3678

Szczegóły
Tytuł 3678
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3678 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3678 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3678 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GIOVANNI CIACOMO CASANOVA PAMI�TNIKI T�umaczy�, wyboru dokona� i wst�pem opatrzy� T a d e u s z E v e r t 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Od T�umacza Giovanni Giacomo Casanova, z w�asnej laski i wyboru kawaler de Seingalt, nie m�wi�c ju� o innych licznie przybranych, a raczej dobieranych sobie nazwiskach, urodzi� si� w roku 1725, zmar� za� w roku 1798 na �askawym, cho� dobrze omaszczonym chlebie hrabiego J�zefa Karola Emmanuela Waldstein-Wartenberga, na jego zamku w Czechach, w miejscowo�ci Dux, obecnie Duchkov, w pobli�u znanego uzdrowiska Teplice �anow. Wzrostu s�usznego, bo mierzy� bez ma�a 1,86 m, odznacza� si� Casanova atletyczn� budow� i mocno �niad� cer�. Na twarzy pozosta�o mu par� dziob�w � pami�tka z samaryta�skiej dzia�alno�ci jeszcze w latach dziecinnych, kiedy to piel�gnowa� swoj� m�od� przyjaci�k� Bettin�, chor� na osp�. Czo�o mia� wysokie, oczy nieco wy�upiaste, spojrzenie �ywe i bystre, z lekka nieufne i niespokojne, co nadawa�o mu troch� dziki wyraz. Zreszt� i charakter mia� nieco dziki: �atwo wpada� w gniew i �atwo si� �mia�. Ale najbardziej charakterystyczny by� jego nos: cienki, delikatny w rysunku i wyd�u�ony �wiadczy� o wybrednym gu�cie i r�norodnych zami�owaniach. Trudno powiedzie�, czy Casanova by� przystojny, czy nie, natomiast jego postawa i pewno�� siebie niew�tpliwie imponowa�y ludziom ju� od pierwszego rzutu oka. By� te� niezwykle wytrzyma�y fizycznie i niesamowicie �ywotny. A w parze z tymi cechami fizycznymi sz�y rzadkie cechy intelektualne, a wi�c: ogromna skala zainteresowa�, umys� jasny i logiczny, fenomenalna pami�� i wielkie zdolno�ci narracyjne przy kolosalnej erudycji. Ten ksi�dz, filozof, matematyk, alchemik, poeta, t�umacz, pisarz, przemys�owiec nawet i przedsi�biorca, co organizowa� loteri� pa�stwow� (jak by�my to dzi� nazwali) i uk�ada� plany przekopania kana�u od Narbonne do Bayonny dla omini�cia Gibraltaru, ba, nawet historyk zajmuj�cy si� sprawami Polski � a mo�na by jeszcze mno�y� jego zainteresowania i poczynania � nade wszystko kocha� rozkosze �ycia. ��czy�o si� to jednak z awanturnictwem, tote� jako niepospolity awanturnik i libertyn w epoce, w kt�rej roi�o si� od awanturnik�w i libertyn�w, przeszed� Casanova � chyba najs�awniejszy z nich � do historii. Pod�ej kondycji � by� przyjmowany przez koronowane g�owy, a najlepsze to, �e nie zapomina� przy nich j�zyka w g�bie. Zapytany przez J�zefa II, czy jest przyjacielem pana Zaguri, odpowiada: � Tego weneckiego szlachcica? Tak, to m�j przyjaciel. � Nie podoba mi si� jego szlachectwo. Nie budz� we mnie szacunku ci, kt�rzy je kupuj�. � A ci, co je sprzedaj�, najja�niejszy panie? � pyta Casanova. Nie traci te� kontenansu przed Stanis�awem Augustem (kt�rego sekretarzem chcia�by zosta�) i wy�udza od niego pieni�dze z wpraw� zr�cznego dworaka. W Rzymie rozmawia z papie�em, w Szwajcarii z Wolterem, w Berlinie z Fryderykiem Wielkim, w Rosji z Katarzyn� II. A to wcale nie wszyscy wielcy i mo�ni ludzie, kt�rzy przewijaj� si� na stronach jego �Pami�tnik�w�. Nie brak mu i fantazji, dorabia sobie genealogi�, wywodzi sw�j r�d z pocz�tk�w XV wieku, ale ch�tnie podaje si� za dzieci� z nieprawego �o�a, ze zwi�zku matki z dyrektorem teatru, w kt�rym wyst�powa�a. Dziwna niekonsekwencja w tym cz�owieku, gdy si� zwa�y, �e jego m�odszy brat, Franciszek, by� podobno synem tej�e Zanetty (do�� zreszt� dost�pnej) i ksi�cia Walii, kt�ry nieco p�niej zosta� Jerzym II. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e w czasach, kiedy w 5 pochodzeniu z nieprawego �o�a nie widziano nic ha�bi�cego, i przy takiej mamie, m�g� sobie Casanova pozwoli� na co� wi�cej ni� na dyrektora teatru! Ale u Casanovy, kt�ry o swoich wadach pisze tak, jak by by�y zaletami, a o zaletach � jak o rzeczy najnaturalniejszej, nie jest to jedyna niekonsekwencja. Wiek XVIII obfitowa� w niepospolitych awanturnik�w. �y�o si� wtedy �atwo, a rado�� �ycia i jego uroki stawia�o nade wszystko. W czasach kiedy ko� by� najszybszym �rodkiem lokomocji, je�dzi�o si� z kraju do kraju �atwiej ni� dzi� z Warszawy do Milan�wka. Pieni�dze czerpa�o si� bez skrupu��w z hazardu, oszustwa i kieszeni hojnych mecenas�w obojga p�ci. Casanova nale�a� do obie�y�wiat�w, po trosze z gor�czkowej wewn�trznej potrzeby, a po trosze z musu, bo cz�sto ziemia pali�a mu si� pod nogami. Ale czy tylko dlatego? Podobno nie. W roku 1760 rozpoczynaj� si� jego d�ugie podr�e. Ma lat trzydzie�ci pi��, jest w pe�ni si�, zna �wiat i ludzi, a wi�c jest cz�owiekiem wyrobionym, w dodatku niepospolicie zdolnym, nadaje si� wi�c do r�nych misji. Zaciekawienie za� budzi fakt, �e od tego czasu dziwnie nabiera wody w usta, gdy chodzi o relacje z masoneri�. St�d pytanie: Casanova nie by� jej agentem? Oczywi�cie jest to tylko hipoteza i to niejedna zwi�zana z t� tajemnicz� postaci�. Niekt�rzy casanovi�ci utrzymuj�, �e m�g� by� na us�ugach zakonu jezuit�w. Tak czy owak �wiat dla tego cz�owieka zawsze sta� otworem. Je�dzi� wi�c po W�oszech i Francji, by� w Anglii, w Turcji, w Niemczech, Rosji, Austrii, w Polsce etc. Nosi�o go po �wiecie, a� zazdro�� bierze! Z tego bogatego �ycia pozostawi� �Pami�tniki�, kt�re chcia� to spali�, to legowa� swojej m�odej przyjaci�ce, a w gruncie rzeczy gdzie� tajemniczo posia�. Pisa� za� je w Duchkovie, gdzie by� bibliotekarzem � jak ju� wspomnia�em � u hrabiego Waldsteina. Ci�ki to by� okres dla Casanovy i do�� d�ugi, bo trwa� czterna�cie ostatnich lat jego �ywota. Z�era�a go nostalgia: z po�udniow� krwi� w �y�ach nie m�g� dobrze czu� si� w obcym sobie klimacie, w obcych warunkach i otoczeniu. By� ju� stary i swarliwy, uwa�a�, �e wszyscy chc� mu dokuczy�. Przemy�liwa� o samob�jstwie, k��ci� si� ze s�u�b�, ucieka� nawet i zawsze w ko�cu wraca� na zamek hrabiego Waldsteina. A ten p�aci� mu do�� szczodrze, regulowa� d�ugi, znosi� kaprysy i �agodzi� spory. W obszernej, zacisznej bibliotece, w�r�d czterdziestu tysi�cy tom�w, przewa�nie samotny, bo zamek o�ywia� si� tylko w okresie sezonu, kiedy to