7

Szczegóły
Tytuł 7
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zbigniew Herbert Pan Cogito Wydawnictwo Dolno�liskie, Wroc�aw 1997 ---------------------------------------------- Pan Cogito obserwuje w lustrze swoji twarz Kto pisa� nasze twarze na pewno ospa kaligraficznym pi�rem znaczic swoje �o� lecz po kim mam podw�jny podbr�dek po jakim �ar�oku gdy ca�a moja dusza wzdycha�a do ascezy dlaczego oczy osadzone tak blisko wszak to on nie ja wypatrywa� w�r�d chaszczy najazdu Wened�w uszy zbyt odstajice dwie muszle ze sk�ry zapewne spadek po praszczurze kt�ry �owi� echo dudniicego pochodu mamut�w przez stepy czo�o niezbyt wysokie my�li bardzo ma�o - kobiety z�oto ziemia nie da� si� strici� z konia - ksii�� my�la� za nich a wiatr ni�s� po drogach darli palcami mury i nagle z wielkim krzykiem spadali w pr�ni� by powr�ci� we mnie a przecie� kupowa�em w salonach sztuki pudry mikstury ma�cie szminki na szlachetno�� przyk�ada�em do oczu marmur ziele� Veronese`a Mozartem naciera�em uszy doskonali�em nozdrza wonii starych ksii�ek przed lustrem twarz odziedziczoni worek gdzie fermentuji dawne mi�sa �idze i grzechy �redniowieczne paleolityczny g��d i strach jab�ko upada przy jab�oni w �a�cuch gatunk�w spi�te cia�o tak to przegra�em turniej z twarzi O dwu nogach Pana Cogito Lewa noga normalna rzek�by� optymistyczna troch� przykr�tka ch�opi�ca w u�miechach mi�ni z dobrze modelowani �ydki prawa po�al si� Bo�e - chuda z dwiema bliznami jedni wzd�u� �ci�gna Achillesa drugi owalni blador�owi sromotni pamiitki ucieczki lewa sk�onna do podskok�w taneczna zbyt kochajica �ycie �eby si� nara�a� prawa szlachetnie sztywna drwiica z niebezpiecze�stwa tak oto na obu nogach lewej kt�ri przyr�wna� mo�na do Sancho Pansa i prawej przypominajicej b��dnego rycerza idzie Pan Cogito przez �wiat zataczajic si� lekko Rozmy�lania o ojcu Jego twarz gro�na w chmurze nad wodami dzieci�stwa (tak rzadko trzyma� w r�ku moji ciep�i g�ow�) podany do wierzenia win nie przebaczajicy karczowa� bowiem lasy i prostowa� �cie�ki wysoko ni�s� latarni� gdy weszli�my w noc my�la�em �e usiid� po jego prawicy i rozdziela� b�dziemy �wiat�o od ciemno�ci i sidzi� naszych �ywych - sta�o si� inaczej tron jego wi�z� na w�zku sprzedawca starzyzny i hipoteczny wyciig map� naszych w�o�ci urodzi� si� po raz drugi drobny bardzo kruchy o sk�rze prze�roczystej chrzistkach bardzo nik�ych pomniejsza� swoje cia�o abym m�g� je przyji� w niewa�nym miejscu jest cie� pod kamieniem on sam ro�nie we mnie jemy nasze kl�ski wybuchamy �miechem gdy m�wii jak ma�o trzeba aby si� pojedna� Matka Upad� z jej kolan jak k��bek w��czki. Rozwija� si� w po�piechu i ucieka� na o�lep. Trzyma�a poczitek �ycia. Owija�a na palec serdeczny jak pier�cionek, chcia�a uchroni�. Toczy� si� po ostrych pochy�o�ciach, czasem pii� si� pod g�r�. Przychodzi� splitany i milcza�. Nigdy ju� nie powr�ci na s�odki tron jej kolan. Wyciigni�te r�ce �wieci w ciemno�ci jak stare miasto. Pan Cogito my�li o powrocie do rodzinnego miasta Gdybym tam wr�ci� pewnie bym nie zasta� ani jednego cienia z domu mego ani drzew dzieci�stwa ani krzy�a z �elazni tabliczki �awki na