5905
Szczegóły |
Tytuł |
5905 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5905 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5905 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5905 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wsp�czesna Proza �wiatowa
n
Italo Calvino Je�li
zimow�
noc�
podr�ny
Prze�o�y�a
.^asilewska
>�'
i�
1%
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy 1989
Tytu� orygina�u
�Se una notte d'inverno un viaggiatore�
Opracowanie graficzne , Waldemar �wierzy
Uk�ad typograficzny Mieczys�aw Bancerowski
Copyright � 1979 Giulio Einaudi editore s.p.a., Torino
� Copyright for the Polish edition by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1989
ISBN 83-06-01748-X
" (T1
Danielowi Ponchiroli
I
Zabierasz si� do czytania nowej powie�ci Italo Calvina Je�li :imm\-� noc� podr�ny. Rozlu�nij si�. Wyt� uwag�. Oddal od siebie ka�d� inn� my�l. Pozw�l, aby �wiat, kt�ry ci� otacza, rozp�yn�� si� w nieokre�lonej mgle. Drzwi lepiej zamkn��: tam zawsze gra telewizor. Powiedz im to od razu: �Nie, nie chc� ogl�da� telewizji!" Podnie� g�os, inaczej ci� nie us�ysz�: �Czytam! Nie chc�, aby mi przeszkadzano!" Mo�e ci� nie us�yszeli przy ca�ym tym ha�asie, powiedz g�o�niej, krzyknij: �Zaczynam czyta� now� powie�� Halo Calvina!" A je�li nie chcesz, nic nie m�w, miejmy nadziej�, �e zostawi� ci� w spokoju.
Przybierz najwygodniejsz� pozycj�: usi�d�, wyci�gnij nogi, po�� si�, zwi� si� w k��bek. Po�� si� na plecach, na boku, na brzuchu. Usi�d� na krze�le, na kanapie, w fotelu na biegunach, na le�aku, na pulle. Na hamaku, je�li masz hamak. Po�� si�, oczywi�cie, na ��ku albo do ��ka. Mo�esz nawet stan�� na g�owie, w pozycji jogi. Z ksi��k� do g�ry nogami, rzecz jasna.
To nie ulega w�tpliwo�ci, nie jest �atwo dobra� pozycj� do czytania. Niegdy� czytano na stoj�co, przed pulpitem. Pozycja stoj�ca by�a czym� zwyczajnym. Odpoczywano w ten spos�b po zm�czeniu jazd� konn�. Nikomu nie przysz�o nigdy do g�owy czyta� siedz�c na koniu, a jednak teraz my�l, by czyta� w siodle z ksi��k� roz�o�on� na ko�skiej grzywie lub te� zawieszon� przy pomocy spe-I cjalnej uprz�y na ko�skich uszach, wydaje ci si� po-I ci�gaj�ca. Czytanie ze stopami w strzemionach powinno 1 7
by� bardzo wygodne. Uniesione nogi to pierwszy warunek do czerpania przyjemno�ci z lektury.
Dobrze zatem, na co czekasz? Wyci�gnij nogi, stopy u�� na poduszce albo na dw�ch poduszkach, na por�czy kanapy, na oparciu fotela, na stoliku do herbaty, na biurku, na fortepianie, na globusie. Przedtem zdejmij buty. Oczywi�cie je�li zechcesz unie�� nogi, bo je�li nie zechcesz, w�� je z powrotem. Nie sied� tak z butami w jednej r�ce, a z ksi��k� w drugiej.
Ustaw �wiat�o tak. by nie m�czy�o oczu. Zr�b to teraz, bo zaledwie pogr��ysz si� w lekturze, nie spos�b ci� b�dzie od niej oderwa�. Postaraj si�, aby strona nie pozostawa�a w cieniu, to skupisko czarnych liter na szarym tle przypomina monotonia stado myszy. Uwa�aj jednak, �eby na kartk� nie pada�o zbyt mocne �wiat�o, aby nie odbija�o si� od okrutnej bieli papieru, podgryzaj�c cienie czcionek niczym pe�ne po�udniowe s�o�ce. Postaraj si� ju� teraz przewidzie� wszystko, co mog�oby przerwa� ci lektur�. Papierosy po�� w zasi�gu r�ki, je�li palisz, a tak�e popielniczk�. Co jeszcze? Mo�e chcesz zrobi� siusiu? Dobrze, sam b�dziesz wiedzia�.
Nie chodzi o to. aby� spodziewa� si� czego� szczeg�lnego po tej szczeg�lnej ksi��ce. Jeste� jednym z tych, kt�rzy z zasady nie spodziewaj� si� niczego od czegokolwiek. Wiele m�odszych od ciebie os�b, lub mniej m�odych, �yje w oczekiwaniu niezwyk�ych dozna� czerpanych z ksi��ek, innych ludzi, z podr�y, wydarze�, z tego, co kryje w sobie dzie� jutrzejszy. Natomiast ty nie. Ty wiesz, �e najlepszym, czego mo�na oczekiwa�, jest unikni�cie najgorszego. Oto wniosek, do jakiego doszed�e�, zar�wno w �yciu osobistym, jak i w sprawach og�lnych, wr�cz dotycz�cych porz�dku �wiata. A co . z ksi��kami? Poniewa� wykluczy�e� to uczucie z ka�dej innej dziedziny, s�dzisz, �e mo�esz sobie jeszcze pozwoli� na . t� m�odzie�cz� rado�� oczekiwania w sferze tal wyodr�bnionej, jak� jest �wiat ksi��ek, gdzie mo�e ci p�j�� dobrze albo �le, lecz gdzie ryzyko rozczarowania nie b�dzie niczym dotkliwym.
A zatem przeczyta�e� w gazecie, �e ukaza�a si� powie�� Je�li zimow� noc� podr�ny, nowa ksi��ka Italo Calvina, pisarza, kt�ry od wielu lat niczego nie opublikowa� 8
Zaszed�e� do ksi�garni i kupi�e� egzemplarz. Post�pi�e� s�usznie.
Jeszcze w oknie wystawy dostrzeg�e� ok�adk� z poszukiwanym tytu�em. Pod��aj�c tym widocznym tropem, utorowa�e� sobie drog� poprzez zwarte zasieki Ksi��ek Nigdy Nie Przeczytanych, kt�re spogl�da�y na ciebie ponuro z ksi�garskich sto��w i p�ek, usi�uj�c ci� onie�mieli�. Lecz ty wiesz, �e nie powiniene� da� si� zbi� z tropu, �e po�r�d nich rozci�gaj� si� ca�e hektary Ksi��ek Kt�rych R�wnie Dobrze Mo�esz Nie Czyta�, Ksi��ek Przeznaczonych Do Innych Cel�w Ni� Lektura, Ksi��ek Przeczytanych Jeszcze Zanim Je Otwarto Gdy� Nale�� Do Kategorii Tych Co Zosta�y Przeczytane Jeszcze Przed Napisaniem. Pokonujesz pierwszy obw�d przedmurza i oto rusza na ciebie piechota Ksi��ek Kt�re Z Pewno�ci� By� Przeczyta� Gdyby� Mia� Przed Sob� Wi�cej Ni� Jedno �ycie Ale Niestety Dni Ci Przeznaczonych Jest Tyle Ile Jest. Jednym susem przeskakujesz przez nie i kierujesz si� pomi�dzy zast�py Ksi��ek Kt�re Masz Zamiar Przeczyta� Chocia� Przedtem Powiniene� Przeczyta� Inne, te Nazbyt Drogie Kt�re B�dziesz M�g� Kiedy� Kupi� Za P� Ceny, Ksi��ek Idem Jak Powy�ej Gdy Uka�� Si� W Wydaniu Kieszonkowym, Ksi��ek Kt�re Przeczytali Ju� Wszyscy A Zatem Jest Tak Jakby� Ty Przeczyta� Je Tak�e. Udaremniaj�c te ataki, zmierzasz pod wie�e fortyfikacji, gdzie stawiaj� op�r
Ksi��ki Kt�re Od Dawna Zamierzasz Przeczyta�,
Ksi��ki Kt�rych Od Lat Poszukujesz Bez Powodzenia,
Ksi��ki Kt�re Dotycz� Tego Czym W�a�nie Si� Zajmujesz,
Ksi��ki Kt�re Chcesz Mie� Pod R�k� Na Wszelki Wypadek,
Ksi��ki Kt�re M�g�by� Od�o�y� Na Wakacyjn� Lektur�.
Ksi��ki Kt�rymi M�g�by� Zape�ni� Wolne Miejsce W Twojej Bibliotece,
Ksi��ki Kt�re Rozbudzaj� W Tobie Ciekawo�� Niespodziewan� Gwa�town� I Niezbyt Wyra�nie Usprawiedliwion�.
