2379
Szczegóły |
Tytuł |
2379 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2379 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2379 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2379 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Gniazdo gryfa"
autor: Andre Norton
Prolog
Co czyni kowal pragn�cy wyku� miecz lub top�r pasuj�cy do twardej d�oni wojownika? Wydobywa surowiec, kt�ry gromadzi si� w samym sercu ziemi, pracuje nad nim z ogromn� zr�czno�ci� i najlepiej, jak umie - przez wiele dni, czasem lat - a� odezwie si� w nim g�os szepcz�cy:
Do��! Sko�czy�e� prac�, stworzy�e� dzie�o i do�o�y�e� wszelkich stara�.
Podobnie rzecz si� ma z Kowalem Pie�ni, kt�ry walczy ze sob�, ze swymi umiej�tno�ciami, ze s�owami - gdy� to s�owa s� surowym kruszcem, kt�ry nale�y obrabia� z cierpliwo�ci� tw�rcy. Musz� si� one rozpali� w ogniu serca i zmrozi� strachem. Podobnie jak w przypadku miecza nale�y z wyczuciem kszta�towa� ich ostrze i szpic. Ponownie czas nie gra tutaj �adnej roli - tak szybko koniec pie�ni nie nadchodzi, gdy� losy, kt�re opiewa, nie zawieraj� si� pomi�dzy jednym zachodem s�o�ca i �wiat�em jutrzenki dnia nast�pnego.
Czy� tak nie sta�o si� z Opowie�ci� o Gryfie (kt�ry by� niegdy� zamkni�ty w kryszta�owym amulecie, tym Adepcie prawie zapomnianym przez czas, a kt�rego mo�na ostatecznie por�wna� do m�czyzny i kobiety z��czonych w co� pot�niejszego ni� wyobra�ane przez nich samych d��enia ludzko�ci)?
Istnia� wi�c Kerovan z Ulmsdale, kt�rego przekl�ta matka para�a si� czarn� magi� i szata�sk� umow� zawar�a, �e urodzi dziecko b�d�ce narz�dziem Mocy. Dziecko, kt�re mia�o s�u�y� jej celom. Syn ten rzeczywi�cie mia� cielesne stygmaty Ciemno�ci bursztynowe oczy i kopyta zamiast st�p. A jednak na koniec
zawiod�y wszystkie jej czary, gdy� nie mo�na bezkarnie wzywa� ani odprawia� obu Wielkich Mocy - zar�wno �wiat�o�ci, jak i Ciemno�ci.
Tak wi�c w obliczu przegranej lady Tephana uda�a �wi�tobliwy przestrach i odes�a�a dziecko do mamki, z dala od siebie. Jednak jej m�� lord Ulric pragn�� mie� nast�pc� w Ulmsdale
i nakaza� dobrze kszta�ci� syna, tak jak przysta�o na dziedzica jego godno�ci. I Kerovan ch�tnie uczy� si� szermierki od przys�anego w tym celu wojownika. Od Jaga nauczy� si� pe�ni wojennego rzemios�a, walki wr�cz oraz sztuki prowadzenia bitew i strategii. W swej samotno�ci zwr�ci� si� tak�e do M�drca Riwala, kt�ry szuka� �lad�w dziwnej wiedzy na Ziemiach Spustoszonych. Na tych terenach, kt�re podobno zosta�y opuszczone przez legendarnych ludzi Starej Rasy.
Lord Ulric pragn�� r�wnie� chroni� swego d�ugo oczekiwanego syna, doprowadzaj�c do jego ma��e�stwa przez top�r mi�dzy niedoros�ym jeszcze ch�opcem i lady Joisan, c�rk� Domu Ithkrypt. Dzia�o si� to, zanim naje�d�cy odebrali Krainie Dales dost�p do morza i zmusili mieszka�c�w do ucieczki na Ziemie Spustoszone. Mimo �e m�odzi byli po �lubie, nigdy si� do tej pory nie spotkali.
Kerovan nie interesowa� si� �on�, chocia� teraz i jej herbem sta� si� Gryf "wyszyty na jej paradnym p�aszczu". A� pewnego dnia Joisan przyniesiono amulet, kt�rego z pewno�ci� nie stworzy�y ludzkie r�ce - kryszta�ow� kul�, w kt�rej by� zamkni�ty male�ki Gryf. Joisan zrozumia�a, �e amulet stanowi element ogromnej si�y. Kerovan znalaz� ten stworzony przez ludzi Starej Rasy talizman na Ziemiach Spustoszonych (tych opuszczonych terenach, z kt�rych uciekali ludzie, nadal jednak zaludnionych przez przedziwne istoty) i zosta� nak�oniony, aby go ofiarowa� �onie. Joisan opanowa�a niewielkie umi�j�tno�ci uleczania, zna�a si� na zio�ach i pozna�a troch� dawn� wiedz� ze starych klasztornych kronik. By�a kszta�cona na przysz�� w�adczyni� Ulmsdale. Nie wiedzia�a wtedy tak�e, �e na .dalekiej p�nocy lady Tephana nadal knuje przeciw swemu synowi, chc�c da� jego miejsce prawdziwemu spadkobiercy Ciemno�ci - Rogearowi, kuzynowi Kerovana.
Na wszystko jest jednak odpowiednia pora i jej plany zosta�y pokrzy�owane przez naje�d�c�w Alizonu-Zza-Morza. Kerovan, zanim zdo�a� przywie�� do domu swoj� narzeczon�, musia�
wyruszy� z zast�pami wojsk z Ulmsdale. Wojna szala�a. Naje�d�cy opanowali Ithkrypt.
Uratowana, dzi�ki dziwnej Mocy podarunku od nie znanego jeszcze wtedy m�a, Joisan i niedobitki jej ludu uciekli i zagubili si� w dzikich ost�pach. Tam te� przypadkowo spotka� ich Kerovan, kt�ry przyby� na wezwanie swego umieraj�cego ojca i prawie wpad� w zasadzk� zastawion� na niego przez swego kuzyna Ciemno�ci.
Chocia� rozpozna� swoj� pani�, ona go jednak nie pozna�a. My�la�a, �e ten nieznajomy jest raczej (z uwagi na dziwne oczy i stopy) jednym z ludzi Starej Rasy. Dzi�ki temu Rogearowi uda�o si� j� podej��. Przyby� do Joisan jako Kerovan, a potem rzuci� na ni� czar zamroczenia i wyprowadzi� na Ziemie Spustoszone, tak aby przez ni� lady Tephana mog�a zapanowa� nad Moc� Gryfa.
Kerovan �ledzi� ich trop a� do miejsca krwawej ofiary, gdzie starano si� podporz�dkowa� Moce Ciemno�ci. Tam te� stan�� u boku swej �ony i boj�c si� o jej �ycie wezwa� Moce �wiat�o�ci. Ci, kt�rzy wezwali Ciemno��, zostali oddani �mierci i Ciemno�ciom. W�wczas Joisan widz�c go w jasnym blasku duszy zrozumia�a, �e naprawd� zostali po�lubieni i ze sob� zwi�zani, tak jak z�oto mo�e by� zatopione w stali po wszystkie czasy, by stworzy� bro� godn� herosa. Ale w Kerovanie pozosta�a pami�� podw�jnego dziedzictwa, powoduj�ca g��bok� niewiar�. Dla dobra Joisan odrzuci� wszelkie tradycyjne zasady i odjecha�.
Na polecenie jednego z lord�w Dales pojecha� potem w misji na Ziemie Spustoszone - prawdopodobnie mia� zaci�gn�� do armii �yj�cych jeszcze ludzi ze Starej Rasy, aby pomogli mu w walce z naje�d�c�. Wtedy Joisan za�o�y�a kolczug� i he�m, przypi�a do pasa miecz i pojecha�a za nim. Poszukiwa�a go wierz�c, �e �adna duma nie by�a wi�ksza od mi�o�ci jej pana, zw�aszcza �e na piersi czu�a ci�ar Gryfa - jego prezentu.
R�ne przedziwne i okrutne przygody mia�o tych dwoje, zar�wno razem, jak i oddzielnie. Kerovan zawsze by� pe�en l�k�w i obaw zwi�zanych ze swym podw�jnym dziedzictwem. Joisan natomiast mia�a si�� osoby, kt�ra bardziej obawia si� o kogo� innego ni� o siebie sam�.
Poprzez niewol� i Ciemno��, ostatecznie razem, sz�o tych dwoje, a� stan�li przed pierwszym wyzwaniem swego losu - byka
to bitwa, kt�ra wstrz�sn�a ich cz�ci� �wiata. Pi�cioro z nich sta�o po stronie �wiat�o�ci - Kerovan, Joisan, Gryf - wreszcie uwolniony ze swego d�ugoletniego wi�zienia w kryszta�owej kuli - jego d�ugowieczny pan Landisl oraz Neevor - w��cz�ga, kt�ry ju� kilkakrotnie odgrywa� jak�� rol� w uwik�anym �yciu Kerovana. Po stronie Ciemno�ci sta� Galkur, kt�ry twierdzi�, �e Kerovan to jego "syn". By�o to k�amstwo, ale takie k�amstwo, kt�re rzuci�o cie� na m�ode serce i spowodowa�o wiele z�a, nawet ju� po upadku Adepta Ciemno�ci.
