Pasek Mariusz - Paragraf 13

Szczegóły
Tytuł Pasek Mariusz - Paragraf 13
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Pasek Mariusz - Paragraf 13 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Pasek Mariusz - Paragraf 13 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Pasek Mariusz - Paragraf 13 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 – 1 – Strona 2 – 2 – – 3 – Strona 3 ZAMIAST WSTĘPU DWIE ROZMOWY str redakcyjna Wojciech Jaruzelski i Zrnka Novak Zrnka Novak: Muszê powiedzieæ, ¿e jako ko- bieta – byæ mo¿e w³aśnie dlatego – jestem czasem w k³opocie, gdy trzeba precyzyjnie określiæ rolê wojska w socjalizmie. Mam świadomośæ, ¿e ¿yjemy w podzielonym świecie i ¿e socjalizm na razie nie osi¹gn¹³ poziomu globalnego, jak to przewidywa³ Marks. Znam zarówno koncepcjê obronnej roli armii, jak i tezê o uzbrojonym narodzie. Jednak¿e myślê, ¿e korzystnie by- ³oby dok³adniej objaśniæ wewn¹trzpolityczn¹ rolê wojska w socjalizmie. Wojciech Jaruzelski: Jest to wa¿ny temat. Charakter socjalistycznej armii, jej isto- ta i funkcja ró¿ni¹ siê w sposób zasadniczy od tych, które spe³nia armia w rz¹dzonych przez bur¿uazjê pañstwach kapitalistycznych. Zacznê mo¿e od strony organizacyjnej. Na Zachodzie armie maj¹ w wiêkszości charak- ter zawodowy. Na przyk³ad armia amerykañska – 4 – – 5 – Strona 4 czy brytyjska s¹ w stu procentach armia- du¿ym autorytetem i sympati¹. Dziedziczy sen- mi zawodowymi. Armia francuska i RFN-owska tyment wyros³y z historii narodu pozbawionego – to równie¿ w znacznym stopniu armie za- przez d³ugie lata swojej pañstwowości. wodowe. U nas jest inaczej – siedemdziesi¹t ¯o³nierz polski to dla Polaka obroñca oj- procent to ¿o³nierze s³u¿by zasadniczej, któ- czyzny, synonim wysi³ku zbrojnego, walk rzy po spe³nieniu obywatelskiej powinności, o niepodleg³ośæ, a tak¿e zwyciêstwa, czego po dwóch latach, odchodz¹ do ¿ycia cywilnego. szczególnym wyrazem by³ nasz udzia³ w sztur- Jest to sprawa niby formalna, ale jednocześnie mie i zdobyciu Berlina. bardzo istotna, określa bowiem i przes¹- Wszystko to tworzy wiêź emocjonaln¹ spo³e- dza organiczn¹ wiêź armii z ¿yciem narodu. czeñstwa z armi¹1. Jej serdeczn¹, powiedzia³bym, barwn¹ ilustra- cj¹ jest odwiedzanie jednostek wojskowych przez tysi¹ce ludzi, ca³e rodziny ¿o³nierzy z okazji ró¿nego rodzaju uroczystości wojsko- Wojciech Jaruzelski i Leonard Bernstein wych, jak na przyk³ad przysiêga wojskowa. Ale oczywiście nie to jest najwa¿niej- Leonard Bernstein: Trzeba by³o wielkiej od- sze. Istota sprawy polega na tym, ¿e armia wagi, by wprowadziæ stan wojenny. w socjalistycznym pañstwie znajduje siê pod Wojciech Jaruzelski: Ja jestem ¿o³nierzem. ideowo-politycznym kierownictwem Partii klasy Leonard Bernstein: Czas ¿o³nierzy ju¿ mi- robotniczej. ¯e jest wychowywana w duchu ide- n¹³2. a³ów socjalizmu, w poczuciu s³u¿by narodowi. ¯e jej ofiarna, wykszta³cona i zdyscyplinowa- na kadra stanowi jeden z czo³owych oddzia³ów polskiej ludowej inteligencji. Obok swej podstawowej funkcji zewnêtrznej, to jest obrony granic, s³u¿by w obronie pokoju, wojsko nasze spe³nia jednocześnie wiele zadañ, które nie s¹ w ogóle znane w si³ach zbrojnych pañstw kapitalistycznych. Na przyk³ad bardzo szeroki udzia³ w ¿yciu gospodarczym. (...) To samo dotyczy ¿ycia kulturalnego. Mo¿na to równie¿ odnieśæ do wielu innych dziedzin. A przede wszystkim jest to dobre wojsko. Cieszy siê ono w spo³eczeñstwie tradycyjnie 1 Wywiad Wojciecha Jaruzelskiego dla Zrnki Novak, Warszawa 1987 s. 49-50. 2 „Gazeta Wyborcza” 1989 nr 85 s. 8. – 6 – – 7 – Strona 5 PROLOG Zamiast chleba i soli Pierwszy przybył podchorąży Nawrocki. – Rozbierać się! Ciuchy do wora! Damy nowe! – usłyszał na po- witanie. – Ruchy, ruchy! – A czy mogę zatrzymać... – Macie się do mnie zwracać: obywatelu kapralu! A zatrzymy- wać niczego nie wolno. – Przepraszam. – Mówi się: obywatelu kapralu! – Obywatelu kapralu, przepraszam. – Chodźcie za mną! – Ale ja chciałem... – Zero dyskusji! Weszli do szatni. Trudno było dopatrzyć się tu wzorowego po- rządku. Co prawda, przy ścianach w równych rzędach grzecznie warowały wojskowe tornistry, ale na podłodze walała się sterta mundurów, dresów, pasów i różnych innych rzeczy, które nazywane są osprzętem umundurowania żołnierskiego. – No, nagusie! Zdjąłeś już swoje łachy, teraz zakładaj nasze! Ruchy, ruchy! – Ale czy mogę... – Jak się mówi? – Obywatelu kapralu, czy mogę zostawić sobie slipki? – 8 – – 9 – Strona 6 – A co, nasze atramenty nie pasują? W wojsku może być chujo- – Szukajcie, może coś się znajdzie. wo , ale musi być jednakowo! Zrozumiano? 3 Po atramentach przyszła kolej na koszulkę, moro, dres, pasy, – Tak. pałatkę, onuce, skarpety, troki i całe kilogramy rzeczy niezbędnych – Jak się odpowiada? do tego, by żołnierz się nie nudził, lecz zajmował ich poprawianiem – Tak, obywatelu kapralu. i czyszczeniem. Dzięki temu nie trwonił cennego czasu na niepo- – Wróć! Inaczej! trzebne i szkodliwe marzenia o takim na przykład zimnym piwku – Rozkaz. z kumplami. – Wróć! Jaki tam teraz rozkaz? Mówi się: tak jest, obywatelu A przynajmniej nie powinien. kapralu! – ...? Tak oto 1 września 1988 roku powitano w Szkole Podchorą- – Co, powtórzyć nie potraficie? żych Rezerwy Artylerii w Szczupakowie pierwszego podchorążego – Tak jest, obywatelu kapralu. dwudziestego szóstego turnusu długotrwałego przeszkolenia wojsko- – Głośniej! wego absolwentów szkół wyższych. Pozostali mieli przybyć nazajutrz, – Tak jest, obywatelu kapralu! o godzinie ósmej zero zero. – Nie słyszę!!! Nawrocki zjawił się wcześniej, słyszał bowiem, że tych, którzy – Tak jest, obywatelu kapralu!!! – rekrut wrzasnął na całe gardło. przybywają do wojska jako pierwsi, honoruje się po przysiędze urlo- – A teraz ubierać się! I cieszyć się, że jesteście wcześniej niż pem – w nagrodę za wzorowe obywatelskie podejście do obowiązków inni, to macie w czym wybierać. Ale ruchy, ruchy! Nie jesteście żołnierskich. Ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Krakowie, na wczasach! Tempo! był niezłym muzykiem rockowym i do miłośników służby wojsko- wej z pewnością nie należał, ale bardzo mu zależało na wyjazdach Świeżo upieczony kanonier podchorąży bardzo niechętnie się- do domu. Mieszkał na drugim krańcu Polski, w Opolu. Jego żona gnął po ogólnowojskowe slipy – z racji swego koloru nazywane spodziewała się dziecka. atramentami – mocowane w pasie tasiemką lub sznurkiem. – Obywatelu kapralu, jak tu jest z urlopami? – zapytał, podą- – Obywatelu kapralu, czy są tu może jakieś spodenki z gumką? żając za zwierzchnikiem w stronę pomieszczenia, które w najbliż- szych miesiącach miało mu zastępować jego własną sypialnię. 3 Na problem używania w Ludowym Wojsku Polskim słów niecenzuralnych zwrócił – Zobaczy podchorąży, zobaczy. uwagę kardynał Stefan Wyszyński: Nasi klerycy, odbywający służbę wojskową, nie mogą się – Ale... nadziwić słownikowi pp. kaprali, jakim oni się posługują wobec rekrutów, i nikt z inteligencji wojskowej nie podejmuje kroków zaradczych. Nikt też z inteligencji policyjnej, bezpieczeństwa, – Zapytajcie się komendanta. Jutro! prokuratorskiej, sądowniczej nie podejmuje wysiłku, by poprawić stosunek człowieka do czło- – A ilu nas będzie w SPR-ze? wieka. Tym balastem osobistego chamstwa obciąża się demokratyzm, ustrój państwowy – ja- – Nie wiem. W turnusie zimowym było blisko osiemdziesięciu, koby postępowy, i różne szczeble służby społecznej (fragm. listu kard. S. Wyszyńskiego z 4 sierpnia 1975 roku, zamieszczonego jako słowo wstępne do książki ks. J. Wójcika, Moja a w wiosennym poniżej pięćdziesiątki. Wielka Nowenna, wyd. Odnowa, Londyn 1985). – I to wszystko w czterech salach?! – 10 – – 11 – Strona 7 – Nie mówi się: salach, tylko izbach żołnierskich – poprawił ka- na łyso. Prezentowałby się jak wzorcowy kandydat na komandosa, pral Muca. Mimo że o kilka lat młodszy od Janusza Nawrockiego, gdyby nie tusza godna imć pana Zagłoby. kanoniera podchorążego Nawrockiego przewyższał stażem i do- – Cześć. Janek Borówka jestem – przedstawił się. świadczeniem wojskowym prawie o rok. Nawrocki uścisnął jego dłoń, pulchną jak świeży pączek. – Janusz Nawrocki. Po WSP w Krakowie. A ty co skończyłeś? W izbie żołnierskiej o powierzchni około czterdziestu metrów – Nauki polityczne w Białymstoku. kwadratowych stłoczonych było kilkanaście łóżek. – Dziwne. – Wy i tak będziecie mieli miodzio – pocieszał kapral. – Skoro – Co dziwne? – nieufnie zapytał Borówka. wozy niespiętrowane, to pewnie nie będzie was zbyt wielu. Zimą – To, że nie zaciągasz. musieli prawdziwe cyrki wyczyniać, żeby wozy oporządzić. – No wiesz! – obruszył się Borówka. – Warstwy wykształcone Opowieść przerwało wejście starszego szeregowego Marmuchy. nie zaciągają. – Słuchaj Muca, telefonują z biura przepustek, że nowy klient Tę ciekawie zapowiadającą się dyskusję językoznawczą prze- przyjechał. rwał powrót kaprala: – No to co? – Myć się, do cholery jasnej, i spać! Ruchy, ruchy! – Jak to co? Musisz po niego iść! – Nie możesz ty skoczyć? Powiesz najwyżej, że mam srakę. – Ta, srakę... A oficer dyżurny powie Piontkowi, że nie chciało Miasteczko na uboczu ci się leźć, i znowu zarobisz zmokę. Czy ja zawsze muszę myśleć za ciebie?! Koszary w Szczupakowie zostały wybudowane, jak wiele podob- – No dobra... kurwa mać, ciągle człowieka ganiają – użalił się nych obiektów w północnej Polsce, jeszcze za czasów pruskich, lecz jeszcze Muca, znikając za drzwiami. już pod koniec panowania Hohenzollernów. Przeszły potem parę – Ale kapralinę nastraszyłem, co? – powiedział z satysfakcją modernizacji (w latach 1933, 1948 i 1981), co zapewniło ich lokato- Marmucha. rom warunki znacznie lepsze od tych w innych garnizonach. – No, fajnie. Ale słuchaj... – zaczął Nawrocki. W tych właśnie mazurskich koszarach, niedaleko granicy przy- – Macie się do mnie zwracać: obywatelu starszy szeregowy! jaźni z ZSRR, stacjonowała 1 Śląska Brygada Artylerii Armat – Tak jest. im. Feliksa Dzierżyńskiego. – No już dobrze – uśmiechnął się Marmucha. – Idźcie teraz, Szczupakowo było niewielkim miasteczkiem. Latem zjeżdżały podchorąży, umyć się i ogolić, tego wąsa przede wszystkim. Na uni- doń tłumy turystów; wiosną, jesienią i zimą ton życiu nadawało tarce nie przysługuje! Dopiero po przysiędze. wojsko. Wszystkie akademie, spartakiady i spotkania przebiegały pod patronatem armii; wszelkie libacje i bójki – również. Gwoli Ablucje przerwało pojawienie się następnego kandydata na ofi- sprawiedliwości wypada zaznaczyć, że bijatyki zdarzały się znacz- cera artylerii. Przybysz był starannie wygolony i ostrzyżony niemal – 12 – – 13 – Strona 8 nie częściej niż inne ogólnodostępne imprezy. Za wyjątkiem pija- – Wstawać, do cholery! Co wy sobie wyobrażacie!? – włączył się tyk, rzecz jasna. do akcji starszy kapral Kozioł. – Baczność! Bo w Szczupakowie czasem mogło brakować wszystkiego, nawet Powoli gramolili się z łóżek. Zaczęli się ubierać. Szybciej szło szczupaków – nigdy jednak wódki. Chociaż... tubylcy zdecydowanie to Nawrockiemu. Spanikowany Borówka zmagał się z garderobą preferowali napój, który choć w całym kraju był podobny w smaku, równie rozpaczliwie, jak bezskutecznie. to w każdym rejonie nosił inne nazwy: jabol, bełt, J-23, chlaptusek, – Nie mogę na tego grubasa patrzeć. Czy w domu ubierała łzy sołtysa, czar PGR-u, alpaga, pepe, mocz kombajnisty albo i krew go pokojówka? – Kozioł mruknął pod nosem, ale na tyle głośno, traktorzysty. Trzeba by nowego Oskara Kolberga, który by spisał lu- by usłyszeli go wszyscy. – A teraz idźcie się obszywać, bo wyglą- dowe nazewnictwo tego artykułu pierwszej potrzeby. dacie jak ostatnie szweje. Do fryzjera pójdziecie wtedy, gdy będzie Niewiele mniejszym powodzeniem cieszył się bimber. Jego pro- was tu przynajmniej dziesięciu, tak że macie trochę czasu. Wytłu- dukcja kwitła i tylko od czasu do czasu była zakłócana brakiem cukru, macz im, Muca, jak mają się obszyć, makarony naszyć, wiesz zresz- spowodowanym kolejnymi przejściowymi trudnościami w zaopatrze- tą, co trzeba. niu rynku. Ale wtedy też dawano sobie radę – pędzono z żyta. – Muca, Muca, kapral Muca! – z korytarza dobiegł wrzask. Podobno przed laty palacz z profosem zaczęli pędzić księży- – Do