9727
Szczegóły |
Tytuł |
9727 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9727 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
6
Ma r ek Tul l ius z Cyc e r on
O NATURZE BOG�W
EDYCJA KOMPUTEROWA:
WWW.ZRODLA.HI STORYCZNE . PRV. P L
MAIL : HISTORIAN@Z. P L
MMII �
7
Ksi�ga pierwsza
Je�eli filozofia bynajmniej nie wyja�ni�a jeszcze
w stopniu dostatecznym wielu spraw, to �jak sam
najlepiej wiesz, Brutusie � do najtrudniejszych i najciemniejszych
z nich nale�y zagadnienie natury bog�w,
maj�ce nader wielkie znaczenie dla poznania
duszy ludzkiej, a zarazem niezb�dne do kierowania
kultem religijnym. Poniewa� zdania najucze�szych
ludzi s� w tym przedmiocie tak bardzo rozbie�ne
i niezgodne, powinno to stanowi� nieodparty dow�d,
i� podstawa filozofii... [nie mo�e by� przedmiotem]
wiedzy i �e roztropnie post�powali akademicy
powstrzymuj�c si� od przyjmowania os�d�w
niepewnych. Bo i c� jest szpetniejszego od nierozwagi?
Albo co mo�e by� bardziej lekkomy�lnego
i bardziej niegodnego powagi i stateczno�ci m�drca,
jak uznawanie fa�szywych pogl�d�w lub zbyt pochopna
obrona tego, co nie do�� pewnie zosta�o
poznane oraz nie by�o nale�ycie zrozumiane? Na
przyk�ad w przytoczonej sprawie wi�kszo�� my�licieli,
godz�c si� na to, co jest wielce prawdopodobne
i do czego wszyscy, wiedzeni przez natur�, dochodzimy
sami, twierdzi, �e bogowie istniej�. Nato
8
miast Protagoras mia� co do tego w�tpliwo�ci, a Diagoras
z Melos i cyrenaik Teodor uwa�ali, �e bog�w
nie ma wcale. Ale i ci, co przyznali istnienie bog�w,
odznaczaj� si� tak wielk� r�norodno�ci� i niezgodno�ci�
zda�, �e zbyt d�ugo by�oby wylicza� tutaj
ich mniemania. Albowiem wiele m�wi si� i o postaciach
bog�w, i o ich miejscu pobytu czy siedzibach,
i o sposobie �ycia, przy czym w sporze o te
sprawy filozofowie wykazuj� jak najwi�ksz� sprzeczno��
stanowisk. Najistotniejsze jednak jest pytanie
nast�puj�ce: czy bogowie zgo�a nic nie robi� i nic
nie przedsi�bior�, wcale nie troszcz�c si� o sprawy
�wiata i nie kieruj�c nimi; czy te� przeciwnie �
wszystko od pocz�tku stworzyli i ustanowili oraz po
wsze czasy b�d� wszystkim kierowali, rz�dzili
i wszystko wprawiali w ruch? Tutaj to zw�aszcza
zaznacza si� wielka niezgodno�� pogl�d�w. A je�eli
si� tego sporu nie rozstrzygnie, ludzie b�d� musieli
pozostawa� w najg��bszym b��dzie i nieznajomo�ci
najwa�niejszych zagadnie�.
Ot� byli i s� filozofowie, kt�rzy s�dz�, �e bogowie
zupe�nie nie wdaj� si� w sprawy ludzkie.
Je�li za� pogl�d ich jest s�uszny, to jakie� znaczenie
mo�e mie� bogobojno��, na czym� mo�e polega�
�wi�to�� i jaka� mo�e by� religia? Bo przecie� s�
to powinno�ci, kt�re rzetelnie i sumiennie pe�ni�
mamy wzgl�dem bog�w w takim jeno przypadku,
je�li bogowie nie�miertelni to dostrzegaj� i je�li mog�
co� wy�wiadczy� rodzajowi ludzkiemu. Lecz je�eli
bogowie ani nie mog�, ani nie chc� nas wspomaga�
i w og�le nie troszcz� si� o nas, nie widz�,
9
co robimy, i nie wywieraj� na �ycie ludzkie �adnego
wp�ywu, to po c� mieliby�my im okazywa�
jaki� szacunek, po co oddawa� cze��, po co odprawia�
mod�y? Wszak pobo�no��, podobnie jak i inne
cnoty, nie mo�e polega� jedynie na pozorach i ob�udnym
udawaniu, gdy� wraz z tym wszelka �wi�to��
i kult religijny musia�yby nieuniknienie upa��. A gdy
one niszczej�, nast�puje zam�t w �yciu i wielkie
zamieszanie. Nie wiem, czy z wykorzenieniem bogobojno�ci
nie znikn�aby tak�e ufno��, nie uleg�a
rozk�adowi spo�eczno�� ludzka i nie zanik�a najwznio�lejsza
z cn�t, jak� jest sprawiedliwo��. Jednakowo�
s� te� inni, naprawd� wielcy i znakomici
filozofowie, kt�rzy twierdz� nie tylko to, �e ca�ym
�wiatem kieruje i rz�dzi rozum i m�dro�� boska,
ale r�wnie� i to, �e bogowie czuwaj� nad �yciem
ludzkim i maj� je w swej pieczy. M�drcy ci bowiem
powiadaj�, i� rozmaite p�ody i wszystko, co wydaje
ziemia, a tak�e zmiany pogody, r�ne pory roku
i zachodz�ce na niebie zjawiska, dzi�ki kt�rym
wszelkie zrodzone na ziemi stworzenia rozwijaj� si�
i dojrzewaj�, s� darem udzielanym rodzajowi ludzkiemu
przez nie�miertelnych bog�w. Przytaczaj� oni
poza tym wiele innych rzeczy, o kt�rych b�dzie
mowa w niniejszym dziele, a kt�re maj� t� w�a�ciwo��,
i� mo�e si� wydawa�, �e bogowie nie�miertelni
stworzyli je istotnie na po�ytek ludzki. Karneades
zwalcza� tych filozof�w tak usilnie, �e w roztropniejszych
ludziach wzbudzi� tym wi�ksz� ch��
do poszukiwa� prawdy; i oto nie masz �adnej innej
sprawy, w kt�rej tak zaciekle spieraliby si� nie tylko
10
nieucy, ale i ludzie uczeni. Poniewa� za� mniemania
ich s� tak r�ne i tak sprzeczne ze sob�, mo�e
zaiste zdarzy� si�, �e �adne z nich nie jest prawdziwe;
ale na pewno nie mo�e sta� si� tak, i�by
prawdziwy by� wi�cej ni� jeden pogl�d.
Rozpatruj�c ten sporny przedmiot, jeste�my w stanie
z jednej strony zaspokoi� krytyk�w �yczliwych,
a z drugiej strony da� odp�r przeciwnikom z�o�liwym,
tak i�by ci �a�owali swoich zarzut�w, a tamci
cieszyli si�, �e si� czego� nauczyli. Bo ludziom, przyja�nie
wyst�puj�cym z pewnymi zastrze�eniami, nale�y
udziela� wyja�nie�, natomiast ludzi, prze�laduj�cych
nas z zamiarami wrogimi, trzeba odpiera�.
Wiem, �e o pismach moich, kt�re w tak znacznej
liczbie wyda�em w kr�tkim czasie, m�wi si� wiele
i rozmaicie. Jedni dziwi� si�, sk�d si� wzi�� u mnie
ten nag�y zapa� do filozofii, drudzy pragn� dowiedzie�
si�, co mam do powiedzenia w poszczeg�lnych
sprawach. Jak odczu�em, wielu osobom wydaje
si� dziwne, �em upodoba� sobie zw�aszcza t�
filozofi�, kt�ra odbiera jasno�� zagadnieniom i pogr��a
je niejako w nocnym mroku; �e niespodzianie
sta�em si� obro�c� kierunku my�li zaniedbanego
i dawno ju� porzuconego. Ale ja wcale nie zacz��em
zajmowa� si� filozofi� tak nagle: nader usilnie
i pilnie oddawa�em si� jej ju� w latach mej m�odo�ci,
najwi�cej uprawiaj�c filozofi� wtedy, gdy najmniej
by�o to widoczne. Dowodem tego s� zar�wno
me przem�wienia przepe�nione wypowiedziami filozof�w,
jak i za�y�o�� z najbardziej uczonymi lud�mi,
kt�rzy zawsze u�wietniali m�j dom, jak wreszcie to,
11
�e nauczycielami moimi byli najznakomitsi mistrzowie:
Diodot, Filon, Antiochus i Pozydoniusz.