Taki oto ci�ar d�wiga� Kerovan. Nie opuszcza� on go nawet w nowym kraju i pozostawa� z nim zawsze.
W�drowali tym razem ju� wsp�lnie, gdy krainie znowu zagrozi� Mrok i musieli si� Mu przeciwstawi�, maj�c tym razem wi�ksz� wiedz� i znaj�c lepiej przeciwnika. Teraz te� nie byli sami, mimo �e u ich boku nie stan�a �adna istota z przesz�o�ci, na Ziemiach Spustoszonych bowiem znajdowali si� tak�e inni ludzie, kt�rzy poderwali si� do walki z Ciemno�ci� na zew swego serca. By�a to Elys, M�dra z Rodu Czarownic, a tak�e jej wierny towarzysz walk i obro�ca - Jervon, trzeci by� ch�opiec imieni�m Guret, nie wtajemniczony w �adn� nauk�, ale bardzo odwa�ny.
Opowie�� o Gryfie nie jest now� pie�ni� i nie trzeba tworzy� dla niej nowych s��w. To stara pie��, do kt�rej nale�y doda� tylko dalszy ci�g - gdy� wielkie wysi�ki z kolei rodz� t�sknot� za czym� nieosi�galnym. Jest to opowie�� o tym, co ostatecznie sta�o si� z tymi, kt�rzy odwa�yli si� wyst�pi� przeciwko Ciemno�ci...
�eby przywo�a� pewn� sztuk� tworzenia opowie�ci, trzeba by� Kowalem Pie�ni, kt�ry zagl�da w serca, przez lata s�ucha na wp� zapomnianych ba�ni, tak aby wszystko wykorzysta� i znale�� odpowied�. W ten spos�b stworzono s�owa trzeciej cz�ci opowiadania o Kerovanie i Joisan, o tym, co wraz z przyjaci�mi przez lata pobytu w Krainie Arvon osi�gn�li i otrzymali. Jak przetrwali i jak zawsze walczyli z Ciemno�ciami.
Eydryth Kowal Pie�ni
Rozdzia�l
Joisan
Nasz �wiat...
Sta�am w nik�ym �wietle lampy, na r�ku trzyma�am nowo narodzone dziecko. Patrzy�am na wsch�d, gdzie za jeziorem rozpoczyna� si� nowy dzie�. To by�a d�uga noc... zm�czone cia�o domaga�o si� odpoczynku, a jednak nie mia�am ochoty opu�ci� domu Utii i zanurzy� si� w szarzej�cy mrok. Nasza male�ka ��d� sta�a bezpiecznie przymocowana do jednego z wyrastaj�cych z dna jeziora ogromnych kamiennych s�up�w. Wysi�ek, jakiego musia�abym dokona�, aby zej�� po drabinie do �odzi, by� ponad moje si�y. Nadal trzymaj�c przy piersi dziecko, odgarn�am r�k� w�osy z czo�a.
Obudzi� si� poranny wiatr, przefrun�� przez jezioro i rozes�a� wok� fale uderzaj�ce o stare niczym �wiat kamienne s�upy, wiele lat temu odkryte przez rybak�w z Anakue i wykorzystane jako podpory dla ich nadwodnych domostw.
Podczas naszych w�dr�wek m�j pan, Kerovan, i ja prze�yli�my wiele dziwnych, wspania�ych i okropnych przyg�d w tym naszym nowym �wiecie - pe�nej tajemnic Krainie Arvonu. Wspomnienia o przesz�o�ci nie by�y koj�ce. Patrzy�am, jak na wschodzie gasn� gwiazdy. Przyszli�my w�a�nie stamt�d i z p�nocy, odkryli�my zej�cie z g�r, kt�re teraz by�o jedynie ciemniejsz� smug� na horyzoncie rozja�nionym blaskiem wschodz�cego s�o�ca. Przypomnia�am sobie nasz pierwszy poranek po walce z Panem Ciemno�ci - Galkurem, gdy stali�my razem na zboczu owych wzniesie� i patrzyli�my na kraj, kt�ry po zakutych mrozem ziemiach Dales i pustkowiu Ziem
Spustoszonych wydawa� si� przyblak�ym arrasem, o z�otoczerwonych barwach tym mocniej kontrastuj�cych z wysokimi, wiecznie zielonymi lasami.
Wtedy zar�wno ja, jak i m�j pan prawie upoili�my si� ow� pi�kno�ci�. Czuli�my jeszcze podniecenie znane tylko tym, kt�rzy ceni� swe �ycie podw�jnie, poniewa� przed chwil� my�leli, �e je utrac�. Moje serce wezbra�o ciep�em, a policzki okry�y si� rumie�cem, gdy wspomnia�am t� pierwsz� wsp�ln� noc po zwyci�stwie, noc, podczas kt�rej Kerovan naprawd� sta� si� mym panem. Chocia� na g�rskim zboczu by�o zimno, �wiat przepe�ni�o ciep�o naszych cia� i dusz... nasz nowy �wiat, Arvon...
Naprawd� by� to pi�kny kraj, prawie pod ka�dym wzgl�dem. A jednak tyle znajdowa�o si� tutaj starych pu�apek, w kt�re mo�na by�o nieostro�nie wpa��. Tego te� nauczyli�my si� podczas naszych trzyletnich w�dr�wek... w�dr�wek bez ko�ca, gdy� wydawa�o si�, �e nie istnieje miejsce, kt�re mogliby�my nazwa� naszym. Chocia� znajdowali�my tymczasowe schronienia u ludzi takich jak ci pro�ci i mili rybacy, w moim panu zawsze by�o co�, co nie dawa�o mu spokoju, pcha�o naprz�d do dalszej w�dr�wki.
Dziecko w moich ramionach poruszy�o si�, wzdrygn�am si� przypominaj�c sobie, gdzie si� znajduj�. Niemowl� mia�o zaczerwienion�, pe�n� napi�cia wywo�anego porodem buzi�. Otworzy�o male�kie usteczka i krzykn�o wydaj�c d�wi�k podobny do pisku myszy.
S�o�ce dotkn�o ju� swymi promieniami tafli jeziora, barwi�c wod� ciemn� purpur�. Podnios�am dziecko do okna, aby promienie mog�y dotkn�� tak�e tej ciemnej czupryny.
- Tw�j pierwszy wsch�d s�o�ca, male�ki. Podoba ci si�? Mrugn�� na mnie �pi�co, najwyra�niej nie by� pod wra�eniem. - Lady Joisan, Utia si� budzi. - Odwr�ci�am si� i zobaczy�am
Zwyie, M�dr� z rodu Anakue, kt�ra podawa�a w�a�nie wzmacniaj�ce lekarstwo do bladych ust wyczerpanej matki.
- Jak si� czuje teraz? - powr�ci�am do pos�ania kobiety i palcami dotkn�am jej szyi. Puls nadal by� przyspieszony, ale mocniejszy.
- Chyba lepiej. Straci�a du�o krwi, ale my�l�, �e wzmocni si� w ci�gu paru dni. Dobrze, �e obie tutaj by�y�my, lady Joisan, inaczej mog�yby�my j� straci�.
Zm�czona skin�am g�ow�. By� to por�d po�ladkowy i prawie o miesi�c za wcze�nie. Pospiesznie zosta�am wezwana od jednego z naprawiaczy sieci, kt�ry przebi� sobie r�k� haczykiem. Zwyie uspokaja�a w�a�nie Uti� i chcia�a sprawdzi� u�o�enie dziecka. Musia�am da� z siebie wszystko, czego nauczy�am si� od mojej ciotki Damy Math, a tak�e wykorzysta� sztuk�, kt�rej nauczy�am si� podczas naszych w�dr�wek - pie�ni� ukoi� wstrz�san� b�lami porodowymi kobiet�. Przez reszt� nocy pracowa�y�my razem mieszaj�c zio�a i leki, �piewaj�c, wzywaj�c �wi�t� Genowef� o pomoc i si�� dla Utii: I Gunnora by�a z nami, gdy� zar�wno matka, jak i dziecko prze�yli.
Utia otworzy�a oczy. By�a zbyt s�aba, aby m�wi�, ale domy�li�am si�, czego pragn�a.
- Dziecko jest zdrowe, Utio. - Ukl�k�am na uplecionej z sitowia macie, trzymaj�c dziecko tak, aby mog�a zobaczy� jego male�k� pomarszczon� buzi�. - Macie z Raneyem wspania�ego syna.
Blade usta kobiety u�miechn�y si� �agodnie, gdy z wysi�kiem podnios�a r�k� i dotkn�a ciemnych, kr�conych w�os�w dziecka. Istnia�o tutaj ukryte uczucie, kt�re obudzi�o we mnie dziwn� t�sknot�' podobn� do b�lu. Moje ramiona by�y puste nie tylko dlatego, �e odda�am jej dziecko.
