Darcy Emma - Weekend w Tokyo
Szczegóły |
Tytuł |
Darcy Emma - Weekend w Tokyo |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Darcy Emma - Weekend w Tokyo PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Darcy Emma - Weekend w Tokyo PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Darcy Emma - Weekend w Tokyo - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Emma Darcy
Weekend w Tokyo
Strona 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Angie Blessing (Błogosławieństwo) czuła się paskudnie.
Nawet blask słońca przyprawiał ją o ból głowy. A moŜe to nie
słońce, tylko Paul...
Mimo pięknego niedzielnego poranka Angie wolała
wrócić do mieszkania, które zajmowała na spółkę z Francine
Morgan, przyjaciółką i partnerką w interesach, niŜ oglądać
regaty w towarzystwie Paula.
Na szczęście mieszkała po drodze do jachtklubu. Gdyby
nie to, Paul by jej nie odwiózł do domu. Musiałaby wziąć
taksówkę.
Paul Overton, najatrakcyjniejszy kawaler w Sydney, wiele
tracił przy bliŜszym poznaniu. Angie juŜ trzeci rok była jego
„partnerką". Dotąd się nie oświadczył. Co więcej, Angie wcale
nie była pewna, czyby się zgodziła, gdyby tu i teraz padł przed
nią na kolana i poprosił ją o rękę.
- Pamiętasz, Ŝe w piątek idziemy na przyjęcie? - rzucił od
niechcenia.
Kolejna impreza związana z polityką. Taka jak wczorajsze
przyjęcie. Wszystko, co robił Paul, w jakiś sposób wiązało się
z polityką. Zawierał znajomości z wpływowymi
osobistościami, budował poparcie dla swych ambicji, jak
czołg parł do parlamentu. Zawód adwokata, umoŜliwiający
wykazanie sprawności w retoryce, teŜ był tylko krokiem w
kierunku tego, czego Paul naprawdę pragnął.
- Angie? - warknął, zniecierpliwiony jej milczeniem.
- Mam to zanotowane w kalendarzu - powiedziała
posłusznie, choć nie cierpiała roli ozdobnika u jego boku, jaką
odgrywała na tych wszystkich przyjęciach. - A w środę
idziemy na balet - przypomniała.
- Obawiam się, Ŝe nic znajdę czasu. Mam w tym tygodniu
waŜny proces i muszę się porządnie przygotować. Wyobraź
sobie, Ŝe telewizja pokaŜe sprawozdanie z tego procesu.
Strona 3
Angie się wściekła. Balet to była jej miłość, ale poniewaŜ
nie był waŜny dla kariery Paula, więc się nie liczył. Co
szkodziło zrezygnować z regat i przygotować się do procesu w
niedzielę? Odpowiedź była jasna jak słońce: Paulowi nawet
nie przyszłoby do głowy, Ŝeby zrezygnować z którejś ze
swoich przyjemności!
- MoŜesz pójść z Francine - powiedział.
- Oczywiście - zgodziła się natychmiast.
Nie było sensu z nim dyskutować. Strata czasu. Zatrzymał
mercedesa, ale nie wyłączył silnika, co znaczyło, Ŝe nie
wysiądzie i nie otworzy jej drzwi. Angie coraz częściej się
zastanawiała, czy po trzech latach z kaŜdego związku ulatuje
uczucie. Czy to norma, Ŝe traktuje się człowieka jak swoją
własność?
- Mam nadzieję, Ŝe prędko dojdziesz do siebie.
- Paul uśmiechnął się smętnie.
Choroba Ŝołądka to była jej wymówka na dzisiejszy dzień.
- Ja leŜ. - Angie takŜe się uśmiechnęła. Oczywiście nie
zamierzał jej pocałować. Nie mógł sobie pozwolić na złapanie
grypy Ŝołądkowej, bo przecieŜ miał ten swój waŜny proces...
- Mamie wyglądasz - stwierdził współczująco.
- Dbaj o siebie, Angie.
Bo on, oczywiście, nic zamierzał o nią zadbać.
- Zadzwonię do ciebie w tygodniu - dodał. śeby się
upewnić, czy wyzdrowieję na piątek,
kiedy znów będzie mnie potrzebował, pomyślała gorzko.
- Dobrze - powiedziała, gramoląc się z auta. Paul był
bardzo przystojny: wysoki, szeroki w barach, ciemnowłosy i
ciemnooki. Pochodził z bogatej rodziny i sam teŜ miał
pokaźny majątek. Pewnie czekałaby ją wspaniała przyszłość u
jego boku, lecz nie spieszył się z propozycją małŜeństwa. Trzy
lata...
Strona 4
- Miłego dnia - powiedziała z przymusem i zatrzasnęła za
sobą drzwi samochodu.
