3068
Szczegóły |
Tytuł |
3068 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3068 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3068 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3068 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT JORDAN
�CIE�KA SZTYLET�W
Kto z mo�nymi zwyczajny wieczerza�, pod��a� musi �cie�k� sztylet�w.
Anonimowa adnotacja atramentem na marginesie r�kopisu (datowanego na czasy
Artura Hawkwinga) przedstawiaj�cego schy�ek epoki Konklawe Tova�skich
Na wysoko�ciach nie masz innych �cie�ek, jak tylko wiod�ce po ostrzach
sztylet�w.
Stare porzekad�o Seanchan
Dla Harriet, mojego �wiat�a,
mojego �ycia, mojego serca - na zawsze
PROLOG
ZWODNICZE POZORY
Ethenielle widywa�a ju� w �yciu formacje skalne, kt�re pyszni�y si� mianem g�r,
mimo i� w istocie by�y znacznie ni�sze od tego masywu zwanego, nie wiadomo
dlaczego, skromnie Czarnymi Wzg�rzami i strasz�cego wysokimi, pochy�ymi
go�oborzami na po�y wbitych pod ziemi� g�az�w, oplecionymi sieci� stromych i
kr�tych prze��czy. Nawet kozica stan�aby na ten widok. Trzy dni mo�na by�o
jecha� przez te uwi�d�e od upa�u lasy i poro�ni�te zbr�zowia�� traw� ��ki, nie
napotkawszy ni �ladu ludzkiej siedziby, po czym znienacka okazywa�o si�, �e w
odleg�o�ci zaledwie p� dnia drogi znajduje si� kolejne siedem czy osiem
male�kich wiosek, zapomnianych przez �wiat. Po�r�d oddalonych od wszelkich
szlak�w handlowych Czarnych Wzg�rz ludziom zawsze �y�o si� ci�ko, teraz by�o im
jeszcze trudniej. Wychud�y lampart, kt�ry zazwyczaj umyka na widok ludzi,
przygl�da� si� spokojnie ze stromego zbocza, oddalonego nie wi�cej ni� o
czterdzie�ci krok�w, jak przeje�d�a�a obok w towarzystwie zbrojnej eskorty. Na
zachodzie, niczym z�y omen, uporczywie ko�owa�y s�py. Nawet pojedynczy ob�oczek
nie szpeci� krwistoczerwonej tarczy s�o�ca, jednak�e nieba nie spos�b by�o
nazwa� czystym. Ka�dy podmuch ciep�ego wiatru wzbija� wysoko g�ste chmury kurzu.
Ethenielle jecha�a powoli, czuj�c si� bezpiecznie - wzi�a przecie� ze sob�
pi��dziesi�ciu najlepszych ludzi. W przeciwie�stwie do Surasy, swej na po�y
legendarnej antenatki, nie �udzi�a si�, �e pogoda podporz�dkuje si� jej
oczekiwaniom tylko dlatego, �e zasiada�a na stolcu zwanym Tronem Chmur, co do
po�piechu za�... Porz�dek marszruty uzgodniony zosta� w drodze wymiany list�w,
pieczo�owicie zaszyfrowanych i powierzanych najbardziej zaufanym pos�a�com;
warunek by� jeden - pod �adnym pozorem nie �ci�ga� na siebie uwagi podczas
podr�y. Nie�atwe zadanie. Niekt�rzy twierdzili, �e wr�cz niemo�liwe.
Pocz�tkowo zas�piona, ucieszy�a si� teraz ze szcz�liwego zbiegu okoliczno�ci,
kt�ry, nie narzucaj�c konieczno�ci zabijania nikogo, pozwoli� dotrze� tak daleko
i omin�� te wszystkie wioski (niczym musze kropki na mapie), cho� cz�sto
oznacza�o to wyd�u�enie podr�y nawet o kilka dni. Nieliczne stedding Ogir�w nie
nastr�cza�y problem�w - Ogirowie z zasady niewiele uwagi po�wi�cali ludzkim
sprawom, a ostatnimi czasy stronili od nich chyba jeszcze bardziej - za to
mieszka�cy wiosek... Wiosek zbyt ma�ych, by mogli si� w nich ukrywa�
informatorzy Bia�ej Wie�y tudzie� cz�owieka, mieni�cego si� Smokiem Odrodzonym -
mo�e nawet nim by� naprawd�, nie umia�a orzec, co jest gorsze - nie takich
jednak ma�ych, by nie docierali do nich handlarze. A handlarze wymieniali nie
tylko towary, rozmawiali z lud�mi, kt�rzy z kolei rozmawiali z innymi lud�mi, i
tym sposobem plotki rozprzestrzenia�y si� niczym wody niesko�czenie
rozwidlaj�cej si� rzeki, pokonuj�c Czarne Wzg�rza i szerz�c po ca�ym �wiecie.
Kilka przypadkowych s��w i samotny pasterz, o kt�rego istnieniu nikt dot�d nie
wiedzia�, m�g� sta� si� zarzewiem po�aru alarmuj�cego wszystkich w odleg�o�ci
pi�ciuset lig. Po�aru trawi�cego lasy i stepy. Trawi�cego miasta. Ca�e kraje.
- Serailla, czy naprawd� dokona�am w�a�ciwego wyboru? - Ethenielle skrzywi�a
si�, zirytowana w�asnymi s�owami. Z pewno�ci� nie by�a ju� jak�� m��dk�, jednak
nieliczne siwe w�osy nie stanowi�y usprawiedliwienia dla starczej paplaniny.
Decyzja zapad�a. Mimo to nie potrafi�a przesta� analizowa� stoj�cych za ni�
racji. �wiat�o�� �wiadkiem, �e daleko jej by�o do beztroski, kt�r� z pozoru
zdradza�a.
Pierwsza Doradczyni Ethenielle podjecha�a na gniadej klaczy, zajmuj�c miejsce
przy boku smuk�ego karego wierzchowca kr�lowej. Lady Serailla, z kr�g��,
spokojn� twarz� i bystrymi ciemnymi oczyma, r�wnie dobrze mog�a by� �on�
pierwszego lepszego ch�opa, tyle �e wbit� w sukni�, jak� szlachcianki wk�ada�y
do konnej jazdy - jednak umys� ukryty za pospolitymi, teraz na dodatek zlanymi
potem rysami, by� r�wnie przenikliwy, jak rozum Aes Sedai.
- Inne mo�liwo�ci poci�ga�y za sob� wcale nie mniejsze ryzyko, aczkolwiek
odmiennej natury - odpar�a zgrabnie. Cho� nieco przysadzista, Serailla wszystko
robi�a zgrabnie. W siodle by�a r�wnie pe�na gracji jak w ta�cu, m�wi�a zawsze
g�adk�, potoczyst� fraz�. Bez �ladu fa�szu czy ob�udy, po prostu niewzruszenie
zgodn� z normami stylu. - Niezale�nie od tego, jak jest naprawd�, Wasza
Wysoko��, Bia�� Wie�� najwyra�niej tkn�� parali�, je�li wr�cz nie zosta�a
obr�cona w ruin�. Niemniej; oczywi�cie, ty mog�aby� trwa� dalej ze wzrokiem
wbitym w Ug�r, niepomna, �e �wiat wali si� za twoimi plecami. Mog�aby�, gdyby�
by�a kim� innym.
Zwyk�a potrzeba zrobienia czego�. Czy to przez ni� w�a�nie znalaz�a si� tutaj?
C�, je�li Bia�a Wie�a nie chce albo nie mo�e zrobi� tego, co nale�y, w takim
razie kto� inny zrobi to za ni�. Jaki po�ytek z warty na przedmurzu Ugoru, je�li
�wiat rzeczywi�cie wali si� jej za plecami?
Ethenielle zerkn�a na szczup�ego m�czyzn�, kt�ry jecha� u jej drugiego boku;
siwe pasma na skroniach wywo�ywa�y wra�enie buty, podkre�lane dodatkowo przez
Miecz Kirukan w zdobnej pochwie, u�o�ony w zgi�ciu �okcia. Szumna nazwa,
niewykluczone jednak, �e kr�lowa Aramaelle, s�awiona legendami wojowniczka,
rzeczywi�cie si� nim pos�ugiwa�a. Kling� wykuto w czasach staro�ytnych, jak
twierdzili niekt�rzy, przy u�yciu Mocy. Zgodnie z tradycj�, obur�czna r�koje��
by�a skierowana w jej stron�, aczkolwiek Ethenielle nawet by przez my�l nie
przysz�o po ni� si�gn��, nie by�a przecie� jak�� tam krewk� Saldaeank�. Kr�lowa
mia�a my�le�, �wieci� przyk�adem i rozkazywa� - nie podo�a�aby temu zadaniu,
zajmuj�c si� r�wnocze�nie rzeczami, kt�re ka�dy �o�nierz potrafi� wykona�
lepiej.
- A ty, Mieczniku? - spyta�a. - C� ci� trapi o tak p�nej porze?