Tak oto zdo�a�e� ograniczy� si�y zbrojne do zbioru z pewno�ci� nadal poka�nego, lecz daj�cego si� sprowa-
9
dzi� do sko�czonej liczby, chocia� to uczucie wzgl�dnej ulgi nadal n�kaj� podjazdy Ksi��ek Dawno Temu Przeczytanych Kt�re Nale�a�oby Przeczyta� Ponownie, a tak�e podjazdy Ksi��ek Pozornie Przez Ciebie Przeczytanych Kt�re Najwy�szy Czas By�oby Przeczyta� Naprawd�.
Uwalniasz si� biegn�c zygzakiem i jednym skokiem wpadasz do twierdzy Nowo�ci Kt�rych Autor B�d� Tematyka Wzbudzaj� Twoj� Ciekawo��. W samej warowni r�wnie�, mo�esz zrobi� wy�om w�r�d oddzia��w obro�c�w, dziel�c je na Nowo�ci Kt�rych Autor B�d� Tematyka Nowymi Nie S� (dla ciebie lub w og�le) oraz na Nowo�ci Kt�rych Autorzy B�d� Tematyka S� Zupe�nie Nieznani (przynajmniej tobie), mo�esz tak�e zbada� przyczyny swojego zainteresowania, okre�li�, w jakim stopniu rozbudzaj� je twoje potrzeby i oczekiwania wobec tego. co jest nowe. i wobec tego, co nowe nie jest (wobec nowo�ci, kt�rej poszukujesz w tym, co nie jest nowe, i wobec tego, co nie jest nowe, a czego poszukujesz
w nowo�ci).
Wszystko po to, aby powiedzie�, �e kiedy ju� przebieg�e� wzrokiem tytu�y ksi��ek wystawionych w ksi�garni, skierowa�e� swoje kroki do sterty �wie�ych od farby tom�w Je�li zimow� noc� podr�tn\. porwa�e� jeden egzemplarz i zanios�e� go do kasy, aby przypiecz�towa� swoje prawo w�asno�ci.
Rzuci�e� jeszcze jedno zagubione spojrzenie na le��ce wok� ksi��ki (albo lepiej: to ksi��ki spogl�da�y na ciebie z wyrazem zagubienia, niczym psy, co wygl�daj� z klatek miejskiej psiarni, i widz�, jak ich by�y wsp�towarzysz oddala si� na smyczy swego pana. kt�ry przyszed� go wykupi�), po czym wyszed�e�.
�wie�o wydana ksi��ka sprawia ci szczeg�ln� przyjemno��, unosisz ze sob� nie tylko ksi��k�, lecz tak�e jej nowo��, cho� mog�oby ci chodzi� jedynie o nowo�� rzeczy �wie�o wyprodukowanej, o urod� pierwszej m�odo�ci, kt�r� b�yszcz� tak�e i ksi��ki dop�ty, dop�ki we wczesnej jesieni bibliotek nie po��knie ok�adka, nie za�ami� si^ rogi. u g�ry nie osi�dzie warstwa kurzu. Lecz ty ci�gle: masz nadziej�, �e natrafisz na prawdziw� nowo��, tak�,: kt�ra nigdy nie utraci swej pierwotnej �wie�o�ci. Lektura 10
dopiero co wydanej ksi��ki ju� od pierwszej chwili pozwoli ci zaw�adn�� t� nowo�ci�, unikn�� p�niejszej za ni� pogoni, p�niejszego tropienia. Czy tym razem dopisze ci szcz�cie? Nigdy nie wiadomo. Zobaczmy, jak si� zaczyna.
By� mo�e jeszcze w ksi�garni zacz��e� kartkowa� ksi��k�. Czy te� nie zdo�a�e� tego zrobi�, bo owini�ta by�a w celofan? Teraz stoisz w autobusie, pomi�dzy lud�mi, jedn� r�k� trzymasz si� uchwytu, a drug�, woln�, zaczynasz rozwija� pakunek, nieco ma�pimi ruchami zwierz�cia, kt�re zamierza obra� banana, a jednocze�nie nie chce pu�ci� ga��zi.- Uwa�aj, potr�casz �okciem s�siad�w, przepro� przynajmniej.
Albo te� sprzedawca nie zapakowa� tomu, mo�e wr�czy� ci go w torebce. To upraszcza spraw�. Siedzisz za kierownic� samochodu, przed �wiat�ami, wyjmujesz ksi��k� z torebki, zrywasz przezroczyst� pow�ok�, czytasz pierwsze linijki. Spada na ciebie burza klakson�w, jest zielone, tarasujesz ruch uliczny.
Siedzisz przy biurku w pracy, z ksi��k� niby przypadkiem le��c� w�r�d urz�dowych papier�w, w pewnej chwili odsuwasz jakie� dossier i masz oto ksi��k� przed oczami, otwierasz j� w roztargnieniu, opierasz �okcie na stole, skronie opierasz na zaci�ni�tych w pi�� d�oniach, wydaje si�, �e badasz w skupieniu jakie� akta, a ty tymczasem studiujesz pierwsze strony powie�ci. Powoli osuwasz plecy na oparcie, podnosisz ksi��k� na wysoko�� nosa, odchylasz krzes�o utrzymuj�c je w r�wnowadze na tylnych nogach, otwierasz boczn� szuflad� biurka, aby oprze� stopy, pozycja st�p podczas lektury jest rzecz� najwy�szej wagi, prostujesz nogi na stole, na nie tkni�tych aktach.
Lecz czy nie wydaje ci si� to brakiem szacunku? Szacunku, rzecz jasna, nie dla twojej pracy (nikt nie ro�ci sobie prawa do os�dzania twojej zawodowej wydajno�ci, za��my, �e zakres twoich obowi�zk�w wyznaczaj� przepisy sektora dzia�alno�ci nieprodukcyjnej, kt�re poch�aniaj� znaczn� cze�� gospodarki narodowej i �wiatowej), lecz brakiem szacunku dla ksi��ki. Tym gorzej, je�li nale�ysz, z konieczno�ci b�d� z upodobania, do grupy tych, kt�rzy prac� traktuj� powa�nie i wype�niaj�, umy-
11
BS�iSKBKMSfflJaa.,,^___________
r
['
�lnie lub mimochodem, czynno�ci potrzebne, czy przynajmniej nie bezu�yteczne, zar�wno dla innych, jak dla siebie samych; w�wczas ksi��ka, kt�r� zabra�e� do pracy w charakterze amuletu czy talizmanu, wystawia ci� co pewien czas na pokus�, co chwil� odrywasz uwag� od g��wnego obiektu swego zainteresowania, czy b�dzie to elektroniczna dziurkarka, czy kuchenne piecyki, d�wignie rozruchowe buldo�er�w czy pacjent le��cy na stole operacyjnym z rozp�atanym brzuchem.
Jednym s�owem, lepiej b�dzie, je�li pohamujesz w�asn� niecierpliwo�� i otworzysz ksi��k� dopiero wtedy, gdy znajdziesz si� w domu. Teraz tak. Jeste� w swoim pokoju, odpr�asz si�, otwierasz ksi��k� na pierwszej stronie, nie. na ostatniej, przede wszystkim chcesz sprawdzi�, czy jest d�uga. Nie jest zbyt d�uga, na szcz�cie. D�ugie powie�ci, jakie si� teraz pisze, zawieraj�, by� mo�e, pewn� wewn�trzn� sprzeczno��: wymiar czasu uleg� rozbiciu, nie mo�emy �y� ani my�le� inaczej ni� od�amkami czasu, z kt�rych ka�dy pod��a w�asnym torem i natychmiast zanika. Ci�g�o�� czasu odnale�� mo�na tylko w powie�ciach tej epoki, kiedy wydawa�o si�, �e czas wytraconj ju� zosta� z bezruchu, a jeszcze nie uleg� rozszczepieniu, epoki, kt�ra trwa�a mniej wi�cej sto lat, i na tym koniec. Obracasz ksi��k� w r�kach, przebiegasz oczami zdania z c/wartej strony ok�adki, ze �skrzyde�ek", zdania og�lnikowe, niewiele m�wi�ce. Tym lepiej, nie ma s��w, kt�re nietaktownie chcia�yby wybi� si� na pierwsze miejsce, przed s�owa bezpo�rednio skierowane do czytelnika. przed to, co sam b�dziesz musia� z lektury wycisn��, niewa�ne, czy b�dzie to ma�o, czy du�o. Zapewne, owit kr��enie wok� ksi��ki, czytanie o niej, zanim zacznk czyta� si� j� sam�, nale�y do przyjemno�ci rozpoczynania nowej powie�ci, chocia� jak wszystkie wst�pne rozkoszt ma ona sw�j optymalny czas trwania, je�li ma s�u�y�^ pobudzeniu przyjemno�ci bardziej tre�ciwej, jak� je�li odbycie aktu. to znaczy lektura ksi��ki.
