404
Szczegóły |
Tytuł |
404 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
404 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 404 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
404 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
�erca Dusz
Autor : Henry Kuttner
HTML : Argail
Powiadali w mie�cie Bel Yarnak, w nieziemskim j�zyku, �e okrutn� g��bi�
Szarej Przepa�ci Yarnak zamieszkiwa�a zrazu z�o�liwa i potworna bestia. Nie
znajdziesz Bel Yarnak na Ziemi ani na �adnej z planet, jakie wiruj� wok� gwiazd
naszego nieba, za to za Betlegezem, za Olbrzymami, na zielonym i weso�ym globie,
wci�� jeszcze promieniej�cym m�odo�ci�, b�yszcza�y wie�e i srebrne minarety
owego miasta. Mieszka�cy Bel Yarnak w niczym nie przypominali ludzi, a jednak w
d�ugie ciep�e noce rozpalali ogie� w dziwacznych kominkach. A tam gdzie ogie�,
jak kosmos d�ugi i szeroki, nie brak te� opowie�ci i wiernych s�uchaczy,
przynosz�cych rado�� sercu bajarza.
Sindara rz�dzi� dobrotliwie, lecz dawnymi laty strach i zag�ada niczym ca�un
spowi�y ziemi�, a w Szarej Przepa�ci Yarnak rozsiad� si� upiorny potw�r. Dziwny
czar zmrozi� niebosk�on i pociemnia�� mg�� przes�oni� trzy ksi�yce.Stw�r
zaspokaja� sw�j z�y g��d na ziemi, a mieszka�cy Bel Yarnak nazwali go �erc�
Dusz. Nie poznali jego wygl�du, gdy� �aden go nie widzia� na tyle dobrze, by o
tym opowiada�. Stw�r tkwi� w otch�ani, a gdy g��d mu ju� dobrze dopiek�, s�a�
bezg�o�ne wezwanie, po kt�rym z tawern i �wi�ty�, od ognisk i z mroku nocy
wolno wychodzi�y postacie naznaczone martwym pi�tnem �mierci i sz�y do Bel
Yarnak w stron� Szarej Przepa�ci. Nikt nie wraca�. M�wiono, �e �w potw�r by�
p�-demonem, p�-bogiem i �e dusze pomordowanych pe�ni�y przy nim wieczn�
s�u�b�, wype�niaj�c z�owieszcz� misj� w mrocznej przestrzeni za gwiazdami.
Zdaniem hydromant�w, stw�r przyby� z ciemnego s�o�ca, gdzie zosta� pocz�ty
przez Starszych, kr���cych mi�dzy wszech�wiatami i szukaj�cych wsparcia u
B�yszcz�cego Mrokiem o nieznanej przesz�o�ci. Nekromanci twierdzili co innego,
lecz ze wzgl�du na powszechnie znan� niech��, jak� �ywili do pot�niejszych
hydromant�w, na og� nie zwracano uwagi na ich wr�by. Jeden Sindara wys�ucha�
obu szk� mag�w i z wysoko�ci chalcedonowego tronu zdecydowa�, �e sam p�jdzie do
Zatoki
Yarnak, kt�r� wielu uwa�a�o za bezdenn�.
Nekromanci wyposa�yli Sindar� w dziwne akcesoria zrobione z ko�ci zmar�ych,
a od hydromant�w dosta� wielce skr�con�, przezroczyst� tub� z kryszta�u, pomocn�
pono� w walce z �erc� Dusz. Potem nekromanci i hydromanci siedli pospo�u u wr�t
miasta i rozpocz�li swe pos�pne pienia, a Sindara na swym gorlaku, chy�ym, lecz
ohydnym gadzie, pogalopowa� na zach�d. Po pewnym czasie odrzuci� bro�, gdy�, jak
ka�dy w�adca w owych czasach, by� wyznawc� kultu Vorvadossa. Z bo�ego nakazu
nikt nie m�g� czci� Vorvadossa pr�cz Sindary Bel Yarnak. Sindara zsiad� z
gorlaka i �arliwie zacz�� si� modli�. Przez d�u�szy czas nie by�o odpowiedzi.
Potem piasek zawirowa�, zata�czy� i buchn�� py�em w g�r�, o�lepiaj�c
Sindar�. Z wiru dobieg� g�os boga, cienki niczym pobrz�kiwanie niezliczonych,
male�kich, kryszta�owych kieliszk�w.
- Kroczysz ku zag�adzie - z�owrogo oznajmi� Vorvadoss. - Ale syn tw�j �pi w
Bel Yarnak, zatem kiedy znikniesz, nie zbraknie mi czciciela. Id� bez trwogi,
gdy� b�g nie mo�e zniszczy� boga, a tylko cz�owiek, co go stworzy�.
