7383

Szczegóły
Tytuł 7383
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7383 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7383 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7383 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Dave Wolverton �cie�ka bohatera Rzedmowa W 2866 roku grapa paleontolog�w-genetyk�w rozpocz�a wielkie dzie�o. Orbitowali w�wczas wok� wielkiego ksi�yca o nazwie Anee, oddalonego o jakie� 1950 lat �wietlnych od ich rodzinnej Ziemi. Mieli za zadanie zbudowa� najwi�ksze w galaktyce ziemskie zoo. W tym celu chcieli odtworzy� wymar�e ro�liny i zwierz�ta. Terraformi�ci podzielili Anee na trzy wielkie kontynenty i ka�dy z nich zap�odnili �yciem ro�linnym i zwierz�cym z trzech r�nych epok: jury, miocenu i pliocenu. Z r�nych miejsc zebrali pr�bki genetyczne: owady ��dl�ce zatopione w bursztynie dostarczy�y pr�bek krwi i tkanek niezb�dnych do klonowania wielu gatunk�w wi�kszych zwierz�t ziemskich, takich jak dinozaury i wilki; z tych samych bursztyn�w wydobyli py�ki i kom�rki ro�linne, kt�re pos�u�y�y do odtworzenia prastarej ro�linno�ci. Paleontolodzy wykorzystali fragmenty tkanek w�ochatych mamut�w zamarzni�tych w sybe-ryj skim lodzie i szpik ze stawu biodrowego neandertalczyka zmar�ego 3 8 000 lat temu. �lady krwi znalezione na prahistorycznym toporze dostarczy�y gen�w niezb�dnych do stworzenia homo rex - gigantycznego, mi�so�ernego ma�poluda. A kiedy paleontologom zabrak�o pr�bek tkanki, odtwarzali, proteina po proteinie, gen po genie, prehistoryczne ro�liny i zwierz�ta. Do swoich prac u�ywali wyschni�tych pr�bek wzi�tych ze skamienia�ego DNA, wype�niaj�c w ten spos�b luk� mi�dzy przodkami a potomkami. Stworzenia pochodz�ce z tych samych epok osadzili na oddzielnych kontynentach. �eby separacja by�a stuprocentowo pewna, stworzyli granice biologiczne zwane ekobarierami. Dali �ycie wielkim w�om morskim patroluj�cym oceany. Zjada�y one ka�de zwierz�, kt�re usi�owa�o przep�yn�� z j ednego kontynentu na drugi. Przestrze� powietrzn�patrolowa�y genetycznie skonstruowane smoki, poluj�ce na pterodaktyle szybuj�ce nad wodami. Paleontolodzy przez 212 lat pracowali w kr���cej nad Anee stacji kosmicznej, do czasu, gdy Eryda�czycy wys�ali Czerwone Pr�bniki, by zniszczy�y wszelkie ziemia�skie statki kr���ce mi�dzy gwiazdami, i zmusili ludzi do l�dowania na dzikiej planecie. Niekt�rzy paleontolodzy uznali tubylczych neandertalczyk�w za przyjaci� i zawarli z nimi sojusz na planetarnym wygnaniu. Inni paleontolodzy uczynili z neandertalczyk�w swoich niewolnik�w, z nadziej�, �e przy ich pomocy uda im si� zbudowa� bro�, kt�ra pos�u�y do zniszczenia Czerwonych Pr�bnik�w Erydanu. Stali si� oni znani jako Panowie Niewolnik�w. Podejmowane przez nich pr�by opuszczenia Anee raz za razem bra�y w �eb. Jak uwi�ziony w klatce lew, kt�ry rezygnuje z my�li o ucieczce i stara si� sw� niewol� uczyni� zno�n�, pot�ni Panowie Niewolnik�w w kolejnych pokoleniach rezygnowali z marze� o gwiazdach i ca�� moc militarn� zwr�cili ku planecie, usi�uj�c uczyni� poddanych zar�wno z dzikich neandertalczyk�w jak i ze swoich ludzkich rywali. W zagrodach dla niewolnik�w Craala i Bashevgo ludzie �nili o wolno�ci i z zapa�em m�wili o Okansharai, Odkupicielu, kt�ry pewnego dnia zerwie ich kajdany. Gdy zmniejszy�a si� liczba kosmicznych podr�nik�w, technologia umo�liwiaj�ca mi�dzygwiezdne podr�e posz�a nieomal w zapomnienie. Jej stra�nikami pozosta�a garstka nielicznych m�drc�w. Ostatnim wysi�kiem w boju o utrzymanie r�wnowagi ekologicznej w stworzonym przez siebie �wiecie, by�o utworzenie kreator�w - rasy my�l�cych, robakopodobnych istot, kt�re mia�y syntetyzowa� DNA zmagazynowane w ich kryszta�owych m�zgach. Gdy dla Anee rozpocz�a si� epoka Wiek�w Ciemnych, kreatory kontynuowa�y dzie�o paleontolog�w, odtwarzaj�c wymar�e formy �ycia, d���c do utrzymania r�wnowagi pomi�dzy ro�linn� a zwierz�c�populacj�planety. Pokolenia �y�y i rozmna�a�y si�. W�adanie Pan�w Niewolnik�w rozci�ga�o si� od morza do morza, tylko garstka istot ludzkich utrzyma�a niezale�no��. Kreatory patrzy�y jak Panowie Niewolnik�w i ich poddani przeludniaj� ziemi�, niszcz�c kruchy ekosystem. W odwecie przygotowali plan zniszczenia ludzko�ci. Wreszcie, pewnej nocy... Rozdziali ZAST�PCZA �ONA W noc poprzedzaj�c� �lub z Tullem, Fava le�a�a u boku swojej siostrzyczki i nie mog�a zasn��. Popio�y ogniska �arzy�y si� �agodnym pomara�czowym blaskiem, wiatr porusza� konarami sekwoi. Ten charakterystyczny dla zatoki Smilodon odg�os by� jej r�wnie bliski jak bicie w�asnego serca. W oddali zahuka�a uchata sowa. Do chaty wczo�ga� si� ojciec Favy, Chaa, i leg� na futrach u jej boku. - Oharaza ne-pila shar-e. Mia�em nadziej �, �e twe oczy nie b�d� jeszcze zm�czone - odezwa� si� �agodnym, nosowym g�osem neandertalczyk�w, albo Pwi, jak sami siebie nazywali. Otoczy� j� silnym ramieniem. Fava przytuli�a si� do niego. W g��boko osadzonych oczach Chaa odbija� si� blask ogniska. Po�wiata opromienia�a r�wnie�jej z�o-torude, delikatne w�osy. Chaa, w�drowiec ducha, cho� mia� zaledwie trzydzie�ci kilka lat posiad� m�dro�� i wiedz� do�wiadczonego starca. - Jeste� szcz�liwa, �e wychodzisz za Tulla? - zapyta�. - Tak - odpar�a Fava. - Ale czuj� tak�e niepok�j, jak norka. W Tullu co� si� zmieni�o, odk�d powr�ci� z Craala... - Ma�o m�wi? - Fava skin�a g�ow�. - Chcia�aby� wi�c, �ebym opowiedzia� ci o jego wyczynach po�r�d handlarzy niewolnik�w? - By�e� w�drowcem ducha w jego �yciu. Wiesz, co robi�. - Ale je�li chce zachowa� milczenie - rzek� Chaa- to ma do tego prawo. Gdy Phylomon i Scandal wr�c� z Craala, mo�e powiedz� ci wi�cej. Widzia�a� jednak blizny po uderzeniach bicza na plecach Tulla. Wiesz co nieco o b�lu, kt�ry potrafi� zadawa� handlarze niewolnik�w. Czy mo�esz sobie wyobrazi�, jakie blizny Tuli nosi w sercu? Jego przyjaciele nie wr�cili z tej podr�y. Fava skrzywi�a si� s�ysz�c ten eufemizm: �Przyjaciele nie wr�cili z podr�y". Pwi rzadko m�wi� o zmar�ych, a Fava ci�gle op�akiwa�a swoich braci, Ayuvahai Ma�ego Chaa, owych �przyjaci�", kt�rzy nie wr�cili z podr�y Tulla, a wraz z nimi jego pierwsza �ona Wisteria, kt�ra by�a cz�owiekiem a nie neandertalk�. Fava spojrza�a