8248
Szczegóły |
Tytuł |
8248 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8248 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8248 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8248 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Andrzej Ziemia�ski
Czarownice
Andrzej Ziemia�ski (1960) � jest architektem i to w dodatku pracuj�cym w
zawodzie.
Mieszka we Wroc�awiu, gdzie swoje �ycie dzieli pomi�dzy dwa zainteresowania:
kobiety
oraz bro� paln� (czy jedno z drugim nie ma przypadkiem czego� wsp�lnego?).
Publikuje ju�
od roku 1985, kiedy zadebiutowa� powie�ci� Daimonion. Ostatnio prze�ywa drug�
m�odo�� i
wsz�dzie zbiera wyr�nienia oraz nagrody (m. in. im. Janusza Zajdla).
W naszym zbiorze Andrzej opowiada o cz�owieku maj�cym nieprawdopodobnego wr�cz
pecha. Czy ten los odmieni si�, kiedy dostanie w prezencie najprawdziwsz�
czarownic�-
opiekunk�?
Dunn skr�ci� gwa�townie, przyciskaj�c jednocze�nie hamulec. Ko�a po prawej
stronie
zacz�y si� �lizga� po grz�skim poboczu, te po lewej hamowa�y idealnie na
doskona�ym
asfalcie. Samochodem szarpn�o, odwr�ci� si� bokiem, blokuj�c jeden pas drogi.
Nie
wy��czaj�c silnika, Dunn otworzy� �okciem drzwi, wyskoczy� na zewn�trz i pobieg�
w
kierunku wiaduktu, do kt�rego niespiesznie zbli�a� si� poci�g. Zwymiotowa� po
drodze, po
chwili jednak ruszy� jeszcze szybciej.
I kto twierdzi�, �e samob�jstwo to akt, kt�ry si� planuje? Bzdura. Mo�e i s�
tacy
samob�jcy, jacy� schizofrenicy, jakie� zakompleksia�e panienki, kt�re chc� w ten
spos�b
zwr�ci� nareszcie na siebie uwag�. Nie... U normalnego cz�owieka taka decyzja to
przymus.
Przymus, kt�ry ka�e zapomnie� o wszystkim i sko�czy� z sob� natychmiast.
Natychmiast!
Oby�cie nie do�wiadczyli nigdy tego uczucia. Dunn bieg�, zatacza� si�, odruchowo
wyciera�
usta. Mia� nadziej�, �e zd��y przed poci�giem, kt�ry zauwa�y� przez okno swojego
samochodu. By�a szansa, �e zd��y. Wbieg� na wiadukt, przesadzi� nogi przez
barierk�,
spalinowa lokomotywa by�a tu�, tu�... Widzia� twarz maszynisty, coraz bli�ej,
jak�� star�
kobiet� z kijem wspinaj�c� si� po nasypie, dalej stado kr�w na polu ograniczonym
drutem...
Nikt nie zdo�a go powstrzyma�. Ani maszynista, ani staruszka, ani tym bardziej
krowy.
Nowa fala md�o�ci. Odbi� si� lekko i skoczy� wprost pod ko�a wje�d�aj�cego pod
wiadukt
poci�gu.
Dunn ockn�� si�, le��c na podk�adach dok�adnie pomi�dzy szynami. Nic go nie
bola�o,
w�a�ciwie nie czu� niczego konkretnego. Poci�gu nie by�o s�ycha� nawet z oddali.
Kto�
uderzy� go mocno w nog�. Zerkn�� w bok. Starucha, to ona waln�a go kijem, sta�a
nad nim,
przygryzaj�c warg�.
� Oj, g�upi� ty! � mamrota�a. � G�upi�, synku.
� Ja... �yj�?
S�ysza� co� o szoku, o tym, �e jakie� substancje w m�zgu hamuj� odczuwanie b�lu
nawet
wtedy, kiedy ma si� obci�te r�ce i nogi, ale... Najwyra�niej by� zdrowy. I nawet
nie pot�uk�
si� podczas upadku. Nie m�g� uwierzy� swoim zmys�om. Dalej chcia�o mu si�
wymiotowa�,
ale wszystkie inne uczucia by�y jakby zablokowane. Nie czu� w�a�ciwie niczego
konkretnego.
� A �yjesz, �yjesz � wymamrota�a stara z jakim� ledwie zrozumia�ym akcentem. �
Nawet taki g�upek jak ty zas�uguje na �ycie � strzykn�a �lin�. � Nawet tak
marne jak
twoje.
Pochyli�a si� zatroskana. Po�o�y�a mu r�k� na czole.
� Ja...
Uderzy�a go kijem w kark. � Dure�!
� Wpa... wpad�em dok�adnie pomi�dzy ko�a? � wyst�ka� wreszcie. � Dlaczego nic
mnie nie boli?
� G�upek! � krzykn�a. � G�upek!!! � nagle �ciszy�a g�os. � Gdyby� by� cho� tak
m�dry jak te krowy za p�otem, a ty... eeech! G�upi� synu jak but!
� Wpad�em pomi�dzy ko�a? � ponowi� pytanie.
Pokr�ci�a g�ow�.
� Spr�buj jeszcze raz � szepn�a. � Zobaczysz, czy kiedykolwiek uda ci si� wpa��
�dok�adnie� pomi�dzy ko�a... B�dziesz widzia�, jakie to proste � roze�mia�a si�
ochryple. �
A raczej niczego ju� nigdy nie b�dziesz widzia�.
� To... co si� sta�o?
Mamrota�a co� niezbyt zrozumia�ego. Potem znowu przy�o�y�a mu kijem.
� Chod� � zacz�a si� wspina� po skarpie nasypu.
Og�upia�y podni�s� si� lekko. Nic go nie bola�o. Nie mia� skr�conego �adnego
stawu,
�adnej z�amanej ko�ci. Pomy�la� o swojej �onie, o dziecku. W przeciwie�stwie do
tego, co
pami�ta� dot�d, ta my�l... w�a�ciwie po raz pierwszy... nie wywo�a�a w nim
pragnienia
natychmiastowego przegryzienia sobie �y�. Jego biedna �ona i biedny synek. Dunn
zabi� ich
kilka dni temu. Jego biedna �ona... Nie mia�a rodziny, nie mia�a nikogo... No
mo�e poza
bratem Ravenem. Ale Ravena Dunn zabi� dwa miesi�ce temu.
Starucha wydosta�a si� na asfalt przy wiadukcie. Jego samoch�d sta� tak, jak go
zostawi�,
blokuj�c ca�y prawy pas, z ci�gle pracuj�cym silnikiem. Stara ruszy�a w tamt�
stron�,
mamrocz�c co�, chyba przekle�stwa, je�li dobrze zrozumia�, otworzy�a drzwiczki
od strony
pasa�era. Wydawa�o mu si�, �e by�y zablokowane. Jak to zrobi�a? Ach, jego umys�
szwankowa� ostatnio. Odruchowo zaj�� miejsce za kierownic�. Dziwne, �e nic nie
przeje�d�a�o t�dy. Dziwne, �e �adna ci�ar�wka nie zmasakrowa�a jego auta,
przecie�
dwadzie�cia metr�w dalej by� zakr�t i drzewa zas�aniaj�ce widok.
� No jed�! � starucha waln�a kijem w desk� rozdzielcz�. Kij ledwie mie�ci� si�
w
�rodku.
� Gdzie?
� A gdzie chcesz � wzruszy�a ramionami. My�la�a nad czym� w skupieniu.
Co� dziwnego dzia�o si� z jego umys�em. Co� blokowa�o wyrzuty sumienia. Kiedy
my�la�
o �onie, czu� jedynie �al. Kiedy pami�� wywo�ywa�a obraz jego ma�ego synka, czu�
jedynie...
W�a�ciwie nie czu� niczego konkretnego. M�g� dzia�a� zupe�nie sprawnie, m�g�
kierowa�
samochodem, skupi� si� na prowadzeniu, ale nie m�g� my�le� o tym, co pchn�o go
do
samob�jstwa. A w�a�ciwie m�g�, ale by�a tam jaka� dziwna blokada.
� Ty przyci�gasz nieszcz�cia � zawyrokowa�a nagle stara.
� Co?
� Przyci�gasz nieszcz�cia! � powt�rzy�a. � Nie po�yjesz d�ugo!
� To akurat wiem... � mrukn��.
Chcia�a uderzy� go kijem, ale z powodu ciasnoty nic z tego nie wysz�o. Kij by�
za d�ugi do
wn�trza samochodu.
� G�upi�! � oplu�a si� nagle. Prawd� powiedziawszy by�a ohydna. Pomarszczona, w
�mierdz�cym, rozlatuj�cym si� ubraniu, strzykaj�ca �lin� przy ka�dym s�owie, z
trz�s�c� si�
jak przy chorobie Parkinsona lew� r�k�... Czu� jednak, �e co� dziwnego kryje si�
pod t�
pow�ok�.