kt�rej szepta�em zakl�cia kasztany i krew ani te� �adnej rzeczy kt�ra nasza jest wszystko co ocala�o to p�yta kamienna z kredowym ko�em stoj� w �rodku na jednej nodze na moment przed skokiem nie mog� urosni� cho� mijaji lata a w g�rze huczi planety i wojny stoj� w �rodku nieruchomy jak pomnik na jednej nodze przed skokiem w ostateczno�� kredowe ko�o rudzieje tak jak stara krew wok� rosni kopczyki popio�u do ramion do ust Pan Cogito rozmy�la o cierpieniu Wszystkie pr�by oddalenia tak zwanego kielicha goryczy - przez refleksj� op�ta�czi akcj� na rzecz bezdomnych kot�w g��boki oddech religi� - zawiod�y nale�y zgodzi� si� pochyli� �agodnie g�ow� nie za�amywa� rik pos�ugiwa� si� cierpieniem w miar� �agodnie jak protezi bez fa�szywego wstydu ale tak�e bez pychy nie wywija� kikutem nad g�owami innych nie stuka� bia�i laski w okna sytych pi� wyciig gorzkich zi� ale nie do dna zostawi� przezornie par� �yk�w na przysz�o�� przyji� ale r�wnocze�nie wyodr�bni� w sobie i je�li to jest mo�liwe stworzy� z materii cierpienia rzecz albo osob� gra� z nim oczywi�cie gra� bawi� si� z nim bardzo ostro�nie jak z chorym dzieckiem wymuszajic w ko�cu g�upimi sztuczkami nik�y u�miech Przepa�� Pana Cogito W domu zawsze bezpiecznie ale zaraz za progiem gdy rankiem Pan Cogito wychodzi na spacer napotyka - przepa�� nie jest to przepa�� Pascala nie jest to przepa�� Dostojewskiego jest to przepa�� na miar� Pana Cogito dni bezdenne dni budzice groz� idzie za nim jak cie� przystaje przed piekarnii w parku przez rami� Pana Cogito czyta z nim gazet� ucii�liwa jak egzema przywiizana jak pies za p�ytka �eby poch�on�a g�ow� r�ce i nogi kiedy� by� mo�e przepa�� wyro�nie przepa�� dojrzeje i b�dzie powa�na �eby tylko wiedzie� jaki pije wod� jakim karmi� ja ziarnem teraz Pan Cogito m�g�by zebra� par� gar�ci piasku zasypa� ji ale nie czyni tego wi�c kiedy wraca do domu zostawia przepa�� za progiem przykrywajic starannie kawa�kiem starej materii Pan Cogito a my�l czysta Stara si� Pan Cogito osiigni� my�l czysti przynajmniej przed za�ni�ciem lecz samo ju� staranie nosi zarodek kl�ski wi�c kiedy dochodzi do stanu �e my�l jest jak woda wielka i czysta woda przy oboj�tnym brzegu marszczy si� nagle woda i fala przynosi blaszane puszki drewno k�pk� czyich� w�os�w prawd� rzek�szy Pan Cogito nie jest ca�kiem bez winy nie m�g� oderwa� wewn�trznego oka od skrzynki na listy w nozdrzach mia� zapach morza �wierszcze �askota�y ucho i czu� pod �ebrem palce r�ki nieobecnej by� pospolity jak inni umeblowane my�li sk�ra r�ki na por�czy krzes�a bruzda czu�o�ci na policzku kiedy� kiedy� p�niej kiedy ostygnie osiignie stan satori i b�dzie jak polecaji mistrzowie pusty i zdumiewajicy Pan Cogito czyta gazet� Na pierwszej stronie meldunki o zabiciu 120 �o�nierzy wojna trwa�a d�ugo mo�na si� przyzwyczai� tu� obok doniesienie o sensacyjnej zbrodni z portretem mordercy oko Pana Cogito przesuwa si� oboj�tnie po �o�nierskiej hekatombie aby zag��bi� si� z lubo�cii w opis codziennej makabry trzydziestoletni robotnik rolny pod wp�ywem nerwowej depresji zabi� swi �on� i dwoje ma�ych dzieci podano dok�adnie przebieg morderstwa po�o�enie cia� i