7307
Szczegóły |
Tytuł |
7307 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7307 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7307 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7307 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PETER F. HAMILTON
DYSFUNKCJA RZECZYWISTO�CI
POCZ�TKI
T�umaczy�
Dariusz Kopoci�ski
1
Przestrze� rozwar�a si� w pi�ciu miejscach przed lekkim kr�-
�ownikiem �Beezlingiem". Cz�owiek patrz�cy w bezdenn� cze-
u�� m�g�by dostrzec cz�stk� prawdziwej, pustej niesko�czono�ci.
Quasi-materialna struktura tuneli czasoprzestrzennych stanowi�a
w istocie rzeczy stref� nie wypuszczaj�c� foton�w, z kt�rej ca�-
cowite ciemno�ci zdawa�y si� wylewa� na zewn�trz, aby poka-
la� rzeczywisty wszech�wiat. Nagle obce statki wy�oni�y si� zza
zas�ony mroku z przyspieszeniem 6 g, ustawiaj�c si� na trajekto-
riach przechwytu. Znacznie si� r�ni�y wygl�dem od jednostek
garissa�skiej floty, kt�rych pozycj� w przestrzeni �ledzili na bie-
��co: mia�y zgrabne, op�ywowe kszta�ty kropli wody. By�y wi�k-
sze i niepokoj�co pot�ne. �ywe.
Usadowiony wygodnie w opancerzonym i szczelnie zamk-
ni�tym module dowodzenia w samym sercu �Beezlinga", kapitan
Kyle Prager spokojnie odczytywa� dane astronawigacyjne, gdy
nagle komputer pok�adowy wszcz�� alarm, informuj�c datawizyj-
nie o blisko�ci intruz�w. Neuronowy nanosystem przekazywa�
wprost do m�zgu Pragera dane zbierane przez zespo�y zewn�trz-
nych sensor�w okr�tu. Tutaj, w rozleg�ej pustce mi�dzygwiezdnej
przestrzeni, nawet pr�dko�� �wiat�a nie wystarcza�a do zapewnie-
nia efektywnej wymiany informacji. Kapitan polega� wy��cznie
na infralokacji, �ledz�c niewyra�ne r�owe plamki rozszyfrowy-
wane przez programowe deskryptory. Sprz�t zak��caj�cy zamon-
towany w zasobnikach obcych okr�t�w skutecznie poch�ania�
i rozprasza� sygna�y radarowe �Beezlinga".
Programy bojowe przechowywane w nanosystemowych kla-
Strach pami�ci Kyle'a uzyska�y teraz status nadrz�dno�ci. Kapitan
przes�a� do komputera pok�adowego ci�g datawizyjnych instrukcji,
czekaj�c w napi�ciu na kolejne informacje. Obliczone trajektorie
pi�ciu przybysz�w pojawi�y si� pod postaci� szkar�atnych wektor�w,
kt�rych odcinki przecina�y przestrze� ku nieuchronnemu, z�owiesz-
czemu spotkaniu z �Beezlingiem" i jego dwiema fregatami eskor-
towymi. Obce okr�ty nadal przyspiesza�y, lecz ich nap�dy odrzutowe
nie wydziela�y spalin. Kyle Prager zdr�twia� ze strachu.
� Jastrz�bie � zawyrokowa�.
W s�siednim fotelu Tane Ogilie, oficer w�z�owy okr�tu, j�k-
n�a �a�o�nie.
� Sk�d wiedzieli?
� Agenci Wywiadu Si� Powietrznych Konfederacji nigdy nie
�pi� � odpar� Kyle Parker. � Domy�lili si�, �e zechcemy wzi��
natychmiastowy odwet. Pewnie monitoruj� ruchy naszej floty
i maj� nas stale na oku. �� Ponure my�li chodzi�y mu po g�owie.
Widzia� w wyobra�ni, jak komory utrzymania antymaterii mru-
gaj� wok� niego niczym diabelskie czerwone gwiazdki.
W ca�ej Konfederacji jedna sprawa nie budzi�a kontrowersji:
antymateria mog�a okaza� si� zgub� dla ludzko�ci. Na wszystkich
planetach i asteroidach, gdzie znajdowa�y si� osiedla ludzkie, ostro
pot�piano jej u�ycie.
Gdyby dopad� ich teraz okr�t Si� Powietrznych Konfederacji,
Prager jako kapitan otrzyma�by natychmiastowy wyrok �mierci,
a jego za�oga � bilet w jedn� stron� na podr� do kt�rej� z planet
karnych.
Nie mieli oczywi�cie wyboru: �Beezling" potrzebowa� fantas-
tycznego dopalacza bazuj�cego na antymaterii, bez por�wnania sil-
niejszego od urz�dze� spotykanych w nap�dach termoj�drowych
statk�w adamist�w. Wkr�tce w silniki na antymateri� zosta�yby
wyposa�one tak�e okr�ty Omuta�skich Si� Powietrznych. Maj� je,
bo i my je mamy. My je mamy, bo i oni je maj�. Jeden z naj-
starszych (i najbardziej przewrotnych) argument�w w dziejach.
Pragerowi opad�y ramiona, z rezygnacj� przyjmowa� sw�j los.
Zna� ryzyko i je akceptowa�, a przynajmniej tak wm�wi� sobie
i admiralicji.
�mier� nadesz�aby szybko, bez b�lu, a za�oga w normalnych
okoliczno�ciach zosta�aby przy �yciu. Dosta� jednak wyra�ne roz-
kazy. Nie mo�na nikogo dopu�ci� do �Alchemika", kt�rego prze-
wozi� �Beezling", a ju� szczeg�lnie podr�uj�cych jastrz�biami
edenist�w: wystarczy, �e mieli t� swoj� technobiotyk�.
� Otoczy�o nas pole dystorsyjne � oznajmi�a Tane Ogilie.
M�wi�a d�wi�cznym, pe�nym napi�cia g�osem. � �aden skok nie
wchodzi ju� w rachub�.
Kyle Prager zastanawia� si� kr�tk� chwil�, jakie to uczucie do-
wodzi� jastrz�biem, sprawowa� niepodzieln�, nie wymagaj�c� naj-
mniejszego wysi�ku w�adz� na pok�adzie statku. Ech, pozazdro�ci�!
A� trzy nieprzyjacielskie okr�ty �ciga�y �Beezlinga", gdy tym-
czasem fregaty �Chengho" i �Gomban" ucieka�y ka�da przed jed-
nym my�liwym.
Matko Boska, taka taktyka wyra�nie wskazuje, �e wiedz�, co
wieziemy!
Odtworzy� w pami�ci kody samozniszczenia, sprawdzaj�c ca��
procedur� przed przes�aniem komputerowi pok�adowemu datawi-
zyjnego polecenia. Rzecz by�a prosta: wystarczy�o od��czy� za-
silanie systemu zabezpiecze� kom�r utrzymania antymaterii w sil-
niku nap�dowym, aby okoliczn� przestrze� wype�ni�o twarde pro-
mieniowanie i jasno�� dor�wnuj�ca wybuchowi nowej.
M�g�bym zaczeka�, a� jastrz�bie podejd� bli�ej, niechby i im
si� dosta�o. Chocia�... szkoda za��g, ludzi, kt�rzy musz� s�ucha�
rozkaz�w.
Filigranowy obraz trzech okr�t�w po�cigowych powi�kszy� si�
niespodziewanie w podczerwieni, teraz by� znacznie ja�niejszy
i bardziej wyra�ny. Ka�dy z nich roz�o�y� osiem migotliwych p�at-
k�w energii; ostre, b�yszcz�ce ko�c�wki rozproszy�y si� momen-
talnie w przestrzeni. Programy analityczne dostarczy�y Pragerowi
danych, zmaterializowa�a si� projekcja wektor�w lotu ��cz�cych
wszystkie dwadzie�cia cztery my�liwce bezpilotowe z �Beezlin-
giem" �ukowatymi, �wietlistymi smugami. Ci�gn�y za sob� pi�-
ropusze radioaktywnych spalin. Przyspieszenie si�ga�o 40 g. Na-
p�d na antymateri�.
� Odpalili osy bojowe! � wykrzykn�a ochryple Tane
Ogilie.
� To nie s� zwyk�e jastrz�bie � warkn�� Kyle Prager, dusz�c
w sobie w�ciek�o��. � To pieprzone czarne jastrz�bie na us�ugach
Omuty! � Rozkaza� datawizyjnie komputerowi pok�adowemu
wykona� unik, uaktywniaj�c w szale�czym po�piechu procedury
obronne �Beezlinga". Sprawdzi� czas w neuronowym nanosyste-
mie: od pojawienia si� nieprzyjaciela up�yn�o siedem sekund. Na-
prawd� tylko tyle? Ale nawet je�li tak, jego reakcja by�a �a�o�nie
powolna na arenie, gdzie milisekundy stanowi�y najcenniejsz� wa-
lut�. Przyjdzie im za to zap�aci�, mo�e nawet �yciem.
