6663
Szczegóły |
Tytuł |
6663 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6663 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6663 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6663 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ks. Jan Krokos
O prawdzie i wolno�ci
Spis tre�ci
Wst�p
PRAWDA O PRAWDZIE
1. Co to jest prawda?
2. Prawda jako nieskryto��
3. W�asno�ci prawdy
4. Pluralizm prawd
5. Poznawalno�� prawdy
6. Podsumowanie
PRAWDA O WOLNO�CI
1. Co to jest wolno��?
2. Typy wolno�ci i jej podmiot
3. Wolno�� cz�owieka
4. Wolno�� czynu
5. Granice ludzkiej wolno�ci
6. Podsumowanie
WOLNO�� A PRAWDA
1. Osoba miejscem spotkania wolno�ci i prawdy
2. Wolno�� a prawda ontyczna
3. Wolno�� a prawda poznawcza
4. Wolno�� a prawda moralna
5. Podsumowanie
Zako�czenie - Prawda wyzwalaj�ca
Bibliografia
Wst�p
Prawda i wolno�� to temat odwieczny, a zarazem problem, kt�ry dotyka ka�dego
cz�owieka. T�sknota za prawd� i t�sknota za wolno�ci� zawsze towarzysz�
cz�owiekowi, cho� niekiedy jedna z nich pr�buje zepchn�� drug� na dalszy plan.
�wiat dzisiejszy zdaje si� bardziej ceni� wolno�� ni� prawd�. Je�li szuka prawdy, to
aby zyska� wi�cej wolno�ci. W efekcie gubi samego siebie. Znamienne jest, �e gdy w
O�wieceniu, u pocz�tku "naszych czas�w", problem wolno�ci zosta� podniesiony
szczeg�lnie dobitnie, zagadnienie prawdy rozwi�zywano w duchu relatywizmu,
subiektywizmu i sceptycyzmu. �wiat dzisiejszy jakby realizowa� mit Ikara. T�sknota
za wolno�ci� ka�e jego ojcu, Dedalowi, zbudowa� dla siebie i swego syna skrzyd�a z
ptasich pi�r spojonych woskiem. One maj� dopom�c w opuszczeniu Krety, gdzie
przetrzymywa� ich kr�l Minos. Maj� dopom�c w powrocie do ojczyzny. Kiedy
szybowali nad morzem, Ikar zbli�y� si� zbytnio do s�o�ca. Zapomnia� o prawdzie -
promienie s�o�ca stopi�y wosk i Ikar run�� do wody. Miast zyska� wolno��, straci�
�ycie.
W naszej, ikarowej rzeczywisto�ci, przemy�lenie na nowo problemu prawdy i
wolno�ci, a przede wszystkim ich wzajemnego przyporz�dkowania, jest spraw�
wa�n�. Od tego zale�y przecie� nasze istnienie i sens naszego �ycia. Nic zatem
dziwnego, i� Ojciec �wi�ty Jan Pawe� II �wiadom, �e Ko�ci� ma "obowi�zek bada�
znaki czas�w i wyja�nia� je w �wietle Ewangelii, tak aby m�g� w spos�b dostosowany
do mentalno�ci ka�dego pokolenia odpowiada� ludziom na ich odwieczne pytania,
dotycz�ce sensu �ycia"1 , podejmuje ten problem w encyklice Veritatis splendor.
Pisze tam:
"Mo�na z ca�� pewno�ci� stwierdzi�, �e w naszych czasach ukszta�towa�a si�
szczeg�lna wra�liwo�� na kwesti� wolno�ci"2 , ale i dostrzega kryzys "wok�
zagadnienia prawdy"3 . M�wi te� o nurtach my�lowych, kt�re "prowadz� do
rozerwania istotnej i konstytutywnej wi�zi pomi�dzy ludzk� wolno�ci� a prawd�"4
W niniejszym szkicu zamierzamy si� zmierzy� z problemem prawdy i wolno�ci.
Zainspirowany encyklik� Veritatis splendor, nie ma by� on jednak ksi��k� teologiczn�,
cho� jego zasadnicz� tez� oddaje zdanie, zaczerpni�te z Ewangelii Janowej: "prawda
was wyzwoli"5 . Rozwa�ania te nie b�d� bowiem prowadzone w kontek�cie wiary.
Nawet, gdy w tek�cie znajd� si� cytaty z Pisma �wi�tego i encyklik papieskich, nie
b�d� one przywo�ane w tym szczeg�lnym charakterze, kt�ry czyni z nich �r�d�o
poznania teologicznego. Celem tego szkicu jest bowiem ukazanie racjonalnego j�dra
powy�szej tezy o prawdzie i wolno�ci, co nie znaczy - jej pe�nej eksplikacji. Tym
samym w��cza si� on w nurt my�li chrze�cija�skiej, kt�remu obcy jest dualizm wiary i
wiedzy, a zagro�enie dla religijno�ci widzi m.in. w fideizmie. Stefan Swie�awski,
audytor Vaticanum II i znawca my�li �w. Tomasza z Akwinu, kt�ry za o. Jackiem
Woronieckim w�a�nie fideizm uwa�a za jedn� z g��wnych przywar nie tylko polskiego
katolicyzmu, tak go charakteryzuje: "Domaga si� on wiary wolnej od jakiegokolwiek
jej uzasadnienia czy wyja�niania przyrodzonego. Co wi�cej, ingerencj� refleksji
naturalnej uwa�a za szkodliw� dla wiary. Objawienie nale�y przyjmowa� niezale�nie
od racji rozumowych, a nawet wbrew tym racjom. Sceptyk i agnostyk s� najlepiej
przystosowani do przyj�cia wiary, zgodnie z programem fideistycznym, kt�ry - w
swej skrajnej postaci - ka�e wierzy� w�a�nie w to, co dla naszego intelektu jawi si�
jako absurd (credo quia absurdum!)"6 .
Jak jednak rozwa�y� odwieczny problem prawdy i wolno�ci, nie opieraj�c si� np. na
wierze religijnej, problem, o kt�rym napisano ca�e biblioteki? Wypowiadanych przez
wieki pogl�d�w na pewno nie da si� uj�� w sp�jn� ca�o��. Czy zatem nie jeste�my
skazani na ich zestawienie w stylu obowi�zuj�cym dzi� w �rodkach spo�ecznego
przekazu, a tak charakterystycznym dla sceptycyzmu, by na koniec stwierdzi� to, co
jest wiadome od pocz�tku, a mianowicie - �e w danej sprawie nie ma
jednomy�lno�ci? Na szcz�cie nie musimy sami szuka� metody dla naszego
post�powania. Kiedy pod koniec ubieg�ego wieku Edmundowi Husserlowi przysz�o
filozofowa� w atmosferze intelektualnej podobnej do dzisiejszej, remedium znalaz� w
powrocie do samej rzeczy, co znaczy�o: z powrotem do pierwotnego, bezpo�redniego
do�wiadczenia. Czcze wyda�y mu si� spory mi�dzy szko�ami i nurtami filozoficznymi,
w kt�rych pos�ugiwano si� tylko przyswojonymi sobie cudzymi poj�ciami, nie
zwa�aj�c na same rzeczy, kt�rych sp�r mia� dotyczy�. Niezale�nie od oceny
wykonania tego postulatu, wyznacza on w�a�ciwy kierunek post�powania wobec
wykluczaj�cych si� pogl�d�w na jaki� temat.
Spr�bujemy i my p�j�� t� drog�. Nie lekcewa��c wielowiekowego dorobku my�li
ludzkiej, b�dziemy po prostu pyta� sam� prawd� i wolno�� o nie same, czyli
ods�ania� prawd� o prawdzie i prawd� o wolno�ci. Ods�ania� - a wi�c zapewne nie
uda si� nam powiedzie� wszystkiego. By� mo�e uda si� jednak powiedzie� na tyle
du�o, by teza o prawdzie wyzwalaj�cej ujawni�a nam sw� racjonalno��. W dotarciu
do samej prawdy i wolno�ci pomocne nam b�d� analizy j�zykowe, kt�re nie by�y
obce fenomenologom, a w brytyjskiej filozofii lingwistycznej sta�y si� obowi�zuj�c�
metod�7 . Innych autor�w traktowa� b�dziemy jako nauczycieli8 , kt�rzy rozja�niaj�
nasz umys�, by�my lepiej widzieli, jak si� rzeczy maj�.