I je�li wszystkie zasady filozofii dotycz� �ycia, to
jestem przekonany, �em tak w �yciu publicznym,
jak prywatnym post�powa� zgodnie z tym, co nakazywa�y
mi rozum i nauka. Gdyby za� kto� zapyta�,
jaka to przyczyna sprawi�a, �e tak p�no zacz��em
pisa� dzie�a naukowe, m�g�bym odpowiedzie�
nadzwyczaj �atwo. Bo kiedy by�em wolny od
zaj�� urz�dowych (gdy� pa�stwo znalaz�o si� w takim
stanie, �e musia�o rz�dzi� si� wol� i rad� jednego
cz�owieka), s�dzi�em, i� w�a�nie dla dobra
Rzeczypospolitej winienem przede wszystkim wy�o�y�
moim wsp�obywatelom filozofi�. Uwa�a�em te�,
i� z punktu widzenia �wietno�ci i chwa�y naszego
pa�stwa, wielce zale�y na tym, aby tak wa�ne
i wspania�e rzeczy podane by�y r�wnie� w j�zyku
�aci�skim. Nie �a�uj� mego przedsi�wzi�cia tym bardziej,
�e snadnie dostrzegam, w ilu ludziach obudzi�em
ochot� nie tylko do nauki, lecz tak�e do
pisania. Albowiem wielu Rzymian, kt�rzy kszta�cili
si� po grecku, nie mog�o przekaza� swej wiedzy
wsp�obywatelom, poniewa� niedowierzali, �e to,
czego nauczyli si� od Grek�w, da si� wyrazi� po
�acinie. Ot� jak si� wydaje, dokaza�em w tej dziedzinie
tyle, �e Grecy ju� nas nie przewy�sz� nawet
pod wzgl�dem bogactwa wyra�e�. Ponadto do zaj�cia
si� filozofi� sk�oni�o mnie wielkie zmartwienie,
spowodowane przez okrutny i ci�ki cios niesprawiedliwego
losu. Gdyby co innego mog�o mi przynie��
wi�ksz� ulg� w tym zmartwieniu, nie szuka�
12
bym ucieczki w�a�nie w filozofii. Nie mog�em za�
wykorzysta� jej lepiej w inny spos�b, jak oddaj�c
si� nie tylko czytaniu poszczeg�lnych dzie�, ale
tak�e przepracowaniu ca�okszta�tu tej nauki. Zreszt�
wszystkie jej cz�ci i cz�ony mo�na naj�atwiej
pozna� wtedy, kiedy w pisemnym rozwa�aniu traktuje
si� je w�a�nie jako ca�o��. Istnieje bowiem jaka�
dziwna wi� i nieprzerwana ci�g�o�� po�r�d r�nych
rzeczy, przy czym jedna zdaje si� kojarzy�
z drug�, a wszystkie razem wygl�daj� na wsp�zale�ne
od siebie i �ci�le ze sob� z��czone. Je�li za�
chodzi o tych, kt�rzy pytaj� si�, co sam my�l�
o poszczeg�lnych sprawach, to wykazuj� oni zbyt
wielk� ciekawo��, bo w rozwa�aniach naukowych
powinno si� zwraca� uwag� nie tyle na wielko��
czyjej� powagi, ile na moc dowod�w. Powaga os�b
wyst�puj�cych w charakterze nauczycieli po wi�kszej
cz�ci jest nawet szkodliwa dla tych, kt�rzy
pragn� si� uczy�; przestaj� oni bowiem pos�ugiwa�
si� w�asnymi os�dami, przyjmuj�c za pewne to, co
orzek� uznawany przez nich nauczyciel. Tote� nie
mam zwyczaju chwali� tego, co wiemy o pitagorejczykach,
kt�rzy zapytywani o uzasadnienie pewnych
twierdze�, z jakimi wyst�pili w czasie dysput,
zwykli podobno odpowiada�: �On tak powiedzia�";
mieli za� na my�li Pitagorasa. Przyj�ty z g�ry pogl�d
zdoby� sobie tutaj takie znaczenie, i� powaga
nauczyciela mia�a moc przekonywaj�c� nawet bez
dowod�w. Co si� tyczy z kolei tych, kt�rzy dziwi�
si�, �e poszed�em przede wszystkim za nauk� Akademii,
to�jak si� zdaje � wystarczaj�cej odpo
13
wiedzi udzieli�em im w czterech Ksi�gach akademickich.
Nie sta�em si� r�wnie� bynajmniej obro�c� kierunku
my�li zaniedbanego i porzuconego, gdy� pogl�dy
ludzkie nie gin� ze �mierci� swoich rzecznik�w.
Mo�e potrzebuj� one jedynie godnego por�czyciela,
jak to si� dzieje i z tym kierunkiem
w filozofii, kt�ry polega na zwalczaniu wszelakich
twierdze� i nie wypowiadaniu �adnych stanowczych
os�d�w. Zapocz�tkowany przez Sokratesa,
podj�ty na nowo przez Arkesilauosa, utwierdzony
przez Karneadesa, przetrwa� on w stanie kwitn�cym
a� do naszych czas�w, chocia� wiem, �e
dzisiaj nawet w samej Grecji jest prawie zupe�nie
osierocony. Jak s�dz�, dosz�o do tego nie z powodu
b��d�w Akademii, lecz z powodu ludzkiej opiesza�o�ci.
Bo je�li rzecz� wielk� jest dok�adne opanowanie
poszczeg�lnych nauk, to o ile� wi�ksz� jest poznanie
ich wszystkich! A tego w�a�nie musz� dokona�
ci, kt�rzy gwoli poszukiwania prawdy zamierzaj�
wyst�powa� zar�wno przeciw wszystkim filozofom,
jak i po stronie ich wszystkich. Nie twierdz�,
abym osobi�cie zdoby� ju� zdolno�� uprawiania tak
wielkiej i tak trudnej sztuki; utrzymuj� jedynie, �em
do tego d��y�. A poza tym niemo�liwo�ci� jest,
izby ludzie uprawiaj�cy ten kierunek filozofii nie
mieli nic sta�ego, czego by si� przytrzymywali. Dok�adniej
m�wi�em o tym w innym miejscu, ale �e
s� jednostki zbyt niepoj�tne i t�pe, trzeba �jak mi
si� wydaje � przypomina� im to cz�ciej. Ot� nie
nale�� bynajmniej do tych, kt�rzy nic nie poczytuj�
za prawd�; jestem za� z liczby tych, kt�rych zdaniem
14
z wszelk� prawd� ��czy si� co� fa�szywego, tak bardzo
do niej podobnego, �e nie ma �adnej wyra�nej oznaki,
pozwalaj�cej prawd� i fa�sz rozpozna� i potwierdzi�.
St�d wynika, �e istnieje wiele rzeczy prawdopodobnych,
kt�re � chocia� nie mo�na ich pozna�
dok�adnie � ze wzgl�du jednak na jaki� sw�j wyr�niaj�cy
si� i jasny poz�r mog� s�u�y� jako wytyczne
w �yciu m�drca.
Teraz za�, aby unikn�� wszelkiej nieufno�ci, przedstawi�
do wsp�lnego rozwa�enia pogl�dy na istot�
bog�w, wypowiedziane przez r�nych filozof�w.
Zdaje mi si�, �e w�a�nie przy tej sposobno�ci trzeba
przyzwa� ich wszystkich razem, by orzekli, kt�ry
z pogl�d�w tych jest s�uszny. I tylko wtedy uznam
stanowisko Akademii za bezzasadne, gdy albo wszyscy
zgodz� si� na jedno, albo znajdzie si� kto�,
kto istotnie odkryje prawd�. Chcia�bym tedy zawo�a�
tu, jak tamten w Synefebach:
O bogowie, wszyscy rodacy i wszyscy m�odzie�cy,
Wzywam
was, prosz�, b�agam, zaklinam i wo�am ze �zami!
A czyni� to nie dla rzeczy b�ahej, jak ten, kt�ry
skar�y si�, �e w pa�stwie dziej� si� straszliwe zbrodnie,
bo �kochanka nie chce przyjmowa� od przyjaciela
dar�w pieni�nych", lecz po to, by zjawili
si�, zbadali i podali do wiadomo�ci, co nale�y s�dzi�
o religii, pobo�no�ci, �wi�to�ci, obrz�dach, wierze
i przysi�gach; co trzeba mniema� o �wi�tyniach
i kaplicach, o uroczystych ofiarach i o wr�bach
z ptak�w, kt�rym to wr�bom ja sam przewodnicz�
(wszystko to bowiem wi��e si� z rozstrz�sanym tu
zagadnieniem natury nie�miertelnych bog�w). Za
15
iste, zaznaczaj�ca si� w�r�d najucze�szych m��w
tak wielka niezgodno�� zda� w tej bardzo wa�nej
sprawie mo�e wywo�a� jakie� w�tpliwo�ci nawet
u ludzi, kt�rzy maj� przekonanie, �e wiedz� o tym
co� pewnego.
