3627
Szczegóły |
Tytuł |
3627 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3627 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3627 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3627 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�ZEF FLAWIUSZ
AUTOBIOGRAFIA
l
Rodow�d J�zefa
Nie wywodz� si� z jakiego� rodu1, lecz przodkowie moi byli z dziada
pradziada kap�anami. Jak bowiem u r�nych narod�w w r�ny spos�b uza-
sadnia si� znakomito�� pochodzenia, tak u nas przynale�no�� do stanu ka-
p�a�skiego jest dowodem �wietno�ci rodu. W moim jednak wypadku
przodkowie byli nie tylko kap�anami, ale jeszcze nale�eli do pierwszej
z dwudziestu czterech klas2 - co samo w sobie ju� jest niema�ym wyr�-
nieniem - i do najznakomitszego z tworz�cych j� rod�w. Ze strony matki
��cz� mnie nawet wi�zy krwi z domem kr�lewskim, gdy� potomkowie Asa-
monajosa3, z kt�rymi jest ona spokrewniona, byli przez bardzo d�ugi czas
arcykap�anami i kr�lami naszego narodu. A oto m�j rodow�d. Moim pra-
przodkiem4 by� Szymon o przydomku J�ka�a5. Urodzi� si� w czasie, kiedy
godno�� arcykap�a�sk� piastowa� syn arcykap�ana Szymona, Hirkan, kt�ry
pierwszy spo�r�d m��w sprawuj�cych ten urz�d nosi� takie imi�. Szymon
J�ka�a mia� dziewi�cioro dzieci, a jednym z nich by� Mattias, zwany synem
Efajosa. Ten za� po�lubi� c�rk� arcykap�ana Jonatesa, kt�ry pierwszy z po-
tomk�w Asamonajosa dost�pi� godno�ci arcykap�a�skiej6, i by� bratem
Szymona, kt�ry r�wnie� piastowa� to stanowisko. Owemu Mattiasowi uro-
dzi� si� w pierwszym roku rz�d�w Hirkana7 syn Mattias, przezwany Garbu-
sem, temu zn�w w dziewi�tym roku w�adztwa Aleksandry8 - J�zef,
a J�zefowi w dziesi�tym roku sprawowania w�adzy przez Archelaosa9 Mat-
tias, kt�ry zosta� moim ojcem w pierwszym roku panowania cezara Gaju-
sza10. Ja natomiast mam trzech syn�w: najstarszy Hirkan przyszed� na �wiat
w czwartym, Justus w si�dmym i Agryppa w dziewi�tym roku rz�d�w ce-
zara Wespazjana11. Maj�c tedy taki rodow�d, kt�ry przedstawi�em tak, jak
znalaz�em go zapisanym w dokumentach urz�dowych, mog� nic sobie nie
robi� z tych, kt�rzy staraj� si� nas oczerni�12.
2
Wychowanie J�zefa
Ojciec m�j Mattias nie tylko wyr�nia� si� swoim znakomitym pocho-
dzeniem, ale jeszcze wi�kszy szacunek zjedna� sobie swoj� prawo�ci� i nale-
�a� do najprzedniejszych m��w w naszym najwi�kszym mie�cie Jerozoli-
mie. Wychowywa�em si� razem z bratem Mattiasem, zrodzonym z tych
samych co ja obojga rodzic�w. W nauce czyni�em ogromne post�py i mia�em
opini� odznaczaj�cego si� szczeg�ln� pami�ci� i poj�tno�ci�. B�d�c jeszcze
ch�opcem w wieku ko�o czternastu lat13, zyska�em sobie umi�owaniem nauki
powszechne uznanie, gdy� nawet arcykap�ani i przedniejsi obywatele miasta
stale mnie nawiedzali, ilekro� chcieli otrzyma� bli�sze wyja�nienie w jakiej�
sprawie z zakresu naszych praw. A gdy ju� mia�em oko�o szesnastu lat14, po-
stanowi�em bezpo�rednio zapozna� si� z istniej�cymi u nas sektami. S� za�
trzy: pierwsz� stanowi� faryzeusze, drug� - saduceusze, a trzeci� - esse�-
czycy, jak o tym nieraz ju� m�wi�em15. S�dzi�em bowiem, �e je�li gruntow-
nie poznam wszystkie, b�d� m�g� tym sposobem wybra� spo�r�d nich najle-
psz�. Do�wiadczy�em wi�c wszystkich trzech, przechodz�c przez tward�
szko�� i odbywaj�c trudne �wiczenia. Uzna�em jednak, �e nie wystarczy mi
nawet tak zdobyte do�wiadczenie i kiedy pos�ysza�em, �e na pustyni przeby-
wa pewien m��, imieniem Bannus16, nosz�c takie odzienie, jakiego dostar-
cza�y drzewa17, �ywi�c si� tym, co samorzutnie dawa�a natura, i obmywaj�c
si� wielokrotnie dla czysto�ci zimn� wod� w ci�gu dni i nocy, poszed�em
w jego �lady. Po sp�dzeniu z nim trzech lat i osi�gni�ciu tego, czego pra-
gn��em, powr�ci�em do miasta18. Maj�c ju� w�wczas dziewi�tna�cie lat, za-
cz��em w swoim �yciu kierowa� si� zasadami sekty faryzeusz�w, kt�ra ma
pewne cechy podobne do szko�y zwanej u Grek�w stoick�.
3
Podr� J�zefa do Rzymu (ok. 64 r. po Chr.)
Kiedy uko�czy�em dwadzie�cia sze�� lat, los chcia�, �e musia�em uda� si�
do Rzymu z przyczyny, o kt�rej zaraz powiem. Ot� Feliks, kt�ry w owym
czasie by� prokuratorem Judei, kaza� dla jakiego� drobnego i b�ahego po-
wodu zwi�za� i odes�a� do Rzymu pewnych bardzo mi bliskich kap�an�w
i przezacnych m��w, aby zdali spraw� przed Cezarem19. Pragn�c znale�� ja-
ki� spos�b wybawienia ich z tego, zw�aszcza gdy dowiedzia�em si�, �e nawet
w tym trudnym po�o�eniu nie zaniedbali swych nabo�nych powinno�ci wzgl�-
dem Boga i �ywili si� figami i orzechami20, przyby�em do Rzymu21, prze�y-
wszy bardzo gro�ne chwile na morzu. Gdy bowiem okr�t nasz zaton�� na pe�-
nym Adriatyku, musieli�my - a by�o nas oko�o sze�ciuset - przez ca�� noc
p�ywa� i dopiero z nastaniem dnia oczom naszym ukaza� si�, za zrz�dzeniem
opatrzno�ci Bo�ej, statek cyrenejski. Wtedy ja oraz niekt�rzy towarzysze -
razem by�o nas oko�o osiemdziesi�ciu - wyprzedziwszy innych dostali-
�my si� na jego pok�ad. Dobiwszy szcz�liwie do Dicearchii, kt�r� Italowie
zw� Puteoli22, zaprzyja�ni�em si� z Aliturusem (by� to aktor mimiczny szcze-
g�lnie ulubiony przez Nerona i �yd z pochodzenia). Przedstawiony za jego
po�rednictwem �onie Cezara, Poppei23, postanowi�em jak najrychlej zwr�ci�
si� do niej z pro�b� o uwolnienie owych kap�an�w. Opr�cz wy�wiadczenia mi
tej przys�ugi Poppea jeszcze mnie szczodrze obdarowa�a, po czym powr�ci-
�em do kraju.
4
W przededniu wojny
Zasta�em tutaj powstaj�c� fal� buntowniczego wrzenia i atmosfer� og�lne-
go podniecenia perspektyw� oderwania si� od Rzymu. Tote� stara�em si� po-
w�ci�gn�� buntownik�w i nak�ania�em ich do opami�tania si�, stawiaj�c im
przed oczy, z kim b�d� wojn� prowadzi�: nie mog� przecie� (m�wi�em) r�wna�
si� z Rzymianami nie tylko pod wzgl�dem do�wiadczenia wojennego, ale tak�e
szcz�cia; nie powinni przeto dzia�a� na o�lep i w i�cie szale�czy spos�b wysta-
wia� swoich miast ojczystych, rodzin i samych siebie na niebezpiecze�stwo
ostatecznej zag�ady. W tym duchu do nich przemawia�em i usilnie stara�em si�
dobrym s�owem odwie�� ich od tego zamiaru, przewiduj�c, �e wynik tej wojny
b�dzie jak najbardziej zgubny. Jednak�e nie uda�o mi si� ich przekona�, gdy�
szale�stwo zupe�nie ju� ow�adn�o umys�ami tych zdesperowanych ludzi.
