9727

Szczegóły
Tytuł 9727
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9727 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

6 Ma r ek Tul l ius z Cyc e r on O NATURZE BOG�W EDYCJA KOMPUTEROWA: WWW.ZRODLA.HI STORYCZNE . PRV. P L MAIL : HISTORIAN@Z. P L MMII � 7 Ksi�ga pierwsza Je�eli filozofia bynajmniej nie wyja�ni�a jeszcze w stopniu dostatecznym wielu spraw, to �jak sam najlepiej wiesz, Brutusie � do najtrudniejszych i najciemniejszych z nich nale�y zagadnienie natury bog�w, maj�ce nader wielkie znaczenie dla poznania duszy ludzkiej, a zarazem niezb�dne do kierowania kultem religijnym. Poniewa� zdania najucze�szych ludzi s� w tym przedmiocie tak bardzo rozbie�ne i niezgodne, powinno to stanowi� nieodparty dow�d, i� podstawa filozofii... [nie mo�e by� przedmiotem] wiedzy i �e roztropnie post�powali akademicy powstrzymuj�c si� od przyjmowania os�d�w niepewnych. Bo i c� jest szpetniejszego od nierozwagi? Albo co mo�e by� bardziej lekkomy�lnego i bardziej niegodnego powagi i stateczno�ci m�drca, jak uznawanie fa�szywych pogl�d�w lub zbyt pochopna obrona tego, co nie do�� pewnie zosta�o poznane oraz nie by�o nale�ycie zrozumiane? Na przyk�ad w przytoczonej sprawie wi�kszo�� my�licieli, godz�c si� na to, co jest wielce prawdopodobne i do czego wszyscy, wiedzeni przez natur�, dochodzimy sami, twierdzi, �e bogowie istniej�. Nato 8 miast Protagoras mia� co do tego w�tpliwo�ci, a Diagoras z Melos i cyrenaik Teodor uwa�ali, �e bog�w nie ma wcale. Ale i ci, co przyznali istnienie bog�w, odznaczaj� si� tak wielk� r�norodno�ci� i niezgodno�ci� zda�, �e zbyt d�ugo by�oby wylicza� tutaj ich mniemania. Albowiem wiele m�wi si� i o postaciach bog�w, i o ich miejscu pobytu czy siedzibach, i o sposobie �ycia, przy czym w sporze o te sprawy filozofowie wykazuj� jak najwi�ksz� sprzeczno�� stanowisk. Najistotniejsze jednak jest pytanie nast�puj�ce: czy bogowie zgo�a nic nie robi� i nic nie przedsi�bior�, wcale nie troszcz�c si� o sprawy �wiata i nie kieruj�c nimi; czy te� przeciwnie � wszystko od pocz�tku stworzyli i ustanowili oraz po wsze czasy b�d� wszystkim kierowali, rz�dzili i wszystko wprawiali w ruch? Tutaj to zw�aszcza zaznacza si� wielka niezgodno�� pogl�d�w. A je�eli si� tego sporu nie rozstrzygnie, ludzie b�d� musieli pozostawa� w najg��bszym b��dzie i nieznajomo�ci najwa�niejszych zagadnie�. Ot� byli i s� filozofowie, kt�rzy s�dz�, �e bogowie zupe�nie nie wdaj� si� w sprawy ludzkie. Je�li za� pogl�d ich jest s�uszny, to jakie� znaczenie mo�e mie� bogobojno��, na czym� mo�e polega� �wi�to�� i jaka� mo�e by� religia? Bo przecie� s� to powinno�ci, kt�re rzetelnie i sumiennie pe�ni� mamy wzgl�dem bog�w w takim jeno przypadku, je�li bogowie nie�miertelni to dostrzegaj� i je�li mog� co� wy�wiadczy� rodzajowi ludzkiemu. Lecz je�eli bogowie ani nie mog�, ani nie chc� nas wspomaga� i w og�le nie troszcz� si� o nas, nie widz�, 9 co robimy, i nie wywieraj� na �ycie ludzkie �adnego wp�ywu, to po c� mieliby�my im okazywa� jaki� szacunek, po co oddawa� cze��, po co odprawia� mod�y? Wszak pobo�no��, podobnie jak i inne cnoty, nie mo�e polega� jedynie na pozorach i ob�udnym udawaniu, gdy� wraz z tym wszelka �wi�to�� i kult religijny musia�yby nieuniknienie upa��. A gdy one niszczej�, nast�puje zam�t w �yciu i wielkie zamieszanie. Nie wiem, czy z wykorzenieniem bogobojno�ci nie znikn�aby tak�e ufno��, nie uleg�a rozk�adowi spo�eczno�� ludzka i nie zanik�a najwznio�lejsza z cn�t, jak� jest sprawiedliwo��. Jednakowo� s� te� inni, naprawd� wielcy i znakomici filozofowie, kt�rzy twierdz� nie tylko to, �e ca�ym �wiatem kieruje i rz�dzi rozum i m�dro�� boska, ale r�wnie� i to, �e bogowie czuwaj� nad �yciem ludzkim i maj� je w swej pieczy. M�drcy ci bowiem powiadaj�, i� rozmaite p�ody i wszystko, co wydaje ziemia, a tak�e zmiany pogody, r�ne pory roku i zachodz�ce na niebie zjawiska, dzi�ki kt�rym wszelkie zrodzone na ziemi stworzenia rozwijaj� si� i dojrzewaj�, s� darem udzielanym rodzajowi ludzkiemu przez nie�miertelnych bog�w. Przytaczaj� oni poza tym wiele innych rzeczy, o kt�rych b�dzie mowa w niniejszym dziele, a kt�re maj� t� w�a�ciwo��, i� mo�e si� wydawa�, �e bogowie nie�miertelni stworzyli je istotnie na po�ytek ludzki. Karneades zwalcza� tych filozof�w tak usilnie, �e w roztropniejszych ludziach wzbudzi� tym wi�ksz� ch�� do poszukiwa� prawdy; i oto nie masz �adnej innej sprawy, w kt�rej tak zaciekle spieraliby si� nie tylko 10 nieucy, ale i ludzie uczeni. Poniewa� za� mniemania ich s� tak r�ne i tak sprzeczne ze sob�, mo�e zaiste zdarzy� si�, �e �adne z nich nie jest prawdziwe; ale na pewno nie mo�e sta� si� tak, i�by prawdziwy by� wi�cej ni� jeden pogl�d. Rozpatruj�c ten sporny przedmiot, jeste�my w stanie z jednej strony zaspokoi� krytyk�w �yczliwych, a z drugiej strony da� odp�r przeciwnikom z�o�liwym, tak i�by ci �a�owali swoich zarzut�w, a tamci cieszyli si�, �e si� czego� nauczyli. Bo ludziom, przyja�nie wyst�puj�cym z pewnymi zastrze�eniami, nale�y udziela� wyja�nie�, natomiast ludzi, prze�laduj�cych nas z zamiarami wrogimi, trzeba odpiera�. Wiem, �e o pismach moich, kt�re w tak znacznej liczbie wyda�em w kr�tkim czasie, m�wi si� wiele i rozmaicie. Jedni dziwi� si�, sk�d si� wzi�� u mnie ten nag�y zapa� do filozofii, drudzy pragn� dowiedzie� si�, co mam do powiedzenia w poszczeg�lnych sprawach. Jak odczu�em, wielu osobom wydaje si� dziwne, �em upodoba� sobie zw�aszcza t� filozofi�, kt�ra odbiera jasno�� zagadnieniom i pogr��a je niejako w nocnym mroku; �e niespodzianie sta�em si� obro�c� kierunku my�li zaniedbanego i dawno ju� porzuconego. Ale ja wcale nie zacz��em zajmowa� si� filozofi� tak nagle: nader usilnie i pilnie oddawa�em si� jej ju� w latach mej m�odo�ci, najwi�cej uprawiaj�c filozofi� wtedy, gdy najmniej by�o to widoczne. Dowodem tego s� zar�wno me przem�wienia przepe�nione wypowiedziami filozof�w, jak i za�y�o�� z najbardziej uczonymi lud�mi, kt�rzy zawsze u�wietniali m�j dom, jak wreszcie to, 11 �e nauczycielami moimi byli najznakomitsi mistrzowie: Diodot, Filon, Antiochus