Lord Baldhere obr�ci� si� w okutym z�otem siodle, zerkaj�c w stron� jad�cych za
nimi �o�nierzy, dzier��cych sztandary chronione futera�ami z wyt�aczanej sk�ry i
haftowanego jedwabiu.
- Nie lubi� kry�, kim jestem, Wasza Wysoko�� - oznajmi� zrz�dliwym tonem,
patrz�c z powrotem przed siebie. - Ju� niebawem �wiat si� dowie o nas i o tym,
czego dokonali�my albo pr�bowali�my dokona�. Przysz�o�� przyniesie �mier� albo
miejsce w historii, wzgl�dnie jedno i drugie, niech wi�c wiedz� od razu, z kim
maj� do czynienia. - Baldhere mia� ci�ty j�zyk i zachowywa� si�, jakby
interesowa�y go tylko stroje i muzyka - ten doskonale skrojony, niebieski kaftan
by� ju� trzecim, jaki dzi� w�o�y� - ale, podobnie jak w przypadku Serailli,
pozory myli�y. Miecznik Tronu Chmur d�wiga� obowi�zki znacznie ci�sze ni� miecz
ukryty w wysadzanej klejnotami pochwie. Od �mierci kr�la ma��onka, przed mniej
wi�cej dwudziestu laty, to Baldhere dowodzi� w imieniu kr�lowej armiami Kandoru
i wi�kszo�� �o�nierzy posz�aby za nim a� do Shayol Ghul. Nie zalicza� si� do
najwybitniejszych dow�dc�w, ale wiedzia�, kiedy podj�� b�j, kiedy ze�
zrezygnowa�, umia� te� zwyci�a�.
- Dotarli�my chyba ju� na miejsce spotkania - odezwa�a si� nagle Serailla,
dok�adnie w tym samym momencie, gdy Ethenielle spostrzeg�a zwiadowc� wys�anego
naprz�d przez Baldhere'a, boja�liwego m�czyzn� o imieniu Lomas, kryj�cego g�ow�
he�mem z god�em lisiego �ba - �ci�ga� w�a�nie wodze na szczycie prze��czy.
Pochyli� lanc� i wykona� gest oznaczaj�cy: "Um�wione miejsce w zasi�gu wzroku".
Baldhere zawr�ci� swego okaza�ego wierzchowca i wrzasn�� do eskortuj�cych
�o�nierzy, �e maj� si� zatrzyma� - a zaiste potrafi� wrzeszcze�, kiedy zechcia�
- po czym spi�� siwka ostrogami, by dogoni� j� i Seraill�. Mia�o to by�
spotkanie odwiecznych sojusznik�w, jednak kiedy mijali po drodze Lomasa,
Baldhere wyda� m�czy�nie o szczup�ej twarzy zwi�z�y rozkaz: "Miej wszystko na
oku". Je�li co� p�jdzie nie tak, Lomas da sygna� eskorcie, kt�ra natychmiast
otoczy kr�low�.
Ethenielle westchn�a cicho, kiedy Serailla przytakn�a, aprobuj�c rozkaz.
Odwieczni sojusznicy - a jednak w tych czasach wzajemne podejrzenia by�y tak
cz�ste jak muchy nad kup� gnoju. Ich poczynania mia�y taki skutek, jakby kto�
zamiesza� gnoj�wk� i sp�oszy� robactwo. Zbyt wielu w�adc�w po�udnia zmar�o albo
zagin�o zesz�ego roku, aby Ethenielle mog�a ufa� noszonej koronie. Zbyt wiele
krain wdeptano w ziemi� w spos�b, jakiego nie powstydzi�aby si� armia trollok�w.
Ten al'Thor - kimkolwiek si� oka�e - b�dzie musia� odpowiedzie� na wiele pyta�.
Bardzo wiele.
Za plecami Lomasa prze��cz otwiera�a si� na p�ytk� nieck�, za ma��, by mo�na
nazwa� j� dolin�, podobnie jak porastaj�ce j� z rzadka drzewa nie zas�ugiwa�y na
miano cho�by zagajnika. Na drzewach sk�rzanych, niebieskich jod�ach,
tr�jiglastych sosnach, a tak�e niekt�rych d�bach zosta�a jeszcze odrobina
zieleni, ale ro�liny innych gatunk�w pokrywa� zesch�y br�z albo stercza�y ku
niebu ich bezlistne ga��zie. Za to w po�udniowej cz�ci niecki znajdowa�o si�
co�, co czyni�o j� znakomitym miejscem na wyznaczenie spotkania. Smuk�a iglica z
po�yskliwej, z�otej koronki, cho� cz�ciowo zagrzebana w nagim zboczu i tak
g�rowa�a dobre siedemdziesi�t krok�w ponad korony s�siaduj�cych drzew. Wiedzia�o
o niej ka�de dziecko z Czarnych Wzg�rz, kt�re by�o wystarczaj�co du�e, by si�
wyrywa� spod opieki rodzic�w, jednak przez cztery dni podr�y od niecki nie
spotkali �adnej wioski, nikt te� z w�asnej woli nie podszed�by do niej bli�ej
ni� na dziesi�� mil. Kr��y�y opowie�ci o ob��ka�czych wizjach, o �ywych trupach,
o tym, �e ka�dego, kto dotkn�� iglicy, czeka�a rych�a �mier�.
Ethenielle poczu�a przeszywaj�cy j� lekki dreszcz, cho� przecie� nie uwa�a�a
siebie za osob� obdarzon� szczeg�lnie wybuja�� wyobra�ni�. Nianh powiada�a, �e
iglica stanowi nieszkodliw� pozosta�o�� po Wieku Legend. Na ca�e szcz�cie Aes
Sedai nie mia�a powodu, by wspomnie� rozmow� sprzed tylu lat. Szkoda, �e
martwych nie dawa�o si� zmusi�, by o�yli, cho�by tylko tutaj. Zgodnie z legend�
Kirukan w�asnor�cznie �ci�a g�ow� jakiemu� fa�szywemu Smokowi i urodzi�a dw�ch
syn�w innemu m�czy�nie, kt�ry potrafi� przenosi�. A mo�e to by� ten m�czyzna.
Kirukan zapewne wiedzia�a, jak zrealizowa� sw�j cel i prze�y�.
Zgodnie z przewidywaniami, dw�ch uczestnik�w spotkania ju� na nich czeka�o,
ka�demu towarzyszy�a dw�jka dworzan. Poci�g�� twarz Paitara Nachimana przecina�y
znacznie liczniejsze zmarszczki ni� zapami�tane oblicze tamtego osza�amiaj�co
przystojnego starszego m�czyzny, kt�ry tak si� podoba� m�odej dziewczynie, nie
m�wi�c ju� o tych przerzedzonych i przetkanych siwizn� w�osach. Na szcz�cie
przesta� splata� je w warkoczyki na arafelia�sk� mod�� i �cina� teraz kr�tko. W
siodle jednak�e siedzia� sztywno wyprostowany, a ramion jego haftowanego kaftana
z zielonego jedwabiu z pewno�ci� nie trzeba by�o wypycha� wat�; Ethenielle I
wiedzia�a ponadto, �e wci�� zr�cznie i skutecznie potrafi w�ada� j mieczem.
Drugi, Easar Togita, obdarzony kanciast� twarz� i z siw� kit� pozostawion� na
czubku wygolonej czaszki, w prostym f, kaftanie barwy starego spi�u, by� nie
tylko ni�szy o g�ow� od kr�la Arafel, ale tak�e znacznie smuklejszy - jednak w
por�wnaniu z nim Paitar wygl�da� niemal�e na s�abeusza. Oczu Easara, kr�la
Shienaru, nie rozp�omienia� gniew - zdawa�o si� wr�cz, �e smutek na sta�e osiad�
w jego spojrzeniu - ale zdawa� si� on wykuty z tego samego metalu co jego d�ugi
miecz przypasany do plec�w. Ethenielle ufa�a obu m�czyznom - i mia�a nadziej�,
�e ich rodzinne koneksje dodatkowo utrzymuj� owo zaufanie. Ludzi Pogranicza w
takim samym stopniu trzyma�y wi�zy ma��e�skie, co wsp�lna wojna z Ugorem - jej
c�rka po�lubi�a trzeciego syna Easara, syna wyda�a za ukochan� wnuczk� Paitara,
a brat i dwie siostry r�wnie� w�enili si� w shienara�skie Domy.