Zauwa�y�em to wielokrotnie ju� dawniej, lecz najwyra�niej
dostrzeg�em w czasie nader dok�adnej
i wnikliwej rozmowy o bogach nie�miertelnych, jaka
odby�a si� u mego przyjaciela Gajusa Kotty. Albowiem
kiedy zaproszony i wezwany zjawi�em si�
u niego podczas �wi�t Laty�skich, zasta�em go siedz�cego
w sali przyj�� i rozmawiaj�cego z senatorem
Gajusem Wellejuszem, kt�remu wtedy epikurejczycy
przyznawali pierwsze miejsce w�r�d naszych
zwolennik�w swojego kierunku. By� tam obecny
tak�e Kwintus Lucyliusz Balbus, kt�ry poczyni� takie
post�py w filozofii stoickiej, �e stawiano go na
r�wni z najwybitniejszymi greckimi przedstawicielami
tej szko�y.
Kotta, gdy tylko mnie zobaczy�, odezwa� si� w te
s�owa: Przybywasz w sam� por�, bo oto wynik�
mi�dzy mn� a Wellejuszem sp�r w wa�nej sprawie
i wydaje nam si� stosowne, aby� ze wzgl�du na
twoje upodobania by� przy tym sporze obecny.
� A i mnie si� te� zdaje � odrzek�em � �em
przyby�, jak powiadasz, w sam� por�. Zeszli�cie si�
tu bowiem we trzech jako najznakomitsi przedstawiciele
trzech kierunk�w filozoficznych i gdyby jeszcze
przyszed� Marek Piso, �adna ze szk� filozoficznych,
kt�re ciesz� si� dzi� szacunkiem, nie by�aby
pozbawiona tutaj swego rzecznika.
16
Kotta za� na to: Je�eli � rzecze � dzie�o naszego
Antiocha, kt�re niedawno przys�a� on obecnemu tu
Balbusowi, m�wi prawd�, to nie masz przyczyny
pragn�� obecno�ci twego przyjaciela Pisona. Antiochus
bowiem jest zdania, �e stoicy i perypatetycy
zgadzaj� si� ze sob� co do istoty rzeczy, a r�ni�
si� jedynie w s�owach. Chcia�bym dowiedzie� si�,
Balbusie, co s�dzisz o tym dziele.
� Ja? � odpowiedzia� tamten. � Dziwi� si�, �e
tak bystry cz�owiek, jak Antiochus, nie dostrzeg� zasadniczej
r�nicy mi�dzy stoikami a perypatetykami.
Wszak pierwsi odr�niaj� post�pki cnotliwe (honesta)
od po�ytecznych (commoda) nie tylko z nazwy,
lecz i pod wzgl�dem istoty, drudzy natomiast mieszaj�
post�pki cnotliwe z po�ytecznymi, jak gdyby
r�ni�y si� one nie rodzajem, a tylko wielko�ci�
i stopniem. A przecie� nie jest to ma�a jeno niezgodno��
w s�owach, lecz ogromna rozbie�no��
rzeczowa! Wszelako o tym kiedy indziej. Teraz za�,
je�li wam to odpowiada, powr��my do tego, co�my
zacz�li.
� I owszem, bardzo mi to dogadza � rzek�
Kotta. � Lecz i�by ten, co w�a�nie nadszed� �
ci�gn�� dalej patrz�c si� na mnie � by� �wiadom,
o co nam chodzi, pragn� przypomnie�, �e m�wili�my
o naturze bog�w. Poniewa� zagadnienie to
wydawa�o mi si� niezwykle ciemne, zwr�ci�em si�,
jak to zawsze zwyk�o si� czyni�, do Wellejusza z zapytaniem,
co te� my�li o tym Epikur. Powt�rz nam
wi�c, Wellejuszu � powiedzia� � to, co� zacz�� m�wi�,
je�li nie b�dzie to dla ciebie uci��liwe.
17
� Ch�tnie powt�rz�, jakkolwiek ten, co przyszed�,
nie mnie, lecz tobie b�dzie okazywa� pomoc.
Obydwaj bowiem � doda� u�miechaj�c si� �
od tego� samego Filona nauczyli�cie si�, �e nic nie
wiecie.
Odpar�em na to: Niech ju� Kotta pilnuje tego,
czego�my si� nauczyli. Co do mnie, to przeciwnie:
nie chc�, aby� przypuszcza�, �e przyby�em, by mu
pomaga�. B�d� tylko s�uchaczem, i to s�uchaczem
bezstronnym, zachowuj�cym swobod� os�du i nie
daj�cym si� przez �adn� okoliczno�� sk�oni� do tego,
bym dobrowolnie lub wbrew woli mia� broni� jakiego�
okre�lonego pogl�du.
Wtedy Wellejusz z nader wielk� pewno�ci� siebie,
jak to u nich jest we zwyczaju, i niczego tak
si� nie obawiaj�c jak tego, by nie przypuszczano,
�e w czymkolwiek ma w�tpliwo�ci, zacz�� wywodzi�
tak, jak gdyby dopiero co zst�pi� z mi�dzy�wiat�w
epikurejskich i przyby� wprost ze zgromadzenia
bog�w: Nie us�yszycie ode mnie � rzek� �
czczych i zmy�lonych opowie�ci; nie us�yszycie, �e
to b�g, jak u Platona w Timaiosie, jest tw�rc� i budowniczym
�wiata; nie us�yszycie te� o stoickiej
Pronoi � wieszczej staruszce, kt�r� po �acinie mo�na
nazwa� Providentia, czyli Opatrzno�ci� � ani nawet o samym
�wiecie jako b�stwie obdarzonym dusz� i zmys�ami,
b�stwie okr�g�ym, p�on�cym i obracaj�cym
si� w ko�o: s� to dziwotwory i urojenia filozof�w,
kt�rzy nie poszukuj� prawdy, lecz bredz� we �nie.
Bo i c� to za wzrok duchowy, przy pomocy kt�rego
wasz Platon m�g� rzekomo widzie� ow� olbrzymi�
18
pracowni�, gdzie jego zdaniem b�g zbudowa� i urz�dzi�
�wiat? Co by�o �r�d�em ruchu w tej pracowni?
Jak wygl�da�y narz�dzia, d�wignie, machiny? Jacy�
to pomocnicy wsp�dzia�ali przy tak wielkim dziele?
W jaki spos�b mog�o s�ucha� budowniczego i podporz�dkowa�
si� jego woli powietrze, ogie�, woda
i ziemia? Sk�d�e si� wzi�o pi�� owych form, z kt�rych
tworzy si� wszystko pozosta�e, form tak zr�cznie
przystosowanych do wytworzenia duszy i pobudzenia
zmys��w? Zbyt d�ugo by�oby wylicza� wszystkie tego
rodzaju rzeczy, kt�re wygl�daj� raczej na �yczenia
ni� na wyniki bada�. Lecz najdziwniejsze jest to,
�e ten sam m��, wedle kt�rego �wiat nie tylko zrodzi�
si� do �ycia, ale mia� by� nieomal dzie�em
czyich� r�k, twierdzi�, �e �wiat b�dzie trwa� wiecznie.
Czy my�lisz, �e cz�owiek, kt�rego zdaniem jaka� rzecz
stworzona mo�e by� wiecznotrwa�a, skosztowa� �
jak si� to m�wi � cho�by brzegiem warg fizjologii,
to jest nauki o przyrodzie? Jaka� bowiem rzecz
z�o�ona nie da si� z powrotem roz�o�y�? Albo czy�
jest co� takiego, co by mia�o pocz�tek, a nie mia�o
ko�ca? Je�eli wasza Pronoja, Lucyliuszu, jest tym
samym, co b�g Plato�ski, to zn�w pytam si�, jak
przed chwil�, o pomocnik�w, o machiny, o spos�b
wykonania ca�ego tego dzie�a i o narz�dzia. Je�eli
za� jest inna, to dlaczego stworzy�a �wiat przemijaj�cy,
a nie taki jak b�g Platona, to jest wieczny?
