Darcy Emma - Weekend w Tokyo

Szczegóły
Tytuł Darcy Emma - Weekend w Tokyo
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Darcy Emma - Weekend w Tokyo PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Darcy Emma - Weekend w Tokyo PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Darcy Emma - Weekend w Tokyo - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Emma Darcy Weekend w Tokyo Strona 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Angie Blessing (Błogosławieństwo) czuła się paskudnie. Nawet blask słońca przyprawiał ją o ból głowy. A moŜe to nie słońce, tylko Paul... Mimo pięknego niedzielnego poranka Angie wolała wrócić do mieszkania, które zajmowała na spółkę z Francine Morgan, przyjaciółką i partnerką w interesach, niŜ oglądać regaty w towarzystwie Paula. Na szczęście mieszkała po drodze do jachtklubu. Gdyby nie to, Paul by jej nie odwiózł do domu. Musiałaby wziąć taksówkę. Paul Overton, najatrakcyjniejszy kawaler w Sydney, wiele tracił przy bliŜszym poznaniu. Angie juŜ trzeci rok była jego „partnerką". Dotąd się nie oświadczył. Co więcej, Angie wcale nie była pewna, czyby się zgodziła, gdyby tu i teraz padł przed nią na kolana i poprosił ją o rękę. - Pamiętasz, Ŝe w piątek idziemy na przyjęcie? - rzucił od niechcenia. Kolejna impreza związana z polityką. Taka jak wczorajsze przyjęcie. Wszystko, co robił Paul, w jakiś sposób wiązało się z polityką. Zawierał znajomości z wpływowymi osobistościami, budował poparcie dla swych ambicji, jak czołg parł do parlamentu. Zawód adwokata, umoŜliwiający wykazanie sprawności w retoryce, teŜ był tylko krokiem w kierunku tego, czego Paul naprawdę pragnął. - Angie? - warknął, zniecierpliwiony jej milczeniem. - Mam to zanotowane w kalendarzu - powiedziała posłusznie, choć nie cierpiała roli ozdobnika u jego boku, jaką odgrywała na tych wszystkich przyjęciach. - A w środę idziemy na balet - przypomniała. - Obawiam się, Ŝe nic znajdę czasu. Mam w tym tygodniu waŜny proces i muszę się porządnie przygotować. Wyobraź sobie, Ŝe telewizja pokaŜe sprawozdanie z tego procesu. Strona 3 Angie się wściekła. Balet to była jej miłość, ale poniewaŜ nie był waŜny dla kariery Paula, więc się nie liczył. Co szkodziło zrezygnować z regat i przygotować się do procesu w niedzielę? Odpowiedź była jasna jak słońce: Paulowi nawet nie przyszłoby do głowy, Ŝeby zrezygnować z którejś ze swoich przyjemności! - MoŜesz pójść z Francine - powiedział. - Oczywiście - zgodziła się natychmiast. Nie było sensu z nim dyskutować. Strata czasu. Zatrzymał mercedesa, ale nie wyłączył silnika, co znaczyło, Ŝe nie wysiądzie i nie otworzy jej drzwi. Angie coraz częściej się zastanawiała, czy po trzech latach z kaŜdego związku ulatuje uczucie. Czy to norma, Ŝe traktuje się człowieka jak swoją własność? - Mam nadzieję, Ŝe prędko dojdziesz do siebie. - Paul uśmiechnął się smętnie. Choroba Ŝołądka to była jej wymówka na dzisiejszy dzień. - Ja leŜ. - Angie takŜe się uśmiechnęła. Oczywiście nie zamierzał jej pocałować. Nie mógł sobie pozwolić na złapanie grypy Ŝołądkowej, bo przecieŜ miał ten swój waŜny proces... - Mamie wyglądasz - stwierdził współczująco. - Dbaj o siebie, Angie. Bo on, oczywiście, nic zamierzał o nią zadbać. - Zadzwonię do ciebie w tygodniu - dodał. śeby się upewnić, czy wyzdrowieję na piątek, kiedy znów będzie mnie potrzebował, pomyślała gorzko. - Dobrze - powiedziała, gramoląc się z auta. Paul był bardzo przystojny: wysoki, szeroki w barach, ciemnowłosy i ciemnooki. Pochodził z bogatej rodziny i sam teŜ miał pokaźny majątek. Pewnie czekałaby ją wspaniała przyszłość u