Sarah Maas - Imperium Burz
Szczegóły |
Tytuł |
Sarah Maas - Imperium Burz |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Sarah Maas - Imperium Burz PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Sarah Maas - Imperium Burz PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Sarah Maas - Imperium Burz - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Sarah J. Maas
IMPERIUM BURZ
przełożył Jakub Radzimiński
Strona 3
Tytuł oryginału: Empire of Storms
Text copyright © Sarah J. Maas, 2016
This translation of Empire of Storms is published by Grupa Wydawnicza Foksal by
arrangement with Bloomsbury Publishing Inc. and Macadamia Literary Agency,
Warsaw.
All rights reserved.
Map copyright © 2016 by Kelly de Groot
Cover illustration © Talexi. Background image © Shutterstock
Cover illustration © Talexi. Background images: © Andrr/shutterstock.com, © Lukas
Gojda/shutterstock.com; © Jag_cz/shutterstock.com, © Potapov
Alexander/shutterstock.com; © Olga Nikonova/shutterstock.com; ©
sakkmesterke/shutterstock.com;
Copyright for the Polish edition © by Grupa Wydawnicza Foksal MMXVII
Copyright © for the Polish translation by Marcin Mortka, Warszawa MMXVII
Wydanie I
Warszawa, MMXVII
Strona 4
Spis treści
Dedykacja
Mapa
Zmrok
Część pierwsza. Przynosząca Ogień
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
Strona 5
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
Część druga. Ogniste Serce
40.
41.
42.
43.
Strona 6
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54.
55.
56.
57.
58.
59.
60.
61.
62.
63.
64.
65.
66.
67.
68.
69.
Strona 7
70.
71.
72.
73.
74.
75.
Podziękowania
Strona 8
Dla Tamar, mojej obrończyni, dobrej wróżki i rycerza w lśniącej
zbroi. Dziękuję ci za to, że wierzysz w tę serię od pierwszej strony.
Strona 9
Strona 10
Zmrok
Dudnienie kościanych bębnów niosło się od zachodu słońca wśród
poszarpanych zboczy Czarnych Gór.
Księżniczka Elena Galathynius od popołudnia przyglądała się ze
skalistego cypla, na którym wznosił się jej namiot wojenny,
trzeszczący pod naporem suchego wiatru, czarnym szeregom wojsk
mrocznego władcy, przetaczającym się między szczytami. Teraz,
gdy słońce już zaszło, widać było migoczące ogniska wrogiej armii,
przywodzące na myśl rozgwieżdżone niebo.
Były ich tysiące. Tak wiele w porównaniu z tymi, które płonęły
po jej stronie doliny…
Elena nie potrzebowała uszu Fae, by słyszeć modlitwy swej
ludzkiej armii, zarówno te głośne, jak i szeptane w duchu. Przez
ostatnich kilka godzin sama odmówiła ich wiele, choć wiedziała, że
nie zostaną wysłuchane.
Nigdy dotąd nie zastanawiała się nad tym, gdzie przyjdzie jej
zginąć. Nigdy też nie przyszło jej do głowy, że może się to zdarzyć
tak daleko od zielonych gór Terrasenu. Że jej ciało może nie zostać
spalone, lecz pożarte przez bestie mrocznego władcy.
Nikt się nie dowie, w którym miejscu padła księżniczka
Terrasenu. Nikt nie będzie wiedział, gdzie zginęli jej żołnierze.
– Musisz odpocząć – rozległ się surowy, męski głos.
Elena obejrzała się za siebie. Jej rozpuszczone, srebrne włosy
zaczepiały o ostre krawędzie jej pysznej zbroi. Gavin, który stał
w wejściu do namiotu, mierzył ponurym spojrzeniem obie armie
zebrane w dolinie. Wpatrywał się w wąski odcinek ziemi niczyjej,
który wkrótce miał zniknąć pod nogami walczących.