Z kolei zadaj� pytanie jednemu i drugiemu z was:
dlaczego budowniczowie �wiata wyst�pili tak nagle,
a poprzednio spali przez niezliczone wieki? Bo okoliczno��,
�e nie by�o �wiata, nie znaczy jeszcze, �e
19
nie by�o wiek�w. (Wiekami za� nazywam tutaj nie
te okresy, kt�re oblicza si� na podstawie dni i nocy
przemijaj�cych w zwi�zku z rocznymi obrotami
�wiata; przyznaj� bowiem, �e takie wieki nie mog�yby
istnie� bez kr��enia wszech�wiata. Natomiast
od niesko�czonej przesz�o�ci istnia�a jaka� wieczno��
niewymierzalna �adnymi okresami czasu. Jaka
za� by�a jej d�ugotrwa�o��, tego poj�� nie mo�na,
bo nie mo�na sobie wyobrazi�, jaki to by� mianowicie
czas, gdy nie by�o �adnego czasu). Tote�
pytam ciebie, Balbusie: dlaczego Pronoja wasza przez
tak niezmierny czas zostawa�a bezczynna? Czy�by
ba�a si� pracy? Lecz wszak praca nie mo�e by�
udzia�em b�stwa, a zreszt� nie by�o tu �adnej pracy,
poniewa� wszystkie �ywio�y � niebo, ogie�, ziemia
i morze � okazywa�y pos�uch woli boskiej. Dlaczego
jednak b�g, niby jaki� edyl, zapragn�� przyozdobi�
�wiat znakami niebieskimi oraz �wietlistymi cia�ami?
Jak gdyby b�g chcia� pi�kniej mieszka�! Ale
wprz�dy mieszka� on przecie� niesko�czenie d�ugo
w ciemno�ciach niby w ubogiej cha�upie. A dalej:
czy mo�e przyjmujemy, �e sprawia mu przyjemno��
ta r�norodno�� ozd�b, kt�rymi�jak widzimy �
przystrojone s� niebiosa i ziemia? Ale czy� mo�e
to sprawi� jak�� przyjemno�� bogu? Gdyby nawet
tak by�o, nie wstrzymywa�by si� od niej tak d�ugo!
A mo�e, jak cz�sto twierdzicie, wszystko to zosta�o
urz�dzone przez boga ze wzgl�du na ludzi? Czy
ze wzgl�du na m�drych ludzi? Tak wielkie dzie�o
by�o tedy przedsi�wzi�te z powodu takiej garstki!
Czy mo�e ze wzgl�du na g�upich? Lecz przede
20
wszystkim nie by�o przyczyny, dla kt�rej b�g mia�by
oddawa� dobre przys�ugi ludziom z�ym. Nast�pnie,
co by przez to osi�gn��, skoro wszyscy g�upi s�
bez w�tpienia najbardziej nieszcz�liwi � najpierw
dlatego w�a�nie, �e s� g�upi (bo c� mo�na nazwa�
wi�kszym nieszcz�ciem od g�upoty?), a p�niej
dlatego, �e tak wiele zdarzaj�cych si� w �yciu przykro�ci
ludzie m�drzy �agodz�, wetuj�c je sobie
r�nymi rzeczami po�ytecznymi, g�upi za� nie s�
w stanie ani unikn�� przykro�ci nadchodz�cych,
ani znosi� ju� istniej�cych. Je�li z kolei chodzi
o tych, kt�rzy sam �wiat uznali za o�ywiony i m�dry,
to w �aden spos�b nie potrafili oni ustali�, jaki
kszta�t mo�e by� odpowiedni dla rozumnej istoty
duchowej. Co do mnie, b�d� o tym m�wi� nieco
p�niej. Na razie powiem tyle: zawsze b�d� si�
dziwi� t�pocie tych, kt�rzy �yw�, nie�mierteln�,
a zarazem szcz�liw� istot� chc� widzie� w postaci
kulistej tylko dlatego, �e Platon uwa�a� kszta�t
ten za najpi�kniejszy. Mnie jednak mo�e wydawa�
si� pi�kniejszy kszta�t walca albo kszta�t kwadratu,
albo sto�ka, albo ostros�upa. A jaki� rodzaj �ycia
przypisuje si� temu kulistemu bogu? Ma si� rozumie�,
obracanie si� z tak wielk� szybko�ci�, jakiej
nie mo�na sobie nawet wyobrazi�. Atoli zupe�nie
nie widz�, jak si� mo�e z tym ��czy� poj�cie spokojnej
my�li i szcz�liwego �ycia. Poza tym dlaczego takiemu
bogu nie mia�oby sprawia� przykro�ci to, co jest
przykre i naszemu cia�u, cho�by dawa�o si� odczu�
tylko w najmniejszym jego cz�onku? Przecie� ziemia,
b�d�ca cz�ci� wszech�wiata, jest te� zapewne
21
cz�ci� b�stwa. Wiemy za�, i� bardzo rozleg�e okolice
s� na ziemi niezamieszkane i nieuprawne,
gdy� jedne z nich zosta�y wypalone przez nazbyt
bliskie s�o�ce, a drugie zakrzep�y pod �niegiem i lodem
wskutek zbyt wielkiego oddalenia od s�o�ca.
Je�li wi�c �wiat jest bogiem, to poniewa� wspomniane
okolice s� cz�ciami �wiata, nale�y przyj��,
�e cz�onki cia�a bo�ego s� cz�ciowo dr�czone �arem,
a cz�ciowo cierpi� z powodu zimna.
Wszak jest to nauka wasza, Lucyliuszu! A teraz
dla okazania, jak wygl�da�y mniemania innych
filozof�w, zaczn� od najdawniejszych z nich. Ow�
Tales z Miletu, kt�ry pierwszy prowadzi� tego
rodzaju badania, przyjmowa�, i� zasadniczym pierwiastkiem
wszech rzeczy jest woda i �e b�g jest
rozumem, kt�ry wszystko ukszta�towa� z wody.
Jak gdyby b�stwa mog�y istnie� bez czucia zmys�owego!
Dlaczeg� po��czy� on rozum z wod�, je�li
rozum ten mo�e trwa� bez cia�a? Innego zdania
by� Anaksymander. Zgodnie z jego pogl�dem bogowie
powstaj� przez rodzenie si�; w d�ugich odst�pach
czasu zjawiaj� si� oni do �ycia i umieraj�,
przy czym istniej� jako niezliczone �wiaty. Ale jak
mo�emy wyobrazi� sobie b�stwo inaczej ni� jako
istot� odwieczn�? Potem Anaksymenes utrzymywa�,
�e bogiem jest powietrze, �e b�g ten ma sw�j pocz�tek,
�e jest niezmierzony i niesko�czony oraz
�e zawsze pozostaje w ruchu. Jak gdyby powietrze
nie maj�ce �adnego kszta�tu mog�o by� b�stwem,
zw�aszcza �e trzeba my�le�, i� b�stwo powinno mie�
nie jak�� tam nieokre�lon� posta�, lecz najpi�kniejsz�!
22
Albo jak gdyby nie wszystko, co ma jaki� pocz�tek,
by�o �miertelne! Nast�pnie Anaksagoras, kt�ry przej��
nauk� Anaksymenesa, pierwszy wyst�pi� z twierdzeniem,
�e rozgraniczenie i rozmiary wszech rzeczy
zosta�y oznaczone i ustalone przez moc i rozum
nie znaj�cego granic ducha. Przeoczy� przy tym,
�e w bycie niesko�czonym nie mo�e istnie� ani
po��czony z czuciem ci�g�y ruch, ani w og�le jakiekolwiek
odczucie, kt�rego mo�na by�oby doznawa�
inaczej ni�li pod wp�ywem bod�c�w pochodz�cych
z samych rzeczy stworzonych. Ponadto, je�li ducha
tego pojmuje na podobie�stwo jakiego� �ywego
stworzenia, to wynika st�d, �e jest jeszcze co� istotniejszego,
stosownie do czego dane stworzenie powinno
by� nazwane �ywym. Wszelako c� mo�e
by� istotniejszego ni� duch? A wi�c na zewn�trz
musi go otacza� cia�o. Poniewa� Anaksagoras to
odrzuca, nie maj�cy �adnego okrycia czysty duch,
pozbawiony jakiego� dodatku, kt�ry by m�g� czu�,
wydaje si� przekracza� mo�liwo�ci poznawcze naszego
rozumu. Z drugiej strony Alkmeon z Krotony,
kt�ry przypisywa� bosko�� s�o�cu, ksi�ycowi i innym
cia�om niebieskim, a tak�e duszy, nie zauwa�y�,
�e obdarza nie�miertelno�ci� byty �miertelne. Podobnie
te� Pitagoras � mniemaj�c, �e na ca�y �wiat
rozci�ga si� przenikaj�cy go jeden duch o�ywczy,
z kt�rego zaczerpni�te zosta�y nasze dusze � nie
spostrzeg�, �e wskutek wyosobnienia ludzkich dusz
ulega podzia�owi i rozdarciu tak�e b�stwo i �e gdy
dusze doznaj� nieszcz�cia, co spotyka wi�kszo��
z nich, nieszcz�liwa jest r�wnie� cz�� b�stwa,
23
co w rzeczywisto�ci jest niemo�liwe. Poza tym
trzeba go zapyta�, dlaczego dusza ludzka mia�aby
czego� nie wiedzie�, je�eli jest b�stwem. I dalej:
w jaki spos�b b�g ten, je�li jest tylko duchem, mo�e
przenika� �wiat lub rozlewa� si� po nim? Nast�pnym
z kolei by� Ksenofanes, kt�ry dodawa� tu rozum,
a pr�cz tego czyni� b�stwem wszystko, co jest niesko�czone.
