8248

Szczegóły
Tytuł 8248
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8248 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8248 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8248 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Ziemia�ski Czarownice Andrzej Ziemia�ski (1960) � jest architektem i to w dodatku pracuj�cym w zawodzie. Mieszka we Wroc�awiu, gdzie swoje �ycie dzieli pomi�dzy dwa zainteresowania: kobiety oraz bro� paln� (czy jedno z drugim nie ma przypadkiem czego� wsp�lnego?). Publikuje ju� od roku 1985, kiedy zadebiutowa� powie�ci� Daimonion. Ostatnio prze�ywa drug� m�odo�� i wsz�dzie zbiera wyr�nienia oraz nagrody (m. in. im. Janusza Zajdla). W naszym zbiorze Andrzej opowiada o cz�owieku maj�cym nieprawdopodobnego wr�cz pecha. Czy ten los odmieni si�, kiedy dostanie w prezencie najprawdziwsz� czarownic�- opiekunk�? Dunn skr�ci� gwa�townie, przyciskaj�c jednocze�nie hamulec. Ko�a po prawej stronie zacz�y si� �lizga� po grz�skim poboczu, te po lewej hamowa�y idealnie na doskona�ym asfalcie. Samochodem szarpn�o, odwr�ci� si� bokiem, blokuj�c jeden pas drogi. Nie wy��czaj�c silnika, Dunn otworzy� �okciem drzwi, wyskoczy� na zewn�trz i pobieg� w kierunku wiaduktu, do kt�rego niespiesznie zbli�a� si� poci�g. Zwymiotowa� po drodze, po chwili jednak ruszy� jeszcze szybciej. I kto twierdzi�, �e samob�jstwo to akt, kt�ry si� planuje? Bzdura. Mo�e i s� tacy samob�jcy, jacy� schizofrenicy, jakie� zakompleksia�e panienki, kt�re chc� w ten spos�b zwr�ci� nareszcie na siebie uwag�. Nie... U normalnego cz�owieka taka decyzja to przymus. Przymus, kt�ry ka�e zapomnie� o wszystkim i sko�czy� z sob� natychmiast. Natychmiast! Oby�cie nie do�wiadczyli nigdy tego uczucia. Dunn bieg�, zatacza� si�, odruchowo wyciera� usta. Mia� nadziej�, �e zd��y przed poci�giem, kt�ry zauwa�y� przez okno swojego samochodu. By�a szansa, �e zd��y. Wbieg� na wiadukt, przesadzi� nogi przez barierk�, spalinowa lokomotywa by�a tu�, tu�... Widzia� twarz maszynisty, coraz bli�ej, jak�� star� kobiet� z kijem wspinaj�c� si� po nasypie, dalej stado kr�w na polu ograniczonym drutem... Nikt nie zdo�a go powstrzyma�. Ani maszynista, ani staruszka, ani tym bardziej krowy. Nowa fala md�o�ci. Odbi� si� lekko i skoczy� wprost pod ko�a wje�d�aj�cego pod wiadukt poci�gu. Dunn ockn�� si�, le��c na podk�adach dok�adnie pomi�dzy szynami. Nic go nie bola�o, w�a�ciwie nie czu� niczego konkretnego. Poci�gu nie by�o s�ycha� nawet z oddali. Kto� uderzy� go mocno w nog�. Zerkn�� w bok. Starucha, to ona waln�a go kijem, sta�a nad nim, przygryzaj�c warg�. � Oj, g�upi� ty! � mamrota�a. � G�upi�, synku. � Ja... �yj�? S�ysza� co� o szoku, o tym, �e jakie� substancje w m�zgu hamuj� odczuwanie b�lu nawet wtedy, kiedy ma si� obci�te r�ce i nogi, ale... Najwyra�niej by� zdrowy. I nawet nie pot�uk� si� podczas upadku. Nie m�g� uwierzy� swoim zmys�om. Dalej chcia�o mu si� wymiotowa�, ale wszystkie inne uczucia by�y jakby zablokowane. Nie czu� w�a�ciwie niczego konkretnego. � A �yjesz, �yjesz � wymamrota�a stara z jakim� ledwie zrozumia�ym akcentem. � Nawet taki g�upek jak ty zas�uguje na �ycie � strzykn�a �lin�. � Nawet tak marne jak twoje. Pochyli�a si� zatroskana. Po�o�y�a mu r�k� na czole. � Ja... Uderzy�a go kijem w kark. � Dure�! � Wpa... wpad�em dok�adnie pomi�dzy ko�a? � wyst�ka� wreszcie. � Dlaczego nic mnie nie boli? � G�upek! � krzykn�a. � G�upek!!! � nagle �ciszy�a g�os. � Gdyby� by� cho� tak m�dry jak te krowy za p�otem, a ty... eeech! G�upi� synu jak but! � Wpad�em pomi�dzy ko�a? � ponowi� pytanie. Pokr�ci�a g�ow�. � Spr�buj jeszcze raz � szepn�a. � Zobaczysz, czy kiedykolwiek uda ci si� wpa�� �dok�adnie� pomi�dzy ko�a... B�dziesz widzia�, jakie to proste � roze�mia�a si� ochryple. � A raczej niczego ju� nigdy nie b�dziesz widzia�. � To... co si� sta�o? Mamrota�a co� niezbyt zrozumia�ego. Potem znowu przy�o�y�a mu kijem. � Chod� � zacz�a si� wspina� po skarpie nasypu. Og�upia�y podni�s� si� lekko. Nic go nie bola�o. Nie mia� skr�conego �adnego stawu, �adnej z�amanej ko�ci. Pomy�la� o swojej �onie, o dziecku. W przeciwie�stwie do tego, co pami�ta� dot�d, ta my�l... w�a�ciwie po raz pierwszy... nie wywo�a�a w nim pragnienia natychmiastowego przegryzienia sobie �y�. Jego biedna �ona i biedny synek. Dunn zabi� ich kilka dni temu. Jego biedna �ona... Nie mia�a rodziny, nie mia�a nikogo... No mo�e poza bratem Ravenem. Ale Ravena Dunn zabi� dwa miesi�ce temu. Starucha wydosta�a si� na asfalt przy wiadukcie. Jego samoch�d sta� tak, jak go zostawi�, blokuj�c ca�y prawy pas, z ci�gle pracuj�cym silnikiem. Stara ruszy�a w tamt� stron�, mamrocz�c co�, chyba przekle�stwa, je�li dobrze zrozumia�, otworzy�a drzwiczki od strony pasa�era. Wydawa�o mu si�, �e by�y zablokowane. Jak to zrobi�a? Ach, jego umys� szwankowa� ostatnio. Odruchowo zaj�� miejsce za kierownic�. Dziwne, �e nic nie przeje�d�a�o t�dy. Dziwne, �e �adna ci�ar�wka nie zmasakrowa�a jego auta, przecie� dwadzie�cia metr�w dalej by� zakr�t i drzewa zas�aniaj�ce widok. � No jed�! � starucha waln�a kijem w desk� rozdzielcz�. Kij ledwie mie�ci� si� w �rodku. � Gdzie? � A gdzie chcesz � wzruszy�a ramionami. My�la�a nad czym� w skupieniu. Co� dziwnego dzia�o si� z jego umys�em. Co� blokowa�o wyrzuty sumienia. Kiedy my�la� o �onie, czu� jedynie �al. Kiedy pami�� wywo�ywa�a obraz jego ma�ego synka, czu� jedynie... W�a�ciwie nie czu� niczego konkretnego. M�g� dzia�a� zupe�nie sprawnie, m�g� kierowa� samochodem, skupi� si� na prowadzeniu, ale nie m�g� my�le� o tym, co pchn�o go do samob�jstwa. A w�a�ciwie m�g�, ale by�a tam jaka� dziwna blokada. � Ty przyci�gasz nieszcz�cia � zawyrokowa�a nagle stara. � Co? � Przyci�gasz nieszcz�cia! � powt�rzy�a. � Nie po�yjesz d�ugo! � To akurat wiem... � mrukn��. Chcia�a uderzy� go kijem, ale z powodu ciasnoty nic z tego nie wysz�o. Kij by� za d�ugi do wn�trza samochodu. � G�upi�! � oplu�a si� nagle. Prawd� powiedziawszy by�a ohydna. Pomarszczona, w �mierdz�cym, rozlatuj�cym si� ubraniu, strzykaj�ca �lin� przy ka�dym s�owie, z trz�s�c� si� jak przy chorobie Parkinsona