna nauka s�dzi o podr�ach w czasie ? - Jeszcze sto lat temu podr�ami w czasie zajmowali si� g��wnie pisarze science- fiction , a zwykli ludzie s�ysz�c o tym pukali si� po g�owie . Teraz jednak zar�wno ja jak i wi�kszo�� moich koleg�w � fizyk�w uwa�amy , �e przemieszczanie si� w czasie jest jak najbardziej mo�liwe . Ci�gle jednak zwi�zane s� z tym pewne trudne kwestie . Pomijaj�c ju� , nie �atwe co prawda , ale mo�liwe do rozwi�zania problemy techniczne , pozostaje jeszcze kilka problem�w teoretycznych ... - Profesorze ! Prosz� m�wi� ja�niej . Niech pan powie co s�dzi o rewelacjach prof. McNailly o tym , �e prawie uda�o mu si� skonstruowa� wehiku� czasu ? - Przerwa�a mi pani . - Przepraszam . - Ot� McNailly to bufon . Prosz� mi wierzy� � to tylko przechwalanie si� , kt�rego �r�d�em jest ura�ona duma niespe�nionego naukowca . My w Instytucie prowadzimy oczywi�cie badania nad istot� czasu , lecz zanim skonstruujemy wehiku� , o ile nam to si� w og�le uda , musimy jeszcze szereg problem�w w tym np. rozwi�za� tzw. paradoks babki , kt�ry ... - Prosz� jak najpro�ciej wyt�umaczy� widzom na czym polega ten paradoks . - A wi�c paradoks babki polega na tym , �e ... � Naukowiec zrobi� pauz� mierz�c przy tym reporterk� pe�nym wy�szo�ci spojrzeniem , jakby chcia� j� ukara� za kolejne przerwanie jego uczonego wywodu � ... Nie jest wyja�nione czy i w jaki spos�b osoba cofaj�ca si� w czasie mo�e wp�yn�� na swoj� (i nie tylko) przysz�o�� . Najprostszym , cho� troch� brutalnym , przyk�adem jest sytuacja , w kt�rej podr�nik cofa si� i zabija w�asn� babk� zanim ta urodzi jego matk� . A skoro nie urodzi si� jego matka , wi�c i on nie m�g� si� urodzi� . Jak wi�c m�g� wsi��� do wehiku�u i cofn�� si� w czasie ? Albo inny przyk�ad . Za��my , �e podr�nik cofnie si� tylko o kilka minut wstecz i przeszkodzi sobie samemu w wej�ciu do wehiku�u . Ale skoro sobie przeszkodzi� to znaczy , �e jednak nie przeni�s� si� w czasie . Wi�c jak m�g� sobie przeszkodzi� skoro nie wszed� do wehiku�u ? To niewyt�umaczalny jak dot�d paradoks. My�l� , �e opisa�em go tak prosto , �e nawet pani zrozumia�a � tu spojrza� znacz�co na reporterk�, po czym ci�gn�� dalej � Wydaje mi si� , �e McNailly zdaje sobie z tego spraw� , �e potrzeba jeszcze wielu lat bada� . Najpierw trzeba sprawdzi� czy mo�na przesun�� w czasie cz�stki elementarne � kwarki , albo elektrony � potem pojedyncze atomy i je�li si� uda to sprawdzi� jak one wp�ywaj� na w�asn� przysz�o�� . Dopiero potem mo�na my�le� o ... - Dzi�kujemy profesorze � reporterka po raz kolejny przerwa�a swemu rozm�wcy - To by� prof. Kotajew z Europejskiego Centrum Astrofizyki . Moim kolejnym go�ciem jest wielebny Joneston ze Zjednoczonego Ko�cio�a Absolutnej Prawdy �wi�tego Ducha , znany przeciwnik bada� nad podr�ami w czasie ... McNailly wy��czy� holowizor . W pomieszczeniu zapanowa� p�mrok zimowego popo�udnia . Profesor zamkn�� oczy i pogr��y� si� we w�asnych my�lach. �Kotajew sam jest bufonem . M�wi tak tylko dlatego , �e to ja dosta�em pieni�dze na badania . Ale czy nie ma czasem troch� racji ... ? Czy te badania nie s� niebezpieczne ? A co b�dzie je�li ludzie wykorzystaj� to pot�ne narz�dzie w z�ych celach ? � . Profesorowi przypomnia�y si� nauki jednego z jego nauczycieli o etyce naukowca : �Nigdy nie pokazujcie �wiatu ludzi czego�, co mo�e go zabi� .� � Ten g�os brzmia� mu w g�owie nieustannie odk�d tylko zbli�y� si� do skonstruowania wehiku�u . Przeszywa� j� niezno�nym wyrzutem sumienia . Im bardziej realny stawa� si� sukces , tym cz�ciej profesor zastanawia� si� czy post�puje w�a�ciwie . W ko�cu jednak udawa�o mu si� przezwyci�y� w�tpliwo�ci : �Przecie� post�pu technicznego nie mo�na zatrzyma� . Je�li ja nie skonstruuj� wehiku�u , to zrobi to kto� inny . Np. Kotajew , kt�ry sam prowadzi podobne badania . A wtedy nie ma pewno�ci , czy ten cyniczny i pazerny cz�owiek nie sprzeda technologii jakiej� organizacji przest�pczej . Nie m�wi�c ju� o tym , �e ja strac� pieni�dze na badania i moj� pozycj� naukow� . Stan� si� nikim � zwyk�ym , nikomu niepotrzebnym cz�owiekiem ... � - Panie profesorze . Ju� czas uda� si� na zebranie komisji rz�dowej... G�os asystenta przerwa� naukowcowi rozwa�ania . �Raz kozie �mier� .�- pomy�la� . � Je�eli ludzie maj� w sobie do�� woli przetrwania to nie unicestwi� si� �adnym wynalazkiem . A je�li nie , to nie ma znaczenia czy to b�dzie m�j wehiku� , czy jaka� nowa super bomba.� � pomy�la� wstaj�c i udaj�c si� korytarzem do wyj�cia . Min�o niespe�na p� godziny, gdy prof. McNailly wszed� do jednego z rz�dowych budynk�w . Min�wszy drzwi sali zauwa�y� , �e komisja by�a ju� w komplecie . Same grube ryby . Po �rodku siedzia� wicepremier � czarnosk�ry m�czyzna w �rednim wieku ubrany w urz�dniczy uniform . Po jego prawej r�ce siedzia�a minister ds. nauki , a po lewej jaki� bardzo wa�ny , lecz nieznany profesorowi z nazwiska genera� � ca�y obwieszony medalami . Dalsze miejsca przypad�y kilku mniej wa�nym dygnitarzom z rz�du i naukowcom . M.in. jako ekspert w komisji znalaz� si� tak�e prof. Kotajew , przed chwil� jeszcze pokazywany na wizji . G�os zabra� wicepremier : - Jak panu zapewne wiadomo profesorze nasza komisja zebra�a si� w celu zweryfikowania pa�skich bada� i podj�cia decyzji o ich dalszym finansowaniu . Przeanalizowali�my dok�adnie pa�skie, przyznam, �e ciekawe, cho� do�� kontrowersyjne , badania . Niestety prof. Kotajew przedstawi� nam kilka argument�w przeciwko ich dalszemu kontynuowaniu . Stwierdzi� , �e pa�skie eksperymenty s� cytuj� : �Niebezpieczne , nieodpowiedzialne i mog� spowodowa� zagro�enie dla naszej planety , a nawet ca�ego wszech�wiata .