Patrzyła, jak odjeŜdŜał - pierwszorzędny męŜczyzna w
pierwszorzędnym aucie - i zastanawiała się, czy Paul uwaŜa ją
za kobietę z najwyŜszej półki.
Wyglądała świetnie: wysoka blondynka z długimi
włosami, szczupła, choć trochę bardziej zaokrąglona niŜ
najbardziej wzięte modelki. Miała świetną cerę i nie
potrzebowała makijaŜu, by cokolwiek pod nim ukrywać. Na
dodatek fotogeniczna. Nie uwaŜała się za piękność, ale oczy
miała wyjątkowe, pewnie z powodu ich niezwykłego odcienia
zieleni.
Doskonale się prezentowała i to jej pomagało w
interesach. Ludzie angaŜujący zawodowca do urządzenia
swego domu darzą zaufaniem człowieka, który sam jest
dobrze skomponowany. Tak, z pewnością jej wygląd
odpowiadał Paulowi, ale czy uwaŜał ją za odpowiedni
materialna Ŝonę?
Angie nie miała w rodzinie ani bogaczy, ani polityków,
ani nawet Ŝadnego prawnika. Jej rodzice byli artystami i mieli
antyrządowe poglądy, ale pozwalali córce mieć własne zdanie.
NiemoŜliwe, by Paul Ŝyczył sobie takich teściów. Zresztą
mieszkali daleko, na wschodnim wybrzeŜu Byron Bay, i nie
wypowiadali się na temat związku Angie z Paulem. Co innego
rodzice Paula. Zdawali się ją akceptować, ale co o niej myśleli
naprawdę? Czy uwaŜali, Ŝe nadaje się na Ŝyciową partnerkę
ich jedynego syna?
I najwaŜniejsze: czy Angie naprawdę chciała być Ŝyciową
partnerka Paula Overtona? Kiedyś zdawało jej się, Ŝe złapała
Pana Boga za nogi, a teraz... Właśnie zaczynało do niej
docierać, Ŝe prawdopodobnie straciła trzy lata na
pielęgnowanie złudzeń.
Strona 5
Francine siedziała na balkonie z widokiem na zatokę.
Dookoła walały się płachty niedzielnej gazety, na stole stal
kubek po kawie. Była w takim podłym nastroju, Ŝe nawet
piękny poranek nie zdołał jej z niego wydobyć. Angie nie
musiała pytać, jak się udało wczorajsze spotkanie singli.
- Znów klapa? - zagadnęła.
- Nie zaiskrzyło - mruknęła apatycznie Francine.
To nie mogło się udać, pomyślała Angie. Na takich
spotkaniach wszyscy rozpaczliwie chcą zaimponować całej
reszcie.
- MoŜe przy drugim spotkaniu będą fajniejsi
- powiedziała.
- Akurat. - Francine się skrzywiła. - Wszyscy myślą tylko
o jednym.
- Wyglądałaś rewelacyjnie w tej czerwonej sukience.
- Kiedy wreszcie spotkam odpowiedniego człowieka,
powinnam wzbudzić w nim poŜądanie.
- Francine westchnęła. - W kaŜdym razie tak piszą w
poradniku. „Myśl pozytywnie i daj się zapamiętać". Zawsze
staram się dobrze wyglądać.
- Dzisiaj się nie postarałaś - zaŜartowała Angie, chcąc
wprawić przyjaciółkę w lepszy nastrój.
- A gdybym przyprowadziła do domu któregoś z kolegów
Paula?
- To zawaliłabym sprawę. Mam dola, Angie, to wszystko.
A ciebie miało dzisiaj nie być. Co się stało? Odwołali regaty?
- Chciałam mieć trochę spokoju. - Angie wzruszyła
ramionami.
- Niektórym to łatwo przychodzi - mruknęła Francine i
wstała. - No dobra, idę się umyć. Potem wybiorę się. na
siłownię.
- Powinnaś trochę poluzować - wyrwało się Angie, nim
zdąŜyła pomyśleć.
Strona 6
- Tylko mi nie doradzaj! - warknęła Francine.
- Ty masz swojego księcia z bajki. JuŜ zapomniałaś, jak
się Ŝyje samotnie.
- Zapomniałam - zgodziła się prędko Angie. Nie chciała
się wdawać w dyskusję, choć juŜ od jakiegoś czasu powaŜnie
wątpiła, czy Paul rzeczywiście jest dobrym księciem z bajki.
- Ciągle mi powtarzasz, Ŝe doskonale promuję naszą
firmę - mówiła Francine. - Skoro udało mi się podpisać
kontrakt z Fullbrightem, to siebie samą teŜ jakoś zareklamuję.
Muszę! Mam trzydzieści lat i chcę juŜ załoŜyć rodzinę.
Po tym oświadczeniu Francine poszła wreszcie do
łazienki.