lew� r�k�... Czu� jednak, �e co� dziwnego kryje si� pod t� pow�ok�. � G�upi� synku � powt�rzy�a ju� spokojnie. � To nie twoja wina. Kto� lub co� ci to zrobi�o. � Kto� sprawi�, �e przyci�gam nieszcz�cia? � potrz�sn�� g�ow�. Nie m�g� uwierzy�, �e jedzie, ci�gle jeszcze �ywy, z jak�� przygodnie poznan� kobiet� tylko dla tego, �e kaza�a mu to zrobi�. � Raczej co�...Ale nie jestem pewna. � Mo�e UFO? � usi�owa� zakpi�, ale chyba nie zrozumia�a. Kiwa�a si� w prz�d i w ty�. � Jak ci� puszcz� � wymamrota�a � powiesisz si� na tym drzewie, kt�re b�dzie najbli�ej. Wi���c p�tl� z w�asnej linki holowniczej � cmokn�a g�o�no. � Prosz� pani, ja... � Cicho niepytany! � warkn�a. Zmarszczy�a brwi, szepcz�c co� do siebie. � Przyci�gasz nieszcz�cia, tak. Tobie trzeba... tobie trzeba...Tak! � strzeli�a palcami. � O�enimy ci�! Zdenerwowa� si� nagle. � S�uchaj stara... Ja... � Zabi�e� ich � powiedzia�a spokojnie. � Taaaaa... � waln�a kijem w szyb�, ale tym razem chyba niechc�cy. � �onka, dzieciak... Bywa. Przyci�gasz nieszcz�cia. Sk�d wiedzia�a? Sk�d wiedzia�a? Zatka�o go dokumentnie. � Wiesz, czego tobie trzeba? Nowej �onki. Ale nie zwyk�ej baby � wymamrota�a co� niezrozumia�ego. � Wydamy ci� za czarownic�! Zakl�� szpetnie. � Za tak� ze �redniowiecza? Czy z Salem? Z o�ogiem czy miot��? Spojrza�a na niego. On zerkn�� w bok. Dopiero teraz zauwa�y�, �e ma �liczne niebieskie oczy. Oczy uroczne � przysz�o sk�d� skojarzenie. � Oczy, kt�re potrafi� rzuca� uroki. G��bokie, m�ode, jasne i tak niebieskie, jak lakier jego samochodu. Nieprawdopodobne, niemo�liwe... oczy, kt�re s� g��bsze ni� R�w Maria�ski, oczy, kt�rych ognie s� starsze ni� piramidy... � Ty by� chcia� Star� Ropuch� ze �redniowiecza? � roze�mia�a si�, pokrywaj�c drobinkami �liny wszystko wok�. � Star� Ropuch�? I co ty by� z ni� robi�, synku? To� taka, je�li nawet istnieje, owin�aby ci� wok� palca o tak � wykona�a lew� d�oni� kolisty ruch. � On chce Star� Ropuch�! � �mia�a si�, pluj�c wok�. � Synku... Spr�buj otrze�wie�! D�ugo nie mog�a si� uspokoi�. Potem jednak zacz�a m�wi�. � G�uptasie.. Je�li nawet taka baba jeszcze �yje, to ma z tysi�c lat! � usi�owa�a go o�wieci�. � Tysi�c lat. Jest stara, nic ju� nie mo�e... �azi sobie z kijem po drogach i wspomina swoich m�czyzn, wszystkie pi�kne chwile swojego d�ugiego �ycia, wszystkie swoje mi�o�ci... Skupia si� ju� tylko na tym, czego do�wiadczy�a, na swoich �licznych momentach i... szykuje si� do drugiego �ycia. Synku, co ty by� robi� ze Star� Ropuch�? Nie, nie... � mamrota�a co� pod nosem d�u�sz� chwil�. � Nie! Tobie trzeba m�odej dupki! M�odziutkiego ty�eczka, kt�ry ci� ogrzeje. Dziewczyny, z kt�r� b�dziesz mia� dzieci i kt�ra ci� ochroni! Ty musisz mie� m�od� czarownic�! Tak�, kt�ra pierwszy raz �yje! � wyja�ni�a. Dunn poczu�, �e robi mu si� ciemno przed oczami. Wariatka! Co on tutaj robi? Powinien teraz... W�a�nie, co powinien? Le�e� martwy na torach pod wiaduktem? Potrz�sn�� g�ow�. Nie m�g� si� skupi�. � Gdzie jedziemy? � spyta� jak przez sen. � Do Vegas. � Ale to nie jest droga doVegas, prosz� pani. � Wprost przeciwnie � wskaza�a tablic� informacyjn�, kt�r� w�a�nie mijali. Zab��dzi� a� tak? W amoku, przed pr�b� samob�jstwa przejecha� a� taki szmat drogi??? � A... ale po co do Vegas? � No! Znajd� ci m�odziutk� czarownic�, przecie� m�wi�am. Ona ci� ochroni, bo inaczej nie po�yjesz d�ugo... Przyci�gasz nieszcz�cia, ch�opcze. � Czarownic�... Jezu! Tak� od sabat�w i sp�kowania z Szatanem? � ci�gle m�wi� jak przez sen. Jakby wszystko, co robi�, wynika�o z jakiego� lunatycznego przymusu. � Ty... ty! � znowu zerkn�a na niego. � Ty si� za szatana nie bierz! � ostrzeg�a. � Za ma�y jeste� na niego. � To on istnieje? Wzruszy�a ramionami. � Nie wiem. Nie jestem wszechwiedz�ca � milcza�a d�u�sz� chwil�. � Je�li jednak jest � podj�a po chwili � to... zostaw go w spokoju, g�upku. Nie on ci to zrobi�, nie on winny wszelkim nieszcz�ciom. Zostaw go. On si� tob� nie interesuje, to i ty nie wk�adaj nosa w jego sprawy! Raven. Brat jego �ony. �mieszny, przyjacielski �Jak ci si� dupczy moj� siostr�?� � spyta�, kiedy si� poznali. Chodzi� wtedy z Sue, jeszcze na studiach. Nie wiedzia�, co mo�na powiedzie� na: �Jak ci si� dupczy moj� siostr�?�, �Fajna w ��ku chocia�?�. Zaprzyja�nili si�. �Wzi�a ci kiedy� do buzi?�. Raven potrafi� rwa� dziewczyny na ka�dej imprezie, na przystanku autobusowym, w kinie, w miejskiej toalecie. �Spa�e� z Sue, kiedy mia�a okres?�. Chodzili razem na kr�gle. Raven si� nie upija�. M�g� wla� w siebie dziesi�� piw i w dalszym ci�gu wysy�a� kul� dok�adnie tam, gdzie chcia�. Wyci�gn�� kiedy� Dunna z b�jki, w kt�rej mo�na by�o straci� �ycie. Dunn zabi� go kilka lat p�niej. Naprawiali instalacj� elektryczn� w ich gara�u. Raven sta� przy rozbebeszonych kablach, Dunn kl�cza� z wypi�tym ty�kiem pod zdezelowanym biurkiem, kt�re teraz stanowi�o jego warsztat majsterkowicza. Przestawili je tam, bo nie by�o miejsca. �Wy��cz pr�d� � powiedzia� Raven. Poniewa� pr�d by� wy��czony, Dunn zrozumia�, �e ma go w��czy�. Krzykn��, �e OK. W��czy�. Sue dosta�a histerii. A jego syn Ken (ten od Barbie...Tak bardzo chcia�, �eby to by� Ken, ch�opak Barbie, ale nie... to by� jego syn) patrzy� w szoku jak Raven, a w�a�ciwie trup Ravena sika po nogach pod��czony do napi�cia. Na jego d�insach ros�a mokra plama tak samo, jak na spodniach jego syna. Tyle, �e Ken �y� jeszcze. Przynajmniej wtedy. Psychoanalityk niewiele pom�g�. Nie zd��y�. Dunn zabi� swoje dziecko (wraz z �on�) nied�ugo potem. Pojechali na grilla. Sue, by� mo�e, zacz�a wychodzi� z depresji. W ka�dym razie zrobili to dla syna. �Barbecue Inn� to by�y wydzielone stanowiska nad jeziorem, os�oni�te wysokim na dwa metry �ywop�otem. Dunn poszed� kupi� kole. Jaki� szczeniak zatrzyma� swojego wojskowego jeepa tu� obok. �Gdzie tu jest co� wolnego, kole�?