9864

Szczegóły
Tytuł 9864
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9864 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9864 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9864 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mark Clifton Na wst�dze M�biusa Pi�tek, 11 czerwca Trzyletnia dziewczynka nie powinna by� na tyle inteligentna, �eby wyci�� z papieru i sklei� wst�g� M�biusa. A nawet gdyby jej to si� uda�o przypadkiem, to w �adnym razie nie powinna mie� takich zdolno�ci skojarzeniowych, by wzi�� kredk� i starannie narysowa� ci�g�� lini�, udowadniaj�c w ten spos�b, �e wst�ga ma tylko jedn� stron�. Je�li za� nawet za spraw� tajemniczego zbiegu okoliczno�ci tak by si� sta�o, to jak mam wyt�umaczy� fakt, �e moja zazwyczaj niespokojna c�rka � wiem, co m�wi�, u�ywaj�c s�owa �niespokojna" � siedzi przez bite p� godziny z brod� opart� na r�ku, zapatrzona przed siebie i rozmy�laj�ca nad czym� tak intensywnie, �e obserwowanie jej sprawia niemal fizyczny b�l? Siedzia�em w fotelu zaj�ty jak�� prac�. Star za� na pod�odze, w zasi�gu �wiat�a lampy, z dziecinnymi no�yczkami w r�czce i rozrzuconymi doko�a niej skrawkami papieru. Zdziwiony panuj�c� od d�u�szego czasu cisz� spojrza�em w d�, w sam� por�, by zobaczy�, jak skleja dwa ko�ce papierowego paska. S�dzi�em w�wczas, �e tylko przypadkiem przekr�ci�a jeden z nich o p� obrotu. i � Dziecko odkrywa tajemnic� stuleci � u�miechn��em si� do siebie, gdy wzi�a swoje dzie�o w pulchne paluszki. Zamiast jednak cisn�� je byle gdzie czy podrze� na kawa�ki, jak to zwykle czyni� dzieci, przygl�da�a mu si� ze wszystkich stron. A potem chwyci�a kredk� i zacz�a rysowa� ci�g�� lini�. Wygl�da�o to tak, jakby chcia�a potwierdzi� s�uszno�� wniosku, do kt�rego dosz�a! By�o to gorzkie potwierdzenie moich obaw; do tej pory ba�em si� jasno i wyra�nie je sformu�owa�, ale teraz nie mog�em ju� mie� �adnych w�tpliwo�ci. Star mia�a bardzo wysoki iloraz inteligencji. Przez p� godziny obserwowa�em, jak siedzi bez ruchu na pod�odze z podgi�t� jedn� nog� i brod� opart� na r�ce. Jej szeroko otwarte, zadziwione oczy wpatrywa�y si� w potencjalne mo�liwo�ci zjawiska, kt�re w�a�nie odkry�a. Opieka nad ni� po �mierci mojej �ony stanowi�a nielichy problem. A teraz jeszcze to. Gdyby� by�a normalnie t�pa, jak inne dzieci! Przygl�daj�c si� jej zdecydowa�em, co mam robi�. Je�li ju� dziec-ko jest tym dotkni�te, to trudno, trzeba si� z tym pogodzi�. Moim zadaniem by�o u�atwi� jej �ycie. Musi by� przygotowana na wszystkie te przykro�ci, kt�re sta�y si� moim udzia�em. Przynajmniej b�dzie wcze�niej wiedzia�a, jak sobie z nimi radzi�. Mog� przecie� wykorzysta� istniej�ce metody bada�, okre�li� jej poziom inteligencji i w ten spos�b ustali� przynajmniej og�lne rozmiary problemu, z jakim przyjdzie si� boryka�. Dwudziesto-punktowa r�nica w ilorazie inteligencji przenosi ca�� spraw� w obszar zupe�nie innych zagadnie�. Dziecko z IQ 100 nie ma nawet najmniejszego wyobra�enia o �wiecie, w kt�rym �yje dziecko z IQ 140, natomiast dziecko o ilorazie r�wnym 120 mo�e mie� o nim tylko bardzo m�tne poj�cie. R�nic� mi�dzy 140 a 160 mo�na por�wna� do myszy polnej i unosz�cego si� nad ni� soko�a. Nie wolno mi pope�ni� b��du i zaliczy� j� nie do tej kategorii, do kt�rej w rzeczywisto�ci nale�y. Musz� wiedzie� dok�adnie. A tymczasem powinienem traktowa� j� tak, jakby nic si� nie sta�o. � To si� nazywa wst�ga M�biusa � przerwa�em jej rozmy�lania. Ockn�a si� niczym z g��bokiego snu. Nie podoba�o mi si� to, jak jej oczy odszuka�y moje � jakby przy�apano j� na gor�cym uczynku. � Kto� ju� zrobi�? � zapyta�a z rozczarowaniem. A wi�c wiedzia�a, co odkry�a! Co� we mnie zamar�o, schwycone jednocze�nie w szpony smutku i przera�enia. Stara�em si� usilnie, by m�j g�os brzmia� mo�liwie najzwyczajniej. � Tak, pewien cz�owiek nazwiskiem M�bius. Bardzo dawno temu. Opowiem ci kiedy� o nim, kiedy b�dziesz starsza. � Teraz. Kiedy jestem ma�a � za��da�a, marszcz�c czo�o. � I nie m�w. Czytaj. Co chcia�a przez to powiedzie�? Och, zapewne powtarza�a tylko to, co s�ysza�a nieraz z moich ust, gdy chcia�em us�ysze� od kogo� same fakty, a nie ma�o znacz�ce og�lniki. Tak, to na pewno to. � W porz�dku, m�oda damo. � Unios�em brew i spojrza�em na c�rk� z udawan� srogo�ci�, co zwykle wywo�ywa�o u niej atak radosnego �miechu. � Zaraz troch� zwolnisz tempo! Tym razem nawet si� nie u�miechn�a. Pos�u�y�em si� podr�cznikiem fizyki. Z pewno�ci� nie jest napisany prostym j�zykiem, ja za� w dodatku czyta�em najszybciej, jak potrafi�em. Chcia�em zmusi� j� do tego, by przyzna�a, �e nic nie rozumie, i wtedy m�g�bym powt�rzy� jej to prostszymi s�owami. A jej reakcja? � Czytasz za wolno, tatusiu � poskar�y�a si� z dziecinn� irytacj� w g�osie. � M�wisz s�owo. Ja potem d�ugo my�l� i ty m�wisz drugie s�owo. Wiedzia�em, o co jej chodzi. Sam pami�tam, �e w dzieci�stwie moje my�li �miga�y doko�a s��w cedzonych powoli przez doros�ych. Przerwy mi�dzy nimi by�y wystarczaj�co d�ugie, by mog�y pojawi� si� i znikn�� ca�e, nie znane nikomu wszech�wiaty. . � Wi�c? � zapyta�em. � Wi�c � powt�rzy�a ma�a na�laduj�c brzmienie mego g�osu � naucz mnie czyta�. Wtedy mog� czyta� tak szybkie, jak chc�. � Szybko � poprawi�em j� niezbyt pewnym tonem. � Przys��wek, a nie przymiotnik. Popatrzy�a na mnie ze zniecierpliwieniem, jakby daj�c mi do zrozumienia, �e przejrza�a te sztuczki doros�ych maj�ce na celu wykazanie ignorancji dzieci. Zrobi�o mi si� g�upio. l wrze�nia Wiele zdarzy�o si�^przez ostatnich kilka miesi�cy. Kilkakrotnie pr�bowa�em pokierowa� rozmow� ze Star w ten spos�b, by poruszy� kwesti� jej �przypad�o�ci", ale ona wykazuje niezwyk�� zdolno�� zmieniania tematu, zupe�nie jakby z g�ry wiedzia�a, o czym chc� z ni� m�wi�, i nie przejawia�a tym �adnego zainteresowania. By� mo�e pomimo swojej nadzwyczajnej bystro�ci jest jeszcze zbyt m�oda, by zda� sobie spraw� z tego, jak wrogo odnosi si� �wiat do inteligencji wykraczaj�cej poza normy przeci�tno�ci. Odwiedzaj�cych nas s�siad�w bawi� widok Star wyci�gni�tej na pod�odze z encyklopedi� niemal r�wnie du��, jak ona sama, przewracaj�cej