i Pozydoniusz. I je�li wszystkie zasady filozofii dotycz� �ycia, to jestem przekonany, �em tak w �yciu publicznym, jak prywatnym post�powa� zgodnie z tym, co nakazywa�y mi rozum i nauka. Gdyby za� kto� zapyta�, jaka to przyczyna sprawi�a, �e tak p�no zacz��em pisa� dzie�a naukowe, m�g�bym odpowiedzie� nadzwyczaj �atwo. Bo kiedy by�em wolny od zaj�� urz�dowych (gdy� pa�stwo znalaz�o si� w takim stanie, �e musia�o rz�dzi� si� wol� i rad� jednego cz�owieka), s�dzi�em, i� w�a�nie dla dobra Rzeczypospolitej winienem przede wszystkim wy�o�y� moim wsp�obywatelom filozofi�. Uwa�a�em te�, i� z punktu widzenia �wietno�ci i chwa�y naszego pa�stwa, wielce zale�y na tym, aby tak wa�ne i wspania�e rzeczy podane by�y r�wnie� w j�zyku �aci�skim. Nie �a�uj� mego przedsi�wzi�cia tym bardziej, �e snadnie dostrzegam, w ilu ludziach obudzi�em ochot� nie tylko do nauki, lecz tak�e do pisania. Albowiem wielu Rzymian, kt�rzy kszta�cili si� po grecku, nie mog�o przekaza� swej wiedzy wsp�obywatelom, poniewa� niedowierzali, �e to, czego nauczyli si� od Grek�w, da si� wyrazi� po �acinie. Ot� jak si� wydaje, dokaza�em w tej dziedzinie tyle, �e Grecy ju� nas nie przewy�sz� nawet pod wzgl�dem bogactwa wyra�e�. Ponadto do zaj�cia si� filozofi� sk�oni�o mnie wielkie zmartwienie, spowodowane przez okrutny i ci�ki cios niesprawiedliwego losu. Gdyby co innego mog�o mi przynie�� wi�ksz� ulg� w tym zmartwieniu, nie szuka� 12 bym ucieczki w�a�nie w filozofii. Nie mog�em za� wykorzysta� jej lepiej w inny spos�b, jak oddaj�c si� nie tylko czytaniu poszczeg�lnych dzie�, ale tak�e przepracowaniu ca�okszta�tu tej nauki. Zreszt� wszystkie jej cz�ci i cz�ony mo�na naj�atwiej pozna� wtedy, kiedy w pisemnym rozwa�aniu traktuje si� je w�a�nie jako ca�o��. Istnieje bowiem jaka� dziwna wi� i nieprzerwana ci�g�o�� po�r�d r�nych rzeczy, przy czym jedna zdaje si� kojarzy� z drug�, a wszystkie razem wygl�daj� na wsp�zale�ne od siebie i �ci�le ze sob� z��czone. Je�li za� chodzi o tych, kt�rzy pytaj� si�, co sam my�l� o poszczeg�lnych sprawach, to wykazuj� oni zbyt wielk� ciekawo��, bo w rozwa�aniach naukowych powinno si� zwraca� uwag� nie tyle na wielko�� czyjej� powagi, ile na moc dowod�w. Powaga os�b wyst�puj�cych w charakterze nauczycieli po wi�kszej cz�ci jest nawet szkodliwa dla tych, kt�rzy pragn� si� uczy�; przestaj� oni bowiem pos�ugiwa� si� w�asnymi os�dami, przyjmuj�c za pewne to, co orzek� uznawany przez nich nauczyciel. Tote� nie mam zwyczaju chwali� tego, co wiemy o pitagorejczykach, kt�rzy zapytywani o uzasadnienie pewnych twierdze�, z jakimi wyst�pili w czasie dysput, zwykli podobno odpowiada�: �On tak powiedzia�"; mieli za� na my�li Pitagorasa. Przyj�ty z g�ry pogl�d zdoby� sobie tutaj takie znaczenie, i� powaga nauczyciela mia�a moc przekonywaj�c� nawet bez dowod�w. Co si� tyczy z kolei tych, kt�rzy dziwi� si�, �e poszed�em przede wszystkim za nauk� Akademii, to�jak si� zdaje � wystarczaj�cej odpo 13 wiedzi udzieli�em im w czterech Ksi�gach akademickich. Nie sta�em si� r�wnie� bynajmniej obro�c� kierunku my�li zaniedbanego i porzuconego, gdy� pogl�dy ludzkie nie gin� ze �mierci� swoich rzecznik�w. Mo�e potrzebuj� one jedynie godnego por�czyciela, jak to si� dzieje i z tym kierunkiem w filozofii, kt�ry polega na zwalczaniu wszelakich twierdze� i nie wypowiadaniu �adnych stanowczych os�d�w. Zapocz�tkowany przez Sokratesa, podj�ty na nowo przez Arkesilauosa, utwierdzony przez Karneadesa, przetrwa� on w stanie kwitn�cym a� do naszych czas�w, chocia� wiem, �e dzisiaj nawet w samej Grecji jest prawie zupe�nie osierocony. Jak s�dz�, dosz�o do tego nie z powodu b��d�w Akademii, lecz z powodu ludzkiej opiesza�o�ci. Bo je�li rzecz� wielk� jest dok�adne opanowanie poszczeg�lnych nauk, to o ile� wi�ksz� jest poznanie ich wszystkich! A tego w�a�nie musz� dokona� ci, kt�rzy gwoli poszukiwania prawdy zamierzaj� wyst�powa� zar�wno przeciw wszystkim filozofom, jak i po stronie ich wszystkich. Nie twierdz�, abym osobi�cie zdoby� ju� zdolno�� uprawiania tak wielkiej i tak trudnej sztuki; utrzymuj� jedynie, �em do tego d��y�. A poza tym niemo�liwo�ci� jest, izby ludzie uprawiaj�cy ten kierunek filozofii nie mieli nic sta�ego, czego by si� przytrzymywali. Dok�adniej m�wi�em o tym w innym miejscu, ale �e s� jednostki zbyt niepoj�tne i t�pe, trzeba �jak mi si� wydaje � przypomina� im to cz�ciej. Ot� nie nale�� bynajmniej do tych, kt�rzy nic nie poczytuj� za prawd�; jestem za� z liczby tych, kt�rych zdaniem 14 z wszelk� prawd� ��czy si� co� fa�szywego, tak bardzo do niej podobnego, �e nie ma �adnej wyra�nej oznaki, pozwalaj�cej prawd� i fa�sz rozpozna� i potwierdzi�. St�d wynika, �e istnieje wiele rzeczy prawdopodobnych, kt�re � chocia� nie mo�na ich pozna� dok�adnie � ze wzgl�du jednak na jaki� sw�j wyr�niaj�cy si� i jasny poz�r mog� s�u�y� jako wytyczne w �yciu m�drca. Teraz za�, aby unikn�� wszelkiej nieufno�ci, przedstawi� do wsp�lnego rozwa�enia pogl�dy na istot� bog�w, wypowiedziane przez r�nych filozof�w. Zdaje mi si�, �e w�a�nie przy tej sposobno�ci trzeba przyzwa� ich wszystkich razem, by orzekli, kt�ry z pogl�d�w tych jest s�uszny. I tylko wtedy uznam stanowisko Akademii za bezzasadne, gdy albo wszyscy zgodz� si� na jedno, albo znajdzie si� kto�, kto istotnie odkryje prawd�. Chcia�bym tedy zawo�a� tu, jak tamten w Synefebach: O bogowie, wszyscy rodacy i wszyscy m�odzie�cy, Wzywam was, prosz�, b�agam, zaklinam i wo�am ze �zami! A czyni� to nie dla rzeczy b�ahej, jak ten, kt�ry skar�y si�, �e w pa�stwie dziej� si� straszliwe zbrodnie, bo �kochanka nie chce przyjmowa� od przyjaciela dar�w pieni�nych", lecz po to, by zjawili si�, zbadali i podali do wiadomo�ci, co nale�y s�dzi� o religii, pobo�no�ci, �wi�to�ci, obrz�dach, wierze i przysi�gach; co trzeba mniema� o �wi�tyniach i kaplicach, o uroczystych ofiarach i o wr�bach z ptak�w, kt�rym to wr�bom ja sam przewodnicz� (wszystko to bowiem wi��e si� z rozstrz�sanym tu zagadnieniem natury nie�miertelnych bog�w). Za 15 iste, zaznaczaj�ca si� w�r�d najucze�szych m��w tak wielka