�. Dunn pokaza�. Ju� w momencie, kiedy wyci�ga� r�k�, zrozumia�, �e przez nieuwag�, indolencj�, g�upot� wrodzon�, roztrzepanie czy z tysi�ca innych przyczyn wskaza� w�asne stanowisko zamiast tego wolnego obok. W�a�nie otwiera� usta i cofa� r�k�, kiedy �kole�� wdupi� gaz do oporu i zaparkowa� za �ywop�otem. To musia�a by� jaka� chwila matczyno-synowskiej czu�o�ci. Mo�e Ken wspomnia� co� o Ravenie? W ka�dym razie le�eli pod ko�ami ci�gle w obj�ciach. �Kole�� zrzyga� si� na kierownic� jeepa. W�a�ciciel �Barbecue Inn� dosta� zawa�u, biegn�c do telefonu. Jaka� kobieta bi�a facet�w, kt�rzy zgromadzili si� wok�, krzycz�c: �No zr�bcie co�! Przecie� jeste�cie m�czyznami!!!� Jaki� bardzo uprzejmy i zatroskany pan dzwoni� z kom�rki. Paramedycy przywie�li ze sob� plastikowe worki. Zast�pca szeryfa, ryzykuj�c dalsz� karier�, wyci�gn�� butelk� whisky i usi�owa� upi� Dunna. Nie wysz�o. Stara obudzi�a go uderzeniem w twarz. Zasn��? Chryste! Jak m�g� prowadzi� samoch�d, �pi�c? Doje�d�ali do Vegas. Bo�e...Tak szybko? Naprawd� spa�, prowadz�c? A mo�e to tylko oszo�omienie... Trwa� jak w stuporze. Wytar� �zy z policzk�w. P�aka�? Nie pami�ta� niczego z ostatnich paru godzin. Zapada� zmierzch. � Tutaj. Tutaj! � Stara wskaza�a mu kierunek. � Nie wiem, czy mnie sta� na motele w tej cz�ci miasta... � Spa� ci si� chce? � u�miechn�a si� lekko. � A nie udusisz si� w nocy poduszk�? Pos�usznie skr�ci� w ulic�, kt�r� wskaza�a. Zaparkowa� tam, gdzie chcia�a. �Szpital dla przewlekle chorych, czyjego� tam imienia, jakiej� tam fundacji� g�osi� napis na wej�ciu, kt�re starucha otworzy�a kijem. Sanitariusz usi�owa� zagrodzi� im drog�. By� mo�e chcia� spyta�, po co tu przyszli. Nie otrzyma� swojej szansy. � Prowad� do pokoju! � nakaza�a stara. Nie wymieni�a ani numeru, ani nazwiska, ani nawet pi�tra. Piel�gniarz poprowadzi� ich do windy. � Zaraz przyjdzie lekarz � oznajmi�. � Wiem � uci�a stara. Telefonowa�a z drogi jak spa�? Zaraz. Jak to spa�? Po prostu si� zamy�li�. Nie mog�a telefonowa�. Dunn odetchn�� g��boko. Zdawa�o mu si�, �e �ni. Strzeli� si� d�oni� w policzek, piel�gniarz nie obejrza� si� nawet. Otworzy� drzwi na w�a�ciwym pi�trze i nie zadawa� �adnych pyta�. Stara podesz�a wprost do starszego m�czyzny w kitlu, kt�ry czeka� pod drzwiami izolatki. � Doktor Bernstein � przedstawi� si�. � Pa�stwo byli um�wieni, prawda? � Taaaaaa... otwieraj synku! � stara �upn�a kijem w bia�e, wzmocnione specjalnie drzwi. Bernstein otworzy�, nie pytaj�c o nic. Dunn strzeli� si� znowu w policzek. W �rodku, w pomieszczeniu wielko�ci mo�e szkolnej �awki, na brzegu malutkiego ��eczka siedzia�a dziewczyna. Mia�a d�ugie blond w�osy. Patrzy�a t�po przed siebie, idealnie nieruchoma. �lina �cieka�a jej z k�cika ust, kapi�c na nieskaziteln�, szpitaln� koszul�. � To Marysha Borowski � wyja�ni� Bernstein. � Nie potrafi m�wi�, nie wie, co si� z ni� dzieje � wymieni� kilka schorze�, o kt�re j� podejrzewa�. Wszystkie po �acinie. � Ro�linka � zako�czy� bardziej zrozumiale. � No! � starucha trzepn�a dziewczyn� w g�ow� tak, �e �lina pociek�a jej po brodzie. � Fajna, co? Dunn potrz�sn�� g�ow�. Pytanie by�o najwyra�niej skierowane do niego. � Fajn� ci Poleczk� znalaz�am, nie? � Stara by�a wyra�nie zadowolona. � M�oda, �liczna! B�dziesz z niej mia� pociech�! Odkaszln��. Jezu... � No � zebra� si� w sobie i zakpi�. � Przynajmniej nie b�dzie trajkota� nad g�ow�. Starucha przyj�a to za dobr� monet�. � No pewnie. Przecie� niemowa � roze�mia�a si�. � Ale ci si� trafi�o. Jak �lepej kurze ziarno! � by�a zadowolona z siebie jak szlag. � �liczna, prawda? � podnios�a dziewczynie brod� palcem. Ta poddawa�a si� oboj�tnie jak ka�da ro�linka. � Mmmm... Co pani chce zrobi�? � spyta� Dunn. � O�eni� was � zdziwi�a si� stara jego niewiedz�. � No przecie�... � nagle zrozumia�a i �ciszy�a g�os. � No przecie� to normalnie czarownica! M�oda, �adna, nawet jeszcze nie wie, kim jest � patrzy�a wyczekuj�co, ale najwyra�niej nie doczeka�a si� tego, co spodziewa�a si� zobaczy� na jego twarzy. � Pierwszy raz �yje! � doda�a wyja�niaj�co. � Silna jak w�! Dunn prze�kn�� �lin�. � Mam si� o�eni�... z ni�? � spyta� lekko przestraszony. Stara straci�a cierpliwo��. Podnios�a dziewczyn� z ��ka, ci�gn�c za rami�. Nie podejrzewa� jej o tak� si��. Potem klepn�a Marysh� w ty�ek. Mocno. � Widzisz? Ani drgn�a! � u�miechn�a si� zadowolona. � Silna jak w�, m�wi�! Nie mog�c doczeka� si� jakiejkolwiek reakcji, zwr�ci�a si� do Bernsteina. � A ty synku za�atw te wszystkie papiery, wiesz... � Jakie papiery? � szepn�� zszokowany doktor. � No te wszystkie, wiesz... Ten pan bierze na siebie opiek� nad tym dzieckiem. Powinno si� uda�. Spadnie wam z g�owy koszt jej utrzymania. No rusz si�! � krzykn�a zdenerwowana nagle. Wyra�nie mia�a problemy ze swoj� osobowo�ci�. Bernstein patrzy� na ni� z, delikatnie m�wi�c, dziwnym wyrazem twarzy. Stara, w�ciek�a, zbli�y�a swoj�, twarz do jego twarzy. � Za�atw papiery � szepn�a, patrz�c mu prosto w oczy. � Pomog� ci. Zawr�ci� jak we �nie. Wyszed� na korytarz i cz�api�c nienaturalnie jak prawdziwy lunatyk, ruszy� do swojego biura. � Ach... z tymi m�czyznami to zawsze tyle zachodu � stara podesz�a do stoj�cej ci�gle w tej samej pozycji dziewczyny i zadar�a jej szpitaln� koszul�, obna�aj�c j� a� do �eber. � Patrz, jakie ma biodra � powiedzia�a z wyra�n� fascynacj�. � Urodzi ci mn�stwo dzieci! � podnios�a r�ce i rozchyli�a dziewczynie koszul�, tym razem u g�ry. � Patrz, jakie ma piersi! Uuuuuch! Ilu chcesz mie� syn�w? Co? Nic si� nie b�j... wykarmi ci wszystkich! � Prosz� pani, ja... � Dunn usi�owa� rozerwa� barier� p� snu, p� stuporu, kt�ra zaciska�a si� wok� niego. � Ja... � nie wiedzia�, co chce powiedzie�. � Dziecko � stara spojrza�a na niego smutno. � �ci�gasz nieszcz�cia jak piorunochron. A ona ci� obroni. Inaczej nie b�dziesz �y� ju� po dw�ch dniach! � Ja...ja... � nie m�g� utrzyma� g�owy w pionie. � Ja nie chc�, bo... � Kotku... nie ty jeste� winny temu, co ci zrobiono. Nie wiem, co si� sta�o. Nie wiem, kto lub co ci to zrobi�o. Nie mam poj�cia, dlaczego. Ale uwierz mi. Szans� prze�ycia masz tylko z ni�. Czkn�a g�o�no. � Ja ju� stara. Ja ju� odchodz�. Tylko ona mo�e ci� obroni�. Tylko ona. Podesz�a bli�ej. Wiedzia�, co si� stanie. Zobaczy� te jej idealnie niebieskie oczy. Odp�ywa�. � Je�li zrezygnujesz, to ju� po chwili rozwalisz to okno i podetniesz sobie �y�y pierwszym lepszym