5
J�zef chroni si� do �wi�tyni i przy��cza do faryzeusz�w
Przeto obawiaj�c si�, �eby tym ustawicznym udzielaniem przestr�g nie
�ci�gn�� na siebie nienawi�ci i podejrzenia, �e trzymam stron� nieprzyjaci�,
i nie narazi� si� na niebezpiecze�stwo, �e zostan� przez nich pochwycony i zg�a-
dzony, schroni�em si� do wewn�trznego dziedzi�ca �wi�tyni, poniewa� Anto-
nia24 (kt�ra by�a twierdz�) znajdowa�a si� ju� w ich r�kach25. A gdy zabito Ma-
naemosa i herszt�w bandy rozb�jniczej26, wymkn��em si� ze �wi�tyni i zn�w po-
��czy�em si� z arcykap�anami i przyw�dcami faryzeusz�w. Odczuwali�my nie-
ma�� trwog�, widz�c, z jednej strony, lud stoj�cy pod broni� i z drugiej, nie wie-
dz�c, co pocz��, gdy� nie byli�my w stanie pohamowa� buntownik�w. Stoj�c
w obliczu oczywistego i bezpo�rednio gro��cego nam niebezpiecze�stwa za-
pewniali�my, �e podzielamy ich pogl�dy, lecz radzimy im zachowa� si� spokoj-
nie i czeka�, a� napadn�28 nieprzyjaciele, aby w ten spos�b da� dow�d, �e maj�
pe�ne prawo chwyci� za bro� we w�asnej obronie. Tak post�puj�c mieli�my na-
dziej�, �e rych�o nadci�gnie Cestiusz29 z mnogim wojskiem i bunt st�umi.
6
Kl�ska Cestiusza i rze� �yd�w zamieszka�ych w Syrii
�w rzeczywi�cie podj�� wypraw� zbrojn�, lecz stoczywszy bitw� poni�s�
kl�sk�, pozostawiaj�c moc swoich �o�nierzy na placu boju30. Wszelako ten po-
grom Cestiusza sta� si� przyczyn� tragedii ca�ego naszego narodu. Ci bowiem,
kt�rzy parli do wojny, wskutek tego sukcesu jeszcze bardziej podnie�li g�owy
i spodziewali si�, �e skoro raz pokonali Rzymian, b�d� zwyci�a� do ko�ca.
A jeszcze dosz�a do tego wszystkiego taka oto przyczyna. Ot� mieszka�cy
okolicznych miast syryjskich pochwycili zamieszka�ych w�r�d nich �yd�w
i wyr�n�li ich wraz z kobietami i dzie�mi, chocia� nie mieli �adnego powodu,
by si� mogli na nich skar�y�, gdy� oni ani nie zamierzali podj�� jakiej� dzia-
�alno�ci buntowniczej w celu oderwania si� od Rzymu, ani wzgl�dem nich sa-
mych nie przejawiali wrogich uczu� czy zdradzieckich zamys��w.
Najbardziej bezbo�nymi i zbrodniczymi czynami zapisali si� Scytopolita-
nie31. Gdy bowiem zast�py �ydowskie dokona�y na nich napa�ci jako wrogo-
wie przybyli z zewn�trz, zmusili wsp�zamieszka�ych z nimi �yd�w do chwy-
cenia za or� przeciwko swoim rodakom, co jest u nas zakazane, i ruszywszy
do walki razem z nimi pobili napastnik�w. Lecz po odniesionym zwyci�stwie
ju� nie my�leli o dochowaniu wierno�ci swoim wsp�obywatelom i sprzymie-
rze�com i wszystkich w liczbie wielu dziesi�tek32 tysi�cy wymordowali. Taki
sam los spotka� �yd�w osiad�ych w Damaszku33. Je�li za� tutaj o tych wypad-
kach wspomnia�em, to dlatego, �e pragn� wykaza� czytelnikom, i� do wojny
z Rzymianami dosz�o nie tyle z woli �yd�w, ile raczej z konieczno�ci.
7
Misja J�zefa w Galilei
Zatem po kl�sce Cestiusza, o kt�rej m�wi�em, przyw�dcy jerozolimscy,
widz�c, �e rozb�jnicy wraz z buntownikami s� dobrze w bro� zaopatrzeni,
obawiali si�, �eby, sami jej nie maj�c, nie byli zdani na �ask� i nie�ask� wro-
g�w, co zreszt� p�niej rzeczywi�cie nast�pi�o. Tote� skoro dowiedzieli si�,
�e jeszcze nie ca�a Galilea powsta�a przeciwko Rzymianom, lecz cz�� jej
nadal zachowuje si� spokojnie, wys�ali mnie35 wraz z dwoma innymi kap�a-
nami, znakomitymi m�ami Joazarem36 i Juda, z zadaniem nak�onienia tych
niegodziwc�w do z�o�enia broni i wyt�umaczenia im, �e lepiej b�dzie zacho-
wa� j� dla najdzielniejszych m��w w narodzie. W my�l podj�tej decyzji ci
ostatni mieli stale mie�, na wszelk� ewentualno��, bro� w pogotowiu, a tym-
czasem czeka� i dowiadywa� si�, co b�d� czyni� Rzymianie.
8
Sytuacja w Sefforis
Otrzymawszy wi�c takie polecenia, przyby�em do Galilei. Tu zasta�em
obywateli Sefforis37 wielce zatroskanych o los swego ojczystego miasta, po-
niewa� Galilejczycy postanowili je z�upi� z powodu prorzymskich sympatii
mieszka�c�w38 jako te� ich zobowi�zania dochowania wierno�ci zarz�dcy
Syrii Cestiuszowi. Ja jednak rozproszy�em dr�cz�ce wszystkich39 obawy,
usposabiaj�c przychylnie do nich ludno�� Galilei i zezwalaj�c im, ilekro� za-
pragn�, na porozumienie si� ze swoimi wsp�obywatelami zatrzymanymi
przez Cestiusza w charakterze zak�adnik�w w Dorze. (Dora jest miastem fe-
nickim). Co si� za� tyczy mieszka�c�w Tyberiady, to, jak stwierdzi�em, ci
chwycili ju� za or� z takiej oto przyczyny.
9
Tyberiada i jej stronnictwa
W mie�cie tym by�y trzy stronnictwa: jedno tworzyli wybitni obywatele,
a na czele jego sta� Juliusz Kapellus. On w�a�nie i wszyscy jego towarzysze
- Herod syn Miarusa, Herod syn Gamalusa i Kompsus syn Kompsusa (na-
tomiast brat jego Krispus, by�y zarz�dca wielkiego kr�la40, bawi� w�a�nie
w swoich posiad�o�ciach po drugiej stronie Jordanu) - ot� wszyscy ci
wspomniani m�owie radzili w owym czasie dochowa� wierno�ci Rzymia-
nom i kr�lowi41. Zdania tego jednak nie podziela� Pistos, kt�ry ulega� z�emu
wp�ywowi swego syna Justusa, sam zreszt� maj�c co� z szale�ca w sobie.
Drugie stronnictwo, kt�re skupia�o ludzi najzupe�niej pospolitych, opowiada-
�o si� za prowadzeniem wojny42. Co si� za� tyczy Justusa, syna Pistosa, przy-
w�dcy trzeciego ugrupowania, to udawa� on, �e nie ma zdecydowanego po-
gl�du na spraw� wojny, ale w rzeczywisto�ci pragn�� przewrotu, licz�c na to,
�e przy zmianie stosunk�w on przejmie w�adz� w swe r�ce. Przeto wyst�pi-
wszy publicznie stara� si� przekona� lud, �e gr�d �w zawsze by� stolic� Ga-
lilei, przynajmniej za czas�w jego za�o�yciela tetrarchy Heroda, kt�ry chcia�,
aby miasto Sefforis podlega�o Tyberiadzie43. Jednak nawet za kr�la Agryppy
Starszego nie utraci�o swego przoduj�cego stanowiska, zachowuj�c je a� do
czas�w, kiedy prokuratorem Judei zosta� Feliks44. Dopiero teraz - ci�gn��
dalej - spotka�o ich to nieszcz�cie, �e przez Nerona zostali oddani w darze
Agryppie M�odszemu. Zaraz te�, jak tylko Sefforis okaza�o si� uleg�e Rzy-
mianom, zosta�o stolic� Galilei oraz siedzib� banku kr�lewskiego i archi-
w�w. Wypowiadaj�c te i wiele innych nieprzychylnych kr�lowi Agryppie
uwag, aby podjudzi� lud do buntu, doda�: "Oto teraz nadszed� czas, aby�my
chwycili za bro� i wezwawszy na pomoc jako sprzymierze�c�w Galilejczy-
k�w - ci bowiem ch�tnie stan� pod naszymi rozkazami, gdy� �ywi� niena-
wi�� do Sefforyjczyk�w z powodu dochowywania wierno�ci Rzymianom -
pom�cili si� na nich, uderzaj�c wielkim si�ami". Takim przem�wieniem pod-
burzy� lud. Potrafi� bowiem zjednywa� sobie ludzi i magi� i u�ud� s��w po-
gn�bi� przeciwnik�w daj�cych rozs�dniejsze rady. Wszak by� on obyty
z kultur� greck�, co go o�mieli�o do podj�cia si� napisania historii tych wy-
darze�, gdy� spodziewa� si�, �e swoj� elokwencj� pokona prawd�. Lecz
o tym, jaki �w m�� wi�d� pod�y �ywot i �e nasz� katastrof� zawdzi�czamy
niemal tylko jemu i jego bratu, b�d� m�wi� w dalszej cz�ci opowiadania45.