Tak oto got�w jeste� zabra� si� do pierwszych linijek' pierwszej strony. Szykujesz si� do rozpoznania niepowtarzalnego stylu tego pisarza. Nie. Zupe�nie go nie rozpoznajesz. Ale, je�li dobrze si� nad tym zastanowi�, kto powiedzia�, �e ten pisarz ma niepowtarzalny styl? 12
Przeciwnie, wiadomo, �e to pisarz, kt�rego ka�da nast�pna ksi��ka r�ni si� od poprzedniej, l w�a�nie ta zmienno�� pozwala go rozpozna�. Tym razem jednak wydaje si�, �e nie ma to nic wsp�lnego z tym, co dotychczas napisa�, przynajmniej o ile dobrze sobie przypominasz. Czy ogarnia ci� rozczarowanie? Zastan�wmy si�. Mo�e pocz�tkowo czujesz si� nieco zbity z tropu, jak w chwili gdy kto� przedstawia ci osob�, kt�rej imi� uto�samia�e� z pewn� twarz�, usi�ujesz dopasowa� rysy twarzy, kt�re widzisz, do tych, kt�re pami�tasz, i nic z tego nie wychodzi. Ale powracasz do lektury i spostrzegasz, �e ksi��k� daje si� czyta�, niezale�nie od tego, czego spodziewa�e� si� po autorze, zaciekawia ci� sama powie��, a nawet, je�li si� dobrze zastanowi�, wolisz mie� przed sob� co�, czego nie potrafisz jeszcze dok�adnie okre�li�.
Je�li zimow� noc� podr�ny
Powie�� rozpoczyna si� na stacji kolejowej, gdzie� sapie lokomotywa, para nap�dzaj�ca t�oki zasnuwa tytu� rozdzia�u, ob�ok dymu cz�ciowo przes�ania pierwszy akapit. Powietrze stacji przenika wo� dworcowego bufetu. Jaki� cz�owiek patrzy przez zamglon� szyb�, otwiera przeszklone drzwi baru, wszystko jest przy�mione, tak�e wn�trze, jakby ogl�dane oczami kr�tkowidza lub oczami podra�nionymi py�kami w�gla. Stronice ksi��ki s� zamglone jak okna starego poci�gu, na zdania k�adzie si� ob�ok dymu. Jest deszczowy wiecz�r, m�czyzna wchodzi do baru, rozpina wilgotny p�aszcz. Spowija go ob�ok pary. Wzd�u� tor�w, jak okiem si�gn�� l�ni�cych od deszczu, przelatuje gwizd.
Rozlega si� gwizd podobny do gwizdu lokomotywy, to k��b pary bucha z ekspresu do kawy, kt�ry stary barman nastawia pod ci�nieniem, jakby dawa� jaki� sygna�, przynajmniej takie wra�enie sprawiaj� kolejne zdania drugiego akapitu, w kt�rym gracze przy stolikach chowaj� przy piersi wachlarze kart i obracaj� si� w stron� nowo przyby�ego z potr�jnym skr�tem szyi, ramion i krzese�, przy barze klienci podnosz� fili�anki i przymkn�wszy oczy i usta dmuchaj� na kaw� czy te� poci�gaj� �yk piwa z przepe�nionych kufli i z przesadn� trosk� staraj� si� nie rozla� p�ynu. Kot pr�y grzbiet, kasjerka zamyka kas�, kt�ra wydaje przy tym d�wi�k dliin. Wszystkie te znaki sk�adaj� si� na informacj�, �e chodzi o stacyjk�, gdzie ka�dy przybysz zostaje natychmiast zauwa�ony.
15
Wszystkie stacje s� do siebie podobne. Nie szkodzi, �e , �wiat�o nie przenika poza w�asny m�tny kr�g, to miejsce znasz na pami��, i ten zapach poci�gu, kt�ry pozostaje nawet w�wczas, gdy wszystkie poci�gi ju� odjecha�y, ten szczeg�lny zapach stacji utrzymuj�cy si� tak�e po odje�dzie ostatniego poci�gu. Wydaje si�, �e �wiat�a stacji i zdania, kt�re czytasz, maj� raczej skrywa� ni� wydoby� przedmioty wynurzaj�ce si� z os�ony mroku i mg�y. Dzisiejszego wieczoru wysiad�em na tej stacji po raz pierwszy, a ju� odnosz� wra�enie, �e sp�dzi�em tu ca�e �ycie, wchodz�c i wychodz�c z baru, gdzie zapach os�oni�tego peronu i zapach wilgotnych klozetowych trocin stapia si� w zapach jedyny w swoim rodzaju, w zapach oczekiwania, w zapach kabin telefonicznych, kiedy ju� nie pozostaje nic innego jak odzyska� �etony, bo wykr�cany numer nie daje znaku �ycia.
Jestem tym m�czyzn�, kt�ry kr��y pomi�dzy barem a kabin� telefoniczn�. To znaczy, cz�owiek ten nazywa si� �ja" i nic ponadto o nim nie wiesz, podobnie ta stacja nazywa si� tylko �stacj�" i na zewn�trz nie istnieje nic poza nieustaj�cym sygna�em telefonu, kt�ry dzwoni gdzie� w ciemnym pokoju dalekiego miasta. Odwieszam s�uchawk�, czekam na brz�k �elaza w metalowym gardle, po raz kolejny popycham oszklone drzwi, zmierzam w stron� stosu fili�anek, schn�cych w ob�okach pary.
Ekspresy do kawy w dworcowych barach popisuj� si� pokrewie�stwem z lokomotywami, stare i nowe ekspresy przypominaj� stare i nowe parowozy i elektrowozy. Daremnie chodz� tam i z powrotem, kr��� i zawracam: wpad�em w pu�apk�, w t� bezczasow� pu�apk�, kt�r� niezawodnie zastawiaj� kolejowe stacje. W dworcowym powietrzu, cho� ju� wiele lat temu zelektryfikowano wszystkie linie, unosi si� py�ek w�gla, powie�� za�, kt�ra opowiada o poci�gach i dworcach, nie mo�e nie przekaza� zapachu dymu. Przeczyta�e� ju� dwie strony i pora powiedzie� ci jasno, czy stacja, na kt�rej wysiad�em z op�nionego poci�gu, jest stacj� dawn� czy dzisiej-sz�> tymc/asem zdania roztapiaj� si� w nieokre�lono�ci, w szaro�cf^ w czym� w rodzaju ziemi niczyjej do�wiadczenia sprowadzonego do nik�ego wsp�lnego mianownika, t)wa�aj':'to japewne spos�b, aby wci�gn�� ci� w akcj�, ' "
usidli� ci� tak, aby� nie zdawa� sobie z tego sprawy - to pu�apka. A mo�e sam autor nie zdecydowa� si� jeszcze, zreszt� ty tak�e, czytelniku, nie jeste� ca�kiem pewien, co sprawi�oby ci wi�ksz� przyjemno��: czy przybycie na dawn� stacj�, co da�oby ci poczucie podr�y wstecz, pozwoli�oby ci ponownie zaw�adn�� straconym czasem i przestrzeni�, czy te� wola�by� wibracj� �wiate� i d�wi�k�w, co z kolei da ci poczucie, �e �yjesz dzisiaj, i to zgodnie z dzisiejszym wyobra�eniem o przyjemno�ciach �ycia. Ten bar (czy dworcowy bufet, jak go r�wnie� nazwano) m�g� wyda� si� zamazany i zamglony moim podra�nionym oczom kr�tkowidza, podczas gdy nie mo�na wykluczy�, �e �w bar zalewa �wiat�o wysy�ane ze srebrzystych tub, �wiat�o, co odbite w lustrach, wdziera si� we wszystkie przedsionki i zakamarki, pozbawion� za� cienia przestrze� wype�nia muzyka, nastawiona na ca�y regulator, kt�ra wybucha z wibruj�cego urz�dzenia do zabijania ciszy; obok dzia�a bilard i inne gry elektroniczne, symuluj�ce wy�cigi konne i polowanie na cz�owieka. Kolorowe cienie ta�cz� na przezroczystym ekranie telewizora i na tafli akwarium tropikalnych ryb. rozweselanych pionowym strumieniem p�cherzyk�w powietrza. A moja r�ka nie trzyma p�katej, nieco zniszczonej staromodnej torby, lecz popycha kwadratow� waliz� ze sztywnej plastykowej materii, na ma�ych k�kach, do czego s�u�y sk�adany pr�t z chromowanego metalu.