mnie, kurwa, Muca! cówkę w kotłowni i przylegającym do niej garnizonowym areszcie. – Jestem! – służbiście odkrzyknął podoficer i pobiegł tam, do- Ich ambitne zamierzenia spaliły na panewce, gdy do Szczupakowa kąd go wzywano. przybył nowy dowódca brygady, pułkownik Czachórski, który był – No dobra, ja też was tu zostawiam – powiedział Kozioł. – – co w wojsku stanowi ewenement absolutny – całkowitym absty- Obszywajcie się. nentem i zdecydowanym wrogiem wszelkich nałogów. – Ale czym? – zapytał Nawrocki. Złośliwi szeptali, że to właśnie one, na domiar złego cudze, – No to się nie obszywajcie! Zaraz pewnie dotrą inni, to na ra- przywiodły go do Szczupakowa, skąd dowódca mógł odejść tyl- zie zajmijcie się wozami. ko na emeryturę – nigdy w górę, a już przenigdy do awansodajnej Po wyjściu przełożonego zasłali metalowe wyra i przysiedli Warszawy. na nich. Zegarek Nawrockiego wskazywał siódmą dziesięć, a Bo- rówki siódmą dwanaście, co dało temu drugiemu asumpt do wsz- częcia dysputy, czyj czasomierz jest lepszy. Rozmowa nie trwała Pierwsza pobudka długo. Do sali wkroczył Muca wraz z dwoma osobnikami dźwiga- jącymi wojskowy rynsztunek. Nie wiedzieć czemu, nie przebrali się – Wstawać, wstawać biegusiem! W wojsku jesteście! – kapral w szatni. Muca zrzucił koce z Nawrockiego i Borówki. – Ruchy, ruchy! – No i mamy dwóch kolejnych – rzekł podoficer. – A wy tu cze- – Gdzie, gdzie ja jestem? – pytał nie całkiem jeszcze przytomny mu wozów nie oporządziliście? Borówka. – Ale przecież łóżka są posłane – wystąpił w obronie kolegów jeden z przybyszy. – 14 – – 15 – Strona 9 – To jeszcze nie wiecie, jak słać wozy?! – oburzył się Muca. najpierw rzucimy cały ten szajs na ziemię, żeby po kolei pokazać. – Niby skąd mamy wiedzieć? Tak się oczywiście robić nie powinno i normalnie zostalibyście – A przede wszystkim – ryknął kapral – jak się zwraca- za to ukarani, ale tym razem chodzi o to, byście wszystko dokład- cie do przełożonych i starszych stopniem?! W wojsku jesteście, nie widzieli. Najpierw to grube płótno. No, podchorąży Borówka, a nie w harcerstwie! Podchorąży – wskazał Nawrockiego – wytłu- co byście z tym zrobili? maczcie kolegom, jak się zwracać. – No... położyłbym je... – Należy pytać o zgodę. – Prawidłowo! – pochwalił Muca. – To płótno trzeba umie- – Co wy, magisterek, od wczoraj zapomnieliście? – ironizował ścić na sprężynach, a jego troki dobrze przywiązać, żeby się po- podoficer. tem nie ruszało. No to teraz materac. Należy położyć go tak, żeby – Obywatelu kapralu, to może ja – wyrwał się na ochotnika jego troki znajdowały się na dole, a potem troki podwiązać do nóg Borówka. wozu. Chodzi o to, żeby i materac się nie ruszał. Tak ma już zostać – No, to była prawie dobra formuła – pochwalił Muca. – na całe cztery miesiące, które tu spędzicie. Ale brzegi materaca mu- Ale to ma powiedzieć... – zawahał się. – Jak się nazywacie? szą nadawać się do podwi- – Nawrocki. jania. Następnie kładziecie „Tu człowiek jest inny niż – Mówi się: kanonier podchorąży Nawrocki, obywatelu kapralu! rozpostarte prześcieradło, w cywilu. Tylko nazwisko – Zrozumiałem, obywatelu kapralu. na nie pidżamę, na pidżamę ma takie samo.” – No! – Muca był wreszcie usatysfakcjonowany. – A teraz po- drugie prześcieradło i jeden każę wam wszystkim, jak się oporządza wóz, żeby było na wzór- koc. Potem – skrupulat- -konspekt! nie demonstrował wykonanie operacji – podnosicie bok materaca Zanim jednak rozpoczął wykład z ćwiczeniami na temat: opo- i to, co z niego zwisa, wkładacie, ale ładnie, pod materac. To samo rządzanie ranne wozu, przypomniał sobie, że nie doprowadził i z drugiej strony. I podobnie w nogach. do finału wątku zwracania się do przełożonych. A przecież Porad- – Obywatelu kapralu... – Maroń postanowił zadać pytanie fa- nik dydaktyki i wyjaśnień dla dowódców drużyn stanowczo zabraniał chowe. dopuszczać do takich sytuacji. – Słucham. – Aha – zagadnął wyższego z przybyszy. – To jak się podcho- – Obywatelu kapralu, a co z tym drugim kocem? rąży nazywa? – O, to ważne zagadnienie – Muca uradował się spostrzegaw- – Kanonier podchorąży Maroń, obywatelu kapralu! – mimo czością ucznia. – Z drugim kocem postępujemy inaczej. Bierzemy że ciągle jeszcze ubrany po cywilnemu, Maroń wyprężył się na bacz- go, o tak, pod szyję, przytrzymujemy brodą i... Nie, lepiej inaczej... ność. Bierzemy... Wróć! – zgodnie z Regulaminem i nawykiem sam sobie – O! To mi się podoba – Muca uśmiechnął się i mówił da- wydał komendę. – Dobrze mówiłem wcześniej. Bierzemy pod szy- lej profesorskim tonem. – A teraz możemy przejść do właściwe- ję, składamy wzdłuż na pół, przytrzymujemy i obydwa boki składa- go tematu naszych zajęć. Będę pokazywał i tłumaczył. Widzicie, my do środka na pół, tak by się zetknęły... – 16 – – 17 – Strona 10 – Obywatelu kapralu... – wtrącił Borówka. prasujemy taboretem. Zapamiętajcie! – uzupełnił ostrzegawczo – Słucham, podchorąży. – że górny brzeg poduszki ma być odległy od tej części wozu, która – Nie rozumiem – Borówka bezradnie rozłożył ręce. jest skierowana w stronę ściany, ni mniej, ni więcej, tylko o dwana- – To się patrz, cholero – warknął podoficer, ocierając pot z czo- ście centymetrów. No to teraz potrenujemy sobie z raz! – wskazał ła. – A jak dalej nie chwytasz, to sięgnij po podręcznik pułkowni- na Borówkę. ka Bródki na temat słania wozu żołnierskiego w pozycji na noc – Ja... i na dzień. Albo obejrzyj zdjęcia w korytarzu. Wiszą nad grzybem. – Co się mówi? – delikatnie skarcił Muca. Zrozumiano?! – Obywatelu kapralu... Borówka wolał już nie pytać, gdzie jest ów grzyb. Wiadomość, – Nie tak... że w koszarach panoszą się ścienne pasożyty, zaniepokoiła również – Rozkaz! Nawrockiego. – No to do roboty – wesoło zachęcił podoficer. – Obywatelu kapralu, a duży ten grzyb? Nie da się go jakoś A teraz spuśćmy miłosierną zasłonę milczenia nad sposobem, zwalczyć? w jaki Borówka wykonał zadane mu zagadnienie. – Ha, ha! To nie wiecie, że grzybem nazywa się biurko podoficera dyżurnego? – Muca z politowaniem pokiwał głową i spojrzał groź- nie, w sposób podpatrzony u podporucznika Siwaka. – To już teraz