8293

Szczegóły
Tytuł 8293
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8293 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8293 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8293 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Wi�niewski - Snerg Anio� Przemocy Ka�dy odmienny �wiat stwarza si� w ten spos�b, �e si� przemilcza istnienie innych. Anio� Przemocy Na trzynastym pi�trze Lucyna zatrzyma�a rozgadan� przewodniczk� i zwr�ci�a jej uwag� na zagadkowy fakt, �e w labiryncie korytarzy i sal, raz po raz, kto� od��cza od grupy i znika. Pilotka wycieczki nie troszczy�a si� o maruder�w pozostaj�cych w tyle. Oprowadzaj�c turyst�w po ruinach gmachu Instytytu Cybernetyki, kt�ry by� per�� w zespole �redniowiecznych obiekt�w muzealnych, zamiast pilnowa� zdezorientowanych ludzi i udziela� im informacji na temat mijanych eksponat�w, rozprawia�a o atrakcjach nocnej imprezy ,,�wiat�o i d�wi�k'' (Tu rozpocz�a si� historia!) zorganizowanej przez biuro w ruinach elektrowni atomowej poza granicami zabytkowego miasta. Lucyna zgubi�a si� na szesnastym pi�trze. Pozosta�a nieco d�u�ej w sali zajmowanej przez centralny komputer Instytutu i patrz�c na rozmieszczone w szafach zespo�y elektronowego olbrzyma, pozbawiona fachowej pomocy sama pr�bowa�a dociec, na czym polega ,,wzruszaj�ce pi�kno tego bezcennego skarbu'', kt�rym �redniowieczni arty�ci (zwani kiedy� informatykami) zapisali si� na zawsze w ksi�dze dziej�w ludzkiej kultury. Postanowi�a zapyta� o to pilotk� wycieczki. Lecz kiedy po kilku minutach g��bokiej zadumy nad ogromem minionego czasu opu�ci�a sal�, spostrzeg�a z niepokojem, �e korytarz jest pusty. W gmachu panowa�a doskona�a cisza. Grupa turyst�w oddali�a si� w nieznan� stron�. Dziewczyna usi�owa�a ich odnale��, jednak po dotarciu do kolejnego hallu, gdzie zbiega�o si� kilka korytarzy, posz�a w niew�a�ciwym kierunku. B��dzi�a w pomieszczeniach, kt�rych �ciany zabudowane by�y przyrz�dami naukowymi zamierzch�ej epoki. Wn�trza wype�nia�a wiekowa aparatura. W pracowniach dawnych eksperymentator�w sta�y prymitywne maszyny z pocz�tku dwudziestego pierwszego wieku. Czas nie oszcz�dzi� drogocennych zbior�w: plastykowe cz�ci urz�dze� po�era�y korniki drugiej generacji, za� z wypaczonych blach spada�y p�aty rdzy atakuj�cej tu �elazne powierzchnie, z kt�rych wcze�niej usun�y farb� pracowite kolonie nieznanych kiedy� mikroorganizm�w. Turystow nigdzie nie by�o wida�. Po kwadransie bezskutecznych poszukiwa� przyt�oczona niesamowit� atmosfer� tego osobliwego miejsca dziewczyna zrezygnowa�a z samodzielnego zwiedzania. Postanowi�a wr�ci� do windy i zjecha� na parter, sk�d �atwo trafi�aby do czekaj�cego pod Instytutem zabytkowego autokaru. W windzie spotka�a j� pierwsza przygoda. Kabina zatrzyma�a si� mi�dzy pi�trami. Lucyna wcisn�a alarmowy klawisz. Po minucie oczekiwania z g�o�nika zawieszonego nad guzikami przem�wi� m�ski g�os: - Chcesz by� kr�low�? - Kim? - Pierwsz� dam� w kr�lestwie. - �on� kr�la? - Tak. - Pan �artuje. - Nie. Mo�esz ni� zosta�. - W jaki spos�b? - To proste. W�a�nie szukamy odpowiedniej kandydatki. Poprzednia kr�lowa musia�a odej��. Tury�ci zebrali si� na dole i czekaj� na ciebie. - Gdzie? - Naci�nij guzik sz�stego pi�ta. Impreza odbywa si� w sali 628. Kiedy nieznajomy wym�wi� s�owo ,,impreza'' Lucyna pocz�tkowo zaskoczona tajemnicz� propozycj�, szybko u�wiadomi�a sobie, co informator mia� na my�li. Chodzi�o tu pewnie o kolejn� turystyczn� atrakcj� zorganizowan� przez operatywne biuro w ruinach niedawno odkopanego miasta. Widowisko zapowiada�o si� barwnie. Dziewczyna lubi�a takie niespodzianki. Czemu nie mia�aby wzi�� udzia�u w jakiej� �redniowiecznej inscenizacji? S�ysza�a nieraz o malowniczych