S�dzi�e�, czytelniku, �e tam, pod daszkiem peronu, m�j wzrok przyci�gn�y, przek�ute niczym halabardy, wskaz�wki okr�g�ego zegara z dawnej stacji, �e w daremnym wysi�ku stara�em si� odwr�ci� ich bieg, sk�oni� je, aby w odwrotnym kierunku przemierzy�y cmentarz minionych godzin, leg�ych bez czucia w swym kolistym panteonie. Lecz kto ci powiedzia�, �e cyfry zegara nie wychyl� si� ze swych prostok�tnych okienek i nie ujrz�, jak ka�da minuta spada na mnie znienacka niczym ostrze gilotyny? Zreszt� nawet w�wczas, gdybym posuwa� si� naprz�d w p�ynnym i wyg�adzonym �wiecie, niewiele by to zmieni�o: moja r�ka �ciskaj�ca lekki ster walizki wyra�a�aby wewn�trzny op�r, zupe�nie r�czny baga� by� dla mnie przykrym i �arem.
i
Musia�o mnie spotka� jakie� niepowodzenie: pomy�ka w rozk�adzie jazdy, op�nienie poci�gu, stracone po��czenie, by� mo�e po przybyciu mia�em nawi�za� z kim� kontakt, prawdopodobnie ma to zwi�zek z walizk�, kt�ra wydaje si� zaprz�ta� moj� uwag�, nie wiadomo tylko, czy l�kam siej� zgubi�, czy te� nie mog� si� doczeka�, aby si� jej pozby�. Jedno nie ulega w�tpliwo�ci, to nie jest byle jaki baga�, kt�ry mo�na odda� na przechowanie czy te� zostawi� niby przypadkiem, przez roztargnienie, w poczekalni. Daremnie spogl�dam na zegarek, nawet je�li kto� mnie oczekiwa�, odszed� jaki� czas temu. Daremnie prze�laduje mnie my�l, aby zawr�ci� bieg zegar�w i kalendarzy w nadziei, �e powr�c� do chwili, w kt�rej wydarzy�o si� co�, co nie powinno si� by�o wydarzy�. Je�li by�em na tej stacji um�wiony z kim�, kto by� mo�e nie mia� tu nic do roboty, mia� tylko wysi��� z wagonu i odjecha� nast�pnym poci�giem, podobnie jak ja powinienem by� to zrobi�, i jeden z nas mia� przekaza� co� temu drugiemu, za��my, �e ja mia�em powierzy� mu walizk� na k�kach, kt�ra zosta�a jednak przy mnie i teraz parzy mi d�onie, to pozostaje mi tylko pr�bowa� odnale�� utracony kontakt.
Ju� dwa razy przemierza�em bar i stawa�em w drzwiach, kt�re wychodz� na niewidoczny plac, za ka�dym razem mur ciemno�ci odrzuca� mnie z powrotem na ten o�wietlony skrawek, zawieszony pomi�dzy dwiema mrocznymi otch�aniami, wst�g� tor�w i zamglonym miastem. Chcia�bym wyj�� � ale dok�d? To miasto tam, na zewn�trz, nie ma jeszcze imienia, nie wiemy, czy pozostanie poza �wiatem powie�ci, czy te� wch�onie �w �wiat w swoj� atramentow� czer�. Wiem tylko, �e ten pierwszy rozdzia� zwleka z oderwaniem si� od stacji i od baru. Nie post�pi�bym przezornie, gdybym si� st�d oddali�, bo mogliby jeszcze po mnie przyj��, nie powinienem te� rzuca� si� nikomu w oczy z tak wielk� waliz�. Nieustannie zatem karmi� �etonami publiczny telefon, kt�ry mi je za ka�dym razem wypluwa, wrzucam du�o �eton�w, tak jak .^n�TozrnQjv� mi�dzymiastow�, kto wie, gdzie oni si� teraz Sr_ znkjduj�./ici,v od kt�rych mam otrzyma� instrukcje czy. powiedzm�yiraczej, mam przyj�� rozkazy, bo to jasne, �e jesterri�iupalei�riiony od innych, nie wygl�dam na takiego.
'
co podr�uje we w�asnych prywatnych sprawach czy te� samodzielnie prowadzi interesy; sprawiam raczej wra�enie wykonawcy, pionka w skomplikowanej grze, ma�ego k�ka w z�batej maszynie, tak ma�ego, �e wr�cz nie powinno si� go dostrzega�, i faktycznie zosta�o ustalone, �e mam przemkn�� si� t�dy nie pozostawiaj�c �lad�w, tymczasem ka�dej sp�dzonej tutaj minuty zostawiam �lady; zostawi� �lady, je�li z nikim nie b�d� rozmawia�, gdy� okre�l� si� jako ten, kto nie chce otworzy� ust, a je�li si� odezw�, te� zostawi� �lady, bo ka�de wypowiedziane s�owo jest s�owem, kt�re pozostanie i mo�e potem wyp�yn��, w cudzys�owie czy bez cudzys�owu. Mo�e dlatego autor gromadzi przypuszczenia, jedno za drugim, tworz�c d�ugie akapity pozbawione dialog�w, z�o�one g�stym i nieprzejrzystym drukiem, gdzie m�g�bym przej�� nie zauwa�ony, gdzie m�g�bym znikn��.
Jestem osob�, kt�ra zupe�nie nie rzuca si� w oczy. anonimow� obecno�ci� na jeszcze bardziej anonimowym tle, a je�li ty, czytelniku, mog�e� mnie dostrzec po�r�d ludzi wysiadaj�cych z poci�gu i �ledzi�e� moj� w�dr�wk� pomi�dzy barem a telefonem, to tylko dlatego, �e nazywam si� �ja", i jest to jedyna rzecz, jak� o mnie wiesz, ale to wystarcza, aby� poczu� si� sk�onny uto�sami� cz�stk� samego siebie z tym nieznajomym �ja". Podobnie post�puje pisarz, kt�ry nie maj�c zamiaru m�wi� o sobie, postanawia obdarzy� bohatera zaimkiem �ja", niemal po to, aby usun�� go z pola widzenia, unikn�� obowi�zku nadania mu imienia czy opisania go, poniewa� ka�de imi� i ka�da przydawka ograniczy�yby go bardziej ni� ten nagi zaimek. Ot� ten autor, tylko z tego powodu, �e napisa� �ja", czuje si� niejako zobowi�zany udzieli� temu �ja" cz�stki samego siebie, tego, co czuje lub wyobra�a sobie, �e czuje. Nie ma nic �atwiejszego ponad ch�� uto�samienia si� ze mn�, jak dot�d moje zewn�trzne zachowanie jest zachowaniem cz�owieka, kt�ry straci� po��czenie kolejowe, podobnej sytuacji ka�dy do�wiadczy�, lecz sytuacja wytworzona na pocz�tku powie�ci odsy�a zawsze do tego, co ju� si� wydarzy�o lub co ma si� wydarzy�, i to w�a�nie wprowadza pewne ryzyko w ch�� uto�samienia si� ze mn�, ryzyko dla ciebie jako czytelnika i dla niego jako autora; tote� im bardziej szary, banalny, nieokre�lony
19
i byle ]aki jest pocz�tek tej powie�ci, tym bardziej ty sam i autor czujecie, �e cie� niebezpiecze�stwa pada na t� cz�stk� waszego �ja", tak nierozwa�nie uto�samionego z �ja" bohatera, bo przecie� nie znacie historii, jak� on za sob� wlecze, podobnie jak wlecze t� walizk�, od kt�rej tak bardzo chcia�by si� uwolni�.
Powinienem by� pozby� si� walizki, spe�ni� pierwszy warunek, aby wskrzesi� pierwotny stan rzeczy, chwil�, zanim wydarzy�o si� wszystko to, co w nast�pstwie si� wydarzy�o. W�a�nie to mam na my�li, gdy m�wi�, �e ' chcia�bym pop�yn�� pod pr�d czasu: chcia�bym wymaza� skutki pewnych wydarze� i przywr�ci� sytuacj� wyj�ciowa. Lecz ka�da chwila mojego �ycia niesie z sob� nagromadzenie nowych fakt�w, a ka�dy z tych fakt�w niesie w�asne nast�pstwa, im bardziej zatem staram si� cofn�� do punktu zerowego, z kt�rego wyruszy�em, tym bardziej si� od niego oddalam, nawet je�li wszystkie moje poczynania zmierzaj� do tego, aby wymaza� skutki poprzednich poczyna�, w czym udaje mi si� nawet osi�gn�� pewne wyniki, tak �e budzi si� we mnie nadzieja na doznanie natychmiastowej ulgi, musze jednak liczy� si� z tym, �e ka�dy m�j ruch, obliczony na wymazanie poprzednich wydarze�, wywo�uje lawin� nowych, kt�re jeszcze bardziej komplikuj� sytuacj�, a kt�re b�d� z kolei usi�owa� wymaza�. Musz� zatem poddawa� rozwadze ka�dy m�j ruch, aby d��y� do uzyskania maksimum fakt�w wymazanych przy minimum dalszych komplikacji.