wszystko jasne i więcej się o to nie pytać! Kontynuujemy! Więc obydwa boki składamy wpół, żeby się zetknęły, a teraz boczne blan- ki znowu do siebie. I mamy koc złożony na cztery podłużne części. Teraz kładziemy tę konstrukcję na wozie i połowę jej odginamy, tak że boki zagięte są do środka. Zrozumiano? – Zrozumiano, obywatelu kapralu! – A teraz pięćdziesiąt centymetrów koca od strony nóg pod- ginamy od góry i podciągamy zagiętą częścią do końca materaca. Końcówkę koca wkładamy pod materac. Na obu poręczach wozu przewieszamy po ręczniku. Ręczniki mają być złożone, o tak – po- kazał – na grubość dziesięciu centymetrów, a ich brzegi dobrze pod- łożone pod materac. Pamiętajcie, że ręcznika przy głowie używać można tylko na wypadek alarmu! A teraz najważniejsze... – sięgnął po jeden ze stojących przy każdym łóżku taboretów. – Bierzemy stołek i prasujemy koce. Cal po calu. Ma być jak ta blacha! Wzór- -konspekt! A na koniec kładziemy poduszkę, i oczywiście ją też – 18 – – 19 – Strona 11 CZĘŚĆ PIERWSZA MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI DZIEŃ PIERWSZY Przedbiegi Przysłowie chińskie głosi, iż nieszczęśliwi ci, wokół których za wiele się dzieje. Trafność tej maksymy odczuli na własnej skórze podchorążowie, którzy zjawili się w koszarach punktualnie o ósmej zero zero, pamiętnego dla nich 2 września 1988 roku. Takich hiperpunktualnych było ponad dwudziestu. Niektórzy przybyli do Szczupakowa jeszcze w środku nocy i przez wiele go- dzin krążyli wokół koszar. Zupełnie nie spieszyło im się do tego, by założyć mundury. Dyżurny biura przepustek odfajkował ich obecność na stosow- nej liście, pozbierał książeczki wojskowe i karty powołania. Potem zaprowadzono luźną grupę do szatni znajdującej się w budynku SPR Artylerii. Tam wskazano im górę sortów mundurowych i za- proponowano zmianę skóry cywilnej na wojskową. Prywatne ciu- chy kazano im zapakować do papierowych worków, które na koszt ludowej ojczyzny miały zostać odesłane do ich domów. – Tylko szybko! Nie grymasić! – poganiał starszy kapral Kozioł. – Ruchy, ruchy! – 20 – – 21 – Strona 12 – Nie przebierać w sortach! Zero dyskusji! – pełniący obo- Wreszcie rozerwał się i najbardziej krnąbrny wór. Rozsypane wiązki podoficera gospodarczego starszy szeregowy Marmucha wokół cywilne klamoty pozawijano w ocalałe resztki papieru. był żywotnie zainteresowany tym, by podchorążowie nie oglądali – A teraz do szatni! – rozkazał Kozioł. – Dwójkami! Ruchy, mundurów zbyt szczegółowo. Przed kilku dniami wraz ze swym ruchy! szefem, sierżantem sztabowym Maskim, wyfasował je z magazynu brygady. Pobrali same nówki, ale później niektóre podmienili. Wia- Muca był bardzo przejęty. Za chwilę miała się rozpocząć nie- domo, jak to jest: i kapitan Piontek prosił o moro poza kolejnością, zwykle ważna – również dla niego – operacja przydziału podcho- i podporucznik Siwak, i Maski mieli swoje interesiki. Lecz gdyby rążych do plutonów i drużyn. Z niepokojem zerkał na twarze, teraz coś się nie zgadzało, oczywiście wszystkiemu byłby winien próbując odgadnąć, z kim przyjdzie mu się użerać, a kto będzie Marmucha. A jeśli coś by się wydało, poszedłby nie na obiecany grzecznie wypełniać polecenia, choćby i te niezupełnie służbowe. z dawien dawna urlop, ale do ancla. On sam nie miał prawie żadnego wpływu na przebieg owej proce- – Szybko! Potem się powymieniacie! – kapral Muca przypo- dury. Mógł co najwyżej prosić o skierowanie kogoś do jego pluto- mniał o swojej obecności. nu, ale bez gwarancji, że wniosek zostanie uwzględniony – drużyny Odziewali się w dobrane na chybił trafił stroje. Jeden miał bluzę formowano tradycyjnie, według kolejności alfabetycznej nazwisk. do kolan, za to innemu sięgała ledwie do pępka. – Obywatelu poruczniku... – kapral konspiracyjnym szeptem – Starajcie się brać wszystko większe, niż nosiliście w cywilu. zatrzymał podporucznika Siwaka. Zobaczycie, że tutaj to się przyda – życzliwie radził kapral. – Ale ru- – Czego, kurwa? chy, ruchy! Czas to pieniądz! – Jest tu taki jeden podchorąży, nazywa się... – Muca postano- Wreszcie zarządzono odwrót z zakurzonej szatni. Kozioł kazał wił przynajmniej trochę dopomóc przeznaczeniu. podchorążym zabrać ze sobą wory zawierające cywilny dobytek. Wyprowadzono ich na plac musztry. Tam Kozioł złożył rekru- Przydziały kwalifikacyjne do plutonów miały być prowadzone tom propozycję nie do odrzucenia: w myśl zasad opisanych w dziełach warszawskich generałów i puł- – A teraz, chuje, biegać i skakać! kowników. Nie były to publikacje dostępne dla byle kogo, bo ozna- – Wytrzęsiemy cywila z każdego – dodał jego wierny giermek, czono je gryfem: do użytku służbowego. Tytuły miały wielce obie- Muca. – Wzór-konspekt będzie! cujące: Znaczenie słowa w pracy z ludźmi pracy, oraz: Magister jako – Wytrzęsiny nie skończą się, dopóki ostatni worek się nie roz- podchorąży. pieprzy! Wszystko na ten temat! W SPR Artylerii w Szczupakowie szkolono podchorążych Zielone stwory posłusznie rozpoczęły zbiorowe kicanie. Każdy w trzech specjalnościach: topograficznej, dźwiękowej i zwiadow- dzierżył w prawej ręce – bo tak przykazano – brązowy tobół. czej – ta ostatnia zwana była również rozpoznawczowzrokową. Jak – Szybko! Nie lenić się! Walić torbami o ziemię! – poganiali artyleria jest nazywana przez wojskowych królową broni, tak zwiad mistrzowie ceremonii. – Ruchy, ruchy! obwołany jest cesarzem artylerii. Jest w nim miejsce dla najspraw- – 22 – – 23 – Strona 13 niejszych, najlepiej wyszkolonych – dla tych, którzy potrafią naj- Trzeci członek wysokiej komisji, podporucznik Maćko, był dzielniej służyć swemu narodowi i państwu. żołnierzem zawodowym zaledwie od kilku tygodni. Ukończył ma- Komisja przydziałowa zasiadła już w kancelarii komendanta tematykę w Wyższej Szkole Pedagogiczno-Rolniczej im. Georgi SPR, kapitana Piontka. Obradom przewodniczył sam Piontek, Dymitrowa w Siedlcach, a gdy otrzymał powołanie do wojska, mężczyzna trzydziestokilkuletni, dość niski, o owalnej twarzy, ozdo- wcielono go (był kandydatem PZPR i zasłużonym działaczem wy- bionej niewielkim wąsikiem, typowym dla