z pobliskiego kurortu przyje�d�a�o mn�stwo go�ci i znajomych, m�g� Casanova tylko rozpami�tywa� przesz�o�� i pisa�. Typowa tragedia starego cz�owieka, kt�ry ju� nie znajduje dla siebie miejsca w �wiecie. Pisa� wi�c pami�tniki i rozsy�a� je przyjacio�om. Wspomnienia odtwarza� z pami�ci, bo jak�e w tak pe�nym przyg�d, burzliwym �yciu m�g�by zachowa� wszystkie notatki i dokumenty. Co� nieco� pewnie mu pozosta�o, skoro ich tyle przytacza, ale dzi� ju� wiemy, �e fabrykowa� mi�osne listy do samego siebie i nawet je p�niej odpowiednio zmienia�. W dwadzie�cia dwa lata po �mierci Casanovy niejaki Fryderyk Gentzel zaproponowa� firmie wydawniczej Brockhaus w Lipsku nabycie r�kopisu francuskiego zatytu�owanego �Historia mojego �ycia do roku 1797�. Gentzel twierdzi�, �e s� to pami�tniki s�ynnego Casanovy. Mia�y one nale�e� do Karola Angiolini, spokrewnionego z Casanov�. Jakimi drogami wspomniane �Pami�tniki� trafi�y do r�k Karola Angiolini, ustali� nie mo�na. W owym czasie posta� Casanovy, kt�rego pami�tniki wsp�cze�ni wyrywali mu z r�k na gor�co, ju� odesz�a nieco w cie�. Brockhaus mimo to zainteresowa� si� r�kopisem i naby� go po uprzednim dok�adnym przeanalizowaniu. Okaza�o si� jednak, �e r�kopis urywa si� na roku 1774, to znaczy w czasie, kiedy Casanova spodziewa� si� uzyska� prawo powrotu do umi�owanej Wenecji. Z listu Cecylii von Roggendorff z dnia 1 sierpnia 1797 roku do Casanovy, tej Cecylii, kt�rej on nigdy nie widzia�, lecz z kt�r� zaprzyja�ni� si� listownie w ostatnich latach �ycia, wiemy, �e by�y jeszcze dalsze tomy �Pami�tnik�w�. Pisze ona tak: 6 �Donosi mi pan o zamiarze legowania mi swoich Pami�tnik�w obejmuj�cych pi�tna�cie tom�w...�, a wi�c te �Pami�tniki� cz�ciowo gdzie� zagin�y, lecz czemu tylko ko�cowe tomy? Podobno zreszt� by�o ich wszystkich a� siedemna�cie. Wr��my jednak do Brockhausa. Zbadawszy dok�adnie r�kopis �Pami�tnik�w�, szef tej szacownej firmy poleci� Wilhelmowi von Sch�tz przet�umaczenie ich na niemiecki i przygotowanie do druku. Pierwszy tom �Pami�tnik�w� w tym opracowaniu ukaza� si� w roku 1822, a ostatni, dwunasty, w roku 1828. Uchylmy kapelusza przed sprawno�ci� pan�w Sch�tza i Brockhausa! To wielotomowe dzie�o nosi�o tytu�: �Pami�tniki Wenecjanina Jakuba Casanovy de Seingalt (c� za silna indywidualno�� autora, �e nawet po �mierci pozosta� tym �de Seingalt�!) lub jego �ycie, tak jak je opisa� w Dux w Czechach, przet�umaczone z oryginalnego manuskryptu pod kierownictwem Wilhelma von Sch�tza�. Pami�tniki przet�umaczone z czasem na wiele j�zyk�w sta�y si� �bestsellerem�, a nikt nie w�tpi� wtedy o ich autentyczno�ci. W roku 1825 pewien zawistny o powodzenie �Pami�tnik�w� wydawca francuski zabra� si� do ich przek�adu na rodowity j�zyk. C� za ironia losu: �Pami�tniki�, pisane po francusku, zostaj� z powrotem prze�o�one na francuski z niemieckiego! Od razu nasuwa si� na my�l jeszcze jedna z�o�liwo�� tego� losu: cz�owieka, kt�ry nosi tyle nazwisk przybranych, obdarowuj� po �mierci jeszcze jednym. W rejestrze os�b zmar�ych znajdujemy pod dniem 4 czerwca 1798 roku tak� notatk�: �Herr Jakob Cassaneus, Venezianer, im 84 Jahre�. Ale c� z Brockhausem? Ot� Brockhaus czuje si� dotkni�ty na honorze. Jak to, kto� inny, nie on, wyda� �Pami�tniki� w oryginalnym ich j�zyku? Anga�uje wi�c profesora literatury francuskiej w Dre�nie, Laforgue�a, i ten przez trzy lata �redaguje� w pocie czo�a �Pami�tniki� w j�zyku francuskim. Mimo to �Pami�tniki� uznano za lektur� tak szokuj�c�, �e cenzura od razu si� do nich zabra�a z ca�ym zapa�em i entuzjazmem. Dlatego te� r�ne tomy drukowano w r�nych krajach albo udawano, �e si� je tam drukuje. Na scen� wkracza teraz jeszcze jeden wydawca. Jego edycja �Pami�tnik�w� zwie si� Paulin- Busoni albo �Rozez�. Jest ona cz�ciowo odbiciem wydania redagowanego przez Laforgue�a, jednak w ko�cowych tomach ni st�d, ni zow�d zaczyna si� od niej r�ni�. Paulin bowiem naglony przez niecierpliwych czytelnik�w zaanga�owa� Busoniego i kaza� mu szybciej upora� si� z zadaniem bo nie m�g� doczeka� si� nast�pnych tom�w Laforgue�a. Przypuszcza si� �e Busoni po prostu zmy�la� i dodawa�, ale dok�adniejsze badania dowiod�y, �e opiera� si� on na jakich� tekstach prawdziwych � lecz sk�d je wzi��? Ta zagadka pozosta�a nie rozwi�zana. Warto mo�e w tym miejscu wspomnie�, �e w jakich� materia�ach (niestety nie zanotowa�em, gdzie) spotka�em si� z twierdzeniem, �e jeden tom r�kopisu �Pami�tnik�w� znajduje si� (oczywi�cie mowa o okresie mi�dzywojennym albo i wcze�niejszym) w czyich� prywatnych, polskich ksi�gozbiorach. W roku ubieg�ym firma Brockhaus wsp�lnie z parysk� firm� Plon przyst�pi�a do wydawania w j�zyku francuskim (a wi�c w j�zyku orygina�u) �Pami�tnik�w� Casanovy bez przer�bek i modyfikacji, wed�ug szcz�liwie ocala�ego r�kopisu. I c� si� okazuje? Ano nic nowego: to, �e przodkowie dzisiejszych Brockhaus�w ca�� swoj� robot� wykonali nie wiadomo po co! Francuszczyzna Casanovy nie wymaga �adnych poprawek, r�kopis jest przejrzysty i czytelny, a sceny mi�osne � o ironio! � podane s� mniej drastycznie ni� u Laforgue�a! I jeszcze jedna ciekawostka: Schutz okaza� si� skrupulatniejszym redaktorem, gdy Laforgue�a ponosi galijski temperament. Sporo czasu jednak up�ynie, nim mo�na b�dzie wyda� ostateczny s�d o ca�ej sprawie. A na razie w serii Pl�iade wychodz� tak�e �Pami�tniki� w starej wersji. Czy nie jest to miar� poczytno�ci tego dzie�a? Ci�gle jednak pozostanie nie wyja�nione pytanie, czy by� tylko jeden r�kopis, a je�eli nie jeden, to czy by�y one identyczne. Mo�na przypu�ci�, �e Casanova, kt�ry przez wi�ksz� cze�� roku �miertelnie nudzi� si� w Czechach, chc�c dalej 7 brylowa� w �wiecie bodaj po�rednio i przynaglany przez przyjaci� b�agaj�cych o dalszy ci�g �Pami�tnik�w�, nie poprzesta� na jednym r�kopisie i �e przy okazji zmieni� to i owo. Te r�kopisy w og�le jako� dziwnie si� rozmno�y�y, albowiem Sch�tz dosta� jeden, Laforgue � drugi, a Brockhaus ma trzeci, bo tamte dwa nie wr�ci�y. Mo�e Busoni korzysta� z jednego z nich? I mo�e tajemnica handlowa okrywa prawd�? W rezultacie tych w�tpliwo�ci i na tle tajemnicy osnuwaj�cej �Pami�tniki� zrodzi�o si� przypuszczenie, �e s� one apokryfem, o autorstwo za� pos�dzono nie byle kogo, bo mi�dzy innymi i Stendhala. Nawet Busoni doznaje