5132

Szczegóły
Tytuł 5132
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5132 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5132 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5132 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

�ukasz Kulewski Efekty eksperyment�w Do ma�ej pizzerii o swojskiej nazwie "Polski placek" wesz�o trzech ch�opc�w. Ubrani w d�ugie bluzy o jaskrawych kolorach oraz sp�dniczki, kt�re urywa�y si� tu� nad kolanami sprawiali wra�enie starszych, ni� byli w rzeczywisto�ci. Dlatego w�a�ciciel lokalu dok�adnie sprawdzi� ich karty identyfikacyjne, kiedy tylko usiedli i zacz�li przegl�da� menu. Podczas kontroli okaza�o si�, �e �aden z nich nie sko�czy� jeszcze trzynastu lat, wi�c teoretycznie, a raczej zgodnie z przepisami, nie mieli prawa samemu wchodzi� do pizzeri. Jednak pan Bo�ko by� wyrozumia�ym sk�pcem i nie zamierza� pozby� si� a� trzech klient�w z tak b�ahego powodu jak przepisy. W ostatnich czasach nie wiod�o mu si� najlepiej i ka�dy, kto zamawia� pizze w jego lokalu by� po��dany. Chcia� jednak wykorzysta� fakt, �e w�a�ciwie robi ch�opcom przys�ug�. Przybra� min� s�u�bisty i nieco �ciszonym, a przynajmniej mocno konspiracyjnym tonem zapyta�: - No to macie k�opoty. Tego chcieli�cie? Zapytani popatrzyli po sobie zupe�nie zaskoczeni i niemal jednocze�nie odpowiedzieli: - Go� si�, kole�! - Bo co? - Wyskoczysz? Te trzy odzywki mocno ostudzi�y zapa� pana Bo�ki, kt�ry ju� rozmy�la� o wy�szym rachunku jaki zamierza� wcisn�� ma�olatom. S�owa te zosta�y r�wnie� podparte niebieskawymi b�yskami kieszonkowych laser�w parali�uj�cych, kt�re dwaj z nich wyrwali zza kurtek. Bo�ko porzuci� min� twardziela i ponownie zapyta�: - Co zamawiacie? Ch�opcy wyra�nie si� o�ywili i jeden przez drugiego podawali nazwy potraw. "Placek kartoflany", "Placek a la pyzy", "Placek na s�oninie, boczku, wo�owinie" oraz na deser trzy puszki owoc�w le�nych z cieplarni. Bo�ko powa�nie skin�� g�ow� i znikn�� w kuchni wydaj�c odpowiednie polecenia robotom kuchennym. Zastanawia� si� kiedy powinien zg�osi� obecno�� ma�olat�w w swoim lokalu, aby nie tylko zachowa� si� obywatelsko poprawnie, ale przede wszystkim uzyska� zap�at�. Postanowi� wreszcie zaczeka� na koniec posi�ku i r�wnocze�nie z odbieraniem z�ot�wek zawiadomi� policj�. *** Tymczasem dwadzie�cia korytarzy i trzy poziomy dalej, w ma�ym mieszkaniu o niskim standardzie Kajetan Bruchnalski otwiera� kolejna puszk� piwa "�o�", kt�rego smak nieodmiennie kojarzy� mu si� z cudownymi czasami studi�w. Ka�dy �yk z�otego napoju przywodzi� na my�l inne wspomnienia. Pozwala�y one na moment zapomnie� o szarej i nieciekawej rzeczywisto�ci prywatnego detektywa, kt�ry zanudza si� na �mier� �ledz�c ma�olaty w��cz�ce si� bez opieki i robi�c zdj�cia niewiernym ma��onkom. Piwo przywodzi�o na my�l czasy, w kt�rych cz�owiek doskonale wiedzia� co chce w �yciu robi�. Ka�dy dzie� by� odkryciem, a ka�da noc albo burz� m�zg�w, albo tajfunem hormon�w. Dziewczyny patrzy�y jako� inaczej. Koledzy ch�tniej podawali r�k�. Nawet piwo by�o smaczniejsze... Szkoda, �e nie wytrzyma� na studiach wi�cej jak trzy miesi�ce. Jego niespokojna natura kaza�a mu porzuci� intelektualnie zorientowane towarzystwo i da� si� porwa� nowemu �ywio�owi. Wst�pi� do oddzia��w specjalnych BOR, kt�re z otwartymi ramionami przyjmowa�y wszystkich znudzonych m�odzie�c�w, maj�cych nadziej� prze�y� tak fascynuj�ce przygody jak ochrona wielkich ludzi przed atakami terrorystycznych ugrupowa� antypolskich. BOR, jak dobry ojciec przygarn�� niespokojn�, marzycielsk� dusz� Kajtusia, szybko przemieli� go i wt�oczy� w nienaganny garnitur oraz niczym cie� przyklei� do �ony jednego z najstarszych polskich dyplomat�w. Szanowna matrona nigdy nie wychodzi�a z domu i zawsze mia�a tysi�c zaj�� dla "jej ch�opaczk�w" jak nazywa�a trzech agent�w, kt�rzy dzie� i noc jej strzegli. Oczywi�cie pies z kulaw� nog� nie interesowa� si� tym, co robi�a staruszka. Jej m�� dawno przesta� si� liczy� w wielkiej polityce, ale �e przez kr�tki czas by� kim� wa�nym mia� prawo do ochrony osobistej. W ten spos�b Kajetano (tak nazywa�a go staruszka) nauczy� si� na pami�� wszystkich pie�ni patriotycznych, pozna� dog��bnie tajniki hodowli kot�w (specjalizowa� si� przy tym w technikach oczyszczania permanentnie obsrywanych foteli), wreszcie wyrobi� sobie niezwyk�y refleks i si�� trzymaj�c dla pogodnej staruszki we�n� do szyde�kowania. Kiedy trzy lata p�niej starsza pani cicho i spokojnie odda�a ostatnie tchnienie Kajetan nie czeka� na kolejny nieodwo�alny rozkaz z Biura i ruszy� w �wiat wykorzystuj�c odznak� Borowika, jako wytrych do wielu gabinet�w. Przez dziesi�� kolejnych lat robi� jako wykidaj�o w barze dla znudzonych intelektualist�w, krupier przy stole do gry w trzy karty, kapitan jednoosobowego �mig�owca dostawczego, a nawet robotnik sezonowy przy zbiorze truskawko- ziemniako-melon�w hodowanych w szklarniach g��binowych. Wreszcie jego osza�amiaj�ca kariera zatrzyma�a si� na fascynuj�cej pracy detektywa. Piwo "�o�" faktycznie przywodzi�o na my�l dobre wspomnienia... Nag�e pukanie do drzwi oderwa�o Kajetana od z�ych my�li. Uruchomi� podgl�d nad drzwiami, lecz ten kto tam sta� nie da� si� zaskoczy� i musia� ju� wcze�niej zalepi� oko kamery gum�. To mog�o znaczy� tylko jedno. Kajetan pospiesznie schowa� do lod�wki piwo i szklank�, aby usun�� wszelkie �lady swojego zamy�lenia. Wcisn�� klawisz "Wej��" i rozpar� si� wygodnie w fotelu przyjmuj�c min� zapracowanego niewini�tka. - Bruchnalski! Ty wstr�tny ochlejtusie! Co zrobi�e� w mojej sprawie?! Tak, jak si� tego Kajetan spodziewa� do pokoju wszed� Oswaldo �lufirski, kt�rego trzynastoletni syn uciek� z domu jakie� dwa tygodnie temu. Faceta nie obchodzi� dzieciak, ale nie potrafi� pogodzi� si� z faktem, �e ten znikn�� razem ze spor� sumk�, kt�ra pozawala�a na bezkarne korzystanie z uciech dot�d mu niedost�pnych. - Witam pana, panie �lufirski. - Kajetan mia� nadzieje, �e nie zionie zbyt mocno piwem. - Walisz piwem jakby� wla� w siebie ze cztery butelki! - �lufirski poci�gn�� znacz�co nosem. - No c�, tak to ju� jest w pracy detektywa. Czasem trzeba odpocz�� i poczeka� na wyniki z zarzuconych