11547

Szczegóły
Tytuł 11547
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11547 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11547 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11547 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Najpopularniejszy na �wiecie autor powie�ci przygodowo-sensacyjnych Clive Cussler, barwna, wspania�a posta�, istny Dirk Pitt - nurek, poszukiwacz przyg�d i wrak�w okr�t�w - jest autorem �wiatowych bestseller�w: Afera �r�dziemnomorska, Vixen 03, Wydoby�Titanica", Cyklop, Wir Pacyfiku, Operacja �HF", Smok, Skarb, Potop, Z�oto Ink�w, Sahara (filmowy przeb�j 2005 - Matthew McConaughey jako Dirk Pitt), Zab�jcze wibracje, Na dno nocy, W�� sprzedanych w ponad 130 000 000 egzemplarzy, t�umaczonych na 60 j�zyk�w i publikowanych w 105 krajach. Atlantyda odnaleziona, B��kitne z�oto, Cerber i Ognisty l�d by�y wed�ug �Rzeczpospolitej" jednymi z najlepiej sprzedaj�cych si� ksi��ek w Polsce ostatnich lat, Podwodny zab�jca by� bestsellerem 2003 roku, Z�oty Budda i Odyseja troja�ska - 2004, a Zaginione Miasto - 2005. Podwodni �owcy i Podwodni �owcy 2 to autentyczne przygody Clive'a Cusslera i NUMA podczas poszukiwa� s�ynnych wrak�w. Gdy oddajemy do r�k polskiego czytelnika Czarny wiatr, najnowszy bestseller z Dirkiem Pittem, na pierwsze miejsca ameryka�skich list bestseller�w wchodzi w�a�nie kolejna powie�� Clive'a Cusslera PolarShift. CZARNY WIATR Ostatnie dni II wojny �wiatowej. Do wybrze�y Stan�w Zjednoczonych dop�ywa japo�ski okr�t podwodny. Ale nie wype�nia powierzonego mu tajnego zadania. Zatopiony przez ameryka�ski niszczyciel znika na dnie oceanu wraz ze swym �adunkiem... Rok 2007. Kto� wie o misji sprzed sze��dziesi�ciu lat. I zamierza wykorzysta� to, co przewozi� japo�ski okr�t, by przeprowadzi� podst�pny plan. Na jego drodze stoi jednak troje ludzi: pi�kna biolog, m�ody in�ynier i ich ojciec, szef NUMA - Dirk Pitt. Powie�ci CLIWA CUSSLERA w Wydawnictwie Amber AFERA �R�DZIEMNOMORSKA ATLANTYDA ODNALEZIONA B��KITNE Z�OTO CERBER CYKLOP CZARNY WIATR LODOWA PU�APKA NA DNO NOCY ODYSEJA TROJA�SKA OGNISTY L�D OPERACJA �HF" PODWODNI �OWCY PODWODNI �OWCY 2 PODWODNY ZAB�JCA POTOP SAHARA SKARB SMOK VIXEN 03 W�� WIR PACYFIKU WYDOBY� �TITANICA" ZAB�JCZE WIBRACJE ZAGINIONE MIASTO Z�OTO INK�W Z�OTY BUDDA CLIVE CUSSLER DIRK CUSSLER CZARNY WIATR Przek�ad Maciej Pintara AMBER Tytu� orygina�u BLACK WIND Redaktorzy serii MA�GORZATA CEBO-FONIOK. ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylistyczna JOANNA Z�OTNICKA Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta JOLANTA KUCHARSKA, RENATA KUK Ilustracja na ok�adce LARRYROSTANT Zdj�cia autor�w PAUL PEREGRINE/PEREGRINE STUDIOS Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza do w�asnej ksi�garni internetowej http://www.wydawnictwoamber.pl Copyright � 2004 by Sandecker, RLLLP. By arrangement with Peter Lampack Agency, Inc. 551 Fifth Avenue, Suite 1613, New York, NY 10176-0187 USA. All rights reserved. For the Polish edition Copyright � 2005 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-241-2305-9 Pami�ci mojej matki Barbary. Wszystkim, kt�rzy j� znali, bardzo brakuje jej mi�o�ci, wsp�czucia, �yczliwo�ci i wsparcia. D.E.C. MAKAZE Japo�ski okr�t podwodny 1-403 i hydroplan Seiran 12 grudnia 1944 roku, Baza morska w Kure, Japonia Komandor podporucznik Takeo Ogawa zerkn�� na zegarek i z irytacj� pokr�ci� g�ow�. - Ju� p� godziny po p�nocy - mrukn�� niecierpliwie. - Trzy godziny sp�nienia i ci�gle czekamy. M�ody chor��y z oczami szklistymi z niewyspania skin�� lekko g�ow�, ale nic nie powiedzia�. Stali na szczycie kiosku okr�tu podwodnego Marynarki Wojennej Cesarstwa Japonii 1-403 i patrzyli wyczekuj�co na portowe nabrze�e. Za rozleg�� baz� morsk� b�yszcza�y �wiat�a malowniczego miasta Kure. M�y�o. Nocn� cisz� zak��ca�y dalekie odg�osy m�otk�w, d�wig�w i palnik�w. W innych cz�ciach stoczni bez przerwy naprawiano okr�ty uszkodzone przez wroga i budowano nowe, w daremnej pr�bie utrzymania s�abn�cej pot�gi floty wojennej. Nad wod� rozleg� si� odleg�y warkot ci�ar�wki z silnikiem Diesla. Ha�as narasta�. Po chwili zza rogu ceglanego magazynu wy�oni�o si� szare ci�arowe isuzu. Kierowca prowadzi� ostro�nie, usi�uj�c dostrzec kraw�dzie falochronu, ledwo widoczne w s�abym �wietle przyciemnionych reflektor�w. Z piskiem zu�ytych hamulc�w ci�ar�wka zatrzyma�a si� przy szerokim trapie. Ze skrzyni �adunkowej zeskoczy�o sze�ciu uzbrojonych �o�nierzy, kt�rzy otoczyli pojazd. Kiedy Ogawa zszed� z kiosku na brzeg, wyczu�, �e jeden z wartownik�w wycelowa� w niego bro�. Komandor zauwa�y�, �e to nie �o�nierze regularnej armii cesarskiej, ale elitarna, budz�ca postrach �andarmeria wojskowa Kempei Tai. Z szoferki wysiedli dwaj umundurowani m�czy�ni i podeszli do niego. Rozpozna� starszego stopniem oficera, stan�� na baczno�� i zasalutowa�. - Czeka�em na pa�ski przyjazd, panie admirale - powiedzia� z nut� niezadowolenia w g�osie. Kontradmira� Miyoshi Horinouchi zignorowa� jego ton. By� oficerem sztabowym Sz�stej Floty i mia� na g�owie wa�niejsze sprawy. Japo�ska flota podwodna ponosi�a du�e straty na Pacyfiku. Nie mog�a sobie poradzi� z ameryka�sk� broni� przeciwpodwodn�. Desperackie walki z przewa�aj�cymi si�ami wroga ko�czy�y si� utrat� okr�t�w i za��g. Horinouchi by� tym przybity; jego kr�tkie w�osy przedwcze�nie posiwia�y, twarz poora�y g��bokie zmarszczki. - Komandorze, to doktor Hisaichi Tanaka z Wojskowej Akademii Medycznej. B�dzie panu towarzyszy� podczas pa�skiej operacji na morzu. Ogawa nawet nie spojrza� na niskiego m�czyzn� w okularach. - Panie admirale - powiedzia� do prze�o�onego - nie jestem przyzwyczajony do zabierania pasa�er�w na patrol. - Pa�skie rozkazy patrolowania rejonu Filipin przesta�y obowi�zywa� - odpar� Horinouchi i wr�czy� Ogawie br�zow� kopert�. - Tutaj s� nowe. Z polecenia dow�dztwa floty zabierze pan na pok�ad doktora Tanak� oraz jego �adunek i natychmiast zaatakuje przeciwnika. Ogawa zerkn�� na jednego z wartownik�w z niemieckim pistoletem maszynowym Bergman MP34 wycelowanym w jego stron�. - To co� nowego, panie admirale. Horinouchi przechyli� g�ow� i zrobi� kilka krok�w w prawo. Ogawa poszed� za nim. Tanaka zosta� poza zasi�giem s�uchu. - Nasza flota nawodna zosta�a rozbita w zatoce Leyte - wyja�ni� cicho