4921
Szczegóły |
Tytuł |
4921 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4921 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4921 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4921 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wojciech Jerzy Grygorowicz
Szar�a Psiej Brygady
Pami�ci Mirka Wasilewskiego.
Naprz�d Lekka Brygado, czy �o�nierz si� boi?
Nie i cho� wie, �e b��d zrobi� kto�.
Nie wolno mu nic m�wi�, o nic pyta�.
Rozkaz wykona� musi cho�by przysz�o lec.
Brytyjska pie�� o bitwie pod Ba�ak�aw� (1854 rok)
Je�li prawd� jest, �e tch�rzostwo jest najstraszliwsz� z u�omno�ci, to psu
zarzuci� go raczej niepodobna. (...) C�, ten kt�ry kocha winien dzieli� los
tego kogo kocha.
Michai� Bu�chakow "Mistrz i Ma�gorzata"
Pies nawet od cz�owieka lepszy w roli jego jest, bo �aden cz�owiek nie zaszczeka
tak jak zaszczeka� mo�e pies.
Ludwik Jerzy Kern. "Ferdynand Wspania�y"
Nad zryt� pociskami ziemi� poma�u wstawa� �wit. Jako �e rozwidnia�o si� z ka�d�
chwil� Mirek wy��czy� podczerwie� w aparacie, kt�rym lustrowa� wrog� fortece.
Obserwacja ta , by�a chyba pozbawiona sensu. Nigdy w czasie jego wart, a tak�e w
czasie wart innych �o�nierzy nie zdarzy�o si� by forteca sprawi�o jak��
niespodziank�. Tak zreszt� musia�o by�, si�y kt�re znajdowa�y si� w owej fortecy
( nawet on o tym wiedzia� ) wystarcza�y tylko do obrony. Ale by�a to obrona
skuteczna. Obserwuj�c fortece dobrze widzia� le��ce na przedpolu wypalone
kad�uby transporter�w, pozosta�o�ci dwu nieudanych szturm�w. Spojrza� na
zegarek. Do ko�ca jego warty pozosta�o jeszcze kilka minut, lecz w�a�nie teraz
czas zacz�� d�u�y� si� nie mi�osiernie. Mirek zakl�� w my�lach przypomnia� sobie
bowiem, �e wart� po nim obejmuj� Pawe�, ch�opak wprawdzie ma�o rozgarni�ty, lecz
zazwyczaj sp�niaj�cy si� o kilka minut. Inteligencja Paw�a by�a bowiem
wystarczaj�ca, by dostrzec fakt, �e Mirek nie przywi�zuj� uwagi do takich
drobiazg�w i na pewno nie napisz� raportu na swego koleg�. Mirek westchn��. O
jakby chcia� by� ju� w ��ku i sp�dzi� w nim te dwie pozosta�e do pobudki
godziny. Z marze� wyrwa� go odg�os krok�w. Obr�ci� si� i zobaczy� biegn�cego
Paw�a. Bieg� on w nie dopi�tym mundurze, potykaj�c si� o nie zawi�zane
sznurowad�a. Na twarzy mia� wypieki.
- Zaraz si� zacznie zawo�a� - zawo�a� - W koszarach ju� pobudka.
- Atak? - zapyta� z niepokojem Mirek.
- Atak. - odpowiedzia� Pawe� - Ale nie b�j si�. Nie my b�dziemy atakowa�.
Przynajmniej na razie. W�a�nie przysz�y ze cztery bataliony psiawiar�w.