tego zaszczytu, przed kt�rym broni si� z oburzeniem, ale nie z szacunku i lojalno�ci wobec Casanovy, lecz przez pruderi�. Mimo wielu nie�cis�o�ci, zw�aszcza w datach, szczeg�owe badania �Pami�tnik�w� wykaza�y ich prawdziwo��, kt�rej nikt ju� dzi� nie kwestionuje. Wspomniane za� nie�cis�o�ci mo�na przypisa� tak�e zawodnej pami�ci starego, zgorzknia�ego cz�owieka albo nawet zamiarowi wykazania si� w innym �wietle dokuczenia wrogom, lub nawet swoistej dyskrecji. Przytocz� tu za innymi trzy wypadki �wiadcz�ce o prawdziwo�ci fakt�w podanych w �Pami�tnikach�. W roku 1767 w Spa spotyka Casanova, oczywi�cie przy kartach, innego niebieskiego ptaka, tym razem wyst�puj�cego pod nazwiskiem markiza de Santa Croce. Towarzyszy mu uwiedziona dziewczyna z dobrej rodziny. Santa Croce zgrywa si� niebawem do ostatniego grosza (fortuna ko�em si� toczy) i musi ucieka�. Przedtem jednak prosi Casanov� o opiek� nad swoj� przyjaci�k�, kt�ra jest w ci��y. Casanowa wywozi dziewczyn� do Pary�a. Rodzi ona tam syna, kt�remu nadaje imi� Jakuba- Karola (Jakuba? Czy�by przez wdzi�czno�� dla Casanovy?). Jako ojca podaje Antoniego Della Croce, jako matk� Karolin� de L. (Jakub-Karol: Jakub i Karolina, nosy badaczy poruszaj� si� niespokojnie przy tym z��czeniu imion!) Casanova chce adoptowa� dziecko � co za wspania�a wielkoduszno�� w tym cyniku, kt�ry sam o sobie m�wi, �e �rumieni si� na my�l o tym, �e si� nigdy nie rumieni�. Karolina umiera po paru dniach; noworodek jest w domu podrzutk�w, Casanova ko�czy t� opowie�� tym, �e ktokolwiek chcia�by si� dowiedzie� nazwiska Karoliny, mo�e je ustali� w rejestrze domu podrzutk�w. Casanovistom tylko w to graj. �apczywie rzucaj� si� na dany im �lad. Doktor Guede przejrza� rejestry i nie znalaz� w nich ani nazwiska Delia Croce, ani Santa Croce, ani Croce, Delacroix, Lacroix lub podobnego. A� nagle ujrza� inne: Lacrosse, a obok szczeg�y zgodne z podanymi w �Pami�tnikach�. Karolina za� nazywa si� de Lamotte. Dziecko zmar�o w par� dni po przyj�ciu do domu podrzutk�w. Drugi fakt jest taki: opis romansu z burmistrzow� w Kolonii wywo�a� ca�� burz� w�r�d historyk�w niemieckich. Wzi�li sobie oni za punkt honoru wykazanie, �e Casanova ze�ga� przez ch�� zemsty na Kettlerze, kt�ry go pos�dzi� o szpiegostwo (zreszt� m�g� mie� racj�, bo Casanova nie gardzi� zawodem szpiega i p�niej by� nim na �o�dzie Wenecji, gdy chcia� wyjedna� sobie prawo powrotu do tego miasta, za kt�rym tak t�skni�). W wyniku tych bada� przy�apano Casanov� na paru nie�cis�o�ciach. A wi�c przede wszystkim: o jak� to dam� chodzi? Nie�atwo by�o sprawdzi�, o kt�rej burmistrzowej pisze. Koloni� rz�dzi�o a� sze�ciu burmistrz�w. Trzech by�o kawalerami, z pozosta�ych trzech tylko jeden mieszka� w pobli�u ko�cio�a tak po�o�onego, �e m�g� spe�nia� rol� prywatnej kaplicy. �w burmistrz zwa� si� Groote, a jego �ona odpowiada opisowi podanemu przez Casanov�, lecz w kronikach towarzyskich, na tym niezwykle czu�ym sejsmografie wszystkich wielko�wiatowych skandalik�w, nie odnotowano najmniejszej ploteczki, kt�ra ��czy�aby pani� de Groote z Kettlerem lub Casanow�. Dalsze badania wykaza�y jednak, �e Casanova nie mia� powodu m�ci� si� na Kettlerze, albowiem ze wszystkich zarzut�w (a by�o ich par�) wyszed� obronn� r�k�, jego opisy za� dotycz�ce miejsca s� zupe�nie wierne i zgodne ze starymi planami ko�cio�a. Nale�y jednak s�dzi�, �e jego kochank� nie by�a pani Groote, i wci�� pozostaje tajemnic�, o kim pisze. 8 I wreszcie historia trzecia. Dotyczy ona C. C. i M. M. Casanova nies�ychanie wiernie maluje klasztor w Murano. Z archiw�w klasztornych wynika te�, �e w owym czasie by�a tam mniszka Maria Magdalena mi�dzy szesnastu innymi mniszkami. Natomiast pan de Bernis wyjecha� z Wenecji o rok p�niej, ni� podaje Casanova, i nigdy w og�le nie by� w Wiedniu. Trudno te� przy tej okazji nie poruszy� s�ynnej ucieczki Casanovy spod O�owianego Dachu. Niekt�rzy casanovi�ci twierdz�, �e wydosta� si� on z tego wi�zienia w spos�b ca�kiem prozaiczny, bo przy pomocy z�ota swoich przyjaci�. Z drugiej strony jednak znaleziono w archiwach rachunki rzemie�lnik�w za napraw� pod�ogi i dachu. Mamy te� wyrok skazuj�cy stra�nika Wawrzy�ca Basadonna za dopuszczenie do ucieczki wi�nia. Mo�na to uzna� za wystarczaj�ce dowody prawdom�wno�ci albo i nie... Czemu przypisa�, �e �Pami�tniki� zyska�y tak wielki, �wiatowy rozg�os? Czy tylko zawartym w nich erotykom? Z pewno�ci� nie. �Pami�tniki� s� przede wszystkim fenomenalnym obrazem epoki: zwyczaj�w ludzi, ich wad, zalet i nami�tno�ci. Przewija si� przed nami galeria typ�w od wielkich dam do subretek, od wielkich pan�w do lokai. Jeste�my �wiadkami niepohamowanych pasji, szalonych mi�o�ci i zaciek�ych nienawi�ci. I cho� Casanova broni� si� przed tym � s� te� romansem, nie zwyk�ym diariuszem, lecz �ywym i barwnym romansem z brz�kiem szabel, hukiem pistoletowych wystrza��w, t�tentem kopyt, napadami bandyt�w, stukiem szton�w na karcianych stolikach i dumasowsk� galanteri�. Na ich stronach obcujemy z najs�ynniejszymi lud�mi epoki i z najgorszymi szumowinami. Casanowa przedstawia nam to wszystko z wielkim literackim talentem, z kolosaln� spostrzegawczo�ci� � �ywo i malowniczo. Erotyka za�, w naszym poj�ciu cyniczna, zawsze lub prawie zawsze wyst�puje na tle sentymentu, powiedzia�bym: na tle wazonu r�, cho� i tu Casanova, jak�e prawdziwie, zmienia si� na staro��. I chyba ta erotyka sprawia, �e wyobra�amy go sobie (bo i tak go nam zreszt� podawano) jedynie jako klasyczny typ uwodziciela. Ale prosz�, gdy chodzi o ilo�� odniesionych na tym polu zwyci�stw, to znamy przecie� niegorszych od niego rekordzist�w, chocia�by marsza�ka Richelieu lub �m�a stu �on�, naszego Stanis�awa Augusta. W�a�nie ta wielka pojemno�� serca, to hojnie trwonione bogactwo uczucia przys�ania nam innego Casanov�. Bo i kim w�a�ciwie by� ten cz�owiek? Wok� niego uros�a pot�na literatura, a tajemniczo�� jego postaci wci�� interesuje badaczy-casanovist�w. I zabawne, �e mimo ca�ego cynizmu Casanovy, mimo lekkoduchostwa, wad i przywar, budzi on sympati� i ch�� bli�szego poznania. �Pami�tniki� nie by�y chyba nigdy w pe�ni t�umaczone na j�zyk polski. Ze wzgl�d�w merkantylnych wybierano z nich fragmenty najbardziej dzia�aj�ce na fantazj� czytelnika, przyodziewaj�c