3516
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 3516 |
Rozszerzenie: |
3516 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 3516 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 3516 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
3516 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
GILGAMESZ
EPOS STARO�YTNEGO DWURZECZA
MMII �
TABLICA PIERWSZA
KT�RY WSZYSTKO WIDZIA� po kra�ce �wiata, pozna� morza i g�ry
przemierzy�, w mrok najg��bszy zajrza�, z przyjacielem pospo�u
wrog�w pokona�. Zdoby� m�dro��, wszystko widzia� a przejrza�,
widzia� rzeczy zakryte, wiedzia� tajemne, przyni�s� wie�ci sprzed
wielkiego potopu. Kiedy w drog� dalek� wyruszy�, zm�czy� si�
ogromnie, przyszed� z powrotem.
Na kamieniu wyry� powie�� o trudach.
Murami otoczy� warowny Uruk, gr�d i spichlerz �wietny �wi�-
tej Eanny. Obejrzyj mury, na kt�rych fryz jak z miedzi! Sp�jrz
na wa�y, kt�rym nie masz podobnych! G�az�w dotknij, w kt�-
rych z dawien dawna obracaj� si� trzpienie wr�t, i wnijd� do
Eanny, w domostwo Isztar, kt�remu r�wnego nie wzniesie �a-
den w�adca w�r�d potomnych i �aden cz�owiek. Wst�p a przejd�
si� po murach Uruku, podwaliny ich obejrzyj, sprawd� d�oni�
ceg�y. Czyli� te ceg�y nie s� wypalone? Czy� nie k�ad�o tych
mur�w siedmiu m�drc�w?
Wi�kszy jest nad wszystkich m��w Gilgamesz, w dw�ch trze-
cich bogiem b�d�cy, w jednej trzeciej cz�owiekiem. Widok jego
cia�a jest niezr�wnany. G�ow� jako byk nosi wysoko. Ciosu or�a
jego z niczym nie zr�wnasz, dru�yna jego staje na odg�os b�bna.
B�g s�o�ca go urod� obdarzy�, niebieski Szamasz, a b�g burzy,
Addu, m�stwem obdarzy�. Na ich obraz przez wielkich bog�w
stworzony bosk� si�� posiada. Pier� jego, powiadaj�, na dwa-
na�cie �okci szeroka, cz�onek jego, powiadaj�, mierzy trzy �okcie.
Nim zn�w do Uruku doszed�, wszystkie kraje przemierzy�.
D�wiga wi�c mury Uruku m�� pop�dliwy, kt�rego g�owa jak
u byka wzniesiona, kt�rego or�a cios nie ma r�wnych, kt�rego
dru�yna staje na odg�os b�bna.
W sypialniach skar�� si� m�owie Uruku:
Rodzicom Gilgamesz syn�w odbiera! Po dniach i po nocach,
rozszala�y, cia�a za�ywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku,
Gilgamesz, pasterz syn�w Uruku pot�ny a s�awny, wszystko
wiedz�cy? Dziewice od ich matek bierze Gilgamesz, pocz�te
z wojownik�w, przeznaczone dla m�a!
Us�yszeli skargi bogowie z nieba i do pana Uruku rzekli bo-
gowie:
Ty� to stworzy�, Anu, byka bujnego, kt�rego or�a cios nie ma
r�wnych, kt�rego dru�yna staje na odg�os b�bna! Rodzicom Gil-
gamesz syn�w odbiera. Po dniach i po nocach, rozszala�y, cia�a
za�ywa. Czy to jest pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pa-
sterz syn�w Uruku, pot�ny a s�awny, wszystko wiedz�cy? Dzie-
wice od ich matek bierze Gilgamesz, pocz�te z wojownik�w,
przeznaczone dla m�a!
Ich skargi pos�ysza� Anu, b�g nieba gwia�dzistego i ojciec bo-
g�w, boski w�adca Uruku. Wezwa� wielk� Aruru, bieg�� w stwa-
rzaniu:
Ty, Aruru, stworzy�a� Gilgamesza. Stw�rz teraz istot� jemu
podobn�. Niechaj ci b�dzie jak jego odbicie, jako burza serca
tamtemu r�wna! Niech w gr�d Uruku wst�pi, z Gilgameszem
porywczym p�jdzie o lepsze: niechaj dzi�ki temu Uruk odpocz-
nie.
To us�yszawszy Aruru stworzy�a w sobie istot� na podobie�-
stwo Anu. R�ce swe umy�a, uszczkn�a gliny, plun�a na ni�
i w step rzuci�a. Walecznego Enkidu w stepie stworzy�a.
Z milczenia pomocnego pocz�ty stan��, z tre�ci Ninurty, boga
wojny, na ca�ym ciele swoim sier�ci� poros�y. W�osy ma jakoby
niewie�cie. W�osy mu stercz� jak pszenica, g�ste ma k�dziory
jako Nisaba, zb� boska w�adczyni. O ludziach i �wiecie nie wie-
dzia�. W sk�r� owcz� odziany jak Sumukan, b�g niw i trzody,
z gazelami razem karmi si� traw�, ze zwierzyn� si� t�oczy do
wodopoju, z byd�em dzikim wod� cieszy swe serce.
Spotka� go u wodopoju pewien my�liwy. Przez jeden dzie�,
drugi dzie� i przez dzie� trzeci Enkidu sta� w drodze do wodo-
poju. Ujrza� go �owca i twarz mu zastyg�a. Wraca ze zwierzyn�
do swej sadyby. Z trwogi zaniem�wi�, zamilk� ze strachu. Smutek
w jego sercu, twarz ma pos�pn�, rozpacz w �onie. Z oblicza sta�
si� podobny takiemu, kt�ry odszed� w dalek� drog�.
Rozwar� usta my�liwy i powiada do swego ojca:
Ojcze! m�� jakowy� ze wzg�rz si� zjawi�, si�a jego na ca�y kraj
nasz ogromna, pot�ny jest jako zast�py Anu, nieustannie ugania
po wszystkich g�rach, z dzikim byd�em karmi si� traw�. Do wo-
dopoju si� t�oczy ze zwierz�tami, stop� sw� wci�� stawia u wo-
dopoju. Straszny mi jest, nie �miem do niego podej��! Ja wy-
kopi� jam�, on j� zasypie, ja pa�ci zastawiam, on je poniszczy.
Z r�k mych wyprowadza dzik� zwierzyn�, miesza moje zaj�cia
na stepie.
Ojciec usta rozwar� i rzecze do swojego syna, do my�liwego:
P�jd� do miasta Uruk, tam jest Gilgamesz, kt�rego dotych-
czas nikt nie pokona�, kt�rego si�a na ca�y kraj nasz ogromna,
pot�ny jako gwiezdne zast�py Anu. Id�, twarz ku niemu pod-
nie�, powiedz o pot�dze tego przybysza. Popro� go o nierz�d-
nic� ze �wi�tyni, we� j� ze sob�. Ona go powali jak m�� pot�ny!
Gdy zwierz�ta przywiedzie do wodopoju, niech ona szaty z sie-
bie zedrze, wdzi�ki uka�e. Skoro ujrzy, wnet zbli�y si� do niej.
Wtedy obcym si� uczyni dla dzikich zwierz�t, kt�re z nim wy-
ros�y na jego puszczy.
Pos�ucha� my�liwiec rady ojcowskiej. Ruszy� �owca do Gilga
mesza. Wybra� si� w drog� i stopy swe postawi� w mie�cie Uni-
ku. Przed obliczem Gilgamesza rzecze te s�owa:
Ze wzg�rz jakowy� m�� si� zjawi�, si�a jego na ca�y kraj nasz
ogromna, pot�ny jest jako zast�py Anu! Nieustannie ugania po
wszystkich g�rach. U wodopoju staje ze zwierz�tami, stop� sw�
wci�� stawia u wodopoju. Straszny mi jest, nie �miem do niego
podej��! Ja wykopi� jam�, on j� zasypie, ja pa�ci zastawiam, on
je poniszczy! Z r�k mych wyprowadza dzik� zwierzyn�! Miesza
moje zaj�cia na stepie.
Rzecze do� Gilgamesz, do my�liwego:
Id��e, m�j my�liwcze, zabierz ze sob� nierz�dnic� Szamhat
z przybytku Isztar. Gdy on byd�o przywiedzie do wodopoju,
niech ona szaty z siebie zedrze, wdzi�ki uka�e. Skoro ujrzy,
wnet zbli�y si� do niej. Wtedy obcym si� uczyni dla dzikich
zwierz�t, kt�re z nim wyros�y na jego puszczy.
Poszed� my�liwy prowadz�c kobiet� Szamhat. Wybrali si�
z powrotem, ruszyli w drog�. W trzecim dniu miejsce przezna-
czenia swego ujrzeli. W zasadzce siedli twarz� w twarz ku sobie
�owca i lubie�nica. Siedz� jeden i drugi dzie� na czatach u wo-
dopoju. Przysz�a pi� wod� gadzina pe�zn�ca. Przysz�y wreszcie
dnia trzeciego zwierz�ta stepowe pi� z wodopoju, przysz�o dzikie
byd�o napawa� si� wod� i on z nimi, Enkidu, te� we wzg�rzach
zrodzony. Z gazelami pospo�u karmi si� traw�, wod� ch�epta�
si� t�oczy ze zwierz�tami, z dzikim byd�em wod� cieszy swe serce.