- Psiawiarzy? Kurcze rzeczywi�cie zale�y im na tej twierdzy. - pomy�la� Mirek
.Zreszt� nie dziwi� si� temu. Wiedzia� jak du�a jest presja ze strony Ligi by
zako�czy� wojn�. Jeszcze troch�, a rz�d b�dzie musia� przysta� na wytyczenie
linii demarkacyjnej, a lini� ci z Ligi wytycz� wed�ug zajmowanych stanowisk. Ta
twierdza to jaki� trzysta kilometr�w kwadratowych zysku. Mirek, ze smutkiem
pokiwa� g�ow�. Trzysta kilometr�w kwadratowych, dziesi�� na trzydzie�ci
kilometr�w pozbawionej bogactw naturalnych pustyni. Te trzysta kilometr�w
pozwoli jednak udowodni� narodowi, �e wysi�ek wojenny nie poszed� na marne, �e
wygra�o si� wojn�, pozwoli zachowa� stanowiska, dalej by� u w�adzy. Gorzej je�li
straci si� owe trzysta kilometr�w. Wtedy zawsze wybuchn�� mo�e jaka� rewolta,
kto� mo�e wykorzysta� fal� niezadowolenia. Tak by�o zawsze i tak b�dzie i niema
co si� oburza�.
- Zobacz psiawiarzy. - Pawe� z�apa� go za rami� i wskaza� za siebie. Mirek
spojrza� w tamt� stron�. By�o ju� na tyle jasno, �e bez trudu dojrza� rozwini�te
w lini� ciemne bry�y nadje�d�aj�cych transporter�w. Wiedzia� �e gdyby by�o
ja�niej mo�na by by�o dostrzec na nich czarne tr�jk�ty, zastrze�one tylko dla
psiawiarskich jednostek. S�ysza� o nich bardzo du�o, lecz rzadziej ich widzia�,
a ju� na pewno nie zna� nikogo kto nale�a�by do tej formacji. Nie by�o w tym nic
dziwnego, dow�dztwo stara�o si� ograniczy� kontakty psiawiar�w z reszt�
�o�nierzy, mieli oni oddzielne poligony, oddzielne kantyny, ba nawet oddzielne
burdele. Formacja ta z�o�ona by�a z ludzi, kt�rzy do zawodu �o�nierza
przygotowywani byli od dziecka. Najcz�ciej byli sierotami, lub niechcianymi
dzie�mi oddawanymi na s�u�b� pa�stwu. Wspaniale wyszkoleni, sfanatyzowani,
uzbrojeni w najlepsz� bro�, jednym s�owem elita.
- Zawsze zastanawia�o mnie sk�d nazwa psiawiarzy - powiedzia� Pawe� patrz�c na
zbli�aj�ce si� transportery.
Mirek milcza�, jak gdyby nie chc�c podj�� tematu, po chwili jednak przem�wi�.
- Zastanawia�e� si� Pawe� w co wierzy pies? - zapyta�.
- Pies? No ... Chce si� naje��, napi�, dorwa� jak�� suczk�...
- Nie pyta�em si� czego pies pragnie, lecz w co wierzy - przerwa� mu Mirek.
- Pies nie wierzy w nic - powiedzia� Pawe� po kr�tszej chwili.
Mirek przecz�co pokr�ci� g�ow�: - Pies wierzy w swojego pana. I to wiar� �lep�,
pozbawion� wszelkich w�tpliwo�ci. Psiawiar jest cz�owiekiem, kt�ry wierzy tak
samo, st�d nazwa.
Dalsz� rozmow� przerwa� �wist nadlatuj�cych pocisk�w. Twierdza otoczona by�a
polem, kt�re spycha�o na boki lec�ce pociski, lecz teraz nie mia�o to znaczenia
gdy� dzia�a strzela�y dymnymi pociskami i flarami maj�cymi zak��ci� prac�
systemu naprowadzania ognia twierdzy. W ci�gu kilku chwil, mi�dzy ich
stanowiskiem, a twierdz� wyros�a puszysta �ciana lepkiego dymu. W ow� mg��
wje�d�a�a teraz pierwsza linia transporter�w. Mirek ponownie w��czy� noktowizor.
Zak��canie zrobi�o wprawdzie swoje i kszta�ty transporter�w prawie rozmywa�y si�
w czerwonej, po�wiacie, jednak gdy patrzy�o si� uwa�niej mo�na by�o na tle owej
po�wiaty dostrzec ich ruch.