kontradmira�. - Liczyli�my, �e w decyduj�cej bitwie zdo�amy zatrzyma� Amerykan�w, ale ponie�li�my kl�sk�. Wszystkie pozosta�e �rodki b�dziemy musieli skierowa� do obrony ojczyzny. To tylko kwestia czasu. - Amerykanie drogo zap�ac� za atak - rzuci� gniewnie Ogawa. - Z pewno�ci�, ale nie ma w�tpliwo�ci, �e b�d� chcieli zwyci�y� bez wzgl�du na w�asne straty. Dojdzie do rzezi naszych rodak�w. - Horinouchi pomy�la� o �mierci swojej rodziny. - Armia poprosi�a nas o pomoc w przeprowadzeniu �mia�ej operacji - podj�� po chwili. - Doktor Tanaka zosta� przydzielony do jednostki 731. Zabierzesz jego i jego �adunek w rejs przez Pacyfik i zaatakujesz kontynent ameryka�ski. Po drodze nie mo�esz zosta� wykryty i musisz chroni� okr�t za wszelk� cen�. Je�li ci si� uda, Ogawa, Amerykanie poprosz� o rozejm i nasz kraj b�dzie bezpieczny. Ogawa milcza� zaskoczony. Jego koledzy, dow�dcy innych okr�t�w podwodnych, prowadzili g��wnie dzia�ania obronne, �eby chroni� resztki floty nawodnej, a on mia� w pojedynk� przep�yn�� Pacyfik i dokona� ataku, kt�ry zako�czy wojn�. Wy�mia�by ten pomys�, gdyby nie to, �e rozkaz wyda� mu zdesperowany oficer sztabowy w �rodku nocy. - Jestem zaszczycony, �e ma pan do mnie takie zaufanie, panie admirale. Zapewniam, �e moja za�oga i oficerowie nie zawiod� cesarza. Je�li wolno spyta�, jaki dok�adnie �adunek ma doktor Tanaka? Horinouchi wpatrywa� si� chwil� w wody zatoki. - Makaze - odpar� w ko�cu. - Z�y wiatr. Pod czujnym okiem doktora Tanaki wartownicy z Kempei Tai ostro�nie za�adowali do dziobowej torpedowni 1-403 p� tuzina pod�u�nych drewnianych skrzy� i mocno przywi�zali �adunek. Ogawa kaza� uruchomi� cztery dieslowskie silniki i odcumowa�. O wp� do trzeciej nad ranem okr�t ruszy� wolno przez atramentowe wody portu i min�� kilka podobnych jednostek stoj�cych w stoczni. Ogawa zauwa�y� ze zdumieniem, �e Horinouchi siedzi w zaciemnionej ci�ar�wce na nabrze�u i najwyra�niej czeka, a� 1-403 zniknie mu z oczu. Okr�t przep�yn�� obok dok�w i magazyn�w bazy i wkr�tce zbli�y� si� do wielkiego cienia na tle ciemno�ci przed dziobem. W doku remontowym spoczywa� pot�ny pancernik �Yamato". G�rowa� nad okr�tem podwodnym jak wie�a. Mia� 457-milimetrowe dzia�a i pancerz grubo�ci czterdziestu centymetr�w. By� najgro�niejsz� jednostk� p�ywaj�c�. Ogawa podziwia� sylwetk� i uzbrojenie najwi�kszego okr�tu wojennego na �wiecie, czu� jednak smutek. Obawia� si�, �e tak jak bli�niaczy �Musashi" zatopiony ostatnio w rejonie Filipin, �Yamato" te� znajdzie swe przeznaczenie na dnie oceanu. �wiat�a Kure powoli znika�y w oddali. 1-403 omin�� grup� du�ych wysp i wydosta� si� na Wewn�trzne Morze Japo�skie. Gdy g�rzyste wyspy zosta�y za ruf�, a niebo na wschodzie zacz�o ja�nie�, Ogawa kaza� zwi�kszy� pr�dko��. Kiedy razem z nawigatorem wyznacza� kurs, do kiosku wszed� pierwszy oficer. - Gor�ca herbata, panie komandorze. - Porucznik Yoshi Motoshita poda� dow�dcy ma�� fili�ank�. Szczup�y, sympatyczny Motoshita potrafi� si� u�miecha� nawet o pi�tej nad ranem. - Dzi�kuj�. - Ogawa wypi� �yk. Gor�cy nap�j �wietnie smakowa� w ch�odny grudniowy poranek, szybko wi�c opr�ni� fili�ank�. - Morze jest dzi� wyj�tkowo spokojne - zauwa�y� Motoshita. - Idealne warunki do �owienia - odpar� Ogawa. By� synem rybaka i wychowa� si� w ma�ej wiosce na po�udniu Kiusiu. Mia� trudne �ycie, ale celuj�co zda� egzaminy do Etajimy, akademii morskiej. Po jej uko�czeniu zaci�gn�� si� do rozbudowywanych z my�l� o wojnie si� podwodnych. S�u�y� na dw�ch okr�tach, zanim pod koniec 1943 roku obj�� dowodzenie 1-403. Pod jego komend� okr�t zatopi� p� tuzina statk�w handlowych i australijski niszczyciel w rejonie Filipin. Ogaw� uwa�ano za jednego z najlepszych dow�dc�w, kt�rzy jeszcze pozostali w szybko kurcz�cej si� flocie podwodnej. - Kiedy dotrzemy do cie�niny, zaczniemy zygzakowa�, a potem si� zanurzymy - instruowa� porucznika. - Nie mo�emy ryzykowa� spotkania z wrogimi okr�tami patroluj�cymi ocean wzd�u� naszego wybrze�a. - Zawiadomi� za�og�, panie komandorze. - I doktora Tanak�. Dopilnuj, �eby by�o mu wygodnie. - Odst�pi�em mu swoj� kajut� - rzek� Motoshita ze zbola�� min�. - S�dz�c po stosach ksi��ek, kt�re ze sob� zabra�, b�dzie wystarczaj�co zaj�ty, �eby nie wchodzi� nam w drog�. - Mam nadziej� - mrukn�� Ogawa. Kiedy wzesz�o s�o�ce, 1-403 skr�ci� na po�udnie do cie�niny Bungo i pop�yn�� wzd�u� po�o�onej na po�udniu wyspy Kiusiu na Pacyfik. Po drodze min�li szary niszczyciel wracaj�cy do portu. Mia� du�y przechy� na burt�, a w pok�adach i mostku zia�y dziury po pechowym spotkaniu z par� ameryka�skich hellcat�w. Na kiosku okr�tu podwodnego st�oczy�o si� kilku podoficer�w. Chcieli jeszcze raz popatrze� na sw�j zielony wyspiarski kraj, bo jak wszyscy marynarze ruszaj�cy do walki nie byli pewni, czy wr�c�. Wkr�tce Ogawa wyda� rozkaz zanurzenia. Na 1-403 zabrzmia� g�o�ny dzwonek i marynarze rozbiegli si�, �eby zabezpieczy� pok�ady i w�azy. - G��boko�� pi�tna�cie metr�w - rozkaza� dow�dca. Wielkie zbiorniki balastowe nape�niono wod�, stery g��boko�ci ustawiono do zanurzenia. W�r�d szumu wody dzi�b znikn�� pod powierzchni� i ca�y okr�t pogr��y� si� szybko w ciemnym morzu. W rejonie cie�niny Bungo czai�y si� w g��binach ameryka�skie okr�ty podwodne, kt�re polowa�y na statki handlowe z zaopatrzeniem i jednostki japo�skie wychodz�ce z bazy w Kure. Ogawa nie zamierza� pa�� ofiar� wroga, skierowa� wi�c 1-403 na p�nocny wsch�d i szybko oddali� si� od tras okr�t�w wojennych zd��aj�cych na po�udnie ku Filipinom. Jak wi�kszo�� okr�t�w podwodnych swojej epoki, 1-403 by� nap�dzany silnikami Diesla i elektrycznymi. W dzie� p�yn�� w zanurzeniu na akumulatorowych silnikach elektrycznych z pr�dko�ci� zaledwie sze�ciu w�z��w. Pod os�on� ciemno�ci wynurza� si� i uruchamia� silniki wysokopr�ne. Rozwija� wtedy pr�dko�� ponad osiemnastu w�z��w i �adowa� akumulatory. Ale nie by� zwyk�ym okr�tem podwodnym. Mia� prawie sto dziewi�tna�cie metr�w d�ugo�ci i nale�a� do niewielkiej grupy okr�t�w podwodnych typu Sen toku, w�wczas najwi�kszych na �wiecie. Jego wyporno�� wynosi�a ponad pi�� tysi�cy dwie�cie ton, a moc ka�dego z czterech silnik�w Diesla siedem tysi�cy siedemset koni mechanicznych. Ale najbardziej niezwyk�e by�o uzbrojenie 1-403. Okr�t m�g� transportowa� trzy hydroplany