Angie teŜ miała trzydzieści lat. Obie z Francine cięŜko
pracowały, Ŝeby ustawić swoją firmę na rynku. Kontrakt
Fullbrighta stanowił ukoronowanie tych wysiłków.
Powierzono im wykończenie luksusowych apartamentów
urządzonych w dawnych magazynach na nabrzeŜu portowym.
To był ogromny sukces, ale juŜ go osiągnęły i teraz priorytety
nieco się zmieniły: naleŜało się zająć sobą. Zwłaszcza Ŝe czas
mijał nieubłaganie.
Angie usiłowała sobie wytłumaczyć, Ŝe nie powinna być
zniesmaczona Paulem. Czy dlatego, Ŝe zniknęła gdzieś
namiętność i zauroczenie z pierwszego roku znajomości?
Pewnie w kaŜdym związku tak się dzieje. Namiętność
ustępuje miejsca wzajemnemu zaufaniu i oparciu, jakie się ma
w drugim człowieku. Nic nie jest doskonałe. Jeśli związek ma
trwać, to trzeba się zdecydować na kompromis.
Paul nie uznawał kompromisów.
Przedtem jakoś tego nic zauwaŜała, za to teraz... Teraz
zauwaŜa zbyt często. Ale jeśli zerwie... Trudno było
wyobrazić sobie, Ŝe znów jest się singlem i mając trzydzieści
lat znów trzeba szukać partnera, zaczynać wszystko od nowa...
Strona 7
ChociaŜ z drugiej strony... Przez trzy lata ani razu nie
wspomniał o małŜeństwie. Trzy lata to szmat czasu...
Wcale nie była pewna, czy kiedykolwiek poprosi ją o rękę.
MoŜe była dla niego tylko miłym towarzystwem, które
porzuci bez Ŝalu, kiedy przyjdzie pora oŜenić się z osobą
godną jego ambicji.
Angie postanowiła więcej się nic zamartwiać.
Przynajmniej nie teraz. W czwartek miała spotkanie z Hugo
Fullbrightem i musiała się do niego porządnie przygotować.
Miliarder budujący nieruchomości na pewno ma duŜe
wymagania.
Francine wyszła z łazienki odświeŜona, w teatralnie
radosnym nastroju, gotowa do wymarszu na siłownię.
- Postanowiłam zarzucić większą sieć - oświadczyła. -
Przez osiem miesięcy postępowałam według porad z tej
głupiej ksiąŜki i jaki z tego poŜytek? śaden! Teraz naprawdę
zwrócę na siebie uwagę.
- Jak?
- Powieszę swoje zdjęcie na wielkim billboardzie
umieszczonym w ruchliwym punkcie miasta. KaŜdy, kto się
zainteresuje, będzie mógł się ze mną skontaktować przez
Internet. W dzisiejszej gazecie podali adres firmy, która robi
takie rzeczy.
- Oszalałaś? - wyszeptała Angie.
- KaŜdy będzie mógł mnie zobaczyć - trajkotała Francie,
najwyraźniej nic myśląc o minusach tego przedsięwzięcia. - I
wszyscy się dowiedzą, Ŝe jestem sama. Nawet najbardziej
nieśmiały facet będzie mógł się do mnie odezwać.
Poprzebieram sobie w panach jak w ulęgałkach.
- Naprawdę chcesz umieścić swoją twarz i nazwisko na
billboardzie? A jeśli zgłosi się jakiś wariat, albo zboczeniec...
Strona 8
- Nie podam prawdziwego nazwiska, tylko pseudonim,
pod którym będzie moŜna się ze mną skontaktować w sieci.
Nie bój się, Angie, będę uwaŜać.
- Ale ludzie zaczną cię rozpoznawać.
- I co z tego? Sława na pewno mi nie zaszkodzi.
- Pomyślałaś o ludziach, z którymi współpracujemy? Co
oni sobie pomyślą?
- A co mnie to obchodzi? Praca nie ma z tym nic
wspólnego. Dostarczamy naszym klientom, czego potrzebują.
Co jest złego w tym, Ŝe ja teŜ chcę dostać to, czego mi trzeba?
- No tak, ale... billboard?
- Wstydzisz się mnie? - spytała wojowniczo Francine.
- SkądŜe - odparła bez namysłu Angie. - Tylko się boję,
Ŝeby nie wynikły z tego jakieś kłopoty.
- Pozwól, Ŝe ja się będę o to martwić. Po prostu chciałam
cię uprzedzić, Ŝebyś nie przeŜyła szoku, kiedy zobaczysz ten
billboard na mieście.
Wyszła, zamykając tym samym wszelką dyskusję.
Pomysł Francine przeraził Angie nic na Ŝarty. Pozostało
jej tylko mieć nadzieję, Ŝe Paul nie zobaczy tego billboardu.
Angie nie chciała, Ŝeby się wyzłośliwiał na temat reklamy,
jaką Francine sobie zafundowała. W końcu to nie jego Ŝycie.
