6565

Szczegóły
Tytuł 6565
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6565 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6565 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6565 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michael Bond PADDINGTON DAJE SOBIE RAD� Paddington Helps Out T�umaczy� Kazimierz Piotrowski Wydanie oryginalne: 1960 Wydanie polskie: 1998 ROZDZIA� PIERWSZY WYCIECZKA NAD TAMIZ� Paddington z wielce zdziwion� min� usiad� na ��ku. W domu pod numerem 32 przy ulicy Windsor Gardens wszystkie wydarzenia, a zw�aszcza �niadanie, nast�powa�y w �ci�le okre�lonym czasie i obudzenie go o tak wczesnej porze by�o czym� ca�kiem niezwyk�ym. Rozejrza� si� bacznie, ale w pokoju wszystko by�o na miejscu. Fotografia cioci Lucy, zrobiona kr�tko przed przyj�ciem jej do domu dla emerytowanych nied�wiedzi w Limie, sta�a na stoliku przy ��ku wraz ze s�ojem marmolady, a obok le�a�o jeszcze par� innych rzeczy. Stary kapelusz i p�aszcz z flauszu wisia�y na drzwiach, peruwia�skie drobne monety le�a�y pod poduszk�. Co najwa�niejsze, kiedy podni�s� ko�dr� i zajrza� pod ni�, ma�a sk�rzana walizka z tajn� kieszeni�, w kt�rej znajdowa� si� notes i sporo wa�nych dokument�w, nadal le�a�a w nogach ��ka. Paddington odetchn�� z ulg�. Chocia� mieszka� u pa�stwa Brown ju� ponad rok, jeszcze niezupe�nie si� przyzwyczai� do tego, �e ma w�asny pok�j, a ponadto nie nale�a� do nied�wiedzi lubi�cych ryzykowa�. Kiedy z roztargnieniem w�o�y� �ap� do s�oja z marmolad� i zn�w mia� zasn��, nagle nastawi� uszy i wyt�y� s�uch. Z ogrodu dobiega�y liczne g�osy. Par� razy trzasn�y drzwi, z dala da� si� s�ysze� niew�tpliwy brz�k talerzy, a potem g�os pana Browna wykrzykuj�cego rozkazy. Paddington wygramoli� si� z ��ka i podbieg� do okna. Musia�y si� dzia� jakie� bardzo ciekawe rzeczy i by�by niepocieszony, gdyby co� przegapi�. Gdy wyjrza� przez okno, omal nie przewr�ci� si� na plecy ze zdumienia na widok, jaki si� ukaza� jego oczom. Chucha� na szyb� i wyciera� j� �ap�, by si� upewni�, �e to nie sen. Albowiem na trawniku ko�o domu, wok� sporego kosza z wikliny, zebra�a si� ca�a rodzina � pa�stwo Brown, Jonatan i Judyta. Co wi�cej, po chwili z kuchni wysz�a pani Bird, gospodyni pa�stwa Brown, z ogromnym p�miskiem, na kt�rym pi�trzy� si� stos kanapek. Paddington zszed� ze stopnia pod oknem i zbieg� na d�. Wszystko to by�o tajemnicze i stanowczo wymaga�o zbadania. � Naturalnie, Paddington! � zawo�ali wszyscy. Wyszed� z kuchni w�a�nie, gdy zamykali pokryw� kosza. � Ten nied�wied� na mil� zw�szy kanapk� z marmolad� � mrukn�a pani Bird. � S�owo daj� � powiedzia�a Judyta gro��c mu palcem. � To mia�a by� niespodzianka. Specjalnie wcze�nie wstali�my. Paddington wodzi� po nich wzrokiem z coraz wi�kszym zdziwieniem. � Nic si� nie sta�o � powiedzia�a �miej�c si� pani Brown. � Nie masz si� czego ba�. Po prostu wybieramy si� nad Tamiz�. � I b�d� zawody! � krzykn�� Jonatan wymachuj�c sieci� na ryby. � Tatu� przyrzek� nagrod� temu, kto pierwszy z�owi ryb�. Paddingtonowi oczy si� zaokr�gli�y. � Wycieczka?! � zawo�a�. � Chyba nigdy w �yciu nie by�em na wycieczce nad rzek�. � A to dobrze � o�wiadczy� pan Brown, dziarsko podkr�caj�c w�sa. � Bo w�a�nie wybieramy si� na wycieczk�. Wi�c po�piesz si� i zjedz �niadanie. Jest pi�kny dzie�, musimy si� nim nacieszy�. Paddingtona nie trzeba by�o dwa razy prosi�. Podczas gdy ca�a rodzina ko�czy�a pakowa� do samochodu wycieczkowy sprz�t, szybko wr�ci� do domu, gdzie czeka�o na niego �niadanie. Lubi� robi� nowe rzeczy i bardzo si� cieszy� na ca�odzienn� wypraw�. Mieszkanie u pa�stwa Brown mia�o t� wielk� zalet�, �e obfitowa�o w niespodzianki. � Wie pani � powiedzia� do pani Bird, gdy przysz�a do jadalni, by sprawdzi�, czy ju� zjad� grzank� z marmolad� � mam nadziej�, �e jeszcze nie zrobi�em w �yciu wszystkiego, bo gdybym zrobi�, to nie czeka�yby mnie ju� �adne niespodzianki. � Hm � surowym tonem odpar�a pani Bird wypychaj�c go z jadalni. � Spotka ci� niespodzianka, jak przed wyj�ciem z domu nie zmyjesz z w�s�w plam po jajkach na bekonie. Jak �yj�, nie widzia�am nied�wiedzia, kt�ry by potrafi� si� tak upa�ka�. � Stara�em si� tylko po�pieszy�, prosz� pani � wyja�ni�. Niemniej pobieg� na g�r� do �azienki. Mia� do za�atwienia par� w�asnych spraw przed wyjazdem na ca�y dzie�. Przede wszystkim nale�a�o spakowa� walizk�, a potem zajrze� do atlasu. By� wielkim mi�o�nikiem geografii, a wycieczka nad rzek� bardzo go zainteresowa�a. Zapowiada�a si� niezwyk�a przygoda. � Nie wiem, jak to si� dzieje � powiedzia�a pani Bird, po raz czterdziesty chyba poprawiaj�c kapelusz na g�owie � ale ilekro� pa�stwo wybieraj� si� z dzie�mi, zawsze zapasy na drog� wystarczy�yby na utrzymanie przez miesi�c ca�ego pu�ku. Wszyscy �cisn�li si� w samochodzie, kt�ry wolno pod��a� drog� w stron� Tamizy. Opr�cz pa�stwa Brown, dzieci, pani Bird i Paddingtona, upchni�to w samochodzie kosz, patefon, stos p�yt, poka�n� ilo�� paczek i sieci rybackich, nie m�wi�c ju� o kilku parasolkach od s�o�ca, namiocie i stercie poduszek. Pani Brown zgodzi�a si� z uwag� pani Bird i spr�bowa�a przybra� wygodniejsz� pozycj�. Sk�rzana walizka Paddingtona uwiera�a j� w plecy, a jego stary kapelusz � nied�wiadek upar� si�, �e go nie zdejmie, bo si� obawia pora�enia s�onecznego � �askota� j� po twarzy. � Daleko jeszcze? � spyta�a. Paddington, kt�ry siedzia� z przodu obok pani Brown, sprawdzi� na mapie. � Moim zdaniem, b�dzie to najbli�szy zakr�t na prawo � o�wiadczy� i przejecha� �ap� tras� na mapie. � Oby tak by�o � powiedzia�a pani Brown. Ju� raz �le skr�cili dzi� rano, kiedy Paddington przez omy�k� poprowadzi� ich �ladem wyschni�tej sk�rki owocu na mapie. � Do czego to podobne � burcza� pan Brown � �eby skr�ci� na prawo, bo tak si� przylepi�a sk�rka do mapy. Ten policjant wcale nie by� zachwycony. Paddington bardzo chcia� naprawi� b��d, wychyli� wi�c g�ow� przez okno i poci�gn�� nosem. � Na pewno ju� niedaleko! � zawo�a�. � Czuj� jaki� niezwyk�y zapach. � To gazownia � odpar� pan Brown spogl�daj�c w kierunku wskazanym przez Paddingtona. � A rzeka jest z tej strony. M�wi�c to wzi�� zakr�t. Tu� przed