7614
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7614 |
Rozszerzenie: |
7614 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7614 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7614 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7614 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Legendy dominika�skie
prze�o�y� Jacek Salij OP
* �w. Dominik (+ 1221)
* Zakon Matki Bo�ej R�a�cowej
* Legendy z pocz�tk�w zakonu
* B�. Reginald z Orleanu (+ 1220)
* B�. Jordan z Saksonii (+ 1237)
* �w. Jacek Odrow�� (+ 1257)
* B�. Czes�aw (+ 1242)
* B�. Sadok i towarzysze (+ 1260)
* �w. Ma�gorzata (+ 1270)
* B�. Zdzis�awa (+ 1252)
* �w. Piotr z Werony (+ 1252)
* �w. Rajmund z Pennafort (+ 1275)
* �w. Albert Wielki (+ 1280)
* �w. Tomasz z Akwinu (+ 1274)
* B�. Ma�gorzata (+ 1320)
* B�. Imelda (+ 1333)
* B�. Henryk Suzo (+ 1366)
* �w. Katarzyna ze Sieny (+ 1380)
* �w. Wincenty Ferreriusz (+ 1419)
* B�. Fra Angelico (+ 1455)
* B�. Antoni Neyrot (+ 1460)
* �w. Ludwik Bertrand (+ 1581)
* �w. R�a z Limy (+ 1617)
* �w. Marcin de Porres (+ 1639)
* Wydarzenia w Gidlach
* Legendy wsp�czesne
Legendy dominika�skie 2
�w. Dominik (+ 1221)
* Jedyny przekaz z czas�w jego m�odo�ci
* O studiowaniu w ksi�dze mi�o�ci
* Zatwierdzenie zakonu
* Trzeba trwa� w Bogu bez wzgl�du na wszystko
* Diabe� Koniecznie chce nas przestraszy�
* O cudownym nakarmieniu braci
* Zysk diab�a �atwo obraca si� przeciw niemu
* Na szcz�cie jest w klasztorze kapitularz
* �mier� m�a Bo�ego
* Jego testament
Za�o�yciel zakonu, �w. Dominik Guzman, urodzi� si� ok. 1171 roku w
Kastylii. �wi�cenia kap�a�skie otrzyma� ok. 1196 roku i by� kanonikiem w
Osmie. W latach 1203 i 1205 wraz ze swoim biskupem i przyjacielem bra�
udzia� w poselstwie do Danii oraz do Rzymu. Podczas drugiej podr�y, id�c
przez po�udniow� Francj�, przy��czyli si� do legat�w papieskich,
przys�anych tutaj w celu nawracania heretyk�w - i doradzili zmian�
stosowanych dotychczas metod.
Dwa elementy nowej metody mia�y w przysz�o�ci znale�� si� u podstaw
nowego zakonu. Po pierwsze, mia�o to by� aposto�owanie w ub�stwie,
postach i wyrzeczeniu - Dominik chcia� wytr�ci� argument przeciw nauce
katolickiej, �e nie jest ona wiarogodna, bo g�osz� j� ludzie bogaci i
syci. Po wt�re, mia�o to by� aposto�owanie w�drowne, od wsi do wsi, od
miasta do miasta, aby nie czeka� na ludzi szukaj�cych pouczenia, ale
samemu ich szuka�.
Legaci odjechali do innych obowi�zk�w, biskup Dydak umar�, prac� za�
kontynuowa� Dominik oraz garstka jego przyjaci�. To by�o pocz�tkiem
zakonu, kt�ry zosta� zatwierdzony w roku 1216. W tym momencie Dominik
zdecydowa� si� na krok ze wszech miar ryzykowny: ca�� wsp�lnot�, kt�ra
liczy�a zaledwie siedemnastu braci, rozes�a� na cztery strony �wiata, aby
g�osili Ewangeli�. �wczesny Ko�ci� zaroi� si� od dominika�skich
klasztor�w. Dominik umar� 6 sierpnia 1221 roku. W roku 1234 papie�
Grzegorz IX zaliczy� go w poczet �wi�tych.
Wszystkie poni�sze teksty zosta�y zapisane przez ludzi, kt�rzy
osobi�cie znali �wi�tego lub obracali si� w kr�gu bezpo�rednich �wiadk�w
jego �ycia. Tote� trudno dziwi� si� prze�wiadczeniu tych ludzi, �e kto�
prowadz�cy taki tryb �ycia - rozmodlony, a przecie� ci�gle odbywaj�cy
apostolskie pielgrzymki, surowy pokutnik, a przecie� pe�en Bo�ej rado�ci,
zwalczaj�cy b��dy, a przecie� pochylaj�cy si� z delikatno�ci� nad ka�dym
cz�owiekiem, przyjacielem i obcym - musia� by� naprawd� blisko Boga,
musia� ju� na tej ziemi przebywa� w wymiarach, kt�re przekraczaj�
doczesno��.
Jacek Salij OP
Jedyny przekaz z czas�w jego m�odo�ci
Kiedy Dominik studiowa� w Palencji, wielki g��d nasta� w ca�ej prawie
Hiszpanii. Poruszony n�dz� ubogich i gor�co z nimi wsp�cierpi�c,
postanowi� jednym i tym samym czynem p�j�� za radami Pana i pom�c wedle
mo�no�ci umieraj�cym biedakom. Sprzeda� wi�c ksi��ki, kt�re mu w�wczas
by�y niezb�dne do studi�w, oraz ca�y sw�j dobytek i rozdzieli� wszystko
pomi�dzy ubogich. Swoim pobo�nym przyk�adem tak poci�gn�� innych teolog�w
i mistrz�w, �e z hojno�ci m�odzie�ca zrozumieli, jak sk�po sami
dotychczas siali [por. 2 Kor 9, 6]; tote� odt�d du�o wi�cej przeznaczali
na ja�mu�n�.
O studiowaniu w ksi�dze mi�o�ci
Zapyta� go pewien student, z jakich ksi��ek korzysta. Uderzy�y go
bowiem jego wspania�e kazania oraz to, �e o Pi�mie m�g� rozprawia� na
dowolnie ka�dy temat. �wi�ty m�� odpowiedzia� mu: "Synu, w ksi�dze
mi�o�ci studiowa�em wi�cej ni� w innych ksi��kach. Ta ksi��ka uczy bowiem
wszystkiego".
Zatwierdzenie zakonu
Pewnej nocy Ojciec �wi�ty [Innocenty III], a by�o to z objawienia
Bo�ego - mia� widzenie, �e �ciany ko�cio�a �w. Jana na Lateranie jakby
zaczyna�y p�ka� i ko�cio�owi grozi� nag�y upadek. Kiedy na to patrza�a
dr�eniem i smutkiem, nadbieg� z naprzeciwka m�� Bo�y Dominik i swoimi
ramionami powstrzyma� ca�� budowl� od upadku. Ojciec �wi�ty dobrze
zrozumia� zar�wno nowo�� tego widzenia, jak jego znaczenie. Nie zwlekaj�c
popar� zamys� m�a Bo�ego i z rado�ci� zatwierdzi� jego pro�b� o uznanie
zakonu. Kaza� mu wr�ci� do braci i roztropnie zastanowi� si� nad tym,
kt�r� z uznanych regu� wybior� dla siebie, aby budowa� na niej pocz�tki
zakonu; p�niej za� niech wr�ci do niego, aby bez przeszk�d otrzyma�
zatwierdzenie. Z m�dro�ci� i nas�uchuj�c Ducha �wi�tego zastanowi� si�
nad tym m�� m�dry, pami�taj�c o tym, �e mocniej trzymaj� si� takie
budowle, kt�re opieraj� si� na starych fundamentach, a staro�ytne i
kr�lewskie drogi s� bezpieczniejsze od nowych �cie�ek, jak to sam Pan
powiedzia� przez proroka: "Sta�cie na drogach i pytajcie o �cie�ki
staro�ytne: ta droga jest dobra i ni� post�pujcie" (Jr 6, 16).