zamkach wznoszonych na niedost�pnych szczytach elektrowni atomowych przez uzbrojonych w tr�jz�by tyran�w, kt�rzy swych podw�adnych zmuszali do ogl�dania telewizji. I cho� nie by�a ca�kiem pewna, czy dobrze zna chronologi� ubieg�ych okres�w historycznych, ucieszy�a si� na my�l o doskona�ej zabawie, zw�aszcza, �e mia�a j� podziwia� z wysoko�ci kr�lewskiego tronu. Uruchomiona w�a�ciwym guzikiem winda min�a jednak sz�ste pi�tro i nie zatrzymuj�c si� te� na parterze, gdzie numerator wskaza� cyfr� ,,zero'', zjecha�a a� do poziomu sz�stej podziemniej kondygnacji. Dziewczyn� zdziwi� ten fakt, gdy� s�dzi�a, �e w gmachu nie ma tak wielu piwnic. Przesz�a szerokim czystym korytarzem do drzwi oznaczonych numerem 628. Przeczyta�a na nich napis: LABORATORIUM CYBERNETYCZNE. By�y uchylone. Pchn�a je i wesz�a do jasnego wn�trza. Najpierw zobaczy�a go�e nogi kobiety, kt�ra sta�a za arkuszem srebrnej blachy. - Przepraszam pani� - powiedzia�a. - Poinformowano mnie, �e tutaj odbywa si� jaka� ciekawa impreza. Ukryta za b�yszcz�cym ekranem kobieta poruszy�a si� niespokojnie i podbieg�a do jego kraw�dzi. Arkusz zawieszony by� pod sufitem przej�cia do nast�pnego pokoju; przys�ania� g�rn� cz��, tote� Lucyna nadal nie widzia�a ca�ej postaci, tylko jej d�ugie nogi. - Mog�aby mi pani wskaza� miejsce, gdzie zabrali si� tury�ci? Nogi by�y bardzo zgrabne. Lecz kiedy wysz�y spoza parawanu i kopni�ciem bosej stopy zatrzasn�y drzwi, Lucyna przesta�a podziwia� idealne proporcje w jej budowie. Przez kilka sekund nie dowierza�a w�asnym oczom. Ruchome nogi zagrodzi�y jej powrotn� drog�. Z okrzykiem przera�enia wbieg�a za ekran, sk�d zobaczy�a wiele innych poruszaj�cych si� par n�g. Sta�a na progu du�ej hali. Nigdzie nie dostrzeg�a �adnego cz�owieka, ale w zabudowanym dzia�owymi �ciankami wn�trzu panowa� o�ywiony ruch. Nad lewym skrzyd�em zautomatyzowanych warsztat�w g�rowa� napis PROTEZOWNIA. Sekcja ko�czyn dolnych zajmowa�a stanowisko dooko�a obracaj�cego si� powoli podajnika materia��w. Przy ka�dym aparacie by�a zainstalowana jedna para sztucznych r�k. Syntetyczne protezy doskonale imitowa�y �ywe ramiona. D�onie sterowane ukrytymi �ci�gnami operowa�y sprawnie wok� montowanych na stole ludzkich n�g. Na ko�cu cyklu produkcyjnego gotowe protezy same zeskakiwa�y z ta�my. Automat kontrolny ��czy� je klamrami w dobrze dobrane pary i kierowa� na tor treningowy, sk�d - po przebyciu szeregu przeszk�d - sztuczne nogi w�drowa�y pos�usznie do nast�pnego dzia�u, gdzie mechaniczny monter do��cza� do nich pary skonstruowanych w innym sektorze r�k. Ramy ��cz�ce nogi zatopione by�y ko�cami w udach i mia�y kszta�t odwr�conej litery U. Sztuczne r�ce automat przytwierdza� do tych ram na ich wierzcho�kach. Kilkunastu takich gotowych r�konog�w pracowa�o przy ta�moci�gu i w wytw�rni tworzyw sztucznych; grupy innych remontowa�y stare maszyny lub zajmowa�y si� budowaniem nowych. Dziewczyna spostrzeg�a jeszcze r�konoga stoj�cego przy pulpicie rozdzielni wysokiego napi�cia i poczu�a, �e mi�nie jej r�k i n�g twardniej� nagle jak musku�y sportowca podnosz�cego wielki ci�ar. Dopiero wtedy zobaczy�a ruchome kamery i anteny rozstawione w r�nych punktach hali i zrozumia�a, co zmusza wszystkie mi�nie do nieustannej aktywno�ci. Wiedzia�a, �e uczeni dwudziestego pierwszego wieku uciekaj�c z gmachu w czasie trz�sienia ziemi pozostawili w��czone maszyny, kt�re czerpa�y energi� z lokalnego �r�d�a. W�r�d innych aparat�w pozosta�y tu te� prymitywne prototypy sztucznych ko�czyn ludzkich konstruowanych dla inwalid�w. Przewody zbiera�y si� w o�rodku dyspozycji wielkiego komputera. Przez wiele wiek�w w odci�tych od �wiata podziemiach Instytutu Cybernetyki m�zg elektronowy sam siebie konserwowa� i