kawa�kiem szk�a � powiedzia�a cicho. � Ja ci� nie ochroni� d�u�ej. Ja ju� odchodz�. Ale pami�taj o jednym. Nawet Szatan nie jest tak� �wini�, �eby robi� ludziom co� takiego, co zrobiono tobie. Pami�taj, bo ja nied�ugo b�d� musia�a odej��. Masz szans� tylko z ni�! I ze swoj� c�rk�, ch�opcze... � Nie mam c�rki � nie wiedzia� ju�, czy zdo�a� to powiedzie�, czy tylko usi�owa�. � Masz � szepn�a stara. � Ju� masz. Od chwili, kiedy tu przyszed�e�. Mrugn�a tym swoim b��kitnym, urocznym okiem. � Historia si� zacz�a... Bernstein wr�ci� mniej wi�cej po godzinie. � Niemo�liwe � krzykn�� ju� od progu. � Dzisiaj wszyscy do mnie �yczliwie nastawieni. Dzwoni� gdziekolwiek, a tam... sprawa za�atwiona... Uwierzycie pa�stwo? To m�j szcz�liwy dzie�! Chyba zagram na loterii. Stara �ypn�a na niego spod oka. � Dzisiaj lepiej nie graj � szepn�a. Ale chyba nie dos�ysza�. � Wie pani, ile trwa za�atwienie formalno�ci? � perorowa� wstrz��ni�ty. � Godzin�? � No, co pani! � zdenerwowa� si� nagle. � Normalna procedura to w najlepszym wypadku kilka miesi�cy. I dziesi�tki komisji, kt�re badaj�... Stara u�miechn�a si�. Bernstein urwa� nagle. Rozlu�ni� krawat i rozpi�� ko�nierzyk. � Bo... na szcz�cie okaza�o si�, �e ju� wcze�niej pani Borowski przyznano... � kontynuowa�, ale ju� bez przekonania. � Ciiiiii � stara przy�o�y�a palec do ust. � No w�a�nie � g�owa lekarza opada�a coraz ni�ej. Poderwa� j� jeszcze, ale za to nie m�g� utrzyma� w pionie. � Bo jest pi�tek � szepta�. � Wieczorem. A wszyscy, do kt�rych dzwoni�em, byli jeszcze w swoich biurach. I od razu podejmowali... � Ciiiii... Stara szarpn�a dziewczyn� za w�osy i zacz�a ci�gn�� na korytarz. � Jezu... � Dunn jakby nagle si� ockn��. � Przecie� nie wyprowadzi jej pani tak na ulic�. Starucha podrapa�a si� w czubek nosa. � No � przyzna�a mu po chwili racj�. � Skombinujmy co� do ubrania � rozejrza�a si� wok�. � O � zerkn�a na Bernsteina, kt�rego g�owa chwia�a si� na prawo i lewo. � To si� nada. Zacz�a �ci�ga� z niego kitel. � Jezu...Jezu. Co my wyrabiamy? Jezus. � Ach...je�li my�lisz, �e Jezus zejdzie tu, �eby osobi�cie zaprotestowa� przeciwko kradzie�y, to nic si� nie b�j � uspokoi�a go. � Nie zejdzie � usi�owa�a na�o�y� dziewczynie fartuch. � No pom� mi nareszcie! Z pewnym trudem naci�gn�li na dziewczyn� lekarski fartuch. Starucha wzi�a od nieprzytomnego Bernsteina teczk�, kt�r� przyni�s� i otworzy�a drzwi na korytarz. � No chod� � poci�gn�a Marysh� za w�osy i zwr�ci�a si� do Dunna. � Kto� si� ni� opiekowa�. Sprawd�, kto. Potrz�sn�� g�ow�. Pos�usznie jednak zacz�� przegl�da� dokumenty z teczki. Jasny szlag! Jak m�g� to robi�? Na p� u�piony i jednocze�nie ch�odno analizuj�cy to, co mia� przed oczami. � Niczego tu nie ma prosz� pani � zamkn�� teczk�, zanim jeszcze dotarli do windy. � Znalaz�em jedynie nazwisko adwokata, kt�ry chyba kiedy� reprezentowa� jej sprawy. � Sprowad� go � stara usi�owa�a kijem otworzy� drzwi windy. Pom�g� jej, przyciskaj�c odpowiedni guzik. Nie by�o mo�liwo�ci zadzwonienia st�d gdziekolwiek. Nie mia� pod r�k� ksi��ki telefonicznej, tym bardziej nie by�o jej w kabinie windy. Postara� si� zapami�ta� nazw� kancelarii. Stara, kiedy otworzy� ju� drzwi auta, usi�owa�a wepchn�� Marysh� na tylne siedzenie, ale wyra�nie jej nie sz�o. Dunn chcia� otworzy� z drugiej strony, wej�� i poci�gn�� j� jako�, ale stara zrezygnowa�a. � Otwieraj baga�nik � zakomenderowa�a. � Jezu... Co? � No t� klap� z ty�u � hukn�a w ni� kijem. Pos�usznie otworzy�. Wsadzili dziewczyn� do baga�nika i zatrzasn�li. Wyje�d�aj�c na g��wn� ulic�, my�la� o patrolach policji. A jak b�d� w okularach? Ciekawe, czy jego towarzyszce podr�y przeszkadza�y okulary? Czy potrafi sprawi�, �eby policjant je zdj��? I... Prrrrrr... Czy to jest czarownica? Ca�e szcz�cie co do jednego: m�g� co prawda analizowa� fakty, ale nie mia� w sobie �adnych uczu�. �adnych, ani strachu, ani �alu, ani mo�liwo�ci odczuwania cho�by zdenerwowania. Jak po znieczuleniu m�zgu, je�li taki zabieg jest oczywi�cie w og�le mo�liwy. � Tutaj...Tutaj! � stara wskazywa�a mu kierunek. Zatrzymali si� pod hm... Pa�acem �lub�w. Na szcz�cie (Jezu, naprawd� pomy�la� �na szcz�cie�?) to by�o Vegas. Wysiedli przed roz�wietlon� jakim� tysi�cem �ar�wek kanciap�. Stara otworzy�a drzwi pchni�ciem swojego kija. Nie sprawia�a wra�enia zdziwionej dos�ownie spowitym we wszelkiej ma�ci r�owo�ci wn�trzem. Nie zrobi� na niej wra�enia r�wnie� w�a�ciciel ubrany jak stara lesbijka � niby garnitur, ale r�owy jak ca�a reszta, z mas� koronek. � Czy tu mo�na szybko wzi�� �lub? � spyta�a. � Po to w�a�nie jeste�my. � No to na co pan czeka? � warkn�a. � Do roboty! � Musz� mie� pa�stwa nazwiska na kartce � u�miechn�� si� wymuszenie. Demonstracyjnie stara� si� da� do zrozumienia, �e nawet tak dziwna para nie stanowi �adnego problemu. Starucha jednak te� zrozumia�a. � Ty g�upku! � wrzasn�a. � Ty my�lisz, �e ja z nim???! Ty... � dos�ownie chwile dzieli�y j� od zrobienia czego� gorszego ni� gro�enie kijem. Opanowa�a si� jednak i zwr�ci�a do Dunna. � Wyci�gnij pann� m�od� z baga�nika i mo�emy zaczyna�. Dunn odszed� na chwiejnych nogach. W�a�ciciel oniemia�. Ale najgorsze by�o dopiero przed nim. Jak zobaczy� Marysh�, bos�, w szpitalnej koszuli i kitlu ze stetoskopem, ze �lin� kapi�c� z ust i nieprzytomnym wzrokiem, wyra�nie cofn�� si� do telefonu. Starucha po�o�y�a sw�j kij na s�uchawce. � Ty s�uchaj... � szepn�a. � Ja ci nic chc� robi� nic gorszego ani zmusza�, bo mo�e wtedy �lub by�by niewa�ny. Zr�b, co masz zrobi�, i id� do kasyna. Zagraj, to ci� wynagrodz�, ale inaczej... Gro�ba w jej g�osie podzia�a�a wyra�nie. Cofn�� si�. Przeszli do pomieszczenia, gdzie czekali wynaj�ci �wiadkowie, para staruszk�w. By�a tam jeszcze kobieta, jak wszystko ca�a r�owa. Chyba mia�a obs�ugiwa� magnetofon. Dunn napisa� na kartce ich nazwiska. Nie m�g�, po prostu nie m�g� si� przeciwstawi� temu, co dzia�o si� wok�. W�a�ciciel prze�kn�� �lin�. � J.T. �Dunn� Myers... czy chcesz poj�� za �on� tu obecn� doktor Izaak Bernstein? Tfu! � wyra�nie zapatrzy� si� na plakietk� ci�gle przypi�t� do kitla. � Przepraszam... czy chcesz poj�� za �on� � zerkn�� na kartk� � Ma... Marys... Maryshij� Bor... Borowski? � Tak � powiedzia� Dunn. Nie m�g� powiedzie� niczego innego. � Maryshiiija Borowski, czy chcesz poj��... � No chce, chce! � przerwa�a mu stara. � Nie widzisz, �e dziewczyna a� rwie si� do �lubu? � by�a wyra�nie zniecierpliwiona. � Dawaj dalej! M�czyzna w r�owym garniturze prze�kn�� �lin�. Znowu zerkn�� na telefon. Po chwili jednak �na mocy danego mu prawa� og�osi� ich ma��e�stwem. �wiadkowie z�o�yli podpisy. Kobieta w��czy�a ta�m� z jak�� radosn� melodi�. � Dobra jest! � starucha wygl�da�a na zadowolon�. � To teraz pom� panu m�odemu w�o�y� �on� do baga�nika, a potem mo�esz i�� do kasyna zagra� o du�� stawk� � nie mia�a ju� �adnych opor�w i... popatrzy�a mu g��boko w oczy. Kiedy chwil� p�niej z now� �on� w baga�niku jecha� przez miasto, starucha po raz pierwszy nie wskazywa�a mu drogi. � Wybierz jaki� motel, na kt�ry ci� sta� � mrukn�a. � Nie zaczarujesz nam cho�by Hiltona? � usi�owa� zakpi�. � Chcesz zwraca� powszechn� uwag�? Nie wiedzia�, co o niej my�le�. Nawet jakby m�g�. Prawie w p� godziny p�niej zatrzyma� si� przed motelem na przedmie�ciach. Wyj�li Marysh� z baga�nika. W�a�ciciel spelunki, kt�r� wybrali, widzia� ju� chyba lepsze numery. Nawet nie drgn�a mu powieka. Bosa wariatka w kitlu, starucha i m�czyzna o wygl�dzie trupa to doprawdy nic w por�wnaniu z tym zielonym facetem, co kwitowa� w zesz�ym tygodniu, puszczaj�c ba�ki nosem. Tu musia� si� kocha� Al Capone z boskim Elvisem... Zanim doszli do swojej kanciapy, dwukrotnie zaproponowano im kupno narkotyk�w. � Dobrze wybra�e� � pochwali�a go stara, kiedy ju� posadzili Marysh� na wielkim, skrzypi�cym ��ku. � Dobre miejsce! � Dop�ki nie przyjdzie policja � za�artowa�. � Nie przyjdzie � potraktowa�a go powa�nie. � Ja musz� ju� i��... Puszcz� ci�. � Prosz�? � Puszcz� ci� � powt�rzy�a. Patrzy�a mu prosto w oczy, ale to nie by�o to, czego m�g� si� po niej spodziewa�. Po prostu patrzy�a. � Zrobi�am, co mog�am. Teraz ona � wskaza�a na patrz�c� t�po w �cian� Marysh�. Nagle zrobi�a si� jaka� taka normalna. Jej oczy nie �wieci�y ju� dziwnym blaskiem. Nie by�y nawet niebieskie. Wydawa�a si� w tej chwili ca�kiem zwyczajn�, upierdliw�, bardzo star� kobiet�. � Masz szans� � szepn�a. Ledwie m�g� j� zrozumie�, tak be�kota�a. � Mam na dziej�, �e prze�yjesz. Mam nadziej�, �e dowiesz si�... � spojrza�a na niego uwa�nie. � Pod �adnym pozorem nie opuszczaj �ony � podnios�a palec ostrzegawczo. � Zr�b jej du�o dzieci. I pami�taj o jednym... Masz teraz w r�kach straszliw� bro�. Drgn�� zaskoczony. � Masz w r�kach straszliw� bro� � powt�rzy�a. � Straszliw�, potworn�, upiorn�. Ostateczn�! B�d� uczciwy. Nie wykorzystaj jej przeciwko innym ludziom. Potrz�sn�� g�ow�. O co jej chodzi�o? Jego znieczulony m�zg nie dzia�a� za dobrze tego dnia. � Wykorzystaj j� do walki z tym czym�. Tylko do tego... � powieki nagle opad�y jej na oczy, a kiedy po sekundzie podnios�y si� znowu, t�cz�wki by�y tak strasznie niebieskie, tak m�ode i tak stare zarazem. � Puszczam ci� � mrukn�a stara. � Musz� i�� i za�atwi� to, �eby ci� nie �cigali ci wszyscy od szpitali i opieki... jak ju� si� obudz�. Teraz wydawa�a si� sama podlega� jakim� somnambulicznym wp�ywom. � Nie opuszczaj jej � powtarza�a. � Musisz si� dowiedzie�. Musisz si� broni�. � Kupi� sobie karabin maszynowy � usi�owa� za�artowa�. � Masz bro� tysi�c razy bardziej zab�jcz� ni� karabin maszynowy � u�miechn�a si� smutno. � Powodzenia. Jej oczy b�ysn�y jeszcze raz i zgas�y nagle. By�y stare, brzydkie, przezroczyste i zaropia�e. Stara, chora kobieta odwr�ci�a si� powoli i odesz�a, podpieraj�c si� kijem. Sta� d�ugo w otwartych drzwiach swojego pokoju. Dealerzy z naprzeciwka patrzyli na niego, wymieniaj�c ciche uwagi, ale �aden go nie zaczepi�. Wiecz�r przerodzi� si� w noc, a Dunn sta�, nie wiedz�c, co my�le� o tym wszystkim. Wreszcie zamkn�� drzwi. Potrz�sn�� g�ow�. Powoli wraca�a mu zdolno�� do odczuwania czegokolwiek. W co on si� da� wrobi�? Znieczulenie m�zgu najwyra�niej mija�o. Wyj�� spod toaletki ksi��k� telefoniczn�. D�u�sz� chwile przewraca� bezmy�lnie kartki. Potem odnalaz� numer kancelarii adwokackiej, kt�rej nazw� zapami�ta� z papier�w doktora Bernsteina. Wystuka� numer. W biurze odezwa� si� automat, ale na tyle �inteligentny�, �e poda� numer domowy. Dunn wystuka� now� kombinacj� cyfr. Tym razem odezwa� si� cz�owiek. � Je�li nie masz wa�nej sprawy, to lepiej od�� s�uchawk� � w zm�czonym g�osie zabrzmia�a wyra�na gro�ba. � Dunn Myers � przedstawi� si�. � W�a�nie przej��em opiek� nad pani� Marysh� Borowski. Czy to co� panu m�wi? � Greg Malansky � us�ysza� w odpowiedzi. � Owszem. Gdzie pan jest? Dunn z trudem przypomnia� sobie adres motelu. � Dobrze. Zaraz u pana b�d�. Od�o�y� s�uchawk� oszo�omiony. W co w�a�ciwie da� si� wrobi�? Nagle przysz�a mu do g�owy my�l, �e starucha to matka Maryshi. Przypadkowo by�a �wiadkiem jego samob�jczej pr�by. Wykorzysta�a jego stan, �eby zapewni� opiek� swojej niedorozwini�tej c�rce... naprawd� m�g� ju� my�le� i odczuwa� cokolwiek. Pomy�la� o �onie i swoim synku. Czu� �al, czu� mi�o��, czu� si� winny... ale... po raz pierwszy od dnia ich �mierci nie mia� ochoty sko�czy� ze sob� natychmiast. Co go op�ta�o? Przypomnia� sobie sw�j skok z wiaduktu pod poci�g. Jakim cudem prze�y�? Dreszcze przebiega�y mu po plecach. Podszed� do dziewczyny siedz�cej nieruchomo na brzegu ��ka. Dok�adnie w tej samej pozycji, w kt�rej j� zostawili. Poci�gn�� j� za r�k�. Wsta�a. Zamar�a jak pos�g, patrz�c ci�gle w ten sam punkt. Popchn�� lekko, zrobi�a krok i znowu zamar�a. Chwyci� j� za rami�, odwr�ci� i ruszy� kilka kork�w. Pos�usznie sz�a za nim. Kiedy si� zatrzyma� ona zatrzyma�a si� r�wnie�. Ok. Zrobi� jeszcze kilka test�w. Dziewczyna mog�a chodzi�, kiedy si� j� prowadzi�o, mog�a usi���, po�o�y� si� i wsta� na powr�t � w�a�ciwie sama, trzeba by�o tylko j� poci�gn��. Wyj�� z torby czekoladowy baton, jedyn� rzecz do jedzenia, kt�r� mia� przy sobie. Rozerwa� opakowanie i w�o�y� jej baton do r�ki. Zacisn�a palce. � No jedz! Nic. Najmniejszego ruchu. Usi�owa� podnie�� r�k� do