sieci... - Nie chrza� Bruchnalski. Jeste� gamo� i ochlejtus. Gdyby nie to, �e ty jeden dosta�e� koncesj� na prowadzenie agencji detektywistycznej, ju� dawno by mnie tu nie by�o. - Uhm... - Kajetan wyci�gn�� papierosa i nie cz�stuj�c go�cia zapali�. - Czy wydarzy�o si� co� nowego? - No wiesz?!! - Oswaldo wyba�uszy� na niego oczy i ca�y poczerwienia� - Ty si� mnie pytasz czy co� si� wydarzy�o? - Rany boskie, co z ciebie za detektyw? - drobinki �liny trysn�y w stron� Kajetana. - Mia�em na my�li telefon. Witu� nie zadzwoni� mo�e? - Nie - uspokoi� si� nieco go�� - ani do domu, ani do pracy. - W takim razie naprawd� trzeba czeka�. Zastawi�em kilka pu�apek i mam nadziej�, �e uda mi si� odnale�� pana syna w przeci�gu trzech najbli�szych dni. - Trzech? Z byka spad�e� ch�opie, czy mama ci� bi�a po g�owie? Jutro! Chc� do jutra tego g�wniarza. �ywego lub martwego, ale z reszt� pieni�dzy w kieszeni. Zrozumiano? - �lufirski wsta�. - To nie b�dzie �atwe... Oswaldo machn�� r�k�, jakby odgania� much�, a potem po�o�y� palec na ustach. - Nie wnerwiaj mnie Bruchnalski. Jeste� zwyk�ym �mieciem i wiesz o tym. Masz 24 godziny na odnalezienie szczeniaka, albo tak ci� urz�dz�, �e nie tylko nie b�dziesz m�g� by� detektywem, ale nawet facetem. Zrozumiano? Kajetan wiedzia�, �e to bluff, ale nie chcia� psu� sobie zabawy. Otrzymywa� takie ultimatum, ju� trzy razy i jak dot�d nie mia� problem�w ze swoj� p�ci�, a tym bardziej prac�, dlatego nie zamierza� si� przejmowa�. - Oczywi�cie panie �lufirski. Zrobi� wszystko co trzeba. Jego s�owa uderzy�y ju� tylko w plecy m�czyzny, kt�ry u�amek sekundy wcze�niej zacz�� wychodzi� z ma�ego mieszkanka-biura. *** W tym samym czasie wielki statek kosmiczny "Orze�" p�yn�� w przestrzeni w kierunku jednej ze �rodkowych galaktyk. By� kolejnym, ale za to najwi�kszym statkiem kolonizacyjnym, jaki zbudowa�a Polska. Od odkrycia w 23 wieku zdatnych do kolonizacji planet wi�kszo�� ziemskich narod�w rozpocz�a budow� wielopokoleniowych statk�w kosmicznych, kt�re mia�y uratowa� ludzi przed skutkami wyniszczenia Matki Ziemi i przed�u�y� histori� rodzaju ludzkiego na nowych planetach. Ka�de licz�ce si� pa�stwo budowa�o na orbicie oko�oziemskiej kosmoloty, kt�re zdolne by�y zabra� ca�� populacj� danego kraju do czterdziestego roku �ycia. Pierwsze dwa statki "Wars" i "Krak" zabra�y po�ow� zdolnych do lotu Polak�w, za� trzeci, "Orze�", odlecia� z reszt�. W ten spos�b w starym kraju nie pozosta�o �adne dziecko, ani �adna osoba zdolna je urodzi� (od 22 wieku sterylizowano wszystkich powy�ej trzydziestego pi�tego roku �ycia). Lot "Or�a" zosta� zaplanowany na kilkaset lat poniewa� hibernacja wci�� by�a raczej w fazie test�w ni� praktyki. Przyci�ni�ci do �ciany (o nazwie przeludnienie i zanieczyszczenia) ludzie postanowili zbudowa� statki, na kt�rych b�dzie mo�na nie tylko odbywa� d�ugie loty, ale przede wszystkim rozmna�a� si� i w ten spos�b pokonywa� czas potrzebny do dotarcia na miejsce. Syn �lufirskiego nale�a� ju� do pokolenia urodzonego na "Orle". Ca�kowicie nie zdawa� sobie sprawy z tego, �e �ycie mo�e wygl�da� inaczej ni� wewn�trz kosmolotu, kt�rego rozmiary przypomina�y wielko�ci� miasta pokroju dawnego, ziemskiego Krakowa czy �odzi. Tysi�ce ludzi zagubionych we wn�trzno�ciach monstrualnego statku, niczym banda Jonaszy w brzuchu wieloryba, nios�o post-polskie zwyczaje do �wiata, kt�ry mieli zobaczy� dopiero nast�pcy nast�pc�w ich nast�pc�w. *** Kajetan szed� �mierdz�cym korytarzem jednej z najgorszych dzielnic "Or�a". Oficjalnie by� to poziom K, lecz jego mieszka�cy woleli nazywa� go Kazimierzem. W odr�nieniu od reszty statku, kt�ra u�ywa�a nazwy Tr�jk�t Bermudzki. Nikt z wy�szych poziom�w nie wiedzia� sk�d wzi�a si� nazwa Kazimierz, lecz wszyscy dok�adnie znali genez� nazwy Tr�jk�t Bermudzki: po prostu do�� cz�sto odwiedzaj�cy go ludzie znikali tam bez �ladu. Dlatego Kajetan dobrze rozgl�da� si� w�druj�c przez zapuszczone korytarze. Kolorowe graffiti na �cianach, zacieki, ka�u�e smaru i innych podejrzanie wygl�daj�cych p�yn�w tworzy�y istny tor przeszk�d, kt�ry trzeba by�o pokona� aby dotrze� do ma�ej pizzerii, w kt�rej zaledwie dwie godziny wcze�niej dzia�y si� dziwne rzeczy. Detektyw poprawi� bro� pod pach� i mocniej wcisn�� g�ow� w ko�nierz s�u�bowego p�aszcza. W takich rejonach ca�kowicie niemal wy��czano ogrzewanie korytarzy. O�wietlenie dzia�a�o raczej s�abo, a Pogotowie Oczyszczania Statku nigdy si� nawet nie zainteresowa�o stanem zsyp�w i �mieciowisk. Z rozk�adaj�cymi si� resztkami jedzenia i innych naturalnych produkt�w dzia�alno�ci cz�owieka musia�y rozprawia� si� stare dobre szczury i karaluchy, kt�re w sobie tylko wiadomy spos�b zabra�y si� na statek. Inne pozosta�o�ci, kt�rych nie wyzbierali biedacy lub dzieci wala�y si� bez�adnie blokuj�c �luzy i zawalaj�c przej�cia. W jednym z najciemniejszych zau�k�w tej dzielnicy znajdowa�a si� knajpka "Polski placek", do kt�rej zmierza� Kajetan. Ju� dwa zakr�ty wcze�niej do uszu detektywa dotar�y zwyk�e w takich sytuacjach odg�osy. Syreny alarmowe, krzyki oraz nieod��czny przy wydarzeniach kryminalnych pomruk gapi�w, kt�rzy pojawiali si� zawsze pierwsi i znikali ostatni. Doszed�szy do "Polskiego placka", wykorzystuj�c swoj� legitymacj� Kajetan wszed� do pomieszczenia po kt�rym kr�cili si� ubrani w bia�o-czerwono-z�ote uniformy policjanci. Wn�trze pizzerii przedstawia�o widok do�� makabryczny. Wsz�dzie wida� by�o �lady krwi, porozwalane jedzenie oraz co�, co Kajetan zidentyfikowa� jako... palce. - Ej! - jeden z gliniarzy podszed� do Kajetana - tu nie wolno wchodzi�! W odpowiedzi detektyw wyci�gn�� po raz kolejny legitymacj� i pokaza� j� policjantowi. - Gdzie jest Kapitan Wyprysk? - zapyta� Kajetan - Na zapleczu. Toruj�c sobie drog� przez policjant�w oraz staraj�c si� nie wdepn�� w co� co p�niej trzeba b�dzie �ciera� z but�w, Kajetan skierowa� si� do kuchni. W �rodku okaza�o si�, �e wn�trze lokalu by�o niczym w por�wnaniu z tym, co dzia�o si� tutaj. Kawa�ki cia�a, krew i szcz�tki potraw miesza�y si� ze sob� tworz�c kolorow� uk�adank�. "�miertelne puzzle" - pomy�la� Kajetan - "To si� nazywa dobry tytu� powie�ci, musz� go zapami�ta�." Nagle jeden z policjant�w