kartki jedna za drug�. Tylko Star i ja wiemy o tym, �e czyta przerzucaj�c strony. S�siadom starczy�o wyja�nienie, �e lubi -ogl�da� obrazki. Rozmawiaj� z ni� jak z dzieckiem, a ona odpowiada jak dziecko. Sk�d wie, �e tak w�a�nie powinna post�powa�? Przez te miesi�ce pr�bowa�em ustali� jej iloraz inteligencji: szybko�� kojarzenia, reakcji, wszystko uj�te w tabele przeznaczone do mierzenia czego�, o czym nie mamy poj�cia. Albo tabele s� do kitu, albo Star przekroczy�a ich mo�liwo�ci pomiarowe. No wi�c, Pete Holmes, w jaki spos�b masz zamiar podej�� do problem�w, na kt�re mo�e napotka� twoja c�rka, i pom�c jej je rozwi�zywa�, skoro nie masz najmniejszego poj�cia o tym, jak one mog� wygl�da�? A przecie� musz� wiedzie�. Musz� spr�bowa� zrozumie� chocia� cz�� tego, co mo�e sta� si� jej udzia�em. Przecie� nie mog� przygl�da� si� i nic nie robi�. Tylko spokojnie. Nikt lepiej od ciebie nie zdaje sobie sprawy z bezcelowo�ci walki w wadze du�o wy�szej ni� twoja. Ilu student�w, podw�adnych i prze�o�onych pr�bowa�o z tob� wsp�zawodniczy�? Obserwowa�e� ich i by�o ci ich �al, przypominali bowiem os�y usi�uj�ce wygra� gonitw� z ko�mi czystej krwi. ' Jak si� czujesz, znalaz�szy si� dla odmiany w sk�rze os�a? Zawsze dziwi�e� si� im, dlaczego sami nie potrafi� dostrzec tego, �e nie maj� �adnych szans. Ale to jest moja c�rka! Ja m u s''z � wiedzie�! l pa�dziernika Star ma ju� cztery lata i wed�ug prawa osi�gn�a ju� taki stopie� rozwoju, kt�ry pozwala jej ucz�szcza� do przedszkola. Po raz kolej^-ny pr�bowa�em przygotowa� j� na to, co j� mo�e spotka�. Wys�ucha�a oko�o dw�ch zda� i natychmiast zmieni�a temat. Sam ju� nie wiem, co o tym my�le�. Czy�by zna�a ju� wszystkie odpowiedzi? A mo�e nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia samego problemu? . Diabelnie si� ba�em prowadz�c j� wczoraj rano po raz pierwszy do przedszkola. Wieczorem siedzia�em w fotelu i czyta�em. W pew- nej chwili Star od�o�y�a zabawki, podesz�a do p�ki z ksi��kami i wyj�a tom bajek. ' To jej kolejna niezwyk�a cecha. Przyswaja wszystko nieprawdopodobnie szybko, a jednocze�nie jej reakcje s� normalnymi reakcjami czteroletniej dziewczynki. Uwielbia lalki, ksi��ki z bajkami i zabaw� w doros�ych. Nie, w �adnym wypadku nie jest potworem. Przytaszczy�a ksi��k� do fotela. � Tatusiu, przeczytaj mi bajk� � poprosi�a zupe�nie serio. Spojrza�em na ni� ze zdziwieniem. � A to co nowego? Sama sobie przeczytaj. Unios�a brew imituj�c charakterystyczny dla mnie grymas. � Dzieci w moim wieku nie potrafi� czyta� � wyja�ni�a powa�nie. � Naucz� si� czyta�, jak b�d� w pierwszej klasie. To bardzo trudne, a ja jestem jeszcze za ma�a. Znalaz�a rad� na czekaj�ce na ni� problemy: konformizm! Nauczy�a si� ukrywa� swoj� inteligencj�. Wielu z nas drogo kosztowa�o zdobycie tej umiej�tno�ci. Ale nie musisz tego robi� dla mnie. Star! Nie dla mnie! Och, w�a�ciwie mog� uda�, �e si� na to nabra�em, je�li tak bardzo jej na tym zale�a�o. � Podoba�o ci si�, w przedszkolu? � zada�em klasyczne pytanie. � Tak! � zawo�a�a z entuzjazmem. � By�o fajowo! � A czego si� dzisiaj nauczy�a�? Gra�a ostro. � Niedu�o. Pr�bowa�am wycina� lalki z papieru, ale no�yczki mi si� �lizga�y. Czy tylko mi si� zdawa�o, czy w jej powa�nych oczach igra�y diabelskie ogniki? � � Tylko bez przesady, kochanie � ostrzeg�em j�. � To tak samo niebezpieczne, jak zbytnia bystro��. Ca�y dowcip polega na tym, �eby ka�dy mie�ci� si� w �redniej. Tylko to mo�emy tolerowa�. Czteroletnia dziewczynka powinna wiedzie�, jak si� wycina papierowe laleczki. � Tak? � zmarszczy�a brwi z zastanowieniem. � To jest chyba w�a�nie najtrudniejsze, prawda, tato? Wiedzie�, ile mo�na wiedzie�. � Tak, to bardzo trudne � przyzna�em jej racj�. � Wszystko w porz�dku � pocieszy�a mnie. � Jedna z G�upa-k�w pokaza�a mi, jak si� to robi, i teraz mnie lubi. Zaopiekowa�a si� mn� i powiedzia�a innym dzieciom, �eby te� mnie lubi�y, wi�c mnie lubi�, bo ona jest najwa�niejsza. Wi�c chyba zrobi�am dobrze. �Och, nie", j�kn��em w duchu. Nauczy�a si� ju� manipulowa� lud�mi. Zaraz jednak moj� uwag� zwr�ci�o co innego: po raz pierwszy nazwa�a normalnych ludzi �G�upakami", ale powiedziana to tak naturalnie, �e nie mia�em w�tpliwo�ci, i� my�la�a tak o nich od d�u�szego czasu. A potem moje goni�ce jedna za drug� my�li natrafi�y na jeszcze jeden aspekt tej sprawy: � Tak, chyba dobrze zrobi�a� � powiedzia�em. � To znaczy, je�eli chodzi o t� dziewczynk�. Ale nie zapominaj, �e ca�y czas obserwuje ci� doros�a wychowawczyni. A ona jest m�drzejsza. � Chcia�e� powiedzie�, �e jest starsza, tatusiu � poprawi�a mnie Star. � A mo�e i m�drzejsza. Nigdy nie wiadomo. � Wiadomo � westchn�a. � Jest tylko starsza. To chyba ogarniaj�cy mnie powoli strach sprawi�, �e przeszed�em do defensywy. � To dobrze � rzek�em stanowczo. � To bardzo dobrze. Mo�esz wi�c od niej du�o si� nauczy�. Trzeba du�o si� uczy�, by wiedzie�, jak by� g�upim, Przysz�o mi na my�l w�asne, pe�ne k�opot�w �ycie i doda�em w my�li: �Czasem mam wra�enie, �e ja nigdy si� tego nie naucz�". Mog� przysi�c, �e nie powiedzia�em tego na g�os, ale Star poklepa�a mnie pocieszaj�co po kolanie i powiedzia�a, jakby odpowiadaj�c na moje s�owa: � To dlatego, tatusiu, �e jeste� tylko troch� bystry. Jeste� �red-niakiem, a to du�o trudniej ni� kiedy si� jest naprawd� bystrym. � �redniakiem? Co to jest ten �redniak? � wybe�kota�em staraj�c si� ukry� zmieszanie. � No w�a�nie, sam widzisz � westchn�a z rozdra�nieniem. � Wolno kojarzysz. �redniak, na pewno. Inni ludzie to G�upaki, ja jestem Bystrz�k, a ty �redniak. Wymy�li�am te nazwy, jak by�am ma�a. Dobry Bo�e! Opr�cz tego, �e jest nadzwyczaj inteligentna, ma r�wnie� zmys� telepatyczny! W porz�dku, Pete, doigra�e� si�. Gdyby chodzi�o o sam intelekt, mia�by� jeszcze jak�� szans�, ale telepatia... � Star? � zapyta�em tkni�ty nag�ym impulsem � czy potrafisz czyta� w my�lach ludzi? � Oczywi�cie, tatusiu � odpowiedzia�a tak, jakbym zada� naj-oczywistsze z mo�liwych pyta�. � Mo�esz mnie nauczy�? Popatrzy�a na mnie z figlarnym u�miechem. � Ju� si� tego uczysz. Ale tak wolno! Widzisz, nawet nie wiedzia�e�, �e