W tym duchu prowadzone rozwa�ania, je�li nie chc� popa�� w sprzeczno��, mog�
jedynie s�u�y� pomoc� czytelnikowi w osobistym przemy�leniu problemu. S� zatem
zaproszeniem do wsp�lnego odkrycia prawdy o prawdzie i prawdy o wolno�ci, w
zakresie, kt�ry jest potrzebny dla zrozumienia ich wzajemnego odniesienia.
Chc�c zatem zrozumie� przyporz�dkowanie mi�dzy prawd� a wolno�ci�, je same
musimy najpierw uczyni� przedmiotem zastanowienia. Jest oczywiste, i� nie mo�emy
jednocze�nie m�wi� o obu. I oto sami znale�li�my si� w sytuacji, kt�r� pragniemy
wyja�ni�. Musimy bowiem podj�� decyzj�, od czego zacz�� nasz� drog� do
wyja�r�enia problemu. Mo�liwo�ci s� dwie: albo od prawdy, albo od wolno�ci. Wyb�r
nale�y do mnie. Jestem wolny. Mog� zda� si� na �lepy los, zagra� w orze�ka i reszk�,
lecz mog� tak�e zastanowi� si�, czy nie istnieje jaka� racja rzeczowa, kt�ra by mi
podpowiedzia�a, na czym powinienem si� skoncentrowa� w pierwszym rz�dzie. Chc�c
post�powa� racjonalnie, wybieram drug� mo�liwo��. Poszukuj� racji rzeczowej, kt�ra
by mi podpowiedzia�a wyb�r w�a�ciwej kolejno�ci omawiania problem�w. Taka racja
istnieje. Zar�wno bowiem o prawdzie, jak i o wolno�ci chc� pozna� prawd�. A zatem
od prawdy trzeba nam zacz��.
Wpierw jednak slowa wdzi�czno�ci dla Pan�w Profesor�w Mieczys�awa Gogacza i
Antoniego B. St�pnia oraz dla Ksi�dza Doktora Marka Kiliszka. Jako pierwsi zechcieli
si� oni zapozna� z tym szkicem i swoj� �yczliw� krytyk� ods�onili prawdy przeoczone
lub nie do�� jasno przez autora widziane, a tak�e i fa�szywe tezy, kt�re �udzi�y, �e s�
prawd�.
PRZYPISY:
1. [�] Sob�r Watyka�ski II, Konstytucja duszpasterska o Ko�ciele w �wiecie
wsp�czesnym Gaudium et spes, 4. Por. Jan Pawe� II, Veritatis splendor, 2.
2. [�] Jan Pawe� II, Veritatis splendor, 31.
3. [�] Tam�e, 32.
4. [�] Tam�e, 4.
5. [�] J 8,32.
6. [�] S. Swie�awski, Ko�ci� ewangeliczny czyli szczerze humanistyczny, w:
Ko�ci� polski na prze�omie 2000 roku, Warszawa 1987, 157.
7. [�] Por. J. Krokos, Fenomen i j�zyk, "Studia Philosophiae Christianae" 31
(1995) 1,195-199.
8. [�] Charakter niniejszej publikacji nie pozwala na rozbudowanie aparatu
naukowego, a zatem i na wskazywanie autor�w, kt�rych przemy�lenia
inspirowa�y konkretne rozwi�zania. Brak ten w ograniczonym zakresie
wype�nia do��czona bibliografia.
PRAWDA O PRAWDZIE
Co to jest prawda?
Zdajemy sobie spraw�, i� chc�c o czym� m�wi�, musimy mie� okre�lon� jasno�� co
do przedmiotu, kt�ry z takich czy innych wzgl�d�w nas interesuje. Gdy chcemy
m�wi� o prawdzie, musimy wiedzie�, co to jest prawda. Pytanie to jednak
zak�ada,1 i� ju� co� o prawdzie wiemy. Wiemy przynajmniej tyle, �e istnieje s�owo
"prawda", �e to s�owo ma okre�lone znaczenie, a wi�c nie mo�na go zast�pi�
dowolnym s�owem ani u�y� go w dowolnym kontek�cie2 , oraz �e ono dzi�ki
znaczeniu wskazuje na co� poza sob�, na co�, co jeste�my gotowi nazwa� "prawd�".
Ten zas�b naszej wiedzy o prawdzie wyznacza porz�dek naszych rozwa�a�.
Aby odpowiedzie� na pytanie, "Co to jest prawda?"3 , wychodzimy od s�owa "prawda"
i jego znaczenia.
Poszukuj�c znaczenia s�owa "prawda", si�gamy do s�ownika4 . Napotykamy tam m.in.
na kr�tkie zwroty, zawieraj�ce rzeczownik "prawda". S� one szczeg�lnie pouczaj�ce,
gdy� dzi�ki swemu minimalnemu uwik�aniu w kontekst j�zykowy pozwalaj� lepiej
uchwyci� kontekst pozaj�zykowy, w kt�rym poprawnie funkcjonuje rzeczownik
"prawda". Oto one wraz z ich s�ownikow� eksplikacj�. S�uszno�� czyjej� wypowiedzi
potwierdza zwrot "to prawda" i znaczy tyle, co "tak jest". "Prawda!", "ach, prawda!"
to wykrzyknienie, wyra�aj�ce nag�e uprzytomnienie sobie czego�, a mianowicie - �e
"tak jest rzeczywi�cie". Z kolei "prawda?" wyst�puje w funkcji partyku�y pytaj�cej, na
kt�r� oczekuje si� odpowiedzi, czy tak a tak jest naprawd�. Podobne znaczenie
przybiera pytanie: "czy to prawda?"
Jak zatem wida�, s�owa "prawda" u�ywamy w kontek�cie poznawczym5 , czyli wtedy,
gdy z jednej strony mamy jak�� wiedz� o czym�, z drugiej za� co�, o czym w�a�nie
co� wiemy. Innymi s�owy, je�li chcemy terminu "prawda" u�ywa� zgodnie z jego
w�a�ciwym znaczeniem, musimy mie� na uwadze zar�wno wiedz� o czym�, jak i to,
czego ta wiedza dotyczy. Wiedza i przedmiot, o kt�rym nas ta wiedza informuje,
s� zatem koniecznymi elementami wyznaczaj�cymi znaczenie terminu "prawda",
jednak nie w izolacji, lecz we wzajemnym przyporz�dkowaniu. O prawdzie
mo�emy m�wi� bowiem jedynie wtedy, gdy wiedza (lub - nieco inaczej ujmuj�c
problem - intelekt)6 i okre�lony przedmiot s� sobie w szczeg�lny spos�b
przyporz�dkowane. Owo przyporz�dkowanie �redniowiecze okre�la�o jako
adaequatio7 , kt�re jest odpowiednikiem greckiego ?�?????? (homoiosis)8 . Oba
terminy, grecki i �aci�ski, znacz� tyle co: zgodno��, zr�wnanie, zupe�na harmonia
pomi�dzy dwoma por�wnywanymi ze sob� przedmiotami. Znaczenie s�owa "prawda"
wskazuje zatem na ow� szczeg�ln� zgodno��, jaka zachodzi mi�dzy wiedz� czy
intelektem a przedmiotem, czyli naprawd� w�a�nie. Inaczej jednak owa zgodno��
wygl�da od strony przedmiotu, a inaczej od strony intelektu.
Oto podnosz� wzrok znad kartki papieru i kieruj� go na stolik, gdzie w wazoniku stoi
bukiet przebi�nieg�w. Dostrzegam bia�� barw� ich p�atk�w, ich kszta�t. Mog� je
policzy� - np. jest ich dziewi��, spojrze� na nie z bliska i dostrzec, �e przez ich
bia�o��, kt�ra z dala zdawa�a si� by� jednorodna, przebija lekka ziele�. Wszystko to,
co tu zosta�o powiedziane, to jaka� wiedza. Jest ona jednak mo�liwa tylko dlatego, i�
istnieje co�, co jest i co jest jakie�, w tym wypadku - owe bia�e przebi�niegi w
wazonie, stoj�cym na stoliku. Nie mog�yby one by� poznane, a wi�c nie mo�na by
by�o mie� o nich jakiejkolwiek wiedzy, gdyby ich nie by�o lub gdyby nie by�y czym�
okre�lonym: takimi to a takimi kwiatami o takiej to a takiej barwie itd. Nie do
pomy�lenia jest, by mo�na by�o pozna� co�, co nie istnieje i co nie jest jako�
okre�lone (co nie by�oby sob�, co by�oby takie i nietakie, co by�oby sob� i czym�
innym). Ale nie do pomy�lenia jest tak�e, by co� takiego w og�le istnia�o. Nasze
przebi�niegi (�ci�lej: to, co nazywamy przebi�niegami) nie tylko by�yby
niepoznawalne, ale by i nie istnia�y, gdyby nie by�y sob� - tymi to a tymi
przebi�niegami, gdyby ich kwiaty by�y bia�e z zielonkawym odcieniem i jednocze�nie
takimi nie by�y, gdyby by�y jednocze�nie przebi�niegami i np. r�ami. W ten spos�b
uwidacznia si�, i� koniecznym warunkiem poznania czego� jest, by to co� by�o i by
by�o czym� okre�lonym. Ale uwidacznia si� tak�e, �e je�li co� jest (a wi�c jest i jest
czym� okre�lonym), to mo�e (cho� nie musi) by� poznane.