On nawet nie umiałby sobie wyobrazić, na czym polega
problem Francine. Nic musi się reklamować, nie musi nikomu
udowadniać, jaki jest wspaniały.
Angie postanowiła twardo stać u boku przyjaciółki.
NiezaleŜnie od konsekwencji, jakie przyniesie ten jej szalony
pomysł.
- Jutro się ukaŜe - oświadczyła Francine trzy dni później.
- Gdzie go powieszą? - spytała ostroŜnie Angie.
- Jak będziesz jechała na spotkanie z Fullbrightem, to go
zobaczysz.
I rzeczywiście!
Strona 9
KaŜdy, kto przekraczał Sydney Harbour Bridge
samochodem, autobusem czy piechotą, musiał zauwaŜyć ten
billboard. Angie omal nie wjechała w tył samochodu przed
nią. Nie dlatego, Ŝe bardzo się przejęła widokiem Francine na
ogromnym zdjęciu. W końcu była przygotowana na to, Ŝe ją
zobaczy.
Nie spodziewała się jednak zobaczyć własnej twarzy z
podpisem: Foxy Angel (Przebiegły Aniołek)!
Strona 10
ROZDZIAŁ DRUGI
Hugo Fullbright zdąŜył dokładnie przyjrzeć się
billboardowi, bo jadące przed nim samochody - i tak zawsze
powolne - tego dnia jeszcze bardziej zwalniały. Podziwiał
ludzi, którzy mieli odwagę pokazać publicznie swoją twarz.
Tego dnia na billboardach pojawiło się sześć nowych osób, ale
tylko ta blondynka była naprawdę interesująca. Foxy Angel.
Zapewne zdjęcie zostało obrobione komputerowo przed
publikacją, bo tylko nieliczne kobiety mogą się pochwalić tak
wspaniałą prezencją. MęŜczyźni, którzy się z nią spotkają,
przeŜyją rozczarowanie. Logika podpowiadała, Ŝe coś z nią
jest nie tak, jeśli mimo niezwykłej urody nic umie sobie
znaleźć partnera.
Hugo od kilku dni teŜ był sam. Nie mógł uwierzyć
własnym oczom, kiedy na sobotnim przyjęciu zobaczył, jak
Chrissie wciąga kokainę. I jeszcze to tłumaczenie, Ŝe niby po
kokainie seks jest o wiele przyjemniejszy. Myślał, Ŝe to on
sprawia jej przyjemność, a okazało się, Ŝe lepsza od niego jest
kokaina!
No więc się poŜegnali. Hugo uwaŜał, Ŝe ludzie, którzy
korzystają ze środków odurzających, nie panują ani nad sobą,
ani w ogóle nad niczym. Poza tym narkotyki są nielegalne i
jako takie prędzej czy później muszą doprowadzić do
trudnych sytuacji.
Hugo przejechał most, śliczna buzia znikła mu z oczu.
Skupił się na czekającym go wkrótce spotkaniu z dekoratorką
wnętrz, która miała wykończyć apartamenty na wybrzeŜu.
Kupił trzy nieczynne magazyny na nabrzeŜu portowym i w
starych murach wybudował nowoczesne apartamenty. Miały
kosztować po milionie dolarów kaŜdy, więc musiały być
najwyŜszej klasy.
Strona 11
Dekoratorka wnętrz powinna o tym wiedzieć, dlatego
postanowił osobiście się z nią rozmówić. Zamierzał jej
stanowczo zapowiedzieć, Ŝeby nie waŜyła się obcinać
wydatków kosztem jakości. Kluczem do sukcesu Hugo
Fullbrighta było zwracanie uwagi na drobiazgi. Tym razem teŜ
nie mógł sobie pozwolić na Ŝadne uchybienie.
Jeden z parterowych apartamentów na czas budowy
przeznaczono na biuro. Hugo wjechał do garaŜu, gratulując
sobie w duchu systemu zabezpieczającego, dzięki któremu
nikt niepowołany nic mógł się dostać ani do budynku, ani do
Ŝadnego z apartamentów. Wszedłszy do biura, przywitał się z
pracownikami i poinstruował sekretarkę, by wprowadziła
pannę Blessing do jego gabinetu, kiedy się pojawi, a napoje
przyniosła dziesięć minut później.
Stojąc przy wielkim oknie, z którego rozciągał się widok
na ruchliwy port, co chwila spoglądał na zegarek. Panna
Blessing się spóźniała. Dziesięć minut! Brak punktualności
zawsze go irytował, poniewaŜ oznaczał brak szacunku dla
jego własnego czasu.
W końcu usłyszał kroki. Siłą woli zmusił się, by nie
okazać zniecierpliwienia. Jednak gdy na nią spojrzał...
Od razu poznał jasne włosy i nieskazitelną cerę, o której
myślał, Ŝe była dziełem zdolnego grafika komputerowego.