Seiran, przerobione na ma�e bombowce nurkuj�ce, kt�re wystrzeliwano z katapulty na przednim pok�adzie. Podczas rejsu samoloty trzymano rozmontowane w wodoszczelnym hangarze o d�ugo�ci trzydziestu trzech i p� metra biegn�cym wzd�u� kad�uba. Ale lotnictwu brakowa�o samolot�w i Ogawa musia� odst�pi� jeden hydroplan si�om powietrznym do lot�w zwiadowczych nad wybrze�em. Teraz jego okr�t mia� na pok�adzie tylko dwa seirany. Kiedy 1-403 wydosta� si� bezpiecznie na ocean, Ogawa wycofa� si� do swojej kajuty i jeszcze raz przeczyta� rozkazy operacyjne, kt�re da� mu Horinouchi. Zwi�z�e instrukcje nakazywa�y mu p�yn�� tras� p�nocn� przez Pacyfik i zatankowa� okr�t na Aleutach. Potem mia� podej�� do p�nocno-zachodniego wybrze�a Stan�w Zjednoczonych i przeprowadzi� atak lotniczy swoimi dwoma samolotami na miasta Tacoma, Seattle, Victoria i Vancouver. To bez sensu, pomy�la� Ogawa. Japonia potrzebuje okr�t�w podwodnych do obrony swoich w�d terytorialnych, a nie do ofensywy w wykonaniu dw�ch ma�ych samolot�w. Ale by� jeszcze doktor Tanaka i jego tajemniczy �adunek. Ogawa wezwa� naukowca do siebie. Tanaka sk�oni� si� uprzejmie, potem wszed� do ciasnej kwatery komandora i usiad� przy ma�ym drewnianym stole. By� drobnym m�czyzn� o niesympatycznej, ponurej twarzy. Grube okulary powi�ksza�y jego czarne oczy bez wyrazu i nadawa�y mu z�owrogi wygl�d. Ogawa darowa� sobie formalno�ci i przeszed� od razu do rzeczy. - Doktorze Tanaka, mam rozkaz doprowadzi� ten okr�t do zachodniego wybrze�a Ameryki P�nocnej i zaatakowa� z powietrza cztery miasta. Nie znalaz�em �adnej wzmianki o pa�skich obowi�zkach ani o rodzaju pa�skiego �adunku. Musz� zapyta�, jaka jest pa�ska rola w tej operacji. - Komandorze Ogawa, zapewniam pana, �e moj� obecno�� tutaj zatwierdzono na najwy�szym szczeblu - odrzek� Tanaka. - Moim zadaniem jest pomoc techniczna przy ataku lotniczym. - To okr�t wojenny. Nie rozumiem, jak lekarz mo�e pom�c przy uderzeniu si� morskich - skontrowa� Ogawa. - Komandorze, pracuj� w Zespole Badawczym Zapobiegania Chorobom Zaka�nym Wojskowej Akademii Medycznej. Dostali�my materia�y z o�rodka naukowego w Chinach, kt�re umo�liwi�y nam stworzenie nowej, skutecznej broni. Pa�ski okr�t podwodny wybrano jako �rodek transportu tej broni, by u�y� jej po raz pierwszy przeciwko Amerykanom. Jestem odpowiedzialny za jej wykorzystanie i bezpiecze�stwo w czasie tej operacji. - Czy te materia�y b�d� zrzucone z moich samolot�w? - Tak, w specjalnych pojemnikach przystosowanych do przeniesienia przez bombowce. Dokona�em ju� niezb�dnych ustale� z pa�skimi pilotami. - Czy ta bro� nie zagra�a za�odze mojego okr�tu? - Absolutnie nie - sk�ama� Tanaka z nieodgadnion� min�. Ogawa nie uwierzy�, ale uwa�a�, �e si�y przeciwpodwodne ameryka�skiej marynarki wojennej s� gro�niejsze dla jego okr�tu ni� cokolwiek na pok�adzie. Spr�bowa� wyci�gn�� z Tanaki wi�cej informacji, ale lekarz poda� mu niewiele fakt�w. Nie zdradzi� �adnych szczeg��w tajemniczej broni. W tym cz�owieku jest co� z�owieszczego, pomy�la� Ogawa i poczu� niepok�j. Po wypiciu fili�anki herbaty po�egna� ma�om�wnego naukowca. Siedzia� sam w swojej kajucie i przeklina� dow�dztwo floty za to, �e wybra�o jego okr�t do tej operacji. Nie chcia� bra� w niej udzia�u. Sporadycznie pojawiaj�ce si� na oceanie statki handlowe i kutry rybackie znikn�y wkr�tce z widoku, gdy wybrze�e Japonii zosta�o za ruf� i okr�t zapu�ci� si� dalej na p�noc. Przez nast�pnych dwana�cie dni i nocy rejsu na p�nocny wsch�d za�oga wykonywa�a rutynowe czynno�ci. 1-403 wynurza� si� nocami i zwi�ksza� pr�dko��. Niebezpiecze�stwo wykrycia przez aliancki okr�t lub samolot zmniejszy�o si� na p�nocy Pacyfiku, ale Ogawa wola� nie ryzykowa� i w dzie� p�yn�� pod wod�. Wewn�trz zanurzonego okr�tu by�o gor�co jak w piecu. Rozgrzana maszynownia podnosi�a temperatur� do ponad trzydziestu stopni, z up�ywem godzin zanieczyszczone powietrze ledwo nadawa�o si� do oddychania. Za�oga nie mog�a si� doczeka� zmroku, wiedz�c, �e w ciemno�ci b�dzie mo�na wreszcie si� wynurzy�, otworzy� w�azy i wpu�ci� do dusznego wn�trza zimne, �wie�e morskie powietrze. Na okr�tach podwodnych nie obowi�zywa� �cis�y regulamin, nawet w japo�skiej marynarce wojennej. 1-403 nie by� wyj�tkiem. Oficerowie i za�oga sp�dzali razem czas, jedli takie same posi�ki i znosili takie same niewygody. W przesz�o�ci trzy razy prze�yli atak bomb g��binowych i �miertelne niebezpiecze�stwo zbli�y�o wszystkich do siebie. Wyszli ca�o z zab�jczej zabawy w kotka i myszk� i uwa�ali 1-403 za szcz�liwy okr�t, kt�ry nie ulegnie przeciwnikowi. Po dw�ch tygodniach 1-403 wynurzy� si� w pobli�u aleuckiej wyspy Amchitka i szybko znalaz� okr�t zaopatrzeniowy �Morioka" zakotwiczony w ma�ej zatoczce. Ogawa podp�yn�� ostro�nie do jego burty i rzucono liny cumownicze. Kiedy do zbiornik�w paliwa okr�tu podwodnego przepompowywano olej nap�dowy, marynarze na obu pok�adach �artowali z siebie wzajemnie na lodowatym zimnie. - Nie jest wam troch� za ciasno w tej puszce sardynek? - zapyta� opatulony podoficer przy relingu �Morioki". - Nie, mamy jeszcze kup� miejsca na puszkowane owoce, kasztany i sake! - odkrzykn�� podwodniak, �eby pochwali� si� lepszym jedzeniem, kt�re dostawa�y za�ogi stalowych rekin�w. Tankowanie trwa�o nieca�e trzy godziny. U jednego z cz�onk�w za�ogi 1-403 stwierdzono ostre zapalenie wyrostka robaczkowego i przekazano go na okr�t zaopatrzeniowy pod opiek� lekarza. Marynarze �Morioki" dostali od podwodniak�w pude�ko landrynek, po czym 1-403 ruszy� na wsch�d w dalsz� drog� do Ameryki P�nocnej. Niebo poczernia�o, na szarozielonym oceanie pojawi�y si� spienione fale i okr�t podwodny wp�yn�� prosto w paszcz� wczesnozimowego sztormu. Przez trzy noce morze miota�o gwa�townie 1-403, fale przelewa�y si� przez pok�ad i rozbija�y o kiosk, gdy okr�t pr�bowa� na�adowa� akumulatory. W pewnym momencie obserwator omal nie zosta� zmyty za burt� do lodowatej wody. Wielu do�wiadczonych marynarzy mia�o chorob� morsk�. Ale silny zachodni wiatr d�� w ruf�, pcha� mocno okr�t przez wzburzone morze i zwi�ksza� jego pr�dko�� rejsow� na wsch�d. Wiatr stopniowo s�ab� i morze si� uspokaja�o. Ogawa by� zadowolony, �e okr�t przetrwa� bez uszkodze� atak Matki Natury. Wym�czona za�oga odzyska�a form� i wysokie morale, kiedy ogromne fale opad�y