nimi ukaza� si� rozleg�y obszar wody. Kiedy wygramolili si� z samochodu, Paddingtonowi oczy si� roziskrzy�y. Wszyscy wy�adowywali baga�, a on sta� na brzegu rzeki i obserwowa� widok. By� pod wielkim wra�eniem. Na �cie�ce holowniczej roi�o si� od ludzi, a na rzece unosi�o si� mn�stwo ��dek, kajak�w, �odzi p�askodennych i �agl�wek, kt�rych bia�e �agle trzepota�y na wietrze. Parowiec sun�� po rzece pozostawiaj�c za sob� du�� fal�, kt�ra zako�ysa�a �odziami. Pasa�erowie na pok�adzie statku byli weseli i szcz�liwi. Wielu wskazywa�o palcem na Paddingtona i kiwa�o mu r�kami. Paddington uk�oni� si� im kapeluszem i odwr�ci� si� do Brown�w. � Zdaje si�, �e polubi� rzek� � o�wiadczy�. � Mam nadziej�, m�j drogi � powiedzia�a pani Brown niezbyt pewnym g�osem. � Wycieczka jest dla ciebie. Spojrza�a na rz�d �odzi przycumowanych do pomostu. Wczoraj pomys� m�a, by wybra� si� nad Tamiz�, wydawa� si� doskona�y. Ale kiedy ju� si� tutaj znale�li, przychodzi�y jej do g�owy niedobre my�li i wiedzia�a, �e pani Bird te� czuje si� nieswojo. Z bliska �odzie by�y strasznie ma�e. � Czy jeste� pewny, Henryku, �e te �odzie s� bezpieczne? � spyta�a patrz�c nerwowo na m�a. � Bezpieczne? � powt�rzy� pan Brown prowadz�c ich do pomostu. � Ale� naturalnie. Zdaj si� na mnie. � Tobie powierz� wszystkie linki i tym podobne rzeczy � powiedzia� do Paddingtona. � Znaczy to, �e b�dziesz sterowa�. � Bardzo panu dzi�kuj� � odpar� Paddington. Nabra� poczucia wa�no�ci. Oczy b�yszcza�y mu z podniecenia. Wlaz� do �odzi i wszystko dok�adnie sprawdza� �apami. � Dozorca przystani jest bardzo zaj�ty � o�wiadczy� pan Brown pomagaj�c reszcie towarzystwa wej�� do �odzi. � Powiedzia�em mu, �e sami odepchniemy si� od brzegu. � Paddington! � zawo�a�a pani Brown podnosz�c z dna �odzi najlepszy kapelusz od s�o�ca pani Bird. � Uwa�aj, co robisz z ryback� sieci�. Bo urwiesz komu� g�ow�. � Przepraszam � powiedzia� Paddington do pani Bird. � Tylko sprawdza�em. � No dobrze � oznajmi� pan Brown. Usiad� ju� na �aweczce i krzepko chwyci� w d�onie wios�a. � Odjazd, Paddington, sta� w pogotowiu przy sterze. � Co mam robi�? � odkrzykn�� nied�wiadek. � Ci�gnij linki! � zawo�a� pan Brown. � No ju�! Lew� �ap�. � O Bo�e � westchn�a pani Bird. Jedn� r�k� kurczowo trzyma�a si� boku �odzi, a w drugiej mocno �ciska�a parasolk�. K�tem oka widzia�a ju� sporo ludzi patrz�cych w ich stron�. W tyle �odzi Paddington ci�gn�� co si� dwie linki przywi�zane do steru. Nie by� ca�kiem pewny, czy pan Brown mia� na my�li w�asn�, czy jego lew� r�k�, ci�gn�� wi�c, na wszelki wypadek, obie linki. Wszyscy czekali, co b�dzie dalej � pan Brown wyt�a� si�y przy wios�ach. � Dopiero teraz przysz�o mi na my�l � powiedzia�a pani Brown po chwili � �e by�oby ci znacznie l�ej, gdyby� najpierw odwi�za� ��d� od pomostu. � Co?! � zawo�a� pan Brown. Otar� czo�o i gniewnie spojrza� przez rami�. � Czy nikt jeszcze tego nie zrobi�? � Ja to zrobi�, prosz� pana! � zawo�a� z przej�ciem Paddington przepychaj�c si� bokiem �odzi. � Mnie powierzy� pan linki. Wszyscy cierpliwie czekali, kiedy Paddington bada� link�. Nie najlepiej radzi� sobie z w�z�ami, bo odmawia�y pos�usze�stwa �apom, ale w ko�cu oznajmi�, �e wszystko gotowe. � W porz�dku! � krzykn�� pan Brown zn�w zbieraj�c si�y. � Odjazd. Odrzu� to, Paddington. Trzyma� si�! � Co mam zrobi�, prosz� pana? � zawo�a� Paddington przekrzykuj�c plusk wody. Wyprawa na rzek� by�a o wiele trudniejsz� spraw�, ni� sobie wyobra�a�. Tyle linek trzeba by�o ci�gn��, �e troch� si� zgubi�. Pan Brown najpierw kaza� odwi�za� link�. A teraz wo�a�, �eby si� trzyma�. Zamkn�� oczy i obiema �apami jak najmocniej przytrzyma� link�. Niezupe�nie zda� sobie spraw�, co si� sta�o potem. Przed chwil� sta� w �odzi � teraz �odzi ju� nie by�o. � Henryku! � zawo�a�a pani Brown, gdy da� si� s�ysze� dono�ny plusk. � Na mi�o�� bosk�! Paddington wpad� do wody! � Nied�wied� za burt�! � krzykn�� Jonatan, kiedy ��d� szparko odbi�a od brzegu. � Trzymaj si� Paddington! � zawo�a�a Judyta. � Zaraz wr�cimy. � Ale� ja si� trzyma�em! � odkrzykn�� Paddington wynurzaj�c si� z wody, by zaczerpn�� powietrza. � I w�a�nie dlatego wlecia�em do rzeki. Pani Brown dzioba�a wod� parasolk�. � Pr�dzej, Henryku! � zawo�a�a. � Paddington na pewno nie umie p�ywa� � powiedzia�a Judyta. � Co m�wisz? � zawo�a� Paddington. � M�wi, �e nie umiesz p�ywa�! � rykn�� pan Brown. Us�yszawszy to Paddington zacz�� jak szalony wywija� �apami w powietrzu � woda zabulgota�a i poszed� na dno. � No widzisz, Henryku! � zawo�a�a pani Brown. � Popatrz, co� narobi�. Dobrze si� trzyma� do chwili, gdy� zacz�� dawa� mu rady. � �adna historia � o�wiadczy� pan Brown wymownie spogl�daj�c na �on�. � Dobra jest! � zawo�a� Jonatan. � Kto� rzuci� mu pas ratunkowy! Kiedy rodzina dotar�a do pomostu, Paddington by� ju� wyratowany i le�a� na plecach otoczony t�umem gapi�w. Wszyscy patrzyli na niego i udzielali rad, a dozorca przystani gimnastykowa� mu �apy stosuj�c sztuczne oddychanie. � Bogu dzi�kowa�, �e ocala� � powiedzia�a pani Brown. � Dlaczego mia�by nie ocale�? � spyta� dozorca. � Gdyby si� po�o�y�, woda si�gn�aby mu zaledwie do w�s�w. Przy brzegu jest zaledwie dziewi�� cali g��boko�ci. Teraz pewnie znacznie mniej, jak si� nied�wied� na�yka� wody. Poszed� na dno z otwartymi ustami, to jasne. Judyta pochyli�a si� i spojrza�a na Paddingtona. � Zdaje si�, chce co� powiedzie� � o�wiadczy�a. Usiad�. � Brrr � powiedzia�. � Pole� spokojnie jeszcze chwil�, m�ody panie nied�wiedziu � poradzi� mu dozorca i pchn�� go z powrotem na deski. � Brrr � powiedzia� Paddington. � ZGUBI�EMZDAJESI�KAPELUSZ. � ZGUBI�EMZDAJESI�KAPELUSZ � powt�rzy� dozorca patrz�c na niego ze wzrastaj�cym zainteresowaniem. Czy pan nale�y do zagranicznych nied�wiedzi? O tej porze roku ma�o tu bywa go�ci z zagranicy � wyja�ni� zwracaj�c si� do pa�stwa Brown. � Pochodz� z Peru � wybe�kota� Paddington, gdy z�apa� oddech. � Ale mieszkam pod numerem trzydziestym drugim przy Windsor Gardens w Londynie i zdaje si�, zgubi�em kapelusz. � O Bo�e! � zawo�a�a pani Brown �ciskaj�c rami� m�a. � S�ysza�e�, Henryku? Paddington zgubi� kapelusz! Cz�onkowie