Zobaczy�a go Szamhat, dzikiego cz�eka, m�a zajad�ego z da-
lekich step�w.
Oto on, niewiasto! Obna� swe piersi, przyrodzenie ods�o�,
i�by �ra�o�� twoj� m�g� posi���! Skoro ci� ujrzy, zbli�y si� do
ciebie, zb�d� si� wtedy wstydu, zbud� w nim ��dz�! Przyjmij
po��dliwe jego dyszenie! Szaty swe rozrzu�! Uka� mu si� naga,
niech ci� posi�dzie! Spraw, i�by si�a w nim wezbra�a! Niechaj
legnie na tobie! Uczy� mu, dzikiemu, spraw� kobiec�! Obcym
si� uczyni dla dzikich zwierz�t, kt�re z nim wyros�y na jego
puszczy. Jego moc mi�osna b�dzie si� na tobie napawa�. Piersi�
legnie na twoim grzbiecie.
Obna�y�a Szamhat swe piersi, srom odkry�a, ujrza� to Enkidu
i zapomnia�, gdzie si� by� rodzi�! Wyzby�a si� wstydu, wzbudzi�a
��dz�, oddech jego pr�dki mile przyj�a, szaty rozrzuci�a: i leg� na
Szamhat. Uczyni�a dzikiemu spraw� kobiec�, jego moc mi�osna
by�a jej mi�a. Przez sze�� dni i przez siedem nocy wci�� dopada�
i zap�adnia� Szamhat Enkidu.
A� mi�o�ci� si� nasyciwszy na zwierz�ta swoje zwr�ci� oblicze.
Zobaczywszy Enkidu w skok pierzch�y gazele. Od cia�a jego
w trwodze pierzcha zwierzyna stepu.
Porwa� si� Enkidu: cia�o ma s�abe! Nogi mu w ziemi� wros�y:
usz�y zwierz�ta! Ob�askawi� si� Enkidu, ju� nie b�dzie biega� jak
niegdy�, zyska� za to rozum i s�yszenie swoje rozszerzy�. Wraca
do Szamhat i przy stopach jej siada, w oblicze kobiety zaczyna
patrze� i cokolwiek warga jej wys�owi, tego ucho jego s�ucha
uwa�nie.
Ona tak rzecze do Enkidu:
Enkidu, jeste� pi�kny, jeste� jak b�stwo! Czemu ze zwierz�-
tami w stepie uganiasz? P�jd�, wprowadz� ci� do warownego
Uruku, do l�ni�cego przybytku, gdzie mieszkaj� Isztar i Anu,
k�dy w�ada Gilgamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i �r�d
pot�nych pot�ny. Po�o�ysz si� przy nim jak przy kobiecie,
ujrzysz i pokochasz jako siebie samego. Wsta� z ziemi, z pos�a-
nia pastuch�w!
Tak ona prawi, on tego rad s�ucha, przyjaciela spragniony, aby
serce w nim wyrozumia�. Powiada do niej Enkidu, do nierz�d-
nicy:
Nu�e, wsta� i prowad� mnie, Szamhat, do �wi�tego przybytku,
�wietnego domu, k�dy przebywaj� Isztar i Anu, k�dy w�ada Gil-
gamesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i �r�d pot�nych po-
t�ny. Wyzw� go do walki, przem�wi� mocno, zakrzykn� na
si�acza g�osem dono�nym po�rodku Uruku: jam jest si�acz! Mnie
jednemu losy odmienia�! Kto w stepach zrodzony, ten jest
mocarz!
Odrzek�a mu:
Wi�c chod�my! Niech ci� ujrzy Gilgamesz! Doskonale wiem,
gdzie go szuka�. P�jd�my, Enkidu, w gr�d warowny Uruku,
gdzie si� pyszni� w przepaskach pi�knych m�owie, gdzie si�
ka�dego dnia �wi�ci �wi�to, gdzie m�owie mi�uj� ch�opc�w roz-
pustnych i kap�anki mi�o�ci s�yn� z urody: jakim wdzi�kiem
kusz�ce! jak�e pachn�ce! Wielkich wywabiaj� z nocnego �o�a.
Ty, Enkidu, nic nie wiesz o �yciu: poka�� ci Gilgamesza, kt�ry
w j�kach si� kocha! Przyjrzyj mu si�, popatrz w oblicze, jaki
pi�kny w m�stwie mocy swej m�skiej! Ca�e jego cia�o to sama
rozkosz. On ci jest silniejszy od ciebie. We dnie ani w nocy nie
zna spoczynku! Porzu� sw�j wyst�pny zamiar, Enkidu! Gil-
gamesza ukocha� Szamasz, b�g s�o�ca! Anu, Ellil i tako� Ea
rozszerzyli jego ucho na g�os m�dro�ci. Jeszcze� ty ze wzg�rz
tutaj nie przyszed�, ju� Gilgamesz w Uruku we �nie ci� widzia�.
Wsta� Gilgamesz i sen wyk�ada, rzecze do swojej matki:
Matko, sen widzia�em dzi� w nocy! Wes� szed�em w�r�d
innych m��w, zebra�y si�, l�ni�y gwiazdy na niebie. Wtem ru-
n�y na mnie zast�py Anu i tre�� Anu mnie przygniot�a, wojow-
nik z gwiazd! D�wign��em go wzwy� i okaza� mi si� za ci�ki,
trz�s�em nim i zrzuci� z siebie nie mog�em. Wsta�a do� kraina
Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si� zebra�, lud Uruku
ci�b� si� cisn��. Stan�li wok� niego wszyscy m�owie, towa-
rzysze moi stopy mu ca�owali. Leg�em na nim cia�em jak na
kobiecie, czo�em si� zapar�em, tamci wspomogli mnie: d�wig-
n��em go wreszcie i pod stopy twoje przynios�em, matko, i�e�
ty go zr�wna�a ze mn�.
Wi�c m�dra macierz Gilgamesza, wszystko wiedz�ca, rzecz
wyk�ada swojemu w�adcy. Ninsun m�dra, wszechwiedz�ca,
tak wie�ci Gilgameszowi:
Ten, co w�r�d m��w by� jako gwiazdy z nieba, ten, co run��
na ciebie jak wojak Anu, kt�rego d�wign��e� i okaza� ci si� zbyt
ci�ki, kt�rym trz�s�e� i nie mog�e� go zrzuci�, ten, co na nim
leg�e� jak na kobiecie i pod stopy mi go przynios�e�, i� go zr�w-
na�am z tob�: to na pewno �w m�� tobie podobny, w stepie uro-
dzony, co r�s� na wzg�rzach. Ujrzysz go i upodobasz w nim
sobie: to mocny towarzysz, zbawca przyjaciela swego w potrze-
bie, si�a jego na ca�y kraj nasz ogromna, mocny jako zast�py Anu.
Druhem ci b�dzie i nie odst�pi ci�, skoro� tak leg� na nim jak
na kobiecie. Wszyscy m�owie mu b�d� stopy ca�owa�, ty
obejmiesz go, pokochasz, do mnie przywiedziesz: tak si� oto
sen tw�j wyk�ada.
Leg� i znowu zobaczy� sen. Zn�w rzecze Gilgamesz do swojej
matki:
Matko, znowu sen zobaczy�em! Szed�em po ulicy w Uruku
warownym, wtem spad� top�r. T�um go obst�pi�. Wsta�a do�
kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si� zebra�, lud
Uruku ci�b� si� cisn��. By� �w top�r niezwyk�y z wygl�du.
Ujrza�em i widok rado�� mi sprawi�. Pokocha�em go i leg�em jak
na kobiecie, podj��em, przy boku zawiesi�em i pod stopy twoje
przynios�em, i�e� ty go zr�wna�a ze mn�.
Wi�c m�dra macierz Gilgamesza, wszystko wiedz�ca, rzecz
wyk�ada swojemu w�adcy. Ninsun m�dra, wszechwiedz�ca, tak
wie�ci Gilgameszowi:
Cz�owiekiem �w top�r, kt�ry� ujrza�! Tak przylgniesz do niego
jak do niewiasty, i� go zr�wna�am z tob�. To mocny towarzysz,
zbawca przyjaciela swego w potrzebie, si�a jego na ca�y kraj nasz
ogromna, mocny jako zast�py Anu!
Rozwar� usta Gilgamesz i rzek� do matki:
A niech spada na mnie najwi�ksze z nieszcz��, by�em sobie
zyska� mocnego druha! Z takim razem rad rusz� na jakiego-
kolwiek b�d� wroga!
Tak swe sny Gilgamesz wyk�ada.
Rzek�a do Enkidu Szamhat. Siedli oboje.
TABLICA DRUGA
KIEDY USIAD� przed ni� Enkidu, szat� rozdar�a i spowi�a w jedn�
po�ow� jego, w drug� siebie. Za r�k� uj�wszy powiod�a jakoby
syna do sto�u pastuszego, do zagr�d bydl�cych.
Zebrali si� ko�o nich pastuchy, pogl�daj�c na niego szepc�:
Do Gilgamesza ten m�� z lica podobny, wzrostem ni�szy,
w ko�ciach przecie mocniejszy. Pewnie to Enkidu, stw�r ste-
powy! Si�a jego na ca�y kraj nasz ogromna, mocny jako zast�py
Anu, wykarmiony ci jest mlekiem zwierz�cym!