i okr�t zbli�y� si� do ojczyzny nieprzyjaciela. - Panie kapitanie, wyznaczy�em kurs ostatniego etapu rejsu - powiedzia� Seiji Kakishita i roz�o�y� przed Ogaw� map� p�nocno-wschodniego Pacyfiku. Jak wielu marynarzy, nawigator 1-403 przesta� si� goli� po wyj�ciu okr�tu z portu. K�pka rzadkich w�os�w na podbr�dku nadawa�a mu wygl�d postaci z kresk�wki. Ogawa popatrzy� na map�. - Gdzie teraz jeste�my? - Tutaj. - Kakishita wskaza� cyrklem punkt. - Oko�o stu dziesi�ciu mil na zach�d od wyspy Vancouver. Utrzymuj�c obecny kierunek, o �wicie b�dziemy osiemdziesi�t mil od l�du. Ogawa przez chwil� uwa�nie studiowa� map�. - Jeste�my za daleko na p�noc. Chc� przeprowadzi� atak z punktu le��cego centralnie w stosunku do czterech cel�w, �eby maksymalnie skr�ci� czas lotu. Pop�yniemy na po�udnie i podejdziemy do wybrze�a tutaj. - Wskaza� niewielki p�wysep w stanie Waszyngton, kt�ry przypomina� kszta�tem pysk psa. Le��ca na p�noc stamt�d cie�nina Juan de Fuca tworzy�a naturaln� granic� z Kolumbi� Brytyjsk� i by�a g��wnym szlakiem morskim z Vancouver i Seattle do Pacyfiku. Kakishita szybko wyznaczy� nowy kurs i obliczy� odleg�o�ci. - Wychodzi na to, �e za dwadzie�cia dwie godziny mo�emy dotrze� do punktu oddalonego o osiem mil od przyl�dka Alava. - Doskonale. - Ogawa spojrza� na chronometr. - B�dziemy mieli du�o czasu na przeprowadzenie ataku przed �witem. Ogawa chcia� by� jak najkr�cej w rejonie du�ego ruchu, gdzie m�g� zosta� zauwa�ony przed uderzeniem. Na razie wszystko uk�ada�o si� dobrze. Je�li dopisze im szcz�cie, za dwadzie�cia cztery godziny b�d� w drodze powrotnej do domu po udanej operacji. Wieczorem na 1-403 zapanowa�a gor�czkowa krz�tanina. Okr�t wynurzy� si� i rozpocz�to przygotowania do ataku lotniczego. Mechanicy wyci�gn�li z hangaru kad�ub, skrzyd�a i p�ywaki pierwszego hydroplanu i zacz�li sk�ada� samolot jak gigantyczny model. Marynarze przygotowali i dok�adnie sprawdzili katapult� hydrauliczn�, z kt�rej mia�y by� wystrzelone bombowce. Piloci studiowali mapy topograficzne regionu i wyznaczali kurs do strefy zrzutu i z powrotem. Pod kierownictwem doktora Tanaki przystosowano seirany do przeniesienia dwunastu srebrzystych pojemnik�w, kt�re spoczywa�y w torpedowni dziobowej. O trzeciej nad ranem 1-403 podp�yn�� na pozycj� u wybrze�a stanu Waszyngton. M�y�o. Sze�ciu obserwator�w, kt�rych Ogawa ustawi� na pok�adzie, wyt�a�o wzrok, wypatruj�c w ciemno�ci nieprzyjaciela. Dow�dca spacerowa� na odkrytym mostku, niecierpliwie czekaj�c na start samolot�w. Chcia� jak najszybciej ukry� okr�t pod powierzchni� wody. Min�a godzina. Na mostek wybieg� mechanik w brudnym kombinezonie. - Przepraszam, panie kapitanie, ale mamy problemy z samolotami - zameldowa�. - Jakie? - zapyta� Ogawa. - W maszynie numer jeden nie dzia�a iskrownik. Musimy go wymieni�, �eby uruchomi� silnik. Maszyna numer dwa ma uszkodzony ster wysoko�ci. Najwyra�niej przesun�a si� w czasie sztormu. To te� musimy naprawi�. - Ile to potrwa? Mechanik zastanawia� si� chwil�. - Oko�o godziny, panie kapitanie - odpar�. - Potem b�dziemy potrzebowali jeszcze dwudziestu minut na za�adunek bomb. Ogawa ponuro skin�� g�ow�. - Pospieszcie si�. Po dw�ch godzinach samoloty nadal nie by�y gotowe do startu. Zniecierpliwienie Ogawy wzros�o, gdy zauwa�y� na niebie pierwsze oznaki nadchodz�cego �witu. M�awka usta�a. Zast�pi�a j� lekka mg�a, kt�ra spowi�a okr�t. Widoczno�� spad�a poni�ej jednej trzeciej mili. Jeste�my jak kaczki na wodzie, pomy�la�. Ale przynajmniej niewidoczne. Nagle porann� cisz� rozdar� krzyk operatora sondy spod pok�adu. - Panie kapitanie, mam echo! - Tym razem ci� mam, Wielki Bracie! - zawo�a� Steve Schauer z szerokim u�miechem i pchn�� d�wignie przepustnic do oporu. Dwaj zm�czeni i cuchn�cy rybami nastoletni za�oganci spojrzeli po sobie i przewr�cili oczami. Schauer zignorowa� ich miny, obr�ci� lekko ko�em sterowym i zacz�� gwizda� pijack� piosenk�. Bracia Steve i Doug Schauerowie dobiegali czterdziestki, ale mieli m�odzie�cz� fantazj�. Od lat zajmowali si� �owieniem ryb w zatoce Puget i okolicach, a wszystkie zarobione pieni�dze przeznaczali na coraz wi�ksze kutry. W ko�cu kupili dwa identyczne pi�tnastometrowe drewniane trawlery. Pracowali razem u wybrze�y stanu Waszyngton i wyspy Vancouver. Potrafili wyw�szy� najwi�ksze �awice halibuta. Teraz, po trzydniowej wyprawie, mieli �adownie pe�ne ryb i �cigali si� w drodze powrotnej do portu jak dwaj ch�opcy na wrotkach. - Sprawa nie jest przes�dzona, dop�ki pierwszy nie zadrapiesz farby o nabrze�e! - odkrzykn�� przez radio Doug. Po wyj�tkowo dobrym sezonie w 1941 roku bracia zainstalowali radia na swoich trawlerach. Cho� ��czno�� mia�a im pomaga� w koordynacji po�ow�w, korzystali z niej g��wnie dla zabawy. Trawler Steve'a p�yn�� ze swoj� maksymaln� szybko�ci� dwunastu w�z��w. Nocne niebo zaczyna�o szarze� i �wiat�o reflektora na dziobie stopniowo blad�o. W lekkiej mgle przed sob� Steve zobaczy� na wodzie niewyra�ny ciemny kszta�t. W �rodkowej cz�ci du�ego obiektu b�ysn�o na moment pomara�czowe �wiat�o. - Wieloryb z prawej burty? - Ledwo sko�czy� m�wi�, co� przelecia�o z przera�liwym gwizdem obok ster�wki i eksplodowa�o za lew� burt�. Pok�ad zala�a woda. Przez moment Steve sta� jak wryty. Ockn�� si� na widok drugiego pomara�czowego b�ysku. - Padnij! - rykn�� do za�ogant�w i mocno obr�ci� ko�o sterowe w lewo. Obci��ony trawler zareagowa� ospale. Zd��y� unikn�� trafienia drugim pociskiem ze 140-milimetrowego dzia�a pok�adowego 1-403, kt�ry wyl�dowa� w morzu za ruf�, ale si�a eksplozji unios�a trawler do g�ry, rzuci�a go z powrotem na powierzchni� i urwa�a ster. Steve star� krew z rany na skroni i si�gn�� po mikrofon. - Doug, tu s� Japonce. Okr�t podwodny. Wal� do nas jak cholera. Nie �artuj�. Zasuwaj na p�noc i sprowad� pomoc. Nim sko�czy� nadawa�, trzeci pocisk przebi� burt� i eksplodowa� w �adowni dziobowej. Ster�wk� zasypa�y od�amki szk�a, drzazgi i kawa�ki ryb. Wybuch rzuci� trzech m�czyzn na tyln� �cian�. Steve podni�s� si� i spojrza� przez dziur� z przodu ster�wki. Ca�y dzi�b trawlera znikn�� w morzu. Chwyci� si� ko�a sterowego i patrzy� z niedowierzaniem, jak resztki pok�adu pod jego stopami pogr��aj� si� w wodzie. Ogawa obserwowa� przez lornetk� ton�cy trawler. Ratowanie rozbitk�w nie wchodzi�o w gr�, nie