Adiutanci r�nili si� mi�dzy sob� tak samo jak ich w�adcy. Ishigari Terasian,
odziany w przedni, a jednak potwornie wymi�ty czerwony kaftan, wygl�da� jak
zawsze, jakby w�a�nie ockn�� si� z ot�pienia po pijackiej biesiadzie - zamglone
oczy, nie ogolone policzki. Dla odmiany Kyril Shianri, s�uszny wzrostem,
szczup�y i niemal r�wnie elegancki jak Baldhere, gdyby nie twarz okryta kurzem i
potem, ze srebrnymi dzwoneczkami przy wysokich butach, r�kawicach, a tak�e
wplecionymi w warkoczyki, jak zwykle mia� niezadowolon� min� i na wszystkich, z
wyj�tkiem Paitara, zdawa� si� patrze� z g�ry. Shianriego doprawdy pod wieloma
wzgl�dami nale�a�o okre�li� mianem g�upca - arafelia�scy kr�lowie rzadko kiedy
udawali, �e s�uchaj� swoich doradc�w, polegaj�c w zamian na swych �onach - ale
on by� g�upcem jeszcze wi�kszym, ni� to si� wydawa�o na pierwszy rzut oka. Z
kolei Agelmar Jagad by� jakby lepsz� wersj� Easara - niczym si� nie
wyr�niaj�cy, prosto odziany m�czyzna, jakby wykuty ze stali i kamienia, maj�cy
wi�cej broni ni� Baldhere, przypominaj�cy nag�� �mier�, kt�ra czeka, a� j�
spuszcz� z uwi�zi; natomiast Alesune Chulin by�a tak szczup�a, jak Serailla
kr�pa, tak pi�kna, jak Serailla pospolita i tak zapalczywa, jak Serailla
opanowana. Alesune wygl�da�a, jakby od razu urodzi�a si� w tych wspania�ych
niebieskich jedwabiach. Nale�a�o jednak pami�ta�, �e os�dzanie Serailli po
pozorach te� by�o b��dem.
- Oby Pok�j i �wiat�o�� obdarzy�y ci� sw� �ask�, Ethenielle z Kandoru - zagai�
szorstkim tonem Easar, kiedy Ethenielle �ci�gn�a przed nimi wodze, a Paitar,
wchodz�c mu w s�owo, zaintonowa�: - Oby �wiat�o�� przyj�a ci� w swe obj�cia,
Ethenielle z Kandoru. - Paitar nadal m�wi� g�osem, od kt�rego kobiecie serce
bi�o �wawiej. Mia� on jednak �on�, kt�ra wiedzia�a, �e nale�y do niej a� po
podeszwy but�w; Ethenielle w�tpi�a, by Menuki kiedykolwiek prze�y�a bodaj jedn�
chwil� zazdro�ci czy przynajmniej mia�a ku temu cie� powod�w.
Sama przywita�a ich w r�wnie zwi�z�y spos�b, na koniec tylko doda�a obcesowo:
- Mam nadziej�, �e pokonali�cie taki szmat drogi niezauwa�enie.
Easar parskn�� g�o�no i wspar�szy d�onie o ��k siod�a, obrzuci� j� ponurym
spojrzeniem. Ten twardy m�czyzna owdowia� przed jedenastu laty i nadal
op�akiwa� �on�, dla kt�rej zwyk� ongi� pisywa� wiersze. Zawsze by�o co� wi�cej
opr�cz tego, co widzia�o si� na powierzchni.
- Gdyby sta�o si� inaczej, Ethenielle - odburkn�� - to r�wnie dobrze mogliby�my
od razu wraca�.
- Ju� m�wisz o odwrocie? - W tonie, jakim Shianri wypowiedzia� te s�owa, wsparte
gwa�townym szarpni�ciem ozdobionych fr�dzlami wodzy, lekka uprzejmo�� maskowa�a
pogard� ledwie na tyle, by nie poczyta� ich za obraz�. Agelmar jednak dalej
przygl�da� mu si� zimno, ledwie dostrzegalnie poprawiwszy si� w siodle -
wcielenie cz�owieka, kt�ry przypomina sobie, gdzie te� schowa� swoj� bro�. Dawni
sojusznicy w rozlicznych bitwach na pograniczu Ugoru, a jednak ta �wie�o
zrodzona podejrzliwo�� wci�� podnosi�a �eb.
Wierzchowiec Alesune, siwa klacz wielka jak rumak bojowy, zacz�a wierzga�.
Cienkie siwe pasma w d�ugich czarnych w�osach Alesune nagle zda�y si� niczym
pi�ropusz he�mu, a ten, kto teraz napotka�by jej wzrok, m�g�by od razu
zapomnie�, �e shienara�skie kobiety bynajmniej nie ucz� si� pos�ugiwa� broni�,
ani nie walcz� w pojedynkach. Nosi�a prosty tytu� shatayan domu kr�lewskiego,
ale ten, kto uwa�a�, �e wp�ywy shatayan ko�cz� si� na wydawaniu rozkaz�w
kucharzom, pokojowym i dostawcom �ywno�ci, pope�nia� wielki b��d.
- G�upota to nie to samo co odwaga, lordzie Shianri. Zostawiamy Ug�r ca�kiem bez
dozoru i je�li nam si� nie powiedzie, a mo�e tak by� r�wnie� wtedy, gdy wygramy,
g�owy niekt�rych z nas b�d� zatkni�te na grotach pik. By� mo�e nawet wszystkich.
Je�li nie al'Thor, to Bia�a Wie�a z pewno�ci� tego dopilnuje.
- Ug�r wygl�da jak pogr��ony we �nie - mrukn�� Terasian i kiedy potar� si� po
mi�sistym podbr�dku, rozleg�o si� g�o�ne zgrzytanie porastaj�cej go szczeciny. -
W �yciu nie widzia�em, by panowa� tam taki spok�j.
- Cie� nigdy nie �pi - wtr�ci� cicho Jagad, a Terasian przytakn��, jakby i to
by�o godne zastanowienia. Agelmar by� najlepszym dow�dc� wojskowym z nich
wszystkich, jednym z najlepszych na ca�ym �wiecie, ale Terasian zajmowa� miejsce
po prawicy Paitara wcale nie dlatego, �e dobrze si� sprawdza� jako kompan od
kieliszka.
- Stra�, jak� zostawi�am przy Ugorze, poradzi sobie... chyba �e znowu wybuchn�
Wojny z Trollokami - o�wiadczy�a stanowczo Ethenielle. - Ufam, �e wszyscy
post�pili�cie r�wnie roztropnie. Ale nie to akurat jest istotne. Czy kto�
naprawd� uwa�a, �e jeszcze mo�emy si� wycofa�? - Zada�a to pytanie osch�ym
tonem, nie spodziewaj�c si� odpowiedzi, kt�ra jednak pad�a.
- Wycofa� si�? - zabrzmia� za jej plecami w�adczy g�os m�odej kobiety. Tenobia z
Saldaei podjecha�a galopem do zgromadzonych, po czym �ci�gn�a wodze tak
gwa�townie, �e jej bia�y wierzchowiec stan�� d�ba. Wzd�u� ciemnoszarych r�kaw�w
jej sukni do konnej jazdy umieszczone by�y grube sznury pere�, a g�ste zwoje
czerwono-z�otego haftu podkre�la�y smuk�o�� kibici i kr�g�o�� �ona. By�a wysoka,
jak na kobiet�, i jakim� sposobem sprawia�a wra�enie �adnej, je�li nawet nie
pi�knej, mimo bardzo wydatnego nosa. Wra�enie to podkre�la�y nie tylko wielkie,
sko�ne oczy granatowej barwy, ale r�wnie� pewno�� siebie, tak wielka, �e a�
promieniowa�a z ca�ej jej postaci. Jak si� nale�a�o spodziewa�, kr�lowej Saldaei
towarzyszy� jedynie Kalyan Ramsin, jeden z jej rozlicznych wuj�w, naznaczony
wieloma bliznami szpakowaty m�czyzna o orlim nosie, z okalaj�cymi usta
sumiastymi w�sami. Tenobia Kazadi tolerowa�a wy��cznie rady pochodz�ce od
�o�nierzy. - Ja si� nie cofn� - ci�gn�a zapalczywym tonem - niezale�nie od
tego, co zrobi reszta z was. Pos�a�am mojego drogiego wuja Davrama, by przywi�z�
mi g�ow� fa�szywego Smoka Mazrima Taima, a tymczasem on wraz z Taimem zaci�gn��
si� pod sztandar al'Thora, je�li mo�na wierzy� cho� w po�ow� wie�ci, kt�re do
mnie docieraj�. Mam blisko pi��dziesi�t tysi�cy �o�nierzy i cokolwiek
postanowicie, nie zrezygnuj�, dop�ki m�j wuj i al'Thor nie popami�taj� sobie raz
na zawsze, kto w�ada Saldae�.
Ethenielle wymieni�a spojrzenia z Seraill� i Baldhere, gdy tymczasem Paitar i
Easar zacz�li zapewnia� Tenobi�, �e r�wnie� nie zamierzaj� rezygnowa�. Serailla
nieznacznie pokr�ci�a g�ow� i lekko wzruszy�a ramionami. Natomiast Baldhere
wyra�nie przewr�ci� oczami. Wprawdzie nie spos�b by�o, rzecz jasna, przypisa�
Ethenielle szczerego pragnienia, by Tenobia w ostatniej chwili zrezygnowa�a,
jednak ca�kiem powa�nie obawia�a si� k�opot�w, kt�rych mog�a przysporzy� im
dziewczyna.