Na po�o�ony sobie chleb w pomieszaniu zerka, �ypie Enkidu.
Nie umia� Enkidu spo�ywa� chleba, picia chmielu nie by� uczo-
ny. Umia� tylko ssa� mleko zwierz�ce. Guzdra� si� niezdarnie,
oczy wytrzeszcza�, jak si� zabra� do tego, nie wiedzia�, jak je��,
jak pi� napitek chmielony.
Rozwar�a usta nierz�dnica i rzecze:
Jedz chleb, Enkidu, tak to jest w �yciu! Pij napitek chmielony,
taki jest �wiat!
Spo�y� wi�c Enkidu chleba do syta, chmielu wychyli� siedem
dzban�w. Zagra�a w nim w�troba ra�no, swobodnie, serce si�
w nim weseli, twarz promienieje. Cia�o swe w�ochate wzi��
i obmaca�, star� z siebie sier�� kud�at�, olejkiem si� nama�ci�,
do ludzi sta� si� podobny, w odzie� si� odzia�, m�em sta� si�
z wygl�du. Chwyci� za or�, lwy szed� wojowa�, pasterze po nocy spali w spokoju. Wilki poskramia�, lwy zwyci�a�, spoczywali b�ogo starsi z pastuch�w: Enkidu sta� na stra�y, m�� wci�� bezsenny.
Pewien cz�owiek rzek� m�om w Uruku:
W osadzie pasterskiej m�� si� pojawi�, do Gilgamesza z oblicza
podobny, wzrostem ni�szy, w ko�ciach przecie mocniejszy. Zwie
si� Enkidu, stw�r stepowy! Si�a jego na ca�y kraj nasz ogromna,
mocny jako zast�py Anu, wykarmiony mlekiem zwierz�cym!
Wybra� si� jeden z mieszka�c�w Uruku do Enkidu, do osady
pastuch�w.
Enkidu i nierz�dnica ciesz� si� sob�. Wtem on wzni�s� oczy
i widzi cz�owieka. Wi�c taki rozkaz wydaje kobiecie:
Przyp�d� mi tu, Szamhat, tego cz�owieka! Czego przyszed�?
Chc� zna� jego imi�!
Okrzykn�a Szamhat tego cz�owieka, podesz�a do niego, j�a
z nim m�wi�:
Dok�d zd��asz, panie? Co ma na celu podr� twa uci��liwa?
Otwar� usta cz�owiek i tak rzecze do Enkidu:
Do przybytku ma��e�stwa nie masz dost�pu! To los ludzki
ulega� mo�nym! Miastu Gilgamesz ka�e murarskie nape�nia�
kosze, karmi� miasto ka�e ladacznicom jeno weso�ym! Dla kr�la
Uruku warownego hucz� na b�bnie, zanim wolno im b�dzie
zwi�zk�w dope�ni�, dla kr�la, Gilgamesza, hucz� na b�bnie,
i�by wolno im by�o wst�pi� w ma��e�stwo: on w�wczas ma
spraw� z oblubienic�. On czyni to najpierw, ma��onek po nim!
Na b�stw naradzie tak zrz�dzono, od uci�cia p�powiny taki los
m�a!
Od s��w jego Enkidu poblad� na twarzy.
Prowad� mnie, Szamhat, w gr�d Uruku, gdzie w�ada Gilga-
mesz, mocarz wyborny, krzepki jak byk i �r�d pot�nych po-
t�ny! Do walki mu samowt�r rzuc� wyzwanie, krzykn� na mo-
carza g�osem dono�nym w samym �rodku Uruku: jam tu si�acz!
Mnie jednemu tu s�dzono odwraca� losy!
Przodem st�pa Enkidu. Kobieta z ty�u.
Jak wkroczy� w gr�d warowny Uruku, lud naok� ci�b� si�
cisn��. Skoro wst�pi� w ulice miasta Uruku, t�um zgromadzony
tak o nim rzecze:
Z oblicza ten m�� do Gilgamesza podobny! Wzrostem ni�szy!
Ale w ko�ciach mocniejszy!
Ogl�daj� go sobie zewsz�d i widz�:
Si�a jego na ca�y kraj nasz ogromna. Wykarmiony ci jest mle-
kiem zwierz�cym! Teraz wci�� w Uniku bro� b�dzie szcz�ka�!
Wsta�a do� kraina Uruku, kraj wszystek naprzeciw niego si�
zebra�, lud Uruku ci�b� si� cisn��. Nogi mu ca�uj� jak s�abe dzieci.
On rzek� id�c ulic� Uruku:
Gdzie silnych trzydziestu, abym ich zwalczy�?
Ciesz� si� m�owie:
Oto bohater! Odt�d nie szcz�d�, Uniku, dzi�kczynnych ofiar!
M�owi s�ynnemu z lic swych pi�kno�ci, Gilgameszowi, jak b�g
stan�� godny przeciwnik!
Us�ane jest �wi�te �o�e mi�o�ci, le�y jako Isztar, czeka w �o�u
Iszhara. Wst�pi� w nie Gilgamesz, sypia� z ni� w nocy, mia�
spraw� z Iszhara, noce z ni� sp�dza�.
Na ulic� wyszed� Enkidu, drog� zast�pi�, chce sprawdzi� na
sobie moc Gilgamesza.
Zahucza� b�ben dla kr�la Uruku, i�by wolno by�o zwi�zk�w
dope�ni�, dla kr�la, Gilgamesza, b�ben zahucza�, i�by wolno by�o
wst�pi� w ma��e�stwo, aby pierwszy mia� spraw� z oblubienic�.
Zobaczy� Gilgamesz dzikiego cz�eka z k�dziorami kr�tymi na
karku. Podszed�, stan�� z nim oko w oko, na szerokiej drodze
obaj si� zeszli: drzwi Enkidu nog� zagrodzi�, do weselnego do-
mostwa Gilgamesza nie wpu�ci�. Starli si� i zwarli si� jako dwa
byki. Jak dwa byki kolana ugi�li. Strzaskali odrzwia i murem
zatrz�li. Chrapali jak dwa byki w starciu. P�k�y odrzwia i mur
si� zatrz�s�.
Gilgamesz kolano ugi�� ku ziemi, gniew sw�j pow�ci�gn��
i serce u�mierzy�.
Serce u�mierzywszy Enkidu rzecze do Gilgamesza:
Jednego ci� matka urodzi�a jako bawolica w zagrodzie, Ninsun,
a nie zrodzi� si� drugi tobie podobny! Wysoko innych m��w
g�ow� przeros�e�, Ellil ci da� rz�dy nad �yzn� ziemi�, Anu ci
zawierzy� miasto swe, Uruk, Ea, ludziom �yczliwy, rz�dy nad
lud�mi! Ucho twe rozszerzy� na g�os m�dro�ci. Czemu� ci si�
zachcia�o rzeczy takie wyczynia�? Do przybytku ma��e�stwa
dost�p zamykasz, dla ciebie, Gilgamesza, hucz� na b�bnie, i�by
wolno by�o zwi�zk�w dope�ni�: w�wczas ty masz spraw� z oblu-
bienic�, ty najpierw to czynisz, p�niej ma��onek. Czy�e� ty
pasterz warownego Uruku, Gilgamesz, pasterz syn�w Uruku
pot�ny a s�awny, wszystko wiedz�cy? Szamasz da� ci w�adz�
kr�lewsk�, ona ci s�dzona, nie �ycie wieczne. Nie b�d� smutny
w sercu ani przybity! On ci da� moc wi�za� i rozwi�zywa�, by�
mrokiem ludzko�ci albo jej �wiat�em. Da� ci w�ada� nad ludem
Uruku, zwyci�a� w bitwie, z kt�rej nie masz powrotu, w na-
jazdach, w napa�ciach, sk�d nikt nie ujdzie. W�adzy swej nie-
zmiernej �le nie u�ywaj, dla s�ug swoich b�d� sprawiedliwy, sprawiedliwo�� czy� wobec Szamasza!
Wys�ucha� Gilgamesz s��w Enkidu i uca�owali si�, i przyja��
zawarli.
Podziwia lud m�dro�� i moc Gilgamesza. Lud podziwia m�-
dro�� i moc Enkidu.
Wiedzie go Gilgamesz do swojej matki, usta rozwar� i tak do
mej przemawia:
Oto m�j przyjaciel przyby�y z puszczy! Si�a jego na ca�y kraj
nasz ogromna, pot�ny jest jako zast�py Anu. Ty go pob�ogo-
s�aw, uczy� mym bratem!
Macierz Gilgamesza usta otwar�a i przemawia, i rzecze do
swego w�adcy, bawolica Ninsun, usta otwar�szy, tak prawi, tak
rzecze do Gilgamesza:
To Enkidu, to m�� tobie podobny, mocny tw�j towarzysz,
zbawca przyjaciela swego w potrzebie. Druhem twoim b�dzie
i nie odst�pi ci�, skoro� przylgn�� do niego jak do kobiety. Po-
kocha�e� go, przywiod�e�, jest moim synem! Dzi� go urodzi�am,
z tob� zr�wna�am, przeto sta� si� twoim rodzonym bratem.