Niezwykle zielone oczy były jeszcze bardziej fascynujące niŜ
na powiększonej do monstrualnych rozmiarów fotografii.
Foxy Angel!
Miała rewelacyjną figurę: szczupła, ale nie chuda, po
kobiecemu zaokrąglona. Do tego długie nogi obute w pantofle
na wysokim obcasie. Robiła niesłychane wraŜenie. Hugo
odczul je całym ciałem.
Pomyślał, Ŝe świetnie się złoŜyło, Ŝe Chrissie sobie poszła,
bo właśnie zjawiła się kobieta, którą on musi mieć. Była do
Strona 12
wzięcia. Cała sztuka polegała na tym, Ŝeby ją zdobyć, nim
gromada napalonych samców odpowie na anons.
Angie przywykła do pełnych podziwu męskich spojrzeń,
ale spojrzenie Hugo Fullbrighta było bardziej natarczywe od
innych.
To spojrzenie wprawiało ją w zakłopotanie, zwłaszcza Ŝe
Fullbright był bardzo przystojnym męŜczyzną. Gęste czarne
włosy miał krótko obcięte, ale jakby trochę rozczochrane; cerę
śniadą, co świadczyło o tym, Ŝe duŜo czasu spędza na
powietrzu. Miał na sobie elegancki, szyły na miarę szary
garnitur.
Musiała się mocno wziąć w garść, by do niego podejść,
podać mu rękę i zmusić struny głosowe do działania.
- Dzień dobry. Jestem Angie Blessing.
- Angie - powtórzył z taką miną, jakby miał na języku
kroplę miodu. W Ŝywych błękitnych oczach pojawiła się
zmysłowa kpina. - Zdrobnienie od Angel?
Angie niemal jęknęła. Widział jej zdjęcie na billboardzie!
Od Angela - odparła, chcąc jak najszybciej uciąć ten
temat. - Ale wszyscy mówią do mnie Angie.
- Angel lepiej do pani pasuje - powiedział, zmysłowo
gładząc palcem jej dłoń.
Poczuła, Ŝe się rumieni. Nie wiedziała, jak się zachować:
zignorować aluzję, czy otwarcie o tym porozmawiać. W
końcu przyszła tu w interesach, nie mogła pozwolić, by to
spotkanie przerodziło się w randkę.
- Przepraszam pana za spóźnienie - powiedziała prędko.
- Mam na imię Hugo - poprawił ją natychmiast.
- Musiałam pilnie z kimś porozmawiać...
- Przypuszczam, Ŝe będziesz musiała odbywać wiele
rozmów. Na pewno nie jestem jedynym męŜczyzną, któremu
wpadłaś w oko.
Strona 13
Bez skrępowania nawiązał do zamieszczonego na
billboardzie tekstu: „Jeśli ci się podobam, napisz...". Tego juŜ
Angie nie mogła zmilczeć. Musiała sprawić, by to spotkanie
stało się rozmową o interesach, tak jak to było w planie.
- Proszę pana...
- Hugo - przypomniał unosząc jej dłoń do ust, jakby
zamierzał ją pocałować.
- To pomyłka - oświadczyła stanowczo, wyrywając dłoń z
jego uścisku.
- Pomyłka? - spytał spokojnie.
- Osoba, która robiła ten billboard, uŜyła niewłaściwej
części zdjęcia przesianego przez moją przyjaciółkę -
powiedziała Angie.
Tłumaczenia roztrzęsionej Francine zupełnie nie zdołały
uspokoić jej skołatanych nerwów, a teraz jeszcze to...
- Przez przyjaciółkę... - powtórzył Hugo Fullbright.
Gołym okiem było widać, Ŝe ani trochę jej nic wierzy. - Nie
musisz się zasłaniać przyjaciółką. Wcale mi nie przeszkadza,
Ŝe ogłaszasz się w ten sposób. Podziwiam twoją odwagę.
Angie pojęła, Ŝe Ŝadne zapewnienia go nie przekonają.
Widział jej twarz na billboardzie, więc pomyłka wydawała się
nieprawdopodobna, a ludzie zbyt często zasłaniają się
przyjaciółmi. W zasadzie naleŜałoby zaskarŜyć tych ludzi od
billboardów i zaŜądać odszkodowania za straty moralne.
Francine obiecała wszystko naprawić, ale to nie Francine stała
w tej chwili przed Hugo Fullbrightem.
Angie postanowiła sprowadzić rozmowę na właściwe tory.
No bo przecieŜ niewaŜne, co sobie ten człowiek myśli,
dopóki...
- Chciałem tylko, Ŝebyś wiedziała, Ŝe nie musisz nic
przede mną ukrywać - powiedział, dobrotliwie wybaczając to,
co wziął za fałszywy wstyd.
- Prawdę mówiąc...