Za pomoc� sygna��w d�wi�kowych, optycznych i datawizyj-
nych �Beezling" ostrzega� przed wzrastaj�cym przeci��eniem. Za-
�oga siedzia�a zapi�ta w pasach, lecz tylko B�g wiedzia�, co si�
teraz dzia�o z cywilami, kt�rych mieli na pok�adzie.
Kiedy okr�t p�ynnie przyspiesza�, b�onowe suplementy nano-
niczne twardnia�y w jego ciele � wspiera�y organy wewn�trzne
w walce z przeci��eniem, nie dopuszcza�y do uszkodzenia w kr�-
gos�upie, zapewnia�y nie zak��cony dop�yw krwi do m�zgu, za-
pobiega�y zamroczeniu. Okr�t zatrz�s� si� gwa�townie podczas od-
palania w�asnego zespo�u os bojowych. Ich przyspieszenie osi�g-
n�o 8 g i ci�gle ros�o.
W pizednim module za�ogowym doktor Alkad Mzu analizo-
wa�a na bie��co sytuacj� �Beezlinga", kt�ry z przyspieszeniem
1,5 g p�dzi� ku nowym wsp�rz�dnym skoku. Neuronowy nano-
system przetwarza� pierwotne dane, kompiluj�c obrazy nap�ywa-
j�ce z zewn�trznych czujnik�w okr�tu i rzutuj�c na nie wekto-
ry lotu. Poza siatk�wkami oczu ods�oni� jej si� nowy widok, za-
k��cany b�yskami i cieniami zjaw, p�ki nie zamkn�a powiek.
�Chengho" i �Gombari" przybra�y posta� jaskrawych smug b��-
kitno-bia�ego �wiat�a, w blasku wyrzucanych przez nie spalin gas�y
gwiazdy.
Lecieli w zwartym szyku. �Chengho" znajdowa� si� w odleg-
�o�ci dw�ch tysi�cy kilometr�w, �Gombari" � troszk� wi�cej ni�
trzech tysi�cy. Alkad wiedzia�a, �e statki potrzebuj� najnowocze�-
niejszych urz�dze� astronawigacyjnych, aby mog�y si� wynurzy�
vv oddaleniu mniejszym ni� pi�� tysi�cy kilometr�w po skoku na
odleg�o�� dziesi�ciu lat �wietlnych. Garissa nie szcz�dzi�a pieni�-
dzy na wyposa�enie swej floty w najwy�szej jako�ci oprzyrz�do-
wanie.
Pieni�dzy, kt�rymi powinno si� raczej subsydiowa� uniwer-
sytet lub wspom�c s�u�b� medyczn�. Garissa me by�a szczeg�lnie
bogatym �wiatem. Alkad wola�a nie pyta�, gdzie Departament O-
brony zdoby� tak olbrzymie ilo�ci antymaterii.
� Nast�pny skok za mniej wi�cej trzydzie�ci minut � oznaj-
mi� Peter Adul.
Alkad odwo�a�a przekaz datawizyjny. Sensoryczna wizualiza-
cja lotu okr�t�w rozmy�a si�, zast�piona widokiem sparta�skiego,
szarozielonego kompozytu �cian kabiny. Peter sta� przy otwartej
grodzi w ciemnym turkusowym kombinezonie z mi�kkimi wk�ad-
kami, chroni�cymi stawy przed pot�uczeniami w stanie niewa�-
ko�ci. Cho� u�miecha� si� ujmuj�co, dostrzeg�a trosk� w jego jas-
nych, �ywych oczach.
Peter mia� trzydzie�ci dwa lata, metr osiemdziesi�t wzrostu
i jeszcze ciemniejsz� karnacj� ni� jej hebanowa sk�ra. Pracowa�
na uniwersytecie na wydziale matematyki i od osiemnastu mie-
si�cy by� jej narzeczonym. Nie nale�a� do lekkoduch�w i zawsze
mog�a liczy� na jego wsparcie. Wydawa� si� nie przejmowa� tym,
�e nie dor�wnuje jej inteligencj� � rzadko spotyka�a si� z ta-
k� postaw� � cho� sam te� szczyci� si� b�yskotliwym umys�em.
Mia�a zosta� pot�piona jako konstruktorka �Alchemika", ale i to
mu w niczym nie przeszkadza�o. Co wi�cej, odwiedzi� wraz z m�
supert�jn� baz� wojskow� na planetoidzie, gdzie pomaga� roz-
wik�a� pewne matematyczne problemy zwi�zane z budow� urz�-
dzenia.
� My�la�em, �e sp�dzimy je razem � doda�.
U�miechn�a si� szeroko i wy�lizn�a spod siatki ochronnej,
gdy usiad� obok niej na skraju fotela amortyzacyjnego.
� O nie, dzi�ki. Zawodowi piloci mog� si� ob�apia� podczas
korekty toru lotu, ale mnie to nie bierze. � Do kabiny wdziera�y
si� r�norodne szumy i buczenia, cz�onkowie za�ogi rozmawiali
po cichu na swych stanowiskach, od strony w�skich luk�w przej-
�ciowych dolatywa�y przyt�umione s�owa. �Beezlinga" budowano
z my�l� o transporcie wyposa�enia �Alchemika", zatem szczeg�l-
n� uwag� zwracano na wytrzyma�o�� i niezawodno�� okr�tu; wy-
goda za�ogi zajmowa�a odleg�e miejsce na li�cie konstrukcyjnych
priorytet�w.
Alkad przerzuci�a stopy poza kraw�d� fotela (si�a ci�ko�ci
�przyssa�a" je natychmiast do pod�ogi) i przysun�a si� do Petera,
wdzi�czna za jego obecno�� i trosk�.
Otoczy� j� ramieniem.
� Dlaczego, gdy ocieramy si� o �mier�, burz� si� w nas hor-
mony?
Przywar�a z u�miechem do jego cia�a.
� A co takiego jest w facetach, �e je�li tylko nie �pi�, burz�
si� w nich hormony?
� Rozumiem, �e nie chcesz.
� Bo nie chc� � odpar�a twardo. � Po pierwsze, nie ma tu
drzwi, a po drugie, przy tym przeci��eniu �atwo co� sobie uszko-
dzi�. Zreszt� po powrocie b�dziemy mieli na to mn�stwo czasu.
� Racja. � Je�li wr�cimy. Nie odwa�y� si� jednak powie-
dzie� tego na glos.
Wtedy w�a�nie rozleg� si� alarm. Dopiero po sekundzie otrz�s-
n�li si� z zaskoczenia.
� Wskakuj na fotel! � rykn�� Peter, kiedy raptownie wzros�o
przyspieszenie okr�tu.
Alkad za wszelk� cen� stara�a si� oderwa� stopy od pod�o-
gi. Wydawa�y si� zrobione z uranu, nieprawdopodobnie ci�kie.
Mi�nie i �ci�gna pr�y�y si�, kiedy pr�bowa�a wykona� jakikol-
wiek ruch.
No, dalej. Zr�b to. To tylko twoje nogi. Matko Boska, przecie�
tyle razy podnosi�a� nogi! Ci�gnij!
Impulsy nerwowe obej�� nanosystemowych pobudza�y mi�nie
ud do wyt�onej pracy. Zdo�a�a wci�gn�� jedn� nog� na fotel
W tym czasie przyspieszenie si�gn�o 7 g. Lewa noga pozostawa�a
wci�� poza fotelem, stopa �lizga�a si� po pod�odze pok�adu, kiedy
ogromny ci�ar uda grozi� uszkodzeniem stawu kolanowego.
Dosz�o do spotkania dw�ch wrogich roj�w os bojowych; ata-
kuj�ce i broni�ce si� my�liwce bezpilotowe p�ka�y, rozsy�aj�c grad
podpocisk�w. Strumienie skoncentrowanej energii krzy�owa�y si�
chaotycznie w przestrzeni. Impulsy z przyrz�d�w do prowadzenia
walki radioelektronicznej rozbiega�y si� we wszystkich kierun-
kach, szalej�c w ca�ym spektrum fal elektromagnetycznych, pr�-
buj�c odchyli�, pop�dzi�, oszuka�, wprowadzi� zam�t w szykach
nieprzyjaciela. Sekund� p�niej przysz�a kolej na rakiety oraz ku-
le kinetyczne, kt�re rozb�yskiwa�y niczym wystrza�y antycznych
strzelb. Wystarczy�o minimalne dra�ni�cie, a przy tak zawrotnych
pr�dko�ciach zar�wno pocisk, jak i trafiony obiekt detonowa�
w�r�d postrz�pionych pi�ropuszy plazmy. Dochodzi�o do eksplo-
zji paliwa termoj�drowego, intensywnych rozb�ysk�w niebiesko-
bia�ego �wiat�a z fioletowymi grzywami wy�adowa� koronowych.