jego boku, lecz nie spieszył się z propozycją małŜeństwa. Trzy lata... Strona 4 - Miłego dnia - powiedziała z przymusem i zatrzasnęła za sobą drzwi samochodu. Patrzyła, jak odjeŜdŜał - pierwszorzędny męŜczyzna w pierwszorzędnym aucie - i zastanawiała się, czy Paul uwaŜa ją za kobietę z najwyŜszej półki. Wyglądała świetnie: wysoka blondynka z długimi włosami, szczupła, choć trochę bardziej zaokrąglona niŜ najbardziej wzięte modelki. Miała świetną cerę i nie potrzebowała makijaŜu, by cokolwiek pod nim ukrywać. Na dodatek fotogeniczna. Nie uwaŜała się za piękność, ale oczy miała wyjątkowe, pewnie z powodu ich niezwykłego odcienia zieleni. Doskonale się prezentowała i to jej pomagało w interesach. Ludzie angaŜujący zawodowca do urządzenia swego domu darzą zaufaniem człowieka, który sam jest dobrze skomponowany. Tak, z pewnością jej wygląd odpowiadał Paulowi, ale czy uwaŜał ją za odpowiedni materialna Ŝonę? Angie nie miała w rodzinie ani bogaczy, ani polityków, ani nawet Ŝadnego prawnika. Jej rodzice byli artystami i mieli antyrządowe poglądy, ale pozwalali córce mieć własne zdanie. NiemoŜliwe, by Paul Ŝyczył sobie takich teściów. Zresztą mieszkali daleko, na wschodnim wybrzeŜu Byron Bay, i nie wypowiadali się na temat związku Angie z Paulem. Co innego rodzice Paula. Zdawali się ją akceptować, ale co o niej myśleli naprawdę? Czy uwaŜali, Ŝe nadaje się na Ŝyciową partnerkę ich jedynego syna? I najwaŜniejsze: czy Angie naprawdę chciała być Ŝyciową partnerka Paula Overtona? Kiedyś zdawało jej się, Ŝe złapała Pana Boga za nogi, a teraz... Właśnie zaczynało do niej docierać, Ŝe prawdopodobnie straciła trzy lata na pielęgnowanie złudzeń. Strona 5 Francine siedziała na balkonie z widokiem na zatokę. Dookoła walały się płachty niedzielnej gazety, na stole stal kubek po kawie. Była w takim podłym nastroju, Ŝe nawet piękny poranek nie zdołał jej z niego wydobyć. Angie nie musiała pytać, jak się udało wczorajsze spotkanie singli. - Znów klapa? - zagadnęła. - Nie zaiskrzyło - mruknęła apatycznie Francine. To nie mogło się udać, pomyślała Angie. Na takich spotkaniach wszyscy rozpaczliwie chcą zaimponować całej reszcie. - MoŜe przy drugim spotkaniu będą fajniejsi - powiedziała. - Akurat. - Francine się skrzywiła. - Wszyscy myślą tylko o jednym. - Wyglądałaś rewelacyjnie w tej czerwonej sukience. - Kiedy wreszcie spotkam odpowiedniego człowieka, powinnam wzbudzić w nim poŜądanie. - Francine westchnęła. - W kaŜdym razie tak piszą w poradniku. „Myśl pozytywnie i daj się zapamiętać". Zawsze staram się dobrze wyglądać. - Dzisiaj się nie postarałaś - zaŜartowała Angie, chcąc wprawić przyjaciółkę w lepszy nastrój. - A gdybym przyprowadziła do domu któregoś z kolegów Paula? - To zawaliłabym sprawę. Mam dola, Angie, to wszystko. A ciebie miało dzisiaj nie być. Co się stało? Odwołali regaty? - Chciałam mieć trochę spokoju. - Angie wzruszyła ramionami. - Niektórym to łatwo przychodzi - mruknęła Francine i wstała. - No dobra, idę się umyć. Potem wybiorę się. na siłownię. - Powinnaś trochę poluzować - wyrwało się Angie, nim zdąŜyła pomyśleć. Strona 6 - Tylko mi nie doradzaj! - warknęła Francine. - Ty masz swojego księcia z bajki. JuŜ zapomniałaś, jak się Ŝyje samotnie. - Zapomniałam - zgodziła się prędko Angie. Nie chciała się wdawać w dyskusję, choć juŜ od jakiegoś czasu powaŜnie wątpiła, czy Paul rzeczywiście jest dobrym księciem z bajki. - Ciągle mi powtarzasz, Ŝe doskonale promuję naszą firmę - mówiła Francine. - Skoro udało mi się podpisać kontrakt z Fullbrightem, to siebie samą teŜ jakoś zareklamuję. Muszę! Mam trzydzieści lat