To przyporz�dkowanie czy zgodno�� tego, co jest, a wi�c bytu, z intelektem,
zwyk�o si� nazywa� prawd� ontyczn�. W tym sensie prawd� jest cala
rzeczywisto��, wszystko, co jest, bo je�li jest, jest czym� i mo�e by� poznane9 . Byt,
ujawniaj�cy si� dzi�ki aktowi istnienia, kt�ry wprowadza go w zesp� tego, co realne,
jest zarazem dost�pny, a zatem i poznawalny. Byt jest prawd� nie dlatego, �e jest
poznany, lecz mo�e by� poznany dlatego, �e jest prawd�, tzn. dlatego, �e jest10 .
Rozmaite jest jednak to, co jest, zar�wno co do tre�ci, jak i co do swego istnienia.
Stoj�ce w wazonie przebi�niegi posiadaj� inn� tre�� i inne istnienie ni� wazon, w
kt�rym si� znajduj�. S� czym� innym i inaczej istniej� byty naturalne jak ten oto
kamie� czy ten oto cz�owiek, inaczej za� twory kultury, byty my�lne, wytwory
fantazji, przedmioty matematyczne itd.11 Niemniej wszystkie one s� i s� jakie�, a
zatem mog� by� poznane. Nawet te baranki hasaj�ce po zielonym pastwisku, kt�re
s� wytworem mojej fantazji, s� czym� okre�lonym, owymi hasaj�cymi (w tym
przypadku tylko w mojej wyobra�ni) barankami. I dlatego i one mog� by� poznane.
Gdyby nimi nie by�y, gdyby moja fantazja nie wytworzy�a ich jako takich w�a�nie, nic
bym o nich nie wiedzia� i nic bym o nich nie m�g� powiedzie�. Jak bowiem powie
Arystoteles: "nie dlatego jeste� bia�y, i� my�limy w spos�b prawdziwy, �e ty jeste�
bia�y, lecz poniewa� jeste� bia�y, my stwierdzaj�c to, m�wimy prawd�"12 .
Zwrot "m�wimy prawd�", kt�ry wyst�pi� w powy�szym sformu�owaniu, pozwala nam
przej�� od prawdy ontycznej, kt�r� jest sama rzeczywisto��, sam byt, do prawdy
poznawczej. M�wimy prawd�, gdy to, co m�wimy, zgadza si� z tym, o czym
m�wimy. Teraz ju� nie chodzi nam o to, �e byt (to, co jest) jest zgodny z intelektem,
lecz �e intelekt jest zgodny z bytem. T� zgodno��, czyli prawd�, osi�gamy dzi�ki
poznaniu, czyli dzi�ki takiej aktywno�ci poznaj�cego (intelektu), kt�ra zmierza do
uzyskania informacji o czym�, o bycie. Byt, czyli to, co jest, jako to, na co kieruje si�
poznanie, staje si� jego przedmiotem. Przedmiot poznania nie jest jednak �adn�
miar� wytworem poznania. Jest zastany, przez poznanie napotkany, cho� termin
"zastany" mieni si� wielo�ci� znacze�, w zale�no�ci od tego, o jaki typ przedmiotu
chodzi. Inna jest bowiem "zastano��" przedmiot�w �wiata realnego (jak tych oto
przebi�nieg�w), inna dzie�a sztuki, jeszcze inna byt�w idealnych (jak np. warto�ci),
inna wreszcie wytwor�w mojej fantazji. Wszystkie one s� "zastane" w tym sensie, i�
nie s� przez moje poznanie wytworzone. Ja po prostu na nie natrafiam i czerpi�
od nich informacje o nich. To, �e "czerpi�", a nie czysto pasywnie otrzymuj�, pozwala
mi m�wi� o poznaniu jako o aktywno�ci podmiotu poznaj�cego, co nie sprzeciwia si�
temu, �e do istoty poznania nale�y jego rola odbiorcza13 .
Ze swej natury poznanie d��y do prawdy14 , do uzyskania rzetelnej informacji o
swoim przedmiocie, czyli do takiego uzgodnienia intelektu z przedmiotem, �e
mniemanie �ywione przez podmiot poznaj�cy odpowiada jakiemu� obiektywnemu
stanowi rzeczy. Nie zawsze tak� informacj� uzyskuje. M�wimy wtedy o b��dzie15 .
Mniemanie �ywione w takim wypadku przez podmiot poznaj�cy nie zas�uguje na
miano wiedzy - ta musi bowiem spe�nia� warunek prawdziwo�ci. Pozostaje b��dnym
mniemaniem. Je�li jednak podmiot nie b��dzi, tre�� poznania odpowiada stanowi
rzeczy, kt�rego dotyczy, co oddaje klasyczna definicja prawdy, wywodz�ca si� od
Arystotelesa, a znana w sformu�owaniu Tomasza z Akwinu jako adaequatio
intellectus et rei.
Prawd� mo�emy zatem rozwa�a� zar�wno jako zgodno�� bytu z intelektem, jak i jako
zgodno�� intelektu z bytem. Pierwsz� zwyk�o si� nazywa� prawd� ontyczn�, drug� -
prawd� poznawcz�. Pierwsz� okre�la si� tradycyjnie jako adaequatio rei et intellectus
czyli zgodno�� rzeczywisto�ci z intelektem, co jest sformu�owaniem analogicznym do
sformu�owania klasycznej definicji prawdy poznawczej: veritas est adaequatio
intellectus et rei16 . Pierwsza jest koniecznym warunkiem drugiej, gdy� druga, prawda
poznawcza "mo�liwa jest - jak powie Heidegger - jedynie na gruncie prawdy rzeczy,
prawdy jako adaequatio rei ad intellectum", czyli prawdy ontycznej17 .
Mamy zatem odpowied� na pytanie, co to jest prawda. Jest ona zgodno�ci�
(adaequatio), jaka zachodzi mi�dzy bytem a intelektem. A �e owo uzgodnienie mo�e
zachodzi� w dwie strony, o prawdzie ontycznej m�wimy, maj�c na my�li zgodno��
bytu z intelektem, za� o prawdzie poznawczej, gdy intelekt uzgodni si� z bytem. O
prawdzie m�wimy zatem, maj�c na my�li przede wszystkim sam� ow� relacj�
zgodno�ci. Ponadto prawd� nazywamy tak�e ka�dy z jej kres�w (byt i intelekt), ale
ze wzgl�du na pozostawanie wobec drugiego w owej relacji zgodno�ci. Dlatego te�
klasyczna definicja prawdy jako zgodno�ci mi�dzy bytem a intelektem nie sprzeciwia
si� temu, �e tak byt, jak i wiedz� o nim nazywamy prawd�.
Ale "m�wimy prawd�", zaczerpni�te z Arystotelesowskiej Metafizyki, mo�emy
rozumie� nie tylko w sensie poznawczym, lecz i w sensie moralnym. "M�wimy
prawd�" znaczy bowiem - do pewnego stopnia - tyle, co "nie k�amiemy". Do
pewnego stopnia, bo nie wystarcza "nie k�ama�', by m�wi� prawd�. Nie k�amie ten,
kto m�wi zgodnie z w�asnym przekonaniem, kto nie wprowadza kogo� �wiadomie w
b��d, gdy� - jak powie �w Augustyn - "K�amstwo polega na m�wieniu nieprawdy z
intencj� oszukania"18 . M�wi za� prawd� jedynie ten, kto m�wi zgodnie z w�asnym
przekonaniem i to przekonanie jest zgodne ze stanem rzeczy (jest prawdziwe w
sensie poznawczym). O cz�owieku, kt�ry faktycznie m�wi prawd�, chcia�oby si�
s�usznie powiedzie�, �e jest prawdom�wny, cho� terminem tym obejmujemy i tych
wszystkich, kt�rzy po prostu nie k�ami�19 . Rozszerzaj�c t� zgodno�� z w�asnym
przekonaniem na wszystkie czyny ludzkie, m�wi si� o prawdzie moralnej jako o
zgodno�ci mi�dzy post�powaniem a przekonaniami. Cz�owiek �yj�cy w
prawdzie tak poj�tej, to cz�owiek prawy, za� kogo�, kto nie �ywi przekona�, a nagina
si� do nich, nazywamy ob�udnikiem, hipokryt�, udawaczem, s�owem: cz�owiekiem
zak�amanym. Ciekawe, �e nie ma specjalnej nazwy na kogo�, kto ma szczere
przekonania, lecz w swej s�abo�ci nie stosuje si� do nich w swym post�powaniu. On
tak�e nie �yje w prawdzie, ale nie jest zak�amany.