ojcu w o-czy. Zastanawia�a si�, czy nie m�g� ich uratowa�. Jako w�drowiec ducha Chaa mia� zdolno�� opuszczania cia�a i przemieszczania si� po �cie�kach przysz�o�ci. Chaa m�g� ostrzec Tulla, �eby ten obra� inn� drog� do Craala. Oczy Favy wype�ni�y si� �zami smutku. Stara�a si�, by Chaa nie spostrzeg� jej b�lu, ale uczucie by�o zbyt silne, zbyt wszechogarniaj�ce. Chaa przytuli� j�. W �wietle dogasaj�cego ogniska zobaczy�a, �e w jego oczach r�wnie� b�yszcz� �zy. - Ju� dobrze - powiedzia� Chaa. - Mo�esz odczuwa� b�l, nawet wielki b�l. Gdyby� mia�a zbyt wiele dumy, by p�aka�, martwi�bym si� o ciebie. - Ojcze, wys�a�e� braci na �mier�. Po�wi�ci�e� ich. By� mo�e matce i innym w mie�cie wystarczy �wiadomo��, �e mia�e� po temu pow�d, aleja chc� wiedzie�, dlaczego tak si� sta�o. - Gdy ich wysy�a�em, rzeczywi�cie widzia�em przysz�o�� - odpar� Chaa. - Pos�a�em Tulla do Craala, by sprowadzi� w�e morskie. Tylko on by� w stanie je opanowa�. Bez w�y dinozaury przyp�yn�yby tutaj z Gor�cego L�du. Wtedy zgin�yby tysi�ce z nas. - To tylko p�prawda! - krzykn�a Fava. - Sam mog�e� p�j�� do Craala. Mog�e� poprowadzi� Tulla, sprawi�, by jego podr� przebieg�a pomy�lnie. Nie musia�e� po�wi�ca� Ayuvaha i Ma�ego Chaa. - Cz�owiek nie stanie si� silny, je�li nie we�mie na barki ci�kiego brzemienia - odpowiedzia� Chaa. - A wi�c to prawda! - powiedzia�a Fava. - Mog�e� ich uratowa�! Chaa zamkn�� na chwil� oczy. Nachmurzy� si�. - Tak. Mog�em ich uratowa�. Na jaki� czas, na kilka lat. Ale to nie trwa�oby wiecznie. Jestem w�drowcem ducha, a ty zaledwie wyro�ni�tym dzieckiem i wydaje ci si�, �e mam pot�n� moc. �Och, m�c widzie� przysz�o��", powiesz. Lecz i ja mam pewne ograniczenia. Mog� by� tylko �wiadkiem wydarze�. �cie�ki, kt�rymi ludzie pod��aj� w �yciu, czyni� ich takimi, jakimi s�. Je�li Tuli ma wkroczy� na �cie�k� bohatera, ja nie jestem w stanie sprawi�, by jego brzemi� sta�o si� l�ejsze. Gdybym to zrobi�, os�abi�bym go, i w ko�cu m�g�by za moj�przyczyn�ponie�� pora�k�. 10 - Skoro pos�a�e� Tulla do Craala, �eby sta� si� silny - m�wi�a Fava -to znaczy, �e liczy�e� na wykonanie przez niego zadania, kt�remu ty nie podo�a�by�? Oczy Chaa b�yszcza�y wilgoci� w �wietle ogniska, patrzy� gdzie� w dal. Favie wydawa�o si�, �e widzi w tych oczach nadziej�. - Tak - wyszepta�. - Chcia�bym, �eby si� wyzwoli�! S�owa te zabrzmia�y dla Favy niezrozumiale. Przecie� �yj�c tutaj, w puszczy zwanej Dzicz�, Tuli by� wolny, w przeciwie�stwie do milion�w istot trzymanych w niewoli przez Pan�w Niewolnik�w z Craala i Bashevgo. W Smilodon Bay panowa�a zima. S�o�ce wzesz�o nad rozko�ysane wierzcho�ki sekwoi i szybko przegna�o nocny przymrozek. Para unosi�a si� nad ziemi� jak blady dym znad opiec�w jamowych pod z�otym weselnym namiotem. Neandertalskie kobiety przyby�y do chaty Chaa, by pom�c Favie si� ubra� i zabra� jej wiano do weselnego kr�gu. Fava zdawa�a si� nieobecna duchem. Kobiety ubra�y j� w kremowe jedwabie South Bay, przepasa�y pi�knym pasem utkanym z tego samego jedwabiu, a matka zarzuci�a jej na ramiona jasnozielony szal wyko�czony srebrnymi dzwoneczkami i �ezkami z r�owego kwar-cytu. D�ugie, silne nogi Favy ozdobiono cienkimi podwi�zkami z czarnej sk�ry z naszytymi niebieskimi pi�rkami s�jki. Oznacza�o to, �e do tej pory nie by�a za�lubiona. Kobiety z miasta u�o�y�y rude w�osy Favy wok� czo�a jak koron�. Fava przez ca�y czas siedzia�a bez ruchu, przepe�niona uczuciem. Pwi maj� s�owa okre�laj�ce uczucia: tana-zheh-amma, rado�� nad g�rami; tana-iipali- tchavsen, rado�� bardziej od�wie�aj�ca ni� woda ze �mdia; ozha-pwanda-ti, spok�j b�oni. Wszystkie te s�owa jednocze�nie opisywa�y nastr�j Favy, ale osobno �adne z nich nie odpowiada�o temu, co dziewczyna czu�a. Uczucie by�o tak niepowtarzalnie pi�kne, �e Fava nie mog�a si� zdecydowa�: pogr��y� si� w nim, czy ju� martwi�, �e pewnego dnia si� sko�czy. Kobiety Pwi sko�czy�y ubiera� Fav�. Jej matka, Zhopilla, odesz�a w stron� ogniska, �eby z daleka lepiej m�c si� przyjrze� c�rce. Inne kobiety uczyni�y tak samo. Cieniste pomieszczenie pachnia�o dymem z drew. Kobiety otaczaj�ce Fav� nosi�y ciemne tuniki z bawe�ny. Dziewczyna zda�a sobie spraw�, jak jasny jest na tym tleje-dwab. Wygl�da�a jak krystalicznie czysty agat le��cy na pla�y po- 11 krytej kamieniami. Skrzy�owa�a r�ce na brzuchu. Poczu�a si� nagle niepewnie, mia�a ochot� si� schowa�. - Tcho-varan, Itsa. Nie b�j si�, Mysze�ko - powiedzia�a Zhopilla i u�miechn�a si�. Dzi�, gdy Tuli zobaczy ci� tak ubran�, b�dzie si� dziwi�, jak m�g� kiedykolwiek wzi�� za �on� tamt� dziewczyn�, z plemienia ludzi, kt�r� zostawi� w Craalu. Zhopilla mimochodem, ukrywaj�c b�l, wspomnia�a ziemi�, na kt�rej zgin�y jej dzieci. Fava wiedzia�a jednak, �e ten zdawkowy komplement kosztowa� matk� bardzo wiele. Doceni�a te s�owa i zachowa�a w pami�ci. W po�udnie muzyka b�bn�w i piszcza�ek wype�ni�a powietrze. B�bny bi�y rytmicznie, statecznie, trzcinowe piszcza�ki krzycza�y ptasim g�osem, a drewniane flety zawodzi�y jak wiatr. Kobiety wyprowadzi�y Fav� i posadzi�y j� na podwy�szeniu pokrytym lwimi sk�rami, na weselnej pryczy, kt�rej boki umocniono dwoma d�ugimi k�ami mastodonta. Artysta wyrze�bi� na nich niezgrabne postacie m�odego m�czyzny ta�cz�cego z kobiet�. U st�p Favy z�o�ono nale��ce do niej cenne przedmioty: jadeitow� rze�b� przedstawiaj�c� nied�wiedzia jaskiniowego, podarunek od zmar�ego brata, grzebienie wykonane ze srebra wyk�adanego lazurytem, mi�kko wyprawion� sk�r� na ubranie dla dziecka, kt�re - mia�a nadziej� - wkr�tce b�dzie nosi�. Na kolanach trzyma�a pi�knie rze�bion� kr�tk� dzid� o cienkim, wymy�lnie wygi�tym ostrzu. Favie wydawa�o si�, �e wszystkie te przedmioty promieniuj� silnym uczuciem - kwea. Gdy dotkn�a rze�by przedstawiaj�cej nied�wiedzia jaskiniowego, wyczu�a mi�o��, jak� brat w�o�y� w prac� nad przeznaczonym dla niej podarunkiem. Dzid� zabi�a kiedy� dzikiego kota. Bro� jak gdyby szepta�a do niej o swojej zab�jczej pot�dze. Zziemiankijej ojca m�ode kobiety wynios�y siennik Favy. Dziewczyna spojrza�a na weselnik�w zgromadzonych przy du�ym namiocie. Wydawa�o si�, �e zesz�o si� ca�e miasteczko: przyszli ludzie ubrani w portki, tuniki i d�ugie we�niane