4880
Szczegóły |
Tytuł |
4880 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4880 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4880 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4880 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kamila Folta
Druga Era" jako niebezpieczna sekta
Nikt przecie� nie m�wi�, �e b�dzie �atwo. Nikt nie zapewnia�, �e uda mi si�
wszystko osi�gn��. Cokolwiek osi�gn��.
Teraz, z perspektywy kilku miesi�cy, widz�, jak mo�na szybko pope�ni� b��d,
kt�ry bardzo trudno p�niej naprawi�.
Nie wiem nawet, czy b�dzie to jeszcze mo�liwe.
Kilka razy widzia�am go gdzie� w t�umie. Czym� si� wyr�nia�, czym�, co by�o
prawie niemo�liwe do
zidentyfikowania. Student. Wysoki blondyn. Jeden z wielu jemu podobnych, zapewne
��dny w�adzy i pe�en
niezaspokojonych ambicji, mo�liwe, �e najlepszy ucze� w swoim liceum, jak
wi�kszo��. Ale by�o w nim co� takiego,
�e pomy�la�am: z nim nigdy nie uda mi si� porozmawia�. On nale�y do innego
�wiata. Nie wiedzia�am wtedy, jak
blisko jestem prawdy, a jednocze�nie, jak bardzo si� myl�.
Czytelnia. Uprzejmy, grzeczny. Procent sk�adany i okresy bazowe. Jeszcze tego
samego dnia czytelnia po raz drugi.
Tym razem nie m�wili�my tylko o matematyce, zacz�li�my rozmawia� o jego �wiecie.
Zrozumia�am, �e to w pewnym
sensie m�j �wiat alternatywny, �wiat, kt�rego chcia�am si� nauczy�, �wiat,
b�d�cy �r�d�em moich nieko�cz�cych si�,
moralnych bitew. Tego wieczora pada� deszcz. A ja po raz kolejny myli�am si�.
Jaka� pozaziemska si�a pcha�a mnie do budki telefonicznej. Za �adne skarby
�wiata, za �adne pieni�dze, nikt nie
przekona�by mnie, �ebym dzie� przed kolokwium z angielskiego wybra�a si�
gdziekolwiek. Ale co� m�wi�o mi, �e
jednak warto. �e b�d� mia�a okazj� pozna� kolejny fragment jego rzeczywisto�ci.
Czy tego chcia�am? Nie wiem. Nie
pami�tam. Ostatkiem �wiadomo�ci rejestrowa�am pewne fakty: rozmawia�am przez
telefon, bieg�am do tramwaju,
liczy�am krople deszczu sp�ywaj�ce po szybie. Pami�tam, �e przeskakiwa�am ka�u�e
w jakich� ciemnych zau�kach,
odczytywa�am tablice z nazwami ulic, sz�am w strugach deszczu pod wskazany adres
i ani przez chwil� nie
przeczuwa�am, co mo�e si� wydarzy�. Czy w og�le czu�am wtedy cokolwiek?
�wiece. Muzyka. Kilka os�b pochylonych nad kolorowymi kartami. Co oni robi�? Co
wszyscy robi�? W�a�ciwie nie
dzia�o si� nic, co mog�oby wzbudza� podejrzenia. A jednak nie by�am
wystarczaj�co czujna.
-Czego si� napijesz?
-Mo�e herbaty. Poprosz� bez cukru.
- OK. Za moment b�dzie gotowa.
Ten moment by� najwa�niejsz� chwil�, ten moment by� preludium do nowego �ycia. I
tego w�a�nie nie mog�am
zauwa�y�. Sprytnie obmy�lone, dok�adnie przeanalizowane posuni�cie: stawa�am si�
jedn� z nich ogl�daj�c owe
tajemnicze, kolorowe karty. Na ka�dej - zaproszenie do drugiego �wiata, kilka
s��w, kt�re wywo�ywa�y zawirowania
mojego jestestwa. Ich przeznaczenie? Unknown. Ich pochodzenie? Forgotten. Ich
cel? Tamtego wieczoru istnia� :
by�am nim ja.
S�owa, s�owa, s�owa. Ka�dy �yk herbaty by� jak wra�enie zapomnianego smaku.
Ka�dy oddech stawa� si� krokiem
dalej w podr�y do �wiata, kt�ry w�a�nie si� przede mn� otwiera�. Celtycka
muzyka otworzy�a moj� dusz�. Jego
obecno�� dawa�a z�udne poczucie bezpiecze�stwa. Neutralne tematy naszych rozm�w
by�y tylko doskona�ym
kamufla�em. Czy mog�am przewidzie�, ze moim udzia�em stanie si� jedno z
najcudowniejszych duchowych dozna�, o
kt�rych czyta�am w jego opowiadaniu? Czy fakt, �e czyta�am je wtedy, nie mia�
przypadkiem wp�ywu na to, czego
do�wiadcza�am tamtej (i ka�dej nast�pnej) nocy? A czego do�wiadcza�am? Czy by�
to jedynie sen? Mo�e raczej
konsekwencja owego �a�cucha zdarze�, kt�rym zosta�am sp�tana?
Niewola. Oto moje przeznaczenie. Czy on tego chcia�? Mo�e nie dzia�a� sam. Mo�e
dzia�a� na zlecenie.
Powoli zamyka�am oczy. U�miecha�am si�. Mi�y wiecz�r, my�la�am. Ale w momencie,
kiedy zasypia�am, zogniskowa�
si� na mnie ca�y ich wysi�ek, je�li dzia�ali razem. Niestety, nie wiem, kim s�
naprawd�. Pozwolili mi tam wej��.
P�yn�am. Dr�a�am. Stawa�o si� to, co by�o przeznaczone. Eksplozja b��kitu.
P�atki �wiat�a. Pustynia. Stos p�on�cych
ksi�g. Twarze, s�owa. Jego �wiat. Moje d�onie przenika ciep�o. M�j umys� jest
poddany temu �wiatu. Nie lubi� by�
zale�na. Ale wiem, �e je�li si� nie poddam, zniszcz� mnie. Czuj� bardzo silne
pola grawitacyjne. Jednostajny d�wi�k
tr�bki wyzwala we mnie wspomnienie regularnego, matematycznie doskona�ego ruchu
wahad�a. Yom Kippur? To ju�
m�j �wiat, krakowskie kamienice, obrazy Che�mo�skiego, rozpalone s�o�cem �awki
na Plantach, spadaj�ce kasztany.
Jaki spok�j... Jest przecie� lato. Trawka, s�oneczko. Czy tak wygl�da szcz�cie?
P�atki �wiat�a. Wracam do �wiata,
gdzie nie ma jednego wsp�lnego boga.
Kim s� ci, kt�rzy pozwalaj� mi unosi� si� ka�dej nocy w powietrzu pe�nym my�li i
jeszcze silnej oplataj� mnie
�a�cuchem zale�no�ci? Patrz� w nowe, zielone niebo i mam �wiadomo��, �e by�
tylko jeden wiecz�r, kt�ry da� mi tak
du�o: nowy �wiat, i odebra� tak du�o: wolno�� sn�w. �ni� to, czego chc� oni,
cho� znam tylko jednego z nich. Student,
jak wielu innych. O tym drugim wiem, �e daje drug� szans�, ale ��da zbyt
wysokiej ceny. Zap�aci�am i otrzyma�am.
Klasyczna transakcja. Do�wiadczam wielo�ci �wiat�w - czy mo�na chcie� wi�cej?
Koniec.