niezgodno�� zda� w tej bardzo wa�nej sprawie mo�e wywo�a� jakie� w�tpliwo�ci nawet u ludzi, kt�rzy maj� przekonanie, �e wiedz� o tym co� pewnego. Zauwa�y�em to wielokrotnie ju� dawniej, lecz najwyra�niej dostrzeg�em w czasie nader dok�adnej i wnikliwej rozmowy o bogach nie�miertelnych, jaka odby�a si� u mego przyjaciela Gajusa Kotty. Albowiem kiedy zaproszony i wezwany zjawi�em si� u niego podczas �wi�t Laty�skich, zasta�em go siedz�cego w sali przyj�� i rozmawiaj�cego z senatorem Gajusem Wellejuszem, kt�remu wtedy epikurejczycy przyznawali pierwsze miejsce w�r�d naszych zwolennik�w swojego kierunku. By� tam obecny tak�e Kwintus Lucyliusz Balbus, kt�ry poczyni� takie post�py w filozofii stoickiej, �e stawiano go na r�wni z najwybitniejszymi greckimi przedstawicielami tej szko�y. Kotta, gdy tylko mnie zobaczy�, odezwa� si� w te s�owa: Przybywasz w sam� por�, bo oto wynik� mi�dzy mn� a Wellejuszem sp�r w wa�nej sprawie i wydaje nam si� stosowne, aby� ze wzgl�du na twoje upodobania by� przy tym sporze obecny. � A i mnie si� te� zdaje � odrzek�em � �em przyby�, jak powiadasz, w sam� por�. Zeszli�cie si� tu bowiem we trzech jako najznakomitsi przedstawiciele trzech kierunk�w filozoficznych i gdyby jeszcze przyszed� Marek Piso, �adna ze szk� filozoficznych, kt�re ciesz� si� dzi� szacunkiem, nie by�aby pozbawiona tutaj swego rzecznika. 16 Kotta za� na to: Je�eli � rzecze � dzie�o naszego Antiocha, kt�re niedawno przys�a� on obecnemu tu Balbusowi, m�wi prawd�, to nie masz przyczyny pragn�� obecno�ci twego przyjaciela Pisona. Antiochus bowiem jest zdania, �e stoicy i perypatetycy zgadzaj� si� ze sob� co do istoty rzeczy, a r�ni� si� jedynie w s�owach. Chcia�bym dowiedzie� si�, Balbusie, co s�dzisz o tym dziele. � Ja? � odpowiedzia� tamten. � Dziwi� si�, �e tak bystry cz�owiek, jak Antiochus, nie dostrzeg� zasadniczej r�nicy mi�dzy stoikami a perypatetykami. Wszak pierwsi odr�niaj� post�pki cnotliwe (honesta) od po�ytecznych (commoda) nie tylko z nazwy, lecz i pod wzgl�dem istoty, drudzy natomiast mieszaj� post�pki cnotliwe z po�ytecznymi, jak gdyby r�ni�y si� one nie rodzajem, a tylko wielko�ci� i stopniem. A przecie� nie jest to ma�a jeno niezgodno�� w s�owach, lecz ogromna rozbie�no�� rzeczowa! Wszelako o tym kiedy indziej. Teraz za�, je�li wam to odpowiada, powr��my do tego, co�my zacz�li. � I owszem, bardzo mi to dogadza � rzek� Kotta. � Lecz i�by ten, co w�a�nie nadszed� � ci�gn�� dalej patrz�c si� na mnie � by� �wiadom, o co nam chodzi, pragn� przypomnie�, �e m�wili�my o naturze bog�w. Poniewa� zagadnienie to wydawa�o mi si� niezwykle ciemne, zwr�ci�em si�, jak to zawsze zwyk�o si� czyni�, do Wellejusza z zapytaniem, co te� my�li o tym Epikur. Powt�rz nam wi�c, Wellejuszu � powiedzia� � to, co� zacz�� m�wi�, je�li nie b�dzie to dla ciebie uci��liwe. 17 � Ch�tnie powt�rz�, jakkolwiek ten, co przyszed�, nie mnie, lecz tobie b�dzie okazywa� pomoc. Obydwaj bowiem � doda� u�miechaj�c si� � od tego� samego Filona nauczyli�cie si�, �e nic nie wiecie. Odpar�em na to: Niech ju� Kotta pilnuje tego, czego�my si� nauczyli. Co do mnie, to przeciwnie: nie chc�, aby� przypuszcza�, �e przyby�em, by mu pomaga�. B�d� tylko s�uchaczem, i to s�uchaczem bezstronnym, zachowuj�cym swobod� os�du i nie daj�cym si� przez �adn� okoliczno�� sk�oni� do tego, bym dobrowolnie lub wbrew woli mia� broni� jakiego� okre�lonego pogl�du. Wtedy Wellejusz z nader wielk� pewno�ci� siebie, jak to u nich jest we zwyczaju, i niczego tak si� nie obawiaj�c jak tego, by nie przypuszczano, �e w czymkolwiek ma w�tpliwo�ci, zacz�� wywodzi� tak, jak gdyby dopiero co zst�pi� z mi�dzy�wiat�w epikurejskich i przyby� wprost ze zgromadzenia bog�w: Nie us�yszycie ode mnie � rzek� � czczych i zmy�lonych opowie�ci; nie us�yszycie, �e to b�g, jak u Platona w Timaiosie, jest tw�rc� i budowniczym �wiata; nie us�yszycie te� o stoickiej Pronoi � wieszczej staruszce, kt�r� po �acinie mo�na nazwa� Providentia, czyli Opatrzno�ci� � ani nawet o samym �wiecie jako b�stwie obdarzonym dusz� i zmys�ami, b�stwie okr�g�ym, p�on�cym i obracaj�cym si� w ko�o: s� to dziwotwory i urojenia filozof�w, kt�rzy nie poszukuj� prawdy, lecz bredz� we �nie. Bo i c� to za wzrok duchowy, przy pomocy kt�rego wasz Platon m�g� rzekomo widzie� ow� olbrzymi� 18 pracowni�, gdzie jego zdaniem b�g zbudowa� i urz�dzi� �wiat? Co by�o �r�d�em ruchu w tej pracowni? Jak wygl�da�y narz�dzia, d�wignie, machiny? Jacy� to pomocnicy wsp�dzia�ali przy tak wielkim dziele? W jaki spos�b mog�o s�ucha� budowniczego i podporz�dkowa� si� jego woli powietrze, ogie�, woda i ziemia? Sk�d�e si� wzi�o pi�� owych form, z kt�rych tworzy si� wszystko pozosta�e, form tak zr�cznie przystosowanych do wytworzenia duszy i pobudzenia zmys��w? Zbyt d�ugo by�oby wylicza� wszystkie tego rodzaju rzeczy, kt�re wygl�daj� raczej na �yczenia ni� na wyniki bada�. Lecz najdziwniejsze jest to, �e ten sam m��, wedle kt�rego �wiat nie tylko zrodzi� si� do �ycia, ale mia� by� nieomal dzie�em czyich� r�k, twierdzi�, �e �wiat b�dzie trwa� wiecznie. Czy my�lisz, �e cz�owiek, kt�rego zdaniem jaka� rzecz stworzona mo�e by� wiecznotrwa�a, skosztowa� � jak si� to m�wi � cho�by brzegiem warg fizjologii, to jest nauki o przyrodzie? Jaka� bowiem rzecz z�o�ona nie da si� z powrotem roz�o�y�? Albo czy� jest co� takiego, co by mia�o pocz�tek, a nie mia�o ko�ca? Je�eli wasza Pronoja, Lucyliuszu, jest tym samym, co b�g Plato�ski, to zn�w pytam si�, jak przed chwil�, o pomocnik�w, o machiny, o spos�b wykonania ca�ego tego dzie�a i o narz�dzia. Je�eli za� jest inna, to dlaczego stworzy�a �wiat przemijaj�cy, a nie taki jak b�g Platona, to jest wieczny? Z kolei zadaj� pytanie jednemu i drugiemu z was: dlaczego budowniczowie �wiata wyst�pili tak nagle, a poprzednio spali przez niezliczone wieki? Bo okoliczno��, �e nie by�o �wiata, nie znaczy jeszcze, �e 19 nie by�o wiek�w. (Wiekami za� nazywam tutaj nie te okresy, kt�re oblicza si� na podstawie dni i nocy przemijaj�cych w zwi�zku z rocznymi obrotami �wiata; przyznaj� bowiem, �e takie wieki nie