Otwar� usta Gilgamesz i rzek� do matki: Zdj�te mi s� z plec�w ci�kie wyst�pki. W drzwiach by� stan��, si�� mnie pouczy�, z gorycz� wytyka� moje szale�stwo. Ni ojca, ni druha nie ma Enkidu, w�os�w rozrzuconych nigdy nie ostrzyg�, w stepie si� urodzi�. Nikt mu nie zr�wna!
Stan�� Enkidu, s��w tych s�ucha, zasmuci� si� wielce, siad�
i zap�aka�. Oczy jego �zami si� nape�ni�y, lu�no r�ce opu�ci� bezczynne. Si�a w nim s�abnie.
Obj�li si� przyjaciele, razem usiedli, wzi�li si� za r�ce jak
bracia.
Gilgamesz go po�a�owa� i tak powiada: Czemu oczy twe �zami si� nape�ni�y, czemu w sercu swym si� dr�czysz i g�o�no wzdychasz?
Enkidu rozwar� usta i rzecze do Gilgamesza?
�kanie, przyjacielu, zadzierzga �y�y mej szyi. Nazbyt mnie
obejmowa�y te, z kt�rymi dzieli�em �o�e. R�ce opu�ci�em, siedz�
bezczynnie, si�a we mnie niszczeje. Nie tak bywa�o w �w czas,
Gilgameszu, kiedy w�adca miasta Kisz, Akka, syn Enmebarag
gesi, pos��w ci przys�a�, i�by� jemu Uruk warowny podda�. Ty�
spraw� przedstawi� starszym z Uruku i o s�owo ich spyta�e�,
starszych z Uruku: I�by studni w tym kraju doko�czy�, poczyni� studnie i wiadra
studzienne, wykopa� studnie i w sznur je opatrzy�, nie trzeba si�
poddawa� domowi Kiszu, trzeba zbrojnie dom jego porazi�!
Odpowiedzieli ci starsi z Uruku:
I�by studni w tym kraju doko�czy�, poczyni� studnie i wiadra
studzienne, wykopa� studnie i w sznur je opatrzy�, musimy si�
podda� domowi Kiszu, domu jego zbrojnie razi� nie trzeba.
Wi�c ty, Gilgameszu, w�adco Kullabu, kt�ry� dla Isztar czyn
wielki uczyni�, nie wzi��e� do serca s��w starszych z miasta. Po-
stawi�e� zn�w spraw� przed ludem, bro� nosz�cych o s�owo
spyta�e�:
Wy, kt�rzy stoicie, kt�rzy siedzicie! Wy, co�cie wzniesieni
z synami w�adcy! Wy, co boki os�a w udach �ciskacie! Nie trzeba
si� podda� domowi Kiszu, trzeba zbrojnie dom jego porazi�.
Bog�w dzie�em jest Uruk warowny, domostwo Eanny z nieba
tu zesz�o, od bog�w jest ka�da z cz�ci Uruku, mur jego ogrom-
ny chmur si� dotyka i wysoki w nim Anu przybytek.
M�owie z Uruku swe s�owo rzekli:
Ty, co g�ow� jak byk nosisz wysoko, czy�by� si� obawia� przybycia Akki? Wojsko jego ma�e, p�jdzie w rozsypk�, wojownicy jego nie nosz� g��w swych wysoko!
Od s��w takich, Gilgameszu, w�adco Kullabu, serce twe si�
radowa�o, duch si� rozja�ni�. Do s�ug swoich odrzek�e� w te
s�owa:
Niechaj od�o�ona b�dzie motyka dla bitw zaciek�ych, or� niechaj powr�ci do boku, niechaj bro� posieje trwog� i postrach! Kiedy przyjdzie Akka, m�j strach na� padnie, rozum jego si� pomiesza, zamiar zachwieje.
Nie przesz�o dni pi�� ani dziesi�� i Akka, syn Enmebaraggesi,
Uruk obst�pi�. Pomiesza�y si� my�li w Uruku. A� ty, Gilgame-
szu, w�adco Kullabu, do swych wojownik�w tak przem�wi�e�:
Czemu pociemnia�y twarze mych �mia�k�w? Kto ma serce,
niech wyjdzie naprzeciw Akki!
Stan�� Birhurturri, w�dz i wojownik, tobie, Gilgameszu, tak
na to odrzek�:
P�jd� do Akki! Niech si� rozum jego pomiesza, zamiar jego
niech si� zachwieje.
Birhurturri wyszed� za wrota z miasta. Ledwie wyszed� Bir-
hurturri z miasta za wrota, u samych wr�t go pochwycili, za-
cz�li cia�o jego kruszy�. Postawili go przed Akka. M�wi do Akki.
Jeszcze s��w nie sko�czy�, wtem Zabardibunugga na mury si�
podni�s�, przez mur popatrzy�. Akka ujrza� go i rzek� do Birhurturri: Niewolniku! Czy to jest tw�j w�adca?
Rzek� Birhurturri:
To nie jest m�j w�adca. M�j pan, Gilgamesz, czo�o ma po-
t�ne, z oblicza swego do byka podobny, broda jego jest z lapis
lazuli, palce jego zaprawd� s� zr�czne!
Nie porwa�a si� zgraja, nie pierzch�a, nie upad�a, i�by tarza�
si� w prochu, nie by�a zdruzgotana zgraja przyb��d�w, nie usy-
pali prochu na swych ustach, nie zr�bali dziob�w �odzi bojo-
wych i nie odwo�a� wojsk Akka, kr�l Kiszu. Bili Birhurturri,
okrutnie t�ukli, kruszyli cia�o Birhurturri.
Za wojownikiem Zabardibunugga ty� sam, Gilgameszu, na
mury wst�pi�! W m�ach z Kullabu, starych jak i m�odych, po-
strach si� zrodzi�, or� sw�j bojowy mieli u boku m�owie z Uruku. Do wr�t podeszli. Stan�li przy wrotach.
Rzek�e� do nich, Gilgameszu, w�adco Kullabu:
Kt�ry z was ma dom, nu�e do domu! Kt�ry matk� ma, nu�e
do matki! Kt�ry samotny jest i chce to czyni�, co ja, niechaj
stanie u mego boku!
Ujrza� ci� Akka:
Niewolniku! Czy to jest tw�j w�adca?
To jest m�j w�adca.
Ledwie zd��y� to powiedzie� Akka, jak wywiod�e�, Gilgame-
szu, zbrojnych za wrota, jak wrog�w trupami r�w nape�ni�e�,
jak r�wnin� wok� trupem zas�a�e�, krwi� ich zabarwi�e� jako we�n�
czerwon�! Wielk� sie� na nich rzuci�e�, po r�wninie na ich miejscach ko�ci ich usypa�e�. A� nie sta�o pola, i�by ich grzeba�!
W kawa�ki drobne ich posiek�e� dla ps�w, �wi�, s�p�w i dla
ptactwa z nieba, dla ryb w morzu. W bitwie im zabra�e� wozy
i or�. Jako zamie� �nie�na Akk� pobi�e�, sam jak ptak uchodzi�.
Zgraja obca porwa�a si�, pierzch�a i upad�a, i�by tarza� si�
w prochu. Zdruzgotana by�a zgraja przyb��d�w, usypali proch
na swoich ustach, zr�bali dzioby swych �odzi bojowych i od-
wo�a� wojska Akka, kr�l Kiszu.
Ty do� rzek�e�, Gilgameszu, w�adco Kullabu:
Akka, m�j rz�dco, Akka, m�j dostawco, Akka, wojsk moich
wodzu! Ty� doprawdy ptaka sp�oszonego, Akka, ziarnem na-
pe�ni�! Ty� doprawdy, Akka, da� mi oddech i �ycie! Dzi�ki tobie
Uruk jest dzie�em bog�w, mur jego ogromny chmur si� dotyka
i wysoki w nim Anu przybytek! W Kisz mnie pu�ci�e� i w�adz�
mi da�e� przed Szamaszem, jak niegdy� bywa�o! Ty� mi ucie-
kaj�cemu, Akka, na swym �onie da� spocz��!
Miasto Kisz by�o or�em ra�one. Eanna obj�a jego kr�lestwo. Dobra twoja chwa�a, Gilgameszu, w�adco Kullabu!
Tak do Gilgamesza rzek� Enkidu.
Otwar� usta Gilgamesz i rzecze, przyjacielowi swemu prawi
Gilgamesz:
Gdzie b�ben m�j? Gdzie moja pa�ka? B�ben w ochocie nie-
przeparty, b�ben, co miarowym biciem porywa�!
