Rozdział 10
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Rozdział 10 |
Rozszerzenie: |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Rozdział 10 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Rozdział 10 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Rozdział 10 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Rozdział 10 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
COLE
Mój żyjący na planecie zwanej Nowym Jorkiem ojciec – doktor nauk medycznych George St. Clair,
członek Mensy – był zwolennikiem metody naukowej, przykładem dobrego, choć szalonego naukowca.
Obchodziło go „dlaczego”. Obchodziło go „jak”. Nawet jeśli nie obchodziły go wyniki, interesowało go, jak
można ustalić formułę umożliwiającą powtarzanie danego eksperymentu.
Mnie obchodziły rezultaty.
Zależało mi również na tym, żebym pod żadnym względem nie przypominał ojca. Właściwie to
większość moich życiowych decyzji opierała się na filozofii bycia innym niż doktor St. Clair.
Więc było to dla mnie bolesne doświadczenie, że musiałem się z nim zgodzić w tak ważnej kwestii –
nawet jeśli miał się nigdy o tym nie dowiedzieć. Ale kiedy otworzyłem oczy, czując, jakby ktoś rozbił
tłuczkiem moje wnętrzności na płasko, najpierw wymacałem dziennik leżący na stoliku nocnym obok łóżka.
Wcześniej obudziłem się na podłodze w salonie. Okazało się, że żyję – to była niespodzianka.
Doczołgałem się do swojej sypialni, żeby zasnąć wygodniej albo dokończyć proces umierania. Teraz czułem
się tak, jakby moje członki zostały zebrane do kupy przez fabrykę z kiepską kontrolą jakości. Mrużąc oczy w
szarym świetle, które mogło oznaczać każdą porę dnia lub nocy, otworzyłem dziennik palcami
sprawiającymi wrażenie nieożywionych przedmiotów. Musiałem przerzucić ileś stron zapisków Becka, żeby
dotrzeć do swoich. Następnie zanotowałem i skopiowałem format, którego używałem już przy poprzednich
eksperymentach. Moje pismo na sąsiedniej stronie było odrobinę bardziej sztywne niż litery, które
nabazgrałem teraz:
epinefryna/ pseudoefedryna – mieszanka 4
metoda: zastrzyk dożylny
rezultat: eksperyment zakończony powodzeniem
(efekty uboczne: atak padaczki)
Zamknąłem dziennik i położyłem go na piersi. Otworzyłbym szampana, żeby uczcić swoje odkrycie,
gdybym tylko był w stanie zachować przytomność. I gdyby postęp tak bardzo nie przypominał choroby.
Znowu zamknąłem oczy.