16132
Szczegóły |
Tytuł |
16132 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16132 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16132 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16132 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Nora Roberts
Klucze 2 - Klucz wiedzy
Ruth i Mariannie, kt�re ofiarowa�y mi najcenniejszy dar przyja�� Abym�wi�prawd�, potrzebadwojga: m�wi�cegois�uchacza. Thoreau
Rozdzia� pierwszy
Dana Steele uwa�a�a si� za kobiet� o elastycznym, otwartym umy�le, z du�� doz� cierpliwo�ci, tolerancji i poczucia humoru. Kilka os�b mog�o nie zgadza� si� z tak naszkicowanym autoportretem. Ale c� one wiedzia�y? W ci�gujednego miesi�cajej �ycie - cho� nie ponosi�a za to odpowiedzialno�ci - uleg�o gwa�townej zmianie i wkroczy�a na obce, niezbadane terytorium, nie potrafi�c samej sobie wyt�umaczy� przyczyny i celu. Czy�jednak nie p�yn�a z pr�dem? Dzielnie znios�a cios, kiedy Joan, z�o�liwa dyrektorka biblioteki, awansowa�a siostrzenic� swojego m�a, pomijaj�c inne, bardziej wykwalifikowane, niezawodne, sprawne i niew�tpliwie atrakcyjniejsze kandydatki. Prze�kn�a to i dalej robi�a, co do niej nale�y, nieprawda�? A gdy �w zupe�nie niezas�u�ony awans spowodowa� ograniczenie funduszy i tym samym doprowadzi� do drastycznego obci�cia wynagrodzenia i godzin pracy pewnej wykwalifikowanej pracownicy, czy st�uk�a wredn� Joan i bezczeln� Sandi na krwaw� miazg�? Ot� nie. Co, zdaniem Dany, dowodzi�o nies�ychanej pow�ci�gliwo�ci. Kiedy ten chciwy krwiopijca, gospodarz domu, r�wnolegle z obni�k� pensji podni�s� jej czynsz, czy zacisn�a r�ce na jego chudej szyi, tak �e chytre oczka wysz�y mu z orbit? Tu ponownie wykaza�a si� heroiczn� samokontrol�. Zalety te mog�y by� same w sobie nagrod�, Dana wola�ajednak bardziej wymierne korzy�ci.
Ktokolwiek wymy�li� powiedzenie o okazjach stukaj�cych do drzwi, niewiele wiedzia� o celtyckich bogach. Okazja nie zastuka�a do drzwi Dany. Po prostuje wywa�y�a. Niezale�nie odtego, co widzia�a i zrobi�a, i w czym uczestniczy�a przez ostatnie cztery tygodnie, trudnojej by�o uwierzy�, �e rozpiera si� w�a�nie na tylnym siedzeniu samochodu swego brata, ponownie przemierzaj�c strom�, kr�t� drog� ku rezydencji na Wzg�rzu Wojownika. Tym razem nie szala�a burza, jak w�wczas, gdyjecha�a po raz pierwszy, jako jedna z trzech kobiet, kt�re otrzyma�y intryguj�ce zaproszenie na bankiet od Roweny i Pitte'a, ekscentrycznych w�a�cicieli posiad�o�ci. I nie by�a sama. Ponadto teraz dok�adnie wiedzia�a, w co si� pakuje. Dla zabicia czasu otworzy�a notatnik i zacz�a czyta� w�asne streszczenie opowie�ci, kt�r� us�ysza�a podczas pierwszej wizyty na Wzg�rzu Wojownika. ,,M�ody celtycki b�g, kt�ry ma zosta� kr�lem, zakochuje si� w ziemskiej kobiecie podczas tradycyjnej wycieczki do �wiata �miertelnych. (Co przypisuj� wiosennej przerwie wakacyjnej). Rodzice owego m�odego ogiera ulegaj�jego zachciance, �ami� regu�y gry i pozwalaj� mu sprowadzi� wybrank� do kr�lestwa bog�w, za tak zwan� Zas�on� Sn�w lub Zas�on� Mocy. Jednym bogom to si� podoba, a innych wkurza. Nast�puje wojna, niesnaski, intrygi polityczne. M�ody b�g zostaje kr�lem, ajego ziemska �ona kr�low�. Rodz� im si� trzy c�rki. Ka�da z tych p�bogi� posiada jaki� talent czy raczej dar. Uog�lniaj�c, mo�na rzecz sprowadzi� do tego, �e pierwszy to sztuka, inaczej - pi�kno; drugimjest wiedza b�d� prawda; trzecim za� odwaga, czyli m�stwo. Siostry dorastaj� zgodnie i szcz�liwie, i tra la la, pod czujnym okiem guwernantki oraz stra�nika, kt�rych wyznaczy� kr�l-b�g. Guwernantka i wojownik zakochuj� si� w sobie; mi�o�� ich za�lepia, przez co nie zwracaj� nale�ytej uwagi na podopieczne. Tymczasem czarne charaktery knuj� intryg�. W ich oderwanym od rzeczywisto�ci �wiecie nie toleruje si� ludzi czy nawet p� ludzi, p� bog�w, zw�aszcza gdy chodzi o w�adz�. Mroczne si�y wkraczaj� do akcji. Dowodzenie obejmuje bardzo z�y czarnoksi�nik (zapewne spowinowacony z Ohydn� Joan z Biblioteki). Rzuca
zakl�cie na trzy c�rki, podczas gdy stra�nik i guwernantka trwaj� we wzajemnym zauroczeniu. Wykrada dusze wszystkich c�rek i zamyka je w szklanej szkatu�ce, zwanej Szkatu�� Dusz, kt�r� mog� otworzy� tylko trzy klucze przekr�cone ludzk� r�k�. Bogowie wiedz�, gdzie szuka� kluczy, lecz nie potrafi� prze�ama� zakl�cia ani uwolni� dusz. Stra�nik i guwernantka, skazani na wygnanie, trafiaj� za Zas�on� Sn�w, do �wiata �miertelnych. Tam�e w ka�dym kolejnym pokoleniu rodz� si� trzy kobiety zdolne odnale�� klucze i zdj�� kl�tw�. Guwernantka i stra�nik musz� odszuka� owe kobiety, te za� dokonuj� wyboru: mog� podj�� poszukiwania lub odm�wi�. Ka�da ma tego dokona� w ci�gu jednej fazy ksi�yca. Je�li pierwsza zawiedzie, gra sko�czona. Za kar� wszystkie utrac� rok �ycia w bli�ej nieokre�lonym terminie. Je�eli natomiast tej pierwszej si� uda, druga podejmuje poszukiwania i tak dalej. Przed ich rozpocz�ciem szcz�ciara otrzymuje irytuj�co zagadkowe wskaz�wki -jedyn� pomoc, jakiej stra�nikowi i guwernantce pozwolono udzieli�. Je�li poszukiwania zostan� uwie�czone powodzeniem, dusze Szklanych C�r uwolni� si� z wi꿹cej je szkatu�y. A ka�da z trzech kobiet dostanie na czysto milion dolar�w". �adna historyjka - tyle �e nie by�a to historyjka, lecz fakt. Dana zalicza�a si� do owych trzech kobiet, kt�re potrafi�y otworzy� Szkatu��Dusz. Potem wszystko si� pochrzani�o. A na dodatek ta niezwyk�a aktywno�� mrocznego, pot�nego boga-czarnoksi�nika o imieniu Kane, kt�ry szczerze pragn�� ich niepowodzenia i zsy�a� wizje rzeczy nieistniej�cych, zas�aniaj�c istniej�ce, przez co ca�a sprawa stawa�a si� gro�na. Nieprawdopodobne zdarzenie mia�o jednak swoje plusy. Tamtego pierwszego wieczoru Dana pozna�a dwie kobiety, kt�re okaza�y si� ca�kiem interesuj�ce i wkr�tce potem mia�aju� wra�enie, �e znaje od dzieci�stwa. Dobrze, pomy�la�a, �e w�a�nie z nimi zak�adam wsp�ln� firm�. Ajedna z tych kobiet zosta�a wybrank� jej w�asnego brata. Malory Price, zorganizowana osoba o duszy artystki, nie tylko przechytrzy�a czarnoksi�nika, kt�remu stukn�oju� par� tysi�cy lat, lecz tak�e odnalaz�a klucz, otworzy�a zamek i wykiwa�a go�cia.
