5431

Szczegóły
Tytuł 5431
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5431 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5431 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5431 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BARNIM REGALICA Trzeci Rzym, Drugie Hollywood Prospekt genera�a Korni�owa by� jak na por� po�udniow� mniej ruchliwy ni� zwykle. Na zalanych s�o�cem dw�ch jezdniach po cztery pasy z rzadka mo�na by�o zobaczy� pojedynczy samoch�d, co u�atwia�o komendantowi dodatkowe sprawdzenie, �e na pewno nie ci�gnie za sob� ogona. Z majestatycznym dostoje�stwem min�� go tramwaj jad�cy w stron� widocznego w perspektywie ulicy soboru na placu Saskim. Komendant szed� niespiesznie w przeciwnym kierunku, gdzie w oddali majaczy� zarys bramy wjazdowej Autonomii. To w�a�nie tam, w�r�d kafejek, bar�w, mniej lub bardziej podejrzanych lokali, nawet w s�oneczne po�udnie zape�nionych lud�mi za�atwiaj�cymi swoje sprawy, biznesy i geszefty - mia� um�wione spotkanie. Pod��a� bez po�piechu nie tylko dlatego, �e mia� sporo czasu i nie grozi�a dekonspiracja. Po prostu nie by� przekonany do tej rozmowy. Zgodzi� si� na ni� wy��cznie ze wzgl�du na Bia�ego, kt�ry twierdzi�, �e �yczliwo�� paryskiego dziennikarza mo�e by� przydatna naszym we Francji. Bia�y trzyma� kontakty francuskie, komendant w to nie wnika� bardziej ni� by�o trzeba, cho� w to, by dziennikarz z "Le Figaro" m�g� w czym� tak bardzo pom�c, nie wierzy�. Niemniej zgodzi� si� i teraz troch� �a�owa�. Wprawdzie pismak nie wiedzia�, z kim si� dok�adnie spotyka (a do ostatniej chwili - gdzie i kiedy), za� ci w Ochranie chyba naprawd� wierzyli, �e jest w Brazylii. Zieli�ski widzia� tam nawet portrety komendanta sprzed operacji plastycznej w konsulacie rosyjskim w Iquitos. Ale licho nie �pi. Zatrzyma� si� przy beczkowozie z kwasem chlebowym; zawsze uwa�a� go za jeden z nielicznych pozytywnych wykwit�w rosyjskiej cywilizacji. Nie by� w tym odosobniony - w Europie Wschodniej kwas wygrywa� nawet z coca col�. Zap�aci� srebrnym rublem i syc�c si� cudownie ch�odnym smakiem z nawyku lustrowa� pustaw� ulic�. Sprzedawca - m�ody ch�opak w malinowej rubaszce wypuszczonej na spodnie - szuka� drobnych na wydanie reszty. Komendant zam�wi� drug� szklank�. - Wkusnyj kwas? - ni to zapyta�, ni stwierdzi� ch�opak. - Tak, bardzo smaczny. - Nie wiedzia�em, �e jest pan st�d. - A pan? - U�miechn�� si� �yczliwie. - Ja te�, z Mokotowa. Ale tak towar lepiej schodzi przy turystach... Pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem. Tury�ci ch�tnie fotografowali si� na tle soboru z ulicznym sprzedawc� kwasu albo bubliczk�w; by�y te� takie poczt�wki - suwenir z Warszawy. Min�� podziemne przej�cie pod skrzy�owaniem z prospektem Denikina i jakie� trzysta metr�w przed bram� Autonomii skr�ci� w boczn� ulic�, przez bram� i podw�rze wychodz�c na nast�pn�, a wprost przez ni� i kolejn� bram� na wewn�trzne podw�rze kamienicy, gdzie nad jedn� z pi�ciu klatek widnia� napis: "Ozjasz Szechter - pokoje na godziny". Na portierni bez s�owa wyci�gn�� blaszany numerek, za� stoj�cy za lad� pan Szechter (czy ktokolwiek to by�) wzi�� z jego r�k t� blaszk�, podaj�c klucz z min� pe�n� �yczliwo�ci i tolerancji. Tolerancja nale�a�a do cn�t zawodowych w tej bran�y. Id�c schodami na g�r� do pokoju nr 11 - ilekro� m�g�, bra� ten numer; przynosi� mu szcz�cie, sam urodzi� si� 11 XI - z uznaniem pomy�la� o Gabrielu. Najprawdopodobniej to on zorganizowa� ten lokal jak niemal zawsze, gdy w Warszawie nale�a�o