żołnierzy zawodowych. działowego ZSMP) do wielkiej kuźni młodych talentów politycz- Nie czuł się najlepiej. Doskwierał mu ból stopy. Jego lewa dolna nych, jaką stanowiła SPR przy Wojskowej Akademii Politycznej kończyna była obudowana gipsem. Oczywiście kapitan powinien im. Feliksa Dzierżyńskiego w Łodzi. Na praktykę skierowany zo- przebywać na zwolnieniu lekarskim, a nie w pracy – wystarał się stał do Szczupakowa, tutaj też złożył podanie o przyjęcie do służby jednak o specjalną zgodę na częściowe kontynuowanie obowiązków zawodowej i z miejsca awansował na pierwszy stopień oficerski. dowódczych, gdyż uważał, że jego obecność jest konieczna w pierw- Uznano, że skoro ukończył uczelnię cywilną, łatwo dotrze do serc szych tygodniach kształcenia nowego turnusu podchorążych. podchorążych rezerwy, i powierzono mu stanowisko zastępcy ko- Po jego prawicy zasiadał kapitan-lekarz Jarmuł. On również mendanta SPR Artylerii do spraw polityczno-wychowawczych. nie znajdował się w szczytowej formie. Co prawda, na jego ciele Sekretarz komisji, podporucznik Siwak, oficer szkoleniowy nikt nie znalazłby nawet śladu gipsu czy bandaża, za to dusza łak- SPR, przez ostatnie miesiące zastępował Piontka i pełnił obowiązki nęła spokoju i pociechy. Ciągle nie mógł się pogodzić z tragicznymi komendanta. Kapitan bawił bowiem to w sztabie brygady, to w T., wydarzeniami ostatniej niedzieli. Mniejsza już o to zajście z Piont- na wyższych kursach doskonalenia oficerskiego. Dzięki temu Si- kiem – myślał – ale dlaczego nie strzeliłem bramki? wak wskoczył na etat podpułkownika. Teraz, po powrocie Piontka Jarmuł był filarem jednego z dwóch koszarowych zespołów (na dodatek z tym idiotycznym gipsem!), czuł się raczej nieswojo piłkarskich. Grał w teamie noszącym barwne miano sztabowców, i nawet nie usiłował ukrywać żalu do przełożonego. którego przeciwnikiem była drużyna o równie efektownej nazwie – instruktorzy. Udział w grze w zasadzie nie był przymusowy, atoli... – No, Muca – powiedział Piontek – skocz po pierwszego z brzegu. Tym, który zadekretował istnienie obu zespołów, wymyślił dla nich – To nie będziemy ich wzywać według kolejności alfabetycznej? nazwy i osobiście wręczał kapitanowi zwycięskiej drużyny puchar – zdziwił się Maćko. przechodni, był sam pułkownik Czachórski. Dlatego każdy ofi- – Zero dyskusji, Maćko! – zganił go Jarmuł. – Teraz starsi stop- cer starał się, by – przynajmniej w co drugą niedzielę – pułkownik niem mówią. Nie zapominaj, że w wojsku jesteś! mógł go ujrzeć w roli piłkarza. Dla wielu bywało to mocno uciążli- – Obywatelu kapitanie, to jak mam ich wzywać? – zapytał we, bo to człowiek jeszcze nie wytrzeźwiał po sobocie, a tu – ledwo Muca. strzeli se klina – musi ganiać za piłką. Lecz cóż: służba nie drużba, – Kogo tu masz słuchać, Muca? – burknął Piontek. – Słyszałeś, a hobby mojego dowódcy – moim hobby. Ciężkie jest życie żołnie- co mówiłem. rza zawodowego! – Tak jest! – zagrzmiał pilny kapral. – 24 – – 25 – Strona 14 – Zacznijmy za jakiś kwadransik – rzucił Jarmuł. – Najpierw – Ludzie! – wykrzyknął Hultajek, wznosząc ręce do góry. – herbatka! Czy ja, stary chłop, mam zmieniać nazwisko rodowe? Tatku, z na- – Ty, Muca, poucz jeszcze tych za drzwiami, żeby tak nie ja- szego nazwiska się wyśmiewają! zgotali, bo mi łeb pęka! – dodał Siwak. – I każ Marmusze kawy – Czyli rzeczywiście podchorąży tak się nazywa? zaparzyć! – A na imię mam Jan, w rodzinnej wsi Jasiu na mnie wołają. – Zero dyskusji, podchorążowie! – powiedział Muca już na ko- – A jakie studia podchorąży skończył? – spokojniejszy już Ko- rytarzu. – Szkoła! W dwuszeregu, na wysokości biurka podoficera zioł widać pragnął zaspokoić wrodzoną ciekawość. dyżurnego, frontem do mnie, zbiórka! – Wydział Prawa i Administracji w Lublinie, kierunek Admi- Bażanci w ślimaczym tempie ruszyli ku rozkazodawcy. nistracja. – Co jest, do chuja pana?! – przypomniał o swym istnieniu – Aaa... Czyli inaczej sołtysówka – rzucił jakiś złośliwiec, bez- Kozioł. – Na zbiórki udajemy się biegiem! Bieeegieeem! Co, piecznie ukryty za plecami kolegów. podchorąży nie słyszy?! – zwrócił się do niskiego, obdarzonego – Co to za szyderstwa?! – zainterweniował Muca. – Kto tam za to przez naturę nieproporcjonalnie wielką głową kandydata z tyłu bez pozwolenia się odzywa? Pokazać się! na artylerzystę. Niewykluczone, że Kozioł i Muca zidentyfikowaliby prowoka- – Słyszę, słyszę – odburknął zagadnięty. tora, ale w tym momencie na scenę wkroczyła nowa postać. Był – Jak się odpowiada?! to szef SPR, sierżant sztabowy Maski, wytrawny żołnierz, zasłużo- Zapytany niechętnie wzruszył ramionami. ny na wielu polach, acz niekoniecznie były to pola walki zbrojnej. – Co, mówić nie potraficie?! Nazwisko! Maski, mimo że już dawno dźwigał na karku piąty krzyżyk, – Hultajek. ze swą barczystą sylwetką i czupryną lekko przyprószoną siwizną – Co... co... Jeszcze sobie jaja ze mnie robicie? Jak się nazywa- był wciąż dorodnym mężczyzną. Nie mógł narzekać na brak powo- cie?! dzenia u pań mieszkających w Szczupakowie i okolicach, spełniał – Hultajek. też ofiarnie obowiązki, do których czuł szczególny pociąg – po- – Obywatelu kapralu się mówi... – ktoś życzliwy, niewykluczone cieszyciela zaniedbywanych żołnierskich żon. Jego własna połowi- że Borówka, podpowiadał scenicznym szeptem. ca, Janina, młodsza odeń o blisko dwadzieścia lat, miała powody – Ja naprawdę nazywam się Hultajek – potwierdził dotychcza- do żalu. Uważała, że mąż zaniedbuje się w powinnościach, do któ- sowe zeznania żołnierz oskarżony o szydzenie ze starszego stop- rych obliguje instytucja małżeństwa. Jej zdaniem, winne temu były niem i funkcją. nadmierne trudy wojskowej służby. Miała więc pretensje do prze- – Naprawdę? – wtrącił się do dyskusji Muca. łożonych męża, że ostatnimi czasy, jakby uwziąwszy się na niego, – Naprawdę – nie ustępował Hultajek. stanowczo zbyt często wyznaczali mu – tak przecież wyczerpujące – ... Obywatelu kapralu, powiedz... – do uszu Hultajka znów do- – nocne służby i dyżury. biegł czyjś szept. – Co to za burdel, do kurwy nędzy? – sierżant Maski natych- miast