mog�yby istnie� bez kr��enia wszech�wiata. Natomiast od niesko�czonej przesz�o�ci istnia�a jaka� wieczno�� niewymierzalna �adnymi okresami czasu. Jaka za� by�a jej d�ugotrwa�o��, tego poj�� nie mo�na, bo nie mo�na sobie wyobrazi�, jaki to by� mianowicie czas, gdy nie by�o �adnego czasu). Tote� pytam ciebie, Balbusie: dlaczego Pronoja wasza przez tak niezmierny czas zostawa�a bezczynna? Czy�by ba�a si� pracy? Lecz wszak praca nie mo�e by� udzia�em b�stwa, a zreszt� nie by�o tu �adnej pracy, poniewa� wszystkie �ywio�y � niebo, ogie�, ziemia i morze � okazywa�y pos�uch woli boskiej. Dlaczego jednak b�g, niby jaki� edyl, zapragn�� przyozdobi� �wiat znakami niebieskimi oraz �wietlistymi cia�ami? Jak gdyby b�g chcia� pi�kniej mieszka�! Ale wprz�dy mieszka� on przecie� niesko�czenie d�ugo w ciemno�ciach niby w ubogiej cha�upie. A dalej: czy mo�e przyjmujemy, �e sprawia mu przyjemno�� ta r�norodno�� ozd�b, kt�rymi�jak widzimy � przystrojone s� niebiosa i ziemia? Ale czy� mo�e to sprawi� jak�� przyjemno�� bogu? Gdyby nawet tak by�o, nie wstrzymywa�by si� od niej tak d�ugo! A mo�e, jak cz�sto twierdzicie, wszystko to zosta�o urz�dzone przez boga ze wzgl�du na ludzi? Czy ze wzgl�du na m�drych ludzi? Tak wielkie dzie�o by�o tedy przedsi�wzi�te z powodu takiej garstki! Czy mo�e ze wzgl�du na g�upich? Lecz przede 20 wszystkim nie by�o przyczyny, dla kt�rej b�g mia�by oddawa� dobre przys�ugi ludziom z�ym. Nast�pnie, co by przez to osi�gn��, skoro wszyscy g�upi s� bez w�tpienia najbardziej nieszcz�liwi � najpierw dlatego w�a�nie, �e s� g�upi (bo c� mo�na nazwa� wi�kszym nieszcz�ciem od g�upoty?), a p�niej dlatego, �e tak wiele zdarzaj�cych si� w �yciu przykro�ci ludzie m�drzy �agodz�, wetuj�c je sobie r�nymi rzeczami po�ytecznymi, g�upi za� nie s� w stanie ani unikn�� przykro�ci nadchodz�cych, ani znosi� ju� istniej�cych. Je�li z kolei chodzi o tych, kt�rzy sam �wiat uznali za o�ywiony i m�dry, to w �aden spos�b nie potrafili oni ustali�, jaki kszta�t mo�e by� odpowiedni dla rozumnej istoty duchowej. Co do mnie, b�d� o tym m�wi� nieco p�niej. Na razie powiem tyle: zawsze b�d� si� dziwi� t�pocie tych, kt�rzy �yw�, nie�mierteln�, a zarazem szcz�liw� istot� chc� widzie� w postaci kulistej tylko dlatego, �e Platon uwa�a� kszta�t ten za najpi�kniejszy. Mnie jednak mo�e wydawa� si� pi�kniejszy kszta�t walca albo kszta�t kwadratu, albo sto�ka, albo ostros�upa. A jaki� rodzaj �ycia przypisuje si� temu kulistemu bogu? Ma si� rozumie�, obracanie si� z tak wielk� szybko�ci�, jakiej nie mo�na sobie nawet wyobrazi�. Atoli zupe�nie nie widz�, jak si� mo�e z tym ��czy� poj�cie spokojnej my�li i szcz�liwego �ycia. Poza tym dlaczego takiemu bogu nie mia�oby sprawia� przykro�ci to, co jest przykre i naszemu cia�u, cho�by dawa�o si� odczu� tylko w najmniejszym jego cz�onku? Przecie� ziemia, b�d�ca cz�ci� wszech�wiata, jest te� zapewne 21 cz�ci� b�stwa. Wiemy za�, i� bardzo rozleg�e okolice s� na ziemi niezamieszkane i nieuprawne, gdy� jedne z nich zosta�y wypalone przez nazbyt bliskie s�o�ce, a drugie zakrzep�y pod �niegiem i lodem wskutek zbyt wielkiego oddalenia od s�o�ca. Je�li wi�c �wiat jest bogiem, to poniewa� wspomniane okolice s� cz�ciami �wiata, nale�y przyj��, �e cz�onki cia�a bo�ego s� cz�ciowo dr�czone �arem, a cz�ciowo cierpi� z powodu zimna. Wszak jest to nauka wasza, Lucyliuszu! A teraz dla okazania, jak wygl�da�y mniemania innych filozof�w, zaczn� od najdawniejszych z nich. Ow� Tales z Miletu, kt�ry pierwszy prowadzi� tego rodzaju badania, przyjmowa�, i� zasadniczym pierwiastkiem wszech rzeczy jest woda i �e b�g jest rozumem, kt�ry wszystko ukszta�towa� z wody. Jak gdyby b�stwa mog�y istnie� bez czucia zmys�owego! Dlaczeg� po��czy� on rozum z wod�, je�li rozum ten mo�e trwa� bez cia�a? Innego zdania by� Anaksymander. Zgodnie z jego pogl�dem bogowie powstaj� przez rodzenie si�; w d�ugich odst�pach czasu zjawiaj� si� oni do �ycia i umieraj�, przy czym istniej� jako niezliczone �wiaty. Ale jak mo�emy wyobrazi� sobie b�stwo inaczej ni� jako istot� odwieczn�? Potem Anaksymenes utrzymywa�, �e bogiem jest powietrze, �e b�g ten ma sw�j pocz�tek, �e jest niezmierzony i niesko�czony oraz �e zawsze pozostaje w ruchu. Jak gdyby powietrze nie maj�ce �adnego kszta�tu mog�o by� b�stwem, zw�aszcza �e trzeba my�le�, i� b�stwo powinno mie� nie jak�� tam nieokre�lon� posta�, lecz najpi�kniejsz�! 22 Albo jak gdyby nie wszystko, co ma jaki� pocz�tek, by�o �miertelne! Nast�pnie Anaksagoras, kt�ry przej�� nauk� Anaksymenesa, pierwszy wyst�pi� z twierdzeniem, �e rozgraniczenie i rozmiary wszech rzeczy zosta�y oznaczone i ustalone przez moc i rozum nie znaj�cego granic ducha. Przeoczy� przy tym, �e w bycie niesko�czonym nie mo�e istnie� ani po��czony z czuciem ci�g�y ruch, ani w og�le jakiekolwiek odczucie, kt�rego mo�na by�oby doznawa� inaczej ni�li pod wp�ywem bod�c�w pochodz�cych z samych rzeczy stworzonych. Ponadto, je�li ducha tego pojmuje na podobie�stwo jakiego� �ywego stworzenia, to wynika st�d, �e jest jeszcze co� istotniejszego, stosownie do czego dane stworzenie powinno by� nazwane �ywym. Wszelako c� mo�e by� istotniejszego ni� duch? A wi�c na zewn�trz musi go otacza� cia�o. Poniewa� Anaksagoras to odrzuca, nie maj�cy �adnego okrycia czysty duch, pozbawiony jakiego� dodatku, kt�ry by m�g� czu�, wydaje si� przekracza� mo�liwo�ci poznawcze naszego rozumu. Z drugiej strony Alkmeon z Krotony, kt�ry przypisywa� bosko�� s�o�cu, ksi�ycowi i innym cia�om niebieskim, a tak�e duszy, nie zauwa�y�, �e obdarza nie�miertelno�ci� byty �miertelne. Podobnie te� Pitagoras � mniemaj�c, �e na ca�y �wiat rozci�ga si� przenikaj�cy go jeden duch o�ywczy, z kt�rego zaczerpni�te zosta�y nasze dusze � nie spostrzeg�, �e wskutek wyosobnienia ludzkich dusz ulega podzia�owi i rozdarciu tak�e b�stwo i �e gdy dusze doznaj� nieszcz�cia, co spotyka wi�kszo�� z nich, nieszcz�liwa jest r�wnie� cz�� b�stwa, 23 co w rzeczywisto�ci jest niemo�liwe. Poza tym trzeba go zapyta�, dlaczego dusza ludzka mia�aby czego� nie wiedzie�, je�eli jest b�stwem. I