Saldaeanie byli dziwacznym narodem - Ethenielle cz�sto si� zastanawia�a, jak to
si� sta�o, �e ma��e�stwo jej siostry, Einone, z kolejnym wujem Tenobii okaza�o
si� tak udane - jednak�e w przypadku Tenobii owa dziwaczno�� przekracza�a
wszelkie granice. Wszyscy Saldaeanie lubili zwraca� na siebie uwag�, ale Tenobia
wprost uwielbia�a wprawia� Domani w os�upienie i sprawia�, �e w por�wnaniu z ni�
Altaranie sprawiali wra�enie bezbarwnych. O temperamentach mieszka�c�w Saldaei
kr��y�y legendy, jej temperament za� przypomina� otwarty ogie� na porywistym
wietrze - cz�owiek nie by� w stanie przewidzie�, co mo�e go roznieci�.
Ethenielle nie mia�a nawet ochoty si� zastanawia�, jak, wbrew jej woli, zmusi�
t� kobiet� do pos�uchania g�osu rozs�dku - tego dokona� potrafi� jedynie Davram
Bashere. Pozostawa�a te� sprawa jej zam��p�j�cia.
Tenobia by�a jeszcze m�oda, ale ju� dawno wesz�a w wiek stosowny do zam��p�j�cia
- ma��e�stwo stanowi�o obowi�zek ka�dego cz�onka panuj�cego Domu, a tym bardziej
w�adcy; nale�a�o przypiecz�towa� sojusze, zadba� o nast�pc� tronu - a jednak
sama Ethenielle nigdy nie bra�a dziewczyny pod uwag� jako ewentualnej partnerki
dla swych syn�w. Kandydatowi na m�a Tenobia stawia�a r�wnie wysokie wymagania,
jak wszystkiemu, co j� otacza�o. Musia�by sam da� rad� dziesi�ciu Myrddraalom,
rzecz jasna, wycinaj�c ich wszystkich w pie�. A r�wnocze�nie przygrywa� na
harfie i uk�ada� wiersze. Wprawia� uczonych w zdumienie, zje�d�aj�c przy tym
konno ze stromego urwiska, czy te� wje�d�aj�c na nie. I oczywi�cie we wszystkim
jej ulega� - ostatecznie by�a kr�low� - od czasu do czasu jednak, w stosownym
momencie, zignorowa� to, czego chcia�a, i raczej postawi� na swoim. Ta
dziewczyna naprawd� tego w�a�nie chcia�a! �wiat�o�ci, dopom� takiemu, kt�ry
stawia�by na swoim wtedy, gdy ona chcia�aby uleg�o�ci albo by� uleg�y wtedy, gdy
ona by chcia�a inaczej. Tenobia nigdy wprawdzie nie powiedzia�a tego wszystkiego
wprost, ale ka�da rozumna kobieta, kt�ra s�ysza�a, co ona wygaduje na temat
m�czyzn, potrafi�a posk�ada� to w ca�o��. Tenobia mia�a umrze� w stanie
panie�skim - tak jej by�o widocznie pisane. Co oznacza�o, �e tron odziedziczy
jej wuj Davram - je�li Tenobia pozwoli mu do�y� - a je�li nie, to jego
spadkobierca. Podchwyci�a jakie� s�owo, wyprostowa�a si� gwa�townie w siodle.
Powinna uwa�a�, o nazbyt wa�ne rzeczy tutaj chodzi.
- Aes Sedai? - powt�rzy�a ostro. - Jakie Aes Sedai? -Wszystkie doradczynie z Tar
Valon, z wyj�tkiem towarzysz�cej Paitarowi, zareagowa�y na pierwsze s�owo o
k�opotach w Bia�ej Wie�y; przydzielone jej Nianh i Aisling Easara przepad�y bez
�ladu. Je�li Aes Sedai bodaj domy�la�y si�, jakie s� ich plany... C�, Aes Sedai
zawsze mia�y w�asne plany. Zawsze. Kiepska sprawa, gdyby mia�o si� okaza�, �e
wbrew przewidywaniom nie tylko wsadza r�k� w gniazdo szerszeni, ale �e gniazda
s� a� dwa.
Paitar wzruszy� ramionami, cokolwiek zak�opotany. Nieb�ahe osi�gni�cie w jego
przypadku, podobnie jak Serailla nie dawa� si� �atwo wytr�ci� z r�wnowagi.
- Chyba si� nie spodziewa�a�, �e zostawi� Coladar� w domu, Ethenielle -
powiedzia� uspokajaj�cym tonem - nawet gdybym by� w stanie zatai� przed ni�
przygotowania. - Nie spodziewa�a si�. Kiruna, jego ukochana siostra, sama by�a
Aes Sedai i zaszczepi�a w nim moc ciep�ych uczu� wobec Wie�y. Nie spodziewa�a
si�, ale po cichu na to liczy�a. - Coladara mia�a go�ci - ci�gn��. - A� siedem
si�str. Maj�c na wzgl�dzie okoliczno�ci, wyda�o mi si�, �e post�pi� roztropnie,
je�li wszystkie zabior� ze sob�. Na szcz�cie nie musia�em ich d�ugo
przekonywa�. Tak naprawd�, to w og�le nie musia�em.
- Oby �wiat�o�� opromieni�a i zachowa�a nasze dusze - wyszepta�a Ethenielle, a
jak echo zawt�rowali jej Serailla i Baldhere. - Osiem si�str, Paitar? Osiem? -
Bia�a Wie�a z pewno�ci� zna�a ju� dok�adnie ka�dy zamierzony przez nich krok.
- A ja przywioz�am ze sob� jeszcze pi�� - wtr�ci�a Tenobia takim tonem, jakby
oznajmia�a, �e zabra�a par� nowych pantofli. - Spotka�y mnie tu� przed wyjazdem
z Saldaei. Przypadkiem, tego jestem pewna, bo wygl�da�y na r�wnie zdziwione jak
ja. Kiedy si� domy�li�y, co zamierzam... nadal nie wiem, jak im si� to uda�o, a
jednak... no wi�c, kiedy si� domy�li�y, oczekiwa�am, �e natychmiast pognaj� na
poszukiwanie Memary. - Zmarszczy�a brwi w przelotnym grymasie. Elaida mocno si�
przeliczy�a, przysy�aj�c siostr�, kt�rej zadaniem by�o okpienie Tenobii. - A
tymczasem - sko�czy�a - Illeisien i pozosta�ym jeszcze bardziej ni� mnie
zale�a�o na utrzymaniu rzeczy w tajemnicy.
- No i co z tego! - upiera�a si� Ethenielle. - Trzyna�cie si�str. I teraz trzeba
tylko, by kt�ra� znalaz�a spos�b na przes�anie wiadomo�ci. Cho�by kilku linijek
listu. Zastrasz� jakiego� �o�nierza albo pokoj�wk�. Czy kt�remu� z was si�
wydaje, �e potrafi je powstrzyma�?
- Ko�ci zosta�y rzucone - orzek� lakonicznie Paitar. Co si� sta�o, to si� nie
odstanie. W oczach Ethenielle Arafelianie byli niemal r�wnie dziwni jak
Saldaeanie.
- Dalej na po�udniu - doda� Easar - towarzystwo trzynastu Aes Sedai mo�e si�
okaza� jak najbardziej wskazane. - Po tym stwierdzeniu zapad�o milczenie,
brzemienne w nie dopowiedziane wnioski. Nikt nie mia� ochoty formu�owa� ich na
g�os. To wszystko dalece odbiega�o od zwyk�ych zmaga� z Ugorem.
Za to Tenobia wprawi�a wszystkich w zdumienie, bo ni st�d, ni zow�d wybuchn�a
�miechem. Jej wierzchowiec usi�owa� stan�� d�ba, ale osadzi�a go ostro.
- Ja zamierzam dotrze� na po�udnie tak szybko, jak tylko si� da, tymczasem
jednak zapraszam wszystkich na wieczerz� w moim obozie. B�dziecie mogli
porozmawia� z Illeisien oraz jej przyjaci�kami i sami si� przekona�, czy wasz
os�d zgadza si� z moim. A jutrzejszej nocy spotkamy si� w obozowisku Paitara i
wypytamy przyjaci�ki Coladary. - Propozycja by�a tak sensowna i oczy - wista,
�e zyska�a natychmiastow� akceptacj�. A potem Tenobia doda�a jeszcze, jakby po
namy�le: - M�j wuj Kalyan b�dzie zaszczycony, je�li pozwolisz mu usi��� obok
siebie, Ethenielle. Bardzo ci� podziwia.
Ethenielle popatrzy�a na Kalyana Ramsina, kt�ry siedzia� na koniu, za Tenobi� i
dot�d ani razu si� nie odezwa�, sprawia� wr�cz wra�enie, jakby nawet nie
oddycha�. Ich spojrzenia spotka�y si� i posiwia�y orze� przelotnie spojrza� jej
g��boko w oczy. Przez chwil� dostrzeg�a w jego wzroku co�, czego nie widzia�a od
�mierci Brysa - zobaczy�a m�czyzn� patrz�cego nie na kr�low�, lecz na kobiet�.