Ale w�wczas Justus nak�oni� obywateli, a tych, kt�rzy si� wzbraniali, zmusi�
do chwycenia za or� i ruszy� z nimi wszystkimi na wypraw�, pal�c wsie na-
le��ce do Gadary i Hippos46 i po�o�one na pograniczu Tyberiady i ziemi
Scytopolitan.
10
Wydarzenia w Gischali
Taka by�a sytuacja w Tyberiadzie, natomiast w Gischali47 przedstawia�a
si� nast�puj�co. Jan, syn Lewiego, widz�c, �e my�l oderwania si� od Rzy-
mian budzi w cz�ci obywateli wielki entuzjazm, stara� si� powstrzyma� ich
od tego kroku i domaga� si� wytrwania w wierno�ci. Jednak�e mimo gorli-
wych zabieg�w niczego nie wsk�ra�. Albowiem mieszka�cy okolicznych
miast: Gadary, Gabary, Sogany i Tyru48 zgromadziwszy znaczne zast�py na-
padli na Gischal� i wzi�li j� szturmem, po czym po spaleniu jej i zr�wnaniu
z ziemi� powr�cili do swoich dom�w. Wtedy Jan rozj�trzony tym post�p-
kiem uzbroi� wszystkich swoich zwolennik�w i uderzywszy na wspom-
nianych mieszka�c�w rozgromi� ich przy u�yciu ca�ej pot�gi wojskowej. Na-
tomiast Gischal� odbudowa� i uczyni� jeszcze silniejsz�, umacniaj�c j�
murami dla zapewnienia jej bezpiecze�stwa w przysz�o�ci.
11
Gamala i Filip, syn Jakimosa - masakra �yd�w babilo�skich
Wszelako Gamala49 pozosta�a wierna Rzymowi z takiej oto przyczyny.
Ot� gdy Filip, syn Jakimosa, zarz�dca kr�la Agryppy, uszed� cudem z �y-
ciem, zbieg�szy z obl�onego pa�acu kr�lewskiego w Jerozolimie, znalaz� si�
w nowym niebezpiecze�stwie, mianowicie m�g� ponie�� �mier� z r�ki Ma-
naemosa i jego rozb�jniczej bandy50. Jednak�e pewni babilo�scy krewni Fi-
lipa, bawi�cy w�wczas w Jerozolimie, przeszkodzili rozb�jnikom w spe�nie-
niu tego czynu. Filip wi�c przeczeka� tam cztery dni, a w pi�tym zbieg�,
na�o�ywszy sobie peruk�, aby go nie rozpoznano. A skoro dotar� do jednej ze
swoich wsi, le��cej na pograniczu teren�w twierdzy Gamali, przes�a� niekt�-
rym swoim podw�adnym rozkaz, aby do niego przybyli51... Lecz na szcz�-
�cie Opatrzno�� przeszkodzi�a wykonaniu tego zamiaru, bo gdyby tak si� nie
sta�o, by�by niechybnie zgin��. Ot� poniewa� dozna� nag�ego napadu gor�-
czki, napisa� do rodze�stwa52 Agryppy i Bereniki list, kt�ry odda� jednemu
z wyzwole�c�w w celu dor�czenia go Warusowi53. Ten za� w owym czasie
by� zarz�dc� kr�lestwa, ustanowionym przez rodze�stwo kr�lewskie, kt�re
uda�o si� do Berytu54, pragn�c spotka� si� z Cestiuszem. Skoro tedy Warus
otrzyma� list od Filipa i dowiedzia� si�, �e uda�o mu si� uj�� ca�o, wielce si�
zaniepokoi�, przypuszczaj�c, �e z chwil� przybycia Filipa stanie si� sam ro-
dze�stwu kr�lewskiemu ju� wi�cej niepotrzebny. Tote� stawi� dor�czyciela
listu przed ludem i oskar�y� go o podrobienie pisma, o�wiadczaj�c przy tym,
�e jego doniesienie - jakoby Filip walczy� w Jerozolimie przeciwko Rzy-
mianom po stronie �yd�w - jest wierutnym k�amstwem i kaza� go straci�.
Gdy za� wyzwoleniec nie powr�ci�, Filip, nie wiedz�c, co by�o tego przyczy-
n�, wys�a� z kolei z listem drugiego, kt�ry mia� mu donie��, co si� przydarzy-
�o poprzedniemu pos�a�cowi, �e si� tak oci�ga. Tego tak�e po przybyciu Wa-
rus fa�szywie oskar�y� i kaza� zabi�. Wielkie bowiem aspiracje rozbudzili
w Warusie zamieszkali w Cezarei55 Syryjczycy, kt�rzy zapewniali go, �e
Rzymianie ska�� Agrypp� na �mier� na podstawie oskar�e�56 �yd�w, a on
sam jako spokrewniony z domem kr�lewskim obejmie w�adz�. Jak bowiem
zgodnie przyznawano, w �y�ach jego p�yn�a kr�lewska krew, poniewa� by�
potomkiem Soajmosa57, tetrarchy okr�gu Libanu. Tote� Warus ogarni�ty ta-
kimi ambicjami zatrzyma� listy w swym r�ku, obmy�laj�c sposoby zapobie-
�enia temu, by pisma te nie dosta�y si� przed oczy kr�la. Kaza� te� pilnowa�
wszystkich wyj�� z miasta, aby nikt nie m�g� wymkn�� si� i powiadomi�
kr�la o jego poczynaniach. Nadto pragn�c uj�� sobie syryjskich mieszka�-
c�w Cezarei, rozkaza� wymordowa� ogromn� liczb� �yd�w58. Zamierza�
tak�e dokona� z pomoc� trachonijskich mieszka�c�w Batanei zbrojnej napa-
�ci na �yd�w "babilo�skich" (tak ich bowiem nazywano) w Ekbatanie59. Za-
wezwa� wi�c do siebie dwunastu najprzedniejszych �yd�w Cezarei i rozka-
za� im uda� si� do Ekbatany, a zamieszka�ym tam swoim rodakom
o�wiadczy�: "Warus otrzyma� wiadomo��, �e chcecie wyst�pi� przeciw kr�-
lowi, i cho� sam nie dawa� temu wiary, wys�a� nas, aby�my was nak�onili do
z�o�enia broni. B�dzie to r�wnie� dla niego dowodem, �e mia� racj�, nie
przywi�zuj�c wagi do tego, co si� o was m�wi". Za��da� tak�e wys�ania sie-
demdziesi�ciu najwybitniejszych m��w w celu usprawiedliwienia si� ze
stawianego im zarzutu. Gdy owych dwunastu przyby�o do swoich rodak�w
w Ekbatanie i stwierdzi�o, �e oni nie maj� �adnych buntowniczych zamia-
r�w, nam�wili ich tak�e do wys�ania siedemdziesi�ciu przedstawicieli. Ci
za�, nie �ywi�c najmniejszego podejrzenia o to, co mia�o nast�pi�, owych lu-
dzi wys�ali. Zatem m�owie ci ruszyli wraz z dwunastoma pos�ami w drog�
ku Cezarei, Warus natomiast wyszed� z wojskiem kr�lewskim na ich spotka-
nie i wszystkich wraz z pos�ami pozabija�, po czym pomaszerowa� na �yd�w
zamieszka�ych w Ekbatanie. Ale jeden z siedemdziesi�ciu, kt�ry zdo�a� uj��
z �yciem, ostrzeg� ich, a ci zabrawszy or� wraz z kobietami i dzie�mi uszli
do twierdzy Gamali, pozostawiaj�c wsie z bogatymi zapasami i wieloma
dziesi�tkami sztuk byd�a. Na wie�� o tym Filip sam tak�e uda� si� do twier-
dzy, a gdy przyby� na miejsce, t�um g�o�no wykrzykiwa�, aby obj�� dow�dz-
two i domaga� si� uderzenia na Warusa i Syryjczyk�w zamieszka�ych w Ce-
zarei, kt�rzy wed�ug kr���cych wie�ci mieli zabi� kr�la. Filip stara� si�
ostudzi� ich wojownicze nastroje, przypominaj�c im, jakich dobrodziejstw
doznali od kr�la, i t�umacz�c, jak ogromna jest pot�ga Rzymian; w takich
warunkach - m�wi� - wszcz�cie wojny z nimi nie wysz�oby na dobre.