Nieznajomy m�czyzna mia� skontaktowa� si� ze mn� zaraz po wyj�ciu z poci�gu, gdyby wszystko potoczy�o si� zgodnie z planem. M�czyzna z walizk� na k�kach, tak� sam� jak moja, pust�. Obie walizki zderzy�yby si� niby przypadkiem przy sta�ym ruchu podr�nych na peronie, mi�dzy jednym a drugim poci�giem. Drobne, na poz�r przypadkowe zaj�cie, nie do odr�nienia od tego, co dzieje si� przypadkiem, ale z ust m�czyzny mia�o pa�� has�o, komentarz do tytu�u gazety wystaj�cej z mojej kieszeni, komentarz dotyczy�by wyniku gonitwy koni, �No tak, zwyci�y� Zenon z Elei!", a tymczasem roz��czyliby�my nasze walizki, manewruj�c metalowymi pr�tami, mo�e nawet wymieniliby�my par� uwag o koniach, 20
jakie� prognozy, zak�ady, potem skierowaliby�my si� do rozbie�nych poci�g�w, ka�dy popycha�by swoj� walizk�. Nikt by tego nie zauwa�y�, ale ja zosta�bym z walizk� tamtego, a on zabra�by moj�.
Plan doskona�y, tak doskona�y, �e wystarczy�a drobna komplikacja, aby go udaremni�. Teraz znajduj� si� tutaj, nie wiem, co dalej robi�, jestem ostatnim podr�nym na stacji, przed jutrzejszym rankiem nie odjedzie st�d ani nie przyb�dzie tu �aden poci�g. To godzina, kiedy ma�e prowincjonalne miasto zamyka si� we w�asnej skorupie. W dworcowym barze pozostali tylko miejscowi, sami znajomi, osoby, kt�re nie maj� tu nic do roboty, lecz schodz� si� przemierzaj�c ciemny plac, bo w pobli�u nie ma �adnego otwartego lokalu, a mo�e sprawia to dzia�anie magnetycznej si�y prowincjonalnego dworca, owa szczypta nowo�ci, kt�rej mo�na spodziewa� si� po kolejowej stacji, a mo�e sprawia to tylko wspomnienie czas�w, kiedy dworzec by� jedynym miejscem ��czno�ci ze �wiatem.
Na pr�no powtarzam sobie, �e nie ma ju� prowincjonalnych miast, a mo�e nawet nigdy ich nie by�o; wszystkie miejsca b�yskawicznie komunikuj� si� ze sob�, poczucia osamotnienia do�wiadcza si� tylko podczas przejazdu z jednego miejsca na drugie, to znaczy wtedy, gdy nie jest si� w �adnym miejscu. Ja w�a�nie znajduj� si� tutaj, nie b�d�c ani tu, ani gdziekolwiek indziej, jestem rozpoznawalny jako obcy przez nieobcych, w takim samym stopniu, w jakim ja rozpoznaj� nieobcych i im zazdroszcz�. Tak, zazdroszcz�. Przypatruj� si� z zewn�trz przeci�tnemu wieczornemu �yciu przeci�tnego ma�ego miasta i zdaj� sobie spraw�, �e b�d� pozbawiony takich przeci�tnych wieczor�w jeszcze kto wie jak d�ugo, i rozmy�lam o tysi�cach podobnych miast, o setkach tysi�cy o�wietlonych lokali, gdzie o tej porze ludzie czekaj�, a� zapadnie zmierzch, a w ich g�owach nie powstaje ani jedna z my�li, kt�re mnie opadaj�, by� mo�e zaprz�taj� ich inne my�li, r�wnie� wcale nie do pozazdroszczenia, lecz w tej chwili by�bym sk�onny zamieni� si� z ka�dym z nich. Cho�by z kt�rymkolwiek z tych m�odzie�c�w, kt�rzy kr��� w�r�d sklepikarzy i zbieraj� podpisy pod petycj� do w�adz miejskich w sprawie podatk�w od
21
reklam �wietlnych, a teraz odczytuj� pismo barmanowi. Tutaj powie�� przytacza fragmenty rozmowy, kt�re, jak si� zdaje, spe�niaj� wy��cznie funkcj� opisu codziennego �ycia w prowincjonalnym mie�cie. � A czy ty, Armido, ju� podpisa�a�? � pytaj� kobiet�, kt�r� widz� tylko od ty�u: przekrzywiona patka d�ugiego p�aszcza, obr�bionego futrem, o szerokim ko�nierzu, spomi�dzy palc�w zaci�ni�tych wok� n�ki kieliszka unosi si� smuga dymu. � A kto wam powiedzia�, �e chc� za�o�y� neon nad sklepem? � odpowiada. � Je�li w�adze miejskie zamierzaj� oszcz�dza� w ten spos�b na lampach, to ja na pewno nie b�d� o�wietla�, ulic na w�asny rachunek! Zreszt� wszyscy wiedz�, gdzie znajduj� si� artyku�y sk�rzane Armidy. Kiedy opuszczam �aluzje, ulica staje
si� ciemna i tyle.
� W�a�nie dlatego powinna� podpisa� � m�wi�. Zwracaj� si� do niej po imieniu. Tutaj wszyscy zwracaj� si� do siebie po imieniu, rozmawiaj� cz�ciowo w dialekcie, ci ludzie maj� zwyczaj widywa� si� codziennie kto wie od ilu ju� lat. ka�da ich rozmowa jest dalszym ci�giem poprzednich rozm�w. Sypi� si� �arty, tak�e dosy� niewybredne: � Powiedz prawd�, ciemno�� jest ci na r�k�. bo nikt nie widzi, kto ci� odwiedza? Kogo wpuszczasz na zaplecze, kiedy opadaj� �aluzje?
Ich g�osy gin� w og�lnej wrzawie, z kt�rej mo�na by wy�owi� pojedyncze s�owo czy zdanie zapowiadaj�ce to,i co wydarzy si� p�niej. Musisz wczyta� si� w tekst, wyodr�bni� efekt dzia�ania wrzawy, a r�wnie� efekt dzia�ania ukrytych zamys��w, kt�rych jeszcze (podobnie jak ja) nie potrafisz zrozumie�. Czytaj�c, musisz by� zarazem roztargniony i uwa�ny, zupe�nie tak jak ja: w skupieniu nadstawiam uszu, z �okciem na kontuarze baru, z policzkiem na zaci�ni�tej d�oni. Teraz powie�� zaczyna wyzwala� si� ze swej mglistej nieokre�lono�ci, podaje pewne szczeg�y o wygl�dzie postaci, chce ci przekaza� wra�enie twarzy widzianych po raz pierwszy, chocia� zdawa� si� mo�e, �e s� to twarze widziane tysi�ce razy. Na ulicach tego miasta spotykaj� si� zawsze te same; osoby, widoczne na ich twarzach brzemi� przyzwyczajenia jest czytelne nawet dla kogo�, kto jak ja pojmuje, chocia� nigdy przedtem tu nie by�, �e s� to wci�� te same 22
twarze, kt�re w odbiciu bufetowego lustra grubia�y i wi�d�y, z ka�dym wieczorem staj�c si� coraz bardziej obrzmia�e i obwis�e. Mo�e ta kobieta by�a kiedy� miejscow� pi�kno�ci�, jeszcze teraz, a widz� j� po raz pierwszy, wydaje mi si� atrakcyjna, lecz je�li spojrz� na ni� oczami bywalc�w baru, dostrzeg� jakby osad zm�czenia, chocia� mo�e to k�adzie si� cie� ich w�asnego zm�czenia (mo�e tak�e zm�czenia mojego czy twojego). Oni znaj� j� z czas�w, kiedy by�a m�od� dziewczyn�, wiedz� o niej wszystko, mo�e kt�ry� z nich mia� z ni� romans, stare dzieje, zapomniane, jednym s�owem inne spojrzenia nak�adaj� si� na jej obraz, pozbawiaj� go wyrazisto�ci, brzemi� ich wspomnie� nie pozwala mi patrze� na ni� tak, jak si� patrzy na osob� widzian� po raz pierwszy, cudze wspomnienia g�stniej� jak dym pod lamp�.
Ulubion� rozrywk� tych bywalc�w baru s�, jak si� zdaje, zak�ady, zak�ady dotycz�ce najb�ahszych zdarze� codziennego �ycia. Na przyk�ad jeden z nich m�wi: � Za��my si� o to, kto przyjdzie tu dzisiaj pierwszy, doktor Marne czy komisarz Gorin. � Na to drugi odpowiada: � A co zrobi doktor Marne, kiedy przyjdzie, �eby unikn�� spotkania ze swoj� by�� �on�? Czy zacznie gra� w automatyczny bilard, czy te� zacznie si� zak�ada�?