Ot� z powodu rozumu trzeba go zgani�
tak jak innych, ale z powodu niesko�czono�ci wi�cej
ni� innych, gdy� niesko�czono�� ani nie mo�e mie�
�adnego czucia, ani by� z��czona z cia�em. Parmenides
wymy�li� sobie nawet co� na kszta�t wie�ca
(nazywa to .......), to jest ��cz�cego jasne cia�a
niebieskie ko�a, kt�re opasuje niebiosa, a kt�re
zwie on b�stwem. Jednak�e nikt nie mo�e dopatrzy�
si� w tym kole ani boskiej postaci, ani zdolno�ci
odczuwania. Znamy tak�e wiele innych dziwacznych
pomys��w tego samego filozofa, kt�ry
przecie� upatrywa� bosko�� w wojnie, niezgodzie,
chciwo�ci i rzeczach tym podobnych; a wszak
znikaj� one czy to w wyniku choroby, czy podczas
snu, czy wskutek zapomnienia, czy w zwi�zku ze
staro�ci�. To samo mo�na powiedzie� i o gwiazdach;
poniewa� jednak podnie�li�my przeciw temu uj�ciu
zarzuty w innym miejscu, mo�na je tu pomin��.
Empedokles, kt�ry pope�ni� wiele r�nych b��d�w,
najhaniebniejszej pomy�ki dopuszcza si� w�a�nie
w swym zapatrywaniu na bog�w. Przyznaje bowiem
bosko�� czterem pierwiastkom i dowodzi, �e sk�ada
si� z nich wszystko. Ale jest rzecz� oczywist�, �e
pierwiastki te powstaj� i niszczej�, a tak�e nie maj�
24
�adnego czucia. Protagoras, kt�ry w og�le przeczy,
i�by wiedzia� co� pewnego b�d� to o bogach, b�d�
o tym, czy oni istniej�, czy nie istniej�, i jacy mianowicie
s�, robi wra�enie, i� w rzeczy samej nic si�
nie domy�la o naturze b�stw. A c� s�dzi� o Demokrycie,
kt�ry zalicza mi�dzy bog�w zar�wno nasze
widzenia w ich przer�nych odmianach, jak i istoty,
kt�re tworz� i wysy�aj� widziane przez nas obrazy,
a wreszcie nasze poj�cia i wiedz�? Czy� nie jest on
w najwi�kszym b��dzie? A poniewa� ze wzgl�du
na to, �e nic nie trwa zawsze w niezmiennym
stanie, nie uznaje on zgo�a nic wiecznego � czy�
nie odrzuca b�stwa a� tak ca�kowicie, i� nie zostawia
o nim �adnej my�li? No, a powietrze, w kt�rym upatruje
bosko�� Diogenes z Apolonii, czy mo�e mie�
jak�� �wiadomo�� albo jak�� posta� b�stwa? Zbyt
d�ugo by�oby rozwodzi� si� tu o niesta�o�ci Platona,
kt�ry w Timaiosie przeczy, aby mo�na by�o wskaza�
stw�rc� tego �wiata, a w dziele O prawach o�wiadcza,
�e dociekania tycz�ce si� natury boga s� ca�kiem
niepotrzebne. A �e pojmuje boga jako istot� nie
maj�c� cia�a (co Grecy okre�laj� wyrazem ...�.-
..., to jest bezcielesny), nie mo�na zrozumie�,
jak� jest mianowicie ta istota. Bo nieodzownie
musia�aby ona by� bez �wiadomo�ci, a tak�e bez
rozs�dku i poczucia przyjemno�ci, co wszystko wszak
��czymy z poj�ciem bog�w. Ten�e filozof zar�wno
w Timaiosie, jak i w Prawach powiada, �e mi�dzy
bog�w zaliczy� nale�y i �wiat, i niebo, i gwiazdy,
i ziemi�, i dusze, i b�stwa ustanowione i przekazane
nam przez przodk�w. Same w sobie twierdzenia
25
te s� jednak wyra�nie fa�szywe, a mi�dzy sob� znajduj�
si� w jak najwi�kszej sprzeczno�ci. R�wnie�
Ksenofont, cho� u�ywa nie tak wielu s��w, pope�nia
prawie takie same b��dy. Albowiem w wypowiedziach,
kt�re wk�ada w usta Sokratesa, ka�e temu
m�drcowi wywodzi�, i� nie nale�y pyta� si� o posta�
b�stwa. Poleca mu te� nazywa� b�stwem s�o�ce
i dusz� i uznawa� raz jednego Boga, a drugi raz
wiele b�stw. S� to b��dy nieomal takie same jak te,
kt�re zgani�em u Platona. Tak�e Antystenes, kt�ry
w dziele pod tytu�em Fizyk upewnia, �e ludowych
bog�w jest wiele, ale prawdziwy B�g jest tylko
jeden, przeczy tym samym znaczeniu i sile tw�rczej
b�stw. Prawie tak samo post�puje Speuzyp, kt�ry
na�laduj�c swego wuja Platona i dowodz�c, �e
wszystkim rz�dzi jaka� �ywa si�a, stara si� zatrze�
w duszach ludzkich �wiadomo�� istnienia bog�w.
Arystoteles za�, nie zgadzaj�cy si� ze swym mistrzem
Platonem, w trzeciej ksi�dze O filozofii miesza
ze sob� wiele r�nych rzeczy. Raz bowiem przypisuje
ca�� bosko�� rozumowi; drugi raz powiada,
�e b�stwem jest �wiat jako taki; trzeci raz stawia
ponad �wiatem jakie� inne b�stwo, przypisuj�c mu
to, �e w pewnego rodzaju biegu ko�owym kieruje
ruchem wszech�wiata i utrzymuje ten ruch; czwarty
raz m�wi, �e b�stwem jest ogie� niebieski, nie bacz�c
na to, �e niebo stanowi cz�� �wiata, kt�ry sam
nazwa� w innym miejscu bogiem. Ale jak mo�e
niebo przy tak szybkim obrocie zachowa� swoje
poczucie bosko�ci? I gdzie przebywa tylu innych
bog�w, je�eli tak�e niebo policzymy mi�dzy b�stwa?
26
Poniewa� wreszcie Arystoteles chce mie� b�stwo
bezcielesne, przez to samo pozbawia je wszelkiego
czucia, a tak�e i rozumu. Lecz w jaki spos�b istota
bezcielesna mo�e wprawia� w ruch �wiat? Albo
te� jak mo�e by� ona spokojna i szcz�liwa, nieprzerwanie
pozostaj�c w ruchu? Kolega Arystotelesa
Ksenokrates r�wnie� nie wykazuje pod tym wzgl�dem
wi�kszej roztropno�ci. W ksi�gach swoich
O naturze b�stw nie daje wcale opisu ich postaci,
gdy� �jak powiada � istnieje o�miu bog�w: pi�ciu
tych, kt�rzy wyst�puj� pod nazwami b��dnych
gwiazd; jeden taki, kt�ry chocia� sk�ada si� ze
wszystkich sta�ych cia� niebieskich niby z porozrzucanych
cz�onk�w, atoli winien by� poczytywany
za pojedynczego boga; si�dmym bogiem jest s�o�ce,
a �smym ksi�yc. W jakim znaczeniu mog� by�
ci bogowie szcz�liwi, niepodobna tego zrozumie�.