Trzeba trwa� w Bogu bez wzgl�du na wszystko
Kt�rej� nocy �wi�ty m�� le�a� krzy�em na modlitwie, a diabe�
zazdro�nik wyj�� z dachu ko�cio�a wielki kamie� i rzuci� obok niego z
tak� si��, �e �oskot rozleg� si� w ca�ym ko�ciele. Chcia� mianowicie z�y
duch rozproszy� w nim modlitewn� �arliwo��. Kamie� za� upad� tak blisko
Dominika, �e otar� si� o jego kaptur. Jednak�e �wi�ty m�� trwa�
nieporuszony na modlitwie. Diabe� natychmiast odst�pi� ze wstydem,
wydaj�c z siebie straszliwe j�ki.
Diabe� Koniecznie chce nas przestraszy�
Po odprawieniu mszy b�ogos�awiony Dominik przyszed� kiedy� do si�str i
powiedzia� im, aby si� zebra�y ko�o m�yna nad kana�em, gdy� chce im
g�osi� s�owo Bo�e. Wiedz�c za� o tym, co si� stanie, powiedzia� im:
"C�rki moje, gdyby nieprzyjaciel rodu ludzkiego chcia� was w jakikolwiek
spos�b nastraszy�, wy si� go nie b�jcie!" Posz�y wi�c siostry, tak jak im
poleci� �wi�ty Dominik. Dziwi�y si� tylko, �e chce do nich przemawia� w
tak niezwyczajnym miejscu. Mimo �e m�yn by� w�a�nie w remoncie, �wi�ty
ojciec wszed� do wn�trza wraz z towarzysz�cymi bra�mi, siostry za� by�y
ju� tam zebrane.
Gdy wszyscy ju� usiedli nad kana�em, b�ogos�awiony Dominik zacz�� z
moc� m�wi� o fa�szach nieprzyjaciela i o jego podst�pach. W�a�nie o tym
m�wi�, kiedy nagle wpad� szatan w postaci okropnego i odra�aj�cego
jaszczura o dw�ch g�owach i dw�ch ogonach. By� czarny jak noc, biega�
brzegiem kana�u, z ogromn� szybko�ci� podnosz�c i spuszczaj�c swoje g�owy
i ogony. Zamierza� si� na siostry, jak gdyby chcia� je zaatakowa�.
B�ogos�awiony Dominik poznawszy przez Ducha �wi�tego, kto to ukrywa
si� pod postaci� jaszczura, spojrza� na niego gro�nie i kiwaj�c g�ow�,
m�wi�: "Oj ty, nieprzyjacielu! nieprzyjacielu!" Widz�c za�, jak bardzo
siostry s� przera�one, �e niekt�re zabieraj� si� ju� do ucieczki, zwr�ci�
si� do niego: "Rozkazuj� ci, nieprzyjacielu rodu ludzkiego, aby�
natychmiast znikn�� w tej wodzie!" Bestia od razu zanurzy�a si� w wod� i
nigdy wi�cej ju� si� nie pokaza�a.
�wiadkami cudu by�a Cecylia oraz inne siostry z klasztoru �wi�tego
Sykstusa, a tak�e wielu braci.
O cudownym nakarmieniu braci
Kiedy bracia mieszkali jeszcze przy ko�ciele �w. Sykstusa, a liczba
ich si�ga�a stu, b�ogos�awiony Dominik wys�a� raz brata Jana z Kalabrii i
brata Alberta Rzymianina do miasta po ja�mu�n�. Chodzili od rana a� do
godziny trzeciej i niczego nie znale�li. W�a�nie wracali do domu bez
�adnego wsparcia, gdy w pobli�u ko�cio�a �w. Anastazji wysz�a im
naprzeciw pewna matrona, kt�ra bardzo szanowa�a nasz zakon. Widz�c, �e
nie zdobyli �adnej ja�mu�ny, da�a im jeden chleb ze s�owami: "�eby�cie
przynajmniej nie wracali tak ca�kiem bez niczego!"
Wracali wi�c z tym chlebem, gdy oto pewien uczciwy i przyzwoity
cz�owiek natarczywie prosi ich o ja�mu�n�. Oni zacz�li si� wymawia�: sami
dla siebie nie maj�, nie mog� wi�c da� jemu. Gdy jednak ten prosi� coraz
usilniej, rzek� jeden do drugiego: "C� nam po jednym chlebie? Damy mu go
w imi� Bo�ej mi�o�ci". I oddali mu ten chleb. Ten szybko znikn�� i nie
zauwa�yli nawet, dok�d poszed�. Gdy wr�cili do domu, pobo�ny ojciec
wyszed� im naprzeciw. Twarz mia� uradowan�, wiedzia� bowiem ju� wszystko,
gdy� Duch �wi�ty mu to objawi�. Odezwa� si� do nich: "Nic nie macie,
synowie?" Odpowiedzieli mu: "Niestety, Ojcze". Opowiedzieli mu o
wszystkim, r�wnie� o biedaku, kt�remu oddali chleb.
Na to czcigodny ojciec Dominik: "By� to anio� Pa�ski. Zapewne sam Pan
nakarmi swoje s�ugi. Chod�my na modlitw�". Wszed� do ko�cio�a, a kiedy po
chwili wyszed�, rozkaza� braciom, aby zwo�ali wsp�lnot� na obiad.
Odpowiedzieli mu: "Ojcze �wi�ty, dlaczego ka�esz nam to czyni�, skoro nie
mamy co po�o�y� na st�?" On jednak, przeczuwaj�c, co si� stanie,
powiedzia�: "Pan nakarmi swoje s�ugi". Poniewa� ci zwlekali z
wype�nieniem rozkazu, zawo�a� brata Rogera ekonoma i kaza� mu zwo�a�
braci na obiad, gdy� Pan zatroszczy si� o swoje s�ugi.
Bracia nakryli wreszcie sto�y i po�o�yli naczynia. Na dany znak
wszyscy weszli do refektarza. B�ogos�awiony ojciec pob�ogos�awi� sto�y,
bracia usiedli, a brat Henryk Rzymianin zacz�� im czyta�. B�ogos�awiony
Dominik, z�o�ywszy r�ce, zacz�� si� modli� nad sto�em. I oto, zgodnie z
tym, co natchniony Duchem �wi�tym przewidywa�, moc� Bo�ej Opatrzno�ci
pojawili si� nagle na �rodku refektarza dwaj m�odzie�cy niezwyk�ej urody,
nios�cy dwa �nie�nobia�e obrusy wype�nione chlebem. I poczynaj�c od
najm�odszych - jeden od prawego, drugi od lewego ko�ca sto�u - po�o�yli
przed ka�dym bratem wspaniale wypieczony bochen. Kiedy doszli do
b�ogos�awionego Dominika, r�wnie� przed nim po�o�yli jeden bochen i
sk�oniwszy si�, natychmiast znikn�li, a sk�d przyszli i dok�d poszli, a�
do dzisiaj nie wiadomo. B�ogos�awiony Dominik powiada w�wczas do braci:
"Spo�ywajcie, bracia, chleb, kt�ry Pan wam przys�a�".
Nast�pnie rozkaza� braciom us�uguj�cym przynie�� na st� wino. Oni
odpowiedzieli: "Ojcze �wi�ty, nic nie ma". W�wczas b�ogos�awiony Dominik,
proroczym duchem nape�niony, powiada im: "Id�cie do beczki i podajcie
braciom wina, kt�re Pan nam przys�a�". Poszli wed�ug rozkazu i znale�li
beczk� przepe�nion� najlepszym winem. A zaczerpn�wszy, zanie�li braciom.
I rzek� b�ogos�awiony Dominik: "Pijcie, bracia, wino, jakie Pan
przys�a�". Jedli wi�c i pili do woli - tego dnia i nazajutrz, i dnia
trzeciego.
Po obiedzie rozkaza� �wi�ty ojciec wszystek pozosta�y chleb i wino
rozda� ubogim, nie chcia� bowiem, aby cokolwiek zosta�o w domu. Przez
trzy dni jednak nikogo nie wys�a� po ja�mu�n�, gdy� Pan da� im chleba i
wina pod dostatkiem. Nast�pnie �wi�ty ojciec wyg�osi� do braci przepi�kn�
mow�: napomina� ich, aby nawet w n�dzy nie zw�tpili w Opatrzno�� Bo��.