I tak swoj� rzecz ci�gnie Gilgamesz:
Za dni dawnych, za dalekich dni, za nocy dawnych, za od-
leg�ych nocy, za dni dawnych, za dalekich dni, kiedy uczyniono
wszystkie rzeczy potrzebne, kiedy wszystkie po�yteczne rzeczy
zrz�dzono, kiedy chleba skosztowano w przybytkach kraju, kiedy
w piecach kraju chleb upieczono, kiedy niebo od ziemi ode-
pchni�to, kiedy ziemi� z niebem roz��czono, kiedy ustalono imi�
cz�owieka, kiedy Anu uni�s� niebo, a Ellil ziemi�, kiedy jako �up
Ereszkigal w kraj podziemny by�a uniesiona, kiedy �agiel sw�j
postawi�, �agiel postawi� ojciec Ea, i�by p�yn�� w kraj podziem-
ny, i�by wzi�� pomst� na potworze Kur, i�by pokara� podziem-
ne straszyd�o, �w ma�ymi kamieniami j�� razi� w�adc�, j�� wiel-
kimi g�azami obrzuca� Ea. Wi�c ma�e kamienie, kamienie
z d�oni, i g�azy ogromne, g�azy z trzcin gi�tkich, wali�y w st�pk�
�odzi Ea w bitwie, jako burza, kiedy napiera. Przeciwko w�adcy
woda u dzioba �odzi jako wilk po�era. Przeciwko Ea woda
u rufy �odzi jako lew uderza.
W �w czas wyros�o na brzegu Purattu drzewko wierzbowe.
Poi�a je wod� rzeka Purattu.
A� burza z po�udnia z korzeniami je wyrwa�a, szczyt wierzby
zdar�a i ponios�y j� wody Purattu. Przeto kobieta w boja�ni cho-
dz�ca przed s�owem Anu, przed s�owem Ellila, na drzewku d�o�
sw� po�o�y�a i zanios�a do miasta Uruku:
Umieszcz� je w sadzie u czystej Isztar.
U st�p swych drzewko posadzi�a i w�asnor�cznie si� nim zaj-
mowa�a, w�asn� je d�oni� piastowa�a Isztar, u st�p swych drzewko posadzi�a:
Kiedy b�dzie ze� krzes�o owocne, i�bym na nim siad�a? po-
wiada Isztar. Kiedy b�dzie ze� �o�e owocne, i�bym na nim leg�a?
rzecze Inanna.
Wyros�o drzewo. Jego pie� bez li�ci. W�� nie znaj�cy czar�w
siad� w korzeniach, gniazdo za�o�y�. Ptak Imdugud w szczycie
si� zagnie�dzi�, chowa piskl�ta. W po�rodku drzewa gniazdo
umo�ci�a upiorzyca Lilit wabi�ca m��w. Zawsze roze�miana,
zawsze radosna dziewczyna Isztar jak ci wzi�a p�aka�!
Zaledwie �witu co nieco w rozbrzasku, ledwie z p�l ksi���-
cych Szamasz wyst�pi�, zaraz jego siostra, �wi�ta Inanna, do
brata rzek�a:
M�j bracie Szamaszu! Kiedy w dniach dawnych losy ustalono,
kiedy si� p�od�w obfito�ci� kraj ca�y nasyci�, kiedy Anu uni�s�
niebo, a Ellil ziemi�, kiedy jako �up Ereszkigal w kraj podziemny
by�a uniesiona, kiedy �agiel sw�j postawi�, �agiel postawi� ojciec
Ea, i�by p�yn�� w kraj podziemny, i�by wzi�� pomst� na po-
tworze Kur, i�by pokara� podziemne straszyd�o, w �w czas
wyros�o na brzegu Purattu drzewko wierzbowe. Poi�a je wod�
rzeka Purattu. A� burza z po�udnia z korzeniami je wyrwa�a,
szczyt wierzby zdar�a i ponios�y j� wody Purattu. Przeto kobieta
w boja�ni chodz�ca przed s�owem Anu, przed s�owem Ellila,
na drzewku d�o� sw� po�o�y�a i zanios�a do miasta Uruku.
U st�p swych drzewko posadzi�am i w�asn� d�oni� piastowa�am:
Kiedy b�dzie ze� krzes�o owocne, i�bym na nim siad�a? Kiedy ze� b�dzie �o�e owocne, i�bym na nim leg�a?
Wyros�o drzewo. Jego pie� bez li�ci. W�� nie znaj�cy czar�w
siad� w korzeniach, gniazdo za�o�y�. Ptak Imdugud w szczycie
si� zagnie�dzi�, chowa piskl�ta. W po�rodku drzewa gniazdo
umo�ci�a upiorzyca Lilit wabi�ca m��w. Zawsze roze�miana,
zawsze radosna ja, dziewczyna Isztar, jak wzi�am p�aka�!
Jej brat odwa�ny, m�ny Szamasz, nie uj�� si� wszak�e za
swoj� siostr�.
Zaledwie �witu co nieco w rozbrzasku, ledwie z p�l ksi���-
cych Szamasz wyst�pi�, zaraz jego siostra, �wi�ta Inanna, do
mnie, Gilgamesza, rzek�a w te s�owa:
Bracie Gilgameszu! Kiedy w dniach dawnych losy ustalono,
kiedy si� p�od�w obfito�ci� kraj ca�y nasyci�, kiedy Anu uni�s�
niebo, a Ellil ziemi�, kiedy jako �up Ereszkigal w kraj podziemny by�a uniesiona, kiedy �agiel sw�j postawi�, �agiel postawi� oj-
ciec Ea, i�by p�yn�� w kraj podziemny, i�by wzi�� pomst� na
potworze Kur, i�by pokara� podziemne straszyd�o, w �w czas
wyros�o na brzegu Purattu drzewko wierzbowe. Poi�a je wod�
rzeka Purattu. A� burza z po�udnia z korzeniami je wyrwa�a,
szczyt wierzby zdar�a i ponios�y j� wody Purattu. Przeto kobieta
w boja�ni chodz�ca przed s�owem Anu, przed s�owem Ellila,
na drzewku d�o� sw� po�o�y�a i zanios�a do miasta Uruku.
U st�p swych drzewko posadzi�am i w�asn� d�oni� piastowa�am:
Kiedy b�dzie ze� krzes�o owocne, i�bym na nim siad�a?
Kiedy ze� b�dzie �o�e owocne, i�bym na nim leg�a?
Wyros�o drzewo. Jego pie� bez li�ci. W�� nie znaj�cy czar�w
siad� w korzeniach, gniazdo za�o�y�. Ptak Imdugud w szczycie
si� zagnie�dzi�, chowa piskl�ta. W po�rodku drzewa gniazdo
umo�ci�a upiorzyca Lilit wabi�ca m��w. Zawsze roze�miana,
zawsze radosna ja, dziewczyna Isztar, jak wzi�am p�aka�!
W�wczas ja, Gilgamesz, ja po bratersku za �wi�t� Isztar si�
uj��em.
Odzia�em sw� kibi� w napier�nik wagi min pi��dziesi�ciu, na-
rzuci�em pi��dziesi�t min jakby sykli trzydzie�ci, w r�ku d�wig-
n��em sw�j top�r podr�ny wagi min siedmiu i siedmiu talen-
t�w. W�a nie znaj�cego czar�w w korzeniach zabi�em. Ptak
Imdugud ze szczytu zabra� swe piskl�ta i w g�ry ulecia�. W po-
�rodku drzewa upiorzyca Lilit wabi�ca m��w gniazdo swe
zburzy�a i w step uciek�a.
Wyrwa�em tedy z korzeniami drzewo wierzbowe i szczyt jego
zdar�em. M�owie z Uruku ze mn� b�d�cy ga��zie zr�bali.
I �wi�tej Isztar da�em to drzewo na krzes�o i �o�e.
Ona w karczu b�ben mi wydr��y�a. Z ga��zi wierzbowych pa�k� wyci�a.
B�ben i pa�ka zwo�uj�ce! B�ben w ochocie nieprzeparty, b�-
ben, co miarowym biciem porywa! Zacz��em tedy raz w raz
w b�ben uderza�, i�by w ulicach, w zau�kach �oskot si� rozlega�!
Grzmot b�bna g�o�ny, w ulicach, w zau�kach posz�o b�bnienie!
Wci�� �oskot pa�ki mej zwo�ywa� m��w m�odych po mie�cie
Uruku. W goryczy i w smutku ton�y wdowy.
M�u m�j! ma��onku!
Tak zawodzi�y.
Kt�ry mia� matk�, synowi chleb nios�a. Kt�ry mia� siostr�,
wod� nios�a bratu.
A kiedy gwiazda wieczorna ju� zasz�a, przeze mnie by�y na-
znaczone miejsca, gdzie by�em ze swym b�bnem. Nios�em przed
sob� sw�j b�ben do domu. O �wicie zasi� w miejscach nazna-
czonych gorycz i smutek! Je�ce! Martwi! Wdowy!
Nareszcie przez p�acz m�odych dziewcz�t kraj zmar�ych si�
rozwar�. I wpad� m�j b�ben i pa�ka te� wpad�a w wielkie do-
mostwo. D�o� w ziemi� wpar�em. Nie mog�em ich dosta�.
W�o�y�em nog�. Nie mog�em ich dosta�. Od chwili tej nie masz
dla mnie �ywota. Siad�em przy wielkiej bramie Ganzir, siad�em
przy oku podziemnego �wiata, z poblad�ym obliczeni siad�em
i p�acz�:
Gdzie b�ben m�j? Gdzie moja pa�ka? B�ben w ochocie nie-
przeparty, b�ben, co miarowym biciem porywa�! Gdybym w do-
mu cie�li b�ben zostawi�, u �ony cie�li, jak z matk� rodzon�,
u siostry cie�li, jak z m�odsz� siostrzyczk�! Kto m�j b�ben do-
stanie spod ziemi? Kto pa�k� przyniesie z krainy zmar�ych?