i chcę juŜ załoŜyć rodzinę. Po tym oświadczeniu Francine poszła wreszcie do łazienki. Angie teŜ miała trzydzieści lat. Obie z Francine cięŜko pracowały, Ŝeby ustawić swoją firmę na rynku. Kontrakt Fullbrighta stanowił ukoronowanie tych wysiłków. Powierzono im wykończenie luksusowych apartamentów urządzonych w dawnych magazynach na nabrzeŜu portowym. To był ogromny sukces, ale juŜ go osiągnęły i teraz priorytety nieco się zmieniły: naleŜało się zająć sobą. Zwłaszcza Ŝe czas mijał nieubłaganie. Angie usiłowała sobie wytłumaczyć, Ŝe nie powinna być zniesmaczona Paulem. Czy dlatego, Ŝe zniknęła gdzieś namiętność i zauroczenie z pierwszego roku znajomości? Pewnie w kaŜdym związku tak się dzieje. Namiętność ustępuje miejsca wzajemnemu zaufaniu i oparciu, jakie się ma w drugim człowieku. Nic nie jest doskonałe. Jeśli związek ma trwać, to trzeba się zdecydować na kompromis. Paul nie uznawał kompromisów. Przedtem jakoś tego nic zauwaŜała, za to teraz... Teraz zauwaŜa zbyt często. Ale jeśli zerwie... Trudno było wyobrazić sobie, Ŝe znów jest się singlem i mając trzydzieści lat znów trzeba szukać partnera, zaczynać wszystko od nowa... Strona 7 ChociaŜ z drugiej strony... Przez trzy lata ani razu nie wspomniał o małŜeństwie. Trzy lata to szmat czasu... Wcale nie była pewna, czy kiedykolwiek poprosi ją o rękę. MoŜe była dla niego tylko miłym towarzystwem, które porzuci bez Ŝalu, kiedy przyjdzie pora oŜenić się z osobą godną jego ambicji. Angie postanowiła więcej się nic zamartwiać. Przynajmniej nie teraz. W czwartek miała spotkanie z Hugo Fullbrightem i musiała się do niego porządnie przygotować. Miliarder budujący nieruchomości na pewno ma duŜe wymagania. Francine wyszła z łazienki odświeŜona, w teatralnie radosnym nastroju, gotowa do wymarszu na siłownię. - Postanowiłam zarzucić większą sieć - oświadczyła. - Przez osiem miesięcy postępowałam według porad z tej głupiej ksiąŜki i jaki z tego poŜytek? śaden! Teraz naprawdę zwrócę na siebie uwagę. - Jak? - Powieszę swoje zdjęcie na wielkim billboardzie umieszczonym w ruchliwym punkcie miasta. KaŜdy, kto się zainteresuje, będzie mógł się ze mną skontaktować przez Internet. W dzisiejszej gazecie podali adres firmy, która robi takie rzeczy. - Oszalałaś? - wyszeptała Angie. - KaŜdy będzie mógł mnie zobaczyć - trajkotała Francie, najwyraźniej nic myśląc o minusach tego przedsięwzięcia. - I wszyscy się dowiedzą, Ŝe jestem sama. Nawet najbardziej nieśmiały facet będzie mógł się do mnie odezwać. Poprzebieram sobie w panach jak w ulęgałkach. - Naprawdę chcesz umieścić swoją twarz i nazwisko na billboardzie? A jeśli zgłosi się jakiś wariat, albo zboczeniec... Strona 8 - Nie podam prawdziwego nazwiska, tylko pseudonim, pod którym będzie moŜna się ze mną skontaktować w sieci. Nie bój się, Angie, będę uwaŜać. - Ale ludzie zaczną cię rozpoznawać. - I co z tego? Sława na pewno mi nie zaszkodzi. - Pomyślałaś o ludziach, z którymi współpracujemy? Co oni sobie pomyślą? - A co mnie to obchodzi? Praca nie ma z tym nic wspólnego. Dostarczamy naszym klientom, czego potrzebują. Co jest złego w tym, Ŝe ja teŜ chcę dostać to, czego mi trzeba? - No tak, ale... billboard? - Wstydzisz się mnie? - spytała wojowniczo Francine. - SkądŜe - odparła bez namysłu Angie. - Tylko się boję, Ŝeby nie wynikły z tego jakieś kłopoty. - Pozwól, Ŝe ja się będę o to martwić. Po prostu chciałam cię uprzedzić, Ŝebyś nie przeŜyła szoku, kiedy zobaczysz ten billboard na mieście. Wyszła, zamykając tym samym wszelką dyskusję. Pomysł Francine przeraził Angie nic na Ŝarty. Pozostało jej tylko mieć nadzieję, Ŝe Paul