Egzystencja, kt�r� prowadz�, wyklucza podobne rachuby, nigdy nie wiem, co mo�e mi si� przydarzy� w ci�gu nast�pnych trzydziestu minut, nie potrafi� wyobrazi� sobie �ycia z�o�onego z drobnych, �ci�le wyznaczonych alternatyw: b�dzie tak albo tak.
� Nie wiem � m�wi� p�g�osem.
� Czego pan nie wie? � pyta.
T� my�l, jak mi si� wydaje, mog� wypowiedzie� na g�os, nie musz� zatrzymywa� jej dla siebie, jak wszystkie inne moje my�li, mog� wyjawi� j� owej kobiecie stoj�cej obok mnie, przy barze, tej ze sklepu ze sk�rzan� galanteri�, bo od d�u�szej chwili mam ochot� nawi�za� z ni� rozmow�. � Tak to u was wygl�da?
� Nie, to nieprawda � odpowiada, a ja wiedzia�em, �e w�a�nie tak mi odpowie. Twierdzi, �e nic nie da si� przewidzie�, ani tu, ani gdzie indziej; tak, ka�dego wieczoru o tej porze doktor Marne zamyka przychodni�, a komisarz Gorin ko�czy s�u�b� w komisariacie policji,
23
l
i zawsze tutaj przychodz�, raz jeden zjawia si� pierwszy, raz drugi, ale co z tego?
� W ka�dym razie nikt nie zdaje si� w�tpi�, �e doktor Marne postara si� unikn�� spotkania z by�� pani� Marne � m�wi�.
� To ja jestem by�� pani� Marne � odpowiada. � Niech pan nie wierzy w te ich opowie�ci.
Twoja uwaga, czytelniku, skupia si� teraz ca�kowicie na tej kobiecie, ju� od paru stron kr��ysz wok� niej, podobnie jak ja, nie, raczej jak autor, kt�ry kr��y wok� tej kobiecej obecno�ci, i ju� od paru stron spodziewasz si�, �e ta urojona kobieca posta� przybierze okre�lone kszta�ty w taki spos�b, w jaki zazwyczaj urojone kobiece postaci przybieraj� okre�lone kszta�ty na zapisanej stronie, twoje czytelnicze oczekiwanie popycha autora w jej kierunku, i nawet ja, chocia� mam co innego w g�owie, pozwalam sobie do niej przem�wi�, nawi�za� z ni� rozmow�, kt�r� powinienem jak najszybciej uci��, aby m�c si� oddali�, aby znikn��. Ty z pewno�ci� chcia�by� si� dowiedzie� o niej czego� wi�cej, a tymczasem z zapisanej strony wy�ania si� zaledwie par� szczeg��w, jej twarz przes�aniaj� w�osy i dym, z gorzkiego grymasu jej ust nale�a�oby wyczyta� to, co gorzkim grymasem ust nie jest.
� A co oni m�wi�? � pytam. � Ja o niczym nie wiem. Wiem tylko, �e ma pani sklep bez �wietlnej reklamy. Ale nawet nie wiem gdzie.
To sklep z wyrobami sk�rzanymi, wyja�nia, walizki i artyku�y podr�ne. Nie mie�ci si� na placu przed dworcem, lecz w bocznej ulicy, tu� przy przeje�dzie towarowym.
� Ale dlaczego to pana interesuje?
� �a�uj�, �e nie zjawi�em si� tutaj wcze�niej. By�bym przeszed� si� ciemn� ulic�, dostrzeg�bym pani o�wietlony sklep, wszed�bym do �rodka, powiedzia�bym: Je�li pani chce, pomog� pani opu�ci� �aluzje.
Odpowiada, �e ju� opu�ci�a �aluzje, ale i tak musi jeszcze wr�ci� do sklepu na spis towar�w i zostanie tam do p�na.
Ludzie w barze wymieniaj� �arciki, poklepuj� si�
po plecach. Jeden zak�ad zosta� w�a�nie rozstrzygni�ty:!
doktor wchodzi do lokalu. '
24 i
� Komisarz si� sp�nia, ciekawe dlaczego?
Doktor wchodzi, k�ania si� wszystkim doko�a, nie zatrzymuje wzroku na �onie, ale z pewno�ci� dostrzega, �e ona rozmawia z jakim� m�czyzn�. Idzie dalej, w g��b lokalu, odwr�cony plecami do baru, wrzuca monet� do elektrycznego bilardu. Tak oto mnie � a mia�em pozosta� nie zauwa�ony � obrzucono badawczym spojrzeniem, sfotografowano oczami, nie mog� si� �udzi�, �e im si� wymkn��em, te oczy nie zapominaj� nikogo ani niczego, co odnosi si� do przedmiotu ich zazdro�ci
1 cierpienia. Widok tych pochmurnych i wodnistych oczu wystarcza, abym zrozumia�, �e dramat, kt�ry si� pomi�dzy tymi dwojgiem rozegra�, jeszcze si� nie zako�czy�, on codziennie wieczorem przychodzi do baru, aby j� ujrze�, rozdrapa� sobie stare rany, mo�e po to, aby zobaczy�, kto tym razem odprowadza j� do domu; ona ka�dego wieczoru przychodzi do baru mo�e w�a�nie po to, by zada� mu cierpienie, a mo�e w nadziei, �e nawyk cierpienia stanie si� dla niego takim samym przyzwyczajeniem jak ka�de inne, �e nabierze posmaku pustki, kt�ra ju� od lat ��obi jej usta i jej �ycie.
� Tym, czego pragn��bym najbardziej na �wiecie � m�wi�, aby podtrzyma� rozmow� � jest odwr�cenie biegu zegar�w.
Kobieta daje mi byle jak� odpowied�, co� w rodzaju: � Wystarczy cofn�� wskaz�wki � a ja na to: � Nie, chcia�bym to zrobi� si�� woli, skoncentrowa� si� tak bardzo, aby odzyska� utracony czas � m�wi�, a w�a�ciwie nie jest jasne, czy naprawd� tak m�wi�, czy te� chcia�bym to powiedzie�, a mo�e autor podobnie interpretuje wyb�kiwane przeze mnie zwroty. � Kiedy pojawi�em si� tutaj, ow�adn�a mn� my�l, �e mo�e dzi�ki wysi�kowi mojego umys�u czas zatoczy� pe�ne ko�o, i teraz oto znajduj� si� na stacji, sk�d wyruszy�em po raz pierwszy, wszystko jest takie jak wtedy, nic si� nie zmieni�o. Wszystkie warianty �ycia, kt�re mog�o si� sta� moim udzia�em, st�d bior� sw�j pocz�tek, jest nawet dziewczyna, kt�ra mog�a zosta� moj� dziewczyn�, ale ni� nie zosta�a, ma te same oczy, te same w�osy...
Ona rozgl�da si� doko�a, jakby sobie ze mnie �artowa�a, daje jej znak wysuwaj�c podbr�dek, ona unosi
2 �I. Calvino 25
k�ciki ust, jakby w u�miechu, potem nieruchomieje: mo�e zmieni�a zamiar, a mo�e tak si� w�a�nie u�miecha. � Nie wiem, czy to komplement, w ka�dym razie ja bior� to za komplement. A co teraz'.'
� A teraz jestem tutaj, ja dzisiejszy, z t� walizk�.
Po raz pierwszy wspominam o walizce, chocia� ani na chwil� nie przestaj� o niej my�le�.
Na to ona: � To widocznie jest wiecz�r pod znakiem kwadratowych walizek na k�kach.
Zachowuj� spok�j, pozostaj� niewzruszony. Pytam: � Co chce pani przez to powiedzie�?
� W�a�nie sprzeda�am dzisiaj jedn� z takich walizek.
� Komu?
� Jakiemu� przejezdnemu. Takiemu jak pan. Szed� na dworzec, mia� odjecha� z pust� walizk�, dopiero kupion�. Tak� jak pa�ska.
� Czy jest w tym co� dziwnego? Czy� pani nie
sprzedaje walizek?
� Takich walizek jak ta, od kiedy mam je w sklepie, nikt tutaj nie kupuje. Nie podobaj� si�. Albo nie s� potrzebne. Albo nie s� znane. A przecie� musz� by�
wygodne.
� Nie dla mnie. Bo je�li na przyk�ad pomy�l�, �e m�g�bym sp�dzi� dzisiaj udany wiecz�r, przypomina mi si�, �e musz� zabra� ze sob� t� walizk�, i nie potrafi� my�le� ju� o niczym innym.
� Dlaczego jej pan gdzie� nie zostawi?
� Na przyk�ad w sklepie z walizkami � m�wi�.
� Dlaczego nie? Jedna wi�cej, jedna mniej. Wstaje ze sto�ka, poprawia sobie w lustrze ko�nierz p�aszcza, poprawia tak�e pasek.