Po tych zagadkowych s�owach Vorvadoss odszed�, a Sindara zamy�li� si�
g��boko, nim ruszy� w dalsz� drog�. Kiedy przyby� nad otch�a�, z kt�rej, jak
powiadali, bra� pocz�tek najbli�szy ksi�yc, pad� zm�czony i os�abiony nad sam�
jej kraw�dzi� i popatrzy� w zamglon� pustk�. Od przepa�ci ci�gn�� zimny wiatr, a
g��bia zdawa�a si� nie mie� ko�ca. Gdzie� w oddali majaczy� zarys drugiego
brzegu.
Po grubo ciosanych schodach wchodzi� ten, kt�rego szuka� Sindara. Pi�� si�
szybko, wspieraj�c tu��w na licznych mackach. By� bia�y, w�ochaty i zadziwiaj�co
wstr�tny, a cho� niekszta�tn� g�ow� si�ga� w�adcy zaledwie do pasa, paj�cze
cz�onki czyni�y go pozornie wi�kszym. Za nim pod��a�y nieszcz�sne dusze, szept
niezliczonych g�os�w uporczywie wibrowa� w powietrzu, przeplatany j�kami i
westchnieniami za utracon� nirwan�. Sindara doby� miecza i ci�� wroga.
Po dzi� dzie� kr��� sagi o bitwie, jaka trwa�a, zda si�, bez ko�ca na w�skim
skrawku wieczno�ci. W ko�cu Sindara pad�, brocz�c z ran, a nietkni�ty przeciwnik
zamamrota� z�o�liwie. Demon gotowa� si� do uczty.Gdzie� w umy�le Sindary
zabrzmia� cichy g�os Vorvadossa.
- S� r�ne cia�a we wszech�wiecie, jak te� inne tworzywa, nie b�d�ce cia�em.
Nakarm �erc� Dusz.
Tu Vorvadoss opisa� �w szczeg�lny posi�ek, po��czenie dw�ch istot,
wch�oni�cie po�ledniego i przemian�, po kt�rej z sytego p�-boga ulatywa�a
j�kliwa dusza, by do��czy� do s�u�ebnego kr�gu. �aska wiedzy sp�yn�a na
Sindar�, a wraz z ni� ponura ulga. Z rozpostartymi ramionami powita� widmowy
u�cisk, gdy� Vorvadoss poda� mu spos�b jak za�egna� gro�b� zag�ady.
Stw�r rzuci� si� na niego, cia�o i ko�ci w�adcy przeszy� rozdzieraj�cy b�l
agonii. Twierdza jego jestestwa zako�ysa�a si� w posadach, a dusza uciek�a z
krzykiem w najdalszy k�t schronienia. Tam, na kraw�dzi Szarej Przepa�ci Yarnak,
dope�ni�a si� monstrualna fuzja, metamorfoza i por�d, tak obrzydliwy i gro�ny,
�e ur�ga� wszelkiemu poj�ciu. Jak bagno wch�ania swe ofiary, tak cia�a �ercy i
Sindary stopi�y si� w jedno.
B�l agonii by� jednak niczym w por�wnaniu z cierpieniem, jakie odczu�
Sindara, gdy ujrza� pi�kno ziemi, kt�r� rz�dzi�. Pomy�la� w�wczas, �e niczego
nie da si� por�wna� z urod� zielonego i weso�ego globu, a my�l ta uk�u�a go w
serce i wype�ni�a je dziwnym, niezaspokojonym poczuciem straty. Zerkn�� w z�e,
czarne oczy potwora, b�yszcz�ce kilka cali od jego twarzy, i popatrzy� w d�, na
straszliw�, szar� i zimn� pustk�. Ze �zami i ci�kim sercem wspomnia� srebrzyste
minarety i wie�e Bel Yarnak, b�yszcz�ce nagim pi�knem w �wietle trzech
ksi�yc�w. Wiedzia�, �e nigdy wi�cej ich nie zobaczy.
Raz jeszcze odwr�ci� g�ow� i o�lep�y od p�aczu ruszy� ku przeznaczeniu. W
chwili skoku us�ysza� rozdzieraj�cy wrzask, a potem jakby przepa�� wysz�a im na
spotkanie. P�-b�g i w�adca stoczyli si� w g��b otch�ani. Jak powiedzia�
Vorvadoss, przez to, i tylko przez to, mo�na by�o zniweczy� kl�tw�.
Skalna �ciana zacz�a chudn��, znikn�a w ciemnoszarej mgle, a Sindara pad�
w pusty opar i w ostatni�, nieruchom� ciemno��.
K O N I E C