dalej: w jaki spos�b b�g ten, je�li jest tylko duchem, mo�e przenika� �wiat lub rozlewa� si� po nim? Nast�pnym z kolei by� Ksenofanes, kt�ry dodawa� tu rozum, a pr�cz tego czyni� b�stwem wszystko, co jest niesko�czone. Ot� z powodu rozumu trzeba go zgani� tak jak innych, ale z powodu niesko�czono�ci wi�cej ni� innych, gdy� niesko�czono�� ani nie mo�e mie� �adnego czucia, ani by� z��czona z cia�em. Parmenides wymy�li� sobie nawet co� na kszta�t wie�ca (nazywa to .......), to jest ��cz�cego jasne cia�a niebieskie ko�a, kt�re opasuje niebiosa, a kt�re zwie on b�stwem. Jednak�e nikt nie mo�e dopatrzy� si� w tym kole ani boskiej postaci, ani zdolno�ci odczuwania. Znamy tak�e wiele innych dziwacznych pomys��w tego samego filozofa, kt�ry przecie� upatrywa� bosko�� w wojnie, niezgodzie, chciwo�ci i rzeczach tym podobnych; a wszak znikaj� one czy to w wyniku choroby, czy podczas snu, czy wskutek zapomnienia, czy w zwi�zku ze staro�ci�. To samo mo�na powiedzie� i o gwiazdach; poniewa� jednak podnie�li�my przeciw temu uj�ciu zarzuty w innym miejscu, mo�na je tu pomin��. Empedokles, kt�ry pope�ni� wiele r�nych b��d�w, najhaniebniejszej pomy�ki dopuszcza si� w�a�nie w swym zapatrywaniu na bog�w. Przyznaje bowiem bosko�� czterem pierwiastkom i dowodzi, �e sk�ada si� z nich wszystko. Ale jest rzecz� oczywist�, �e pierwiastki te powstaj� i niszczej�, a tak�e nie maj� 24 �adnego czucia. Protagoras, kt�ry w og�le przeczy, i�by wiedzia� co� pewnego b�d� to o bogach, b�d� o tym, czy oni istniej�, czy nie istniej�, i jacy mianowicie s�, robi wra�enie, i� w rzeczy samej nic si� nie domy�la o naturze b�stw. A c� s�dzi� o Demokrycie, kt�ry zalicza mi�dzy bog�w zar�wno nasze widzenia w ich przer�nych odmianach, jak i istoty, kt�re tworz� i wysy�aj� widziane przez nas obrazy, a wreszcie nasze poj�cia i wiedz�? Czy� nie jest on w najwi�kszym b��dzie? A poniewa� ze wzgl�du na to, �e nic nie trwa zawsze w niezmiennym stanie, nie uznaje on zgo�a nic wiecznego � czy� nie odrzuca b�stwa a� tak ca�kowicie, i� nie zostawia o nim �adnej my�li? No, a powietrze, w kt�rym upatruje bosko�� Diogenes z Apolonii, czy mo�e mie� jak�� �wiadomo�� albo jak�� posta� b�stwa? Zbyt d�ugo by�oby rozwodzi� si� tu o niesta�o�ci Platona, kt�ry w Timaiosie przeczy, aby mo�na by�o wskaza� stw�rc� tego �wiata, a w dziele O prawach o�wiadcza, �e dociekania tycz�ce si� natury boga s� ca�kiem niepotrzebne. A �e pojmuje boga jako istot� nie maj�c� cia�a (co Grecy okre�laj� wyrazem ...�.- ..., to jest bezcielesny), nie mo�na zrozumie�, jak� jest mianowicie ta istota. Bo nieodzownie musia�aby ona by� bez �wiadomo�ci, a tak�e bez rozs�dku i poczucia przyjemno�ci, co wszystko wszak ��czymy z poj�ciem bog�w. Ten�e filozof zar�wno w Timaiosie, jak i w Prawach powiada, �e mi�dzy bog�w zaliczy� nale�y i �wiat, i niebo, i gwiazdy, i ziemi�, i dusze, i b�stwa ustanowione i przekazane nam przez przodk�w. Same w sobie twierdzenia 25 te s� jednak wyra�nie fa�szywe, a mi�dzy sob� znajduj� si� w jak najwi�kszej sprzeczno�ci. R�wnie� Ksenofont, cho� u�ywa nie tak wielu s��w, pope�nia prawie takie same b��dy. Albowiem w wypowiedziach, kt�re wk�ada w usta Sokratesa, ka�e temu m�drcowi wywodzi�, i� nie nale�y pyta� si� o posta� b�stwa. Poleca mu te� nazywa� b�stwem s�o�ce i dusz� i uznawa� raz jednego Boga, a drugi raz wiele b�stw. S� to b��dy nieomal takie same jak te, kt�re zgani�em u Platona. Tak�e Antystenes, kt�ry w dziele pod tytu�em Fizyk upewnia, �e ludowych bog�w jest wiele, ale prawdziwy B�g jest tylko jeden, przeczy tym samym znaczeniu i sile tw�rczej b�stw. Prawie tak samo post�puje Speuzyp, kt�ry na�laduj�c swego wuja Platona i dowodz�c, �e wszystkim rz�dzi jaka� �ywa si�a, stara si� zatrze� w duszach ludzkich �wiadomo�� istnienia bog�w. Arystoteles za�, nie zgadzaj�cy si� ze swym mistrzem Platonem, w trzeciej ksi�dze O filozofii miesza ze sob� wiele r�nych rzeczy. Raz bowiem przypisuje ca�� bosko�� rozumowi; drugi raz powiada, �e b�stwem jest �wiat jako taki; trzeci raz stawia ponad �wiatem jakie� inne b�stwo, przypisuj�c mu to, �e w pewnego rodzaju biegu ko�owym kieruje ruchem wszech�wiata i utrzymuje ten ruch; czwarty raz m�wi, �e b�stwem jest ogie� niebieski, nie bacz�c na to, �e niebo stanowi cz�� �wiata, kt�ry sam nazwa� w innym miejscu bogiem. Ale jak mo�e niebo przy tak szybkim obrocie zachowa� swoje poczucie bosko�ci? I gdzie przebywa tylu innych bog�w, je�eli tak�e niebo policzymy mi�dzy b�stwa? 26 Poniewa� wreszcie Arystoteles chce mie� b�stwo bezcielesne, przez to samo pozbawia je wszelkiego czucia, a tak�e i rozumu. Lecz w jaki spos�b istota bezcielesna mo�e wprawia� w ruch �wiat? Albo te� jak mo�e by� ona spokojna i szcz�liwa, nieprzerwanie pozostaj�c w ruchu? Kolega Arystotelesa Ksenokrates r�wnie� nie wykazuje pod tym wzgl�dem wi�kszej roztropno�ci. W ksi�gach swoich O naturze b�stw nie daje wcale opisu ich postaci, gdy� �jak powiada � istnieje o�miu bog�w: pi�ciu tych, kt�rzy wyst�puj� pod nazwami b��dnych gwiazd; jeden taki, kt�ry chocia� sk�ada si� ze wszystkich sta�ych cia� niebieskich niby z porozrzucanych cz�onk�w, atoli winien by� poczytywany za pojedynczego boga; si�dmym bogiem jest s�o�ce, a �smym ksi�yc. W jakim znaczeniu mog� by� ci bogowie szcz�liwi, niepodobna tego zrozumie�. Ze szko�y Plato�skiej wywodzi si� te� Heraklides z Pontu, kt�ry zape�ni� ksi�gi swoje dziecinnymi opowie�ciami. I on ma za b�stwo b�d� to �wiat, b�d� to rozum, a tak�e przypisuje bosko�� b��dnym gwiazdom, pozbawia bog�w czucia, przedstawia posta� ich jako zmienn� oraz w tym samym dziele zalicza mi�dzy bog�w ziemi� i niebo. Wprost nie do zniesienia jest zmienno�� Teofrasta. Raz bowiem godno�ci� bosk� obdarza rozum, to zn�w niebo, to gwiazdy, to inne cia�a niebieskie. Nie nale�y dawa� pos�uchu tak�e uczniowi jego Stratonowi, przezwanemu Fizykiem. Ca�� moc bosk� mie�ci on w naturze, kt�ra wprawdzie zawiera w sobie przyczyny pobudzaj�ce do �ycia, wzrostu i zanikania, 27 nie ma jednak �adnego czucia ani kszta�tu. Zenon za� (bym przeszed� ju� do