Strona 14
- Panie Fullbright... - nie pozwoliła mu dokończyć.
- Proszę, mów mi po imieniu. - Uśmiechnął się czarująco,
przyprawiając ją o jeszcze większe zaŜenowanie.
- Hugo - zaczęła więc, wziąwszy głęboki oddech dla
uspokojenia - przyszłam tu w sprawach zawodowych.
- Tak, wiem. Przepraszam za zamieszanie.
- Uśmiechał się niby szczerze i przepraszająco, lecz
Angie przywiódł na myśl wilka w owczej skórze.
Wstydziła się swej reakcji na jego męski urok, ale Hugo
Fullbright naprawdę był bardzo przystojny i niesłychanie
pociągający. Trzy lata była z Paulem, a ten męŜczyzna... Nie
mogła sobie wyobrazić, Ŝeby ktoś taki nie miał kobiety: Ŝony,
kochanki czy kogoś w tym rodzaju.
- Mimo to dobrze się złoŜyło - mówił - Ŝe oboje jesteśmy
aktualnie samotni...
CzyŜby czytał w moich myślach? Te jego oczy są jak
dynamit. Błękitny dynamit? Bzdura!
- ...a ty naprawdę bardzo mi się podobasz. Bez ogródek
oświadczył, Ŝe jest zainteresowany i nie zamierza
zrezygnować. Ku wielkiemu zaskoczeniu i jeszcze większemu
zakłopotaniu Angie, całe jej ciało reagowało pozytywnie na tę
propozycję, dając jej wyraźnie do zrozumienia, Ŝe ona takŜe
chciałaby zawrzeć bardzo bliską znajomość z tym męŜczyzną.
Pomimo Ŝe jest związana z Paulem!
- Czy moŜemy - zaczęła, walcząc z uciskiem krtani -
wrócić do spraw zawodowych?
Zabrzmiało to niewyraźnie, chrapliwie i rozpaczliwie, co
wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie.
- AleŜ proszę - powiedział rozbawiony. Pewnie myślał, Ŝe
ona gra na zwłokę. - Ale najpierw usiądź.
- A tak - zgodziła się chętnie i na drŜących nogach
podeszła do wielkiej kanapy.
Strona 15
Usiadła na samym środku, co miało zasugerować
Fullbrightowi, Ŝeby zajął fotel i zanadto się do niej nie zbliŜał.
Potrzebowała przestrzeni, Ŝeby się czuć swobodnie. Udało się,
lecz Angie wcale nie poczuła się swobodniej, tylko jeszcze
gorzej. Widziała go teraz całego, pewnego siebie,
przekonanego, Ŝe - tą czy inną metodą - i tak postawi na
swoim.
- Słucham cię, Angie.
- Zasada, jaką chciałabym przyjąć podczas urządzania
tych apartamentów... - zaczęła.
- Akceptuję - wpadł jej w słowo. No, świetnie, pomyślała
zrozpaczona.
- A więc po co to całe spotkanie? - wybuchnęła, tracąc
panowanie nad sobą.
Zmarszczył czoło, jakby się zastanawiał, co go skłoniło do
zaproszenia Angie na spotkanie.
- Dzisiaj ma ono więcej sensu niŜ w dniu, w którym
zostało ustalone - odezwał się po chwili.
Oczywiście! Bo dziś zobaczył billboard i wie, Ŝe jestem
wolna!
Angie postanowiła się nie odzywać, dopóki nie padną
słowa, mające choćby luźny związek z pracą, jaką jej zlecono.
- Chciałem się z tobą spotkać osobiście - Hugo
uśmiechnął się - Ŝeby się zorientować, czy moŜesz mi dać to,
co obiecałaś.
A więc nie zrezygnował z dwuznaczności. Gorzej: zrobił z
tego całkiem jednoznaczną propozycję. Angie nie wątpiła, Ŝe
chodzi mu wyłącznie o sprawy prywatne, a nie o jej
umiejętności dekoratora wnętrz ani o ofertę, jaką wcześniej
złoŜyła jej firma.
- Podpisaliśmy umowę - mimo wszystko wciąŜ próbowała
sprowadzić rozmowę na właściwe tory. - Zawsze
Strona 16
wywiązujemy się z umowy zarówno co do jakości usług, jak i
terminu ich wykonania.
- To zostało sprawdzone - zapewnił ją łagodnie.
- Muszę jednak zastrzec, Ŝe Ŝyczę sobie wykończenia
najwyŜszej jakości. Nie ma mowy o Ŝadnych oszczędnościach.
- Nasza firma uŜywa tylko sprawdzonych materiałów w
bardzo dobrym gatunku - zapewniła Angie. - Nie moŜemy
sobie psuć opinii.