rodziny spogl�dali po sobie z przera�eniem. Cz�sto narzekali na kapelusz Paddingtona, zazwyczaj gdy nie s�ysza�. By� to bardzo stary kapelusz. Na ulicy ludzie pokazywali go palcami, by�o to zawstydzaj�ce. A jednak nie mogli sobie wyobrazi� Paddingtona bez tego kapelusza. � Mia�em go na g�owie, jak wpad�em do wody! � krzycza� macaj�c si� po czubku g�owy. � A teraz nie ma go tam. � O rany � powiedzia� Jonatan. � Tyle w nim by�o dziur! Pewnie uton��. � Uton��! � krzykn�� przera�ony Paddington. Podbieg� do brzegu pomostu i zajrza� w m�tn� wod�. � Przecie� nie m�g� uton��! � Stale go nosi� � wyja�ni�a pani Brown dozorcy. � Odk�d go znamy. Dosta� ten kapelusz od wuja w Peru. � W najmroczniejszym zak�tku Peru � doda� Paddington. � W najmroczniejszym zak�tku Peru � powt�rzy� dozorca. Zrobi�o to na nim wielkie wra�enie. Odwr�ci� si� do Paddingtona i przy�o�y� r�k� do grzywki, jak� mia� nad czo�em. � Musi szanowny pan zwr�ci� si� do Zarz�du Tamizy. � Ja si� nie zwr�c� � stanowczo odpar� Paddington. � Niech oni mi zwr�c� kapelusz. � Ten pan chcia� powiedzie�, �e Zarz�d sprawuje piecz� nad Tamiz�, m�j drogi � wyja�ni�a pani Brown. � I mo�e znaleziono tw�j kapelusz. � Nurt, prosz� pana � doda� dozorca. � Wystarczy odbi� od brzegu, �eby napotka� bardzo silny nurt, kt�ry m�g� zanie�� kapelusz a� do tamy. Wskaza� na rz�d budynk�w daleko w dole rzeki. � Zanie�� do tamy? � wolno powt�rzy� Paddington. Dozorca skin�� g�ow�. � Je�eli wir go nie wci�gn��. Paddington zmierzy� go surowym spojrzeniem. � M�j kapelusz! � zawo�a� w�asnym uszom nie wierz�c. � Da�by si� wci�gn�� przez wir? � Chod�my � szybko powiedzia� pan Brown. � Je�eli si� po�pieszymy, to mo�e zd��ymy zobaczy� go, jak wyp�ynie. Paddington z ponur� min� pobieg� �cie�k� holownicz� zostawiaj�c za sob� stru�k� �ciekaj�cej z niego wody. Tu� za nim pod��ali pa�stwo Brown, pani Bird, Jonatan, Judyta, dozorca i t�um zaciekawionych gapi�w. Wiadomo�� o zgubie dotar�a do tamy przed nimi i gdy przybyli, gromadka m�czyzn w czapkach z daszkami pilnie wpatrywa�a si� w wod�. � S�ysza�em, �e zgin�� panu jaki� Mateusz � powiedzia� dozorca �luzy do pana Browna. � Nie Mateusz � odpar� pan Brown � tylko kapelusz. Z Peru. � Kapelusz jest w�asno�ci� tego m�odego d�entelmena nied�wiedzia � wyja�ni� dozorca przystani podchodz�c do nich. � To rodzinna scheda. � Rodzinna scheda? � powt�rzy� dozorca �luzy. Spojrza� na Paddingtona i podrapa� si� w g�ow�. � Jak �yj�, nie s�ysza�em, �eby kapelusz stanowi� spadek rodzinny. Zw�aszcza w rodzinie nied�wiedzi. � A mnie si� to zdarzy�o � stanowczo stwierdzi� Paddington. � Jest to bardzo rzadki okaz kapelusza, a w �rodku by�a kanapka z marmolad�. W�o�y�em j� tam na wypadek, gdyby mnie g��d �cisn��. � Kanapka z marmolad�? � spyta� dozorca �luzy. Min� mia� coraz bardziej zdziwion�. � Zaraz, a mo�e to jest rzecz, jak� przed chwil� wy�owili�my z rzeki? Zupe�nie bez kszta�tu... jak... jak... W �aden spos�b nie m�g� znale�� s��w na okre�lenie tej rzeczy. � To wygl�da na jego kapelusz � powiedzia�a pani Bird. � Herbert! � zawo�a� dozorca �luzy do ch�opca, kt�ry sta� obok i z otwartymi ustami �ledzi� przebieg wydarze�. � Zobacz, czy jest jeszcze w szopie, to niewiedzie� co. � To mo�e by� spadek � doda� zwracaj�c si� do Brown�w. � Wygl�da to, jakby wiele razy przekazywane by�o potomnym. Herbert znikn�� w ma�ym drewnianym baraku stoj�cym ko�o �luzy. Po chwili wr�ci� z wiadrem. � W�o�yli�my to do wiadra � t�umaczy� si� dozorca � bo�my w �yciu czego� takiego nie widzieli. Chcieli�my pos�a� do muzeum. Paddington zajrza� do wiadra. � To nie �adne niewiedzie� co! � zawo�a� z wdzi�czno�ci�. � Tylko m�j kapelusz. Wszyscy odetchn�li z ulg�. � Bogu niech b�d� dzi�ki � powiedzia�a pani Bird wyra�aj�c to, co pomy�leli wszyscy obecni. � W �rodku jest ryba � powiedzia� dozorca. � Co! � zawo�a� Paddington. � Ryba? W moim kapeluszu? � A jak�e � odpar� dozorca. � Pewnie zapu�ci�a si� za kanapk� z marmolad�. Dosta�a si� do �rodka przez jedn� z licznych dziur. � A to heca! � krzykn�� Jonatan z podziwem, gdy wszyscy otoczyli wiadro. � Rzeczywi�cie jest! � To znaczy, �e Paddington zdoby� nagrod� za z�owienie pierwszej ryby � powiedzia�a Judyta. � Gratuluj�. � Je�eli to jest jaki� konkurs � o�wiadczy� dozorca � to dam szanownemu panu s��j, �eby pan w�o�y� t� ryb�. Po czym z niedowierzaniem spojrza� na kapelusz i doda�: � Pewnie b�dzie pan chcia� to jeszcze nosi� na g�owie. Paddington spojrza� na niego gro�nie. Dozorca cofn�� si� i szybko poszed� po s��j. � Prosz� � powiedzia� po chwili wr�czaj�c s��j nied�wiadkowi. � To podarunek od Zarz�du Tamizy. � Bardzo panu dzi�kuj� � odpar� Paddington i poda� mu �ap�. � Nie ma za co � powiedzia� dozorca staj�c nad �luz�, �eby pokiwa� im r�k� na po�egnanie. � Bardzo mi by�o mi�o. Co tu m�wi�, nie co dzie� mamy sposobno�� ocalenia nied�wiedziej schedy przed przepuszczeniem jej przez �luz�. Dzisiejszy dzie� d�ugo pozostanie w mojej pami�ci. � Ja te� b�d� pami�ta� ten dzie� � wyzna� pan Brown nieco p�niej. Przesta� wios�owa� i ��d� leniwie p�yn�a unoszona przez nurt rzeki. � Mo�e nie by� to najspokojniejszy, ale na pewno najmilszy dzie�, jaki zdarzy�o si� nam sp�dzi� na Tamizie. Ca�a rodzina le��c na plecach w �odzi i spogl�daj�c na po�yskuj�c� w s�o�cu wod�, zas�uchana w muzyk� z patefonu, zgodzi�a si� ze zdaniem pana Browna. Najbardziej za� zadowolony by� Paddington, kt�ry jedn� �ap� mocno trzyma� kapelusz, a drug� zanurzy� w s�oju z ulubion� marmolad�. Teraz, kiedy odzyska� kapelusz i wszystko wr�ci�o do normalnego stanu, uwa�a�, �e dawno ju� nie sp�dzi� tak mi�ego dnia. ROZDZIA� DRUGI PADDINGTON BIERZE UDZIA� W LICYTACJI Pan Gruber, przyjaciel Paddingtona, serdecznie si� u�mia�, gdy us�ysza�, co si� wydarzy�o w czasie wyprawy nad rzek�. � O Bo�e kochany � powiedzia� ocieraj�c �zy z oczu � panu to zawsze co� si� przydarzy. �a�uj�, �e tam nie by�em i nie widzia�em na w�asne oczy. By� to ranek nast�pnego dnia po wycieczce. Paddington natychmiast po �niadaniu po�pieszy� do pana Grubera, aby mu wszystko opowiedzie�. Pan Gruber mia� antykwariat przy Portobello Road. By�o to