Rzek� Gilgameszowi na to Enkidu:
Po co p�aka�, Gilgameszu, po co w sercu mie� smutek? Ja
tw�j b�ben dostan� spod ziemi, pa�k� ci przynios� z oka krainy
zmar�ych!
Otwar� usta swe Gilgamesz i rzecze, przyjaciela swego Enkidu
ostrzeg� Gilgamesz:
M�� z ciebie �mia�y, rzeczy straszne powiadasz! Czemu serce
twe, m�j przyjacielu, m�wi tak dziwnie? Je�liby� w podziemn�
krain� wst�pi�, chc� ci da� przestrog�, ty jej pos�uchaj. Nie k�ad�
szat czystych, aby nie poznali w tobie przybysza. Nie namaszczaj si� zacnym olejkiem z czaszy, aby ich zapach nie przyn�ci�. W��czni� w krainie podziemnej nie rzucaj, aby ci� nie obst�pili w��czni� zak�uci. M�ota kamiennego nie bierz do r�ki, aby duchy nie opad�y ciebie z trzepotem. Sanda��w do st�p nie przywi�zuj, aby� stuku nie sprawi� w krainie zmar�ych. Kobiety, kt�r� kocha�e�, nie ca�uj, kobiety, kt�rej nie cierpia�e�, nie bij, dziecka, kt�re kocha�e�, nie ca�uj, dziecka, kt�rego nie cierpia�e�, nie bij, albo krzyk podziemny ci� ogarnie, �a�osny krzyk do tej, kt�ra spoczywa, spoczywa, matki boga Ninazu, kt�ra spoczywa, kt�rej nagich ramion szata nie skrywa, kt�rej piersi jak czasze odkryte. Je�li tam zejdziesz, zostaniesz pod ziemi�!
Pomy�la� Gilgamesz o kraju �ywych, o g�rach cedr�w pomy-
�la� Gilgamesz.
Usta rozwar� i rzek� do Enkidu:
S� daleko st�d, przyjacielu, g�ry Labnanu cedrami poros�e,
gdzie okrutny przebywa Humbaba, kt�rego imi� ogrom znaczy,
o kt�rym wie�� gro�n� ty mi przynios�e�. Chod�, ubijmy go,
przyjacielu, wyp�d�my ze �wiata wszelakie z�o! Jeszcze odcisk
w ceg�ach nie wyda� losu mnie s�dzonego. Wybior� si� w g�ry,
nar�bi� cedru, imi� swe utwierdz� po wszystkie czasy.
Enkidu rozwar� usta i rzecze do Gilgamesza:
Wiedzia�em to, bracie, jeszcze pod�wczas, gdym ze zwierz�-
tami w g�rach ugania�: tam b�r si� ci�gnie przez wiorst dziesi��
tysi�cy. Kt� dotrze i zbada wn�trze ost�pu? Humbaba g�os ma
z grzmi�cego potopu, usta z ognia, oddech ze �mierci! Co ci�
korci do takich wyczyn�w? W siedzibie Humbaby: b�j to nie-
r�wny!
Gilgamesz rozwar� usta i rzek� do Enkidu:
�ycz� sobie wej�� na te szczyty i w ten ost�p wej�� sobie
�ycz�, gdzie b�r si� ci�gnie przez wiorst dziesi�� tysi�cy, w g�ry
Labnanu, w siedlisko Humbaby! Top�r bojowy zawiesz� u boku, ty z ty�u st�paj. Ja p�jd� przed tob�.
Enkidu rozwar� usta i rzecze do Gilgamesza:
Jak�e si� nam wedrze� w bory cedrowe? Ich stra�nik walecz-
ny jest, Gilgameszu, czujny, nie �pi w dzie� ani w nocy! Gdy
dzika ja��wka ruszy si� w lesie, o sze��dziesi�t wiorst j� s�yszy
Humbaba. Moc ma od Szamasza, m�stwo od Addu, boga burzy.
W siedem boskich promieni, w siedem postrach�w go opatrzy�
Ellil, wielka g�ra, i�by strzeg� cedr�w. Humbaba g�os ma
z grzmi�cego potopu, morze wzburza, l�dem potrz�sa, do boju
rusza orkanem rycz�cym, potopem rozmywa strony �wiata,
w�ciek�o�� jego jak potop. Kiedy paszcz� rozewrze, niebo si�
wzdryga, ska�y dr�� i le�ne wzg�rza si� chwiej�, w szczeliny
uchodzi, co tylko �yje! Twarz jego z kiszek upleciona, usta jego
z ognia, oddech ze �mierci: nikt si� pono� nie wedrze do tego
lasu! I�by strzeg� bor�w cedrowych, Ellil da� mu siedem b�y-
sk�w postrachu: ktokolwiek w b�r wst�pi, zawsze si� trz�sie.
Gilgamesz rozwar� usta i rzek� do Enkidu:
A kto, przyjacielu, wspi�� si� do nieba? Tylko b�stwa z Sza
maszem trwa� b�d� wiecznie, cz�owiek lata ma policzone. Co-
kolwiek by uczyni�, wszystko to wiatr! A teraz si� mo�e �mierci
nie l�kasz? Gdzie jest twoja pot�na odwaga? Ja przed tob�
p�jd�, ty mi za� krzycz:
Nie b�j si�! Naprz�d!
Je�li zgin�, zostanie s�awa: u srogiego Humbaby poleg� Gil
gamesz.
Gdyby si� w mym domu zrodzi� potomek, pobieg�by do ciebie
z pro�b�:
Opowiedz, ty, kt�ry wszystko wiesz! Opowiedz, co zdzia�a�
m�j rodzic a tw�j przyjaciel?
Tedy opowiedz mu los m�j s�awny.
Jak�e zasmucasz mnie tym, co� wyrzek�! A ja �ci�gn� r�k�,
nar�bi� cedru, imi� swe utwierdz� po wszystkie czasy. Bracie!
zadam teraz mistrzom robot�: niech nam w przytomno�ci naszej
uczyni� or�.
Zadali bieg�ym w rzemio�le robot�. Mistrzowie rzemios�a sie-
dli obmy�la�. W gaje poszli po wiklin�, jab�o� i bukszpan. A�
ulali im z kruszcu ci�kie siekiery, ka�dy top�r wa�y po trzy
talenty. A� wykuli im z kruszcu ogromne miecze, ka�dy brzesz-
czot wa�y po dwa talenty. Trzydzie�ci min wa�� poprzeczne
jelce, trzydzie�ci min z�ota r�koje�� miecza! I d�wiga� Gilga-
mesz, d�wiga� Enkidu, ka�dy ni�s� po dziesi�� talent�w.
Odj�li siedem zap�r od wr�t Uruku.
Na wie�� o tym lud si� zgromadzi�, nape�ni� ulice warownego
Uruku, pojawi� si� Gilgamesz przed swym narodem, starszyzna
Uruku przed nim zasiad�a. Przem�wi� do wszystkich razem Gil-
gamesz :
S�uchajcie mnie, starsi warownego Uruku, s�uchaj, ludu wa-
rownego Uruku, s�uchajcie Gilgamesza, kt�ry powiada: chc�
ujrze� w ost�pie cedr�w tego, kt�rego imieniem ci�gle dr��
kraje, o kt�rym tyle na �wiecie gadania, ujrze� go i ubi� w ce-
drowym boru. Niech wszystek ludzki �wiat us�yszy, jako ze
mnie silna odro�l Uruku! Niechaj w�o�� r�k�, nar�bi� cedru,
imi� swe utwierdz� po wszystkie czasy.
Starsi warownego Uruku odpowiadaj�c Gilgameszowi rzekli
w te s�owa:
M�ody� ty, Gilgameszu, sercem si� rz�dzisz, sam nie wiesz,
na co si� porywasz. Okropna jest, powiadaj�, posta� potwora.
Kto si� oprze or�owi Humbaby? Tam puszcza na wiorst dzie-
si�� tysi�cy: kt� si� zdo�a przedrze� do wn�trza boru? Hum-
baba g�os ma z grzmi�cego potopu, usta z ognia, oddech ze
�mierci! Co ci� korci do takich wyczyn�w? W siedzibie Hum
baby: b�j to nier�wny.
Us�ysza� Gilgamesz s�owo doradc�w, ze �miechem si� zwr�ci�
do przyjaciela:
Teraz wyznam ci, przyjacielu: boj� si� go! l�kam si� bardzo!
Dlatego p�jdziemy w b�r cedrowy, ubijemy Humbab�, i�by si�
nie ba�!
M�wi� starsi Uruku do Gilgamesza:
Oby bogini sz�a przy tobie, oby strzeg� ciebie tw�j boski opie-
kun, oby ci� prowadzi� bezpieczn� drog� i przywi�d� nareszcie
w przysta� Uruku! Je�li chcesz, panie, zapu�ci� si� w g�ry, roz-
m�w si� najpierw z niebieskim Szamaszem. W kraju �ci�tych
cedr�w b�g s�o�ca rz�dzi. Powiedz o zamiarze swym Szama-
szowi.
Otwar� usta Gilgamesz i rzecze:
Us�ysza�em starc�w rady �yczliwe, p�jd�, ale do Szamasza r�-
ce podni�s�szy. Niech si� mojej duszy odt�d wiedzie pomy�lnie.