je do tego w krzykliwe, efektowne tytu�y, jak np. �Od kobiety do kobiety� lub �Mro��ca krew w �y�ach ucieczka z wi�zienia o�owianego�. Oczywi�cie takie uj�cie przedstawia�o nam Casanov� w jednostronnym �wietle, w pewnego rodzaju wypuk�ym zwierciadle. Tote� przyst�puj�c do wyboru (zadanie bynajmniej nie�atwe) fragment�w z �Pami�tnik�w�, chcia�em po trochu naprawi� ten b��d. Niestety, ca�y Casanova uparcie nie daje si� wepchn�� w szczup�e ramy nie tyle dla swoich cech fizycznych, co dla swojej dynamiki. Trzeba jednak zrozumie�, �e og�aszanie pe�nych �Pami�tnik�w� nie by�oby w�a�ciwe cho�by z tego powodu, �e wielotomowa edycja sta�aby si� �elitarn��, dost�pn� w�szemu gronu czytelnik�w, a do tego przedsi�wzi�ciem d�ugoterminowym. Skoro jednak ju� tyle r�nych pami�tnik�w i diariuszy ostatnio wysz�o w j�zyku polskim, nie mo�na zapomnie� o Casanovie i nie wype�ni� tej luki w literaturze pami�tnikarskiej. Trzeba wi�c ukaza� Casanov� w najwa�niejszym, najbardziej charakterystycznym skr�cie, a kiedy� � zapewne � b�dziemy mogli przeczyta� pe�ne wydanie jego pami�tnik�w, by powt�rzy� za Heinem: �Ka�dy wiersz tej ksi��ki czyta si� z prawdziw� przyjemno�ci��. I my�l�, �e nawet rozmi�ujemy si� w Casanovie, bo i rzeczywi�cie, mimo przykrych wad, kt�re nawet doprowadzi�y go do kazirodztwa, mimo cynizmu, lekkomy�lno�ci, braku tego, co by�my dzi� nazwali hamulcami moralnymi, ma on w sobie co� szlachetnego, jak�� rycersko�� i ludzko�� i nale�y do tych nieodtwarzalnych postaci 9 w literaturze i historii, kt�re ka�dy z nas inaczej sobie wyobra�a. Jego przywi�zanie do Wenecji, ostatnie, tym razem platoniczne uczucie rozczarowanego starca do m�odej dziewczyny, Cecylii � to jeszcze jeden pow�d do sympatii, mo�e nawet i wsp�czucia, tym chyba szczerszej, �e nieco wstydliwej. Przysz�o mi wybiera� z olbrzymiego, ponad dwa tysi�ce czterysta stron licz�cego materia�u. W tej selekcji wi�c, zatrzymawszy si� na najbardziej interesuj�cych dla og�u czytelnik�w, charakterystycznych fragmentach, opu�ci�em te� i te, kt�re cho� ciekawe i zawsze ukazuj�ce nam co� z Casanovy, nasuwaj� najwi�cej zastrze�e�, jak np. historia pobytu w Turcji czy te� opis przyg�d w Hiszpanii, albo nudn� ju� dzi� rozmow� z Wolterem. Ca�a awantura turecka by�a pisana po raz drugi, bo pierwsz� wersj� rzekomo spali�a s�u��ca przy sprz�taniu pokoju. Budzi to pewne w�tpliwo�ci w prawdziwo�� opowiadania. Przygody w Hiszpanii s� podobno mocno podblagowane i podejrzanie sensacyjne. I tu trzeba doda�, �e u Casanovy w og�le prawda jest pomieszana z blag�, zasup�ana w jeden w�ze�, a daty, jak wykazuj� badania, z regu�y si� nie zgadzaj�. Roi si� te� od pomy�ek i koloryzacji, kt�re jednak nie przy�miewaj� i przy�mi� nie mog� arcyciekawej prawdy. 10 MOJA RODZINA � DZIECI�STWO ...Kajetan J�zef Jakub Casanova uleg� wdzi�kom aktorki imieniem Fragoletta, grywaj�cej rol� subretek, i opu�ci� dla niej swoj� rodzin�. Zakochany i nie maj�c z czego �y� postanowi� wykorzysta� w�asn� osob� w celach zarobkowych. Po�wi�ci� si� sztuce tanecznej i przez lat pi�� wyst�powa� na deskach scenicznych, gdzie wyr�nia� si� bardziej rozwi�z�o�ci� obyczaj�w ni� talentem. Czy to niesta�o�ci�, czy to zazdro�ci� wiedziony porzuci� Fragolett� i przy��czy� si� w Wenecji do trupy komediant�w produkuj�cych si� w teatrze �w. Samuela. Naprzeciwko domu, w kt�rym mieszka�, mia� sw� siedzib� szewc nazwiskiem Hieronim Farusi, ze sw� �on� Marzi� i jedyn� c�rk� Zanett�, niezwyk�ej urody, w wieku lat szesnastu. M�ody komediant zakocha� si� w tej dziewczynie i zdo�a� przem�wi� do jej uczu�, a nast�pnie nak�oni� j�, aby da�a si� porwa�. By� to jedyny spos�b, a�eby j� posi���, jako �e Kajetan J�zef nigdy by nie uzyska� zgody Marzii, a tym bardziej Hieronima; w ich oczach bowiem komediant by� osob� wszeteczn�. M�odzi kochankowie zaopatrzeni w odpowiednie dokumenty i w towarzystwie dw�ch �wiadk�w stawili si� przed oblicze patriarchy weneckiego, kt�ry pob�ogos�awi� ich zwi�zek ma��e�ski. Marzia, matka Zanetty, podnios�a wielki lament, ojciec za� umar� ze zgryzoty. Urodzi�em si� z tego stad�a po dziewi�ciu miesi�cach, 2 kwietnia 1725 roku. W roku nast�pnym matka pozostawi�a mnie u babki, kt�ra przebaczy�a jej, gdy si� dowiedzia�a, �e ojciec nie b�dzie nalega�, aby wyst�powa�a na scenie. Tak� obietnic� daj� wszyscy komedianci �eni�c si� z mieszczankami. Nie dotrzymuj� jej jednak nigdy, bo one wcale na jej dotrzymanie nie nalegaj�. Zreszt� szcz�liwie si� sta�o, �e moja matka wst�pi�a na scen�, bo gdyby nie to, zostawszy w dziewi�� lat potem wdow� obarczon� sze�ciorgiem dzieci, jak�eby je wychowa�a? Pami�� moja rozwin�a si� na pocz�tku sierpnia 1733 roku. Mia�em wtedy lat osiem i cztery miesi�ce. Nie pami�tam nic z tego, co si� przedtem ze mn� dzia�o. A oto co wtedy zasz�o: Sta�em w k�cie pokoju, twarz� do �ciany, podtrzymuj�c g�ow� i wpatrzony w krew �ciekaj�c� obficie z nosa na pod�og�. Moja babka Marzia, kt�rej by�em ulubie�cem, podesz�a do mnie, obmy�a mi twarz zimn� wod� i nikomu nic nie m�wi�c zabra�a mnie z sob� do gondoli i kaza�a si� zawie�� na wysp� Murano, o p� mili od Wenecji. Po opuszczeniu gondoli weszli�my do jakiej� rudery, gdzie zastali�my star� kobiet�, trzymaj�c� w obj�ciach czarnego kota i otoczon� kilkunastu innymi kotami. By�a to czarownica. Obie staruszki wda�y si� w d�ugi dyskurs, kt�rego by�em zapewne przedmiotem. Po czym czarownica, dostawszy od mojej babki srebrnego dukata, otworzy�a skrzyni�, wzi�a mnie na r�ce i zamkn�a w tej skrzyni m�wi�c, �ebym si� nie l�ka�, co wystarczy�oby, aby mnie nape�ni� przera�eniem, gdybym nie by� ca�kowicie og�upia�y. Siedzia�em wi�c w k�cie skrzyni, trzymaj�c chustk� przy wci�� krwawi�cym nosie, oboj�tny na ha�as z zewn�trz. S�ysza�em kolejno �piewy, p�acze, krzyki i stukanie w skrzyni�. Nic umie to nie obchodzi�o. Wreszcie czarownica wydoby�a mnie ze skrzyni. Krew ciek�a ju� mniej gwa�townie. Ta nadzwyczajna baba, wypie�ciwszy mnie na wszystkie strony, rozebra�a mnie, po�o�y�a do ��ka, spali�a jakie� ziela, zebra�a dym w prze�cierad�o, owin�a mnie nim, odm�wi�a zakl�cia, odwin�a prze�cierad�o i dala mi do zjedzenia pi�� pastylek o przyjemnym smaku. Nast�pnie natar�a mi 11 skronie ma�ci� o s�odkim zapachu, ubra�a mnie i orzek�a, i� krwotok powoli