Antoni Pawlak - Akt Personalny
Szczegóły |
Tytuł |
Antoni Pawlak - Akt Personalny |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Antoni Pawlak - Akt Personalny PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Antoni Pawlak - Akt Personalny PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Antoni Pawlak - Akt Personalny - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Projekt ok∏adki i opracowanie graficzne: Tomasz Bogus∏awski
Fotografie i dokumenty pochodzà ze zbiorów prywatnych Autora
Redakcja: El˝bieta Smolarz
Korekta: Barbara Bukowska-Przychodzeƒ
Sk∏ad i ∏amanie: Pracownia graficzna „Linus”
© Antoni Pawlak & Tower Press, Gdaƒsk 1999
ISBN 83-87342-14-9
Tower Press, Gdaƒsk 1999
Strona 6
Prolegomena do teorii pasjansa
Kiedy spoglàdam na plik maszynopisów, w którym zamkn´∏o si´ moje nie-
omal trzydziestoletnie pisanie wierszy, robi mi si´ troch´ dziwnie i nieswo-
jo. Wiem, ka˝da kolejna ksià˝ka jest przekroczeniem jakiejÊ granicy, jest
czymÊ w rodzaju rachunku sumienia. Ale wybór z wszystkich dotychczas
napisanych wierszy jest bardzo swoistym rachunkiem sumienia. I nie tyle
przekroczeniem granicy, co raczej zamkni´ciem, podsumowaniem jakie-
goÊ etapu ˝ycia. Ta ÊwiadomoÊç napawa mnie strachem.
Uk∏adajàc wybór wierszy postawi∏em si´ w roli badacza. Tyle tylko, ˝e
przedmiotem badaƒ nie jest Êwinka morska, a ja sam sprzed lat trzydzie-
stu, dwudziestu, dziesi´ciu... A wi´c same narzucajà si´ przeró˝ne pytania.
Na przyk∏ad, czy ja w jakiÊ sposób si´ zmieni∏em, czy tylko Êwiat wokó∏
jest dziÊ inny ni˝ ten z poczàtku lat siedemdziesiàtych. Czy zbuntowany
m∏ody ch∏opak sta∏ si´ zgorzknia∏ym, pogodzonym ze Êwiatem starym re-
pem? Albo - czy goràczkowe stawianie pytaƒ (bo przecie˝ tym przede
wszystkim jest pisanie wierszy) doprowadzi∏o mnie do jakichÊ odpowie-
dzi?
Uk∏adajàc w jakàÊ w miar´ sensownà ca∏oÊç t´ stert´ maszynopisów, czu-
∏em si´, jakbym oglàda∏ film od koƒca. Ludzie chodzà do ty∏u, doros∏y fa-
cet z powrotem staje si´ m∏odym, puco∏owatym ch∏opcem. Ale, co niepo-
kojàce, ró˝nià nas tylko zewn´trzne oznaki starzenia - g´stoÊç w∏osów
i z´bów, iloÊç i wielkoÊç fa∏d t∏uszczu na brzuchu. Tak naprawd´ jesteÊmy
wcià˝ tacy sami, ja-dojrzewajàcy i ja-doros∏y. W dalszym ciàgu boj´ si´
ciemnoÊci nieznanych bram, w dalszym ciàgu szukam bezpiecznych
przejÊç przez podwórka i w dalszym ciàgu mam g∏´bokà nadziej´, ˝e
Êmierç (do której teraz mi zdecydowanie bli˝ej ni˝ wówczas) oka˝e si´ ko-
bietà, która zaproponuje mi ostatnià, fascynujàcà przygod´. I tak napraw-
d´ stawiamy (on i ja, Antek i Antoni) wcià˝ te same, podstawowe pytania,
na które, jak dawniej, ˝adnej odpowiedzi. Na czym wi´c polega dojrza∏oÊç?
Czy tylko na tym, ˝e w Êlad za tymi pytaniami idzie z czasem coraz mniej
zdziwieƒ?