W�o�y� d�o� Gilgamesz na ko�l� bia�e, bez plamy, drugie za�
br�zowe. Przycisn�wszy je do piersi ni�s� bogu s�o�ca. Ber�o
srebrne uj�wszy do r�ki do �wietnego Szamasza rzek� takie
s�owa:
Chc� do kraju �ywych wkroczy�, Szamaszu, b�d� mi sprzy-
mierze�cem, przyjd� mi z pomoc�! W kraj �ci�tych cedr�w za-
mierzam si� wedrze�. Sprzyjaj mi, a wr�� mnie ca�o w przysta�
Uruku!
Szamasz mu na to odpowiedzia�:
Zaprawd� jeste� mocny, Gilgameszu, ale na c� tobie kraina
�ywych?
Pos�uchaj mnie, s�o�ce, s�uchaj, Szamaszu! Chcia�bym ci rzec
s�owo, sk�o� ku mnie ucho. W mie�cie moim ginie m�� z trosk�
w sercu, m�owi mr�cemu ci�ko na sercu. Wyjrza�em w d�
z mur�w i widz� trupy sp�ywaj�ce po rzece. Ja te� tak sp�yn�.
Mnie te� tak us�u��, bo i najwy�ej wybuja�y spo�r�d m��w
nieba nie si�gnie i najszerzej rozros�emu ziemi nie pokry�. Jesz-
cze odcisk w ceg�ach nie wyda� losu mnie s�dzonego, przeto
Wejd� w g�ry, imienia swojego s�aw� utwierdz�. Gdziekolwiek
wznoszono w kramie �ywych jakie� imiona, tam ja swoje wznios�,
a gdzie �adnych jeszcze imion nie wznie�li, tam zaprawd� wznios�
imiona bog�w. Niestety! droga to daleka. Je�libym za� nie mia�
tego dokaza�, po c� by� mnie tedy dotkn��, Szamaszu, ��dz�
niespokojn� takiego czynu? Jak go spe�ni� bez twojej pomocy?
Je�li zgin� w tym kraju, to zgin� do nikogo zgo�a nie �ywi�c
�alu. Je�li wr�c�, wspania�e wylej� w podzi�ce Szamaszowi dary
i mod�y.
Przez w�trob� ko�l�c� pyta� Szamasza i odpowied� by�a, jakby nie by�a. I usiad� Gilgamesz, i p�aka� zacz��. Po licu Gilgamesza �zy pop�yn�y.
W niewiadom� bitw� i�� si� wybieram, w nieznan� drog� za-
mierzam wyruszy�. Je�li szcz�cie mi b�dzie sprzyja� na drodze,
kt�r� sercem ch�tnym obra�em, tedy s�awi� b�d� ciebie, Sza
maszu, podobizny twe b�d� sadza� na tronach.
Przyj�� Szamasz �zy sobie wylane, jak cz�ek mi�osierny �ask�
okaza�.
Ruszaj, Gilgameszu, w g�ry cedrowe, drzwi z cedru uczy�
dla mego przybytku! Z�o, kt�rego nienawidz�, wyp�d� ze �wiata!
Humbaba okrutny, co strze�e las�w, ju� nikomu cedr�w r�ba�
nie daje. Z g�r tron uczyni� podziemnej Irnini. Otw�rz ten b�r,
Anunnakich skryt� siedzib�, kt�rzy w�adaj� w krainie umar-
�ych!
I powstrzyma� Szamasz siedmiu pot�nych, syn�w jednej
matki, zamkn�� w jaskini. Pierwszy huragan, drugi wicher p�-
nocny, trzeci tr�ba powietrzna, czwarty burza piaskowa, pi�ty
wiatr mro�ny, sz�sty nawa�nica, si�dmy piek�cy wicher.
Uradowa� si� Gilgamesz cedry wal�cy.
I or� przed nim po�o�ono, miecze i topory ogromne, w r�k�
mu �uk dano i ko�czan. Wzi�� top�r, ko�czan wype�ni�, �uk z An
szanu na plecy za�o�y�, mieczem biodra opasa�. Tak si� gotowali
do tej wyprawy.
TABLICA TRZECIA
PODESZLI TOWARZYSZE do Gilgamesza. Wr�b dokona�.
Do Uruku powr�ci�.
Starsi z miasta mu b�ogos�awi�, na drog� Gilgameszowi rad
udzielaj�:
Nie polegaj na sile swej, Gilgameszu! Niechaj oczy si� syc�,
cios uczy� celnym, patrz bacznie i zwa�aj na siebie. Niechaj ci�
wyprzedza czujny Enkidu, kt�ry chadza� po dr�kach, kt�ry zna
�cie�ki. Jemu s� wiadome le�ne przesmyki, on zna wszystkie za-
mys�y Humbaby i wie drog� do las�w cedrowych, walk wiele
widywa� i bitw jest �wiadom. Os�ania towarzysza przodem id�cy, strze�e przyjaciela, w kr�g bystro patrzy. Niech Enkidu pierwszy wkracza w przesmyki, niech b�dzie czujny, niech baczy na siebie! Oby spe�ni� Szamasz twoje �yczenie i co z ust twych wysz�o, oczom ukaza�! Niech ci odkrywa �cie�ki nie deptane, niech st�paniu twemu drogi otwiera, niech dla stopy twojej rozewrze g�ry. Niechaj ci noc twoja s�owo przyniesie, kt�rym si� ucieszysz! Niech Lugalbanda u boku twojego stoi w pragnieniach, oby� m�g�, jak z dzieckiem, odnie�� zwyci�stwo! A kiedy ubijesz Humbab�, jako� zamierzy�, w rzece jego krwi nogi swe op�ucz. Studni� wykop na miejscu noclegu, niech w buk�aku twym woda wci�� b�dzie czysta, Szamaszowi ch�odn� wod� wylewaj! Nigdy nie zapomnij o Lugalbandzie!
Jako tw�j rodzic Lugalbanda z krainy Zabu do Uruku po-
wr�ci� drog� nieprzebyt�, przez rzek� �mierci, tak i ty wr�� ca�o
w przysta� Uruku!
Jak on zyska� przyja�� ptaka Imdugud, kt�rego s�owo nieod-
wrotne, kt�ry los orzeka, jak on ptasim dzieciom w gnie�dzie siedz�cym da� zje�� t�uszczu, miodu i chleba, dzi�bki im ubarwi�
i wie�ce w�o�y�, za b�stwa uzna�, i� mu pom�g� Imdugud: tak
i ty sobie zdobywaj przychylno�� tych, co drog� nieprzebyt�
przej�� ci pomog�! Jak on sam do Isztar w mie�cie Aratta dotar�,
dla Uniku pomoc pozyska�, z�owi� ryb� czarodziejsk�, dzbany
ulepi�, bieg�ych w rzemio�le w gr�d Uruku sprowadzi�, i�by
mied� i kamie� j�li obrabia�, od mur�w Uruku zgraj� dzikich
Martu odwr�ci�: tak i ty samowt�r oby� tam dotar�, dok�d
zmierzasz!
Wr�� i cedru przynie� dla wr�t Uruku!
Zn�w si� wyprawiwszy w miasto Aratta stan�� Lugalbanda
pod g�r� Hurrum. Wtem s�abo�� na� spad�a, sta� si� podobny
takiemu, co odszed� w dalek� drog�. Towarzysze w stepie go
porzucili, tylko chleb i wod� z nim postawili, bro� u boku jego
po�o�yli.
Zlitowa� si� nad nim Szamasz s�oneczny, pr�b jego wys�u-
cha�, pokarm �ycia w usta mu w�o�y�, w usta Lugalbandzie wla�
nap�j �ycia. �y� wi�c Lugalbanda w stepach bezludnych, na pu-
stych wy�ynach, traw� si� �ywi�, zabija� nied�wiedzie, hieny
i lwy, lamparty i tygrysy, jelenie i sarny, dzikie byd�o i zwierzyn�
stepow�, jad� ich mi�so, cia�o swe ich sk�r� okrywa�. A� sen
ujrza�. Szamasz mu przykaza� byka dzikiego ubi�, t�uszcz sobie
z�o�y�. Zaledwie �witu co nieco w rozbrzasku, powsta� Lugal-
banda i byka ubi�, t�uszcz z�o�y� w ofierze przed Szamaszem,
ko�l� tako� zabi�, d� krwi� jego nape�ni�, mi�so w stepie roz-
rzuci�.
Jak szli towarzysze z powrotem z Aratty, patrz�: Lugalbanda
sam �yje w stepie! Przeto do Uruku wraz z nimi wr�ci�. Tak ty,
Gilgameszu, sk�adaj ofiary! Nigdy nie zapomnij o Lugalbandzie!
Ty strze� towarzysza, Enkidu, chro� przyjaciela, przez rowy
przenosi� masz jego cia�o! Wsp�ln� rad� kr�la ci powierzamy!
Kiedy wr�cisz, nam w�adc� poruczysz.
Enkidu otwar� usta i rzek� do Gilgamesza:
Skoro i�� zamierzy�e�, to ruszaj w drog�, nie b�j si� wyprawy,
polegaj na mnie. Doskonale znam jego siedzib� i drogi, po kt�-
rych chadza Humbaba. Odpraw tych doradc�w! Nie b�j si�!