Konflikt zaognia�a dodatkowo antymateria, powoduj�c jeszcze
wi�ksze wybuchy w tej jonowej nawa�nicy.
Szeroka na trzysta kilometr�w mg�awica eksplozji nast�puj�-
cych mi�dzy �Beezlingiem" a jego prze�ladowcami mia�a soczew-
kowate kszta�ty; rozpierana przez g�ste cykloniczne zag�szczenia,
bucha�a na kraw�dziach gigantycznymi s�upami ognia. Nie zbu-
dowano dot�d sensora, kt�ry zdo�a�by zorientowa� si� w takim
chaosie.
�Beezling" zakr�ci� gwa�townie. Cewki odchylaj�ce silnik�w
pokazywa�y, na co je sta�, gdy okr�t zmienia� kurs, �eby zd��y�
wlecie� w stref� chwilowo woln� od wybuch�w. Z wyrzutni
umieszczonych w dolnym kad�ubie kr��ownika wystrzeli�a druga
gromada os bojowych, by zaraz napotka� na swej drodze formacj�
odpalon� z czarnego jastrz�bia.
Zaledwie Peter stoczy� si� z fotela amortyzacyjnego i grzmot-
n�� o pod�og� kabiny, poczu� olbrzymie przyspieszenie. Patrzy�
bezradnie, jak lewa noga Alkad poddaje si� z wolna mia�d��cej
sile ci�ko�ci; jej j�k wzbudza� w nim poczucie winy. Kompo-
zytowe pokrycie pok�adu napiera�o na jego plecy, szyja cierpia�a
potworne katusze. Po�ow� gwiazd, kt�re widzia�, stanowi�y iskier-
ki b�lu, reszt� � datawizyjny stek bzdur. Komputer pok�adowy
sprowadza� aren� dzia�a� bitewnych do zgrabnych, uporz�dkowa-
nych rysunk�w, kt�re walczy�y o lepsze z seriami metabolicznych
ostrze�e�. Nie potrafi� nawet skupie na nich my�li. Mia� na g�o-
wie wa�niejsze problemy... na przyk�ad jak, do cholery, d�wign��
klatk� piersiow� i z�apa� oddech.
Nagle zmieni� si� kierunek si�y ci�ko�ci. Peter oderwa� si�
od pok�adu i uderzy� o �cian� kabiny. Z�by przebi�y warg�, nos
p�k� z obrzydliwym chrupni�ciem. Przerazi� si�, gdy ciep�a krew
zala�a mu usta. Jaka rana zagoi si� w takich warunkach? Je�li nic
si� nie zmieni, pewnie wykrwawi si� na �mier�.
Po chwili si�a ci�ko�ci zn�w wr�ci�a do normalnego stanu,
rzucaj�c nim o pok�ad. Wrzasn��, wstrz��ni�ty i obola�y. Przekaz
datawizyjny z komputera pok�adowego przeistoczy� si� w dziwnie
spokojny, powleczony mor� dese� czerwonych, zielonych i nie
bieskich linii. Po brzegach wdziera�a si� ciemno��.
Drugie starcie os bojowych odby�o si� ju� na szerszym froncie.
Po obu stronach czujniki i procesory dostawa�y zadyszki, zdezo-
rientowane wy�adowaniami w mg�awicy i ogromem wypromie-
niowywanej energii. Wci�� nowe eksplozje rozb�yskiwa�y na tle
tej scenerii zniszczenia. Kilka os bojowych przeciwnika przedar�o
si� przez kordon obronny. Trzecia grupa obro�c�w opu�ci�a �Beez-
linga".
Sze�� tysi�cy kilometr�w dalej, gdzie �Chengho" op�dza�a si�
od roju os bojowych wystrzelonych przez swego jedynego prze-
�ladowc�, wybuchy nuklearne powo�a�y do �ycia drug� mg�awic�.
Gorzej by�o z �Gombari"; nadlatuj�ce pociski roztrzaska�y komory
utrzymania antymaterii fregaty. Gdy zabiys�a efemeryczna gwiaz
da, filtry czujnik�w �Beezlinga" zabra�y si� gor�czkowo do pra-
cy. Kyle Prager utraci� datawizyjny obraz po�owy wszech�wiata
Nie widzia� jeszcze czarnego jastrz�bia, kt�ry zaatakowa�by fre-
gat�, otwieraj�c r�wnocze�nie wlot tunelu czasoprzestrzennego,
aby w nim znikn�� i tym sposobem uciec przed b�blem �miercio-
no�nego promieniowania.
A tymczasem osa bojowa zbli�aj�ca si� do �Beezlinga" z przy-
spieszeniem 46 g przeanalizowa�a formacj� mechanicznych obro�-
c�w, kt�ra p�dzi�a jej na spotkanie. Do boju przyst�pi�y rakie-
ty i urz�dzenia zak��caj�ce dzia�anie system�w teleelektrycznych,
prowadz�c przez dziesi�t� cz�� sekundy strategi� zmiennych uni-
k�w i zasadzek. Napastnik si� przebi�, tylko jeden obro�ca po-
zosta� mi�dzy nim a okr�tem kosmicznym; lecia� wprawdzie w je-
go kierunku, lecz wolno: dopiero co opu�ci� prowadnic� wyrzutni,
jego przyspieszenie wynosi�o zaledwie 20 g.
Kyle Prager uzyska� dane dotycz�ce rozwoju sytuacji. Pozy-
cje czarnych jastrz�bi i trajektorie ich lotu. Rezultaty dzia�a� my-
�liwc�w bezpilotowych. Ewentualne rezerwy. Wszystko to bra�
pod uwag� jego umys� wspomagany programem taktycznym. Do-
w�dca powzi�� decyzj�: po�ow� pozostaj�cych w odwodzie os
przeznaczy� do zada� ofensywnych.
Hukn�o jak w dzwonie, kiedy wystrzeli�y.
W odleg�o�ci stu pi��dziesi�ciu kilometr�w od upatrzonej zdo-
byczy procesory steruj�ce nacieraj�cej osy bojowej obliczy�y, �e
zanim dopadnie okr�t, zostanie jednak przechwycona. Dokona�a
wi�c szybkiego przegl�du dost�pnych opcji i jedn� z nich wybra�a.
W odleg�o�ci stu dwudziestu kilometr�w wyda�a polecenie od-
ci�cia zasilania swoich siedmiu kom�r utrzymania antymaterii.
W odleg�o�ci dziewi��dziesi�ciu kilometr�w wy��czy�o si� pole
magnetyczne pierwszej z nich. Olbrzymie przyspieszenie zrobi�o
swoje: bry�a zamarzni�tej antymaterii uderzy�a w tyln� �ciank�.
Na d�ugo przed tym, jak dosz�o do zetkni�cia, wy��czy�o si� pole
magnetyczne drugiej komory. W ci�gu stu pikosekund wszystkie
zosta�y od��czone od zasilania, co da�o w efekcie fal� uderzeniow�
o z g�ry za�o�onym kszta�cie.
W odleg�o�ci osiemdziesi�ciu o�miu kilometr�w bry�y anty-
materii unicestwi�y w procesie anihilacji r�wnowa�n� ilo�� ma-
terii i nast�pi�o wyzwolenie tytanicznej energii. Wytworzona
w ten spos�b w��cznia plazmy, tysi�ckro� gor�tsza ni� wn�trze
gwiazdy, p�dzi�a w kierunku �Beezlinga" z pr�dko�ci� relatywi-
styczn�.
Kiedy strumie� zdysocjowanych jon�w ugodzi� w okr�t, ze-
spo�y czujnik�w i panele termozrzutu momentalnie wyparowa�y.
Generatory si� wi���cych moleku�y robi�y, co mog�y, aby nie do-
pu�ci� do uszkodzenia krzemowego kad�uba okr�tu, lecz wobec
tak dzikiej napa�ci ich wysi�ek okaza� si� daremny. Przebicie na-
st�pi�o jednocze�nie w kilkunastu miejscach. Do wn�trza wla�a
si� plazma, przetaczaj�c si� po z�o�onych, delikatnych systemach
niczym p�omie� lampy lutowniczej po kryszta�kach �niegu.
Okrutny los nie oszcz�dzi� tego dnia �Beezlinga". Jeden ze
strumieni plazmy trafi� w zbiornik z deuterem, stopi� piank� izo-
lacyjn� i tytanow� pow�ok�. Ciecz kriogeniczna, poddana dzia�a-
niu wysokiego ci�nienia, przesz�a do swego naturalnego stanu ga-
zowego, rozrywaj�c zbiornik i rozrzucaj�c na wszystkie strony od-
�amki. O�miometrowy fragment kad�uba odgi�� si� na zewn�trz,
a pomi�dzy zdartymi krzemowymi strz�pami trysn�� ku gwiazdom
wulkaniczny gejzer deuteru.