A wszystko to w niespe�na miesi�c. Danie i ich przyjaci�ce Zoe trudno b�dzie zakasowa� to osi�gni�cie. Mimo wszystko, przypomnia�a sobie Dana, ani jej, ani Zoe �aden romans nie zaciemnia� perspektywy. A ona sama nie musia�a si� martwi� o dziecko, jak Zoe. Nie, Dana Steele by�a wolna jak ptak i nic nie odci�ga�o jej uwagi od obiecanej nagrody. Je�eli teraz ona we�mie kij do r�ki, po�le Kane'owi bardzo d�ug� pi�k�. Nie �eby mia�a co� przeciw romansom. Lubi�a m�czyzn. Wi�kszo�� m�czyzn. Zamkn�a notatnik i patrzy�a na migaj�ce za szyb� kontury drzew. Wjednym facecie nawet si� zakocha�a, wieki temu. Wynik�o to, rzecz jasna, z m�odzie�czej g�upoty. Teraz by�a o wiele m�drzejsza. Jordan Hawke m�g� sobie przyjecha� do Pleasant Valley na kr�tki czas; m�g� r�wnie� wkr�ci� si� do ich grona i bra� udzia� w poszukiwaniach. Ale w �wiecie Dany nie by�o ju� dla niego miejsca. W jej �wiecie po prostu nie istnia�. A je�eli nawet, to wi� si� w m�czarniach, uleg�szy jakiemu� strasznemu wypadkowi lub ci�kiej chorobie, wywo�uj�cej przykre i nieodwracalne zmiany. Fatalnie si� z�o�y�o, �e jej brat Flynn przejawia� nie najlepszy gust, je�li chodzi o dob�r przyjaci�. Wybacza�a mu to jednak, co wi�cej, przyznawa�a punkty za lojalno��, poniewa� on, Jordan i Bradley Vane byli kumplami od dzieci�stwa. Ponadto w taki czy inny spos�b Jordan i Brad stali si� uczestnikami poszukiwa�. Musia�a si� z tym na pewien czas pogodzi�. Poprawi�a si� na siedzeniu, gdy Flynn skr�ci� w stron� otwartej �elaznej bramy, i przechyli�a g�ow�, by popatrze� na jednego z dw�ch kamiennych wojownik�w, strzeg�cych wej�cia do domu. Postawny, przystojny i niebezpieczny, pomy�la�a Dana. Zawsze podobali jej si� tacy m�czy�ni, dlatego zwr�ci�a uwag� na pos�g. Wyprostowa�a si�, lecz nie zsun�a d�ugich n�g z siedzenia -jedynie w tej pozycji mog�a podr�owa� wygodnie. By�a wysok� kobiet� o figurze Amazonki, kt�r� kamienny wojownik z pewno�ci� by doceni�. Przeczesa�a palcami grzyw� br�zowych w�os�w. Odk�d Zoe, obecnie bezrobotna fryzjerka i od niedawna bliska przyjaci�ka Dany, podci�a jej w�osy i zrobi�a pasemka, uk�ada�y si�jakby od niechcenia w kszta�t dzwonu, bez specjalnego
wysi�ku ze strony Dany. Oszcz�dza�ojej to czasu rano, co potrafi�a doceni�, jako �e porank�w nie uwa�a�a za najlepsz� por� dnia. Pr�cz tego fryzura by�a twarzowa, co zaspokaja�o pr�no�� Dany. Zbli�ali si� ju� do wytwornej budowli z czarnego kamienia, rezydencji mieszka�c�w Wzg�rza Wojownika. Podobna do zamku lub ba�niowej fortecy, kr�lowa�a na szczycie wzniesienia, rysuj�c si� ostro na tle nieba niczym wie�a z ciemnego szk�a. Odblask �wiate� zal�ni� w licznych oknach, a Dana pomy�la�a, jak wiele tajemnic kryje si� po�r�d cieni. Ca�e swoje dwudziestosiedmioletnie �ycie sp�dzi�a w le��cej poni�ej dolinie. A Wzg�rze Wojownika od zawsze stanowi�o �r�d�o fascynacji. Jego sylwetka i cie� rzucany na urocze ma�e miasteczko wydawa�y si� Danie czym� wyj�tym z ba�ni - i to nie w bladej, ugrzecznionej wersji. Cz�sto si� zastanawia�a, jak by to by�o mieszka� w tym domu, przechadza� si� po jego pokojach, stan�� na balkonie albo spogl�da� w d� z wie�y. Przebywa� na co dzie� w dostojnym odosobnieniu, w�r�d wynios�ych wzg�rz i tajemniczych las�w, rozci�gaj�cych si� niemal tu� za progiem. Przesun�a si� na tylnym siedzeniu, tak i� jej g�owa znalaz�a si� mi�dzy g�owami Flynna i Malory. Pomy�la�a, �e cholernie sympatyczna z nich para. Pozornie niefrasobliwy jej brat i zawsze dbaj�ca o porz�dek Malory. Flynn o leniwym spojrzeniu zielonych oczu i niebieskooka Malory, kt�ra patrzy�a bystro i �mia�o. Mal w swoich eleganckich, dopasowanych kostiumach i on, kt�remu tylko szcz�liwym trafem udawa�o si� znale�� obie skarpetki tego samego koloru. Tak, uzna�a Dana, byli stworzeni dla siebie. Los i przypadek sprawi�y, �e my�la�a teraz o Malory jak o siostrze. Czy� nie w podobny spos�b, wiele lat temu, F�ynn sta� si� dla niej bratem, gdyjego matka ijej ojciec pobrali si� i po��czyli rodziny? Kiedy tata zachorowa�, szuka�a pociechy u Flynna. Przez te wszystkie lata obydwoje niejeden raz znajdowali w sobie oparcie. Na przyk�ad wtedy, gdy lekarze zalecili ojcu zmian� klimatu na cieplejszy i gdy matka Flynna przekaza�a obowi�zki redaktora naczelnego ,,Dispatcha" synowi, kt�ry ni st�d, ni zow�d zosta� wydawc� ma�omiasteczkowej gazety, zamiast wcieli� w �ycie swe marzenia i doskonali� warsztat dziennikarski w Nowym Jorku. I gdy porzuci�j� ch�opak, kt�rego pokocha�a. I gdy odesz�a kobieta, z kt�r� Flynn zamierza� si� o�eni�.
Tak, mogli na siebie liczy�, w dobrych i z�ych chwilach. A teraz jeszcze ka�de z nich mog�o liczy� na Malory. Mi�e dope�nienie ca�o�ci. --No i popatrzcie. - Dana po�o�y�a im d�onie na ramionach. Znowu to samo. Malory z lekkim u�miechem odwr�ci�a g�ow�. -- Denerwujesz si�? --Nie za bardzo. -- Dzi� kolej na ciebie lub Zoe. Wolisz by� pierwsza? Dana wzruszy�a ramionami, ignoruj�c mrowienie w �o��dku. -- Wszystko jednak, byle sprawy posuwa�y si� naprz�d. Nie rozunniem, po co nam te ceremonie. Przecie� dobrze wiemy, na czym rzecz polega. --Ej, a darmowy posi�ek? - przypomnia� Flynn. --Faktycznie. Ciekawe, czy Zoeju� przyjecha�a. Cokolwiek Rowena i Pitte wyszukali w krainie mlekiem i miodem p�yn�cej, zmiieciemy to ze sto�u i ruszamy w drog�. Gdy tylko Flynn zahamowa�, wyskoczy�a z auta i stan�a z d�o�mi wspartymi na biodrach, przygl�daj�c si� domowi. Starzec o g�stych bia�ych w�osach pospieszy� ku nim, by odebra� kluczyki. -- Mo�e ty si� nie denerwujesz. - Malory podesz�a i wzi�a Dane pod r�k�. - Ale ja tak. -- Dlaczego? Ju� zrobi�a� swoje. -- Nadal tkwimy w tym wszystkie trzy - odpar�a, spogl�daj�c na bia�� flag� z emblematem klucza, kt�ra powiewa�a na wie�y. -- Po prostu my�l pozytywnie. - Dana odetchn�a g��boko. Gotowa? -- Kiedy sobie tylko �yczysz. - Malory poszuka�a d�oni Flynna. Ruszyli ku masywnym drzwiom, kt�re otworzy�y si� przed nimi. Rowena sta�a w potokach �wiat�a, a jej w�osy sp�ywa�y niczym rzeka ognia na stanik szafirowej aksamitnej sukni. Usta rozchyla�y si� w powitalnym u�miechu, tajemnicze zielone oczy b�yszcza�y. W uszach, na przegubach i palcach po�yskiwa�y klejnoty. Na d�ugim, niemal si�gaj�cym talii �a�cuchu wisia� przejrzysty jak woda kryszta� wielko�ci pi�stki niemowl�cia. -- Witajcie. - Jej cichy, melodyjny g�os jakby wywo�ywa� obraz le�nych ost�p�w i grot zamieszkanych przez wr�ki i elfy. - Bardzo jestem rada, �e was widz�. - Wyci�gn�a r�ce do Malory, pochyli�a si� i uca�owa�a j� w oba policzki. - Wygl�dasz wspaniale i zdrowo.