O tym przedziwnym cudzie opowiadali brat Tankred przeor, bracia Odon i
Henryk, obaj z Rzymu, i brat Wawrzyniec Anglik, i brat Gaudio, i brat Jan
Rzymianin oraz wielu innych siostrze Cecylii, kt�ra a� dot�d przebywa w
klasztorze �wi�tej Marii; opowiadali o tym r�wnie� innym mniszkom.
Zysk diab�a �atwo obraca si� przeciw niemu
Spotka� raz �wi�ty diab�a, jak w swoich �elaznych �apach trzyma�
karteczk� i przy �wietle lampy j� czyta�. Zapyta� go Dominik, c� takiego
czyta. Ten mu odpowiedzia�: "Grzechy twoich braci". Rozkaza� mu �wi�ty w
imi� Chrystusa odda� karteczk�, co si� te� sta�o. Znalaz� tam wiele
rzeczy, w kt�rych p�niej poprawi� braci.
Na szcz�cie jest w klasztorze kapitularz
Innym zn�w razem �wi�ty spotka� diab�a, jak obchodzi� kolejno
klasztorne pomieszczenia. Zapyta� go, dlaczego to czyni. Ten
odpowiedzia�: "Patrz�, jakie korzy�ci tutaj osi�gn�". Zapyta� go: "C� ty
mo�esz zyska� w naszym dormitarzu?" Odpowiedzia�: "Sprawiam, �eby spali
wi�cej ni� im potrzeba, �eby p�no wstawali i opuszczali wsp�lne
modlitwy. Ponadto, je�li tylko si� da, podsuwam im pokusy i wyobra�enia
cielesne".
�wi�ty zaprowadzi� go do kaplicy i pyta: "A w tym miejscu co
zyskujesz?" Odpowiedzia�: "Ile� to razy sprawi�em, �e przychodzili tu
p�no i szybko odchodzili, a w mi�dzyczasie byli rozproszeni!" Zapytany o
refektarz, odpowiedzia�: "Tutaj jedni jedz� za ma�o, a drudzy za du�o!"
Natomiast przy rozm�wnicy zachichota�: "To miejsce nale�y ca�kowicie do
mnie: tutaj rozlegaj� si� �miechy, ha�asy, a s�owa puszczane s� na
wiatr!"
Wreszcie zaci�gn�� diab�a do kapitularza. Ten, pe�en przera�enia,
zacz�� ucieka�. "To miejsce - powiada - jest moim piek�em. Co gdzie
indziej zyskam, tutaj w ca�o�ci trac�. Tutaj zakonnicy si� wzajemnie
upominaj�, wyznaj� swoje winy, oskar�aj� si�, tutaj si� biczuj� i tutaj
otrzymuj� rozgrzeszenia. Ze wzgl�du na to miejsce z�orzecz� temu domowi
wi�cej ni� wszystkim innym domom".
�mier� m�a Bo�ego
�wiadek Wentura z Werony, przeor klasztoru w Bolonii, zezna�, �e kiedy
brat Dominik ci�ko zachorowa�, przeniesiono go do �wi�tej Marii na
G�rze, gdzie klimat jest zdrowszy. Kiedy spostrzeg�, �e umiera, wezwa�
przeora oraz braci. Przysz�o do niego prawie dwudziestu braci wraz z
przeorem. Gdy go otoczyli, le��c zacz�� ich poucza� o sprawach Bo�ych,
wzywa� ich do dobrej s�u�by i do pokuty. Nast�pnie zosta� namaszczony.
Pos�ysza� za�, �e zakonnik, kt�ry by� rektorem owego ko�cio�a,
zapowiada�, i� nie wypu�ci go od siebie, lecz ka�e pochowa� w swoim
ko�ciele. Gdy b�ogos�awiony brat Dominik o tym si� dowiedzia�, powiada:
"�adn� miar�. Chc� by� pogrzebany pod stopami moich braci. We�cie mnie
st�d, abym umar� w drodze i aby�cie mogli mnie pogrzeba� przy naszym
ko�ciele". W�wczas wzi�li go do Bolonii, do ko�cio�a �w. Miko�aja, z
obaw�, �e mo�e umrze� im w drodze. Kiedy tam przebywali, po dobrej
godzinie kaza� zawo�a� brata Wentur� i rzek� mu: "Przygotujcie si�".
Podczas gdy ten oraz inni bracia przygotowywali si� do uroczystych
modlitw przy konaj�cym, b�ogos�awiony brat Dominik powiada: "Jeszcze
zaczekajcie". W�wczas przeor: "Ojcze, ty wiesz, �e zostawiasz nas w
smutku i opuszczeniu. Pami�taj o nas i m�dl si� za nami do Pana". Na to
b�ogos�awiony brat Dominik, podni�s�szy oczy ku niebu, modli si�: "Ojcze
�wi�ty, Ty wiesz, �e ch�tnie trwa�em w woli Twojej, a tych, kt�rych mi
da�e�, strzeg�em i zachowa�em. Polecam ich Tobie. Zachowaj i strze� ich"
[por. J 17, 11b-12a].
�wiadek zezna� te�, �e s�ysza� od braci, kt�rzy prosili m�a Bo�ego,
aby si� modli� za nimi, i� ten im odpowiedzia�: "Po �mierci b�d� dla was
bardziej potrzebny i po�yteczny, ani�eli by�em za �ycia". I nied�ugo
potem ten�e b�ogos�awiony brat Dominik powiedzia� przeorowi i braciom:
"Zaczynajcie". I zacz�li uroczyste modlitwy przy skonaniu, polecaj�c jego
dusz� Bogu. �wiadek s�dzi, �e b�ogos�awiony brat Dominik modli� si� razem
z nimi, gdy� porusza� wargami. Kiedy odprawili modlitwy, zako�czy�. Byli
g��boko prze�wiadczeni, �e odda� ducha w chwili, gdy wymawiali s�owa:
"Przyb�d�cie, �wi�ci Bo�y, wyjd�cie mu naprzeciw, anio�owie Pa�scy:
przyjmijcie dusz� i zanie�cie j� przed oblicze Najwy�szego".
Jego testament
Kiedy ju� si� zbli�a� koniec zawod�w i dobiega� kresu bieg obfity w
dobre czyny, b�ogos�awiony Dominik, maj�cy ju� wkr�tce otrzyma� w niebie
przygotowany dla� wieniec sprawiedliwo�ci [por. 2 Tm 4, 7n], popad�,
przebywaj�c w Bolonii, w ci�k� s�abo�� cia�a; wszak�e duch jego by�
niezmordowany i zjednoczony z Bogiem. Cho� choroba si� wzmaga�a, duch nie
s�ab�, ale wci�� wzrasta� i wzrasta�a r�wnie� wewn�trzna moc duszy.
Zwo�a� wi�c spo�r�d braci przebywaj�cych w Bolonii grup� dwunastu i
zacz�� ich zach�ca� do dyscypliny zakonnej i do sta�o�ci w cnotach.
Napomina� ich, aby si� strzegli zw�aszcza podejrzanego towarzystwa
niewiast, szczeg�lnie m�odych, gdy� jego podniety bardzo rozmi�kczaj� i
wykrzywiaj� dusze m�czyzn! Aby za� nie wydawa�o si�, �e syn�w, kt�rych
da� mu Pan, pozostawia bez dziedzictwa i w sieroctwie, �e pozbawieni b�d�
odt�d pociechy ze strony takiego ojca, sporz�dzi� testament. Testament
godzien by� tego biedaka Chrystusowego, kt�ry w wierze sta� si� bogaczem
i dziedzicem Kr�lestwa, jakie B�g obieca� tym, kt�rzy Go mi�uj�. Dotyczy�
nie ziemskich bogactw, ale �aski, nie materialnych dostatk�w, ale mocy
duchowej, nie ziemskich posiad�o�ci, ale za�y�o�ci z Bogiem.