inne szczeg�y 120 poleg�ych daremnie szuka� na mapie zbyt wielka odleg�o�� pokrywa ich jak d�ungla nie przemawiaji do wyobra�ni jest ich za du�o cyfra zero na ko�cu przemienia ich w abstrakcj� temat do rozmy�lania: arytmetyka wsp�czucia Pan Cogito a ruch my�li My�li chodzi po g�owie m�wi wyra�enie potoczne wyra�enie potoczne przecenia ruch my�li wi�kszo�� z nich stoi nieruchomo po�rodku nudnego krajobrazu szarych pag�rk�w wysch�ych drzew czasem dochodzi do rwicej rzeki cudzych my�li staji na brzegu na jednej nodze jak g�odne czaple ze smutkiem wspominaji wysch�e �r�d�a kr�ci si� w k�ko w poszukiwaniu ziaren nie chodzi bo nie zajdi nie chodzi bo nie ma dokid siedzi na kamieniu za�amuji r�ce pod chmurnym niskim niebem czaszki Domy przedmie�cia W jesienne bezs�oneczne popo�udnie Pan Cogito lubi odwiedza� brudne przedmie�cia. Nie ma - m�wi - czystszego �r�d�a melancholii. Domy przedmie�cia o podkri�onych oknach domy kaszlice cicho dreszcze tynku domy o rzadkich w�osach chorej cerze tylko kominy marzi chuda skarga dochodzi do brzegu lasu na brzeg wielkiej wody chcia�bym wam wymy�la� imiona nape�nia� zapachem Indii ogniem Bosforu gwarem wodospad�w domy przedmie�cia o zapadni�tych skroniach domy �ujice sk�rk� chleba zimne jak sen paralityka kt�rych schody si palmi kurzu domy stale na sprzeda� zajazdy nieszcz�cia domy kt�re nigdy nie by�y w teatrze szczury dom�w przedmie�cia zaprowad�cie je nad brzeg oceanu niech usiidi w goricym piasku niech oglidaji noc podzwrotnikowi niech fala ich nagrodzi burzliwi owacji jak przystoi tylko zmarnowanym �ywotom Alienacje Pana Cogito Pan Cogito trzyma w ramionach ciep�i amfor� g�owy reszta cia�a jest ukryta widzi ji tylko dotyk przyglida si� �piicej g�owie obcej a pe�nej czu�o�ci jeszcze raz stwierdza ze zdumieniem �e istnieje kto� poza nim nieprzenikniony jak kamie� o granicach kt�re otwieraji si� tylko na moment potem morze wyrzuca na skalisty brzeg] o w�asnej krwi obcym �nie uzbrojony w swoji sk�r� Pan Cogito oddala �piici g�ow� delikatnie �eby nie zostawi� na policzku odcisk�w palc�w i odchodzi samotny w wapno po�cieli Pan Cogito obserwuje zmar�ego przyjaciela Oddycha� ci�ko kryzys mia� nastipi� w nocy by�a dwunasta w po�udnie Pan Cogito wyszed� na korytarz zapali� papierosa przedtem poprawi� poduszk� i u�miechni� si� do przyjaciela oddycha� ci�ko na ko�drze porusza�y si� jego palce kiedy powr�ci� nie zasta� ju� przyjaciela na jego miejscu le�a�o co� innego z przekrzywioni g�owi i wytrzeszczonymi oczyma normalna krzitanina przybieg� lekarz wbi� strzykawk� kt�ra nape�ni�a si� ciemni krwii Pan Cogito zaczeka� jeszcze chwil� wpatrywa� si� w to co zosta�o by�o puste jak worek kurczy�o si� coraz bardziej �ciskane niewidzialnymi kleszczami mia�d�one innym czasem gdyby obr�ci� si� w kamie� w ci�ki rze�b� z marmuru oboj�tni i godni jaka by�aby ulga le�a� na wiskim przylidku zniszczenia oderwany od pnia porzucony jak kokon obiad talerze dzwoni�y na Anio� Pa�ski anio�owie nie schodzili z g�ry Upaniszady pociesza�y kiedy mowa jego wejdzie w my�l my�l w oddech oddech w �ar �ar w najwy�sze b�stwo wtedy ju� pozna� nie mo�e wi�c nie m�g� pozna� i