ju� zacz��e� si� uczy�. W jej g�osie pojawi�a si� �a�osna nuta, wyraz samotno�ci. � Chcia�abym... � zacz�a, ale natychmiast przerwa�a. � Czego by� chcia�a? � Rozumiesz ju�, tatusiu? Starasz si�, ale idzie ci bardzo powoli. Mimo to domy�li�em si�, co chcia�a powiedzie�. T�skni�a' za kim�, kto m�g�by by� dla niej prawdziwym partnerem. Ka�dy ojciec jest przygotowany na to, �e kiedy� straci c�rk�, ale nie tak szybko. Star... Nie tak szybko... Znowu czerwiec Mamy nowych s�siad�w. Star m�wi, �e nazywaj� si� Howello-wie. Bill i Ruth Howellowie. Maj� syna, Roberta, wygl�daj�cego na mo�e o rok starszego od Star; wkr�tce sko�czy pi�� lat. Star bardzo szybko si� z nim dogada�a. Jest dobrze wychowanym ch�opcem i stanowi dla niej doskona�e towarzystwo. A jednak si� boj�. Star musia�a mie� co� wsp�lnego z ich sprowadzeniem si� do s�siedztwa. Jestem tego pewien. Jestem r�wnie� pewien, chocia� nie mia�em jeszcze okazji lepiej go pozna�, �e Robert jest Bystrzakiem i telepat�. Czy�by Star, nie mog�c liczy� na to, �e jej szybko dor�wnam, si�ga�a coraz dalej i dalej, a� wreszcie nawi�za�a kontakt z innym telepatycznym umys�em? Nie, to zbyt fantastyczny pomys�. Nawet gdyby tak by�o, to jak mog�aby wp�yn�� na bieg wydarze� w taki spos�b, �eby sprowadzi� rodzin� Roberta do naszego s�siedztwa? Howellowie przyjechali z innego miasta. Przypadek sprawi�, �e akurat w tym samym czasie nasi dotychczasowi s�siedzi wyprowadzili si� i dom zosta� wystawiony na sprzeda�. Przypadek? Jak wielu jest takich Bystrzak�w? Jakie s� szans�, by jeden z, nich �przypadkowo" zamieszka� ko�o .drugiego? Wiem, �e jest telepat�, poniewa� pisz�c te s�owa mam �wiadomo��, �e on je jednooze�nie czyta. Nawet go s�ysz�. �Och, przepraszam, panie Holmes. Naprawd� nie chcia�em." Czy mi si� wydaje, czy Star uda�o si� zaszczepi� we mnie zal��ki swej umiej�tno�ci? � To niezbyt �adnie zagl�da� bez zaproszenia do czyjego� umys�u, Robercie � pomy�la�em surowo. By� to tylko eksperyment. � Wiem o tym, prosz� pana, i bardzo przepraszam. � Le�y w ��ku w swoim domu po drugiej stronie podjazdu. � Tak, tatusiu, on naprawd� nie chcia� � odzywa si� Star ze swojego pokoju. Nie potrafi� opisa�, co czuj�. S� takie chwile, kiedy s�owa wydaj� si� tylko pustymi �upinami. Dr�czy mnie pal�cy niepok�j, a jednocze�nie jestem wdzi�czny za to, �e uczyniono ze mnie co prawda nieporadnego i j�kaj�cego si�, ale jednak telepat�. Sobota, 11 sierpnia Wymy�li�em kawa�. Nie widzia�em Jima Pietre'a ju� od miesi�ca, czyli dok�adnie od chwili, kiedy zacz�� te swoje badania w muzeum. By�oby dobrze wyci�gn�� go z tej nory, a ten reklamowy drobiazg, kt�ry zgubi�a Star, powinien si� do tego znakomicie nada�. Trzeba przyzna�, �e wygl�da toto dosy� dziwnie. Niezwykle Tajny Talizman Podziemnej Organizacji M�odych Wywiadowc�w albo co� w tym rodzaju. Niezwyk�e jest t�, �e nie ma �adnych napis�w reklamowych. Po prostu dziwna moneta z br�zu, nawet niezbyt dok�adnie okr�g�a. Dosy� toporna robota. Musz� t�uc je milionami nie zmieniaj�c matrycy. Ale tym bardziej nadaje si� do tego, by pos�a� j� Jimowi i napsu� mu troch� krwi. Zawsze potrafi� doceni� dobry dowcip. Ciekawe, jak by zareagowa� na wiadomo��, �e jest tylko �redniakiem. Poniedzia�ek, 13 sierpnia Siedz� od godziny przy biurku i gapi� si� przed siebie. Nie wiem, co mam o tym wszystkim my�le�. Oko�o po�udnia do biura zadzwoni� Jim Pietre. � S�ucha) no, Pete � zacz�� od razu � co za kawa�y si� ciebie trzymaj�? Zachichota�em w duchu i postanowi�em jeszcze bardziej go rozjuszy�. � O czym ty m�wisz? � zapyta�em. � Kawa�y? Jakie kawa�y? Nie mam poj�cia, o co ci chodzi. � O monet�. Monet� � powt�rzy� niecierpliwie. � Pami�tasz, wys�a�e� mi poczt� monet�. � Ach, rzeczywi�cie � uda�em, �e dopiero teraz sobie przypominam. � S�uchaj, jeste� znakomitym specjalist� od metali, tak cholernie znakomitym, �e przestajesz odzywa� si� do swoich starych przyjaci�, wi�c pomy�la�em, �e mo�e w ten spos�b uda mi si� zwr�ci� na siebie twoj� uwag�. � W porz�dku, wygra�e� � powiedzia� cicho. � Sk�d wzi��e� t� monet�? M�wi� zupe�nie serio. � Daj spok�j, Jim. Uczysz si� nadyma�? Przyznaj� si�, �e to kawa�. Star zgubi�a j� par� dni temu. Jaka� dzieci�ca reklam�wka czy co� w tym rodzaju. � Ja m�wi� zupe�nie powa�nie, Pete. To nie jest �adna reklam�wka. � To znaczy? Na studiach Jim potrafi� odwr�ci� ostrze dowcipu i przy�o�y� nim sze�� razy mocniej. � Nie wiem, co to znaczy. Sk�d j� wzi�a Star? � zapyta� szor- ' stko. � Nie mam poj�cia. � Przestawa�o to mi si� podoba�. Dowcip nie rozwija� si� tak, ;ak planowa�em. � Nie pyta�em jej. Sam wiesz, �e dzieciaki znosz� najprzer�niejsze rzeczy. �aden ojciec nie jest w stanie zliczy� tych �mieci, kt�re dostaj� oddawszy w sklepie trzy wierzchy pude�ek i dziesi�tk�. � Z ca�� pewno�ci� nie dosta�a tego w sklepie za trzy wierzchy pude�ek i dziesi�tk� � powiedzia� starannie wymawiaj�c s�owa. � Nie mog�a tego nigdzie dosta�, za �adn� cen�. W gruncie rzeczy, je�li chcie� zachowa� logik�, to ta moneta w og�le nie istnieje. Roze�mia�em si� na g�os. Tak, to by� jednak stary, dobry Jim. � W porz�dku, odgryz�e� si�. Jeden � jeden. Mo�e by� tak przyszed� kt�rego� wieczoru na kolacj�? � Przyjd�. I to nawet dzisiaj � odpar�, wci�� ponuro. � Jak tylko wr�cisz do domu. To naprawd� nie dowcip, zakuta pa�o, rozumiesz? M�wisz, �e masz to od Star, i ja ci oczywi�cie wierz�. Ale to nie �mie�, nie zabawka. To co� prawdziwego. � Przerwa�, a po chwili z bezradnym zdziwieniem doda�: � Tylko �e to nie mo�e istnie�. Powoli zacz�� mnie ogarnia� strach. Kiedy Jim m�wi�, �e nie �artuje, to zawsze nale�a�o mu wierzy�. � No, dobrze. Mo�e tak by� mi powiedzia�, o co w�a�ciwie' chodzi. � Teraz ju� lepiej, Pete. Oto, co uda�o si� nam dowiedzie� o tej monecie: pochodzi z Egiptu, najprawdopodobniej z epoki faraon�w. Jest r�cznie robiona. Wykonano j� z nie znanego obecnie stopu br�zu. Jej wiek oceniamy na jakie� cztery tysi�ce lat. � Nie musi by� w tym nic tajemniczego � zaoponowa�em. � Najprawdopodobniej jaki� zbieracz rwie sobie teraz w�osy z g�owy, usi�uj�c j� odnale��. Zgubi�, a Star j� znalaz�a. W