Kurcz� - pomy�la� Mirek - je�li ja to widz� to musz� widzie� to i ci z twierdzy.
Nie myli� si�. W tej samej chwili twierdza przem�wi�a. Mirek w monitorze widzia�
jak przy transporterach zaczynaj� wybucha� pociski. Pocz�tkowo niezbyt celne,
potem jednak twierdza wstrzela�a si� i przez po�wiat� przedar� si� b�ysk
eksplozji. Jeden z transporter�w dosta�, w chwil� p�niej zatrzyma� si� inny
uszkodzony zapewne transporter. Zak��caj�ca mg�a, kt�ra i tak s�abo spe�nia�a
swoje zadanie lekko ju� si� rozproszy�a i Mirek w swoim noktowizorze zobaczy�
jak z uszkodzonego transportera wyskoczy�a za�oga by pieszo kontynuowa�
natarcie. Druga linia transporter�w wjecha�a w mg�� i cze�� ognia twierdza
skierowa�a, na ow� grup�, ale ogie� bynajmniej nie straci� na celno�ci. Wida�
by�o jak transportery jeden po drugim stawa�y uszkodzone, lub eksplodowa�y jak
jakie� fantastyczne fajerwerki. Pozosta�e jednak par�y naprz�d, zbli�aj�c si� do
linii gdzie zaczyna�o dzia�a� pole twierdzy. Mirek nie zna� zasady dzia�ania
tego pola, wiedzia� jednak �e pole nie tylko jest wstanie zepchn�� na boki
rakiety i artyleryjskie pociski, ale powoduj� te� �e w jego pobli�u odmawia�a
pos�usze�stwa wszelkiego rodzaju elektronika, zaburzeniom ulega przep�yw pr�du
elektrycznego i oraz zdarza�y r�ne podobne niespodzianki. W praktyce
sprowadza�o si� to do tego �e w pobli�u twierdzy, nie dzia�a�a nie tylko bro�
laserowa, ale zaciera�y si� silniki, kt�re wydawa� si� mog�o dzia�a�y na bardzo
prostych zasadach, ba bardzo cz�sto lubi�a zacina� si� bro� palna. Tak te�
id�cych do szturmu �o�nierzy uzbrajano w najprostsz� bro�, najcz�ciej by�y to
karabiny budowane wed�ug wzor�w z po�owy dwudziestego wieku i granaty z
zapalnikami uderzeniowymi. Najgorsz� za� rzecz� w owym polu by�o to, �e mia�o
ono kszta�t sfery, �rodek twierdzy wolny by� od jego dzia�ania i stamt�d bez
przeszk�d strzela�a bro� laserowa.
Teraz w�a�nie transportery wje�d�a�y w ow� sfer�. Jeszcze chwila i pierwszy z
transporter�w nie trafiony stan�� w miejscu, chwil� p�niej zatrzyma� si�
nast�pny. Po chwili sta�y ju� wszystkie. Mirek widzia� jak za�ogi zastopowanych
pojazd�w opuszczaj� je by pieszo biec, w kierunku fortecy. W tej chwili do
przem�wi�a bro� maszynowa obrony, a w chwil� p�niej do akcji w��czy�y si�
lasery strzelaj�ce ze �rodka twierdzy. Zas�ona dymna, tak niewiele pomagaj�ca w
maskowaniu, zadzia�a�a jednak w�a�nie teraz, g�sta mg�a rozprasza�a
monochromatyczne �wiat�o, os�abiaj�c laserowy ogie�. A atakuj�cy mimo strat
dalej parli naprz�d, granatami niszczyli wysuni�te stanowiska strzeleckie,
zasieki i pola minowe. Do atakuj�cych do��czy�a druga fala ataku zape�niaj�c
luki po zabitych i rannych, a w mg�� wje�d�a� trzeci rzut transporter�w.