nie zobaczy tego billboardu. Angie nie chciała, Ŝeby się wyzłośliwiał na temat reklamy, jaką Francine sobie zafundowała. W końcu to nie jego Ŝycie. On nawet nie umiałby sobie wyobrazić, na czym polega problem Francine. Nic musi się reklamować, nie musi nikomu udowadniać, jaki jest wspaniały. Angie postanowiła twardo stać u boku przyjaciółki. NiezaleŜnie od konsekwencji, jakie przyniesie ten jej szalony pomysł. - Jutro się ukaŜe - oświadczyła Francine trzy dni później. - Gdzie go powieszą? - spytała ostroŜnie Angie. - Jak będziesz jechała na spotkanie z Fullbrightem, to go zobaczysz. I rzeczywiście! Strona 9 KaŜdy, kto przekraczał Sydney Harbour Bridge samochodem, autobusem czy piechotą, musiał zauwaŜyć ten billboard. Angie omal nie wjechała w tył samochodu przed nią. Nie dlatego, Ŝe bardzo się przejęła widokiem Francine na ogromnym zdjęciu. W końcu była przygotowana na to, Ŝe ją zobaczy. Nie spodziewała się jednak zobaczyć własnej twarzy z podpisem: Foxy Angel (Przebiegły Aniołek)! Strona 10 ROZDZIAŁ DRUGI Hugo Fullbright zdąŜył dokładnie przyjrzeć się billboardowi, bo jadące przed nim samochody - i tak zawsze powolne - tego dnia jeszcze bardziej zwalniały. Podziwiał ludzi, którzy mieli odwagę pokazać publicznie swoją twarz. Tego dnia na billboardach pojawiło się sześć nowych osób, ale tylko ta blondynka była naprawdę interesująca. Foxy Angel. Zapewne zdjęcie zostało obrobione komputerowo przed publikacją, bo tylko nieliczne kobiety mogą się pochwalić tak wspaniałą prezencją. MęŜczyźni, którzy się z nią spotkają, przeŜyją rozczarowanie. Logika podpowiadała, Ŝe coś z nią jest nie tak, jeśli mimo niezwykłej urody nic umie sobie znaleźć partnera. Hugo od kilku dni teŜ był sam. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy na sobotnim przyjęciu zobaczył, jak Chrissie wciąga kokainę. I jeszcze to tłumaczenie, Ŝe niby po kokainie seks jest o wiele przyjemniejszy. Myślał, Ŝe to on sprawia jej przyjemność, a okazało się, Ŝe lepsza od niego jest kokaina! No więc się poŜegnali. Hugo uwaŜał, Ŝe ludzie, którzy korzystają ze środków odurzających, nie panują ani nad sobą, ani w ogóle nad niczym. Poza tym narkotyki są nielegalne i jako takie prędzej czy później muszą doprowadzić do trudnych sytuacji. Hugo przejechał most, śliczna buzia znikła mu z oczu. Skupił się na czekającym go wkrótce spotkaniu z dekoratorką wnętrz, która miała wykończyć apartamenty na wybrzeŜu. Kupił trzy nieczynne magazyny na nabrzeŜu portowym i w starych murach wybudował nowoczesne apartamenty. Miały kosztować po milionie dolarów kaŜdy, więc musiały być najwyŜszej klasy. Strona 11 Dekoratorka wnętrz powinna o tym wiedzieć, dlatego postanowił osobiście się z nią rozmówić. Zamierzał jej stanowczo zapowiedzieć, Ŝeby nie waŜyła się obcinać wydatków kosztem jakości. Kluczem do sukcesu Hugo Fullbrighta było zwracanie uwagi na drobiazgi. Tym razem teŜ nie mógł sobie pozwolić na Ŝadne uchybienie. Jeden z parterowych apartamentów na czas budowy przeznaczono na biuro. Hugo wjechał do garaŜu, gratulując sobie w duchu systemu zabezpieczającego, dzięki któremu nikt niepowołany nic mógł się dostać ani do budynku, ani do Ŝadnego z apartamentów. Wszedłszy do biura, przywitał się z pracownikami i poinstruował sekretarkę, by wprowadziła pannę Blessing do jego gabinetu, kiedy się pojawi, a napoje przyniosła dziesięć minut później. Stojąc przy wielkim oknie, z którego rozciągał się widok na ruchliwy port, co chwila spoglądał na zegarek. Panna Blessing się spóźniała. Dziesięć minut! Brak punktualności zawsze go irytował, poniewaŜ oznaczał brak szacunku dla