� G�upi� synku � powt�rzy�a ju� spokojnie. � To nie twoja wina. Kto� lub co� ci
to
zrobi�o.
� Kto� sprawi�, �e przyci�gam nieszcz�cia? � potrz�sn�� g�ow�. Nie m�g�
uwierzy�, �e
jedzie, ci�gle jeszcze �ywy, z jak�� przygodnie poznan� kobiet� tylko dla tego,
�e kaza�a mu
to zrobi�.
� Raczej co�...Ale nie jestem pewna.
� Mo�e UFO? � usi�owa� zakpi�, ale chyba nie zrozumia�a.
Kiwa�a si� w prz�d i w ty�.
� Jak ci� puszcz� � wymamrota�a � powiesisz si� na tym drzewie, kt�re b�dzie
najbli�ej. Wi���c p�tl� z w�asnej linki holowniczej � cmokn�a g�o�no.
� Prosz� pani, ja...
� Cicho niepytany! � warkn�a. Zmarszczy�a brwi, szepcz�c co� do siebie. �
Przyci�gasz nieszcz�cia, tak. Tobie trzeba... tobie trzeba...Tak! � strzeli�a
palcami. �
O�enimy ci�!
Zdenerwowa� si� nagle.
� S�uchaj stara... Ja...
� Zabi�e� ich � powiedzia�a spokojnie. � Taaaaa... � waln�a kijem w szyb�, ale
tym
razem chyba niechc�cy. � �onka, dzieciak... Bywa. Przyci�gasz nieszcz�cia.
Sk�d wiedzia�a? Sk�d wiedzia�a? Zatka�o go dokumentnie.
� Wiesz, czego tobie trzeba? Nowej �onki. Ale nie zwyk�ej baby � wymamrota�a co�
niezrozumia�ego. � Wydamy ci� za czarownic�!
Zakl�� szpetnie.
� Za tak� ze �redniowiecza? Czy z Salem? Z o�ogiem czy miot��?
Spojrza�a na niego. On zerkn�� w bok. Dopiero teraz zauwa�y�, �e ma �liczne
niebieskie
oczy. Oczy uroczne � przysz�o sk�d� skojarzenie. � Oczy, kt�re potrafi� rzuca�
uroki.
G��bokie, m�ode, jasne i tak niebieskie, jak lakier jego samochodu.
Nieprawdopodobne,
niemo�liwe... oczy, kt�re s� g��bsze ni� R�w Maria�ski, oczy, kt�rych ognie s�
starsze ni�
piramidy...
� Ty by� chcia� Star� Ropuch� ze �redniowiecza? � roze�mia�a si�, pokrywaj�c
drobinkami �liny wszystko wok�. � Star� Ropuch�? I co ty by� z ni� robi�,
synku? To� taka,
je�li nawet istnieje, owin�aby ci� wok� palca o tak � wykona�a lew� d�oni�
kolisty ruch. �
On chce Star� Ropuch�! � �mia�a si�, pluj�c wok�. � Synku... Spr�buj
otrze�wie�!
D�ugo nie mog�a si� uspokoi�. Potem jednak zacz�a m�wi�.
� G�uptasie.. Je�li nawet taka baba jeszcze �yje, to ma z tysi�c lat! �
usi�owa�a go
o�wieci�. � Tysi�c lat. Jest stara, nic ju� nie mo�e... �azi sobie z kijem po
drogach i
wspomina swoich m�czyzn, wszystkie pi�kne chwile swojego d�ugiego �ycia,
wszystkie
swoje mi�o�ci... Skupia si� ju� tylko na tym, czego do�wiadczy�a, na swoich
�licznych
momentach i... szykuje si� do drugiego �ycia. Synku, co ty by� robi� ze Star�
Ropuch�? Nie,
nie... � mamrota�a co� pod nosem d�u�sz� chwil�. � Nie! Tobie trzeba m�odej
dupki!
M�odziutkiego ty�eczka, kt�ry ci� ogrzeje. Dziewczyny, z kt�r� b�dziesz mia�
dzieci i kt�ra
ci� ochroni! Ty musisz mie� m�od� czarownic�! Tak�, kt�ra pierwszy raz �yje! �
wyja�ni�a.
Dunn poczu�, �e robi mu si� ciemno przed oczami. Wariatka! Co on tutaj robi?
Powinien
teraz... W�a�nie, co powinien? Le�e� martwy na torach pod wiaduktem? Potrz�sn��
g�ow�.
Nie m�g� si� skupi�.
� Gdzie jedziemy? � spyta� jak przez sen.
� Do Vegas.
� Ale to nie jest droga doVegas, prosz� pani.
� Wprost przeciwnie � wskaza�a tablic� informacyjn�, kt�r� w�a�nie mijali.
Zab��dzi� a� tak? W amoku, przed pr�b� samob�jstwa przejecha� a� taki szmat
drogi???
� A... ale po co do Vegas?
� No! Znajd� ci m�odziutk� czarownic�, przecie� m�wi�am. Ona ci� ochroni, bo
inaczej
nie po�yjesz d�ugo... Przyci�gasz nieszcz�cia, ch�opcze.
� Czarownic�... Jezu! Tak� od sabat�w i sp�kowania z Szatanem? � ci�gle m�wi�
jak
przez sen. Jakby wszystko, co robi�, wynika�o z jakiego� lunatycznego przymusu.
� Ty... ty! � znowu zerkn�a na niego. � Ty si� za szatana nie bierz! �
ostrzeg�a. � Za
ma�y jeste� na niego.
� To on istnieje?
Wzruszy�a ramionami.
� Nie wiem. Nie jestem wszechwiedz�ca � milcza�a d�u�sz� chwil�. � Je�li jednak
jest
� podj�a po chwili � to... zostaw go w spokoju, g�upku. Nie on ci to zrobi�,
nie on winny
wszelkim nieszcz�ciom. Zostaw go. On si� tob� nie interesuje, to i ty nie
wk�adaj nosa w
jego sprawy!
Raven. Brat jego �ony. �mieszny, przyjacielski �Jak ci si� dupczy moj� siostr�?�
� spyta�,
kiedy si� poznali. Chodzi� wtedy z Sue, jeszcze na studiach. Nie wiedzia�, co
mo�na
powiedzie� na: �Jak ci si� dupczy moj� siostr�?�, �Fajna w ��ku chocia�?�.
Zaprzyja�nili si�.
�Wzi�a ci kiedy� do buzi?�. Raven potrafi� rwa� dziewczyny na ka�dej imprezie,
na
przystanku autobusowym, w kinie, w miejskiej toalecie. �Spa�e� z Sue, kiedy
mia�a okres?�.
Chodzili razem na kr�gle. Raven si� nie upija�. M�g� wla� w siebie dziesi�� piw
i w dalszym
ci�gu wysy�a� kul� dok�adnie tam, gdzie chcia�. Wyci�gn�� kiedy� Dunna z b�jki,
w kt�rej
mo�na by�o straci� �ycie. Dunn zabi� go kilka lat p�niej.
Naprawiali instalacj� elektryczn� w ich gara�u. Raven sta� przy rozbebeszonych
kablach,
Dunn kl�cza� z wypi�tym ty�kiem pod zdezelowanym biurkiem, kt�re teraz stanowi�o
jego
warsztat majsterkowicza. Przestawili je tam, bo nie by�o miejsca. �Wy��cz pr�d�
�
powiedzia� Raven. Poniewa� pr�d by� wy��czony, Dunn zrozumia�, �e ma go w��czy�.
Krzykn��, �e OK. W��czy�.
Sue dosta�a histerii. A jego syn Ken (ten od Barbie...Tak bardzo chcia�, �eby to
by� Ken,
ch�opak Barbie, ale nie... to by� jego syn) patrzy� w szoku jak Raven, a
w�a�ciwie trup Ravena
sika po nogach pod��czony do napi�cia. Na jego d�insach ros�a mokra plama tak
samo, jak na
spodniach jego syna. Tyle, �e Ken �y� jeszcze. Przynajmniej wtedy.
Psychoanalityk niewiele pom�g�. Nie zd��y�. Dunn zabi� swoje dziecko (wraz z
�on�)
nied�ugo potem. Pojechali na grilla. Sue, by� mo�e, zacz�a wychodzi� z
depresji. W ka�dym
razie zrobili to dla syna. �Barbecue Inn� to by�y wydzielone stanowiska nad
jeziorem,
os�oni�te wysokim na dwa metry �ywop�otem. Dunn poszed� kupi� kole. Jaki�
szczeniak
zatrzyma� swojego wojskowego jeepa tu� obok. �Gdzie tu jest co� wolnego,
kole�?�. Dunn
pokaza�. Ju� w momencie, kiedy wyci�ga� r�k�, zrozumia�, �e przez nieuwag�,
indolencj�,
g�upot� wrodzon�, roztrzepanie czy z tysi�ca innych przyczyn wskaza� w�asne
stanowisko
zamiast tego wolnego obok. W�a�nie otwiera� usta i cofa� r�k�, kiedy �kole��
wdupi� gaz do
oporu i zaparkowa� za �ywop�otem.