traci� wi�c czasu na wypatrywanie cia� w wodzie. - Zarejestrowali�cie jakie� inne echa? - zapyta� swojego zast�pc�. - Nie, panie kapitanie. Zanim otworzyli�my ogie�, operator sondy zameldowa�, �e mo�e by� drugi cel, ale d�wi�k ucich�. To by� albo odg�os w tle, albo jaki� ma�y statek. - Niech szuka dalej. Przy tej widoczno�ci us�yszymy przeciwnika du�o wcze�niej, ni� go zobaczymy. I przy�lij do mnie szefa mechanik�w samolotowych. Bombowce musz� wreszcie wystartowa�. Gdy Motoshita odszed�, Ogawa spojrza� w stron� wybrze�a. Mo�e dopisze nam szcz�cie, pomy�la�. Trawler prawdopodobnie by� sam i nie mia� radia. Na l�dzie mogli us�ysze� strza�y, ale z tej odleg�o�ci niezbyt wyra�nie. Poza tym z map wynika, �e ta cz�� wybrze�a jest s�abo zaludniona. Mo�e uda si� unikn�� wykrycia i wykona� zadanie. Starszy radiooperator Gene Ff ampton w pierwszej chwili pomy�la�, �e si� przes�ysza�. Wiadomo�� by�a tak nieprawdopodobna, �e dwa razy prosi� o jej potwierdzenie. Wreszcie zerwa� si� z miejsca i podszed� do dow�dcy stoj�cego na mostku. - Panie kapitanie, w�a�nie odebra�em cywilne wezwanie SOS - zameldowa�. - Jaki� rybak twierdzi, �e niedaleko brzegu Japonce ostrzeliwuj�z okr�tu podwodnego kuter jego brata. - M�wi� przytomnie? - Pot�nie zbudowany brodaty komandor nie kry� sceptycyzmu. - Tak, sir. Powiedzia�, �e nie widzia� okr�tu z powodu mg�y, ale dosta� wiadomo�� radiow� od brata. Us�ysza� kilka wystrza��w z dzia�a du�ego kalibru, a potem straci� kontakt z bratem. Dosta�em potwierdzenie informacji o strza�ach z innego kutra. - Podali pozycj�? - Tak, sir. Dziewi�� mil na po�udniowy zach�d od przyl�dka Flattery. - Dobrze. Skontaktuj si� z �Madisonem" i powiedz im, �e wychodzimy z cie�niny sprawdzi� meldunek o nieprzyjacielskim okr�cie podwodnym. Przeka� pozycj� nawigatorowi. - Kapitan odwr�ci� si� do wysokiego porucznika, kt�ry sta� obok niego. - Panie Baker, alarm bojowy. Na pok�adzie USS �Theodore Knight" zabrzmia� dzwonek. Cz�onkowie za�ogi pobiegli na stanowiska. Po drodze wk�adali he�my i kapoki. Niszczyciel typu Farragut nie po raz pierwszy wkracza� do akcji. Zwodowany w 1931 roku w stoczni Bath Iron Works w Maine, w pierwszym okresie wojny eskortowa� konwoje na p�nocnym Atlantyku, gdzie wymkn�� si� kilka razy atakuj�cym U-Bootom. Potem zosta� skierowany do patrolowania Zachodniego Wybrze�a od San Diego do Alaski. Teraz eskortowa� statek handlowy �Madison", kt�ry p�yn�� do San Francisco z �adunkiem tarcicy i puszkowanego �ososia. �Theodore Knight" zostawi� za ruf� eskortowany statek i wydosta� si� z cie�niny na Pacyfik. Na oceanie kapitan okr�tu Roy Baxter kaza� zwi�kszy� pr�dko�� do maksymalnej. Smuk�y, szary niszczyciel nap�dzany dwiema turbinami dieslowskimi mkn�� po morzu jak ogar �cigaj�cy kr�lika. Za�oga, przyzwyczajona do spokojnych rutynowych patroli, by�a w stanie niezwyk�ego podniecenia. Nawet Baxter czu� przyspieszone bicie serca. S�u�y� w marynarce od dwudziestu lat i nudzi�o go patrolowanie wybrze�a. T�skni� za walk� na morzu. Nie bardzo jednak wierzy� w wiadomo�� radiow�. Japo�skie okr�ty podwodne nie pojawia�y si� tu od ponad roku, flota cesarska by�a teraz w defensywie. - Radar? - powiedzia�. - Do farwateru zbli�aj� si� trzy ma�e statki, panie kapitanie. Dwa z p�nocy, jeden z zachodu - zameldowa� operator radaru, nie odrywaj�c wzroku od monitora. - Na po�udniowym zachodzie mam te� niezidentyfikowany cel stacjonarny. - Kurs na po�udnie - rzuci� Baxter. - Przygotowa� baterie dziobowe. Musia� st�umi� u�miech podniecenia, kiedy wydawa� rozkazy. Mo�e dzisiaj zas�u�ymy na wyp�at� �o�du, pomy�la�, zapinaj�c pasek he�mu. W przeciwie�stwie do swoich ameryka�skich odpowiednik�w, wi�kszo�� japo�skich okr�t�w podwodnych nie by�a wyposa�ona w radary. System wczesnego ostrzegania wprowadzono w cesarskiej flocie dopiero w po�owie 1944 roku i tylko na wybranych jednostkach. Na wi�kszo�ci okr�t�w podwodnych do wykrywania nieprzyjaciela u�ywano sondy. Mia�a mniejszy zasi�g ni� radar, ale mog�a by� wykorzystywana pod wod� i pomog�a wielu okr�tom unikn�� fatalnego w skutkach spotkania z bombami g��binowymi. Na 1-403 obecno�� niszczyciela wykry� operator sondy. - Mam na wprost nadp�ywaj�cy statek - zameldowa� po pierwszym sygnale urz�dzenia. - Nat�enie d�wi�ku jeden. Na pok�adzie wci�� trwa�a naprawa samolot�w. Gdyby okr�t musia� si� teraz zanurzy�, trzeba by�oby po�wi�ci� kompletne, ale niezdolne do startu hydroplany. - Przygotowa� dzia�o pok�adowe - rozkaza� Ogawa, maj�c nadziej�, �e intruz to kolejny kuter rybacki. - Nat�enie d�wi�ku dwa i ro�nie - zameldowa� operator sondy. - To okr�t - doda�, co nikogo nie zaskoczy�o. - Zabezpieczy� samoloty i oczy�ci� pok�ad startowy - powiedzia� Ogawa do chor��ego, ten za� zbieg� na d� i zacz�� wykrzykiwa� rozkazy do mechanik�w i pilot�w. Piloci szybko przywi�zali hydroplany, zebrali narz�dzia i wpadli do hangaru. Zamkn�li i zaryglowali wodoszczelne wrota. Potem opu�cili si� w�azem do bezpiecznego kad�uba. - Nat�enie d�wi�ku trzy, od dziobu. To mo�e by� niszczyciel - meldowa� operator, kt�ry prawid�owo zidentyfikowa� odg�os dw�ch wiruj�cych �rub. Jakby na potwierdzenie jego s��w, z mg�y wy�oni� si� szary okr�t. By� w odleg�o�ci p� mili i zbli�a� si� pe�n� par�. Spod dziobu tryska�a bia�a piana, z komina bucha� czarny dym. Niszczyciel pru� prosto na 1-403. Hukn�o dzia�o pok�adowe, ale w�ski niszczyciel by� trudnym celem i pocisk chybi�. Obs�uga dzia�a wycelowa�a jeszcze raz i zn�w da�a ognia. Ogawa, �wiadomy, �e 1-403 nie ma szans w walce nawodnej z niszczycielem, natychmiast da� rozkaz zanurzenia alarmowego. Musia� zrezygnowa� z wykonania zadania, �eby ratowa� okr�t i za�og�. Obs�uga dzia�a odda�a ostatni desperacki strza� i zbieg�a pod pok�ad. Kanonier niemal trafi� w cel, pocisk wyl�dowa� w morzu pi�tna�cie metr�w przed dziobem ameryka�skiego okr�tu. Woda zala�a pok�ad, ale kad�ub nie ucierpia�. Po chwili odezwa�y si� baterie dziobowe �Theodore'a Knighta" i w stron� japo�skiego okr�tu poszybowa�y 127-milimetrowe pociski. Niedo�wiadczona obs�uga dzia� strzela�a jednak za wysoko i pociski l�dowa�y za przyspieszaj�cym teraz 1-403. Ogawa zawaha� si� na moment, jeszcze raz zerkn�� na atakuj�cego wroga i opu�ci� si� do w�azu. K�tem oka dostrzeg� ruch na przednim pok�adzie swojego okr�tu. Do jednego z samolot�w bieg� kto� z za�ogi. Pilot zignorowa� rozkaz zanurzenia i wdrapa� si� do kabiny hydroplanu. Mia� ducha kamikaze i nie m�g� znie�� my�li, �e straci swoj� maszyn�. Wola� zgin�� razem z ni�. Ogawa przekl�� g�upi� brawur�, potem da� nura do wn�trza kiosku. Otwarto zawory zbiornik�w balastowych i do �rodka zacz�a wp�ywa� woda. Du�y kad�ub 1-403 by� w tej sytuacji wad�, gdy� zanurzenie trwa�o bardzo d�ugo. - Przygotowa� si� do odpalenia torped! - rozkaza� Ogawa. Wiedzia�, �e ryzykuje, ale to ryzyko mog�o si� op�aci�. Niszczyciel by� na wprost. Gdyby zosta� trafiony, my�liwy pad�by ofiar� zwierzyny. - Wyrzutnie za�adowane - zameldowa� dow�dca torpedowni. - Trzyma� w pogotowiu jedynk� i dw�jk� - rzuci� Ogawa. Niszczyciel by� w odleg�o�ci nieca�ych dwustu metr�w. Nadal prowadzi� ostrza� i o dziwo, wci�� niecelnie. 