chowaj�cych do plastikowego woreczka przedmioty, kt�re r�wnie dobrze mog�y by� pizz�, co cz�owiekiem krzykn��: - Ej! Tu nie wolno wchodzi�! - Rany, ch�opaki, czy wy si� tego tekstu uczycie na pami��? - No tak, w ko�cu musia�e� przyj��... - odezwa� si� g�os zza plec�w Kajetana. Detektyw odwr�ci� si� aby popatrze� na m�wi�cego. By� nim wysoki i straszliwie chudy m�czyzna w nieokre�lonym wieku, kt�ry zapewnia� mu z jednej strony szacunek, a z drugiej nie eliminowa� jako podrywacza. Kapitan Wyprysk znany by� ze swoich podboj�w. Kumple nazywali go czasem przyja�nie "Taaakim Dr�galem". Nikt do ko�ca nie zastanawia� si� sk�d wzi�o si� to okre�lenie, ale wszystkich bardzo bawi�o. Kajetan podszed� do Dr�gala i poda� mu r�k�. M�czyzna jednak nie wyci�gn�� swojej, tylko jeszcze mocniej wcisn�� d�onie w kieszenie uniformu. - No co jest? - Kajetan waln�� tamtego w rami� - Z kumplem si� nie przywitasz? - Owszem, przywitam. - powiedzia� tamten i b�yskawicznie wyci�gn�� r�ce, kt�rymi z�apa� Kajetana za uszy. - Jeszcze raz dowiem si�, ze grzebiesz w Polinecie, to ci oberw� nie tylko uszy, ale i jaja! Zrozumiano? - pu�ci� Kajetana. - Au! - detektyw przycisn�� obola�e narz�dy s�uchu do czaszki. - To nie ja... To znaczy ja zam�wi�em reaserch u was, ale zrobi� to profesjonalny haker. - No pewnie. I specjalnie zostawi� �lady, kt�re wprost prowadzi�y do twojej dupy? - A to �ajdak, niech ja go dorw�! O rany, mam po prostu powa�ne zlecenie i staram si�... - Nie gadaj bzdur Bruchnalski... - Powaga... - ? - To znaczy nie mog� powiedzie� kto i co, ale... Mo�e powiesz mi co tu si� sta�o? - Piecyk wybuch�, to przecie� wida� - odpowiedzia� z niewinn� min� Kapitan. - A jak piecyk poobcina� tym go�ciom palce? - A kto zleci� Ci spraw�? - A ustaw� czyta�e�? - A co mnie to obchodzi? - Dobra, wystarczy.- Kajetan rozejrza� si� raz jeszcze po kuchni. - Nie chcesz gada�, to nie, porozmawiam ze �wiadkami. Chyba mog�? - Jasne. Tylko musisz ich najpierw znale��. - Kapitan u�miechn�� si� krzywo i z�o�liwie - Ci na zewn�trz "nic nie widzieli, nic nie s�yszeli"... - Zobaczymy. Kajetan odwr�ci� si� i skierowa� do wyj�cia. Po drodze wyci�gn�� chusteczk� i zamoczy� j� w plamie krwi. Zwin�� j� w kulk� i wyszed� z kuchni. W lokalu by�o ju� nieco lu�niej, ale poznika�y wszystkie szcz�tki. Kajetan szybko wyj�� druga chusteczk� i umoczy� j� w innej plamie. Potem wyszed� przez wybit� w drzwiach szyb� pochylaj�c si� pod ta�m� policyjn�. T�umek wcale si� nie zmniejszy�. Wci�� falowa�, bucza� i wysuwa� macki w postaci d�oni, kt�re wskazywa�y kolejne miejsca w pizzeri. Kajetan, kt�ry wcale nie zamierza� przes�uchiwa� �wiadk�w wmiesza� si� dyskretnie mi�dzy gapi�w i uruchomi� nagrywanie w swoim mini dysku. Urz�dzenie to, wykorzystuj�c fal� d�wi�kow� odbijaj�c� si� od sklepienia korytarza zbiera�o wszystkie rozmowy prowadzone w promieniu 10 metr�w. Po dw�ch godzinach ostatni policjanci opu�cili "Polski placek" i zaryglowali oraz opiecz�towali drzwi. Gapie pozostali przed wej�ciem jeszcze jakie� dziesi�� minut, poczym b�yskawicznie si� rozp�yn�li. Wy��czywszy mini dysk Kajetan skierowa� si� do najbli�szej windy, kt�r� zamierza� uda� si� na sw�j poziom. Przechodz�c tym samym nieprzyjemnie wygl�daj�cym korytarzem analizowa� zdobyte informacje. Ze wst�pnych raport�w z Polinetu oraz tego co samemu uda�o mu si� zobaczy� wynika�o, �e wezwania policji dokona� w�a�ciciel pizzeri (niejaki Bo�ko), kt�ry chcia� zg�osi� trzech ma�olat�w. Poinformowa� policj� o trzynastolatkach, kt�rzy nie tylko nie mieli opieki, ale r�wnie� wymachiwali mu przed nosem paralizatorami. Jednak �lady pokazywa�y, �e by� tam kto� jeszcze, bowiem osmalenia �cian wskazywa�y wyra�nie na u�ycie broni laserowej typu wojskowego, a nie parali�uj�cego. Nagle zza zakr�tu korytarza wy�oni�o si� trzech m�czyzn. Ka�dy z nich trzyma� w r�ku ogromny klucz francuski. Kajetan zatrzyma� si� i przyjrza� przeciwnikom. Rzuci� spojrzenie w ty� i tak jak tego oczekiwa� zobaczy� kolejnych dw�ch m�czyzn, kt�rzy blokowali drog� ucieczki. Detektyw nie zamierza� jednak podda� si� bez walki. Najbli�szy z napastnik�w wysun�� si� nieco i s�abe �wiat�o latarni pad�o na jego twarz. Kajetanowi zrobi�o si� niedobrze. Ten facet nie wygl�da� na cz�owieka. Po�owa twarzy zosta�a spalona (prawdopodobnie promieniem lasera), a druga strona zdawa�a si� m�wi�: "Jestem cholernie parszywym draniem, a ty mi si� nie podobasz kole�". M�czyzna przeszed� jeszcze dwa kroki i powiedzia�: - Znam ci� i nie podobasz mi si� kole�. W�szy�e� w "Placku", ale nie jeste� glin�. W takim razie rozbieraj si�. - Co? - wykrztusi� Kajetan obliczaj�c swoje szanse. - S�ysza�e� dupku. Zdejmuj �achy, bo MY mo�emy je zdj�� tylko z twego trupa. Nagle Kajetan zrozumia�, co znaczy ta przygoda. Teraz pozosta�o dorwa� sprawc�, kt�ry prawdopodobnie ukrywa� si� w pobli�u. Detektyw zignorowa� kolejny tekst przystojnego bandyty i rozejrza� si� dooko�a. Nagle, tu� za zakr�tem co� b�ysn�o. Najwidoczniej �wiat�o latarni odbi�o si� w... szk�ach okular�w. Kajetan ruszy� przed siebie. Bandyci natychmiast do niego doskoczyli i gro�nie unie�li sw� bro�. - Co jest kole�? �ycie ci� si� znudzi�o, czy chcesz sobie polata�? - Chc� rozmawia� z szefem. - Ja tu jestem szefem! - wrzasn�� najbli�ej stoj�cy napastnik. - Zdejmuj �achy, bo ju� nigdy z nikim nie porozmawiasz!! - Mam inne plany. - odpowiedzia� spokojnie Kajetan i pu�ci� si� biegiem przed siebie. Zdumieni bandyci nie zd��yli nic zrobi�, kiedy detektyw przenika� przez nich powoduj�c, �e ich w�asne, holowizyjne cia�a falowa�y i traci�y ostro��. W trzech d�u�szych skokach Kajetan dopad� zakr�tu i z�apa� za ko�nierz dzieciaka, kt�ry w�a�nie pakowa� sprz�t do wy�wietlania holowizji. - Mam ci� szczeniaku! - krzykn��, ale zaraz si� opami�ta� widz�c, �e dziecko siedzi na fotelu inwalidzkim. Ch�opiec nie mia� n�g. Kajetan pu�ci� ch�opca i nieco spokojniej zapyta�: - �adnie to tak? - Nic by si� panu nie sta�o - burkn�� ch�opiec. - Wiem, ale ty chcia�e� mnie okra��, a ja tego nie lubi�. - Ja chcia�bym chodzi� i mie� co je�� i bardzo tego nie lubi�, �e nie mam. - odgryz� si� dzieciak. - No tak... - Kajetanowi zrobi�o si� g�upio. - To mo�e