Tak oto odkryli�my trzy poj�cia prawdy: ontyczne, poznawcze i moralne. Prawda
poznawcza zak�ada ontyczn�, moralna za� jest zawis�a od obu pierwszych. Do
prawdy moralnej powr�cimy pod koniec naszych rozwa�a�. W tej cz�ci
skoncentrujemy si� za� na prawdzie ontycznej i - szczeg�lnie - poznawczej.
PRZYPISY:
1. [�] Wszelkie badania zak�adaj� jak�� wiedz�. Pokazuje to cho�by logiczna
analiza pyta�.
2. [�] Gdyby s�owo "prawda", wyst�puj�ce np. w zdaniu "Prawd� jest, �e
Mickiewicz napisa� �Pana Tadeusza�", nie mia�o �adnego znaczenia, nie
r�ni�oby si� ono od zdania "Mickiewicz napisa� �Pana Tadeusza�", a r�nica
znaczeniowa obu zda� jest zauwa�alna. Nie by�oby te� �adnej racji, by
pos�ugiwa� si� tym s�owem w niekt�rych wypadkach, gdy w innych u�ycie go
uwa�amy za nieuprawnione. Nie zgadzamy si� tym samym ze zwolennikami
teorii redundancji (G. Frege, F. Ramsey i in.), g�osz�cymi zb�dno�� operatora
"jest prawd�, �e".
3. [�] Pytanie to jest pytaniem esencjalnym. Tego typu pytanie esencjalne jest
pytaniem o istotn� tre�� jakiego� przedmiotu, o - jakby powiedzia� R. Ingarden
- zawarto�� pewnej idei. Pytanie to zak�ada pozytywn� odpowied� na inny
rodzaj pytania esencjalnego, mianowicie: na pytanie "co to jest?", kt�re
stawiamy celem jednoznacznego wyznaczenia przedmiotu (ono za� zak�ada
wcze�niejsz� afirmacj� czego� jako istniej�cego). Pytania "co to jest prawda?"
nie nale�y myli� z pytaniem "czym jest prawda?", w kt�rym chodzi�oby o
poznanie, do jakiej grupy przedmiot�w (gatunku) nale�a�aby (w tym
przypadku) prawda. Por. R. Ingarden, Z teorii j�zyka i filozoficznych podstaw
logiki, Warszawa 1972, 327-482.
4. [�] Korzysta� tu b�dziemy przede wszystkim ze wsp�czesnego S�ownika
j�zyka polskiego pod red. M. Szymczaka, Warszawa 1979.
5. [�] J. Puzynina uwa�a, i� "prawda" stanowi centrum organizacji pola
wyrazowego warto�ci poznawczych. (Por. J. Puzynina, J�zyk warto�ci,
Warszawa 1992, 41.150). Edyta Stein za� powie, �e "[...] poznanie i prawda -
s�, co do znaczenia nie do poj�cia jedno bez drugiego; nale�� do siebie
nierozdzielnie i �adne drugiego nie poprzedza. Prawda istnieje tylko tam, gdzie
poznaj�cy umys� jest w zgodzie z pewnym jestestwem [...]. Jedynie tam,
gdzie umys� poznaje, mo�e on �zrozumie� bezpo�rednio�, co to jest poznanie
i prawda [...]" (E. Stein, Byt sko�czony a byt wieczny, t�. I.J. Adamska, Pozna�
1995, 337).
6. [�] Intelekt, dzi�ki aktom poznawczym, zdobywa wiedz� o przedmiocie. St�d,
nie wnikaj�c w szczeg�y, a id�c za tradycyjnymi formu�ami, tymi i podobnymi
terminami pos�ugujemy si� tu, gdy idzie nam o to, co poznaj�ce, za� to, co
poznawane, b�dziemy nazywali: przedmiotem, rzecz�, rzeczywisto�ci�, bytem.
7. [�] Obok terminu adaequatio, �w. Tomasz pos�ugiwa� si� tak�e terminami:
correspondentia (odpowiednio��), convenientia (zgodno��, harmonia) i
conformitas (zgodno��, podobie�stwo).
8. [�] O ile mi wiadomo, Staro�ytno�� nie pos�ugiwa�a si� terminem ?�??????
(homoiosis) w odniesieniu do prawdy. Wsp�cze�nie uczyni� to natomiast
Heidegger. (Por. M. Heidegger, Bycie i czas, t�. B. Baran, Warszawa 1994,
304; ten�e, O istocie prawdy, "Aletheia" 1 (4)/1990,15.)
9. [�] Konsekwencj� pojmowania bytu jako prawdy ontycznej jest dostrzeganie
ca�ej rzeczywisto�ci, wszech�wiata, jako kosmosu, nie za� jako chaosu. Grecki
termin ???�?? w dos�ownym sensie wskazuje na estetyczne pi�kno w
wygl�dzie zewn�trznym os�b i rzeczy, maj�ce za podstaw� �ad. Odniesiony do
wszech�wiata wskazuje na porz�dek i harmoni� wszelkich rzeczy. T� harmoni�
i �ad wszech�wiata zak�ada si�, stawiaj�c tez� o matematyczno�ci przyrody.
Por. S. Butryn, Idea matematyczno�ci przyrody a problem jedno�ci nauk
przyrodniczych, "Studia Philosophiae Christianae" 33 (1997) 2, 95-101, tam
te� dalsze wskaz�wki bibliograficzne.
10. [�] Dotykamy tu metafizyki prawdy, zawartej w dzie�ach �w. Tomasza z
Akwinu, a przedstawianej szerzej w pracach M. A. Kr�pca, M. Gogacza, A. B.
St�pnia i innych.
11. [�] Bytem jest tak�e B�g, bo istnieje i to z samej swej natury. A zatem tak�e
jest czym� okre�lonym, a wi�c i poznawalnym. Poznajemy Go w wierze, ale i
na drodze poznania naturalnego. Aby naszego wyk�adu nie komplikowa�,
problem jedynie sygnalizuj�.
12. [�] Arystoteles, Metafizyka, 1051 b (korzystam tu z t�umaczenia K. Le�niaka,
Warszawa 1984).
13. [�] Por. Ingarden, Z teorii, 449 n.
14. [�] Tak twierdzi np. M. Merleau-Ponty, Phenomenologie de la perception,
Paris 1945, XI.
15. [�] �ci�le: nieprawdziwy wynik poznania jest fa�szem, b��d za� to branie
fa�szu za prawd�.
16. [�] Klasyczna, czyli tzw. korespondencyjna definicja prawdy, wywodzi si� od
Arystotelesa. Jej pe�ne brzmienie, podane przez �w. Tomasza z Akwinu, jest
nast�puj�ce: Veritas est adaequatio intellectus et rei, secundum quod
intellectus dicit esse, quod est, et non esse, quod non est. Tomasz mylnie
przypisuje t� definicj� Izaakowi synowi Salomona, �ydowskiemu lekarzowi i
filozofowi, �yj�cemu w Egipcie mi�dzy 845 a 940 r., gdy pochodzi ona od
Awicenny (Metafizyka I, 9), na co zwraca uwag� w komentarzu do polskiego
przek�adu Ksi�gi definicji Izaaka Israeli L. Kuczy�ski ("Przegl�d Tomistyczny")
2(1986), 213). Wsp�cze�nie klasyczna definicja prawdy przyjmuje
nast�puj�ce postacie:
1. My�l M jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy my�l M stwierdza, �e
jest tak a tak i tak a tak jest w�a�nie (Ajdukiewicz).
2. S�d S jest prawdziwy, je�eli stan rzeczy wyznaczony przez jego tre��
zachodzi niezale�nie od istnienia s�du S w obr�bie tej dziedziny bytu, w
kt�rej dany s�d go umieszcza (Ingarden).
3. Mniemanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy odpowiada
jakiemu� faktowi, jakiemu� obiektywnie istniej�cemu stanowi rzeczy
(Strawson).