Choć sam namawiał Elenę do odpoczynku, nie zdjął zbroi od
dziesięciu godzin, odkąd wszedł do namiotu. Reszta dowódców
wyszła stamtąd kilka minut wcześniej, ściskając pod pachami
mapy. Nikt nie miał ani cienia nadziei w sercu. Elena wyczuwała
Strona 11
zapach strachu i rozpaczy.
Sucha, kamienista ziemia ledwie zachrzęściła pod stopami
Gavina. Lata włóczęgi po bezdrożach Południa nauczyły go sztuki
bezszelestnego poruszania się. Elena znów wpatrywała się
w niezliczone ogniska nieprzyjaciela.
– Wojska twego ojca nadal mają szansę dotrzeć na czas –
powiedział ochrypłym głosem Gavin.
Tylko głupiec mógł nadal mieć nadzieję. Dzięki doskonałemu
słuchowi nieśmiertelnej istoty Elena wychwyciła każde słowo
debaty, która toczyła się w namiocie za jej plecami.
– Ta dolina to śmiertelna pułapka – oznajmiła.
I to ona sama ich tu przywiodła.
Gavin nie odpowiedział.
– Z nastaniem świtu – dodała Elena – ta ziemia spłynie krwią.
Przywódca armii, stojący u jej boku, nadal nie odzywał się ani
słowem.
Rzadko się zdarzało, aby Gavin milczał. W jego skośnych oczach
na próżno było dziś szukać blasku niepohamowanej zaciekłości,
a jego zwykle rozwichrzone, brązowe włosy spływały bez życia.
Elena nie pamiętała, kiedy po raz ostatni któreś z nich się kąpało.
Gavin odwrócił się ku niej i zmierzył ją tym samym szczerym
spojrzeniem, które przenikało ją i obnażało od chwili, gdy poznała
go pod dachem pałacu ojca prawie rok temu. A raczej stulecia
temu.
To były inne czasy! To był zupełnie inny świat! Nadal
przepełniało go światło i śpiew, a magia nie zaczęła jeszcze migotać
i słabnąć w obliczu potężniejącego cienia, rzucanego przez
Erawana i jego demonicznych żołnierzy. Elena zastanawiała się,
jak długo wytrzyma Orynth po tym, jak jej armia na Południu
zostanie rozbita i zmasakrowana. Myślała o tym, czy Erawan
zniszczy najpierw błyszczący na szczycie góry pałac jej ojca, czy
może spali królewską bibliotekę, serce i ośrodek wiedzy ostatniej
epoki. Zanim spali cały jej lud.
– Do świtu pozostało jeszcze wiele godzin – rzekł Gavin. Jego
grdyka podjechała w górę i opadła. – Jest jeszcze czas, by uciec.
Strona 12
– Roznieśliby nas na strzępy, nim udałoby nam się pokonać
przełęcz…
– Nie myślę o nas, ale o tobie. – W blasku ogniska jego twarz
wyglądała jak mieniąca się światłem płaskorzeźba. – Tylko
i wyłącznie o tobie.
– Nie porzucę tych ludzi – powiedziała Elena i musnęła palcami
jego dłoń. – Ani ciebie.
Twarz Gavina nawet nie drgnęła.
– Nie jesteśmy w stanie uniknąć tego, co czeka nas jutro. Nie
unikniemy masakry. Słyszałaś, co powiedział posłaniec, prawda?
Tak, wiem, że podsłuchiwałaś. Anielle zamieniło się w rzeźnię.
Nasi sojusznicy na Północy już nie istnieją. Armia twego ojca jest
za daleko. Wszyscy zginiemy przed zachodem słońca.
– Kiedyś i tak zginiemy.
– Nie. – Gavin ścisnął jej dłoń. – Ja zginę, a ze mną ci ludzie.
Jeśli nie padniemy od ciosów wroga, pokona nas upływ czasu, ale
ty…
Jego wzrok przeniósł się na jej delikatnie wyostrzone uszy,
dziedzictwo jej rodu.