� Popar� to odpowiednimi obliczeniami i fragmentami pa�skiego raportu , z kt�rego wynika , �e tworzy pan obiekty o bardzo wysokiej energii i pr�buje wytworzy� tunele czasoprzestrzenne . Osobi�cie nie m�wi mi to wiele , ale pozostali naukowcy , wybitne autorytety z dziedziny fizyki , maj� podobne zdanie co prof. Kotajew . Twierdz� oni , �e je�li pa�skie badania wymkn� si� spod kontroli mo�e doj�� do katastrofy . Szanuj� ich zdanie , ale zanim komisja podejmie decyzj� , jako jej przewodnicz�cy , zaprosi�em pana do z�o�enia wyja�nie� . Co ma pan nam do powiedzenia ? Profesorowi McNailly�emu krew uderzy�a do g�owy . Z trudem by� w stanie ukry� zdenerwowanie . Czu� , �e za spokojnym tonem wicepremiera kryje si� gro�ba likwidacji jego projektu . Lata ci�kiej pracy odp�ywa�y w�a�nie w niebyt ... Opanowa� si� jednak i odpowiedzia� zwyk�ym , nieokazuj�cym zdenerwowania g�osem : - Chcia�bym tylko przypomnie� szanownej komisji, �e pan prof. Kotajew sam prowadzi podobne badania . Wyst�puj�c przed kamerami pr�buje ludziom wm�wi� , �e podr�e w czasie s� na razie niemo�liwe . A tu przed tym szacownym gronem ciska na mnie gromy , w swoim instytucie za� post�puj�c identycznie ... - Prosz� przej�� do sedna profesorze ! Osobiste aluzje s� nie na miejscu ! Oceniamy pana , a nie prof. Kotajewa ! � zagrzmia� mocnym tonem genera�. - Tak , ale ja swoje badania opisuj� szczeg�owo w cotygodniowych raportach . Pozatym ca�y czas znajduj� si� one pod �cis�� kontrol� grupy najwybitniejszych naukowc�w �wiata i nie ma mo�liwo�ci, aby zdarzy�o si� co� takiego jak w instytucie prof. Kotajewa . M�wi� o znanym zapewne komisji incydencie sprzed miesi�ca , kiedy to w laboratorium wyhodowa� obiekt o cechach czarnej dziury . Obiekt szybko zacz�� poch�ania� materi� i zanim go opanowano ca�e skrzyd�o instytutu zosta�o doszcz�tnie zniszczone . Nie m�wi� tego by ... - Do�� !! � Genera� waln�� pi�ci� w st� - To, co pan m�wi nie ma nic wsp�lnego z tematem naszego spotkania . Prof. Kotajew prowadzi bardzo wa�ne badania , kt�re w dodatku s� tajne . Nie wiem kto panu o nich opowiedzia� , ale poniesie surowe konsekwencje ! �Przegra�em� � pomy�la� profesor . � Ta �winia Kotajew pewnie przekona�a wojsko , �e te technologie mog� mie� wiele zastosowa� militarnych . Pewnie dadz� mu pieni�dze i wyniki moich dotychczasowych bada� , a potem utajni� . Jak osi�gnie sukces to ludzie nawet si� nie dowiedz� , �e rz�d ma takie pot�ne urz�dzenie ... � . Pod�amany przebiegiem rozmowy spr�bowa� jeszcze ostatniej szansy i rzek� ugodowo : - Prosz� mi wobec tego powiedzie�, co mam zrobi�, aby m�c kontynuowa� swoje badania ? - Niestety � odpowiedzia�a mu tym razem pani minister � decyzj� podj�li�my ju� wcze�niej i nie jest ona korzystna dla pana , ale ze wzgl�du na pana dorobek naukowy postanowili�my da� panu szans� i wys�ucha� pa�skich argument�w . Jednak zamiast przekonywa� nas do swojego projektu pan oczernia jednego ze swoich koleg�w ... Profesor nie s�ucha� dalej co m�wi kobieta . �A wi�c jednak . Wszystko jest ju� ukartowane , a to spotkanie zorganizowano tylko dla zachowania pozor�w ... Co robi� ? Co robi� ? Mo�e gdybym w��czy� w projekt Kotajewa i wojskowych pozwoliliby mi prowadzi� dalej badania ... Ale nie mog� ... Nie mog� , to grozi tym , �e ci wariaci opanuj� to niebezpieczne narz�dzie i wykorzystaj� w swoich celach ... Trzeba zniszczy� wehiku� ... � . My�li zacz�y gor�czkowo kr��y� mu po g�owie . Wsta� i otworzy� usta by co� powiedzie� , lecz tryumfuj�cy wzrok Kotajewa podzia�a� na niego jak kube� zimnej wody . Zamkn�� usta i rozejrza� si� po sali . Kilkana�cie par oczu patrzy�o si� na niego z jak�� dzik� bezwzgl�dno�ci� . Poczu� jak serce bije mu coraz szybciej ... Nagle pociemnia�o mu przed oczami i osun�� si� bezw�adnie na ziemi� ... Profesor odzyska� przytomno�� w swoim gabinecie . Obok niego stali jego dwaj najbli�si asystenci i przygl�dali mu si� z niepokojem . - Ciesz� si� , �e ju� pan jest z nami panie profesorze � zacz�� jeden z asystent�w � martwili�my si� o pana � bardzo si� pan przej�� werdyktem komisji . - Dzi�kuj� . Ju� mi lepiej � profesor wsta� i spr�bowa� przej�� si� pokoju , po chwili jednak siad� na fotelu czuj�c ci�gle s�abo�� w nogach � co si� sta�o po tym jak straci�em przytomno�� ? - Niestety nic dobrego . Komisja uchwali�a , �e pa�ski projekt przejmuje specjalnie powo�ana w tym celu komisja naukowc�w pod kierownictwem prof. Kotajewa . W jej sk�ad wesz�o kilku wojskowych . Jutro z samego rana wojsko ma przej�� laboratorium ... - C� , takie bywa czasem �ycie naukowca � profesor zakry� twarz d�o�mi , z trudem ukrywaj�c smutek w g�osie � Dzi�kuj� wam za te lata wsp�lnej ci�kiej pracy , mam nadziej� , �e nie b�d� was szykanowa� za prac� ze mn�... - Profesorze � przerwa� mu drugi z asystent�w � byli�my z panem zawsze i b�dziemy do ko�ca . Jeszcze nie wszystko stracone . Wymy�lili�my pewien plan ... Profesor dopiero teraz zauwa�y� , �e jeden z nich trzyma� w r�ku wideotelefon . Musieli do kogo� dzwoni� zanim odzyska� przytomno�� . Zaskakiwali go . Zawsze docenia� ich jako naukowc�w , ale nie spodziewa� si� po nich takiej samodzielno�ci . - ... Jestem pewien , �e pan si� zgodzi profesorze . Po kr�tkiej naradzie obaj postanowili�my , �e trzeba dzi� , p�ki jeszcze mo�emy , wej�� do laboratorium i zniszczy� wehiku� . Opr�cz tego zaprosili�my t� reporterk� z Kana�u Czwartego . T�, co si� tak interesowa�a naszymi badaniami . Niech to sfilmuje i poka�e �wiatu . Rz�d nie b�dzie ju� w stanie wyprze� si�, �e pr�bowa� po kryjomu przej�� wehiku� . - Jestem zaskoczony , ale wydaje mi si� , �e to dobry pomys� � odpar� profesor � Tylko , �e ... Chcia�bym przed zniszczeniem osobi�cie go wypr�bowa� ... - Ale wehiku� nie jest jeszcze gotowy . Nie przeprowadzili�my niezb�dnych test�w ... Mo�e pan zgin�� ... - Ca�e �ycie pracowa�em nad tym projektem . Dla mnie jego �mier� b�dzie moj� �mierci� . Mo�emy go zniszczy� , ale najpierw chc� udowodni� �wiatu , �e tego dokona�em . Poka�e ludziom , �e cofanie si� w czasie jest mo�liwe , ale, jako �e nie s� jeszcze gotowi do przyj�cia tego niezwyk�ego wynalazku , musieli�my go zniszczy� � w g�osie profesora zabrzmia�a pycha typowa dla wielkich naukowc�w � A sam wehiku� jest ju� uruchomiony od tygodnia . Teoretycznie powinno m�c si� nim cofn�� w czasie w dowolny moment od