Te wiersze to coÊ w rodzaju pasjansa z twarzy, dat i zdarzeƒ. Szukaniem
w sobie dzisiejszym niegdysiejszych zdziwieƒ, zapomnianego smaku
pierwszego poca∏unku, dotyku czyjejÊ przyjaznej d∏oni, zapachu sieni do-
mu we Wrzeszczu, przypomnieniem przyspieszonego bicia serca (ze stra-
5
Strona 7
chu? z mi∏oÊci?). Czytajàc je po latach, ∏api´ si´ na tym, ˝e rzeczà, z którà
najtrudniej mi si´ by∏o (i jest nadal) pogodziç, to odejÊcia. Nie istnieje ju˝
wiele miejsc, o których pisa∏em (a skoro o nich pisa∏em, to znaczy, ˝e by-
∏y dla mnie wa˝ne), umar∏o tak wielu bohaterów moich wierszy, tak wielu
rozjecha∏o si´, pogubi∏o w czasie (a mo˝e to ja ich pogubi∏em?). Jednych
nie potrafi∏em wyrwaç Êmierci i z tym, z bólem, musz´ si´ pogodziç. Ale
jak wielu jest ludzi niegdyÊ bardzo bliskich, których nieobecnoÊç w moim
dzisiejszym ˝yciu wcale nie boli. I jeÊli ju˝ spotykamy si´ czasem, nie ma-
my sobie nic do powiedzenia. A wi´c uk∏adanie tej ksià˝eczki, jest tak˝e
sentymentalnà podró˝à w ból i niemo˝noÊç zrozumienia najprostszych,
wydawa∏oby si´, mechanizmów ˝ycia.
A z tych wszystkich pytaƒ, które wracajà, wraca te˝ pytanie najwa˝niejsze,
pytanie, które postawi∏ w wierszu przed laty Adam Zagajewski: „czy umia-
∏em prze˝yç zrozumieç i zapami´taç rzeczy które mnie spotka∏y“. Co jakiÊ
czas próbowa∏em sobie na to pytanie odpowiedzieç. Ale dziÊ, podobnie jak
w latach siedemdziesiàtych czy osiemdziesiàtych, staj´ wobec niego kom-
pletnie bezradny. Nie wiem, czy umia∏em prze˝yç, prawdopodobnie umia-
∏em zapami´taç. Ale zrozumieç?
I jeszcze jedno. Nigdy nie traktowa∏em mojego pisania, jako próby otrzy-
mania przepustki do nieÊmiertelnoÊci. Nigdy te˝ nie mia∏em z∏udzeƒ, ˝e
wiersz jest w stanie zmieniç rzeczywistoÊç. Zarówno kiedyÊ, jak i teraz
ka˝dy mój wiersz jest czymÊ w rodzaju histerycznego telegramu wys∏ane-
go w pustk´. Telegramu, który obwieszcza: „s∏uchajcie, jestem tu, nazy-
wam si´ Antek Pawlak, jestem...“. I - to tak˝e si´ nie zmieni∏o - po wys∏a-
niu tego pliku telegramów z niepokojem b´d´ oczekiwa∏ odpowiedzi.
Antoni Pawlak
Strona 8
Strona 9
Strona 10
Modlitwa polska
nasz chleb powszedni milczenia
popió∏ pokory strzàsany z w∏osów
szaroÊç twarzy whaftowanych
w poranny t∏um
bunt który nigdy nie wyp∏ynie
z cichej przystani cia∏
mi∏oÊç rozÊwietlajàcà chwilami
martwe oczy
nadziej´ rozbità
o twardy korpus Êwitu
niemoc dnia i ja∏owoÊç nocy
Tobie Panie sk∏adamy w darze
1977
9
Strona 11
***
tobie
dziewczyno z cudzego okna
poÊwi´cam moje
jesienne masturbacje
1972
10
Strona 12
***
przez moje miasto
bez przerwy przeciàgajà pochody demonstrantów
mijajàc si´ w ciszy
kiedy wychodz´ z domu
musz´ bardzo uwa˝aç
aby nie przy∏àczyç si´
do niew∏aÊciwej demonstracji
jest to tym trudniejsze
˝e dawno ju˝ wysz∏y z u˝ycia transparenty
i nikt nie wznosi okrzyków
11
Strona 13
***
na przyk∏ad tamten wieczór
kiedy mówi∏em ci
dzi´kuj´ ˝eÊ mi si´ odda∏a
na tym sk∏adzie drewna
nieopodal naszego browaru
i choç to by∏o tak szybko
dzi´kuj´ ci za to przed chwilà
na przyk∏ad tamten dzieƒ
kiedy piliÊmy piwo w Akwarium
a pod Êwiat∏ami zatrzyma∏a si´ odkryta ci´˝arówka
wy∏adowana po brzegi trumnami
i ten strach jakim Olo zareagowa∏
na ten widok
na przyk∏ad ca∏e ˝ycie
czas odmierzany niecierpliwym
zerkaniem na zegarek
i ta szuflada
sk∏ad moich wierszy
i mojego strachu
na przyk∏ad nasza Êmierç
do której przygotowujemy si´ ju˝ teraz
aby nam nie wypad∏a Êmiesznie