17. [�] Heidegger, O istocie, 13.
18. [�] �w. Augustyn, De mendacio, 4, 5: PL 40, 491. Jest to tekst cytowany
przez Katechizm Ko�ciota Katolickiego 2482.
19. [�] S�ownik j�zyka polskiego podaje dwa znaczenia s�owa "prawdom�wny",
dla nas bardzo pouczaj�ce. W pierwszym znaczeniu, tak jak wyst�puje ono w
wyra�eniu "cz�owiek prawdom�wny", znaczy tyle, co "maj�cy zasad� m�wienia
prawdy, m�wi�cy zawsze prawd�". W znaczeniu drugim, jakie odkrywamy w
takich wyra�eniach jak: "prawdom�wna twarz" lub "prawdom�wny opis
czego�", "prawdom�wny" to "wyra�aj�cy, ods�aniaj�cy w danej chwili prawd�
o czym�; szczery, otwarty; prawdziwy".
Prawda jako nieskryto��
Tak oto zosta� uczyniony pierwszy krok w naszym dociekaniu prawdy o prawdzie.
Wiemy ju� w zasadzie, co to jest prawda, rozumiemy znaczenie tego s�owa. Je�li
decydujemy si� jeszcze zatrzyma� nad etymologi� greckiego s�owa ??????? (aletheia)
i polskiej "prawdy", to dlatego, i� jest ona wielce pouczaj�ca.
??????? (aletheia), oddawane zazwyczaj za pomoc� �aci�skiego veritas oraz za
pomoc� jego odpowiednik�w w j�zykach nowo�ytnych, znaczy tyle co "prawda" - i to
zar�wno w sensie zgodno�ci wiedzy z jej przedmiotem, jak i samej rzeczywisto�ci
(bytu) kt�ra mo�e by� poznana, oraz prawdom�wno�ci. Jednak�e etymologicznie
??????? (aletheia) ma sens negatywny, bo jest rzeczownikiem zaprzeczonym.
Wywodzi si� od przymiotnika ?????? (aiethes), kt�rego rdze� poprzedzony jest
partyku�� przecz�c� ?-, i znaczy: "nie ukryty", "nie zatajony", "nie zapomniany".
??????? (aletheia) zatem to "to, co nieskrywane", "to, co niezatajone"20 . Nie wolno
nam tak�e przeoczy�, �e Grecy tym samym s�owem ??????? (aletheia) oznaczali
zar�wno prawd� tego, co powiedziane, jak i prawdom�wno�� m�wi�cego, a
terminem ?????? (pseudos) - fa�sz wypowiedzi i nieuczciwo�� m�wi�cego. Nic zatem
dziwnego, �e Arystoteles wykorzystuje poj�cie ??????? (aletheia) tak wtedy, gdy w
Metafizyce powie, �e "styczno�� z rzecz� i twierdzenie jest prawd�"21 , jak i gdy w
Etyce nikomachejskiej prawdom�wno�� zdefiniuje jako w�a�ciwy �rodek mi�dzy
che�pliwo�ci� a udan� skromno�ci�22 .
Podobne powi�zania znajdujemy w j�zyku polskim. "Prawda" wywodzi si� bowiem od
przymiotnika "prawy" kt�ry znaczy� (a i dzi� niekiedy znaczy) m.in. prawdziwy, istny,
w�a�ciwy, s�uszny, niesfa�szowany, szczery23 . St�d ks. Skarga m�g� powiedzie�:
"Najmniej panowie prawych maj� przyjaci�, a najwi�cej pochlebnik�w"24 .
W �wietle tych uwag nieskryto�ci� jest w pierwszym rz�dzie sama rzeczywisto�� -
byt, czyli prawda ontyczna. I w�a�nie dlatego, �e jest nieskryto�ci�, jest poznawalna.
Znaczy to, �e je�li co� w og�le istnieje, tzn. je�eli jest bytem, jest nieskryte dla
intelektu, czyli jest dla intelektu dost�pne25 . Gdyby co� takie nie by�o, gdyby nie by�o
nieskryto�ci�, lecz skryto�ci�, by�oby dla intelektu absolutn� "czarn� dziur�", o kt�rej
istnieniu nie tylko nikt by nie wiedzia�, lecz i nie m�g�by si� dowiedzie�26 . A zatem w
sensie ontycznym nieskryto�ci� jest wszystko, co jest, wszelki byt, kt�ry dzi�ki
faktowi swego istnienia, kt�remu towarzysz� pewne tre�ci, manifestuje si� i dlatego
mo�e zosta� przez podmiot poznaj�cy poznawczo uj�ty.
Zdarza si� jednak, �e m�wi�c o czym�, szczeg�lnie podkre�lamy, �e jest prawdziwe:
prawdziwy chrze�cijanin, prawdziwy (prawy) przyjaciel, prawdziwe z�oto. Tym samym
oddzielamy to, co prawdziwe, od tego, co pozorne. Pozornym jednak mo�e co� by�
na r�ne sposoby Chrze�cijanin, kt�ry nie jest "prawdziwym chrze�cijaninem", jako
ochrzczony chrze�cijaninem jest, jedynie nie dostaje do okre�lonego wzorca bycia
chrze�cijaninem przez to, �e np. nie jest prawy, czyli - uczciwy, post�puj�cy zgodnie
z prawem Bo�ym27 . Przyjaciel za�, kt�ry nie jest "prawdziwym przyjacielem", mo�e
ju� wcale przyjacielem nie by�, lecz pochlebc�, udaj�cym przyjaciela, tak jak tombak
jedynie pozoruje z�oto. Gdy w ka�dym z tych przypadk�w odmawiamy prawdziwo�ci
poszczeg�lnym bytom, to nie dlatego, �e nie s� rzeczywisto�ci�, a wi�c i prawd�
ontyczn�. W�a�nie dlatego, i� mimo wszystko s� nieskryto�ci� w sensie
podstawowym, potrafimy pozna�, cho� niekiedy z trudem, �e jedynie udaj�, i� s�
czym�, czym naprawd� nie s�, cho� inaczej prawdziwym chrze�cijaninem nie jest
ob�udnik, a inaczej prawdziwym z�otem nie jest tombak. Je�li kto� jest ochrzczony,
chrze�cijaninem jest, cho� mo�e nie by� podobny do chrze�cijanina, natomiast
tombak z�otem nie jest, cho� jest do� podobny.
U�yty tu przymiotnik "prawdziwy" oraz jego zaprzeczenie "nieprawdziwy" bazuje na
prawdzie ontycznej, na owej fundamentalnej nieskryto�ci bytu. Ujawnia jedynie to, i�
to, co fundamentalnie jest nieskryte, mo�e niekiedy sw� nieskryto�� zas�ania�, czyni�
j� trudno dost�pn�, zwodzi�, udaj�c, �e jest czym�, czym naprawd� nie jest28 . Je�eli
jednak jest i jest czym� (bytem), nie mo�e skry� si� tak, by by� niepoznawalnym dla
wszelkiego podmiotu poznaj�cego.
Aby jednak mo�na by�o pozna� to, co samo w sobie jest nieskryte, trzeba, by i
intelekt by� "nieskryty", otwarty na przedmiot29 . Nieskryto�� intelektu w sensie
poznawczym nie jest jednak nieskryto�ci� intelektu jako bytu, nieskryto�ci� w sensie
ontycznym, a wi�c poznawalno�ci�30 . Nieskryto�� intelektu jest bowiem
poznawaniem, czyli takim otwarciem si� na byt, kt�re ogarnia czy przyswaja go
sobie (apprehendit - jak by powiedzieli �redniowieczni, a wsp�cze�ni - "przyjmuje do
�wiadomo�ci"). S�usznie mo�emy jednak i w tym wypadku m�wi� o nieskryto�ci, gdy�
przyj�� co� do siebie mo�e jedynie to, co si� samo przed tym czym� nie ukrywa, a
przeciwnie - otwiera si� na to co� w ten szczeg�lny spos�b, kt�ry Heidegger okre�la
jako "bycie-odkrywczym"31 . Poznanie czego� domaga si� od poznaj�cego zaj�cia
w�a�ciwej postawy, owej uczciwo�ci wobec przedmiotu, kt�ra dopuszcza go do g�osu.