waszych filozof�w, Balbusie) widzi bosko�� w prawie natury, oznajmiaj�c, i� ma ono moc nakazywania rzeczy s�usznych i zakazywania nies�usznych. Nie mo�emy jednak zrozumie�, w jaki spos�b prawo to czyni on istot� o�ywion�; bo w ka�dym razie przyjmujemy, �e b�g jest �ywy. Atoli ten�e sam filozof w innym miejscu nazywa b�stwem eter, jak gdyby mo�na by�o je pomy�le� jako istot� nic nie odczuwaj�c� i zawsze g�uch� na nasze mod�y, pro�by i �yczenia! A w jeszcze innych swoich pismach wyra�a pogl�d, i� moc boska przypada w udziale jakiemu� rozumowi rozprzestrzenionemu po ca�ym �wiecie. Ten�e my�liciel przyznaje bosko�� gwiazdom, jak r�wnie� latom, miesi�com tudzie� porom roku. Gdy za� obja�nia Teogoni� Hezjoda, czyli dzie�o o pochodzeniu bog�w, doszcz�tnie burzy zwyk�e i zrozumia�e o nich poj�cia. Jako �e nie zalicza do grona bog�w ani Jowisza, ani Junony, ani Westy, ani nikogo innego pospolicie uwa�anego za b�stwo, natomiast przekonywa, �e imiona powy�sze s� pewnymi symbolami oraz �e zosta�y nadane przedmiotom martwym i niemym. Nie mniej b��dny jest pogl�d jego ucznia Arystona, kt�ry utrzymuje, �e postaci b�stwa nie mo�na sobie wyobrazi�, wywodzi, �e bogowie nie maj� czucia, oraz o�wiadcza, �e w og�le nie wie, czy b�stwo jest istot� �yw�, czy te� ni� nie jest. Kleantes za�, kt�ry s�ucha� Zenona r�wnocze�nie z wymienionym przed chwil� Arystonem, raz zapewnia, �e b�stwem jest sam wszech�wiat, to zn�w 28 przyznaje miano boga rozumowi czy duszy przejawiaj�cej si� w ca�ej naturze, to w ko�cu za niew�tpliwe b�stwo poczytuje najbardziej oddalon� i najwy�ej po�o�on�, a wsz�dzie rozlan� i wszystko otaczaj�c� czy obejmuj�c� substancj� ognist�, zwan� eterem. Ten sam my�liciel w ksi�gach, kt�re napisa� przeciwko rozkoszy, ju� to niby ob��kany zmy�la jakie� nieokre�lone kszta�ty i postacie bog�w, ju� to przyznaje wszelk� bosko�� gwiazdom, ju� to oznajmia, �e nie masz b�stwa wi�kszego nad rozum. Wynika st�d, i� �w b�g, kt�rego poj�cie mamy w naszym umy�le i kt�rego jakby �lady chcemy zachowa� w odczuciach naszej duszy, zgo�a nigdzie nie daje si� znale��. Z kolei Perseusz, tak�e s�uchacz Zenona, upewnia, �e kiedy� zacz�to za bog�w uwa�a� ludzi, kt�rzy dokonali jakich� wielce po�ytecznych, u�atwiaj�cych �ycie wynalazk�w, i �e zarazem mianem bog�w obdarzono same te po�yteczne i zbawienne rzeczy. Chcia� przez to powiedzie� nie tylko to, �e wynalazki owe pochodzi�y od bog�w, ale �e i same odznacza�y si� boskimi cechami. Lecz c� mo�e by� bardziej niedorzecznego ni�li zaszczycanie czci� bosk� rzeczy marnych i brzydkich albo umieszczanie mi�dzy bogami ludzi, kt�rzy ulegli �mierci i kt�rych jedynym uczczeniem m�g� by� tylko �al, jaki po nich odczuwamy? A oto Chryzyp, uwa�any za najprzebieglejszego t�umacza stoickich roje�, gromadzi nadzwyczajne mn�stwo nieznanych b�stw; do tego stopnia nieznanych, �e nawet nie mo�emy ich sobie wyobrazi�, chocia� wydaje si�, i� umys� nasz potrafi przedstawi� sobie niemal 29 wszystko bez r�nicy. Filozof ten powiada bowiem, i� moc bo�a zawiera si� w rozumie, a tak�e w przenikaj�cej ca�� natur� duszy i my�li; nazywa te� bogiem �wiat oraz wszelkie przejawy jego ducha; nast�pnie � zawiaduj�cy my�l� i rozumem kierowniczy pierwiastek �wiata i wsp�ln� istot� wszech rzeczy, kt�ra wszystko utrzymuje w ca�o�ci; dalej � moc przeznaczenia i nieodpart� konieczno�� przysz�ych wypadk�w, a poza tym ogie� i wprz�d wspomniany przeze mnie eter; potem � to, co z natury swej jest p�ynne czy ruchome, jak woda, ziemia i powietrze, s�o�ce, ksi�yc, gwiazdy i ca�y wszech�wiat, w kt�rym zawiera si� wszystko; wreszcie � tych ludzi, kt�rzy dost�pili nie�miertelno�ci. Dowodzi r�wnie�, i� eter jest tym, co ludzie zw� Jowiszem, powietrze przep�ywaj�ce ponad morzami � Neptunem, a ziemia tym, co nazywa si� Gerer�. W podobny spos�b obja�nia imiona pozosta�ych bog�w, a ponadto powiada, �e Jowisz � to moc odwiecznego i niezmiennego prawa, b�d�cego jakby przewodnikiem naszego �ycia i nauczycielem naszych obowi�zk�w. Prawo to mieni r�wnie� konieczno�ci� przeznaczenia tudzie� odwieczn� prawdziwo�ci� przysz�ych zdarze�. �adna z tych rzeczy nie wydaje mu si� taka, i�by nie mog�a w niej znajdowa� si� moc boska. Wszystko to m�wi Chryzyp w pierwszej ksi�dze dzie�a O naturze b�stw; w drugiej za� chce bajeczki Orfeusza, Muzeusza, Hezjoda i Homera pogodzi� z tym, co o bogach nie�miertelnych powiedzia� w ksi�dze pierwszej, Przy czym ma si� wra�enie, �e nawet ci najdawniejsi 30 poeci, jakkolwiek tego zupe�nie nie podejrzewali, byli ju� stoikami. Chryzypa na�ladowa� Diogenes z Babilonu, kt�ry w dziele pod tytu�em O Minerwie przenosi potomstwo Jowisza i narodziny tej jego dziewiczej c�rki do nauki przyrody, wy��czaj�c je w ten spos�b z dziedziny ba�ni. Przedstawi�em tu pomys�y, nie tyle oparte na os�dach filozof�w, ile b�d�ce niemal rojeniami ob��ka�c�w. I tylko nieco bardziej niedorzeczne s� opowie�ci poetyckie, kt�re jednak�e wywiera�y szkodliwy wp�yw ju� przez sam sw�j wdzi�k. W nich to wywiedziono bog�w pa�aj�cych gniewem i szalej�cych z ��dzy oraz ukazano nam ich wojny, walki, bitwy i rany, a tak�e ich nienawi��, k��tnie i niesnaski, ich narodziny i �mier�, ich skargi, narzekania, wybuchy najbardziej nieokie�znanych nami�tno�ci, cudzo�o�ne zwi�zki, obcowanie p�ciowe z osobami nale��cymi do rodzaju ludzkiego tudzie� zrodzonych z tego �miertelnik�w. Z przywidzeniami poet�w mo�na po��czy� ba�amuctwa mag�w i podobne do nich niem�dre pomys�y Egipcjan, a tak�e mniemania posp�lstwa, kt�re ze wzgl�du na przejawian� przez posp�lstwo nieznajomo�� prawdy ulegaj� najdalej id�cej zmienno�ci. Kto zwa�y, jak nierozs�dne i bezzasadne s� takie pogl�dy, powinien z�o�y� ho�d Epikurowi i zaliczy� go do rz�du tych w�a�nie istot, o kt�rych si� tu m�wi. On to bowiem pierwszy zrozumia�, �e bogowie istniej�, wskazuj�c, �e poj�cie bog�w wyry�a w duszach wszystkich ludzi sama natura. Bo czy� jest 31 jaki� kraj lub jakie� plemi� ludzkie, kt�re by nie pobieraj�c o tym �adnych wiadomo�ci nie mia�o pewnego z g�ry powzi�tego poj�cia b�stwa? Epikur okre�li� to