chod�my do mnie dam ci co� do jedzenia. - Sam pan sobie ID�! - O rany nie b�d� taki dra�liwy. - Nie jestem, tylko nie znosz� g�upk�w. - Dobra, w takim razie ID�. Cze��. Detektyw odwr�ci� si� i ruszy� w kierunku windy. Kiedy nacisn�� przycisk i czeka� na przyjazd kabiny poczu�, �e kto� za nim stoi. Katem oka zobaczy� tego samego ch�opca, kt�ry sta� obok niego ze spor� walizk� w r�ku. Nogi mia� w ca�kowitym porz�dku. - Holow�zek holokaleki... - Kajetan pokr�ci� g�ow�. - Sprytnie... W odpowiedzi ch�opiec wzruszy� ramionami. Otworzy�y si� drzwi windy i obaj weszli do �rodka. *** W male�kim barze, zagubionym na jednym z najwi�kszych plac�w ca�ego statku znajdowa�o si� skromnie wygl�daj�ce przej�cie. Zastawione stolikiem, obok kontuaru i szafy z winami nie budzi�o niczyich podejrze�. Dwadzie�cia minut temu znikn�� za tymi drzwiami ostatni uczestnik tajnego spotkania najwa�niejszych postaci "Or�a". Cho� ka�dy z nich znajdowa� si� w �cis�ej elicie kulturalnej, politycznej i wojskowo-policyjnej statku, to nie mia� prawa odm�wi� udzia�u w spotkaniu. Zabrak�o tylko jednej osoby, kt�rej krzes�o sta�o puste. Jednak zebranie zwo�ano, w trybie pilnym, w�a�nie z powodu tego cz�owieka. Kiedy wszystkie miejsca by�y zaj�te, a g�owy siedz�cych zwr�cone w kierunku szczytu sto�u, siedz�cy tam m�czyzna odezwa� si�: - Mamy buntownika. G�owy popatrzy�y w kierunku pustego miejsca. - To najwi�kszy kryzys od czasu waszych narodzin. Doskonale wiecie, czym grozi ujawnienie waszego pochodzenia. To by�by koniec. Upadek planu, kt�ry ma na celu nie tylko przekszta�cenie tego g�upiego narodu w wolnych i niepodleg�ych, ale przede wszystkim odnowienie monarchii, kt�ra jak wam wiadomo jest najlepsz� form� sprawowania rz�d�w na statkach kolonizacyjnych. Sprawdzili to Anglicy, Belgowie, Szwedzi, a nawet Amerykanie. Jeste�my w tyle trwaj�c przy demokracji. Jednak, jak wam r�wnie� wiadomo nasz pomys� na monarchi� r�ni si� nieco od tego, co pami�tamy z historii. R�ni si� zasadniczo... Zebrani pokiwali g�owami i wykorzystali przerw� w przemowie, aby odkaszln�� wysmarka� nosy, podrapa� si� i przep�uka� usta szklank� wody. Wszystkie te czynno�ci wykonali zupe�nie mimowolnie, bezwiednie, ale z nieprawdopodobn� precyzj� i zgraniem. Nikt si� nie wy�ama�, bowiem ka�dy z nich potrzebowa� zrobi� to w tym samym momencie. W dok�adnie tym samym momencie. *** Kajetan otworzy� lod�wk� i wydoby� z niej kilka kawa�k�w pizzy. Wrzuci� je na talerze, nala� wody z kranu do dw�ch szklanek i wr�ci� do pokoju. Postawi� talerz przed ch�opcem i sam siad� za sto�em. - Jedz! - powiedzia� pakuj�c do ust spory kawa�ek - Jak masz na imi�? - Tomcio! Bo co?! - nastroszy� si� ch�opiec i chwyciwszy pizz� zacz�� j� po�era� du�ymi k�sami. - Rany, nie b�d� taki dra�liwy. Powiedzia�em, ci, �e nie jestem glin�. Nawet nigdy nie by�em. - No i co? My�lisz, �e mi to wystarczy? Jeste� taki sam jak oni. Wypytujesz ludzi o r�ne rzeczy, �ledzisz i w og�le odwalasz �mierdz�c� robot�. Dlaczego to ty masz by� dobry, a nie na przyk�ad ja? - Co? - Film�w nie ogl�dasz? Detektyw, to zawsze r�wny go��, chocia� z przesz�o�ci�. Ale ja widz�, �e� nie detektyw tylko taki sam palant jak gliniarze. Rozumiesz? Jeste� do bani i tyle. - Wiesz co? - Kajetan przerwa� jedzenie - W�eraj t� pizz� i spadaj, dobra? - No co ty? Obrazi�e� si�? - Nie, tylko nie znosz� szczeniak�w, kt�re pyskuj� oraz nie potrafi� okaza� cho�by odrobiny wdzi�czno�ci. Kajetan wsta� i w�o�ywszy sobie do ust ostatni kawa�ek pizzy przeszed� do drugiego pokoju. Wytar� r�ce w spodnie i wyj�� z torby mini dysk. Pod��czy� urz�dzenie do komputera, za�o�y� s�uchawki i nakaza� wyodr�bni� poszczeg�lne g�osy. Jako pierwszy us�ysza� niski, wyra�nie zu�yty g�os jakiego� staruszka: "-rwa! Panie! Tak to m�wi�. Mieli po pi�� lat. Widzia�em jak weszli, a potem zamienili si� w ogromne jaszczurki..." Kolejny g�os nale�a� do kobiety: "-lubi�am tego starego Bo�ki. Za ka�dym razem mnie oszukiwa� i jestem pewna, �e dodawa� zmielone szczury do mi�sa." Nast�pnie us�ysza� ch�opca: "Mamo, czy mog� zrobi� siusiu?" Potem odezwa� si� jaki� bardzo podniecony g�os: "-atan! Szatan, rz�dzi �wiatem. Pomiot szata�ski przyby� na "Or�a" i zapanowa� w duszach ma�ych dzieci. B�d� morderstwa i gwa�ty, a potem..." Kajetan wiedzia�, �e gdzie�, w tych rozmowach jest prawda. Trzeba j� tylko by�o wydoby�. Dowiedzia� si� po kolei, �e za masakr� w pizzerii odpowiadaj� zmutowane szczury, kt�re zdoby�y bro� i b�d� teraz mordowa� wszystkich. Po za tym zamieszane w to by�y najwy�sze ko�a rz�dowe, bowiem pizzeria by�a punktem przerzutowym poloiny, czyli �rodka s�u��cego do ot�piania ludzi i zmuszania do ca�kowitego pos�usze�stwa polskim w�adzom. Poza tym w pizzeri znaleziono zielon� krew, kt�ra niechybnie nale�a�a do Zakonu Obcych, czyli stwor�w, o kt�rych si� nie m�wi g�o�no. Wreszcie sta�o si� dla niego jasne, �e ma�e, zielone guziczki, kt�re policja zebra�a na miejscu zbrodni s� w rzeczywisto�ci zarodnikami dinozaur�w, kt�re z pewno�ci� wykluj� si� i poczyni� wielkie spustoszenie. Kajetanowi puch�a g�owa i gubi� si� rozs�dek, kiedy us�ysza�: "Mamo, mamo! Siusia�em, a jaki� g�os na mnie nakrzycza�. Powiedzia�, �e jestem ma��..." "G�upi g�wniarz. Nasika� mi na spodnie." "Czego chcesz, przecie� by�e� niewidzialny?" "Pieprz� to, cz�owieku, rozwali�em dzi� trzech ma�olat�w, poci��em na kawa�ki jakiego� cholernego grubasa, a teraz mam jeszcze obsikane spodnie. Ja spadam." "Czekaj. Trzeba porozmawia� z Wypryskiem." Reszta nagrania nie zawiera�a nic ciekawego. Kolejne domys�y, pomys�y i wymys�y gapi�w bi�y rekordy nieprawdopodobie�stwa. Wreszcie zapis dobieg� ko�ca. Kajetan zdj�� s�uchawki. W kuchni panowa� zupe�na cisza. "Pewnie sobie poszed�." - pomy�la� sam zdziwiony swoim �alem. "W ko�cu to nie jego wina, �e jest, jaki jest. Wychowa� go korytarz i my�li kategoriami, kt�re dyktuje mu do�wiadczenie. Szkoda dzieciaka, bo wygl�da na rozgarni�tego. Dobra, do roboty, trzeba znowu wle�� do Polinetu i sprawdzi� efekty �ledztwa." Kiedy zalogowa� si� do sieci i po kr�tkim kluczeniu i podpinaniu pod innych u�ytkownik�w wszed� do zastrze�onej strefy sieci policyjnej, poczu�, �e co� jest nie