muzeach i prywatnych kolekcjach musi by� ca�a masa takich monet. M�wi�em to raczej na sw�j u�ytek ni� Jima. On wiedzia� o tym wszystkim bez mojego przypominania. Poczeka�, a� sko�cz�. � Punkt drugi � podj�� sw�j wyw�d. � Mamy w muzeum jednego z czo�owych ekspert�w numizmatycznych na �wiecie. Kiedy tylko zobaczy�em, z jakiego metalu jest wykonana, zanios�em j� do niego. A teraz usi�d� wygodniej, Pete. �w ekspert twierdzi, �e takiej monety nie ma w �adnym muzeum i �adnej kolekcji na �wiecie. � Wy, ch�opcy z muzeum przechodzicie czasem samych siebie. Zejd� na Ziemi�, Jim. Gdzie�, kiedy�, jaki� kolekcjoner w��czy� j� do swoich zbior�w i siedzia� cicho � nie musz� ci m�wi�, jacy s� niekt�rzy z nich. Przesiaduj� ca�ymi dniami w zaciemnionych pokojach i przegl�daj� swoje zbiory, o kt�rych nie wie nikt poza... � Dobrze, m�dralo � przerwa�. � Punkt trzeci. Ta moneta ma co najmniej cztery tysi�ce lat i jednocze�nie jest zupe�nie n o-w a! Ciekawe, jak to wyja�nisz? � Nowa? � zapyta�em s�abym g�osem. � Nie rozumiem. � Po starych monetach wida� zu�ycie. Ostre brzegi zaokr�glaj� si�. Powierzchnia si� utlenia. Zmienia si� struktura molekularna, tworz� si� kryszta�y. Na tej monecie nie ma �adnych zaokr�gle�, nie wytworzy�y si� �adne tlenki, nie nast�pi�y �adne zmiany w strukturze molekularnej. Tak jakby zosta�a wybita wczoraj. Sk�d wzi�aj�Star? � Zaczekaj chwil� � poprosi�em. Si�gn��em pami�ci� wstecz. Sobota rano. Star i Robert bawili si�. Je�li si� nad tym zastanowi�, by�a to szczeg�lna zabawa. Bardzo szczeg�lna. Star wbiega�a do domu i zatrzymywa�a si� przed rega�em, na kt�rym stoi encyklopedia. Robert liczy� na g�os przy drzewie na podw�rzu, a Star przez d�u�sz� chwil� wpatrywa�a si� w encyklopedi�. W pewnej chwili us�ysza�em, jak mrukn�a: � O, to dobre miejsce. ' A mo�e tylko tak sobie pomy�la�a, a ja akurat to us�ysza�em? Ostatnio cz�sto mi si� to zdarza. Potem wybiega�a na zewn�trz. W chwil� p�niej pojawia� si� Robert i przystawa� przed tym samym rega�em, by zaraz r�wnie� uciec. Przez nast�pnych kilka minut panowa�a zupe�na cisza, przerywana wreszcie g�o�nymi �miechami i pokrzykiwaniami, po czym przed rega�em znowu pojawia�a si� Star. �Jak on mnie znajduje?", us�ysza�em kiedy� jej my�li. �Nie mog� ani si� domy�li�, ani wyczyta�". W�a�nie podczas tych kilku minut ciszy Ruth zawo�a�a raz przez p�ot: � Hej, Pete! Nie wiesz, gdzie podzia�y si� dzieci? Pora na mleko i ciasteczka. Howellowie s� bardzo dobrzy dla Star, niech im B�g b�ogos�awi. Wsta�em zza biurka i podszed�em do okna. � Nie mam poj�cia, Ruth �; odkrzykn��em. � Kr�ci�y si� tu jeszcze kilka minut temu. � Wcale si� nie niepokoj� � doda�a wyja�niaj�cym tonem, staj�c na schodach u drzwi kuchennych. � Dobrze wiedz�, �e nie wolno im samym przechodzi� przez jezdni�. S� jeszcze za mali. Pewnie poszli do Marily. Jak wr�c�, powiedz im o mleku 'i ciasteczkach. � W porz�dku, Ruth. Znikn�a w kuchni, a ja wr�ci�em do pracy. Wkr�tce potem dzieciaki wpad�y p�dem do domu. Uda�o mi si� przytrzyma� je na tyle, by powiedzie� im o czekaj�cych na nie smako�ykach. � B�d� pierwszy! � krzykn�� Robert. Nie zwlekaj�c pobieg�y na wy�cigi do drzwi frontowych. To w�a�nie wtedy Star zgubi�a monet�, a ja podnios�em j� i pos�a�em Jimowi. � Hallo, Jim? Jeste� tam jeszcze? � Jestem i czekam na odpowied�. � Wiesz, Jim, chyba b�dzie najlepiej, je�li zaraz przyjedziesz. Wyjd� z biura i spotkamy si� u mnie. Mo�esz? � Czy mog�? � wykrzykn��. � Szef kaza� mi wszystko zostawi� i zaj�� si� tylko t� monet�. B�d� za kwadrans. Od�o�y� s�uchawk�. W zamy�leniu zrobi�em to samo, i zszed�em do samochodu. Skr�caj�c w nasz� uliczk� zauwa�y�em Jima nadje�d�aj�cego z przeciwnej strony. Zatrzyma�em w�z przy kraw�niku i poczeka�em na niego. Nigdzie nie widzia�em dzieci. Gdy Jim wysiad� z samochodu, na jego twarzy dostrzeg�em taki wyraz niecierpliwo�ci i oczekiwania, jakiego u nikogo jeszcze nie widzia�em. Nie my�la�em, �e wida� po mnie wszystkie moje obawy, ale kiedy Jim na mnie spojrza�, od razu spowa�nia�. � Co si� dzieje, Pete? Co si� dzieje? � zapyta� niemal szeptem. � Nie wiem. A w ka�dym razie nie jestem pewien. Wejd�my do �rodka. Zaprowadzi�em Jima do gabinetu. Du�e okno wychodzi tu na ogr�d z ty�u domu; widzieli�my wszystko jak na d�oni. Z pocz�tku wszystko wygl�da�o bardzo niewinnie � po prostu troje ma�ych dzieci bawi�cych si� w chowanego. Marily, c�reczka s�siad�w z drugiej strony, sta�a przy drzewie. � A teraz s�uchajcie � powiedzia�a. � Chowajcie si� tak, �ebym mog�a was znale��, albo nie b�d� si� bawi�. � Nigdzie daleko si� nie chowamy � spiera� si� Robert. Jak wi�kszo�� ch�opc�w w tym wieku u�ywa przy rozmowie ca�ej pojemno�ci p�uc. � Tylko gara�, drzewa i te krzaki. Musisz dobrze szuka�. � Jeszcze inne domy i drzewa, i krzaki! � zawo�a�a z podnieceniem Star. � Tam te� musisz szuka�. � W�a�nie! � podj�� Robert. � Ca�a masa dom�w i drzew. Szczeg�lnie drzew. Musisz dobrze szuka�. Marily potrz�sn�a g�ow� z rozdra�nieniem. � Nie wiem, o czym m�wicie, i nic mnie to nie obchodzi. Macie chowa� si� tak, �ebym mog�a was znale��. Odwr�ci�a si� twarz� do pnia i zacz�a g�o�no liczy�. Gdybym by� sam, z ca�� pewno�ci� by�bym przekonany, �e co� sta�o mi si� z oczami albo �e mam halucynacje. Ale obok mnie sta� Jim, kt�ry widzia� to samo. Kiedy Marily zacz�a liczy�, pozosta�a dw�jka bynajmniej nie rzuci�a si� do ucieczki. Wzi�li si� za r�ce stoj�c bez ruchu, a potem jakby zamigotali... i znikn�li! Marily sko�czy�a liczenie i szybko sprawdzi�a nieliczne zak�tki podw�rka nadaj�ce si� na kryj�wki. Nie znalaz�szy nikogo rozbecza�a si� i ruszy�a w stron� domu Howell�w. '� Znowu mi uciekli! � poskar�y�a si� Ruth, kt�ra robi�a co� w kuchni. Jim i ja ci�gle stali�my przy oknie. Spojrza�em na niego; by� blady jak trup, ale i tak chyba nie wygl�da� gorzej ode mnie. Znowu co� zamigota�o. Star, a w chwil� p�niej Robert zmaterializowali si� z powietrza i pobiegli do drzewa krzycz�c: � Raz, dwa, trzy, zamawiam! Marily rozbecza�a si� jeszcze g�o�niej i uciek�a do domu. Zawo�a�em Star i Roberta. Przyszli, ci�gle trzymaj�c si� za