ustanie, o ile nikomu nie powiem, co zrobi�a, aby mnie wyleczy�, w razie za� gdybym komukolwiek wyjawi� ten sekret, czeka mnie �mier� niechybna z up�ywu krwi. Po tej podr�y do Murano krwawi�em jeszcze z nosa czas jaki�, ale coraz mniej z dniem ka�dym, a moja pami�� rozwin�a si� stopniowo. Nauczy�em si� czyta� w miesi�c niespe�na. Ojciec m�j rozsta� si� z �yciem w kwiecie wieku, maj�c lat trzydzie�ci sze�� zaledwie. Do grobu odprowadzi� go szczery �al publiczno�ci, a zw�aszcza szlachty, kt�ra docenia�a zar�wno jego znajomo�� mechaniki, jak urodzenie wy�sze od zawodu, jaki mu uprawia� przysz�o. Na dwa dni przed �mierci� ojciec czuj�c, �e koniec si� zbli�a, kaza� mnie i memu rodze�stwu zebra� si� przy swoim �o�u, w obecno�ci �ony i pan�w Grimani, szlachcic�w weneckich, aby ich ub�aga� o opiek� nad nami. Udzieliwszy nam b�ogos�awie�stwa za��da� od mej szlochaj�cej matki, aby zaprzysi�g�a, i� �adnego z dzieci nie wychowa dla teatru, gdzie � gdyby nie zgubna nami�tno�� � nigdy by si� sam nie znalaz�. Matka z�o�y�a to uroczyste przyrzeczenie, a trzej patrycjusze por�czyli jego moc obowi�zuj�c�. Przemy�lno�� dopomog�a matce w dotrzymaniu s�owa... Aczkolwiek m�oda i pi�kna, odrzuci�a wszystkich ubiegaj�cych si� o jej r�k� i ufna w �ask� Opatrzno�ci wierzy�a, i� zdo�a nas sama wychowa�. Pan Baffo, wielki przyjaciel mego ojca, wznios�y geniusz, niezr�wnany poeta, najspro�niejszy ze wszystkich uprawiaj�cych ten rodzaj tw�rczo�ci, dopom�g� w oddaniu mnie do szko�y w Padwie. Pobo�na gorliwo�� inkwizytor�w Republiki Weneckiej przyczyni�a si� do jego s�awy; prze�laduj�c bowiem jego manuskrypty podnie�li znacznie ich warto��. A powinni byli wiedzie�, i� spreta exolescunt, czyli wzgarda podnosi cen�. Ksi�dz Grimani podj�� si� wynale�� dla mnie dobr� pensj� za po�rednictwem swego znajomego, chemika nazwiskiem Ottaviani, mieszkaj�cego w Padwie, gdzie by� r�wnie� antykwariuszem. Przysz�o mu to z �atwo�ci� i 2 kwietnia 1734 roku, w dziewi�t� rocznic� moich urodzin, wyruszyli�my: ksi�dz Grimani, pan Baffo, moja matka i ja statkiem zwanym burchiello wzd�u� kana�u Brenta do Padwy. Burchiello jest to jakby p�ywaj�cy domek. Pod otwartym pomostem znajduje si� sala z gabinetami, po obu za� jej stronach, na rufie i na dziobie, s� pomieszczenia dla s�u�by. Sala ma kszta�t d�ugiego prostok�ta o oszklonych oknach, zaopatrzonych w okiennice. Matka wsta�a o �wicie i otworzy�a okno naprzeciwko mego ��ka. Obudzi�em si� wi�c pod wp�ywem padaj�cych wprost na moj� twarz promieni wschodz�cego s�o�ca. ��ko by�o zbyt niskie, abym m�g� dostrzec l�d; przez okno widzia�em tylko wierzcho�ki drzew rosn�cych na brzegu rzeki. ��d� p�yn�a tak �agodnie, �e nie mog�em si� tego domy�li�, i przesuwaj�ce si� szybko przed mymi oczyma drzewa nape�ni�y mnie nie lada zdumieniem. � Mamo! � zawo�a�em. � Drzewa chodz�! W tej chwili weszli obaj nasi towarzysze podr�y i obserwuj�c moje zdziwienie zapytali o przyczyn�. � Jakim sposobem � odpowiedzia�em � drzewa chodz�? Roze�mieli si�, a matka westchn�wszy rzek�a pogardliwym tonem: � To ��d� si� porusza, nie drzewa. Ubieraj si�. Zrozumia�em natychmiast istot� tego zjawiska. � A zatem � rzek�em � jest mo�liwe, �e s�o�ce r�wnie� si� nie porusza, lecz to my si� przesuwamy z zachodu na wsch�d. Zbeszta�a mnie zacna matka za wypowiadanie takich g�upstw, a ksi�dz Grimani nu�e biada� nad t�pot� mego umys�u. Mnie za�, skonfundowanemu doszcz�tnie, na p�acz si� zbiera�o. Pan Baffo przywr�ci� mi r�wnowag� ducha. Uca�owa� mnie serdecznie i rzek�: � Masz racj�, moje dziecko. Rozumuj zawsze �mia�o i nie dbaj o �miech innych. Na co zapyta�a go moja matka, czy aby nie zwariowa�, lecz filozof nie odpowiedzia� jej nawet i t�umaczy� mi dalej teori� przeznaczon� po prostu dla mego zdrowego rozs�dku. By�a to pierwsza przyjemno��, jakiej zakosztowa�em w �yciu. 12 Do Padwy przybyli�my wczesnym rankiem i udali�my si� do domu Ottavianiego, a jego �ona upie�ci�a mnie i uca�owa�a serdecznie. Ottaviani zaprowadzi� nas do domu, gdzie mia�em pozosta� na pensji, oko�o pi��dziesi�ciu krok�w od jego mieszkania, w parafii �w. Micha�a, u starej Kroatki, kt�ra wynajmowa�a swoje pierwsze pi�tro pani Mida, �onie pu�kownika. Otwarto przed ni� m�j kuferek i wr�czono jej spis wszystkiego, co zawiera�. Nast�pnie wyliczono jej sze�� cekin�w, z g�ry za sze�� miesi�cy. W zamian za t� drobn� sum� mia�a mnie �ywi�, opiera� i kszta�ci� w szkole. Po czym uca�owano mnie, polecono s�ucha� we wszystkim jej rozkaz�w i w ten spos�b mnie si� pozbyto. BABKA UMIESZCZA MNIE U DOKTORA GOZZI � MOJA PIERWSZA DZIECINNA MI�O�� Zaledwie pozosta�em sam z Kroatk�, zaprowadzi�a mnie na strych i wskaza�a jedno z pi�ciu stoj�cych rz�dem ��ek. Trzy nale�a�y do trzech ch�opc�w w moim wieku, przebywaj�cych pod�wczas w szkole, a na pozosta�ym spa�a s�u��ca, kt�rej zadaniem by�o poskramia� figle, jakim ch�tnie oddaj� si� uczniacy. Nie czu�em si� ani uradowany, ani smutny; nie ulega�em ani nadziei, ani obawie, ani ciekawo�ci, aczkolwiek nie wiedzia�em jeszcze, co to jest pi�kno lub szpetota. Razi�o mnie tylko ordynarne obej�cie i wygl�d mojej opiekunki... Ogromnego wzrostu i barczysta jak �o�nierz, cer� mia�a ��t�, w�osy czarne, brwi d�ugie i g�ste, podbr�dek zdobi�o kilkana�cie d�ugich w�os�w. A na dobitk� ohydne piersi, prawie odkryte, zwisa�y do po�owy jej d�ugiej postaci. Mog�a mie� z pi��dziesi�t lat. Oko�o po�udnia nadeszli trzej koledzy i � jak by�my si� znali od dawna � powiedzieli mi mn�stwo rzeczy, suponuj�c, i� pewne poj�cia nie s� dla mnie tajemnic�. Nie odpowiada�em im, co ich bynajmniej nie zniech�ci�o... Na obiad, po cienkiej zupie, dostali�my ka�dy ma�� porcj� suchej ryby i jab�ko. Na tym koniec. Byli�my w okresie wielkiego postu. Nie mieli�my ni szklanek, ni kubk�w i pili�my z jednego glinianego garnka nap�j zwany graspo, przyrz�dzany z gotowanych w wodzie winogron, po wyj�ciu z nich pestek. Po obiedzie s�u��ca zaprowadzi�a mnie do szko�y, do m�odego ksi�dza nazwiskiem doktor Gozzi, kt�remu moja opiekunka zobowi�za�a si� p�aci� czterdzie�ci groszy, to jest jedenast� cz�� cekina. Mia�em si� nauczy� pisa�, posadzono mnie wi�c, na pocz�tek, w�r�d sze�cioletnich dzieci. Nie omieszka�y si� ze mnie natrz�sa�. Po powrocie dosta�em kolacj�, oczywi�cie