Odczu�a to jak cios, kt�ry potrafi pozbawi� tchu. Tenobia przenios�a spojrzenie
z wuja na Ethenielle, a towarzyszy� temu �le skrywany u�mieszek satysfakcji.
Ethenielle poczu�a wzbieraj�c� w sobie w�ciek�o��. U�miech tam- tej by�
przejrzysty niczym �r�d�o, jakby ju� samego wzroku Kalyana nie wystarczy�o. Ta
dzierlatka wymy�li�a sobie, �e ich o�eni? To dziecko s�dzi?... Ca�kiem nagle
furi� zast�pi� smutek. Sama by�a jeszcze m�odsza, kiedy swata�a sw� owdowia��
siostr� Nazelle. I cho� wbrew pocz�tkowym protestom siostry o ma��e�stwie
zdecydowa�a wy��cznie racja stanu, ostatecznie Nazelle pokocha�a lorda Ismica.
Ethenielle od tak dawna aran�owa�a ju� tylko cudze ma��e�stwa, �e nigdy si� nie
zastanowi�a, czy sama by�aby zdolna do stworzenia nowego, trwa�ego zwi�zku. Raz
jeszcze przyjrza�a si� Kalyanowi, tym razem dok�adniej. Na jego ogorza�ej twarzy
nie by�o nic pr�cz nale�ytego szacunku, jednak wyobra�nia podsuwa�a wyraz jego
oczu, jaki widzia�a przed chwil�. Oblubieniec, kt�rego wybra�aby dla siebie,
musia�by by� silnym m�czyzn�, ale w�asnym dzieciom przynajmniej, je�li ju� nie
rodze�stwu, nigdy nie odbiera�a szansy na mi�o�� - dla siebie te� nie ��da�aby
mniej.
- Zamiast marnowa� dzie� na czcz� gadanin� - powiedzia�a, g�osem bardziej
�ci�ni�tym, ni�by sobie �yczy�a - zajmijmy si� tym, po co tu przybyli�my. -
Niech �wiat�o�� strawi jej dusz�, jest przecie� doros�� kobiet�, nie za� m�od�
dziewczyn�, kt�ra po raz pierwszy w �yciu spotyka potencjalnego kandydata do
swej r�ki. - No i jak b�dzie? - spyta�a podniesionym, tym razem odpowiednio
stanowczym tonem.
Wszystko zosta�o ju� uzgodnione w ostro�nych s�owach tamtych list�w, teraz
jednak, w miar� jak b�d� si� posuwali coraz dalej na po�udnie, plany mia�y
podlega� modyfikacjom, stosownie do okoliczno�ci. Spotkaniu za� tak naprawd�
przy�wieca� jeden tylko cel: odnowienie pewnego prostego, staro�ytnego rytua�u
Ziem Granicznych, kt�ry inicjowano zaledwie siedmiokrotnie przez wszystkie lata,
jakie up�yn�y od P�kni�cia. Prosty obrz�dek, kt�ry jednak zwi��e ich silniej,
ni�li potrafi�y s�owa, jakkolwiek by by�y wielkie. W�adcy podjechali bli�ej
siebie, a towarzysz�ce im osoby usun�y si� na bok.
Ethenielle sykn�a, gdy n� przeci�� sk�r� na wn�trzu jej lewej d�oni. Tenobia
przejecha�a ostrzem po swojej d�oni i za�mia�a si�. Paitar i Easar r�wnie dobrze
mogli wyjmowa� sobie drzazgi. Cztery d�onie spotka�y si� i w u�cisku zmiesza�y
krew p�yn�c� z serca, kt�ra kapa�a na ziemi�, wsi�kaj�c w kamienist� gleb�.
- A� po �mier�, jeste�my jedno�ci� - rzek� Easar i wszyscy powt�rzyli formu��
zgodnym ch�rem: - A� po �mier�, jeste�my jedno�ci�. - Tak zwi�zali si� przysi�g�
na krew i ziemi�. Teraz musieli znale�� Randa al'Thora. I zrobi�, co trzeba.
Niezale�nie od ceny, jak� przyjdzie zap�aci�.
Gdy ju� nabra�a pewno�ci, �e wsparta na poduszkach Turanna jest w stanie usi���
bez pomocy, Verin wsta�a i pozostawi�a skulon� Bia�� siostr�, popijaj�c� wod�.
Czy raczej usi�uj�c� popija�. Z�by Turanny szcz�ka�y o brzeg srebrnego kubka,
czemu zreszt� bynajmniej nie nale�a�o si� dziwi�. Wej�cie do namiotu by�o tak
niskie, �e nawet ona musia�a si� pochyli�, by m�c wytkn�� g�ow� na zewn�trz. A
wtedy poczu�a, jak b�l um�czonego grzbietu przeszywa j� do g��bi. Nie ba�a si�
odwr�ci� plecami do rozdygotanej kobiety w szacie ze zgrzebnej czarnej we�ny.
Wcze�niej Verin otoczy�a j� siln� tarcz�, a nie podejrzewa�a, by Turannie
zosta�o do�� si� na podj�cie pr�by rzucenia si� na ni� od ty�u, nawet gdyby tak
niedorzeczna my�l przysz�a jej do g�owy. Bia�e nie miewa�y takich pomys��w. A
skoro ju� o tym mowa, stan Turanny zapewne w og�le nie pozwala� jej przenosi�,
nawet gdyby nie by�a oddzielona od �r�d�a.
Aielowie rozbili sw�j ob�z na wzg�rzach, w�r�d kt�rych kry�o si� Cairhien;
niskie namioty barwy ziemi wype�nia�y przestrzenie mi�dzy drzewami, kt�rych nie
by�o tu wiele ze wzgl�du na blisko�� miasta. W powietrzu unosi�y si� nieznaczne
tumany py�u, ale ani kurz, ani skwar, ani te� w�ciek�y blask s�o�ca nie
przeszkadza�y Aielom. Obozowisko t�tni�o �yciem, upodobniaj�c si� do dowolnego
miasta. Verin ze swego miejsca obejmowa�a wzrokiem m�czyzn oprawiaj�cych
upolowan� zwierzyn� i �ataj�cych namioty, ostrz�cych no�e i szyj�cych te
charakterystyczne mi�kkie, buty noszone przez wszystkich Aiel�w, oraz kobiety,
kt�re co� gotowa�y albo piek�y na otwartych paleniskach, tka�y na ma�ych
krosnach, opiekowa�y si� nielicznymi dzie�mi. Wsz�dzie, gdziekolwiek spojrza�a,
widzia�a odzianych na bia�o gai'shain, kt�rzy co� targali, trzepali dywaniki
wzgl�dnie dogl�dali jucznych koni i mu��w. �adnych domokr��c�w ani sklepikarzy.
�adnych fur i powoz�w. Miasto? Bardziej to przypomina�o tysi�c wiosek
zgromadzonych w jednym miejscu, tyle �e m�czyzn by�o tu znacznie wi�cej ni�
kobiet i niemal wszyscy ci m�czy�ni, z wyj�tkiem kowali d�wi�cznie uderzaj�cych
w swoje kowad�a oraz ludzi w bieli, pozostawali uzbrojeni. Zreszt� wi�kszo��
kobiet te� by�a uzbrojona.
Zgromadzona tu rzesza dor�wnywa�a liczebno�ci� populacjom wielkich miast, z
pewno�ci� za� trudno by�o w niej rozr�ni� wzi�te do niewoli Aes Sedai, a jednak
Verin zauwa�y�a, w odleg�o�ci nie wi�kszej ni� pi��dziesi�t krok�w, ubran� na
czarno kobiet�, kt�ra sz�a z wielkim trudem, wlok�c stert� kamieni u�o�onych na
bydl�cej sk�rze, stert�, kt�ra si�ga�a jej a� do pasa. Cho� twarz mia�a skryt� w
cieniu kaptura, nikt w obozie, z wyj�tkiem uwi�zionych si�str, nie nosi� takich
czarnych szat. R�wnolegle do sk�rzanej p�achty sz�a spacerowym krokiem jaka�
M�dra w po�wiacie Mocy, �wiadcz�cej o tym, �e wi�niarka jest odci�ta tarcz� od
�r�d�a, a dwie Panny towarzyszy�y siostrze z obu stron i pogania�y j� r�zgami,
gdy tylko zwolni�a kroku. Verin zastanawia�a si�, czy to widowisko nie jest
przypadkiem przeznaczone specjalnie dla niej. Tego ranka spotka�a ju� Coiren
Saeldain, w towarzystwie M�drej i pod eskort� dw�ch wysokich Aiel�w; z
szale�stwem w oczach i twarz� zalan� potem wspina�a si� chwiejnie na zbocze,
uginaj�c pod brzemieniem ogromnego kosza po brzegi wype�nionego piaskiem.