- Zostaw ich teraz w spokoju, pani. - Obok mnie sta�a Zwyie. Nie s�ysza�am, jak wesz�a. - Ty te� musisz odpocz��... po�ywi� si�...
Podesz�am do sto�u na zdr�twia�ych nogach i prze�kn�am kilka �y�ek jedzenia. Nagle odczu�am pe�en ci�ar ca�onocnej pracy. Stara�am si� nie osun�� i nie zasn�� z g�ow� wspart� o deski sto�u.
Poranne s�o�ce sta�o ju� wysoko, jego �wiat�o dr�a�o na powierzchni wody. Za drzwiami wida� by�o jasn� panoram� ca�ego Anakue. S�upy z umocowanymi na nich drewnianymi domami, paj�cze mosty ��cz�ce je mi�dzy sob�... wszystkie, z wyj�tkiem jednego, stoj�cego troch� na boku. Ten dom by� tradycyjnie przeznaczony dla wioskowej M�drej Kobiety. Zanim ja i Kerovan nie przybyli�my do Anakue - prawie przed rokiem - Zwyie mieszka�a tam sama. Da�a nam mieszkanie na poddaszu. Pok�j by� ma�y, ale po miesi�cach w�dr�wki, mieszkania pod go�ym niebem w ka�d� pogod�, po otrzymywaniu
noclegu lub posi�ku gdziekolwiek i u kogokolwiek, w zamian za nasze umiej�tno�ci - by� to nasz pierwszy prawdziwy dom, jaki mia�am od chwili, gdy Ogary z Alizonu zaatakowa�y teraz zniszczone mury Ithkrypt. T�sknie marzy�am o zbudowaniu naszego w�asnego domu nad brzegiem jeziora, w pobli�u w�dzarni, gdzie przynoszono codzienne po�owy. Gdyby tylko m�j pan...
- Jak on si� czuje, lady Joisan? - Zwyie jak gdyby czyta�a w moich my�lach, chocia� nie by�o mi�dzy nami prawdziwej ��czno�ci telepatycznej, takiej jaka czasami ��czy�a mnie z moim panem. Mimo to wszyscy ci, kt�rzy pracuj� w zespoleniu z Kunsztem, odczuwaj� wiele rzeczy niewidzialnych dla dotyku, w�chu i smaku. A Zwyie i ja sta�y�my si� sobie bliskie - my�la�am o niej jak o starszej siostrze, chocia� nigdy jej nie mia�am...
Spojrza�am w g�r�, w jej ciemnob��kitne pi�kne oczy otoczone d�ugimi rz�sami. By�a to jedyna pi�kna rzecz w jej szerokiej i nie�adnej twarzy.
- Sny... przychodz� coraz cz�ciej, wtedy... budzi si�, jest... zachmurzony... rysy zmieniaj� si� mu troch�, zupe�nie jak gdyby kto� inny w nim nagle zamieszka�...
- Zachmurzony? Czy my�lisz o Ciemno�ci?
- Nie wydaje mi si�... nie! Nie jest a� tak przekl�ty, ale po tych snach nie chce m�wi� o tym, co go gn�bi. Jego umys� tak�e jest dla mnie zamkni�ty. Za ka�dym razem gdy si� budzi, szuka broni, czy�ci j�, smaruje, poleruje... jak gdyby to, co nachodzi go podczas snu, mo�na by�o zwyci�y� stal�...
- Stal... zimne �elazo jest ochron� przeciw niekt�rym formom Cienia. Tutejszy kraj kryje wielu, kt�rzy czcz� Ciemno�ci. Dlatego w�a�nie Anakue jest otoczone wod� - to tak�e ochrona, poniewa� z�o nie mo�e jej przeby�.
- Tak, wiem o tym. Nadal wierz� w jego talizman, t� bransolet� stworzon� przez ludzi Starej Rasy. Nadal nie sygnalizuje Cienia. A m�j pier�cie� tak�e nie uleg� �adnej przemianie.
Spojrza�am w d� na pier�cie� w kszta�cie g�owy kota, kt�ry znalaz�am w zamku niegdy� zamieszkiwanym przez ludzi Starej Rasy, tych - kt�rych by�am pewna, �e stali po stronie �wiat�a. Na powierzchni pier�cienia zab�ys�y t�czowe kolory, gdy w g��bi kryszta�u odbi� si� r�owoz�oty odblask wschodz�cego s�o�ca.
- Zawsze patrz na ten pier�cie�, pani. Dop�ki b�dzie �ywy,
wszystko jest w porz�dku, ale mo�na mie� powody do obaw, �e jest inaczej.
M�dra wyj�a zza paska male�ki woreczek zrobiony z wysuszonej, pociemnia�ej od d�ugiego u�ywania rybiej sk�ry.
- Ju� bardzo dawno tego nie robi�am, ale... w�� palec wskazuj�cy i zamieszaj.
Zdziwiona, ostro�nie wsun�am palec do woreczka. Wewn�trz poczu�am wiele male�kich ostrych rzeczy. Zamiesza�am je i poczu�am, jak jedna z nich mnie uk�u�a. Szybko wyci�gn�am r�k�, na kt�rej widoczna by�a kropla krwi.
- Bardzo dobrze, krew zawsze wzmacnia zamawianie. Teraz... Zwyie wysypa�a zawarto�� woreczka na st�. Na posypanej piaskiem powierzchni rozsypa�y si� male�kie rybie o�ci. M�dra przyjrza�a si� uk�adowi, a potem zacz�a m�wi�, jak gdyby recytowa�a pie��. G�os by� tak cichy, �e musia�am si� dobrze ws�ucha�, aby j� zrozumie�.
- ...Od g�r rozpo�ciera si� Mrok... sta�a si� Ciemno�� zwi�zana starym czarem. B�dziesz podr�owa�a i odnajdziesz siedzib� odwiecznej m�dro�ci, siedzib� odwiecznego z�a... to, co teraz jest dwojgiem, stanie si� trojgiem... a potem zamieni si� w sze��, aby stawi� czo�o temu, co nie pochodzi z ziemi... si�gnij w g��b siebie, a potem od siebie - ju� dla uzyskania si�y... - G�os Zwyie zamilk�, teraz patrzy�a na mnie uwa�nie. - Strze� si�, lady Joisan. Twoja przysz�o�� prowadzi przez Cie�, nic wi�cej jasno nie widz�. Ale wiem jedno - idziesz �ladem wielkiego niebezpiecze�stwa.
- B�d� uwa�a�a - odpowiedzia�am pragn�c prawie, aby nie zagl�da�a w moj� przysz�o��. Wiedzia�am jednak, �e chcia�a dobrze. Co jest lepsze? Ostrze�enie o niebezpiecze�stwie i w pe�ni �wiadome trwanie w jego cieniu czy te� droga na �lepo, spok�j w s�onecznym blasku tak d�ugo, dop�ki jeszcze trwa?
Za nami odezwa� si� p�acz dziecka. Podesz�am do niemowl�cia i przytuli�am je. - Cicho, male�ki.
- Przytrzymaj je, lady Joisan. Damy mu teraz b�ogos�awie�stwo. - Zwyie si�gn�a do worka z zio�ami i wyci�gn�a dwie usch�e li�ciaste ga��zki. Zapali�a bia�� �wiec� i zacz�a cicho recytowa�, kilkakrotnie przesun�a ga��zki przez dym. Nast�pnie
skin�a na mnie. Po�o�y�am dziecko na stole i przytrzyma�am, �eby si� nie zsun�o.
M�dra potar�a male�kie stopy dziecka kruchymi ga��zkami dzi�glu i werbeny i razem wyrecytowa�y�my rytualne s�owa:
- Gunnoro, Pani, kt�ra chronisz kobiety i niewinne zrodzone z kobiet, czuwaj nad tym dzieckiem. Nie pozw�l mu wej�� w Cie�, pozw�l mu raczej zawsze i wsz�dzie kroczy� w �wiat�o�ci.
Na ko�cu potar�a czo�o dziecka. - Pozw�l, aby jego umys� pozosta� czysty i niczym nie ska�ony, udziel mu si�y woli, by umia� powiedzie� "nie" ka�dej my�li zrodzonej z Ciemno�ci. Przerwa�a, a potem obie kolejno powt�rzy�y�my: - Niech tak b�dzie zawsze, wed�ug Twojej woli.
Odnios�am -dziecko do matki, kt�ra obudzi�a si� i wygl�da�a znacznie lepiej.
- Utia - unios�am przed ni� dziecko wed�ug zwyczaju jej ludzi, tak jak nauczy�a mnie tego Zwyie - to tw�j dobry syn. Sp�jrz na niego i nadaj mu takie imi�, dzi�ki kt�remu dobrze u�o�y si� jego �ycie.