r�ce, troch� zawstydzeni, a troch� buntowniczy. Od czego mam zacz��? Co, u diab�a, mam im powiedzie�? � To troch� nieuczciwe � strzeli�em w ciemno. � Marily przecie� nie mo�e was tam znale��. Star zblad�a na tyle, �e na jej nosku uwidoczni�y si� piegi skryte zwykle pod opalenizn�, Robert za� poczerwienia� i odwr�ci� si� do niej gwa�townie. � M�wi�em ci. Star! M�wi�em, �e to niesportowo! � powiedzia� oskar�ycielskim tonem, po czym zwr�ci� si� do mnie. � Marily i tak nie potrafi si� dobrze bawi� w chowanego. Ona jest tylko G�upakiem. � Zostawmy to na chwil�. Star, gdzie w�a�ciwie byli�cie? � zapyta�em. � Och, to nic takiego, tatusiu � odpar�a niepewnie, staraj�c si� zbagatelizowa� ca�� spraw�. � Kiedy bawimy si� z ni�, odchodzimy tylko troszk�. Powinna nas tam znale��. � Nie odpowiedzia�a� mi na pytanie. Gdzie odchodzicie? I jak? Jim pokaza� jej br�zow� monet�, kt�r� mu przys�a�em. � Widzisz, Star � powiedzia� zadziwiaj�co spokojnie � znale�li�my to. � Nie powinnam wam tego m�wi�. � Z trudem powstrzymywa�a si� od p�aczu. � Jeste�cie tylko �redniakami. Nie zrozumiecie. � Potem, jakby ze skruch� w g�osie, zwr�ci�a si� do mnie: � Tatusiu, pr�bowa�am ci to przekaza�. Naprawd�. Ale ty w�a�ciwie nic nie potrafisz odczyta�. � Pog�aska�a Roberta po ramieniu. � Robert robi to bardzo dobrze � powiedzia�a, takim tonem, jakby chwali�a go za to, �e umie pos�ugiwa� si� no�em i widelcem. � Nawet lepiej ode mnie, bo nie wiem, w jaki spos�b potrafi mnie zawsze tak szybko odnale��. � Mog� ci powiedzie�. Star! � wykrzykn�� z zapa�em Robert. Teraz kiedy zosta� przy�apany, stara� si� pokry� zmieszanie potokiem s��w. � Po prostu nie masz wyobra�ni. Nigdy nie widzia�em kogo�, kto by mia� tak ma�o wyobra�ni! � W�a�nie, �e mam! � zaprotestowa�a g�o�no. � Przecie� to ja wymy�li�am ca�� zabaw�. To ja ci pokaza�em, jak to si� robi, mo�e nie? � Dobra, dobra! � odkrzykn��. � Ale musisz patrze� na ksi��k�, �eby wiedzie�, co w niej jest, wi�c zostawiasz za sob� �lad. Ja tylko sprawdzam, dok�d prowadzi; przenosz� si� w to miejsce, a ty tam jeste�. To proste. Star otworzy�a usta ze zdumienia. � Nigdy o tym nie pomy�la�am � przyzna�a. Jim i ja przys�uchiwali�my si� ich rozmowie. Znaczenie tego, co m�wili, przenika�o z wolna do naszych ot�pia�ych umys��w. � Tak czy tak, nie masz w og�le wyobra�ni � zako�czy� dyskusj� Robert i usiad� po ture�ku na pod�odze. � Nie potrafisz teleportowa� si� do miejsca, kt�rego nie ma. Star usiad�a przy nim. � W�a�nie, �e potrafi�! A Ksi�ycowi Ludzie? Przecie� ich nie ma, bo dopiero b�d�. Robert spojrza� na ni� z dziecinnym obrzydzeniem. � Przecie� dobrze wiesz, �e ju� byli. � Roz�o�y� r�ce niczym s�dzia baseballowy. � To znaczy, dla twojego taty jeszcze ich nie by�o, ale na przyk�ad dla tych istot z Arktura ju� byli. �Ty te� nie teleportowa�e� si� do miejsca, kt�rego nie ma � odparowa�a Star. � A widzisz? Wskaza�em Jimowi fotel, a sam opad�em na drugi. Nareszcie mia�em kontakt z czym� zwyczajnym i namacalnym. � A teraz, dzieciaki � przerwa�em ich pr�by unik�w � zaczy- namy od pocz�tku. O i\e dobrze zrozumia�em, potraficie przenosi� si� w przesz�o�� i przysz�o��? � Oczywi�cie, tatusiu � odpar�a Star z nonszalanckim wzruszeniem ramion. � Po prostu teleportujemy si� tam, gdzie chcemy. To bardzo bezpieczne. I to by�y dzieci za ma�e na to;, by samodzielnie przechodzi� przez* jezdni�! Par� razy w �yciu doznawa�em ju� szoku. Teraz mia�em to samo uczucie � by�em zbyt ot�pia�y, by na cokolwiek reagowa�. Wszystko wydawa�o mi si� niemal normalne. � Dobrze, dobrze � powiedzia�em, z zaskoczeniem konstatuj�c, �e u�y�em tego samego tonu, jak podczas k��tni o to, komu przypadnie najwi�kszy kawa�ek tortu. � Jeszcze nie wiem, czy to bezpieczne, czy nie. Musz� o tym pomy�le�. A tymczasem powiedzcie mi, jak to robicie. / � By�oby znacznie pro�ciej, gdyby� m�g� to odczyta� � stwierdzi�a z pow�tpiewaniem Star. � Wi�c przyjmijmy, �e jestem Ghipakiem i musicie powiedzie� to s�owami. � Pami�tasz t� wst�g� M�biusa? � zapyta�a, zaczynaj�c od tego, co pierwsze i podstawowe, zupe�nie jakby t�umaczy�a co� dziecku. Tak, pami�ta�em. Pami�ta�em r�wnie�, kiedy to by�o: ponad rok temu. Wi�c jej niespokojny, genialny umys� pracowa� ca�y czas nad tym problemem. A ja my�la�em, �e ju� dawno o tym zapomnia�a! � To ten pasek papieru, kt�rego jeden koniec przekr�ca si� o sto osiemdziesi�t, stopni i ��czy z drugim � doda�a, jakby ponaglaj�c moj� pracuj�c� na zwolnionych obrotach pami��. � Tak, wiem. Wszyscy wiemy, co to jest wst�ga M�biusa. Jim sprawia� wra�enie lekko zdumionego. Nigdy mu o tym nie wspomina�em. � A potem jest arkusz, kt�ry skr�ca si� o p� obrotu i skleja brzegi... � Butelka Kleina � wtr�ci� Jim. Star spojrza�a na niego z ulg�. � To dobrze, �e o tym wiecie � powiedzia�a. � B�dzie �atwiej. A teraz nast�pny krok: bierzemy sze�cian... � Przez jej twarz przemkn�� cie� w�tpliwo�ci. � Nie mo�na zrobi� tego r�kami. Mo�na to zrobi� tylko w my�li, bo to zreszt� i tak jest wymy�lony sze�cian. Popatrzy�a na nas pytaj�co. Da�em jej znak, �eby m�wi�a dalej. � A potem robi si� z nim to samo, co z butelk� Kleina. Je�li zrobi� to z bardzo du�ym sze�cianem, w kt�rym mo�na si� zmie�ci�, to mo�na si� teleportowa�, gdzie si� chce. I to w�a�ciwie wszystko� zako�czy�a po�piesznie. � Gdzie byli�cie? � zapyta�em, nie podnosz�c g�osu. Trzeba b�dzie jeszcze pomy�le� nad technik�, z jakiej korzystali. Moje wiadomo�ci z fizyki by�y wystarczaj�ce, bym wiedzia�, �e w�a�nie w taki spos�b rozrasta�y si� wymiary; linia, p�aszczyzna, sze�cian � geometria euklidesowa; wst�ga M�biusa, butelka Kleina, nie nazwany jeszcze, przekr�cony sze�cian � fizyka einsteinowska. Tak, to brzmia�o prawdopodobnie. � Och, tu i tam � odpowiedzia�a niepewnie Star. � W Rzymie, Egipcie... W takich r�nych miejscach. � Czy w jednym z tych miast znale�li�cie t� monet�?