a w miar´ mo˝liwoÊci tragicznie
12
Strona 14
Czynny ca∏à dob´
bezmyÊlnie krà˝ymy po tym najwi´kszym supersamie Êwiata przy placu
Andrzeja Bursy
moja dziewczyna nie zgadza si´ ze mnà twierdzàc ˝e jest on najwy˝ej
najwi´kszy na naszym kontynencie mówi ˝e Amerykanie majà na
pewno wi´ksze
ale zbywam jà czymkolwiek - bo czy to jest a˝ tak istotne - i dalej snuje-
my si´ sennie wÊród prze∏adowanych stoisk
˝yletki trutki na szczury arszenik Êrodki nasenne i odpryski luster w któ-
rych ona wcià˝ si´ przeglàda przystajàc
pieszczotliwie g∏aszcz´ solidne butle z gazem które nie wiem dlaczego
przypominajà mi pociski które nie zdà˝y∏y wybuchnàç - spóênione
bomby zegarowe
zatrzymuj´ si´ przy jednej z pó∏ek i bior´ do r´ki paczk´ torów kolejo-
wych jednak odk∏adam je spiesznie gdy tylko mój wzrok napotyka na
karcàce spojrzenia stra˝ników sklepowych
mijajàcy mnie w∏aÊnie z prawa Rafa∏ Wojaczek (którego nie by∏o) szarpie
mnie nagle za r´kaw koszuli
„te no gdzie sà te ostre no˝e” - krzyczy mi nerwowo do ucha i zaraz po-
tem podbiega do migoczàcej w dali ekspedientki
„pani pozwoli jeden z tych wijàcych si´ sznurów od bielizny” ale ja ju˝
dalej nie s∏ucham odwracam wzrok od niego
patrz´ ze zdziwieniem jak Witkacy o m´tnych oczach od godziny cierpli-
wie przebiera w skrzyni z przecenionymi rewolwerami
i kiedy tak stoimy patrzàc tam mijajà nas brzydkie dziewczyny w wytar-
tych spódniczkach których jeszcze nie unosi∏y na ˝adnej prywatce
potràcajà nas co chwila nieogoleni lecz wielcy wodzowie i ich adiutanci
w eleganckich mundurkach
widz´ ma∏ego cz∏owieka który z niepokojem spoglàda w kierunku usta-
wionych na horyzoncie kas chowajàc do r´kawa bardzo g∏´bokie
jezioro
ale najbardziej niepokojàce sà puste stoiska na których - jak informuje
kartka szczelnie wype∏niona czytelnym pismem - brakuje tylko chwilo-
wo mostów na rzece dziesiàtych dwunastych i czwartych pi´ter oraz
okruchów szkie∏ od okularów i od zegarków
i to nie màci wspania∏ej harmonii sklepu bowiem dowiozà je ju˝ nied∏ugo
13
Strona 15
puco∏owaci jak ja kierowcy wielkich ci´˝arówek które tak zgrabnie
parkujà na przestronnych podjazdach zaplecza
zm´czony brakiem zdecydowania opuszczam jasne pomieszczenie su-
persamu i wsparty na ramieniu dziewczyny rozplàtuj´ sup∏y ulic
zdajàc sobie spraw´ ˝e najtrudniej dotrzymaç s∏owa danego sobie wróc´
tu dopiero jutro kiedy tylko nakarmi´ mojà maszyn´ do pisania Êwie-
˝ym mi´sem wiersza
14
Strona 16
***
pewnego wieczoru gdy zm´czeni
le˝eliÊmy na ˝elaznym hotelowym ∏ó˝ku
obserwujàc idàcych w dole ˝o∏nierzy
powiedzia∏a mi na ucho
w tych plecakach nikt ju˝ nie nosi bu∏awy
a tylko rozpaczliwe listy do domu
w tych plecakach które dêwigajà z takim trudem
˝aden nie trzyma ju˝ serc
a najwy˝ej plik pornograficznych fotografii
15
Strona 17
***
z cytatem emigracyjnego poety w kieszeni p∏aszcza
próbuj´ dotrzeç do g∏ównego skrzy˝owania tego miasta
tramwaje goràczkowo szukajà zajezdni za ka˝dym
zakr´tem szyn kolorowe neony nawo∏ujà do
wzmo˝onej czujnoÊci w imi´ odwiecznych idea∏ów
Boga Honoru i Ojczyzny
pos∏uchaj Anno - trzecia wojna Êwiatowa
rozpocznie si´ w∏aÊnie teraz mamy jeszcze
troch´ czasu aby podpisaç pakt o wzajemnej
agresji w przeddzieƒ katastrofy która
mo˝e si´ w ka˝dej chwili wydarzyç mówi´
- ufa∏em tylko tobie w ˝yciu
i mojej szufladzie lecz ona mo˝e Êwiadczyç
tylko na mojà niekorzyÊç pos∏uchaj Anno -
jeszcze mamy czas na naszà modlitw´
koÊcio∏y i hotele sà czynne...