Ot� przekazywa� to, co sam powiedzia�: "Takie oto bogactwa - powiada
-zostawiam wam, bracia najdro�si, aby�cie ja jako synowie posiadali na
mocy dziedzicznego prawa. Miejcie mi�o��, zachowujcie pokor�, posi�d�cie
dobrowolne ub�stwo". Zaiste jest to testament pokoju. Nie mamy prawa go
uniewa�nia� naszym zapomnieniem, wzgardzi� nim nasz� bezecno�ci�, zmieni�
go naszymi reformami. Sta� si� on prawomocny nie przez �mier� testatora,
ale przez jego wej�cie do nie�miertelnego �ycia. B�ogos�awiony, kto nie
zaniedba, nie wzgardzi i nie odrzuci tej, przekazanej przez takiego ojca,
niezniszczalnej szaty mi�o�ci, urodzajnej gleby pokory, upragnionego
skarbu ub�stwa.
Legendy dominika�skie 3
Zakon Matki Bo�ej R�a�cowej
* Jednego z braci Matka Bo�a niestety pomin�a
* Trwoga i rado�� �wi�tego ojca
* R�aniec �w. Dominika
Motyw opieku�czego p�aszcza Matki Bo�ej wywodzi si� ze
starochrze�cija�skiej - zapisanej ju� m.in. na papirusie z II wieku
- modlitwy "Pod Twoj� obron�". W XIII wieku pojawi� si� w pismach
cysterskich oraz dominika�skich i do�� szybko sta� si� popularnym tematem
malarskim. Jest �arliwym pragnieniem �w. Dominika, �eby Maryja wzi�a w
swoj� opiek� zar�wno ca�y zakon, jak ka�dego zakonnika poszczeg�lnie.
Przejmuj�cy jest ten szczeg�, �e jednego z zakonnik�w Maryja
potraktowa�a jak syna wyrodnego. W ten spos�b oddanie zakonu i
poszczeg�lnych braci w opiek� Matce Bo�ej wprowadza w atmosfer�
ewangelicznego "czuwajcie!" i nie ma w sobie nic z taniego
sentymentalizmu.
Pocz�tk�w modlitwy r�a�cowej nie spos�b ustali�. Wielokrotne
powtarzanie tych samych modlitw by�o znane ju� chrze�cijanom pierwszego
tysi�clecia. W po�owie IX wieku odparcie Saracen�w spod Rzymu
przypisywano propagowanemu w�wczas r�a�cowi, kt�ry sk�ada� si� z 50
"Ojcze nasz". Prawdziw� popularno�� zdoby� sobie r�aniec dopiero w XV
wieku, dzi�ki �arliwej dzia�alno�ci Alana de la Roche (ok. 1428-1475),
kt�ry nada� r�a�cowi charakter wyra�nie maryjny. Alan wielokrotnie
podkre�la�, �e pierwszym krzewicielem r�a�ca maryjnego by� sam �w.
Dominik. Dokumenty historyczne nie potwierdzaj� tej wiadomo�ci, ale te�
jej prawdziwo�ci nie mo�na wyklucza�.
Jacek Salij OP
Jednego z braci Matka Bo�a niestety pomin�a
Kiedy� b�ogos�awiony Dominik nocowa� na modlitwie w ko�ciele. O
p�nocy wyszed� z ko�cio�a, a zako�czywszy prac�, dla kt�rej wyszed�,
zacz�� si� modli� w przedsionku dormitarza. Kiedy tak trwa� na modlitwie,
zauwa�y�, �e do dormitarza wesz�y trzy dostojne niewiasty o niezwyk�ej
pi�kno�ci. Ta, kt�ra by�a w �rodku, wydawa�a si� szczeg�lnie pi�kna i
dostojna. Jedna z jej towarzyszek nios�a kunsztowne i pi�kne naczynie,
druga mia�a kropid�o, kt�re poda�a matronie w �rodku. Owa za� dostojna
pani kropi�a braci i znaczy�a ich krzy�em. Obchodz�c braci kolejno,
jednego z nich pomin�a i ani go nie pokropi�a, ani nie prze�egna�a.
B�ogos�awiony Dominik stara� si� zapami�ta�, kt�ry to jest. Przerwa�
modlitw� i wyszed� owej matronie naprzeciw. Upad�szy jej do st�p, zacz��
usilnie prosi�, aby raczy�a mu powiedzie�, kim jest. Sk�din�d zreszt� sam
j� rozpozna�.
W owym czasie nie �piewano jeszcze w klasztorach owej pi�knej i
pobo�nej antyfony, zaczynaj�cej si� od s��w "Witaj, Kr�lowo"; odmawiano
j� jedynie na kl�czkach. Odpowiadaj�c wi�c, owa matrona m�wi
b�ogos�awionemu Dominikowi: "Jestem t�, kt�rej wzywacie ka�dego wieczora.
Kiedy m�wicie: 'Przeto wi�c, Or�downiczko nasza', Ja padam na twarz przed
moim Synem, aby zachowa� ten zakon". Zapyta� jeszcze b�ogos�awiony
Dominik, kim s� Jej towarzyszki. Na to B�ogos�awiona Dziewica: "To
Cecylia i Katarzyna". Zapyta� wreszcie, dlaczego opu�ci�a owego brata i
nie pokropi�a go ani nie prze�egna�a jak pozosta�ych. Odpowiedzia�a, �e
niegodnie si� prowadzi. Po czym, prze�egnawszy jeszcze i pokropiwszy
wszystkich pozosta�ych braci, znik�a.
Trwoga i rado�� �wi�tego ojca
Wr�ci� jeszcze b�ogos�awiony Dominik do modlitwy i oto nagle porwany
zosta� w duchu przed Boga i zobaczy� Pana oraz B�ogos�awion� Dziewic�,
kt�ra siedzia�a po Jego prawicy. Wydawa�o mu si�, �e Pani nasza okryta
by�a p�aszczem barwy b��kitnej. B�ogos�awiony Dominik rozejrza� si� i
zobaczy�, �e przed Bogiem stoj� zbawieni ze wszystkich zakon�w, ze
swojego jednak zakonu nie zobaczy� nikogo. Zacz�� gorzko p�aka� i stoj�c
z daleka, nie odwa�a� si� przyst�pi� do Pana i do Jego Matki.
Wtedy Pani nasza skin�a, aby do Niej podszed�. Nie odwa�y� si� jednak
i przyszed� dopiero w�wczas, kiedy r�wnie� Pan go zawo�a�. Podszed�
b�ogos�awiony Dominik i upad� przed Nimi na twarz z gorzkim p�aczem. Pan
ka�e mu powsta�. Gdy powsta�, pyta go Pani: "Czemu tak gorzko p�aczesz?"
On za�: "P�acz�, bo widz� tutaj ludzi ze wszystkich zakon�w, a z mojego
zakonu nie ma tu nikogo". A Pan powiada mu: "Chcesz zobaczy�, gdzie jest
tw�j zakon?" Na to Dominik z dr�eniem: "Tak, Panie!"
Pan za�, po�o�ywszy r�k� na p�aszczu B�ogos�awionej Dziewicy, rzek�
Dominikowi: "Zakon tw�j powierzy�em mojej Matce!" I doda�: "Czy chcesz go
zobaczy�?" Dominik za�: "Tak, Panie!" W�wczas B�ogos�awiona Dziewica
rozpi�a sw�j p�aszcz i roz�o�y�a go przed b�ogos�awionym Dominikiem.
P�aszcz by� tak ogromny, �e wydawa� si� obejmowa� ca�� niebiesk�
ojczyzn�, a pod nim zobaczy� niezmierzon� liczb� braci. W�wczas
b�ogos�awiony Dominik ponownie upad� na twarz, dzi�kuj�c Bogu i
B�ogos�awionej Maryi. W owej chwili widzenie znik�o. �wi�ty ojciec wr�ci�
szybko do siebie i natychmiast zadzwoni� na jutrzni�.