p�aszcze, obecni byli kr�pi Pwi w tradycyjnych zimowych tunikach i futrach. Po stoku wzg�rza kroczyli m�czy�ni. D�wigali Tulla siedz�cego na identycznej jak Fava pryczy. Dziewczyna stara�a si� nie patrze� na Tulla, bo �renice oblubie�ca rozb�yskiwa�y za ka�dym razem, gdy ich wzrok si� spotyka�. Mia� oczy koloru promienia �wiat�a padaj�cego na zielon�, wyschni�t� traw�. Z szerokimi barami i ciemnorudymi w�osami, wygl�da� jak silne, dzikie, nieokie�znane le�ne zwierz�. Tuli by� wy�szy od in- 12 nych Pwi zgromadzonych na placu. Wzrost odziedziczy� po jakim� ludzkim przodku, mi�dzygwiezdnym �eglarzu. Po matce z plemienia Pwi mia� natomiast wielk� si�� neandertalczyka. Uosabia�a j� szeroka klatka piersiowa i pot�ne ramiona. Poza wzrostem i pewn� emocjonaln� odmienno�ci�, ludzkie pochodzenie Tullanie ujawnia�o si� zupe�nie. Mia� spadziste czo�o, cofni�ty podbr�dek, kr�tkie ramiona i masywne d�onie rodowitego Pwi. Nosi� p�aszcz ze sk�r szabloz�bnych lw�w i ozdoby z jaskrawych muszelek. W prawej d�oni trzyma� d�ug� dzid�, a w lewej tarcz� pokryt� sk�r� iguanodo-na. Na tarczy widnia� �wie�o namalowany wizerunek w�a morskiego. U st�p Tulla zgromadzone by�y jego skarby: �elazne monety, karabin zdobyty na �owcach niewolnik�w z Craala, staro�ytna kula do odczytywania pogody wykonana przez Gwiezdnych �eglarzy i pud�o z imade�kami i szczypczykami, kt�rych u�ywa� - mimo niezgrabnych d�oni neandertalczyka - do sk�adania z cz�ci zegar�w i innych precyzyjnych urz�dze�. Mi�dzy zgromadzonymi skarbami siedzia� Wayan - trzyletni braciszek Tulla. Tuli adoptowa� go jako syna. Wayan trzyma� miecz Tulla wykonany z rzadkiego szk�a z Benbow, stopu w�gla i cezu odlanego w matrycy twardszej ni� diament. Przy �piewach Pwi, zaniesiono Tulla i Fav� na pole weselne. U�o�ono na nim �semk� z bia�ych kamieni. Rzeczy Favy spocz�y w jednym kr�gu, Tulla - w drugim. Orszak dwukrotnie okr��y� figur� na trawie. Potem posadzono Fav� w�r�d jej rzeczy. Nadszed� ojciec Favy, Chaa, by rozpocz�� ceremoni�. Wygl�da� na zadowolonego. Stan�� wewn�trz figury tak, �e ka�da noga spoczywa�a w innym kr�gu. Wyci�gn�� r�ce, by Tuli i Fava zbli�yli si�. - Nasz lud zawsze bardziej obawia� si� niewoli ni� k��w lwa -powiedzia�. - Tuli pozna� ju� ci�ar �a�cuch�w na swoich nogach -skini�ciem g�owy wskaza� na wysokie mokasyny Tulla ukrywaj�ce blizny wok� kostek - i odczu� b�l �ycia w niewoli. Oczy Chaa oskar�ycielsko skierowa�y si� ku t�umowi. Mierzy� si� z kim� wzrokiem. Fava nie musia�a si� odwraca�, �eby wiedzie�, na kogo ojciec patrzy: to by� Jenks, ludzki ojciec Tulla, kt�ry trzyma� go skutego jako dziecko. - Trzyma� kogo� w niewoli, to wielkie z�o - kontynuowa� Chaa. - Mimo to my, Pwi, mamy w�asne wi�zy. Bo to dobra rzecz zwi�za� si� z kim�, o kogo trzeba b�dzie si� troszczy�, z kim�, kto ma dla nas znaczenie. Z rado�ci� szukamy zatem thrallzho, mi�o�ci, kt�ra niewoli. Dzi� Tuli i Fava poczuli t� mi�o�� i postanowili odda� si� sobie nawzajem. B�dziemy �wiadkami tego cudu. 13 Chaa skin�� na Tulla i Fav�. Tuli wyst�pi� i ukl�kn�� na skraju swojego kr�gu. W �ebraczym ge�cie wyci�gn�� r�ce do g�ry. Fava ukl�kn�a przed nim. Chwycili si� za nadgarstki. Tuli wypowiedzia� bez zaj�knienia rytualne s�owa za�lubin. Jego g�os brzmia� pewnie i �agodnie. - Wzywam wszystkich mych przyjaci� na �wiadk�w - m�wi�, patrz�c na zgromadzonych. - Oto staj� przed wami szukaj�c schronienia przed samotno�ci�. Przynosz� wszystko, co widzicie w tym kr�gu, ale przede wszystkim, przynosz� swoje serce. Fava wlepia�a w niego wzrok. Musia�a si� skupi�, �eby przypomnie� sobie s�owa po tysi�ckro� powtarzane w g��bi duszy: - M�j kr�g, m�j dom, s� puste bez ciebie, tak jak ja jestem pusta bez ciebie. Ofiarowuj� ci schronienie a� do chwili, gdy r�ka w r�k� p�jdziemy do Domu Prochu. Potem Tuli poca�owa� j�. By� to d�ugi powolny poca�unek, kt�ry zdawa� si� trwa� ca�e dni. Poczu�a, jak ogarnia j� uczucie spokoju. Tak jakby w cichym zakamarku ws�uchiwa�a si� w bicie w�asnego serca. Chcia�a, �eby tak by�o zawsze. Fava poci�gn�a Tulla za r�k�. Wkroczy� do j ej kr�gu. Neandertalczycy zgromadzeni wok� nich zacz�li wiwatowa�, dzieci bi�y w b�benki, d�y w �wistawki i ta�czy�y. M�odzi m�czy�ni pobiegli do wielkiego namiotu i otworzyli beczki z zielonym piwem, wygrzebali wieprzki z do�u piekarniczego, a wraz z nimi ogromny stos jab�ek sma�onych w curry. Tuli i Fava wraz z Wayanem, kt�ry trzyma� si� nogi starszego brata, zaj�li miejsca przy pieczonych �winiach i podawali �ywno�� ka�demu kto podchodzi�. Po wzi�ciu p�miska we-selnicy rzucali do kub�a kilka monet dla nowo�e�c�w albo zostawiali obok prezent. Tuli i Fava nieustannie dzi�kowali wszystkim, kt�rzy �yczyli im szcz�cia. Kobiety zacz�y �ciska� Fav�. Zrobi� si� rozgardiasz. Ludzie u�miechali si�, gratulowali jej. Popo�udnie mija�o szybko. Pewna stara kobieta Pwi, kt�ra wysz�a za wdowca, przytuli�a Fav� i wyszepta�a jej do ucha: - Nie martw si�, to nie ha�ba by� zast�pcz� �on�. Fava u�miechn�a si�, podzi�kowa�a j ej i zwr�ci�a si� do nast�pnego go�cia. Gdy go�cie jedli, Tuli wzi�� Fav� za r�k� i wyszepta�: - Ju� czas. Chod�my. U�ciska� ma�ego Wayana na do widzenia i zostawi� go pod opiek� rodzic�w �ony. 14 Matka Favy obj �a c�rk� i rozp�aka�a si�. Fava podci�gn�a sukni� i powoli zacz�a zdejmowa� czarne sk�rzane podwi�zki. Odda�a je, razem z wpi�tymi w nie b��kitnymi pi�rkami, m�odym niezam�nym kobietom. Gdy sko�czy�a, udali si� pospiesznie do przystani, gdzie czeka�a na nich jednomasztowa ��d�. Niebo by�o czyste, wia�a lekka bryza. P�yn�li wzd�u� w�skiego fiordu Zatoki Smilodon. Na obu brzegach wznosi�y si� ogromne sekwoje. W pr�dach powietrznych kr��y�y nad nimi bia�e mewy i czarne kormorany. Wygl�da�y jak ptasie konfetti. Pwi znad zatoki Smilodon tradycyjnie sp�dzali miodowy miesi�c o kilka mil na po�udnie, na opustosza�ym atolu w archipelagu wysp Haystack. P�yn�li w stron� wyspy. S�ona woda pryska�a na twarz Favy, ��d� przeskakiwa�a z fali na fal�, a dziewczyna my�la�a o �lubie i o starej kobiecie, kt�ra nazwa�a j� zast�pcz� �on�. �Czy tak widzi mnie Tuli?", zastanawia�a si�. �Jako zast�pstwo za Wisteri�?" Tuli, od czasu powrotu z Craala, niewiele m�wi� o