I w ko�cu przekona� ich. Kr�l za� dowiedziawszy si�, �e Warus zamierza
w jednym dniu wyr�n�� wiele dziesi�tek tysi�cy �yd�w z kobietami i dzie�-
mi, odwo�a� go i jako nast�pc� wys�a� Ekwusa Modiusa, jak o tym opowie-
dzieli�my60 gdzie indziej. Co si� tyczy Filipa, to zachowa� on twierdz� Ga-
mali i utrzyma� okoliczny kraj w wierno�ci Rzymowi.
12
Narada J�zefa z przyw�dcami Tyberiady - spalenie pa�acu tetrarchy
Heroda - rze� Grek�w w Tyberiadzie
Skoro przyby�em do Galilei i dowiedzia�em si�, jak si� rzecz ma, od lu-
dzi, kt�rzy mi o tym donie�li, napisa�em w tej sprawie do Sanhedrynu w Je-
rozolimie, prosz�c o instrukcje, co mam dalej czyni�. Polecono mi pozosta�
na miejscu i zatroszczy� si� o bezpiecze�stwo Galilei, zatrzymuj�c towarzy-
szy z poselstwa, je�li oni si� na to zgodz�. Towarzysze ci jednak, rozporz�-
dzaj�c ogromnymi sumami pieni�dzy zebranymi z dziesi�cin, kt�re otrzyma-
li jako kap�ani, postanowili powr�ci� do swego kraju. Ale gdy poprosi�em
ich, aby pozostali do czasu, a� zaprowadzimy porz�dek, dali si� przekona�.
Wyruszy�em wi�c wraz z nimi z miasta Sefforis i przyby�em do pewnej wsi
o nazwie Betmaus, odleg�ej o cztery stadia od Tyberiady, sk�d przes�a�em ra-
dzie tego miasta i przyw�dcom ludu wezwanie, aby stawili si� u mnie. Skoro
za� oni przybyli (towarzyszy� im tak�e Justus), o�wiadczy�em im, �e przys�a-
�o mnie i towarzyszy zgromadzenie jerozolimskie w celu nak�onienia ich do
zburzenia pa�acu zbudowanego przez tetrarch� Heroda, a kt�ry zawiera� wi-
zerunki zwierz�t, cho� prawa zabraniaj�61 takich budowli, i poprosi�em ich
o pozwolenie, by�my mogli od razu przyst�pi� do dzie�a. Jednak Kapella62 ze
swoimi zwolennikami oraz inni ich przyw�dcy przez d�ugi czas nie chcieli
o tym s�ysze�, lecz w ko�cu, ulegaj�c naszemu naciskowi, wyrazili na to
zgod�. Uprzedzi� nas jednak Jezus, syn Sapfiasza, kt�ry, jak wspomnieli�my
wy�ej63, sta� na czele stronnictwa �eglarzy i biedoty. Dobrawszy sobie gar-
stk� Galilejczyk�w podpali� ca�y pa�ac, spodziewaj�c si�, �e ob�owi si�
w nim ogromnymi skarbami, poniewa� zauwa�y�, �e niekt�re sufity by�y po-
kryte z�otem. I dzia�aj�c wbrew naszej woli, rozgrabili wiele rzeczy. Zatem
po naradzie z Kapella i przedniejszymi m�ami Tyberiady udali�my si�
z Betmaus do G�rnej Galilei. Wtedy Jezus i jego zwolennicy wymordowali
wszystkich Grek�w zamieszka�ych w Tyberiadzie oraz tych, kt�rzy przed
wybuchem wojny byli ich wrogami.
13
J�zef domaga si� zwrotu rzeczy zagrabionych w pa�acu
w Tyberiadzie i udaje si� do Gischali - podst�pne knowania Jana
z Gischali
Kiedy dowiedzia�em si� o tych wydarzeniach, by�em do g��bi wzburzony
i po przybyciu64 do Tyberiady nie szcz�dzi�em starania, aby odebra� rabu-
siom z przedmiot�w kr�lewskich to, co si� da�o, jako to �wieczniki korync-
kie, sto�y kr�lewskie i ogromn� ilo�� srebra w sztabach. Wszystko za�, co zdo-
�a�em odzyska�, postanowi�em przechowa� dla kr�la65. Przeto zawezwa�em do
siebie dziesi�ciu najprzedniejszych cz�onk�w rady z Kapell�, synem Antyllu-
sa, i powierzy�em im te przedmioty, nakazuj�c, aby pr�cz mnie nikomu inne-
mu ich nie wydawali. Stamt�d uda�em si� wraz z towarzyszami do Gischali na
spotkanie z Janem, pragn�c dowiedzie� si�, jakie s� jego zamys�y. Rych�o te�
przekona�em si�, �e d��y on do przewrotu i pa�a ��dz� zdobycia w�adzy. Prosi�
mnie bowiem, abym go upowa�ni� do zabrania zbo�a cesarskiego66 zmagazy-
nowanego we wsiach G�rnej Galilei, utrzymuj�c, �e chce je sprzeda�, aby za
to odbudowa� mury ojczystego miasta. Kiedy zorientowa�em si�, jakie s� jego
og�lne plany i co obecnie zamy�la czyni�, o�wiadczy�em mu, �e nie wyra�am
na to zgody. Poniewa� zgromadzenie jerozolimskie mnie w�a�nie powierzy-
�o w�adz� polityczn� tak�e w tej okolicy, zamierza�em zbo�e zachowa� albo
dla Rzymian, albo do w�asnej dyspozycji. Poniewa� nie uda�o mu si� prze-
kona� mnie w tej sprawie, zwr�ci� si� do moich wsp�delegowanych towarzy-
szy, kt�rych nie obchodzi�o, jakie mog� by� tego konsekwencje, i byli bar-
dzo �asi na �ap�wki. Tych przekupi� pieni�dzmi, aby g�osowali za oddaniem
mu ca�ego zapasu zbo�a zmagazynowanego w jego prowincji. Ja tedy b�d�c
sam zosta�em przeg�osowany przez dw�ch innych i nie mog�em nic uczyni�.
Do tego doda� jeszcze drugie �otrostwo67. Twierdzi� mianowicie, �e �ydzi,
kt�rzy mieszkaj� w Cezarei Filipowej i z rozkazu kr�la zostali przez Modiusa,
pe�ni�cego w�adz� w jego imieniu, odizolowani i nie mieli czystej oliwy do
swego u�ytku68, zwr�cili si� do niego, aby postara� si� dostarczy� im odpo-
wiedniego zapasu, a oni nie musieli u�ywa� oliwy greckiej, gwa�c�c nakazy
prawa69. S��w tych nie podyktowa�a mu nabo�no��, lecz najoczywistsza brud-
na ch�� zysku. Poniewa� wiedzia� on, �e w Cezarei ludzie sprzedaj� dwie
ksesty70 oliwy za jedn� drachm� (a w Gischali mo�na otrzyma� osiemdziesi�t
ksest za cztery drachmy), wys�a� tam ca�y zgromadzony zapas oliwy, maj�c
na to na poz�r moje zezwolenie. Wszelako ja nie zezwoli�em na to z w�asnej
ch�ci, lecz z obawy przed ludem, aby mnie w razie sprzeciwu nie ukamieno-
wano. Tak wi�c uzyskawszy moj� zgod� dorobi� si� tym niecnym sposobem
ogromnych sum pieni�dzy.
14
Kroki podj�te przez J�zefa dla uspokojenia Galilei
Wsp�delegowanych towarzyszy odes�a�em z Gischali do Jerozolimy,
a sam zaj��em si� spraw� zaopatrzenia w bro� i umocnienia obronno�ci
miast. Przyzwa�em te� do siebie najodwa�niejszych rozb�jnik�w, lecz skoro
zda�em sobie spraw�, �e nie spos�b by�o odebra� im bro�, nak�oni�em lud do
p�acenia im �o�du, t�umacz�c, �e lepiej raczej dobrowolnie dawa� im pewn�
niewielk� sum�, ni� patrze�, jak b�d� grabi� ich dobytek. Odebra�em wi�c od
nich przysi�g�, �e nie zjawi� si� na tym terenie, je�li nie zostan� wezwani lub
w wypadku, gdyby nie otrzymali �o�du, po czym odprawi�em ich przykazu-
j�c, aby nie czynili napad�w ani na Rzymian, ani na s�siad�w. Albowiem
moj� g��wn� trosk� by�o zapewnienie pokoju w Galilei. Pragn�c za� pod po-
zorem przyja�ni zatrzyma� przy sobie galilejskich przedstawicieli w�adzy,
og�em oko�o siedemdziesi�ciu m��w, jakby zak�adnik�w por�czaj�cych
lojalno�� kraju, uczyni�em ich swoimi przyjaci�mi i towarzyszami podr�y,
zabiera�em na rozprawy s�dowe i wydawa�em wyroki za ich aprobat�, stara-
j�c si� nie uchybi� sprawiedliwo�ci zbyt pochopnym post�powaniem i przy
za�atwianiu tych spraw mie� r�ce nieskalane jakimkolwiek przekupstwem71.