jego własnego czasu. W końcu usłyszał kroki. Siłą woli zmusił się, by nie okazać zniecierpliwienia. Jednak gdy na nią spojrzał... Od razu poznał jasne włosy i nieskazitelną cerę, o której myślał, Ŝe była dziełem zdolnego grafika komputerowego. Niezwykle zielone oczy były jeszcze bardziej fascynujące niŜ na powiększonej do monstrualnych rozmiarów fotografii. Foxy Angel! Miała rewelacyjną figurę: szczupła, ale nie chuda, po kobiecemu zaokrąglona. Do tego długie nogi obute w pantofle na wysokim obcasie. Robiła niesłychane wraŜenie. Hugo odczul je całym ciałem. Pomyślał, Ŝe świetnie się złoŜyło, Ŝe Chrissie sobie poszła, bo właśnie zjawiła się kobieta, którą on musi mieć. Była do Strona 12 wzięcia. Cała sztuka polegała na tym, Ŝeby ją zdobyć, nim gromada napalonych samców odpowie na anons. Angie przywykła do pełnych podziwu męskich spojrzeń, ale spojrzenie Hugo Fullbrighta było bardziej natarczywe od innych. To spojrzenie wprawiało ją w zakłopotanie, zwłaszcza Ŝe Fullbright był bardzo przystojnym męŜczyzną. Gęste czarne włosy miał krótko obcięte, ale jakby trochę rozczochrane; cerę śniadą, co świadczyło o tym, Ŝe duŜo czasu spędza na powietrzu. Miał na sobie elegancki, szyły na miarę szary garnitur. Musiała się mocno wziąć w garść, by do niego podejść, podać mu rękę i zmusić struny głosowe do działania. - Dzień dobry. Jestem Angie Blessing. - Angie - powtórzył z taką miną, jakby miał na języku kroplę miodu. W Ŝywych błękitnych oczach pojawiła się zmysłowa kpina. - Zdrobnienie od Angel? Angie niemal jęknęła. Widział jej zdjęcie na billboardzie! Od Angela - odparła, chcąc jak najszybciej uciąć ten temat. - Ale wszyscy mówią do mnie Angie. - Angel lepiej do pani pasuje - powiedział, zmysłowo gładząc palcem jej dłoń. Poczuła, Ŝe się rumieni. Nie wiedziała, jak się zachować: zignorować aluzję, czy otwarcie o tym porozmawiać. W końcu przyszła tu w interesach, nie mogła pozwolić, by to spotkanie przerodziło się w randkę. - Przepraszam pana za spóźnienie - powiedziała prędko. - Mam na imię Hugo - poprawił ją natychmiast. - Musiałam pilnie z kimś porozmawiać... - Przypuszczam, Ŝe będziesz musiała odbywać wiele rozmów. Na pewno nie jestem jedynym męŜczyzną, któremu wpadłaś w oko. Strona 13 Bez skrępowania nawiązał do zamieszczonego na billboardzie tekstu: „Jeśli ci się podobam, napisz...". Tego juŜ Angie nie mogła zmilczeć. Musiała sprawić, by to spotkanie stało się rozmową o interesach, tak jak to było w planie. - Proszę pana... - Hugo - przypomniał unosząc jej dłoń do ust, jakby zamierzał ją pocałować. - To pomyłka - oświadczyła stanowczo, wyrywając dłoń z jego uścisku. - Pomyłka? - spytał spokojnie. - Osoba, która robiła ten billboard, uŜyła niewłaściwej części zdjęcia przesianego przez moją przyjaciółkę - powiedziała Angie. Tłumaczenia roztrzęsionej Francine zupełnie nie zdołały uspokoić jej skołatanych nerwów, a teraz jeszcze to... - Przez przyjaciółkę... - powtórzył Hugo Fullbright. Gołym okiem było widać, Ŝe ani trochę jej nic wierzy. - Nie musisz się zasłaniać przyjaciółką. Wcale mi nie przeszkadza, Ŝe ogłaszasz się w ten sposób. Podziwiam twoją odwagę. Angie pojęła, Ŝe Ŝadne zapewnienia go nie przekonają. Widział jej twarz na billboardzie, więc pomyłka wydawała się nieprawdopodobna, a ludzie zbyt często zasłaniają się przyjaciółmi. W zasadzie naleŜałoby zaskarŜyć tych ludzi od billboardów i zaŜądać odszkodowania za straty moralne. Francine obiecała wszystko naprawić, ale to nie Francine stała w tej chwili przed Hugo Fullbrightem. Angie postanowiła sprowadzić rozmowę na właściwe tory. No bo przecieŜ niewaŜne, co