Naprz�d! Wnijdziesz w b�r cedr�w, s�aw� swoj� utwierdzisz,
gdzie imiona wymawiano, swoje wym�wisz. Imi� twoje b�dzie
krajami wstrz�sa�! Bezpieczny jest id�cy ze mn�. Niech si�
spe�ni, co� do nich powiedzia�, na drodze obranej z ch�tnego
serca!
Starsi, te s�owa us�yszawszy, pu�cili m�a w dalek� wypraw�:
Id�, Gilgameszu, niech bogini ci� strze�e, niechaj b�g tw�j
idzie u twego boku, Szamasz niech ci wska�e w�a�ciw� drog�,
niech ci do zwyci�stwa drog� o�wieca! Niech ci� Szamasz pro-
wadzi bezpieczn� drog� i z powrotem przywiedzie w przysta�
Uruku!
Otwar� usta swoje Gilgamesz i powiada, i rzecze do Enkidu:
Chod�my, przyjacielu, do �wi�tyni Egalmah, przed oczy
Ninsun, wielkiej w�adczyni! Ninsun m�dra, wszystko wiedz�ca,
wska�e naszym stopom rozumn� drog�.
Za r�ce si� wzi�li dwaj przyjaciele, Gilgamesz i Enkidu, po-
szli w Egalmah, przed oblicze Ninsun, wielkiej w�adczyni.
Przystan�� Gilgamesz. Wszed� do jej domu.
Zamierzy�em, Ninsun, p�j�� na wypraw� w drog� dalek�, k�-
dy mieszka Humbaba! W niewiadom� bitw� i�� si� wybieram,
w nieznan� drog� zamierzam wyruszy�. A� tam zajd�, a� stam-
t�d wr�c�, a� dotr� do bor�w cedrowych, a� ubij� okrutnego
Humbab� i wyp�dz� ze �wiata wszelakie z�o, ty, Ninsun, szaty
oblecz godne twojego cia�a i kadzid�o dla Szamasza postaw przed sob�.
S��w syna swojego, Gilgamesza, ze smutkiem s�ucha�a w�ad-
czyni Ninsun. Wesz�a Ninsun do swego domostwa, korzeniem
mydlanym umy�a cia�o, szaty przyoblek�a godne jej cia�a, na-
pier�nik w�o�y�a godny jej piersi. Spowita w przepask�, odziana
w ko�pak, szat� d�ug� wlok�ca po ziemi, czyst� wod� ziemi�
spryska�a, wesz�a po stopniach, na szczyt wie�y wst�pi�a. Wszed�szy zapali�a przed Szamaszem kadzid�o, ofiar� uczyni�a, przed Szamaszem r�ce podnios�a:
Dlaczego� mi za syna da� Gilgamesza, serce niespokojne
w pier� mu w�o�ywszy? Oto go dotkn��e� i p�jdzie dalek� drog�,
k�dy mieszka Humbaba! W niewiadom� bitw� i�� si� wybiera,
w nieznan� drog� zamierza wyruszy�! Dop�ki idzie, dop�ki nie
wr�ci�, dop�ki nie dotrze do puszcz cedrowych, p�ki nie ubi�
okrutnego Humbaby i z�a wszelkiego, co go nienawidzisz,
z �wiata nie wygna� w �w dzie�, kiedy ty mu sw�j znak objawisz, dop�ty niech ci nie ulegnie Aja, twa oblubienica! Niech ci odmawia i tak przypomina, i�by� go powierza� stra�nikom nocy w czas wieczorny, gdy w dom sw�j odchodzisz! Niech go wtedy chrom� zast�py Anu i Sin, ksi�yc, ojciec Szamasza! Niech przed
Gilgameszem kroczy Enkidu, kt�ry chadza� po g�rach, kt�ry
zna �cie�ki. Z g�r si� zjawi� i biega� po g�rach, z dzikim byd�em i
wyrasta� na puszczy. Zanim si� to spe�ni na Enkidu, co go czeka, i
i� martwy na wieki le�e� b�dzie przed wschodem s�o�ca u Anun
nakich, w krainie umar�ych, syna mego, Gilgamesza, jemu po-
wierzam! Kiedy wr�ci, mnie syna poruczy. W bitw� niewia-
dom� i�� si� wybiera, w drog� nieznan� zamierza wyruszy� m�j
syn, Gilgamesz, wzi�wszy Enkidu z sob�. Dotknij przeto Enkidu,
i�by szed� przed nim chroni� towarzysza, strzec przyjaciela,
p�ki idzie Gilgamesz, p�ki nie wr�ci�, dop�ki nie dotrze do puszcz
cedrowych, p�ki nie ubi� srogiego Humbaby i z�a wszelkiego nie
wygna� ze �wiata! Gilgamesza Enkidu niech nie odst�pi! Czy
dzie� przejdzie, niech go nie odst�pi, czy miesi�c przejdzie,
niech go nie odst�pi, czy rok przejdzie, niech go nie odst�pi!
Zgasi�a kadzid�o. Sko�czy�a mod�y. Enkidu przywo�a�a i tak
mu wie�ci:
Enkidu mocny, nie z mojego sromu zrodzony! Synem mym
jeste� jak podrzutki w �wi�tyni. Obwieszczam ci, i� po�wi�cony
jeste� Gilgameszowi, jak s�u�ebne w �wi�tyni, jak starsze z ka-
p�anek, jak nierz�dnice i jak dziewki bezdzietne �wi�cone bogu.
Na szyi Enkidu czar zawiesi�a:
Oto powierzy�am ci syna swego! Kiedy wr�cisz, mnie syna poruczysz.
Za r�ce go wzi�y ma��onki boga, c�rki boga j�y s�awi� En-
kidu.
Jam jest Enkidu, wzi�� mnie z sob� Gilgamesz, wzi�� mnie,
Enkidu, z sob� na wypraw� Gilgamesz. P�jd� z nim w bitw� nie-
wiadom�, z nim razem wyrusz� w drog� nieznan�. Dop�ki idzie,
dop�ki nie wr�ci�, dop�ki nie dotrze do puszcz cedrowych:
czy dzie� przejdzie, nie odst�pi� go, czy miesi�c przejdzie, nie
odst�pi� go, czy rok przejdzie, nie odst�pi� go!
Przekroczy� Gilgamesz wrota cedrowe. Poszli obaj. Z�o�yli
ofiary. Enkidu kadzi� w przybytku Szamasza. Gilgamesz w Egal
mah pali� kadzid�o. Zwr�cili si� ty�em do brzegu wody.
TABLICA CZWARTA
Co DWADZIE�CIA WIORST k�s jeden od�amywali. Co trzydzie�ci
wiorst popas czynili. Pi��dziesi�t wiorst uszli jednego dnia,
w trzy dni przeszli drog� miesi�ca i dni pi�tnastu. Na ka�dym
noclegu przed Szamaszem studnie kopali.
Wsta� Gilgamesz i m�wi z przyjacielem:
Nie wo�a�e� mnie, przyjacielu? Co mnie zbudzi�o? Nie tkn��e�
mnie? Dlaczego wi�c si� wzdrygn��em? Wejd� na ska�y, spoj-
rzyj, czy si� co nie sta�o? Oto mnie sen boski odlecia�. Przyja-
cielu, widzia�em widzenie senne, tak mi ci�ko, tak straszno
i smutno! Ze stepowymi bykami si� zwar�em, od ich ryku z ziemi s�up py�u powsta�, dr�enie mnie opad�o, w gardle mi zasch�o.
Jeden byk mnie od innych zas�oni�, za pas chwyta, co mi biodra
otacza�, z ci�by mnie wyrwa�, postawi� na ziemi. Wtem m��
jaki� podszed�, buk�ak nios�cy, wod� mnie orze�wi� czyst�
z buk�aka.
W stepie zrodzonemu znana jest m�dro��. Enkidu przyjacie-
lowi tak sen wyk�ada:
Ten b�g, przyjacielu, na kt�rego�my si� wybrali, nie jest ci
on bykiem, wszystko w nim dziwne! Byk w �nie twoim to �wietny
Szamasz r�k� podaj�cy tobie w potrzebie. Ten, co ci� orze�wi�
wod� z buk�aka, to tw�j b�g, Lugalbanda, on ci� zaszczyci�!
Bardzo mnie tw�j sen uradowa�. Trzymajmy si� razem i czyn
spe�nimy, co nie p�jdzie w niepami�� po �mierci!
Zn�w nazajutrz ruszyli w drog�. Co dwadzie�cia wiorst k�s
jeden od�amywali, co trzydzie�ci wiorst popas czynili.
Wykopali studni� przed Szamaszem.
W obj�cia si� wzi�li, na nocleg legli, ludziom dany sen ich
pokona�. Wpo�r�d nocy sen jego si� przerwa�, wsta� Gilgamesz
i m�wi z przyjacielem:
Nie wo�a�e� mnie, przyjacielu? Co mnie zbudzi�o? Nie tkn��e�
mnie? Dlaczego wi�c si� wzdrygn��em? Enkidu, przyjacielu
m�j, sen w�r�d nocy widzia�em, to ju� drugi sen, jaki widzia�em.
W