15
J�zef o swoim szlachetnym post�powaniu
Mia�em za� w�wczas oko�o trzydziestu lat, a w tym wieku, nawet je�li
si� nie folguje niedozwolonym nami�tno�ciom, trudno unikn�� potwarzy
z powodu zawi�ci, zw�aszcza gdy piastuje si� stanowisko o wielkim zakresie
w�adzy. Nie dopu�ci�em si� poha�bienia �adnej kobiety i gardzi�em wszelki-
mi podarkami, gdy� by�y mi one niepotrzebne. Nie przyjmowa�em nawet na-
le�nych mi jako kap�anowi dziesi�cin od tych, kt�rzy mi je przynosili. Wsze-
lako po zwyci�stwie nad Syryjczykami, zamieszka�ymi w okolicznych
miastach, przyj��em cz�� �upu i nie taj�, �e wys�a�em to moim krewnym
w Jerozolimie. I chocia� dwukrotnie wzi��em si�� Sefforis72, czterokrotnie
Tyberiad�, raz Gabar� i wiele razy mia�em w swym r�ku Jana, kt�ry spisko-
wa� przeciw mnie, jednak nie wywiera�em zemsty ani na nim, ani na �adnej
ze wspomnianych spo�eczno�ci, jak to oka�e si� w dalszym opowiadaniu.
Dlatego te� - my�l� - tak�e B�g, kt�rego uwagi nie uchodz� ludzie spe�-
niaj�cy swoj� powinno��, wyrwa� mnie z ich r�k i uchroni� po�r�d licznych
niebezpiecze�stw. Ale o tym opowiemy p�niej.
16
Popularno�� J�zefa wzbudza zawi�� Jana
Ludno�� Galilei okazywa�a mi tak wielk� �yczliwo�� i lojalno��, �e kie-
dy jej miasto wzi�to si��, a kobiety i dzieci zaprzedano w niewol�, nie tyle
p�akano nad w�asnym nieszcz�ciem, ile martwiono si� o moje bezpiecze�-
stwo. Jan patrzy� na to zawistnym okiem i napisa� do mnie, prosz�c o pozwo-
lenie, by m�g� uda� si�73 do Tyberiady i za�ywa� ciep�ych k�pieli dla odby-
cia kuracji74. Ja za�, nie podejrzewaj�c z jego strony jakiego� z�ego post�pku,
nie tylko nie wyrazi�em sprzeciwu, ale nawet napisa�em imienne listy do
tych, kt�rym powierzy�em zarz�d Tyberiady, aby przygotowali kwatery dla
Jana i tych, kt�rzy b�d� mu towarzyszy�, oraz postarali si� o obfite zaopa-
trzenie ich we wszystko, co potrzeba. Sam w tym czasie przebywa�em we
wsi galilejskiej, kt�ra nosi nazw� Kana75.
17
Bunt w Tyberiadzie
Po przybyciu do Tyberiady Jan stara� si� nam�wi� mieszka�c�w, aby
poniechali lojalno�ci wzgl�dem mojej osoby i do niego przystali. I wielu
z rado�ci� przyj�o jego wezwanie, a byli to ludzie zawsze pragn�cy prze-
wrotu, z natury sk�onni do zmian i znajduj�cy zadowolenie w wywo�ywa-
niu bunt�w. Szczeg�lnie za� Justus i ojciec jego Pistos skorzy byli mnie
opu�ci� i przej�� na stron� Jana. Ja jednak ich uprzedzi�em i pokrzy�owa-
�em te zamiary. Przyby� bowiem do mnie pos�aniec od Silasa, kt�rego ja,
jak ju� powiedzia�em76, ustanowi�em by� zarz�dc� Tyberiady, donosz�c mi
o zamy�le jej mieszka�c�w i nak�aniaj�c mnie do szybkiego dzia�ania, bo
je�li b�d� si� oci�ga�, w�adza nad miastem przejdzie w r�ce innych. Przeto
po przeczytaniu pisma Silasa zabra�em z sob� dwustu m��w i maszerowa-
�em przez ca�� noc, wys�awszy przedtem go�ca, aby zawiadomi� mieszka�-
c�w Tyberiady o moim przybyciu. Kiedy o �wicie zbli�y�em si� do miasta,
ludno�� wysz�a na moje spotkanie i razem z ni� tak�e Jan, kt�ry przy powi-
taniu zdradza� wielkie zmieszanie i boj�c si�, �e je�li mu si� dowiedzie jego
knowa�, mo�e za to zap�aci� g�ow�, po�piesznie wycofa� si� do swojej
kwatery77. Ja natomiast doszed�szy do stadionu rozpu�ci�em cz�onk�w mo-
jej stra�y przybocznej opr�cz jednego, wraz z kt�rym zatrzyma�em dziesi�-
ciu �o�nierzy, po czym stan�wszy na pewnym wysokim wzniesieniu78
zacz��em przemawia� do mieszka�c�w Tyberiady. Napomnia�em ich, aby
nie rwali si� tak bardzo do buntu, gdy� tak� zmian� zyskaliby sobie z�� opi-
ni� i przysz�y zarz�dca b�dzie m�g� s�usznie �ywi� podejrzenie, �e jemu
tak�e wierno�ci nie dochowaj�.
18
J�zef chroni si� do Tarychei
Nie sko�czy�em jeszcze przemawia�, gdy us�ysza�em, jak jeden z moich
ludzi79 wezwa� mnie do zej�cia na d�, gdy� (jak wo�a�) nie pora w tej chwili
my�le� o pozyskaniu �yczliwo�ci obywateli Tyberiady, lecz o tym, jak ocali�
g�ow� i uj�� przed wrogami. Jan bowiem, dowiedziawszy si�, �e pozosta�em
sam tylko z zaufanymi lud�mi, wybra� najwierniejszych spo�r�d tysi�ca �o�-
nierzy, kt�rymi rozporz�dza�, i wyprawi� ich z rozkazem, aby mnie zabili.
Wys�a�cy ci po przybyciu byliby swoje zadanie wykonali, gdybym natych-
miast nie zeskoczy� ze wzniesienia wraz z �o�nierzem stra�y przybocznej Ja-
kubem i gdyby nie podtrzyma� mnie niejaki Herod z Tyberiady i nie zapro-
wadzi� do jeziora. Tam zaj��em ��d�80 i wszed�szy na ni� wbrew wszelkiej
nadziei wymkn��em si� wrogom i przyby�em do Tarychei81.
19
Galilejczycy skupiaj� si� wok� J�zefa
Skoro mieszka�cy tego miasta82 dowiedzieli si� o zdradzie Tyberiadczy-
k�w, zawrzeli srogim gniewem. Przeto chwyciwszy za bro� wezwali mnie,
abym poprowadzi� ich przeciwko nim, gdy� - jak m�wili - pragn� po-
m�ci� si� na nich za swego wodza. Wiadomo�� o tym, co zasz�o, rozpo-
wszechnili po ca�ej Galilei, czyni�c wszystko, aby jej mieszka�c�w podbu-
rzy� przeciwko Tyberiadczykom i wzywaj�c do gromadzenia si� w jak
najwi�kszej liczbie i przy��czania si� do nich, aby za zgod� wodza wykona�
to, co postanowili83. Tote� Galilejczycy zewsz�d �ci�gn�li t�umnie z broni�
w r�ku i domagali si�, abym uderzy� na Tyberiad�, wzi�� j� szturmem i po
zr�wnaniu jej ca�ej z ziemi� mieszka�c�w z kobietami i dzie�mi zaprzeda�
w niewol�. Takie same rady dawali mi tak�e ci z moich przyjaci�, kt�rym
uda�o si� uj�� ca�o z Tyberiady. Ja jednak nie zgodzi�em si� na to, uwa�aj�c,
�e rozp�tanie bratob�jczej wojny by�oby czym� okropnym. By�em zdania, �e
sp�r powinien ograniczy� si� do utarczek s�ownych. Nadto uprzytomni�em
im, �e gdyby tak post�pili, nie przynios�oby im to niczego dobrego, gdy�
Rzymianie tylko na to czekaj�, aby�my sami wyniszczyli si� we wzajemnych
walkach. Takimi s�owami uspokoi�em rozgniewanych Galilejczyk�w.
20
Jan pr�buje si� usprawiedliwi�
Jan natomiast, skoro przygotowany przeze� spisek nie powi�d� si�, zdj�ty
trwog� o w�asne �ycie uszed� wraz ze swymi uzbrojonymi lud�mi z Tyberiady
do Gischali. St�d napisa� do mnie w sprawie tych zaj�� usprawiedliwiaj�c si�,
�e dosz�o do nich wbrew jego woli, i prosi�, abym nie �ywi� wzgl�dem jego
osoby �adnych podejrze�, przysi�gaj�c si� przy tym i dodaj�c straszne zakl�-
cia, gdy� s�dzi�, �e dzi�ki nim to, co napisa� w li�cie, znajdzie wiar�.