- Dadz� rade! - wykrzykn�� patrz�cy przez drugi noktowizor Pawe�. I w�a�nie w
tym momencie Mirek us�ysza� dziwny gwizd. Tak ostry i przenikliwy �e razem z
Paw�em odruchowo zas�onili uszy. Mimo b�lu obaj dalej patrzyli w noktowizory.
Szeregi atakuj�cych przesta�y prze� do przodu. Ci co biegli na przedzie padali
od razu, ci troch� dalej padali wij�c si� w jaki� dziwnych konwulsjach. Ci z
ostatniego trzeciego szeregu wyskakiwali z transporter�w i zacz�li si�
wycofywa�. Mirek i Pawe� patrzyli na to z coraz wi�kszym zdziwieniem. Nawet nie
za bardzo zdziwi� ich fakt u�ycia nowej broni. Bardziej zdziwi�o ich co innego.
Oto po raz pierwszy zobaczyli wycofuj�cych si� psiawiar�w.
- Panowie musimy jednak co� wymy�li� - cz�owiek nosz�cy na pagonach cztery du�e
gwiazdki przerwa� szmery jakie rozleg�y si� w sali.- To nasze by� albo nie by� -
doda� po chwili. - Przypomn�, jednak �e rozwa�ali�my ju� chyba wszystko - zacz��
wylicza�. - Maszyna nie podejdzie do tej twierdzy, bo jest to cholerne pole,
cz�owiek r�wnie� bo jest ten cholerny sygna�. I od razu wyja�niam, �eby nie
rzuca� pomys�ami w stylu pos�a� �o�nierzy z zas�oni�tymi uszami. Z transporter�w
kt�re t�umi� wszystkie d�wi�ki psiawiarzy uciekali tak samo jak ci z pola.
Ostrza�u artyleryjskiego i bombardowa� z powietrza pr�bowali�my ju� wcze�niej i
wiemy �e pole odpycha pociski na boki.
- Chwileczk� - wtr�ci� si� do dialogu jeden z oficer�w.-Pociski pole odpycha na
jaki� pi��set metr�w. A gdyby pociski by�y na tyle silne by spowodowa�
zniszczenia z tej odleg�o�ci.
- To r�wnie� brali�my pod uwag� - przerwa� prowadz�cy - jedyny pocisk mog�cy
wyrz�dzi� jakie� szkody z 500 metr�w to pocisk j�drowy, lub ewentualnie pocisk
benzynowy. Tymi drugimi i tak nie dysponujemy, a u�ycie tych pierwszych to
momentalne pot�pienie ze strony Ligi oraz gospodarcza i polityczna izolacja. Z
tego samego wzgl�du w rachub� nie wchodzi r�wnie� bro� chemiczna i biologiczna.
Nale�y zreszt� przypuszcza� �e przed obiema broniami s� dobrze zabezpieczeni.
Czekam kolejnych propozycji.
- Przecie� musz� na gie�dach by� oferowane systemy zabezpieczaj�ce, przed polem
b�d� sygna�em - odezwa� si� jaki� g�os po kr�tkiej chwili.
- O tym te� zapomnijcie, nie mamy ani czasu, ani pieni�dzy. Pomijaj�c ju� zakaz
Ligi sprzeda�y nam broni. Dobrze wiecie czym dysponujemy i tylko w oparciu o to
oczekuj� propozycji.
Po raz drugi w pomieszczeniu zapad�a cisza, kt�r� przerwa� dopiero odg�os
otwieranych drzwi.
- Przepraszam, generale, za sp�nienie - powiedzia� nowo przyby�y. - Ale to co
odkry�em chyba jest tego warte.
- S�uchamy zatem, niech pan powie co pan wykry� - raczej cierpko powiedzia�
cz�owiek z gwiazdkami. - Chcia�bym przedstawi� film, kt�ry zarejestrowa�a kamera
z jednego z transporter�w trzeciego rzutu ataku psiawiar�w - oficer w�o�y�
kaset� do odtwarzacza i za chwil� na wielkim ekranie z boku sali pojawi� si�
obraz. Wida� by�o ciemne wn�trze transportera, z siedz�cymi w dwu rz�dach
�o�nierzami. W pewnym momencie �o�nierze zacz�li, chwyta� si� za uszy a po
chwili w panice wybiega� z transportera. - Prosz� teraz o uwag�. -powiedzia�
nowo przyby�y oficer. Cofn�� film, poczym ustawi� zbli�enie na fragment ekranu.