jego uruchomienia . Asystenci nie �mieli ju� odwodzi� profesora od jego pomys�u . By� wielkim naukowcem , a tacy mieli swoje prawa . Je�li zginie ludzko�� uzna go za szalonego i wzruszy ramionami nad �mierci� wariata . Je�li mu si� uda zostanie drugim Einsteinem . Por�wnanie to b�dzie tym lepsze , �e wg legendy Einstein tak�e , przera�ony okrucie�stwami II Wojny �wiatowej , zniszczy� cz�� swych bada� argumentuj�c to tym , �e ludzko�� jeszcze do nich nie dojrza�a ... Nie min�a godzina, gdy na parkingu przed budynkiem g��wnego laboratorium Narodowej Agencji Fizyki Teoretycznej wyl�dowa� niewielki pojazd. Z jego wn�trza wysiedli prof. McNailly , jego asystenci : dr Kowalsky i dr Smiteson , oraz Jane Simpsane � gwiazda wiadomo�ci Kana�u Czwartego . Ca�a czw�rka zdecydowanym krokiem ruszy�a do wej�cia ... Stra�nicy przy bramie poznali profesora i pozdrowili go �ycz�c udanej pracy . Pomimo p�nej pory jego pojawienie si� nie wzbudzi�o sensacji - profesor zwyk� nieraz ca�� noc pracowa� w samotno�ci przy wehikule . - Chyba nasi przeciwnicy nie zd��yli jeszcze zadzia�a� . To dobrze . Mam nadziej� , �e nie zd��yli te� cofn�� mi dost�pu do g��wnego pomieszczenia � rzek� do swoich wsp�towarzyszy . Weszli do budynku . Szli teraz d�ugimi korytarzami mijaj�c co chwil� pot�ne , opancerzone , lecz przezroczyste drzwi oraz pilnuj�cych ich uzbrojonych stra�nik�w . Przy ka�dych drzwiach znajdowa� si� jaki� mechanizm identyfikacji . By�o to albo skanowanie linii papilarnych , albo konieczno�� wprowadzenia kodu znanego tylko kilku naukowcom , albo te� rozpoznawanie ich g�osu . Nie ulega�o w�tpliwo�ci , �e laboratorium by�o dobrze zabezpieczone przed intruzami . Lecz czy mog�o oprze� si� przed pazerno�ci� w�adzy chc�cej zachowa� sobie monopol rz�dzenia ? - Dzi�kuj� , �e wybra� pan akurat mnie do wykonania tego reporta�u � odezwa�a si� dziennikarka � to dla mnie zaszczyt wzi�� udzia� w tak donios�ym wydarzeniu . - Ceni� sobie pani dociekliwo�� dziennikarsk� i to , �e nie unika pani trudnych temat�w . Wierz� , �e to, co tu si� dzi� stanie , niezale�nie od rezultatu trafi do opinii publicznej . - Prosz� si� nie ba� . Wiadomo�ci na Kanale Czwartym ogl�da codziennie p� miliarda ludzi . Nie boimy si� w�adz . W razie problem�w liczymy na poparcie partii opozycyjnych , organizacji praw cz�owieka , przyw�dc�w religijnych i ca�ego spo�ecze�stwa naszej planety . Ludzie musz� si� dowiedzie� o tym, co pr�bowa� zatai� przed nimi rz�d . Dziwi� si� tylko , �e pan nie ujawni� wcze�niej wynik�w swoich bada� . - Ujawnia�em . Tyle na ile mog�em . Tylko , �e pani wola�a rozmawia� z tym szale�cem Kotajewem . - C� , ka�dy czasem pope�nia b��dy ... Dotarli do ostatnich drzwi . Dw�ch uzbrojonych w pistolety laserowe stra�nik�w pozdrowi�o profesora . Ten w odpowiedzi zagadn�� ich pogodnie o jakie� ich sprawy rodzinne, po czym przy�o�y� d�o� do niewielkiej prostok�tnej blaszki znajduj�cej si� w drzwiach w miejscu gdzie zwykle bywa klamka . Po chwili w powietrzu rozleg� si� metaliczny , kobiecy g�os : - Skanowanie DNA zako�czone . Witamy profesorze McNailly . - �ycz� mi�ej pracy � doda� stra�nik . Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie i ca�a czw�rka wesz�a do pomieszczenia . B�d�c ju� w �rodku reporterka w��czy�a kamer� i zacz�a filmowa� wszystkie k�ty laboratorium niczym ciekawski turysta . Szybko jednak znudzi�a si� nie widz�c nic efektownego . Pomieszczenie nie by�o zbyt ciekawe . Na �cianach znajdowa�o si� kilka monitor�w komputerowych pokazuj�cych skomplikowane kolorowe wykresy i ci�gi liczb . Dwa niewielkie stoliki na �rodku i dwoje czarnych , stalowych drzwi po przeciwleg�ych stronach pomieszczenia dope�nia�y obrazu . - Wi�c to niepozorne miejsce to najnowocze�niejsze laboratorium fizyczne ko�ca dwudziestego pierwszego wieku ? - A spodziewa�a si� pani prob�wek pe�nych tajemniczych i bulgocz�cych cieczy , wahade� , szklanych kul oraz k��b�w pary ? � za�mia� si� Smiteson . Dziennikarka postawi�a kamer� na jednym ze stolik�w tak by polem widzenia obejmowa�a wi�kszo�� pomieszczenia , w��czy�a j� ponownie i rozpocz�a wprowadzenie . Kr�tko opowiedzia�a widzom sytuacj� po czym zwr�ci�a si� do prof. McNailly : - Panie profesorze . Prosz� opowiedzie� widzom w skr�cie na czym polega dzia�anie wehiku�u . Wi�kszo�ci z nas � niezajmuj�cych si� zawodowo fizyk� , podr�e w czasie kojarz� si� z bajkami albo magi� . - Sam czasem nie mog� w to uwierzy� , �e uda�o nam si� zrealizowa� te �mia�e teorie , kt�re od stu lat kr��� po g�owach naukowc�w . W�a�nie pod koniec dwudziestego wieku wymy�lono teori� tzw. tuneli . Kr�tko m�wi�c do cofni�cia si� w czasie potrzebny jest nam tunel , kt�rego jeden z ko�c�w wiruje z pr�dko�ci� blisk� pr�dko�ci �wiat�a . Jak pa�stwu by� mo�e wiadomo zgodnie ze Szczeg�ln� Teori� Wzgl�dno�ci Einsteina nast�puje w nim tzw. dylatacja czasu , czyli m�wi�c prosto czas p�ynie w nim wolniej . Jak dot�d nie wierzono , �e w najbli�szym czasie uda si� co� takiego skonstruowa� , jednak nam uda�o si� pokona� wszystkie problemy techniczne . Nie b�d� pa�stwa nimi zanudza� . Powiem tylko tyle , �e wehiku� dzia�a tak , i� jak wejd� do kapsu�y i pojad� ni� tunelem , to wyjad� z drugiej strony tunelu kilka dni , godzin , albo minut wcze�niej . - A mo�na cofn�� si� nim np. do czas�w �redniowiecznych ? - To absolutnie wykluczone . Wehiku�em mo�na cofn�� si� najdalej do momentu jego uruchomienia , co mia�o miejsce tydzie� temu . Inne podr�e w czasie s� niemo�liwe wg teorii tuneli i ci�gle pozostaj� domen� autor�w fantastyki . Oczywi�cie a� do chwili, gdy kto� wymy�li co� nowego ... - Niech pan jeszcze wspomni widzom o problemach , kt�re mog� si� pojawi� podczas eksperymentu . - Wehiku� nie by� jeszcze testowany na �adnym �ywym stworzeniu , ale ze wzgl�du na sytuacj� zamierzam zaryzykowa� i wej�� . Spr�buj� cofn�� si� o pi�� minut tak by pa�stwo mogli zobaczy� zar�wno moment mojego wej�cia jak i wyj�cia z wehiku�u . Z tym , �e je�li eksperyment si� uda