21
J�zef uspokaja Galilejczyk�w
Tymczasem Galilejczycy - a mn�stwo innych uzbrojonych �ci�gn�o
zn�w z ca�ej krainy - dowiedziawszy si�, jaki to przewrotny i wiaro�omny
cz�owiek, domagali si�, �ebym ich powi�d� przeciw niemu, zapowiadaj�c, �e
wraz z nim zniszcz� doszcz�tnie tak�e Gischal�84. Ot� ja wyrazi�em im
wdzi�czno�� za t� ich gotowo�� i obieca�em z nawi�zk� odwzajemni� si� za
ich �yczliwo��, ale usilnie nalega�em, aby si� powstrzymali, oraz prosi�em,
aby nie brali mi tego za z�e, �e wybieram drog� u�mierzenia zaburze� bez
rozlewu krwi. A gdy uda�o mi si� przekona� o tym lud galilejski, wyruszy-
�em do Sefforis.
22
Zdemaskowanie spisku w Sefforis
Poniewa� mieszka�cy owego miasta postanowili dochowa� wierno�ci
Rzymianom85, wi�c zatrwo�yli si� moim przybyciem i w trosce o w�asne
bezpiecze�stwo starali si� zaprz�tn�� moj� uwag� inn� spraw�. Tote� zwr�-
cili si� do herszta rozb�jnik�w Jezusa, kt�ry grasowa� w przygranicznym ob-
szarze Ptolemaidy86, obiecuj�c mu zap�acenie znacznej sumy pieni�dzy, je�li
zgodzi si� wszcz�� wojn� z nami87 z ca�ym swoim zast�pem licz�cym
osiemset g��w. Ten za� skuszony ich obietnicami postanowi� napa�� na nas
nie przygotowanych i niczego nie przeczuwaj�cych. W my�l tego przez po-
s�a�ca prosi� mnie o pozwolenie przybycia w celu z�o�enia mi uszanowania.
Gdy za� ja zgodzi�em si� a to - nic bowiem o spisku nie wiedzia�em -
po�piesznie pod��y� przeciw mnie ze swoj� rozb�jnicz� band�. Wszelako je-
go nikczemny zamiar nie osi�gn�� celu. Gdy bowiem ju� zbli�a� si�, kto�
z jego ludzi zbieg� i przybywszy do mnie doni�s� mi o jego zamierzeniu. Ja
za� na wiadomo�� o tym wyszed�em na rynek, udaj�c, �e nic nie wiem o spi-
sku, ale zabra�em z sob� spor� liczb� uzbrojonych Galilejczyk�w, a tak�e
kilku Tyberiadczyk�w. Nast�pnie wyda�em rozkaz, aby jak najdok�adniej
pilnowa� wszystkich dr�g, a stra�nikom przy bramach poleci�em, a�eby, gdy
nadejdzie Jezus, pozwolili wej�� tylko jemu samemu z przyw�dcami, ale
�adnych innych z jego ludzi nie przepu�cili, a gdyby oni chcieli u�y� prze-
mocy, by nie szcz�dzili im raz�w. Rozkaz m�j wykonano i wszed� tylko Je-
zus z kilkoma lud�mi. Na moje ��danie, aby natychmiast i to pod gro�b�
�mierci w razie sprzeciwu od�o�y� bro�, ten zdj�ty strachem na widok ze-
wsz�d otaczaj�cych go �o�nierzy us�ucha� wezwania. Natomiast ludzie z jego
eskorty, kt�rych nie wpuszczono, na wiadomo��, �e Jezusa aresztowano, rzu-
cili si� do ucieczki. Wtedy odwo�a�em Jezusa na stron� i o�wiadczy�em mu,
�e nie by�o dla mnie �adn� tajemnic� ani przygotowanie na mnie spisku, ani
to, jacy ludzie go w tym celu wys�ali. Mimo to got�w jestem wybaczy� mu
jego post�pek, je�li b�dzie sk�onny wyrazi� skruch� i na przysz�o�� zachowa
si� wzgl�dem mnie lojalnie. A gdy �w przyrzek� to wszystko uczyni�, uwol-
ni�em go i pozwoli�em mu na nowo zebra� ludzi, kt�rych mia� poprzednio.
Mieszka�com Sefforis za� zagrozi�em, �e je�li nie zaniechaj� nierozumnego
post�powania, zostan� ukarani.
23
J�zef sprzeciwia si� przymusowemu obrzezaniu zbieg�w
Oko�o tego czasu przyby�y do mnie z krainy Trachonitydy dwie wybitne
osobisto�ci podleg�e w�adzy kr�la88, zabieraj�c z sob� konie i bro� oraz wy-
wo��c stamt�d pieni�dze. �ydzi usi�owali zmusi� ich do obrzezania, w wy-
padku gdyby chcieli zamieszka� u nich, ale ja nie zgodzi�em si� na zadanie
im takiego gwa�tu, o�wiadczaj�c, �e ka�dy cz�owiek ma prawo oddawa�
cze�� Bogu wed�ug w�asnej woli, a nie pod przymusem89. Zreszt� ludzie ci,
kt�rzy schronili si� do nas, aby czu� si� bezpiecznie, nie powinni tego �a�o-
wa�. Gdy lud da� si� o tym przekona�, zaopatrzy�em przyby�ych m��w
szczodrze we wszystko, co by�o konieczne dla prowadzenia trybu �ycia
zgodnego z ich zwyczajami.
24
Pierwszy kontakt J�zefa z wojskiem rzymskim
W�wczas kr�l Agryppa wyprawi� wojsko pod wodz� Ekwusa Modiu-
sa90, aby zburzy�o twierdz� Gamal�91. Poniewa� jednak wys�ane zast�py
nie by�y wystarczaj�ce do okr��enia jej, pocz�to Gamal� oblega�, urz�dza-
j�� zasadzki na otwartym polu. Tymczasem dziesi�tnik Ebucjusz, kt�remu
powierzono dow�dztwo na Wielkiej R�wninie92, dowiedziawszy si� o mo-
im przybyciu do wsi Simonias93, le��cej na pograniczu Galilei w odleg�o�ci
sze��dziesi�ciu stadi�w od niego, wyruszy� ze stu je�d�cami, kt�rych mia�
do dyspozycji, oraz oddzia�em licz�cym oko�o dwustu �o�nierzy pieszych,
do kt�rych do��czy� mieszka�c�w miasta Gaby94 jako sprzymierze�c�w,
i po nocnym marszu przyby� do wsi, w kt�rej mia�em kwater�. Gdy za� ja
ze swej strony ustawi�em przeciw niemu znaczne si�y w szyku bojowym,
Ebucjusz, kt�ry bardzo liczy� na swoj� jazd�, stara� si� wywabi� nas na
r�wnin�. Nie dali�my si� jednak do tego sprowokowa�. Zdaj�c sobie spra-
w� z tego, jak� przewag� mie� b�dzie nad nami jazda, gdyby�my zeszli na
r�wnin� - wszyscy przecie� byli�my �o�nierzami pieszymi - postanowi-
�em zetrze� si� z nieprzyjacielem na miejscu. Przez pewien czas Ebucjusz
ze swymi lud�mi stawia� dzielny op�r, lecz widz�c, �e w takim terenie jaz-
da nie mo�e nic zdzia�a�, wycofa� si� do miasta Gaby niczego nie osi�gn�-
wszy i straciwszy trzech m��w w walce. Depta�em mu po pi�tach ze
swoimi dwoma tysi�cami zbrojnych piechur�w. A skoro przyby�em w po-
bli�e miasta Besary po�o�onego na pograniczu Ptolemaidy w odleg�o�ci
dwudziestu stadi�w od Gaby, w kt�rej stacjonowa� Ebucjusz, rozstawi�em
swoich �o�nierzy za wsi�, rozkazuj�c im pilnie strzec dr�g, aby nieprzyja-
ciele nie mogli nas niepokoi� podczas wywo�enia zbo�a. By�y tu bowiem
z�o�one jego znaczne zapasy nale��ce do kr�lowej Bereniki i �ci�gni�te
z okolicznych wsi. Objuczy�em nim wielb��dy i os�y, kt�rych sporo ze sob�
przywiod�em, i wys�a�em je do Galilei. Uporawszy si� z tym zadaniem, wy-
zwa�em Ebucjusza do walki, lecz gdy on odstraszony nasz� gotowo�ci� bo-
jow� i odwag� nie przyj�� jej, zwr�ci�em si� przeciwko Neapolitanusowi95,
kt�ry, jak mi doniesiono, pustoszy� okolice Tyberiady. Neapolitanus by� do-
w�dc� oddzia�u jazdy i mia� za zadanie broni� Scytopolis przed wrogami.
Kiedy wi�c uda�o mi si� przeszkodzi� mu w dalszym wyrz�dzaniu szk�d na
terenach tyberiadzkich, zaj��em si� Galile�.