A zatem i poznanie ma charakter moralny. Patrz�c na prawd� poznawcz� od strony
podmiotu, jego "nieskryto��" poznawcza - "bycie-odkrywczym" ujawnia si� jako
warunek sine qua non prawdy moralnej (prawdom�wno�ci). Nie mog� by� bowiem
prawdom�wny, nie znaj�c prawdy. Etymologia polskiej "prawdy", wywodz�cej si� od
przymiotnika "prawy", ten charakter oddaje. Jak wspomnieli�my, "prawy" znaczy� nie
tylko prawdziwy, ale i w�a�ciwy, s�uszny, niesfa�szowany, szczery. Prawo��
poznaj�cego, jego szczero�� wobec rzeczywisto�ci, otwarto��, gotowo�� przyj�cia "w
siebie" przedmiotu poznawanego32 , jest podmiotowym warunkiem jej poznania.
Innymi s�owy: aby co� pozna�, trzeba chcie� to co� pozna� i to pozna� rzetelnie.
Poznanie bowiem, jak ka�dy czyn, jest zale�ny od woli w tym sensie, �e wola
pobudza intelekt do poznawania33 . Nie znaczy to jednak, jakby chcieli woluntary�ci,
�e wola poznaje i �e to ona jest odpowiedzialna za wynik poznania, a wi�c i za
prawd� poznawcz�.
Odwo�anie si� do poj�cia "nieskryto�ci" przy rozwa�aniu prawdy poznawczej jako
zgodno�ci intelektu z rzecz� pokazuje, �e trzeba odr�ni� nieskryto�� potencjaln� i
aktualn�. Intelekt jest nieskryty potencjalne, gdy� jest z natury swej otwarty na
wszelki byt, jest gotowy przyswoi� go sobie poznawczo. Niemniej, aby takie
przyswojenie faktycznie nast�pi�o, intelekt musi spe�ni� akty poznawcze, musi sta�
si� nieskryty aktualnie. To rozr�nienie pozwala zrozumie�, dlaczego tak jest, i� cho�
jeste�my zdolni co� pozna�, nie zawsze to co� poznajemy. A dzieje si� tak dlatego, i�
nie zawsze uaktualniamy nasze zdolno�ci poznawcze.
PRZYPISY:
20. [�] We wsp�czesnej wyk�adni M. Heideggera ??????? (aletheia) znaczy
"nieskryto��".
21. [�] Arystoteles, Metafizyka, 1051 b.
22. [�] Arystoteles, Etyka nikomachejska, 1108 a (t�. D. Gromska, Warszawa
1982, s. 64).
23. [�] Por. A. Br�ckner, S�ownik etymologiczny j�zyka polskiego, Warszawa
1989, 435 n; M. S. B. Linde, S�ownik j�zyka polskiego, t. IV, Warszawa 1951,
458 nn. 465 nn.
24. [�] Za: Linde, dz. cyt. t. IV, 465.
25. [�] Pytanie, co to znaczy, �e byt jest dost�pny dla intelektu, i dla jakiego
intelektu jest dost�pny, podejmiemy w nast�pnym paragrafie.
26. [�] Wyra�enia "czarna dziura" u�ywamy tu metaforycznie.
27. [�] Zwr��my uwag� na funkcjonowanie przymiotnika "prawy", od kt�rego nie
tylko "prawda", ale i "prawo" pochodzi; "prawo" jako "to, co s�uszne,
prawdziwe".
28. [�] Szczeg�lnym przejawem takiego udawania jest nieprawda moralna, czyli
niezgodno�� czyjego� post�powania z jego przekonaniami. W tym wypadku
czyny miast ods�ania�, zas�aniaj� (cho� jedynie do pewnego stopnia)
prawdziwe oblicze ich sprawcy.
29. [�] Nieskryto�� intelektu ujawnia si� zar�wno w otwarto�ci na przedmiot, jak i
na siebie samego. St�d mo�liwo�� poznania samego siebie, w�asnych akt�w i
stan�w �wiadomych.
30. [�] Co prawda i intelekt jest poznawalny, lecz wtedy jest traktowany nie jako
poznaj�cy, lecz jako poznawany, jako byt.
31. [�] Heidegger, Bycie, 309-318. Chcia�bym zwr�ci� uwag� na wprowadzone tu
poj�cie otwarcia w kontek�cie prawdy poznawczej. Pojawi si� ono tak�e, gdy
b�dzie mowa o wolno�ci.
32. [�] Osobnym zagadnieniem jest, na czym mia�oby polega� owo "przyj�cie �w
siebie� przedmiotu poznawanego". W tradycji arystotelesowsko-tomistycznej
m�wi si� o posiadaniu przez byt poznaj�cy formy innej rzeczy: "cognoscens
natum est habere formam etiam rei alterius" (S. Thomae Aquinatis, Summa
theologiae, I,14,1).
33. [�] Takie stanowisko zajmuje np. �w. Tomasz z Akwinu. Por. jego Summa
theologiae, I, 82, 4. Do problemu jeszcze wr�cimy.
W�asno�� prawdy
Prawda, kt�ra jako zgodno�� mi�dzy bytem i intelektem ods�oni�a si� nam jako
nieskryto��, ujawni�a jednocze�nie sw�j relacyjny34 charakter. Jest bowiem
przyporz�dkowaniem bytu do intelektu lub intelektu do bytu, czyli relacj�, kt�rej
swoisto�� jest zale�na i wyznaczana przez oba kresy tej�e relacji. W�asno�� prawdy
wyznaczaj� zatem zar�wno byt, jak i intelekt - oba kresy tego specyficznego
przyporz�dkowania, kt�re okre�lili�my jako zgodno��.
Gdy idzie o prawd� ontyczn�, owej zgodno�ci bytu z intelektem przypatrujemy si� od
strony bytu. M�wili�my ju� o tym, lecz w tym miejscu trzeba to powt�rzy�, by zda�
sobie spraw�, i� prawdziwo�� bytu nie jest wyznaczona przez sam byt, lecz i przez
intelekt, kt�remu byt jest przyporz�dkowany. Nie mo�na by by�o bowiem m�wi� o
bycie jako prawdzie, gdyby nie by� on ow� nieskryto�ci� wobec intelektu,
nieskryto�ci�, kt�ra pozwala intelektowi czerpa� informacj� o bycie, czyli gdyby byt
nie by� poznawalny. Poznawalno�� jest zatem konieczn� w�asno�ci� bytu jako
prawdy. Ale to, �e byt jest "poznawalny", nie znaczy, �e jest "poznany". I znowu
analiza j�zykowa oddaje nam dobr� przys�ug�. "Poznany" jest bowiem imies�owem
biernym, wyra�aj�cym stan uj�ty jako cecha atrybutywna czego�, co doznaje
skutk�w czynno�ci poznawania, czynno�ci okre�lanej przez czasownik "pozna�",
"poznawa�". "Poznawalny" natomiast, ze wzgl�du na przyrostek -alny, cho� te� ma
znaczenie bierne, wskazuje jedynie na mo�no�� podlegania czynno�ci poznawania. Z
racji wi�c, �e wszelki byt jest poznawalny, nie wynika, i� jest poznany, zw�aszcza
przez dowolny intelekt, np. przez intelekt ludzki czy - konkretniej - przez m�j intelekt,
czyli po prostu przeze mnie. Czym innym jest bowiem poznawalno�� bytu, kt�ra jest
w�a�ciwo�ci� bytu, a czym innym poznawanie bytu, dzi�ki kt�remu osi�gamy
(przynajmniej niekiedy) prawd� poznawcz�.
Przywo�uj�c tu wy�ej uczynione rozr�nienie mi�dzy potencjaln� i aktualn�
nieskryto�ci� intelektu, trzeba zauwa�y�, i� okre�lony przedmiot mo�e nie by�
poznany zar�wno dlatego, i� w og�le nie zosta�o na� skierowane �adne poznanie,
b�d� pos�u�ono si� niew�a�ciwymi aktami poznawczymi35 , jak i dlatego, �e okre�lony
intelekt lub typ intelektu nie jest po prostu zdolny pozna� przedmioty okre�lonego
typu Problem niezwykle szeroki, zw�aszcza je�li by mia� obejmowa� wszelki podmiot
poznaj�cy, a wi�c i zwierz�ta, kt�re nie posiadaj� intelektu, a pos�uguj� si� jedynie
poznaniem zmys�owym. Nie przywo�uj�c szczeg�owych rozstrzygni�� w tej materii,
chciejmy jedynie dostrzec, i� s� przedmioty niedost�pne (w pe�ni) ludzkiemu
intelektowi z samej jego natury (np. niekt�re prawdy wiary), i takie, kt�re s�
niedost�pne poznawczo okre�lonemu intelektowi z powodu tego, i� nie posiad� on
jeszcze stosownych zdolno�ci poznawczych36 , lub te�, gdy idzie o przedmioty
czasoprzestrzenne, z powodu oddalenia w czasie lub przestrzeni. Istnieje tylko jeden
intelekt, dla kt�rego wszystko nie tylko jest poznawalne, lecz jest tak�e poznane.