Eksplozje os bojowych nadal zalewa�y najbli�sz� przestrze� po-
wodzi� �wiat�a i cz�stek elementarnych. Niczym ranny ptak, �Beez-
ling" kr�ci� si� bezw�adnie z dziurawym kad�ubem i uszkodzonym
nap�dem w samym centrum coraz szerszego ob�oku zniszcze�.
Dow�dcy trzech atakuj�cych czarnych jastrz�bi obserwowali,
jak ostatnia gromada os bojowych �Beezlinga" obiera kurs na ich
okr�ty i przecina przestrze� w akcie zemsty. Tysi�ce kilometr�w
dalej ich towarzysz zaliczy� decyduj�ce trafienie, unieruchamiaj�c
�Chengho". A tymczasem osy �Beezlinga" pokona�y ju� po�ow�
dystansu dziel�cego je od celu.
Kom�rki modelowania energii wywar�y ogromny nacisk na stru-
ktur� przestrzeni i czarne jastrz�bie w�lizn�y si� w otwarte tune-
le, domykaj�c za sob� wloty. Osy bojowe �Beezlinga" zgubi�y �lad
swoich niedosz�ych ofiar; procesory steruj�ce skanowa�y przestrze�
w coraz wi�kszym promieniu, na pr�no staraj�c si� odnale�� za-
ginione sygna�y. My�liwce bezpilotowe mkn�y wi�c dalej i dalej,
pozostawiaj�c za sob� unieruchomiony okr�t wojenny.
Powr�t do rzeczywisto�ci nie byt a� taki przyjemny, nawet je-
�li oznacza�, �e doktor Alkad Mzu ci�gle �y�a. B�l lewej nogi
przyprawia� o md�o�ci. Pami�ta�a trzask p�kaj�cej ko�ci, gdy staw
kolanowy wreszcie nie wytrzyma�. Potem nast�pi�y gwa�towne
zmiany si� bezw�adno�ci, r�wnie m�cz�ce co wymy�lne tortury
zadawane przez kata. Neuronowy nanosystem w znacznej mierze
u�mierzy� b�l, lecz ostatnie wstrz�sy �Beezlinga" sprawi�y, �e wo-
k� niej zamkn�a si� b�ogos�awiona pustka.
Matko Boska, jakim cudem uda�o si� nam przetrwa�?
A przecie� by�a �wiadoma tego, �e je�li misja zako�czy si�
fiaskiem, to �mier� si� o ni� upomni. Dzi�ki pracy na garissa�skim
uniwersytecie wiedzia�a, jak wielkie energie wchodz� w gr� pod-
czas wykonywanego przez statek skoku ZTT i z czym wi�za�aby
si� jakakolwiek niestabilno�� w w�z�ach modeluj�cych. Do�wiad-
czona za�oga nie wydawa�a si� tym szczeg�lnie przejmowa�...
albo te� potrafi�a lepiej skrywa� swe uczucia. Wiedzia�a r�wnie�,
�e jest raczej ma�o prawdopodobne, aby zostali przechwyceni
przez okr�t omuta�skiej floty, kiedy ju� �Beezling" wynurzy si�
przy docelowej gwie�dzie. Jednak�e nawet to nie by�oby a� takie
z�e: gdyby osa bojowa przedar�a si� przez pole obronne �Beez-
linga", koniec nast�pi�by b�yskawicznie. Liczy�a si� nawet z ewen-
tualno�ci�, �e �Alchemik" ulegnie awarii... Ale co� takiego? Osa-
czona w bezkresnej pustce, nie przygotowana fizycznie ani psy-
chicznie, by jednak o w�os unikn�� �mierci. Jak�e� Matka Boska
mog�a pozwoli� na tak� okropno��? Chyba �e i ona l�ka�a si�
�Alchemika"...
Szcz�tkowe wykresy wdziera�y si� z uporem w jej sko�atane
my�li. Odcinki wektor�w schodzi�y si� w odleg�o�ci trzydziestu
siedmiu tysi�cy kilometr�w w punkcie o wsp�rz�dnych zak�ada-
nego skoku. Omuta by�a male�k�, trudn� do zauwa�enia gwiazdk�,
dok�adnie w jednej linii z punktem skoku. Jeszcze dwa takie prze-
mieszczenia i dotarliby do ob�oku Oorta miejscowego uk�adu �
sfery wype�nionej chmurami py�u lodowego i j�drami drzemi�cych
komet, kt�ra wyznacza granic� oddzia�ywania pola grawitacyjne-
go s�o�ca. Zbli�ali si� z kierunku galaktycznej p�nocy, daleko
od p�aszczyzny ekliptyki, aby unikn�� zdemaskowania.
Pomaga�a zaplanowa� t� misj�. Wyg�asza�a swoje uwagi w sali
pe�nej wysokich rang� oficer�w, kt�rzy wyra�nie okazywali zde-
nerwowanie w jej towarzystwie. Ten syndrom dotyka� coraz szer-
sze grono ludzi w tajnej bazie wojskowej, w miar�jak post�powa�y
jej prace.
Alkad da�a Konfederacji ca�kiem nowy pow�d do strachu �
co�, co pod wzgl�dem si�y ra�enia dystansowa�o nawet antyma-
teri�: pogromc� gwiazd. �wiadomo�� tego w r�wnym stopniu
przygn�bia�a, co przera�a�a. Musia�a pogodzi� si� z my�l�, �e po
wojnie miliardy mieszka�c�w planet b�d� zerka� w gwiazdy
w oczekiwaniu na moment, kiedy migocz�ce �wiate�ko zwane
Omut� zga�nie na nocnym niebie. Przypominaj�c sobie jej imi�
� imi� osoby przekl�tej na wieki.
Wszystko dlatego, �e w swej g�upocie nie przywi�zywa�am wa-
gi do b��d�w pope�nianych w przesz�o�ci. Podobnie jak ci wszyscy
naiwni marzyciele na przestrzeni dziej�w zamotani w swe kusz�ce,
zgrabne r�wnania, kt�rych prostota, wyodr�bniona z chaosu ele-
gancja, nie daje wyobra�enia o perfidnych, krwawych zastosowa-
niach, b�d�cych ich ko�cowym urzeczywistnieniem. Jakby�my nie
mieli do�� broni. Nic jednak nie zmieni ludzkiej natury, zawsze
chcemy wybi� si� ponad innych, powi�kszy� trwog� o kolejny sto-
pie�. Tylko po co?
Trzysta osiemdziesi�t siedem dorad: ogromnych asteioid o wn�t-
rzach wype�nionych niemal czystym metalem. Kr��y�y wok� czer-
wonego kar�a dwadzie�cia lat �wietlnych od Garissy i dwadzie�cia
dziewi�� od Omuty. Statki zwiadowcze z obydwu zamieszkanych
uk�ad�w natkn�y si� na nie prawie r�wnocze�nie. Nikt nigdy si�
nie dowie, kto rzeczywi�cie by� pierwszy. Oba rz�dy uzna�y je za
swoj� w�asno��: bogactwo nagromadzone w samotnych bry�ach me-
talu stanowi�oby nie lada gratk� dla planety, kt�rej przedsi�biorstwa
da�yby sobie rad� z urobkiem tak wielkiej ilo�ci rudy.
Pocz�tkowo zdarza�y si� drobne zatargi, dochodzi�o do incy-
dent�w. Wysy�ane ku doradom statki badawcze i poszukiwawcze
pada�y ofiar� �pirat�w". Konflikt, kt�rego nie da�o si� unikn��,
przybiera� na sile. Ju� nie tylko statkom grozi�o niebezpiecze�-
stwo, ale te� ich macierzystym portom na asteroidach. Z czasem
zbyt du�� pokus� okaza�y si� miejscowe zak�ady przemys�owe.
Zgromadzenie Og�lne Konfederacji podj�o pr�b� mediacji, jed-
nak nadaremnie.
Obie strony wezwa�y pod bro� wszystkie swoje rezerwy. Za-
cz�� si� werbunek niezale�nych przewo�nik�w wraz z ich szyb-
kimi okr�tami wyposa�onymi w wyrzutnie os bojowych. A� wresz-
cie, przed miesi�cem, Omutanie u�yli bomby z �adunkiem anty-
materii przeciwko osiedlu przemys�owemu na jednej z asteroid
w uk�adzie Garissy. Zgin�o pi��dziesi�t sze�� tysi�cy ludzi, kiedy
p�k�a kopu�a biosfery i zostali wyssani w przestrze�. Ci, co ocaleli
� osiemna�cie tysi�cy cierpi�cych z powodu zgniecionych i na-
pe�nionych wod� p�uc, raptownej dekompresji naczy� w�oskowa-
tych i obra�e� sk�ry � postawili na nogi ca�� s�u�b� medyczn�
planety. Ponad siedem tysi�cy poszkodowanych odes�ano na dys-
ponuj�cy trzema tysi�cami ��ek wydzia� medycyny uniwersytetu.
Alkad mia�a okazj� zobaczy� zam�t i ogrom b�lu; j�ki i rz�enia
zdawa�y si� nie mie� ko�ca.