Gdy Utia z wielk� czu�o�ci� patrzy�a na dziecko, pojawi� si� we mnie ten b�l, kt�remu nie mog�am nada� nazwy.
- B�dzie si� nazywa� Acar - wyszepta�a.
U�o�y�am Acara bezpiecznie obok jego matki i w tej chwili na drabinie pomostu zabrzmia�y kroki. Przyszed� m�� Utii, Raney, i jej siostra Thalma. Poniewa� Utii by� teraz najbardziej potrzebny odpoczynek, opieka i ciep�e s�owa rodziny, Zwyie wraz ze mn� wysz�a. Dolecia�o nas jeszcze niewyra�ne podzi�kowanie Raneya.
Ma�a ��d� zako�ysa�a si� gwa�townie, a potem podda�a naszym wios�om, kieruj�c si� w kierunku domu M�drej. Zm�czone siedzia�y�my obok siebie w milczeniu. Z ch�odem w sercu wspomina�am straszn� przypowiedni� Zwyie.
- Patrzy�am, jak trzymasz dziecko - powiedzia�a nagle Zwyie. - Jest w tobie pustka, moja pani, i nic w tym dziwnego. Chod� jutro ze mn� do �wi�tyni Gunnory i popro� j� o dziecko.
- Nie mog� tego zrobi� - patrzy�am spokojnie na przybli�aj�cy si� kamienny s�up, kt�ry podtrzymywa� nasze tymczasowe mieszkanie.
- Dlaczego?
Stwierdzi�am, �e nie mog� patrze� prosto na Zwyie.
- To z... powodu mego pana.
- Dlaczego, Joisan? - jej g�os brzmia� jak wyzwanie. - Jest przecie� m�czyzn�, to oczywiste dla ka�dego. Jego... r�nice nie sprawiaj� przecie�, �e nie mo�e - spu�ci�a nagle oczy i przerwa�a w poszukiwaniu odpowiednich s��w.
U�miechn�am si� do niej z przymusem. - Nie, to zupe�nie nie to, siostro. M�j pan jest rzeczywi�cie m�czyzn�, pomimo tych... r�nic, jak je nazwa�a�, bardzo lubi� na niego patrze�. - Wzi�am g��boki oddech i zanurzy�am wios�o w szarozielonej wodzie. M�wi� o pewnym niepokoju, kt�ry go gn�bi od czasu do czasu podczas naszych w�dr�wek po Krainie Arvonu. Teraz pojawi� si� znowu - mocniejszy ni� kiedykolwiek przedtem. Boj� si�, sama nie wiem czego...
- Ten niepok�j powoduje barier� pomi�dzy wami?
- To nie moja wina. Tylko Kerovan obawia si�, �e wiem, chocia� o tym nie m�wi, i ten strach powoduje... jego wewn�trzne rozdarcie. Zwyie spojrza�a na mnie bystro i rozumnie. Zrozumia�am, �e
wiedzia�a to, czego nie potrafi�am g�o�no powiedzie� - �e m�j pan nie by� dla mnie m�em od ponad miesi�ca.
W gardle poczu�am znajomy bolesny skurcz. Ka�dej nocy albo udawa�, �e �pi, albo wymy�la� coraz mniej prawdopodobne powody, �eby si� oddali�. Chcia�am zapyta� dlaczego, ale kilka pr�b poruszenia tematu spowodowa�o tylko bolesne milczenie; wewn�trzn� �wiadomo��, �e moje pytania zrani�y go w jaki� niezrozumia�y dla mnie spos�b.
Gdyby tylko... r�ce zacisn�y si� na wyg�adzonym dotykiem d�oni drzewcu wios�a, gdy wspomnia�am ostatni raz, kiedy byli�my tak blisko, serce przy sercu. Obudzi�am si� w�wczas wczesnym rankiem i stwierdzi�am, �e rzuca si� niespokojnie we �nie, na twarzy widoczna by�a owa "inno��'" oznaczaj�ca, tego by�am pewna, przes�anie z innego miejsca... ale od kogo... lub czego?
Z bij�cym niespokojnie sercem, obawiaj�c si�, czy jego duch i umys� b�dzie chcia� powr�ci� z miejsca, gdzie zabra�a go "inno��", obudzi�am go potrz�saj�c lekko. Jego oczy - te oczy, dzi�ki kt�rym nazwa�am go przy naszym pierwszym spotkaniu lordem Amber * - otworzy�y si� i spojrza�y na mnie.
* Amber - bursztyn, tak�e kolor bursztynowy (przyp. t�um.).
- Kerovan? - w imieniu zabrzmia�o pytanie; wydawa�o mi si�, �e "inno��" nadal przes�ania jego rysy.
- Moja pani? - U�miechn�� si� do mnie w spos�b, kt�ry spowodowa� nag�e przyspieszenie pulsu. Nigdy przedtem tak na mnie nie patrzy�... zawsze by� nie�mia�y, nie dowierzaj�cy w�asnym si�om. Przed naszym prawdziwym ma��e�stwem patrzy� nieufnie na wszystkie kobiety. By�o to spowodowane okrutnym odrzuceniem przez matk�, a potem jej zdrad�. Chocia� stara�am si� by� z nim blisko, zawsze czu�am w sobie bolesn� �wiadomo��, �e pomimo naszej fizycznej blisko�ci jaka� wewn�trzna cz�stka wci�� pozostawa�a niedost�pna.
- Czy dobrze si� czujesz? - dotkn�am jego ramienia i poczu�am ciep�o opalonej na br�z sk�ry, mi�kkich w�os�w i uspokoi�am si� pod wp�ywem ich realnego dotyku.
W odpowiedzi otoczy� mnie ramieniem i przyci�gn�� do siebie ca�uj�c. Tym razem nie by�o mi�dzy nami minionych obaw ani nienawi�ci - by�a jedynie p�on�ca �ywa mi�o��.
��d� uderzy�a mocno o nabrze�e male�kiego, zbudowanego wok� domu portu. Wstrz�s wyrwa� mnie z marze�. Zwyie wzi�a torb� z zio�ami, ja zrobi�am podobnie. Zm�czona do granic mo�liwo�ci, wdrapa�am si� za ni� po szczeblach drabiny. Usiad�y�my na �awce w kuchni i pomog�y�my sobie nawzajem zdj�� d�ugie, obcis�e, wykonane z rybiej sk�ry buty. Kobiety z Anakue ubiera�y si� tak jak m�czy�ni - z wyj�tkiem dni �wi�tecznych. One tak�e bra�y udzia� w po�owach.
W samych po�czochach wesz�am na poddasze, gdzie mieszkali�my. Kerovan spa� mocno. Jeden rzut oka powiedzia� mi, �e znowu opanowa� go niepok�j. Kiedy zobaczy�am go po raz pierwszy, my�la�am, �e nale�y do rodu Starej Rasy, tych istot podobnych do ludzi potrafi�cych kontrolowa� takie Si�y i Moce Krainy Dales, kt�re my mogli�my zaledwie wyczu�. Teraz, z mokrymi od potu w�osami, jego podobie�stwo do przedstawianych w starych kapliczkach i �wi�tyniach twarzy by�o jeszcze wi�ksze. Ta d�uga owalna twarz, ostra broda... Gdy pochyli�am si� nad nim z obaw�, �e po przebudzeniu to mo�e by� zupe�nie kto� inny, Kerovan otworzy� oczy.
Odwa�y�am si� w nie spojrze�, ale nawet nie zwr�ci� na mnie uwagi. Mi�kkim ruchem wytrenowanego wojownika wsta� z ��ka
i si�gn�� po spodnie. Wci�gn�� je, a potem narzuci� spodni kaftan. Wszystkie jego ruchy by�y szybkie, jak gdyby wzywano go na posterunek wartowniczy. Nast�pnie odrzuci� na bok pokryw� skrzyni, w kt�rej trzymali�my nasze rzeczy, i za�o�y� pikowan� koszul�. P�niej ghzcho zad�wi�cza� pancerz.
- Kerovanie, co si� dzieje? - podesz�am do niego w chwili, gdy kciukiem wypr�bowywa� ostro�� sztyletu. Skin�� g�ow� z aprobat� na widok cienkiej niby w�os, krwawej linii. Zachowywa� si� tak, jak gdyby nie s�ysza� �adnego pytania.
Nasze miecze i pasy zosta�y rzucone ze szcz�kiem, kt�ry odbi� si� echem od drewnianej pod�ogi. Nast�pnie wyci�gn�� m�j pancerz.
- M�j panie! - po�o�y�am d�o� na jego ramieniu i potrz�sn�am. - Co czynisz? Nie ma przecie� walki...
Odwr�ci� si� do mnie z rozja�nionym wzrokiem. - Ach, Joisan! Ju� si� obawia�em, �e b�d� musia� wys�a� Zwyie na poszukiwanie ciebie, a tak ma�o mamy czasu. Masz - rzuci� m�j puklerz, a na wierzch po�o�y� bez�adny stos z pikowanej koszuli, but�w i miecza.