i nie zgin� to i tak nie wiadomo ci�gle co si� stanie gdy wyjd� . Nie rozwi�zali�my tzw. paradoksu babki . Reporterka wyt�umaczy�a widzom na czym polega paradoks babki . Naukowcy byli zaskoczeni jej wiedz� , wida� by�o, �e dziennikarka powa�nie traktowa�a sw�j zaw�d i przygotowa�a si� do tego tematu . Gdy sko�czy�a - przerwa�a nagrywanie . - Co mamy zrobi� z wehiku�em w przypadku gdyby panu si� nie uda�o profesorze ? - W��czcie procedur� samozniszczenia . Moi asystenci wiedz� jak j� w��czy� i tylko oni oraz dr Namura , trzeci z moich asystent�w , s� w stanie poza mn� j� wy��czy� . - I co si� stanie jak j� w��czymy ? - W specjalnych magnetycznych pu�apkach wok� tunelu umieszczona zosta�a spora ilo�� antymaterii . Jest to zabezpieczenie , kt�re zrobili�my na wypadek gdyby nasze eksperymenty wymkn�y si� spod kontroli . Po w��czeniu procedury samozniszczenia macie pi�� minut na opuszczenie budynku i oddalenie si� na odleg�o�� kilkuset metr�w . Po tym czasie antymateria zostanie uwolniona , uderzy w tunel i w wyniku anihilacji uwolniona zostanie energia , kt�ra zniszczy ca�y budynek . - To brzmi ciekawie � w g�osie reporterki da�o si� wyczu� coraz wi�ksze podekscytowanie � uda nam si� uciec do samochodu ? Stra�nicy jak zobacz� co si� sta�o to nas aresztuj� . - Bez obaw . Jak us�ysz� w��czenie procedury samozniszczenia ewakuuj� si� w mgnieniu oka . Oni wiedz� o tym co si� potem stanie . To b�dzie eksplozja o mocy ma�ego �adunku j�drowego . To zgasi�o chyba nieco reporterskie podniecenie dziennikarki . W��czy�a ponownie kamer� . Widz�c to dr Smiteson postawi� na stole zegar i zwr�ci� si� do kamery : - To jest wy�wietlacz pod��czony do najdok�adniejszego zegara atomowego na �wiecie znajduj�cego si� w laboratorium NASA w Pasadenie . Jak pa�stwo widz� w tej chwili jest pi�tek 20 grudnia 2097 roku , godzina 1:23 . Profesor wejdzie do wehiku�u o godzinie 1:30 i cofnie si� o pi�� minut . Tak wi�c zanim jeszcze do niej wejdzie o godzinie 1:25 powinien z niej wyj�� . Tyle m�wi teoria . Jak b�dzie w praktyce przekonamy si� za chwil�. - Profesorze , z opisu eksperymentu wynika , �e przez pi�� minut b�dzie pan w tym pomieszczeniu wraz z samym sob� . Co pan powie swojemu sobowt�rowi ? - C� � odpar� McNailly zak�opotany , ale i coraz bardziej zniecierpliwiony wyczekiwaniem � ci�ko mi w tej chwili wyobrazi� sobie t� scen� . Pracowa�em nad tym wiele lat , a teraz nawet ja zaczynam w�tpi� czy to mo�liwe by cofn�� si� w czasie . Czas wydaje nam si� jednym z najbardziej podstawowych i nienaruszalnych zjawisk . Wydaje si� , �e zawsze b�dzie p�yn�� i nigdy nie uda si� go zawr�ci� . - A jednak ju� Einstein zauwa�y� , �e up�yw czasu nie jest taki absolutny � zauwa�y�a m�drze reporterka i teraz wszyscy wiedzieli ju� czemu jest tak� wielk� gwiazd� . Po prostu w ka�dej roli wypada�a �wietnie ; czy to opisuj�c koncert gwiazdy muzycznej czy te� relacjonuj�c podr� w czasie . � Chyba teraz pa�stwo widz� jak donios�e wydarzenie nas czeka . Nie mog� si� ju� doczeka� chwili , w kt�rej ujrzymy profesora wychodz�cego z wehiku�u wcze�niej ni� do niego wejdzie . Zapad�a cisza . Milcz�c ca�a czw�rka w skupieniu obserwowa�a zegar . Godzina 1:24:55 , 56 , 57 , 58 , 59 ... 00 , 01 . Nie wydarzy�o si� nic ... Po kilkudziesi�ciu sekundach dalszego milczenia profesor rzek� �ci�ni�tym g�osem : - Procedura opuszczania wehiku�u trwa co prawda trzydzie�ci sekund , ale komputer da�by nam zna� o jej rozpocz�ciu ... - Ale jeszcze chwil� poczekajmy � doda� z nutk� nadziei w g�osie . Po chwili sta�o si� jednak jasne , �e nie doczekaj� si� na profesora z przysz�o�ci . Reporterka wy��czy�a kamer� . Profesor wygl�da� na zdruzgotanego , lecz mimo to wsta� i rzek� z niezwyk�a powag� w g�osie : - Prawdopodobnie co� jednak posz�o �le . Pomimo to ci�gle zamierzam wej�� do wehiku�u i spr�bowa� . Nie mog� si� teraz wycofa� , bo gdybym si� wycofa� to by znaczy�o , �e w�a�nie z tego powodu nie wyszed�em przed chwil� z kapsu�y � zamilk� na chwil� my�l�c nad czym� intensywnie � Jak wida� dosz�o ju� tu do paradoksu . Nie trzeba nawet cofn�� si� w czasie �eby wp�yn�� na przesz�o�� � teraz u�miechn�� si� dla odmiany � No to nie mam wyj�cia , musz� tam wej�� . - Nie musi pan by� koniecznie bohaterem . Trzeba si� przyzna� do pora�ki � odpowiedzia� mu dr Kowalsky - Nam tak�e zale�a�o na sukcesie , ale to ju� koniec . Zniszczmy wehiku� i uciekajmy . - Nie rozumiesz mnie . Ten wehiku� to ca�e moje �ycie . Nie mog� go zniszczy� nie dowiedziawszy si� najpierw czy dzia�a . Potem przez reszt� �ycia zastanawia�bym si� nad tym co mog�oby si� sta� gdybym jednak spr�bowa� . M�czy�oby mnie to . Min�a chwila ciszy . Pozosta�a tr�jka nie pr�bowa�a ju� odwodzi� profesora od wej�cia do urz�dzenia . Ok. 1:29 dziennikarka ponownie w��czy�a nagrywanie . Opowiedzia�a w paru zdaniach o decyzji McNailly�ego ko�cz�c s�owami : - Prawdopodobnie podr�e w czasie s� jeszcze ci�gle poza zasi�giem ludzi . Lecz my�l� , �e post�pu technicznego zatrzyma� si� nie da . Dzi�ki takim odwa�nym ludziom jak prof. McNailly ludzko�� z pewno�ci� doczeka si� kiedy� realizacji �mia�ych wizji podr�y w czasie . Nie b�d� wi�cej komentowa� � w jej glosie s�ycha� by�o wzruszenie �ciskaj�ce g�os � Popatrzmy w milczeniu na ten donios�y moment . - Nie trzeba a� tyle powagi panno Simpsane � profesor u�miechn�� si� � To tylko koniec marze� starego g�upca , kt�remu wydawa�o si�, �e potrafi poskromi� czas ... �egnajcie . Warto by�o doczeka� tej chwili ... Profesor wszed� do kabiny . Usiad� na krze�le i nacisn�� odpowiedni guzik . Drzwi od kabiny zamkn�y si� i odezwa� si� ten sam co wcze�niej kobiecy g�os komputera : �Rozpocz�to procedur� podr�y kapsu�y wehiku�u . Start kapsu�y za trzydzie�ci sekund.� Przez szyb� w drzwiach profesor po raz ostatni zobaczy� smutne , �egnaj�ce go spojrzenia asystent�w i reporterki wiadomo�ci . Zaraz potem �ciana kapsu�y opad�a odcinaj�c go od laboratorium . Jednocze�nie w jego rami� wbi�a si� ig�a strzykawki ze �rodkiem, kt�ry mia� go pozbawi� �wiadomo�ci na czas podr�y tunelem . Ostatni� rzecz� jak� sobie pomy�la� zanim usn�� by�o : �Wci�� wszystko idzie zgodnie z planem .