tak. Sprawdzi� wszystko raz jeszcze i nagle poczu�, �e co� mu siedzi na ogonie. Co� go �ci�ga, ku innej cz�ci Polinetu, ni� zamierza�. Nie m�g� na to nic poradzi�. Kolejne przej�cia otwiera�y si� same i mimo jego wysi�k�w wci�� si� zapada�. Nagle wszystko si� urwa�o. Zgas� ekran i umilk� komputer. Kajetan odskoczy� od biurka jak oparzony i wyrwa� bro� z kabury celuj�c do... sam nie wiedzia� czego. Nagle za swoimi plecami us�ysza� g�os: - Jak rany, cz�owieku, co ty wyprawiasz? Ju� ci� prawie namierzyli! Kajetan odwr�ci� si� i zobaczy� ch�opca, kt�ry trzyma� w r�ku wtyczk� od kontaktu. Dzieciak najwyra�niej zastosowa� bardzo radykalne �rodki. - Mia�e� si� wynie�� - powiedzia� detektyw chowaj�c bro�. - Sorki. Bywam wkurzaj�cy. Podzieli�e� si� pizz�. To by�o mi�e. Teraz pozw�l, �e ja ci pomog�. - Dzi�ki. Ju� to zrobi�e�. Pewnie wszystko mi si� teraz rozjedzie. - Daj spok�j. Widzia�em, czego u�ywasz... Produkt krajowy, nie taki z�y, cho� ma�powany. Ja osobi�cie wol� od Oknowiska SQ-tera, ale nie mam przy sobie instalek. Dobra ch�opie. Powiedz czego szukasz w Polinecie? - Biura turystycznego - Kajetan wyd�� wargi. - Powiedzia�em sorki, nie? Mam pomys�. Ja pomog� ci znale�� potrzebne infy, a ty przez trzy dni b�dziesz mnie karmi� pizz�. OK.? Kajetan zastanowi� si�. Dzieciak faktycznie wygl�da� na ca�kiem bystrego, a Kajetan nie umia� pos�ugiwa� si� komputerem tak, jakby tego chcia�. Poza tym dzia�a�a stara prawda, �e dzieci szybciej �api� obs�ug� takich zabawek ni� doro�li. Wreszcie doszed� do wniosku, �e ma�ego nikt nie zna. Jak zacznie opowiada� co tu widzia� i s�ysza�, to i tak nikt mu nie uwierzy. - Dobra. - powiedzia� wreszcie. - To rozwijaj narz�d kierunkowo. - Co? - To znaczy gadaj, co jest grane! - Moment. Nie mog� powiedzie� ci wszystkiego. S� rzeczy, o kt�rych nie wolno mi m�wi� bo... - ...to nale�y do tajemnicy zawodowej. - Ch�opiec wzruszy� szczup�ymi ramionami i poprawi� okulary. - �wietnie, �e to rozumiesz. Powiem, w takim razie tak: Dzi� by� napad na pizzeri�. Zgin�� w�a�ciciel i trzech ma�olat�w. powiedz mi wszystko, co si� da wydoby� z sieci na ten temat. Pomi� jednak wszelkie plotki, domys�y i inne bzdury z brukowc�w. No rusz odn�a! - Co? - M�wi�, �eby� wzi�� si� do roboty. Kajetan usiad� wygodnie w fotelu, z kt�rego m�g� obserwowa� zar�wno monitor jak i ch�opaka. Ma�y uruchomi� komputer i zanim zalogowa� si� do sieci naprawi� kilka b��d�w, kt�re spowalnia�y prac� systemu, oczy�ci� zara�one pliki z wirus�w i przygotowa� sobie kilka fa�szywych to�samo�ci, kt�re b�dzie podrzuca� programom identyfikuj�cym. Kajetan przygl�da� si� z uwag�. Jak taki ma�y, pieprzony geniusz zdo�a� prze�y�, w tej ciemnej no�e, jak� jest ca�y niemal Kazimierz, czyli dzielnica, w kt�rej sta� "Polski placek". Wiadomo by�o, �e w tamtych okolicach statek przypomina jedno wielkie wi�zienie. A jednak ma�y tam prze�y�. A mo�e wcale nie pochodzi� z biednej dzielnicy. Mo�e wychowa� si� gdzie indziej, tylko tam rzuci�y go jakie� losy. Tymczasem ch�opiec wszed� do sieci i natychmiast zacz�� dzia�a�. Rozwin�� za sob� zas�on� dymn�, kt�ra kierowa�a do zupe�nie innych komputer�w, tak, �e nie spos�b by�o go wykry�. Nast�pnie przenikn�� do sieci policyjnej i w ci�gu zaledwie dziesi�ciu sekund �ci�gn�� wszystkie informacje w jakikolwiek spos�b powi�zane ze spraw�. Znalaz�y si� tam nawet rozmiary but�w policjant�w, kt�rzy zabezpieczali miejsce zbrodni. Po kilku kolejnych minutach na dysku Kajetana wyl�dowa�y wszystkie wydania sieciowych brukowc�w, kt�re rzuci�y si� na morderstwo w pizzerii z prawdziw� zajad�o�ci�. Wreszcie zebra� i zapisa� wszystkie wypowiedzi, ze wszystkich list dyskusyjnych, gdzie pad�o cho�by jeden raz s�owo pizza. 5 gigabajt�w danych ot tak sp�yn�o na dysk, jakby to by�y zwyk�e fotki i teksty, a nie kradzione informacje. Ch�opak wylogowa� si�. Kajetan kr�ci� g�ow� z niedowierzaniem. Ca�� akcja nie trwa�a nawet 10 minut. *** Ogromny statek p�yn�� w przestrzeni wyznaczon� wiele lat temu tras�. Cel wci�� pozostawa� w oddaleniu o setki tysi�cy lat �wietlnych, lecz statek nie ba� si� tej podr�y. Zaprojektowany i wykonany przez najlepszych fachowc�w by� cudem wsp�czesnej techniki i wiedzy. Przygotowany nie tylko pokonywa� ogromne odleg�o�ci, ale tak�e walczy� gdyby by�o trzeba z wszelkiej ma�ci przeciwnikami od komet i asteroid�w pocz�wszy, a na podobnych statkach sko�czywszy. Cel, ku kt�remu zmierza� by� wci�� jeszcze nieprzygotowany na przyj�cie kolonist�w. Polonus III by� planet�, na kt�rej wci�� trwa�y prace wyko�czeniowe, jednak "Orze�" mia� si� zjawi� dopiero za �adnych kilka lat... W tym czasie mo�e si� na jego pok�adzie wydarzy� wi�cej, ni� w nie jednym ziemskim pa�stwie. Na statkach brytyjskich dosz�o do rewolucji, obalenia monarchii, a potem do restauracji mocno ju� przetrzebionego rodu kr�lewskiego. Na statku ameryka�skim rozsypa� si� American Dream i zamieni� w autokratyczn�, tyra�sk� monarchi� dziedziczn�. Powr�ci� handel niewolnikami i rasizm. B�d�cy w mniejszo�ci biali zostali uznani za nie-ludzi i sprowadzeni do roli zabawek, s�u��cych, niewolnik�w itp. Tymczasem, na "Orle" od dawna panowa� spok�j. Kolejne rz�dy sprawowa�a ta sama grupa ludzi, lecz demokratycznie wybieranych i powszechnie szanowanych. Co cztery lata zwyci�a�a opozycja i oddawa� swoje opozycyjne miejsce ust�puj�cej grupie. Dopiero w ci�gu ostatnich kilku lat zacz�y si� zmiany, kt�re mog�y doprowadzi� do upadku wypracowany na "Orle" spos�b sprawowania w�adzy. Pojawi�a si� grupa biznesmen�w, polityk�w, ludzi sztuki i kultury, kt�rzy w znacz�cy spos�b nie zgadzali si� ze zdaniem zar�wno aktualnej opozycji, jak i grupy rz�dz�cej. Nie zak�adali tak�e partii, ani innego ugrupowania politycznego, przeciwko kt�remu inni mogliby zacz�� organizowa� si�y. Po prostu g�osili swoje pogl�dy i ju�. Nikt nie m�g� im zabroni�, nikt nie m�g� ich zag�uszy� i nikt nie m�g� nie przyznawa� im racji. Tymczasem wszystko wskazywa�o na to, �e ich ukrytym celem jest uzyskanie ca�kowitej w�adzy i oddanie jej w r�ce jednego cz�owieka. W�adcy, kt�rego to�samo�� skrz�tnie ukrywano. Na "Orle" a� hucza�o od plotek. Jak dot�d nikomu nie uda�o si� ustali� �adnych bli�szych