Tym intelektem jest Absolut, czyli B�g. On nie tylko zna wszystkie rzeczy, kt�re
faktycznie s�, by�y czy b�d�, lecz i to, co jest mo�liwe. Dzieje si� tak dlatego, �e - jak
powie �w. Tomasz - B�g "widzi wszystko w jednym, a mianowicie w Sobie samym;
widzi wszystko wi�c naraz, a nie po kolei"37 , jak to poznaje cz�owiek, kt�rego
poznanie jest jedynie cz�stkowe, nieadekwatne i niepe�ne38 .
Z kolei prawda poznawcza, je�li ma by� zgodno�ci� intelektu z bytem, musi by�
absolutna, tzn. niestopniowalna, niezmienna, niezale�na od tego, kto j� g�osi i w
jakich okoliczno�ciach. Nie mo�e by� inaczej, skoro - jak to pi�knie wyrazi� ks. Onufry
Kopczy�ski w swej Gramatyce - "Prawda my�li zawis�a na tym, �eby to o rzeczach
s�dzi�y, co w nich rzetelnie znajduje si�"39 . Byt za� czy przedmiot poznania jest taki,
jaki jest. A zatem prawda poznawcza jest prawd� jedynie wtedy, gdy okre�lone
poznanie oddaje stan rzeczy, do kt�rego si� odnosi. Nie mo�e by� wi�c zawis�a od
podmiotu poznaj�cego czy okoliczno�ci, w jakich si� poznanie dokonuje, nie mo�e te�
by� mniej lub bardziej prawdziwa.
Aby zrozumie� absolutno�� prawdy poznawczej, trzeba cho� pobie�nie przypatrze�
si� samemu poznaniu. To prawda, �e wszelkie poznanie jest czyim� poznaniem, nie
mo�na zatem wyobrazi� sobie poznawania bez podmiotu poznaj�cego, uposa�onego
w okre�lone zdolno�ci poznawcze. Te zdolno�ci zwyk�o si� nazywa� w�adzami
zmys�owymi i umys�owymi. Tak uposa�ony podmiot poznaj�cy kieruje si� na
okre�lony przedmiot i czerpie informacje o tym przedmiocie od niego samego. Owo
czerpanie jest aktem poznawania, a rezultatem - okre�lona wiedza o
przedmiocie. Wiedza ta, zapisana w jakim� j�zyku, �yje dalej w�asnym �yciem,
niezale�nie od podmiotu, dzi�ki kt�rego czynno�ciom zosta�a osi�gni�ta - tak jak
fotografia, kt�r� ogl�damy nie zwa�aj�c (najcz�ciej), kto j� wykona� i dzi�ki jakim
czynno�ciom. Interesuje nas natomiast to, co dana fotografia przedstawia. Podobnie
jest i z wiedz� jako wynikiem czynno�ci poznawczych. Raz osi�gni�ta obiektywizuje
si� w tym sensie, i� funkcjonuje ju� niezale�nie od podmiotu poznaj�cego i jego
czynno�ci poznawczych jako - jak to okre�li� Popper - �wiat "trzeci, �wiat
obiektywnych tre�ci my�lenia"40 . A skoro tak, to dla samej wiedzy nieistotne jest to,
kto j� osi�gn��, ani przy pomocy jakich czynno�ci poznawczych, lecz - czy ona
rzetelnie informuje nas o swoim przedmiocie, czyli - po prostu - czy jest
prawdziwa. I w tym sensie m�wimy, �e prawda poznawcza jest absolutna, gdy�
prawdziwo�� wiedzy jest niezale�na od podmiotu poznaj�cego i jego czynno�ci
poznawczych.
Powiedzieli�my tak�e, �e prawda poznawcza jest niestopniowalna. Nie mo�e by�
bowiem tak, by wiedza informowa�a mnie o swoim przedmiocie mniej lub bardziej
prawdziwie. Je�li stoj�ce przede mn� przebi�niegi s� bia�e, to jedynie s�d: "Te oto
przebi�niegi s� bia�e" b�dzie prawdziwy, bo jedynie ten s�d jest zgodny ze stanem
rzeczy, o kt�ry nam chodzi, a mianowicie - z ow� bia�o�ci� przebi�nieg�w, kt�ra nas
interesuje. Je�li w powy�szym zdaniu przymiotnik "bia�y" zast�pimy nazw� innej
barwy, zawsze otrzymamy s�d nieprawdziwy, bo tak samo nieprawd� jest, �e te
przebi�niegi s� czerwone, jak i �e s� kremowe, cho� barwa kremowa bli�sza jest
bia�ej ni� czerwona.
Z niestopniowalno�ci�, kt�ra jest w�asno�ci� prawdy, nie mo�na myli� w�asno�ci
poznania i wiedzy. Poznanie jest zawsze aspektywne, a wiedza, b�d�ca jego
wynikiem, mniej lub bardziej jednostronna, niepe�na, powierzchowna lub dog��bna
itp. Przyjdzie nam jeszcze do tego wr�ci�.
PRZYPISY:
34. [�] Nie myli� z "relatywnym". Relacyjny charakter prawdy bywa
kwestionowany. G. Frege np. wyst�powa� przeciwko ka�dej wersji teorii
zgodno�ci (por. jego My�l - studium logiczne, w: ten�e, Pisma semantyczne,
Warszawa 1977). Jego argumenty jednak nie przekonuj�.
35. [�] Nie mog� np. pozna� barwy przebi�nieg�w, je�li zamkn� oczy i ogranicz�
si� jedynie do ich w�chania.
36. [�] St�d zasadno�� edukacji.
37. [�] Summa theologiae, I,14, 7.
38. [�] A zatem uzurpowanie sobie przez cz�owieka wszechwiedzy nie tylko, �e
sprzeciwia si� naszemu do�wiadczeniu, ale r�wna si� ub�stwieniu cz�owieka.
39. [�] Za: Linde, dz. c t. t. IV, 458.
40. [�] K. Popper, Wiedza obiektywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna, t�. A.
Chmielewski, Warszawa 1992,149.
Pluralizm prawd
O prawdzie powiedzieli�my, �e jest zgodno�ci� (adaequatio) mi�dzy bytem a
intelektem, zgodno�ci�, kt�ra zachodzi w obie strony. Zachodzi ona dlatego, �e
zar�wno byt, jak i wynik poznawczej aktywno�ci intelektu41 , s� (czy mog� by�)
prawdziwe. 0 ile jednak byt zawsze jest prawdziwy, bo jest czym� i jako taki
mo�e by� poznany, to wynik poznania jedynie bywa prawdziwy, bo nie zawsze
jest zgodny z bytem, b�d�cym przedmiotem poznania. Je�li si� pami�ta, �e prawda
ontyczna (byt) jest warunkiem mo�liwo�ci prawdy poznawczej, pluralizm byt�w
nie pozwala m�wi� o prawdzie totalnej, ani w sensie ontycznym, ani te�
poznawczym, lecz o pluralizmie prawd. Co prawda pos�uguj�c si� abstrakcj� czy
ideacj� mo�emy m�wi� o prawdzie jako takiej, lecz b�dzie to mowa jedynie o og�lnej
idei prawdy jako owej szczeg�lnej zgodno�ci lub o poj�ciu prawdy42 .Z poj�ciem
prawdy totalnej spotykamy si� u Hegla. Jest ono jednak zale�ne od jego koncepcji
Absolutu, kt�ry, jest ca�o�ciowo�ci� i jako ca�o�� jest niesko�czonym �yciem,
procesem samorozwoju. Tak pojmowany Absolut jest przedmiotem filozofii, kt�ra
zajmuje si� prawd�. Nic zatem dziwnego, �e dla Hegla prawda o Absolucie, kt�ry jest
ca�o�ciowo�ci�, jest tak�e ca�o�ci�. Nie znaczy to jednak, i� umys� ludzki jest
posiadaczem owej prawdy jako ca�o�ci. On jedynie staje si� jej uczestnikiem,
uczestnikiem samowiedzy Absolutu.
Ale idea prawdy totalnej przybiera i inn� posta�. Le�y ona m.in. u podstaw
wsp�czesnego fundamentalizmu, ale i wsp�czesnej fobii antyfundamentalistycznej.