skromniejsz� ni� obiad. Nast�pnie po�o�y�em si� do ��ka, lecz robactwo nale��ce do trzech dosy� znanych gatunk�w nie pozwoli�o mi zmru�y� oka. Ponadto szczury hasaj�ce po ca�ym strychu wskakiwa�y na moje ��ko i krew mi zastyga�a w �y�ach ze strachu... S�u��ca pozosta�a g�uch� na moje krzyki. Nazajutrz rano po raz pierwszy w �yciu p�aka�em ze z�o�ci i zmartwienia, czekaj�c, a� zbudz� si� koledzy. Ci jednak, zamiast wsp�czu�, naigrawali si� ze mnie. Biedacy dzielili moj� niedol�, ale zd��yli si� do niej przyzwyczai�, a to wszystko t�umaczy. Ksi�dz Gozzi dba� starannie o moje wychowanie. Posadzi� mnie przy w�asnym stole i aby mu okaza�, i� doceniam to wyr�nienie, przyk�ada�em si� do nauki ze wszystkich si�. Tote� po up�ywie miesi�ca pisa�em ju� tak dobrze, i� kaza� mi przej�� do gramatyki. Nowy tryb �ycia, sta�y dokuczliwy g��d, a zw�aszcza, jak s�dz�, powietrze Padwy da�y mi zdrowie, jakiego nigdy przedtem nie zazna�em. Tym trudniej by�o mi znosi� niedo�ywienie. Ros�em w oczach, spa�em dziewi�� godzin najtwardszym snem, �adn� zjaw� nie zm�conym... Natarczywy g��d by�by mnie w ko�cu os�abi�, gdybym si� nie nauczy� chwyta� i po�yka� wszystko, co by�o jadalne, wsz�dzie i zawsze, o ile by�em pewny, �e nikt nie widzi. Wypatrzy�em kilkadziesi�t �ledzi w�dzonych w szafie kuchennej i po�ar�em je kolejno wszystkie, jak r�wnie� 13 kie�basy wisz�ce w kominie. Aby si� do nich dosta� niepostrze�enie, wstawa�em w nocy i pl�drowa�em po omacku. Wszystkie jaja, �wie�o zniesione w kurniku, �yka�em, jeszcze ciep�e, z rozkosz�. Kroatka w�ciek�a, i� nie mo�e wykry� z�odzieja, wyrzuca�a s�u��ce jedn� po drugiej. Jednak�e okazje do kradzie�y nie nadarza�y si� zbyt cz�sto i chudy by�em jak szkielet. Po paru miesi�cach zrobi�em tak wielkie post�py, �e doktor Gozzi mianowa� mnie dekurionem szko�y. Do moich obowi�zk�w nale�a�o sprawdzanie, czy trzydziestu koleg�w nauczy�o si� zadanej lekcji, poprawianie ich b��d�w, pochwa�a lub nagana przed nauczycielem. Nied�ugo trwa�a moja surowo��. Leniuchy �atwo znalaz�y spos�b, aby mnie udobrucha�. Gdy szwankowa�a ich �acina, przekupywali mnie kotletami, kurcz�tami, nawet pieni�dzmi. Podnieci�o to moj� chciwo��, a raczej �akomstwo, i nie ograniczaj�c si� do wyzyskiwania nieuk�w, sta�em si� tyranem dla wszystkich, i nawet zas�uguj�cym odmawia�em aprobaty za darmo. Nie mog�c �cierpie� niesprawiedliwo�ci, koledzy oskar�yli mnie o przekupstwo przed nauczycielem, kt�ry mnie zdegradowa�, co mia�oby fatalne skutki, gdyby nowy i szcz�liwy zwrot w moim �yciu nie po�o�y� kresu okrutnemu nowicjatowi. Doktor Gozzi, kt�ry mnie polubi�, wezwa� mnie kiedy� do swojego gabinetu i w cztery oczy zapyta�, czy zechc� dopom�c mu w staraniach, jakie ma zamiar podj��, by mnie odebra� od Kroatki i zabra� do siebie. A gdym si� ucieszy�, kaza� mi przepisa� trzy listy: do pana Baffo, do ksi�dza Grimani i do mojej babki... W owych listach opisywa�em swoje cierpienia i zapowiada�em, �e umr�, je�eli nie odbior� mnie od Kroatki i nie umieszcz� u mego preceptora, kt�ry jednak ��da dw�ch cekin�w miesi�cznie. W tydzie� potem, w chwili gdy zasiada�em do sto�u, przyby�a babka, kt�ra mnie kocha�a nad �ycie. Wzi�a mnie zaraz na kolana, a ja czuj�c, �e mi odwaga powraca, opowiedzia�em z p�aczem, wszystkie doznane krzywdy, wskaza�em, co mi je�� dawano, i zaprowadzi�em j�, aby pokaza� moje ��ko. Kroatka rzek�a na to bezczelnie, i� za pieni�dze, jakie otrzymuje, nie mo�e mi lepiej dogodzi�. Babka odpowiedzia�a spokojnie, �e mnie zabiera, i kaza�a jej spakowa� moje manatki. Zaprowadzi�a mnie zaraz na obiad do ober�y, gdzie zamieszka�a, ale sama prawie nic nie jad�a, tak by�a zdziwiona moj� �ar�oczno�ci�. Nadszed� zawezwany doktor Gozzi, kt�ry zrobi� na babci jak najlepsze wra�enie. Wyp�aci�a mu za pokwitowaniem dwadzie�cia cztery cekiny za rok z g�ry, ale pozosta�a ze mn� trzy dni, podczas kt�rych ubra�a mnie po ksi�owsku i kaza�a sprawi� peruk�, gdy� aby doprowadzi� moj� zawszon� g�ow� do porz�dku, musia�em obci�� w�osy. Rodzina doktora Gozzi sk�ada�a si� z jego ojca, szewca, i ze starej zgry�liwej matki, kt�ra wielce szanowa�a swego syna, gdy� jako ch�opka nie uwa�a�a si� za godn� by� matk� ksi�dza i w dodatku doktora. Ojciec pracowa� przez dzie� ca�y do nikogo si� nie odzywaj�c, nawet przy stole. Towarzyski stawa� si� dopiero w dni �wi�teczne. Sp�dza� je z regu�y w karczmie, sk�d wraca� o p�nocy pijany i wy�piewuj�cy pie�ni Tassa... Po trze�wemu nie potrafi� zebra� my�li i jego �ona mawia�a, i� nigdy by si� nie zdecydowa� na �lub z ni�, gdyby go dobrze nie ucz�stowa�a przed p�j�ciem do ko�cio�a. Doktor Gozzi mia� r�wnie� siostr� Bettin�. By�a �adna, weso�a i pilnie czytywa�a romanse. Rodzice karcili j� za zbyt cz�ste ukazywanie si� w oknie, brat za� za sk�onno�� do lektury. Spodoba�a mi si� ta dziewczyna, chocia� nie wiedzia�em dlaczego, i ona to powoli roznieci�a w moim sercu iskr� nami�tno�ci, kt�ra z czasem sta�a si� dominuj�c� w mym �yciu. W ci�gu dw�ch lat doktor Gozzi wdro�y� mnie we wszystko, co sam umia�. Niewiele tego by�o w gruncie rzeczy, wystarczy�o jednak, aby mnie wtajemniczy� we wszystkie rodzaje wiedzy. Nauczy� mnie r�wnie� gry na skrzypcach, co mi si� p�niej przyda�o. Nie b�d�c w najmniejszej mierze filozofem, zapozna� mnie z logik� perypatetyk�w i antyczn� kosmografi� Ptolomeusz�w; wykpiwa�em j� nieustannie, z�oszcz�c go pytaniami, na kt�re nie umia� odpowiedzie�. Jego obyczaje by�y nienaganne i chocia� nie bigot, odznacza� si� bezwzgl�dn� 14 surowo�ci� w dziedzinie religii... Zwyk� mawia�, �e nic go bardziej nie dra�ni ni� niepewno��, a zatem t�pi� my�l, jako �e my�l pobudza w�tpliwo�ci. Najwi�ksz� jego pasj� by�o kaznodziejstwo, w czym przychodzi�y mu z pomoc� dorodna posta� i d�wi�czny g�os. Tote� aczkolwiek by� zaprzysi�onym wrogiem p�ci pi�knej, jego audytorium sk�ada�o si� wy��cznie z kobiet. Grzech nieczysto�ci uwa�a� za najci�szy ze wszystkich i gniewa� si� na mnie, gdy o�miela�em si� go zalicza� do najl�ejszych. Swoje kazania szpikowa� cytatami z greckich autor�w, kt�re t�umaczy� na �acin� r�wnie niezrozumia��, jak greka dla jego s�uchaczek... Lubi� si� natomiast mn� pochwali� przed przyjaci�mi, jako �e nauczy�em si� czyta� po grecku sam, jedynie z pomoc� podr�cznika gramatyki. W okresie