rozbudowywa� przy pomocy coraz lepiej dzia�aj�cych r�konogich stwor�w. Pierwotny program laboratorium protez przekszta�conego niedawno w wytw�rni� pomys�owy komputer realizowa� sumiennie. Wszystkie jego zespo�y wsp�dzia�a�y w zamkni�tym kr�gu sprz�enia zwrotnego: on sterowa� zdalnie sztucznymi uk�adami nerwowymi i doskonali� je, a one - zast�puj�c r�ce i nogi �ywych ludzi - podtrzymywa�y jego upiorn� egzystencj�. Wchodz�c w pole widzenia kamer telewizyjnych komputera, dziewczyna zainteresowa�a go swoim wygl�dem. By�a �ywym organizmem; by� mo�e po latach panowania nad protezami przenikn�� tajemnic� funkcjonowania naturalnych organ�w i potrzebowa� prawdziwego cz�owieka do cybernetycznych eksperyment�w. Ta my�l przelecia�a przez umys� Lucyny z pr�dko�ci� b�yskawicy. By�aby natychmiast uciek�a, lecz w chwili, gdy zwr�ci�a na siebie uwag� maszyny, poczu�a sztywno�� w mi�niach, jakby porazi� j� przep�yw elektrycznego pr�du. Przez kilka minut wstrz�sa�y ni� gwa�towne skurcze, a� w ko�cu po walce stoczonej mi�dzy dwoma o�rodkami dyspozycji cia�em jej zacz�y kierowa� sygna�y kierowane przez zewn�trzn� central�, kt�re okaza�y si� znacznie silniejsze. Prowadzona rytmicznymi impulsami, wbrew w�asnej woli, przesz�a obok magazynu materia��w, skr�ci�a i zbli�y�a si� do szerokich drzwi w przeciwleg�ej �cianie. Otworzy�y si� automatycznie ukazuj�c niespodziewany obraz. Po�rodku drugiej sali sta�a gromada znajomych turyst�w. Grupa sk�ada�a si� z tych wszystkich os�b, kt�re w czasie zwiedzania muzeum pozosta�y w tyle za czo�em wycieczki i zab��dzi�y w gmachu. Znajomi roze�mieli si� na widok przestraszonej dziewczyny. Po sekundzie zaskoczenia ona te� u�miechn�a si� do nich. Nie mia�a ju� pewno�ci, czy to komputer zmusi� j� do tego marszu, bo mog�a ulec autosugestii. W ka�dym razie znalaz�a swoich przyjaci�. Mia�a ochot� �ciska� i ca�owa�. Ale przebieg�a tylko kilka krok�w, raz jeszcze spojrza�a w g��b sali i skamienia�a w bezruchu. Bo w tej w�a�nie chwili, kiedy odetchn�a z ulg�, szcz�liwa, �e jej fantastyczna przygoda sko�czy�a si� tak pomy�lnie, jeden z m�czyzn silnym ciosem trzymanej obur�cz siekiery rozp�ata� na dwie po�owy g�ow� swojego s�siada. Uderzony cz�owiek zwali� si� na pod�og�, za� z ko�ca sali wysun�� si� sztywny kabel zako�czony ostrym hakiem i �ci�gn�� cia�o pod �cian�, gdzie le�a� stos innych, r�wnie zmasakrowanych trup�w. Za wleczonymi po l�ni�cej posadzce zw�okami pozosta�a straszna czerwona smuga. Z ust dziewczyny wyrwa� si� kr�tki, zd�awiony bolesnym skurczem gard�a okrzyk nieopisanej grozy. Obca si�a ponownie opanowa�a jej cia�o. Jakie� plastikowe ramiona zerwa�y z niej ubranie. Zatoczy�a si� w kierunku wyj�cia. Upad�aby na pod�og� gdyby nie poczu�a wsparcia musku��w sztucznie napinanych mechaniczn� wol�. Sta�a nago, ty�em do milcz�cych ludzi i czeka�a na �miertelny cios. Mia�a w oczach obraz tamtej sceny. Tak jak wtedy, gdy na progu laboratorium po raz pierwszy zobaczy�a ruchome nogi, nie mog�a uwierzy�, �e to, co tutaj prze�ywa, dzieje si� w rzeczywisto�ci. Naraz - zamiast uderzenia siekiery - poczu�a na g�owie dotkni�cie protezy drugiego upiora. R�kon�g ubiera� j� w d�ug� sukni� bogato ozdobion� z�otymi koronkami, a ona pomaga�a mu w tym z przera�eniem w sercu i z takim - zewn�trznie okazywanym - spokojem, jakby wybiera�a si� na sylwestrowy bal. Mog�a swobodnie obraca� g�ow�. Co� sobie nagle u�wiadomi�a. W oczach majaczy� jej jaki� zamglony obraz. Pokona�a l�k i przyjrza�a si� uwa�nie turystom. Zauwa�y�a znacznie wi�cej ni� za pierwszym razem. Niezale�nie od zdumiewaj�cego zachowania ludzi, kt�rzy milczeli u�miechaj�c si� nieustannie, przy czym stali nieruchomo jak granitowe pos�gi, dziewczyn� uderzy�o wiele innych