I oto wybi�a godzina zemsty. Wszyscy bowiem wiedzieli, �e
nast�pnym etapem b�dzie bombardowanie planety. Alkad Mzu,
zgo�a nieoczekiwanie, odkry�a w sobie sk�onno�� do skrajnego
szowinizmu, kt�ry wypar� akademick� pow�ci�gliwo��, jak� dot�d
kierowa�a si� w �yciu. Gro�ono przecie� jej �wiatu.
Jedyn� skuteczn� metod� obrony m�g� by� atak na Omut�, i to
atak totalny. Dow�dztwo Floty popar�o jej dzia�ania, pe�ne hipote-
tycznych za�o�e�, co w ko�cu doprowadzi�o do powstania spraw-
nego urz�dzenia.
�Chcia�bym co� zrobi�, �eby� nie musia�a si� tak zamartwia�"
� powiedzia� Peter w dniu odlotu, kiedy oboje oczekiwali w mesie
oficerskiej kosmodromu na podstawienie wahad�owca.
�A ty by� nie mia� wyrzut�w sumienia?" � burkn�a z irytacj�.
Nie mia�a ochoty na rozmow�, ale nie chcia�a te� milcze�.
�Owszem, cho� mniejsze ni� ty. Obwiniasz si� za ca�y ten kon-
flikt. A nie powinna�. Tobie i mnie, nam wszystkim, ka�demu
mieszka�cowi tej planety taki los przypad� po prostu w udziale".
�Ciekawe, ilu despot�w i wodz�w ��dnych �upu wypowiedzia-
�o ju� podobne s�owa?"
Uda�o mu si� przybra� min� po cz�ci smutn�, po cz�ci wsp�-
czuj�c�.
Alkad uj�a jego d�o� z uczuciem ulgi.
�Tak czy inaczej, dzi�kuj�, �e ze mn� lecisz. W�tpi�, czy znio-
s�abym sama obecno�� tych �o�nierzy".
�Wszystko p�jdzie dobrze, zobaczysz � rzek� cicho. � Rz�d
nie wyjawi �adnych szczeg��w, a zw�aszcza nazwiska wynalazcy".
�To znaczy, �e b�d� mog�a spokojnie wr�ci� do pracy? � za-
pyta�a z gorycz� w g�osie. � Jakby nigdy nic?" � Wiedzia�a,
�e to niemo�liwe. Agencje wywiadowcze dzia�aj�ce z ramienia
po�owy rz�d�w w Konfederacji dowiedz� si�, kim jest, o ile ju�
nie wiedzia�y. O jej losie nie zadecyduje byle minister na niewiele
znacz�cej politycznie Garissie.
��Nic� to za du�o powiedziane � odpar�. � Ale uniwersytet prze-
trwa. Studenci. Przecie� dla nich �yjemy, prawda? Musimy to wszyst-
ko ochroni�, wywi�za� si� z naszego prawdziwego powo�ania".
�Tak � rzek�a, jakby ten argument przes�dza� spraw�. Wyj-
rza�a przez okno. Przebywali blisko r�wnika, gdzie s�o�ce Garissy
powleka�o niebo nieskaziteln� biel�. � Maj� tam teraz pa�dzier-
nik. W kampusie ludzie brn� po kolana w pierzynkach. Zawsze
uwa�a�am, �e to cholernie k�opotliwe nasiona. Komu przysz�o do
g�owy zak�ada� rdzennie afryka�sk� koloni� na �wiecie, kt�ry
w trzech czwartych znajduje si� w strefie umiarkowanej?"
�Ej�e, nikt ju� dzisiaj nie twierdzi, �e musi nam by� najlepiej
w tropikalnym piekle, ten mit dawno si� zestarza�. Liczy si� tylko
nasza spo�eczno��. Poza tym lubi� zim�. A ty by� si� nie w�cieka�a,
gdyby i tam przez okr�g�y rok panowa�y tak dokuczliwe upa�y?"
�Racja". Za�mia�a si� p�g�bkiem.
Westchn��, patrz�c na ni� uwa�nie.
�Alkad, naszym celem nie jest sama Omuta, ale ich gwiazda
B�d� mieli szans�. Du�� szans�".
�Na Omucie mieszka siedemdziesi�t pi�� milion�w ludzi. Za-
braknie im �wiat�a i ciep�a".
�Konfederacja pomo�e. Do diab�a, kiedy Wielkie Rozprosze-
nie osi�ga�o pu�ap, deportowano z Ziemi ponad dziesi�� milion�w
ludzi tygodniowo".
�Tamte wielkie statki kolonizacyjne wysz�y ju� z u�ycia".
�Nawet dzisiaj Rz�d Centralny na Ziemi co tydzie� daje kopa
milionowi ludzi. Nie zapominaj te� o tysi�cach wojskowych trans-
portowc�w. To si� da zrobi�".
Pokiwa�a g�ow� w milczeniu, zdaj�c sobie spraw� z bezna-
dziejno�ci ca�ej sytuacji. Konfederacja nie zdo�a�a nawet dopro-
wadzi� do podpisania porozumienia pokojowego mi�dzy dwiema
podrz�dnymi planetami, kiedy tego chcieli�my. Czy Zgromadzenie
Og�lne jest w stanie skoordynowa� zbi�rk� sk�po u�yczanych
�rodk�w od o�miuset sze��dziesi�ciu autonomicznych uk�ad�w
s�onecznych?
Promienie s�o�ca wlewaj�ce si� przez okno mesy przybra�y
md�y czerwony odcie� i zacz�y gasn��. Oszo�omiona Alkad po-
my�la�a, czy to aby nie sprawka �Alchemika". Programy stymu-
lacyjne pomaga�y jej otrz�sn�� si� z szoku. U�wiadomi�a sobie,
�e znajduje si� w stanie niewa�ko�ci, a kabina tonie w w�t�ej r�-
�owawej po�wiacie lampek alarmowych. Wok� niej unosili si�
ludzie. Za�oga �Beezlinga" szepta�a przyciszonymi, stroskanymi
g�osami. Co� ciep�ego i wilgotnego przywar�o do jej policzka.
Unios�a instynktownie r�k�. W jej polu widzenia przep�ywa� r�j
po�yskuj�cych w �wietle ciemnych plamek. Krew!
� Peter? � Mia�a wra�enie, �e krzyczy, lecz jej g�os by� pra-
wie nies�yszalny. � Peter!
� Spokojnie, spokojnie � odezwa� si� jeden z cz�onk�w za-
�ogi. Menzul? Chwyci� j� za ramiona, aby nie uderzy�a o co�
w ciasnej przestrzeni.
Dostrzeg�a Petera. Wisia�o nad nim dw�ch cz�onk�w za�ogi.
Ca�� twarz mia� ob�o�on� nanoopatrunkiem, przypominaj�cym
grub� zielon� warstw� polietylenu.
� Matko mi�osierna!
�� Wyli�e si� � uspokoi� j� szybko Menzul. � Mog�o by�
gorzej. Pakiet opatrunkowy da sobie z tym rad�.
� Co si� w�a�ciwie sta�o?
� Dopad� nas dywizjon czarnych jastrz�bi. Eksplozja anty-
materii wyr�ba�a dziur� w kad�ubie. Dostali�my mocno po dupie.
� Co z �Alchemikiem"?
Menzul wzruszy� beznami�tnie ramionami.
� W jednym kawa�ku. Chocia� to teraz bez znaczenia.
� Jak to? � Mimo �e zada�a to pytanie, wcale nie chcia�a
pozna� odpowiedzi.
� Przez t� dziur� w kad�ubie stracili�my trzydzie�ci procent
w�z��w modeluj�cych. Jeste�my okr�tem wojennym, mo�emy
skoczy� przy dziesi�cioprocentowym ubytku, ale trzydzie�ci pro-
cent... Ugrz�li�my na dobre. Siedem lat �wietlnych od najbli�-
szego zamieszkanego uk�adu.
W tym czasie znajdowali si� dok�adnie trzydzie�ci sze�� i p�
lat �wietlnych od Garissy, ich ojczystej gwiazdy typu G3. Gdyby
skierowali ocala�e czujniki optyczne �Beezlinga" na nik�e, mru-
gaj�ce w oddali diamentowe �wiate�ko i gdyby te czujniki mia�y
wystarczaj�c� zdolno�� rozdzielcz�, to po trzydziestu sze�ciu la-
tach, sze�ciu miesi�cach i dw�ch dniach zobaczyliby kr�tkotrwa�y
rozb�ysk obserwowanego punktu � znak, �e omuta�skie okr�ty
najemnicze zrzuci�y na ich rodzim� planet� pi�tna�cie bomb z �a-
dunkiem antymaterii. Si�a ka�dej z nich odpowiada�a w przybli-
�eniu uderzeniu meteorytu, kt�ry zmi�t� niegdy� dinozaury z po-
wierzchni Ziemi. Atmosfera Garissy uleg�a nieodwracalnym zni-
szczeniom. Zerwa�y si� pot�ne huragany, zdolne pustoszy� �wiat
przez wiele tysi�cleci. Same w sobie nie nios�y jeszcze zag�ady; na
Ziemi od z g�r� pi�ciu wiek�w zamkni�te arkologie chroni�y ludzi
przed zab�jczym klimatem rozregulowanym wskutek efektu cie-
plarnianego. Jednak w odr�nieniu od uderzenia meteorytu, gdzie
uwolniona energia ma charakter czysto termiczny, bomby wyemi-
towa�y ilo�� promieniowania por�wnywaln� z niewielkim rozb�y-
skiem s�onecznym. Radioaktywny opad, jaki w ci�gu o�miu godzin
roznios�y po planecie szalej�ce burze, zniszczy� wszelkie formy
�ycia. Po dw�ch miesi�cach zgin�y ostatnie organizmy.
