12132
Szczegóły |
Tytuł |
12132 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12132 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12132 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12132 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GNOM
BROKILON I
Driada ucieka�a. Jej brzezina zaj�a si� ogniem. Nic nie mog�o uratowa�
ukochanych drzew.
Po raz kolejny ze �zami w oczach obejrza�a si� za siebie. Po�oga zajmowa�a coraz
wi�ksze
po�acie, nied�ugo obejmie znaczn� cz�� Brokilonu, ukochanego lasu driad.
Mrocznego lasu,
kt�ry sta� si� domem dla tych �agodnych istot, a tak�e dla innych... gro�nych i
niebezpiecznych ponad wszelk� miar�. Tylko g�upcy zapuszczali si� do Brokilonu.
G�upcy,
awanturnicy, g�upi �mia�kowie szukaj�cy przyg�d, albo szale�cy. Gdzie� niedaleko
rozleg� si�
przera�aj�cy skowyt. Echo �mierci przemkn�o po�r�d li�ci. Zrozpaczona driada
rozpocz�a
wy�cig z czasem. Musia�a znale�� macierzyste drzewo, zanim Nocni �owcy odnajd�
jej �lad.
Wiedzia�a, �e mia�a bardzo ma�o czasu. Kilka, by� mo�e kilkana�cie uderze�
serca. Nie
wi�cej. Ju�, ju� dobiega�a do roz�o�ystego d�bu, gdy poczu�a ci�ar na plecach.
Chwil�
p�niej ostre k�y wbi�y si� w jej t�tnic�. Ostatkiem si� spojrza�a na las,
Brokilon, sw�j dom.
***
- Maar! Z�a� z tego krwiopijcy. Wystarczy ju� tej zabawy.
Niezadowolony demon ostatni raz obliza� ofiar�. Wracaj�c zd��y� jeszcze wepchn��
ko�cist�
nog� do pyska. Chrupi�ce ko�ci mile pobudza�y apetyt. Z zadowolon� min� spojrza�
na swoj�
pani�. Grymas dezaprobaty wyra�nie rysowa� si� na jej pi�knym obliczu. Maar nie
lubi�, gdy
jego pani by�a niezadowolona. Pr�buj�c u�agodzi� Jelien rozkosznie przeci�gn��
si� i warkn��
pojednawczo.
- No ju� dobrze, ju� dobrze - roze�mia�a si�. - Bo jeszcze pomy�l�, �e jeste�
milutkim
demonem, a tego by� na pewno nie chcia�.
Maar zrobi� obra�on� min� i fukn�� ze z�o�ci. Zacz�� niucha� w powietrzu, maj�c
nadziej� na
kolejne upolowanie. Jelien u�miechn�a si� pod nosem. Jej demon by� taki
milutki. Cho�
wzrostem dor�wnywa� legendarnym s�oniom, a si�� i szybko�ci� wielokrotnie je
przewy�sza�,
tak �atwo by�o zrani� jego uczucia.
- Wra�liwy demon! - parskn�a pod nosem.
Zostawiwszy swojego pupila, pochyli�a si� nad cia�em driady. �agodnie odchyli�a
jej bujne,
zielone w�osy. Gdyby bieg�a troch� szybciej, gdyby uda�o jej si� przetrwa� cho�
minut�
d�u�ej. Spojrza�a na jej smuk�a sylwetk�, chude r�ce i wiotkie nogi. Nie mia�a
�adnych szans,
niestety. �ycie jest brutalne, a Brokilon obfitowa� w r�ne niebezpiecze�stwa.
�ciana ognia
mala�a z ka�d� chwil�, a� wreszcie ostatnie p�omyki zgas�y.
- Pewnie wpad�a w panik� - mrukn�a. - Driady s� takie p�ochliwe. Biedactwa. Nie
mog�
przyj�� do wiadomo�ci, �e las sam o siebie potrafi zadba�. Czasami moce
Brokilonu
zadziwiaj� nawet mnie.