- Chcę, Ŝebyś wykończyła te apartamenty najlepiej jak to
moŜliwe. - Popatrzył na nią ciepło. Za ciepło. - Coraz mocniej
się upewniam, Ŝe dokonałem właściwego wyboru.
A więc to jego wybór. Jakbym ja nie miała w tej sprawie
nic do powiedzenia. ChociaŜ z drugiej strony... Jeśli ma na
myśli kontrakt, to lepiej się nie odzywać.
- Powinnaś wiedzieć - pokazał w uśmiechu białe zęby - Ŝe
jak mi na czymś zaleŜy, nie liczę się z kosztami.
- Doskonale - wykrztusiła.
- No to juŜ wiemy, na czym stoimy - stwierdził.
Porozumienie osiągnięte, koniec rozmowy. Angie postanowiła
wyjść.
- Jutro lecę do Tokio - powiedział Hugo, nim jeszcze
wstała z kanapy. - Wracam w niedzielę wieczorem. Taki
trochę dłuŜszy weekend.
Angie siedziała nieporuszona, zastanawiając się, co to ma
wspólnego z nią.
- Mam tam interesy - wyjaśnił. - Buduję w Queensland
hotel dla japońskiego konsorcjum. Pewnie będą chcieli, Ŝebym
im prowadził jeszcze inne inwestycje, ale przede wszystkim
jest to wizyta przyjacielska. Picie, jedzenie, zwiedzanie...
- Tobie to dobrze - powiedziała, bo nie miała pojęcia, jak
inaczej mogłaby zareagować.
- Tobie teŜ. - Popatrzył na nią wyzywająco. - Oczywiście
jeśli zechcesz polecieć ze mną.
Strona 17
Do Tokio? Nigdy nie byłam w Japonii. A z nim...
Przestraszona tokiem własnych myśli Angie pozbierała się
prędko. Musiała natychmiast wymyślić dyplomatyczną
odpowiedź. Odmowa byłaby zupełnie nie na miejscu.
- Dziękuję, ale uwaŜam, Ŝe nic naleŜy mieszać interesów i
przyjemnością. Nie chciałabym się znaleźć w kłopotliwej
sytuacji.
- My nie pracujemy razem - zauwaŜył przytomnie
Fullbright. - Ty jesteś swoim szefem i we wszystkim masz
wolną rękę. - Znów pokazał w uśmiechu białe zęby. Jak u
wilka. - Ta podróŜ moŜe zaowocować kilkoma intratnymi
kontraktami dla twojej firmy.
JakŜe łatwo potrafił wytłumaczyć, Ŝe łącząc przyjemność
z interesem moŜna przynieść korzyść interesom!
Angie miała wielką ochotę wybrać się w tę podróŜ. Jednak
przyjęcie propozycji Fullbrighta byłoby równoznaczne z
całkowitym poddaniem się jego woli. No i był jeszcze Paul ze
swym piątkowym balem dobroczynnym... Zupełnie o tym
zapomniała.
- Przykro mi, ale mam na ten weekend inne plany. A
raczej zobowiązania - poprawiła się prędko.
- Rozumiem - stwierdził, choć świdrował ją oczami, jakby
chciał sprawdzić, na ile powaŜne są te jej zobowiązania.
Angie się zarumieniła na wspomnienie billboardu i masy
mających napłynąć zgłoszeń, których spodziewała się
Francine. Hugo mógł sobie pomyśleć, Ŝe ona zamierza
sprawdzić inne oferty, zanim podejmie decyzję. Mimo to
uznała, Ŝe nie ma sensu ponownie przekonywać go o pomyłce,
zapewniać, Ŝe to nie ona chciała się reklamować, tylko jej
przyjaciółka. Na pewno uznałby to za wykręt.
- Dziękuję, Ŝe poświęciłeś mi czas - powiedziała, wstając.
Była zbyt wzburzona, by móc usiedzieć w miejscu. - Mam
nadzieję, Ŝe miło spędzisz weekend w Tokio.
Strona 18
Wyciągnęła rękę na poŜegnanie. Hugo wstał, taki wysoki i
przystojny, Ŝe serce Angie na dobre się rozkołatało. Jednak
zamiast uścisnąć jej dłoń, sięgnął do wewnętrznej kieszeni
marynarki, wyjął złoty wizytownik.
- Weź moją wizytówkę - powiedział, wciskając jej w dłoń
kartonik w taki sposób, by musiała poczuć ciepło jego dłoni. -
Zadzwoń do mnie, gdybyś zmieniła zdanie.
- Dziękuję - wymamrotała i jakimś cudem zdołała
rozciągnąć usta w radosnym uśmiechu. - Do widzenia.
- Do zobaczenia - mruknął.
Idąc w stronę drzwi, Angie czuła na sobie jego wzrok.