osobliwych szczeg��w w ich nienaturalnym wygl�dzie. Wszyscy mieli na sobie stroje wzorowane na ubiorach wczesnej staro�ytno�ci i zaciskali w d�oniach bro� pochodz�c� r�wnie� z tej mrocznej epoki. Uzbrojeni byli r�nie: jedni d�wigali pot�ne topory lub tr�jz�by, a inni trzymali przy bokach miecze. Widzia�a te� maczugi nabijane �elaznymi kolcami oraz ci�kie oszczepy. Po kilku sekundach nowy incydent zmrozi� jej krew w �y�ach. Zaledwie ogarn�a wzrokiem wn�trze sali, kiedy kobieta uzbrojona w oszczep cisn�a nim przed siebie z nieprawdopodobn� si��. Ostrze utkwi�o w piersi m�odego m�czyzny przebijaj�c go na wylot. Run�� na wznak. Kobieta spr�ystym krokiem podesz�a do ch�opca i wyci�gn�a oszczep z jego zakrwawionej piersi. U�miech nie opu�ci� twarzy umieraj�cego nawet wtedy, gdy wystrzelony z konta harpun - sci�gaj�c rannego pod �cian� - rozerwa� mu bok. To, co przez kilka nast�pnych minut dzia�o si� w g��bokiej ciszy na marmurowej p�ycie po�rodku nie umeblowanej sali, by�o r�wnie tajemnicze jak odkryta przez komputer metoda sterowania �ywymi uk�adami nerwowymi, kt�re napina�y mi�nie ludzi i zmusza�y ich do wzajemnego zabijania si�: raz przypomina�o figury taneczne solisty poruszaj�cego si� na scenie mi�dzy egzotycznie ubranymi statuami, kiedy indziej uroczyst� zmian� warty przed cesarskim pa�acem, musztr� staro�ytnych rekrut�w lub parad� oficera przed frontem kompanii honorowej - z jednej strony by�o groteskowe w swej przesadnej formie, z drugiej makabryczne. W czasie tego przedstawienia hak �ci�gn�� do k�ta dwa kolejne trupy. R�konogie stwory opu�ci�y sal� i zamkn�y ze sob� drzwi. Przedtem zawiesi�y na plecach Lucyny jaki� zagadkowy ci�ar. Nios�c go, nieprzytomna ze strachu okr��y�a grup� turyst�w, a� z miejsca, gdzie kieruj�ca ni� seria bod�c�w zmusi�a dziewczyn� do wykonania zwrotu, zobaczy�a zag��bion� we wn�ce barwn� tablic� rozdzielcz� trzeciego komputera. Drugi m�zg elektronowy spostrzeg�a wcze�niej: jego zespo�y zajmowa�y przeciwleg�� �cian�. Tamten mia� czarn� pokryw�, za� os�ona tego, na kt�ry teraz patrzy�a, pomalowana by�a na bia�o. Co� ju� dziewczynie zaczyna�o �wita�, gdy z wn�trza przegrody otoczonej aparatur� ,,bia�ego mordercy'' wystrzeli�a cienka smuga dymu. Rozleg� si� trzask kr�tkiego spi�cia. Natychmiast zgas�y wszystkie �wiat�a pod sufitem sali. Czu� by�o zapach p�on�cej izolacji. W ciemno�ci �wieci�y nadal kolorowe wska�niki i ekrany obu komputer�w oraz kwadratowe ,,bia�e pola'' wielkiej szachownicy pokrywaj�cej pod�og�, na kt�rej spoceni ze strachu tury�ci znale�li wreszcie upiorne rozwi�zanie dr�cz�cej ich od wielu minut cybernetycznej zagadki. Do sali wbieg� r�kon�g z p�on�c� pochodni� w uniesionej wysoko d�oni. Dwa inne otworzy�y wypalon� skrzynk� i przyst�pi�y do usuwania awarii. Tury�ci nie opuszczali swych miejsc na szachownicy. Jedna z figur wykona�a kolejny ruch. W jej roli wyst�powa� m�czyzna ubrany na bia�o. Wynika�o z tego, �e bia�y komputer zlekcewa�y� uszkodzenie o�wietleniowej sieci i po wezwaniu ekipy remontowej powr�ci� do przerwanej gry. Bok szachownicy mia� d�ugo�� oko�o o�miu metr�w. W blasku pochodni bia�e pola nieco przygas�y, ale nadal by�y widoczne. Izolacja mog�a zapali� si� na skutek przeci��enia kabla przy nag�ym wzro�cie zu�ycia energii w chwili rozwi�zywania wyj�tkowo trudnego problemu. Lucyna zrozumia�a, dlaczego jednych turyst�w mechaniczne pacho�ki ubra�y w bia�e, a innych w czarne stroje. Ponadto spostrzeg�a, �e ma na sobie sukni� bia�� i �e stoi poza wn�trzem kwadratu ca�ej szachownicy, lecz niedaleko jej kraw�dzi, po stronie czarnego komputera. Fakt ten w pierwszej chwili nastroi� j� optymistycznie: Znajdowa�a si� poza terenem walki, wi�c dot�d nie bra�a udzia�u w