– Ale ty mogłabyś żyć przez całe stulecia. Przez tysiąclecia. Nie
odrzucaj takiej szansy ze względu na skazaną na porażkę bitwę.
– Wolę zginąć jutro niż żyć okryta hańbą przez tysiąc lat.
Gavin jednakże wpatrywał się już w dolinę. Patrzył na swoich
żołnierzy, ostatnią linię obrony przed hordą Erawana.
– Połącz się z armią swego ojca i kontynuuj walkę u jego boku –
powiedział ochryple.
– To na nic. – Elena przełknęła ślinę.
Gavin powoli przeniósł na nią spojrzenie. Po tylu miesiącach
wreszcie była gotowa do wyznania.
– Moc mego ojca słabnie. Niewiele mu jej pozostało. Światło Mali
gaśnie z każdym dniem. Król nie jest w stanie stawić czoła
Erawanowi z nadzieją na zwycięstwo.
Ostatnie słowa jej ojca, tuż przed wyruszeniem na tę feralną,
skazaną na zagładę wyprawę, brzmiały: „Moje słońce zachodzi,
Eleno. Zrób wszystko, by twoje nadal wschodziło”.
Strona 13
Gavin pobladł.
– I teraz mi to mówisz?
– Tak, Gavinie, ponieważ musisz wiedzieć, że dla mnie również
nie ma żadnej nadziei. To, czy dziś w nocy ucieknę, czy jutro stanę
do walki, nie ma właściwie znaczenia. Ten kontynent jest już
stracony.
Gavin spojrzał na dziesiątki namiotów stojących na skalnym
cyplu. Jego przyjaciele.
Jej przyjaciele.
– Nikt z nas nie ujdzie stąd żywy – rzekł.
Głos mu zadrżał, a oczy się zaszkliły. Elena ponownie ujęła jego
dłoń. Nigdy dotąd, choć wiele razem przeżyli i mierzyli się już
z niejednym koszmarem, nie widziała, jak Gavin płacze.
– Erawan zwycięży i zdobędzie władzę nad tą ziemią, a także
nad wszystkimi innymi. Nikt mu nie zagrozi przez całą wieczność
– wyszeptał.
W obozie pod nimi krzątali się żołnierze. Słychać było
mamrotanie, przekleństwa, nawet płacz. Elena wiedziała, że
powód ich przerażenia znajdował się po drugiej stronie doliny.
Wtedy ogniska przeciwnika zaczęły gasnąć jedno po drugim,
jakby tłumiła je wielka dłoń ciemności. Kościane bębny zagrzmiały
głośniej.
Wreszcie przybył.
Erawan we własnej osobie nadszedł, aby być świadkiem ostatniej
bitwy Gavina.
– Nie będą czekać do świtu – oznajmił Gavin, a jego dłoń opadła
na rękojeść miecza zwanego Damaris.
Elena złapała go jednak za ramię i zacisnęła palce na jego
twardych niczym granit mięśniach, osłoniętych skórzaną zbroją.
Nadszedł Erawan.
Może bogowie nadal słuchali. Może jej matka z ognistą duszą
zdołała jakoś ich przekonać. Elena spojrzała na surową, dziką
twarz Gavina, którą ukochała ponad inne, i powiedziała:
– Nie wygramy tej bitwy. Na pewno też nie wygramy tej wojny.
Gavin drżał z niecierpliwości, by natychmiast skrzyknąć resztę
Strona 14
dowódców, ale opanował się. Już dawno nauczył się poskramiać
swą dziką naturę i słuchać z szacunkiem słów Eleny.
Uniosła wolną rękę, a surowa magia w jej żyłach zatańczyła.
Płomienie zamieniły się w wodę, a pnącza w trzaskający lód. Jej
moc nie mogła się równać bezdennej otchłani jej ojca, ale miała
wszechstronne, przydatne zdolności, spuściznę po matce.
– Nie wygramy tej wojny – powtórzyła. Twarz Gavina migotała
w blasku jej magii. – Ale możemy ją nieco opóźnić. Jestem w stanie
przemierzyć tę dolinę w godzinę bądź dwie.