� zapyta� Jim. Robi�, co m�g�, by jego g�os brzmia� mo�liwie naturalnie, i musz� przyzna�, �e nie�le mu'to si� udawa�o. Zdawa�em sobie spraw�' z podniecenia, jakie musi odczuwa� widz�c otwieraj�c� si� przed nim niewyczerpan� skarbnic� wiedzy. � To ja j� znalaz�am, tatusiu � odpowiedzia�a Star. �zy nap�yn�y jej do oczu. � Le�a�a na ziemi i Robert ju� mnie prawie znalaz�, a ja zapomnia�am o niej, tak szybko stamt�d uciek�am. � Spojrza�a na mnie b�agalnie. � Nie chcia�am jej ukra��, tatusiu. Nigdy nic nie ukrad�am. Chcia�am j� zostawi� tam, gdzie le�a�a, naprawd�, ale zgubi�am j�, a potem odczyta�am, �e ty j� znalaz�e�. Chyba bardzo brzydko zrobi�am. Potar�em d�oni� czo�o. � Zostawmy oceny na p�niej � powiedzia�em, czuj�c co� w rodzaju zawrot�w g�owy. � A co z tym przenoszeniem si� w przysz�o��? Tym razem odezwa� si� Robert. � Nie ma �adnej przysz�o�ci, prosz� pana. Ci�gle powtarzam to Star, ale ona nie rozumie, przecie� jest tylko dziewczyn�. To wszystko przesz�o��. Wszystko jest przesz�o�ci�. Jim wygl�da� tak, jakby trafi� w niego piorun. Otworzy� ju� usta chc�c, zaprotestowa�, ale potrz�sn��em ostrzegawczo g�ow�. � Mo�e to jako� wyja�nisz, Robercie? � poprosi�em. � No, to nie takie proste � powiedzia� marszcz�c brwi. � Na- wet Star tego nie rozumie, a przecie� jest Bystrzakiem. Ale ja jestem starszy. � Spojrza� na ni� z wy�szo�ci�, lecz zaraz wyst�pi� w jej obronie: � Kiedy b�dzie mia�a tyle lat, co ja, na pewno zrozumie. Poklepa� j� pocieszaj�co po ramieniu. Mia� ju� przecie� sze�� lat. � Wraca si� w przesz�o��. Dalej, ni� Egipt i Atlantyda. To jeszcze bardzo niedawno � dorzuci� mimochodem. � Dalej, jeszcze dalej i jeszcze dalej. I nagle jest si� w przysz�o�ci. � Ja wcale tak nie robi�am � pokr�ci�a g�ow� Star. � Ja wymy�la�am przysz�o��. Wymy�la�am, jak b�dzie wygl�da�, przenosi�am si� tam, tam wymy�la�am nast�pn� i tak dalej. Ja te� potrafi� my�le�. � To ta sama przysz�o�� � stwierdzi� Robert tonem nie dopuszczaj�cym sprzeciwu. � Musi tak by�, bo to ju� si� wydarzy�o. Nie mog�a� znale�� raju dlatego, �e nigdy nie by�o Adama i Ewy � to by�o do Star. A do mnie: � To wcale nie znaczy, �e cz�owiek pochodzi od ma�py. Cz�owiek zapocz�tkowa� samego siebie. Jim znajdowa� si� na granicy apopleksji. Pochyli� si� naprz�d z nabieg�� krwi� twarz� i wyba�uszonymi oczami. � Jak? � wykrztusi� z trudem. Robert zapatrzy� si� gdzie� daleko przed siebie. � W odleg�ej przysz�o�ci � wiecie, m�wi� o takiej przysz�o�ci, jak by j� rozumieli G�upaki � ludzie mieli k�opoty. Bardzo du�e k�opoty. Byli w�r�d nich tacy, kt�rzy odkryli ten sam spos�b podr�owania, co Star i ja. Wi�c kiedy �wiat mia� wybuchn�� i utworzy� now� gwiazd�, ca�a ich masa teleportowa�a si� do czas�w, kiedy Ziemia by�a m�oda, �eby zacz�� wszystko od pocz�tku. Jim gapi� si� na niego, niezdolny wydusi� z siebie ani s�owa. � Nie rozumiem � powiedzia�em. � Nie wszyscy mogli to zrobi� � wyja�nia� cierpliwie Robert. � Tylko kilku Bystrzak�w. Ale zabrali ze sob� du�o innych ludzi i wszyscy si� przenie�li. � Zawaha� si�. � My�l�, �e p�niej By-strzaki przestali interesowa� si� G�upakami, czy co� w tym rodzaju. W ka�dym razie G�upaki robili si� coraz g�upsi, a� w ko�cu prawie nie r�nili si� od zwierz�t. � Zatka� na moment nos. � Brzydko pachnieli. Uwa�ali Bystrzak�w za bog�w. Spojrza� na mnie i wzruszy� ramionami. � Nie wiem dok�adnie, co si� sta�o. By�em tam tylko kilka razy. To niezbyt interesuj�ce. Zreszt� � zako�czy� � Bystrzaki ostatecznie znikn�li. � Chcia�abym wiedzie�, dok�d poszli � westchn�a Star. By�o, to bardzo smutne westchnienie. Pog�adzi�em j� bezsilnie po r�czce i z powrotem zaj��em si� Robertem. � Ci�gle niezbyt to rozumiem � powiedzia�em. Chwyci� no�yczki, kawa�ek przylepca i kartk� papieru. Szybko wyci�� w�ski pasek i sklei� z niego wst�g� M�biusa, po czym zacz�� na niej szybko pisa�: �ludzie jaskiniowi, ludzie ci, ludzie tamci, ludzie z Mu, ludzie z Atlantydy, Egipcjanie, ludzie historyczni, my, ludzie atomowi, ludzie ksi�ycowi, ludzie planet, ludzie gwiazd..." � O, w�a�nie � powiedzia�. � Ca�a wst�ga pe�na. Teraz wida� wyra�nie: po ludziach gwiazd s� od razu ludzie jaskiniowi. Wszystko jest ze sob� po��czone. To nie jest ani przesz�o��, ani przysz�o��. To po prostu jest. Rozumiecie? � Ciekawe, jak Bystrzaki spadli ze wst�gi � mrukn�a Star. Dotar�em do kresu odporno�ci. ^ � Dzieci � j�kn��em b�agalnie � nie wiem, czy ta zabawa jest bezpieczna, czy nie. Przecie� mo�ecie trafi� prosto do paszczy lwa, czy ja wiem gdzie... � Ale� sk�d, tatusiu! � pisn�a rado�nie Star. � Od razu by�my si� stamt�d teleportowali. \ � I to szybko � zgodzi� si� Robert. \ � Tak czy tak, musz� to przemy�le� � upiera�em si�. � Co prawda jestem tylko �redniakiem, ale opr�cz tego jestem te� twoim tat�. Star, wi�c musisz si� mnie s�ucha�. � Zawsze si� ciebie s�ucham � odpar�a energicznie. � Czy�by? A co z obietnic�, �e nie b�dziesz wychodzi� poza podw�rko? Odwiedziny u Grek�w i ludzi gwiazd nie bardzo do tego pasuj�, nie uwa�asz? � Ale� tatusiu, powiedzia�e� tylko, �eby�my nie przechodzili przez jezdni�, wi�c nie przechodzi�am. Prawda, Robert? � Nigdy nie przechodzili�my przez �adn� jezdni� � potwierdzi� Robert. � M�j Bo�e! � j�kn�� Jim, bezskutecznie usi�uj�c zapali� papierosa. � Dobrze, ju� dobrze! W takim razie zakazuj� wam opuszczania tego czasu! � Zaczekaj! � krzykn�� Jim. Z�ama� gwa�townie papierosa i cisn�� go do popielniczki. � Pete, muzeum... � zacz�� b�agalnym tonem. � Pomy�l, co to mo�e oznacza�. Zdj�cia, okazy, nagrania... I to nie tylko z przesz�o�ci, ale i z przysz�o�ci. Ludzie gwiazd, Pete! Ludzie gwiazd! Czy nie mog�yby odwiedzi� chocia� tych miejsc, o kt�rych wiedzieliby�my na pewno, �e s� zupe�nie bezpieczne? Oczywi�cie nie ma mowy, �eby podejmowa�y jakie� ryzyko, ale... � Nie, Jim � powiedzia�em stanowczo'. � To twoje muzeum, ale moja c�rka. � Jasne � westchn��. � Chyba tak samo bym post�pi�. � Star, Robert � zwr�ci�em si� z powrotem do dzieci. � Chc� by�cie mi obiecali, �e bez mojego zezwolenia nie opu�cicie naszego czasu. Nie b�d� was m�g� ukara�, je�li z�amiecie przyrzeczenie, bo nie potrafi� robi� tego, co wy. Ale chc� mie� wasze s�owo honoru, �e tego nie zrobicie. _ � Obiecujemy � powiedzieli obydwoje unosz�c prawe d�onie, jakby sk�adali przysi�g� w s�dzie. � Nie opu�cimy tego czasu. Pozwoli�em im wyj�� na podw�rko. Przez