swojej pierwszej �onie. Powiedzia� jedynie, �e zgin�a w wypadku, gdy w�z, kt�rym powozi�a, stoczy� si� ze wzg�rza. Tuli �y� potem bez kobiety, co Favie wydawa�o si� szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci. Pwi kojarzyli si� w pary na ca�e �ycie. Gdy kobieta umiera�a, wdowiec pogr��a� si� w rozpaczy, odmawia� przyjmowania posi�k�w i g�odzi� si�, dop�ki nie do��czy� do ma��onki w Domu Prochu. Chyba �e mia� dzieci na utrzymaniu. Teraz Fava zastanawia�a si�, czy Tuli odm�wi� po��czenia si� z �on� po �mierci dlatego, �e by� po cz�ci cz�owiekiem, a ludzie nie odczuwaj� tak mocno jak Pwi, czy te� pozosta� przy �yciu, bo nie kocha� Wisterii dostatecznie mocno. Byli ma��e�stwem zaledwie od kilku tygodni i mo�liwe, �e Tuli nie zdo�a� pokocha� dziewczyny. Pwi znali wiele odmian mi�o�ci. W�r�d nich thimanozho, �spocona mi�o��", ��dza chronienia kochanej istoty;pwirandizho, �mi�o��, kt�ra czyni ludzi szalonymi", przymus do ��czenia si� w pary; hecha- zho, �mi�o�� bydl�ca", instynkt stadny. Ale najmocniejsza by�a thral-hho, �mi�o��, kt�ra zniewala", mi�o��, kt�ra ��czy dwoje tak mocno, �e z ochot� pod��aj� jedno za drugim do Domu Prochu. Mi�o�� Favy do Tulla by�a mocna. Bogini Zhofwa zostawi�a �lad poca�unku na czole dziewczyny i czu�a teraz do Tulla mi�o��, kt�ra zniewala i t�, kt�ra czyni ludzi szalonymi, a nawet �atw� mi�o�� wyra�an� w s�owach. Ale co on czuje do niej? Czy�by by�a dla Tulla tylko �on� zast�pcz�, jak jaki� znoszony p�aszcz albo wyrobione narz�dzie, kt�re kupuje si� z poczucia konieczno�ci? 15 Fava podesz�a do Tulla i u�o�y�a si� u jego boku, po�o�y�a mu g�ow� na �onie. Jej neandertalski umys� zarejestrowa� co� wi�cej ni� ciep�o cia�a. Zdawa�o si� jej, �e wyp�ywa z niego mi�o��, dotykaj� i pie�ci, lecz kiedy podnios�a wzrok i spojrza�a mu w twarz, wydawa� si� by� daleki, zaj�ty w�asnymi my�lami. Cho� jego zielone oczy tkwi�y g��boko pod brwiami, jak u prawego Pwi, to Tuli by� p�- cz�owiekiem. �Ojciec m�wi�, �e Tuli musi si� wyswobodzi�", pomy�la�a Fava. �Ale od czego?" Favie nie sprawia�o trudno�ci odczytywanie my�li Pwi. Ledwie ukrywane dr�enie przera�onego Pwi m�wi�o jej wiele o uczuciu strachu. Lekkie przygarbienie zdradza�o rezygnacj�. Ale Tuli by� dla niej zagadk�. Trudno by�o go zrozumie�. Fava nie mia�a poj�cia, o czym mo�e rozmy�la�. Zapyta�a wi�c: - O czym my�lisz? Tuli otworzy� usta, jakby chcia� co� powiedzie�, lecz chyba w ko�cu zmieni� temat: - My�la�em o dobudowaniu nowego pomieszczenia do naszej chaty. Chcia�em wkopa� si� w stok wzg�rza tak, jak to zrobi� tw�j ojciec, ale teraz nie jestem pewny. S�dz�, �e powinienem zbudowa� nowy dom, gdzie� na p�noc od miasta. Favie na moment zapar�o dech. W�r�d Pwi z pokolenia na pokolenie utrzymywa� si� zwyczaj, �e to kobieta buduje dom. Do kobiety nale�a�a te� decyzja, czy i jak nale�y go poszerza�. Ale Pwi znad Zatoki Smilodon przez ponad wiek obcowali z lud�mi, kt�rzy utrzymywali, �e dom jest wsp�ln� w�asno�ci� m�a i �ony. - Chata b�dzie wystarczaj�co du�a dla nas obojga - powiedzia�a. - Starczy dla jednego, nawet dla dwojga, lecz dla trojga mo�e okaza� si� ju� za ma�a. Jak zamieszka z nami Wayan, mo�emy depta� sobie po pi�tach. Nie starczy miejsca, �eby swobodnie si� odwr�ci�, a dzia�ka, na kt�rej mieszkam, jest niewielka. Fava spodziewa�a si�, �e chata oka�e si� za ma�a dla Tulla. By� du�ym m�czyzn�. - Z budow� mo�emy poczeka� do wiosny - powiedzia�a. - Jako� zniesiemy ciasnot�. Przytuli�a si� i opar�a o niego ca�ym cia�em. Przesta� zwraca� uwag� na ster i poca�owa� j� gor�co. - My�l�, �e wkr�tce b�dziemy mieli dzieci - roze�mia� si�. -Potrzebny nam jest du�y dom. Dla ciebie musi by� wszystko, co najlepsze. Musisz mie� dom wi�kszy od domu burmistrza, pi�kniejszy ni� stary dw�r Pana Pstr�g�w. 16 - Nie potrzebujemy wielkiego domu- powiedzia�a Fava. -Wystarczy, je�li b�dzie przytulny. Tuli dotkn�� palcem jej ust. Przyci�gn�� jej d�o� do swoich warg i uca�owa� kostki palc�w. Fava obj�a go nogami i popchn�a na dno �odzi. Niedbale trzyma� dr��ek steru i �mia� si�. Poca�owali si�. Pochyli�a si� nad nim i opar�a d�o�mi o jego pier�. - Tej nocy b�dziesz spa� pomi�dzy moimi nogami - wyszepta�a. -Ach, Tell-zhoka, faan\ Ach, zhoka-pwichazail Tuli da� mi mi�o��, kt�ra niesie spok�j! Da� mi mi�o��, kt�ra czyni ludzi szalonymi! Tuli dr�a� lekko. Czu�a j ego ciep�o. Wyszepta�a w narzeczu Pwi: - Ach biedna ma�a myszko, �eby tak mocno si� trz���. Schwyci�a go obur�cz za rude w�osy i przyci�gn�a, �eby poca�owa�. Obj�� j� mocno. Wiedzia�a, �e w tym momencie mo�e my�le� tylko o niej. W duchu przekl�a kobiet�, kt�ra wypowiedzia�a s�owa �zast�pcza �ona", sprawiaj�c, �e robak strachu zamieszka� w jej g�owie. Po po�udniu, gdy dop�yn�li do atolu, nadlecia� z p�nocy ch�odny wiatr. Chata mi�dzy jod�ami na wzg�rzu nie by�a przystosowana do ochrony przed zimnem, bo wi�kszo�� Pwi zawiera�a zwi�zki ma��e�skie p�n� wiosn�. Tote� Fava rozpali�a ogie�, podczas gdy Tuli nosi� z �odzi �ywno��, odzie� i ciep�e futra. Po�o�y�a sk�r� nied�wiedzi� przed hucz�cym ogniem, a gdy Tuli po raz ostatni wyprawi� si� na brzeg, rozebra�a si� i owin�a w nowy koc. Kwea - suma emocji - by�a silna. Jakby bogini Zhofwa pojawi�a si� w chacie we w�asnej osobie. Ale Fava nadal czu�a si� niepewnie. Wyszepta�a modlitw�: - Zhofwo, nosicielko mi�o�ci, prze�lij sw�j poca�unek Tullowi. Spraw, by mnie kocha�. Spraw, by mnie kocha�. Na zewn�trz w krzakach podskakiwa�y i pogwizdywa�y wr�belki. G�r� d�� wiatr grawitacyjny, bo oto zacz�� wschodzi� Thor, najwi�kszy z ksi�yc�w Anee. Fava otar�a zroszone potem czo�o. S�ysza�a jak Tuli post�kuje, zmagaj�c si�z ostatnim �adunkiem niesionym z �odzi. Otworzy� drzwi na o�cie�, stan�� i zacz�� przygl�da� si� j ej, jak gdyby przerazi�o go pi�kno dziewczyny. Przez chwil� wygl�da� jak ma�y ch�opiec. Wreszcie rzuci� baga�e i zamkn�� drzwi. Podszed�, a raczej podbieg� do niej, jakby nios�a go wieczorna bryza. Dr�a� jak rudopi�ry ptak w g�stwinie mrocznego lasu. - Fava-zhoka-thrall. Fava-zhoka-Pwirandi - powiedzia�. -Favo, daj mi mi�o��, kt�ra niewoli, daj mi mi�o��, kt�ra niesie szale�stwo. 2 - �cie�ka bohatera 1 7 Patrzy�a mu w oczy: - I nie b�d� dla