To musia�a by� jaka� chwila matczyno-synowskiej czu�o�ci. Mo�e Ken wspomnia� co�
o
Ravenie? W ka�dym razie le�eli pod ko�ami ci�gle w obj�ciach. �Kole�� zrzyga�
si� na
kierownic� jeepa. W�a�ciciel �Barbecue Inn� dosta� zawa�u, biegn�c do telefonu.
Jaka�
kobieta bi�a facet�w, kt�rzy zgromadzili si� wok�, krzycz�c: �No zr�bcie co�!
Przecie�
jeste�cie m�czyznami!!!� Jaki� bardzo uprzejmy i zatroskany pan dzwoni� z
kom�rki.
Paramedycy przywie�li ze sob� plastikowe worki. Zast�pca szeryfa, ryzykuj�c
dalsz� karier�,
wyci�gn�� butelk� whisky i usi�owa� upi� Dunna. Nie wysz�o.
Stara obudzi�a go uderzeniem w twarz. Zasn��? Chryste! Jak m�g� prowadzi�
samoch�d,
�pi�c? Doje�d�ali do Vegas. Bo�e...Tak szybko? Naprawd� spa�, prowadz�c? A mo�e
to tylko
oszo�omienie... Trwa� jak w stuporze. Wytar� �zy z policzk�w. P�aka�? Nie
pami�ta� niczego z
ostatnich paru godzin. Zapada� zmierzch.
� Tutaj. Tutaj! � Stara wskaza�a mu kierunek.
� Nie wiem, czy mnie sta� na motele w tej cz�ci miasta...
� Spa� ci si� chce? � u�miechn�a si� lekko. � A nie udusisz si� w nocy
poduszk�?
Pos�usznie skr�ci� w ulic�, kt�r� wskaza�a. Zaparkowa� tam, gdzie chcia�a.
�Szpital dla
przewlekle chorych, czyjego� tam imienia, jakiej� tam fundacji� g�osi� napis na
wej�ciu, kt�re
starucha otworzy�a kijem. Sanitariusz usi�owa� zagrodzi� im drog�. By� mo�e
chcia� spyta�,
po co tu przyszli. Nie otrzyma� swojej szansy.
� Prowad� do pokoju! � nakaza�a stara. Nie wymieni�a ani numeru, ani nazwiska,
ani
nawet pi�tra.
Piel�gniarz poprowadzi� ich do windy.
� Zaraz przyjdzie lekarz � oznajmi�.
� Wiem � uci�a stara. Telefonowa�a z drogi jak spa�? Zaraz. Jak to spa�? Po
prostu si�
zamy�li�. Nie mog�a telefonowa�.
Dunn odetchn�� g��boko. Zdawa�o mu si�, �e �ni. Strzeli� si� d�oni� w policzek,
piel�gniarz
nie obejrza� si� nawet. Otworzy� drzwi na w�a�ciwym pi�trze i nie zadawa�
�adnych pyta�.
Stara podesz�a wprost do starszego m�czyzny w kitlu, kt�ry czeka� pod drzwiami
izolatki.
� Doktor Bernstein � przedstawi� si�. � Pa�stwo byli um�wieni, prawda?
� Taaaaaa... otwieraj synku! � stara �upn�a kijem w bia�e, wzmocnione
specjalnie
drzwi.
Bernstein otworzy�, nie pytaj�c o nic. Dunn strzeli� si� znowu w policzek.
W �rodku, w pomieszczeniu wielko�ci mo�e szkolnej �awki, na brzegu malutkiego
��eczka siedzia�a dziewczyna. Mia�a d�ugie blond w�osy. Patrzy�a t�po przed
siebie, idealnie
nieruchoma. �lina �cieka�a jej z k�cika ust, kapi�c na nieskaziteln�, szpitaln�
koszul�.
� To Marysha Borowski � wyja�ni� Bernstein. � Nie potrafi m�wi�, nie wie, co si�
z
ni� dzieje � wymieni� kilka schorze�, o kt�re j� podejrzewa�. Wszystkie po
�acinie. �
Ro�linka � zako�czy� bardziej zrozumiale.
� No! � starucha trzepn�a dziewczyn� w g�ow� tak, �e �lina pociek�a jej po
brodzie. �
Fajna, co?
Dunn potrz�sn�� g�ow�. Pytanie by�o najwyra�niej skierowane do niego.
� Fajn� ci Poleczk� znalaz�am, nie? � Stara by�a wyra�nie zadowolona. � M�oda,
�liczna! B�dziesz z niej mia� pociech�!
Odkaszln��. Jezu...
� No � zebra� si� w sobie i zakpi�. � Przynajmniej nie b�dzie trajkota� nad
g�ow�.
Starucha przyj�a to za dobr� monet�.
� No pewnie. Przecie� niemowa � roze�mia�a si�. � Ale ci si� trafi�o. Jak �lepej
kurze
ziarno! � by�a zadowolona z siebie jak szlag. � �liczna, prawda? � podnios�a
dziewczynie
brod� palcem. Ta poddawa�a si� oboj�tnie jak ka�da ro�linka.
� Mmmm... Co pani chce zrobi�? � spyta� Dunn.
� O�eni� was � zdziwi�a si� stara jego niewiedz�. � No przecie�... � nagle
zrozumia�a
i �ciszy�a g�os. � No przecie� to normalnie czarownica! M�oda, �adna, nawet
jeszcze nie wie,
kim jest � patrzy�a wyczekuj�co, ale najwyra�niej nie doczeka�a si� tego, co
spodziewa�a si�
zobaczy� na jego twarzy. � Pierwszy raz �yje! � doda�a wyja�niaj�co. � Silna jak
w�!
Dunn prze�kn�� �lin�.
� Mam si� o�eni�... z ni�? � spyta� lekko przestraszony.
Stara straci�a cierpliwo��. Podnios�a dziewczyn� z ��ka, ci�gn�c za rami�. Nie
podejrzewa� jej o tak� si��. Potem klepn�a Marysh� w ty�ek. Mocno.
� Widzisz? Ani drgn�a! � u�miechn�a si� zadowolona. � Silna jak w�, m�wi�!
Nie mog�c doczeka� si� jakiejkolwiek reakcji, zwr�ci�a si� do Bernsteina.
� A ty synku za�atw te wszystkie papiery, wiesz...
� Jakie papiery? � szepn�� zszokowany doktor.
� No te wszystkie, wiesz... Ten pan bierze na siebie opiek� nad tym dzieckiem.
Powinno
si� uda�. Spadnie wam z g�owy koszt jej utrzymania. No rusz si�! � krzykn�a
zdenerwowana nagle. Wyra�nie mia�a problemy ze swoj� osobowo�ci�.
Bernstein patrzy� na ni� z, delikatnie m�wi�c, dziwnym wyrazem twarzy. Stara,
w�ciek�a,
zbli�y�a swoj�, twarz do jego twarzy.
� Za�atw papiery � szepn�a, patrz�c mu prosto w oczy. � Pomog� ci.
Zawr�ci� jak we �nie. Wyszed� na korytarz i cz�api�c nienaturalnie jak prawdziwy
lunatyk,
ruszy� do swojego biura.
� Ach... z tymi m�czyznami to zawsze tyle zachodu � stara podesz�a do stoj�cej
ci�gle
w tej samej pozycji dziewczyny i zadar�a jej szpitaln� koszul�, obna�aj�c j� a�
do �eber. �
Patrz, jakie ma biodra � powiedzia�a z wyra�n� fascynacj�. � Urodzi ci mn�stwo
dzieci! �
podnios�a r�ce i rozchyli�a dziewczynie koszul�, tym razem u g�ry. � Patrz,
jakie ma piersi!
Uuuuuch! Ilu chcesz mie� syn�w? Co? Nic si� nie b�j... wykarmi ci wszystkich!
� Prosz� pani, ja... � Dunn usi�owa� rozerwa� barier� p� snu, p� stuporu,
kt�ra
zaciska�a si� wok� niego. � Ja... � nie wiedzia�, co chce powiedzie�.
� Dziecko � stara spojrza�a na niego smutno. � �ci�gasz nieszcz�cia jak
piorunochron.
A ona ci� obroni. Inaczej nie b�dziesz �y� ju� po dw�ch dniach!
� Ja...ja... � nie m�g� utrzyma� g�owy w pionie. � Ja nie chc�, bo...
� Kotku... nie ty jeste� winny temu, co ci zrobiono. Nie wiem, co si� sta�o. Nie
wiem, kto
lub co ci to zrobi�o. Nie mam poj�cia, dlaczego. Ale uwierz mi. Szans� prze�ycia
masz tylko
z ni�.
Czkn�a g�o�no.
� Ja ju� stara. Ja ju� odchodz�. Tylko ona mo�e ci� obroni�. Tylko ona.
Podesz�a bli�ej. Wiedzia�, co si� stanie. Zobaczy� te jej idealnie niebieskie
oczy. Odp�ywa�.