- Ty r�wnie�. Jak zawsze. Z niefrasobliwym �miechem Rowena uj�a d�o� Dany. - I ty. Jaka pi�kna kurtka. - Musn�a palcami g�adk�, mi�kk� sk�r�. Jednocze�nie jej spojrzenie pow�drowa�o w stron� drzwi. Nie zabrali�cie Moego? - Wydawa�o mi si�, �e tym razem wielkie, niezdarne psisko nie b�dzie tu mile widzianym go�ciem - wyja�ni� Flynn. - Moejest tutaj zawsze mile widziany. - Rowena wspi�a si� na palce, by cmokn�� Flynna w policzek. - Musisz mi przyrzec, �e wkr�tce go przywieziesz - powiedzia�a, ujmuj�c go�cia pod rami�. - Chod�my do salonu, tam b�dzie nam wygodnie. Przeci�li rozleg�y hol z mozaikow� pod�og� i przeszli pod szerokim �ukowym sklepieniem do przestronnego pokoju, w kt�rym p�on�� ogie� na ogromnym kominku i pali�y si� dziesi�tki bia�ych �wiec. Pitte z kieliszkiem bursztynowego p�ynu w d�oni sta� tu� przy kominku. Stra�nik u bramy, pomy�la�a Dana. By� wysoki, smag�y, niebezpiecznie przystojny, a wytworny czarny garnitur nie zdo�a� zatuszowa� jego muskularnej, spr�ystej sylwetki. Dana z �atwo�ci� mog�a go sobie wyobrazi� w lekkiej zbroi, dzier��cego miecz. Albo galopuj�cego na wielkim czarnym koniu i ubranego w peleryn�, kt�ra wydyma si� na wietrze. Gdy weszli, powita� ich lekkim, dwornym uk�onem. Dana ju� otwiera�a usta, lecz nagle dostrzeg�a k�tem oka czyj� ruch w k�cie pokoju. Przyjazny u�miech znikn�� z jej twarzy, zmarszczy�a brwi, a w oczach pojawi�y si� iskierki gniewu. - Co on tutaj robi? - On - odpar� Jordan oschle, unosz�c kieliszek - zosta� zaproszony. - Oczywi�cie. - Rowena zr�cznie wsun�a kieliszek szampana w d�o� Dany. - Obydwoje, Pitte ija, jeste�my zachwyceni, �e mo�emy dzisiaj go�ci� was wszystkich. Prosz�, czujcie si�jak u siebie. Malory, musisz mi opowiedzie� o swoich planach zwi�zanych z galeri�. �agodne szturchni�cie i drugi kieliszek szampana skierowa�y Malory w stron� fotela. Zerkn�wszy ukradkiem na siostr�, Flynn przed�o�y� rozwag� nad odwag� i ruszy� za Malory i Rowena. Powstrzymuj�c ch�� ucieczki, Dana upi�a �yk trunku i obrzuci�a Jordana gniewnym spojrzeniem znad brzegu kryszta�owego kieliszka. - Twoja rola w tym przedsi�wzi�ciu dobieg�a ko�ca. - Mo�e tak, a mo�e nie. W ka�dym razie, je�eli otrzymuj� za-
proszenie na kolacj� od pi�knej kobiety, kt�ra na dodatek jest bogini�, nigdy nie odmawiam. �adny ciuch - zauwa�y�, dotykaj�c r�kawa kurtki Dany. - Precz z �apami. - Gwa�townym ruchem cofn�a rami�, a potem wybra�a przek�sk� z tacy. - I zejd� mi z drogi. - Nie stoj� ci na drodze. - Leniwie uni�s� kieliszek do ust, a jego g�os nadal brzmia� spokojnie. Mimo i� Dana mia�a na nogach kozaczki na wysokich obcasach, by� od niej wy�szy o kilka cali. To j� dodatkowo irytowa�o. Podobnie jak Pitte, stanowi� idealny model dla tw�rcy tych kamiennych pos�g�w u wej�cia. Mierzy� sze�� st�p i trzy cale, nie mia� grama zb�dnego t�uszczu. Jego ciemne w�osy mog�yby by� nieco kr�tsze, lecz ta faluj�ca, lekko rozwichrzona i troch� przyd�uga czupryna pasowa�a do ostrych rys�w twarzy. Zawsze by� postawnym, przystojnym m�czyzn� o roziskrzonych niebieskich oczach, ciemnych brwiach, wyd�u�onym nosie, szerokich ustach i wyrazistych rysach; m�czyzn�, kt�ry m�g� - w zale�no�ci od przy�wiecaj�cego mu celu - czarowa� lub onie�miela�. Co gorsza, pomy�la�a Dana, w tej twardej czaszce kry� si� lotny i b�yskotliwy umys�. A tak�e wrodzony talent, dzi�ki kt�remu jeszcze przed trzydziestk� sta� si� znanym i cenionym pisarzem. Kiedy� mia�a nadziej� na wsp�lne �ycie. Onjednak wybra� s�aw� i maj�tek, aj� odrzuci�. I w g��bi serca nigdy mu tego nie wybaczy�a. - Pozostaj� jeszcze dwa klucze - przypomnia� jej. - Je�eli ich odnalezienie jest dla ciebie wa�n� spraw�, powinna� by� wdzi�czna za pomoc. Ktokolwiek jej udziela. - Nie potrzebuj� twojej pomocy. W ka�dej chwili mo�esz wraca� do Nowego Jorku. - Zamierzam dotrwa� do ko�ca. Lepiej osw�j si� z t� my�l�. Prychn�a i wrzuci�a do ust kolejn� tartink�. - Co na tym zyskasz? - Naprawd� chcesz wiedzie�? Wzruszy�a ramionami. - W sumie niewiele mnie to obchodzi. Ale wydaje mi si�, i� nawet kto� tak niewra�liwy jak ty powinien zdawa� sobie spraw�, �e zwalaj�c si� Flynnowi na g�ow�, przeszkadza tym oto dw�m go��bkom. Jordan zerkn�� we wskazanym kierunku i przyjrza� si� Flynnowi siedz�cemu obok Malory. Przyjaciel bawi� si� w roztargnieniu pasmem jej jasnych w�os�w.
- Staram si� nie wchodzi� im w drog�. Ona dobrze na niego wp�ywa - zauwa�y� Jordan. Cokolwiek by o nim m�wi� - a Dana mia�aby wiele do powiedzenia - nie mo�na by�o zaprzeczy�, �e kocha� Flynna. Prze�kn�a zatem gorycz, sp�ukuj�c jej smak szampanem. - Owszem. Obydwoje dobrze na siebie wp�ywaj�. - Ale ona nie chce z nim zamieszka�. Dana zamruga�a. - Poprosi� j� o to? �eby si� wprowadzi�a? A ona mu odm�wi�a? - Niezupe�nie. Dama stawia pewne warunki. - Jakie? - Umeblowanie salonu i remont kuchni. - �artujesz? - Rozbawi�o j� to i wzruszy�o zarazem. - Ca�a Mai. Zanim Flynn si� po�apie, b�dzie mieszka� w prawdziwym domu, a nie w�r�d czterech �cian z drzwiami, oknami i stert� pude�. - Kupi� naczynia. Takie, kt�re si� zmywa, a nie wyrzuca do �mieci. Jej rozbawienie ros�o, w policzkach pojawi�y si� ma�e do�eczki. - Niemo�liwe. - Oraz no�e i widelce, kt�re nie s� z plastiku. - O m�j Bo�e. Nast�pne b�d� kieliszki. - Obawiam si�, �e tak. Wybuchn�a �miechem i wznios�a toast w stron� plec�w brata. - Z dobrodziejstwem inwentarza. - Brakowa�o mi tego - mrukn�� Jordan. - Po raz pierwszy, odk�d wr�ci�em, us�ysza�em tw�j szczery �miech. Spowa�nia�a natychmiast. - To nie ma nic wsp�lnego z tob�. - Jakbym nie wiedzia�. Zanim zd��y�a otworzy� usta, do pokoju wbieg�a Zoe McCourt, a tu� za ni� wszed� Bradley Vane. Zoe by�a zarumieniona, rozdra�niona i zak�opotana. Wygl�da, pomy�la�a Dana, jak seksowny le�ny duszek, kt�ry mia� wyj�tkowo z�y dzie�. - Przepraszam, �e si� sp�ni�am. Bardzo przepraszam. W�o�y�a kr�tk�, obcis�� czarn� sukienk� z d�ugimi r�kawami i skr�conym r�bkiem, kt�ra podkre�la�a jej smuk��, pon�tn� figur�. Czarne, l�ni�ce w�osy, proste i kr�tko przyci�te nad czo�em, kontrastowa�y z bursztynowymi oczami o migda�owym wykroju. Post�puj�cy tu� za ni� Brad sprawia� wra�enie ksi�cia z bajki, wystrojonego we w�oski garnitur.