niedaleko domu pa�stwa Brown i Paddington w czasie porannych zakup�w cz�sto tam wst�powa�, aby o godzinie jedenastej zje�� z panem Gruberem po s�odkiej, bu�eczce i wypi� fili�ank� kakao. Za m�odu pan Gruber by� w Po�udniowej Ameryce, dzi�ki czemu mogli � rozparci w le�akach na chodniku � d�ugo gaw�dzi� o najmroczniejszym zak�tku Peru. Paddington bardzo lubi� spotyka� si� z panem Gruberem i cz�sto pomaga� mu w sklepie. Wszystkie sklepy przy Portobello Road by�y ciekawe, ale antykwariat pana Grubera by� z nich najlepszy. Jakby�my weszli do pieczary Aladyna. Na �cianach wisia�y szable i stare zbroje, na pod�odze le�a�y stosy b�yszcz�cych garnk�w i rondli z miedzi i mosi�dzu, pi�trzy�y si� a� po sufit obrazy, zdobyta porcelana, kawa�ki mebli i skorupy naczy� � istotnie, ma�o by�o rzeczy, jakich by pan Gruber nie sprzedawa�, a klienci przybywali nieraz z bardzo daleka, by zasi�gn�� jego rady. Pan Gruber na ty�ach sklepu mia� olbrzymi� bibliotek� u�ywanych ksi��ek i pozwala� Paddingtonowi, je�li wy�oni� si� jaki� problem, wyja�ni� rzecz u �r�d�a. Paddington uwa�a� to za bardzo po�yteczne, bo w bibliotece publicznej nie by�o dzia�u po�wi�conego nied�wiedziom, a pracownicy biblioteki patrzyli na niego podejrzliwie, gdy zagl�da� do nich przez okno. Kiedy Paddington dok�adnie opowiedzia� panu Gruberowi o wycieczce, przez jaki� czas jedli w milczeniu s�odkie bu�eczki i popijali kakao. Paddington siedzia� wygodnie na le�aku, podziwia� widok ulicy i obserwowa� przechodni�w. I dopiero wtedy zwr�ci� uwag� na wystaw�. Ku jego zdziwieniu by�a niemal pusta. � W�a�nie � powiedzia� pan Gruber spogl�daj�c na wystaw� w �lad za wzrokiem swojego przyjaciela. � Mia�em wczoraj, prosz� pana, bardzo ruchliwy dzie�. Kiedy pan weso�o si� bawi� na Tamizie, przysz�a do mnie liczna grupa Amerykan�w i kupili mn�stwo rzeczy. � Prawd� m�wi�c � doda� pan Gruber � tak dobrze mi posz�o, �e dzi� po po�udniu musz� i�� na licytacj�, aby dokupi� troch� antyk�w. � Na licytacj�? � spyta� wielce zaciekawiony Paddington. � Jak to wygl�da? Pan Gruber pomy�la� chwil�. � No c� � zacz�� � na licytacji sprzedaje si� rzeczy tym, kt�rzy zaoferuj� najwy�sz� cen�. Najrozmaitsze rzeczy. Ale bardzo trudno wyja�ni�, na czym to polega, je�eli sam pan nie zobaczy. Pan Gruber przetar� okulary i zakaszla�. � Hm... � powiedzia� � nie wiem, czy m�g�by pan wybra� si� ze mn� dzi� po po�udniu. Wtedy zobaczy�by pan licytacj� na w�asne oczy. � Ale� oczywi�cie! � zawo�a� Paddington. Oczy mu si� za�wieci�y z podniecenia. � Bardzo ch�tnie si� z panem wybior�. Chocia� spotykali si� prawie co dzie�, rzadko mogli wyj�� gdzie� we dw�jk�, bo pan Gruber mia� wiele pracy w sklepie. Teraz jaki� klient wszed� do antykwariatu, wi�c Paddington um�wi� si� z panem Gruberem, �e przyjdzie do niego po obiedzie, uk�oni� si� kapeluszem i szybko poszed� do domu, by opowiedzie� wszystkim o wyprawie na licytacj�. � Ha � powiedzia�a pani Bird, gdy w czasie obiadu wys�ucha�a opowiadania Paddingtona. � �a�uj� tego biedaka licytatora, kt�ry b�dzie si� stara� sprzeda� co� przy Paddingtonie. Przecie� on ka�d� cen� potrafi zmniejszy� o po�ow�. � Och, nie zamierzam nic kupi� � wyja�ni� Paddington si�gaj�c �ap� po drug� porcj� ciasta z melas�. � B�d� tylko obserwowa�. Niemniej, kiedy wyszed� z domu po obiedzie, pani Bird zauwa�y�a, �e zabra� z sob� star� walizk�, w kt�rej przechowywa� wszystkie swoje pieni�dze. � Nic nie szkodzi � uspokoi� j� Paddington machaj�c �ap� na po�egnanie. � To tylko na wszelki wypadek. � Byle nie przywi�z� do domu kompletu mebli � o�wiadczy�a pani Bird. Zamkn�a za nim drzwi. � Bo jak przywiezie, postawi si� je w ogrodzie. Paddington, bardzo podniecony, wszed� do budynku, gdzie si� mie�ci�y sale licytacyjne. Pan Gruber w�o�y� najlepsze ubranie. Gdy weszli, niejeden odwr�ci� si� i bystro na nich spojrza�. Pan Gruber kupi� dwa katalogi i przecisn�� si� przez t�um do przodu, aby Paddington dobrze widzia�, co si� b�dzie dzia�o. Po drodze przedstawi� Paddingtona innym kupcom: �Pan Brown � m�j przyjaciel � m�ody nied�wied� z najmroczniejszego zak�tka Peru, zainteresowany antykami�. Potrz�sn�li �ap� Paddingtona i szepn�li, �e bardzo im mi�o. Wszystko odbywa�o si� zupe�nie inaczej, ni� Paddington sobie wyobra�a�. Sala przypomina�a bardzo du�y antykwariat, ze skrzyniami i sto�ami wzd�u� �cian, za�adowanymi porcelan� i srebrem. Na �rodku sta�a gromada ludzi zwr�cona twarzami do pana na podium wywijaj�cego w powietrzu m�otkiem. � To licytator � szepn�� pan Gruber. � Prosz� nie spuszcza� go z oka. Jest tutaj najwa�niejszy. Paddington uprzejmie uchyli� kapelusza przed licytatorem, po czym siad� na walizce i bacznie rozejrza� si� wok�. Po chwili doszed� do wniosku, �e lubi licytacje. Wszyscy byli tacy przyja�ni. I rzeczywi�cie, ledwo si� usadowi�, jaki� m�czyzna po drugiej stronie sali pokiwa� im r�k�. Paddington wsta�, zdj�� kapelusz i przyja�nie pomacha� �ap� temu m�czy�nie. Nim zd��y� usadowi� si� na walizce, tamten zn�w pokiwa� r�k�. B�d�c uprzejmym nied�wiedziem Paddington wsta� i jeszcze raz pomacha� �ap�. Ku jego zdziwieniu, m�czyzna natychmiast przesta� kiwa� r�k� i zmierzy� go z�ym spojrzeniem. Paddington zmia�d�y� go wzrokiem i poprawi� si� na siedzeniu, by obserwowa� licytatora, kt�ry zn�w zacz�� wywija� m�otkiem. � Po raz pierwszy! � zawo�a� licytator i uderzy� m�otkiem w st�. � Po raz drugi i... trzeci! Nabywc� jest m�ody d�entelmen nied�wied� w kapeluszu � za dwa i p� funta! � O Bo�e! � westchn�� pan Gruber wielce strapiony. � Kupi� pan, zdaje si�, komplet narz�dzi stolarskich. � Co?! � krzykn�� Paddington i o ma�o nie spad� z walizki, tak si� zdziwi�. � Kupi�em komplet narz�dzi stolarskich? � Prosz� tutaj � surowym tonem powiedzia� licytator. � Hamuje pan licytacj�. Prosz� zap�aci� przy biurku. � Komplet! � zawo�a� Paddington. Zerwa� si� na r�wne nogi i wymachiwa� �apami. � Ale ja przecie� ani s�owem si� nie odezwa�em! Pan Gruber mia� bardzo niewyra�n� min�. � To chyba moja wina, prosz� pana � powiedzia�. � Powinienem by� wyja�ni� panu, na czym polega licytacja, zanim weszli�my tutaj. Wypada, �ebym teraz sam zap�aci�, bo