Zacisnęła pięść. Jej moc znikła.
– To jakieś szaleństwo, Eleno! – Gavin zmarszczył brwi. –
Samobójstwo. Ludzie Erawana pochwycą cię, nim zdołasz
prześlizgnąć się przez ich szeregi.
– Otóż to. Przywiodą mnie wówczas przed jego oblicze. Uznają
mnie za cennego więźnia, a nie za zabójczynię.
– Nie – rzekł Gavin. W tym słowie kryły się zarówno rozkaz, jak
i prośba.
– Jeśli zabijemy Erawana, jego bestie ogarnie panika. Zyskamy
nieco czasu! Mój ojciec zdąży wówczas tu dotrzeć, zebrać resztki
naszej armii i zniszczyć legiony wroga!
– Jeśli zabijemy Erawana… Mówisz, jakby to była łatwizna. To
król Valgów, Eleno! Nawet jeśli postawią cię przed jego
majestatem, obezwładni cię urokiem, zanim wykonasz choć jeden
ruch!
Serce ją zabolało, ale zmusiła się, by dokończyć zdanie.
– Dlatego właśnie – szepnęła drżącymi ustami. – Dlatego
właśnie chcę, byś porzucił dowództwo i poszedł tam ze mną.
Gavin wpatrywał się w nią. Po policzkach Eleny płynęły łzy.
– Ponieważ… ponieważ ktoś musi odwrócić jego uwagę. Ktoś
musi zyskać dla mnie chwilę, bym mogła się przebić przez blokadę
w jego umyśle.
Nie miała wątpliwości, że Erawan rzuci się najpierw na Gavina.
Przywódca ludzi stawiał bowiem Mrocznemu Lordowi opór od lat
i podejmował walkę tam, gdzie nikt inny nie był już w stanie.
Jedyną osobą, której Erawan nienawidził bardziej od ludzkiego
Strona 15
księcia, był jej własny ojciec.
Gavin przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, a potem wyciągnął
rękę i otarł jej łzy.
– Jego nie można zabić, Eleno. Słyszałaś słowa wyroczni twego
ojca.
– Wiem. – Księżniczka pokiwała głową.
– A nawet jeśli zdołamy go okiełznać lub uwięzić. – Gavin
zastanawiał się nad doborem słów. – Cóż, sama zdajesz sobie chyba
sprawę z tego, że po prostu zepchniemy odpowiedzialność na kogoś
innego. Na kogoś, kto będzie rządził tymi ziemiami wiele lat po
nas. To na niego spadnie obowiązek dokończenia tej wojny.
– Ta wojna to dopiero drugie posunięcie w grze, która rozpoczęła
się dawno temu za morzem – rzekła cicho Elena.
– Niemniej jeśli Erawan się uwolni, ten koszmar dopadnie kogoś
innego po nas. Co więcej, nie uchronimy w ten sposób tych
żołnierzy przed jutrzejszą rzezią.
– Jeśli niczego nie zrobimy, nie będzie komu przejąć po nas
odpowiedzialności – odparła Elena.
W oczach Gavina tańczyły wątpliwości.
– Nasza magia gaśnie z każdym dniem – naciskała księżniczka –
a bogowie nas porzucili. Uciekli od nas. Nie mamy sojuszników Fae
poza tymi, którzy służą memu ojcu. Ich moc, podobnie jak nasza,
słabnie. Niemniej, gdy nadejdzie pora na trzecie rozdanie, być
może uczestnicy niedokończonej przez nas gry będą inni. Może
zdarzy się to w przyszłości, w której ludzie i Fae będą walczyć
ramię w ramię, emanując mocą. Może znajdą sposób, aby to
zakończyć. Innymi słowy, Gavin, ta bitwa jest już przegrana.
Z nadejściem świtu nasi przyjaciele zaczną ginąć na tym polu,
a my wykorzystamy ten moment, by pojmać Erawana i zapewnić
Erilei przyszłość.