Teraz wszyscy zobaczyli ma�� klatk� w kt�rej znajdowa� si� chomik.
- Zwierz�tek tych u�ywali�my kiedy� jako �ywych czujnik�w przeciwko atakowi
chemicznemu, dzi� tylko nieliczne transportery co� takiego posiadaj�. - wyja�ni�
oficer i ponownie pu�ci� film. Mimo panuj�cej we wn�trzu transportera panice,
chomik wykazywa� zadziwiaj�cy spok�j. Sala zaszemra�a.
- Wniosek jest jasny - dobitnie powiedzia� oficer. - �w sygna�, czymkolwiek
jest, nie dzia�a na zwierz�ta.
- Przys�ali ci� bo znasz si� na psach - oficer przerwa� studiowanie dokument�w i
badawczo spojrza� na Mirka. - Jednak z twoich dokument�w to nie wynika.
- Melduj� �e psy zawsze by�y moim hobby. Naprawd� si� znam na tym - odpowiedzia�
Mirek. Prawie dwa lata s�u�by nauczy�y go bezb��dnie rozr�nia�, kiedy dow�dca
oczekuj� odpowiedzi, a kiedy nie.
- C� mo�esz mi powiedzie� zatem co to za rasa? - oficer na moment pokaza�
Mirkowi kolorowe zdj�cie.
- To chart polski - odpowiedzia� Mirek bez wahania, - A to? - oficer pokaza�
nast�pne zdj�cie. - To labrador. - Po sz�stym z kolei zdj�ciu oficer, pokiwa� z
uznaniem g�ow�.
- Czasami wydaj� mi si�, �e �le robi� prosz�c o ludzi znaj�cych si� na psach -
powiedzia� jakby do siebie. - Znajomo�� ps�w zazwyczaj idzie w parze z mi�o�ci�
do nich, a to u nas jest chyba niewskazane. No c� witaj w "Psiej Brygadzie".
Sier�ant oprowadzi ci� teraz po pomieszczeniach i przydzieli obowi�zki. I
jeszcze jedno mamy tu najwy�szy stopie� tajno�ci, wi�c nie licz na przepustki.
Korespondencja te� wstrzymana do odwo�ania. Czy to jasne.
- Tak jest. Panie kapitanie - odpowiedzia� Mirek
Stoj�cy za kapitanem sier�ant ruszy� z miejsca i gestem kaza� i�� za sob�.
Pocz�tkowo szli przez roz�wietlony �wiat�em halogenowych lamp do�� d�ugi
korytarz. Po czym zatrzymali si� przed opancerzonymi drzwiami. Sier�ant w�o�y� w
szczelin� kart� identyfikatora i drzwi si� otwar�y.
- Swoj� dostaniesz za jaki� tydzie�. Do tego czasu b�dziesz tam mieszka� na
sta�e. Na zewn�trz zreszt� jest tylko kasyno i kino, a to ci na razie nie b�dzie
potrzebne.
Weszli w nast�pny korytarz, kt�ry jednak szybko si� sko�czy�. Hala w kt�rej si�
potem znale�li by�a naprawd� ogromna. Chyba ze dwa razy wi�ksza ni� stadion
pi��dziesi�ciolecia w stolicy. Jaki� dwadzie�cia metr�w od nich wznosi�a si�
konstrukcja, kt�ra co� mu przypomina�a. Dopiero jednak gdy oddalili si� id�c
wzd�u� jednej ze �cian hali zyska� pewno��. By�a to makieta pustynnej twierdzy.