by� nieprzenikniony z w�ze�kiem zgrzebnej tajemnicy u wr�t doliny Codzienno�� duszy Rano myszy biegaji po g�owie na pod�odze g�owy strz�py rozm�w odpadki poematu wchodzi pokojowa muza w niebieskim fartuchu zamiata do mego pana to przychodzi lepsi go�cie taki dajmy na to Heraklit z Efezu albo prorok Izajasz dzi� nikt nie dzwoni pan chodzi zdenerwowany m�wi do siebie drze niewinne papiery wieczorem wychodzi w niewiadomym kierunku muza odpina niebieski fartuch opiera �okcie na parapecie wyciiga szyj� czeka na swego �andarma z rudymi wisami P�nojesienny wiersz Pana Cogito przeznaczony dla kobiecych pism Pora spadania jab�ek jeszcze li�cie si� bronii rankiem mg�y coraz ci�sze �ysieje powietrze ostatnie ziarna miodu pierwsza czerwie� klon�w zabity lis na polu rozstrzelana przestrze� jab�ka zejdi na ziemi� pnie podejdi do oczu zatrzasni li�cie w kufrach i odezwie si� drewno s�ycha� teraz wyra�nie jak planety si� toczi wschodzi wysoki ksi�yc przyjm na oczy bielmo �eby wywie�� przedmioty �eby wywie�� przedmioty z ich kr�lewskiego milczenia, trzeba albo podst�pu, albo zbrodni. Zamarz�i tafl� drzwi - roztapia pukanie zdrajcy, opuszczony na posadzk� kielich krzyczy jak ranny ptak, a podpalony dom gada wielom�wnym j�zykiem ognia, j�zykiem zdyszanego epika, to o czym d�ugo milcza�o ��ko, kufry, zas�ony. Pan Cogito rozwa�a r�nic� mi�dzy g�osem ludzkim a g�osem przyrody Niezmordowana jest oracja �wiat�w mog� to wszystko powt�rzy� od nowa z pi�rem odziedziczonym po g�si i Homerze z pomniejszoni w��cznii stani� wobec �ywio��w mog� to wszystko powt�rzy� od nowa przegra r�ka do g�ry gard�o s�absze od �r�d�a nie przekrzycz� piasku nie zwii�� �lini metafory oka z gwiazdi i z uchem przy kamieniu z ziarnistego milczenia nie wyprowadz� ciszy a przecie� zebra�em tyle s��w w jednej linii d�u�szej od wszystkich linii d�oni a zatem d�u�szej od losu w linii wymierzonej poza linii rozkwitajicej prostej jak odwaga linii ostatecznej lecz by�a do zaledwie miniatura horyzontu i dalej toczi si� pioruny kwiat�w oratio traw oratio chmur mamroczi ch�ry drzew spokojnie p�onie ska�a ocean gasi zach�d dzie� po�yka noc i na prze��czy wiatr�w nowe wstaje �wiat�o a ranna mg�a podnosi tarcz� wyspy Sekwoja Gotyckie wie�e z igliwia w dolinie potoku niedaleko Mount Tamalpais gdzie rankiem i wieczorem g�sta mg�a jak oceanu gniew i uniesienie w tym rezerwacie olbrzym�w pokazuji przekr�j drzewa miedziany pie� zachodu o s�ojach niezmiernie regularnych jak kr�gi na wodzie i kto� przewrotny wpisa� daty ludzkiej historii cal od �rodka pnia po�ar dalekiego Rzymu za czas�w Nerona w po�owie bitwa pod Hastings nocna wyprawa drakkar�w pop�och Anglosas�w �mier� nieszcz�snego Harolda opowiedziana jest cyrklem i wreszcie tu� przy wybrze�u kory lidowanie Aliant�w w Normandii Tacyt tego drzewa by� geometri nie zna� przymiotnik�w nie zna� sk�adni wyra�ajicej przera�enie nie zna� �adnych s��w wi�c liczy� dodawa� lata i wieki jakby chcia� powiedzie� �e nie ma nic poza narodzinami i �miercii nic tylko narodziny i �mier� a wewnitrz krwawa miazga sekwoi Ci kt�rzy przegrali Ci kt�rzy przegrali ta�czi z dzwonkami u n�g w