ciebie po prostu zast�pcz� �on�? Tuli obj�� j� i u�miechn�� si�. Opar� si� czo�em ojej czo�o. Fava �a�owa�a, �e nie jest w�drowcem ducha, �e nie mo�e widzie�, co dzieje si� w duszy Tulla, czy naprawd� j� kocha i jak bardzo j�kocha. - Kiedy byli�my dzie�mi - powiedzia� Tuli - my�la�em o tobie, jak o mojej siostrze. Teraz widz�, �e b�dziesz wi�cej ni� �on� -jeste� moim drugim ja - jeste� nie do zast�pienia. Fava wsta�a i pozwoli�a, by koc z niej opad�. By�a naga, tylko we w�osach nad uchem tkwi� bia�y grzebie�. Tuli wypl�ta� si� ze swojego ubrania. Patrzy� teraz na Fav�. Nachyli� si� i jej �agodne piersi dotkn�y jego ow�osionego torsu. Tuli przy�o�y� pokryty zarostem policzek do jej czo�a. - Jeste� owocem moich d�ugich poszukiwa�, towarzyszem stworzonym tylko dla mnie. Fava przytuli�a si� do niego. Palce jej dr�a�y, gdy niedo�wiadczon� d�oni� dotyka�a jego nagiej talii, ale powstrzyma�a si�. Chcia�a, �eby to on by� aktywny, �eby to on rozpocz�� pieszczoty. Pewna m�dra kobieta powiedzia�a jej kiedy�, �e ze wszystkich cz�ci cia�a najbardziej wra�liwy jest j�zyk i to nie ze wzgl�du na rozkosze zmys��w, lecz na s�owa, kt�re mo�e wypowiedzie�. Fava chcia�a, �eby teraz w�a�nie wypowiedzia� te s�owa, by triumfalnie zabrzmia�o wyznanie nami�tnej mi�o�ci. Chcia�a, by ich z��czenie by�o doskona�e. Przylgn�a do niego i czeka�a. �Po co nam s�owa, gdy ca�e cia�o �piewa?", my�la�a. �Po co nam zakl�cia wyszeptywane w ciemno��?" Dwoje kochank�w splecionych w u�cisku daje sobie wi�cej ni� tylko dotkni�cia cia�a, wilgotne wargi i wypalaj�ca ekstaza. Zani�s� j� w pobli�e ogniska i po�o�y� na nied�wiedziej sk�rze. Zbli�yli si� do siebie przy �arze i migotliwym �wietle p�omieni. Nast�pnego ranka le�eli obok siebie wyczerpani, a jednocze�nie odczuwaj�cy pe�ni�. Podmuchy zimnego wiatru dociera�y do wn�trza przez szpary w �cianach chaty. Tuli trzyma� Fav� w obj�ciach, ale jego wzrok gdzie� b��dzi�, duchem by� nieobecny. Fava nieomal fizycznie czu�a, �e co� odci�ga go od niej. - Chc� p�j�� tam, gdzie jest wiosna - wyszepta�. - Mam ju� do�� zimy. - Na po�udnie? - zapyta�a. - Do Gor�cego L�du? - Nie�le brzmi - u�miechn�� si� Tuli. 18 To na Gor�cym L�dzie staro�ytni Gwiezdni �eglarze umie�cili dinozaury. Zar�wno Fava jak i Tuli wyprawiali si� tam ju� niejednokrotnie -m�odzi Pwi wiosn� cz�sto przep�ywali przez ocean do Gor�cego L�du, by zapolowa� na dinozaury - ale jeszcze nigdy nie byli tam razem. By�oby niebezpieczne uda� si� tam we dwoje, bez towarzystwa kompanii my�liwych, bez rog�w bojowych, broni i stra�y. Ale taka podr� mog�a by� niezwykle podniecaj�ca. Gdyby �eglowali na po�udnie przez kilka dni, dotarliby do krainy, w kt�rej panuje wiosna. Wyobrazi�a sobie bujne lasy paproci, jaskrawopomara�-czowe i z�ote orchidee w okresie kwitni�cia, pteradony wij�ce sobie gniazda w nadbrze�nym klifie. - Tak - przyzna�a. - To brzmi nie�le. Po�eglowali na po�udniowy wsch�d do Gor�cego L�du. Zatrzymywali si� na noclegi u uj�� wielkich rzek. Kochali si� w chatach my�liwskich postawionych tam przez Pwi. By�o cieplej ni� si� spodziewali, bo wiatry termiczne nawiewa�y upa� z wielkiej centralnej pustyni Gor�cego L�du. Gdy min�y cztery noce, dotarli dalej na po�udnie ni� kiedykolwiek przedtem. Je�li nawet Pwi z Rybnego Portu nad Po�udniow� Zatok� stawiali tam jakie� chaty my�liwskie, to nie odnale�li ich. Za ka�dym postojem by�o coraz gor�cej. Po pi�ciu dniach Fava poczu�a, �e zapu�cili si� ju� wystarczaj�co daleko w odleg�e krainy. Dotarli do �yznych ziem, gdzie kwit�y orchidee, a powietrze przepe�nia� bogaty, s�odki zapach. Szarozielone, pr��kowane stegozaury buszowa�y po polach w wielkich stadach. W ich obecno�ci Fava czu�a si� bezpieczna przed wi�kszymi drapie�nikami. To by�o dobre miejsce na zabaw�. Lecz nast�pnego ranka Tuli uzna�, �e nale�y pop�yn�� jeszcze dalej. W trakcie �eglugi twarz mia� napi�t�, patrzy� przed siebie wyt�onym wzrokiem, jak nawiedzony, jakby popycha�a go jaka� si�a, kt�rej Fava nie rozumia�a. Gdyby Tuli by� pe�nej krwi Pwi, pomy�la�aby, �e to kwea nim powoduj e, jakie� wspomnienia o szcz�ciu i spe�nieniu tam, na po�udniu. Ale on p�yn�� w nieznane i Fava uzna�a, �e jest to jaka� z�a kwea, mo�e szalona ch�� udowodnienia swojej odwagi, a mo�e Tuli ucieka� przed jakimi� strasznymi wspomnieniami zwi�zanymi z miastem Smilodon Bay. �Musi si� wyzwoli�", pomy�la�a. �Mo�e o to walczy". Dziewi�tego dnia omin�li wielkie stado plezjozaur�w poluj�cych na ryby u uj�cia szerokiej rzekio niebieskoszarych wodach. Pop�yn�li w g�r� rzeki. O ile na p�nocy panowa�a wiosna, to tutaj lato by�o w pe�ni. Paprocie drzewiaste ros�y wielkie i bujne. ��to pr��kowane ha- 19 drozaury skaka�y susami po bagnistych brzegach i szerokimi dziobami wkopywa�y si� w szlam w poszukiwaniu korzonk�w. S�o�ce zachodzi�o w�a�nie nad morzem, gdy po op�yni�ciu zakola rzeki natrafili na ruiny staro�ytnego miasta zbudowanego z wielkich blok�w granitu. Promienie zachodz�cego s�o�ca barwi�y kamie� na purpurowo. Miasto wznosi�o si� �agodnymi tarasami na zboczu g�ry. Na jej szczycie sta� kr�g pos�g�w przedstawiaj�cych neandertalczyk�w z okr�g�ymi tarczami i kutows, dwustronnymi toporami wojennymi. Wi�kszo�� figur by�a uszkodzona - z po�amanymi toporami, bez ramion albo g��w. Przes�ania�y je li�cie paproci i zwoje dzikiego wina. Fava i Tuli siedzieli d�ugo w wieczornej ciszy, ws�uchuj�c si� w rechot �ab i krakanie pteradon�w poluj�cych nad wod� na owady. - Co to za miejsce? - zapyta� Tuli. - Nie wiem. - Fava uwa�nie przypatrywa�a si� budynkom. Kamienie u�yte do budowy by�y du�e i zaokr�glone. Musia�o je transportowa� wielu ludzi. Dachy z drewnianych bali dawno ju� zgni�y. Najwyra�niej od dziesi�cioleci nikt tu nie mieszka�. Domy zbudowano wed�ug prostego planu. Na niekt�rych odrzwiach widnia�y reliefy ukazuj�ce Pwi ubranych w staro�ytne stroje, walcz�cych z dinozaurami albo nios�cych kosze z li�ci palmowych. Dzie�om brakowa�o detali, kt�re by�aby w stanie wykona� jedynie ludzka, bardziej subtelna d�o�, ale i tak by�y �wietne - majstersztyki d�uta Pwi raduj�cych si� kwea swojego rzemios�a. Tuli podprowadzi� ��d� do starego, poro�ni�tego zielonymi algami, kamiennego