R�aniec �w. Dominika
�y� we W�oszech komes pewien, imieniem Bart�omiej; s�awny pot�g�,
grzechami i niegodziwo�ci�. Spowiada� si� on raz przed b�ogos�awionym
Dominikiem, kiedy ten przyszed� tam g�osi� s�owo Bo�e. A mia� zwyczaj
spowiada� si� przed s�awnymi i uczonymi m�ami, zapewne z pychy albo z
ciekawo�ci. Za� ci mu przytakiwali i nie pi�tnowali jego czyn�w, jak to
niestety czyni� spowiednicy wielkich pan�w i ksi���t.
Pozna� �wi�ty spowiednik, �e Bart�omiej nigdy si� dobrze nie
wyspowiada�. Albowiem zwyk� wyjawia� innym spowiednikom (a wielu si�
teraz w ten spos�b spowiada) zaledwie pian� swoich grzech�w.
B�ogos�awiony za� Dominik mia� t� szczeg�ln� �ask� od Boga, �e poznawa�
sumienie spowiadaj�cych si�, wszystkie ich grzechy oraz �aski. Wyczu�
wi�c i z ca�� pewno�ci� zobaczy� niezliczone grzechy, jakimi obarczone
by�o jego sumienie, a z kt�rych nigdy si� nie spowiada� i z kt�rych nie
zdawa� sobie przedtem sprawy.
Wielce skruszonemu i pokutuj�cemu, i pe�nemu dobrych postanowie�
nakaza� wi�c b�ogos�awiony Dominik odmawia� Psa�terz Dziewicy Maryi, gdy�
tak� pokut� zwyk� zadawa� wielkim i szlachetnym panom. Chodzi�o o to,
�eby pokutnik m�g� na przysz�o�� dobrze bada� swoje sumienie.
Da� mu Psa�terz sk�adaj�cy si� ze 150 ma�ych paciork�w i 15 du�ych,
kt�re oddziela�y ka�dy kolejny dziesi�tek (wszystkiego by�o trzy wie�ce).
Z pi�tnastu wielkich paciork�w w tym pi�knym Psa�terzu, na kt�rych zwyk�o
si� odmawia� "Ojcze nasz", ka�dy by� inny; tak aby na ich widok mo�na
by�o roztrz�sa� swoje �ycie oraz grzechy, wys�awiaj�c Bo�e �aski i
dobrodziejstwa, Wcielenie i M�k� Chrystusa, rozmy�la� o chwale
b�ogos�awionych i udr�kach pot�pienia.
Z pierwszych pi�ciu du�ych paciork�w w r�a�cu pierwszy by�
wielobarwny, gdy� oznacza� liczne grzechy modl�cego si� oraz 150 grzech�w
�wiata i tyle� kar, i utrapie�. Drugi, bia�y, oznacza� �mier� oraz 150
jej niebezpiecze�stw. Trzeci by� czerwony, na oznaczenie s�du - zar�wno
szczeg�owego, jak powszechnego - oraz 150 jego straszliwo�ci. Czwarty -
czarny, oznacza� bowiem piek�o i 150 jego og�lnych kar. Pi�ty by� z�oty,
na oznaczenie chwa�y niebieskiej i 150 jej rado�ci.
Co do nast�pnych pi�ciu du�ych znak�w oddzielaj�cych poszczeg�lne
dziesi�tki paciork�w, na pierwszym miejscu by� krzy�yk, na oznaczenie
M�ki Chrystusowej oraz 150 jej owoc�w. Drugie miejsce zajmowa� wizerunek
Maryi z Dzieci�tkiem, na znak, �e Wcielenie Chrystusa przynios�o Dziewicy
Maryi 150 rado�ci. Trzecim znakiem by�a obr�czka jako symbol ca�kowitego
oddania si� Dziewicy Maryi Bogu Ojcu, przez kt�re dusze pobo�ne
po�lubiaj� Boga i otrzymuj� 150 przywilej�w. Na czwartym miejscu
znajdowa� si� baranek na oznaczenie Bo�ego mi�osierdzia, udzielanego
wszystkim, kt�rzy modl� si� na 150 paciorkach maryjnego Psa�terza. Pi�tym
by� kamie� z obliczem Chrystusa na chu�cie Weroniki, okolony licznymi
promieniami jakby s�onecznymi, na oznaczenie 150 b�ogos�awie�stw, jakie
p�yn� na zbawionych (a zw�aszcza na �piewaj�cych ten Psa�terz) ze
wspania�ego ogl�dania Chrystusa.
Trzeci wieniec mia� innych pi�� du�ych znak�w o cudownym znaczeniu.
Pierwszym znakiem by�o przepi�kne jab�ko wskazuj�ce na 150 owoc�w raju,
jakie otrzymaj� modl�cy si� na tym Psa�terzu. Drugim by� pusty dzban
jakby alabastrowy, w kt�rym umieszczono relikwie �wi�tych na oznaczenie
150 pomocy, jakie otrzymuj� modl�cy si�. Trzeci znak mia� posta� klucza,
oznacza� bowiem usuni�cie kluczy piekielnych i 150 sposob�w obdarowania
kluczami niebieskimi, kt�re otwieraj� skarby nieba. Na czwartym miejscu
by� denar z wyrytym imieniem Jezusa, oznaczaj�cy �wi�t� Eucharysti�, bez
kt�rej nie umr� modl�cy si� na Psa�terzu maryjnym. Pi�ty znak by� kostk�
alabastrow�, wewn�trz pust�, na oznaczenie sakrament�w Ko�cio�a, kt�re
namaszczaj� dusz� i przynosz� 150 r�nych dobrodziejstw.
Legendy dominika�skie 4
Legendy z pocz�tk�w zakonu
* Czy tak wam si� spieszy porzuci� ub�stwo?
* S� sprawy wa�niejsze ni� budowa klasztoru
* Nie ucieka� od obowi�zk�w pod pozorem modlitwy
* Potrzeba cz�stej spowiedzi
* Pojednaj si� z bratem, p�ki jeste� w drodze
Obyczaje zakonne - spo�eczno�ci par excellence religijnej - nie s�
mo�e najlepszym przyk�adem dla zobrazowania problematyki stosunk�w mi�dzy
prawem a moralno�ci�. Cz�owiekowi wsp�czesnemu mo�e wr�cz nie pomie�ci�
si� w g�owie, �e w zakonach istniej� prawa dotycz�ce np. modlitwy czy
zachowania �lub�w. Jednak�e poni�sze teksty dadz� przynajmniej poj�cie na
temat jednego z przejaw�w samokontroli spo�ecznej, dzia�aj�cej w
klasztorach, kt�ra ma na celu podtrzymywanie gorliwo�ci religijnej i
wierno�ci duchowi zakonu.
Jacek Salij OP
Czy tak wam si� spieszy porzuci� ub�stwo?
�wi�ty ojciec Dominik podczas wszystkich swoich wizytacji bardzo
troszczy� si� o to, �eby bracia mieli ma�e i skromne domy. Kiedy budowano
klasztor w Bolonii, zarz�dzi�, aby cele by�y niewielkie i ciasne. Pod
jego nieobecno�� wzniesiono wysoko �ciany. Kiedy pobo�ny ojciec wr�ci� do
Bolonii i zobaczy� budow�, zacz�� p�aka� i powiedzia�: "Czy tak wam si�
spieszy porzuci� ub�stwo i budowa� pa�ace?" I rozkaza� zaniecha� tej
budowy.
S� sprawy wa�niejsze ni� budowa klasztoru
W klasztorze w Tuluzie umar� niejaki brat Gerard. Troszczy� si� on
zbytnio o budynki. W dzie� �mierci objawi� si� jednemu z oddanych sobie
braci, znajduj�cemu si� o sze�� dni drogi od miejsca jego zgonu. Mia� na
sobie szaty diakona, twarz mu ja�nia�a i z�oto zdobi�o jego szyj�;
sprawia� wra�enie, �e g�osi kazanie ludowi. �yj�cy brat zapyta� go: "Czy�
nie jeste� bratem Gerardem?" "Owszem - odpowiedzia� - w�a�nie dzisiaj
umar�em w Tuluzie. Twarz mi ja�nieje ze wzgl�du na czysto�� wiary, kt�r�
wyznawa�em; szyj� mi ozdobiono, bo by�em gorliwy o dusze". Nast�pnie
rozchyli� r�kaw dalmatyki i pokaza� mu bok i pier�: by�y spalone na
w�giel. I powiedzia�: "Cierpi� to, bo zanadto zajmowa�em si� budynkami.