Spojrzawszy na nich, Dana uzna�a, �e stanowiliby wspania�� par� -je�li nie bra� pod uwag� frustracji Zoe i nietypowej sztywno�ci Brada. - Nie b�d� niem�dra. - Rowena ju� zmierza�a w ich stron�. Wcale si� nie sp�ni�a�. - Ale� tak. Moje auto... co� si� w nim popsu�o. W warsztacie mieli to naprawi�, ale... no c�, akurat nadjecha� Bradley ijestem mu bardzo wdzi�czna, �e mnie podwi�z�. Wcale nie jest wdzi�czna, pomy�la�a Dana. Jest wkurzona, a wjej g�osie s�ycha� ten delikatny akcent Wirginii Zachodniej. Rowena posadzi�a Zoe w fotelu, staraj�c si� j� uspokoi�, i poda�a kieliszek szampana. - Da�abym sobie z tym rad� - mrukn�a Zoe. - By� mo�e. - Bradley przyj�� trunek z wyra�n� wdzi�czno�ci�. Ale ubrudzi�aby� sukienk� smarem, w zwi�zku z czym musia�aby� si� przebra� i sp�ni�aby� si�jeszcze bardziej. To chyba nie policzek, je�li podwozi ci� kto�, kogo znasz i kto jedzie w t� sam� stron�. - Ju� powiedzia�am, �ejestem wdzi�czna - burkn�a Zoe i odetchn�a g��boko. - Przepraszam - zwr�ci�a si� do wszystkich obecnych. - Mam z�y dzie�. A w dodatku jestem zdenerwowana. Czy moje sp�nienie bardzo zawa�y�o... - Sk�d�e znowu. - Rowena musn�a jej rami� i w tej samej chwili s�u��cy oznajmi�, �e podano do sto�u. - No widzisz? Przyby�a� w sam� por�. Nie co dzie�jada si�jagni�cin� w zamku po�o�onym najednym ze wzniesie� Pensylwanii. Splendoru ca�ej sytuacji dodawa�a jadalnia wysoka na dwana�cie st�p, z trzema kandelabrami, skrz�cymi si� od bia�ych i czerwonych kryszta�k�w oraz kominek z ciemnoczerwonego granitu, w kt�rym zmie�ci�aby si� ca�a populacja stanu Rhode Island. Atmosfera, kt�ra powinna w takim miejscu onie�miela� oficjalno�ci�, by�a nad wyraz swobodna. Nie b�dziesz tu prze�yka�a w po�piechu pizzy pepperoni, pomy�la�a Dana, ale za to czeka ci� wykwintny posi�ek w gronie interesuj�cych ludzi. Rozmowa toczy�a si� wartko - podr�e, ksi��ki, interesy. Dana dostrzega�a w tym pot�n� moc gospodarzy. Bibliotekarki z ma�ych miasteczek rzadko siadaj� do sto�u w towarzystwie pary celtyckich b�stw, lecz Rowena i Pitte sprawili, �e wydawa�o si� to czym� zupe�nie naturalnym.
I nikt nie wspomina� o tym, co mia�o nadej��, o kolejnym etapie poszukiwa�. Posadzona mi�dzy Bradem a Jordanem, Dana przysun�a si� do Brada i stara�a si� w miar� mo�liwo�ci ignorowa� towarzysza z drugiego boku. - Czym tak rozz�o�ci�e� Zoe? Brad obrzuci� przelotnym spojrzeniem przeciwleg�� stron� sto�u. - Pewnie tym, �e o�mielam si� oddycha�. - Daj spok�j. - Dana lekko tr�ci�a go �okciem. - Zoe niejest taka. Co zrobi�e�? Dobiera�e� si� do niej? - Nie dobiera�em si� do niej. - Lata wprawy zrobi�y swoje: jego g�os brzmia� cicho i spokojnie, cho� wyczuwa�o si� w nim zjadliw� nut�. - Mo�e j� zirytowa�o, �e nie chcia�em grzeba� w silniku ijej r�wnie� to wyperswadowa�em, jako �e obydwoje byli�my w strojach wieczorowych iju� robi�o si� p�no. Dana unios�a brwi. - No, no. Wygl�da na to, �e ona ci� te� wkurzy�a. - Nie lubi�, kiedy zarzuca mi si� apodyktyczno�� i arogancj� tylko dlatego, �e stwierdzam oczywisty fakt. U�miechn�a si� i uszczypn�a go w policzek. - Ale� ty naprawd� jeste� apodyktyczny i arogancki, skarbie. W�a�nie za to ci� kocham. - Tak, tak, pewnie. - Jego usta zadrga�y od t�umionego �miechu. - Wi�c dlaczego nie rzucili�my si�jeszcze w wir dzikiego, szalonego seksu? - Nie wiem. Pozwolisz, �e p�niej wr�cimy do tego tematu. Nabi�a na widelec kolejny kawa�ek jagni�ciny. - Pewnie cz�sto jadasz wykwintne kolacje w takich niezwyk�ych miejscach jak to. - Nie ma innych takich miejsc jak to. �atwo by�o zapomnie�, �e jej kumpel Brad to Bradley Charles Vane IV, prawowity dziedzic drzewnego imperium, kt�re stworzy�o jedn� z najwi�kszych i najpopularniejszych sieci handlowych, sprzedaj�cych artyku�y s�u��ce wyposa�aniu i remontowaniu dom�w - HomeMakers. Mimo to swoboda, z jak� dostroi� si� do wykwintnej atmosfery Wzg�rza Wojownika, na nowo u�wiadomi�a Danie, i� Bradley jest kim� wi�cej ni� zwyk�ym ch�opakiem z s�siedztwa. - Czy tw�j tata nie kupi� par� lat temu ogromnego zamku w Szkocji?
- Kupi� dworek w Kornwalii. Do�� okaza�y, trzeba przyzna�. Ona niewiele je - mrukn��, wskazuj�c Zoe ruchem g�owy. - Jest zdenerwowana. Ja tak�e - doda�a Dana i odkroi�a nast�pny kawa�ekjagni�ciny. - Ale nic nie mo�e odebra� mi apetytu. - Us�ysza�a �miech Jordana i jego niskie, m�skie brzmienie sprawi�o, �e poczu�a g�si� sk�rk�. Ostentacyjnie zaj�a si� jedzeniem. - Absolutnie nic. Ignorowa�a go przez wi�kszo�� czasu, rzucaj�c tylko niekiedy krytyczne uwagi. Typowe zachowanie Dany, pomy�la� Jordan, gdy w gr� wchodzi�a jego osoba. Powinien do tego przywykn��. A zatem fakt, i� tak bardzo si� tym przejmowa�, by� wy��cznie jego problemem. Podobnie jak przywr�cenie przyjacielskich kontakt�w mi�dzy nimi by�o jego misj�. Kiedy� ��czy�a ich przyja��. A nawet znacznie wi�cej. Ta wi� zosta�a zerwana z jego winy i got�w by� ponie�� kar�. Ale jak d�ugo m�czyzna ma pokutowa� za wycofanie si� ze zwi�zku? Czy tu nie obowi�zywa�y przepisy o przedawnieniu? Wygl�da osza�amiaj�co, uzna�, gdy zebrali si� ponownie w salonie, popijaj�c kaw� i brandy. No, ale zawsze mu si� podoba�a, nawet gdy by�a jeszcze dzieckiem, zbyt wysokim jak na sw�j wiek, o pyzatej buzi i z warstewk� dzieci�cego t�uszczyku. Teraz po dzieci�cym t�uszczyku nie pozosta� �aden �lad. Zast�pi�y go kr�g�o�ci - liczne pon�tne kr�g�o�ci. U�wiadomi� sobie, �e zrobi�a co� z w�osami, co wjaki� tajemniczy spos�b roz�wietli�o ich ciep�y br�z. Jej oczy wydawa�y si� ciemniejsze, g��bsze. Bo�e, ile� to razy doznawa� uczucia, �e tonie w tych czekoladowych oczach? Czy nie mia� prawawynurzy� si� napowierzchni�, bynabra� tchu? Tak czy inaczej, jego wcze�niejsze s�owa by�y szczere. Wr�ci�, a Dana musia�a si� po prostu z tym pogodzi�. Podobnie jak z jego udzia�em w tej zagmatwanej sprawie, w kt�r� si� wpl�ta�a. Nie mog�a unikn�� kontakt�w z nim. A on z przyjemno�ci� si� postara, by te kontakty by�y jak najcz�stsze. Rowena wsta�a. Co� w jej ruchach i wygl�dzie obudzi�o w Jordanie niejasne wspomnienia. Post�pi�a krok naprz�d, u�miechn�a si� - i wra�enie min�o. - Je�li jeste�cie gotowi, mo�emy zaczyna�. S�dz�, �e drugi salon b�dzie bardziej odpowiedni dla naszego celu.