� ... Profesor otworzy� oczy i odruchowo spojrza� na sw�j zegarek na r�ce . Dochodzi�a 1:32 , a wi�c zgodnie z planem by� nieprzytomny przez p�torej minuty a potem dosta� zastrzyk przywracaj�cy mu �wiadomo�� . Znajdowa� si� ci�gle w kapsule , ale nie by� pewien jak przebieg� naprawd� eksperyment �zegarek na jego r�ce dzia�a� nieustannie i nie mog�o na nim by� innej godziny niezale�nie od wyniku eksperymentu . G�os komputera brzmia� optymistycznie : �Zako�czono pomy�lnie operacj� podr�y kapsu�y wehiku�u . Trwa wyr�wnywanie ci�nienia powietrza wewn�trz kapsu�y . Prosz� czeka� . � Profesor ucieszy� si� , �e �yje , ale szybko zapomnia� o tym , a jego my�li zacz�o nurtowa� mn�stwo pyta� : �A wi�c eksperyment powi�d� si� ? Ale to niemo�liwe , przecie� o 1:25 nikt z kapsu�y nie wyszed� ... Mo�e po prostu przejecha�em tunel nie cofaj�c si� w czasie i naprawd� jest 1:32 dok�adnie tak jak to wskazuje m�j zegarek . To chyba najbardziej prawdopodobne ... Ale czemu komputer m�wi , �e operacja zako�czy�a si� pomy�lnie ? ... � Gdy tylko kapsu�a otworzy�a si� profesor zerwa� si� na r�wne nogi , podbieg� do drzwi laboratorium , otworzy� je ... i stan�� jak zamurowany ... Laboratorium wygl�da�o ca�kiem zwyczajnie . Dr Kowalsky , dr Smiteson i panna Simpsane stali na �rodku r�wnie zszokowani co on . Jednak tym co najbardziej zaskoczy�o profesora by�a czwarta osoba stoj�ca obok sto�u z kamer� . To by� on sam � prof. McNailly !! Po kilku sekundach milczenia obydwaj profesorowie dok�adnie w tej samej chwili spojrzeli na zegar . By�a na nim godzina 1:25 ... - To niesamowite � szepn�� �starszy� profesor McNailly � To niesamowite , nieprawdopodobne � doda� g�o�no . - Tak to niesamowite , ale to wspania�e � podbieg� do niego �m�odszy� profesor i u�cisn�� mu d�o� . Na twarzach obecnych rozpromieni�y si� radosne u�miechy . I tylko starszy o pi�� minut profesor by� jaki� nieobecny . Zamy�lony , oszo�omiony i �miertelnie powa�ny . M�odszy chwyci� go , obj�� i zmusi� gestem do pozowania przed kamer� . Tryumfuj�cy g�os dziennikarki nie pozostawia� w�tpliwo�ci , �e eksperyment uda� si� : - S� pa�stwo �wiadkami wielkiej chwili . Oto cz�owiek pokona� czas ! To wspania�y tryumf ludzkiego umys�u . A� szkoda , �e to urz�dzenie b�dzie musia�o zosta� zniszczone . - M�g�by� mnie teraz spr�bowa� powstrzyma� przed wej�ciem do wehiku�u . Rozwi�zaliby�my paradoks babki � rzek� �m�odszy� profesor do swojego wci�� zszokowanego �starszego� ja � Ale mo�e zostawimy to do rozstrzygni�cia przysz�ym pokoleniom naukowc�w . Niech oni te� maj� co� do odkrycia . My i tak ju� przeszli�my do historii . Prawda ? - To niemo�liwe ... czego� tu nie rozumiem ... � �starsze ja� profesora powtarza�o wci�� niczym mantr� wci�� te same s�owa - ... To si� nie wydarzy�o ... Tego wcale nie by�o ... - Ma jaki� wstrz�s psychiczny � doda� dr Smiteson � Nie zd��yli�my zbada� wp�ywu podr�y tunelem na organizmy �ywe . Mo�liwe , �e wehiku� nie dzia�a dobrze na m�zg i powoduje jakie� dolegliwo�ci psychiczne . - To nic . Osi�gn��em wspania�y sukces i dla dobra nauki mog� si� po�wi�ci� i nawet zosta� warzywem � dowcipkowa� kipi�cy humorem i samozadowoleniem �m�odszy� profesor , po czym poklepa� poufale �starszego� po plecach � No , dobiega w p� do drugiej . Czas na mnie . Do zobaczenia pi�� minut temu � za�mia� si� i podszed� do kabiny . Wszyscy przestali ju� zwraca� uwag� na zamy�lonego g��boko �starszego� profesora . Poklepuj�c �m�odszego� po plecach i gratuluj�c mu sukcesu odprowadzili go do drzwi . M�odsze �ja� profesora wsiad�o do wehiku�u , zamkn�y si� za nim drzwi i w laboratorium ponownie zosta� tylko jeden profesor McNailly . - Wygl�da na to , �e wszystko zn�w wr�ci�o do normy profesorze � dr Kowalsky podszed� do niego i u�miechn�� si� pojednawczo � prosz� si� nie martwi� dojdzie pan do siebie . A teraz najwa�niejsze to zniszczy� wehiku� . - Pos�uchajcie mnie chwilk� � profesor m�wi� g�osem wyj�tkowo spokojnym - Musicie mnie wys�ucha� . To co przed chwil� si� wydarzy�o nie mia�o miejsca ! � podni�s� nieco g�os . - Jak to nie mia�o miejsca , przecie� chyba pan widzia� � wtr�ci�a si� dziennikarka . - Widzia�em i w tym ca�y problem . Tyle , �e powinienem mie� w pami�ci t� scen� tak� jaka si� przed chwil� rozegra�a . Powinna wygl�da� dok�adnie tak jak ta na 5 minut zanim wszed�em do wehiku�u , kt�r� ci�gle mam w pami�ci . Powinienem pami�ta� siebie samego wysiadaj�cego z wehiku�u na pi�� minut zanim do niego wszed�em . Tymczasem ja mam w pami�ci co� zupe�nie innego , a mianowicie wersj� , w kt�rej �aden profesor McNailly nie wyszed� z kabiny . My�la�em , �e eksperyment si� nie uda� , ale wszed�em i tak do wehiku�u zrezygnowany . Cofn��em si� i nagle pojawi�em si� tu , a tu, cho� czas wskazywa� 1:25 zdarzy�o si� co� innego . Czy historia uleg�a zmianie ? Czy to naprawd� zdarzy�o si� wcze�niej , zanim wsiad�em do wehiku�u ? - Mo�e mie� pan zaniki pami�ci profesorze � zauwa�y� dr Kowalsky . - Zwykle ufam swojej pami�ci . - To praktycznie niemo�liwe , nas jest troje i pami�tamy inn� wersj� wydarze� , kt�r� pan zreszt� przed chwil� tak�e widzia� i temu nie przeczy. Cofn�� si� pan wehiku�em o pi�� minut . - Wydaje mi si� , �e rzeczywi�cie si� cofn��em , skoro spotka�em siebie samego . Ale co si� sta�o z moj� pami�ci� ? Tamte pi�� minut pami�tam tak dobrze jak bym je po prostu prze�y�. - Wie pan , �e wp�yw wehiku�u na m�zg ludzki nie jest przebadany . M�g� pan mie� halucynacje podczas snu w trakcie podr�y tunelem . - To mo�liwe . Jestem naukowcem , wi�c musz� przyj�� najbardziej prawdopodobne rozwi�zanie za prawdziwe . - Niech pan spr�buje si� odpr�y� . Odni�s� pan , odnie�li�my wszyscy , wspania�y sukces . - Tak , to akurat prawda . Posz�o wspaniale . Cho� bardzo pragn��em, aby to si� uda�o , to w duchu ca�y czas m�wi�em sobie : �Na co ty si� porywasz stary g�upcze , to si� nie mo�e uda� . Czas to si�a , kt�rej cz�owiek nie mo�e z�ama�.