grze, kt�ra toczy�a si� ju� od d�u�szego czasu. Czy to znaczy�o, �e nadal nie grozi jej tutaj �adne niebezpiecze�stwo? Na szachownicy sta�o dwudziestu ludzi. Pod �cian� le�a�y zw�oki pozosta�ych dwunastu - wcze�niej wy��czonych z gry. Tury�ci nosili na g�owach r�ne he�my i kapelusze. Ich kszta�ty pozwala�y rozpozna� figury szachowe, w rolach kt�rych wszyscy tu wyst�powali. Nieszcz�liwi kr�cili szyjami rozgl�daj�c si� dooko�a. Dotychczas ka�demu mog�o si� wydawa�, �e zginie od ciosu albo sam b�dzie musia� go zada� w jakiejkolwiek, dowolnie wybranej przez komputer chwili; teraz u�wiadomili sobie, �e ich los zale�y od aktualnej sytuacji na szachownicy. Zgoda na remis lub zako�czona matem pora�ka jednego z komputer�w uratowa�aby �ycie uratowanym z pogromu ludziom, bowiem w tej grze jedynie obu kr�lom nie grozi�o niebezpiecze�stwo �mierci. Bia�y komputer przewidzia� kolejno�� wielu ruch�w w rozgrywanej partii. Dlatego wcze�niej m�g� zaprosi� Lucyn� do udzia�u w ,,barwnej imprezie''. Zaledwie o tym pomy�la�a, gdy stoj�cy przed ni� m�czyzna zszed� z szachownicy, ona za� - pos�uszna mechanicznej woli - natychmiast zaj�a jego miejsce. Cz�owiek ten wyst�powa� w roli bia�ego piona, kt�ry dotar� do �smej linii, gdzie bia�e mia�y prawo zast�pi� go wybran� figur�. Promocja piona wygl�da�a tak niewinnie jak uroczysta zmiana warty. Lecz po wykonaniu zwrotu w lewo Lucyna podnios�a r�ce do zagadkowego ci�aru na plecach; jedn� odczepi�a zawieszon� tam z�ot� koron� i w�o�y�a j� na swoj� g�ow�, drug� - znalaz�a kusz� i ko�czan ze strza�ami. Ci�ciwa kuszy by�a napi�ta. Dziewczyna po�o�y�a na niej strza�� i skierowa�a jej grot w czarnego kr�la. Na ,,szach'' bia�ych czarne odpowiedzia�y ruchem skoczka, zas�aniaj�c nim swojego kr�la. Wtedy Lucyna obr�ci�a si� ku �rodkowi szachownicy. Zmuszona nag�ym impulsem poci�gn�a za spust kuszy. Us�ysza�a j�k ci�ciwy, ale nie dostrzeg�a celu, w jaki ugodzi�a strza�a, bo wcze�niej zamkn�a oczy. Otworzy�a je w momencie, gdy jakie� cia�o zwali�o si� na pod�og�. He�m czarnego go�ca potoczy� si� jej pod nogi. Strza�a tkwi�a w sercu le��cej postaci. Lucyna rozpozna�a w niej kobiet�, kt�ra przedtem rzuci�a oszczepem w ch�opca. Po strzale mi�nie zmusi�y dziewczyn� do opuszczenia zajmowanego pola. Zdecydowanym krokiem przesz�a na miejsce kolejnej ofiary. Odpowiadaj�c na ruch bia�ych czarny komputer nie zwleka� ani sekundy: mieczem swojego piona �ci�� g�ow� bia�emu skoczkowi. Rol� skoczka gra� by�y trener sportowy, niski starzec uzbrojony w tr�jz�b, a piona - wychowanek tamtego, atletycznie zbudowany m�czyzna. Bicie to zosta�o wykonane z tak wielk� si��, �e po ciosie boksera bro� starca zawadzona rozp�dzonym mieczem wylecia�a mu z r�ki i uderzy�a w os�on� bia�ego komputera, poza kt�r� co� p�k�o. Obraz kilku krzywych linii na jednym z ekran�w bia�ego szachisty zadr�a� i rozdwoi� si�: przekre�li�a go smuga jakiej� usterki. W tej samej chwili Lucyna przesz�a na s�siednie pole, ale po sekundzie strasznego wahania odczuwanego w mi�niach n�g powr�ci�a na poprzednie miejsce. Wiedzia�a, �e jest bia�ym hetmanem (kiedy� nazywano go kr�low�), kt�rego w poprzedniej fazie gry jej komputer straci� lub raczej - nale�a�oby powiedzie� - ch�tnie po�wi�ci� w zamian za popraw� po�o�enia swoich figur na szachownicy. Teraz - po dawno przewidywanej promocji piona i po wymianie kilku figur - �adna ze stron nie mia�a ju� przewagi ,,materialnej'', to znaczy nie dysponowa�a wi�ksz� liczb� bierek, co zreszt� by�o typowe w partiach rozgrywanych przez szachowych mistrz�w. Czy odzyskuj�c hetmana bia�e utrzyma�y swoj� przewag� pozycyjn� - trudno by�o oceni� w makabrycznej sytuacji, gdy w blasku p�on�cej pochodni hak �ci�ga� pod �cian� dwa kolejne