mianem ........, co oznacza w�a�nie z g�ry powzi�te przez umys� wyobra�enie typowe jakiej� rzeczy, bez kt�rego nie mo�na ani nic zrozumie�, ani nic zbada�, ani te� o niczym rozmawia�. O s�uszno�ci i po�ytku tego uj�cia przekonali�my si� na podstawie owego boskiego dzie�a Epikura: O sprawdzianie, czyli mierniku. Jak widzicie wi�c, podwaliny naszych rozwa�a� s� za�o�one znakomicie. A �e to powszechne mniemanie nie wywodzi si� z �adnego ustanowienia ani te� ze zwyczaju, ani z nakazu prawa, a jednak wszyscy bez wyj�tku s� w tym ca�kiem zgodni, trzeba nieuchronnie przyjmowa�, i� bogowie istniej�. Mamy o nich wszczepione, a raczej wrodzone poj�cia; to za�, w czym si� wszyscy z natury swej zgadzaj�, nieodzownie musi by� prawd�. Nale�y wi�c uzna� istnienie bog�w. Poniewa� s� tego pewni nie tylko wszyscy bez ma�a filozofowie, ale i ludzie niewykszta�ceni; poniewa� nie ulega w�tpliwo�ci tak�e i to, �e�jak wy�ej m�wi�em � mamy w sobie owo z g�ry powzi�te poj�cie, czyli pierwsze wyobra�enie bog�w (przy czym nowym poj�ciom winny by� nadawane nowe nazwy na podobie�stwo tego, co Epikur okre�li� jako ........, a czego przedtem nikt tak nie nazywa�) � przeto mamy tak�e wyobra�enie o tym, �e bogowie s� szcz�liwi i nie�miertelni. Albowiem ta� natura, kt�ra da�a nam poj�cie o samych bogach, wszczepi�a w umys�y nasze przeko 32 nanie, �e s� oni odwieczni i szcz�liwi. Je�eli tak jest, to s�uszny jest rozwijany przez Epikura pogl�d, �e szcz�liwa i odwieczna istota ani sama nie ma �adnych k�opot�w, ani nie przyczynia ich innym; zatem nie kieruje si� ona ani gniewem, ani �yczliwo�ci�, bo wszystkie istoty, kt�re by odznacza�y si� takimi sk�onno�ciami, dowodzi�yby swej s�abo�ci. Gdyby dociekania nasze nie mia�y na celu nic innego, jak tylko pobo�n� cze�� bog�w i uwolnienie si� od zabobonu, dosy� by�oby tego, co zosta�o powiedziane. Z jednej strony bowiem wspania�a natura bog�w odbiera�aby od ludzi cze�� religijn� ju� z tego wzgl�du, �e jest odwieczna i jak najszcz�liwsza (gdy� istotom wy�szym s�usznie nale�y si� cze��); z drugiej strony za� zanik�by wszelki strach przed pot�g� i gniewem bog�w. Jest bowiem rzecz� zrozumia��, �e zar�wno gniew, jak przychylno�� s� zupe�nie obce szcz�liwej i nie�miertelnej istocie i �e w zwi�zku z tym �aden l�k przed niebianami nie jest potrzebny. Jednakowo� dla utwierdzenia si� w tym przekonaniu umys� ludzki pragnie jeszcze dowiedzie� si�, jak� bogowie maj� posta�, jakie prowadz� �ycie, jak dzia�a i czym zajmuje si� ich rozum. Co si� tyczy postaci bog�w, to cz�ciowo okre�la nam j� natura, a cz�ciowo poucza o niej nasz rozum. Ot� naturze zawdzi�czamy to, �e wszystkie ludy przypisuj� bogom posta� nie inn� ni� ludzk�. Bo czy� kiedykolwiek bogowie ukazali si� komu� b�d� to na jawie, b�d� to we �nie w jakiej� innej postaci? Lecz �eby nie sprowadza� wszystkiego do 33 typowych wyobra�e�, twierdz�, �e objawia nam to r�wnie� sam rozum. Mamy bowiem prze�wiadczenie, �e najdoskonalsza istota � tak dlatego, �e jest szcz�liwa, jak i dlatego, �e jest wieczna � winna by� zarazem najpi�kniejsza. A jakie� zestawienie cz�onk�w, jaki uk�ad rys�w, jakie kszta�ty i jaki wygl�d mo�e by� pi�kniejszy od ludzkiego? Przynajmniej wy stoicy, Lucyliuszu (bo m�j Kotta m�wi raz tak, a drugi raz inaczej), gdy przedstawiacie mistrzowskie dzie�o bo�e, macie zwyczaj opisywa�, jak dobrze pomy�lana jest ca�a budowa cz�owieka nie tylko pod wzgl�dem u�yteczno�ci, lecz i pod wzgl�dem pi�kna. Je�eli tedy posta� ludzka jest doskonalsza od postaci wszystkich pozosta�ych istot �yj�cych, a b�stwo jest istot� �yj�c�, to niew�tpliwie ma ono kszta�ty odznaczaj�ce si� najwy�sz� pi�kno�ci�. Poniewa� tak�e wiadomo, �e bogowie s� najszcz�liwsi i �e nikt nie mo�e by� szcz�liwy bez cnoty, a cnota nie mo�e istnie� bez rozumu, rozum za� znajduje si� tylko u cz�owieka � nale�y przyzna�, �e t� w�a�nie posta� maj� bogowie. Nie m�wi� jednak, �e maj� oni cia�o: jest to co� podobnego do cia�a; nie maj� te� krwi, lecz co� podobnego do krwi. Aczkolwiek Epikur przemy�la� to bardziej wnikliwie i przedstawi� dok�adniej, izby m�g� to zrozumie� ka�dy, ja jednak ufaj�c waszej poj�tno�ci m�wi� o tym kr�cej, ni� wymaga nasz przedmiot. Ponadto Epikur, kt�ry tajemnicze i g��boko ukryte rzeczy nie tylko dostrzeg� swoim duchem, lecz rozprawia tak, jakby ich dotkn�� r�k� przypisuje bogom w�a�ciwo�� i natur� tak�, 34 i� mo�na dowiedzie� si� o niej nie przy pomocy zmys��w, lecz przede wszystkim z pomoc� umys�u; �e poznajemy bog�w nie dzi�ki jakiej� masywno�ci ich cia�a ani na podstawie oblicze�, jak si� to dzieje z rzeczami, kt�re ze wzgl�du na ich twardo�� nazywa on .....�..., to jest cia�ami sta�ymi, ale przez dostrzeganie przechodz�cych kolejno r�wnokszta�tnych wizerunk�w. Kiedy mianowicie niesko�czone mn�stwo takich bardzo podobnych do siebie wizerunk�w tworzy si� z niezliczonych atom�w i przyp�ywa do nas od bog�w *, zwr�cona z najwi�ksz� rozkosz� ku tym obrazom my�l nasza i ca�kowicie zatopiony w nich nasz rozum pojmuje, jaka jest szcz�liwa i wieczna istota. Bardzo wielkie jest zaprawd� znaczenie niesko�czono�ci i w najwy�szym stopniu godne pilnych i dok�adnych rozwa�a�. W ich przebiegu nieuchronnie musi si� doj�� do zrozumienia, �e natura ma t� w�a�ciwo��, i� w niej rzeczy r�wne wsz�dzie odpowiadaj� r�wnym. Epikur nazywa to .....�.., to jest r�wnomiernym podzia�em. A wynika z niego, �e je�li istnieje tak wiele istot �miertelnych, to liczba nie�miertelnych nie jest mniejsza, i �e je�li si�y niszcz�ce s� niezliczone, to niesko�czenie wiele jest te� si� zachowuj�cych. * W wydaniu stanowi�cym podstaw� niniejszego przek�adu mamy w tym miejscu wyrazy ad deos, czyli �do bog�w�. Wolimy jednak�e za niekt�rymi filologami przyj��, �e znajduj� si� tutaj s�owa a deis, czyli �od bog�w� lub a deis ad nos, czyli �do nas od bog�w�. Albowiem takie brzmienie tego zdania lepiej odpowiada innym wypowiedziom Epikura, r�wnie� przytoczonym przez Cycerona. Por. ni�ej, np. I, 41, 114. (Przyp. t�umacza). 