� Je�li zrezygnujesz, to ju� po chwili rozwalisz to okno i podetniesz sobie �y�y
pierwszym lepszym kawa�kiem szk�a � powiedzia�a cicho. � Ja ci� nie ochroni�
d�u�ej. Ja
ju� odchodz�. Ale pami�taj o jednym. Nawet Szatan nie jest tak� �wini�, �eby
robi� ludziom
co� takiego, co zrobiono tobie. Pami�taj, bo ja nied�ugo b�d� musia�a odej��.
Masz szans�
tylko z ni�! I ze swoj� c�rk�, ch�opcze...
� Nie mam c�rki � nie wiedzia� ju�, czy zdo�a� to powiedzie�, czy tylko
usi�owa�.
� Masz � szepn�a stara. � Ju� masz. Od chwili, kiedy tu przyszed�e�.
Mrugn�a tym swoim b��kitnym, urocznym okiem.
� Historia si� zacz�a...
Bernstein wr�ci� mniej wi�cej po godzinie.
� Niemo�liwe � krzykn�� ju� od progu. � Dzisiaj wszyscy do mnie �yczliwie
nastawieni. Dzwoni� gdziekolwiek, a tam... sprawa za�atwiona... Uwierzycie
pa�stwo? To
m�j szcz�liwy dzie�! Chyba zagram na loterii.
Stara �ypn�a na niego spod oka.
� Dzisiaj lepiej nie graj � szepn�a. Ale chyba nie dos�ysza�.
� Wie pani, ile trwa za�atwienie formalno�ci? � perorowa� wstrz��ni�ty.
� Godzin�?
� No, co pani! � zdenerwowa� si� nagle. � Normalna procedura to w najlepszym
wypadku kilka miesi�cy. I dziesi�tki komisji, kt�re badaj�...
Stara u�miechn�a si�. Bernstein urwa� nagle. Rozlu�ni� krawat i rozpi��
ko�nierzyk.
� Bo... na szcz�cie okaza�o si�, �e ju� wcze�niej pani Borowski przyznano... �
kontynuowa�, ale ju� bez przekonania.
� Ciiiiii � stara przy�o�y�a palec do ust.
� No w�a�nie � g�owa lekarza opada�a coraz ni�ej. Poderwa� j� jeszcze, ale za to
nie
m�g� utrzyma� w pionie. � Bo jest pi�tek � szepta�. � Wieczorem. A wszyscy, do
kt�rych
dzwoni�em, byli jeszcze w swoich biurach. I od razu podejmowali...
� Ciiiii...
Stara szarpn�a dziewczyn� za w�osy i zacz�a ci�gn�� na korytarz.
� Jezu... � Dunn jakby nagle si� ockn��. � Przecie� nie wyprowadzi jej pani tak
na
ulic�.
Starucha podrapa�a si� w czubek nosa.
� No � przyzna�a mu po chwili racj�. � Skombinujmy co� do ubrania � rozejrza�a
si�
wok�. � O � zerkn�a na Bernsteina, kt�rego g�owa chwia�a si� na prawo i lewo.
� To si�
nada.
Zacz�a �ci�ga� z niego kitel.
� Jezu...Jezu. Co my wyrabiamy? Jezus.
� Ach...je�li my�lisz, �e Jezus zejdzie tu, �eby osobi�cie zaprotestowa�
przeciwko
kradzie�y, to nic si� nie b�j � uspokoi�a go. � Nie zejdzie � usi�owa�a na�o�y�
dziewczynie fartuch. � No pom� mi nareszcie!
Z pewnym trudem naci�gn�li na dziewczyn� lekarski fartuch. Starucha wzi�a od
nieprzytomnego Bernsteina teczk�, kt�r� przyni�s� i otworzy�a drzwi na korytarz.
� No chod� � poci�gn�a Marysh� za w�osy i zwr�ci�a si� do Dunna. � Kto� si� ni�
opiekowa�. Sprawd�, kto.
Potrz�sn�� g�ow�. Pos�usznie jednak zacz�� przegl�da� dokumenty z teczki. Jasny
szlag!
Jak m�g� to robi�? Na p� u�piony i jednocze�nie ch�odno analizuj�cy to, co mia�
przed
oczami.
� Niczego tu nie ma prosz� pani � zamkn�� teczk�, zanim jeszcze dotarli do
windy. �
Znalaz�em jedynie nazwisko adwokata, kt�ry chyba kiedy� reprezentowa� jej
sprawy.
� Sprowad� go � stara usi�owa�a kijem otworzy� drzwi windy.
Pom�g� jej, przyciskaj�c odpowiedni guzik. Nie by�o mo�liwo�ci zadzwonienia st�d
gdziekolwiek. Nie mia� pod r�k� ksi��ki telefonicznej, tym bardziej nie by�o jej
w kabinie
windy. Postara� si� zapami�ta� nazw� kancelarii.
Stara, kiedy otworzy� ju� drzwi auta, usi�owa�a wepchn�� Marysh� na tylne
siedzenie, ale
wyra�nie jej nie sz�o. Dunn chcia� otworzy� z drugiej strony, wej�� i poci�gn��
j� jako�, ale
stara zrezygnowa�a.
� Otwieraj baga�nik � zakomenderowa�a.
� Jezu... Co?
� No t� klap� z ty�u � hukn�a w ni� kijem.
Pos�usznie otworzy�. Wsadzili dziewczyn� do baga�nika i zatrzasn�li. Wyje�d�aj�c
na
g��wn� ulic�, my�la� o patrolach policji. A jak b�d� w okularach? Ciekawe, czy
jego
towarzyszce podr�y przeszkadza�y okulary? Czy potrafi sprawi�, �eby policjant
je zdj��? I...
Prrrrrr... Czy to jest czarownica? Ca�e szcz�cie co do jednego: m�g� co prawda
analizowa�
fakty, ale nie mia� w sobie �adnych uczu�. �adnych, ani strachu, ani �alu, ani
mo�liwo�ci
odczuwania cho�by zdenerwowania. Jak po znieczuleniu m�zgu, je�li taki zabieg
jest
oczywi�cie w og�le mo�liwy.
� Tutaj...Tutaj! � stara wskazywa�a mu kierunek.
Zatrzymali si� pod hm... Pa�acem �lub�w. Na szcz�cie (Jezu, naprawd� pomy�la�
�na
szcz�cie�?) to by�o Vegas. Wysiedli przed roz�wietlon� jakim� tysi�cem �ar�wek
kanciap�.
Stara otworzy�a drzwi pchni�ciem swojego kija. Nie sprawia�a wra�enia zdziwionej
dos�ownie spowitym we wszelkiej ma�ci r�owo�ci wn�trzem. Nie zrobi� na niej
wra�enia
r�wnie� w�a�ciciel ubrany jak stara lesbijka � niby garnitur, ale r�owy jak
ca�a reszta, z
mas� koronek.
� Czy tu mo�na szybko wzi�� �lub? � spyta�a.
� Po to w�a�nie jeste�my.
� No to na co pan czeka? � warkn�a. � Do roboty!
� Musz� mie� pa�stwa nazwiska na kartce � u�miechn�� si� wymuszenie.
Demonstracyjnie stara� si� da� do zrozumienia, �e nawet tak dziwna para nie
stanowi �adnego
problemu. Starucha jednak te� zrozumia�a.
� Ty g�upku! � wrzasn�a. � Ty my�lisz, �e ja z nim???! Ty... � dos�ownie chwile
dzieli�y j� od zrobienia czego� gorszego ni� gro�enie kijem. Opanowa�a si�
jednak i zwr�ci�a
do Dunna. � Wyci�gnij pann� m�od� z baga�nika i mo�emy zaczyna�.
Dunn odszed� na chwiejnych nogach. W�a�ciciel oniemia�. Ale najgorsze by�o
dopiero
przed nim. Jak zobaczy� Marysh�, bos�, w szpitalnej koszuli i kitlu ze
stetoskopem, ze �lin�
kapi�c� z ust i nieprzytomnym wzrokiem, wyra�nie cofn�� si� do telefonu.
Starucha po�o�y�a
sw�j kij na s�uchawce.
� Ty s�uchaj... � szepn�a. � Ja ci nic chc� robi� nic gorszego ani zmusza�, bo
mo�e
wtedy �lub by�by niewa�ny. Zr�b, co masz zrobi�, i id� do kasyna. Zagraj, to ci�
wynagrodz�,
ale inaczej...
Gro�ba w jej g�osie podzia�a�a wyra�nie. Cofn�� si�. Przeszli do pomieszczenia,
gdzie
czekali wynaj�ci �wiadkowie, para staruszk�w. By�a tam jeszcze kobieta, jak
wszystko ca�a
r�owa. Chyba mia�a obs�ugiwa� magnetofon. Dunn napisa� na kartce ich nazwiska.
Nie
m�g�, po prostu nie m�g� si� przeciwstawi� temu, co dzia�o si� wok�. W�a�ciciel
prze�kn��
�lin�.