trupy. Na szczycie czarnego komputera zamruga�a czerwona lampa. R�wnocze�nie jego kamera telewizyjna skierowa�a obiektyw na Lucyn�. W�wczas bia�y m�zg elektronowy przewin�� ostatni odcinek magnetowidowej ta�my, wskaza� strza�k� awaryjn� smug� na swoim ekranie i tupn�� nog� dziewczyny w zajmowane przez ni� pole, na co czarny - jakby nie bra� pod uwag� przyczyny uszkodzenia - powt�rzy� seri� sygna��w ostrzegawczych. By�o jasne, �e czarny szachista - powo�uj�c si� na znane zasady gry - protestuje przeciwko haniebnej decyzji przeciwnika, kt�ry wykona� nieprzemy�lany ruch hetmanem i szybko go wycofa�, za� bia�y t�umaczy� si� chwilow� niedyspozycj�. Do szafy zajmowanej przez bia�ego szachist� przyskoczy� r�kon�g sterowany sygna�ami arbitra z s�siedniej sali. Uniesionym wysoko ci�kim m�otem zmusi� bia�� maszyn� do przestrzegania twardych prawide� gry. Lucyna dosta�a rozkaz powrotu na sporne pole i wykona�a go. Zwr�ci�a przy tym uwag� na kompozytora, kt�ry w czasie zwiedzania miasta zawsze pozostawa� w tle za turystami, zamy�la� si� i gubi�, a� kto� dyskretnie zawiesi� mu na plecach tabliczk� z napisem ,,zako�czenie wycieczki''. Rozmawia�a z nim poprzedniego dnia i stwierdzi�a, �e jest bardzo mi�y. Teraz m�czyzna ten przedefilowa� obok Lucyny w he�mie czarnej wie�y na g�owie i zatrzyma� si� o trzy pola dalej, sk�d broni� czarnego hetmana, w roli kt�rego wyst�powa�a jej przyjaci�ka. Tamta dziewczyna nie zdj�a jeszcze z ramienia swojej broni. Czeka�a na ruch bia�ych. Lucyna dostrzeg�a jej b�agalne spojrzenie. Czu�a, �e zaraz zemdleje. Mimo to opu�ci�a kusz� i obr�ci�a jej korb� do naci�gania ci�ciwy. Chocia� w czasie napinania �uku wspar�a si� na kolbie broni, bez pomocy wrogiej si�y upad�aby na pod�og�, tak przera�aj�ca i niesko�czenie absurdalna by�a dla niej odkryta ju� my�l, �e bia�y komputer zdecydowa� si� na ,,wymian� hetman�w'' po to, aby po jej �mierci czarna wie�a stan�a na nieco gorszej pozycji. Odczu�a to tak jakby strzela�a do lustra i jakby siebie trafi�a w brzuch. Nie widzia�a ju� twarzy muzyka, gdy hak �ci�ga� cia�o jej przyjaci�ki. Z pewno�ci� jego minie maszyna nada�a w�a�ciwy wz�r. Ruszy�a pod top�r czarnej wie�y, kt�ry omijaj�c g�ow� �ci�� jej rami�, a potem raz jeszcze b�ysn�� w �wietle dogasaj�cej pochodni - i spad�. Us�ysza�a cichy szum fal. W tej samej chwili zamiast b�lu ramienia poczu�a na sk�rze przyjemny ch��d. Tylko ucisk z�otej korony dokucza� jej jeszcze, wi�c zbli�y�a r�ce do czo�a. Odzyska�a w nich w�adz�. Otwieraj�c oczy dozna�a wra�enia, �e �ni. Najpierw zobaczy�a niebo. W po�owie przykryte by�o chmurami, w drugiej mia�o b��kitn� barw� i rozci�ga�o si� do horyzontu. Aby tam spojrze�, podnios�a si� i wtedy ujrza�a morze. Le�a�a na piasku pod czerwonym parasolem. Mia�a na sobie k�pielowy kostium. Ob�oki wisia�y nad brzegiem. Wod� marszczy� lekki wiatr. Pla�� zajmowa�y grupki ludzi opalaj�cych si� w s�o�cu. Przez chwil� patrzy�a w dal. Co� jej przes�ania�o widok: dostrzeg�a przewody biegn�ce od jej czo�a do aparatu stoj�cego obok turystycznej torby. Wtedy nagle odzyska�a �wiadomo�� miejsca i czasu. Zdj�a z g�owy ci�ki pier�cie�, okr�ci�a go przewodem i po�o�y�a na kocu. Wiedzia�a ju� kim jest i gdzie si� znajduje. Ale jak poprzednio, cho� zapozna�a si� z kilkoma innymi nagraniami, znowu nie mog�a uwierzy�, �e tamto by�o koszmarnym z�udzeniem - tak wysoki stopie� realno�ci dawa� magnetyczny sen zrealizowany przez miejscow� wytw�rni� i utrwalony na ta�mie filmolosu. Wysz�a spod parasola na s�o�ce. By�a jeszcze pod wra�eniem prze�ytego piek�a, gdy us�ysza�a g�os swojego m�a: - Przed obiadem mogliby�my wej�� do wody. - Gdzie by�e�? - U in�yniera pla�y. W zamian za ucho Marsjanina, kt�re mu