ust. Owszem trzyma�a podniesion� d�o�, tak jak j� zostawi�. Czekolada rozpuszcza�a si� powoli. Zabra� baton, wyczy�ci� jej r�k� chusteczk�. Potem otworzy� jej palcem usta, w�o�y� baton i... Ugryz�a. Zacz�a �u�. Chocia� tyle... Zerkn�� na zegarek i przestraszy� si� nagle. Szlag! Je�li ten adwokat b�dzie punktualny, to zobaczy dziewczyn� w kitlu i zadzwoni do szpitala. Wybebeszy� swoj� torb�. Potem zdj�� z niej kitel i koszul�. Szlag. Rzeczywi�cie by�a �adna... ale co z tego? Z trudem uda�o mu si� na�o�y� jej swoje d�insy, musia� kilka razy zawin�� nogawki, �eby odnale�� stopy dziewczyny. Z koszul� posz�o �atwiej. Natomiast jego bluza si�ga�a jej prawie do kolan. Ale najgorzej by�o z butami. W jego najmniejszych, obcis�ych, sportowych Trekach stopy dziewczyny dos�ownie p�ywa�y. A kiedy wype�ni� je z przodu zmi�tymi w kulki kleenexami... wygl�da�a jak Pinokio. Ledwie zd��y� ukry� w torbie szpitalny kitel, kiedy kto� zapuka� do drzwi. Greg Malansky mia� ju� pod sze��dziesi�tk�. By� wysokim, do�� grubym m�czyzn�, w szarym, znoszonym garniturze. Poda� r�k� Dunnowi i otar� zroszone potem czo�o. Zerkn�� ze dwa razy na Marysh�, zanim usiad� w fotelu z wystrz�pionym pokryciem, k�ad�c sobie na kolanach staromodn�, sk�rzan� teczk�. � Przej�� pan opiek� nad pani� Borowski � ni to spyta�, ni stwierdzi� oficjalnie. � Czy m�g�bym zobaczy� jaki� dokument? Dunn przygryz� wargi. Teczka z faksami zosta�a zniszczona w szpitalu. Jak starucha wyobra�a�a sobie ich dalsze funkcjonowanie w opartym na dokumentach �wiecie. � Prawd� powiedziawszy ona...jest teraz moj� �on� � pokaza� prawnikowi jedyny oficjalny papier, jaki mia�, akt ma��e�stwa. Malansky ledwie zerkn��. � Mam nadziej�, �e jeste� uczciwym cz�owiekiem Dunn. �e to nie jaka� afera z odszkodowaniami, ani nic w tym stylu... � przez chwil� patrzyli sobie w oczy. � Zreszt� i tak nie mog� sprawdzi� � u�miechn�� si� wymuszenie. � Jakby� kr�ci� lewy biznes, to by� mnie nie wezwa�, prawda? Dunn wzruszy� ramionami. � Chcia�bym si� czego� o niej dowiedzie� � mrukn��. Malansky otworzy� swoj� sk�rzan� teczk�. � Niewiele ci pomog� � ostrzeg�. � Opini� lekarzy na pewno znasz. Przypadek jest beznadziejny � znowu zerkn�� na dziewczyn�. � Co do jej historii r�wnie� niewiele wiem. Chocia� ode mnie si� zacz�o. Dunn spojrza� pytaj�co. � Dok�adnie czterna�cie lat temu kto� zadzwoni� do moich drzwi. Kiedy otworzy�em, sta�a tam ju� tylko dziewczynka z nieobecnym wyrazem twarzy. Kto� na czole napisa� jej d�ugopisem: �Marysha Borowski�. Na prawym przedramieniu mia�a wykonany r�wnie� d�ugopisem kr�tki list: �Prosz� si� ni� zaopiekowa�, ze mn� grozi jej straszne niebezpiecze�stwo. Niech pan jej pomo�e, prosz�!�. Do lewego przedramienia mia�a przyklejone plastrem prawie czterna�cie tysi�cy dolar�w. W got�wce, ma si� rozumie�. Malansky westchn�� nagle. � Nie ma pan jakiego� drinka? Dunn zaprzeczy� ruchem g�owy. � W tym motelu chyba nie istnieje obs�uga pokojowa � mrukn��. Prawnik skin�� g�ow�. Podj�� swoj� opowie��. � By�a ma��, bardzo zadban� dziewczynk�. Szybko odkry�em, �e by�o z ni� co� nie tak. Nie m�wi�a, by�a jak martwa, mog�a i��, je�li si� j� prowadzi�o za r�k�, mog�a usi��� i je��, je�li w�o�y�o jej si� pokarm do ust. Eeeee... By�a bardzo zadbana � powt�rzy�. Nie mia�a na sobie kosztownego ubrania, ale wszystko by�o bardzo czyste i starannie wyprasowane. Mia�a we w�osach... tak� wielk� kokard�... � Malansky podrapa� si� w czubek nosa. � Oczywi�cie zawiadomi�em policj�. Ma�� poddano szczeg�owym badaniom lekarskim. Specjali�ci s�dowi orzekli, co nast�puje � prawnik wyj�� z teczki nowy dokument. � Dziewczynka ma cztery, pi�� lat, jest cofni�ta w rozwoju... nie b�d� wymienia� licznych schorze� umys�owych, kt�re z niewielkim prawdopodobie�stwem stwierdzili... by�a dobrze od�ywiona, czysta, zadbana. Nie stwierdzono �adnych �lad�w zn�cania si�, molestowania czy bicia, by�a dziewic�... Jedyny �lad ingerencji zewn�trznej to usuni�cie, a raczej zniszczenie jej strun g�osowych. Ale to nie by� skalpel ani tym bardziej n� kuchenny. Wygl�da�y jak spalone, mo�e laser, mo�e... przypomn�, �e m�wimy o czasach sprzed czternastu lat. Trudno wyobrazi� sobie, �e kto� mia� wtedy chirurgiczny laser u siebie w gara�u... W�a�ciwie nie wiadomo, co si� z ni� sta�o. Jak m�wi�, by�a dobrze od�ywiona. Analiza tre�ci �o��dka i paru innych rzeczy wykaza�a obecno�� warzyw, tabletek witaminowych i czekolady. Najprawdopodobniej wychowywa�a j� wi�c rodzina wegetaria�ska. Kto� dawa� jej cukierki. Malansky znowu otworzy� torb� i wyj�� z niej szeleszcz�c� torebk�, najprawdopodobniej kupion� w markecie po drodze tutaj. Rozerwa� celofan. Podni�s� si� z fotela i w�o�y� cukierek do ust dziewczyny. Marysha zacz�a intensywnie ssa�. � Lubi je do dzisiaj � u�miechn�� si� smutno. Po�o�y� opakowanie na stoliku obok. � Poczu�em si� �ustanowiony w sprawie�. Dzi�ki czternastu tysi�com dolar�w i paru moim znajomo�ciom za�atwi�em jej stosunkowo niez�y szpital. Wtedy jednak rozszczeka�a si� prasa � wyj�� z teczki plik gazetowych wycink�w. � Nazwano j� nowym Kasparem Hauserem. Podejrzewano, �e to nie�lubna c�rka polskiego dyplomaty, kt�r� chcia� ukry�... Nie co dzie� znajduje si� perfekcyjnie utrzymane dziewczynki z przyklejonymi do przedramienia czternastoma tysi�cami dolar�w! Nie co dzie� kto� niszczy dziecku struny g�osowe. Policja zwr�ci�a si� o pomoc do polskiego konsulatu. A przypomn�, �e by� wtedy co prawda schy�ek, ale jednak... zimnej wojny. Konsulat wykluczy� udzia� w sprawie jakiegokolwiek polskiego dyplomaty. To by�a naprawd� jeszcze zimna wojna i ich wywiad dobrze wiedzia�, co robi personel plac�wek w ka�dej chwili... Poza tym stwierdzili, �aden Polak nie napisa�by �Marysha Borowski�. Te dwa s�owa zawieraj� a� dwa b��dy. W oryginale, po polsku, powinno to brzmie�: �Marysia Borowska�. Takich podstawowych b��d�w nie zrobi�by nikt z ich kraju. Wniosek: Marysha jest w takim razie co najwy�ej Amerykank� polskiego pochodzenia. Konsulat umy� wi�c r�ce. Gazety ujada�y jeszcze jaki� czas, ale potem, z braku nowych fakt�w, ucich�y. Mniej wi�cej trzy lata p�niej