� J.T. �Dunn� Myers... czy chcesz poj�� za �on� tu obecn� doktor Izaak
Bernstein? Tfu!
� wyra�nie zapatrzy� si� na plakietk� ci�gle przypi�t� do kitla. �
Przepraszam... czy chcesz
poj�� za �on� � zerkn�� na kartk� � Ma... Marys... Maryshij� Bor... Borowski?
� Tak � powiedzia� Dunn. Nie m�g� powiedzie� niczego innego.
� Maryshiiija Borowski, czy chcesz poj��...
� No chce, chce! � przerwa�a mu stara. � Nie widzisz, �e dziewczyna a� rwie si�
do
�lubu? � by�a wyra�nie zniecierpliwiona. � Dawaj dalej!
M�czyzna w r�owym garniturze prze�kn�� �lin�. Znowu zerkn�� na telefon. Po
chwili
jednak �na mocy danego mu prawa� og�osi� ich ma��e�stwem. �wiadkowie z�o�yli
podpisy.
Kobieta w��czy�a ta�m� z jak�� radosn� melodi�.
� Dobra jest! � starucha wygl�da�a na zadowolon�. � To teraz pom� panu m�odemu
w�o�y� �on� do baga�nika, a potem mo�esz i�� do kasyna zagra� o du�� stawk� �
nie mia�a
ju� �adnych opor�w i... popatrzy�a mu g��boko w oczy.
Kiedy chwil� p�niej z now� �on� w baga�niku jecha� przez miasto, starucha po
raz
pierwszy nie wskazywa�a mu drogi.
� Wybierz jaki� motel, na kt�ry ci� sta� � mrukn�a.
� Nie zaczarujesz nam cho�by Hiltona? � usi�owa� zakpi�.
� Chcesz zwraca� powszechn� uwag�?
Nie wiedzia�, co o niej my�le�. Nawet jakby m�g�. Prawie w p� godziny p�niej
zatrzyma� si� przed motelem na przedmie�ciach. Wyj�li Marysh� z baga�nika.
W�a�ciciel spelunki, kt�r� wybrali, widzia� ju� chyba lepsze numery. Nawet nie
drgn�a
mu powieka. Bosa wariatka w kitlu, starucha i m�czyzna o wygl�dzie trupa to
doprawdy nic
w por�wnaniu z tym zielonym facetem, co kwitowa� w zesz�ym tygodniu, puszczaj�c
ba�ki
nosem. Tu musia� si� kocha� Al Capone z boskim Elvisem... Zanim doszli do swojej
kanciapy, dwukrotnie zaproponowano im kupno narkotyk�w.
� Dobrze wybra�e� � pochwali�a go stara, kiedy ju� posadzili Marysh� na wielkim,
skrzypi�cym ��ku. � Dobre miejsce!
� Dop�ki nie przyjdzie policja � za�artowa�.
� Nie przyjdzie � potraktowa�a go powa�nie. � Ja musz� ju� i��... Puszcz� ci�.
� Prosz�?
� Puszcz� ci� � powt�rzy�a. Patrzy�a mu prosto w oczy, ale to nie by�o to, czego
m�g�
si� po niej spodziewa�. Po prostu patrzy�a. � Zrobi�am, co mog�am. Teraz ona �
wskaza�a
na patrz�c� t�po w �cian� Marysh�.
Nagle zrobi�a si� jaka� taka normalna. Jej oczy nie �wieci�y ju� dziwnym
blaskiem. Nie
by�y nawet niebieskie. Wydawa�a si� w tej chwili ca�kiem zwyczajn�, upierdliw�,
bardzo
star� kobiet�.
� Masz szans� � szepn�a. Ledwie m�g� j� zrozumie�, tak be�kota�a. � Mam na
dziej�,
�e prze�yjesz. Mam nadziej�, �e dowiesz si�... � spojrza�a na niego uwa�nie. �
Pod �adnym
pozorem nie opuszczaj �ony � podnios�a palec ostrzegawczo. � Zr�b jej du�o
dzieci. I
pami�taj o jednym... Masz teraz w r�kach straszliw� bro�.
Drgn�� zaskoczony.
� Masz w r�kach straszliw� bro� � powt�rzy�a. � Straszliw�, potworn�, upiorn�.
Ostateczn�! B�d� uczciwy. Nie wykorzystaj jej przeciwko innym ludziom.
Potrz�sn�� g�ow�. O co jej chodzi�o? Jego znieczulony m�zg nie dzia�a� za dobrze
tego
dnia.
� Wykorzystaj j� do walki z tym czym�. Tylko do tego... � powieki nagle opad�y
jej na
oczy, a kiedy po sekundzie podnios�y si� znowu, t�cz�wki by�y tak strasznie
niebieskie, tak
m�ode i tak stare zarazem. � Puszczam ci� � mrukn�a stara. � Musz� i�� i
za�atwi� to,
�eby ci� nie �cigali ci wszyscy od szpitali i opieki... jak ju� si� obudz�.
Teraz wydawa�a si� sama podlega� jakim� somnambulicznym wp�ywom.
� Nie opuszczaj jej � powtarza�a. � Musisz si� dowiedzie�. Musisz si� broni�.
� Kupi� sobie karabin maszynowy � usi�owa� za�artowa�.
� Masz bro� tysi�c razy bardziej zab�jcz� ni� karabin maszynowy � u�miechn�a
si�
smutno. � Powodzenia.
Jej oczy b�ysn�y jeszcze raz i zgas�y nagle. By�y stare, brzydkie,
przezroczyste i zaropia�e.
Stara, chora kobieta odwr�ci�a si� powoli i odesz�a, podpieraj�c si� kijem.
Sta� d�ugo w otwartych drzwiach swojego pokoju. Dealerzy z naprzeciwka patrzyli
na
niego, wymieniaj�c ciche uwagi, ale �aden go nie zaczepi�. Wiecz�r przerodzi�
si� w noc, a
Dunn sta�, nie wiedz�c, co my�le� o tym wszystkim. Wreszcie zamkn�� drzwi.
Potrz�sn�� g�ow�. Powoli wraca�a mu zdolno�� do odczuwania czegokolwiek. W co on
si�
da� wrobi�? Znieczulenie m�zgu najwyra�niej mija�o.
Wyj�� spod toaletki ksi��k� telefoniczn�. D�u�sz� chwile przewraca� bezmy�lnie
kartki.
Potem odnalaz� numer kancelarii adwokackiej, kt�rej nazw� zapami�ta� z papier�w
doktora
Bernsteina. Wystuka� numer. W biurze odezwa� si� automat, ale na tyle
�inteligentny�, �e
poda� numer domowy. Dunn wystuka� now� kombinacj� cyfr.
Tym razem odezwa� si� cz�owiek.
� Je�li nie masz wa�nej sprawy, to lepiej od�� s�uchawk� � w zm�czonym g�osie
zabrzmia�a wyra�na gro�ba.
� Dunn Myers � przedstawi� si�. � W�a�nie przej��em opiek� nad pani� Marysh�
Borowski. Czy to co� panu m�wi?
� Greg Malansky � us�ysza� w odpowiedzi. � Owszem. Gdzie pan jest?
Dunn z trudem przypomnia� sobie adres motelu.
� Dobrze. Zaraz u pana b�d�.
Od�o�y� s�uchawk� oszo�omiony. W co w�a�ciwie da� si� wrobi�? Nagle przysz�a mu
do
g�owy my�l, �e starucha to matka Maryshi. Przypadkowo by�a �wiadkiem jego
samob�jczej
pr�by. Wykorzysta�a jego stan, �eby zapewni� opiek� swojej niedorozwini�tej
c�rce...
naprawd� m�g� ju� my�le� i odczuwa� cokolwiek. Pomy�la� o �onie i swoim synku.
Czu� �al,
czu� mi�o��, czu� si� winny... ale... po raz pierwszy od dnia ich �mierci nie
mia� ochoty
sko�czy� ze sob� natychmiast. Co go op�ta�o? Przypomnia� sobie sw�j skok z
wiaduktu pod
poci�g. Jakim cudem prze�y�? Dreszcze przebiega�y mu po plecach.
Podszed� do dziewczyny siedz�cej nieruchomo na brzegu ��ka. Dok�adnie w tej
samej
pozycji, w kt�rej j� zostawili. Poci�gn�� j� za r�k�. Wsta�a. Zamar�a jak pos�g,
patrz�c ci�gle
w ten sam punkt. Popchn�� lekko, zrobi�a krok i znowu zamar�a. Chwyci� j� za
rami�,
odwr�ci� i ruszy� kilka kork�w. Pos�usznie sz�a za nim. Kiedy si� zatrzyma� ona
zatrzyma�a
si� r�wnie�. Ok. Zrobi� jeszcze kilka test�w. Dziewczyna mog�a chodzi�, kiedy
si� j�
prowadzi�o, mog�a usi���, po�o�y� si� i wsta� na powr�t � w�a�ciwie sama, trzeba
by�o tylko
j� poci�gn��. Wyj�� z torby czekoladowy baton, jedyn� rzecz do jedzenia, kt�r�
mia� przy
sobie. Rozerwa� opakowanie i w�o�y� jej baton do r�ki. Zacisn�a palce.