pan naprawd� nie jest winien. � Widzi pan � doda�, gdy po zap�aceniu wr�ci� na miejsce � na licytacji trzeba by� bardzo ostro�nym... Po czym wyja�ni� Paddingtonowi, jak to licytator wystawia przedmiot na sprzeda� i ka�dy mo�e zaoferowa� jak�� cen�, a wtedy wszyscy inni maj� prawo podbi� cen�, to znaczy zaoferowa� wi�cej. � Je�eli kiwnie pan g�ow� � powiedzia� pan Gruber � a nawet podrapie si� po nosie, mo�e to by� zrozumiane jako znak, �e pan chce kupi�. Przypuszczam, �e licytator zobaczy�, jak pan zdj�� kapelusz, i uzna� to za ofert� z pa�skiej strony. Paddington nie bardzo wiedzia�, co pan Gruber mia� na my�li, niemniej po upewnieniu si�, �e licytator nie patrzy, szybko skin�� g�ow�, po czym siedzia� bez ruchu i obserwowa� dalszy przebieg wydarze�. Chocia� nic nie powiedzia� panu Gruberowi, zacz�� �a�owa�, �e tu przyszed�. W sali by�o gor�co i t�oczno � chcia� zdj�� kapelusz. A poza tym siedzia� na r�czce walizki. By�o to bardzo niewygodne. Zamkn�� oczy, chcia� si� troch� przespa�, ale pan Gruber tr�ci� go �okciem w �ap� i wskaza� na katalog. � Prosz� pana � powiedzia�. � Teraz b�dzie bardzo ciekawy przedmiot. Stary pistolet, jakimi pos�ugiwali si� rozb�jnicy. Obecnie jest to bro� bardzo poszukiwana. Chyba wezm� udzia� w licytacji. Paddington siad� prosto i z przej�ciem patrzy�, jak licytator podni�s� pistolet, aby ka�dy m�g� go zobaczy�. � Przedmiot trzydziesty czwarty! � zawo�a�. � Prosz� zaoferowa� cen� za ten prawdziwie antyczny pistolet. � Cztery funty! � da� si� s�ysze� g�os z g��bi sali. � Cztery i p� funta! � krzykn�� pan Gruber wymachuj�c katalogiem. � Pi�� funt�w! � zawo�a� inny g�os. � O Bo�e � westchn�� pan Gruber robi�c jakie� rachunki na marginesie katalogu. � Pi�� i p� funta. � Sze�� � powiedzia� ten sam g�os. Paddington stan�� na walizce i spojrza� w g��b sali. � To ten sam, co sprawi�, �e kupi�em przez pomy�k� stolarskie narz�dzia � szepn�� gor�czkowo klepi�c �ap� pana Grubera. � W takim razie, �eby nie wiem co nas to kosztowa�o, nie pozwolimy mu kupi� pistoletu! � zawo�a� pan Gruber. � Sze�� i p� funta! � Siedem! � wrzasn�� Paddington. � Uhm � taktownie chrz�kn�� pan Gruber nie chc�c obrazi� przyjaciela. � Zdaje si�, �e podbijamy cen� mi�dzy sob�. � Czy kto� da wi�cej ni� siedem funt�w? � zawo�a� ogromnie zadowolony licytator. Nie by�o odpowiedzi, podni�s� wi�c m�otek. � Po raz pierwszy... po raz drugi! � zawo�a�. � I po raz trzeci! � Dono�nie hukn�� m�otkiem w st�. � Nabywc�, za siedem funt�w, jest m�ody d�entelmen nied�wied� z pierwszego rz�du. Pan Gruber szuka� w portfelu pieni�dzy. Zaproszenie Paddingtona na licytacj� okaza�o si� kosztownym przedsi�wzi�ciem. � Przepraszam pana � ze skruszon� min� powiedzia� Paddington, gdy pan Gruber wr�ci� na miejsce. � Zdaje si�, �e mnie ponios�o. � Nic nie szkodzi � odpar� pan Gruber. � To jest wci�� jeszcze korzystny nabytek. Chcia�em kupi� ten pistolet. Jutro po�o�� go na wystawie. � Nie b�d� ju� bra� udzia�u w licytacji � o�wiadczy� zgn�biony Paddington. � Moim zdaniem nied�wiedzie nie najlepiej licytuj�. � Wprost przeciwnie � zapewni� go pan Gruber. � Jak na pierwszy raz doskonale pan sobie radzi�. Mimo to Paddington postanowi� siedzie� przez jaki� czas cicho i obserwowa� pana Grubera. Wszystko to by�o bardzo zawi�e i ca�kiem niepodobne do zakup�w na targu, gdzie mo�na by�o ka�d� rzecz pomaca� �apami i dopiero potem targowa� si� o cen�. Pan Gruber pokaza� mu r�ne przedmioty w katalogu i da� o��wek, �eby postawi� fajk� przy tych, kt�re zakupi�, i wpisa� zap�acon� cen�. Lista zakupionych przez pana Grubera rzeczy wci�� si� zwi�ksza�a i Paddingtonowi zacz�o si� kr�ci� w g�owie od pisania. Ucieszy� si�, kiedy pan Gruber wreszcie o�wiadczy�, �e tego dnia ju� wi�cej nie b�dzie kupowa�. � Doskonale pan to zrobi� � powiedzia� po sprawdzeniu notatek Paddingtona. � Dzi�kuj� bardzo za pomoc. Nie wiem, co bym zrobi� bez pana. Paddington podni�s� wzrok znad w�asnego katalogu, kt�ry studiowa� z powag�. � Nie ma za co � powiedzia� z roztargnieniem. � Przepraszam, co to jest konfitiera? � Konfitiera? � spyta� pan Gruber. � Ba, mo�na w tym przechowywa� d�em lub marmolad�. Paddington z roziskrzonymi oczami zabra� si� do otwierania kluczykiem starej walizki. � Chyba wezm� udzia� w licytacji � powiedzia� po sprawdzeniu w tajemnej kieszeni w walizce, ile ma pieni�dzy. � To jest nast�pny przedmiot katalogu. Przyda�by mi si� do marmolady. Pan Gruber, wyra�nie zaniepokojony, spojrza� na niego. � Na pa�skim miejscu by�bym ostro�ny � powiedzia�. � To mo�e by� antyk. Prawdopodobnie wart ci�kie pieni�dze. Ale zanim wyja�ni�, ile to mo�e kosztowa�, licytator uderzeniem m�otka nakaza� cisz�. � Przedmiot 99! � zawo�a�, podnosz�c do �wiat�a b�yszcz�cy srebrny przedmiot. � Prosz� o wywo�anie ceny za ten kosztowny okaz starego srebra. � Sze�� pens�w! � zawo�a� szybko Paddington. W sali zapad�a cisza. � Sze�� pens�w? � powt�rzy� licytator nie wierz�c w�asnym uszom. � Czy kto� powiedzia�: sze�� pens�w? � Ja! � zawo�a� Paddington wymachuj�c katalogiem. � Chc� w tym przechowywa� marmolad�. Pani Bird wci�� burczy, �e moje s�oiki s� lepkie. � Pa�skie s�oiki s� lepkie? � spyta� licytator wycieraj�c czo�o r�k�. Rzeczywi�cie, by� to zupe�nie niezwyk�y dzie�. Sprawy przyj�y nieoczekiwany obr�t. Pewne przedmioty zosta�y sprzedane za cen�, jakiej nigdy by si� nie spodziewa�. Za inne, jak ta konfitiera � oferowano tyle co nic. Licytator odni�s� nieprzyjemne wra�enie, �e bru�dzi tutaj m�ody nied�wied�, siedz�cy w pierwszym rz�dzie. Mimo niezwyk�ej si�y swego spojrzenia licytator starannie unika� zmierzenia si� ze wzrokiem Paddingtona. � No prosz� � powiedzia� i za�mia� si� przenikliwie. � Wszystkich nas ubawi� ten �arcik. A teraz zaczynamy od pocz�tku. Prosz� o wywo�anie ceny za ten warto�ciowy przedmiot. � Dziewi�� pens�w � da� si� s�ysze� g�os z g��bi sali. Rozleg�y si� �miechy. � Dziesi�� � stanowczo o�wiadczy� Paddington. �miech zamar�. Nasta�a cisza. � Wie pan � szepn�� kto� za Paddingtonem. � Ten m�ody nied�wied� musi co� wiedzie�. � Pewnie ten antyk jest podrobiony � szepn�� drugi g�os. � Przecie� to nie jest