Delikatnie zakry�a jej oczy. Po czym wym�wi�a kilka sylab i �agodnie dotkn�a
jej czo�a.
- Maar przesta� si� wyg�upia�. Musimy w ko�cu dotrze� na miejsce. No, po�piesz
si�, m�j ty
pieszczoszku.
Olbrzymi demon nieufnie spojrza� na swoj� pani�, wietrz�c jak�� kpin�. Widz�c
jej niewinn�
mink� i blask w oczach fukn�� stanowczo. Oddalali si� od miejsca tragedii,
wiedz�c, �e za
kilka nocy atmosfera tego miejsca wr�ci do r�wnowagi. Brokilon regenerowa� si� w
zawrotnym tempie, odtwarzaj�c swoj� �yciodajn� moc szybciej od najzdolniejszego
z
nekromant�w. B��kitna mg�a spowi�a cia�o driady. Jej moc i �yciodajna si�a
wsi�ka�y w g��b
ziemi. Liany ciasno oplot�y martwe cia�o, przyci�gaj�c je w stron� wik�acza. Te
drzewa
doskonale oczyszcza�y las z organicznych szcz�tk�w. Nic, nigdy nie marnowa�o si�
w
Brokilonie.
***
- Czy ta rozpieszczona dziewczyna ze swoim demonem w ko�cu si� pojawi?
- Uspok�j si� Starinie. Przyjdzie, przyjdzie. Ona zawsze przychodzi - �agodnie
uspokaja�
Liniel.
- Tylko czemu zawsze musi si� sp�nia�?
- Przecie� wiesz jaka ona jest. Nic jej nie zmieni.
- Nie da si� ukry� - warkn�� Starin.
Ju� kilka godzin czekali. Nie znosili cho�by chwili zw�oki. Gdyby to by� kto�
inny, ju� dawno
opu�ciliby polan�. Jednak na t� dziewuch� musieli zaczeka�. W�ada�a zbyt
pot�nymi
mocami. Nara�anie si� Jelien... po prostu si� nie op�aca�o. Dlatego stali i
czekali, a krew w ich
�y�ach wrza�a. Nagle zza linii wyskoczy� zziajany demon. Tu� za ni� pojawi�a si�
jego pani.
Spokojnie wyg�adzi�a fa�dy swojej przewiewnej sukni, kt�ra wi�cej ods�ania�a,
ni� zas�ania�a.
Nonszalanckim ruchem po�o�y�a olbrzymi, dwur�czny miecz na barku i u�miechn�a
si�
promiennie. Jelien lubowa�a si� w paradnych wej�ciach, a przy ka�dej
nadarzaj�cej si� okazji
demonstrowa�a swoj� powalaj�c� urod�.
- Przepraszam, �e musieli�cie na mnie czeka�. Maar znowu pomyli� drog�. Ach, co
ja mam z
tym sklerotycznym demonem.
Olbrzym warkn�� skonfundowany, chc�c wszystkich zapewni� o znakomitej pami�ci.
Starin i
Liniel ani przez chwil� nie uwierzyli w t� historyjk�. Dobrze wiedzieli po
czyjej stronie le�y
wina. Postanowili jak najszybciej zako�czy� to, po co tu przybyli. Nie znosili
tego okropnego
lasu i wszystkich jego parszywych mieszka�c�w. Z t� dziewczyn� na czele, rzecz
jasna.
- Dobra, Jelien, przesta� si� zgrywa� - warkn�� Starin. - Czy masz wszystko, tak
jak si�
umawiali�my?
Zapytana si�gn�a do mieszka. Wyj�a z niego zawini�tko i �agodnie po�o�y�a
przed sob�.
R�g jednoro�ca zal�ni� wszystkimi kolorami t�czy. Obok niego po�yskiwa�a szklana
kula,
jarz�ca si� b��kitnym blaskiem.
- Jest wszystko, tak jak si� um�wili�my. A teraz prosz� o moj� cz��.
Liniel rzuci� jej du�y worek. Zach�annie spojrza�a do �rodka i po chwili
roze�mia�a si�
tryumfuj�co.