Zrobiona by�a bardzo dok�adnie, nawet na przedpolu poniewiera�y si� wraki
czo�g�w i transporter�w.
- Podobno widzia�e� ostatni szturm psiawiar�w - zagadn�� znowu sier�ant.
- Tak jest panie sier�ancie.
- I co?
- Prosz� o wybaczenie panie sier�ancie, ale podpisa�em zobowi�zanie o zachowaniu
tajemnicy.
- No tak oczywi�cie, ale teraz niema to ju� znaczenia. Z tej bazy nie wydostanie
si� nawet pieprzona mysz, a tajemnica tym bardziej, ale skoro podpisa�e� to na
razie sied� cicho. No zbli�amy si� do miejsca twojej pracy.
Ju� z daleka mo�na by�o poczu� charakterystyczny zapach. Zapach psiej sier�ci,
psich odchod�w i jeszcze paru innych rzeczy kt�re razem sk�ada�y si� na zapach
psiarni. Psy sta�y zamkni�te w blokach po kilka sztuk. Mirek zauwa�y� charty,
wy��y i jakie� niesprecyzowane miesza�ce.
- Nie szczekaj�?- zapyta� Mirek.
- Brawo! Zauwa�y�e�. Rzeczywi�cie si� znasz - pokiwa� z uznaniem sier�ant.- Nie
mog� nas wyczu� gdy� na nozdrzach maj� specjalne ochraniacze.
- Pies bez w�chu to jak cz�owiek bez wzroku- zauwa�y� Mirek.
- Zgadza si�, ale przypomnij sobie pole bitwy, pod pustynn� fortec� z setkami
gnij�cych cia�. Smr�d tak silny ze zupe�nie by zg�upia�y.
- Chcecie je pos�a� na fortec� - domy�li� si� Mirek.
- Przed wojn� my�lano by u�y� ich jako niszczycieli czo�g�w. Pomys� zreszt� nie
jest nowy w czasie drugiej wojny pr�bowali go stosowa� Rosjanie, ale z mizernym
skutkiem. (Niemcy �atwo ob�askawiali psy kie�bas�). Gdy za�ama�o si� ostatnie
natarcie psiawiar�w, otrzymali�my rozkaz zmiany szkolenia i bardzo kr�tki
termin.
- B�d� nosicielami min? - zapyta� Mirek. - Tak i to do�� silnych, ca�y problem
by nauczy�y si� detonowa� miny w odpowiednim miejscu. Cz�� b�dzie mia�a
oczywi�cie miny z zapalnikami uderzeniowymi, ale to nie wystarczy. Mamy
cholernie ma�o czasu. Podobno Liga da�a naszemu rz�dowi nieprzekraczalny termin
przyst�pienia do rozm�w pokojowych i w przypadku odmowy grozi sankcjami. W
ka�dym razie trzy dni temu ze sztabu przys�ali rozkaz, �e brygada ma by� gotowa
do szturmu za trzy tygodnie.
- Szkoli�em psy wiele razy - przerwa� Mirek widz�c �e sier�ant prowadzi rozmow�
na luzie i nie wygl�da na s�u�bist�. - S�ucha�em te� innych treser�w. �aden
jednak nie pochwali� si� �e zdo�a� nauczy� psa trudnej rzeczy w ci�gu trzech
tygodni.
- Ja r�wnie� - przyzna� sier�ant. - Ale z rozkazem przys�ali jaki� �rodek
farmaceutyczny, kt�ry ma poprawi� zdolno�ci umys�owe ps�w. To �wi�stwo wp�ywa na
tworzenie si� dodatkowych po��cze� mi�dzy kom�rkami nerwowymi, czy jako� tak ...