pierwsza rzecz, jak� on dzisiaj kupuje. � A poza tym jest ze starym Gruberem � szepn�� pierwszy g�os. � Na pa�skim miejscu trzyma�bym si� z daleka od tego przedmiotu. Licytator spojrza� na konfitier� w r�ce i zadr�a�. � Kto da wi�cej?! � zawo�a�. Nasta�a d�uga cisza. � Po raz pierwszy! � licytator podni�s� m�otek i rozejrza� si� z nadziej� w oczach. � Po raz drugi... � Nikt si� nie odezwa�. � I po raz trzeci! Licytator paln�� m�otkiem, a� st� j�kn��. � Nabywc�, za dziesi�� pens�w, jest m�ody d�entelmen nied�wied� z pierwszego rz�du. Paddington szybko podszed� do sto�u. � Bardzo dzi�kuj� � powiedzia�. � Chyba nie b�dzie pan mia� nic przeciw temu, �e zap�ac� p�pensami, ale oszcz�dza�em na wszelki wypadek. � P�pensami? � spyta� licytator. Otar� czo�o chusteczk� w groszki. � Nic nie rozumiem � zwr�ci� si� do swego pomocnika. � Wida� starzej� si�. Do czego to podobne, �eby cz�owieka z moim do�wiadczeniem wykiwa� m�ody nied�wied�. � Rzeczywi�cie, �wietny nabytek � powiedzia� z podziwem pan Gruber, kiedy wyszli z sali licytacyjnej. Obraca� w r�kach konfitier� Paddingtona. � To jest warte dobre pi�� funt�w. � Pi�� funt�w! � zawo�a� Paddington wpatruj�c si� w pana Grubera. � Za taki garnuszek na marmolad�? � Co najmniej pi��. Je�li pan pozwoli, po�o�� to na wystawie. Paddington g��boko si� zamy�li�. � Chcia�bym da� panu t� konfitier� w prezencie � powiedzia� wreszcie. � Nie s�dz�, by pan kupi� narz�dzia stolarskie, gdyby nie by�o mnie na licytacji. Pan Gruber szczerze si� wzruszy�. � Bardzo to �adnie z pa�skiej strony � powiedzia�. � Naprawd�. Ale wiem, �e uwielbia pan marmolad� i dlatego powinien pan zatrzyma� konfitier�. A poza tym � doda� � mia�em bardzo dobry dzie� i uwa�am, �e warto by�o zap�aci� za narz�dzia stolarskie, by zobaczy� min� licytatora, jak pan zaoferowa� sze�� pens�w za srebrn� konfitier�. � Pan Gruber zachichota�. � W�tpi�, �eby wiele mia� do czynienia z m�odymi nied�wiedziami. � Ju� to m�wi�am � powiedzia�a pani Bird p�niej tego wieczoru � i powt�rz� jeszcze raz. Ten nied�wied� ma nosa do tanich zakup�w. Rodzina Brown�w tego dnia p�no zjad�a kolacj�. Antyk Paddingtona sta� na �rodku sto�u, na honorowym miejscu. Paddington ca�y wiecz�r sp�dzi� na polerowaniu nabytku do chwili, gdy zobaczy� w�asne w�sy w konfitierze jak w lustrze. Pani Bird, aby uczci� ten dzie� otworzy�a nowy s��j ulubionej przez Paddingtona marmolady. B�ogi nastr�j malowa� si� na twarzy Paddingtona � na tej cz�ci twarzy, jaka by�a widoczna w�r�d kawa�k�w chleba i mas�a oraz plam marmolady. � Uwa�am � oznajmi� i wszyscy si� z nim zgodzili � �e marmolada jeszcze lepiej smakuje, je�li j� je�� z antyku. � A zw�aszcza � doda� zanurzaj�c �ap� w marmoladzie � z antyku za dziesi�� pens�w! ROZDZIA� TRZECI PADDINGTON I �ZR�B TO SAM� Paddington do p�nej nocy siedzia� w ��ku i pisa� pami�tnik. Od pana Grubera dosta� du�y, oprawny w sk�r� notes, w kt�rym opisywa� wszystkie swoje przygody i przechowywa� ciekawe obrazki. Starannie wlepi� do notesu otrzymany od licytatora kwit na dziesi�� pens�w. Wreszcie zasn��, ale tylko po to, by mu si� �ni�a licytacja. Sta� na �rodku sali, wymachiwa� �apami i wywo�ywa� ceny na wszystko, co wystawiano na sprzeda�. Stos zakupionych rzeczy wci�� r�s� wok� niego, a� w ko�cu prawie ca�kiem przes�oni� mu widok. Kilka wi�kszych przedmiot�w k�u�o go w bok. Kiedy si� obudzi�, stwierdzi� z ulg�, �e jest w swoim pokoju i �e t�uczenie m�otka licytatora to nic innego, tylko stukanie do drzwi. Usiad�, przetar� oczy i ze zdumieniem si� przekona�, �e miska z marmolad� stoi na ��ku, a �ci�lej m�wi�c, on le�y na niej. � Paddington! � zawo�a�a pani Brown wchodz�c ze �niadaniem. � C� tu si� dzieje? Ca�� noc s�ysza�am z twego pokoju okropne b�bnienie i krzyki. � To pewnie meble skrzypia�y � wyja�ni� Paddington szybko naci�gaj�c na uszy prze�cierad�o, �eby nie zobaczy�a plam po marmoladzie. Pani Brown postawi�a tac� na ��ku. � Meble? � zawo�a�a. � Jakie meble? � Meble, kt�re kupi�em we �nie � cierpliwie t�umaczy� Paddington. Pani Brown westchn�a. Czasem w �aden spos�b nie mog�a zrozumie�, o czym m�wi Paddington. � Przynios�am ci �niadanie do ��ka � powiedzia�a � bo pani Bird i ja musimy zaraz wyj��. Idziemy z Jonatanem i Judyt� do dentysty i uwa�a�y�my, �e nie b�dziesz mia� nic przeciw temu, je�eli zostawimy ci� samego w domu. Chyba � doda�a � �e wolisz wybra� si� z nami. � O nie � szybko odpar� Paddington. � Nie mam ochoty i�� do dentysty, dzi�kuj� bardzo. Wol� zosta� w domu. � Pan Gruber przys�a� du�� skrzyni� � powiedzia�a pani Brown. � S� to chyba stolarskie narz�dzia, kt�re wczoraj kupi�e� na licytacji. Kaza�am z�o�y� je w szopie. � Dzi�kuj� pani. Paddington mia� nadziej�, �e pani Brown szybko wyjdzie. Pod kocem zrobi�o si� bardzo gor�co i miska z marmolad� zn�w bod�a go w bok. Pani Brown stan�a w drzwiach. � Postaramy si� wr�ci� jak najpr�dzej. Jeste� pewny, �e nic ci si� nie stanie? � Znajd� sobie jak�� robot� � odpowiedzia� do�� niewyra�nie Paddington. Pani Brown, zamykaj�c drzwi, zawaha�a si�. Ch�tnie zada�aby mu jeszcze par� pyta�. Patrzy� gdzie� w przestrze�, co wcale jej si� nie podoba�o. Ale ju� si� sp�ni�a do dentysty, a rozmowa z nied�wiadkiem, zw�aszcza wcze�nie rano, grozi�a komplikacjami. Kiedy pani Bird us�ysza�a o dziwnym zachowaniu Paddingtona, pobieg�a na g�r� zobaczy�, co si� tam dzieje, ale po chwili wr�ci�a z wiadomo�ci�, �e siedzi na ��ku, je �niadanie i czyta jaki� katalog. � To dobrze � powiedzia�a pani Brown z ulg�. � Jak je i czyta, wielkiej szkody nie mo�e wyrz�dzi�. W ostatnich tygodniach Paddington zacz�� zbiera� katalogi. Ilekro� zobaczy� w gazecie reklam� jakiego� ciekawego katalogu, zamawia� go przez poczt�. I rzeczywi�cie niemal codziennie listonosz przynosi� list zaadresowany: Szanowny Pan P. Brown. Niekt�re z katalog�w istotnie by�y cenne. Zawiera�y mn�stwo fotografii i rysunk�w, a tak�e by�o co poczyta�. Op�aca�o si� to tym bardziej, �e katalogi by�y bezp�atne, a za znaczki zwykle p�aci�a pani Bird. Paddington przechowywa� je w szafie przy ��ku. Wiele z nich informowa�o o zagranicznych podr�ach � zamieszczono w nich