Ojczysta ziemia Li-sylf�w kr��y�a w galaktyce znacznie od-
dalonej od tej, kt�ra nosi�a w sobie zarodek przysz�ej ludzkiej Kon-
federacji. Nie by�a to bynajmniej planeta, ale ksi�yc, jeden z dwu
dziestu dziewi�ciu satelit�w obiegaj�cych gazowego nadolbrzy-
ma: pot�n� kul� niedosz�ej gwiazdy, br�zowego kar�a o �rednicy
dwustu tysi�cy kilometr�w. Gdy przesta� wychwytywa� materi�,
wci�� brakowa�o mu masy do zainicjowania syntezy termoj�dro-
wej, aczkolwiek na skutek kontrakcji grawitacyjnej wypromienio-
wywa� znaczne ilo�ci ciep�a. Ta strona, kt�ra powinna by� w�a-
�ciwie pogr��ona w mroku, fluoryzowa�a blisko dolnej granicy
widma widzialnego; m�tna bursztynowa po�wiata ulega�a waha
niom na rozleg�ych przestrzeniach, kt�re przys�ania�y raz po raz
g�ste zwa�y chmur rozdmuchiwanych nad globem przez szalej�ce
cyklony. Natomiast tam, gdzie panowa� dzie� i pada�y cytrynowe
promienie s�o�ca typu K4, pasma burzowe uzyskiwa�y �agodne,
�ososiowe l�nienie.
Du�ych ksi�yc�w by�o pi��, przy czym ksi�yc Li-sylf�w �
czwarty z kolei, je�li liczy� od g�rnych warstw pow�oki gazowej
otaczaj�cej nadolbrzyma � jako jedyny posiada� atmosfer�. Po-
zosta�e dwadzie�cia cztery by�y ja�owymi ska�ami: przechwyco-
nymi asteroidami, �mieciami wytworzonymi podczas formowania
si� uk�adu s�onecznego; �rednica najwi�kszego z nich liczy�a sie-
demset kilometr�w. Pierwszy z ksi�yc�w, glob o spieczonej po-
wierzchni, kt�rego rudy metali wyparowa�y niczym lotne sk�adniki
komety, szybowa� ju� tysi�c kilometr�w nad chmurami, podczas
gdy ostatni � okryta lodow� skorup� asteroida � kr��y� po or-
bicie wstecznej w odleg�o�ci pi�ciu i p� miliona kilometr�w.
W najbli�szej przestrzeni panowa�y skrajnie niekorzystne wa-
runki do �ycia. Rozleg�a magnetosfera nadolbrzyma wi�zi�a i kie-
rowa�a strumienie na�adowanych cz�stek w taki spos�b, �e powsta�
zab�jczy pas promieniowania, w kt�rym na cz�stotliwo�ciach ra-
diowych panowa� jednostajny szum. Trzy wielkie ksi�yce, po-
ruszaj�ce si� bli�ej nadolbrzyma ni� ojczysty �wiat Li-sylf�w,
znajdowa�y si� wewn�trz obszaru wysokiej radiacji i by�y ca�ko-
wicie ja�owe. Najbli�szy z nich ��czy�a z jonosfer� planety gi-
gantyczna rura strumienia magnetycznego, wzd�u� kt�rej pulso-
wa�y kolosalne energie. Ten utworzy� na swej �cie�ce r�wnie� to-
rus plazmy, najg�stszy pier�cie� cz�stek w rozleg�ych obj�ciach
magnetosfery. Natychmiastowa �mier� dla �ywej tkanki.
Zwi�zany si�ami p�ywowymi ze sw� macierzyst� planet�, �wiat
Li-sylf�w zatacza� kr�gi siedemdziesi�t tysi�cy kilometr�w nad
rubie�ami jej magnetosfery, poza zasi�giem zgubnego promie-
niowania. Gdy sporadyczne zak��cenia pola magnetycznego nad-
olbrzyma skutkowa�y bombardowaniem wierzchnich warstw at-
mosfery ksi�yca elektronami i protonami, wst�gi jaskrawych z�rz
�lizga�y si� i wi�y w milczeniu po rdzawym firmamencie.
W sk�ad atmosfery wchodzi�a mieszanka azotowo-tlenowa
z dodatkiem licznych zwi�zk�w zawieraj�cych siark�, przy nie-
spotykanie wysokiej wilgotno�ci. G�ste mg�y i wielowarstwowe
uk�ady chmur by�y zjawiskiem codziennym. Dzi�ki blisko�ci sil-
nego �r�d�a promieniowania podczerwonego rozwin�� si� klimat
tropikalny. Nagrzane, wilgotne masy powietrza par�y nieustannie
od p�kuli ja�niejszej ku ciemniejszej, gdzie si� och�adza�y,
wypromieniowuj�c w przestrze� nadmiar ciep�a. Potem powraca�y
w postaci burz, omiataj�cych oba bieguny. Warunki atmosferyczne
nigdy si� nie zmienia�y: bezustannie wia�o i pada�o, aczkolwiek
si�a podmuch�w i deszcz�w ulega�a pewnym wahaniom w zale�-
no�ci od po�o�enia cia�a na orbicie. Noc zapada�a tylko w jednym
miejscu i o jednym czasie: po ciemniejszej stronie, kiedy nad-
olbrzym znajdowa� si� w dolnej koniunkcji, a pow�oka piekielnie
czerwonych chmur zas�ania�a na ja�niejszej p�kuli kr�tkotrwa�y
przeb�ysk s�o�ca.
Cykl ten ulega� zachwianiu tylko raz na dziewi�� lat, gdy in-
nego rodzaju si�a wywiera�a wp�yw na zr�wnowa�ony stan rzeczy
Nast�powa�a w�wczas koniunkcja czterech ksi�yc�w, przez co
na powierzchni globu szerzy� si� chaos, dotyka�y go ogromne zni-
szczenia, pustoszy�y nawa�nice o biblijnym wr�cz okrucie�stwie
Ciep�o i �wiat�o rozdmucha�y iskr� �ycia na tym �wiecie, po-
dobnie jak na minadach innych, rozrzuconych po ca�ym kosmosie
Nie by�o tu jednak �adnych m�rz ani ocean�w, gdy pierwszy w�-
druj�cy w�r�d gwiazd zarodek spad� na dziewicz� gleb� i wry�
si� w bulgocz�ce, muliste wody, bogate w r�norodne zwi�zki
chemiczne. Szalej�ce �ywio�y wyg�adzi�y powierzchni� planety,
krusz�c g�ry, mia�d��c wszelkie wypuk�o�ci. Ziemi� pokrywa�y
paruj�ce jeziora, rzeki i zalewiska powodziowe, stale zasilane ulew-
nymi deszczami. Na razie brakowa�o wolnego tlenu: powi�zany by�
z w�glem. Zwarta warstwa bia�ych chmur sprawia�a, �e promienio-
wanie podczerwone nie�atwo umyka�o w przestrze�, nawet po�rodku
ciemnej strony globu. Panowa�y nader wysokie temperatury.
Jak zwykle, pierwsze narodzi�y si� glony: rozp�dzane w po-
wietrzu przez niestrudzone pr�dy konwekcyjne, tworzy�y na wo-
dzie g�ste zawiesiny, sp�ywaj�c korytami rzek i strumieni, aby
zainfekowa� jeziora. W czasie kilku epok geologicznych glony
przeobra�a�y si� i adaptowa�y do �rodowiska, z czasem wykorzys-
tuj�c docieraj�ce do nich �wiat�o jako dodatkowe �r�d�o energii.
Sukces, kiedy ju� zosta� osi�gni�ty, wywo�a� istn� lawin� zdarze�,
gdy� rozegra�y si� na przestrzeni zaledwie tysi�cleci. Tlen zacz��
by� wydzielany do atmosfery, a w�giel poch�aniany. Spad�a tem-
peratura. Nasili�y si� deszcze, zrzed�y wi�c zwa�y chmur i poka-
za�o si� niebo. Rozpocz�� si� proces ewolucji.