nabrze�a. Razem z Fav� wspi�li si� do miasta. Dziewczyna zn�w spojrza�a na Tulla. Mia� nieobecny, natchniony wyraz twarzy. Zagl�da� po kolei do budynk�w, jakby czego� szuka�. Szli po trawie g�stej jak zielony dywan. Tuli przyspiesza�, prawie bieg�. Kiedy patrzyli na nie z rzeki, miasto wydawa�o si� du�e. Ale teraz Fava widzia�a, �e jest ma�e - na stoku wzg�rza sta�o zaledwie dwadzie�cia budowli. Wygl�da�y wspaniale tylko dlatego, �e zbudowanoje z wielkich kamieni. Gdy podchodzili do szczytu, Fava spostrzeg�a, �e rzeka rozwidla si� i okr��a wzg�rze. Zatem miasto zbudowano na wyspie. Kiedy dotarli do grzbietu, Tuli zatrzyma� si�, �eby zaczerpn�� tchu. Stali na zewn�trz kr�gu pos�g�w. Wi�kszo�� figur totemicznych wojownik�w zosta�a uszkodzona. Poplamione porostami ramiona i torsy le�a�y na ziemi. Ka�dy pos�g m�g� mie� za czas�w swojej �wietno�ci jakie� trzydzie�ci st�p wysoko�ci i sze�� st�p u podstawy. Wszystkie by�y przysadziste, nie r�ni�y si� szczeg�ami, jak gdyby rze�biarz wi elokrotni e przedstawia� j edn� po sta�. 20 W kr�gu sta�o kamienne �o�e oparte na sze�ciu kamiennych nogach wyrze�bionych w kszta�cie drzew. Ich g�rne ga��zie podtrzymywa�y blat. Z ga��zi zwisa�y kule na�laduj�ce planety. Na r�wninie zawy� hadrozaur. W jego g�osie wyczuwa�o si� strach. Wkr�tce potem rykn�� tyranozaur, obwieszczaj�c, �e upolowa� zdobycz. Fava zatrzyma�a si� na chwil�, dysz�c, potem spojrza�a Tullowi w oczy. Jego twarz by�a blada z przera�enia. - Co ci� tak wystraszy�o? Powiedz. - To miejsce - odpar� Tuli. - Jest jakie�... dziwne. Fava zadr�a�a. Obj�a si� ramionami, jakby chcia�a odegna� ch��d, lecz przypomnia�a sobie, �e wieje przecie� gor�cy wiatr. - Chcesz tu nocowa�, czy p�jdziemy dalej? - zapyta�a. - �pijmy tutaj - Tuli skin�� g�ow�. - P�jd� na d� po zapasy. Odnosi�o si� wra�enie, �e nie chce mu si� wraca� nad rzek�. Fava okr��y�a �o�e, ale go nie dotkn�a. - Poczekaj - powiedzia�a, zanim ruszy�. - Ojciec m�wi� mi, �e s�miejsca, z kt�rych w�drowiec ducha czerpie sw� moc, kt�re sprawiaj�, �e �atwiej mu jest przenie�� si� z naszego �wiata do Krainy Kszta�t�w. - Fava nie mia�a w�tpliwo�ci - to by�o w�a�nie takie miejsce. Przeszed� j�dreszcz. Nawet zwierz�ta unika�y szczytu tego wzg�rza. - Z jakiego innego powodu staro�ytni Pwi mieliby zbudowa� t� �wi�tyni�, je�li niejako sanktuarium w�dr�wek ducha? - Nie wiem - odpar� Tuli. - Boj� si�. Ojciec m�wi�, �e w Krainie Kszta�t�w s� stworzenia... Bardzo niebezpieczne. Nie powinni�my tu zostawa�. - Jest ju� prawie ciemno - zaprotestowa� Tuli. - Nie wydaje mi si�, �eby stwory z Krainy Kszta�t�w dopad�y nas tutaj. Mo�emy tu z powodzeniem sp�dzi� jedn� noc. Fav� przeszy� dreszcz. Nie wiedzia�a, co odpowiedzie�. Tuli zszed� do �odzi. Sta�a przez chwil� przypatruj�c si� kanarkowo��-tym i purpurowym liszajom porost�w na pos�gach. Wkr�tce wr�ci� Tuli d�wigaj�c tobo�ki. Rozpalili ognisko i przyrz�dzili skromn� kolacj�. Ale Tuli nie chcia� je��. Wpatrywa� si� w b�yszcz�ce na niebie gwiazdy. Odnosi�o si� wra�enie, �e duchem oddalony jest o milion mil. Prawie nic nie m�wi�, a kiedy skuleni po�o�yli si� razem na kamiennym �o�u, Fava zrozumia�a, �e tym razem Tuli odszed� my�lami dalej ni� kiedykolwiek. Wyprostowa�a si�. Granit ch�odzi� jej plecy. Rosn�cy ksi�yc Thor wzni�s� si� wysoko. Zim� przybiera� barw� cynobru. Pod nim, na kszta�t bladoniebieskiego oka, unosi� si� 21 w przestworzach Wotan, a jeden z Czerwonych Pr�bnik�w, staro�ytnych okr�t�w Erydanu, b�yszcza� w�r�d mrugaj�cych gwiazd niebosk�onu jak p�omienista kometa. Fav� otoczy�y cienie pos�g�w. Wiele z nich dzier�y�o w kamiennych d�oniach wysoko wzniesione ku-tows, jak gdyby gotowa�y si� do obrony ruin. W dole nad rzek� rechota�y �aby. Tuli spa� spokojnie w jej ramionach. Zamkn�a oczy, zwolni�a rytm oddechu. Teraz przysz�a pora snu. Ca�y �wiat powinien zasn��. �ni�o si� jej, �e znajduje si� pod pok�adem statku, le�y w st�ch�ej wodzie pomi�dzy tobo�ami materia�u, kt�ry jakim� cudem ciasno opl�t� jej piersi. Spod dna statku dobiega� g�uchy, ledwie dos�yszalny j�k. �atwo by�o go pomyli� z trzeszczeniem desek. By� to zew w�a morskiego -jednego z tych wielkich drapie�c�w, umieszczonych w oceanach przez staro�ytnych przodk�w, mi�dzygwiezdnych �eglarzy, po to by zapobiega�y wydostaniu si� dinozaur�w z Gor�cego L�du. Ale zew w�a morskiego by� odleg�y, bardzo odleg�y. We �nie Fava wspi�a si� na pok�ad i sp�j -r�a�a na bezkresne niebieskie morze. W oddali wielki czarny w�� wyskakiwa� w powietrze. Jego g�owa i szyja wystrzeliwa�y z wody na wysoko�� stu st�p, p�etwy chwia�y si� jak wielkie wachlarze, a krwiste skrzela b�yszcza�y czerwono w �wietle s�o�ca. Fava zastanawia�a si�, dlaczego zwierz� krwawi. Wtedy w�� rykn��. Jego ��te rybie oczy nawet z tej odleg�o�ci przeszy�y j� na wylot. Stw�r patrzy� w sam �rodek jej duszy. Nagle otworzy�a oczy i usiad�a, serce jej bi�o, w uszach nadal d�wi�cza� ryk w�a. W dolinie us�ysza�a nast�pne rykni�cie: to dinozaur wy� z b�lu. U�wiadomi�a sobie, �e we �nie zmiesza�y si� te dwa d�wi�ki. Mo�e to ryk dinozaura sta� si� osnow� nocnego koszmaru. Tuli le�a� u jej boku. Rzuca� si� i j�cza�, m�wi� przez sen. - Jeste�my murami, ty i ja - be�kota�. - Musimy chroni� ma�e rzeczy tego �wiata. Na chwil� zamilk�, jakby nas�uchiwa� odleg�ego g�osu. Kiedy� opowiada�, jak to w Craalu odkry�, �e w�� morski jest jego zwierz�cym przewodnikiem. Wedle wierze� Pwi, Tuli stanie si� teraz taki jak w�� morski. Fava nie zastanawia�a si�, co to mo�e oznacza�. W�� by� niestrudzony, czujny, gwa�towny. Tuli te� przejawia� te cechy. Zn�w zacz�� m�wi� przez sen: - Chod� do mnie. Mog� ci� uzdrowi�. Fava po�o�y�a si� i zamkn�a oczy. Ws�uchiwa�a si� w bicie w�asnego serca, w rytm serca Tulla, w odg�os powietrza wci�ganego i 22 wypuszczanego z p�uc, w rechotanie �ab - teraz coraz rzadsze - i ryki dinozaur�w dobiegaj�ce spo�r�d paproci rosn�cych na r�wninie. D�wi�ki brzmia�y nienaturalnie czysto. Czu�a si� tak, jakby mog�a wyj�� z cia�a i zbli�y� si� do ka�dego z nich. Przys�uchiwa�a si� odleg�ym odg�osom wydawanym przez wielkie gady - trzaskowi ko�ci, gdy stado allosaur�w po�era�o jak�� wi�ksz� besti�, g�osowi gigantycznego �uetalcoatlusa, szybuj�cego w powietrzu w poszukiwaniu padliny. W tle s�ycha� by�o cykady. I wtedy w dali us�ysza�a bardzo s�aby odg�os biegn�cego cz�owieka - przedziera� si� przez krzewy, dysza�, j �cza� ze zm�czenia. Z odg�os�w wywnioskowa�a, �e �ciga go trzech ludzi. Uciekinier rzuci� si� przed siebie bez namys�u. Jeden z prze�ladowc�w zawo�a� w dialekcie Pwi: - Bra� go! Zatrzyma� go! Fava nagle usiad�a. Wok� panowa�a cisza. U�wiadomi�a sobie, �e by� to kolejny z�y sen. Ale nawet na jawie s�ysza�a w g�owie odg�osy po�cigu. Nie mog�a pozby� si� uczucia, �e uciekinier pod��a w jej kierunku. Od dzieci�stwa nie dr�czy�y j� takie koszmary. Nocne powietrze wych�odzi�o powierzchni� kamienia. Tuli podci�gn�� futra, by zakry� twarz, odkrywaj�c przy tym stopy Favy. Podkurczy�a palce u n�g i postanowi�a do�o�y� do ognia. Wypl�ta�a si� z futer, podesz�a na palcach do ogniska, do�o�y�a drew i usiad�a na kamieniu, trzymaj�c stopy przy ogniu. Nocne powietrze zdawa�o si� j�otula�. Lekka mgie�ka przes�oni�a gwiazdy, a cienie totemicznych wojownik�w zawis�y nad dziewczyn�. Zamkn�a oczy i zwiesi�a g�ow�. Koszmar pojawi� si� tak szybko i by� tak realny, jakby w og�le nie spa�a. Wyj�a futro z tobo�ka, owin�a si� w nie i przedrzema�a reszt� nocy. Gdy rano obudzi�a si�, pami�ta�a tylko jeden sen: stara kobieta Pwi w czarnych szatach wk�ada�a Tullowi w ciemno�ci mokasyny. Mokasyny b�yszcza�y jak s�o�ce, stawa�y si� coraz ja�niejsze, a� wreszcie musia�a zamkn�� oczy przed tym blaskiem. Gdy rano obudzi�a si�, zacz�a ich szuka�, prawie pewna, �e znajdzie je przy stopach Tulla. Sen przepe�ni� Fav� przeczuciami, bo mokasyny by�y symbolem w�drowca ducha. Na �niadanie jedli gotowany owies z cynamonem. W�wczas Fava zapyta�a: - Czy �ni�e� tej nocy? Mnie ca�� noc dr�czy�y koszmary. - Nie - odpowiedzia� Tuli po kr�tkim wahaniu. - Jeste� pewien? S�ysza�am jak m�wi�e� przez sen. Powiedzia�e�, �e mo�esz kogo� uzdrowi�. 23 Tuli przesta� je��. Spojrza� na ni� zagadkowo i rzek�: - Nie przypominam sobie, �eby co� mi si� przy�ni�o. Podr� powrotna odbywa�a si� w po�piechu. Tuli wyrusza� wcze�nie ka�dego ranka i zatrzymywa� si� na nocleg o zachodzie s�o�ca, tak �e sz�stego dnia spali ju� w chacie na Wyspach Haystack. Tuli chcia�by zapewne uda� si� tej nocy w dalsz�podr�, do samego miasta, ale nadci�gn�y chmury i ograniczy�y widoczno��. Spali smacznie, bo gruba pow�oka chmur sprawia�a, �e noc by�a ciep�a. O �wicie, gdy jeszcze le�eli w chacie, Fava us�ysza�a gard�owy krzyk. Otworzy�a oczy. Podbieg�a do drzwi i spojrza�a w las. Chmury ju� si� rozproszy�y, ukazuj�c bladoniebieskie niebo, ale nad oceanem i nad wi�ksz� cz�ci� lasu ci�gle sta�y mg�y. Zn�w us�ysza�a krzyk i odg�os ga��zi trzeszcz�cych mi�dzy jod�ami u podn�a pag�rka. - Tuli! Szybko! - krzykn�a, a on skoczy�, chwyci� strzelb� i podszed� do drzwi. Po zboczu, przez g�ste paprocie bieg� w ich kierunku jaki� neandertalczyk. Ci�ki tob� i zimowe futra powiewaj�ce przy ka�dym ruchu przygina�y go ku ziemi. Oddycha� z trudem, g�owa mu si� chwia�a. Ni�s� ze sob� d�ug� dzid� omotan� ciemnoczerwonym materia�em i ozdobion� pi�rami. Fava spostrzeg�a, �e to starszy cz�owiek o posiwia�ych ju� w�osach, �e jest zm�czony i w ka�dej chwili mo�e upa��. Krzykn�� co� niezrozumia�ego i run�� w g�ste paprocie. Le�a� przez chwil�, po czym usi�owa� wsta�, lecz zrezygnowa�, z�o�y� g�ow� na przedramieniu i ci�ko dysza�. W srebrnej mgie�ce rozci�gaj�cej si� w dole zobaczyli �cigaj�cych. Byli to dwaj m�czy�ni odziani w szkar�at, czerwone sk�rzane zbroje, jaskrawoczerwone p�aszcze. Twarze mieli czarne, ukryte za �elaznymi maskami. Biegli pod g�r� rytmicznie, noga w nog�, jakby stanowili jedno cia�o. - R�d Klingi! - wyszepta� Tuli. Jego twarz przybra�a wyraz, jakiego Fava nigdy jeszcze u nikogo nie widzia�a: tak piekielnej nienawi�ci, nie pozostawiaj�cej �adnej w�tpliwo�ci, �e zaatakuje. Powstrzyma� si� jednak, jak pies my�liwski czekaj�cy na rozkazy pana, zanim rzuci si� na nied�wiedzia. Le��cy na paprociach neandertalczyk uni�s� si� na r�kach, obej -r�a� si�, krzykn�� i rzuci� si� w kierunku chaty. 24 Z pocz�tku Fava my�la�a, �e zobaczy� ich i wo�a o pomoc, ale zaraz zrozumia�a, �e biegnie na o�lep jak gnana zwierzyna, i nie mo�e ich widzie�, bo chata ukryta jest za wysokimi kamieniami, a po bokach obrastaj� j� krzaki je�yn. Stary cz�owiek przebieg� ko�o chaty. Z czo�a la� mu si� pot, twarz mia� przera�on�, niebieskie oczy szeroko otwarte ze strachu. Potkn�� si� i przytrzyma� ga��zi. W lewej r�ce, na kt�rej wytatuowany mia� znak swojego w�a�ciciela, trzyma� szkatu�k� na mapy wykonan� z barwionego drewna. Podbieg� do obalonego pnia, odwr�ci� si� i nastawi� dzid�. Opancerzeni rycerze Klingi, bez najmniejszych objaw�w zm�czenia biegli szybko pod g�r�. Tuli wyst�pi�, podni�s� strzelb� i wypali�. Jeden z prze�ladowc�w podskoczy�, spod �elaznej maski trysn�a krew i run�� do ty�u na paprocie. Drugi wojownik waha� si� tylko przez chwil�, po czym si�gn�� za pas po pistolet z d�ug� luf�. Tuli rzuci� strzelb�, kt�rej nie zd��y�by prze�adowa�, wyci�gn�� miecz ze szk�a z Benbow i skoczy� w d�. Ryzykowa� z nadziej�, �e dopadnie �owc� niewolnik�w, zanim tamten poci�gnie za spust. Krzykn��, rycerz wyszarpn�� niezgrabnie pistolet z olstr�w i wypali�. Chybi�. W tym szalonym momencie Tuli skoczy�. Jego miecz b�ysn�� w powietrzu. Rycerz Klingi wzni�s� r�ce, �eby odparowa� cios. Fava przymkn�a oczy i odwr�ci�a g�ow�. Miecz przebi� zbroj� z g�uchym stukni�ciem. Tuli pobieg� w d� wzg�rza w kierunku wojownika, kt�rego wcze�niej zastrzeli�. Wtedy Fava o�mieli�a si� zn�w spojrze�. Tuli z zakrwawionym mieczem w d�oni wyjmowa� pistolet zza pasa pokonanego przeciwnika. Potem pobieg� dalej, w d�. - Dok�d biegniesz? - krzykn�a za nim Fava. - Jest jeszcze jeden! - odkrzykn�� przez rami�. Fava szybko pobieg�a za nim. Tuli przedziera� si� przez g�ste paprocie. �atwo by�o pod��a� �ladem pozostawionym przez rycerzy Klingi, poniewa� biegn�c strz�sali z li�ci porann� ros� i teraz suche paprocie odbija�y si� od t�a pi�knie b�yszcz�cych krzak�w pokrytych jeszcze wilgoci�. Tuli bieg� tak szybko, jak mu na to pozwala� skurcz w prawej nodze, kt�rego nabawi� si� w dzieci�stwie od kajdan�w. Fava musia�a si� bardzo wysila�, �eby za nim nad��y�. Gdy dobiegli do brzegu, przez mg�� dojrza�a dwie �odzie �aglowe. W jednej z nich siedzia� rycerz Klingi w czerwonej zbroi. W r�ce trzyma� pistolet. Zobaczy� zbiegaj�cego ze stoku Tulla i strzeli�. 