1-403 zacz�� si� zanurza�. Dzi�b znikn�� pod powierzchni� morza, fale zala�y pok�ad. - Ognia z jedynki! - krzykn�� Ogawa. Odliczy� trzy sekundy. - Ognia z dw�jki! Dwie torpedy opu�ci�y wyrzutnie i pomkn�y w kierunku niszczyciela. Ka�da mia�a g�owic� bojow� o wadze czterystu trzech kilogram�w i d�ugo�� siedmiu metr�w. Po chwili oba pociski przyspieszy�y do pr�dko�ci ponad czterdziestu pi�ciu w�z��w. Chor��y na mostku niszczyciela zauwa�y� dwie bia�e smugi pod powierzchni� wody. - Torpeda z prawej i lewej burty! - krzykn��, ale nie ruszy� si� z miejsca. Patrzy� zafascynowany na p�dz�ce w jego kierunku pociski. Torpedy w mgnieniu oka dotar�y do okr�tu, ale - czy to z powodu z�ego wyliczenia toru, czy dzi�ki boskiej interwencji, czy te� za spraw� szcz�cia - chybi�y. Chor��y patrzy� ze zdumieniem, jak mijaj� dzi�b, mkn� wzd�u� kad�uba w odleg�o�ci zaledwie trzech metr�w od burt i znikaj� za ruf�. - Zanurza si�, panie kapitanie! - zawo�a� sternik niszczyciela, patrz�c na fale przelewaj�ce si� nad dziobem okr�tu podwodnego. - Steruj na kiosk - rozkaza� Baxter. - Dopadniemy go. Baterie dziobowe zamilk�y. Cel by� za nisko, by dalej prowadzi� ostrza�. Walka przerodzi�a si� w wy�cig z czasem. Niszczyciel p�dzi� jak szar�uj�cy byk, �eby staranowa� 1-403. Okr�t podwodny schodzi� coraz g��biej. Przez chwil� wygl�da�o na to, �e zdo�a si� w�lizn�� pod kad�ub atakuj�cego niszczyciela. �Theodore Knight" przep�yn�� nad dziobem 1-403. Min�� o centymetry pok�ad opadaj�cego Japo�czyka" i par� naprz�d, by zmia�d�y� wroga. Ostry dzi�b niszczyciela rozpru� najpierw samoloty. Hydroplany zamieni�y si� w bezkszta�tn� mas� metalu, tkaniny i szcz�tk�w. Pilot w kabinie pierwszego bombowca mia� niewiele czasu na brawur�. Jego �yczenie, by umrze� w swojej maszynie, w�a�nie si� spe�ni�o. 1-403, teraz do po�owy zanurzony, na razie unikn�� uszkodze�. Ale jego kiosk stercza� zbyt wysoko, by zmie�ci� si� pod kilem atakuj�cego okr�tu. Dzi�b niszczyciela przeci�� go jak kosa. Ogawa i jego oficerowie zgin�li na miejscu. Niszczyciel p�yn�� dalej i rozp�ata� ruf� okr�tu podwodnego. Uwi�ziona w �rodku za�oga us�ysza�a zgrzyt rozrywanego metalu i do wn�trza wdar�a si� woda. 1-403 opad� na dno. Na powierzchni pojawi�y si� p�cherze powietrza i plama ropy, potem zapad�a cisza. Na pok�adzie �Theodore'a Knighta" rozleg�y si� okrzyki rado�ci. Marynarze cieszyli si�, �e zatopili japo�ski okr�t podwodny i to bez �adnych strat w�asnych. Powr�cili do portu jako bohaterowie. Mieli potem co opowiada� wnukom. Ale nikt z za�ogi niszczyciela nie podejrzewa�, jak straszny los spotka�by ich rodak�w, gdyby 1-403 wykona� zadanie. Nie wiedzieli te�, �e niebezpiecze�stwo wci�� czai si� w zmia�d�onym wraku. CZʌ� I POWIEW �MIERCI Tajemniczy trawler i �mig�owiec NUMA 1 22 maja 2007 roku, Wyspy Aleuckie, Alaska Wia� lekki wiatr. Pod okapem wyp�owia�ego ��tego baraku na niewysokim urwisku z widokiem na morze wirowa�o kilka p�atk�w �niegu. Opada�y na ziemi� i topnia�y w�r�d traw tundry. Mimo ha�asu pobliskiego generatora dieslowskiego puszysty syberyjski husky spa� smacznie w s�o�cu na lu�nym �wirze. Bia�a arktyczna mewa zatoczy�a kr�g i przysiad�a na chwil� na dachu ma�ego blaszanego budynku. Przyjrza�a si� ciekawie lampom sygnalizacyjnym, antenom radiowym i satelitarnym i odlecia�a z podmuchem wiatru szuka� po�ywienia. Stacja meteorologiczna Stra�y Przybrze�nej na wyspie Yunaska by�a spokojnym, odludnym miejscem. Yunaska, le��ca w �rodkowej cz�ci archipelagu g�rzystych Wysp Aleuckich, kt�ry ci�gnie si� od Alaski jak zakrzywiona macka, ma zaledwie dwadzie�cia siedem kilometr�w d�ugo�ci. Na obu jej kra�cach wznosz� si� dwa nieczynne wulkany rozdzielone trawiastymi wzg�rzami. Pozbawiona drzew i wysokich krzew�w zielona wyspa wygl�da p�n� wiosn� jak szmaragd wyrastaj�cy z zimnego oceanu. Yunaska jest idealnym punktem do �ledzenia front�w atmosferycznych, kt�re przesuwaj� si� na wsch�d w kierunku Ameryki P�nocnej. Opr�cz zbierania danych o pogodzie plac�wka Stra�y Przybrze�nej s�u�y jako stacja ostrzegawcza i ratownicza dla rybak�w �owi�cych na okolicznych wodach. Dla dwuosobowej za�ogi plac�wki z pewno�ci� nie jest to raj na ziemi. Najbli�sze miasteczko le�y za wod� w odleg�o�ci dziewi��dziesi�ciu mil morskich, a macierzysta baza w Anchorage jest oddalona o ponad tysi�c sze��set kilometr�w. Dwaj m�czy�ni s� zdani wy��cznie na siebie przez trzy tygodnie - do przylotu nast�pnej pary ochotnik�w. Przez pi�� miesi�cy w roku warunki pogodowe uniemo�liwiaj� obs�ug� stacji. Dzia�aj� wtedy tylko niekt�re urz�dzenia automatyczne. Ale od maja do listopada dwuosobowa za�oga dy�uruje przez ca�� dob�. Mimo odosobnienia meteorolog Ed Stimson i technik Mike Barnes nie narzekali. Stimson lubi� wykorzystywa� swoj� wiedz� naukow� w praktyce, a Barnes uwielbia� penetrowa� Alask� w czasie wolnym od pracy. - M�wi� ci, Ed, �e po naszym nast�pnym urlopie b�dziesz musia� sobie poszuka� nowego partnera. Znalaz�em w g�rach Chugach takie skupienie kwarcu, �e opad�aby ci szcz�ka. Tu� pod nim musi by� wielka �y�a z�ota. - To samo m�wi�e� o tamtym odkryciu na rzece McKinley - odpar� Stimson. Naiwny optymizm Barnesa zawsze go bawi�. - Uwierzysz, jak zobaczysz mnie w Anchorage za kierownic� nowego hummera - mrukn�� Barnes, nieco ura�ony. - Jasne - rzek� Stimson. - A tymczasem mo�e by� sprawdzi� mocowanie wiatromierza? Zn�w nie ma odczytu. - Tylko nie zagarnij mojego z�ota, kiedy