W ci�gu milion�w lat r�ne formy �ycia radzi�y sobie z dzie-
wi�cioletnim cyklem rz�dz�cym planet�. Burze i huragany w �a-
den spos�b nie zagra�a�y jednokom�rkowym amebom, kt�re p�y-
wa�y niemrawo w rzekach i jeziorach; nie przejmowa�y si� te�
nimi prymitywne, wpe�zaj�ce na kamienie porosty. Jednak�e ko-
m�rki dryfuj�ce w wodzie zacz�y si� z wolna formowa� w sym-
biotyczne kolonie i specjalizowa� do odr�bnych zada�. W jezio-
rach pojawi�y si� galaretowate twory, bezrozumne, kierowane in-
stynktem, o nieefektywnym metabolizmie, co� na kszta�t zdolnych
do ruchu porost�w. Jednak�e to by� dopiero pocz�tek. Narodziny
i �mier� zast�powa�y stopniowo podzia� kom�rkowy jako podsta-
wow� form� rozmna�ania. Organizmy zacz�y podlega� muta-
cjom, co czasem wychodzi�o im na dobre, lecz znacznie cz�ciej
skutkowa�o r�nego rodzaju u�omno�ciami. Bezlitosna natura
pr�dko eliminowa�a nieudane osobniki. Nast�pi�a wreszcie dywer-
gencja rozwoju, pocz�tek dla milion�w gatunk�w. Wyd�u�a�y si�
�a�cuchy DNA, chemiczne receptury dalszego przeobra�ania si�
i �lepych uliczek ewolucji. Stworzenia potrafi�ce ju� pe�za� wy-
chodzi�y na brzegi jezior � szybko jednak je u�mierca�y obecne
w powietrzu truj�ce zwi�zki chemiczne. Ale okaza�y si� uparte.
�ycie kszta�towa�o si� harmonijnie, zgodnie z powszechnym
wzorcem, chocia� dostosowanym do miejscowych warunk�w. Nie
zdarza�y si� epoki lodowcowe, mog�ce odmieni� kierunki rozwoju,
jakie wytyczy�y sobie tutejsze istoty, �adne zaburzenia nie powo-
dowa�y radykalnych zmian klimatycznych. Jedynie okresowe burze,
pojawiaj�ce si� nieodmiennie w dziewi�cioletnich odst�pach, wp�y-
wa�y istotnie na �ycie planety. Uwzgl�dnia�y je cykle rozrodcze
zwierz�t, z ich nadej�ciem ko�czy�a si� wegetacja ro�lin.
Na planecie rozpleni�a si� d�ungla. Krajobraz wype�ni�y mo-
krad�a i bujna ziele�, olbrzymie paprocie porasta�y �wiat od bie-
guna do bieguna, same oplecione i duszone w obj�ciach pn�czy,
kt�re z determinacj� si�ga�y ku otwartemu niebu. P�ywaj�ce wo-
dorosty przeobrazi�y pomniejsze jeziora w rozleg�e trz�sawiska.
Kwiaty o wyzywaj�cych kolorach zwraca�y uwag� ptak�w i owa-
d�w, s�upki z zal��kami w os�onkach ze stwardnia�ych p�atk�w
fruwa�y w powietrzu jak latawce. Nie ros�y oczywi�cie drzewa,
kt�re potrzebowa�yby dziesi�cioleci, by osi�gn�� dojrza�o��.
Wykszta�ci�y si� dwie zasadniczo r�ni�ce si� od siebie linie
rozwojowe ro�lin, dla kt�rych terminator stanowi� nieprzekraczal-
n� granic�, b�d�c� zarazem swoistym polem bitwy. Ro�liny z za-
ciemnionej strony globu przystosowa�y si� do ��tego �wiat�a s�o�-
ca, uodpornione na towarzysz�ce koniunkcjom d�ugie noce i ni-
skie temperatury. Cieplejsza p�kula by�a krain� wiecznie sk�pan�
w czerwonym �wietle, lecz porastaj�ce j� ro�liny o czarnych li-
�ciach � cho� wy�sze, silniejsze i bardziej �ywotne � nie umia�y
opanowa� drugiej strony globu. Noc je zabija�a, samo ��te �wiat�o
nie wspomaga�o w spos�b wystarczaj�cy ich intensywnej fotosyn-
tezy, a rozproszone w g�stej atmosferze w�t�e czerwone promienie
nie dociera�y daleko, gas�y ca�kowicie ju� kilkaset kilometr�w za
terminatorem.
Zwierz�ta, mniej wra�liwe od ro�lin, w�drowa�y swobodnie po
�wiecie. Nie pojawi�y si� nigdy odpowiedniki dinozaur�w, gdy� do-
rastanie tak ogromnych stworze� musia�oby trwa� bardzo d�ugo. Je�li
nie liczy� odpowiednik�w ptak�w � jaszczurkowatych stworze�
o b�oniastych skrzyd�ach � wi�kszo�� zwierz�t osi�ga�a niewielkie
rozmiary, przypominaj�c wygl�dem o swym wodnym pochodzeniu.
Wszystkie by�y zmiennocieplne, czu�y si� najlepiej w mulistych stru-
mieniach i bajorach pe�nych wodorost�w. Nie bez powodu zacho-
wa�y po przodkach t� cech�, jako �e tam w�a�nie sk�ada�y jaja, grze-
bi�c je bezpiecznie w mule, aby w ten spos�b mog�y przetrwa� furi�
burzy. Gdy huragany nawiedza�y ziemi�, �ycie trwa�o ukryte w na-
sionach, jajach i sporach, a kiedy po kilku tygodniach znowu na-
stawa� spok�j, by�o ju� przygotowane do natychmiastowego wzrostu
W tak nieprzyjaznym �wiecie �ycie mo�e ewoluowa� dwojako
Istniej� przegrani: rozrzucone po niezliczonych planetach kosmo-
su, s�abe i anemiczne stworzenia, nie wychylaj�ce si� ze swych
kryj�wek i w�skich nisz ekologicznych, zatrzymane na wczesnym
etapie ewolucji; sam niedorozw�j zapewnia im przetrwanie. Ist-
niej� r�wnie� stworzenia niepokorne, nie znosz�ce my�li o po-
ra�ce, walcz�ce z�bami, pazurami i mackami z ka�d� przeciw-
no�ci� losu; stworzenia, na kt�re nieprzyjazne �rodowisko dzia�a
niczym ewolucyjna ostroga. Linia podzia�u jest cienka. Mog�oby
si� zdarzy�, �e niszczycielski �ywio�, dotykaj�cy �wiat raz na
osiem lat, przywi�d�by �ycie do ruiny. Ale dziewi�� lat... Czas
ten okaza� si� wystarczaj�cy nie tylko do zapewnienia przetrwania,
ale i wyzwolenia w mieszka�cach bagien bojowego ducha, pra-
gnienia dalszych osi�gni��.
Li-sylfy marzy�y o sukcesie. Up�yn�o zaledwie osiemdziesi�t
milion�w lat, odk�d �ycie pocz�o si� na ich ziemi, a one ju� stan�y
na szczycie drabiny ewolucyjnej, zdolne wyj�� poza w�asne cia�o.
Ich dziewi�cioletni cykl rozwoju rozpoczyna si� od stadium
ryby. gdy wykluwaj� si� z czarnego skrzeku, kt�rego pakiety ukry-
te s� w mule. Jeden l�g dostarcza milion�w dwucentymetrowych,
o�lizg�ych istot, dryfuj�cych powoli w wodzie. Wi�kszo�� z nich
pada ofiar� szybszych, bezwzgl�dnych drapie�nik�w, same z kolei
�eruj� na gnij�cych szcz�tkach ro�lin, kt�rych w br�d znajduj�
w szlamie. W ci�gu trzech lat rosn� i zmieniaj� kszta�ty; trac�
ogon, uzyskuj�c w zamian czepny organ umo�liwiaj�cy im przy-
lgni�cie do dna jeziora. Z jajowatych cia�, dochodz�cych teraz do
wysoko�ci dziewi��dziesi�ciu centymetr�w, wyrasta u g�ry dzie-
si�� macek. Sze��dziesi�ciocentymetrowe macki s� g�adkie, po-
zbawione przyssawek, z ostrymi zakrzywionymi ro�kami na ko�-
cu; s� r�wnie� szybkie, zdolne eksplodowa� niczym k��bowisko
rozw�cieczonych pyton�w, aby zaskoczy� i pochwyci� ofiar�.