Wczoraj podobne szykany spotka�y Sarene Nemdahl. Kazali jej gar�ciami przenosi�
wod� z jednego sk�rzanego buk�aka do drugiego, najpierw �wicz�c r�zgami, by
robi�a to �wawiej, a potem ch�oszcz�c za ka�d� rozlan� kropl�. Sarene
skorzysta�a z chwili nieuwagi tamtych, by zapyta� Verin, po co to wszystko,
aczkolwiek z tonu g�osu odgad�a, �e raczej nie spodziewa si� odpowiedzi. Verin z
pewno�ci� nie by�a w stanie �adnej udzieli�, zanim Panny zagna�y Sarene z
powrotem do jej bezsensownej har�wki.
St�umi�a westchnienie. Z jednej strony doprawdy nie podoba� jej si� widok si�str
traktowanych w taki spos�b - niezale�nie ju� od racji, jakie za tym przemawia�y,
a tak�e celowo�ci takiego post�powania - z drugiej za� by�o oczywiste, �e wiele
M�drych chcia�o... No w�a�nie, czego? Dowie��, �e status Aes Sedai nic tutaj nie
znaczy? Niedorzeczno��. To akurat nazbyt jasno dano jej do zrozumienia ju� wiele
dni temu. Przypomnie�, �e i j� mo�na oblec w czarn� szat�? Przypuszcza�a, �e to
jej raczej nie grozi, cho� pewno�ci nie mia�a - M�dre skrywa�y wiele tajemnic,
kt�re nale�a�o odkry�, a najmniej wa�na dotyczy�a obowi�zuj�cej w�r�d nich
hierarchii. I cho� by� to zdecydowanie najmniej wa�ny ich sekret, mimo to ode�
w�a�nie zale�a�o �ycie i ca�o�� sk�ry. Kobiety, kt�re wydawa�y rozkazy, niekiedy
przyjmowa�y je od tych samych kobiet, kt�rymi wcze�niej komenderowa�y, a p�niej
to wszystko znowu ulega�o odwr�ceniu; nie do rymu, nie do taktu, wed�ug niej
zupe�nie bez sensu. Nikt wszelako nie rozkazywa� Sorilei i by� mo�e to w�a�nie
stanowi�o gwarancj� bezpiecze�stwa. Do pewnego stopnia.
Nie umia�a zd�awi� przepe�niaj�cego j� poczucia satysfakcji. Wczesnym rankiem, w
Pa�acu S�o�ca, Sorilea chcia�a koniecznie si� dowiedzie�, co jest najwi�ksz�
ha�b� w oczach mieszka�c�w mokrade�. Kiruna i pozosta�e siostry nie zrozumia�y,
nie podj�y �adnych realnych wysi�k�w zrozumienia, co si� tu naprawd� dzieje -
mo�e z obawy przed tym, czego mog�yby si� dowiedzie� i jaki wp�yw taka wiedza
mog�aby wywrze� na konieczno�� dochowywania przysi�g. Nadal mozolnie szuka�y
usprawiedliwienia dla drogi, na kt�r� pchn�� je �lepy los, w odr�nieniu od
Verin, kt�ra zna�a ju� racje i cel drogi, jak� sama obra�a. W sakwie przy pasie
nosi�a szczeg�ow� list� przysz�ych udr�k, gotowa wr�czy� j� Sorilei, gdy tylko
znajd� si� sam na sam. Tamte nie musia�y o niej wiedzie�. W�r�d pojmanych by�o
kilka si�str, kt�rych wcze�niej nie zna�a, jednak ostatecznie - nie mia�a
wi�kszych w�tpliwo�ci - uda�o jej si� uj�� wi�kszo�� s�abych punkt�w, kt�rych
poszukiwa�a Sorilea. �ycie kobiet w czerni stanie si� znacznie bardziej
nieprzyjemne. A jej w�asne starania, je�li szcz�cie dopisze, znajd�
bezgranicznie oddanego sprzymierze�ca.
Przed namiotem siedzia�o dw�ch zwalistych Aiel�w, ka�dy z trzonem topora wzd�u�
plec�w. Z pozoru poch�ania�a ich gra w koci� ko�ysk�, ale obejrzeli si�
natychmiast, kiedy wytkn�a g�ow� mi�dzy klapami wej�cia. Coran wyprostowa� si�
gibkim ruchem, a Mendan straci� jedynie tyle czasu, ile trzeba, by schowa�
sznurek. Wyprostowana ledwie si�ga�aby g�ow� piersi ka�dego z nich. Owszem,
potrafi�aby obu unie�� do g�ry nogami w powietrze i porz�dnie obi�. Gdyby si�
tylko o�mieli�a. Od czasu do czasu nachodzi�y j� takie pokusy. Zostali
wyznaczeni na jej przewodnik�w, mieli j� chroni� w razie nieporozumie� w obozie.
I bez w�tpienia donosili o wszystkim, co powiedzia�a b�d� uczyni�a. Pomy�la�a,
�e lepiej by�oby mie� przy sobie Tomasa, ale po zastanowieniu nie by�a ju� taka
pewna. Dochowanie sekret�w wobec w�asnego Stra�nika by�o o wiele trudniejsze ni�
wobec obcych.
- Prosz�, przeka� Colindzie, �e ju� sko�czy�am z Turann� Norill - powiedzia�a
Coramowi. - I popro� j�, by przys�a�a do mnie Katerine Alruddin. - Pragn�a
najpierw za�atwi� spraw� z tymi siostrami, kt�re nie mia�y Stra�nik�w. Skin��
g�ow� i natychmiast, s�owem si� nie odezwawszy, pobieg�. M�czy�ni Aiel�w nie
grzeszyli uprzejmo�ci�.
Mendan przycupn��, obserwuj�c j� tymi zaskakuj�co niebieskimi oczyma. Jeden
zawsze zostawa� przy niej, gdyby jeszcze czego� chcia�a. Mendan przewi�zywa�
czo�o paskiem czerwonej tkaniny, ze staro�ytnym symbolem Aes Sedai. Podobnie jak
inni m�czy�ni, kt�rzy nosili te przepaski, podobnie jak Panny, Mendan zdawa�
si� tylko czyha� na jej najmniejszy b��d. C�, nie tylko oni, a i do
najgro�niejszych przeciwnik�w wiele im brakowa�o. Min�o siedemdziesi�t jeden
lat, odk�d po raz ostatni pope�ni�a jaki� powa�ny b��d.
Obdarzy�a Mendana rozmy�lnie niejasnym u�miechem i ju� zacz�a si� wycofywa� w
g��b namiotu, gdy nagle co� przyku�o jej wzrok, kol�c w oczy niczym z�owieszczy
omen. Gdyby Aielowie zechcieli w tym momencie poder�n�� jej gard�o, mog�aby nic
nie zauwa�y�.
Niedaleko jej namiotu kl�cza�o w szeregu dziewi��, mo�e dziesi�� kobiet,
obraca�y p�askie, kamienne �arna, podobnych do tych, jakie zauwa�y�a na
opustosza�ych farmach. Inne kobiety przynosi�y ziarno w koszykach i zabiera�y
grubo mielon� m�k�. Kl�cz�ce by�y ubrane w ciemne sp�dnice i jasne bluzki, a
w�osy mia�y przewi�zane zrolowanymi chustkami. Jedna z nich, wyra�nie ni�sza od
pozosta�ych, jedyna, kt�rej w�osy nie si�ga�y przynajmniej do pasa, nie mia�a na
sobie ani jednego naszyjnika czy bransolety. Zadar�a g�ow� i gdy jej oczy
napotka�y wzrok Verin, niech�� wyostrzy�a rysy por�owia�ej od s�o�ca twarzy.
Ale tylko na kr�tk� chwil�, potem pospiesznie zgarbi�a si� nad swoj� robot�.
Verin wycofa�a si� pr�dko do wn�trza namiotu, czuj�c, �e przewraca jej si� w
�o��dku. Irgain by�a Zielon� Ajah. Przynajmniej ongi� by�a, dop�ki Rand al'Thor
jej nie ujarzmi�. Tarcza os�abia�a i rozlu�nia�a wi� zobowi�za� ze Stra�nikiem,
natomiast ujarzmienie przerywa�o t� wi�, nieodwracalnie niczym �mier�. Jeden ze
Stra�nik�w Irgain zmar� pono� od prze�ytego wstrz�su, drugi poleg� w walce z
tysi�cem Aiel�w, nawet nie spr�bowawszy ucieczki. Irgain zapewne �a�owa�a, �e
sama nie umar�a. Ujarzmiona. Verin przycisn�a d�onie do �ona. Nie b�dzie
wymiotowa�a. Widywa�a ju� gorsze rzeczy ni� ujarzmione kobiety. O wiele gorsze.
- Nie ma �adnej nadziei, nieprawda�? - mrukn�a Turanna zd�awionym g�osem. �ka�a
cicho, ze wzrokiem wbitym w dno srebrnego kubka, dr��cego w jej d�oniach, jakby
widzia�a tam co� odleg�ego i przera�aj�cego. - �adnej nadziei.