wkraczajmy ostro˝nie w er´ wyzwolonego ognia
16
Strona 18
Nastrójcie mnie jak najÊwiàteczniej
pierwszy maja to dzieƒ w którym
ca∏e rodziny odbywajà swój pierwszy
wiosenny spacer dzieci machajà
choràgiewkami a samotni m´˝czyêni
idà napiç si´ piwa dzieƒ w którym
doskonale prosperuje strzelnica
Wojciecha M. a w kawiarniach nie mo˝na
znaleêç wolnego stolika
miasto obanda˝owane transparentami
o treÊci zasadniczo s∏usznej i tylko
ten rozwieszony na budynku sàdu
brzmi jak sentencja wyroku
jest to poza tym dzieƒ ludzi pracy
i kie∏basek z ro˝na
a liczniejsze ni˝ zwykle patrole
milicji podkreÊlajà tylko
radosnà atmosfer´ Êwi´ta
17
Strona 19
W pó∏ podj´ta, w pó∏ przerwana
Markowi Podgórczykowi
czy moja krew krew moich przyjació∏
czy moje nasze ich cierpienia czy
wychudzeni ludzie Êcigani przez nas za swoje
myÊli którymi chcieli wznieÊç si´ ponad
ciebie czy przez nas wznoszone i przez nas
zapalane wysokie stosy nad którymi ich dusze
czy ksià˝ki które skazaliÊmy na milczenie z bólem
bo wiedzieliÊmy ˝e by∏y màdre by∏y prawdziwe
˝e by∏y pi´kne czy okna które kazaliÊmy zamurowaç
aby lepiej widzieç dany nam twój Êwiat czy to ˝e
nie tknà∏em w swoim ˝yciu ˝adnej kobiety a tak˝e
nie zrobili tego i ci i tamci czy chleb którego
odmawialiÊmy sobie czy bicze którym kazaliÊmy
raniç nasze obola∏e cia∏a czy wojny w których miecz
przybiera∏ z wolna kszta∏t krzy˝a czy nasze stopy
przepocone i zdarte do krwi na pielgrzymkach procesjach
i stacjach m´ki czy to wszystko i jeszcze par´ spraw
o których nie pami´tam lub które pragnà∏em
zapomnieç czy wszystkie te rzeczy które przerastajà
mój ograniczony umys∏ czy
18
Strona 20
Mo˝e wystarczy zamieszkaç w ciszy
nie odpowiadaj na telefony pozwól
w spokoju spoczywaç s∏uchawce nie odpowiadaj
na walenie w drzwi na deszcz
bez przerwy pukajàcy do okna postaraj si´
nie widzieç ∏ez na twarzach przyjació∏ i tak
ci´˝kie od liter listy wypadajà z ràk
kiedy posuwamy si´ ostro˝nie po histerycznych
mostach rozwieszonych pomi´dzy
oddechami a nieprawdziwe myÊli odgadywane
zanim zdà˝à si´ pojawiç nie sà ju˝
wyzwaniem Êwiata radoÊç która przecie˝
powinna byç gdzieÊ w nas skoƒczy∏a si´ z chwilà
gdy powiedzieliÊmy sobie pierwsze s∏owa o mi∏oÊci
ale pos∏uchaj - mo˝e uda si´ jeszcze
uratowaç coÊ z walàcego si´ Êwiata który chcieliÊmy
budowaç od nowa mo˝e wystarczy tylko zamieszkaç
w ciszy wi´c nie odpowiadaj na ˝adne telefony
19