- Na�� je! - powiedzia� ostro, widz�c moje wahanie, a nast�pnie odwr�ci� si� i wyci�gn�� sw�j w�r podr�ny. Potem m�j. Bez jednego spojrzenia w moj� stron� zacz�� je �adowa� szybkimi, pewnymi ruchami osoby, kt�ra sp�dzi�a �ycie w drodze.
- Ale�, Kerovanie, dlaczego? - Pomimo opanowania w moim g�osie zabrzmia� gniew. Opu�ci�am ramiona i pozwoli�am rzeczom osun�� si� na pod�og�.
- Odchodzimy - spojrza� na mnie, jak gdybym by�a niespe�na rozumu. - Musimy i�� dzisiaj. Szybko - powiedzia� i z powrotem zaj�� si� zaci�ganiem rzemieni worka.
- Dlaczego?
Nie zwr�ci� na mnie wi�cej uwagi. Patrzy�am na niego rozumiej�c, �e je�li nie przygotuj� si� do wyruszenia z nim, mog� pozosta� sama. Ju� raz, przed nasz� walk� z Galkurem, poszed� naprz�d sam, nie ogl�daj�c si� za siebie; by� powodowany strachem, jaki odczuwa� z powodu mojej blisko�ci. Teraz ponownie co� pcha�o go do przodu i w jego umy�le nie by�o nic, z wyj�tkiem ch�ci ucieczki - lub - dotarcia...
Niech�tnie przebra�am si� w moje podr�ne rzeczy, sk�rzane
spodnie i buty, pikowan� spodni� koszul�, potem we�nian� koszul� i w ko�cu pancerz. By� twardy i ci�ko le�a� na moich ramionach. Jego ci�ar wyra�nie przypomina� o strachu i g�odzie oraz zimnie, tych wiecznie obecnych towarzyszach wojny. Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna zastanowi�am si� przez chwil�, jak zako�czy�a si� walka pomi�dzy Hallackiem i naje�d�cami ze wschodniego morza.
Na d�ugo zanim sko�czy�am przygotowania, m�j pan spakowa� nasze rzeczy i zacz�� przechadza� si� niespokojnie. S�ysza�am chrobot i stukot jego kopyt na twardych drewnianych szczeblach drabiny, gdy schodzi� w d�. Rzuci�am ostatnie t�skne spojrzenie na "nasz dom" i poprawi�am narzut� na pos�aniu. Potem z sercem ci�szym od mego pancerza zesz�am za nim.
S�ysza�am g�os Zwyie dobiegaj�cy z kuchni. - Co si� dzieje, Kerovanie? Gdzie jest twoja pani?
- Tutaj - odpowiedzia�am. - Odchodzimy z Anakue. Je�eli mo�esz, przeka� nasze po�egnanie i dobre �yczenia swoim ludziom. Dzi�ki za twoj� dobro�, Zwyie.
Dlaczego? Pytanie odbi�o si� echem w moim umy�le. Zwyie nie powiedzia�a tego g�o�no. Wzruszy�am ramionami za plecami Kerovana.
- Jedyne, co mog� zrobi�, to wys�a� was z pe�nymi �o��dkami! Tak d�ugo z pewno�ci� mo�esz pozosta�, panie!
Na d�wi�k ostrego g�osu Zwyie m�j pan skin�� g�ow�. By�o mi za niego wstyd, chocia� nie wierzy�am, aby zrozumia� swoj� nieuprzejmo��. Zwyie zapakowa�a szybko w�dzon� ryb�, chleb podr�ny i suszone owoce. Chwil� p�niej wepchn�a po�ywienie do mojego worka i pomog�a za�o�y� go na plecy.
- Id� z b�ogos�awie�stwem Gunnory i jej pomoc�, pani. Wsun�a mi co� do r�ki. Spojrza�am i zobaczy�am amulet Gunnory, wyrze�biony z�oty snop zbo�a, opl�tany ci�k� od dojrza�ych owoc�w winoro�l�. �zy prawie mnie o�lepi�y, gdy niezdarnie wk�ada�am przez g�ow� sk�rzany rzemie�, na kt�rym amulet by� zawieszony.
- Dzi�kuj� ci, siostro. - Nakre�li�am pomi�dzy nami symbol b�ogos�awie�stwa. Oczy Zwyie rozszerzy�y si� ze zdumienia, gdy moje palce przez chwil� pozostawi�y w porannym powietrzu delikatny zielonob��kitny �lad.
- Wiele si� nauczy�a�, pani. Pami�taj, ufaj temu, co jest w tobie, bardziej ni� temu, co si� wydaje.
- Joisan!
Kerovan by� ju� w �odzi, w�osy rozwiewa� mu niespokojny wiatr, jak gdyby chcia� odzwierciedli� przepe�niaj�cy nas po�piech. Cicho zesz�am po drabinie i usiad�am. Nasze wios�a zgodnie
dotkn�y wody. ��d� skierowa�a si� ku brzegowi. Kerovan by� zwr�cony twarz� na po�udnie, a potem na zach�d, nie obejrza� si� ani razu. Tak jak gdyby dla niego wioska - ci, kt�rzy nas przyj�li, przestali w og�le istnie�.
Ale ja patrzy�am przez rami� za zmniejszaj�c� si� masywn� sylwetk� Zwyie i z trudem powstrzymywa�am �zy.
Rozdzia�2
Kerovan
Nieodparty zew z g�r trwa� teraz nieprzerwanie, wiecznie istniej�cy g�os syreni wo�a� mnie na p�noc i wsch�d. Od chwili wej�cia do Krainy Arvonu by�em wi�niem tego wo�ania. W kraju tym istoty, o kt�rych szepta�o si� tylko w ciemno�ciach w Hall Hallack, uzyskiwa�y trwa�� form� i przera�aj�c� realno��. Czasem wo�anie by�o tak silne, �e wyst�powa�o we �nie i po przebudzeniu. Od czasu do czasu mia�em troch� wytchnienia, gdy nacisk ucisza� si� na par� miesi�cy. Mog�em wi�c ukry� sekret przed Joisan i mie� nadziej� - jak bardzo mia�em nadziej�! - �e w ko�cu odzyskam wolno��.
Teraz mog�em jedynie w�drowa�, walcz�c z si��, kt�ra zmusza�a mnie do odwrotu, do dotarcia do tych ciemnych g�r, gdzie czeka�o - co?
To, �e Joisan wiedzia�a o moim niepokoju, zwi�ksza�o tylko ci�ar. Wielokrotnie chcia�em jej to powiedzie� i jednocze�nie ze wszystkich si� musia�em walczy�, aby ukry� to, co, jak si� obawia�em, by�o wezwaniem Ciemno�ci. Nie opuszcza�a mnie my�l, �e Galkur, odra�aj�cy dla mnie pod ka�dym wzgl�dem, do kt�rego jednak czu�em przewrotne przywi�zanie, odzyska� swoj� Moc i stara� si� mnie do siebie przyci�gn��. Chcia� torturowa� mnie w snach i podporz�dkowa� sobie.
Mia�em nadziej�, �e On z Ciemno�ci zosta� zwyci�ony, poch�oni�ty przez z�o powsta�e z ca�ej jego natury. A gdyby tak by�o inaczej? Gdyby nadal czai� si� w tych g�rach, chc�c znowu zwabi� mnie swoimi roszczeniami? Mo�e b��dem by�o odrzucenie pomocy Landisla, pragnienie posiadania tylko takiego dziedzictwa, jakie
mo�na otrzyma� poprzez naturalne narodziny. Bez tego, jak� mia�em ochron� przed okrutnymi czarami?
Co by�o teraz moj� prawdziw� broni�? Tylko ta bransoleta ludzi Starej Rasy, kt�r� przynios�em z Krainy Dales, i ma�y kawa�ek b��kitnego kamienia-metalu, kt�re Landisl nazwa� quan-stal. By�o to niczym w por�wnaniu z Moc� Adepta, b�d�cego ju� daleko na �cie�ce-Z-Lewej-Strony.
Obok mnie potkn�a si� o kamie� Joisan. Wyrwany z trz�sawiska okropnych przewidywa�, z�apa�em j� za r�k� i podtrzyma�em. - Czy dobrze si� czujesz? - G�os zabrzmia� szorstko nawet
w moich uszach. Spojrza�a na mnie. Na jej twarzy �ci�gni�tej zm�czeniem oczy wygl�da�y niczym dwie przyga�ni�te iskry otoczone ciemnymi ko�ami, a szeroko zarysowane usta by�y mocno zaci�ni�te.
- Dosy� dobrze, chocia� przyda�aby si� chwila odpoczynku. Kerovanie, wydaje mi si�, �e idziemy od wiek�w.
Spojrza�em na s�o�ce chyl�ce si� ku zachodowi. Wyszli�my z Anakue wczesnym rankiem. Jak mo�na by�o tak zapomnie� o czasie. Zatrzyma�em si� i spojrza�em na przebyty szlak.