� Je�li pojawi� si� tam p�niej i zastukam w �aluzj�, to us�yszy mnie pani?
� Prosz� spr�bowa�.
Z nikim si� nie �egna. Jest ju� za drzwiami, na placu.
Doktor Marne porzuca bilard, rusza w stron� baru Chce spojrze� mi w twarz, mo�e chce tak�e z�owi� czyj�� g�o�n� aluzj� czy tylko czyj� szyderczy u�miech. Ale tamci rozprawiaj� o zak�adach, o zak�adach stawianych na niego, nie bacz�c, czy on to s�yszy. Wok� doktora Marne panuje og�lna weso�o��, atmo-26 |
sfera za�y�o�ci, poklepywania po plecach, chocia� w tej ha�a�liwej zabawie nie zostaje przekroczona pewna granica pos/anowania, nie tylko dlatego, �e Marne jest lekarzem, przedstawicielem s�u�by zdrowia czy kim� w tym rodzaju, ale doktor jest tak�e przyjacielem, czy raczej jest cz�owiekiem nieszcz�liwym, nie mo�e uwolni� si� od swojego cierpienia, a mimo to pozostaje przyjacielem.
� Komisarz Gorin zjawia si� dzisiaj tak p�no, �e wszystkie zak�ady zawiod�y � m�wi kto�, bo w�a�nie w tej chwili komisarz wchodzi do baru.
Wchodzi. � Dzie� dobry wszystkim! � Zbli�a si� do mnie, spuszcza wzrok na walizk�, na gazet�, szepcze przez zaci�ni�te z�by: � Zenon z Elei -� potem podchodzi do automatu z papierosami.
Czy�by wydali mnie w r�ce policji? Czy to mo�e policjant, kt�ry pracuje dla naszej organizacji? Podchodz� do automatu, jakbym te� zamierza� kupi� papierosy.
M�wi: � Zamordowali Jana. Odejd� st�d.
� A co z walizk�? � pytam.
� Zabierz j� z powrotem. Teraz nie chcemy o tym s�ysze�. Wsi�d� do ekspresu o jedenastej.
� Ale ekspres nie zatrzymuje si� tutaj.
� Zatrzyma si�. Id� na peron sz�sty. Przy rampie towarowej. Masz trzy minuty.
� Ale...
�- Zmykaj albo b�d� musia� ci� aresztowa�.
Organizacja jest pot�na. Wydaje rozkazy policji, tak�e pracownikom kolei. Prowadz� walizk� po przej�ciach przez tory, a� do peronu numer sze��. Id� wzd�u� peronu. Rampa towarowa jest tam w g��bi, przejazd ginie w mroku i we mgle. Komisarz stoi w drzwiach dworcowego baru, nie spuszcza ze mnie oka. Ekspres nadje�d�a z ca�� szybko�ci�, zwalnia, zatrzymuje si�, wymazuje mnie z pola widzenia komisarza, odje�d�a.
II
Przeczyta�e� ju� oko�o trzydziestu stron i da�e� si� porwa� akcji. W pewnej chwili m�wisz sobie: �To zdanie wydaje mi si� znajome. A nawet wydaje mi si�, �e ju� czyta�em ca�y ten fragment." To jasne, powracaj� pewne motywy, w tekst zosta�y wplecione powt�rzenia, kt�re maj� wyrazi� chwiejny ruch czasu. Jeste� czytelnikiem uwra�liwionym na te subtelno�ci, gotowym wy�owi� intencje autora, nic nie umknie twojej uwadze. Chocia� jednocze�nie doznajesz uczucia pewnego rozczarowania: w�a�nie teraz, kiedy naprawd� zaczyna�e� si� wci�ga� w lektur�, autor czuje si� oto w obowi�zku popisa� si� jedn� z pokazowych umiej�tno�ci wsp�czesnej prozy, i powtarza ca�y akapit. Akapit, m�wisz? Ale� to ca�a strona, mo�esz por�wna�. Nie r�ni� si� nawet przecinkiem. A co dzieje si� dalej? Nic, powtarza si� ta sama opowie��, kt�r� ju� czyta�e�!
Chwileczk�, sp�jrz na numer strony. A niech to! Ze strony 32 wr�ci�e� na stron� 17! To, co wzi��e� za wyrafinowanie autora, jest tylko b��dem drukarskim: powt�rzyli dwa razy t� sam� stron�. B��d pope�niono przy oprawianiu tomu; ka�da ksi��ka sk�ada si� z arkuszy, ka�dy arkusz jest du�� kartk� papieru, drukuje si� na niej szesna�cie ' stron, a nast�pnie sk�ada si� j� na osiem cz�ci, przy zszywaniu arkuszy mo�e si� tak zdarzy�, �e w jednym egzemplarzu ksi��ki znajd� si� dwa takie same arkusze. To si� od czasu do czasu zdarza. Przewracasz niecierpliwie kolejne kartki, aby wytropi� stron� 33, je�li taka
29
i
istnieje, podw�jny arkusz wydaje si� drobn� przeszkod�, strat� nie do powetowania by�oby znikni�cie w�a�ciwego arkusza, kt�ry by� mo�e trafi� do innego egzemplarza, gdzie zosta� zszyty podw�jnie, w miejsce obecnego. Jakkolwiek rzeczy si� maj�, ty chcesz podj�� przerwa�) w�tek, nic innego ci� nie obchodzi, doszed�e� do punktu, w kt�rym nie mo�na przeskoczy� nawet jednej strony. Oto ponownie strona 31, 32... A potem, co dzieje si� potem? Znowu pojawia si� strona 17, po raz trzeci! Co za ksi��k� ci sprzedano? Zszyto razem wiele egzemplarzy tego samego arkusza, w ca�ej ksi��ce nie ma dalej ani jednej w�a�ciwej strony.
Ciskasz ksi��k� o pod�og�, wyrzuci�by� j� przez okno, cho�by przez zamkni�te, niech ostrza �aluzji zmiel� tt niedorzeczne zeszyty, niech wytrysn� z nich zdania, s�owa, morfemy i fonemy, tak aby nie mog�y u�o�y� sif z powrotem w zapis. Szpyrgn��by� ksi��k� przez szyb�, tym lepiej, je�li szyba jest niet�uk�ca, ksi��k� roz�o�ona na fotony, na wibracje fal, na spolaryzowane widma; przez �cian�, niech rozdrobni si� na moleku�y i atomy przebije si� przez atomy �alazobetonu, rozpadnie si� na elektrony, neutrony, neutrini, na coraz drobniejsze cz�steczki elementarne, cisn��by� j� przez druty telefoniczne, niech roz�o�y si� na elektroniczne impulsy, na strumiei informacji, zak��cany redundancj� i szumami, niech zapadnie si� w otch�a� entropii. Chcia�by� wyrzuci� jj z mieszkania, z bloku, z dzielnicy, z konglomeracj miejskiej, z wojew�dztwa, z administracji okr�gu, .a wsp�lnoty narodowej, ze wsp�lnego rynku, ze stref) kultury zachodniej, z powierzchni kontynentu, z atmo sfery, z biosfery, ze stratosfery, z pola grawitacji, z systemu s�onecznego, z galaktyki, z gromady galaktyk, chcia�by� cisn�� j� poza punkt ekspansji galaktyk, tan gdzie ani czas, ani przestrze� nie dotar�y, gdzie przyj��b) j� niebyt, to, czego nie by�o ani czego nie b�dzie, gdzit zagubi�aby si� w pustce absolutnej, bezspornej, niezaprzeczalnej. W�a�nie tak, jak na to zas�uguje, ni mniej, n:
wi�cej.
A tymczasem przeciwnie: podnosisz ksi��k�, otrzepu jesz z kurzu; musisz j� odnie�� ksi�garzowi do wymianj Wiemy, �e jeste� porywczy, ale nauczy�e� si� nad sobi 30
panowa�. Najbardziej irytuj� ci� sytuacje, kiedy zdany jeste� na �ask� przypadku, prawdopodobie�stwa, niepewno�ci rzeczy, ludzkich dzia�a�, irytuje ci� roztargnienie, powierzchowno��, niedbalstwo twoje lub innych. W takich przypadkach poddajesz si� uczuciu niecierpliwo�ci, od razu chcia�by� przekre�li� ujemne skutki owej samowoli czy roztargnienia, chcia�by� przywr�ci� w�a�ciwy bieg wydarze�. Nie mo�esz doczeka� si� chwili, kiedy we�miesz do r�ki nie uszkodzony egzemplarz ksi��ki, kt�r� zacz��e� czyta�. Natychmiast pop�dzi�by� do ksi�garni, gdyby sklepy by�y o tej porze otwarte. Musisz poczeka� do jutra.