� No jedz!
Nic. Najmniejszego ruchu. Usi�owa� podnie�� r�k� do ust. Owszem trzyma�a
podniesion�
d�o�, tak jak j� zostawi�. Czekolada rozpuszcza�a si� powoli. Zabra� baton,
wyczy�ci� jej r�k�
chusteczk�. Potem otworzy� jej palcem usta, w�o�y� baton i... Ugryz�a. Zacz�a
�u�. Chocia�
tyle... Zerkn�� na zegarek i przestraszy� si� nagle. Szlag! Je�li ten adwokat
b�dzie punktualny,
to zobaczy dziewczyn� w kitlu i zadzwoni do szpitala.
Wybebeszy� swoj� torb�. Potem zdj�� z niej kitel i koszul�. Szlag. Rzeczywi�cie
by�a
�adna... ale co z tego? Z trudem uda�o mu si� na�o�y� jej swoje d�insy, musia�
kilka razy
zawin�� nogawki, �eby odnale�� stopy dziewczyny. Z koszul� posz�o �atwiej.
Natomiast jego
bluza si�ga�a jej prawie do kolan. Ale najgorzej by�o z butami. W jego
najmniejszych,
obcis�ych, sportowych Trekach stopy dziewczyny dos�ownie p�ywa�y. A kiedy
wype�ni� je z
przodu zmi�tymi w kulki kleenexami... wygl�da�a jak Pinokio.
Ledwie zd��y� ukry� w torbie szpitalny kitel, kiedy kto� zapuka� do drzwi.
Greg Malansky mia� ju� pod sze��dziesi�tk�. By� wysokim, do�� grubym m�czyzn�,
w
szarym, znoszonym garniturze. Poda� r�k� Dunnowi i otar� zroszone potem czo�o.
Zerkn�� ze
dwa razy na Marysh�, zanim usiad� w fotelu z wystrz�pionym pokryciem, k�ad�c
sobie na
kolanach staromodn�, sk�rzan� teczk�.
� Przej�� pan opiek� nad pani� Borowski � ni to spyta�, ni stwierdzi�
oficjalnie. � Czy
m�g�bym zobaczy� jaki� dokument?
Dunn przygryz� wargi. Teczka z faksami zosta�a zniszczona w szpitalu. Jak
starucha
wyobra�a�a sobie ich dalsze funkcjonowanie w opartym na dokumentach �wiecie.
� Prawd� powiedziawszy ona...jest teraz moj� �on� � pokaza� prawnikowi jedyny
oficjalny papier, jaki mia�, akt ma��e�stwa.
Malansky ledwie zerkn��.
� Mam nadziej�, �e jeste� uczciwym cz�owiekiem Dunn. �e to nie jaka� afera z
odszkodowaniami, ani nic w tym stylu... � przez chwil� patrzyli sobie w oczy. �
Zreszt� i
tak nie mog� sprawdzi� � u�miechn�� si� wymuszenie. � Jakby� kr�ci� lewy biznes,
to by�
mnie nie wezwa�, prawda?
Dunn wzruszy� ramionami.
� Chcia�bym si� czego� o niej dowiedzie� � mrukn��.
Malansky otworzy� swoj� sk�rzan� teczk�.
� Niewiele ci pomog� � ostrzeg�. � Opini� lekarzy na pewno znasz. Przypadek jest
beznadziejny � znowu zerkn�� na dziewczyn�. � Co do jej historii r�wnie�
niewiele wiem.
Chocia� ode mnie si� zacz�o.
Dunn spojrza� pytaj�co.
� Dok�adnie czterna�cie lat temu kto� zadzwoni� do moich drzwi. Kiedy
otworzy�em,
sta�a tam ju� tylko dziewczynka z nieobecnym wyrazem twarzy. Kto� na czole
napisa� jej
d�ugopisem: �Marysha Borowski�. Na prawym przedramieniu mia�a wykonany r�wnie�
d�ugopisem kr�tki list: �Prosz� si� ni� zaopiekowa�, ze mn� grozi jej straszne
niebezpiecze�stwo. Niech pan jej pomo�e, prosz�!�. Do lewego przedramienia mia�a
przyklejone plastrem prawie czterna�cie tysi�cy dolar�w. W got�wce, ma si�
rozumie�.
Malansky westchn�� nagle.
� Nie ma pan jakiego� drinka?
Dunn zaprzeczy� ruchem g�owy.
� W tym motelu chyba nie istnieje obs�uga pokojowa � mrukn��.
Prawnik skin�� g�ow�. Podj�� swoj� opowie��.
� By�a ma��, bardzo zadban� dziewczynk�. Szybko odkry�em, �e by�o z ni� co� nie
tak.
Nie m�wi�a, by�a jak martwa, mog�a i��, je�li si� j� prowadzi�o za r�k�, mog�a
usi��� i je��,
je�li w�o�y�o jej si� pokarm do ust. Eeeee... By�a bardzo zadbana � powt�rzy�.
Nie mia�a na
sobie kosztownego ubrania, ale wszystko by�o bardzo czyste i starannie
wyprasowane. Mia�a
we w�osach... tak� wielk� kokard�... � Malansky podrapa� si� w czubek nosa. �
Oczywi�cie
zawiadomi�em policj�. Ma�� poddano szczeg�owym badaniom lekarskim. Specjali�ci
s�dowi
orzekli, co nast�puje � prawnik wyj�� z teczki nowy dokument. � Dziewczynka ma
cztery,
pi�� lat, jest cofni�ta w rozwoju... nie b�d� wymienia� licznych schorze�
umys�owych, kt�re z
niewielkim prawdopodobie�stwem stwierdzili... by�a dobrze od�ywiona, czysta,
zadbana. Nie
stwierdzono �adnych �lad�w zn�cania si�, molestowania czy bicia, by�a
dziewic�... Jedyny
�lad ingerencji zewn�trznej to usuni�cie, a raczej zniszczenie jej strun
g�osowych. Ale to nie
by� skalpel ani tym bardziej n� kuchenny. Wygl�da�y jak spalone, mo�e laser,
mo�e...
przypomn�, �e m�wimy o czasach sprzed czternastu lat. Trudno wyobrazi� sobie, �e
kto� mia�
wtedy chirurgiczny laser u siebie w gara�u... W�a�ciwie nie wiadomo, co si� z
ni� sta�o. Jak
m�wi�, by�a dobrze od�ywiona. Analiza tre�ci �o��dka i paru innych rzeczy
wykaza�a
obecno�� warzyw, tabletek witaminowych i czekolady. Najprawdopodobniej
wychowywa�a j�
wi�c rodzina wegetaria�ska. Kto� dawa� jej cukierki.
Malansky znowu otworzy� torb� i wyj�� z niej szeleszcz�c� torebk�,
najprawdopodobniej
kupion� w markecie po drodze tutaj. Rozerwa� celofan. Podni�s� si� z fotela i
w�o�y� cukierek
do ust dziewczyny. Marysha zacz�a intensywnie ssa�.
� Lubi je do dzisiaj � u�miechn�� si� smutno. Po�o�y� opakowanie na stoliku
obok. �
Poczu�em si� �ustanowiony w sprawie�. Dzi�ki czternastu tysi�com dolar�w i paru
moim
znajomo�ciom za�atwi�em jej stosunkowo niez�y szpital. Wtedy jednak rozszczeka�a
si� prasa
� wyj�� z teczki plik gazetowych wycink�w. � Nazwano j� nowym Kasparem Hauserem.
Podejrzewano, �e to nie�lubna c�rka polskiego dyplomaty, kt�r� chcia� ukry�...
Nie co dzie�
znajduje si� perfekcyjnie utrzymane dziewczynki z przyklejonymi do przedramienia
czternastoma tysi�cami dolar�w! Nie co dzie� kto� niszczy dziecku struny
g�osowe.
Policja zwr�ci�a si� o pomoc do polskiego konsulatu. A przypomn�, �e by� wtedy
co
prawda schy�ek, ale jednak... zimnej wojny. Konsulat wykluczy� udzia� w sprawie
jakiegokolwiek polskiego dyplomaty. To by�a naprawd� jeszcze zimna wojna i ich
wywiad
dobrze wiedzia�, co robi personel plac�wek w ka�dej chwili... Poza tym
stwierdzili, �aden
Polak nie napisa�by �Marysha Borowski�. Te dwa s�owa zawieraj� a� dwa b��dy. W
oryginale, po polsku, powinno to brzmie�: �Marysia Borowska�. Takich
podstawowych
b��d�w nie zrobi�by nikt z ich kraju. Wniosek: Marysha jest w takim razie co
najwy�ej
Amerykank� polskiego pochodzenia. Konsulat umy� wi�c r�ce. Gazety ujada�y
jeszcze jaki�
czas, ale potem, z braku nowych fakt�w, ucich�y.