Anakue le�a�o po�rodku ogromnego jeziora, jednego z wielu jemu podobnych. By�y to otoczone zielonymi ��kami otwarte przestrzenie wodne. Wyt�aj�c wzrok, ledwo mog�em dojrze� ich daleki, otoczony ciemn� zieleni� ��k, b��kitny blask. Rzeczywi�cie daleko zaszli�my.
Joisan przykl�kn�a szukaj�c czego� w plecaku. Wyj�a manierk� z wod� i napi�a si� licz�c �yki. Przykucn��em obok niej. W milczeniu podzielili�my si� chlebem podr�nym i kilkoma gar�ciami suszonych owoc�w. Po raz pierwszy od momentu rozpocz�cia podr�y by�em na tyle przytomny, aby obejrze� szlak okiem wytrenowanego zwiadowcy.
Wchodzili�my na d�ugi, wznosz�cy si� powoli stok. Nie byli�my na �adnej �cie�ce. Do tej pory by�o to �atwe. Pod stopami ros�y k�py br�zowej po zimie trawy. Na takiej wysoko�ci wiosna nie by�a jeszcze w takim rozkwicie, jak w Anakue. Chmury nad g�ow� ciemnia�y zapowiadaj�c burz�. Nad nami przefrun�y ptaki, zawis�y przez chwil� na tle jasnob��kitnego nieba. By�y prawie zupe�nie czarne, tylko ko�ce skrzyde� zabarwione mia�y mieni�co jaskrawym fioletem. Chocia� nigdy przedtem nie widzia�em takich
ptak�w, wyczu�em, �e by�y to po prostu ptaki - a nie szpieguj�cy nas s�udzy Cienia.
Wyparowa�a ze mnie cz�� napi�cia, zmniejszy�a si� w�adza "zewu". P�nocno-wschodnie pasmo g�r, kt�rych si� tak obawia�em, prawie znikn�o za horyzontem. Pojawi�a si� nadzieja mo�e w ko�cu uciek�em przed wezwaniem? A mo�e by�a to tylko chwila odpoczynku?
Kiedy ostatni raz by�em tylko Kerovanem? Osob� nie gn�bion� przez inne uczucia, z wyj�tkiem tych, jakich zwykle doznaj� m�czy�ni? Powr�ci�o wyra�ne wspomnienie. Zaczerwieni�em si� i niezdarnie zacz��em grzeba� w worku podr�nym. Odwr�ci�em twarz, aby Joisan nie zauwa�y�a i nie nawi�za�a ze mn� kontaktu my�lowego.
Mia�a bowiem swoje miejsce w moim wspomnieniu. Po�o�y�em si� spa� jako "m�czyzna" (je�li kto� taki jak ja mo�e si� tak nazywa�). .Potem obudzi�em si� w �rodku nocy, panowa�a we mnie ta podniecaj�ca, po��daj�ca "inno��" - by�em wolny, bez �adnych wi�z�w. Jaka� moja wewn�trzna cz�stka, do tej pory zawsze zwi�zana i ograniczona, zosta�a wyzwolona z �a�cuch�w. Joisan te� tam by�a, w�osy mia�a rozpuszczone, a piersi rysowa�y si� pod cienkim materia�em koszuli. A potem - na wspomnienie tej chwili zacisn��em gwa�townie r�ce na materiale worka. Dalej wspomnienie by�o niejasne, jak gdyby przes�oni�te g�stym dymem lub mg��. Nie mog�em jednak zaprzeczy�, �e moje r�ce odszuka�y jej cia�o. By�em uwolniony przez tego Innego. Tak bardzo ba�em si�, �e by� to On z Ciemno�ci. Wzi��em j� tak gwa�townie - moja �agodna pani, jak mog�em ci� tak wykorzysta�.
Prze�kn��em z trudem �lin�. Moje kopyta naznaczy�y mnie mianem bestii i tej nocy rzeczywi�cie by�em besti�. Musz� na zawsze zapami�ta� owo pe�ne wstydu wspomnienie, aby nic takiego si� ju� nigdy nie zdarzy�o.
Tak naprawd� od tamtej chwili jeszcze jej nie dotkn��em ba�em si� nawet spojrze� jej w oczy, aby nie wyczyta� w nich usprawiedliwionego wstr�tu.
Gdyby Joisan odwr�ci�a si� ode mnie, c� by mi pozosta�o? Wiele razy my�la�em, �e zaczn� m�wi� o tym wszystkim, co nas dzieli�o. Chocia� tak bardzo si� stara�em, nigdy nie mog�em zmusi� si� do szczero�ci. Joisan zawsze akceptowa�a moje fizyczne
r�nice, udaj�c, �e jej si� podobam, dzieli�a ze mn� bez s�owa skargi liczne k�opoty i trudy w�dr�wki, zawsze pozostaj�c moj� jedyn� pociech� i przyjacielem.
A jednak nasze wsp�lne przebywanie nie mog�o by� dla niej takie �atwe. By�a taka pi�kna. Zerkn��em na ni� ukradkiem. Pomimo wyra�nie widocznego zm�czenia ka�dy uzna�by, �e jest pi�kna. Mia�a takie cudowne rudobr�zowe w�osy, b��kitnozielone oczy, takie delikatne, a jednak zaokr�glone cia�o.
Wielokrotnie podczas naszych w�dr�wek widzia�em, z jakim uznaniem patrzyli na ni� m�czy�ni, wydawa�o mi si�, �e widz� ich zdziwienie, i� podr�uje z kim� takim jak ja. Po wszystkich problemach, jakim musia�a stawi� czo�o i kt�re musia�a przetrwa�, kt� m�g� si� domy�li�, jaki czyn mo�e si� okaza� ponad si�y jej walecznej natury.
- Zastanawiam si�, jak si� czuje Acar? - jej s�owa wyrwa�y mnie z zamy�lenia, kt�rego nigdy nie mog�em ca�kowicie zahamowa�.
- Acar? - Imi� nic mi nie m�wi�o, a jednak na ustach mia�a �agodny u�miech, kt�ry wywo�a� u mnie nowe, ciep�e, nieznane uczucie.
- Syn Utii i Raneya urodzi� si� wczoraj w nocy. Razem z Zwyie przyj�y�my go na �wiat, z pomoc� Gunnory. To by�a ci�ka, ale wygrana walka. - Joisan wspar�a g�ow� na uniesionych kolanach i zm�czonym ruchem potar�a kark.
Dziecko - jak by to by�o zobaczy� krew ze swojej krwi, ko�� z ko�ci, co� wsp�lnego? Och, na Si�y �wiat�o�ci, co� tak bardzo wsp�lnego. Wzdrygn��em si� i iskra ciep�a zgas�a. Jakie mia�em prawo, aby za tym t�skni�? Jakie mia� znaczenie fakt, �e rybak mia� teraz syna, a ja, niegdy� dziedzic pot�nego pana, nie mia�em nadziei na dom, a tym bardziej na dziecko.
Odrzuci�em t� my�l, rozumiej�c w ko�cu, �e ta kobieta, kt�ra bez s�owa skargi maszerowa�a przez ca�y dzie� niczym wprawiony w trudach weteran, od dw�ch dni w og�le nie spa�a.
- Wi�c nie spa�a� ostatniej nocy? - Z wahaniem, nieporadnie, nie chc�c jej urazi� dotkni�ciem, obj��em j� ramieniem. Dlaczego mi nie powiedzia�a�? I tak ju� pora na rozbicie obozu. Czy zdo�asz doj�� do szczytu? Dalej mo�e znajdowa� si� lepsze miejsce.
Unios�a troch� g�ow� i u�miechn�a si� z przymusem.
- Oczywi�cie, m�j panie. Trzy lata temu powiedzia�am ci przecie�, �e nie mo�esz mnie zostawi�. Czy nie udowodni�am mojej obietnicy wi�cej razy, ni� mo�esz zapami�ta�?
Pomimo jej protest�w wzi��em oba worki podr�ne i wdrapa�i�my si� na wierzcho�ek wzniesienia. Stan�li�my na grani i popatrzyli�my na rozpo�cieraj�c� si� przed nami krain�.
Przed nami, w odleg�o�ci oko�o p� dnia marszu, znajdowa�y si� wzniesienia, nie tak jednak wysokie jak te, kt�re oddziela�y Krain� Arvonu i High Hallack. Faliste zbocza pokrywa�y niewielkie k�py jode� i �wierk�w, niedaleko pod nami zobaczy�em srebrny b�ysk strumienia. Wskaza�em na zaro�la w pobli�u strumyka.
- Tam. Jest bie��ca woda, drewno na ma�e ognisko - to dobre miejsce.
S�o�ce ju� zasz�o, zanim rozbili�my ob�z. Nad g�ow�, pomi�dzy przep�ywaj�cymi chmurami, pojawia�y si� i znika�y gwiazdy. W tej zacisznej, ma�ej kotlinie byli�my zas�oni�ci przed szalej�cym wy�ej wiatrem, male�ki ogie� z odwag� stawia� czo�o wszystkim ciemno�ciom. Na linie przywi�zanej do dw�ch m�odych drzewek zawiesi�em jeden z pokrytych rybi� �usk� koc�w z Anakue. Mieli�my wi�c schronienie na wypadek deszczu.