szczeg��w dotycz�cych przesz�o�ci i pochodzenia tych ludzi. Wygl�da�o na to, �e zjawili si� na �wiecie w jaki� tajemniczy, niezauwa�ony przez systemy statku spos�b. Podejrzewano, �e s� to kosmici, kt�rzy wyl�dowali na terenie "Or�a" i przenikn�li do jego wn�trza. Podejrzewano tak�e, i� s� to androidy stworzone przez aktualnie rz�dz�ca grup� w celu ostatecznego pokonania opozycji. Jednak wszystkie te fantastyczne teorie nie mia�y pokrycia w faktach. "Orze�" by� statkiem ogromnym, lecz nie bezdennym. Jednak, mimo obaw grup rz�dz�cych i sprzeciw�w naczelnik�w ko�cio�a, spo�ecze�stwo zacz�o coraz lepiej przyjmowa� proponowane przez tajemniczych osobnik�w zmiany. Dosz�o nawet do kilku strajk�w i blokad. Ludzie chcieli zmian, kt�re mog�yby zak��ci� nudny tryb �ycia w wielkiej lataj�cej konserwie, czy raczej wyl�garni. *** Kiedy Tomcio analizowa� dane, Kajetan postanowi� sprawdzi� zebrane w pizzeri pr�bki krwi. Wyci�gn�� chusteczki oraz zdj�t� wcze�niej z kamery gum� do �ucia i umie�ci� wszystko w specjalnym urz�dzeniu do przeprowadzania wszelkich bada� na tkankach. Kilka lat temu uda�o mu si� zdoby� to cacko w szpitalu, kt�rego dyrektora �ledzi� na zlecenie zazdrosnej �ony. Facet by� got�w na wszystko, byle utrzyma� swoj� "duszk�" z dala od nocnych dy�ur�w i pi�knych piel�gniarek. Maszyna by�a na tyle sprytna, �e nie tylko bada�a tkank�, ale nawet sama j� rozpoznawa�a. Po up�ywie kilku minut Kajetan otrzyma� pe�en zestaw informacji na temat swoich pr�bek. Przejrza� je nieco pobie�nie i wr�ci� do ch�opaka, kt�ry najwyra�niej by� bardzo podniecony. - No i co? - No i co?! - Tomcio a� podskoczy� - No i bomba!! - Jaka bomba? - Wielka, �mierdz�ca, bomba, rz�dowa. - Co? *** Dwie postacie w garniturach wsiad�y do szybkobie�nej, tajnej windy, kt�ra prowadzi�a z najwy�szych poziom�w do najdalszych fragment�w czwartego �wiata, jak nazywano takie dzielnice jak Kazimierz. W kabinie panowa�a zupe�na cisza. Obaj nie mieli sobie nic do powiedzenia. Wykonane przez nich zadanie nie nale�a�o do najprzyjemniejszych, ale na tym polega�a praca agenta Ministerstwa Spraw Wewn�trznych Statku. Rozkaz Ministra by� �wi�ty, nawet je�li trzeba by�o w tym celu dokona� kilku "usuni��". - My�lisz, �e Wyprysk si� domy�la? - Nie s�dz�. On nie lubi miesza� si� do naszych spraw. Pode�lemy mu jakie� laski i prochy, to w dwie godziny zapomni o ca�ej sprawie. - Zapomnie�, zapomni, tylko, czy faktycznie usunie wszelkie zapisy z komputer�w? - Musi, bo wiesz... Polecenie z g�ry... *** Do kabiny Kajetana podszed� dobrze zbudowany m�czyzna. Zanim zapuka� przyklei� do kamery gum� do �ucia, kt�r� wyj�� z ust. Poprawi� kapelusz, a pod nim peruk�, sprawdzi� w�sy i brod�, a tak�e przetar� fa�szywe okulary. Wreszcie waln�� pi�ci� w stalowe drzwi. Min�o dobre dziesi�� minut, zanim mu otwarto i wszed� do �rodka. Tutaj usiad� wygodnie na fotelu, zarzuci� buty na st� i powiedzia�: - Jeste� do niczego Bruchnalski. - Tak? - Kajetan wyci�gn�� papierosa, lecz nie zapala� go. - Powiedzia�em ci, �e masz dorwa� tego g�wniarza zanim w�aduje si� w co�, czego nie b�dzie m�g� odkr�ci�. - No i...? - I teraz jest po ptokach. - go�� pstrykn�� palcami. - A ja my�l�, �e nie do ko�ca. - A my�l sobie co chcesz, kasy ode mnie i tak nie dostaniesz. - Dobra. Za��my, �e faktycznie jest "po ptokach", jak pan si� raczy� wyrazi�. Za��my, �e nie b�d� ju� si� tym zajmowa�. Kilku niewiernych m��w ju� czeka, �eby im zrobi� zdj�cia, jak posuwaj� sprz�taczki albo panienki z Korytarza Ko�ciuszki. Ale co mam w takim razie zrobi� z takimi informacjami jak ta: Trzech Trzynastolatk�w zosta�o rozwalonych w pizzeri. Trzech trzynastolatk�w, kt�rzy byli do siebie bardzo podobni. Podobni, jak dwie, a raczej trzy, krople wody, czy raczej krwi... Mam m�wi� dalej? - Lepiej ko�cz. - W takim razie na koniec jeszcze jedno pytanie: Co mam zrobi� z informacj�, i� trzech trzynastolatk�w, o kt�rych mowa jako� dziwnie ��czy z panem wiele... po��cze� w chromosomach. Rozumiemy si�? - Nie do ko�ca... - Niech pan nie udaje. Macie identyczne DNA. To nie by�y pa�skie dzieci tylko... *** Kajetan nie doko�czy� zdania, bowiem go�� ju� go nie s�ucha�. Jego g�owa nagle rozpad�a si� na kawa�ki obryzguj�c wszystko krwi� i szcz�tkami m�zgu. W nast�pnej chwili, kolejny pocisk przelecia� dok�adnie przez �rodek twarzy Kajetana i utkwi� w �cianie. Holograficzna posta� detektywa zachwia�a si� i znik�a. Tymczasem dwa pokoje dalej prawdziwy Kajetan i Tomcio w po�piechu pakowali manatki. Do ich uszu doszed� ju� huk wysadzenia drzwi. Kajetan chwyci� bro�, Tomcio z�apa� sw�j neseserek i znikn�li w tajnym wyj�ciu awaryjnym, kt�re detektyw przygotowa� na tak� w�a�nie okazj�. Pod�oga zapad�a si� i obaj wskoczyli do d�ugiego tunelu wykrojonego z rur wentylacji, kt�ry prowadzi� w g��b statku, jakie� cztery poziomy ni�ej. Wej�cie maskowa�o si� samo. Jeszcze nie odjechali dw�ch metr�w, jak nad nimi automatyczne spawarki zamyka�y pokryw�. Na g�rze za� przej�cie zosta�o zamaskowane fotelem i dywanikiem. Kiedy doje�d�ali do ko�ca tunelu, w mieszkaniu Kajetana zaroi�o si� od policjant�w w bojowych strojach antyterrorystycznych. Po chwili do �rodka wesz�o dw�ch m�czyzn w garniturach. Obaj drapali si� po g�owie i w ten sam spos�b trzymali r�ce w kieszeniach. Rozejrzeli si� po pomieszczeniach i niczego nie dotykaj�c wyszli. *** Uciekinierzy wr�cili na Kazimierz. By�a to jedyna dzielnica statku, w kt�rej policja nie mia�a zamontowanych krypto-kamer, pods�uch�w itp. �ciany zosta�y rozprute przez �owc�w cz�ci zamiennych, albo przez dzieci, kt�re potrafi�y oderwa� nawet najlepiej przymocowane urz�dzenia, je�li tylko da�o im si� troch� czasu i nie przeszkadza�o w zabawie. Tomcio szed� pierwszy, bowiem znajdowali si� na jego terenie. Kajetan zauwa�y� nawet, �e kilka razy ch�opiec k�ania� si� mijanym postaciom, cho� ka�da z nich wygl�da�a na najbardziej niebezpieczne indywiduum na statku. Kluczyli przez ponad godzin� zanim dotarli do naprawd� ciemnego zak�tka. Tomcio wyj�� ze swojego neseserka pilota i nagle, w �cianie, kt�ra wygl�da�a zupe�nie zwyczajnie otworzy�o si� w�skie przej�cie. Kajetan musia� si� pochyli� i wchodzi� bokiem, bowiem wej�cie