za�atwi� co� z cz�owiekiem z Autonomii. Dzia�a� tu po prostu rewelacyjnie dobry wygl�d Gabriela, a gdy jeszcze doda� zdolno�ci j�zykowe (jidysz perfekt, bo �e rosyjski, by�o jakby oczywiste) - to zrozumia�e, dlaczego nikt z jego rozm�wc�w nigdy nie wpad� na to, �e rozmawia z polskim nacjonalist� pochodzenia ormia�skiego. Punkt te� by� dobry - wiadomo, �e konspiratorzy raczej nie spotykaliby si� u �yda, za� charakter miejsca wyja�nia� nie tylko obecno�� tam os�b z r�nych stan�w, ale te� ich zdecydowane pragnienie dyskrecji. Zamkn�� drzwi jedenastki, zaparzy� kaw� w dzbanku i wyci�gn�wszy si� w fotelu czeka� na go�cia. Dziennikarz pojawi� si� wprowadzony przez Laur�, kt�ra po kr�tkim "Sprawdzi�am go, jest czysty" - co znaczy�o, �e nie ma broni - zamkn�a za sob� drzwi przedpokoju. Lask�, stoj�c� dot�d przy ramie fotela, komendant wskaza� go�ciowi miejsce po przeciwnej stronie ci�kiego sto�u, wystarczaj�co daleko, by przybysz nie m�g� go dosi�gn�� jednym ruchem. Rozm�wca nie wygl�da� wprawdzie na zawodowca, ale regu�y bhp sta�y si� ju� dla niego nawykiem. Nala� dwie kawy do fili�anek, podczas gdy go�� ustawi� i w��czy� dyktafon. - Nazywam si� Jacques Mornard i reprezentuj�... - Wiem, kim pan jest i co oficjalnie reprezentuje. To, co nieoficjalnie, nic mnie nie obchodzi, je�li nie jest Ochran� lub Abwehr�. - Ta sugestia akurat by�a blefem, Bia�y nie wspomina� o mo�liwo�ci wsp�pracy Mornarda ze s�u�bami francuskimi, cho� by�o to prawdopodobne. - Wi�c przejd�my do rzeczy, Panie Komendancie - ten niedekonspiruj�cy tytu� przys�ugiwa� wielu, w Organizacji Komendant�w by�o jak ps�w. Nazywano tak cz�onk�w Sztabu G��wnego, szef�w obszar�w, okr�g�w, pi�tek i ka�dorazowo dow�dc�w akcji, w kt�rej zaanga�owany by� wi�cej ni� jeden bojowiec. - Naszych czytelnik�w interesuje, co jest celem Polskiej Organizacji Wojskowej i pod jakimi warunkami zaprzesta�aby swojej dzia�alno�ci? - Cel POW pozostaje taki sam od 1920 roku: wyzwolenie Polski spod w�adzy zaborc�w, to jest Cesarstwa Rosyjskiego i IV Rzeszy. Powr�t do granic gwarantowanych przez Traktat Wersalski na zachodzie i lini� Curzona na wschodzie z autonomi� j�zykow� dla polskich skupisk na Wile�szczy�nie, Nowogr�dczy�nie i w Galicji Wschodniej. Niepodleg�a Rzeczpospolita b�dzie pa�stwem demokratycznym - jeste�my gotowi podda� pierwsze wolne wybory kontroli obserwator�w mi�dzynarodowych. Deklarujemy te� zagwarantowanie w konstytucji praw dla mniejszo�ci narodowych w og�le, a w szczeg�lno�ci �e zostan� utrzymane prawa Autonomii Hebrajskiej w kszta�cie istniej�cym obecnie. W cz�ci dotycz�cej Autonomii jeste�my gotowi zachowa� porz�dek prawny Imperium Rosyjskiego, a w szczeg�lno�ci Proklamacj� Lorda Protektora Rosji gen. Denikina oraz "Statut Hebrajski" imperatora Cyryla I. Zamilk� wypijaj�c mikroskopijny �yk kawy. Ten tekst umia�by bezb��dnie wyrecytowa� chyba nawet wyrwany z ��ka w �rodku nocy. Wywiady z lud�mi podziemia by�y z natury rzeczy rzadkie, a ukazywa�a si� najcz�ciej drobna cz�� tego, co by�o nagrane, tote� ich forma musia�a przekazywa� maksimum tre�ci, a nawet uprzedza� pewne pytania, aby dziennikarz m�g� zada� inne. A o antysemityzm pytali zawsze. - Jak okre�li�by pan skal� poparcia dla cel�w i metod POW w spo�ecze�stwie polskim? Licz�ce si� organizacje polskie, i to zar�wno w Imperium jak i w IV Rzeszy, odrzucaj� terror, bior�c udzia� w wyborach do instytucji autonomicznych Kr�lestwa oraz Wielkiego Ksi�stwa Pozna�skiego. - Odr�nijmy dwie rzeczy: poparcie dla cel�w POW od poparcia dla jej