Zjedli�my, a potem wspar�em si� o zwini�te pos�anie, nie czuj�c n�g. Odzwyczai�em si� od podr�y, gdy mieszkali�my w tej rybackiej wiosce. Joisan si�gn�a po torb� z zio�ami i zacz�a je przesypywa�. Trzyma�a w d�oni wysuszone ga��zki i co�, co wygl�da�o jak zwyk�a szpulka, a potem zacz�a recytowa�.
- Co robisz, pani? - W ciszy nocnej m�j g�os zabrzmia� ostrzej, ni� chcia�em. Nie spojrza�a na mnie, ale w po�o�eniu g�owy wida� by�o up�r i determinacj�.
- Chc� stworzy� ochron� dla tego miejsca, aby�my mogli spa� w spokoju.
- Joisan, dobrze wiesz, �e nie chc� mie� nic wsp�lnego z Mocami. Lepiej si� tym nie martwi�. Nawet je�eli to, co przywo�asz, b�dzie �wiat�o�ci�, to jedna jego iskra mo�e sta� si� sygna�em dla zwabienia Ciemno�ci.
- Zio�a i czerwona nitka maj�ca ochroni� to miejsce to naprawde nie sa wielkie czary, Kerovanie. - Nie spojrza�a na
mnie, od�o�y�a jednak to, co trzyma�a. Pomi�dzy jej brwiami pojawi�a si� pionowa zmarszczka niezadowolenia, ale nie stara�a si� mnie przekona�.
Zastanowi�em si�, ile ze Sztuki zg��bi�a Joisan przez te lata naszych w�dr�wek. Kiedy j� spotka�em po raz pierwszy, ju� wtedy nie by�a zwyczajn� dziewczyn�, cechowa�a j� odwaga i wyczucie wyst�puj�ce zazwyczaj u ludzi znacznie starszych. Wiedzia�em jednak, �e w pe�ni nale�y do rodziny ludzkiej, nie by�a ska�ona t� inn� krwi�, jak by�o to widoczne u mnie... Czy by�o mo�liwe, aby kto� taki m�g� nauczy� si� pos�ugiwa� prawdziw� Moc�? Czy zetkni�cie si� z si�ami nie znanymi do tej pory ludzko�ci tak j� zmieni�o, �e teraz rzeczywi�cie sama mog�a panowa� nad Moc�?
Taka my�l mnie zaniepokoi�a. Wiedzia�em, �e Joisan wiele si� nauczy�a o prostych lekach i zio�ach od swojej Ciotki Damy Math i od d�ugowiecznej dawnej Prze�o�onej Klasztoru Norstead. Widzia�em, jak w ka�dej wiosce i osiedlu, przez kt�re podr�owali�my, szuka�a M�drych Kobiet. Ale nigdy przedtem nie my�la�em o mojej pani jak o osobie, kt�ra mog�aby utrzyma� Moc... wszelkie oznaki jej Mocy zawsze ��czy�em z kryszta�owym Gryfem... a on by� teraz dla nas niedost�pny... znik� podczas naszej walki z Galkurem.
Moje my�li zatoczy�y zdradliwe ko�o i znowu my�la�em o tych, kt�rzy tak d�ugo mnie prze�ladowali. Podnios�em si�, aby podsyci� ogie�. Joisan, kt�ra, jak wcze�niej my�la�em, usn�a, siedzia�a wyprostowana na pos�aniu. W ciemno�ci jej oczy wygl�da�y niczym czarne smugi na niewyra�nej twarzy. W rosn�cych p�omieniach widzia�em jej ca�kowity bezruch, jak gdyby nas�uchiwa�a. Kiedy pochyli�em si�, aby po�o�y� si� obok niej na moim pos�aniu, z�apa�a mnie za rami�. Przez r�kaw kurtki czu�em jej wbijaj�ce si� w moje cia�o paznokcie.
- Nie ruszaj si� - jej g�os by� niczym oddech na moim policzku. Zaniepokojony si�gn��em po jej r�k�, drug� d�o� po�o�y�em na uchwycie miecza.
- Co si� dzieje? - M�j g�os by� r�wnie cichy jak jej. Poprzez nasze d�onie pop�yn�� do mnie strumie� Mocy, obudzi� we mnie si�y, kt�re, jak teraz stwierdzi�em, le�a�y we mnie u�pione od czasu naszej walki z Tym Z Ciemno�ci. Wydawa�o mi si�, �e
widz�, jak po zboczu sp�ywa w naszym kierunku cie�, ale nie widzia�em tego wzrokiem, tylko wyczu�em tym nowym odczuciem.
Owa Ciemno�� by�a zimna, lodowata i nios�a ze sob� smr�d padliny. W uszach brzmia� jednostajny skowyt, pod kopytami wyczu�em wibracje, kt�re wstrz�sn�y ca�ym moim cia�em. Nawet nie wiedz�c dlaczego, wysun��em miecz z pochwy i po�o�y�em go na kolanach, tak by le�a� pomi�dzy nami i tym okropie�stwem.
A jednak... to by�o dziwne, tego cienia tak naprawd� tam nie by�o. W my�lach zobaczy�em obraz czego� poruszaj�cego si� g�rskimi szlakami, czego� ��tawego, jarz�cego si� md�ym blaskiem. To co� by�o prze�wietlone jadowitymi b�yskawicami czerwieni, jak gdyby karmi�o si� krwi� - lub czym� gorszym.
Nagle wszystko znikn�o rozwiane podmuchem czystego zachodniego wiatru. Doszed�em do wniosku, �e tak naprawd� na zboczu nic nie by�o. To, co zobaczyli�my, by�o odbiciem lub przes�aniem rzeczy istniej�cej bardzo daleko.
- Masz racj�, m�j panie - Joisan odczyta�a moj� my�l. Nie wiem jak ani dlaczego, ale to, co teraz zobaczyli�my, nie jest realne w tym czasie i miejscu. Jest to widmo... czego�.
Ponownie wzdrygn�a si�, a ja obj��em j� pragn�c przytuli� jak najbli�ej, chroni� przed wszystkim. Ale nie mam odwagi, pomy�la�em gorzko. Nawet siebie nie mog�em obroni� przed tym, co wzywa�o mnie z g�r. A to, co widzieli�my przed chwil�, emanowa�o z tego samego miejsca. Tego tak�e by�em pewien.
- Dlaczego nam to pokazano? - zapyta�em bardziej przeznaczenia ni� jej. Prze�ladowanie nas przez nowe niebezpiecze�stwo by�o niewyobra�aln� niesprawiedliwo�ci�. Szczeg�lnie wtedy, gdy stare wydawa�o si� nie do pokonania.
- Nie wiem. Owa... rzecz przysz�a z tamtych g�r - Joisan spojrza�a na p�nocny wsch�d. - By� mo�e pomi�dzy szczytami i nami istnieje jakie� po��czenie, dzi�ki kt�remu mo�na przekazywa� obrazy tego, co si� tam dzieje. Mo�e by� to tak�e przysz�o�� lub ostrze�enie. Kraina Arvonu kryje wiele tajemnic nie znanych w Krainie Dales. - Przygryz�a usta, a ja na d�wi�k strachu, jaki drga� w jej g�osie, i widoku spokojnej odwagi maluj�cej si� na jej twarzy, obj��em mocniej jej ramiona. - Jestem jednak pewna, �e to, co zobaczyli�my tutaj, to nie tylko nierzeczywisty cie�. To, co nawiedzi�o g�rskie szczyty, gdzie� istnieje.
Siedzieli�my tak przez chwil�, ale owej nocy ju� nic wi�cej nam nie przeszkodzi�o. G�owa Joisan z wolna opad�a na moje rami�. Zasn�a. Przytuli�em usta do jej mi�kkich w�os�w, poczu�em zapach zi�, w jakich je ostatnio my�a.
- Joisan... - tyle chcia�em jej powiedzie�, a nie mog�em... mog�em tylko szepta� jej imi�.
Kiedy po�o�y�em si� z powrotem na pos�aniu, obudzi�a si� i chcia�a usi���.
- Zosta� - powiedzia�em naci�gaj�c na ni� koc. - Wezm� pierwsz� wart�. �pij, moja pani.
- Dobrze.
A potem s�ycha� by�o ju� tylko jej cichy oddech. Siedzia�em tak z mieczem w d�oni patrz�c na gwiazdy. G�ste chmury przerzedzi�y si� w d�ugie, potargane, znacznie oddalone od siebie pasma i przez chwil� by�em wdzi�czny, �e nie musia�em si� przynajmniej martwi� o deszcz.