Ze szko�y Plato�skiej wywodzi si� te� Heraklides
z Pontu, kt�ry zape�ni� ksi�gi swoje dziecinnymi
opowie�ciami. I on ma za b�stwo b�d� to �wiat,
b�d� to rozum, a tak�e przypisuje bosko�� b��dnym
gwiazdom, pozbawia bog�w czucia, przedstawia
posta� ich jako zmienn� oraz w tym samym dziele
zalicza mi�dzy bog�w ziemi� i niebo. Wprost nie
do zniesienia jest zmienno�� Teofrasta. Raz bowiem
godno�ci� bosk� obdarza rozum, to zn�w niebo,
to gwiazdy, to inne cia�a niebieskie. Nie nale�y
dawa� pos�uchu tak�e uczniowi jego Stratonowi,
przezwanemu Fizykiem. Ca�� moc bosk� mie�ci
on w naturze, kt�ra wprawdzie zawiera w sobie
przyczyny pobudzaj�ce do �ycia, wzrostu i zanikania,
27
nie ma jednak �adnego czucia ani kszta�tu. Zenon
za� (bym przeszed� ju� do waszych filozof�w, Balbusie)
widzi bosko�� w prawie natury, oznajmiaj�c,
i� ma ono moc nakazywania rzeczy s�usznych i zakazywania
nies�usznych. Nie mo�emy jednak zrozumie�,
w jaki spos�b prawo to czyni on istot�
o�ywion�; bo w ka�dym razie przyjmujemy, �e b�g
jest �ywy. Atoli ten�e sam filozof w innym miejscu
nazywa b�stwem eter, jak gdyby mo�na by�o je
pomy�le� jako istot� nic nie odczuwaj�c� i zawsze
g�uch� na nasze mod�y, pro�by i �yczenia! A w jeszcze
innych swoich pismach wyra�a pogl�d, i� moc
boska przypada w udziale jakiemu� rozumowi rozprzestrzenionemu
po ca�ym �wiecie. Ten�e my�liciel
przyznaje bosko�� gwiazdom, jak r�wnie� latom,
miesi�com tudzie� porom roku. Gdy za� obja�nia
Teogoni� Hezjoda, czyli dzie�o o pochodzeniu bog�w,
doszcz�tnie burzy zwyk�e i zrozumia�e o nich poj�cia.
Jako �e nie zalicza do grona bog�w ani Jowisza,
ani Junony, ani Westy, ani nikogo innego
pospolicie uwa�anego za b�stwo, natomiast przekonywa,
�e imiona powy�sze s� pewnymi symbolami
oraz �e zosta�y nadane przedmiotom martwym
i niemym. Nie mniej b��dny jest pogl�d jego ucznia
Arystona, kt�ry utrzymuje, �e postaci b�stwa nie
mo�na sobie wyobrazi�, wywodzi, �e bogowie nie
maj� czucia, oraz o�wiadcza, �e w og�le nie wie,
czy b�stwo jest istot� �yw�, czy te� ni� nie jest.
Kleantes za�, kt�ry s�ucha� Zenona r�wnocze�nie
z wymienionym przed chwil� Arystonem, raz zapewnia,
�e b�stwem jest sam wszech�wiat, to zn�w
28
przyznaje miano boga rozumowi czy duszy przejawiaj�cej
si� w ca�ej naturze, to w ko�cu za niew�tpliwe
b�stwo poczytuje najbardziej oddalon� i najwy�ej
po�o�on�, a wsz�dzie rozlan� i wszystko
otaczaj�c� czy obejmuj�c� substancj� ognist�, zwan�
eterem. Ten sam my�liciel w ksi�gach, kt�re napisa�
przeciwko rozkoszy, ju� to niby ob��kany zmy�la
jakie� nieokre�lone kszta�ty i postacie bog�w, ju� to
przyznaje wszelk� bosko�� gwiazdom, ju� to oznajmia,
�e nie masz b�stwa wi�kszego nad rozum.
Wynika st�d, i� �w b�g, kt�rego poj�cie mamy
w naszym umy�le i kt�rego jakby �lady chcemy
zachowa� w odczuciach naszej duszy, zgo�a nigdzie
nie daje si� znale��. Z kolei Perseusz, tak�e s�uchacz
Zenona, upewnia, �e kiedy� zacz�to za bog�w uwa�a�
ludzi, kt�rzy dokonali jakich� wielce po�ytecznych,
u�atwiaj�cych �ycie wynalazk�w, i �e zarazem
mianem bog�w obdarzono same te po�yteczne i zbawienne
rzeczy. Chcia� przez to powiedzie� nie tylko
to, �e wynalazki owe pochodzi�y od bog�w, ale
�e i same odznacza�y si� boskimi cechami. Lecz
c� mo�e by� bardziej niedorzecznego ni�li zaszczycanie
czci� bosk� rzeczy marnych i brzydkich albo
umieszczanie mi�dzy bogami ludzi, kt�rzy ulegli
�mierci i kt�rych jedynym uczczeniem m�g� by�
tylko �al, jaki po nich odczuwamy? A oto Chryzyp,
uwa�any za najprzebieglejszego t�umacza stoickich
roje�, gromadzi nadzwyczajne mn�stwo nieznanych
b�stw; do tego stopnia nieznanych, �e nawet nie
mo�emy ich sobie wyobrazi�, chocia� wydaje si�,
i� umys� nasz potrafi przedstawi� sobie niemal
29
wszystko bez r�nicy. Filozof ten powiada bowiem,
i� moc bo�a zawiera si� w rozumie, a tak�e w przenikaj�cej
ca�� natur� duszy i my�li; nazywa te�
bogiem �wiat oraz wszelkie przejawy jego ducha;
nast�pnie � zawiaduj�cy my�l� i rozumem kierowniczy
pierwiastek �wiata i wsp�ln� istot� wszech
rzeczy, kt�ra wszystko utrzymuje w ca�o�ci; dalej �
moc przeznaczenia i nieodpart� konieczno�� przysz�ych
wypadk�w, a poza tym ogie� i wprz�d
wspomniany przeze mnie eter; potem � to, co
z natury swej jest p�ynne czy ruchome, jak woda,
ziemia i powietrze, s�o�ce, ksi�yc, gwiazdy i ca�y
wszech�wiat, w kt�rym zawiera si� wszystko; wreszcie
� tych ludzi, kt�rzy dost�pili nie�miertelno�ci.
Dowodzi r�wnie�, i� eter jest tym, co ludzie zw�
Jowiszem, powietrze przep�ywaj�ce ponad morzami
� Neptunem, a ziemia tym, co nazywa si�
Gerer�. W podobny spos�b obja�nia imiona pozosta�ych
bog�w, a ponadto powiada, �e Jowisz �
to moc odwiecznego i niezmiennego prawa, b�d�cego
jakby przewodnikiem naszego �ycia i nauczycielem
naszych obowi�zk�w. Prawo to mieni r�wnie�
konieczno�ci� przeznaczenia tudzie� odwieczn�
prawdziwo�ci� przysz�ych zdarze�. �adna z tych
rzeczy nie wydaje mu si� taka, i�by nie mog�a
w niej znajdowa� si� moc boska. Wszystko to m�wi
Chryzyp w pierwszej ksi�dze dzie�a O naturze b�stw;
w drugiej za� chce bajeczki Orfeusza, Muzeusza,
Hezjoda i Homera pogodzi� z tym, co o bogach
nie�miertelnych powiedzia� w ksi�dze pierwszej,
Przy czym ma si� wra�enie, �e nawet ci najdawniejsi
30
poeci, jakkolwiek tego zupe�nie nie podejrzewali,
byli ju� stoikami. Chryzypa na�ladowa� Diogenes
z Babilonu, kt�ry w dziele pod tytu�em O Minerwie
przenosi potomstwo Jowisza i narodziny tej jego
dziewiczej c�rki do nauki przyrody, wy��czaj�c je
w ten spos�b z dziedziny ba�ni.
Przedstawi�em tu pomys�y, nie tyle oparte na
os�dach filozof�w, ile b�d�ce niemal rojeniami
ob��ka�c�w. I tylko nieco bardziej niedorzeczne
s� opowie�ci poetyckie, kt�re jednak�e wywiera�y
szkodliwy wp�yw ju� przez sam sw�j wdzi�k. W nich
to wywiedziono bog�w pa�aj�cych gniewem i szalej�cych
z ��dzy oraz ukazano nam ich wojny, walki,
bitwy i rany, a tak�e ich nienawi��, k��tnie i niesnaski,
ich narodziny i �mier�, ich skargi, narzekania,
wybuchy najbardziej nieokie�znanych nami�tno�ci,
cudzo�o�ne zwi�zki, obcowanie p�ciowe
z osobami nale��cymi do rodzaju ludzkiego tudzie�
zrodzonych z tego �miertelnik�w.
Z przywidzeniami poet�w mo�na po��czy� ba�amuctwa
mag�w i podobne do nich niem�dre pomys�y
Egipcjan, a tak�e mniemania posp�lstwa, kt�re
ze wzgl�du na przejawian� przez posp�lstwo nieznajomo��
prawdy ulegaj� najdalej id�cej zmienno�ci.
Kto zwa�y, jak nierozs�dne i bezzasadne s� takie
pogl�dy, powinien z�o�y� ho�d Epikurowi i zaliczy�
go do rz�du tych w�a�nie istot, o kt�rych si� tu m�wi.
On to bowiem pierwszy zrozumia�, �e bogowie
istniej�, wskazuj�c, �e poj�cie bog�w wyry�a w duszach
wszystkich ludzi sama natura. Bo czy� jest
31
jaki� kraj lub jakie� plemi� ludzkie, kt�re by nie
pobieraj�c o tym �adnych wiadomo�ci nie mia�o
pewnego z g�ry powzi�tego poj�cia b�stwa? Epikur
okre�li� to mianem ........, co oznacza w�a�nie
z g�ry powzi�te przez umys� wyobra�enie typowe
jakiej� rzeczy, bez kt�rego nie mo�na ani nic zrozumie�,
ani nic zbada�, ani te� o niczym rozmawia�.