sobie ten człowiek myśli, dopóki... - Chciałem tylko, Ŝebyś wiedziała, Ŝe nie musisz nic przede mną ukrywać - powiedział, dobrotliwie wybaczając to, co wziął za fałszywy wstyd. - Prawdę mówiąc... Strona 14 - Panie Fullbright... - nie pozwoliła mu dokończyć. - Proszę, mów mi po imieniu. - Uśmiechnął się czarująco, przyprawiając ją o jeszcze większe zaŜenowanie. - Hugo - zaczęła więc, wziąwszy głęboki oddech dla uspokojenia - przyszłam tu w sprawach zawodowych. - Tak, wiem. Przepraszam za zamieszanie. - Uśmiechał się niby szczerze i przepraszająco, lecz Angie przywiódł na myśl wilka w owczej skórze. Wstydziła się swej reakcji na jego męski urok, ale Hugo Fullbright naprawdę był bardzo przystojny i niesłychanie pociągający. Trzy lata była z Paulem, a ten męŜczyzna... Nie mogła sobie wyobrazić, Ŝeby ktoś taki nie miał kobiety: Ŝony, kochanki czy kogoś w tym rodzaju. - Mimo to dobrze się złoŜyło - mówił - Ŝe oboje jesteśmy aktualnie samotni... CzyŜby czytał w moich myślach? Te jego oczy są jak dynamit. Błękitny dynamit? Bzdura! - ...a ty naprawdę bardzo mi się podobasz. Bez ogródek oświadczył, Ŝe jest zainteresowany i nie zamierza zrezygnować. Ku wielkiemu zaskoczeniu i jeszcze większemu zakłopotaniu Angie, całe jej ciało reagowało pozytywnie na tę propozycję, dając jej wyraźnie do zrozumienia, Ŝe ona takŜe chciałaby zawrzeć bardzo bliską znajomość z tym męŜczyzną. Pomimo Ŝe jest związana z Paulem! - Czy moŜemy - zaczęła, walcząc z uciskiem krtani - wrócić do spraw zawodowych? Zabrzmiało to niewyraźnie, chrapliwie i rozpaczliwie, co wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie. - AleŜ proszę - powiedział rozbawiony. Pewnie myślał, Ŝe ona gra na zwłokę. - Ale najpierw usiądź. - A tak - zgodziła się chętnie i na drŜących nogach podeszła do wielkiej kanapy. Strona 15 Usiadła na samym środku, co miało zasugerować Fullbrightowi, Ŝeby zajął fotel i zanadto się do niej nie zbliŜał. Potrzebowała przestrzeni, Ŝeby się czuć swobodnie. Udało się, lecz Angie wcale nie poczuła się swobodniej, tylko jeszcze gorzej. Widziała go teraz całego, pewnego siebie, przekonanego, Ŝe - tą czy inną metodą - i tak postawi na swoim. - Słucham cię, Angie. - Zasada, jaką chciałabym przyjąć podczas urządzania tych apartamentów... - zaczęła. - Akceptuję - wpadł jej w słowo. No, świetnie, pomyślała zrozpaczona. - A więc po co to całe spotkanie? - wybuchnęła, tracąc panowanie nad sobą. Zmarszczył czoło, jakby się zastanawiał, co go skłoniło do zaproszenia Angie na spotkanie. - Dzisiaj ma ono więcej sensu niŜ w dniu, w którym zostało ustalone - odezwał się po chwili. Oczywiście! Bo dziś zobaczył billboard i wie, Ŝe jestem wolna! Angie postanowiła się nie odzywać, dopóki nie padną słowa, mające choćby luźny związek z pracą, jaką jej zlecono. - Chciałem się z tobą spotkać osobiście - Hugo uśmiechnął się - Ŝeby się zorientować, czy moŜesz mi dać to, co obiecałaś. A więc nie zrezygnował z dwuznaczności. Gorzej: zrobił z tego całkiem jednoznaczną propozycję. Angie nie wątpiła, Ŝe chodzi mu wyłącznie o sprawy prywatne, a nie o jej umiejętności dekoratora wnętrz ani o ofertę, jaką wcześniej złoŜyła jej firma. - Podpisaliśmy umowę - mimo wszystko wciąŜ próbowała sprowadzić rozmowę na właściwe tory. - Zawsze Strona 16 wywiązujemy się z umowy zarówno co do jakości usług, jak i terminu ich wykonania. - To zostało sprawdzone - zapewnił ją łagodnie. - Muszę jednak zastrzec, Ŝe Ŝyczę sobie wykończenia najwyŜszej jakości. Nie ma mowy o Ŝadnych oszczędnościach. - Nasza firma uŜywa tylko sprawdzonych materiałów w bardzo dobrym gatunku - zapewniła Angie. - Nie moŜemy sobie psuć opinii. - Chcę, Ŝebyś wykończyła te apartamenty najlepiej jak to moŜliwe. - Popatrzył na nią ciepło. Za ciepło. - Coraz mocniej się upewniam, Ŝe dokonałem właściwego wyboru. A więc to jego wybór. Jakbym ja nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. ChociaŜ z drugiej strony... Jeśli ma na myśli kontrakt, to lepiej się nie odzywać. - Powinnaś wiedzieć - pokazał w uśmiechu białe zęby - Ŝe jak mi na czymś zaleŜy, nie liczę się z kosztami. - Doskonale - wykrztusiła. - No to juŜ wiemy, na czym stoimy - stwierdził. Porozumienie osiągnięte, koniec rozmowy. Angie postanowiła wyjść. - Jutro lecę do Tokio - powiedział Hugo, nim jeszcze wstała z kanapy. - Wracam w niedzielę wieczorem. Taki trochę dłuŜszy weekend. Angie siedziała nieporuszona, zastanawiając się, co to ma wspólnego z nią. - Mam tam interesy - wyjaśnił. - Buduję w Queensland hotel dla japońskiego konsorcjum. Pewnie będą chcieli, Ŝebym im prowadził jeszcze inne inwestycje, ale przede wszystkim jest to wizyta przyjacielska. Picie, jedzenie, zwiedzanie... - Tobie to dobrze - powiedziała, bo nie miała pojęcia, jak inaczej mogłaby zareagować. - Tobie teŜ. - Popatrzył na nią wyzywająco. - Oczywiście jeśli zechcesz polecieć ze mną. Strona 17 Do Tokio? Nigdy nie byłam w Japonii. A z nim... Przestraszona tokiem własnych myśli Angie pozbierała się prędko. Musiała natychmiast wymyślić dyplomatyczną odpowiedź. Odmowa byłaby zupełnie nie na miejscu. - Dziękuję, ale uwaŜam, Ŝe nic naleŜy mieszać interesów i przyjemnością. Nie chciałabym się znaleźć w kłopotliwej sytuacji. - My nie pracujemy razem - zauwaŜył przytomnie Fullbright. - Ty jesteś swoim szefem i we wszystkim masz wolną rękę. - Znów pokazał w uśmiechu białe zęby. Jak u wilka. - Ta podróŜ moŜe zaowocować kilkoma intratnymi kontraktami dla twojej firmy. JakŜe łatwo potrafił wytłumaczyć, Ŝe łącząc przyjemność z interesem moŜna przynieść korzyść interesom! Angie miała wielką ochotę wybrać się w tę podróŜ. Jednak przyjęcie propozycji Fullbrighta byłoby równoznaczne z całkowitym poddaniem się jego woli. No i był jeszcze Paul ze swym piątkowym balem dobroczynnym... Zupełnie o tym zapomniała. - Przykro mi, ale mam na ten weekend inne plany. A raczej zobowiązania - poprawiła się prędko. - Rozumiem - stwierdził, choć świdrował ją oczami, jakby chciał sprawdzić, na ile powaŜne są te jej zobowiązania. Angie się zarumieniła na wspomnienie billboardu i masy mających napłynąć zgłoszeń, których spodziewała się Francine. Hugo mógł sobie pomyśleć, Ŝe ona zamierza sprawdzić inne oferty, zanim podejmie decyzję. Mimo to uznała, Ŝe nie ma sensu ponownie przekonywać go o pomyłce, zapewniać, Ŝe to nie ona chciała się reklamować, tylko jej przyjaciółka. Na pewno uznałby to za wykręt. - Dziękuję, Ŝe poświęciłeś mi czas - powiedziała, wstając. Była zbyt wzburzona, by móc usiedzieć w miejscu. - Mam nadzieję, Ŝe miło spędzisz weekend w Tokio. Strona 18 Wyciągnęła rękę na poŜegnanie. Hugo wstał, taki wysoki i przystojny, Ŝe serce Angie na dobre się rozkołatało. Jednak zamiast uścisnąć jej dłoń, sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyjął złoty wizytownik. - Weź moją wizytówkę - powiedział, wciskając jej w dłoń kartonik w taki sposób, by musiała poczuć ciepło jego dłoni. - Zadzwoń do mnie, gdybyś zmieniła zdanie. - Dziękuję - wymamrotała i jakimś cudem zdołała rozciągnąć usta w radosnym uśmiechu. - Do widzenia. - Do zobaczenia - mruknął. Idąc w stronę drzwi, Angie czuła na sobie jego wzrok. Była cała rozedrgana, jakby z tego człowieka emanowało silne pole elektryczne. Jego