Je�li jednak bracia b�d� si� za mnie modli�, szybciej zostan� wyzwolony".
W�wczas prowincja� poleci�, aby we wszystkich klasztorach tej prowincji
modlono si� za niego.
Nie ucieka� od obowi�zk�w pod pozorem modlitwy
Pewien brat ci�gle si� modli� i zupe�nie zaniedba� si� w nauce. Cz�sto
pokazywa� mu si� diabe� pod postaci� B�ogos�awionej Dziewicy i bardzo
chwali� go za to, �e nie dba o nauk�. Brat �w wyjawi� to pewnemu �wi�temu
wsp�bratu. "Synu - powiedzia� mu starzec - kiedy ta zjawa przyjdzie,
plu� jej w twarz. Je�li to jest B�ogos�awiona Dziewica, jest Ona pokorna
i nie b�dzie ci mia�a za z�e twojego pos�usze�stwa. Je�li za� diabe�
przybiera Jej posta�, jest on pyszny i nie zniesie upokorzenia". Kiedy
brat tak uczyni�, diabe� zawo�a�: "B�d� przekl�ty i przekl�ty tw�j
nauczyciel!" Uciek� i nigdy si� ju� nie pojawi�.
Potrzeba cz�stej spowiedzi
W jednym z klasztor�w Lombardii by�o dw�ch pobo�nych braci, kt�rzy
przechadzali si� rozmawiaj�c o Bogu. W�wczas pewien starzec zakonnik
zobaczy� przez okno, �e nad g�owami owych braci unosz� si� anio�owie i
wzni�s�szy r�ce w niebo, b�ogos�awi� Boga. Kiedy jednak rozmowa tych
braci zwr�ci�a si� ku rzeczom niepotrzebnym i bezmy�lnym, anio�owie
przedziwnie si� zagniewali i porzucili ich, zatykaj�c sobie nosy.
Natychmiast nad g�owy owych braci nadci�gn�o stado czarnych wieprzy,
kt�re smrodzi�y na nich i strasznie rycza�y. Wreszcie bracia zn�w zacz�li
rozmawia� o Bogu i zaraz wieprze znikn�y, przyst�pili za� anio�owie,
chwal�c Boga i wod� obmywaj�c braci z nieczysto�ci.
Pozna� z tego starzec, �e wr�cili do pobo�nej rozmowy, i wszystko im
p�niej opowiedzia�. Us�yszawszy to, zl�kli si� bardzo i uczynili pokut�.
Pojednaj si� z bratem, p�ki jeste� w drodze
Brat Miko�aj, prowincja� rzymski, zosta� obra�ony przez jednego brata,
kt�ry wkr�tce umar�, nie pojednawszy si� przedtem. Ukaza� mu si�, m�wi�c:
"Bracie Miko�aju, przebacz mi!" Odpowiedzia� brat Miko�aj: "Jeste� ju� w
r�kach Chrystusa, u Niego pro� o mi�osierdzie". Zmar�y brat upad� przed
stopy Jezusa i prosi� Go o przebaczenie. Jezus rzek�: "Nie udziel� ci
przebaczenia, dop�ki go nie uzyskasz u tego, kt�rego obrazi�e�". W�wczas
zmar�y wr�ci� do brata Miko�aja, prosz�c o pojednanie, kt�re zaraz
otrzyma�. I powiedzia� jeszcze: "O, bracie Miko�aju, zbyt wielki ci�ar
�ci�ga si� na siebie, obra�aj�c braci, ale jeszcze wi�kszym ci�arem jest
nie pojedna� si�!"
Legendy dominika�skie 5
B�. Reginald z Orleanu (+ 1220)
* Choroba mistrza Reginalda
B�. Reginald z Orleanu prze�y� jako dominikanin zaledwie dwa lata.
Jest wi�c intryguj�ce, dlaczego a� tak trwale zapisa� si� w pami�ci
zakonu. Zapewne by�y to same pocz�tki zakonu, a ka�da wsp�lnota swoje
pocz�tki zapami�tuje najbardziej szczeg�owo. R�wnie� i to prawda, �e
Reginald by� osobisto�ci� uznan� w �wczesnym �wiecie naukowym - jeszcze
pisz�cemu czterdzie�ci lat p�niej Humbertowi z Romans wyra�nie imponuje,
�e cz�owiek tej miary wst�pi� do zakonu. Wszak�e by�y dwa wzgl�dy
szczeg�lne, dla kt�rych dominikanie zapami�tali z wdzi�czno�ci� kr�tki
pobyt Reginalda w zakonie; wspomniane s� one dyskretnie w poni�szym
opisie. Mianowicie Reginald, zupe�nie niezale�nie od Dominika, odkry�
podstawow� ide� nowego zakonu: nale�y po�wi�ci� si� ca�kowicie g�oszeniu
s�owa Bo�ego, porzuci� w tym celu wszelkie ambicje osobiste i nie ogl�da�
si� na jakiekolwiek korzy�ci materialne. Po wt�re: b�. Reginald
przyczyni� si� znacznie do przekszta�cenia wznios�ej idei nowego zakonu w
rzeczywisto��. Humbert, wspominaj�c jego kr�tk� dzia�alno��, nie zawaha
si� nawet napisa�, �e "odt�d liczba braci zacz�a szybko wzrasta�".
Jacek Salij OP
Choroba mistrza Reginalda
Kiedy w roku Pa�skim 1218 Dominik zatrzyma� si� w Rzymie, zdarzy�o
si�, �e przyszed� tam�e mistrz Reginald, wielebny dziekan od �wi�tego
Aniana z Orleanu. �w mistrz Reginald by� m�em wybitnej wiedzy, ja�nia�
zar�wno cnot�, jak s�aw�, a nawet przez pi�� lat kierowa� prawem
kanonicznym w Pary�u. Ten za natchnieniem Bo�ym takie powzi��
postanowienie, �e porzuci wszystko, co posiada, i odda si� ca�kowicie
g�oszeniu s�owa Bo�ego. W�a�nie wtedy zamierza� sobie wybra� spos�b
�ycia, ale nie by� do�� zdecydowany, jak najlepiej przeprowadzi� to, co
postanowi�.
Nie wiedzia� jeszcze o powstaniu Zakonu G�osicieli s�owa. Rozmawia�
za� po przyjacielsku z pewnym kardyna�em Stolicy Apostolskiej i wyjawi�
mu swoje postanowienie. Powiedzia� mu, �e si� wielce niepokoi, czy
potrafi podj�� ten rodzaj �ycia, �eby porzuciwszy wszystko w�drowa� z
miejsca na miejsce w dobrowolnym ub�stwie i g�osi� Chrystusa. Na to
kardyna�: "W�a�nie powstaje nowy Zakon G�osicieli s�owa, kt�ry zgodnie z
twoim pragnieniem ��czy g�oszenie s�owa z dobrowolnym ub�stwem. Mistrz
za� owego zakonu akurat przebywa tutaj w Rzymie i g�osi s�owo Bo�e".
Us�yszawszy to, mistrz Reginald niezw�ocznie odszuka� b�ogos�awionego
Dominika i otworzy� przed nim tajemnic� swojego serca. Poci�gni�ty
ponadto �wi�to�ci� jego oblicza i �agodno�ci� wymowy tego kaznodziei
zbawienia, ostatecznie zdecydowa� si� wst�pi� do jego zakonu.