O s�uszno�ci i po�ytku tego uj�cia przekonali�my
si� na podstawie owego boskiego dzie�a Epikura:
O sprawdzianie, czyli mierniku. Jak widzicie wi�c,
podwaliny naszych rozwa�a� s� za�o�one znakomicie.
A �e to powszechne mniemanie nie wywodzi
si� z �adnego ustanowienia ani te� ze zwyczaju,
ani z nakazu prawa, a jednak wszyscy bez wyj�tku
s� w tym ca�kiem zgodni, trzeba nieuchronnie
przyjmowa�, i� bogowie istniej�. Mamy o nich
wszczepione, a raczej wrodzone poj�cia; to za�,
w czym si� wszyscy z natury swej zgadzaj�, nieodzownie
musi by� prawd�. Nale�y wi�c uzna� istnienie
bog�w. Poniewa� s� tego pewni nie tylko wszyscy
bez ma�a filozofowie, ale i ludzie niewykszta�ceni;
poniewa� nie ulega w�tpliwo�ci tak�e i to, �e�jak
wy�ej m�wi�em � mamy w sobie owo z g�ry powzi�te
poj�cie, czyli pierwsze wyobra�enie bog�w
(przy czym nowym poj�ciom winny by� nadawane
nowe nazwy na podobie�stwo tego, co Epikur
okre�li� jako ........, a czego przedtem nikt tak
nie nazywa�) � przeto mamy tak�e wyobra�enie
o tym, �e bogowie s� szcz�liwi i nie�miertelni.
Albowiem ta� natura, kt�ra da�a nam poj�cie o samych
bogach, wszczepi�a w umys�y nasze przeko
32
nanie, �e s� oni odwieczni i szcz�liwi. Je�eli tak
jest, to s�uszny jest rozwijany przez Epikura pogl�d,
�e szcz�liwa i odwieczna istota ani sama nie ma
�adnych k�opot�w, ani nie przyczynia ich innym;
zatem nie kieruje si� ona ani gniewem, ani �yczliwo�ci�,
bo wszystkie istoty, kt�re by odznacza�y si�
takimi sk�onno�ciami, dowodzi�yby swej s�abo�ci.
Gdyby dociekania nasze nie mia�y na celu nic
innego, jak tylko pobo�n� cze�� bog�w i uwolnienie
si� od zabobonu, dosy� by�oby tego, co zosta�o
powiedziane. Z jednej strony bowiem wspania�a
natura bog�w odbiera�aby od ludzi cze�� religijn�
ju� z tego wzgl�du, �e jest odwieczna i jak najszcz�liwsza
(gdy� istotom wy�szym s�usznie nale�y si�
cze��); z drugiej strony za� zanik�by wszelki strach
przed pot�g� i gniewem bog�w. Jest bowiem rzecz�
zrozumia��, �e zar�wno gniew, jak przychylno��
s� zupe�nie obce szcz�liwej i nie�miertelnej istocie
i �e w zwi�zku z tym �aden l�k przed niebianami
nie jest potrzebny. Jednakowo� dla utwierdzenia
si� w tym przekonaniu umys� ludzki pragnie jeszcze
dowiedzie� si�, jak� bogowie maj� posta�, jakie
prowadz� �ycie, jak dzia�a i czym zajmuje si� ich
rozum.
Co si� tyczy postaci bog�w, to cz�ciowo okre�la
nam j� natura, a cz�ciowo poucza o niej nasz
rozum. Ot� naturze zawdzi�czamy to, �e wszystkie
ludy przypisuj� bogom posta� nie inn� ni� ludzk�.
Bo czy� kiedykolwiek bogowie ukazali si� komu�
b�d� to na jawie, b�d� to we �nie w jakiej� innej
postaci? Lecz �eby nie sprowadza� wszystkiego do
33
typowych wyobra�e�, twierdz�, �e objawia nam to
r�wnie� sam rozum. Mamy bowiem prze�wiadczenie,
�e najdoskonalsza istota � tak dlatego, �e jest
szcz�liwa, jak i dlatego, �e jest wieczna � winna
by� zarazem najpi�kniejsza. A jakie� zestawienie
cz�onk�w, jaki uk�ad rys�w, jakie kszta�ty i jaki
wygl�d mo�e by� pi�kniejszy od ludzkiego? Przynajmniej
wy stoicy, Lucyliuszu (bo m�j Kotta
m�wi raz tak, a drugi raz inaczej), gdy przedstawiacie
mistrzowskie dzie�o bo�e, macie zwyczaj
opisywa�, jak dobrze pomy�lana jest ca�a budowa
cz�owieka nie tylko pod wzgl�dem u�yteczno�ci,
lecz i pod wzgl�dem pi�kna. Je�eli tedy posta�
ludzka jest doskonalsza od postaci wszystkich pozosta�ych
istot �yj�cych, a b�stwo jest istot� �yj�c�,
to niew�tpliwie ma ono kszta�ty odznaczaj�ce si�
najwy�sz� pi�kno�ci�. Poniewa� tak�e wiadomo,
�e bogowie s� najszcz�liwsi i �e nikt nie mo�e by�
szcz�liwy bez cnoty, a cnota nie mo�e istnie� bez
rozumu, rozum za� znajduje si� tylko u cz�owieka �
nale�y przyzna�, �e t� w�a�nie posta� maj� bogowie.
Nie m�wi� jednak, �e maj� oni cia�o: jest to co�
podobnego do cia�a; nie maj� te� krwi, lecz co�
podobnego do krwi. Aczkolwiek Epikur przemy�la�
to bardziej wnikliwie i przedstawi� dok�adniej,
izby m�g� to zrozumie� ka�dy, ja jednak ufaj�c
waszej poj�tno�ci m�wi� o tym kr�cej, ni� wymaga
nasz przedmiot. Ponadto Epikur, kt�ry tajemnicze
i g��boko ukryte rzeczy nie tylko dostrzeg� swoim
duchem, lecz rozprawia tak, jakby ich dotkn��
r�k� przypisuje bogom w�a�ciwo�� i natur� tak�,
34
i� mo�na dowiedzie� si� o niej nie przy pomocy
zmys��w, lecz przede wszystkim z pomoc� umys�u;
�e poznajemy bog�w nie dzi�ki jakiej� masywno�ci
ich cia�a ani na podstawie oblicze�, jak si� to dzieje
z rzeczami, kt�re ze wzgl�du na ich twardo�� nazywa
on .....�..., to jest cia�ami sta�ymi, ale
przez dostrzeganie przechodz�cych kolejno r�wnokszta�tnych
wizerunk�w. Kiedy mianowicie niesko�czone
mn�stwo takich bardzo podobnych do siebie
wizerunk�w tworzy si� z niezliczonych atom�w
i przyp�ywa do nas od bog�w *, zwr�cona z najwi�ksz�
rozkosz� ku tym obrazom my�l nasza i ca�kowicie
zatopiony w nich nasz rozum pojmuje, jaka
jest szcz�liwa i wieczna istota. Bardzo wielkie jest
zaprawd� znaczenie niesko�czono�ci i w najwy�szym
stopniu godne pilnych i dok�adnych rozwa�a�.
W ich przebiegu nieuchronnie musi si� doj�� do
zrozumienia, �e natura ma t� w�a�ciwo��, i� w niej
rzeczy r�wne wsz�dzie odpowiadaj� r�wnym. Epikur
nazywa to .....�.., to jest r�wnomiernym podzia�em.
A wynika z niego, �e je�li istnieje tak wiele
istot �miertelnych, to liczba nie�miertelnych nie
jest mniejsza, i �e je�li si�y niszcz�ce s� niezliczone,
to niesko�czenie wiele jest te� si� zachowuj�cych.
* W wydaniu stanowi�cym podstaw� niniejszego przek�adu mamy
w tym miejscu wyrazy ad deos, czyli �do bog�w�. Wolimy jednak�e
za niekt�rymi filologami przyj��, �e znajduj� si� tutaj s�owa a deis,
czyli �od bog�w� lub a deis ad nos, czyli �do nas od bog�w�. Albowiem
takie brzmienie tego zdania lepiej odpowiada innym wypowiedziom
Epikura, r�wnie� przytoczonym przez Cycerona. Por.
ni�ej, np. I, 41, 114. (Przyp. t�umacza).