metod. Z odzyskania niepodleg�o�ci nigdy nie zrezygnowa� �aden �wiadomy narodowo Polak, �aden powa�ny kierunek polityczny ani �rodowisko. Mo�liwe s� oczywi�cie taktyczne deklaracje i zachowania odsuwaj�ce ten ostateczny cel na plan dalszy. Istniej� natomiast spory o metody doj�cia do niepodleg�o�ci, kt�re zacz�y si� w naszej publicystyce jeszcze w XIX wieku. Jednym z nich jest sp�r o taktyk� walki zbrojnej. S�dz�, �e takie sprawy rozstrzyga praktyka - gdyby nie siedemdziesi�t lat dzia�alno�ci POW, a zw�aszcza jej ostatnie akcje zwi�zane z siedemdziesi�t� rocznic� Bitwy Warszawskiej 1920 r., nie by�oby pana tutaj. Ani wielu pana koleg�w po fachu. - Ale rozmawiam tak�e ze zwolennikami ugody maj�cymi, nie zaprzeczy pan, realne poparcie spo�eczne. Rozmawia�em te� z Olbromskim po jego ostatnim sukcesie w Cannes - czy nie uwa�a pan, �e on jako Polak (czego przecie� nie ukrywa) robi wi�cej dla sprawy polskiej graj�c w filmach ni� pan podk�adaj�c bomby. Prosz� mi wierzy�, �e Z�ota Palma (a niechby tylko nagroda FIPRESCI) jest bardziej medialna ni� kolejny str�cony samolot. A ludziom kojarzy si� zdecydowanie lepiej. - To prawda. Ale sukcesy Olbromskiego czy ca�ej plejady polskich emigrant�w - artyst�w, naukowc�w, in�ynier�w, przedsi�biorc�w - nie uniewa�niaj� potrzeby rzucania bomb. Podobnie jak osi�gni�cia Moliera nie uniewa�ni�y potrzeby toczenia wojen przez Ludwika XIV. Polak - artysta, naukowiec czy pisarz jest w stanie wzruszy�, zaciekawi� czy przekaza� pewn� wiedz�, to wszystko ma znaczenie dla naszej sprawy. Nie jest w stanie natomiast zrobi� jednego - przestraszy�. Za� strach dowodzi posiadania si�y przez tego, kt�ry strach wzbudza, a zatem - istnienia problemu politycznego. Nie istnieje bowiem w�adza bez mo�liwo�ci odwo�ywania si� do si�y, owej ultima ratio regum. Je�eli pierwszym pytaniem politycznym, okre�laj�cym w og�le, czy z polityk� mamy do czynienia, jest pytanie o wrog�w (co przecie� nie ja wymy�li�em), to drugim pytaniem musi by� - jak� mamy si�� - bo gdy jej nie mamy, nie mo�emy niczego stanowi� o przyjacio�ach i wrogach. Budzimy strach, mamy wi�c jak�� si�� - a zatem istniejemy jako problem polityczny. Drogi panie redaktorze, ja w pewnym sensie robi� to, co �w aktor - przekonuj�, �e jeszcze Polska nie zgin�a. Tylko, �e ja robi� to podk�adaj�c bomby, a on - deklamuj�c monolog Hamleta po francusku. To taki spo�eczny podzia� r�l. - Walczycie o niepodleg�e pa�stwo dla swojego narodu - brzmia�o to raczej jak stwierdzenie ni� pytanie, ale Komendant przytakn�� ruchem g�owy. - A co b�dzie je�li si� oka�e, i� pa�ski nar�d tej niepodleg�o�ci nie chce? Nie m�wi� o elitach, nawet ugodowych - co do nich zgoda. Ale we�my masy szarych ludzi... - Nikt ich nie pyta� od 1920 roku, czy chc� niepodleg�o�ci, czy nie. W�a�nie po to dzia�amy, by mogli sobie na to pytanie odpowiedzie�. W wolnych wyborach. - To prawda, ale w pewnym sensie zadano im kiedy� inne, wa�niejsze pytanie: czy chc� by� Polakami, czy nie. Pan przecie� wie lepiej ode mnie, co si� sta�o po edykcie tolerancyjnym Aleksandra IV. Unici z Bia�orusi, Wo�ynia i Galicji, o kt�rych tak zabiegali�cie, w 85 procentach pozostali przy prawos�awiu. Nawet w Galicji Wschodniej, gdzie przecie� za powrotem do unii agitowa�o tak�e podziemie ukrai�skie, w niewielu powiatach odsetek powrot�w przekracza� 30 procent. A pan wie, �e na tamtych obszarach religia to narodowo��. Nawet ateista jest albo katolicki, albo prawos�awny, polski albo "ruski". Wi�c co to by�o, je�li nie plebiscyt? �abojad