podarowa�em, zdradzi� mi tre�� tajnego komunikatu. Wiadomo�ci s� alarmuj�ce. - Co si� sta�o? - Si�dma eskadra cz�api�cych talerzy mknie ku nam z wi�ksz� pr�dko�ci� ni� poprzednie. Na tym brzegu inwazja spodziewana jest jutro. Po�awiacze przygotowuj� sieci i pa�ki, �rodki konserwuj�ce oraz atrakcyjne lakiery do malowania macek. Tutaj na Borneo, gdzie ka�dy ma ju� w domu lataj�cy spodek, �awica cz�api�cych dziwade� zap�odni mo�e wreszcie wyobra�ni� ludzk�. W ka�dym razie poruszy zast�j w przemy�le rozrywkowym. Podoba� ci si� ,,Anio� przemocy''? - Kto? Pochyli� si� nad aparatem, wyj�� kaset� i pokaza� jej barwn� nalepk� z napisem ANIO� PRZEMOCY wydrukowanym na rysunku bia�ego komputera. - To koszmar! - wykrzykn�a. - Jak mog�e� kupi� co� tak okropnego? - Chcia�a� obejrze� filmolos grozy. - Ale trzeba by�o mnie uprzedzi�. - Nic by to nie da�o. Przecie� po w��czeniu aparatu straci�a� natychmiast pami�� swej rzeczywistej przesz�o�ci, bo wypar�a j� historia pozornego �ycia dokomponowana do fabu�y granej na ta�mie. - A czy ka�dy filmolos ko�czy si� pozorn� �mierci� tego cz�owieka, kt�ry go ogl�da? - Tak, bez �adnego wyj�tku. Je�eli tutaj projekcja zostaje czymkolwiek przerwana, tam bohater prze�ywanej fikcji ginie w niej nagle w jakim� wypadku. Tam czas p�ynie z olbrzymi� pr�dko�ci�: w ci�gu dnia mo�na prze�ni� losy ca�ego �ycia. Dziecko pozostawione bez opieki pod s�siednim parasolem rozp�aka�o si� nagle i stan�o na jednej nodze. Ze skaleczonej pi�ty, w kt�rej tkwi�a tranzystorowa pinezka, rozleg� si� spokojny g�os spikera czytaj�cego wiadomo�ci: - Z Singapuru donosz�, �e ma�py cz�ekokszta�tne zamieszkuj�ce rezerwat przyrody na jednej z wysp u wybrze�y Borneo osi�gn�y ostatnio bardzo wysoki stopie� inteligencji. Aby to udowodni�, przyw�dca tamtejszych goryli zgromadzi� wok� swej klatki dziennikarzy zwiedzaj�cych zoo i o�wiadczy� bu�czucznie, �e uczeni z jego stada skonstruuj� wkr�tce pierwsz� atomow� bomb�. Oczywi�cie, tej �redniowiecznej broni goryle nie zamierzaj� u�y� przeciwko szympansom z s�siedniego rezerwatu, aczkolwiek jej wybuch w jednej chwili rozwi�za�by wszystkie sporne problemy. Inteligentnym ma�pom idzie tylko o to, by atomowym akcentem umocni� na wyspie poczucie zbiorowego bezpiecze�stwa. Lucyna wyci�gn�a z pi�ty dziecka gadaj�cy kolec. My�la�a wci�� o ostatnim filmolosie. Nie mog�a si� oswoi� z nag�� zmian� otoczenia, zw�aszcza, �e tam by�a o dwadzie�cia lat m�odsza. - Gdzie le�y ta wyspa? - spyta�a m�a. - Tam. - Wskaza� w kierunku wodnego horyzontu. Przez kilka minut patrzyli w milczeniu na daleki l�d. - Pora na obiad. Ale przedtem jeszcze raz mogliby�my si� wyk�pa�. - Idziemy? Woda by�a czysta i ciep�a. Po k�pieli wyszli na brzeg. Wracaj�c min�li grup� ludzi graj�cych w pi�k�. Lucyna przesz�a pomi�dzy nimi. Nagle krzykn�a przera�liwie i zas�oni�a si� r�kami. Przestraszy� j� gwa�towny ruch m�czyzny, kt�ry odbi� pi�k�. Nieznajomi przestali gra�. Znieruchomieli dooko�a kobiety. Czekali, a� wyjdzie z ich kr�gu. U�miechali si� �yczliwie, ale to by�o jeszcze gorsze: mia�a wra�enie, �e zn�w stoi na szachownicy i �e zaraz spadnie na ni� �miertelny cios. - Dlaczego tamte maszyny zmusza�y ludzi do zabijania swoich przyjaci�? - spyta�a m�a, kiedy zbli�yli si� do miejsca gdzie le�a� ich koc. - M�wisz o ,,Aniele przemocy''? - Tak. - To proste: one by�y zaprogramowane przez dw�ch szachist�w i sprawdza�y warto�� ich system�w gry. - Na ludziach? Spojrza� na jej twarz: min� mia�a powa�n�. - O co ci chodzi? Przecie� to by�a fikcja, jedna z tych nieprawdopodobnych bzdur jakie wymy�laj� autorzy filmolos�w grozy. - Poczekaj... - zastanowi�a si�. - Czy w �redniowiecznych wojnach wielomilionowe armie agresor�w mordowa�y dobrowolnie? - Przecie� one