wyczuł, że nie obejdzie się bez jego interwencji. – W wojsku – 26 – – 27 – Strona 15 jesteście, zrozumiano? Zachodzić mi tu w dwójki, bo źle z wami, – A potem na obiad – uzupełnił Maski, który zawsze chciał kurewka, będzie! mieć ostatnie słowo w dyskusji. Tym razem podchorążowie, przepychając się lekko, szybko wy- – Ale to dopiero, jak się, kurwa, obszyją – upomniał podporucz- konali polecenie. Uczynili to bynajmniej nie z szacunku dla sier- nik. On także lubił, by ostatnie słowo należało do niego. ściucha, ale dlatego, że teraz stali już razem i wystarczyło się tylko przeformować. – Szybciej, nie lenić się! – poganiał Kozioł. – Ruchy, ruchy! Komisja – Ej, ty – Maski zwrócił się do kaprala – nie widzisz, jak stanęli? Każ im się rozejść i ustawić na nowo, kurewka. Członkowie wysokiej komisji niecierpliwie oczekiwali spotka- – Baczność! – Kozioł raźno wziął się za realizację odpowie- nia z przedmiotami swej pracy. Planowali zakończyć obrady o dru- dzialnego zadania. – Rozejść się! giej, a tu już zbliżało się południe i ciągle nikogo nie obsłużyli. Po chwili powietrzem znowu targnął krzyk podoficera dyżur- Lecz zdecydowani byli załatwić sprawę szybko, z żołnierską precy- nego: zją, na wzór-konspekt, jak lubił mawiać kapitan Piontek. – Baaaczność! W dwuszeregu, na wysokości biurka podoficera I załatwili. dyżurnego, frontem do mnie, zbiórka! – Nie, nie tak – stwierdził sierżant. – To ma być wzór-konspekt! – Nazwisko, kurwa? A ja tu ciągle widzę jaja nieumyte! – Chryń. – Rozejść się! – ryknął Kozioł. A po chwili wrzasnął na wyde- Piontek pochylił się ku prowadzącemu przesłuchanie Siwako- chu: – Baaaczność! W dwuszereguuuu... wi, szepcząc mu do ucha jakieś sekrety. Zabawa trwałaby pewnie dłużej, gdyby w drzwiach pokoju ko- – Wojskowych w rodzinie macie? – zapytał Siwak. mendanta SPR nie ukazało się obolałe oblicze podporucznika Si- – Tak, ojca. waka. – Kim jest? – Piontek nerwowo przełknął ślinę. – Ciszej, do cholery! Tupią, kurwa, jak stare słonie! Łeb czło- – Teraz na emeryturze. wiekowi pęka! Musztrę trza im najpierw robić na dworze! – oficer – A... stopień? rozejrzał się. – A, jesteś wreszcie, Józek, to chodź do nas. Tylko – Generał dywizji. przedtem każ kapralom, żeby wydali wojsku sprzęt do obszywania. – A jak zdrowie szanownego tatusia? – zapytał Jarmuł. Chodzą jak te ostatnie szweje. I zagoń pierwszego na rozmowę – W porządku. do nas. – A wasze? – Już się robi – odparł Maski. – Kategoria A-1. – Ty zawsze tak mówisz, a widzisz, co się, kurwa, dzieje – Siwak – Do jakiego plutonu chcielibyście należeć? – zapytał przewod- powiódł niezadowolonym spojrzeniem po żołnierzach. – Niech się niczący komisji. wreszcie obszyją. To twoja działka! – 28 – – 29 – Strona 16 – Do dźwiękowego. – Obywatelu poruczniku, ale ja słyszałem, że tam jest bardzo – Z takim zdrowiem najlepiej by było, gdybyście poszli do zwia- ciężko, dużo ćwiczeń w terenie, a ja mam kategorię A-3 i bardzo du – entuzjastycznie doradził Jarmuł. – Nie wyobrażacie sobie na- słabe gardło, a na dodatek... wet, jakie to ciekawe! – W zwiadzie zdrowie ci się poprawi! – wesoło uprzedził dalsze – Wyobrażam sobie aż nadto – odparł z przekąsem Chryń – argumenty żołnierza Jarmuł. ale ojciec jasno powiedział, żebym poszedł do dźwięku. – Wezwijcie następnego, po prostu nie zabierajcie nam czasu – No cóż... rozumiemy waszą sytuację – zakończył dyskusję – uzupełnił wypowiedź starszego stopniem podporucznik Maćko. Piontek – i oczywiście nie będziemy stawać wam wbrew. Jeszcze – My tu pracujemy, po prostu! mamy do was takie, towarzyszu, pytanie prywatne. Czy to prawda, – Rozkaz... – ciężko westchnął Borówka. – Obywatelu kapita- bo takie chodzą słuchy, że wasz tatuś ma zostać kontrolerem SPR- nie, proszę o pozwolenie wyjścia. -ów z ramienia samego...? – Proszę – Piontek łaskawie machnął ręką, a po wyjściu pod- – Ojciec się do tego nie pali, ale bardzo go namawiają. chorążego zapytał Siwaka: – Dlaczego właściwie chciałeś tego gru- – Dobrze, bardzo wam dziękujemy za punktualne przybycie – basa do zwiadu, przecież widać, że on się tam nie nadaje? powiedział Piontek. – Poproście teraz, z łaski swojej, następnego. – Muca mnie, kurwa, prosił. Mówił, że to materiał wzór-konspekt, – Ach, jeszcze jedno – Siwak podszedł do Chrynia i bratersko bardzo strachliwy, służbisty. A poza tym będzie trochę śmiechu. uścisnął mu dłoń. – Gdybyście mieli, kurwa, jakieś problemy z akli- matyzacją, to z miejsca do mnie walcie. – Nazwisko? – Dziękuję. – Jerzy Ogórko. – Panie podchorąży! – krzyknął za wychodzącym Jarmuł. – – Zameldujcie się żesz prawidłowo – wtrącił rutynowo Siwak. Gdybyście mieli jakieś sprawy do mnie... – Ech... – wyrwało się kandydatowi na przyszłego oficera rezerwy. – Jakie? – Chryń zmrużył oczy. – Pełny, kurwa, stopień! – podporucznik zaczynał się denerwować. – No, na ten przykład – Jarmuł udawał głębokie zastanowienie – Kanonier podchorąży Ogórko – odpowiedział leniwie żoł- – na ten przykład jakieś zwolnienia z musztry... nierz. – Rozumiem – z uśmiechem odparł podchorąży. – Wykształcenie? – Historia Sztuki, Uniwersytet Jagielloński. – Nazwisko? – Do jakiego plutonu chcecie zawędrować? – Kanonier podchorąży Borówka. – Mnie tam wszystko jedno... Słysząc taką odpowiedź, Siwak przejął inicjatywę: – Jak to wszystko jedno, po prostu?! – Wypowiedź podchorąże- – Pójdziecie, kurwa, do zwiadu, Borówka. go wzburzyła Maćkę. – Do zwiadu? Ale ja... – Ja tu będę pewnie tylko dzisiaj, bo mam kategorię A-3 i skie- – Co, nie chcecie? To najbardziej zaszczytna służba. rowanie do SPR-u Obrony Cywilnej. Nie wiem, czemu mnie tu w ogóle przysłano z biura przepustek. – 30 – – 31 – Strona 17 Odpowiedź Ogórki skonfundowała wysoką komisję. Taka odpowiedź członka komisji skonfundowała bażanta. – Jak to? – zapytał Piontek. – Ależ ja mam skierowanie w książeczce wojskowej – protestował. – A tak to – odparł Ogórko. – Trzeba było przyjść wcześniej! – Coś po prostu trzeba z tym zrobić – zauważył Maćko. – Przecież zjawiłem się punktualnie. W Szczupakowie istniały dwie szkoły podchorążych rezerwy: li- – Zrozumcie, podchorąży – usiłował ratować