- Zawsze jest jakie� wyj�cie, pod warunkiem �e go poszukasz - odrzek�a Verin,
roztargnionym ruchem poklepuj�c kobiet� po ramieniu. - Zawsze trzeba szuka�.
W g�owie wirowa�o jej od my�li, z kt�rych �adna nie obejmowa�a Turanny.
�wiat�o�� jedna wie, �e widok ujarzmionej Irgain wywo�a� w niej wra�enie, jakby
mia�a �o��dek pe�en zje�cza�ego t�uszczu. Tylko dlaczego ta kobieta me��a
ziarno? I czemu by�a ubrana jak kobieta Aiel�w?! Czy�by tylko po to zagnano j�
tutaj do roboty, aby Verin mog�a to zobaczy�? G�upie pytanie, zw�aszcza skoro w
odleg�o�ci kilku mil przebywa� ta'veren tak silny jak al'Thor, niemniej istnia�a
jaka� graniczna liczba zbieg�w okoliczno�ci, kt�r� gotowa by�a zaakceptowa�.
Czy�by si� przeliczy�a? W najgorszym razie skutki b��du nie powinny okaza� si�
skrajnie gro�ne. Tyle �e niekiedy drobne pomy�ki okazywa�y si� r�wnie fatalne
jak wielkie. Jak d�ugo wytrzyma, je�li Sorilea postanowi j� z�ama�?
Podejrzewa�a, �e czas ten mo�e okaza� si� niepokoj�co kr�tki. Pod pewnymi
wzgl�dami Sorilea zalicza�a si� do najtwardszych os�b, jakie w �yciu spotka�a. I
nic nie mo�na zrobi�, by temu zapobiec. Ale zamartwia� si� b�dzie, kiedy
przyjdzie na to czas. Nie ma sensu wyprzedza� wydarze�.
Ukl�k�a i pr�bowa�a pocieszy� Turann�, jednak bez wi�kszego przekonania.
Uspokajaj�ce s�owa brzmia�y dla niej r�wnie pusto', jak i dla tamtej,
przynajmniej s�dz�c po apatycznym wyrazie oczu. Nikt nie m�g� odmieni� losu
Turanny pr�cz samej Turanny, a to nast�pi dopiero w�wczas, gdy naprawd� tego
zapragnie. Bia�a siostra rozszlocha�a si� jeszcze �a�o�niej, spazmatyczne, nieme
�kania targa�y ramionami, twarz zalewa�y strumienie �ez. Wej�cie dw�ch M�drych
oraz dw�ch m�odych Aiel�w chyba nieco roz�adowa�o sytuacj�. W ka�dym razie tak
odebra�a to Verin. Wsta�a i dygn�a wdzi�cznie, jednak �adne z nowo przyby�ych
nie po�wi�ci�o jej osobie szczeg�lnej uwagi.
Daviena mia�a zielone oczy i jasnorude w�osy, Losaine szare oczy i ciemne w�osy
i tylko na s�o�cu przeb�yskiwa�y w�r�d nich rude pasma; obie by�y ponad g�ow�
wy�sze od Verin, obie te� mia�y takie miny, jakby wyznaczono im jakie� paskudne
zadanie, kt�rym wola�yby obarczy� kogo� innego. �adna nie potrafi�a przenosi�
dostatecznie silnie, by mie� pewno��, �e utrzymaj� Turann� w pojedynk�, ale
��czy�y si� z tak� wpraw�, jakby od urodzenia potrafi�y uformowa� kr�g, a
otaczaj�ce je �uny saidara zdawa�y si� stapia� ze sob�, mimo dziel�cej je pewnej
odleg�o�ci. Gdzie one si� tego nauczy�y? Gotowa by�a za�o�y� si� o wszystko, co
posiada, �e jeszcze kilka dni temu pozostawa�o to poza zasi�giem ich mo�liwo�ci.
Wszystko posz�o szybko i sprawnie. Kiedy pochyleni m�czy�ni wzi�li Turann� za
ramiona i podnie�li, srebrny kubek polecia� na pod�og�. Na szcz�cie dla niej
by� pusty. Turanna nie opiera�a si�, co by�o ca�kiem rozs�dne, zwa�ywszy na to,
�e ka�dy z nich m�g�by j� wynie�� pod pach� niczym worek ziarna. Jedynie z jej
otwartych szeroko ust wydoby� si� bezg�o�ny j�k. Aiel�w nic to nie obesz�o.
Daviena, skupiona na podtrzymywaniu kr�gu, utworzy�a tarcz�, a Verin uwolni�a
�r�d�o. �adna z M�drych nie ufa�a jej dostatecznie, by bez usprawiedliwionego
powodu pozwoli� na obj�cie saidara, niezale�nie od przysi�g, jakie z�o�y�a. Z
pozoru nic nie zauwa�y�y, z pewno�ci� jednak zachowywa�yby si� inaczej, gdyby
post�pi�a wbrew ich oczekiwaniom. M�czy�ni wyci�gn�li Turann� na zewn�trz,
wlok�c jej nagie stopy po warstwach dywanik�w u�o�onych na pod�odze namiotu, a
M�dre wysz�y zaraz za nimi. I na tym koniec. Wszystko, co mo�na by�o zrobi� z
Turann�, zosta�o zrobione.
Wypu�ciwszy d�ugo wstrzymywany oddech, Verin opad�a na jedn� z kolorowych,
wyko�czonych fr�dzlami, poduszek. Na dywanikach tu� obok niej spoczywa�a taca ze
z�otej plecionki. Nape�ni�a jedn� z nie dopasowanych srebrnych fili�anek herbat�
z cynowego dzbana i wypi�a �apczywie. To zaj�cie m�czy�o, pobudza�o pragnienie.
Pozosta�o jeszcze wiele godzin do zmierzchu, a ju� czu�a si�, jakby przez
dwadzie�cia mil targa�a ci�k� skrzyni�. Po g�rach. Kubek pow�drowa� z powrotem
na tac�, a Verin wyci�gn�a zza pasa ma��, oprawion� w sk�r� ksi��eczk�. Zawsze
to troch� trwa�o, zanim przyprowadzili siostr�, kt�r� akurat wybra�a. Kilka
chwil sp�dzonych na przegl�daniu notatek - i sporz�dzaniu nowych - nie zawadzi.
Nie prowadzi�a zapisk�w na temat si�str pojmanych w niewol�, natomiast
niespodziane pojawienie si� Cadsuane Melaidhrin przed trzema dniami dawa�o do��
powod�w do niepokoju. Do czego zmierza�a Cadsuane? Jej towarzyszki mo�na by�o
zbagatelizowa�, ale sama Cadsuane stanowi�a legend�, kt�rej tylko cho�by w miar�
wiarygodne elementy czyni�y z niej osob� doprawdy bardzo gro�n�. Gro�n� i
nieprzewidywaln�. Verin wyj�a pi�ro z ma�ego drewnianego pi�rnika, kt�ry zawsze
mia�a przy sobie, odkorkowa�a stanowi�cy jego cz�� ka�amarz. I w tym momencie
kolejna M�dra wesz�a do namiotu.
Verin poderwa�a si� na r�wne nogi tak szybko, �e a� upu�ci�a notatnik. Aeron w
og�le nie potrafi�a przenosi�, ale Verin dygn�a przed posiwia�� kobiet� r�wnie
g��boko jak przed Davien� i Losaine. Ko�cz�c uk�on, pu�ci�a sp�dnice, chc�c
podnie�� notes, ale palce Aeron dosi�g�y go pr�dzej. Verin wyprostowa�a si�,
spokojnie patrz�c, jak tamta wertuje stronice.
Niebieskie jak niebo... jak zimowe niebo... oczy spojrza�y w jej oczy.
- Kilka pi�knych rysunk�w i mn�stwo s��w na temat ro�lin i kwiat�w - stwierdzi�a
ch�odno Aeron. - Nie widz� tu pyta�, kt�re polecono ci zada�. - Notatnik
wcisn�a jej raczej, ni� poda�a.
- Dzi�kuj� ci, M�dra - odpar�a potulnie Verin, chowaj�c notatnik w bezpieczne
miejsce za pasem. Dygn�a nawet powt�rnie dla lepszego efektu, r�wnie g��boko
jak za pierwszym razem. - Mam obyczaj notowania wszystkiego, co zauwa��. -
Kt�rego� dnia b�dzie musia�a opisa� szczeg�owo klucz do szyfru, jakim
pos�ugiwa�a si� w swych notatnikach... zawiera�y prac� ca�ego jej �ycia,
pomieszczone w licznych kredensach i kufrach jej izb nad bibliotek� Bia�ej
Wie�y... kt�rego� dnia, ale mia�a nadziej�, �e niezbyt rych�o. - A co do...
mhm... wi�niarek... jak dot�d wszystkie powtarzaj� wariacje na ten sam temat.