Była cała rozedrgana, jakby z tego człowieka emanowało silne
pole elektryczne. Jego wizytówka parzyła dłoń. Spróbowała
myśleć o Paulu, który być moŜe kiedyś się z nią oŜeni, ale
przeszkadzał jej w tym Hugo Fullbright i jego propozycja
wycieczki do Tokio.
Oczywiście, Ŝe nie mogę z nim jechać. Nie pojadę! Nie
naleŜę do osób, które rzucają wszystko, zostawiają
męŜczyznę, mającego pełne prawo oczekiwać uczucia i
lojalności, Ŝeby rozpocząć romans z innym.
Strona 19
ROZDZIAŁ TRZECI
Ledwie Angie weszła do biura, które było jednocześnie
salonem wystawowym, Francine zerwała się zza biurka i
zaczęła się tłumaczyć, chcąc załagodzić furię przyjaciółki.
Zwiastunem tej furii była poranna rozmowa telefoniczna,
przez którą Angie spóźniła się na spotkanie z Fullbrightem.
- Byłam w tej firmie od billboardów - opowiadała
Francine. - Powiedziałam, Ŝe podasz ich do sądu. Bardzo
przepraszali za pomyłkę, ale dopiero jutro zmienią zdjęcie.
Podobno wcześniej nie mogą. Jeśli sobie Ŝyczysz, zamieszczą
przeprosiny na billboardzie. Niepotrzebnie dałam im nasze
wspólne zdjęcie, ale to było najlepsze ze wszystkich, jakie
miałam. Naprawdę dokładnie wytłumaczyłam, która z nas ma
być na billboardzie. Nie mam pojęcia, jakim cudem wszystko
pokręcili. Ale i tak strasznie cię przepraszam.
Angie milczała jak grób.
- Czy... - Francine nerwowo załamała ręce, które jeszcze
przed chwilą machały w powietrzu jak skrzydła wiatraka -
Hugo Fullbright poznał w tobie dziewczynę z billboardu, tak
jak się obawiałaś?
Angie westchnęła zrezygnowana. Najgorsze juŜ się stało,
więc po co się denerwować?
- Owszem, rozpoznał - powiedziała, wznosząc oczy ku
niebu dla rozładowania napiętej sytuacji.
- Jak tylko na mnie spojrzał, zaraz zaczął mówić o Foxy
Angel. A właśnie - przypomniała sobie.
- Dlaczego wybrałaś taki pseudonim? Od razu mu się
skojarzył z Angie.
Francine się skuliła, jakby w obronie przed atakiem,
- Pomyślałam sobie, Ŝe pobudzi męską fantazję.
- No to ci się udało - prychnęła Angie.
- Czy bardzo... się wstydziłaś?
Strona 20
- Bardzo - odparła Angie. Nie przyznała się, Ŝe ma ochotę
wybrać się z nim do Japonii. W ogóle nie chciała o tym
myśleć. - Hugo Fullbright nie uwierzył w pomyłkę.
Powiedział, Ŝe podziwia moją odwagę i zaprosił na wycieczkę
do Tokio. To była nieprzyzwoita propozycja.
Uznała, Ŝe jeśli głośno powie to, czego była absolutnie
pewna, pokusa zniknie i więcej nie wróci. Bo Hugo Fullbright
na pewno tak sobie pomyślał, ujrzawszy ją na billboardzie:
Foxy Angel zrobi wszystko, Ŝeby zdobyć męŜczyznę.
Francine osłupiała. Była co najmniej tak zaszokowana, jak
Angie na widok własnej twarzy na billboardzie.
- śałuj, Ŝe to nie ty poszłaś na to spotkanie - mówiła
Angie. - Hugo Fullbright jest nieziemsko przystojny, bogaty i
pełen seksu, a na dodatek w tej chwili nikogo nie ma.
Przegapiłaś fantastyczną okazję.
- A niech to! - Zdumienie Francine zmieniło się w złość. -
Wszystkie spotkania w sprawie tego kontraktu odbyłam z
architektem, który ma Ŝonę i dzieci. Ani razu nie miałam
okazji spotkać się z samym szefem.
- Francine! - Angie była coraz bardziej rozdraŜniona. -
Naprawdę nie rozumiesz, Ŝe ten pomysł ma całkiem powaŜne
minusy? Mam szczęście, Ŝe Hugo Fullbright jest
dŜentelmenem i nie rzucił się na mnie, jak tylko weszłam do
jego gabinetu.
- Poradzę sobie - odparła z przekonaniem Francine. -
Powiem ci, Ŝe jeśli Fullbright rzeczywiście jest taki, jak
mówisz, to bez zastanowienia poleciałabym z nim do Tokio.
Trzeba łapać okazję, Angie. Jesteś bezpieczna z Paulem, więc
juŜ zapomniałaś...
- Paul! - Angie nareszcie skojarzyła, Ŝe jej długoletni
związek z Paulem jest powaŜnie zagroŜony. Powinna od razu
o tym pomyśleć, a nie...