nie�le si� przygotowa�, pomy�la� upijaj�c kolejny �yk kawy. To prawda, liczyli w POW otwarcie na to, �e powt�rzy si� sytuacja 1905 roku z Kongres�wki. Czyli �e unici bia�oruscy i ukrai�scy z Wo�ynia stan� si� Polakami - a skrycie liczyli na to, �e co� podobnego stanie si� z wi�kszo�ci� tych z Galicji, dlatego popierali tam postulaty Organizacji Ukrai�skich Nacjonalist�w w kwestii swob�d religijnych. Po prostu wierzyli, �e silniejsza kultura polska przyci�gnie wi�kszo�� Ukrai�c�w galicyjskich, a ci ostatni liczyli na si�� swojego zakorzenienia na wsi. Przeliczy�y si� obie strony. Jeszcze jako szeregowy cz�onek POW Komendant liczy� powracaj�cych w ksi�gach parafialnych na plebanii w Bielsku Podlaskim, gdzie przebywa� na obje�dzie naukowym. Studiowa� wtedy histori� i by�o to znakomitym powodem, aby prosi� o dost�p do ksi�g nie budz�c podejrze�. POW prowadzi�a wtedy w�asny monitoring powrot�w nie dowierzaj�c oficjalnym statystykom, ale w tym wypadku one rzeczywi�cie nie k�ama�y. By� to zreszt� jeden z czynnik�w, kt�ry przyczyni� si� do odej�cia starego J�zefskiego z funkcji Komendanta Naczelnego POW na honorow� emerytur�, jak� w organizacji by�o szefostwo Instytutu Niepodleg�o�ci w Nowym Jorku. Tego oczywi�cie nie m�g� powiedzie� Mornardowi, wszystko, co dotyczy�o Komendy Naczelnej, otaczali naj�ci�lejsz� tajemnic�. Prawd� m�wi�c, �wczesne kierownictwo organizacji nic tu nie by�o winne. Wiele lat p�niej analizowali pora�k�, wcze�niej robili to emigracyjni publicy�ci. Niezale�nie od opcji politycznej zdania si� pokrywa�y - to przede wszystkim rosyjski cud gospodarczy lat pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych (cho� jego pocz�tki by�y widoczne ju� w okresie odpr�enia po konferencji monachijskiej) zawa�y� na samookre�leniu by�ych unit�w. Sukces gospodarczy ubezpiecza� liberalizacj� w kulturze i �agodzenie systemu policyjnego - to si� zacz�o ju� za Miko�aja III, za� Aleksander IV tylko podsumowa� to, co tamten zacz��. Naturalnie carat za liberalizacj� musia� zap�aci� pewne koszty - a to amnestia dla bojowc�w (sprytnie po��czona z pi��dziesi�t� rocznic� �mierci cara m�czennika �w. Miko�aja II) albo wolno�� religijna dla unit�w - ale per saldo straty by�y mniejsze ni� zyski. Dla Imperium, ma si� rozumie�. Do tego dosz�a atrakcyjno�� kulturowa Rosji - jedna sz�sta globu zamieszkana przez miliard ludzi. Ten sprzedawca kwasu nie by� wyj�tkiem w Warszawie, nale�a�o rzecz wyja�ni�. - Unici, o kt�rych mowa, dokonali swojego wyboru w kilka miesi�cy po edykcie, kt�ry zako�czy� lata prze�ladowa�. I to w warunkach panowania tej samej administracji, kt�ra jeszcze niedawno ich gn�bi�a. Trzeba to wzi�� pod uwag� przy ocenie wynik�w tego - to pa�skie okre�lenie, kt�rego nie podzielam - plebiscytu. A nie podzielam tego, �e POW stoi na stanowisku rozdzielenia kwestii narodowo�ci od sprawy wyznania. Tak, jak mamy Polak�w protestant�w na �l�sku Cieszy�skim czy Mazurach, tak mo�emy sobie zupe�nie swobodnie wyobrazi� Polak�w prawos�awnych. Zar�czam panu, �e przyjmuj�c do POW nie pytamy o wiar� czy jej brak. - Rzeczywi�cie nie pytali - sprawdzali to wcze�niej jak wiele innych rzeczy. W og�le w ko�cu XX wieku trudno uzale�nia� przynale�no�� do narodu samookre�leniem religijnym, kt�re powinno pozosta� spraw� prywatn� jednostki. Rozumiem, �e rodak Woltera si� ze mn� zgadza? Przez twarz Mornarda przelecia� cie� kwa�nego u�miechu. Komendant zgrabnie odbi� pi�eczk�, cho� w to, co m�wi�, nie wierzy� do ko�ca. Rzeczywi�cie, by�o tak na Kresach, �e