35
Masz zwyczaj, Balbusie, pyta� si� nas, jak wygl�da
�ycie bog�w i jak sp�dzaj� oni czas. Jest to, ma si�
rozumie�, takie �ycie, i� szcz�liwszego i bardziej
obfituj�cego we wszelkie dobra nie mo�na sobie
wyobrazi�! B�g bowiem nic nie robi, nie miesza
si� do �adnych spraw, nie przedsi�bierze �adnych
dzie�, raduje si� ze swej m�dro�ci i cnoty, jest pewien,
�e zawsze b�dzie u�ywa� nie tylko najwi�kszych,
ale i nieprzemijaj�cych rozkoszy. Takiego
boga mo�emy s�usznie nazywa� szcz�liwym, waszego
jednak uwa�amy za nader obci��onego prac�.
Bo je�eli sam �wiat jest bogiem, to c� mo�e by�
mniej spokojnego jak nieustanne obracanie si� z nadzwyczajn�
szybko�ci� wok� osi niebieskiej? A przecie�
bez spokoju nie masz szcz�liwo�ci! Je�li za�
jaki� inny b�g przebywa w �wiecie, kieruj�c nim
i rz�dz�c, utrzymuj�c bieg gwiazd, zmiany p�r
roku, kolejno�� i porz�dek zdarze�, bacz�c na l�dy
i morza oraz troszcz�c si� o �ycie i wygody ludzi,
to czy� nie jest on uwik�any w uci��liwe i mozolne
trudy? Tymczasem naszym zdaniem szcz�liwe �ycie
polega na spokojno�ci umys�u i wolno�ci od wszelkich
obowi�zk�w. I oto ten sam mistrz, od kt�rego
dowiedzieli�my si� te� innych rzeczy, pouczy� nas,
ze �wiat jest dzie�em samej natury, �e nie potrzeba
tu by�o �adnego budowania i �e to, co �jak wy
dowodzicie � nie mog�o si� dokona� bez udzia�u
boskiej m�dro�ci, jest tak �atwe, i� natura b�dzie
tworzy�a, tworzy i ju� stworzy�a niezliczone �wiaty.
Lecz poniewa� nie mo�ecie zrozumie�, jakim sposobem
natura potrafi to czyni� bez jakiejkolwiek
36
m�dro�ci, i poniewa� nie umiecie rozwi�za� waszego
zadania, uciekacie si� � na podobie�stwo poet�w
tragicznych � do b�stwa. Nie potrzebowaliby�cie
zaiste jego pomocy, gdyby�cie mieli przed oczami
niezmierzon� i z �adnej strony nie ograniczon�,
a tak olbrzymi� przestrze� �wiata, �e duch ludzki
pogr��aj�c si� w niej i dowolnie rozszerzaj�c si�
mo�e w�drowa� wzd�u� i wszerz, a jednak nigdzie
nie napotka kra�ca ni granicy, na kt�rej m�g�by
si� zatrzyma�. W tym to roz�ogu niezmierzonych
szeroko�ci, d�ugo�ci i wysoko�ci buja niesko�czone
mn�stwo niezliczonych atom�w, kt�re mimo przedzielaj�cej
je pr�ni lgn� do siebie i chwytaj�c si�
jedne drugich ��cz� si� z sob�. Tak tworz� si� te
r�norodne i r�nokszta�tne rzeczy, kt�re waszym
zdaniem nie mog� powstawa� bez miecha i kowad�a.
Tote� wy�cie umie�cili na naszych karkach odwiecznego
pana, kt�rego ba� si� mamy w dzie� i w nocy.
Bo i kt� by nie ba� si� b�stwa wszystko przewiduj�cego,
o wszystkim my�l�cego, wszystko dostrzegaj�cego,
uwa�aj�cego, �e wszystko si� go tyczy,
ciekawego i nadzwyczaj czynnego? St�d najpierw
zjawi�a si� u was owa nieuchronna konieczno��
przeznaczenia, kt�r� zwiecie ..�..�..., a dzi�ki
kt�rej mo�ecie powiedzie�, �e cokolwiek si� zdarza,
jest wynikiem odwiecznej prawdy tudzie� nieprzerwanego
pasma przyczyn. Lecz jak wysoko trzeba
ceni� tak� filozofi�, kt�ra na podobie�stwo starych
bab, i to zupe�nie ciemnych, przyjmuje, �e wszystko
dzieje si� z wyroku przeznaczenia? St�d w nast�pnej
kolei zrodzi�a si� wasza �......, sztuka wr�enia,
37
po �acinie zwana divinatio, kt�ra � gdyby�my chcieli
was s�ucha� � nabawi�aby nas takiej zabobonno�ci,
�e musieliby�my czci� haruspik�w, augur�w, wieszczk�w,
wr�biarzy i t�umaczy sn�w. Ale my�my,
wyzwoleni przez Epikura z tego l�ku, odzyskali
swobod� i nie obawiamy si� bog�w, gdy� wiemy,
�e ani sobie nie robi� oni �adnych przykro�ci, ani
nie przysparzaj� zmartwie� innym; z ca�ym za�
przywi�zaniem i sumienno�ci� czcimy �wietn� i wspania��
natur�.
Boj� si� jednak, �e uniesiony zapa�em m�wi�em
zbyt d�ugo. Atoli trudno by�o nie wyczerpa� tak
wa�nego i tak poci�gaj�cego tematu, chocia� powinienem
by� upatrywa� swoj� korzy�� tym, by
nie tyle m�wi�, ile raczej s�ucha�.
Wtedy Kotta ze zwyk�� sobie �agodno�ci� zacz��
przemawia� tak: Jednakowo�, Wellejuszu, gdyby�
nic nie powiedzia�, to z ca�� pewno�ci� i ode mnie
nic by� nie us�ysza�. Bo zwykle �atwiej przychodz�
mi na my�l dowody przemawiaj�ce nie za prawdziwo�ci�
jakich� twierdze�, lecz za ich fa�szywo�ci�.
Zdarza�o mi si� to cz�sto i zdarzy�o si� przed chwil�,
kiedym s�ucha� ciebie. I gdyby� mnie zapyta�, co
s�dz� o naturze bog�w, prawdopodobnie nie odpowiedzia�bym
ci nic; ale gdyby� chcia� dowiedzie�
si�, czy wed�ug mnie jest ona taka, jak j� dopiero
co nam przedstawi�e�, odrzek�bym, i� nic nie odpowiada
mi mniej ni� tw�j wyw�d.
Lecz zanim przyst�pi� do przedmiotu twoich
rozwa�a�, powiem najprz�d, co my�l� o tobie,
nieraz s�ysza�em od twego przyjaciela Lucju
38
sza Krassusa, jak ci� bez wahania przek�ada� ponad
wszystkich uczonych Rzymian, stawiaj�c na r�wni
z tob� tylko niewielu epikurejczyk�w greckich.
Poniewa� jednak wiedzia�em, i� ci� nadzwyczaj
kocha�, przypuszcza�em, �e z powodu swej �yczliwo�ci
przesadza� w tej pochwale. Co do mnie,
chocia� nie �miem chwali� w oczy, s�dz� jednak,
�e zagadnienie zawi�e i trudne przedstawi�e� jasno,
i to nie tylko w spos�b wyczerpuj�cy, ale tak�e ozdobniej
ni� to zazwyczaj czyni� zwolennicy waszej
szko�y. Kiedy przebywa�em w Atenach, cz�sto s�ucha�em
Zenona, kt�rego nasz Filon nazywa� zwykle
przyw�dc� epikurejczyk�w. Doradzi� mi to sam
Filon zapewne dlatego, i�bym wyuczywszy si� od
pierwszego z epikurejczyk�w ich nauki, m�g� z wi�ksz�
pewno�ci� os�dzi�, jak �atwo daje si� ona obali�.
Ot� Zenon przemawia� nie tak jak wi�kszo��
z nich, lecz tak jak ty: jasno, powa�nie i ozdobnie.
Lecz kiedy go s�ucha�em, zdarza�o mi si� cz�sto to,
co si� przytrafi�o i teraz, gdym s�ucha� ciebie: by�o
mi przykro, �e tak wielki talent (�askawie pozw�l
mi to stwierdzi�) wpad� na tak p�oche, by ju� nie
powiedzie� niedorzeczne pomys�y. Zreszt� i ja nie
wnios� tutaj nic lepszego, gdy� jak zaznaczy�em
przed chwil�, wzgl�dem wszystkich prawie docieka�,
a osobliwie wzgl�dem docieka� tycz�cych
si� przyrody, jestem sk�onny wykazywa� raczej,
czego tam brakuje, ni� podkre�la� to, co jest. Gdyby�
wi�c zapyta� mnie, czym jest b�stwo lub jakie
ono jest, pos�u�y�bym si� przyk�adem Simonidesa,
kt�ry us�yszawszy takie samo pytanie od tyrana
39
Hierona poprosi� o jeden dzie� do namys�u. Gdy
tyran w dniu nast�pny