Doros�e osobniki, gdy wype�zn� z wody, przemierzaj� wzd�u�
i wszerz d�ungl�. Skrzela przystosowuj� si� do oddychania ci�-
kim, odurzaj�cym powietrzem, macki staj� si� lepiej umi�nio-
ne, zdolne ud�wign�� ci�ar cia�a poza przytulnym �rodowiskiem
wodnym. I jedz�, przetrz�saj�c spl�tane podszycie ruchliwymi
mackami w poszukiwaniu czarnych, pomarszczonych, przypomi-
naj�cych orzechy bulw, kt�re le�� rozsiane po ziemi od czasu hu-
ragan�w. Bulwy sk�adaj� si� z kom�rek nas�czonych chemiczn�
matryc� pami�ci, zawieraj� ogromne ilo�ci informacji, ca�� wiedz�
zebran� przez Li-sylfy w ci�gu minionych wiek�w. Przynosz� zro-
zumienie, natychmiastowy przeskok do stanu samo�wiadomo�ci,
uaktywniaj� telepatyczne centra ich m�zg�w. Obecnie, skoro ju�
wykroczy�y poza prymitywny, zwierz�cy poziom egzystencji, Li-
-sylfy maj� sobie wiele do powiedzenia.
Charakter gromadzonej przez nie wiedzy jest w g��wnej mie-
rze filozoficzny, tym niemniej rozwini�te s� r�wnie� ga��zie ma-
tematyki. Wszystko, co sobie przyswoi�y, pochodzi z obserwacji
1 gruntownych rozwa�a�, a ka�de pokolenie jest bogatsze o nowe
do�wiadczenia. Ciemniejsza strona �wiata dzia�a na nie jak mag-
nes, tam te� si� zbieraj�, �eby patrze� w gwiazdy. Po��czone te-
lepatyczn� wi�zi� oczy i umys�y pe�ni� funkcj� gigantycznego,
wielosegmentowego teleskopu. Technologia i ekonomia to poj�cia
nieznane. Nie wytwarza si� urz�dze� mechanicznych, nie groma-
dzi d�br materialnych; bogactwem jest wiedza. Moc obliczeniowa
po��czonych m�zg�w dalece wykracza poza potencja� jakiegokol-
wiek elektronicznego systemu komputerowego, ponadto ich zdol-
no�ci percepcyjne nie ograniczaj� si� jedynie do skromnego za-
kresu widzialnego fal elektromagnetycznych.
Po przebudzeniu podejmuj� nauk�. Taki jest cel ich istnienia.
W swej cielesnej pow�oce przebywaj� bardzo kr�tko, je�li wzi��
pod uwag� ogrom wszech�wiata, kt�rego s� cz�stk�, i wspania�o��
gazowego nadolbrzyma z jego r�norodnymi satelitami. Natura
obarczy�a je zadaniem zdobywania wiedzy. Je�eli �ycie ma sens,
utrzymywa�y, to musi on si� przejawia� w d��eniu do osi�gni�cia
ca�kowitego zrozumienia. W tym wzgl�dzie bod�ce natury i racje
rozumowe stworzy�y harmonijn� ca�o��.
W dziewi�tym roku od wyklucia cztery najbli�sze ksi�yce uk�a-
daj� si� ponownie w jednej linii, przez co w magnetosferze nad-
olbrzyma powstaje zak��cenie, swoiste przed�u�enie rury strumienia
magnetycznego. Pobudzone cz�stki jonosfery, kt�re t� drog� docie-
raj� do torusa plazmy pierwszego ksi�yca, mog� teraz ulecie� dalej,
do drugiego satelity, a potem do trzeciego, jeszcze dalej, opuszczaj�c
na dobre magnetosfer�. Niekt�re padaj� na �wiat Li-sylf�w.
Nie jest to zwarty, ukierunkowany strumie�; w koronie o kszta�-
cie grzyba protony, elektrony i neutrony nie maj� ju� tej energii,
jak� posiada�y, kiedy wzburzone si�y wyrzuca�y je poza pierwszy
ksi�yc, lecz w obszarze wp�yw�w gazowego nadolbrzyma wszy-
stko odbywa si� na ogromn� skal�. Gdy w ci�gu dziesi�ciu godzin
�wiat Li-sylf�w przedziera si� przez niewidzialn� chmur� jon�w
rozproszonych poza liniami si� pola magnetycznego, docieraj�ca
do atmosfery energia wystarcza, aby naruszy� r�wnowag� kr���-
cych spokojnie pr�d�w konwekcyjnych.
Pod koniec wsp�lnego dla ca�ej przyrody sezonu godowego
glob dotyka wielka pow�d�. Li-sylfy wraz ze swymi mniej roz-
wini�ty1111 krewniakami zd��y�y z�o�y� jaja i ukry� je w mule na
dnie jezior. Ro�liny zakwit�y i rozrzuci�y nasiona po �wiecie. Po-
wsta�a ju� tylko perspektywa �mierci.
Kiedy w g�rze rozbrzmiewa �oskot pierwszych b��kitnych wy-
�adowa�, Li-sylfy zaprzestaj� analiz i docieka�, �aduj�c zdobyt�
wiedz� do pustych kom�rek bulw, kt�re niczym wielkie krosty
wyros�y im u podstawy macek.
Wycie nawa�nicy to jakby wrzask cierpi�cego �wiata. Metro-
wej grubo�ci �odygi drzewiastych paproci p�kaj� w pot�nych pod-
muchach wichury. Gdy jedna papro� pada, pozosta�e niby kostki
domina pod��aj� w jej �lady. Z g�ry kr�gi zniszcze� przypominaj�
skutki bombardowania. �ywio� rozrywa chmury, kt�rych puszy-
ste strz�py miotaj� si� szale�czo w kleszczach ma�ych, dzikich
tr�b powietrznych. Beztrosko hasaj� minitajfuny, r�wnaj�c d�un-
gl� z ziemi�.
Przez ca�y ten czas Li-sylfy pozostaj� niewzruszone, przytwier-
dzone do pod�o�a dzi�ki czepnym organom, cho� woko�o fruwaj�
chmary po�amanych li�ci i ga��zek. Bulwy, nareszcie wype�nione
ich bezcennym dziedzictwem, odpadaj� jak dojrza�e owoce. Prze-
le�� trzy lata ukryte w�r�d traw i korzeni.
Ja�niejsza p�kula jest �wiadkiem cudownych zjawisk �wietl-
nych. Wysoko nad rozbitymi chmurami zorza polarna tworzy we-
lon na niebie, mgie�k� z b�yszcz�cej � rzecz by mo�na � masy
per�owej, przetykanej tysi�cami d�ugich, feerycznych scyntylacji,
co przypomina r�j olbrzymich meteoryt�w. Dochodzi do koniunk-
cji, trzy ksi�yce ustawiaj� si� w jednej linii, sk�pane w niesa-
mowitej luminescencji, b�d�cej efektem dzia�alno�ci monstrual-
nych cyklon�w omiataj�cych powierzchni� nadolbrzyma.
Strumie� cz�stek osi�gn�� maksymalny pu�ap. Fale energii wdzie-
raj� si� w ni�sze warstwy um�czonej atmosfery. Li-sylfy z ut�sk-
nieniem czeka�y na t� chwil�. Moc pobudza umys�y, umo�liwia
przej�cie kolejnej metamorfozy. Niegdy� bulwy wyrwa�y je ze
�wiata zwierz�t, teraz nadmiar energii nadolbrzyma pozwala im
przekroczy� pr�g transcendencji. Porzucaj� skorup� materialnego
cia�a, wypuszczaj�c si� z pr�dko�ci� �wiat�a wzd�u� strumienia cz�-
stek z nadziej� na wieczne podr�owanie gwiezdnymi szlakami.
Wyzwolone umys�y przez kilka dni oblatuj� gromadnie opusz-
czony �wiat. Obserwuj�, jak ustaj� burze, ��cz� si� rozpierzchni�te
chmury, a pr�dy konwekcyjne zaczynaj� si� toczy� zwyczajnymi
�cie�kami. Li-sylfy pozby�y si� cielesnej pow�oki, aczkolwiek w ich
ideologii, skrystalizowanej w ci�gu ziemskiej egzystencji, mc si�
nie zmieni�o. Za cel swojego istnienia obra�y sobie zdobywanie do-
�wiadcze� i tak te� pozosta�o, z t� jednak r�nic�, �e teraz nie musz�
si� ogranicza� do jednego �wiata i pobie�nych spojrze� w gwiaz-
dy. Skoro otworzy� si� przed nimi ca�y wszech�wiat, chc� pozna�
wszystkie jego tajemnice.
Zaczynaj� oddala� si� od dziwnego �wiata, kt�ry by� ich ko-
lebk�, z pocz�tku ostro�nie, p�niej coraz pewniej, rozchodz�c
si� w przestrzeni niczym gromada pe�nych entuzjazmu duch�w
Pewnego razu powr�c� w to miejsce � wszystkie pokolenia Li-
-sylf�w, kt�re kiedykolwiek wyw�drowa�y. Do tego czasu wypali
si�, oczywi�cie, g��wna gwiazda uk�adu, b�d� bowiem podr�o-
wa�, p�ki nie osi�gn� granic kurcz�cego si� ju� wtedy kosmosu,
pod��aj�c wraz z supergromadami galaktyk w kierunku czarnej
zag�szczo