25 Tuli bieg� dalej, jak gdyby tego nie zauwa�y�. Zbli�a� si� do wody, gdy tymczasem czerwony wojownik pr�bowa� dr��cymi r�kami ponownie na�adowa� bro�. Tuli wymierzy� pistolet w rycerza Klingi, kt�ry odrzuci� bro� paln� i si�gn�� po miecz. Tuli strzeli� w ods�oni�t� grdyk� przeciwnika. Si�a strza�u str�ci�a wojownika z �odzi do rzeki. Ton�� powoli, w miar� jak woda wype�nia�a jego sk�rzan� zbroj�. Fava sta�a zaszokowana, �e Tuli tak po prostu zabi� trzech przeciwnik�w. Wiedzia�ajednak, �e �owcy niewolnik�w zrobiliby to samo z nimi. Tuli trzyma� pistolet w d�oni i patrzy� w wod�. Wok� Tulla i �odzi rozci�ga�a si� mg�a, sprawiaj�c, �e ca�a ta scena wydawa�a si� nierealna. - Kim oni byli? - zapyta�a. - S�dz�c po zbrojach, stra�nikami pa�acowymi Pan�w Niewolnik�w z Bashevgo. Zaw�drowali tysi�c mil od domu - odpowiedzia� Tuli po chwili zastanowienia. Popatrzy� w stron� szczytu pag�rka. Fava pod��y�a za j ego wzrokiem. Stary neandertalczyk, schodz�c w ich stron�, zatrzyma� si� na lekkim wzniesieniu. Oparty o dzid� siedzia� na paprociach ci�ko oddychaj�c. Pi�ra przy drzewcu trzepota�y na wietrze. Fava teraz zauwa�y�a, �e to, co bra�a za futra, by�o kup� we�nianych �achman�w nadaj�cych si� do wyrzucenia. Stary pr�bowa� co� im przekaza�. Chrz�ka�, robi� jakie� gesty, ale nie m�g� nic powiedzie�, bo handlarze wyrwali mu j�zyk. Cz�sto praktykowano to w domach Pan�w Niewolnik�w, gdzie tajemnica stanowi�a sens �ycia. Fava spojrza�a na szkatu�k� z mapami. Stary neandertalczyk trzyma� j� w taki spos�b, jakby chcia� j� uchroni� przed osobami niepo��danymi, nawet przed Tullem i Fav�. - S�dz�, �e to jaki� wa�ny niewolnik - powiedzia� Tuli. Fava skin�a g�ow�. Ca�y ten incydent by� niezwyk�y. Stwierdzi�a, �e ma dreszcze. - Sk�d wiedzia�e�, �e jest trzeci wojownik? - zapyta�a. - S�ysza�em jak bieg� - odpar� Tuli. - Nieprawda. Siedzia� cicho w �odzi. Sk�d wiedzia�e�, �e tu jest? Nie mog�e� zobaczy� go we mgle. Tuli wyra�nie szuka� wyt�umaczenia. - Ja, po prostu... jako� us�ysza�em... - Rzeczywi�cie, us�ysza�e� - zgodzi�a si� Fava. - Tak samo jak ja us�ysza�am go tydzie� temu, we �nie, gdy le�a�am na kamiennym �o�u. 26 Rozdzia� 2 W DZICZY W noc powrotu Tulla i Favy z podr�y po�lubnej, m�odzi Pwi z wioski zebrali si� na �wi�towanie nad jeziorkiem zwanym w dialekcie neandertalczyk�w Doskona�ym Zwierciad�em B��kitnego Nieba. Rozsiedli si� wok� ogniska, �piewali, pili piwo i przez ca�y wiecz�r snuli opowie�ci o Tullu i Favie w spos�b, w jaki ludzie opowiadaliby o zmar�ych. W pewnym sensie Tuli i Fava opuszczali na zawsze przyjaci�, bo od tej pory mieli �y� tylko ze sob�. Obok Tulla siedzia� odziany w �achmany stary neandertalczyk. Podejrzliwie przygl�da� si� zebranym. Nadal kurczowo trzyma� szkatu�k� na mapy i dzid�, jakby w ka�dej chwili spodziewa� si� ataku. Poniewa� nie m�g� powiedzie�, jakie nosi imi�, Tuli nazwa� go Eta-nai, co znaczy kaleka. Staremu niewolnikowi najwyra�niej to nie przeszkadza�o. Braciszek Tulla, Wayan, rozczesywa� w�osy starszego brata. Gdy jeden z ch�opc�w sko�czy� opowiadanie, Wayan zapyta� Tulla: - Dlaczego jeste� taki �liski? Czy to dlatego, �e ksi�yc na ciebie �wieci? - Nie �liski, tylko spocony, bo siedz� blisko ognia i ubra�em si� w ciep�e futra. Dym znad trzeszcz�cego ogniska rozchodzi� si� nisko nad jeziorem, dwa psy ze sfory Anoratha poszczekiwa�y, poluj�c na myszy pod pl�tanin� pokrytych mchem ga��zi. Nad g�owami wisia� Thor, ale wielkie sekwoje przes�ania�y �wiat�o ksi�yca i gwiazd, sprawiaj�c, �e noc by�a jeszcze ciemniejsza. Po drugiej stronie ogniska siedzia�a Darrissea Frolic, dziewczyna z plemienia ludzi, m�oda artystka o rozmarzonych oczach. Zajmowa�a si� produkcj� pi�knie pachn�cego czerpanego papieru, na kt�rym wypisywa�a potem poematy mi�osne. Sprzedawa�a je m�czyznom ma�o wprawnym lub za s�abym w sztuce pisania, �eby sami byli zdolni napisa� wiersz. Rzadko si� zdarza�o, by miasto Smilodon Bay opu�ci� statek, kt�ry nie wi�z�by kartki z poematem Darrissei. Tuli czu� si� zaszczycony jej obecno�ci�. Darrissea szczelnie otuli�a si� we�nianym p�aszczem, chroni�c si� przed rze�kim powietrzem. Czubkiem buta ze sk�ry wydry grzeba�a w ��to �arz�cych si� w�glach u skraju ogniska. Jako jedyny cz�owiek w towarzystwie wygl�da�a troch� dziwnie. �agodne rysy dziewczyny 27 kontrastowa�y z twardymi, pozbawionymi podbr�dk�w twarzami i g��boko osadzonymi oczami smag�ych neandertalskich ch�opc�w. D�ugie, faluj�ce w�osy mia�a niemal tak czarne jak oczy, Pwi za� mieli w�osy blond albo rude. Darrissea by�a szczup�a, mia�a delikatne d�onie artystki, a nie masywne �apy neandertalczyka. Nosi�a pi�kny b��kitny p�aszcz wyszywany na skraju w z�ote g�si, bia�� jedwabn� koszul� sznurowan� pod szyj� i kremowe sk�rzane spodnie. Wielu spo�r�d m�odych Pwi mia�o na sobie tylko mokasyny i czarne, we�niane portki, jakby pysznili si� jeden przed drugim, �e ch��d si� ich nie ima. W por�wnaniu z Pwi, Darrissea wygl�da�a nieomal jak kosmit-ka. Ale nawet w�r�d ludzi z miasta uchodzi�a za ekscentryczk�. Jej ojciec by� bojownikiem o wolno��, surowym m�czyzn�, kt�ry �ciga� �owc�w niewolnik�w i zwalcza� bandy pirat�w, a� pi�� lat temu zmar� otruty w swoim rodzinnym mie�cie. Darrissea �y�a teraz samotnie we w�asnym domu. Nie mia�a bli�szych przyjaci� w�r�d swojego gatunku. Lepiej czu�a si� z Pwi. Ostro�nie spr�bowa�a gor�cego zielonego piwa z kubka - ten rodzaj trunku lubili neandertalczycy - skrzywi�a si�, nie smakowa�o jej. Rozejrza�a si� nerwowo, czy kto� zauwa�y� ten grymas. - Mo�e wola�aby� wino? - zapyta� Tuli. - Mo�emy wys�a� kt�rego� z ch�opc�w do miasta, �eby przyni�s� je dla ciebie. Darrissea podnios�a wzrok, jej czarne oczy b�yszcza�y w �wietle p�omieni. - Nie. Jeste� teraz Pwi, odk�d odwr�ci�e� si� plecami do ludzkiej cz�ci twojego dziedzictwa. Niech to b�dzie �wi�to Pwi, nawet, je�li mia�oby to znaczy�, �e trzeba pi� piwo, kt�re smaku