35 Masz zwyczaj, Balbusie, pyta� si� nas, jak wygl�da �ycie bog�w i jak sp�dzaj� oni czas. Jest to, ma si� rozumie�, takie �ycie, i� szcz�liwszego i bardziej obfituj�cego we wszelkie dobra nie mo�na sobie wyobrazi�! B�g bowiem nic nie robi, nie miesza si� do �adnych spraw, nie przedsi�bierze �adnych dzie�, raduje si� ze swej m�dro�ci i cnoty, jest pewien, �e zawsze b�dzie u�ywa� nie tylko najwi�kszych, ale i nieprzemijaj�cych rozkoszy. Takiego boga mo�emy s�usznie nazywa� szcz�liwym, waszego jednak uwa�amy za nader obci��onego prac�. Bo je�eli sam �wiat jest bogiem, to c� mo�e by� mniej spokojnego jak nieustanne obracanie si� z nadzwyczajn� szybko�ci� wok� osi niebieskiej? A przecie� bez spokoju nie masz szcz�liwo�ci! Je�li za� jaki� inny b�g przebywa w �wiecie, kieruj�c nim i rz�dz�c, utrzymuj�c bieg gwiazd, zmiany p�r roku, kolejno�� i porz�dek zdarze�, bacz�c na l�dy i morza oraz troszcz�c si� o �ycie i wygody ludzi, to czy� nie jest on uwik�any w uci��liwe i mozolne trudy? Tymczasem naszym zdaniem szcz�liwe �ycie polega na spokojno�ci umys�u i wolno�ci od wszelkich obowi�zk�w. I oto ten sam mistrz, od kt�rego dowiedzieli�my si� te� innych rzeczy, pouczy� nas, ze �wiat jest dzie�em samej natury, �e nie potrzeba tu by�o �adnego budowania i �e to, co �jak wy dowodzicie � nie mog�o si� dokona� bez udzia�u boskiej m�dro�ci, jest tak �atwe, i� natura b�dzie tworzy�a, tworzy i ju� stworzy�a niezliczone �wiaty. Lecz poniewa� nie mo�ecie zrozumie�, jakim sposobem natura potrafi to czyni� bez jakiejkolwiek 36 m�dro�ci, i poniewa� nie umiecie rozwi�za� waszego zadania, uciekacie si� � na podobie�stwo poet�w tragicznych � do b�stwa. Nie potrzebowaliby�cie zaiste jego pomocy, gdyby�cie mieli przed oczami niezmierzon� i z �adnej strony nie ograniczon�, a tak olbrzymi� przestrze� �wiata, �e duch ludzki pogr��aj�c si� w niej i dowolnie rozszerzaj�c si� mo�e w�drowa� wzd�u� i wszerz, a jednak nigdzie nie napotka kra�ca ni granicy, na kt�rej m�g�by si� zatrzyma�. W tym to roz�ogu niezmierzonych szeroko�ci, d�ugo�ci i wysoko�ci buja niesko�czone mn�stwo niezliczonych atom�w, kt�re mimo przedzielaj�cej je pr�ni lgn� do siebie i chwytaj�c si� jedne drugich ��cz� si� z sob�. Tak tworz� si� te r�norodne i r�nokszta�tne rzeczy, kt�re waszym zdaniem nie mog� powstawa� bez miecha i kowad�a. Tote� wy�cie umie�cili na naszych karkach odwiecznego pana, kt�rego ba� si� mamy w dzie� i w nocy. Bo i kt� by nie ba� si� b�stwa wszystko przewiduj�cego, o wszystkim my�l�cego, wszystko dostrzegaj�cego, uwa�aj�cego, �e wszystko si� go tyczy, ciekawego i nadzwyczaj czynnego? St�d najpierw zjawi�a si� u was owa nieuchronna konieczno�� przeznaczenia, kt�r� zwiecie ..�..�..., a dzi�ki kt�rej mo�ecie powiedzie�, �e cokolwiek si� zdarza, jest wynikiem odwiecznej prawdy tudzie� nieprzerwanego pasma przyczyn. Lecz jak wysoko trzeba ceni� tak� filozofi�, kt�ra na podobie�stwo starych bab, i to zupe�nie ciemnych, przyjmuje, �e wszystko dzieje si� z wyroku przeznaczenia? St�d w nast�pnej kolei zrodzi�a si� wasza �......, sztuka wr�enia, 37 po �acinie zwana divinatio, kt�ra � gdyby�my chcieli was s�ucha� � nabawi�aby nas takiej zabobonno�ci, �e musieliby�my czci� haruspik�w, augur�w, wieszczk�w, wr�biarzy i t�umaczy sn�w. Ale my�my, wyzwoleni przez Epikura z tego l�ku, odzyskali swobod� i nie obawiamy si� bog�w, gdy� wiemy, �e ani sobie nie robi� oni �adnych przykro�ci, ani nie przysparzaj� zmartwie� innym; z ca�ym za� przywi�zaniem i sumienno�ci� czcimy �wietn� i wspania�� natur�. Boj� si� jednak, �e uniesiony zapa�em m�wi�em zbyt d�ugo. Atoli trudno by�o nie wyczerpa� tak wa�nego i tak poci�gaj�cego tematu, chocia� powinienem by� upatrywa� swoj� korzy�� tym, by nie tyle m�wi�, ile raczej s�ucha�. Wtedy Kotta ze zwyk�� sobie �agodno�ci� zacz�� przemawia� tak: Jednakowo�, Wellejuszu, gdyby� nic nie powiedzia�, to z ca�� pewno�ci� i ode mnie nic by� nie us�ysza�. Bo zwykle �atwiej przychodz� mi na my�l dowody przemawiaj�ce nie za prawdziwo�ci� jakich� twierdze�, lecz za ich fa�szywo�ci�. Zdarza�o mi si� to cz�sto i zdarzy�o si� przed chwil�, kiedym s�ucha� ciebie. I gdyby� mnie zapyta�, co s�dz� o naturze bog�w, prawdopodobnie nie odpowiedzia�bym ci nic; ale gdyby� chcia� dowiedzie� si�, czy wed�ug mnie jest ona taka, jak j� dopiero co nam przedstawi�e�, odrzek�bym, i� nic nie odpowiada mi mniej ni� tw�j wyw�d. Lecz zanim przyst�pi� do przedmiotu twoich rozwa�a�, powiem najprz�d, co my�l� o tobie, nieraz s�ysza�em od twego przyjaciela Lucju 38 sza Krassusa, jak ci� bez wahania przek�ada� ponad wszystkich uczonych Rzymian, stawiaj�c na r�wni z tob� tylko niewielu epikurejczyk�w greckich. Poniewa� jednak wiedzia�em, i� ci� nadzwyczaj kocha�, przypuszcza�em, �e z powodu swej �yczliwo�ci przesadza� w tej pochwale. Co do mnie, chocia� nie �miem chwali� w oczy, s�dz� jednak, �e zagadnienie zawi�e i trudne przedstawi�e� jasno, i to nie tylko w spos�b wyczerpuj�cy, ale tak�e ozdobniej ni� to zazwyczaj czyni� zwolennicy waszej szko�y. Kiedy przebywa�em w Atenach, cz�sto s�ucha�em Zenona, kt�rego nasz Filon nazywa� zwykle przyw�dc� epikurejczyk�w. Doradzi� mi to sam Filon zapewne dlatego, i�bym wyuczywszy si� od pierwszego z epikurejczyk�w ich nauki, m�g� z wi�ksz� pewno�ci� os�dzi�, jak �atwo daje si� ona obali�. Ot� Zenon przemawia� nie tak jak wi�kszo�� z nich, lecz tak jak ty: jasno, powa�nie i ozdobnie. Lecz kiedy go s�ucha�em, zdarza�o mi si� cz�sto to, co si� przytrafi�o i teraz, gdym s�ucha� ciebie: by�o mi przykro, �e tak wielki talent (�askawie pozw�l mi to stwierdzi�) wpad� na tak p�oche, by ju� nie powiedzie� niedorzeczne pomys�y. Zreszt� i ja nie wnios� tutaj nic lepszego, gdy� jak zaznaczy�em przed chwil�, wzgl�dem wszystkich prawie docieka�, a osobliwie wzgl�dem docieka� tycz�cych si� przyrody, jestem sk�onny wykazywa� raczej, czego tam brakuje, ni� podkre�la� to, co jest. Gdyby� wi�c zapyta� mnie, czym jest b�stwo lub jakie ono jest, pos�u�y�bym si� przyk�adem Simonidesa, kt�ry us�yszawszy takie samo pytanie od tyrana 39 Hierona poprosi� o jeden dzie� do namys�u. Gdy tyran w dniu nast�pny