d�u�sz� chwil� Jim i ja patrzyli�my na siebie bez s�owa; oddychali�my szybko, jak po d�u�-/ szej gonitwie. � Przepraszam � powiedzia�em wreszcie. ' . � I ja te� � odpar�. � Nie mam do ciebie pretensji. Po prostu przez chwil� zapomnia�em, ile mo�e znaczy� dziecko dla ojca. � Ale po chwili, z ironicznym u�miechem na ustach, doda�: � Ju� widz�, jak opowiadam o tym wszystkim w muzeum. � Chyba nie masz takiego zamiaru? � zapyta�em z niepokojem. ^ � Z�by mnie wy�miali? Nie jestem a� tak g�upi. 10 wrze�nia . Czy�bym si� powoli tego uczy�? Mia�em co� w rodzaju przeb�ysku, kiedy my�la�em bardzo intensywnie o triumfalnym wkroczeniu Cezara do Rzymu. Przez kr�ciutk� chwil� naprawd� to w i-d z i a � e m! Sta�em przy drodze, obserwuj�c wszystko, co si� dzia�o, ale to �wszystko" by�o nieruchome; tylko ja mia�em swobod� poruszania. Trwa�o to tylko mgnienie oka. Czy mia�em do czynienia wy��cznie z halucynacj�, wywo�an� maksymaln� koncentracj� i gor�cym pragnieniem ujrzenia tego obrazu? .Zastan�wmy si� jeszcze raz. Nale�y wyobrazi� sobie sze�cian. Potem obraca si� go w my�li o sto osiemdziesi�t stopni i... Zaraz, wtedy ma tylko jedn� powierzchni�... Wi�c t� powierzchni� ��czy si� doko�a siebie... Czasem wydaje mi si�, �e ju� wiem, na czym to polega. Kiedy indziej pogr��am si� w rozpaczy. Gdybym tak by� Bystrzakiem, a nie tylko Sredniakiem! 23 pa�dziernika '- Nie wiem, co widzia�em trudnego w tej teleportacji; okaza�o si�, �e jest to najprostsza rzecz na �wiecie. Nawet dziecko da�oby sobie rad�. Brzmi to jak kiepski dowcip, zwa�ywszy, �e to w�a�nie dwoje dzieci pokaza�o mi, na czym ca�a sprawa polega, ale chc� powiedzie�, �e w�a�ciwie ka�de, najzwyklejsze nawet dziecko umia�oby to powt�rzy�. Jedyny problem polega na zrozumieniu kolejnych etap�w... nie, nie na zrozumieniu, bo nie mog� powiedzie�, �ebym sam je rozumia�; raczej na ich starannym i uwa�nym powtarzaniu. Nie wi��e si� to z �adnym niebezpiecze�stwem. Nic dziwnego, �e z pocz�tku nasun�o mi si� skojarzenie z nieruchomym obrazem, gdy� pr�dko�� jest ogromna. Na przyk�ad ta kula � mog�em i�� r�wno z ni�, wcale nie pozostaj�c z ty�u. Je�eli nawet ci pojedynkuj�cy si� m�czy�ni spostrzegli mnie, to tylko jako rozmazan�, b�yskawicznie poruszaj�c� si� plam�. To dlatego dzieci si� �mia�y, gdy ostrzega�em je przed niebezpiecze�stwami. Nawet gdyby zmaterializowa�y si� w samym centrum atomowego wybuchu, wszystko wok� nich dziaioby si� w tak �limaczym tempie, �e zd��y�yby si� teleportowa�, nim sta�aby si� im jakakolwiek krzywda. Wybuch nie mo�e rozprzestrzenia� si� szybciej ni� �wiat�o, natomiast nie istnieje �adne ograniczenie szybko�ci my�li. Jednak mimo wszystko nie pozwoli�em im jeszcze na teleportowanie si� poza nasz czas; chc� najpierw przyjrze� si� uwa�nie je�li nie wszystkim, to przynajmniej wi�kszo�ci epok. Nie chc� ryzykowa�, chocia� szczerze m�wi�c nie mam poj�cia, w jaki spos�b mo- gliby wp�ta� si� w jak�kolwiek kaba��. Jednak Robert twierdzi, �e Bystrzaki teleportowali si� z przysz�o�ci w przesz�o��, a to oznacza, �e mog� ci�gle kr�ci� si� po czasie i jest ca�kiem prawdopodobne, �e na kt�rego� z nich wreszcie si� natkniemy. Nikt nie mo�e zar�czy�, �e ten b�dzie akurat przyja�nie usposobiony... Czuj� si� troch� jak �winia, nie zabieraj�c ze sob� kamer, pude�ek na okazy i magnetofon�w, kt�re podsuwa mi Jim, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Najpierw musz� si� troch� otrzaska� z histori�, a kilkana�cie kilogram�w sprz�tu wcale by mi w tym nie pomog�o. A je�li ju� o historii mowa � zadziwiaj�ce, ile zdo�ali nam�ci� ci wszyscy historycy! Na przyk�ad: Jerzy III nie by� ani wariatem, ani debilem. Nie by� te� mo�e zbyt sympatyczny, musz� to przyzna� � kto by zreszt� by�, otoczony takim mrowiem pochlebc�w! Sta� si� po prostu ofiar� ekspansji imperialnej i rewolucji przemys�owej. Tak samo zreszt� wszyscy inni europejscy w�adcy tego okresu. I tak powiod�o mu si� znacznie lepiej, ni� Ludwikowi; przynajmniej zachowa� sw�j zaw�d i g�ow� na karku. Natomiast John Wilkes Booth by� zdecydowanie niezr�wnowa�ony psychicznie. Mogliby go wyleczy�, gdyby znali nasze metody psychoterapii, i wtedy, rzecz jasna, nie dosz�oby do zab�jstwa Lincolna. I tak bardzo mnie kusi�o, �eby temu zapobiec, ale si� nie odwa�y�em... Kto wie, jak by to wp�yn�o na dalszy bieg historii. Co ciekawe, osob� najmniej zaskoczon� zamachem by� sam Lincoln i chocia� by�o po nim wida�, �e cierpi zar�wno fizycznie, jak i duchowo, to ca�y czas sprawia� wra�enie, jakby si� tego spodziewa�. Cheops bardzo przejmowa� si� tym, �e podczas budowy piramidy gin� niewolnicy. Dostarczanie nowych nie by�o spraw� �atw�. W najgor�tszej porze dnia mieli cztery godziny wypoczynku i nie wydaje mi si�, �eby niewolnicy w jakimkolwiek innym kraju byli lepiej karmieni i mieli lepsze warunki bytowania. Nigdy nie uda�o mi si� natrafi� na �adne �lady Atlantydy lub Lemurii; s�ysza�em tylko opowie�ci o jakich� bardzo odleg�ych krajach (nie nale�y zapomina�, �e w tamtych czasach nawet kilkaset mil stanowi�o ju� nie lada szmat drogi), kt�re zgin�y pod falami morza. Sk�onni do przesady staro�ytni lada wi�ksz� wysp� byli sk�onni uzna� za kontynent. Niekt�re z tych wysp rzeczywi�cie si� zapada�y, wraz z kilku tysi�cami wie�niak�w i pasterzy. St�d z pewno�ci� wzi�y si� legendy. Kolumb by� uparty jak osio�. My�la� ju�, �eby zawr�ci�, kiedy zbuntowali si� marynarze, wi�c na z�o�� im postanowi� pop�yn�� dalej. Ci�gle nie rozumiem, co gryz�o D�yngis Chana i Aleksandra Macedo�skiego. Z pewno�ci� bardzo by mi pomog�a znajomo�� j�zyk�w, poniewa� ich wielkie kampanie zaczyna�y si� z regu�y jak leniwe wycieczki turystyczne. Helena Troja�ska by�a nawet stosunkowo �adna, ale jej osoba, rzecz jasna, stanowi�a tylko pretekst do walki. Indianie ameryka�scy pr�bowali si� kilkakrotnie zjednoczy� jeszcze przed nadej�ciem bia�ego cz�owieka, ale za ka�dym razem zwyci�a�a ��dza posiadania wi�kszej ilo�ci �on i je�c�w, i ca�y wysi�ek szed� na marne. S�dz� jednak, �e gdyby si� zjednoczyli i wiedzieli, o jak� stawk� idzie gra, uda�oby si� im utrzyma� Ameryk�. Mogliby drog� wymiany