Chcia�em pozwoli� Joisan spa� i nie mia�em zamiaru jej budzi� na czuwanie, ale po pewnym czasie musia�em wsta� i zacz�� chodzi� po obozowisku, aby ,nie zasn��. Od dawna nie mia�em spokojnej nocy. Dzisiejsza d�uga droga tak�e mnie wyczerpa�a. Kiedy stwierdzi�em, �e zasypiani stoj�c, postanowi�em j� obudzi�.
Obudzi�a si� natychmiast pod lekkim dotkni�ciem. Prawie nie mia�em czasu na po�o�enie si� na pos�aniu i przykrycie, tak szybko ogarn�� mnie sen.
Sen... i marzenia senne. Wezwanie powr�ci�o. We �nie by�em lekki jak puch ostu, szybki niczym my�l - wraca�em do g�r, od kt�rych z takim uporem ucieka�em na jawie. Znajdowa�o si� tam to wszystko, co kiedykolwiek mia�em i kiedykolwiek pragn��em, koniec mojej walki... m�j dom. By�em przyci�gany, tak jak stal jest przyci�gana do magnesu, od razu zna�em sw�j kierunek i cel by� tak blisko - blisko...
W uszach zabrzmia� d�wi�k, grzmot, jak gdyby wielkie skrzyd�a uderza�y o moj� g�ow� i ramiona. Kto� mn� gwa�townie potrz�sa�. - Kerovanie! Obud� si�!
Na wp� przytomny zamruga�em oczyma. Sta�em z workiem podr�nym w jednej d�oni i mieczem w drugiej. Joisan zastawia�a mi drog�. Nadal trzyma�a mnie za ramiona.
- Co? - upu�ci�em worek i schowa�em miecz. �wiat
zawirowa�, potem uspokoi� si� i stwierdzi�em, �e jestem po drugiej stronie obozowiska i �e chcia�em i�� pod g�r� w kierunku, z kt�rego wcze�niej przyszli�my. Zew by� we mnie niczym skowycz�cy b�l. Poczu�em na czole krople potu. Z wielkim wysi�kiem opanowa�em si�, by nie odepchn�� mojej pani i nie pobiec dalej.
- Przeszed�e� przez ogie�, Kerovanie. - Drobne d�onie trzymaj�ce moje ramiona zadr�a�y, a potem wzmocni�y chwyt. Wo�a�am ci�, pr�bowa�am zatrzyma�, ale przeszed�e� przez ogie�, zanim zdo�a�am temu zapobiec. Czy jeste� poparzony?
Zobaczy�em rozrzucone niedopa�ki drewna i usiad�em na ziemi. Obejrza�em jedno kopyto, ale twarda rogowa substancja nie ucierpia�a. Po raz pierwszy powinienem dzi�kowa� losowi, �e nie mia�em takich st�p jak inni ludzie.
Joisan przynios�a p�on�c� g�owni� i poda�a mi j� do potrzymania. Ukl�k�a i si�gn�a po moj� nog�.
- Poka�.
- Nie - nigdy nie pozwala�em jej dotyka� moich st�p, powodu tak wielu k�opot�w. Twarz p�on�a mi ze wstydu na sam� my�l o tym.
- Nie czas teraz na g�upstwa, m�j panie. Sied� spokojnie.
W g�osie Joisan brzmia�a nuta takiego nakazu, jakiego nigdy wcze�niej u niej nie s�ysza�em -Lord Imgry, G��wny Dow�dca Armii Krainy Dales, m�g�by jej pozazdro�ci� takiego tonu. Przytrzyma�em ga���, a Joisan obejrza�a dok�adnie najpierw jedno, a potem drugie kopyto.
- Nie ma �adnych widocznych obra�e�.
Usiad�a naprzeciw mnie. Wrzuci�em g�owni� z powrotem i rozejrza�em si� wok�. Lekki wietrzyk zapowiada� poranek, chocia� ciemno�ci by�y nadal nieprzeniknione.
Dobieg� mnie znowu g�os Joisan. Nadal tkwi�a w nim nuta rozkazu.
- A teraz, m�j panie, my�l�, �e powinni�my porozmawia�. Nie zgadzam si� na dalsze milczenie i unikanie tematu. Nadszed� czas prawdy.
Zwil�y�em suche usta. - Chodzi o to, co si� dzisiaj zdarzy�o? - Co si� zdarzy�o tej nocy, poprzedniej i przez te wszystkie noce, odk�d weszli�my do tej krainy, Kerovanie. Co ci� tak gn�bi?
Prze�kn��em �lin�, istniej�ce dot�d opanowanie znikn�o bez
powrotnie. A potem g�osem, kt�rego nie mog�em pozna�, opowiedzia�em jej o wezwaniu z g�r, jak ros�o i mala�o, i o tym, od kogo, jak si� obawia�em, pochodzi�o. S�ucha�a uwa�nie, a gdy sko�czy�em, siedzia�a zamy�lona przez kilka chwil.
Wydawa�o mi si�, �e przem�wi�a po bardzo d�ugim czasie.
- Nie mog� udawa�, �e rozumiem wszystko, co si� tu wydarzy�o. Jest tutaj Moc, ale nie czuj� w niej ch�odu Cienia. Mo�e to jednak nic nie oznacza�, by� mo�e jest on lepiej zamaskowany, ni� mog� to wyczu� moje ograniczone umiej�tno�ci. - Gdzie� daleko w ciemno�ciach nocy co� krzykn�o, prawdopodobnie by�a to sowa. Joisan m�wi�a dalej. - A�e wiem jedno. Nie mo�emy nadal zachowywa� si� tak, jak d�tychczas.
Serce we mnie zamar�o, nagle samo oddychanie sta�o si� b�lem. Stara�em si� m�wi� spokojnym g�osem.
- Wr�cisz wi�c do Anakue - sama? Nie mog� ci� wini�, Joisan. Pozw�l mi tylko siebie odprowadzi�. Te ziemie s� niebezpieczne, a ja...
Jej s�owa by�y niczym ci�cie mieczem.
- Zawsze mi nie dowierzasz, Kerovanie. Co mam uczyni�, aby� uwierzy�? Nie pragn� innego towarzystwa - pragn� tylko ciebie. Nie, ja tylko powiedzia�am, �e musisz zwalczy� sw�j strach przed Moc� i korzysta� z niej, a tak�e pozwoli�, abym ciebie chroni�a w miar� moich mo�liwo�ci. B�dzie to przedsi�wzi�cie wi�ksze od wszelkich innych, jakie do tej pory spe�nia�am, i nie mog� by� pewna sukcesu. Ale wiem, �e musz� spr�bowa�, i ty musisz mi w tym pom�c.
Ulga, �e Joisan nie chce ode mnie odej��, by�a tak wielka, �e wewn�trzna nieufno�� do czar�w by�a w tym momencie czym� niewa�nym.
- Dobrze wi�c, dzi�kuj� ci za twoj� pomoc, pani. I odetchn��em g��boko - co mog� zrobi�?... - Chocia� nic wi�cej nie powiedzia�em, musia�a wiedzie�, o co mi chodzi�o.
Joisan uk�ada�a zio�a w woreczku, szukaj�c tych, kt�re b�d� jej potrzebne, mnie wys�a�a z p�on�c� g�owni� do pobliskiego lasku. - Poszukaj jesionu, Kerovanie. Gdyby� go nie znalaz�, po
szukaj leszczyny. Musz� mie� dobr� r�d�k� po�wi�con� przy ksi�ycu. - Spojrza�a w niebo i zmarszczy�a si�. - Pospiesz si�, ksi�yc ju� prawie zachodzi.
Zaro�la by�y mokre od rosy, zaro�ni�te niskimi krzakami, g�szcz, w kt�rym potyka�em si� i kt�ry przeklina�em, brn�c przez niego z wysoko uniesionym �uczywem. W ko�cu zobaczy�em w�skie li�cie i szaraw� kor� poszukiwanego drzewa i zawo�a�em Joisan.
Przysz�a nios�c co� w r�ku.
- Czy u�ama� ci ga���? - zapyta�em.
- Nie, musz� to zrobi� sama. - Podesz�a i k�ad�c r�k� na korze powiedzia�a cicho: - Dobre drzewo, us�ysz moj� pro�b�. Wolno, z powodu g�stych, otaczaj�cych drzewo zaro�li, trzy
krotnie obesz�a jesion w lew� stron�, recytuj�c przy tym cicho: - Drzewo jesionu. Dobre drzewo, daruj mi ga���, bym mog�a tego, kogo kocham, broni� z tw� pomoc�. Dobrze wykorzystam tw�j dar w s�u�bie �wiat�o�ci. Moje dzi�ki b�d� z Tob� zawsze. O wielkie, wspania�e drzewo.
Sko�czy�a, ukl�k�a i odgarn�a ziemi� nad korzeniami.
- Niech moja ofiara zasili twoj� ziemi�, aby� wzrasta�o ci�gle silniejsze i wy�sze.
Pochyli�em si� i zobaczy�em, co zakopywa�a - by� to kawa�ek chleba podr�nego.
- Nie mo�na go przyj��,