Gavin zacisnął mocniej usta i otworzył szerzej szafirowe oczy.
– Nie możemy nikomu nic powiedzieć – dodała Elena łamiącym
się głosem. – Nawet jeśli odniesiemy sukces, nikt nie może
wiedzieć, jak tego dokonaliśmy.
Zwątpienie zaznaczyło się głębokimi bruzdami na jego twarzy.
Strona 16
Elena mocniej zacisnęła dłoń na jego ręce.
– Nikt, Gavin.
Książę patrzył na nią z bólem, ale skinął głową. Trzymając się
za ręce, spojrzeli na ciemność spowijającą góry. Kościane bębny
mrocznego władcy biły niczym młoty o żelazo. Wkrótce ich
złowróżbny rytm miały zagłuszyć wrzaski umierających żołnierzy.
Wkrótce pola miały spłynąć potokami krwi.
– Jeśli rzeczywiście tego chcemy, powinniśmy ruszać w drogę –
rzekł Gavin.
Jego uwagę przyciągnęły najbliższe namioty. Nie było czasu na
pożegnanie czy ostatnie słowa.
– Przekażę Holdrenowi rozkaz, by poprowadził jutro naszą
armię. Będzie wiedział, co powiedzieć reszcie.
Elena skinęła głową. Dalsza rozmowa nie była już potrzebna.
Gavin wypuścił jej dłoń i ruszył w stronę namiotu, który stał
najbliżej ich własnego. Należał do jego najbliższego przyjaciela
i najwierniejszego z dowódców, który przypuszczalnie próbował jak
najlepiej wykorzystać ostatnie godziny spędzane ze swoją młodą
żoną.
Elena odwróciła wzrok, nim szerokie ramiona Gavina rozsunęły
ciężkie klapy namiotu, a on sam znikł w środku. Spoglądała daleko
nad ogniskami na dolinę, na ciemność kłębiącą się po drugiej
stronie. Mogłaby przysiąc, że ta odpowiedziała jej spojrzeniem.
Mogłaby przysiąc, że słyszy tysiące osełek, na których bestie
mrocznego władcy ostrzyły zatrute kły.
Uniosła oczy ku zasnutemu dymem niebu. Kłęby rozsunęły się
na krótką chwilę, by ukazać jej upstrzone gwiazdami sklepienie.
Władca Północy zerkał na nią. Być może był to ostatni dar Mali dla
tych krain, przynajmniej w tej epoce. Może bogini chciała w ten
sposób podziękować Elenie bądź się z nią pożegnać.
Ponieważ Elena zamierzała właśnie wkroczyć w wieczną
ciemność, by dać szansę Terrasenowi i całej Erilei.
Zmówiła w duchu ostatnią modlitwę, aby nienarodzeni jeszcze,
odlegli potomkowie tej nocy, spadkobiercy brzemienia, które miało
ocalić bądź pogrążyć Erileę, wybaczyli jej to, co właśnie chciała
Strona 17
uczynić.
Strona 18
Część pierwsza
Przynosząca Ogień
Strona 19
1.
Elide Lochan posapywała chrapliwie, kusztykając po stromym
zboczu leśnego wzgórza. Każdy kolejny oddech palił jej gardło.
Podejście było zdradliwe ze względu na luźne, szare kamienie,
skryte pod mokrymi liśćmi Dębowej Puszczy, a dęby wokół
wznosiły się zbyt wysoko, by w razie potrzeby można było złapać
się gałęzi. Pośpiech zwyciężał jednak ze strachem przed upadkiem
i Elide parła zdecydowanie przed siebie, aż wdrapała się na skalny
szczyt. Jej noga pulsowała bólem, gdy osunęła się na kolana, ciężko
dysząc.
Wszędzie dookoła ciągnęły się zalesione wzgórza,
przypominające szczeble niekończącej się klatki.