religia prawie zawsze oznacza�a narodowo��, ale wiedzia� te�, �e poprawno�� polityczna obywatela laickiej III Republiki nie pozwoli dziennikarzowi si� przy tym upiera�. - A propos O�wiecenia przywo�anego przez Pana, Komendancie, jakie s� �r�d�a waszej antymaso�skiej obsesji? Tym razem to Mornard go zaskoczy�. Od jakich� pi�tnastu lat bardzo rzadko o to pytali, znacznie cz�ciej o feminizm - z tak� ukryt� tez�, �e przewaga m�czyzn w�r�d dzia�aczy POW dowodzi mizoginizmu i seksizmu, zgodnie z za�ciankow� kultur� Polak�w. Ciekawe, co by pisali, gdyby na jego miejscu by�a kobieta. - Nie mamy antymaso�skiej obsesji. Walcz�c, bierzemy pod uwag� fakty, a nie fobie. Ale przyznaj�, �e dyskusja nad masoneri� zajmuje w naszej publicystyce wi�cej miejsca ni� w wielu innych krajach. Wynika to jednak ze znacz�cego faktu - ot� punktem wyj�cia ka�dego przedstawienia najnowszej historii Polski jest nie tyle kl�ska w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, ile o rok wcze�niejsza decyzja �wczesnego Naczelnika Pa�stwa, J�zefa Pi�sudskiego, aby wszystkimi si�ami uderzy� na pozycje bolszewickie, atakowane w�a�nie przez Si�y Zbrojne Po�udnia Rosji genenera�a Denikina. Ani czerwoni, ani biali nie mieli dostatecznie du�o si�, aby sami zwyci�y�, wojska polskie by�y tu j�zyczkiem u wagi. Tak�e zachodni historycy przyznaj�, �e to zdecydowane uderzenie Polak�w umo�liwi�o w 1919 roku Denikinowi zwyci�stwo pod Or�em, a w konsekwencji zaj�cie Moskwy i, wsp�lnie z genera�em Judeniczem, Petersburga. Nast�pnie ju� jako Lord Protektor Rosji genera� Denikin dobija resztki partyzantki bolszewickiej i anarchistycznej, a tak�e narodowej na Ukrainie i w 1920 roku przeprowadza restauracj� Romanow�w w osobie imperatora Cyryla I. Ten za� og�asza, �e wszelkie zobowi�zania podj�te przez Denikina, kt�re narusza�yby terytorium jedinoj i niedilimoj Rosji, jako podj�te pod przymusem chwili s� niewa�ne. I po uzyskaniu poparcia Francji, dla kt�rej Rosja jest znacznie cenniejszym antyniemieckim sojusznikiem ni� Polska, rusza na Warszaw�. Anglia godzi si� z tym pod warunkiem powrotu Niemiec do granic z 1914 roku na wschodzie w imi� r�wnowagi europejskiej, z tym, �e Wielkie Ksi�stwo Pozna�skie otrzyma dwuj�zyczno�� i w�asny sejmik, za� car rezygnuje z Finlandii, by zr�wnowa�y� zaj�cie Galicji. Jednoczesne uderzenie Rosji i Niemiec w 1920 roku stworzy�o sytuacj� obecn�, ale jej �r�d�a tkwi� w fatalnej decyzji Pi�sudskiego z 1919 roku. Jej motyw�w nigdy do ko�ca nie poznano - tak�e dlatego, �e poleg�y w 1920 roku. Naczelnik zabra� ze sob� tajemnic� do grobu, co da�o pole najr�niejszym spekulacjom. Tak�e i takim, �e Pi�sudski pom�g� bia�ej Rosji bez gwarancji, dlatego, �e by� omotany przez masoneri� francusk�, kt�rej potrzebny by� silny rosyjski sojusznik. Teorii jest wi�cej, niekt�re ca�kiem absurdalne, ot cho�by taka, �e pochodz�cy z Litwy Pi�sudski by� w gruncie rzeczy zafascynowany Rosj� i nie chcia� dopu�ci� do zag�ady tego �wiata. Niejaki Giertych napisa� ca�� ksi��k� na ten temat. To waga decyzji z 1919 roku wywo�uje popularno�� tematu maso�skiego, a nie sam temat. Zw�aszcza �e emigracyjny KC partii bolszewickiej do ko�ca swojego istnienia deklarowa� poparcie dla niepodleg�o�ci Polski, podobnie jak dla Ukrainy, Bia�orusi oraz pa�stw ba�tyckich. Mornard zmienia� kaset�, a Komendant przypomnia� sobie dawn� wizyt� w Pary�u, jeszcze w czasach studenckich, i p�konspiracyjne spotkanie z jednym z ostatnich �yj�cych cz�onk�w rz�du bolszewickiego. Ma�e mieszkanie wype�nione