b�d� na dachu - powiedzia� Barnes z szerokim u�miechem i si�gn�� po kurtk�. - Bez obaw, przyjacielu. Trzy kilometry na wsch�d Sarah Matson przeklina�a, �e zostawi�a w namiocie r�kawice. Cho� by�o prawie dziesi�� stopni powy�ej zera, porywisty wiatr sprawia�, �e wydawa�o si� du�o ch�odniej. Od pe�zania po zalewanych przez morze g�azach Sarah mia�a mokre r�ce i traci�a czucie w palcach. Wspinaj�c si� na zbocze w�wozu, pr�bowa�a zapomnie� o zmarzni�tych d�oniach i skoncentrowa� si� na swoim zadaniu. Posz�a cicho kamienist� �cie�k� i usadowi�a si� w punkcie obserwacyjnym przy wyst�pie skalnym. Zaledwie dziesi�� metr�w od niej, na kraw�dzi wody, by�a ha�a�liwa kolonia lw�w morskich. Oko�o tuzina t�ustych w�satych ssak�w trzyma�o si� w zbitej grupie jak tury�ci na zat�oczonej pla�y w Rio. Cztery czy pi�� innych p�ywa�o w falach przyboju. Dwa m�ode samce szczeka�y g�o�no, �eby zwr�ci� uwag� pobliskiej samicy, kt�ra jednak nie wykazywa�a najmniejszego zainteresowania �adnym z nich. Kilka szczeni�t zwini�tych w k��bek i oboj�tnych na wrzaw� spa�o b�ogo przy brzuchu matki. Sarah wyj�a z kieszeni kurtki notes i zacz�a zapisywa� swoje spostrze�enia. Ocenia�a wiek, p�e� i stan zdrowia ka�dego zwierz�cia. Przygl�da�a si� uwa�nie, czy kt�ry� z lw�w morskich ma skurcze mi�ni, wydzielin� w oczach i nozdrzach albo za cz�sto kicha. Po prawie godzinnej obserwacji schowa�a notes, maj�c nadziej�, �e zdo�a odczyta� to, co nagryzmoli�a zgrabia�ymi palcami. Wycofa�a si� po swoich �ladach i wr�ci�a przez w�w�z. Jej stopy odcisn�y si� w niskiej trawie, �atwo wi�c znalaz�a drog� w g��b l�du i na niewielkie wzniesienie. Ch�odna bryza orze�wia�a j�, a surowe pi�kno wyspy dodawa�o energii i ch�ci do �ycia. Sarah, szczup�a trzydziestoletnia blondynka, mia�a �adn� twarz o regularnych rysach i �agodne, piwne oczy. Uwielbia�a prac� na �wie�ym powietrzu. Wychowa�a si� na wsi w Wyoming, gdzie latem ca�ymi dniami chodzi�a lub je�dzi�a konno po g�rach Teton z dwoma bra�mi. Uko�czy�a weterynari� na uniwersytecie stanowym w Kolorado, a po studiach uczestniczy�a w kilku projektach badawczych na Wschodnim Wybrze�u. Potem, za namow� swojego ulubionego profesora, przenios�a si� do Centrum Zwalczania Chor�b, gdzie nie musia�a codziennie tkwi� w laboratorium. Jako epidemiolog terenowy mog�a ��czy� pasj� do �ycia na �onie natury z prac� naukow�. Bada�a rozprzestrzenianie si� zwierz�cych chor�b zaka�nych, kt�re zagra�a�y ludziom. Przyjecha�a na Aleuty w trosce o swoje ukochane zwierz�ta. W zachodniej cz�ci Alaski z niewiadomych przyczyn wymiera�y lwy morskie. Nie podejrzewano �adnej katastrofy ekologicznej ani dzia�a� cz�owieka. Sar� i dw�jk� jej wsp�pracownik�w przys�ano z Seattle, �eby ocenili sytuacj�. Zacz�li badania na wyspie Attu i przenosili si� z wyspy na wysp� na wsch�d w kierunku Alaski. Co trzy dni ma�y hydroplan zabiera� tr�jk� naukowc�w do nast�pnego miejsca przeznaczenia. Na Yunasce byli drugi dzie�. Sarah nie dostrzeg�a �adnych oznak choroby w�r�d tutejszej populacji lw�w morskich. Szybko pokona�a trzy kilometry do obozu i wkr�tce dostrzeg�a trzy jaskrawoczerwone namioty. Kiedy dotar�a do celu, kr�py brodaty m�czyzna we flanelowej koszuli i znoszonej czapce baseballowej Seattle Mariners grzeba� w du�ej ch�odziarce. - Sandy i ja w�a�nie planujemy lunch - powiedzia� z u�miechem Irv Fowler. Dobiega� pi��dziesi�tki, ale wygl�da� i zachowywa� si�, jakby mia� dziesi�� lat mniej. Z pobliskiego namiotu wype�z�a drobna ruda kobieta z garnkiem i chochl�. Sandy Johnson u�miechn�a si� szeroko i przewr�ci�a oczami. - Irv zawsze planuje lunch. - Jak wam min�� ranek? - spyta�a Sarah. - Sprawdzili�my du�� koloni� lw�w morskich na wschodnim brzegu. Wszystkie wygl�daj� zdrowo. Znalaz�em jednego martwego, ale podejrzewam, �e zdech� ze staro�ci. Pobra�em pr�bk� tkanki do analizy, �eby si� upewni�. Fowler otworzy� zaw�r kuchenki turystycznej. Zapali� sycz�cy propan i z palnika wystrzeli�y niebieskie p�omienie. Sarah popatrzy�a na zielony krajobraz dooko�a. - To si� zgadza z moimi obserwacjami. Lwy morskie na Yunasce nie wygl�daj� na chore. - Dzi� po po�udniu mo�emy sprawdzi� koloni� na zachodnim wybrze�u. Samolot przyleci dopiero jutro rano. - To kawa� drogi. Ale mo�emy si� zatrzyma� na pogaw�dk� w stacji Stra�y Przybrze�nej. Nasz pilot m�wi�, �e o tej porze roku kto� tam jest. - Na razie zapraszam na specjalno�� zak�adu. - Fowler postawi� na kuchence wielki garnek. - Tylko nie to ostre... - zacz�a Sandy. - W�a�nie to - przerwa� jej z szerokim u�miechem i prze�o�y� br�zow� zawarto�� du�ej puszki do podgrzanego garnka. - Cajun chili dujour. - Jak m�wi� w Nowym Orleanie, laissez le bon temps rouler - roze�mia�a si� Sarah. Ed Stimson wpatrywa� si� w monitor radaru meteorologicznego. W g�rnej cz�ci ekranu dostrzeg� bia�e chmury. Umiarkowany front burzowy jakie� dwie�cie mil morskich na po�udniowy zach�d. Na Yunasce b�dzie kilka deszczowych dni, pomy�la� Stimson. Us�ysza� stukanie nad g�ow�. Barnes wci�� walczy� z wiatromierzem na blaszanym dachu. Z g�o�nika radiowego w rogu pomieszczenia dobieg�y odg�osy rozm�w. Kapitanowie pobliskich kutr�w rybackich wymieniali uwagi o pogodzie. Ot, zwyk�e pogaw�dki bez znaczenia. Ale w pewnej chwili zag�uszy� je dziwny niski d�wi�k. Rezonans dochodzi� z zewn�trz. Radio na moment zamilk�o i wtedy dotar� do Stimsona odg�os podobny do huku odrzutowca. Trwa� kilka sekund, przycich� i zako�czy� si� g�o�nym trzaskiem. Stimson, uznawszy, �e to m�g� by� grzmot, ustawi� skal� monitora radaru na zasi�g dwudziestu mil morskich. Ale ekran pokazywa� tylko chmury, �adnych b�yskawic. Pewnie jakie� sztuczki Si� Powietrznych, uzna�. Nagle us�ysza� przera�liwe wycie psa na dworze. - Co jest, Max? - zawo�a� i otworzy� drzwi baraku. Pies spojrza� na swojego pana, ale nie przestawa� wy� i ca�y si� trz�s�. Mia� szkliste, niewidz�ce �lepia, z pyska ciek�a mu g�sta bia�a piana. Zachwia� si� kilka razy i przewr�ci�. - Mike! - krzykn�� Stimson do swojego partnera. - Chod� tu szybko! Barnes ju� schodzi� z dachu, ale z trudem znajdowa� stopami szczeble drabinki. Nie trafi� nog� na ostatni i spad�by, gdyby si� mocno nie przytrzyma�. - Mik�, przed chwil� pies... Nic ci nie jest? - Stimson podbieg� do kolegi. Barnes ledwo m�g� oddycha� i mia� oczy tak szkliste