Tygodnie. Upłynęły długie tygodnie, odkąd Manon Czarnodzioba
i jej Trzynastka porzuciły ją w tym lesie, a Przywódczyni Skrzydła
nakazała jej skierować się na północ. Miała odnaleźć swoją
zaginioną królową, teraz dojrzałą i potężną, a także Celaenę
Sardothien, kimkolwiek była, aby spłacić dług, jaki zaciągnęła
u niej Kaltain Rompier. Choć minęło już kilka tygodni, w jej snach
nadal pojawiały się koszmarne wspomnienia ostatnich chwil
spędzonych w Morath. Widziała strażników, którzy usiłowali
zawlec ją tam, gdzie wszczepiano potomstwo Valgów, masakrującą
ich Przywódczynię Skrzydła oraz ostatni czyn Kaltain Rompier,
która wygrzebała dziwny, czarny kamień, zaszyty w jej ramieniu,
i kazała go zanieść Celaenie Sardothien.
Chwilę później kobieta zamieniła Morath w dymiącą ruinę.
Elide przyłożyła brudną, drżącą dłoń do twardej grudki,
upchniętej w kieszeni skórzanej kurtki do podniebnych lotów,
którą nadal nosiła. Mogłaby przysiąc, że wyczuwa na skórze
delikatne pulsowanie, które współgrało z pospiesznym biciem jej
własnego serca.
Zadrżała, choć padały na nią promienie słońca, przenikające
Strona 20
przez zbity gąszcz koron drzew. W całej krainie trwało lato,
a duszący upał sprawiał, że woda stała się najcenniejszym do
zdobycia skarbem. Zawsze była cenna, ale teraz decydowała
o każdym kolejnym dniu, a nawet o całym jej życiu.
Dębowa Puszcza obfitowała w strumienie, które wiły się między
drzewami, zasilane topniejącym śniegiem z górskich szczytów.
Niestety, nie każda woda nadawała się do picia, o czym Elide
przekonała się na własnej skórze. Przez trzy dni leżała na mchu
bliska śmierci, gorączkując i wymiotując po kilku łykach stojącej
wody z napotkanego stawu. Przez trzy dni trzęsła się tak bardzo,
iż sądziła, że połamią jej się od tego kości. Przez trzy dni szlochała
cicho z rozpaczy, przeświadczona, że umrze w tych bezkresnych
borach i nikt się nigdy o tym nie dowie.
A kamień w kieszeni na jej piersi szumiał i pulsował. Dręczona
chorobą Elide mogłaby przysiąc, że szeptał do niej we śnie i śpiewał
jej kołysanki w językach, w których jej zdaniem człowiek nie byłby
w stanie wymówić ani słowa.
Gdy doszła do siebie, więcej już go nie słyszała, ale nie
przestawała o tym myśleć. Zadawała sobie pytanie, czy inni ludzie
również pokonaliby tę chorobę. Chciała wiedzieć, czy niesie
w swojej kieszeni dar, czy może przekleństwo.
I czy ta Celaena Sardothien będzie wiedziała, co z tym począć.
„Powiedzcie jej, że można otworzyć każde drzwi, jeśli ma się
odpowiedni klucz” – rzekła Kaltain. Za każdym razem, gdy Elide
zatrzymywała się, by odpocząć, wyjmowała ów opalizujący czarny
kamyk i przyglądała się mu. Z całą pewnością nie przypominał
klucza – był niekształtny i ledwie ociosany, jakby odrąbano go od
jakiegoś większego kamienia. Być może słowa Kaltain były
zagadką zrozumiałą tylko dla Celaeny.
Elide zsunęła z ramienia swój nader lekki plecak i otworzyła go.
Jedzenie skończyło jej się tydzień temu i od tej pory polegała na
leśnych owocach. Nie znała żadnego z nich, ale pamiętała słowa
niani Finnuli, która zawsze radziła potrzeć znalezioną jagodą
o nadgarstek, by przekonać się, czy nastąpi jakaś reakcja. Na ogół,
w większości przypadków, reakcja następowała.