ksi��kami po rosyjsku i gruzi�sku i skupiona twarz gospodarza taksuj�cego grup� Polak�w uwa�nym, niezm�conym mimo wieku spojrzeniem znad pykaj�cej fajki. "Nasza partia zawsze sta�a na stanowisku prawa narod�w do samostanowienia a� do oderwania si� w��cznie. Jest to jedynie s�uszne, marksistowsko-leninowskie podej�cie do kwestii narodowo�ciowej, kt�r�, nawiasem m�wi�c, zajmowa�em si� w Radzie Komisarzy Ludowych. Gdyby�my wtedy, w 1919 roku, zwyci�yli, wasz i nasz kraj by�yby na ca�kiem innym etapie dziej�w". G�os starego bolszewika znowu zabrzmia� mu w uszach. "Bo�e, jak si� w�a�ciwie nazywa� ten Gruzin?". Mornard szcz�kn�� dyktafonem. - Czy zastanawia� si� pan kiedy� nad skutkami waszej niepodleg�o�ci dla kultury europejskiej? Nie dla polityki, ale w�a�nie dla kultury? Komendant przes�czy� reszt� kawy z fus�w zaleg�ych w fili�ance. O co w�a�ciwie chodzi �abojadowi? Zdecydowa�, �e lepiej by� oficjalnym. - POW nie ma osobnego programu kulturalnego poza og�ln� deklaracj� pe�nej wolno�ci tw�rczej. Nie s�dzimy, aby organizacja narodowo-wyzwole�cza musia�a opracowywa� program polityki kulturalnej, kt�rego przecie�, nie sprawuj�c w�adzy, nie mog�aby realizowa�. Jak w znanym dowcipie o Radiu Erewa� by�a to prawda, ale niezupe�na. W istocie nie mieli odr�bnego programu polityki kulturalnej jako dokumentu, zdawali sobie jednak spraw� z zale�no�ci mi�dzy stanem kultury a stanem narodu - w sytuacji narodu bez pa�stwa by�a to zale�no�� wr�cz oczywista. Tote� �ycia kulturalnego nie mo�na by�o traktowa� w oderwaniu od �ycia ca�ej wsp�lnoty narodowej, a �e du�� cz�ci� tego �ycia by�a walka, to i szeroko rozumiana kultura musia�a by� jej polem. I tak j� traktowali, na przyk�ad inspiruj�c niekt�re grupy poetyckie czy zespo�y muzyczne. Ale powiedzie� tego g�o�no nie m�g�, zw�aszcza zachodniemu dziennikarzowi. Wiedzia�, �e dla przeci�tnego prze�uwacza medialnej papki na zawsze pozostanie szowinistycznym wata�k�, za kt�rego plecami dyszy czarnosecinny t�um ksenofobicznych Polak�w. Ale przynajmniej nie nale�a�o pogarsza� tego obrazu, za� wyja�nianie faktu, �e dla organizacji walcz�cej o przetrwanie narodu nie mo�e by� oboj�tne, jakie tre�ci p�yn� z g�o�nik�w, ekran�w i stronic kszta�tuj�c nar�d, brzmia�oby dla czytelnik�w "Le Figaro" tylko w jeden spos�b: szowini�ci polscy zapowiadaj� czystki w kulturze po swoim zwyci�stwie. Mornard zdecydowany by� dr��y� temat. - Panie Komendancie, spr�buj� skonkretyzowa�. We�my obecnie panuj�cego imperatora Piotra IV. Podstawow� edukacj� odebra� tradycyjnie w Carskim Siole, ale liceum sko�czy� ju� w Eton, a studia w Oksfordzie i na Sorbonie. Tam zapozna� si� z dorobkiem Derridy, Foucaulta, Poppera, Rorty'ego, teoretykami feminizmu i dekonstrukcji, jednym s�owem przyswoi� sobie esencj� umys�owej kultury Zachodu. I po obj�ciu tronu jasno zadeklarowa�, �e przyczyni si� do przyswojenia tego dorobku przez swoj� ojczyzn�. Pami�ta pan - Rosja b�dzie syntez� Trzeciego Rzymu i Drugiego Hollywood. I obietnicy dotrzyma� mimo oporu ze strony element�w konserwatywnych i reakcyjnych, kt�ry przezwyci�ono, no c�, energicznie. Wie pan, niedawno zakupi�em rosyjskie t�umaczenie "Historii szale�stwa" Foucault. Nic w tym nadzwyczajnego, ale wydawca by� z Kis�owodska. Ma�e, prowincjonalne miasto na kra�cach Europy. To przecie� nie jest tak, �e przekonali si� sami z siebie. Oczywi�cie, przekonali si� dobrowolnie, ale trzeba by�o dopom�c. Rozumie pan, programy stypendialne, granty, dotacje... Dyskretne wsparcie administracji te�. Komendant