- Ja jestem gotowa. - Dana podnios�a si� z fotela i spojrza�a na Zoe. - A ty? - Ja te�. - Zoe lekko poblad�a i mocno �cisn�a d�o� przyjaci�ki. - Poprzednim razem my�la�am tylko, �ebym to nie ja by�a pierwsza. A teraz po prostu sama nie wiem. - To tak jak ja. Przeszli rozleg�ym korytarzem do drugiego salonu. Jordan wiedzia�, �e �adne wewn�trzne nakazy nic tu nie pomog�. Obraz poruszy� go do g��bi, tak samo jak za pierwszym razem. Czyste, �ywe barwy; rado�� i pi�kno, zawarte w temacie i wykonaniu. I wstrz�s wywo�any widokiem twarzy Dany, cia�a Dany - i jej oczu, spogl�daj�cych na niego z p��tna. ,,Szklane C�ry". Mia�y imiona, kt�re zd��y� pozna�. Niniane, Venora, Kyna. Mimo to, patrz�c na portret, my�la� o nichjako o Danie, Malory i Zoe. Otaczaj�cy je �wiat p�awi� si� w kwiatach i blasku s�o�ca. Malory, przyodziana w lazurow� szat�, z bujnymi, z�ocistymi lokami, opadaj�cymi niemal do talii, trzyma�a ma�� harf�. Zoe sta�a, smuk�a i wyprostowana w mieni�cej si� zielonej sukni, ze szczeni�ciem w ramionach i mieczem u boku. Dana, z iskierkami �miechu w ciemnych oczach, przystroi�a si� w ognist� czerwie�. Siedzia�a, dzier��c w d�oniach zw�j pergaminu i pi�ro. W tym szczeg�lnym momencie tworzy�y jedn� ca�o�� wpisan� w l�ni�cy niczym klejnot �wiat zza Zas�ony Sn�w. By�a to jednak ulotna chwila i ju� w�wczas czyha�o na nie niebezpiecze�stwo. Cie� w g��bokiej le�nej g�stwinie. Kr�ty �lad w�a na srebrzystych p�ytkach posadzki. Na drugim planie kochankowie z��czeni w u�cisku pod zwieszaj�cymi si� wdzi�cznie ga��ziami drzewa. Guwernantka i stra�nik, zbyt poch�oni�ci sob�, by wyczu� niebezpiecze�stwo gro��ce podopiecznym. I trzy klucze, zr�cznie i przemy�lnie zamaskowane na obrazie. Jeden pod postaci� ptaka szybuj�cego pod nieprawdopodobnie b��kitnym niebem, drugi odbity w fontannie za plecami dziewcz�t, trzeci ukryty w le�nej g�stwinie. Jordan wiedzia�, �e Rowena namalowa�a ten portret z pami�ci - i �e jej pami�� si�ga�a dawnych czas�w. Wiedzia� tak�e, dzi�ki odkryciom i do�wiadczeniom Malory, �e wkr�tce potem dusze trzech c�rek zosta�y skradzione i zamkni�te w szkatu�ce ze szk�a.
Pitte przyni�s� rze�bione pude�ko i otworzy� je. - Wewn�trz znajduj� si� dwa kr��ki, jeden z nich z symbolem klucza. Ta, kt�ra wybierze oznaczony kr��ek, b�dzie mia�a za zadanie odnale�� drugi klucz. - Tak jak poprzednim razem, dobrze? - Zoe zacisn�a palce na d�oni Dany. - Patrzymy r�wnocze�nie. - Dobrze. - Dana powoli nabra�a powietrza, a tymczasem Malory zbli�y�a si� do nich i po�o�y�a r�k� na ramieniu najpierw jednej, potem drugiej. - Chcesz by� pierwsza? - A niech to. Chyba tak. - Zamkn�wszy oczy, Zoe si�gn�a w g��b puzderka i chwyci�a kr��ek. Wpatruj�c si� w obraz, Dana wyj�a drugi kr��ek. Nast�pnie obydwie wyci�gn�y d�onie. - No c�... - Zoe popatrzy�a na sw�j kr��ek, a potem na Dane. - Wygl�da na to, �e b�d� ostatnia w tej sztafecie. Dana przesun�a kciukiem po wyrze�bionym kluczu. Taka ma�a rzecz, prosta tulejka ze spiralnym wzorem na ko�cu. Wydawa� si� czym� zupe�nie zwyczajnym, lecz ona widzia�a pierwszy prawdziwy klucz, ja�niej�cy z�otym blaskiem w r�ku Malory i zdawa�a sobie spraw�, �e nie jest to zwyczajny przedmiot. - OK, jestem gotowa. - Chcia�a usi���, lecz tylko zsun�a dr��ce kolana. Cztery tygodnie, pomy�la�a. Mia�a cztery tygodnie, od nowiu do nowiu, na dokonanie rzeczy niemo�liwej, a przynajmniej niewiarygodnej. - Otrzymam wskaz�wk�, zgadza si�? - Tak. - Rowena podnios�a arkusz pergaminu i zacz�a czyta�: - ,,Znasz przesz�o�� i poszukujesz przysz�o�ci. To, co by�o, co jest i co b�dzie, wplata si� w gobelin �ycia. Pi�knu towarzyszy szpetota, wiedzy ignorancja, m�stwu za� tch�rzostwo. Ka�de traci na znaczeniu bez swego przeciwie�stwa. Aby odnale�� klucz, umys� winien pos�ucha� g�osu serca, a serce winno odda� cze�� umys�owi. Odszukaj w�asn� prawd� w jego k�amstwach i to, co rzeczywiste, wewn�trz fantazji. Tam, gdzie jedna bogini si� przechadza, inna oczekuje, a marzenia s� tylko wspomnieniami, kt�re dopiero nadejd�". Dana unios�a kieliszek brandy do ust i poci�gn�a solidny �yk, by rozlu�ni� sup�y w �o��dku. - Bu�ka z mas�em - powiedzia�a.
Rozdzia� drugi
McDonald's wprowadzi� Big Maca na rynek w roku 1968. - Dana okr�ci�a si� leniwie na obrotowym krze�le za pulpitem informacyjnym. - Tak, panie Hertz, jestem pewna. Big Mac pojawi� si� w obiegu w roku 68, nie 69, dzi�ki czemu u�ywa� pan ich specjalnego sosu o rok d�u�ej, ni� si� panu wydaje. Tym razem pan Foy wygra�, prawda? - Ze �miechem pokr�ci�a g�ow�. - Mo�ejutro si� panu poszcz�ci. Od�o�y�a s�uchawk� i odfajkowa�a na li�cie wynik dziennego zak�adu Hertza i Foya, po czym skrupulatnie odnotowa�a nazwisko zwyci�zcy w specjalnej tabeli. W poprzednim miesi�cu pan Hertz pokona� pana Foya, wygrywaj�c lunch w ma�ej restauracji przy Main Street na rachunek tego ostatniego. W skali rokujednak, jak zauwa�y�a, Foy zyska� dwa punkty przewagi, mia� zatem szans� zdoby� upragnion� doroczn� nagrod� w postaci wystawnej kolacji z drinkami w Mountain View Inn. W tym miesi�cu szli dos�ownie �eb w �eb i trudno by�o przewidzie�, kt�ry zwyci�y. Dana mia�a za zadanie og�asza� co miesi�c oficjalnie nazwisko zwyci�zcy, a pod koniec roku - znacznie bardziej uroczy�cie - mistrza wiedzy og�lnej. Rywalizacja obu pan�w trwa�a od prawie dwudziestu lat. Dana uczestniczy�a w niej, odk�d rozpocz�a prac� w bibliotece w Pleasant Valley jeszcze ze �wie�ym dyplomem w r�ku. B�dzie jej brakowa�o tego codziennego rytua�u, gdy wreszcie z�o�y rezygnacj�. Obok jej biurka przedefilowa�a Sandi z blond w�osami zebranymi w podskakuj�cy ko�ski ogon i przyklejonym u�miechem kandydatki na kr�low� pi�kno�ci - a Dana pomy�la�a, �e s� rzeczy, za kt�rymi z pewno�ci� nie b�dzie t�skni�a.