sytuację Piontek cząca kilkudziesięciu żołnierzy SPR Artylerii oraz posiadająca znacz- – tutaj służba jest dużo bardziej zaszczytna! nie ponad setkę kursantów SPR Obrony Cywilnej. Podstawowym – ...? – podchorążemu przez moment brakowało słów. – warunkiem przydziału do tej drugiej była niska kategoria zdrowia, Ale ja mam skierowanie! najlepiej A-3. W artylerii zaś znajdować się powinni wyłącznie osob- Tak infantylnym argumentem nie przekonał jednak nikogo. nicy o zdrowiu uznanym za godne A-1, a w wyjątkowych wypadkach – No i co z tego? Na wojnie też byś tak powiedział do wroga?! A-2. Niestety, postanowienia te przestrzegane były w sposób dość To jest wojsko, a nie przedszkole, i tutaj wszystko musi się zgadzać! szczególny – przynajmniej z cywilnego punktu widzenia. Oni mają już komplet, a nam kilku podchorążych ciągle brakuje, Szkolenie w SPR OC trwało trzy miesiące, czyli o miesiąc krócej po prostu! – Maćko musiał użyć najsilniejszego argumentu. niż w SPR Artylerii. OCelotów kierowano po ukończeniu szkółki – Nie moja wina, że macie taką organizację pracy – oburzył się na dziewięciomiesięczne praktyki do rozmaitych placówek Obrony Ogórko. Cywilnej, gdzie z reguły zostawali wychowawcami drużyn i pluto- – Co ty sobie, chuju jeden, wyobrażasz?! – uniósł się wojsko- nów junaków. Główną zaletę takiego układu stanowiła praktycznie wym honorem Siwak. – Ludowej ojczyźnie nie chcesz służyć tam, cywilna praca. Wychowawca OC po odpracowaniu ośmiu godzin gdzie jesteś potrzebny?! wracał w domowe pielesze i nic więcej go nie obchodziło. Jednak – Ale... zasadniczym felerem takiej pracy było to, że wśród junaków zdarzało – Zero dyskusji!!! – twarz Siwaka przybrała kolor dojrzałego się bardzo wielu stałych bywalców poprawczaków i aresztów. pomidora. – Do zwiadu pójdziesz! A teraz wynocha! Won! O SPR Artylerii zaś mówiono: lepiej przemęczyć się te cztery mie- Po pożegnaniu z krnąbrnym Ogórką podporucznik stwierdził siące, za to później mieć spokojną ośmiomiesięczną praktykę z nor- z dumą: malnymi żołnierzami. W artylerii prawie wszyscy są po maturze. – Widzicie, kurwa? Tak trza z nimi rozmawiać! Ocenę tego, jak te opinie miały się do rzeczywistości, pozo- – Słusznie, nie patyczkować się ze skurwielami, co by porząd- stawmy podchorążym. Moment rozpoczęcia przez nich praktyki nym ludziom chcieli tylko życie utrudniać! – poparł bojowego ko- dowódczej miał nastąpić – tak czy owak – za kilka miesięcy. legę Jarmuł. Ale Ogórkę od ostatecznej decyzji, dotyczącej jego wojskowych – Słuchajcie, towarzysze – Piontek żywił jednak pewne losów, dzieliło mniej niż kilka minut. A to dzięki Jarmułowi, który obiekcje. – Czy nie będą się nas czepiać, że zagarnęliśmy kogoś wpadł na pomysł genialny w swej prostocie. z A-3 do zwiadu? – W zwiadzie zdrowie ci się poprawi – stwierdził z właściwym – To już mój problem – odparł Jarmuł. – A swoją drogą, to przy sobie dowcipem. tym poprzednim, jakże mu tam... – 32 – – 33 – Strona 18 – Borówka, po prostu... – usłużnie podpowiedział Maćko. – Zdrowie, oczywiście, wzór-konspekt? – upewnił się Jarmuł. – Cicho, Maćko, jak cię nie pytają! – skarcił Piontek. – Proszę? – No właśnie – kontynuował Jarmuł – przy Borówce to takich – Kłopotów ze zdrowiem nie macie? problematów nie miałeś... – Nie mam. – Bo tamten to taki wystraszony, że nigdzie nie doniesie – szcze- – A jaką macie, po prostu, specjalność zawodową? – zapytał rze wyjaśnił komendant SPR. Maćko, który nie zapominał o tym, że jako oficer polityczno-wy- – Niech tylko który, kurwa, spróbuje! Już ja go ścignę! – dodał chowawczy powinien wiedzieć jak najwięcej o zainteresowaniach Siwak. – A i Mucę na niego poszczuję! i predyspozycjach podwładnych. – Trener piłki nożnej. Po niemiłym incydencie z Ogórką robota ruszyła z kopyta. – O, to może z nami pogracie? – zarechotał przyjacielsko Jarmuł. By już nie doszło do podobnych sytuacji, postanowiono kierować – Mam nadzieję – wtrącił Piontek – że nóg nikomu podcho- poborowych do plutonów zgodnie z ich własnym wyborem. Nikt rąży nie łamie! Tu już są zresztą tacy, i to starsi stopniem... – dodał nie zaprzątał sobie głowy rozważaniami, czy zachowano właściwe jadowicie. proporcje przydziałów. – Do mnie pijesz, Piontek?! – oburzył się kapitan-lekarz. – Nawiasem mówiąc, po kilku dniach Ogórko zauważył ze zdzi- To twoja wina, bo rzuciłeś się na piłę jak ostatni kutas! wieniem, że znalazł się w plutonie topo, a nie w zwiadzie. Nigdy – Takkk... – Piontek, opierając się na kuli, wstawał z krzesła. się nie dowiedział, że zawdzięczał to kacowi Siwaka. Drżąca ręka – A ty to co atakowałeś, konowale, piłkę czy nogę?! oficera ulokowała stosowny znaczek w miejscu oddalonym o jedną Tę nadzwyczaj ciekawie zapowiadającą się dyskusję przerwał linijkę od zamierzonego. Siwak: – Wyjść, podchorąży! W chwili, gdy do lokalu, w którym urzędowała komisja, wkro- czył Ruchacz, na korytarzu pozostawało już tylko kilku wyczeku- Pozostawienie wysokiej komisji samej sobie w niczym nie przy- jących. gasiło ognia dysputy o piłce nożnej i rozmaitych komplikacjach – Nazwisko? z nią związanych. Siwak postanowił więc zapanować nad sytuacją. – Kanonier podchorąży Ruchacz – odpowiedział rekrut, poin- Wyszedł na korytarz, zatrzasnął za sobą drzwi i starając się zagłu- formowany przez poprzedników o wymogach wielkiej czwórki. szyć dochodzący zza nich zew żołnierskiej wymiany zdań, huknął: – Jakie studia skończyliście? – Wszyscy pozostali idą do zwiadu! Zgłosić się, kurwa, natych- – AWF, Kraków. miast do kaprala Mucy, on już was pozapisuje! – A w jakim plutonie chcecie służyć? Tak oto 2 września 1988 roku zakończyła się przesławna rekru- – Wszystko mi jedno, na technice i tak się nie znam. tacja podchorążych dwudziestego szóstego poboru SPR Artylerii – Nie szkodzi, my was nauczymy – radośnie powiedział ko- Szczupakowo. mendant. – 34 – – 35 – Strona 19 Kto jarzy, a kto nie – E, ty, kapral, hełm se napraw – ironizował osobnik ukryty za plecami kolegów. Nastała pora miseczki. Podchorążych wypędzono przed budy- – No, podchorąży Borówka – wiedziony instynktem wzorowego nek SPR. Muca