by�o najwyra�niej przystosowane dok�adnie do wymiar�w ch�opca. Kiedy zamkn�y si� drzwi oczom detektywa ukaza� si� istny raj konstruktor�w, haker�w i wszelkiej ma�ci robotyk�w. By�a to po prostu jedna wi�ksza sala, ca�a zastawiona sprz�tem, kt�ry wygl�da� na zbudowany w�asnym sumptem, ale wida� by�o, �e nie s� to tylko atrapy. Pod �cian� sta� ponad p�torametrowej wysoko�ci robot o ludzkich kszta�tach, a obok niego podobny do psa robot czworono�ny. Na p�kach, kt�re by�y ustawione w lekki p�okr�g pi�trzy�y si� kosze z kablami, uk�adami scalonymi, g�o�nikami i wszelkim elektronicznym �mieciem. Kiedy Kajetan rozgl�da� si� po pomieszczeniu, Tomcio usiad� w wysokim fotelu i znacz�co chrz�kn��: - Skoro, o ma�y w�os nas nie rozwalili, to mo�e powiesz mi, o co tu chodzi. Kajetan popatrzy� na niego nieco zaskoczony, lecz po chwili si� rozlu�ni�: - Ach, wi�c wyznajesz zasad�, �e �mier� zbli�a. A nie boisz si�, �e kto� nas tu mo�e znale��. - Nie. - kr�tko odpar� Tomcio - W takim razie powiedz mi sk�d masz te wszystkie cuda? - Chodzi ci o sprz�t? Kupi�em od tubylc�w, a roboty sam zrobi�em. - Imponuj�ce... - Kajetan wyci�gn�� papierosa - Mog� zapali�? - Tomcio kiwn�� g�ow�. - Nie chodzi o to, �e jestem ciekaw. Po prostu uwa�am, �e jeste� mi to winien. Gdyby nie moja zapobiegliwo�� mia�by� teraz g�ow� ci�k� jak o��w... - W porz�dku, ale pozw�l, �e dokonam pewnej selekcji... Ten facet, kt�rego kawa�ki tak malowniczo ubarwi�y moje �ciany zleci� mi odnalezienie trzynastoletniego syna. Dzieciak nawia� ze spor� sumk� i stary bardzo chcia� mu osobi�cie skopa� ty�ek. Grzeba�em w Polinecie i za�o�y�em kilka alarm�w na wypadek pojawienia si� informacji o trzynastolatkach. Wreszcie dosta�em zg�oszenie i poszed�em do "Polskiego placka". Wracaj�c napad�o na mnie pi�ciu facet�w z kluczami francuskimi w r�kach, ale uda�o mi si� dobra� do ich przyw�dcy, a zreszt� t� cz�� historyjki ju� znasz. Tomcio pokiwa� g�ow�. Kajetan tymczasem w�drowa� od p�ki do p�ki przegl�daj�c ich zawarto��. - I co teraz? - Nie wiem. - Domy�lasz si�, kto napad� na twoje mieszkanie. - Kto�, kto nie tylko posiada dobr� bro�, ale przede wszystkim niezwyk�y wywiad. Cho� z drugiej strony, ten pacan �lufirski, m�g� nawet nie wiedzie�, �e jest �ledzony i przywlec ich do mnie niechc�cy. - A je�li wszystko razem? - No to mamy problem... - My? - A co, ju� nie jeste� ze mn�? Godzin� temu da�by� si� pokroi� za mo�liwo�� sprz�tania w moim domu... A w�a�nie, jak to si� sta�o, �e kto�, kto posiada takie mieszkanie i zdolno�ci manualne, postanawia zosta� ze mn� w zamian za pizz�? Tomcio odwr�ci� g�ow�. Popatrzy� na Kajetana dopiero po d�u�szej chwili. - Chcia�em jutro zaproponowa� ci wsp�prac�. Z twoim nosem i moimi zdolno�ciami mogliby�my zrobi� niez�� kas� na tropieniu niewiernych ma��onk�w. - Co ty pleciesz? - Zawsze chcia�em by� detektywem, ale na tym cholernym statku jest tylko jedna osoba, kt�ra ma pozwolenie, na prowadzenie takiej dzia�alno�ci... - No tak... wi�c ten napad na mnie nie by� przypadkowy... - No c�... Jako� trzeba by�o zacz��... - Dobra. Skoro chcesz by� detektywem, to powiedz mi, co my�lisz o ca�ej sprawie. Tomcio u�miechn�� si�, zatar� r�ce i zacz��: - Jest tak: *** Sala konferencyjna, kt�ra znajdowa�a si� w podziemiach taniego baru, na Rynku G��wnym, zn�w wype�nia�a si� lud�mi. Wchodzili tam pojedynczo, w sta�ych odst�pach czasowych. Brodaci, g�adko ogoleni, d�ugow�osi, �ysi, w okularach i bez. Wreszcie na ko�cu zjawi� si� nieco starszy m�czyzna, kt�ry da� znak w�a�cicielowi, aby ten zamkn�� drzwi i zamaskowa� wej�cie. Kiedy wszyscy usiedli, m�czyzna, kt�ry zjawi� si� jako ostatni powiedzia�. - Wiecie ju�, co si� sta�o... Pewnie wszystkich nieco boli g�owa... Chc� was uprzedzi�, �e sprawa przybiera coraz gorszy obr�t. Nie uda�o si� znale�� detektywa Bruchnalskiego, kt�ry najwyra�niej zebra� zbyt wiele informacji. Zgromadzeni popatrzyli po sobie z niek�amanym przestrachem. Ich plan by� idealny, lecz posiada� jeden bardzo istotny szczeg�: absolutna tajemnica. Nikt nie m�g� cho�by przypu�ci�, �e co� mo�e ich ��czy�. Owszem, publicznie wyra�ali identyczne pogl�dy, jednak bardzo konsekwentnie wystrzegali si� wszelkich kontakt�w mi�dzy sob�. Zdobywali zaufanie ludzi w�a�nie swoj� niezale�no�ci�, dlatego tak wa�ne by�o, aby nikt nie pozna� prawdy. Spojrzenia siedz�cych zn�w skierowa�y si� na najstarszego z nich. - Nie wiemy, co zamierza Bruchnalski. Podj�li�my jednak dzia�ania zmierzaj�ce do zatrzymania go i to w spos�b, kt�ry uniemo�liwi mu zeznawanie. Pomruk, kt�ry przeszed� przez sal� �wiadczy� o aprobacie i obawie pozosta�ych. - Wiem - podj�� zn�w m�wca - boicie si�, �e wpadka, mog�aby zaszkodzi� naszej sprawie... Na szcz�cie nie przewiduj� �adnej wpadki. Ten Bruchnalski ma kilka ciekawych element�w w �yciorysie, kt�re b�dzie mo�na przeciw niemu wykorzysta�. Poza tym prawdopodobnie w tej w�a�nie chwili zmierza wprost do pu�apki. *** Kajetan otworzy� drzwi Komisariatu. W �rodku panowa� zwyk�y, cho� jak zawsze m�cz�cy ha�as i ruch. Aresztowani krzykiem udowadniali swoj� niewinno��, a ich �ony g�o�nym lamentem doprasza�y si� sprawiedliwo�ci. Policjanci zupe�nie nie reagowali tak na jednych, jak i na drugich. Oboj�tnie przechodzili obok zap�akanych dzieci i skutych aresztant�w. Odbierali meldunki, przyprowadzali nowych pensjonariuszy i tylko czasem kt�ry� z nich nie wytrzymywa� i dar� si� na najbli�ej stoj�c� osob�, co dawa�o jednak kr�tkotrwa�y skutek. Kajetan skierowa� si� do pokoju Kapitana Wypryska. Znali si� jeszcze z ziemskich czas�w i nigdy za sob� nie przepadali. Jednak Dr�gal od zawsze mia� opini� porz�dnego gliny i w og�le uczciwego faceta. Kajetan zapuka� i nie czekaj�c na odpowied� wszed� do pokoju. W�ciek�e spojrzenie od razu powiedzia�o mu, �e zjawi� si� w niew�a�ciwym momencie. Dr�gal zerwa� si� i w po�piechu zamkn�� szuflad�. Mia� czerwone oczy i nos. Na wargach za� osadzi�o mu si� nieco bia�ego proszku. - Daj spok�j - powiedzia� Kajetan - na co ci to? - Wal si�, nie tw�j zasrany biznes! - Dr�gal si�kn�� nosem i wytar� si� r�kawem munduru. - Czego do cholery? - To du�a rzecz i bardzo niebezpieczna... Jeste� pewien tego pokoju? - Oszala�e�? Przecie� to