Wkr�tce jednak przeciwno��, owa egzaminatorka �wi�tych postanowie�,
skierowa�a si� przeciw jego pragnieniom i �w mistrz Reginald popad� w
ci�k� chorob�. Kiedy choroba si� nasila�a i natura zacz�a si� ju�
poddawa�, pojawi�y si� oznaki �mierci, a lekarze nie potrafili temu
zapobiec. Natomiast b�ogos�awiony Dominik, nie godz�c si� z nag�� utrat�
syna, odda� si� ca�y modlitwie, wo�aj�c do uszu Bo�ego mi�osierdzia i
naprzykrzaj�c si� krzykiem swojego serca. Nie przestawa� wo�a�, aby nie
pozbawiono go pociechy z tego nie narodzonego jeszcze, ale pocz�tego ju�
w nadziei syna. Jak opowiada� p�niej braciom, b�aga�, aby przynajmniej
na kr�tki czas B�g raczy� mu go zostawi�.
Gdy wi�c on trwa� na modlitwach, mistrzowi Reginaldowi, spieczonemu
gwa�townym �arem gor�czki, ukaza�a si� widzialnie i na jawie
b�ogos�awiona Bogurodzica, Pani �wiata, Dziewica Maryja. Towarzyszy�y Jej
dwie niezwyk�ej pi�kno�ci panny. Chory us�ysza�, jak sama Kr�lowa powiada
do niego �askawie: "Pro� Mnie, powiada, o co chcesz, a dam tobie". Kiedy
za� on zastanawia� si�, o co prosi�, jedna z panien towarzysz�cych
Kr�lowej nieba podpowiada mu, aby prosi� tylko o to, co Kr�lowa
mi�osierdzia raczy mu udzieli�, i �eby ca�y podda� si� Jej woli. Zda� si�
przeto, id�c za zdrow� rad�, na wyb�r b�ogos�awionej Bo�ej Matki, aby
wedle swego uznania da�a mu, co zechce. W�wczas Ona, wyci�gn�wszy
dziewicz� r�k�, nama�ci�a zbawiennym olejem, jaki z sob� przynios�a, oczy
chorego, uszy i nozdrza, r�wnie� usta i r�ce, nerki i nogi, dodaj�c przy
poszczeg�lnych namaszczeniach w�asne formu�y s�owne. Znam tylko te s�owa,
kt�re wypowiedzia�a przy namaszczeniu nerek i n�g. Ot� przy nerkach
powiedzia�a: "Niech pasek czysto�ci zwi��e nerki twoje". Przy nogach za�:
"Namaszczam nogi twoje, aby ochoczo chodzi�y z Ewangeli� pokoju". W�wczas
ukaza�a mu habit Zakonu G�osicieli. "Oto, powiada, habit twojego zakonu".
Wreszcie, pozostawiaj�c chorego w szcz�ciu, zakry�a przed jego oczyma
cielesn� posta� owego widzenia.
Uzdrowiony w ten spos�b przez Kr�low� nieba Reginald wr�ci� od razu do
pe�ni si�, nama�ci�a go bowiem Matka Tego, kt�ry ma moc namaszcza�
zdrowiem. Gdy za� z nastaniem poranku przyszed� do niego b�ogos�awiony
Dominik i wypytywa� go przyja�nie o samopoczucie, ten powiada: "Zdr�w
jestem". I opowiedzia� mu po kolei widzenie. Zdarzaj� si� bowiem takie
�aski - a nie przypuszczam, aby to by�o twierdzenie bezbo�ne - �e
Zbawiciel uzdrawia tych, kt�rych powali�, i udziela zbawiennego lekarstwa
tym, kt�rym zada� ran�. Lekarzy dziwi nag�e i nieoczekiwane uzdrowienie,
bo nie wiedz�, czyje lekarstwo przywraca do zdrowia tego, kt�ry wed�ug
ich orzeczenia powinien si� ju� po�egna� z �yciem.
Trzeciego za� dnia, kiedy b�ogos�awiony Dominik siedzia� wraz z
mistrzem Reginaldem, pewien m�� Bo�y z Zakonu Szpitalnik�w o�wiadczy�, �e
widzia� wyra�nie, jak przysz�a B�ogos�awiona Dziewica i nama�ci�a w�asn�
r�k� ca�e cia�o mistrza Reginalda. Dzi�ki za� temu niebieskiemu
namaszczeniu cia�o �wi�tego m�a, mistrza Reginalda, zosta�o uwolnione
nie tylko od �aru gor�czki, ale tak�e od p�omienia po��dliwo�ci. Odt�d,
jak sam p�niej wyzna�, wolny by� nawet od zacz�tk�w poruszenia
zmys�owego. Po jego odej�ciu do Pana b�ogos�awiony Dominik wyjawi�
braciom to widzenie. Brat Reginald zaprzysi�g� go bowiem, aby w czasie
jego �ycia nikomu o tym nie m�wi�, ale �eby zachowa� tajemnic�, tak jakby
j� us�ysza� na spowiedzi.
Otrzymawszy wi�c zdrowie od Boga, brat Reginald Bogu si� ca�y
ofiarowa� i z�o�y� �luby wobec b�ogos�awionego Dominika. Potem za� uda�
si� do Bolonii, gdzie ca�y po�wi�ci� si� g�oszeniu s�owa Bo�ego,
zbawiennym niepokojem poruszy� ca�e miasto i wiele dusz zyska� dla
Chrystusa. Wielu te� wst�pi�o dzi�ki niemu do Zakonu G�osicieli i odt�d
liczba braci zacz�a szybko wzrasta�.
Legendy dominika�skie 6
B�. Jordan z Saksonii (+ 1237)
* Jak mistrz Jordan si� pociesza� po utracie oka
* Jak zosta� oszukany przez w��cz�g�
* Dlaczego do zakonu cz�ciej wst�puj� humani�ci ni� teologowie
* O tym, �e bracia powinni unika� zaszczyt�w
* Jak pom�ci� krzywd� swojej matki
* O tym, �e z ma�ej cz�ci mo�na domy�li� si� ca�o�ci
* Co powiedzia� nowicjuszom, kt�rzy �miali si� podczas modlitwy
* Jak rozmi�kczy� serce surowego brata
* Co lepiej: modli� si� czy pracowa�?
B�. Jordan z Saksonii by� w latach 1222-1237 generalnym prze�o�onym
zakonu jako bezpo�redni zast�pca �w. Dominika. Osobowo�ci� musia� by�
niepospolit�; �wiadcz� o tym liczne wzmianki o jego r�norodnej
dzia�alno�ci. Pami��, jak� zakon o nim zachowa�, stanowczo przekracza
stereotypy.
Mia� zaledwie trzydzie�ci lat, kiedy zosta� wybrany na prze�o�onego
generalnego - w dwa lata po wst�pieniu do zakonu, co zreszt� r�wnie�
wskazuje na jego nieprzeci�tno�� i rozliczne talenty. Niezmordowany
organizator zakonu wiele czasu po�wi�ca� na wizytowanie klasztor�w, pisa�
liczne listy pasterskie do zakonu, klasztor�w czy poszczeg�lnych braci i
si�str. Za jego rz�d�w ustali�a si� zasada, �e ka�dy klasztor powinien
posiada� szko�� teologiczn�.
Sam mistrz Jordan zas�yn�� jako wybitny kaznodzieja akademicki, kt�ry
potrafi� przyci�gn�� do zakonu wielu profesor�w i student�w.
Najs�ynniejszym z nich jest niew�tpliwie �w. Albert Wielki, wybitny
przyrodoznawca, filozof i teolog. Tradycja zakonna rysuje ponadto b�.
Jordana jako cz�owieka, kt�ry umia� pochyli� si� nad k�opotami
poszczeg�lnych braci, pe�nego dobroci zw�aszcza dla ma�o zakorzenionych w
zakonie i odst�pc�w. Rok jego �mierci, kt�ra nast�pi�a w katastrofie
okr�tu, kiedy p�yn�� na wizytacj� klasztor�w w Ziemi �wi�tej, mo�na uzna�
za dat� ko�cz�c� okres kszta�towania si� zakonu.
Jacek Salij OP
Jak mistrz Jordan si� pociesza� po utracie oka
Kiedy w wyniku ci�kiej choroby mistrz Jordan ca�kowicie utraci� wzrok
w jednym oku, powiedzia� do zgromadzonych braci: "Dzi�kujcie Bogu,
bracia, �e utraci�em jednego nieprzyjaciela. Ale m�dlcie si� do Pana, aby
- je�li taka jest Jego wola i je�li to dla mnie b�dzie po�yteczne -
raczy� mi zachowa� drugie oko".