W zasadzie powinna by�a ju� wcze�niej z�o�y� dwutygodniowe wym�wienie. Jej czas pracy skurczy� si� do n�dznych dwudziestu pi�ciu godzin tygodniowo. Mog�a te godziny lepiej wykorzysta� gdzie indziej. Za dwa miesi�ce zamierza�a otworzy� w�asn� ksi�garni� w ramach ,,Pokusy", czyli wsp�lnego przedsi�wzi�cia, zaplanowanego wraz z Malory i Zoe. Opr�cz odnawiania i urz�dzania nale��cych do niej pomieszcze� w kupionym budynku, musia�a zaj�� si� zamawianiem ksi��ek. Z�o�y�a podanie o wszelkie niezb�dne zezwolenia, przejrza�a katalogi wydawnicze i wyobrazi�a sobie dodatkowe atrakcje przyci�gaj�ce czytelnik�w. Mog�aby serwowa� popo�udniami herbat�, a wieczorami wino. P�niej zacznie urz�dza� eleganckie, kameralne imprezy. Spotkania, wieczory literackie, podpisywanie ksi��ek. Zawsze tego pragn�a, lecz w gruncie rzeczy nie wierzy�a, �ejej marzenie si� spe�ni. Przypuszcza�a, i� zawdzi�cza to Rowenie i Pitte'owi. Nie tylko z uwagi na dwadzie�cia pi�� tysi�cy dolar�w w �ywej got�wce, kt�re ofiarowali ka�dej z nich, by zach�ci� do podj�cia poszukiwa�, ale tak�e dlatego, �e zapoznali Dane z Malory i Zoe. Wszystkie trzy znajdowa�y si� na swego rodzaju �yciowym zakr�cie, gdy si� spotka�y tamtego pierwszego wieczoru na Wzg�rzu Wojownika. I wesz�y w ten zakr�t, wybieraj�c wsp�ln� drog�. My�l o za�o�eniu w�asnego przedsi�biorstwa by�a dla Dany o wiele mniej przera�aj�ca, gdy dwie przyjaci�ki - dwie wsp�lniczki - zamierza�y zrobi� to samo. Ponadtow gr�wchodzi� klucz. Nie mog�a, rzeczjasna, zapomina� o kluczu. Odnalezienie pierwszego zaj�o Malory niemal ca�e wyznaczone cztery tygodnie. I nie by�a to beztroska zabawa. Wr�cz przeciwnie. Terazjednak wiedzia�y wi�cej o tym, z czym maj� do czynienia i ojak� stawk� chodzi. To musia�o zapewni� Danie pewn� przewag� w tej rundzie. Z drugiej strony wiedza, sk�d klucze pochodz�, do czego s�u�� i kto nie �yczy sobie, byje odnaleziono, bynajmniej nie gwarantowa�a sukcesu w poszukiwaniach. Dana odchyli�a si� na oparcie krzes�a, zamkn�a oczy i zacz�a si� zastanawia� nad wskaz�wk� otrzyman� od Roweny. By�a tam mowa o przesz�o�ci, tera�niejszo�ci i przysz�o�ci. Wielka pomoc.
Wiedza, oczywi�cie. K�amstwo i prawda. Serce i umys�. Tam, gdzie jedna bogini si� przechadza. We wskaz�wce danej Malory r�wnie� pojawi�a si� bogini - �piewaj�ca bogini. A Malory, mi�o�niczka sztuki marz�ca o zostaniu artystk�, znalaz�a sw�j klucz w obrazie. Je�eli pozosta�e dwie wskaz�wki opiera�y si� na podobnej zasadzie, logika nakazywa�a Danie szuka� w ksi��kach albo blisko ksi��ek. - Odsypiasz noc, Dano? Raptownie otworzy�a oczy, napotykaj�c pe�ne dezaprobaty spojrzenie Joan. - Nie. Zbieram my�li. - Je�li nie masz nic lepszego do roboty, mo�esz pom�c Marilyn przy rega�ach. Dana obdarzy�aj� promiennym u�miechem. - Z przyjemno�ci�. Czy mam poprosi� Sandi, �eby mnie zast�pi�a? - Nie zauwa�y�am, by zasypywano ci� gradem pyta�. A ty nie wydajesz si� szczeg�lnie poch�oni�ta prac� administracyjn�, pomy�la�a Dana, skoro bez przerwy siedzisz mi na karku. - Przed chwil� odpowiedzia�am na jedno, dotycz�ce kapitalizmu i przedsi�biorczo�ci prywatnej. Ale je�li wolisz, �ebym... - Przepraszam. - Do biurka podesz�a jaka� kobieta. Jej d�o� spoczywa�a na ramieniu ch�opca, mniej wi�cej dwunastoletniego. Dana pomy�la�a o Flynnie trzymaj�cym smycz Moego. W ge�cie kobiety kry�a si� nadzieja, �e potrafi zapanowa� nad ch�opcem, a zarazem pewno��, i� da on drapaka przy pierwszej sposobno�ci. - Czy mog�yby nam panie pom�c? M�j syn ma przygotowa� referat... na jutro. - Ostatnie s�owo wym�wi�a z takim naciskiem, �e ch�opiec a� si� skuli�. - O Kongresie Kontynentalnym. Czy znalaz�yby si� jakie� ksi��ki przydatne na tym etapie? - Oczywi�cie. - Joan w jednej chwili rozp�yn�a si� w u�miechach. - Ch�tnie wska�� pani kilka tytu��w w naszym dziale historycznym. - Przepraszam. - Nie mog�c si� powstrzyma�, Dana poklepa�a nad�sanego ch�opca po ramieniu. - Si�dma klasa? Pani Janesburg, historia Stan�w Zjednoczonych? Jego dolna warga wyd�a si� jeszcze mocniej. -Tak. - Wiem, czego wymaga. Jak si� solidnie przy�o�ysz, dostaniesz celuj�cy.
- Naprawd�? - Matka pochwyci�a r�k� Dany, jakby to by�a lina ratownicza. - To by�by cud. - Mnie te� pani Janesburg uczy�a historii. - Dana mrugn�a do ch�opca. - Dobrzej� znam. - Zatem pozostawiam pani� w kompetentnych r�kach panny Steele - powiedzia�a Joan przez zaci�ni�te z�by, cho� nie przesta�a si� u�miecha�. Dana pochyli�a si� i zapyta�a konspiracyjnym szeptem: - Ci�gle ma �zy w oczach, kiedy m�wi o Patricku Henrym i jego tyradzie ,,Dajcie mi wolno��"? Ch�opiec wyra�nie si� rozpogodzi�. - Aha. Musia�a nawet przerwa�, �eby wydmucha� nos. - Pewne rzeczy nigdy si� nie zmieniaj�. No dobra, oto, co ci b�dzie potrzebne. Pi�tna�cie minut p�niej, gdy syn wypo�ycza� ksi��ki na swoj� �wie�o za�o�on� kart� biblioteczn�, matka wr�ci�a do biurka Dany. - Chcia�am panijeszcze raz podzi�kowa�. Nazywam si� Joann� Reardon, a pani w�a�nie uratowa�a �ycie mojemu pierworodnemu. - Och, pani Janesburgjest surowa, owszem, ale przecie� by go nie zamordowa�a. - Ona nie, ale ja tak. Matt zapali� si� do pisania tego referatu, cho�by po to, �eby zagra� nauczycielce na nosie. - Liczy si� efekt. - Te� tak s�dz�. W ka�dym razie,jestem bardzo wdzi�czna. To idealna praca dla pani. Dana zgodzi�a si� z ni� w duchu. Niech to diabli, by�a �wietna w tym, co robi�a. Wredna Joan i jej szczerz�ca z�by bratanica po�a�uj�, kiedy zabraknie Dany Steele; nie b�d� mia�y kim pomiata�. Pod koniec dy�uru posprz�ta�a biurko, zgarn�a ksi��ki, kt�re wypo�yczy�a, i podnios�a teczk�. Pomy�la�a, �e kolejn� rzecz�, za kt�r� mo�e t�skni�, jest sta�a kolejno�� czynno�ci wykonywanych na zako�czenie dnia pracy. Doprowadzanie wszystkiego do porz�dku przed powrotem do domu, ostatni rzut oka na rega�y, stoliki, ca�� przytuln� �wi�tyni� ksi��ki. B�dzie jej r�wnie� brakowa�o kr�tkich, przyjemnych spacer�w do i z biblioteki. Mi�dzy innymi z tego powodu nie chcia�a zamieszka� z Flynnem, gdy kupi� dom.
Pomy�la�a, �e i do ,,Pokusy" mo�e w�drowa� piechot�. Je�li zachce jej si� dwumilowej wycieczki. Poniewa� wydawa�o si� to ma�o prawdopodobne, postanowi�a na razie cieszy� si� tym, co ma. Lubi�a swoj� sta��, przewidywaln� tras� mi�dzy prac� a domem i wci�� te same widoki - miesi�c po miesi�cu, rok po roku. Teraz, gdyjesie� by�a w pe�nym rozkwicie, ulice zalewa�y potoki z�ocistego blasku, sp�ywaj�ce mi�dzy barwnymi koronami drzew. G�ry w oddali przypomina�y bajeczny gobelin, utkany przez bog�w. S�ysza�a dzieci, kt�re korzysta�y z godzin swobody mi�dzy szko�� a odrabianiem lekcji i z krzykiem goni�y si� po ma�ym skwerku oddzielaj�cym bibliotek� od budynk�w mieszkalnych. W rze�kim powietrzu wyczuwa�o si� wyra�nie zapach chryzantem kwitn�cych na klombie przed ratuszem. Wielki, okr�g�y zegar na rynku wskazywa� pi�� po czwartej. Przypomnia�a sobie z rozgoryczeniem, �e dawniej, nim Joan zosta�a kierowniczk�, odczytywa�a na tarczy zegara godzin� sz�st� trzydzie�ci pi��, gdy wychodzi�a z pracy. Chrzani� to. Trzeba si� cieszy� wolnym czasem i cudownym spaceremws�onecznepopo�udnie. Na werandach le�a�y wydr��one dynie, a z ga��zi zwisa�y papierowe gobliny, cho� do dnia Halloween pozosta�o jeszcze kilka tygodni. Ma�e miasteczka przywi�zywa�y du�� wag� do �wi�t. Dni stawa�y si� coraz kr�tsze i ch�odniejsze, lecz nadal pozwala�y si� rozkoszowa� ciep�em i �wiat�em. Dana dosz�a do wniosku, �e dolina najpi�kniej wygl�da jesieni�. Tak malowniczo, jak to tylko mo�liwe na ameryka�skiej prowincji. - Cze��, �yrafo. Pom�c ci? Uczucie zadowolenia rozwia�o si� jak dym. Zanim zd��y�a cokolwiek odburkn��, Jordan odebra� jej ksi��ki i wsun�� sobie pod pach�. - Oddawaj. - Nie oddam. Pi�kny dzie�, co? Nie ma to jak nasza dolina w pa�dzierniku. Zje�y�a si� na te s�owa, tak dok�adnie odzwierciedlaj�cejej w�asne my�li. - Twoja ulubiona melodia to chyba ,,Jesie� w Nowym Jorku". - Te� jest �adna. - Przechyli� ksi��ki, by odczyta� tytu�y na grzbietach: ,,Mity celtyckie", ,,Podstawyjogi" i najnowsza powie�� Stephena Kinga. - Joga?