-A niech to jasna kurwa! - zakl�� sier�ant. Uchodzi� za cz�owieka religijnego i
raczej kl�� rzadko. W ci�gu ostatnich dni jednak sier�ant przeklina� jak na
sier�anta przysta�o. - Zn�w tylko trzy odpali�y w�a�ciwie. Czuj� �e ten atak
sko�czy si� jednym cholernym g�wnem. - Wsta� jednak i pog�aska� trzy psy, kt�re
zadanie wykona�y prawid�owo. Dodatkowymi nagrodami by�y ekstra porcje jedzenia
po �wiczeniach. By�o zreszt� wida�, �e psy staraj� si� i naprawd� przejmuj� si�
gdy im nie wychodzi. Zadania by�y jednak trudne i ani zaanga�owanie ps�w i
treser�w, ani nagrody nie dawa�y po��danego rezultatu.
- Mirek, masz jaki� pomys�? - rzuci� sier�ant. W ci�gu ostatnich dwu tygodni
pomys�y Mirka zawsze si� sprawdza�y, czego dowodem by�y dystynkcje kaprala na
pagonach. Mimo znacznych profit�w jakie dawa� awans nawet w zamkni�tej jednostce
wyr�nienie to nie sprawi�o Mirkowi �adnej satysfakcji. Niejednokrotnie widzia�
psiawiar�w, unieszkodliwiaj�cych sob� pola minowe, czy rzucaj�cych si� pod
czo�gi wroga. Za ka�dym razem �o�nierze ci szli na �mier� z pe�n� �wiadomo�ci�
tego co ich czeka. Tutaj by�o inaczej. Coraz cz�ciej wydawa�o mu si�, �e
szkol�c psy nadu�ywaj� jakiego� zaufania, czy nawet mi�o�ci. Poczucie to by�o
tym silniejsze, �e sam nie wierzy� w spraw� za kt�r� mia�y zgin��.
- Czasami wydaj� mi si�, �e �le robimy tak si� staraj�c. - powiedzia� i zaraz
po�a�owa�. Sier�ant zatrzyma� si�. Popatrzy� uwa�nie na Mirka.
- Wydaj� ci si�, �e je�li nie zdo�amy ich wyszkoli� to nie p�jd� do natarcia.
Wyzb�d� si� z�udze�. - powiedzia� po d�u�szej chwili. - P�jd� i my na to nic nie
poradzimy. A tobie daj� rad� by� nie mia� takich w�tpliwo�ci, a przynajmniej nie
wyg�asza� ich na g�os. Wiem o tobie, �e nie jeste� kapusiem, zbyt dobrze znam
si� na ludziach by si� pomyli�, ale sk�d ty wiesz, �e ja nie jestem?
Mirek ze smutkiem pokiwa� g�ow�. Zawsze by� ostro�ny, zbyt wiele widzia�
�o�nierzy ustawionych pod murem za to �e nie umieli trzyma� j�zyka za z�bami.
Teraz jednak co� w nim p�k�o.
- Mo�e mam pomys�, ale musz� go jeszcze przemy�le�. - powiedzia� cicho.
- Mirek, to co chcesz zrobi�, to kompletne szale�stwo. Widzia�e� przecie�, �e
�aden cz�owiek nie wytrzyma dzia�ania sygna�u - sier�ant sta� przed krzes�em, na
kt�rym siedzia� Mirek i �ywo gestykulowa�.
- W momencie ataku nie b�d� ju� cz�owiekiem - odpowiedzia� spokojnie Mirek.
- Jak to?
- Zastosuj� mnie odwrotny proces, jaki stosuj� w przypadku ps�w. Podczas ataku
m�j m�zg nie b�dzie ju� m�zgiem cz�owieka. Zachowam jednak tyle �wiadomo�ci by
pokierowa� atakiem, to powinno zwi�kszy� szanse.
- I dla kogo chcesz to zrobi�, dla tych dupk�w z rz�du, by mogli zachowa� swe
stanowiska? - sier�ant najwyra�niej zapomnia� o ostro�no�ci. W odpowiedzi Mirek
u�miechn�� si� ironicznie i nic nie odpowiedzia�
- Dla nich? - sier�ant odwr�ci� si� i wskaza� na boksy z psami. - Wyzb�d� si�
z�udze� - m�wi� dalej. - Ten farmaceutyk, kt�rym je faszerowali�my spowoduj�, �e
nawet te kt�re prze�yj� szturm, zdechn� na raka.