Jak zosta� oszukany przez w��cz�g�
Razu pewnego mistrz Jordan odda� swoj� sukni� w��cz�dze, kt�ry udawa�
biedaka i chorego. Ten zani�s� j� potem do karczmy. Brat, kt�ry to
widzia�, powiedzia� mistrzowi: "Niez�y podarek zrobi�e�, mistrzu,
w��cz�dze! Ju� odni�s� twoj� sukni� do karczmy!" Mistrz odpowiedzia�:
"Uczyni�em tak, poniewa� uwierzy�em, �e jest biedakiem i chorym i �e
bardzo potrzebuje pomocy. Wydawa�o mi si� czym� zbo�nym pom�c mu. Jeszcze
teraz s�dz�, �e lepiej utraci� sukni� ni� wra�liwo�� na bied�".
Dlaczego do zakonu cz�ciej wst�puj� humani�ci ni� teologowie
Zapytany, dlaczego do zakonu cz�ciej wst�puj� humani�ci ni�
teologowie i kanoni�ci, mistrz Jordan odpowiedzia�: "Dobrym winem �atwiej
upij� si� wie�niacy, kt�rzy zwykle pij� wod�, ani�eli szlachta czy
mieszczanie, kt�rzy nie przejmuj� si� mocniejszym winem, gdy� maj� je na
co dzie�. Humani�ci przecie� przez ca�y tydzie� pij� wod� Arystotelesa i
innych filozof�w, dlatego je�li �ykn� na niedzielnym czy �wi�tecznym
kazaniu s��w Chrystusa i Jego s�ug, od razu s� upici winem Ducha �wi�tego
i nie tylko sw�j maj�tek, ale samych siebie Bogu ofiaruj�. Teologowie za�
cz�sto takich s��w s�uchaj�, tote� s� czasem jak nieokrzesany ko�cielny,
kt�ry bez szacunku zachowuje si� przy o�tarzu i odwraca si� do niego
ty�em, gdy� cz�sto przebywa w ko�ciele".
O tym, �e bracia powinni unika� zaszczyt�w
M�wiono w obecno�ci mistrza Jordana o pewnym wybitnym i pobo�nym
bracie, �e powinien zosta� biskupem. Na to mistrz: "Wola�bym go zobaczy�
w trumnie ni� na biskupim krze�le".
Jak pom�ci� krzywd� swojej matki
Pewien szlachcic niemiecki zagarn�� krow� matce mistrza Jordana,
mistrz za� przyci�gn�� do zakonu syna owego szlachcica. Ot� zwr�cono si�
w imieniu szlachcica z �alami do mistrza, �e ojcu odebra� syna. �eby ich
udobrucha�, tak oto ich pocieszy�: "Wiecie, �e wed�ug zwyczaj�w
germa�skich syn powinien pom�ci� krzywd� matki i nikt w Niemczech nie ma
mu tego za z�e. Wasz pan skrzywdzi� moj� matk�, bo zabra� jej krow�.
Dlaczeg� wi�c macie mi za z�e, �e ja jemu zabra�em byczka?"
O tym, �e z ma�ej cz�ci mo�na domy�li� si� ca�o�ci
Kiedy� templariusze zaprosili mistrza Jordana, aby wyg�osi� im nauk�.
Mimo �e prawie wcale nie zna� francuskiego, a oni byli Francuzami,
ch�tnie si� na to zgodzi�. Kiedy ju� zgromadzili si�, tak si� z�o�y�o, �e
wida� by�o stamt�d jaki� mur stary, mniej wi�cej na wysoko�� cz�owieka.
Mistrz, chc�c ich od pocz�tku przekona�, �e cho� s�abo zna francuski,
przecie� ufa, �e i z jednego s��wka po francusku potrafi� zrozumie� ca�e
zdanie, tak im powiedzia�: "Gdyby jaki� osio� sta� za tym murem i gdyby
podni�s� g�ow�, tak �e zobaczyliby�my jego uszy, przecie� domy�liliby�my
si�, i� za murem stoi ca�y osio�. A wi�c z ma�ej cz�ci mo�na pozna�
ca�o��. Tak samo z jednego zrozumia�ego s��wka mo�na si� domy�li� ca�ego
zdania, mimo �e b�dzie wypowiedziane po niemiecku".
Co powiedzia� nowicjuszom, kt�rzy �miali si� podczas modlitwy
Pewnego razu mistrz szed� z nowicjuszami, kt�rych przyj�� w
miejscowo�ci, gdzie nie by�o klasztoru. Zdarzy�o si�, �e w jakiej�
gospodzie odmawiali wsp�lnie komplet�, podczas kt�rej jeden z nich zacz��
si� �mia�, co z kolei bardzo roz�mieszy�o pozosta�ych. Kt�ry� z
towarzyszy mistrza zacz�� im okazywa� gniew, co pobudzi�o ich do jeszcze
wi�kszego �miechu. Po uko�czeniu komplety i udzieleniu b�ogos�awie�stwa
mistrz zwr�ci� si� do niego: "Kt� ci�, bracie, mianowa� mistrzem naszych
nowicjuszy? Czy do ciebie nale�y udzielanie im napomnie�?" A zwr�ciwszy
si� do nowicjuszy, powiedzia�: "Najdro�si, �miejcie si�, ile mo�ecie, i
nie zwa�ajcie na tego brata. Daj� wam na to pozwolenie. Zaprawd�
powinni�cie si� �mia� i radowa�, bo wyszli�cie z diabelskiego wi�zienia i
skruszone zosta�y kajdany, w kt�rych diabe� przez wiele lat trzyma� was
na uwi�zi. �miejcie si� wi�c, najdro�si, �miejcie si�". S�owa te
podnios�y ich na duchu i odt�d nie byli ju� zdolni do pustego �miechu.
Jak rozmi�kczy� serce surowego brata
Mistrz czyni� wysi�ki, aby zakon na powr�t przyj�� pewnego odst�pc�.
Kiedy stara� si�, aby bracia na kapitule wyrazili na to zgod�, a jeden z
nich sprzeciwia� si�, mistrz Jordan powiedzia�: "Cho�by on mia� na
sumieniu wiele grzech�w, przecie� - je�li go odrzucimy - mo�e pogr��a�
si� w grzechach coraz bardziej". Lecz tamten twierdzi�, �e to jest mu
oboj�tne. W�wczas mistrz odpowiedzia�: "Gdyby�, bracie, przela� za niego
jedn� kropl� swojej krwi, tak jak Chrystus odda� swoj� krew za niego,
zapewne nie by�oby ci to oboj�tne". W�wczas brat ten nawr�ciwszy si�,
upad� zawstydzony na ziemi� i wyrazi� sw� zgod� bez zastrze�e�.
Co lepiej: modli� si� czy pracowa�?
Pewien brat zapyta� mistrza Jordana, co lepiej: odda� si� modlitwie
czy studiowaniu Pisma �wi�tego? Ten w odpowiedzi zapyta�: "A co lepiej:
pi� czy je��? Przecie� trzeba nam na przemian jednego i drugiego".
Legendy dominika�skie 7
�w. Jacek Odrow�� (+ 1257)
* Jak niez�omna wiara i nadzieja w Bogu pozwoli�a �w. Jackowi
przej�� przez Wis��
* Jak such� stop� przeszed� przez Dniepr, nios�c alabastrow� figur�
Chwalebnej Dziewicy
* O wskrzeszeniu topielca
* O cudownym podniesieniu zniszczonych gradem zasiew�w
* Jak �w. Jacek wymodli� macierzy�stwo bezp�odnej kobiecie
* O drogocennej �mierci m�a Bo�ego, Jacka
* O widzeniu b�. Bronis�awy
* O skruszonej dzieciob�jczyni i cudownym wskrzeszeniu niemowl�cia
�w. Jacek nale�y do tych �wi�tych, kt�rych wielko�� mo�na mierzy�
r�wnie� dokonaniami zewn�trznymi. Z jednej strony niezm