ze zrozumieniem pokiwa� g�ow�. G�o�na by�a afera z rewizorem sprawdzaj�cym polityk� zakup�w w bibliotekach guberni o�onieckiej. Okaza� si� fa�szywy, a w dodatku krad� starodruki. - A zatem - kontynuowa� dziennikarz - teraz nast�puje osmoza, przenikanie osi�gni�� naszego organizmu do drugiego, znacznie wi�kszego. Jest to zgodne z kierunkiem post�pu ludzko�ci, ale te�, postawmy rzecz jasno, z interesem Europy. Rosja mo�e si� sta� najwi�ksz� demokracj� �wiata, co na trwa�e zapewni pok�j jego wi�kszej cz�ci. Czy by�oby to mo�liwe, gdyby mi�dzy Rosj� a Europ� sta� trudno przepuszczalny filtr kulturowy w postaci tak zwanej niepodleg�ej Polski? Po raz pierwszy w ci�gu tej rozmowy Mornard zaskoczy� starego Peowiaka. Przyzwyczai� si� do r�nych argument�w zachodnich polityk�w, naukowc�w i dziennikarzy udowadniaj�cych, dlaczego odzyskanie przez Polsk� niepodleg�o�ci jest niemo�liwe i do jakich to nieszcz�� doprowadzi, gdyby jednak mo�liwe si� okaza�o. Wysuwano racje geopolityczne, gospodarcze, r�ne - pami�ta� do dzi�, jak pewien dziennikarz z Luksemburga przekonywa�, �e ma�e pa�stwa nie maj� racji bytu. Ale opini�, �e niepodleg�a Polska zaszkodzi kulturowemu promieniowaniu Europy, us�ysza� po raz pierwszy. - Dlaczego w dobie faksu, telewizji satelitarnej oraz Internetu nasz niepodleg�y kraj mia�by si� sta� tak� barier�? - Ale� oczywi�cie wiem, �e nie ci�liby�cie �wiat�owod�w. Chodzi o co� innego - powstanie niepodleg�ej Polski oznacza�oby triumf nacjonalizmu, nawet gdyby rz�dzili ni� sami libera�owie i masoni. By�by to triumf zasady pa�stwa budowanego przez jedn� grup� etniczn�, niezrozumia�y krok do ty�u w pochodzie ludzko�ci, kt�ry jest przecie� post�pem, a wi�c pochodem naprz�d. Nie mam na my�li szowinizmu, rzecz jasna, wierz� w wasze zapewnienia. Ale takiego zwyczajnego, codziennego nacjonalizmu, �e jest flaga na urz�dzie, orze� na monecie i j�zyk miejscowy w szkole. Oczywi�cie, ma pan to na Zachodzie i jako� jednoczeniu si� Europy nie przeszkadza. Sprawa w tym, �e w takiej Francji tricolore coraz mniej znaczy i w�a�nie dlatego mo�e sobie swobodnie wsz�dzie wisie�. A ju� dla nowych Francuz�w z Maroka czy Senegalu to znaczy naprawd� niewiele. "Za to zielony sztandar Proroka znaczy dla nich wiele i mo�esz si�, g�upcze, na tym kiedy� przejecha�" - pomy�la� Komendant, ale tego nie powiedzia�, wola� s�ucha�. - ...Nie przeszkadza jednocz�cej si� Europie taka sobie pami�tka z przesz�o�ci. To samo z czasem b�dzie dotyczy�o Rosji, je�li tylko procesy uruchomione przez Piotra IV b�d� post�powa�y. Wyobra�my sobie teraz, �e powstaje pa�stwo polskie. Ilu Rosjan zapyta: przecie� nie ca�y Zach�d idzie z post�pem, Polsza niet. A skoro kto� nie idzie z post�pem, to mo�e w og�le nie trzeba? A jak nie trzeba, kiedy w�a�nie trzeba, Panie Komendancie? - Co wi�cej - wywodzi� Mornard z coraz wi�kszym ogniem - powiedzmy, �e Imperium, chc�c si� pozby� ogniska zapalnego, zgodzi si� na rezygnacj� z k�opotliwej prowincji; w ko�cu ma z czego traci�. Co jednak z IV Rzesz�? Nawet utrata samej tylko Prowincji Pozna�skiej o�ywi niewygas�e tam nastroje nacjonalistyczne. Niekoniecznie w tym sensie, �eby od razu konflikt zbrojny, my�l� raczej o renacjonalizacji polityki zagranicznej Niemiec. Jednoczenie Europy jest przecie� oparte na zast�powaniu identyfikacji narodowej identyfikacj� europejsk�, a z czasem globaln�. Pan pami�ta, "ma by� jeden pasterz i jedna owczarnia" i my wszyscy nad tym pracujemy. Komendant nie zapyta� dziennikarza, jacy "my", cho� z tyrady go�cia