wizytówka parzyła dłoń. Spróbowała myśleć o Paulu, który być moŜe kiedyś się z nią oŜeni, ale przeszkadzał jej w tym Hugo Fullbright i jego propozycja wycieczki do Tokio. Oczywiście, Ŝe nie mogę z nim jechać. Nie pojadę! Nie naleŜę do osób, które rzucają wszystko, zostawiają męŜczyznę, mającego pełne prawo oczekiwać uczucia i lojalności, Ŝeby rozpocząć romans z innym. Strona 19 ROZDZIAŁ TRZECI Ledwie Angie weszła do biura, które było jednocześnie salonem wystawowym, Francine zerwała się zza biurka i zaczęła się tłumaczyć, chcąc załagodzić furię przyjaciółki. Zwiastunem tej furii była poranna rozmowa telefoniczna, przez którą Angie spóźniła się na spotkanie z Fullbrightem. - Byłam w tej firmie od billboardów - opowiadała Francine. - Powiedziałam, Ŝe podasz ich do sądu. Bardzo przepraszali za pomyłkę, ale dopiero jutro zmienią zdjęcie. Podobno wcześniej nie mogą. Jeśli sobie Ŝyczysz, zamieszczą przeprosiny na billboardzie. Niepotrzebnie dałam im nasze wspólne zdjęcie, ale to było najlepsze ze wszystkich, jakie miałam. Naprawdę dokładnie wytłumaczyłam, która z nas ma być na billboardzie. Nie mam pojęcia, jakim cudem wszystko pokręcili. Ale i tak strasznie cię przepraszam. Angie milczała jak grób. - Czy... - Francine nerwowo załamała ręce, które jeszcze przed chwilą machały w powietrzu jak skrzydła wiatraka - Hugo Fullbright poznał w tobie dziewczynę z billboardu, tak jak się obawiałaś? Angie westchnęła zrezygnowana. Najgorsze juŜ się stało, więc po co się denerwować? - Owszem, rozpoznał - powiedziała, wznosząc oczy ku niebu dla rozładowania napiętej sytuacji. - Jak tylko na mnie spojrzał, zaraz zaczął mówić o Foxy Angel. A właśnie - przypomniała sobie. - Dlaczego wybrałaś taki pseudonim? Od razu mu się skojarzył z Angie. Francine się skuliła, jakby w obronie przed atakiem, - Pomyślałam sobie, Ŝe pobudzi męską fantazję. - No to ci się udało - prychnęła Angie. - Czy bardzo... się wstydziłaś? Strona 20 - Bardzo - odparła Angie. Nie przyznała się, Ŝe ma ochotę wybrać się z nim do Japonii. W ogóle nie chciała o tym myśleć. - Hugo Fullbright nie uwierzył w pomyłkę. Powiedział, Ŝe podziwia moją odwagę i zaprosił na wycieczkę do Tokio. To była nieprzyzwoita propozycja. Uznała, Ŝe jeśli głośno powie to, czego była absolutnie pewna, pokusa zniknie i więcej nie wróci. Bo Hugo Fullbright na pewno tak sobie pomyślał, ujrzawszy ją na billboardzie: Foxy Angel zrobi wszystko, Ŝeby zdobyć męŜczyznę. Francine osłupiała. Była co najmniej tak zaszokowana, jak Angie na widok własnej twarzy na billboardzie. - śałuj, Ŝe to nie ty poszłaś na to spotkanie - mówiła Angie. - Hugo Fullbright jest nieziemsko przystojny, bogaty i pełen seksu, a na dodatek w tej chwili nikogo nie ma. Przegapiłaś fantastyczną okazję. - A niech to! - Zdumienie Francine zmieniło się w złość. - Wszystkie spotkania w sprawie tego kontraktu odbyłam z architektem, który ma Ŝonę i dzieci. Ani razu nie miałam okazji spotkać się z samym szefem. - Francine! - Angie była coraz bardziej rozdraŜniona. - Naprawdę nie rozumiesz, Ŝe ten pomysł ma całkiem powaŜne minusy? Mam szczęście, Ŝe Hugo Fullbright jest dŜentelmenem i nie rzucił się na mnie, jak tylko weszłam do jego gabinetu. - Poradzę sobie - odparła z przekonaniem Francine. - Powiem ci, Ŝe jeśli Fullbright rzeczywiście jest taki, jak mówisz, to bez zastanowienia poleciałabym z nim do Tokio. Trzeba łapać okazję, Angie. Jesteś bezpieczna z Paulem, więc juŜ zapomniałaś... - Paul! - Angie nareszcie skojarzyła, Ŝe jej długoletni związek z Paulem jest powaŜnie zagroŜony. Powinna od razu o tym pomyśleć, a nie...