nie sk�ada�y si� z kryminalist�w! Roze�mia� si� na ca�e gard�o. - Oczywi�cie! G�uptasie, nie wiedzia�a�? Armie zabija�y z ochot� i same gin�y ch�tnie, cz�sto z eufori�, je�eli trafia�y na op�r, chocia� nie sk�ada�y si� z kryminalist�w, bo z�ych ludzi we wszystkich krajach izolowano w wi�zieniach. Pomy�l logicznie! Gdyby tak nie by�o, to znaczy gdyby dobrzy ludzie nie zabijali dobrowolnie, w�wczas w celu wyt�umaczenia mechanizmu wojennych zbrodni musieliby�my uwierzy� w nierealn� wersj� historii obrazowo przedstawionej w ,,Aniele przemocy''. Poniewa� wizja niewidzialnych graczy pochylonych nad szachownic� �wiata przypomina bajk�, wi�c trzeba by bezkrytycznie przyj��, �e kr�lowie w tamtych czasach dysponowali fantastycznymi urz�dzeniami do zdalnego sterowania milionami mi�ni i �e tymi aparatami wysy�ali na �mier� ludzi pokojowo usposobionych. - Jednak to brzmi fantastycznie: �li ludzie siedzieli w wi�zieniach, a dobrzy... Nie doko�czy�a tego zdania. Kiedy powiedzia�a ,,w wi�zieniach'', pla�e przes�oni�y d�ugie smugi czarnych cieni rzucone na piasek przez stoj�cych pla�owicz�w. Jakby nagle w mrokach nocy za�wieci�o ostre s�o�ce, niebo poza jej plecami rozwar�a �una najbardziej upiornego ze wszystkich wschod�w. W oka mgnienu straszny �wit zala� �arem ca�� ziemi�. W ja�niejszym od dziesi�ciu s�o�c bia�o-liliowym b�ysku, kt�ry rozdar� �renice i bole�nie smagn�� wszystko, co woko�o �y�o, bujne zaro�la - przez p�ynne przenikanie jednego obrazu w drugi - zamieni�y si� w szkielety, a� po salwie p�omieni obejmuj�cych drzewa, cia�a ludzi r�wnie� stan�y w ogniu. U�amek sekundy wcze�niej obr�ci�a si� do �r�d�a. Ponad wysp� ma�p r�s� gigantyczny trzon atomowego grzyba. Jego kaptur wznosi� si� do stratosfery. Wiedzia�a, �e za kilka sekund, wkr�tce po upiornym b�ysku, gdy na wybrze�e runie czo�o nios�cej grzmot powietrznej fali uderzeniowej, zmiecione z powierzchni ziemi huragnowym ciosem wichru, zga�nie tutaj morze radioaktywnego piek�a. Ale nie doczeka�a tego. Odkry�a, �e le�y we wn�trzu szklanego prostopad�o�cianu. Jej nagie cia�o zalewa� przezroczysty p�yn. W nag�ej ciszy, kt�ra nast�pi�a po serii jadowitych syk�w, odezwa� si� przy jej uchu mi�y kobiecy g�os: - Przykro nam bardzo, ale musimy przerwa� wy�wietlanie twojego filmolosu. - Czy nosisz numer dziewi��set czterdzie�ci miliard�w pi�� milion�w siedemdziesi�t jeden? Na tablicy w ko�cu szklanej komory za literami T - Re srebrzy�a si� wielocyfrowa liczba 940.005.000.071 - Tak. - powiedzia�a. - A ile masz lat? Licznik lat mia� z�ote cyfry. - Dziewi�tna�cie. - Wi�c wszystko si� zgadza - poinformowa� mi�y g�os. - Po stu dwudziestu latach oczekiwania w kolejce uzyska�a� prawo do jednej doby autentycznego �ycia. Miejsce zwolnione zostanie za godzin� i dlatego musieli�my ci� obudzi�. Przygotuj si�. Za kwadrans szybkobie�na winda podniesie twoj� kabin� na wysoko�� czterech kilometr�w - a� do samego dachu Europy. Zobaczysz tam prawdziwe s�o�ce, znajdziesz wod� i drzewa. Raz jeszcze przepraszamy za wy��czenie filmolosu. Gratulujemy i �yczymy przyjemnych wra�e�! We wszystkich kierunkach przestrzeni poza szybami ciasnych jak trumny prostopad�o�cian�w spoczywa�y postacie ludzi pogr��onych we �nie. Tylko Lucyna le�a�a z otwartymi oczami. Przez kilkana�cie minut patrzy�a w dal na miliony nagich cia� symetrycznie rozlokowanych w szklanych korytarzach, kt�rych �ciany emitowa�y �wiat�o i zbiega�y si� w niesko�czono�ci. Liczniki na tablicy pokrywa�a szyba. Rozbi�a j� silnym uderzeniem �okcia. Najpierw wyrwa�a z gniazdka wszystkie przewody, a kiedy otwieraj�c oczy znalaz�a wok� siebie �wiat w niezmienionej postaci - po�o�y�a d�o� na szklanym ostrzu w poszukiwaniu niezawodnego wy��cznika.