Grupy fundamentalistyczne buduj� bowiem swoj� ideologi� na do�� w�skim zakresie
prawd43 , utrzymuj�c, i� w zasadzie wystarczaj� one do ca�o�ciowego
zinterpretowania �wiata44 . Antyfundamentali�ci za� atakuj�c jako fundamentalizm
wszelkie obstawanie przy swoich pogl�dach i wszelkie mocne twierdzenie o czym�, w
istocie wychodz� z tych samych prze�wiadcze�, sami popadaj�c w sceptycyzm i
relatywizm. Fundamentalizm i wojuj�cy antyfundamentalizm wyrasta ostatecznie z
monizmu ontycznego, a co za tym idzie - i poznawczego, monizmu, kt�ry zapoznaje
pluralizm bytowy i pluralizm poznawczy, przejawiaj�cy si� w r�norodno�ci i
aspektowo�ci poznania45 . W fundamentalizmie, ale i w antyfundamentalizmie,
wyst�puje pomieszanie absolutyzmu prawdy z czym�, co mo�na by nazwa�
totalizmem prawdy, a co ukrywa si� w prze�wiadczeniu, i� kto�, kto twierdzi, �e
posiada prawd�, zna prawd� o wszystkim.
Z idei prawdy totalnej wyrasta z kolei totalizm j�zyka, kt�ry przejawia si� w
jednoznacznym traktowaniu wszelkich wypowiedzi, niezale�nie od ich charakteru i
kontekstu j�zykowego oraz pozaj�zykowego, a tak�e w d��eniu do oddania pe�nej
prawdy o przedmiocie w kr�tkim sformu�owaniu, kt�re nie domaga�oby si� ju�
dalszych wyja�nie�. Ile� nieporozumie� wyrasta z nieuwzgl�dniania wieloznaczno�ci
wyraz�w, form wypowiedzi, gatunk�w literackich, funkcji j�zyka, wreszcie
okoliczno�ci wypowiedzi.
Tymczasem prawda ontyczna, a co za tym idzie - i prawda poznawcza, z samej swej
natury nie mo�e by� prawd� totaln�, gdy� rzeczywisto�ci nie da si� sprowadzi� ani do
jednego bytu, ani do jednego jego rodzaju, a co za tym idzie - odda� jednym
s�owem, jednym wyra�eniem j�zykowym. Wszelkie monizmy popadaj� ostatecznie w
sprzeczno��. Czym innym jest bowiem B�g a czym innym �wiat, czym innym kwiat a
czym innym barwa tego kwiatu, czym innym okre�lony przedmiot a czym innym
poznanie tego przedmiotu, czym innym poznanie a czym innym dzia�anie, czym
innym nauka a czym innym sztuka itd. Nic zatem dziwnego, i� cz�owiek we
wszystkich obszarach rzeczywisto�ci poszukuje prawdy, pragn�c dowiedzie� si�, jak
si� rzeczy maj�. St�d m�wi si� o prawdzie naukowej, potocznej, religijnej, moralnej,
a tak�e o prawdzie w literaturze i sztuce, maj�c na my�li nie tylko r�norodno��
przedmiotu, o kt�rym si� czego� dowiadujemy, lecz tak�e r�norodno�� sposobu
zdobycia informacji o tym przedmiocie.
Poza tym - w zasadzie46 - wszelkie przedmioty poznania odznaczaj� si� - jak by to
powiedzia� Ingarden - transcendencj� pe�ni bytu, kt�ra polega na tym, i� nie da si�
poznawczo wyczerpa� bogactwa ca�ej tre�ci przedmiotu poznawanego ani w jednym
akcie poznawczym, ani w sko�czonej mnogo�ci takich akt�w47 . A skoro tak, to
wiedza ludzka jest nieadekwatna. Dotyczy jedynie okre�lonych przedmiot�w i
ich aspekt�w, wydobywaj�c jedynie co� z ca�ego ich bogactwa.
Zdawali sobie z tego spraw� staro�ytni my�liciele greccy, nazywaj�c siebie filozofami,
tzn. mi�o�nikami m�dro�ci. Pitagoras, kt�ry pierwszy mia� siebie tak nazwa�,
nast�puj�co wyja�nia to w rozmowie z tyranem Fliuntu, Leonem: �aden cz�owiek nie
jest m�dry, m�dry jest tylko B�g; st�d cz�owiek mo�e by� tylko mi�o�nikiem m�dro�ci
(????????? - philosophos)48 , a wi�c kim� kto, jedynie d��y do takiej wiedzy, jak�
posiadaj� bogowie.
Taki stan rzeczy ma jednak sw� podstaw� nie tylko w pluralizmie byt�w i bogactwie
ich tre�ci, lecz tak�e w naturze ludzkiego poznania, kt�rego wynikiem jest wiedza.
Poznanie ludzkie jest bowiem aspektywne: ujmuje sw�j przedmiot od jakiej�
"strony", z jakiego� punktu widzenia. O przebi�niegach, stoj�cych przede mn� w
wazoniku, mog� powiedzie� prawdziwie zar�wno, �e s� bia�e, maj�c na my�li barw�
ich kwiat�w, jak i �e g��wki maj� pochylone. Jeszcze inaczej opisze je malarz,
odkrywaj�c odcienie, kt�rych ja nie zauwa�am albo zauwa�aj�c nie potrafi� nazwa�.
Botanik za� poda ich �aci�sk� nazw�, wyja�ni budow�, zaliczy do rodziny
amarylkowatych, powie, �e jest to ro�lina cebulkowa itp. I wszystkie te wypowiedzi
b�d� prawdziwe, b�d� wypowiedziami o tym samym przedmiocie, jednak o r�nych
jego stronach.
M�wi�c o aspektywno�ci poznania, trzeba zatem podkre�li� trzy sprawy:
1. Aspektywno�� jest w�a�ciwo�ci�. ka�dego ludzkiego poznania; znaczy to, �e
ka�dy akt poznawczy (a tak�e ich sekwencja) jest zdolny do uj�cia tylko
okre�lonych tre�ci przedmiotowych: w�chaj�c mog� pozna� jedynie zapach
czego�, a nie np. smak czy barw�; aby pozna� barw� czego�, musz� na to co�
spojrze�, a jedynie smakuj�c mog� pozna� jego smak, cho� jeden i ten sam
przedmiot mo�e mie� jednocze�nie okre�lon� barw�, smak i zapach.
2. Z�o�ono�� i bogactwo tre�ciowe przedmiotu poznania pozwalaj� poznawczo
uj�� jedynie co� w pe�ni, jak� stanowi sam �w przedmiot, jak�� jego "stron�".
3. Wyb�r aspektu poznania zale�y od poznaj�cego, od jego zainteresowa�. Nie
jest jednak dowolny. Ograniczaj� go z jednej strony zdolno�ci poznawcze
samego poznaj�cego, z drugiej za� - posiadanie przez przedmiot okre�lonych
"stron" (nie mog� pozna� barwy czego�, co - jak np. liczba - barwy nie
posiada) oraz okoliczno�ci poznawania.
A zatem gdy pytamy o prawdziwo�� naszej wiedzy, uzyskanej dzi�ki poznaniu,
wiedzy, kt�ra zazwyczaj jest utrwalona w j�zyku, musimy dok�adnie wiedzie� nie
tylko, jakiego przedmiotu ta wiedza si� tyczy, lecz tak�e, jakiej jego strony, jakiego
aspektu. Trzeba po prostu nasz wynik poznania odnie�� do tego aspektu przedmiotu,
jaki zosta� uj�ty w poznaniu. St�d Antoni B. St�pie� powie, �e warunkiem
rozpatrywania jakiegokolwiek zdania jako wyra�enia prawdziwego lub fa�szywego jest
uprzednie zrelatywizowanie go do okre�lonego aspektu, przy czym - zaznacza - i�
taka relatywizacja nie ma nic wsp�lnego z relatywizmem teoriopoznawczym. Ten
bowiem g�osi, �e prawdziwo�� zdania zale�y od tego, kto je wyg�asza i w jakich
okoliczno�ciach, a nie jedynie od relacji zachodz�cej mi�dzy sensem tego zdania a
faktycznym stanem rzeczy, do kt�rego si� ono odnosi49 .
Pluralizm byt�w i aspektywno�� poznania pozwalaj� zrozumie�, dlaczego w wypadku
takiego podmiotu poznaj�cego, jakim jest cz�owiek, mamy do czynienia z wielo�ci�
prawd. Wiedza ludzka, a �ci�lej - wiedza poszczeg�lnego cz�owieka jest bowiem
zakresowo ograniczona do wycinka rzeczywisto�ci i to uj�tej jeszcze z okre