25
Jan usi�uje oderwa� Galile� od J�zefa
Jednak�e Jan, syn Lewiego, kt�ry -jak powiedzieli�my96 - przebywa�
w Gischali, dowiedziawszy si�, �e wszystko idzie po mojej my�li i moi pod-
w�adni darz� mnie �yczliwo�ci�, a wrogowie czuj� strach przede mn�, nie
by� rad temu i mniemaj�c, �e moje powodzenie przywiedzie go do zguby, nie
m�g� oprze� si� uczuciom niepohamowanej zawi�ci. Maj�c nadziej�, �e po-
�o�y tam� mojemu szcz�ciu, je�li wzbudzi nienawi�� do mnie u podleg�ych
mi ludzi, stara� si� nam�wi� mieszka�c�w Tyberiady, Sefforis, a ponadto
Gabary97 (s� to najznaczniejsze miasta Galilei), aby si� mi sprzeniewierzyli
i przeszli na jego stron�, gdy� -jak twierdzi� - b�d� mie� w nim lepszego
wodza ni� we mnie. Sefforyjczycy, kt�rzy nie dali pos�uchu �adnemu z nas,
gdy� opowiedzieli si� za uleg�o�ci� wzgl�dem pan�w rzymskich, nie przyj�li
jego propozycji. Tyberiadczycy za� wprawdzie nie ulegli podszeptom bun-
towniczym, ale zgodzili si� utrzymywa� z nim przyjacielskie stosunki. Nato-
miast mieszka�cy Gabary przeszli na stron� Jana, a nam�wi� ich do tego je-
den z najprzedniejszych m��w w mie�cie, jego przyjaciel i towarzysz,
Szymon. Wprawdzie nie opowiedzieli si� wyra�nie za buntem, gdy� za bar-
dzo bali si� Galilejczyk�w, jako �e nieraz mogli si� przekona� o ich �yczli-
wym usposobieniu wzgl�dem mnie, lecz potajemnie podj�li knowania, cze-
kaj�c na odpowiedni� chwil�. I rzeczywi�cie znalaz�em si� w obliczu bardzo
gro�nego niebezpiecze�stwa z nast�puj�cej przyczyny.
26
Napa�� rozb�jnik�w z Dabaritty i skradziona w�asno��
Ot� pewni m�odzi �mia�kowie rodem z Dabaritty98 zaczatowali na �o-
n� zarz�dcy kr�lewskiego Ptolemeusza99, kiedy ta z wielkim baga�em i ze
wzgl�du na bezpiecze�stwo z eskort� kilku je�d�c�w wyruszy�a w podr�
przez Wielk� R�wnin�, udaj�c si� z kraju podleg�ego kr�lom100 na tereny
znajduj�ce si� pod w�adz� Rzymian. Rzuciwszy si� wi�c niespodzianie na
konw�j, niewiast� zmusili do ucieczki i wszystko, co wioz�a z sob�, zagra-
bili. Nast�pnie stawili si� u mnie w Tarychei, wiod�c cztery mu�y objuczo-
ne szatami i innymi przedmiotami, w�r�d kt�rych znajdowa� si� tak�e
spory zapas srebra oraz pi��set sztuk z�ota. Ja osobi�cie chcia�em wszystko
to zabezpieczy� dla Ptolemeusza - by� on przecie� naszym pobratymcem,
a prawa nasze zabraniaj� ograbiania nawet wrog�w101 - lecz dor�czycie-
lom o�wiadczy�em, �e trzeba rzeczy te zachowa�, aby pieni�dze uzyskane
z ich sprzeda�y przeznaczy� na odbudow� mur�w Jerozolimy. Wszelako
m�odzi ludzie oburzeni tym, �e nie otrzymali cz�ci �upu, jak si� spodzie-
wali, rozeszli si� po okolicznych wsiach Tyberiady i rozpowiadali, �e za-
mierzam ich kraj wyda� Rzymianom. Twierdzenie za� moje (m�wili),
jakobym chcia� przyniesione rzeczy z rabunku zachowa�, aby za nie odbu-
dowa� mury, jest zwyk�ym mydleniem oczu, gdy� postanowi�em zwr�ci�
zagrabione102 rzeczy w�a�cicielowi. Pod tym wzgl�dem zupe�nie dobrze od-
gadli m�j zamiar, gdy� skoro tylko oni oddalili si�, przyzwa�em dwu prze-
dniejszych m��w, Dassiona i Janneusza103 syna Lewiego, kt�rzy nale�eli
do grona najlepszych przyjaci� kr�la, i poleci�em im zabra� zrabowane
przedmioty i odes�a� do niego, zagroziwszy kar� �mierci, gdyby o tym
s��wko komukolwiek pisn�li.
27
J�zef podejrzany o zdrad� - spisek na jego �ycie w Tarychei
Gdy po ca�ej Galilei rozesz�a si� wie��, jakobym zamierza� kraj zdradzi�
Rzymianom, pod wp�ywem oburzenia powszechnie domagano si� ukarania
mnie. Nawet mieszka�cy Tarychei uwierzyli w prawdziwo�� rozpuszcza-
nych przez m�odzie�c�w pog�osek i pocz�li namawia� moj� stra� przybocz-
n� i �o�nierzy do opuszczenia mnie, gdy b�d� w �nie pogr��ony, i natych-
miastowego udania si� do hipodromu, aby tam wzi�� udzia� w og�lnej
naradzie nad post�powaniem wodza. Kiedy ci us�uchawszy ich przybyli na
zebranie - a ju� zgromadzi� si� by� wielki t�um - rozleg�o si� z ust wszys-
tkich jedno wo�anie: ukara� tego, kt�ry okaza� si� wzgl�dem nich tak pod�ym
zdrajc�. Najwi�cej za� pod�ega� ich Jezus104 syn Sapfiasza, w owym czasie
archont w Tyberiadzie, cz�owiek przewrotny i niejako stworzony do wznie-
cania wielkich zamieszek105, niezr�wnany wichrzyciel i buntownik. Wtedy
to on wzi�wszy w r�ce prawo Moj�esza wyst�pi� przed zebranymi i rzek�:
"Je�eli, rodacy, troska o w�asne dobro nie wystarcza wam do tego, aby�cie
znienawidzili J�zefa, to miejcie przynajmniej wzgl�d na swoje prawa ojczy-
ste, kt�re wasz naczelny w�dz zamierza� zdradzi�, i z mi�o�ci do nich
wzbud�cie w sobie wstr�t do wyst�pku i wymierzcie kar� temu, kt�ry powa-
�y� si� pope�ni� tak� zbrodni�".
28
J�zef staje przed wzburzonym ludem Tarychei
Po tych s�owach, kt�re t�um przyj�� gromkimi okrzykami, ruszy� p�dem
z kilkoma zbrojnymi ku domowi, w kt�rym kwaterowa�em, aby mnie zabi�.
Ja za� nic nie przeczuwaj�c zapad�em wskutek zm�czenia w g��boki
[sen]106, zanim dosz�o do niepokoj�w. Lecz Szymon, kt�ry mia� powierzo-
n� stra� nade mn� i sam tylko przy mnie pozosta� zobaczy� nadbiegaj�cych
obywateli i obudzi� mnie, alarmuj�c o gro��cym mi niebezpiecze�stwie.
Radzi�, abym zdecydowa� si� na honorow� �mier� z w�asnej r�ki107, jak na
wodza przysta�o, zanim nadejd� wrogowie i b�d� zmusz� mnie do tego,
b�d� sami zabij�. Taka by�a jego rada, lecz ja powierzywszy sw�j los Bogu
postanowi�em jak najsp�eszniej wyj�� do t�umu. Zatem przywdziawszy
czarn� szat� i uwi�zawszy miecz u szyi uda�em si� inn� drog�, na kt�rej nie
spodziewa�em si� natkn�� na �adnego wroga, do hipodromu. Gdy zjawi�em
si� tam niespodzianie i upad�em na twarz, zraszaj�c ziemi� �zami, wzbudzi-
�em powszechne wsp�czucie. Skoro zauwa�y�em t� zmian� nastroju w t�u-
mie, stara�em si� wywo�a� rozbie�no�� zda� mi�dzy lud�mi, zanim
�o�nierze powr�c� z mojego domu. Przyznawa�em, �e mo�e im si� wyda�,
�e jestem winny, lecz prosi�em, aby wpierw pozwolono sobie wyja�ni�,
w jakim celu przechowywa�em mienie dostarczone z grabie�y, i dopiero
potem ponie�� �mier�, je�li taka b�dzie ich wola. W chwili gdy t�um ka-
za� zabra� g�os, nadeszli �o�nierze i na m�j widok rzucili si�, aby mnie za-
bi�. Ale gdy t�um za��da�, aby si� jeszcze powstrzymali, us�uchali
wezwania, spodziewaj�c si�, �e skoro tylko wyznam przed nimi, i� mienie
przechowywa�em dla kr�la, zabij� mnie jako zdrajc�, kt�ry sam si� przy-
zna� do winy.