Ca�y on, pod ka�dym wzgl�dem. Zwr�ci� uwag� najedyny z wypo�yczonych tytu��w, kt�ry wprawia� j� w lekkie zak�opotanie. - No i co z tego? - Nic. Po prostu nie wyobra�am sobie ciebie w pozycji lotosu... czy jakiejkolwiek innej. - Zmru�y� oczy, kryj�c pod powiekami szelmowskie iskierki. - Ale gdyby si� tak zastanowi�... - Nie masz nic lepszego do roboty? Koniecznie musisz czai� si� pod bibliotek�, �eby mnie napastowa�? - Nie czai�em si� pod bibliotek�, a pomoc w d�wiganiu ksi��ek nie jest napastowaniem. - Zr�wna� z ni� krok, ze swobod� starego znajomego. - I nie pierwszy raz odprowadzam ci� do domu. - Od kilkunastu lat jako� daj� sobie rad� bez ciebie. - Dajesz sobie rad� z wieloma sprawami. Jak si� miewa tw�j tata? Powstrzyma�a opryskliw� odpowied�, u�wiadomiwszy sobie, �e Jordan - cho� by� paskudnym facetem - zada� to pytanie ze szczer� trosk�. Joe Steele i Jordan Hawke dobrali si� w korcu maku. - Dobrze. Czuje si� dobrze. Przeprowadzka do Arizony �wietnie mu zrobi�a. Obydwoje z Liz doskonale sobie radz�. Ojciec zabra� si� do wypiek�w. - Jak to: do wypiek�w? Chodzi o ciastka? Joe piecze ciastka? - Owszem, a opr�cz tego bu�eczki i r�ne gatunki chleba. - Nie mog�a powstrzyma� u�miechu. Wizja ojca, pot�nie zbudowanego macho, ubranego w kuchenny fartuch i wyrabiaj�cego ciasto, zawsze bawi�aj� do �ez. - Co dwa miesi�ce przysy�a mi paczk�. Pierwsze wyroby nadawa�y si� tylko do podpierania drzwi, ale w ostatnim roku zauwa�y�am wyra�n� popraw�. Piecze pyszne ciastka. - Przy najbli�szej okazji pozdr�w go ode mnie. Wzruszy�a ramionami. Nie zamierza�a wymienia� nazwiska Jordana Hawke, chyba �e mia�aby ochot� zakl��. - Tu mieszkam - oznajmi�a, gdy stan�li przed bram� kamienicy. - Chcia�bym wej�� z tob�. - Nie ma mowy. - Si�gn�a po ksi��ki, lecz on natychmiast cofn�� si� o krok. - Przesta�, Jordan, nie jeste�my ju� dzie�mi. - Musimy porozmawia�. - Wcale nie. - A w�a�nie, �e tak. I nie chc� si� czu� jak dziecko, wi�c przesta� mi to wmawia�. - Odetchn�� g��boko, modl�c si� o cierpliwo��. - Dano, sprawa jest powa�na. Podejd�my do niej odpowiedzialnie.
Aha, wi�c sugerowa�, �e jego rozm�wczyni jest osob� niedojrza��. �ci�le rzecz bior�c, ptasim m�d�kiem. - Dobrze. Wi�c oddaj mi ksi��ki i sp�ywaj. - S�ysza�a�, co m�wi�a Rowena? - W jego g�osie pojawi�a si� ostra nuta, kt�ra ostrzega�a przed nadci�gaj�c� burzliw� sprzeczk�. - Zwr�ci�a� na to uwag�? Przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o��. Jestem cz�stk� twojej przesz�o�ci. I twoich poszukiwa�. - I pozostaniesz w przesz�o�ci. Zmarnowa�am dla ciebie dwa lata �ycia. By�o, min�o. Potrafisz si� z tym pogodzi�? Czy twoje wybuja�e ego nie jest zdolne wzi�� pod uwag�, �e zapomnia�am o tobie? I to dawno temu. - Nie chodzi tu o moje ego, Dano. - Odda� jej ksi��ki. - Je�li ju�, to o twoje. W razie czego wiesz, gdzie mnie szuka�. - Wcale nie chc� ci� szuka� - mrukn�a, lecz onju� si� oddali�. Cholera jasna, przecie� zawsze podejmowa� walk�. Jego g�os i twarz zdradza�y ch�� wybuchni�cia niepowstrzymanym potokiem uczu� i s��w. Kiedy� to z�apa� za obro�� i odci�gn�� na bok warcz�c� besti�? Nastawi�a si� na k��tni�, a teraz nie mia�a na kim wy�adowa� z�ego humoru. To by� pod�y, naprawd� pod�y numer. W mieszkaniu rzuci�a ksi��ki na st� i natychmiast si�gn�a po czekoladowe mleko. Chwil� p�niej przyg�adza�a nastroszone pi�ra, wyjadaj�c ,,Cookie Dough" prosto z kartonu. - Skurczysyn. Podst�pny skurczysyn, najpierw mnie wkurzy�, a potem czmychn��. Te kalorie tojego wina. - Obliza�a �y�k� i zanurzy�aj� z powrotem. -Ale, cholera jasna, to naprawd� pycha. Pokrzepiona, przebra�a si� w dres, zaparzy�a dzbanek kawy i rozsiad�a si� w ulubionym fotelu z now� ksi��k� o mitach celtyckich. W ci�gu ostatniego miesi�ca poch�on�a ogromn� liczb� ksi��ek zwi�zanych z tym tematem. Ale czytanie by�o dla Dany r�wnie przyjemne jak picie mleka czekoladowego i niezb�dne jak haust powietrza. Otacza�a si� ksi��kami w pracy i w domu. Jej przestrze� �yciowa dawa�a �wiadectwo pierwszej i nieprzemijaj�cej mi�o�ci: ksi��ki wype�nia�y wszystkie p�ki i pi�trzy�y si� na sto�ach. Dana widzia�a w nich nie tylko �r�d�o wiedzy, rozrywki, pociechy, a nawet zdrowia psychicznego, lecz tak�e swego rodzaju ozdob� wn�trza. Postronnemu obserwatorowi ksi��ki st�oczone na rega�ach i blatach mog�y si� wydawa� bez�adn� pl�tanin� przypadkowo do-
branych tytu��w. Ale Dana, bibliotekarka w ka�dym calu, wprowadzi�a tu w�asny system organizacyjny. Mog�a, na w�asne lub cudze �yczenie, w jednej chwili znale�� dowoln� ksi��k� w dowolnym pokoju. Nie potrafi�a �y� bez ksi��ek - bez opowie�ci, informacji, rozmaitych opisywanych �wiat�w. Nawet teraz, maj�c przed sob� zadanie do wykonania w �ci�le okre�lonym czasie, zaton�a w lekturze: pozwoli�a si� wci�gn�� w �ycie, mi�ostki, wojny i ma�ostkowe urazy bog�w. Poch�oni�taczytaniem,a�podskoczy�a,kiedynaglerozleg�o si� stukanie do drzwi. Zamruga�a z zaskoczeniem, powracaj�c do realnego �wiata i zauwa�y�a, �e s�o�ce zasz�o, gdy bawi�a z wizyt� u Dagdy, Epony i Luga. Otworzy�a z ksi��k� w r�ku i unios�a brwi na widok Malory. - Co si� sta�o? - Tak sobie pomy�la�am, �e wpadn� do ciebie w drodze do domu. Rozmawia�am dzisiaj z naszymi miejscowymi artystami i rzemie�lnikami. Zam�wi�am u nich to i owo... na dobry pocz�tek. - �wietnie. Przynios�a� co� dojedzenia? Umieram z g�odu. - Mam puszk� altoids i dropsy. - Do niczego - uzna�a Dana. - Potrzebuj�jakiego� syc�cego po�ywienia. Jeste� g�odna? - Nie, ale ty si� nie kr�puj. Masz jakie� pomys�y? Jakie� zadania dla mnie i Zoe? - Malory wesz�a za Dan� do kuchni. - Pomys�y? No, mo�e. Spaghetti! Cholerajasna. - Dana wyj�a z lod�wki misk� z resztkami. - Chcesz troch�? - Bro� Bo�e. - Mam do tego butelk� caberneta. - No to mo�e wypij� kieliszek. - Malory otworzy�a szafk�, czuj�c si� w kuchni Danyjak u siebie w domu. - Wi�c jak, masz jaki� pomys�? - Ksi��ki. Wiesz, to wszystko, co si� wi��e z wiedz�. A tak�e przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o��. W moim wypadku w gr� wchodz� przede wszystkim ksi��ki. - Wydoby�a widelec i zacz�a je�� makaron prosto z miski. - Problem w tym, kt�ra to mo�e by� ksi��ka. - Nie podgrzejesz tego? - Czego? - Dana, zbita z tropu, przyjrza�a si� zawarto�ci miski. - Nie, a bo co? - Nic, nic. - Malory podsun�a jej kieliszek wina, wzi�a sw�j