jak Max. Stimson otoczy� go ramieniem, zaci�gn�� do baraku i posadzi� na krze�le. Barnes pochyli� si� do przodu i gwa�townie zwymiotowa�. - Co� jest w powietrzu - wyszepta� ochryple. Ledwie sko�czy� m�wi�, przewr�ci� oczami i spad� martwy z krzes�a. Stimson poczu�, �e pok�j wiruje mu w oczach. Nagle zabrak�o mu tchu. Zatoczy� si� w kierunku radia, �eby wezwa� pomoc, ale nie mia� si�y poruszy� wargami. Czu� w �rodku �ar, jakby ogie� wypala� mu wn�trzno�ci. Nie �y�, zanim run�� na pod�og�. Tr�jka naukowc�w z Centrum Zwalczania Chor�b ko�czy�a w�a�nie lunch, gdy uderzy�a niewidzialna fala �mierci. Sarah pierwsza zauwa�y�a, �e co� jest nie tak. Dwa przelatuj�ce ptaki zahamowa�y nagle w powietrzu, jakby zatrzyma�a je niewidoczna �ciana, i spad�y na ziemi�. Sandy z�apa�a si� za brzuch i zgi�a wp�. - Daj spok�j, moje chili nie by�o takie z�e - za�artowa� Fowler, ale po chwili dosta� md�o�ci i zawrot�w g�owy. Sarah pr�bowa�a doj�� do ch�odziarki, �eby wyj�� butelk� wody. Zatrzyma�a si� w p� drogi, bo poczu�a gor�co w nogach i zacz�y jej dr�e� uda. - Co si� dzieje? - wysapa� Fowler. Usi�owa� pom�c Sandy, ale przewr�ci� si�. Sarze wydawa�o si�, �e czas zwolni�. Mia�a przyt�pione zmys�y. Straci�a w�adz� w nogach i osun�a si� na ziemi�. Czu�a ucisk w p�ucach. Ka�dy oddech sprawia� jej b�l. Le�a�a na plecach i patrzy�a jak przez mg�� na szare niebo. Traci�a przytomno��. Nagle na tle szaro�ci pojawi�a si� niewyra�na posta�. Sarah widzia�a tylko ciemne w�osy i kontury twarzy. I oczy, wielkie, przera�aj�ce oczy ze szk�a. Ale za soczewkami by�a druga para oczu. Przygl�da�y jej si� z trosk�. Zielone, opalizuj�ce. Potem wszystko poczernia�o. 2 Sarah z trudem unios�a powieki. Zobaczy�a nad sob� szare sklepienie, p�askie i bezchmurne. Gdy odzyska�a ostro�� widzenia, u�wiadomi�a sobie, �e nie patrzy w niebo, lecz na sufit. Le�a�a na mi�kkim ��ku z grub� poduszk� pod g�ow�. Na twarzy mia�a mask� tlenow�. Zdj�a j� i rozejrza�a si� ostro�nie. By�a w ma�ym, skromnie urz�dzonym pokoju. W rogu sta�o niewielkie biurko, nad nim wisia� imponuj�cy obraz starego liniowca. Obok zauwa�y�a ma�� umywalk�. Jej ��ko by�o przymocowane do �ciany, otwarte drzwi na korytarz mia�y wysoki pr�g. Ca�y pok�j zdawa� si� ko�ysa�. Nie wiedzia�a, czy to z�udzenie wywo�ane silnym pulsowaniem w skroniach. K�tem oka dostrzeg�a jaki� ruch. Spojrza�a na drzwi. W progu sta� wysoki, barczysty m�czyzna i u�miecha� si� do niej szeroko. Wygl�da� na trzydzie�ci par� lat, ale porusza� si� z pewno�ci� siebie starszego, do�wiadczonego cz�owieka. Mocna opalenizna wskazywa�a, �e sp�dza du�o czasu na powietrzu. Mia� czarne faluj�ce w�osy, wyrazist� twarz i bystre zielone oczy cz�owieka, kt�remu mo�na zaufa�. Sarah przypomnia�a sobie, �e widzia�a te oczy, zanim straci�a przytomno��. - Witaj, �pi�ca Kr�lewno - powiedzia� ciep�ym, g��bokim g�osem. - Pan... jest... tym m�czyzn�... z obozu - wymamrota�a Sarah. - Tak. Przepraszam, �e nie przedstawi�em si� na wyspie, Saro. Nazywam si� Dirk Pitt. - Nie doda� "junior", cho� nosi� to samo imi� i nazwisko co ojciec. - Wie pan, kim jestem? - spyta�a zaskoczona. - Bystry naukowiec imieniem Irv - odrzek� z u�miechem Dirk - opowiedzia� mi troch� o tobie i o waszych badaniach na Yunasce. My�li, �e otru� was swoim chili. - Irv i Sandy! Co z nimi? - Wszystko w porz�dku. Zdrzemn�li si�, tak jak ty, ale nic im nie jest. Odpoczywaj� w g��bi korytarza. - Wskaza� kciukiem za siebie. Dostrzeg� strach w oczach Sary i �cisn�� j� uspokajaj�co za r�k�. - Nie ma powodu do obaw. Jeste�cie na pok�adzie statku Narodowej Agencji Bada� Morskich i Podwodnych �Deep Endeavor". Wracali�my z bada� w Basenie Aleuckim, kiedy odebrali�my sygna� SOS ze stacji meteorologicznej Stra�y Przybrze�nej na Yunasce. Polecia�em tam helikopterem, kt�ry mamy na pok�adzie, i w drodze powrotnej zobaczy�em wasz ob�z. Urz�dzi�em wam powietrzne zwiedzanie wyspy na koszt naszej firmy, ale przespali�cie ca�� wycieczk�- doda� z udawanym rozczarowaniem. - Przepraszam - mrukn�a Sarah. - Chyba jestem panu winna podzi�kowania, panie Pitt. - M�w mi Dirk. - Dobrze, Dirk - odrzek�a z u�miechem. Poczu�a dziwne podniecenie, kiedy wym�wi�a jego imi�. - Co z lud�mi ze Stra�y Przybrze�nej? Dirk spochmurnia�. - Niestety nie zd��yli�my na czas. Znale�li�my dw�ch m�czyzn i psa. Ju� nie �yli. Sarze przesz�y ciarki po plecach. Dwaj martwi ludzie. Ona i jej towarzysze te� omal nie umarli. - Co si� sta�o, na Boga? - zapyta�a wstrz��ni�ta. - Nie jeste�my pewni. Nasz lekarz okr�towy robi badania, ale pewnie si� domy�lasz, �e ma ograniczone mo�liwo�ci. W powietrzu unosi�y si� jakie� opary lub toksyna - tak przynajmniej uwa�a�a za�oga stacji. Polecieli�my tam w maskach gazowych, wi�c nic nam si� nie sta�o. Zabrali�my ze sob� bia�e myszki z naszego laboratorium na statku i one te� prze�y�y. Nie mia�y �adnych widocznych objaw�w ska�enia. Cokolwiek to by�o, musia�o si� rozwia�, zanim wyl�dowali�my w stacji Stra�y Przybrze�nej. Ty i tw�j zesp� byli�cie za daleko od �r�d�a, �eby powa�nie ucierpie�. Prawdopodobnie nie wch�on�li�cie pe�nej dawki tej substancji. Sarah milcza�a. Chcia�a zasn�� i obudzi� si� ze �wiadomo�ci�, �e to by� tylko z�y sen. - Przy�l� tu lekarza, �eby ci� zbada�, a potem spr�buj si� zdrzemn��. Gdy si� obudzisz, zjemy na kolacj� kraby - zaproponowa� z u�miechem Dirk. Sarah odwzajemni�a u�miech. - Ch�tnie - mrukn�a i zapad�a w sen. Kermit Burch sta� za sterem i czyta� faks, gdy na mostek wszed� Dirk. Kapitan �Deep Endeavora" uni�s� g�ow� znad dokumentu i powiedzia�: - Zawiadomili�my Stra� Przybrze�n� i Departament Bezpiecze�stwa Wewn�trznego, ale nikt nie zamierza nic zrobi�, dop�ki w�adze lokalne nie z�o�� oficjalnego raportu. Terenowy inspektor bezpiecze�stwa publicznego z Atki mo�e by� na wyspie dopiero jutro rano. - Burch parskn��. - Dwaj ludzie nie �yj�, a oni traktuj� to jak wypadek. - Niewiele mamy - odrzek� Dirk. - Rozmawia�em z Carlem Nashem, naszym specjalist� od ska�e� �rodowiska. Powiedzia�, �e zdarzaj� si� naturalne emisje, na przyk�ad siarki z wulkan�w, kt�re mog� by� �miertelne dla ludzi. Du�e st�enie zanieczyszcze� przemys�owych te� jest niebezpieczne, ale o ile wiem, na Aleutach nie ma �adnych zak�ad�w produkuj�cych chemikalia. - Inspektor bezpiecze�stwa publicznego twierdzi, �