- Tego te� si� domy�la�em - ze smutkiem pokiwa� g�ow� Mirek.
- W takim razie - g�os sier�anta zaostrzy� si� jeszcze bardziej - uwa�am, �e
czynem swym pope�niasz ci�kie blu�nierstwo!
- �e jak? -zainteresowa� si� Mirek.
- Wiesz, �e jestem chrze�cijaninem, cho� nie katolikiem. W naszym ko�ciele
uwa�amy, �e B�g sta� si� cz�owiekiem, by cz�owiek sta� si� Bogiem. Czyli by m�g�
partycypowa� w boskiej energii. Ty chcesz sta� si� psem i zosta� "psim bogiem" i
ubli�asz w ten spos�b prawdziwemu Bogu. A wiesz przecie�, �e pies nigdy nie
stanie si� cz�owiekiem.
- A mo�e jednak - przerwa� Mirek. - Twoja religijna otoczka zupe�nie mnie nie
interesuj�. Ale wyobra� sobie co si� stanie gdy uda nam si� zdoby� twierdz�.
Dziesi�tki kraj�w i to od nas znacznie silniejszych zacznie tworzy� podobne psie
oddzia�y. Ju� nie szprycowane �mierciono�nymi farmaceutykami, ale mo�e
modyfikowane genetycznie w celu zapewnienia lepszej inteligencji.
- I c� z tego, �e wi�cej zwierz�t b�dzie cierpie�. - przerwa� sier�ant.
- Nie przerywaj mi, to si� dowiesz. Gdy w czasie I wojny Murzyni zacz�li
walczy� w armii Stan�w Zjednoczonych, po wojnie dostali dodatkowe prawa.
- To jaka� idiotyczna koncepcja, jak psa mo�na por�wnywa� z cz�owiekiem.
- Murzyn�w te� nie traktowano jako ludzi. Mo�e dzi�ki nim w�a�nie zostanie
r�wnie� poszerzona granica cz�owiecze�stwa. Mo�e nawet.... - Mirek zamilk� na
moment.
- Co mo�e? - zapyta� sier�ant.
- Nie nic, ale pomy�la�em sobie, �e je�eli co� kiedy� mia�oby zast�pi�
cz�owieka.- Mirek odwr�ci� si� w stron� boks�w. -To cieszy�bym si�, gdyby by�y
to one.
S�o�ce powoli zacz�o chowa� si� za pobliskie pokryte lasami wzg�rza. W dolinie
nawet bez noktowizora wprawne oczy mog�y zauwa�y� ruch. -Dawniej atakowano o
�wicie, ale teraz wszystko jest inaczej. - powiedzia� jeden z wci�ni�tych w
za�omy skalne ludzi. - Canis sapiens-zawt�rowa� m�ody oficer najwyra�niej
pragn�cy pochwali� si� przed podw�adnymi znajomo�ci� �aciny. Bo przecie� i tak
wszyscy wiedzieli co za chwil� ich zaatakuj�. - Podobno gdyby nie ten pierdolony
Azjatycki kraj to nie by�o by teraz tego g�wna. -wtr�ci� si� jaki� inny
szeregowiec - Zamknijcie si�, nadchodz�. - skarci� szeregowca podoficer.
Rzeczywi�cie z pobliskiego lasu zacz�y wy�ania� si� wrogie szeregi. Mo�na by�o
spostrzec jak w najwi�kszym porz�dku r�wnaj� do purpurowych proporc�w. Je�li
kto� mia�by dobry przyrz�d optyczny dojrza�by, �e na owych proporcach namalowany
jest wielki pies, rozrywaj�cy gard�o ma�emu cz�owiekowi. Wiatr wia�, proporce
�opota�y, a rozwini�ta w trzy r�wnoleg�e lini� psia brygada gotowa�a si� do
szar�y.