Car'a'carn mia� zosta� umieszczony w Wie�y i czeka� tam na nadej�cie Ostatniej
Bitwy. A... mhm... zn�cano si� nad nim... bo usi�owa� uciec. Ale o tym
naturalnie ju� wiesz. Nie ma obawy, z pewno�ci� dowiem si� wi�cej. - Wszystko to
prawda, nawet je�li nie ca�a, jednak zbyt wiele si�str zmar�o na jej oczach, by
mog�a ryzykowa�, �e po�le inne do grobu, nie maj�c po temu wystarczaj�cego
powodu. Problem za� polega� na zrozumieniu kwalifikacji konkretnego czynu w
oczach Aiel�w. Podst�pny spos�b porwania m�odego al'Thora przez misj� poselsk�,
kt�ra rzekomo z nim paktowa�a, rozw�cieczy� ich do tego stopnia, �e byli bliscy
mordu, natomiast to, co okre�la�a jako "zn�canie si�", ledwie ich rozgniewa�o,
przynajmniej jak potrafi�a si� zorientowa�.
Bransolety ze z�ota i ko�ci s�oniowej zaszcz�ka�y cicho, kiedy Aeron poprawi�a
sw�j ciemny szal. Patrzy�a z wysoka, jakby usi�owa�a czyta� w my�lach Verin.
Aeron zdawa�a si� zajmowa� jakie� poczesne miejsce w hierarchii M�drych i cho�
Verin zdarza�o si� niekiedy widywa� u�miech marszcz�cy te ogorza�e policzki,
u�miech ciep�y i niewymuszony, nie by� on nigdy przeznaczony dla �adnej Aes
Sedai.
"Nawet nie podejrzewa�y�my, �e w og�le mo�ecie przegra�", wyja�ni�a nieco m�tnie
na u�ytek Verin. Niemniej ci�g dalszy by� ca�kiem zrozumia�y. "Aes Sedai nie
maj� honoru. Spraw, by pad� na ciebie cho� cie� podejrzenia, a w�asnymi r�koma
zwi��� ci� tak; �e nie dasz rady si� wyprostowa�. Niech cie� si� pog��bi, a
rzuc� ci� na po�arcie s�pom i mr�wkom".
Verin zamruga�a, staraj�c si� patrze� na ni� tak szczerze, jak tylko potrafi�a.
I potulnie; nie wolno zapomina� o pokorze. Uleg�a i pos�uszna. Nie czu�a
strachu. W swoim czasie znosi�a twardsze spojrzenia kobiet - a i m�czyzn -
kt�rych wcale nie musia�y wspiera� r�wnie �a�osne gro�by, jakie wyg�asza�a
Aeron. Z drugiej strony jednak w�o�y�a sporo wysi�ku w zdobycie pozwolenia na
prowadzenie tych przes�ucha�. Nie mog�a sobie teraz pozwoli� na jego
zmarnowanie. �eby jeszcze oblicza tych Aiel�w cokolwiek zdradza�y.
Nagle dotar�o do niej, �e ju� nie s� same w namiocie. Wesz�y do niego dwie Panny
o w�osach barwy lnu, z odzian� na czarno kobiet�, ni�sz� od nich na szeroko��
d�oni. Musia�y j� podtrzymywa�, �eby nie chwia�a si� na nogach. Po jednej
stronie sta�a Tialin, szczup�a i rudow�osa, z ponur� min� wyzieraj�c� zza �uny
saidara, odgradzaj�cego tarcz� wi�niark�. W�osy siostry opada�y przepoconymi
puklami na ramiona, kilka pasem przylgn�o do twarzy tak brudnej, �e Verin z
pocz�tku jej nie pozna�a. Nieco wydatne ko�ci policzkowe, lekko zakrzywiony nos
i te odrobin� sko�ne piwne oczy... Beldeine. Beldeine Nyram. Jej uczennica z
wyk�ad�w dla nowicjuszek.
- Je�li wolno spyta� - zagai�a ostro�nie - po co j� tu sprowadzono? Prosi�am o
inn�. - Wprawdzie, mimo przynale�no�ci do Zielonych, Beldeine nie mia�a
Stra�nika, poniewa� zosta�a wyniesiona do szala zaledwie trzy lata temu, a
Zielone cz�sto bywa�y wybredne przy wyborze pierwszego. Je�li jednak zaczn�
kierowa� si� w�asnym uznaniem, nast�pna b�dzie mia�a dw�ch albo trzech
Stra�nik�w. Verin by�a przekonana, �e poradzi sobie tego dnia jeszcze z dwiema
siostrami, wszak�e nie wtedy, gdy kt�ra� b�dzie mia�a cho�by tylko jednego
Stra�nika. A w�tpi�a, by da�y jej potem drug� szans�.
- Katerine Alruddin uciek�a ubieg�ej nocy - niemal�e wyplu�a z siebie Tialin, a
Verin nie potrafi�a powstrzyma� g�o�nego westchnienia.
- Pozwoli�y�cie jej uciec?! - wybuchn�a bezmy�lnie. Zm�czenie nie by�o �adn�
wym�wk�, ale s�owa jakby same wymkn�y si� z ust. - Jak mog�y�cie by� takie
g�upie? To� ona nale�y do Czerwonych! I nie brakuje jej ani odwagi, ani si�y
pos�ugiwania si� Moc�! Car'a'carnowi mo�e grozi� niebezpiecze�stwo! Dlaczego nam
nic nie powiedziano, zaraz kiedy si� to sta�o?
- Wszystko wysz�o na jaw dopiero dzi� rano - odwarkn�a jedna z Panien. Jej oczy
przypomina�y dwa wypolerowane szafiry. - Jedna M�dra i dw�ch Cor Darei zosta�o
otrutych, a gai'shain, kt�ry przyni�s� im napoje, znaleziono z poder�ni�tym
gard�em. I
Aeron spojrza�a na Pann�, jej brwi wygi�y si� w �uk.
- Pozwolono ci z ni� rozmawia�, Carahuin? - Obie Panny sta�y si� nagle bardzo
zaj�te utrzymaniem Beldeine w pozycji pionowej. Aeron ledwie zerkn�a na Tialin,
za to rudow�osa M�dra spu�ci�a wzrok. Nast�pnie ca�a uwaga skupi�a si� na Verin.
- Twoja troska o Randa al'Thora przynosi ci... zaszczyt i jest oznak� honoru -
stwierdzi�a pos�pnym tonem Aeron. - Car'a'carn b�dzie strze�ony. Wi�cej wiedzie�
nie musisz. Ani nawet tyle. - Naraz g�os jej stwardnia�. - Uczennice nie
przemawiaj� takim tonem do M�drych, Verin Mathwin Aes Sedai. - Ostatnie dwa
s�owa zosta�y wypowiedziane przez zaci�ni�te z�by.
St�umiwszy westchnienie, Verin jeszcze raz g��boko dygn�a, troch� �a�uj�c, �e
nie jest ju� tak szczup�a jak wtedy, gdy po raz pierwszy przyby�a do Bia�ej
Wie�y. Doprawdy nie by�a odpowiednio zbudowana do gi�cia karku i plec�w.
- Wybacz mi, M�dra - odpar�a pokornie. Uciek�a! Okoliczno�ci ucieczki by�y, dla
niej przynajmniej, je�li ju� nie dla Aiel�w, ca�kowicie jasne. - Ze
zdenerwowania musia�am si� zapomnie�. - Szkoda, �e wcze�niej nie znalaz�a
sposobu na to, by Katerine spotka� �miertelny wypadek. - Do�o�� wszelkich
stara�, aby si� to ju� nigdy nie powt�rzy�o. - Na twarzy Aeron nie drgn�� nawet
jeden mi�sie� na znak, �e przyjmuje jej wyja�nienia. - Czy mog� przej�� jej
tarcz�, M�dra?
Aeron skin�a g�ow�, ale nawet nie spojrza�a na Tialin; Verin pr�dko obj�a
�r�d�o, przejmuj�c uwolnion� przez Tialin tarcz�. Nigdy nie przesta�o jej
zdumiewa�, �e kobiety, kt�re nie potrafi�y przenosi� Mocy, tak swobodnie
wydawa�y rozkazy tym, kt�re dysponowa�y talentem. Tialin by�a prawie tak silna
jak Verin, a jednak obserwowa�a Aeron niemal r�wnie czujnie jak Panny, a kiedy
te wysz�y pospiesznie z namiotu, odprawione gestem M�drej, pozostawiaj�c
chwiej�c� si� Beldeine tam, gdzie sta�a, ruszy�a w �lad za nimi.
Sama Aeron jednak zwleka�a z opuszczeniem wn�trza.
- Nie m�w nic Car'a'carnowi o Katerine Alruddin - przykaza�a. - Do�� ma
k�opot�w, by jeszcze zaprz�ta� mu g�ow� jakimi� g�upstwami.
- Nic nie powiem - obieca�a pr�dko Verin. G�upstwa? Czerwona siostra, na dodatek
tak silna jak Katerine, to nie s� �adne g�upstwa. Chyba trzeba b�dzie rzecz
odnotowa�. Ca�a sprawa wymaga�a przemy�lenia.
- Pami�taj, pilnuj swego j�zyka, Verin Mathwin, bo inaczej przekonasz si�, jaki
jest przyd