Mniej wi�cej trzy lata p�niej otrzyma�em dziwny list. Zaczyna� si� od s��w:
�Strasznie
panu dzi�kuj�! Musz� odej��. Przekazuj� panu wszystko, co mam, niech pan zapewni
jej
jak�� przysz�o��.
Dunn drgn��, s�ysz�c: �Musz� odej��. Usi�owa� jednak nic da� po sobie niczego
pozna�.
� Dosta�em w li�cie pewien przekaz � kontynuowa� Malansky. Wyj�� z torby firmow�
kopert� AT&T, poszarza�� ju� i bardzo grub�. � Cztery tysi�ce dwie�cie
szesna�cie dolar�w
i trzydzie�ci trzy centy.
Musia�y to by� bardzo drobne banknoty. Koperta by�a tak gruba, jakby zawiera�a
co
najmniej sto tysi�cy.
� Dosta�em te� to � po�o�y� na stoliku ozdobiony wieloma piecz�ciami dokument. �
To
akt w�asno�ci domu w Nowej Anglii. Nie uwa�aj si� tylko za latyfundyst�...
Sprawdzi�em. To
malutki domek w lesie i r�wnie ma�a dzia�ka. Niemniej... przekazuj� ci to Dunn.
Teraz dom
jest twoj� w�asno�ci�. Forsa te�. Wiem, �e to niezbyt uczciwe, co robi�, ale co
si� mia�y upa��
�apiduchy na jej skromnej w�asno�ci? Jakbym to przekaza� szpitalowi, to Maryshi
i tak nie
by�oby przez to lepiej. Daj� wi�c tobie.
Malansky wsta� ci�ko.
� To wszystko, co wiem. To wszystko, co mog� ci przekaza�, Dunn. Zostawiam te�
cukierki � u�miechn�� si� lekko. � Powodzenia �ycz�! A ja id� si� upi� �
otworzy� drzwi.
� Mam nadziej�, �e w dobre r�ce przekaza�em... Je�li nie, to niech B�g mi
wybaczy! �
wyszed� na korytarz i trzasn�� drzwiami tak, �e ma�o nie wylecia�y z futryny.
Dunn siedzia� nieruchomo d�u�szy czas. Nie m�g� si� tamtemu dziwi�. Facet, kt�ry
�eni
si� z psychicznie chor�, z wariatk�, ro�link� prawie. Ciekawe, o co go Malansky
podejrzewa�.
�e ubezpieczy swoj� �on� na maksimum, a potem wepchnie pod poci�g i zainkasuje
fors�?
Czy mo�na sobie wyobrazi� lepszego kandydata do takiej operacji ni� Marysha? To�
wlaz�a
pod ko�a sama! Mam trzech (op�aconych) �wiadk�w, �e by�em za daleko, �eby
zapobiec
nieszcz�ciu! Robi�em, co mog�em. Bieg�em, krzycza�em, ale wiadomo...
wariatka... Jak
zeznali �wiadkowie. To ile dostan�? Milion? Dwa?
Jezu. On m�g� tak my�le�. Ten podejrzany motel, nag�y �lub. Kurde blade.
Zawiadomi
policj�? Nie. On czu�, �e Dunn nie zabije Maryshi. Nie zostawi�by przecie�
pieni�dzy i aktu
w�asno�ci.
Dunn odnalaz� w ksi��ce telefonicznej numer biura po�rednictwa spedycji,
zadzwoni� i
z�o�y� og�oszenie, �e zapewnia przejazd do Nowej Angin za darmo dla jednej,
dw�ch os�b,
plus wy�ywienie i noclegi, w zamian za opiek� nad ob�o�nie chor�.
Da� Maryshi nowego cukierka. Po�o�y� j� na ��ku. Wystarczy�o popchn��. Zgasi�
�wiat�o,
po�o�y� si� obok i zasn�� w ubraniu natychmiast.
Obudzi� si� tak rozgrzany i wypocz�ty jak rzadko dot�d. Taki stan pami�ta� co
najwy�ej z
m�odo�ci. Jako dziecko budzi� si� wypocz�ty idealnie, potem k�opoty, g�upie
my�li i sprzeczki
ze wszystkim, co rusza�o si� wok�, uniemo�liwia�y ju� osi�gni�cie nirvany.
Popatrzy� na �pi�c� obok dziewczyn�. Zamkn�� oczy i otworzy� na powr�t. A mia�
dot�d
wra�enie, �e to by� sen. Podni�s� si� na �okciu. Marysha zsika�a si� w spodnie.
Szlag! Nigdy
nie opiekowa� si� nikim chorym, je�li nie liczy� poprzedniej �ony chorej na
gryp�, i nie
wiedzia�, �e trzeba takiego czasem wyprowadzi� do toalety. Szlag! A... i tak...
mog�o by�
gorzej. Zmieni� jej spodnie, znowu musia� podwin�� nogawki. Te zmoczone wrzuci�
do kosza
w �azience. Spakowa� swoje nieliczne rzeczy, ��cznie z kopert� wype�nion�
banknotami i
aktem w�asno�ci.
By� ju� zupe�nie trze�wy. W sensie wczorajszego znieczulenia umys�u. M�g� i
my�le�, i
czu� niezale�nie. Jednak nie m�g� sobie wyobrazi�, co wczoraj pchn�o go do
samob�jczej
pr�by. Ka�da my�l o by�ej �onie, o ich dziecku ko�czy�a si� �alem... �alem � a
nie
kompletn� destrukcj�. Kiedy analizowa� wczorajsze wypadki, nie m�g� zrozumie�
wielu
rzeczy. Nie, nie wszystko wydawa�o si� snem. Raczej czu� si� jak cz�owiek, kt�ry
zapi� si�
r�wno, poszala� i teraz ma kaca, g��wnie moralnego. Ale nie by�o to szczeg�lnie
dra�ni�ce
odczucie.
Spojrza� na Marysh�. I co dalej z t� dziewczyn�? To by�a najwi�ksza zadra w jego
sko�atanym umy�le.
Wzi�� j� pod r�k� i wyprowadzi� z pokoju. W�a�ciciel motelu tak jak i wczoraj
nie wykaza�
cienia zainteresowania. Ciekawe, czy tkwi� na swoim posterunku dwadzie�cia
cztery godziny
na dob�. Dealerzy omijali go wielkim �ukiem. Wizyta Malansky�ego wczoraj
wieczorem nie
mog�a przej�� niezauwa�ona � a by� to chyba jedyny facet, kt�ry wszed� tu, maj�c
na sobie
garnitur. Dunn, wed�ug prawide� narkotycznego �wiata, m�g� by� wi�c wy��cznie
kapusiem,
prowokatorem albo nawet funkcjonariuszem.
Zapakowa� Mary�k� do samochodu (ale nie do baga�nika, tylko, cho� z trudem, na
przednie siedzenie). Przypi�� dziewczyn� pasami i ruszy� w poszukiwaniu miejsca,
gdzie
mogli zje�� �niadanie.
Zatrzymali si� w �Roller On�, jedynym chyba barze w Vegas, kt�ry sprawia�
wra�enie, �e
nic trzeba b�dzie tu zostawi� ca�ych czterech tysi�cy dwustu szesnastu dolar�w i
trzydziestu
trzech cent�w, kt�re mia� w kopercie. Dunn wzi�� sobie cheesburgera, jajka i
frytki, a dla
dziewczyny zam�wi� sa�atk� i bu�k� z serem. Pami�ta�, �e wychowa�a si� w
rodzinie
wegetaria�skiej, cho� nie mia� poj�cia, czym karmiono j� w szpitalu. Wk�ada� jej
do ust �y�k�
za �y�k� jeszcze d�ugo potem, jak poradzi� sobie ze swoj� porcj�. Bu�k� na
szcz�cie zjad�a
sama, cho� te� musia� jej podtyka�. Nie umia�a pi� przez s�omk�. Musia� zdj��
wieczko z
kubka i poi� j� col�, wycieraj�c jednocze�nie brod�.
Nagle zda� sobie spraw�, �e powinien j� zaprowadzi� do toalety. Jezuuuu... Kt�r�
wybra�.
Damsk� czy m�sk�? O �eby to wszystko szlag! O �esz jasna cholera... Oddycha�
g��boko.
Czerwieni�c si� na twarzy, wzi�� j� pod rami� i poprowadzi� do damskiej. Ledwie
otworzy�
drzwi � czerwony na twarzy jak burak � jaka� kobieta, kt�ra w�a�nie wychodzi�a,
odepchn�a go z ca�ej si�y.
� Gdzie si� pchasz, zbocze�cu jeden? � krzykn�a. � Nie widzisz, �e to babska
ubikacja???
Cofn�� si� skonfundowany. Poczerwienia�, je�li to mo�liwe, jeszcze bardziej.
� Kurwa ma�!!! � us�ysza� za plecami. W�a�ciciel baru by� tak w�ciek�y, �e
strzeli�
trzyman� w r�ku szmat� w blat lady. � Ty pindo jedna! Nie widzisz, �e facet
prowadzi chor�
dziewczyn�???