m�g� si� domy�la�. Je�li facet ma oparcie w Wielkim Wschodzie Francji, to nic dziwnego, �e Bia�emu tak zale�a�o, �eby dosz�o do tej rozmowy. - ...Dotychczas by�o tak, �e dochodzenie do identyfikacji europejskiej odbywa�o si� w miar� zgodnie, bo wszyscy z czego� rezygnowali po trochu. I nagle pojawi�by si� nowy czynnik, afirmuj�cy swoj� to�samo�� zamiast j� zaciera�. I wywo�uje reakcj� �a�cuchow� w Niemczech i Rosji, a to znaczy, �e proces zjednoczenia diabli bior�. Wstrzymany jest te� proces oddzia�ywania Europy na Imperium b�d�cy gwarancj� pokoju, a przez to tak�e post�pu ludzko�ci. Panie Komendancie, niepodleg�o�� Polski oznacza�aby, �e inteligenci w Kis�owodsku przestan� czyta� Foucaulta i Rorty'ego, a wr�c� do jakich� antysemickich czarnoseci�c�w. W imi� post�pu ludzko�ci nie mo�na do tego dopu�ci�. Zamilk� popijaj�c kaw� pobudzony chyba bardziej swoim przem�wieniem ni� kofein�. A jednak ods�oni� si�, na moment przesta� by� dziennikarzem, pomy�la� Komendant odcedzaj�c z fus�w ostatnie odrobiny wilgoci. Pokaza� prawdziw� twarz idealisty nienawidz�cego nas, bo mu psujemy schemat rozumienia �wiata. �adne wyja�nienia tu nie pomog� - jeste�my skazani na wieczny pobyt w szufladzie z napisem "niebezpieczny szowinizm" albo jako� podobnie, bo to wynika z jego rozumowa� dotycz�cych post�pu ludzko�ci. Od czas�w Woltera prawie si� nie zmienili. Ciekawe, czy by� kiedy� w tym Kis�owodsku? - To by�o pytanie czy w�asna pana opinia? - Oczywi�cie w�asna opinia, ale ciekaw jestem pa�skiej. - Stanowisko POW ju� wyja�nia�em. A je�eli interesuje pana m�j jak najbardziej prywatny i niezobowi�zuj�cy nikogo pogl�d... - Ale� prosz� - Mornard u�miechn�� si� zach�caj�co. - To powiem tak: interesuje mnie m�j kraj, za kt�ry czuj� si� odpowiedzialny. Losy czytelnictwa Derridy i Rorty'ego na obszarze Eurazji zwisaj� mi kalafiorem. Przez nast�pn� chwil� czyni� wysi�ki, by si� nie roze�mia�. A kiedy dziennikarz wyszed�, po�egnawszy si� zimno, przypomnia� sobie, jak nazywa� si� tamten Gruzin dawno zmar�y w Pary�u. C�, gdyby wtedy wygrali tamci, przynajmniej nie musia�bym go�ci� takich Mornard�w, pomy�la� zamykaj�c pusty pok�j nr 11. lato 2001 Barnim Regalica BARNIM REGALICA Urodzony w 1964 roku w Szczecinie (prawdziwe nazwisko Tomasz Szczepa�ski), absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, historyk i dzia�acz polityczny, publicysta (m.in. "Najwy�szego Czasu", "Gazety Polskiej KPN", "Nowego Pa�stwa", "Frondy", "Ma� Pariadki"). U nas opublikowa� "Spotkanie z Dagn�" i "Listopad" (oba "NF" 3/98) - opowiadania wesz�y potem do tomiku "Bunt" (Rekonkwista 1999). Zebrali�my za nie troch� antyfaszystowskich, antyantysemickich ci�g�w w "Gazecie Wyborczej" od Wojciecha Orli�skiego. Dwa lata p�niej Pawe� Dunin W�sowicz pokaza�, �e mo�na w "Wyborczej" ("Magazyn z ksi��kami" 16.08.2001) i w ksi��ce krytycznej ("Oko smoka", Lampa i Iskra Bo�a 2000) pisa� o literackiej propozycji Regalicy bez zgrozy, podobnie spokojnie jak o D�bskim, Redli�skim (!), Dukaju, Ziemkiewiczu, Lewandowskim, Ko�odziejczaku. Orli�ski wybieg� po prostu przed szereg ("Lew� nog�"), ale niczego nie odwo�a� - my�my te� si� nie odwo�ywali, bo w przypadku "Wyborczej" z regu�y nie ma to sensu. W drukowanym obecnie opowiadaniu "Trzeci Rzym, Drugie Hollywood" bada Regalica to samo, co w "Buncie": alternatywne przebiegi historii oraz z�udzenia, slogany, kompleksy, umys�owe mody i skrywane interesy, rz�dz�ce scen� globaln� - zawsze ze szkod� dla s�abszych, mniejszych, nie dopuszczanych do g�osu. (mp)