przystąpił do żmudnej operacji ustawiania nie- dowódcy niższego szczebla Muca udał, że nie słyszał szyderstwa. opierzonych żołnierzy w kolumnę czwórkową. – Jak się powinno zameldować do przełożonego z zapytaniem? – Zachodzić, zachodzić! – pokrzykiwał. – Obywatelu kapralu, kanonier podchorąży Borówka melduje – Ale jak? – ktoś zapytał nieśmiało. się z pytaniem! – Nie będziecie przecież łazić jak bydło – wyjaśnił życzliwie – Z jakim pytaniem, z zapytaniem się w wojsku mówi! – skory- podoficer. – Ustawcie się gęsiego, jeden za drugim! Ruchy, ruchy! gował podoficer. Biegiem! – Obywatelu kapralu, kanonier podchorąży Borówka melduje Kandydaci na wzorowych żołnierzy stanęli w szyku, który we- się z... z... z zapytaniem – poprawił się drżącym głosem kandydat dług nich powinien zadowolić kaprala. na wzorowego artylerzystę. – Jak wy stoicie! – podoficer załamał ręce. – Według wzrostu – Prawie dobrze – pochwalił Muca. – Ale pamiętajcie, że jeśli macie się ustawić! przełożony zna wasze nazwisko, to nie musicie się przedstawiać, Co sumienniejsi i bardziej głodni usiłowali spełnić rozkaz. chyba że jesteście na służbie. Chociaż... – dodał życzliwie – ofice- Przeszkadzali im tacy, którzy pochylali się, mocno się garbiąc, rom zawsze lepiej się przedstawiać. by za chwilę stanąć na palcach. Zamęt siali również bawiący się – Bo w armii forma jest zawsze ważniejsza od treści – zauważył w berka Chryń i Hultajek. ktoś melancholijnie. – Podchorążowie – apelował Muca. – Uspokoić się natychmiast, Ale i tego stwierdzenia podoficer wolał nie słyszeć. Jednak bo... bo... – przez chwilę nie wiedział, czym zagrozić. Wreszcie, w błysku wrzasku, jaki się rozległ chwilę później, nie mógł już zlekceważyć. olśnienia, znalazł słowo magiczne: – Bo... bo... dostaniecie ZOMZ!4. – Do kurwy nędzy, Muca! – krzyczał wychylony z okna pierwsze- – A co to takiego ten zoms? – zapytał ktoś. go piętra podporucznik Siwak. – To ustawić w szyku już ich nie po- – Podchorąży Borówka! – wrzasnął kapral. – Już zapomnieli- trafisz?! Źle ci ten ostatni urlop zrobił! Trza było nie dawać, kurwa! ście, jak się zwracać do przełożonych?! – zakończył słowem tak nieodłącznym, jak dębowa trumna ze zło- – Ja, ja... – szeptał Borówka – nic nie mówiłem. ceniami na pogrzebie generała. – Cooo?! – zaperzył się Muca. – Kwestionujecie spostrzegaw- – Szkooołaaa!!! – zaryczał Muca. – Baaacznooość!!! czość przełożonego?! Myślicie, że ja nie jarzę, że nie zatrybiam? Posłusznie zastygli w bezruchu, zafascynowani siłą jego głosu. Na taki zarzut bażant odpowiedzi nie znalazł. Za to w szeregu – W szeregu... zbióóóórkaaa!!! – ta komenda została wydana rozległy się śmiechy. niezupełnie poprawnie, ale podchorążowie nie wiedzieli jeszcze, że takiego rozkazu nie należy wykonywać, więc ustawili się, z grub- 4 ZOMZ – Zakaz Opuszczania Miejsca Zakwaterowania, połączony z rozmaitymi dodatkowymi szykanami: zbiórkami, meldunkami, sprzątaniem, biegami, a w przypadku sza przynajmniej, w rządku. bażantów głównie pomocą oficerowi dyżurnemu w rozwiązywaniu krzyżówek. – 36 – – 37 – Strona 20 – Muca! – Siwak ciągle nie opuścił swego stanowiska obserwa- Kot o imieniu Flacha znajdował się już na trawie, pod drze- cyjnego. – Wydaj komendę, kurwa, po ludzku, bo na pejotkę nie- wem, które przed chwilą udzieliło mu schronienia. prędko pojedziesz! – Dwójki, w lewo... zwr-t! – Rozejść się! – posłusznie wrzasnął podoficer. – Ruchy, ruchy! Kocur zdążał w kierunku swego ulubionego kącika. Lecz Jednak zanim zdążyli zrobić parę kroków, usłyszeli, co potrafi na chwilę przystanął. Muca – tak samo zdopingowany, jak i przerażony obecnością Siwaka. – Dwójki, naprzód kr-k! – Szkooołłłaaaaa!!! – kapral wydobył z siebie krzyk, który pode- Flacha najwyraźniej wahał się, co począć. Rozglądał się uważnie. rwał do biegu leniwie wylegującego się na nagrzanym trawniku ko- – Dwójki... w prawo... zwrryt! cura. Uciekający w stronę rosnących przy klubie żołnierskim drzew Gdy mozolna czynność formowania dwuszeregu dobiegła koń- zwierzak zataczał się, co niektórym nasunęło myśl, że jest pijany. ca, kapral pozwolił sobie na otarcie potu z czoła. Kot nadal był – Na dźwięk słów: szkoła, pluton, drużyna – instruował kapral niezdecydowany. – reagujecie tak samo, jak na komendę: baczność! – Pośpiesz się, kurwa, „– Co ty sobie, chuju jeden, Kocur, wyciągnięty teraz na jednej z niższych gałęzi drzewa, Muca! – poganiał kaprala wyobrażasz?! – uniósł czujnie śledził przebieg wydarzeń. Siwak. – Szkoła! – ponowił komendę Muca. – W szeregu, prawe skrzy- – Do dwóch!... – Muca się wojskowym honorem dło na wysokości wejścia do budynku, frontem do mnie... – zerknął zwrócił się do dwuszeregu Siwak. – Ludowej ojczyźnie w stronę Siwaka, oczekując aprobaty. – Zbiórkaaaa! z charakterystycznym dla nie chcesz służyć tam, – No żesz, kurwa, szybciej! – zaznaczył swą obecność oficer. siebie przydechem – ... oo- gdzie jesteś potrzebny?! – Obywatelu poruczniku... – odezwał się kapral. -liicz! – Ale... – Czego? I znów zabrzmiały nie- – Zero dyskusji!!!” – Czy ustawić ich teraz według wzrostu? śmiertelne, acz nieco mono- – Zostaw to na później. Niektórym ładne centymetry ubędą, tonne strofy. A kocur właśnie jak ich po obiedzie ostrzyżemy! zaspokajał swą całkowicie naturalną potrzebę. Strumyczek moczu – Tak jest! Czyli zostawiamy to na później? dostojnie spłynął z kępki trawy na zakurzony asfalt. – Co ty, Muca, głuchy jesteś? – życzliwie zapytał Siwak. – Rób – W czwórki... – skandował Muca – w prawo... zwryyyt! swoje, a nie dyskutuj! – No, brawo, Muca! – pochwalił podporucznik. – Coś z tej cy- – Do dwóch... oo-licz! – wykonał rozkaz podoficer. wilbandy wydusiłeś! – Raz-dwa, raz-dwa, raz-dwa... W tej chwili zarówno kapral, jak i Flacha uczuli, że coś w ich ży- Podchorążowie deklamowali monotonny wierszyk, a kocisko ciu szczęśliwie dobiegło końca. Niewykluczone, że dla porządku rozpoczęło kolejną wędrówkę. wszechświata ich dokonania miały takie samo znaczenie. – Dwójki, trzy kroki w przód... – tu Muca wyczekał chwilę. Były jednak osoby, które żywiły przekonanie zgoła odmienne. – Myyyrsz! – 38 – – 39 –