otrzyma�em dziwny list. Zaczyna� si� od s��w: �Strasznie panu dzi�kuj�! Musz� odej��. Przekazuj� panu wszystko, co mam, niech pan zapewni jej jak�� przysz�o��. Dunn drgn��, s�ysz�c: �Musz� odej��. Usi�owa� jednak nic da� po sobie niczego pozna�. � Dosta�em w li�cie pewien przekaz � kontynuowa� Malansky. Wyj�� z torby firmow� kopert� AT&T, poszarza�� ju� i bardzo grub�. � Cztery tysi�ce dwie�cie szesna�cie dolar�w i trzydzie�ci trzy centy. Musia�y to by� bardzo drobne banknoty. Koperta by�a tak gruba, jakby zawiera�a co najmniej sto tysi�cy. � Dosta�em te� to � po�o�y� na stoliku ozdobiony wieloma piecz�ciami dokument. � To akt w�asno�ci domu w Nowej Anglii. Nie uwa�aj si� tylko za latyfundyst�... Sprawdzi�em. To malutki domek w lesie i r�wnie ma�a dzia�ka. Niemniej... przekazuj� ci to Dunn. Teraz dom jest twoj� w�asno�ci�. Forsa te�. Wiem, �e to niezbyt uczciwe, co robi�, ale co si� mia�y upa�� �apiduchy na jej skromnej w�asno�ci? Jakbym to przekaza� szpitalowi, to Maryshi i tak nie by�oby przez to lepiej. Daj� wi�c tobie. Malansky wsta� ci�ko. � To wszystko, co wiem. To wszystko, co mog� ci przekaza�, Dunn. Zostawiam te� cukierki � u�miechn�� si� lekko. � Powodzenia �ycz�! A ja id� si� upi� � otworzy� drzwi. � Mam nadziej�, �e w dobre r�ce przekaza�em... Je�li nie, to niech B�g mi wybaczy! � wyszed� na korytarz i trzasn�� drzwiami tak, �e ma�o nie wylecia�y z futryny. Dunn siedzia� nieruchomo d�u�szy czas. Nie m�g� si� tamtemu dziwi�. Facet, kt�ry �eni si� z psychicznie chor�, z wariatk�, ro�link� prawie. Ciekawe, o co go Malansky podejrzewa�. �e ubezpieczy swoj� �on� na maksimum, a potem wepchnie pod poci�g i zainkasuje fors�? Czy mo�na sobie wyobrazi� lepszego kandydata do takiej operacji ni� Marysha? To� wlaz�a pod ko�a sama! Mam trzech (op�aconych) �wiadk�w, �e by�em za daleko, �eby zapobiec nieszcz�ciu! Robi�em, co mog�em. Bieg�em, krzycza�em, ale wiadomo... wariatka... Jak zeznali �wiadkowie. To ile dostan�? Milion? Dwa? Jezu. On m�g� tak my�le�. Ten podejrzany motel, nag�y �lub. Kurde blade. Zawiadomi policj�? Nie. On czu�, �e Dunn nie zabije Maryshi. Nie zostawi�by przecie� pieni�dzy i aktu w�asno�ci. Dunn odnalaz� w ksi��ce telefonicznej numer biura po�rednictwa spedycji, zadzwoni� i z�o�y� og�oszenie, �e zapewnia przejazd do Nowej Angin za darmo dla jednej, dw�ch os�b, plus wy�ywienie i noclegi, w zamian za opiek� nad ob�o�nie chor�. Da� Maryshi nowego cukierka. Po�o�y� j� na ��ku. Wystarczy�o popchn��. Zgasi� �wiat�o, po�o�y� si� obok i zasn�� w ubraniu natychmiast. Obudzi� si� tak rozgrzany i wypocz�ty jak rzadko dot�d. Taki stan pami�ta� co najwy�ej z m�odo�ci. Jako dziecko budzi� si� wypocz�ty idealnie, potem k�opoty, g�upie my�li i sprzeczki ze wszystkim, co rusza�o si� wok�, uniemo�liwia�y ju� osi�gni�cie nirvany. Popatrzy� na �pi�c� obok dziewczyn�. Zamkn�� oczy i otworzy� na powr�t. A mia� dot�d wra�enie, �e to by� sen. Podni�s� si� na �okciu. Marysha zsika�a si� w spodnie. Szlag! Nigdy nie opiekowa� si� nikim chorym, je�li nie liczy� poprzedniej �ony chorej na gryp�, i nie wiedzia�, �e trzeba takiego czasem wyprowadzi� do toalety. Szlag! A... i tak... mog�o by� gorzej. Zmieni� jej spodnie, znowu musia� podwin�� nogawki. Te zmoczone wrzuci� do kosza w �azience. Spakowa� swoje nieliczne rzeczy, ��cznie z kopert� wype�nion� banknotami i aktem w�asno�ci. By� ju� zupe�nie trze�wy. W sensie wczorajszego znieczulenia umys�u. M�g� i my�le�, i czu� niezale�nie. Jednak nie m�g� sobie wyobrazi�, co wczoraj pchn�o go do samob�jczej pr�by. Ka�da my�l o by�ej �onie, o ich dziecku ko�czy�a si� �alem... �alem � a nie kompletn� destrukcj�. Kiedy analizowa� wczorajsze wypadki, nie m�g� zrozumie� wielu rzeczy. Nie, nie wszystko wydawa�o si� snem. Raczej czu� si� jak cz�owiek, kt�ry zapi� si� r�wno, poszala� i teraz ma kaca, g��wnie moralnego. Ale nie by�o to szczeg�lnie dra�ni�ce odczucie. Spojrza� na Marysh�. I co dalej z t� dziewczyn�? To by�a najwi�ksza zadra w jego sko�atanym umy�le. Wzi�� j� pod r�k� i wyprowadzi� z pokoju. W�a�ciciel motelu tak jak i wczoraj nie wykaza� cienia zainteresowania. Ciekawe, czy tkwi� na swoim posterunku dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Dealerzy omijali go wielkim �ukiem. Wizyta Malansky�ego wczoraj wieczorem nie mog�a przej�� niezauwa�ona � a by� to chyba jedyny facet, kt�ry wszed� tu, maj�c na sobie garnitur. Dunn, wed�ug prawide� narkotycznego �wiata, m�g� by� wi�c wy��cznie kapusiem, prowokatorem albo nawet funkcjonariuszem. Zapakowa� Mary�k� do samochodu (ale nie do baga�nika, tylko, cho� z trudem, na przednie siedzenie). Przypi�� dziewczyn� pasami i ruszy� w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogli zje�� �niadanie. Zatrzymali si� w �Roller On�, jedynym chyba barze w Vegas, kt�ry sprawia� wra�enie, �e nic trzeba b�dzie tu zostawi� ca�ych czterech tysi�cy dwustu szesnastu dolar�w i trzydziestu trzech cent�w, kt�re mia� w kopercie. Dunn wzi�� sobie cheesburgera, jajka i frytki, a dla dziewczyny zam�wi� sa�atk� i bu�k� z serem. Pami�ta�, �e wychowa�a si� w rodzinie wegetaria�skiej, cho� nie mia� poj�cia, czym karmiono j� w szpitalu. Wk�ada� jej do ust �y�k� za �y�k� jeszcze d�ugo potem, jak poradzi� sobie ze swoj� porcj�. Bu�k� na szcz�cie zjad�a sama, cho� te� musia� jej podtyka�. Nie umia�a pi� przez s�omk�. Musia� zdj�� wieczko z kubka i poi� j� col�, wycieraj�c jednocze�nie brod�. Nagle zda� sobie spraw�, �e powinien j� zaprowadzi� do toalety. Jezuuuu... Kt�r� wybra�. Damsk� czy m�sk�? O �eby to wszystko szlag! O �esz jasna cholera... Oddycha� g��boko. Czerwieni�c si� na twarzy, wzi�� j� pod rami� i poprowadzi� do damskiej. Ledwie otworzy� drzwi � czerwony na twarzy jak burak � jaka� kobieta, kt�ra w�a�nie wychodzi�a, odepchn�a go z ca�ej si�y. � Gdzie si� pchasz, zbocze�cu jeden? � krzykn�a. � Nie widzisz, �e to babska ubikacja??? Cofn�� si� skonfundowany. Poczerwienia�, je�li to mo�liwe, jeszcze bardziej. � Kurwa ma�!!! � us�ysza� za plecami. W�a�ciciel baru by� tak w�ciek�y, �e strzeli� trzyman� w r�ku szmat� w blat lady. � Ty pindo jedna! Nie