wielkiego postu 1736 roku matka moja napisa�a do doktora Gozzi, i� niebawem wybiera si� na wyst�py do Petersburga i pragn�c mnie zobaczy� przed wyjazdem prosi, aby�my obaj przybyli na par� dni do Wenecji... Przyj�a nas z wielkopa�sk� �askawo�ci�, a �e by�a pi�kna jak jutrzenka, m�j biedny profesor stropi� si� wielce i nie �mia� na ni� podnie�� oczu. Pierwsz� rzecz�, kt�ra wywo�a�a zgorszenie matki, by�a moja blond peruka, ra��ca przy ciemno�niadej cerze i k��c�ca si� jak najbardziej z mymi czarnymi brwiami i oczyma. Doktor zapytany, dlaczego nie nosz� fryzury z w�asnych w�os�w, odpowiedzia� ku uciesze zebranych, �e jego siostrze �atwiej jest w ten spos�b utrzyma� moj� g�ow� w czysto�ci. Matka obieca�a pi�kny podarek dla siostry, o ile zechce piel�gnowa� moje w�osy, po czym kaza�a sprowadzi� perukarza i zaopatrzy� mnie w peruk� dobran� do koloru twarzy. Przy kolacji doktor Gozzi siedzia� przy mojej matce bardzo onie�mielony i by�by si� ani s��wkiem nie odezwa�, gdyby jaki� uczony Anglik nie zwr�ci� si� do niego po �acinie. Na co doktor odpowiedzia� skromnie, i� nie rozumie po angielsku, co wywo�a�o g�o�ny wybuch �miechu. Pan Baffo wybawi� nas z k�opotu m�wi�c, �e Anglicy czytaj� i wymawiaj� �acin� tak samo jak w�osk� mow�. Wtedy nadmieni�em, �e b��dziliby�my w tej samej mierze co Anglicy, gdyby�my czytali i wymawiali j�zyk angielski zgodnie z regu�ami przyj�tymi dla �aciny. Anglik zachwycony moj� bystro�ci� napisa� zaraz nast�puj�cy dystych i da� mi do przeczytania: Dicite, grammatici, cur mascula nomina cunnus Et cur femineum mentula nomen habet1 Odczytawszy to g�o�no, zawo�a�em: � To przynajmniej jest �acina! � Tyle wiemy � rzek�a moja matka � ale nale�y to przet�umaczy�. � To wystarczy � odpowiedzia�em � to jest pytanie, na kt�re odpowiem. I zastanowiwszy si� przez chwil� napisa�em taki pentametr: Disce quod a domino nomina servus habet.2 By� to m�j pierwszy w �yciu wyczyn literacki i aplauz, jakim go powitano, zasia� w mej duszy podziw dla poetyckiej s�awy. Zdumiony Anglik orzek�, �e �aden inny jedenastoletni ch�opak tyle by nie potrafi�, uca�owa� mnie i podarowa� sw�j zegarek. W cztery dni p�niej na odjezdnym matka da�a mi paczk� dla Bettiny, za� ksi�dz Grimani cztery cekiny na kupno ksi��ek. Znalaz�szy w tej paczce pi�� �okci czarnego at�asu i tuzin par r�kawiczek Bettina zacz�a mi okazywa� szczeg�lne wzgl�dy i tak starannie zaj�a si� mymi w�osami, �e po sze�ciu miesi�cach porzuci�em peruk�. Przychodzi�a mnie czesa� codziennie i nie zawsze czeka�a, a� si� ubior�. My�a mi twarz, szyj� i piersi, nie szcz�dz�c dziecinnych pieszczot. Uwa�a�em je za niewinne i karci�em sam siebie za podniecenie, jakie we mnie wy- 1 Dicite... � Powiedzcie, gramatycy, czemu cunnus (narz�d kobiecy) jest rodzaju m�skiego, gdy mentula (narz�d m�ski) �e�skiego? 2 Disce quod... � Wiedz, �e s�uga bierze imi� od swego pana. 15 wo�ywa�y. B�d�c m�odszy od niej o trzy lata, nie wierzy�em, aby mog�a mnie kocha� zmys�owo. Po zako�czeniu toalety ca�owa�a mnie czule, nazywa�a kochanym dzieckiem i aczkolwiek mia�em nie lada ochot� p�j�� za jej przyk�adem, nie stawa�o mi na to odwagi. P�niej co prawda pod wp�ywem wy�miewania przez ni� mej nie�mia�o�ci zm�nia�em i oddawa�em jej poca�unki jeszcze gor�tsze od jej w�asnych, zatrzymuj�c si� jednak, ilekro� odczuwa�em sk�onno��, aby p�j�� dalej. Na pocz�tku jesieni doktor Gozzi przyj�� trzech nowych pensjonariuszy i nie up�yn�� miesi�c, a ju� jeden z nich, pi�tnastoletni Cordiani, doszed�, jak mi si� zdawa�o, do za�y�o�ci z Bettin�. Wzbudzi�o to we mnie nie znane dotychczas uczucie, kt�re zanalizowa�em dopiero po paru latach. Ani zazdro��, ani oburzenie, lecz szlachetn� pogard�. T�umi� jej nie uwa�a�em za stosowne, Cordiani bowiem, wulgarny, bez polotu, bez towarzyskiej og�ady, syn zwyk�ego ch�opa nie mog�cy w niczym mi sprosta�, mia� nade mn� tylko przewag� wieku i nie zas�ugiwa� w moich oczach na takie wyr�nienie. Rodz�ca si� mi�o�� w�asna m�wi�a mi, �e jestem wart wi�cej od niego. To uczucie dumy zmieszanej z pogard� zwr�ci�o si� przeciwko Bettinie, kt�r� kocha�em nie wiedz�c o tym. Zrozumia�a m�j �al po sposobie, w jaki przyjmowa�em jej pieszczoty, gdy przychodzi�a do ��ka mnie czesa�. Odpycha�em jej r�ce i nie oddawa�em poca�unk�w. Dotkni�ta, orzek�a, i� jestem zazdrosny o Cordianiego, co uzna�em za upokarzaj�c� kalumni�, i odpowiedzia�em, �e uwa�am ich za godnych jedno drugiego. Odesz�a z u�miechem i postanowi�a wzbudzi� we mnie zazdro��. Pewnego ranka przysz�a do mego ��ka przynosz�c w�asnor�cznie szyde�kiem wykonan� par� bia�ych po�czoch i po uczesaniu powiedzia�a i� musi mi je sama przymierzy�, aby sprawdzi�, czy niczego im nie brak. W chwili naci�gania po�czoch orzek�a, �e moje uda s� brudne, i nie pytaj�c o zgod� przyst�pi�a do mycia. Podda�em si� jej woli nie wiedz�c nawet, co z tego wyniknie. Bettina posun�a zbyt daleko sw� trosk� o schludno�� i jej ciekawo�� sprawi�a mi rozkosz tak gwa�town�, i� usta�a ona dopiero po jej ca�kowitym zaspokojeniu. Odzyskawszy kontenans uzna�em si� winnym i prosi�em o przebaczenie. Nie spodziewa�a si� tego i po namy�le odpowiedzia�a pob�a�liwym tonem, �e wina jest po jej stronie, lecz to si� ju� nie powt�rzy. Po czym pozostawi�a mnie gorzkim refleksjom. By�y straszliwe: zdawa�o mi si�, �e j� zbezcze�ci�em, �e zdradzi�em zaufanie jej rodziny, pogwa�ci�em �wi�te prawa go�cinno�ci i pope�ni�em okropn� zbrodni�, kt�r� mog�em okupi� tylko ma��e�stwem, o ile Bettina zechcia�aby tak niegodnego jej nicponia za m�a. Po tym incydencie Bettina przesta�a przychodzi� do mego pokoju. Przez pierwszy tydzie� jej wstrzemi�liwo�� wydawa�a mi si� rozs�dna i nurtuj�ca mnie rozterka przeobrazi�aby si� wkr�tce w doskona�� mi�o��, gdyby wzgl�dy, jakie okazywa�a Cordianiemu, nie zaszczepi�y w mej duszy jadu zazdro�ci, aczkolwiek nie podejrzewa�em, aby zawini�a z nim tak jak ze mn�. Przekonanie, �e to, co uczyni�a, uczyni�a z rozmys�em, a tylko skrucha nie pozwala jej znowu zbli�y� si� do mnie, schlebia�o mej mi�o�ci w�asnej, bo dowodzi�o, �e mnie kocha; postanowi�em wi�c zach�ci� j� pisemnie. List m�j oceni�em jako arcydzie�o, kt�re winno wzbudzi� jej uwielbienie i da� mi przewag� nad Cordianim. W p� godziny po otrzymaniu go powiedzia�a mi z