29
J�zef apeluje do ludu i z trudem unika niebezpiecze�stwa
Gdy tedy zaleg�a og�lna cisza, odezwa�em si� w te s�owa: "Rodacy! Je�li
zas�u�y�em sobie na �mier�, to nie prosz� o �ask�. Lecz nim umr�, chcia�bym
wyzna� ca�� prawd�. Ot�, jak mi wiadomo, miasto to s�ynie z go�cinno�ci
okazywanej obcym przybyszom i z wielk� ch�ci�108 przygarn�o ogromn�
rzesz� ludzi, kt�rzy opu�ciwszy swe ojczyste krainy przybyli tutaj, aby z na-
mi los dzieli�. Postanowi�em tedy wznie�� mury za to w�a�nie mienie, z po-
wodu kt�rego jeste�cie tak na mnie oburzeni, cho� przecie� przeznaczone
jest na ich budow�". Na te s�owa podnie�li krzyk zar�wno Tarychejczycy, jak
i obcy przybysze, kt�rzy wyra�ali wdzi�czno�� za to i wzywali, abym si� nie
zniech�ca�. Natomiast Galilejczycy i Tyberiadczycy nadal trwali w gniew-
nym nastroju. I zacz�to si� spiera� mi�dzy sob�: jedni wygra�ali si�, �e mnie
ukarz�, drudzy [zach�cali mnie]109, abym nic sobie z tamtych nie robi�. Gdy
za� przyrzek�em, �e zbuduj� mury r�wnie� w Tyberiadzie i w innych mia-
stach, kt�re ich potrzebuj�, dali wiar� temu i rozeszli si�, ka�dy udaj�c si� do
swego domu. Ja tak�e unikn�wszy wbrew wszelkiej nadziei niebezpiecze�-
stwa, o kt�rym w�a�nie by�a wy�ej mowa, powr�ci�em z przyjaci�mi i dwu-
dziestoma �o�nierzami do swojej kwatery.
30
Udaremnienie drugiego zamachu na �ycie J�zefa
Z kolei rozb�jnicy i siewcy niepokoj�w z obawy o siebie samych, aby
nie zostali przeze mnie poci�gni�ci do odpowiedzialno�ci za swe wyst�pki,
przyszli z sze�ciuset uzbrojonymi lud�mi pod dom, w kt�rym mieszka�em,
aby go podpali�. Powiadomiony o tym naj�ciu, uwa�a�em za niegodne rato-
wa� si� po prostu ucieczk� i postanowi�em zaryzykowa� do�� �mia�y krok.
Rozkaza�em wi�c pozamyka� drzwi domu, a sam wyszed�em na pi�tro,
sk�d zwr�ci�em si� do nich z wezwaniem, aby przys�ali kilku ludzi w celu
odebrania skarbu110. W ten spos�b - doda�em - nie b�d� ju� mieli powo-
du do rozgoryczenia. A gdy wys�ali najbardziej dziarskiego m�a spo�r�d
siebie, kaza�em go mocno wych�osta�, uci�� mu jedn� r�k�, przywi�za� mu
j� do szyi i w takim stanie odprawi�em go do tych, kt�rzy go wydelegowali.
Tamtych ogarn�o przera�enie i paniczny strach. Boj�c si� wi�c, �e je�li po-
zostan�, spotka ich ten sam los (przypuszczali bowiem, �e mam wewn�trz
wi�cej ludzi, ni� by�o ich samych), rzucili si� do ucieczki, a mnie przy po-
mocy takiego fortelu uda�o si� po raz wt�ry unikn�� zamachu na �ycie.
31
Dalsze prze�ladowanie zbieg�w
Zn�w jednak znale�li si� tacy, kt�rzy podburzali masy, rozpowiadaj�c,
�e przebywaj�cy u mnie111 dygnitarze kr�lewscy nie zas�uguj� na to, aby
�y�, poniewa� nie chc� przystosowa� si� do obyczaj�w ludzi, do kt�rych
schronili si�, szukaj�c ratunku. Nadto rzucali na nich oszczerstwa, �e s� cza-
rownikami i �e to oni uniemo�liwiaj� odniesienie zwyci�stwa nad Rzymiana-
mi. T�um zwiedziony tymi na poz�r s�usznymi twierdzeniami, obliczonymi
na g�askanie jego uszu, z �atwo�ci� w to uwierzy�. Skoro dowiedzia�em si�
o tym, znowu112 stara�em si� pouczy� lud, �e nie wolno prze�ladowa� tych,
kt�rzy do niego si� schronili. A te brednie o czarach, o kt�re ich obwiniano,
po prostu wy�mia�em, t�umacz�c, �e Rzymianie nie utrzymywaliby tylu dzie-
si�tek tysi�cy �o�nierzy, gdyby mo�na by�o pokona� nieprzyjaci� przy po-
mocy czarownik�w113. Ale te s�owa moje nie na d�ugo ich uspokoi�y. Gdy
bowiem ludzie rozeszli si�, znowu ci nikczemnicy podburzyli ich przeciwko
owym dygnitarzom i pewnego dnia dokonano zbrojnego naj�cia na ich dom
w Tarychei, aby ich zabi�.
Wiadomo�� o tym wzbudzi�a we mnie obaw�, �eby w wypadku pope�-
nienia tej zbrodni miasto nie sta�o si� miejscem niedost�pnym dla szukaj�-
cych w nim schronienia. Przeto uda�em si� z kilkoma innymi lud�mi do
domu tych dygnitarzy, zasun��em rygle, potem wykona�em podkop z niego
do jeziora114, sprowadzi�em ��d� i wsiad�szy do niej wraz z nimi pop�y-
n��em a� do granicy teren�w Hippos115. Nast�pnie wyp�aci�em im odszko-
dowanie za konie (nie mog�em bowiem ich prowadzi� ze wzgl�du na
okoliczno�ci, w jakich odby�a si� ta ucieczka) i po�egna�em si�, gor�co za-
grzewaj�c ich, aby m�nie znie�li los, kt�ry ich spotka�. Co do mnie, to bar-
dzo bola�em nad tym, �e by�em zmuszony zbieg�w tych odstawi�
z powrotem do ziemi nieprzyjacielskiej. S�dzi�em jednak, �e lepiej b�dzie,
je�li zgin� - skoro ju� taki los b�dzie im s�dzony - z r�ki Rzymian ni�
w moim kraju. Pomimo wszystko ocalili oni swe g�owy, gdy� kr�l Agryppa
wybaczy� im pope�nione przewinienia. W taki spos�b zako�czy�a si� ich
przygoda.
32
Bunt w Tyberiadzie,
kt�ra o�wiadcza si� za Herodem Agrypp� II
Teraz zn�w mieszka�cy Tyberiady napisali116 do kr�la, prosz�c go
o przys�anie wojska dla ochrony ich kraju, poniewa� pragn� przej�� na jego
stron�. Tak napisali do niego.
Gdy jednak ja do nich przyby�em, domagali si�, �ebym zbudowa� im mu-
ry zgodnie z przyrzeczeniem117, s�yszeli bowiem, �e Tarychejczycy ju� mieli
miasto obwarowane. Wyrazi�em wi�c na to zgod� i przygotowawszy wszys-
tko, co trzeba, do budowy, rozkaza�em budowniczym przyst�pi� do dzie�a.
Kiedy trzy dni p�niej by�em w drodze do Tarychei, oddalonej o trzydzie�ci
stadi�w od Tyberiady, zauwa�ono przypadkowo je�d�c�w rzymskich prze-
je�d�aj�cych niedaleko od miasta, co czyni�o wra�enie, �e nadci�ga armia
kr�lewska118. Od razu zacz�to wznosi� okrzyki wielce wychwalaj�ce kr�l�w,
a mnie nie szcz�dz�c z�orzecze�. Wtem przybieg� kto� i doni�s� mi o ich za-
mys�ach, mianowicie, �e postanowili ode mnie odst�pi�. Wiadomo�� ta wiel-
ce mnie zatrwo�y�a, gdy� w�a�nie rozpu�ci�em �o�nierzy z Tarychei do do-
mu, jako �e nast�pnego dnia by� dzie� sabbatu, a nie chcia�em, �eby
obecno�� znacznej liczby wojska zak��ca�a spok�j mieszka�c�w miasta119.
Zreszt� ilekro� tutaj bawi�em, nie dba�em nawet o ubezpieczenie si� stra��
przyboczn�, bo ju� niejeden raz ludno�� da�a mi dowody swej lojalno�ci. Ma-
j�c teraz przy sobie tylko siedmiu �o�nierzy i swoich przyjaci�, nie wiedzia-
�em, co pocz��. Nie wydawa�o mi si� bowiem rzecz� stosown� odwo�a� woj-
sko, gdy� dzie� �w dobieg� kresu, a poza tym gdyby ono nawet powr�ci�o,
nie mog�oby nast�pnego dnia wzi�� broni do r�ki, poniewa� tego zabraniaj�
prawa120, cho�by