widzisz, �e facet prowadzi chor� dziewczyn�??? � Jak �miesz tak... � kobieta urwa�a nagle, widz�c, �e jeszcze chwila i dostanie w twarz od w�a�ciciela. � A� tak ci macica na m�zg uderzy�a??? � krzycza�. � A� tak? Nie widzisz, �e dziewczyna jest chora? Dunn rozejrza� si� odruchowo. Patrzyli na nich wszyscy. Ale... po raz pierwszy w �yciu zobaczy� kr�g wrogich twarzy i w�ciek�ych spojrze�. Po raz pierwszy w �yciu zobaczy� jak ludzie jednocz� si� w z�o�ci do... tej baby, kt�ra go zaatakowa�a. � Pomog� panu � jaka� m�oda kobieta w koszulce z napisem KISS MY BACK wzi�a Marysh� za r�k�. � Zrobi� wszystko, co trzeba. Niech pan doko�czy swoj� col�. Oszo�omiony wr�ci� do stolika. Ba� si� podnie�� oczy. Ale kumuluj�ca si� wok� z�o�� by�a najwyra�niej skierowana przeciwko komu� innemu. � Widzia�e� t� g�upi� dup�??? � s�ysza� g�osy. � No �esz szlag... powinno si� chyba wezwa� policj�! � Normalnie... kurew tu nie brakuje! Kobieta w koszulce ozdobionej napisem przysz�a po kilku minutach, prowadz�c Marysh�. � W porz�dku � szepn�a. � Tylko dziewczynie zaczyna si� okres. Da�am jej w�asnego tampaxa i... w�asne majtki. Ale... b�dziesz musia� kupi� now� paczk� i... nowe majtki. � Strasznie pani dzi�kuj� � policzki pali�y coraz bardziej, nie wiedzia�, jak si� zachowa�. � Trzymaj si� � mrugn�a i klepn�a go w rami�. Usi�owa� wyj�� jak najszybciej. W�a�ciciel jednak zatrzyma� go w drzwiach. � Przepraszam pana � te� nie wiedzia�, co zrobi� z oczami. � Powodzenia. Z automatu na parkingu zadzwoni� do po�rednictwa spedycyjnego. Na jego og�oszenie odpowiedzia�y dwie studentki medycyny. W sumie by�a to dla nich gratka, za darmo do Nowej Anglii, za darmo posi�ki i noclegi, w zamian tylko opieka nad chor�. Wypytywa�y o stan chorej, ale operatorka nie umia�a niczego powiedzie�. Chcia�a um�wi� ich w centrum, ale Dunnowi si� spieszy�o, m�g� zabra� dwie dziewczyny z miejsca, gdzie mieszka�y. Poda� numer swojej karty kredytowej. Mia� nadziej�, �e w jego banku b�dzie jeszcze tak drobna suma, by op�aci� umieszczenie og�oszenia. Dosta� adres: Drury Lane 1159. Studentki zaliczy�y w�a�nie pierwszy rok. By�y szcz�liwe. Jak zobaczy�y Dunna i Marysh� (a konkretnie jej stan, kt�ry nie zwiastowa� wi�kszych k�opot�w), by�y jeszcze bardziej szcz�liwe. Jedna mia�a na imi� Trish, wygl�da�a na bardziej dojrza��, by�a ubrana z powag� godn� przysz�ego lekarza. Druga, Kattie, blondynka ostrzy�ona tu� przy samej sk�rze, z wielkim kolczykiem w uchu i pomalowanymi na czerwono brwiami, wygl�da�a jak ch�opak. Obie by�y ju� spakowane, ilo�� klamot�w, kt�re musia� zabra�, wype�ni�a ca�y baga�nik. Reszt� pouk�ada�y we wszystkich wolnych miejscach w samochodzie. Kiedy ruszyli, obie rozszczebiota�y si� na tylnym siedzeniu. Dowiedzia� si�, �e ruszaj� w�a�nie na wakacje, ale najpierw do rodzic�w w Nowej Anglii, wiadomo, po pieni�dze, a wybra�y Vegas bo tu naj�atwiej przyj�� si� do pogotowia ratunkowego, �eby zarobi� na studia (Dunn wsp�czu� pacjentom pogotowia, kt�rzy mieli nieszcz�cie natkn�� si� na te dwie), Trish nie mia�a ch�opaka, a Kattie mia�a (Dunn wsp�czu� jej ch�opakowi), obie zamierza�y pojecha� na Hawaje, o ile tylko uda si� odpowiednio wydoi� rodzic�w z forsy (Dunn wsp�czu� rodzicom), a jak si� nie uda, to jadana festiwal do Bangor, mo�e kogo� poderw�, a jak i to si� nie uda, to do Nowego Jorku, bo tam du�o p�ac� w pogotowiu ratunkowym, a wtedy, jak ju� zarobi�, to na Hawaje! I tam dopiero zaczn� podrywa�. Kiedy opuszczali Vegas, Dunn wiedzia� o dw�ch studentkach wszystko. A kiedy zatrzymali si� na pierwszy nocleg w motelu �3 Drive�, m�g� cytowa� z pami�ci dowolne fragmenty �yciorys�w wszystkich cz�onk�w ich licznych rodzin. Po�o�y� si� spa� z b�lem g�owy. Nast�pny dzie� niczym nie r�ni� si� od poprzedniego. Dziewczyny mimo chorobliwej gadatliwo�ci, potrafi�y dobrze zadba� o Marysh�. By�y te� uczciwe. Kiedy zatrzymali si� na lunch, nie zam�wi�y wszystkiego, co by�o w barze (cho� dla nich, dzi�ki ofercie Dunna, by�o za darmo). Trish wzi�a warzywa gotowane na parze, Kattie zapiekank� i burito. Karmi�y Marysh� sa�atk� i pieczonym serem (powiedzia� oczywi�cie, �e jest wegetariank�), opowiada�y dowcipy, po raz pierwszy naprawd� by�y zabawne. K�opoty zacz�y si�, kiedy do baru wesz�o dw�ch facet�w w roboczych ubraniach. Jezu! Dwa podpite wsioki wzi�y si� za rabowanie podr�nych. Policja z�apie ich lub zastrzeli przed zachodem s�o�ca. Nie mieli �adnych szans, nawet nie zas�onili twarzy... Ale, to nie zawodowi gangsterzy i w zwi�zku z tym byli nieobliczalni. Ten wy�szy, z kr�conymi, rudymi w�osami, mia� w r�kach automatycznego Rugera. Je�li bro� si� nie zatnie, m�g� skosi� p� sali w dwie sekundy. Ten drugi, mniejszy i prawie �ysy, mia� rewolwer pami�taj�cy chyba czasy, kiedy je�dzi�y tu karawany mormon�w. � Wszyscy na ziemi�!!! Dwie studentki w jednej chwili znalaz�y si� pod sto�em. Jak i Dunn zreszt�, jak wszyscy klienci wok�. Jedynie Marysha siedzia�a jak przedtem, �uj�c powoli pieczony ser. Szlag! Dunn mia� w kieszeni kopert� z czterema tysi�cami dolar�w � to by�a pierwsza my�l. Jezu, zaraz zastrzel� Marysh� � to by�a druga my�l. � A ty kurwo, co? � lufa Rugera prawie dotkn�a g�owy dziewczyny. � G�ucha�? Dunn prze�kn�� �lin�. � Ona jest chora, prosz� pana � podni�s� r�ce jak m�g� najwy�ej i usi�owa� wsta�. � Ja... � Ty le�, gnoju! A ta pinda... Na ziemi�!!! � Ona jest chora � Dunn podni�s� si� tak przera�ony, �e dos�ownie chwile dzieli�y go od zsikania si� we w�asne spodnie. Czu� si� go�y. Jezu, czy jak kula przewierca cia�o to bardzo boli? � Ja j� przenios�. Rudy �ci�gn�� spust. Dunn zamar�, wci�gaj�c gwa�townie powietrze. Ale nic si� nie sta�o. A w�a�ciwie sta� si� cud. Strza� nie pad�. Marysha, po raz pierwszy odk�d j� widzia�, odwr�ci�a g�ow� sama. Rozleg� si� suchy trzask, spust Rugera, kt�ry dot�d co� blokowa�o, dotar� do ko�ca swej drogi. Iglica uderzy�a w sp�onk�. Bro� eksplodowa�a w r�kach napastnika, urywaj�c mu palec. �ysy podskoczy� natychmiast. Marysha znowu odwr�ci�a g�ow�. �ysy spojrza� na ni� mo�e przez u�amek sekundy, podni�s� rewolwer do ust i strzeli� sobie w g�ow�.