� I myli�em si� . Ale teraz dopiero dotar�o do mnie tak naprawd� jak pot�nym i niebezpiecznym urz�dzeniem jest wehiku� . - To prawda : stworzyli�my potwora . Trzeba to zniszczy� zanim wojsko przejmie nad nim ... Nie zd��y� jednak doko�czy� zdania , bo laboratorium nagle wstrz�sn�a eksplozja . Drzwi do g��wnego pomieszczenia wylecia�y w powietrze . U�amek sekundy p�niej w �rodku znalaz�o si� pi�ciu uzbrojonych �o�nierzy i genera� . - Jeste�cie aresztowani za nielegalne wtargni�cie na teren laboratorium i pr�b� u�ycia utajnionego sprz�tu � zacz�� stanowczo genera� . - Generale , mieli�my dost�p , nie cofni�to nam go jeszcze . Trudno wi�c m�wi� o nielegalnym wtargni�ciu - odpar� pojednawczo dr Smiteson . Zrobi� krok w kierunku genera�a , lecz zdecydowany ruch lufami pistolet�w laserowych �o�nierzy powstrzyma� go w p� drogi . Genera� zmierzy� wzrokiem pomieszczenie i rzek� : - O tym zadecyduje s�d . Musimy poczeka� na ekspert�w , kt�rzy odpowiedz� nam na pytanie co robili�cie przy wehikule . Je�li pr�bowali�cie go u�y� gro�� wam wysokie kary . - Dziwi� si� wam m�odym , �e �azicie za tym starym szale�cem � zwr�ci� si� po chwili do asystent�w profesora � Macie �ony , dzieci , pozycj� zawodow� ... Chcecie to straci� ? I pani , taka �adna i m�oda kobieta . W dodatku gwiazda telewizyjna ... Co pani tu robi , h� ?? Genera�owi odpowiedzia�o milczenie . Zn�w rozejrza� si� po sali . Gdy jego wzrok pad� na st�, na kt�rym le�a�a kamera , dziennikarka w u�amku sekundy skoczy�a w jej kierunku , by zniszczy� ta�m� . Niestety jej gwa�towny ruch spowodowa� reakcj� �o�nierzy . Pad�y strza�y , zrobi�o si� zamieszanie . Dr Smiteson rzuci� si� na genera�a , lecz pad� trafiony laserem jednego z �o�nierzy . Korzystaj�c z zamieszania profesor podbieg� do drzwi wej�ciowych wehiku�u . Otworzy� je i wszed� do �rodka . Obejrza� si� za siebie ... W pomieszczeniu ponownie zapanowa� spok�j . Dr Kowalsky i ranna w nog� dziennikarka le�eli na pod�odze z lufami przy skroniach . Dr Smiteson le�a� tu� obok w ka�u�y krwi wygl�daj�c na martwego . Widz�c profesora w kapsule �o�nierze wycelowali lufy pistolet�w w jego kierunk�w , lecz gdy ju� , ju� mieli strzeli� zatrzyma� ich tubalny g�os genera�a : - Nie strzela� ! Uszkodzicie wehiku� ! Bra� go �ywcem !! Jednak profesor by� szybszy ... Nacisn�� odpowiedni guzik i drzwi kapsu�y zamkn�y si� z hukiem . Teraz nikt z zewn�trz nie m�g� ich ju� otworzy� . Nawet �aden d�wi�k nie dochodzi� ze �rodka laboratorium . Miotaj�cy obelgi , czerwony z w�ciek�o�ci genera� wydawa� si� ju� tylko �miesznym pajacem . Jednak profesorowi nie by�o wcale do �miechu , przez szybk� nadal by�o wida� krew . Zamkn�� oczy i pomy�la� : �Wszystko to przez wehiku� . Musz� go zniszczy� . Pozosta�a mi tylko jedna mo�liwo�� .� Rozpocz�a si� procedura cofania w czasie . Z zewn�trz wy��czy� mogli j� jedynie jego asystenci , a w�tpliwe by�o aby dr Kowalsky , odwa�ny b�d� co b�d� cz�owiek , wyjawi� ten sekret genera�owi . W �rodku profesor ci�gle mia� pe�n� mo�liwo�� kontroli nad urz�dzeniem . Jeszcze zanim zamkn�a si� kapsu�a przestawi� licznik urz�dzenia tak, by cofn�o go dok�adnie o dwie doby . �Start kapsu�y� � rzek� g�os komputera i drzwi kapsu�y zamkn�y si� . Nie wiedzie� czemu ostatni� rzecz� jak� pomy�la� profesor przed za�ni�ciem by�o �Ciekawe jak wygl�da�a ta kobieta , kt�rej g�os mamy w komputerze ? � . Nigdy wcze�niej nad tym si� nie zastanawia� ... Tak jak poprzednio tak i tym razem obudzi� si� po ok. dw�ch minutach . �Zaczynam si� przyzwyczaja� do podr�y wehiku�em . Wszystko przebiega tak g�adko , �e a� sam nie mog� w to uwierzy� .� Rozpocz�a si� procedura otwierania kapsu�y . Po trzydziestu sekundach , podczas kt�rych profesor pr�bowa� sobie wyobrazi� min� Kotajewa dowiaduj�cego si� o zniszczeniu wehiku�u, drzwi kapsu�y otworzy�y si� . Naukowiec wszed� do laboratorium ... Pomieszczenie by�o puste i panowa� w nim p�mrok . Roz�wietla�o go tylko �wiat�o monitor�w komputer�w nadzoruj�cych prac� wehiku�u . �Dobrze , �e wybra�em ten dzie� , w kt�rym akurat poszed�em wcze�niej do domu . Gdyby moje ja z przed dw�ch dni zobaczy�o mnie manipuluj�cego przy procedurze samozniszczenia pewnie pr�bowa�oby mnie powstrzyma� . � . Profesor zamy�li� si� na chwil� ... �Tu wyst�puje jednak pot�ny paradoks . Przecie� nie pami�tam abym kiedykolwiek widzia� samego siebie . Pozatym je�li zniszcz� wehiku� to w jaki spos�b mog�em si� tu przenie�� z przysz�o�ci ? To� to paradoks babki , �e te� wcze�niej o tym nie pomy�la�em ... Ale to mo�e oznacza� , �e nie uda mi si� go zniszczy� , albo zn�w mam zaburzenia pami�ci ... A mo�e ja si� wcale nie cofn��em w czasie , tylko by�em w �rodku tak d�ugo a� wojskowi sobie poszli i pomieszczenie zosta�o puste ? � . �Eee , to niemo�liwe , oni czekaliby tu na mnie . Postawiliby wartownik�w , oni tak �atwo si� nie poddaj� . Na pewno cofn��em si� o te dwa dni � � doda� w my�lach sam do siebie . Podszed� do panelu kontrolnego . Po kilkudziesi�ciu sekundach wprowadzania polece� do komputera , tajnych kod�w , kontroli DNA i odcisk�w palc�w , oraz po w�o�eniu w odpowiednie miejsce i przekr�ceniu jedynego egzemplarza klucza, kt�ry nosi� w kieszeni, rozleg� si� g�os : �Uwaga ! Za trzydzie�ci sekund rozpocznie si� procedura samozniszczenia . Je�eli to awaria , lub �wiczenia natychmiast naci�nij czerwony przycisk obok drzwi wehiku�u .