i usiad�a przy stole. - Ksi��ka lub ksi��ki maj� pewien sens. Wyznaczaj� �cie�k�, kt�r� powinna� pod��y�. Ale... - tu obrzuci�a spojrzeniem mieszkanie Dany - samo przejrzenie twojego prywatnego ksi�gozbioru potrwa kilka tygodni. A do tego dochodz� jeszcze inne zbiory, biblioteka, ksi�garnia w centrum handlowym i tak dalej. - Oraz fakt, i� nawet je�li mam racj�, nie oznacza to, �e klucz w sensie dos�ownym znajduje si� w ksi��ce. Mo�e tojaka� metafora. Albo kt�ra� z ksi��ek zawiera wskaz�wki. - Dana wzruszy�a ramionami i poch�on�a kolejn� porcj� zimnego spaghetti. -Wspania�e, s�owo daj�. - Dobry punkt wyj�cia. Przesz�o��, tera�niejszo��, przysz�o��. Malory przygryz�a wargi. - Do�� szeroka dziedzina. - Historia, wsp�czesno��, futurystyka. Jak w powie�ci. - A je�eli to dotknie spraw osobistych? - Malory pochyli�a si� w stron� Dany i z napi�ciem wpatrzy�a wjej twarz. - Tak by�o ze mn�. �cie�ka prowadz�ca do klucza obejmowa�a Flynna i to, co do niego czu�am, a tak�e to, co mnie czeka i jak� drog� wybior�. Moje prze�ycia, kt�rych nie nazwa�abym snami, mia�y bardzo osobisty charakter. - I by�y straszne. - Dana musn�a przelotnym gestem d�o� Malory. - Wiem. Alejako� przez to przesz�a�. Mnie te� si� uda. Mo�e chodzi o co� osobistego. O ksi��k�, kt�ra ma dla mnie szczeg�lne znaczenie. - Unosz�c widelec, rozejrza�a si� po pokoju. - To te� do�� szeroka dziedzina. - My�la�am o czym� innym. Przypomnia� mi si� Jordan. - Nie wiem, co on ma z tym wszystkim wsp�lnego. Jasne - m�wi�a dalej, cho� Malory ju� otwiera�a usta - bra� udzia� w pierwszej rundzie, temu nie przecz�. I on, i Brad kupili obrazy namalowane przez Rowen�. Wr�ci� i przywi�z� ten obraz, bo Flynn go o to poprosi�. Wszystko pasuje, cho�jego rola powinna by�a si� zako�czy� wraz z twoimi poszukiwaniami. Takjakjego kontakt z Flynnem, kt�ry zwi�za� go z tob�. - I z tob�, Dano. Dana nawin�a makaron na widelec, mimo i� jako� straci�a apetyt. - Ju� nie. Widz�c up�r na twarzy przyjaci�ki, Malory tylko kiwn�a g�ow�. - No dobrze. A pierwsza ksi��ka, kt�r� przeczyta�a� w �yciu? Pierwsza, kt�ra ci� wci�gn�a i zrobi�a z ciebie mi�o�niczk� literatury?
- Nie s�dz�, by magiczny klucz do Szkatu�y Dusz kry� si� w ,,Zielonychjajkach na szynce". - Ze znacz�cym u�miechem Dana unios�a kieliszek. - Ale przyjrz� si� bli�ej temu dzie�u. - A twoja pierwsza doros�a ksi��ka? - Najwyra�niej nie doceniasz celnego dowcipu i gorzkiej satyry telewizyjnych seriali. - U�miechn�a si�, b�bni�c w roztargnieniu palcami. - W ka�dym razie nie pami�tam pierwszej ksi��ki. Mia�am z nimi do czynienia od zawsze. Czytam, odk�d si�gn� pami�ci�. - Przez chwil� wpatrywa�a si� w kieliszek, a potem pospiesznie upi�a �yk wina. - Rzuci� mnie. I jako� �y�am dalej. No jasne, Jordan, pomy�la�a Malory i kiwn�a g�ow�. - Rozumiem. - Oczywi�cie nienawidz� go z ca�ej duszy, ale to nie wp�ywa na moje �ycie. Przez ostatnie siedem lat widzia�am si� z nim zaledwie kilka razy. - Wzruszy�a ramionami, lecz ten gest wypad� do�� niepewnie. - Ja mam swoje �ycie, on swoje i nasze drogi ju� si� nie spotykaj�. Ale tak si� sk�ada, �e jest kumplem Flynna. - Kocha�a� go? - Tak. Sukinsyn. - Przepraszam. - Nie ma za co. - Musia�a sobie przypomnie�, �e nie jest to kwestia �ycia i �mierci, a jej samej nie zes�ano bez ostrze�enia na pad� �ez. Serca istniej� po to, byje �ama�. - Byli�my przyjaci�mi. Kiedy m�j tata o�eni� si� z mam� Flynna, zaprzyja�nili�my si� z sob�. I dobrze. Flynn, Jordan i Brad bylijakjedno cia�o o trzech g�owach. Prawie. Wi�c ja te� ich zaakceptowa�am. I to ci zosta�o do dzi�, pomy�la�a Malory, lecz zdo�a�a ugry�� si� wj�zyk. - Byli�my z Jordanem przyjaci�mi i obydwoje przepadali�my za ksi��kami, co nasjeszcze bardziej zbli�y�o. Ale lata mija�y i sytuacja uleg�a zmianie. Nala� ci? - spyta�a, unosz�c sw�j pusty kieliszek. - Nie, dzi�kuj�. - No to nalej� sobie. - Wsta�a i si�gn�a po butelk�. - Wyjecha� do college'u. W�adze stanowe przyzna�y mu skromne stypendium, ale i tak obydwoje z matk� harowali jak wo�y, �eby op�aci� czesne i inne wydatki. Jego mama by�a... no, fantastyczna. Zoe troch� mi j� przypomina. - Naprawd�? - Nie z wygl�du, cho� pani Hawke te� by�a bardzo �adna. Wysoka i smuk�a jak topola. Kojarzy�a si� cz�owiekowi z ta�cem.
- Umar�a chyba do�� m�odo. - Tak, nied�ugo po czterdziestce. - Poczu�a uk�ucie w sercu na to wspomnienie. - Prze�y�a straszne chwile, i ona, i Jordan. Pod koniec prawie nie wychodzili�my ze szpitala, a mimo wszystko... - Ostro wzi�a si� w gar�� i odetchn�a g��boko. - Ale nie do tego zmierza�am. M�wi�am, �e Zoe wydaje mi si� podobna do pani Hawke. Pewnie przez t� macierzy�sk� aur�. Kobieta, kt�ra wie co robi� ijak post�pi�, na nic si� nie skar�y i kocha swoje dziecko. Ona i Jordan byli z sob� mocno zwi�zani, takjak Zoe i Simon. �yli razem, we dwoje. Ojciec nie pojawia� si� na horyzoncie, a przynajmniej ja go sobie nie przypominam. - Jordan musia� mie� trudne �ycie. - Mia�by, gdyby jego matka nie by�a taka, jaka by�a. Piek�a pyszne ciastka, a przy tym potrafi�a z�apa� za kij i wybi� porz�dn� pi�k� w softballu. Umia�a wszystko. - Ty te� j� kocha�a� - odkry�a Malory. - Tak. Wszyscy j� kochali. - Dana usiad�a i poci�gn�a �yk wina. - No wi�c panicz Hawke wyje�d�a do college'u i znajduje robot� na dwie zmiany, �eby op�aci� czesne. W pierwszym roku nie widywali�my go zbyt cz�sto. Przyje�d�a� na wakacje, pracowa� w warsztacie samochodowym u Tony'ego. Ma smyka�k� do aut. W wolnych chwilach spotyka� si� z Flynnem i Bradem. Cztery lata p�niej sko�czy� studia. Zaliczy� jeszcze p�tora roku studi�w doktoranckich i opublikowa� kilka opo