r�nokolorowe obrazki z dalekich stron. Dwa katalogi reklamowa�y �rodki �ywno�ciowe, a par� innych pochodzi�o z londy�skich dom�w towarowych. Ale w tej chwili najwi�cej interesowa� Paddingtona i najbardziej mu przypad� do serca katalog z obrazkiem na ok�adce, przedstawiaj�cym warsztat stolarski, zatytu�owany: ZR�B TO SAM. Paddingtona tak poch�on�a lektura tej do�� grubej broszurki, w kt�rej pe�no by�o wykres�w, �e nagle ze zdumieniem stwierdzi�, i� popieprzy� i osoli� herbat� w fili�ance, a do jajka w szklance nasypa� cukru. Ale w ten spos�b powsta� wcale interesuj�cy smak, wi�c nie przejmuj�c si� dalej czyta� pilnie i chrupa� grzank� z marmolad�. By� w tej broszurce szczeg�lnie ciekawy rozdzia�, kt�ry poch�on�� jego uwag�. Tytu� brzmia�: WPRAWISZ W ZACHWYT RODZIN� I ZADZIWISZ PRZYJACIӣ, a rozdzia� zawiera� opis, jak si� robi stojak na gazety i czasopisma. �Potrzebne do tego s� � zapewnia� autor broszurki tylko arkusz dykty, troch� gwo�dzi i st� kuchenny.� Paddington nie by� pewny, czy mo�e pos�u�y� si� kuchennym sto�em pani Bird, ale poprzedniego wieczoru pan Brown niebacznie przyrzek� da� mu arkusz dykty, kt�ry sta� w szopie, a tak�e troch� starych gwo�dzi schowanych w s�oju po d�emie. Pan Brown stale narzeka�, �e nie mo�e doszuka� si� gazet. Paddington by� wi�c pewny, �e bardzo ucieszy si�, jak b�dzie mia� stojak na czasopisma. Paddington obejrza� dok�adnie rysunki i fotografie, a pewne rzeczy sprawdzi� w instrukcji. Wprawdzie instrukcja ani s�owem nie wspomina�a o nied�wiedziach, kt�re robi� to same, ale wyra�nie m�wi�a, �e zawarte w niej wskaz�wki przeznaczone s� dla tych, co maj� komplet narz�dzi stolarskich. Powzi�� decyzj�. Szybko zawin�� resztki �niadania w chusteczk� na wypadek, gdyby zg�odnia� w czasie pi�owania. Po czym sk�rk� chleba z marmolad� zaznaczy� w katalogu rozdzia� na temat stojak�w na czasopisma i po�pieszy� do �azienki, aby szybko si� umy�. Nie nale�a� do nied�wiedzi sk�onnych do robienia niepotrzebnych rzeczy, a nie warto by�o my� si� dok�adnie, je�li zaraz potem mia� si� zabrudzi�. Par� razy szmatk� do mycia twarzy przejecha� po w�sach, zszed� na d� i uda� si� do ogrodu. Skrzynka z narz�dziami stolarskimi sta�a na �rodku szopy. Paddington do�� d�ugo sprawdza� jej zawarto��. Chocia� narz�dzia by�y raczej za du�e dla nied�wiedzia, szybko doszed� do wniosku, �e mu si� bardzo podobaj�. By�y tam m�otek, hebel, trzy d�uta, du�a pi�a i sporo innych rzeczy nie�atwych do rozpoznania na pierwszy rzut oka, ale wygl�daj�cych bardzo ciekawie. Skrzynia by�a ci�ka i zaci�gni�cie jej do ogrodu zabra�o troch� czasu. Jeszcze wi�cej k�opotu mia� z dykt� pana Browna, bo by�a du�a i wia� wiatr. Ilekro� j� podni�s�, podmuch wiatru zanosi� go coraz dalej w g��b ogrodu. W�a�nie stara� si� zaci�gn�� dykt� z powrotem na powrozie, gdy jaki� znajomy g�os zawo�a� go po nazwisku. Rozejrza� si� i zobaczy� pana Curry, s�siada pa�stwa Brown, kt�ry obserwowa� go zza p�otu. Pan Curry nie uznawa� nied�wiedzi i podejrzliwie odnosi� si� do tego, co �wyprawia�� Paddington. � Co robisz, nied�wiedziu? � spyta� burkliwie. � Zr�b to sam � odpar� Paddington wygl�daj�c zza dykty. � Co?! � rykn�� pan Curry. � Nie b�d� bezczelny, nied�wiedziu! � O, nie � szybko odpar� Paddington. O ma�o nie upu�ci� dykty, tak go nastraszy�a mina pana Curry. � Nie chcia�em powiedzie�, �e pan ma to zrobi�. Mia�em na my�li, �e ja sam zrobi�. Stojak na czasopisma dla pana Browna. � Stojak na czasopisma? � powt�rzy� pan Curry. � Tak � z wa�n� min� przytwierdzi� Paddington. Po czym opowiedzia� o swoim nowym komplecie narz�dzi stolarskich. S�uchaj�c Paddingtona pan Curry wyra�nie si� udobrucha�. By� znany w�r�d s�siad�w ze sk�pstwa i stale czyha� na okazj� wy�udzenia czego� za darmo. Bardzo te� lubi� zrobi� co� sam i oszcz�dzi� w ten spos�b wydatku. Teraz zazdrosnym okiem spogl�da� na narz�dzia Paddingtona. � Hm � powiedzia�, gdy Paddington sko�czy�. � A gdzie chcesz, nied�wiedziu, zrobi� ten stojak? Na trawniku? � W�a�nie � niepewnie odpar� Paddington. � To do�� trudna sprawa. Instrukcja powiada, �e potrzebny do tego jest st� kuchenny, a st� pani Bird jest zaj�ty. � Hmm � podj�� pan Curry. � Je�eli pozwol� ci, nied�wiedziu, �eby� mi zrobi� stojak na czasopisma, m�g�by� skorzysta� z mojego sto�u kuchennego. � Bardzo panu dzi�kuj� � odpar� Paddington. Nie by� pewny, czy to jest dobry pomys�, i bez wi�kszego przekonania patrzy� na pana Curry. � Pan jest bardzo uprzejmy � doda�. � Musz� wyj�� z domu � rzek� pan Curry. � Sko�czysz robot�, zanim wr�c�. � Tylko prosz� uwa�a� � doda� si�gaj�c r�k� ponad p�otem, by pom�c Paddingtonowi trzyma� dykt�. � Nie �ycz� sobie, �eby na pod�odze w kuchni zosta�o cho� troch� trocin. I prosz� mi niczego nie drasn�� pi��. Paddingtonowi twarz si� wyd�u�a�a, w miar� jak s�ucha� pana Curry, i by� rad, gdy s�siad w ko�cu poszed� na zakupy. Ale gdy si� zabra� do pracy, szybko zapomnia� o zakazach pana Curry, bo mia� wiele wa�nych rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim wzi�� o��wek i starannie nakre�li� kszta�t stojaka na arkuszu dykty. Po czym po�o�y� j� na kuchennym stole, �eby przepi�owa� na p�. Prawd� m�wi�c nigdy niczego jeszcze nie pi�owa�, ale cz�sto przygl�da� si�, jak pan Brown r�n�� pi�� polana na opa�. Z bezpiecznej odleg�o�ci wydawa�o si� to �atwe � teraz przekona� si�, �e wcale tak nie jest. Zacz�o si� od tego, �e dykta by�a wi�ksza ni� blat sto�u. Paddington za� by� ma�y i musia� wej�� na ni�, a kiedy stan�� za blisko kraw�dzi, o ma�o go nie nakry�a. Po czym okaza�o si�, �e pi�a, chocia� �adna i ostra, by�a tak du�a, �e musia� trzyma� j� obiema �apami, co jeszcze bardziej skomplikowa�o spraw�. Po pierwszych paru poci�gni�ciach pi�a posz�a jak n� po ma�le, ale potem � nie wiadomo dlaczego � dykta stawia�a coraz wi�kszy op�r. Usiad� na chwil�, odpocz�� troch� i postanowi� spr�bowa� z drugiej strony. I zn�w, z jakiego� dziwnego powodu sam pocz�tek okaza� si� znacznie �atwiejszy. Jednak�e, kiedy po raz ostatni ciachn�� pi�� i zlaz� ze sto�u, z przyjemno�ci� zobaczy�, �e obydwa ci�cia spotka�y si� w �rodku, dziel�c dykt� dok�adnie na dwie