� . Profesor spojrza� nerwowo na opisany przez komputer przycisk . �A niech to . Przez to wszystko zapomnia�em o procedurze odwo�uj�cej . A przecie� sam j� wprowadzi�em . Mam nadziej� , �e stra�nicy o niej nie wiedz� . � � pomy�la� . Niestety stra�nicy wiedzieli. W dodatku po w��czeniu procedury samozniszczenia, cho� trudno by�o w tej chwili przypomnie� sobie zdenerwowanemu naukowcowi czy by�o to zamierzone czy te� by�o to wynikiem awarii , drzwi do pomieszczenia otworzy�y si� . Dw�ch uzbrojonych stra�nik�w wpad�o do �rodka . Spojrzeli na stoj�cego profesora i na wehiku� , po czym jeden z nich podbieg� do drzwi wehiku�u i nacisn�� czerwony przycisk. Drugi za� popchn�� na ziemi� pr�buj�cego przeszkodzi� profesora . Ten zacz�� improwizowa� : - Co wy robicie?! G�upcy , wehiku� wymkn�� mi si� z pod kontroli . Za chwil� powstanie tu czarna dziura . Musicie pozwoli� mi go zniszczy�, bo inaczej ca�� planet� czeka zag�ada ! - Wskazania przyrz�d�w m�wi� co innego. Pozatym musimy sprawdzi� pana to�samo�� . To podejrzane , �e nie zarejestrowali�my pana wej�cia . - Czy to ja mam tytu� naukowy i znam si� na tym , czy wy ? Urz�dzenia s� uszkodzone i pokazuj� z�e warto�ci . Tracimy czas . Profesor dalej pr�bowa� blefowa� , lecz ju� z coraz mniejszym przekonaniem widz�c , �e stra�nicy s� nieugi�ci i najwyra�niej dostali odpowiednie instrukcje . Oznacza�o to , �e wojsko musia�o ju� wcze�niej przej�� nieformaln� kontrol� nad laboratorium . Cho� z drugiej strony wydawa�o si� to nieprawdopodobne , �e ju� dwa dni wcze�niej stra�nicy byli przygotowani na taki scenariusz . Tym bardziej , �e nie zatrzymali p�niej profesora gdy wraz z asystentami i dziennikark� weszli do laboratorium . Stra�nicy byli nieub�agani . Sami pewnie nie byli do ko�ca przekonani czy wehiku� nie jest uszkodzony , ale dostali wyra�ne instrukcje by nie dopu�ci� do w��czenia procedury samozniszczenia i gotowi byli zaryzykowa� �yciem byle tylko spe�ni� rozkaz prze�o�onych. Zaprowadzili profesora do skanera dna i przeprowadzili identyfikacj� . Widz�c , �e podejrzany osobnik , kt�ry pojawi� si� w laboratorium nie wchodz�c do niego i pr�bowa� w��czy� procedur� samozniszczenia to jednak jest prawdziwy McNailly pu�cili go wolno , blokuj�c jednak drog� do wehiku�u i rzucaj�c na odchodnym , �e wpisz� to do raportu i b�dzie musia� si� jutro z tego wyt�umaczy� . Nie zmartwi�o to akurat specjalnie profesora , kt�ry widz�c , �e nie mo�e zniszczy� wehiku�u spokojnym krokiem ruszy� do wyj�cia . Id�c korytarzem ponownie w my�lach odtworzy� wydarzenia kilkunastu ostatnich minut. I to okre�lenie w�a�nie zastanowi�o go najbardziej. Kilkunatu ostatnich? Z czyjego punktu widzenia ? Dla niego by�o to kilkna�cie nieprzerwanie p�yn�cych i nast�puj�cych kolejno po sobie minut, ale dla �wiata, w kt�rym przebywa� by�y to minuty wyrwane z r�nych moment�w czasu. A dla profesora, kt�rego widzia� wsiadaj�cego do wehiku�u tu� po tym jak on sam z niego wysiad� ? Je�li rzeczywi�cie pami�� p�ata mu figle to mo�na to jako� w miar� prosto wyt�umaczy�, ale co je�li to wszystko co pami�ta jest prawd� ? Czy przenosz�c si� w czasie przeni�s� si� do tego samego �wiata pi�� minut wcze�niej ? A mo�e to nie tak. Mo�e nie istniej� podr�e w czasie, mo�e to by� zupe�nie inny �wiat, kt�ry tylko wygl�da� tak jak �wiat sprzed pi�ciu minut ? Pr�bouj�c zniszczy� wehiku� znalaz� si� blisko rozwi�zania cz�ci nurtuj�cych go problem�w. Jednak wehiku�u zniszczy� si� nie uda�o. Czy to oznacza, �e przysz�o�ci nie da si� jednak zmieni� ? �e nie mo�na zabi� w�asnej babki ? �e to co si� sta�o uwzgl�dnia ju� wszystkie interwencje z przysz�o�ci i �e cofanie si� w czasie nie jest ju� w stanie wp�yn�� na histori� ? W takim razie jego pami�� o tym co si� wydarzy�o mi�dzy 1:25 a 1:30 20 grudnia musia�aby by� b��dna. �Mo�e jednak mia�em halucynacje i nie zapami�ta�em tego momentu, w kt�rym moje starsze o pi�� minut Ja wysiad�o z wehiku�u. Mo�e teraz ju� nie jestem w stanie zniszczy� wehiku�u, ani zrobi� czego� co spowodowa�oby zmian� historii. Mo�e ... � Nagle profesorowi przysz�a do g�owy �mia�a my�l �Mog� to zweryfikowa�... Tak, mog� to sprawdzi� ! Nie trzeba zabija� w�asnej babki, by zbada� paradoks czasu. Musz� tylko odnale�� siebie z 18 grudnia... � Ostatnie metry korytarza profesor przeszed� szybkim krokiem, prawie biegn�c. Wypad� z budynku i pobieg� w kierunku postoju taks�wek. - Dobry wiecz�r profesorze � taks�wkarzowi, cho� nie zna� McNailly�ego, wystarczy� jeden rzut oka, by rozpozna�, �e wiezie naukowca � Widz�, �e nocne badania si� przed�u�y�y . Dok�d Pana zawie�� ? - Hawkinga 27 � mrukn�� profesor zatopiony we w�asnych my�lach. - Aaa, no tak, powinienem sam na to wpa��. No jasne, �e tak wybitny naukowiec musi mieszka� na tym nowym osiedlu. Ja zawsze w lot poznaj� z kim mam do czynienia. W zesz�ym tygodniu wioz�em tam dw�ch nanobiolog�w. Przez ca�� drog� spierali si� o co�, czego nazwy i tak nie uda�o mi si� zapami�tac, a co podobno ma sprawi� ... Taks�wkarz w��czy� silniki i pojazd bezszelestnie wzni�s� si� w powietrze. Profesor, nie zwracaj�c uwagi ani na przesuwaj�c� si� za szybami panoram� miasta, ani na g�os gadatliwego kierowcy, zaj�� si� rozwa�aniami na temat natury czasu. Z zadumy wyrwa� go jednak po chwili krzyk kierowcy pomstuj�cego na innego uczestnika ruchu powietrznego, kt�ry przed chwil� o ma�o co ich nie staranowa�... - Gdzie masz oczy g��bie ! � wydziera� si� przez otwarte okienko taks�wkarz � Id� si� zabij i sprawd� czy ci si� uda�o pokrako jedna !! S�ysz�c te s�owa profesor nagle roze�mia� si�. Zaskoczony taks�wkarz spojrza� na niego wzrokiem m�wi�cym �dziwak, tak jak wszyscy naukowcy�. Nie wiedzia� jednak, �e profesor kt�ry przez chwil� my�la�, �e zginie w taks�wce i b�dzie to dow�d na to, �e nie jest w stanie wp�yn�� na bieg historii, kt�ra ju� zosta�a zapisana, przemy�la� w�a�nie szczeg�y niezwykle �mia�ego i brutalnego jednocze�nie planu... Teraz ju� by� pewien co musi zrobi�, by jednoznacznie rozwi�za� problem paradoksu czasu. Wiedzia� te� do kogo zwr�ci� si� o pomoc w jego rozwi�zaniu i dobrze wiedza� te�, �e osoba ta na pewno nie odm�wi mu pomocy... Lataj�ca taks�wka zawis�a w powietrzu ponad grup� pogr��onych we �nie nowoczesnych willi. Profesor zap�aci� za przejazd, po czym wioz�cy go pojazd opu�ci� si� na ziemi� i umo�liwi� mu wyj�cie na ulic�, kt�ra nosi�a miano jednego z najwybitniejszych fizyk�w prze�omu wiek�w. Nie na darmo zreszt�. Mieszka�o tu kilkadziesi�t najwybitniejszych umys��w �wiata, kt�rym za zas�ugi dla rozwoju ludzko�ci Rz�d �wiatowy zafundowa� luksusowe i naszpikowane nowczesn� elektronik� domostwa. McNailly wiedzia�, �e ju� w momencie gdy zrobi� pierwszy krok na chodnik zosta� namierzony przez rozlokowane w trawie czujniki, niewidoczne miniaturowe kamery zarejestrowa�y wygl�d siatk�wki jego oka, a kilkana�cie umieszczonych pod p�ytami chodnikowymi komputer�w w mgnieniu oka przeanalizowa�o go. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e w�amywacz nie mia� tu �adnych szans. Profesor nie mia� si� jednak czego obawia�. Koniec ko�c�w by� przecie� u siebie. Energicznym krokiem ruszy� w kierunku swojego domu, przeszed� przez otwarte jak zwykle na o�cie�, lecz wyposa�one w skomplikowany i niewidoczny na pierwszy rzut oka system zabezpiecze�, drzwi i wszed� do wn�trza. System komputerowy mieszkania rozpozna� go i powita� mi�ym, cichym g�osem jego ulubionej aktorki. W kuchni na stole natychmiast pojawi�a si� szklanka jego ulubionego drinka, a z �azienki us�ysza� odg�os wody sp�ywaj�cej do wanny... Sprawnie dzia�aj�ca jak zwykle maszyna stan�a jednak nagle przed dylematem. Wida� by�o wyra�nie, �e dzia�anie programu komputerowego nie przebiega wed�ug zwyczajnych, przewidzianych przez programist�w �cie�ek. Najpierw kilkukrotnie zapali�y si� i zgas�y �wiat�a w pokoju go�cinnym, potem wydoby� si� podejrzany d�wi�k z lod�wki, a� wreszcie komputer oznajmi�: �Profesorze, temperatura pa�skiego cia�a wynosi 73.2 stopnie Celsjusza. Wyst�pi�o zagro�enie �ycia... Uruchamiam procedur� awaryjn�... procedura awaryjna zwiod�a, b�ad krytyczny systemu... wznawiam skanowanie funkcji �yciowych... proceura awaryjna odwo�ana ... b�ad funkcji koryguj�cej obliczenia ... � . Profesor wiedzia� co si� dzieje: w domu znajdowa�o si� dw�ch McNailly�ch i najwyra�niej przerasta�o to mo�liwo�ci najnowocze�niejszego komputera ko�ca XXI wieku. �Awaria systemu komputerowego. Przej�cie kontroli przez komputer awaryjny.� � poinformowa� go zimny, metaliczny, m�ski g�os. Profesor ju� d�ugo nie czeka�. Wiedzia�, �e awaria systemu komputerowego spowoduje wizyt� grupy serwisant�w wraz z karetk� pogotowia i stra�� po�arn�. Natychmiast dopad� swojego osobistego komputera, wpisa� tajny kod, kt�ry od��czy� cz�� systemu, po czym pobieg� do korytarza i od��czy� g��wne zasilanie. Pozosta�o mu ju� tylko wy��czenie system�w bezpiecze�stwa, gdy nagle w drzwiach sypialni stan�� obudzony g�osem komputera i innymi ha�asami �m�odszy� o dwa dni profesor McNailly... Profesorowie przez chwil� stali nieruchomo, mierz�c si� wzrokiem. Jako pierwszy zareagowa� "starszy". - Witaj, ee yy - profesor nie bardzo wiedzia� jak zwr�ci� si� do samego siebie. - Czy wiesz kim jestem ? - doda� po chwili zdaj�c sobie spraw�, �e widz�c nagle samgeo siebie m�g�by czu� si� conajmniej zaskoczony. - Widz� kim jeste� - odpar� "m�odszy" cichym, ale opanowanym g�osem. - Ale czy naprawd� jest tak jak my�l� ? - Mog� ci to udowodoni�, np. przeskanowa� swoje DNA albo jako� inaczej ... - Nie trzeba, wierz� ci, w ko�cu przy pracy, kt�r� prowadz� musia�o si� to kiedy� zdarzy� - u�miechn�� si� - Widz�, �e jednak odnios�em, odniesli�my(?) sukces. - W pewnym sensie profesorze. Jest jednak kilka skomplikowanych kwestii, kt�rych nie potrafi� wyja�ni� i dlatego przyszed�em po pomoc do ciebie (siebie?). - Dobrze zrobi�e�, co dwie g�owy to nie jedna. M�odszy McNailly by� ju� rozlu�niony i zadowolony. Wida� by�o, �e obaj profesorowie prze�amali ju� pierwsze lody. Wkr�tce u�cisn�li sobie d�onie, a m�odszy poklepa� poufale strszego po plecach. Zacz�li nawet �artowa� z niedoskona�o�ci j�zyka, kt�ry nie jest przygotowany do podr�y w czasie. Czy do swojego sobowt�ra maj� m�wi� w pierwszej, czy drugiej osobie ? Do�� szybko jednak przyby�y przed chwil� naukowiec przypomnia� sobie o celu swojej misji. W kilku kr�tkich zdaniach przedstawi� wydarzenia, kt�re si� wydarzy�y, w�a�ciwie nie b�d�c pewnymi czy si� wydarzy�y, czy dopiero wydarz�. Pomin�� przy tym zr�cznie sw�j plan - sam nie by� jeszcze do niego do ko�ca przekonany. - A wi�c w ko�cu dosi�g�y nas wszystkie paradoksy czasu - zacz�� m�odszy po wys�uchaniu swojego drugiego "ja" i zrobieniu znacz�cej pauzy na przemy�lenie czego� - Zafascynowany ide� podr�y w czasie i poch�oni�ty przyziemnymi, technicznymi problemami, przesta�em si� zastanawia� nad problemami teoretycznymi. Jak teraz nad tym my�l�, to wydaje mi si�, �e trzeba by�o najpierw rozwi�za� te wszystkie paradoksy, a dopiero rozwi�zawszy je zabiera� si� za konstrukcj� wehiku�u. Lecz trudno, sta�o si� i nie cofniemy ju� tego. - Pomy�l o tym, �e nie wszystkie problemy da si� rozwi�za� teoretycznie. Nawet Newton musia� dosta� jab�kiem w g�ow� �eby wymy�li� swoje teorie. - Tak, tak, ale tu nie o to chodzi. Newton niczym nie ryzyowa�, a my porywamy si� na czas. Mierzymy si� z jego pot�g�. - To wszystko jednak ju� si� zdarzy�o i musimy ten eksperyment doko�czy�. Inaczej on i tak si� doko�czy, tylko �e �aden z nas nie b�dzie wiedzia� jak i dlaczego. - Masz wi�c jakie� teorie ? - Mam kilka, ale chcia�bym us�ysze� co ty o tym my�lisz. - Ja to ty, nie zapomniaj o tym, moje procesy my�lowe przebiegaj� podobnie. Spodziewasz si�, �e dojd� do innych wniosk�w ? - Mamy inn� histori�, widzieli�my co innego i pami�tamy co innego, mo�emy doj�� do r�nych wniosk�w. - Masz racj�, ale zastanawia mnie jedna rzecz: skoro ty to ja za dwa dni, to czy pami�tasz nasz� obecn� rozmow� ? Zapda�a cisza. Starszy profesor by� skonsternowany. Oczywi�cie nie pami�ta� takiej rozmowy. Dwa dni temu spa� kamiennym snem i wsta� rano rze�ki i wypocz�ty, nawet nie pami�ta� co mu si� �ni�o. �ni�o ? A mo�e ? ... - Skoro nie pami�tasz, to czy ja b�d� pami�ta� ? Czy mo�e to jest jednak tylko wytw�r mojej wyobra�ni ? Czy ja �ni� ? - m�odszy zadawa� coraz wi�cej pyta�, co u naukowca jest oznak� intensywnego my�lenia. - Pojawia si� tu problem natury filozoficznej, kt�ry jednak wola�bym pozostawi� na boku - odpar� po chw