zdoby� bro� i narz�dzia i uprzemys�owi� sw�j kraj tak, jak to p�niej zrobili Japo�czycy. S� to, oczywi�cie, tylko spekulacje, ale gdyby im si� uda�o, to nasz �wiat z pewno�ci� wygl�da�by zupe�nie inaczej. Pewnego dnia spisz� to wszystko w postaci poprawionej historii ludzko�ci, bogato ilustrowanej fotografiami, i b�d� si� przygl�da�, jak tak zwani �eksperci" dyskutuj� .nad ni�, wypruwaj�c z siebie flaki. Nie zapuszcza�em Si� zbyt daleko w przysz�o��. Nie zbli�y�em si� nawet do czas�w ludzi gwiazd, a ju� tym bardziej do ich powrotu w przesz�o��. Trzeba by sporo pog��wkowa� nad kierunkiem, w kt�rym nale�a�o si� uda�, a ja przecie� nie jestem Bystrzakiem. Kiedy (i je�li) si� tam wybior�, wezm� za przewodnik�w Star i Roberta. To co uda�o mi si� dostrzec z przysz�o�ci, nie by�o niczym wspania�ym, ale te� niczym szczeg�lnie okropnym. Te �k�opoty" pojawi�y si� pewnie dopiero wraz z nastaniem ludzi gwiazd, o ile Robert ma racj�, a przypuszczam, �e ma. Nie mam poj�cia, na czym mog� one polega�, ale musi to by� co� rzeczywi�cie strasznego, skoro nie poradzili sobie nawet maj�c do dyspozycji tak nieprawdopodobnie rozwini�t� technik�. A mo�e w�a�nie dlatego? Przecie� co� takiego ju� teraz staje si� naszym udzia�em. Pi�tek, 14 listopada Howellowie wyjechali na weekend, zostawiaj�c Roberta pod moj� opiek�. Nie mam z nim �adnych k�opot�w. On i Star dotrzymali swojej obietnicy, ale zdaje si�, �e kombinuj� co� nowego. Domy�lam si� i zn�w dr�czy mnie przeczucie, �e co� si� stanie. Dzieci robi� si� coraz bardziej tajemnicze. Nieraz przy�apuj� je, jak koncentruj� si� z wysi�kiem, by po chwili bez �adnego widocznego powodu wybuchn�� radosnym chichotem. � Nie zapominajcie, co mi obiecali�cie � zwr�ci�em uwag� Star. � Dotrzymamy tego tatusiu � odpar�a powa�nym tonem. � Nie opu�cimy naszego czasu � powiedzieli ch�rem. I natychmiast wybuchn�li �miechem! Musz� mie� ich na oku. Nie wiem, czy to co� pomo�e; najwyra�niej do czego� si� przygotowuj�, ale jak mam je powstrzyma�? Pozamyka� w pokojach? Spu�ci� im lanie? Ciekawe, co na moim miejscu zrobi�by kto� inny. Dzieci znikn�y! Czekam na nie ju� od godziny. Wiem, �e gdyby mog�y, z pewno�ci� ju� by wr�ci�y. Musia�y na co� trafi�. S� bardzo m�dre, ale nie zmienia to faktu, �e jednak s� jeszcze tylko dzie�mi. Mam pewne podejrzenia. Obieca�y, �e nie opuszcz� tego czasu. Mimo swojej psotno�ci Star nigdy jeszcze nie z�ama�a danego mi s�owa � to znaczy, interpretuj�c je tak, jak m�g� to uczyni� jej typowo kobiecy umys�. St�d wiem na pewno, �e s� w naszym czasie. Star nieraz zastanawia�a si�, gdzie podziali si� Bystrzacy, kt�rzy znikn�li; jak uda�o im si� zej�� ze wst�gi M�biusa. Ot� to: jak mo�na zej�� ze wst�gi M�biusa, a mimo to pozosta� w tera�niejszo�ci? Sze�cian nic tu nie pomo�e. Z jego pomoc� mo�na tylko przemieszcza� si� po powierzchni wst�gi. Mamy linie, mamy p�aszczyzn�, mamy sze�cian, mamy wreszcie supersze�cian-teserakt � tak nakazuje logika matematyczna. Bystrzaki musieli rozumowa� w�a�nie w taki spos�b. Teraz ja b�d�c tylko �redniakiem, musz� uczyni� to samo. Mimo wszystko nie jest to zadanie tak beznadziejne, jak pr�ba �rednio inteligentnej osoby stworzenia dzie�a na miar� geniusza. (Geniusza w naszym rozumieniu, rzecz jasna, czyli kogo�, kogo Star i Robert okre�liliby mianem �redniaka). Ka�dy, kto dysponuje �rednio wysokim IQ i odpowiednim wykszta�ceniem, mo�e odtworzy� tok rozumowania geniusza, pod warunkiem, �e zna kolejne etapy, jakie .. musi przeby�, a szczeg�lnie je�li widzi praktyczne zastosowanie odtwarzanej przez niego teorii. Jedyne, czego z pewno�ci� nie potrafi, to zainicjowanie i zako�czenie ca�ego procesu my�lowego. Ja tego te� nie b�d� musia� robi� � uczynili to ju� za mnie Star i Robert. Ja �tylko" b�d� musia� odkry�, jak w praktyce zastosowa� ich odkrycie. Spr�bujmy wi�c. Redukuj�c przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o�� cz�owieka do postaci wst�gi M�biusa pozbyli�my si� jednego wymiaru. Wst�ga posiada tylko dwa wymiary, poniewa� nie ma g��boko�ci. (Jest to niemo�liwe, gdy� wst�ga M�biusa ma tylko jedn� powierzchni�.) Redukcja do dw�ch wymiar�w pozwala na nieograniczone niczym podr�owanie poprzez trzeci wymiar. Trzeci wymiar to r�wnie� wn�trze sze�cianu skr�conego o 180 stopni. P�jd�my krok naprz�d, dodaj�c jeszcze jeden wymiar. Otrzymujemy teserakt. Aby uzyska� odpowiednik wst�gi M�biusa, ale z g��boko�ci�, trzeba uda� si� w czwarty wymiar, co te�, jak mi si� wydaje, jest jedynym sposobem, w jaki Bystrzacy mogli opu�ci� zamkni�ty kr�g przesz�o�ci/tera�niejszo�ci/przysz�o�ci. Wydedu-kowali, �e nie potrzeba nic wi�cej. Star i Robert bez w�tpienia powt�rzyli t� lini� rozumowania; nie chcieli �ama� przyrzeczenia, wi�c zeszli ze wst�gi M�biusa pojawiaj�c si� w innej, ale ci�gle tera�niejszej, rzeczywisto�ci. Przekazuj� ci to wszystko, Jim, bo po pierwsze wiem, �e r�wnie� jeste� �redniakiem, a po drugie, du�o my�la�e� nad tym wszystkim, co si� sta�o po otrzymaniu monety zgubionej przez Star. Mam nadziej�, �e uda ci si� to jako� wyt�umaczy� Howellom, a przynajmniej pom�c im zrozumie� prawd� o ich synu i Star, i o tym, gdzie znikn�� Robert. Pozostawiam te notatki w takim miejscu, �eby� si� na nie natkn��, gdy b�dziecie z Billem i Ruth przetrz�sa� dom w poszukiwaniu mnie i dzieci. Je�eli b�dziesz mia� okazj� je przeczyta�, b�dzie to znaczy�o, �e nie uda�o mi si� odnale�� dzieci. Istnieje r�wnie� mo�liwo��, �e jednak je znajd�, ale nie b�dziemy mogli wej�� z powrotem na t� wst�g� M�biusa. By� mo�e czas wygl�da tam zupe�nie inaczej, a mo�e w og�le nie istnieje... kto wie, jak to jest poza wst�g�. Bill, Ruth: chcia�bym obieca�, �e przyprowadz� wam syna, ale nie mog� tego uczyni�. Pozostawmy wi�c to tylko w sferze �ycze�. Pr�buj� teraz wyobrazi� sobie sze�� sze�cian�w i pozak�ada� je jeden na drugi w taki spos�b, �eby ka�dy k�t wewn�trz tej figury by� k�tem prostym. Nie jest to wcale �atwe, ale bardzo si� staram, k9rzystaj�c z umiej�tno�ci koncentracji, kt�rej nauczy�em si� od dzieci. W porz�dku, ju� mam. A teraz obracam w my�li teserakt o sto osiemdziesi�t stopni i