o�ywieniem, �e przyjdzie nazajutrz rano, jak dawniej, do mego pokoju. Na pr�no jednak na ni� czeka�em. Jakie� by�o moje zdziwienie, gdy nazajutrz zapyta�a mnie przy stole, czy zgodz� si� p�j�� z ni�, za par� dni, przebrany za dziewczyn�, na bal do doktora Olivo, jednego z naszych s�siad�w. Wszystkim spodoba� si� bardzo ten pomys�, wi�c przyj��em jej propozycj�, lecz oto co stan�o na przeszkodzie i wywo�a�o prawdziw� tragikomedi�: Ojciec chrzestny doktora Gozzi, s�dziwy i maj�tny, czuj�c po d�ugiej chorobie, i� �mier� si� zbli�a, pos�a� po niego pow�z z pro�b�, aby przyby� wraz z ojcem asystowa� przy jego zgonie i poleci� dusz� Bogu. Stary szewc wychyli� wpierw g�siorek, po czym ubra� si� od�wi�tnie i obaj wyjechali. Uzna�em to za pomy�ln� okoliczno�� i uwa�aj�c bal za bardzo jeszcze odleg�y, znalaz�em odpowiedni moment, aby powiedzie� Bettinie, i� zostawi� drzwi mojego pokoju otwarte i b�d� na ni� czeka� po udaniu si� wszystkich na spoczynek. Odpar�a, �e 16 przyjdzie na pewno. Spa�a na parterze w alkierzu odseparowanym tylko cienkim przepierzeniem od izby ojca. Ja za� mia�em pok�j oddzielny. Doktor Gozzi by� nieobecny, trzej pensjonariusze spali w pokoju na uboczu, nie �ywi�em wi�c �adnych obaw. Czeka�em dosy� spokojnie do p�nocy, ale gdy min�a druga, trzecia, czwarta, a Bettiny wci�� nie by�o, krew we mnie zawrza�a, ogarn�a mnie w�ciek�o��. Na godzin� przed �witem zdecydowa�em si� zej�� na d�, boso, by nie obudzi� psa, i podej�� pod drzwi Bettiny, kt�re powinny by�y by� otwarte, gdyby by�a wysz�a. Ale zasta�em je zamkni�te, a �e mo�na by�o to uczyni� tylko od wewn�trz, s�dzi�em, i� zasn�a. Z�amany b�lem i nie wiedz�c, co pocz��, usiad�em, szcz�kaj�c z�bami z zimna, na ostatnim stopniu schod�w. O �wicie, w obawie, �e zastanie mnie tam s�u��ca i pos�dzi o postradanie zmys��w, zdecydowa�em si� powr�ci� do siebie. Wsta�em i w tej chwili doszed� mnie ha�as z pokoju Bettiny. Pewny, �e uka�e si�, i o�ywiony t� nadziej� podszed�em do drzwi. Zamiast niej jednak wypad� z nich Cordiani i jednym kopni�ciem zwaliwszy mnie z n�g w g��boki �nieg, pobieg�, nie zatrzymuj�c si�, do pokoju, gdzie sypia� z kolegami, bra�mi Feltrini. Oszukany, zgn�biony, upokorzony, wydany na drwiny triumfatora Cordianiego powr�ci�em do swego pokoju, gdzie snu�em najczarniejsze zamys�y zemsty. Otrucie ich obojga wydawa�o mi si� nie wystarczaj�ce w tej strasznej chwili mego �ycia. W tym stanie ducha us�ysza�em nagle przed moimi drzwiami skrzecz�cy g�os matki Bettiny, kt�ra prosi�a, abym zszed�, gdy� jej c�rka umiera. Zmartwiony, i� w ten spos�b gotowa uj�� mej zemsty, zbieg�em czym pr�dzej na d� i zasta�em j� w ��ku ojca, w otoczeniu rodziny, na wp� ubran�, wij�c� si� w okropnych konwulsjach. Po prze�ytej nocy nie wiedzia�em, co o tym my�le�, a obc� mi by�a chytro�� kobiet. W godzin� potem Bettina zasn�a spokojnie, a wezwana akuszerka, przyby�a w tym samym czasie co doktor Olivo, orzek�a, i� objawy te s� rezultatem histerycznych humor�w. Doktor by� przeciwnego zdania i przepisa� odpoczynek i zimne k�piele. Co do mnie, to �mia�em si� z nich w duszy b�d�c pewien, �e choroba Bettiny pochodzi od jej nocnych igraszek lub ze strachu, jakiego jej nap�dzi�o moje spotkanie z Cordianim. Nie przypuszcza�em bowiem, aby potrafi�a tak �wietnie symulowa� chorob�. Nazajutrz matka Bettiny przerwa�a moj� lekcj� z doktorem Gozzi i po d�ugim wst�pie powiedzia�a, i� wie, co dolega jej c�rce. Czarownica � kt�r� zna � rzuci�a na ni� z�y urok. � To mo�liwe, droga matko, ale w takich sprawach strze�my si� omy�ki. Kt� jest ow� czarownic�? � Nasza stara s�u��ca i przed chwil� przekona�am si� o tym. � W jaki spos�b? � Zatarasowa�am drzwi mego pokoju dwoma skrzy�owanymi kijami od miot�y. Widz�c je wesz�a przez drugie drzwi. Gdyby nie by�a czarownic�, by�aby oczywi�cie rozkrzy�owa�a te kije. � To nie jest takie oczywiste. Sprowad� mi tu t� kobiet�. A gdy si� pojawi�a, doktor Gozzi zapyta� j�: � Dlaczego nie wesz�a� dzi� rano tymi drzwiami, jak zwykle? � Nie rozumiem, o co ksi�dzu chodzi. � Czy nie widzia�a� na drzwiach krzy�a �wi�tego Andrzeja? � Co to za krzy�? � Udajesz g�upi� � wtr�ci�a matka � gdzie nocowa�a� w ostatni czwartek? � U mojej siostrzenicy, kt�ra rodzi. � Nic podobnego! By�a� na sabacie czarownic i rzuci�a� urok na moj� c�rk�. Oburzona kobieta plun�a jej w twarz, stara Gozzi pochwyci�a za kij. Doktor musia� je rozdzieli� i datkiem pieni�nym uspokoi� z�orzecz�c� wniebog�osy s�ug�. Po tej scenie zabawnej i skandalicznej doktor Gozzi na�o�y� swe liturgiczne szaty, aby odprawi� egzorcyzmy przy siostrze i sprawdzi�, czy istotnie z�y duch j� op�ta�. Nie poprzestaj�c na tym matka Bettiny zaprosi�a najs�awniejszego w Padwie egzorcyst�, nad wyraz szpetnego 17 kapucyna, zwanego bratem Prospero da Borolenta. Zaledwie Bettina go ujrza�a, wybuchn�a �miechem i zacz�a wykrzykiwa� najgorsze obelgi, co ucieszy�o zebranych doko�a, jako �e tylko diabe� m�g� si� odwa�y� na takie traktowanie kapucyna. Egzorcysta, zwymy�lany od �mierdz�cych brudas�w i g�upc�w, zacz�� ok�ada� Bettin� krucyfiksem, twierdz�c, i� bije diab�a, i zaprzesta� dopiero, gdy we w�asnej obronie pochwyci�a nocnik. Doktor Gozzi zarumieni� si�, lecz nie stropiony niczym kapucyn odczyta� straszliw� formu�� egzorcystyczn�, po czym wezwa� szatana, aby powiedzia� swe imi�. � Nazywam si� Bettina. � Nie, gdy� to jest imi� ochrzczonej dziewczyny. � A wi�c my�lisz, �e diabe� musi mie� imi� m�skie? Wiedz, g�upi kapucynie, �e diabe� nie ma p�ci. Co m�wi�c Bettina wybuchn�a �miechem tak zara�liwym, �e poszed�em za jej przyk�adem. Kapucyn zwr�ci� si� do doktora Gozzi i rzek� �e brak mi wiary, wobec czego nale�y mnie wyprosi� z pokoju. Brat Prospero zjad� z nami obiad, w czasie kt�rego prawi� r�ne i liczne brednie. Po obiedzie wr�ci� do pokoju Bettiny, aby j� pob�ogos�awi�, lecz widz�c go pochwyci�a szklank� z jakim� czarnym, dostarczonym jej przez aptekarza p�ynem i cisn�a mu j� w g�ow�. Stoj�cy opodal Cordiani dosta� swoj� porcj�, co mnie wielce uradowa�o. Bettina korzysta�a z okazji, wiedz�c, �e wszystkie jej czyny id� na rachunek szatana. Brat Prospero odszed�, z pewno�ci� niezadowolony, i radzi� zwr�ci� si� do innego egzorcysty. BETTIN� BIOR� ZA OP�TAN� � OJCIEC MANCIA � OSPA � WYJE�D�AM DO