po�owy. W�a�nie gdy si�gn�� �apami, by �ci�gn�� ze sto�u obie po�owy dykty, dozna� pierwszego wstrz�su tego ranka. Co� g�o�no trzasn�o. Odskoczy� i w ostatniej chwili unikn�� uderzenia sto�em, kt�ry nagle roz�upa� si� na p� i z wielkim ha�asem run�� na pod�og�. Paddington d�ugo siedzia� z pos�pn� min� na �rodku pod�ogi, patrzy� na szcz�tki sto�u i zachodzi� w g�ow�, czy czasem panu Curry nie podoba�yby si� bardziej dwa ma�e sto�y na dw�ch nogach ni� jeden du�y na czterech. Z nadziej� w sercu zajrza� do instrukcji w katalogu, ale nie znalaz� �adnych wskaz�wek, jak naprawia� sto�y przypadkowo przepi�owane na p�. Na wszystkich fotografiach ludzie byli szcz�liwi i u�miechni�ci, a ich kuchnie b�yszcza�y jak nowa szpilka. Natomiast Paddington, rozgl�daj�c si� z nieszcz�sn� min� po kuchni pana Curry, musia� przyzna�, �e by�o w niej troch� nie�adu. Spr�bowa� u�o�y� dwa kawa�ki blatu na jakich� starych pud�ach z kartonu, ale w �rodku wci�� si� zapada�y i nawet przy zaci�gni�tych zas�onach i zgaszonym �wietle wida� by�o wyra�nie, �e co� jest nie w porz�dku. Paddington nale�a� do nied�wiedzi, kt�re nie poddaj� si� �atwo. Nagle przypomnia� sobie, �e w�r�d narz�dzi stolarskich widzia� tubk� kleju. Gdyby nasmarowa� klejem oba kanty blatu i na dodatek zbi� je gwo�dziami, mo�e nawet pan Curry nie zauwa�y, �e co� si� nie zgadza. Przez chwil� ci�ko pracowa�. Jak sko�czy�, by� ca�kiem zadowolony z siebie. Trzeba przyzna�, �e st� �miesznie si� przechyla� w jedn� stron� i troch� niepewnie si� trzyma� na nogach, ale stanowczo by� zn�w w jednym kawa�ku. Posypa� m�k� styk dw�ch cz�ci blatu i cofn�� si�, by podziwia� swoj� robot�. Po dok�adnym obejrzeniu sto�u z r�nych punkt�w widzenia doszed� do wniosku, �e chyba da�oby si� jeszcze polepszy� sytuacj� przez spi�owanie kawa�ka nogi sto�u. Ale gdy tego dokona�, st� pochyli� si� w drug� stron� � znaczy�o to, �e trzeba skr�ci� tak�e inne nogi. Po tym zabiegu okaza�o si�, �e st� zn�w si� pochyli� w przeciwn� stron�. Westchn�� g��boko. Stolarstwo by�o trudniejsz� robot�, ni� mog�o si� zdawa�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e pan na fotografii w katalogu nie mia� tak wielkich k�opot�w. Po d�u�szej pracy Paddington wyprostowa� si� i po raz drugi tego ranka dozna� wstrz�su. Kiedy zacz�� skraca� nogi, st� dor�wnywa� jego wzrostowi. Teraz Paddington patrzy� na� z g�ry. Rzeczywi�cie nie pami�ta�, by widzia� kiedy� tak niski st�, i oczy wylaz�y mu na wierzch ze zdziwienia. Usiad� na stosie kawa�k�w n�g ze sto�u i jeszcze raz zajrza� do katalogu. � Wprawisz w zachwyt rodzin� i zadziwisz przyjaci�! � z gorycz� powiedzia� Paddington, zwracaj�c si� do ca�ego �wiata. By� ca�kiem pewny, �e jak pan Curry zobaczy st�, to si� zdziwi, gorzej jednak by�o z zachwytem nad stojakami do czasopism, bo jeszcze si� do nich nie zabra�. Zaniepokojona pani Brown spojrza�a na zegar w jadalni. � Gdzie� si� podzia� Paddington? � powiedzia�a. � Zbli�a si� pora obiadu i ca�kiem to do niego niepodobne, by si� sp�ni� do sto�u. � Mo�e gdzie� pracuje � odpar� Jonatan. � Przed chwil� zajrza�em do szopy. Znikn�a jego skrzynka z narz�dziami. � I dykta, kt�r� da� mu tatu� � doda�a Judyta. � O Bo�e � westchn�a pani Brown. � Oby tylko nie obudowa� si� dykt� i nie utkn�� w �rodku. Wiecie sami, jaki on jest. � Nic mi o tym nie wiadomo! � zawo�a�a pani Bird wnosz�c obiad na tacy. � Ale zdaje si�, �e Curry kaza� zburzy� sw�j dom. Jak �yj�, nie s�ysza�am takiego ha�asu. W kuchni kto� t�uk� i r�n�� pi��. Trwa�o to od chwili, gdy�my wr�cili do domu, i w�a�nie przed chwil� si� sko�czy�o. Jonatan i Judyta wymienili spojrzenia. Rzeczywi�cie z domu pana Curry dobiega� niezwyk�y ha�as. � A mo�e... � zacz�a Judyta. Jonatan otwar� usta, ale zanim zd��y� si� odezwa�, drzwi gwa�townie si� otworzy�y i wszed� Paddington ci�gn�c za sob� co� du�ego i ci�kiego. � No prosz� � powiedzia�a pani Bird wyra�aj�c to, co wszyscy sobie pomy�leli. � Co �e� znowu zmajstrowa�? � Co zmajstrowa�em?! � zawo�a� wielce obra�ony Paddington. � Robi�em dla pana stojak na gazety. � Stojak? � spyta�a pani Brown, gdy Paddington odst�pi� na bok. � A to �wietny pomys�. � To mia�a by� niespodzianka � skromnie zapewni� Paddington. � Zrobi�em wszystko w�asnymi �apami. � O, rany! Prima � powiedzia� Jonatan, gdy ca�a rodzina otoczy�a Paddingtona, by podziwia� jego dzie�o. � Rzeczywi�cie sam to wszystko zrobi�e�? � Trzeba uwa�a� � ostrzeg� Paddington. � Przed chwil� polakierowa�em stojak i jeszcze troch� si� lepi. Ju� mi umaza�o �apy. � To si� ogromnie przyda � pochwali�a go pani Bird. � Nie powiem kto, ale by�by czas, �eby pewne osoby w tym domu mia�y co� na gazety. Mo�e teraz nie b�d� ich bez przerwy gubi�y. � Ale zrobi�e� dwa stojaki � stwierdzi�a Judyta. � Dla kogo drugi? Wyraz skruchy pojawi� si� na twarzy Paddingtona. � Prawd� m�wi�c dla pana Curry � powiedzia�. � Ale mo�e lepiej zostawi� ten stojak na progu jego domu, jak si� �ciemni. Na wszelki wypadek. Pani Bird spojrza�a na niego podejrzliwie. Us�ysza�a, �e w domu s�siada kto� okropnie �omocze, i odnios�a wra�enie, �e to ma co� wsp�lnego z Paddingtonem. � Na wszelki wypadek? � powt�rzy�a. � Jak mam to rozumie�? Zanim jednak Paddington zd��y� dok�adnie wyja�ni�, co mia� na my�li, zdumiona pani Brown wskaza�a na okno. � Wielkie nieba! � zawo�a�a. � To pan Curry. Co mu si� sta�o? Biega po ogrodzie i wywija w powietrzu kuchennym sto�em. � Wyjrza�a przez okno. � A ten st� w og�le nie ma n�g. Bardzo dziwna historia! � O rany! � zawo�a� podniecony Jonatan. � St� p�k� na dwie po�owy! Ca�a rodzina patrzy�a przez okno na przedziwny widok, jaki przedstawia� pan Curry. Biega� wok� sadzawki i wywija� w powietrzu dwiema po�owami sto�u. � Nied�wiedziu! � wo�a�. � Gdzie jeste�, nied�wiedziu? � O Bo�e! � powiedzia� Paddington, gdy wszyscy odwr�cili si� od okna i patrzyli na niego z wyrzutem. � Zn�w mam k�opoty. � No c�, je�li chcesz wiedzie� � powiedzia�a pani Bird, gdy wszystko im wyja�ni� � najlepiej zrobisz ofiaruj�c w prezencie panu Curry sw�j komplet narz�dzi stolarskich. Wtedy mo�e zapomni o kuchennym stole. A je�li nie, to powiedz mu, by przyszed