m�j komisariat? A w og�le, to streszczaj si�! - Nie wiem, czy mog� ci zaufa�... - Kajetan zawaha� si� - To spadaj i nie marnuj czasu policji! - Kapitan a� poczerwienia� ze z�o�ci. - W�azisz tu jak do siebie, pieprzysz, �e masz jaki� problem, a teraz si� wycofujesz. Mo�e ci� zamkn��?! Wiesz zauwa�y�em, �e kraty miewaj� dobroczynny wp�yw na ludzi. Niekt�rym j�zyk tak si� rozwi�zuje, �e trzeba takiego si�� ucisza�! - Dobrze, ju�... - Kajetan pojednawczo zamacha� r�kami - Wiem, �e si� dziwnie zachowuj�, ale to naprawd� powa�na sprawa. *** Dwaj sanitariusze i dwaj lekarze weszli na teren komisariatu. Po kr�tkiej wymianie zda� z dy�urnym skierowali si� na schody prowadz�ce do gabinetu Kapitana. Przez moment stali pod drzwiami s�uchaj�c prowadzonej w �rodku dyskusji, a nast�pnie wtargn�li do �rodka. M�czy�ni, kt�rych tam zastali zareagowali niemal identycznie: si�gn�li po bro�. Jednak �aden nie zd��y� jej wyci�gn��, ani tym bardziej u�y�. Lekarze wyci�gn�li w stron� kapitana jakie� legitymacje, kt�re podzia�a�y na� uspokajaj�co, za� sanitariusze rzucili si� na m�czyzn�, kt�ry sta� bli�ej drzwi. Okaza�o si� jednak, �e nie zamierza on odda� sk�ry bez walki i nast�pi�a kr�tka, ale bardzo widowiskowa wymiana cios�w. Pierwszy z bia�o ubranych napastnik�w chwyci� si� za nos odbieraj�c pot�ne kopni�cie w twarz. Drugi uchyli� si� przed kolejnym uderzeniem, zablokowa� wyprowadzony b�yskawicznie cios i skontrowa� celuj�c w krocze przeciwnika. Jednak tamten by� szybszy i nie tylko zd��y� przechwyci� cios, ale tak�e wyprowadzi� w�asn� akcj� skierowan� r�wnocze�nie w szyj� i nogi atakuj�cego. Kiedy oba ciosy trafi�y celu, sanitariusz run�� na ziemi� podci�ty kopni�ciem w piszczel i podduszony uderzeniem w tchawic�. Broni�cy si� m�czyzna zamierza� wykorzysta� zdobyt� przewag�, lecz nagle poczu� dwa silne uk�ucia w rami�. Po chwili zobaczy�, �e zosta� postrzelony z pistolet�w usypiaj�cych, kt�re trzymali dwaj lekarze stoj�cy przed nim. W�wczas zwr�ci� si� do kapitana policji i zacz�� szybko wyrzuca� z siebie pro�by, aby tamten nie da� si� og�upi�, �e to wszystko jest spiskiem, �e co� si� szykuje, �e zbli�aj� si� rz�dy... Nie sko�czy� jednak, bowiem �rodek usypiaj�cy powali� go zr�wnuj�c z dwoma piel�gniarzami, kt�rzy nadal le�eli na ziemi. Ca�a sytuacja nie trwa�a d�u�ej jak 20 sekund. *** Tomcio schowa� si� za wy�om korytarza, sk�d m�g� obserwowa� komisariat. Widzia� wchodz�cych lekarzy i by� bardzo zaniepokojony. Czu�, �e to nie jest przypadek i zaraz wydarzy si� co� naprawd� okropnego. Po chwili pod komisariat zajecha� szpitalny meleks z kt�rego wysiad�o dw�ch ludzi z noszami. Znikn�li w budynku, by wy�oni� si� z niego po kilku minutach. Nie�li jakie� cia�o, przykryte ca�kowicie prze�cierad�em. Za nimi wyszli dwaj lekarze, oraz piel�gniarze, z kt�rych jeden lekko si� zatacza� i kula�, a drugi stara� si� zatamowa� kapi�c� z nosa krew. Ch�opiec postanowi� dowiedzie� si�, co jest grane i podbieg� do karetki. Musia� ustali�, czy Kajetan �yje jeszcze, czy te�... Zagl�daj�c ciekawie do �rodka zrobi� min� zupe�nego os�a. - Spadaj ma�y! - warkn�� na niego pokrwawiony sanitariusz. - A co si� panu sta�o w nosa? - Nic. Powiedzia�em spadaj! - sanitariusz zamachn�� si�. Tomcio uda�, �e nic nie widzi i podszed� jeszcze bli�ej. Z�apa� za koniec prze�cierad�a i lekko je uni�s�. - Hej! Zostaw to! - zakrwawiony piel�gniarz wystartowa� do niego. - Czy ten pan �pi? - Zabieraj �apy i zmykaj st�d! - drugi piel�gniarz popchn�� lekko Tomcia, kt�ry natychmiast si� rozp�aka�. - Uuuu, bo ja szukam tatusia. Zabra�a go taka karetka i te� by� przykryty... uuuu, a mama powiedzia�a, ze tatu� tylko �pi, uuuu, a on ju� wcale nie spa� uuuu! - O rany, widzia�e�, co� narobi�? - zakrwawiony wrzasn�� na kulawego. - No powiedz co� dzieciakowi, widzisz, �e ryczy. - No dobra, ma�y nie becz... - To by�o naprawd� odkrywcze. - To, co mam zrobi� kurna, jestem agentem , a nie nia�k�. - Uuuuuuuuu! - Tomcio zawy� z g��bi serca wzbudzaj�c ciekawo�� przechodni�w. - Cholera, wszyscy si� gapi�, powiedz mu co�! - zakrwawiony najwyra�niej nie mia� pomys�u i wola� zwala� na koleg�. - Uuuuuuuuuu! - Tomcio osi�ga� rejestry, o jakie sam si� nie podejrzewa�. - No przymknij si�... - kulawy przybra� nieco b�agalny ton. - Co tu si� dzieje? - ostry, nauczycielski ton kobiety w kapeluszu zmrozi� dw�ch sanitariuszy i wzbudzi� dodatkowe wycie Tomcia. - Co�cie zrobili temu dziecku zwyrodnialcy?! - wzrok kobiety ciska� pioruny. Zanim tamci zd��yli odpowiedzie�, Tomcio g�o�no smarkn�� i zawy� na jednym oddechu: - Uuuu, zabili mojego tatusia, mama ju� dawno od nas odesz�a, bo zabili j� bandyci w garniturach i ja chcia�em si� z tatusiem po�egna�, a oni mi powiedzieli, �e nie mog�, bo nieeeee uuuuuu!! Zgroza odmalowa�a si� na twarzy kobiety. Sanitariusze zbaranieli do reszty i nie mogli nawet s�owa wykrztusi�. - Co to ma znaczy�? Mordercy! Zbocze�cy! Policja!! - Niech pani tak nie krzyczy! - sanitariusze wyci�gn�li b�yskawicznie rz�dowe legitymacje. Tomcio zapami�ta� dok�adnie nazwisko i numer jednego z nich. - Prosz� st�d odej��. To sprawa rz�dowa. - �e jak prosz�? - kobieta a� poczerwienia�a. - Sprawa rz�dowa? To rz�d zajmuje si� teraz dr�czeniem sierot? Prosz� pana, ja sobie wypraszam takie odzywki. Ja g�osuj�. Ja znam swoje prawa. Co to za bezduszny rz�d, kt�ry zabija dzieciom rodzic�w i nie pozwala im nawet po�egna� si�! O nie! Ja tego tak nie zostawi�!! - Uuuuuuuuu! - zawt�rowa� jej Tomcio. - Co tu si� dzieje?! - odezwa� si� g�os zza plec�w Tomcia i kobiety. Piel�gniarze zacz�li jeden przez drugiego t�umaczy� co si� sta�o, Tomcio wy�, a kobieta widz�c lekarza jeszcze g�o�niej zacz�a domaga� si� swoich praw. Wreszcie sko�owany lekarz nie wytrzyma� i wrzasn��: - Zamkn�� si�!! - poderwa� prze�cierad�o i ods�oni� twarz Kajetana. - Facet �yje, tylko eee, tego, zas�ab�. Wieziemy go do szpitala. Tomcio spojrza� szybko na Kajetana i zauwa�y� dwie czerwone plamki na ramieniu. - Zadowolony? - lekarz pu�ci� prze�cierad�o. - To nie jest m�j tatu�... Chyba si� pomyli�em. Do widzenia. - Tomcio zerwa� si� i po kilku sekundach znikn�� za zakr�tem korytarza. Wiedzia� ju�, �e Kajetan