� Jak �miesz tak... � kobieta urwa�a nagle, widz�c, �e jeszcze chwila i dostanie
w twarz
od w�a�ciciela.
� A� tak ci macica na m�zg uderzy�a??? � krzycza�. � A� tak? Nie widzisz, �e
dziewczyna jest chora?
Dunn rozejrza� si� odruchowo. Patrzyli na nich wszyscy. Ale... po raz pierwszy w
�yciu
zobaczy� kr�g wrogich twarzy i w�ciek�ych spojrze�. Po raz pierwszy w �yciu
zobaczy� jak
ludzie jednocz� si� w z�o�ci do... tej baby, kt�ra go zaatakowa�a.
� Pomog� panu � jaka� m�oda kobieta w koszulce z napisem KISS MY BACK wzi�a
Marysh� za r�k�. � Zrobi� wszystko, co trzeba. Niech pan doko�czy swoj� col�.
Oszo�omiony wr�ci� do stolika. Ba� si� podnie�� oczy. Ale kumuluj�ca si� wok�
z�o��
by�a najwyra�niej skierowana przeciwko komu� innemu.
� Widzia�e� t� g�upi� dup�??? � s�ysza� g�osy.
� No �esz szlag... powinno si� chyba wezwa� policj�!
� Normalnie... kurew tu nie brakuje!
Kobieta w koszulce ozdobionej napisem przysz�a po kilku minutach, prowadz�c
Marysh�.
� W porz�dku � szepn�a. � Tylko dziewczynie zaczyna si� okres. Da�am jej
w�asnego
tampaxa i... w�asne majtki. Ale... b�dziesz musia� kupi� now� paczk� i... nowe
majtki.
� Strasznie pani dzi�kuj� � policzki pali�y coraz bardziej, nie wiedzia�, jak
si� zachowa�.
� Trzymaj si� � mrugn�a i klepn�a go w rami�.
Usi�owa� wyj�� jak najszybciej. W�a�ciciel jednak zatrzyma� go w drzwiach.
� Przepraszam pana � te� nie wiedzia�, co zrobi� z oczami. � Powodzenia.
Z automatu na parkingu zadzwoni� do po�rednictwa spedycyjnego. Na jego
og�oszenie
odpowiedzia�y dwie studentki medycyny. W sumie by�a to dla nich gratka, za darmo
do
Nowej Anglii, za darmo posi�ki i noclegi, w zamian tylko opieka nad chor�.
Wypytywa�y o
stan chorej, ale operatorka nie umia�a niczego powiedzie�. Chcia�a um�wi� ich w
centrum,
ale Dunnowi si� spieszy�o, m�g� zabra� dwie dziewczyny z miejsca, gdzie
mieszka�y. Poda�
numer swojej karty kredytowej. Mia� nadziej�, �e w jego banku b�dzie jeszcze tak
drobna
suma, by op�aci� umieszczenie og�oszenia. Dosta� adres: Drury Lane 1159.
Studentki zaliczy�y w�a�nie pierwszy rok. By�y szcz�liwe. Jak zobaczy�y Dunna i
Marysh� (a konkretnie jej stan, kt�ry nie zwiastowa� wi�kszych k�opot�w), by�y
jeszcze
bardziej szcz�liwe. Jedna mia�a na imi� Trish, wygl�da�a na bardziej dojrza��,
by�a ubrana z
powag� godn� przysz�ego lekarza. Druga, Kattie, blondynka ostrzy�ona tu� przy
samej
sk�rze, z wielkim kolczykiem w uchu i pomalowanymi na czerwono brwiami,
wygl�da�a jak
ch�opak. Obie by�y ju� spakowane, ilo�� klamot�w, kt�re musia� zabra�, wype�ni�a
ca�y
baga�nik. Reszt� pouk�ada�y we wszystkich wolnych miejscach w samochodzie.
Kiedy ruszyli, obie rozszczebiota�y si� na tylnym siedzeniu. Dowiedzia� si�, �e
ruszaj�
w�a�nie na wakacje, ale najpierw do rodzic�w w Nowej Anglii, wiadomo, po
pieni�dze, a
wybra�y Vegas bo tu naj�atwiej przyj�� si� do pogotowia ratunkowego, �eby
zarobi� na studia
(Dunn wsp�czu� pacjentom pogotowia, kt�rzy mieli nieszcz�cie natkn�� si� na te
dwie),
Trish nie mia�a ch�opaka, a Kattie mia�a (Dunn wsp�czu� jej ch�opakowi), obie
zamierza�y
pojecha� na Hawaje, o ile tylko uda si� odpowiednio wydoi� rodzic�w z forsy
(Dunn
wsp�czu� rodzicom), a jak si� nie uda, to jadana festiwal do Bangor, mo�e kogo�
poderw�, a
jak i to si� nie uda, to do Nowego Jorku, bo tam du�o p�ac� w pogotowiu
ratunkowym, a
wtedy, jak ju� zarobi�, to na Hawaje! I tam dopiero zaczn� podrywa�.
Kiedy opuszczali Vegas, Dunn wiedzia� o dw�ch studentkach wszystko. A kiedy
zatrzymali si� na pierwszy nocleg w motelu �3 Drive�, m�g� cytowa� z pami�ci
dowolne
fragmenty �yciorys�w wszystkich cz�onk�w ich licznych rodzin. Po�o�y� si� spa� z
b�lem
g�owy.
Nast�pny dzie� niczym nie r�ni� si� od poprzedniego. Dziewczyny mimo
chorobliwej
gadatliwo�ci, potrafi�y dobrze zadba� o Marysh�. By�y te� uczciwe. Kiedy
zatrzymali si� na
lunch, nie zam�wi�y wszystkiego, co by�o w barze (cho� dla nich, dzi�ki ofercie
Dunna, by�o
za darmo). Trish wzi�a warzywa gotowane na parze, Kattie zapiekank� i burito.
Karmi�y
Marysh� sa�atk� i pieczonym serem (powiedzia� oczywi�cie, �e jest wegetariank�),
opowiada�y dowcipy, po raz pierwszy naprawd� by�y zabawne.
K�opoty zacz�y si�, kiedy do baru wesz�o dw�ch facet�w w roboczych ubraniach.
Jezu!
Dwa podpite wsioki wzi�y si� za rabowanie podr�nych. Policja z�apie ich lub
zastrzeli
przed zachodem s�o�ca. Nie mieli �adnych szans, nawet nie zas�onili twarzy...
Ale, to nie
zawodowi gangsterzy i w zwi�zku z tym byli nieobliczalni. Ten wy�szy, z
kr�conymi, rudymi
w�osami, mia� w r�kach automatycznego Rugera. Je�li bro� si� nie zatnie, m�g�
skosi� p� sali
w dwie sekundy. Ten drugi, mniejszy i prawie �ysy, mia� rewolwer pami�taj�cy
chyba czasy,
kiedy je�dzi�y tu karawany mormon�w.
� Wszyscy na ziemi�!!!
Dwie studentki w jednej chwili znalaz�y si� pod sto�em. Jak i Dunn zreszt�, jak
wszyscy
klienci wok�. Jedynie Marysha siedzia�a jak przedtem, �uj�c powoli pieczony
ser. Szlag!
Dunn mia� w kieszeni kopert� z czterema tysi�cami dolar�w � to by�a pierwsza
my�l. Jezu,
zaraz zastrzel� Marysh� � to by�a druga my�l.
� A ty kurwo, co? � lufa Rugera prawie dotkn�a g�owy dziewczyny. � G�ucha�?
Dunn prze�kn�� �lin�.
� Ona jest chora, prosz� pana � podni�s� r�ce jak m�g� najwy�ej i usi�owa�
wsta�. �
Ja...
� Ty le�, gnoju! A ta pinda... Na ziemi�!!!
� Ona jest chora � Dunn podni�s� si� tak przera�ony, �e dos�ownie chwile
dzieli�y go od
zsikania si� we w�asne spodnie. Czu� si� go�y. Jezu, czy jak kula przewierca
cia�o to bardzo
boli? � Ja j� przenios�.
Rudy �ci�gn�� spust.
Dunn zamar�, wci�gaj�c gwa�townie powietrze. Ale nic si� nie sta�o. A w�a�ciwie
sta� si�
cud.
Strza� nie pad�. Marysha, po raz pierwszy odk�d j� widzia�, odwr�ci�a g�ow�
sama. Rozleg�
si� suchy trzask, spust Rugera, kt�ry dot�d co� blokowa�o, dotar� do ko�ca swej
drogi. Iglica
uderzy�a w sp�onk�. Bro� eksplodowa�a w r�kach napastnika, urywaj�c mu palec.
�ysy podskoczy� natychmiast. Marysha znowu odwr�ci�a g�ow�. �ysy spojrza� na ni�
mo�e przez u�amek sekundy, podni�s� rewolwer do ust i strzeli� sobie w g�ow�.