Sp�dzasz niespokojn� noc, sen p�ynie przerywanym, niemiarowym strumieniem, podobnie jak lektura powie�ci, sny wydaj� ci si� powt�rzeniem wci�� tego samego snu, walczysz z nimi, jak walczy�by� z �yciem pozbawionym sensu i formy, poszukujesz jakiej� my�li, jakiej� drogi, kt�ra przecie� musi istnie�, podobnie jak dzieje si� to przy rozpoczynaniu jakiej� ksi��ki, kiedy jeszcze nie wiesz, dok�d zaprowadzi ci� lektura. Chcia�by�, aby czas i przestrze� rozwar�y si� przed tob�, abstrakcyjne i absolutne, a ty m�g�by� si� porusza� wytyczonym, szerokim torem, lecz kiedy mniemasz, �e ci si� to uda�o, spostrzegasz, �e tkwisz w miejscu, unieruchomiony, zmuszony rozpoczyna� wszystko od nowa.
Nazajutrz w pierwszej wolnej chwili biegniesz do ksi�garni, wchodzisz wyci�gaj�c r�k� z roz�o�on� ksi��k� i wskazujesz palcem na otwart� stron�, jakby by�a wystarczaj�cym �wiadectwem powszechnego nie�adu. � Czy pan wie, co mi pan sprzeda�?... Prosz� tu spojrze�... w�a�nie w najciekawszym miejscu...
Ksi�garz nie okazuje zak�opotania. � Ach tak, to pan te�? Mia�em ju� sporo reklamacji. I w�a�nie dzisiaj rano otrzyma�em ok�lnik z wydawnictwa. Widzi pan? �W dostawie ostatnich naszych nowo�ci cz�� nak�adu pozycji Je�li zimow� noc� podr�ny okaza�a si� uszkodzona i musi zosta� wycofana ze sprzeda�y. Wskutek wadliwej oprawy introligatorskiej arkusze drukarskie rzeczonego tomu zmieszano z arkuszami innej nowo�ci, Poza osad� Malbork, powie�ci polskiego pisarza, Tazia Bazakbala. Przepraszaj�c za przykr� pomy�k�, wydawnictwo zo-
31
bowi�zuje si� do jak najszybszej wymiany uszkodzonych egzemplarzy," i tak dalej. Niech mi pan powie, czy biedny ksi�garz powinien mie� jakiekolwiek przykro�ci z powodu czyjego� niedbalstwa? Przez ca�y dzie� ju� wariujemy. Przejrzeli�my Calvina jednego po drugim. Na szcz�cie, jest w�r�d nich pewna liczba tom�w dobrze oprawionych i natychmiast mo�emy wymieni� panu wadliwy egzemplarz Podr�nego na egzemplarz bez usterek, nowiute�ki. Chwileczk�. Skup si�. Uporz�dkuj w my�lach ten nieoczekiwany strumie� informacji. Polska powie��. A zatem ksi��ka, kt�r� zacz��e� czyta� z takim przej�ciem, okaza�a si� inn� pozycj�, ni� s�dzi�e�, okaza�a si� powie�ci� polskiego autora. I w�a�nie t� ksi��k� pilno ci teraz zdoby�. Nie daj si� wyprowadzi� w pole. Powiedz otwarcie, jak si� rzeczy maj�. � Nie, widzi pan, zupe�nie ju� mi nie zale�y na tym Calvinie. Zacz��em czyta� polsk� powie�� i chc� przeczyta� j� do ko�ca. Czy ma pan tego
Bazakbala?
� Jak pan woli. Przed chwil� przysz�a jaka� klientka w tej samej sprawie i ona tak�e chcia�a wymieni� Calvina na t� polsk� ksi��k�. O, tam na stole le�y stos Bazakbala, widzi pan? tu� pod nosem. Prosz� si� obs�u�y�.
� Ale czy to b�dzie dobry egzemplarz?
� Wie pan, g�owy za to nie dam. Je�eli najpowa�niejsze wydawnictwa pozwalaj� sobie na takie rzeczy, to niczemu nie mo�na ju� ufa�. Powtarzam panu to, co ju� powiedzia�em tej pani. Je�li znajdzie si� jeszcze pow�d do reklamacji, otrzymacie pa�stwo zwrot pieni�dzy. Nic wi�cej nie mog� zrobi�.
Pani, powiedzia�: pani. Jest tam, pomi�dzy ksi�garskimi p�kami, przegl�da seri� Penguin Modern Classics, delikatnym i �mia�ym palcem przesuwa po grzbietach koloru bladych bak�a�an�w. Oczy du�e i bystre, cera o zdrowym wygl�dzie i kolorycie, w�osy faluj�ce, bujne
i puszyste.
Tak oto Czytelniczka wkracza szcz�liwie w twoje pole widzenia, Czytelniku, a raczej w zasi�g twojej uwagi, czy te� przeciwnie, to ty dosta�e� si� w zasi�g pola magnetycznego, nie mo�esz si� oprze� jego sile przyci�gania. Nie tra� wi�c czasu, masz dobry pretekst do f nawi�zania rozmowy, wsp�lny grunt, pomy�l tylko, 32
mo�esz popisa� si� swoimi rozleg�ymi i r�norodnymi lekturami, dalej, naprz�d, na co czekasz.
� Wi�c pani te�, ha, ha, wzi�a t� polsk� ksi��k� � m�wisz jednym tchem � ale ta powie��, co tak si� urywa, co za oszustwo, bo powiedziano mi, �e pani te�, tak samo jak ja. Jak ryzyko, to ryzyko, zrezygnowa�em z tamtej i wzi��em t�, ale co za zbieg okoliczno�ci, pani i ja.
No, mog�e� wprawdzie uj�� to nieco sk�adniej, ale zasygnalizowa�e� podstawowe w�tki. Teraz na ni� kolej.
U�miecha si�. Ma do�eczki. Podoba ci si� coraz bardziej.
M�wi: � Ach, naprawd�, tak� mia�am ochot� przeczyta� jak�� dobr� ksi��k�. Ta wprawdzie nie od razu, ale potem zacz�a mi si� podoba�... Ale by�am z�a, kiedy odkry�am, �e tak si� urywa. Poza tym autor okaza� si� nie ten. A mia�am takie wra�enie, �e r�ni si� od poprzednich swoich ksi��ek. Istotnie, bo to by� Bazakbal. Chocia� niez�y jest ten Bazakbal. Nigdy nie czyta�am �adnej jego ksi��ki.
� Ja te� nie � mo�esz powiedzie�, sam uspokojony, uspokajaj�cym tonem.
� Troch� niejasny spos�b prowadzenia narracji, jak na moje gusty. Nie powiem, �eby mi si� zupe�nie nie podoba�o takie poczucie zagubienia, kt�re stwarza pocz�tek powie�ci, ale je�li pierwsze wra�enie jest mgliste, to obawiam si�, �e skoro tylko mg�a si� podniesie, lektura straci dla mnie smak.
Kiwasz g�ow�, zamy�lony. � To prawda, takie ryzyko istnieje.
� Wol� powie�ci � dodaje � kt�re natychmiast wprowadzaj� mnie w �wiat, gdzie ka�da rzecz jest okre�lona, konkretna, odr�bna. Odczuwam szczeg�ln� przyjemno��, kiedy si� okazuje, �e wszystko jest takie, a nie inne, nawet to, co nie ma wielkiego znaczenia, co w �yciu wydaje si� oboj�tne.
Zgadzasz si� z tym? No to jej powiedz: � Ach tak, w�a�nie takie ksi��ki warto czyta�.
Ona: � Chocia� ta powie�� jest interesuj�ca, nie przecz�.
Dalej, nie pozw�l umrze� konwersacji. Powiedz cokolwiek, wystarczy, �e b�dziesz m�wi�. � Czyta pani
33
i
du�o powie�ci? Tak? Ja te�, czasami, chocia� wol� eseistyk�... � To wszystko, co potrafisz? A potem? Milczysz? No to cze��! Nie umiesz nawet zapyta�: �A to pani czyta�a? A tamto? Kt�r� pani woli?" Tak, teraz macie o czym rozmawia� przez p� godziny.
K�opot w tym, �e ona czyta�a du�o wi�cej powie�ci ni� ty, zw�aszcza obcych, i ma dobr� pami��, nawi�zuje do konkretnych fragment�w, pyta: � A przypomina pan sobie, co m�wi ciotka Henry'ego, kiedy... � rzuci�e� ten tytu�, bo znasz tytu� i basta, a chcia�e� da� jej do zrozumienia, �e czyta�e� ksi��k�, i teraz musisz lawirowa� w�r�d og�lnik�w, wypowiadasz ma�o ryzykowne opinie, w rodzaju: � Ksi��ka wydaje mi si� zbyt rozwlek�a � albo: � Podoba mi si�, bo jest w niej pewna ironia � na co o