kajdanach �miesznych stroj�w w pi�rach zdech�ego or�a unosi si� kurz wsp�czucia na ma�ym placyku i filmowy karabin strzela �agodnie i celnie podnoszi siekier� z blachy �ukiem lekkim jak brew morduji li�cie i cienie wi�c tylko b�ben b�ben huczy i przypomina dawni dum� i gniew oddali histori� i weszli w lenistwo gablotek le�i w grobowcu pod szk�em obok wiernych kamieni ci kt�rzy przegrali - sprzedaji pod pa�acem gubernatora w Santa Fe (d�ugi parterowy budynek ciep�a spieczona ochra brizowe kolumny z drzewa wystajice belki stropu na kt�rych wisi ostry cie�) sprzedaji paciorki amulety boga deszczu i ognia model �wiityni Kiva ze sterczicymi w g�r� dwiema s�omkami drabiny po kt�rej schodzi urodzaj kup boga echo jest tani i milczy wymownie gdy waha si� na wyciigni�tej ku nam r�ce z neolitu Pan Cogito biada nad ma�o�cii sn�w I sny maleji gdzie si te senne orszaki naszych babek i dziadk�w gdy barwni jak ptaki lekkomy�lni jak ptaki wst�powali wysoko na schody cesarskie tysiic �wieci�o pajik�w a dziadek ju� tylko oswojony z laski przyciska� do boku srebrni szpad� i niekochani babk� kt�ra by�a tak uprzejma �e przybra�a dla niego twarz pierwszej mi�o�ci do nich z ob�ok�w podobnych do k��b�w tytoniowego dymu przemawia� Izajasz i widzieli jak �wi�ta Teresa blada jak op�atek nios�a prawdziwy koszyk chrustu ich groza by�a wielka jak horda tatarska a szcz�cie we �nie tak jak z�oty deszcz m�j sen - dzwonek gol� si� w �azience otwieram drzwi inkasent wr�cza mi rachunek za gaz i elektryczno�� nie mam pieni�dzy wracam do �azienki rozmy�lajic nad liczbi 63,50 podnosz� oczy i wtedy widz� w lustrze twarz moji tak realnie �e budz� si� z krzykiem gdyby cho� raz mi si� przy�ni� czerwony kubrak kata lub naszyjnik kr�lowej by�bym wdzi�czny snom Pan Cogito a poeta w pewnym wieku 1 Poeta w porze przekwitania zjawisko osobliwe 2 oglida si� w lustrze rozbija lustro 3 w bezksi�ycowi noc topi metryk� w czarnym stawie 4 podglida m�odych na�laduje ich ko�ysanie bioder 5 przewodniczy zebraniu niezale�nych trockist�w namawia do podpalania 6 pisze listy do Prezesa Uk�adu S�onecznego pe�ne intymnych wyzna� 7 poeta w pewnym wieku w �rodku niepewnego wieku 8 zamiast hodowa� bratki i onomatopeje sadzi kolczaste eksklamacje inwektywy i traktaty 9 czyta na przemian Izajasza i Kapita� potem w ferworze dyskusji mieszaji mu si� cytaty 10 poeta w porze niejasnej mi�dzy odchodzicym Erosem a Thanatosem kt�ry nie wsta� jeszcze z kamienia 11 pali haszysze ale nie widzi ani niesko�czono�ci ani kwiat�w ani wodospad�w widzi procesj� zakapturzonych mnich�w wchodzicych na skalisti g�r� ze zgaszonymi pochodniami 12 poeta w pewnym wieku wspomina ciep�e dzieci�stwo bujni m�odo�� niechlubny wiek m�ski 13 gra w Freuda gra w nadziej� gra w czerwone i czarne gra w cia�o i ko�ci gra i przegrywa zanosi si� nieszczerym �miechem 14 dopiero teraz rozumie ojca nie mo�e wybaczy� siostrze kt�ra uciek�a z aktorem zazdro�ci m�odszemu bratu pochylony nad fotografii matki pr�buje jeszcze raz nam�wi� ji do pocz�cia 15 sny niepowa�nie pubertalne ksiidz katecheta sterczice przedmioty i niedosi�na Jadzia 16 oglida o �wicie swoji r�k� dziwi si� sk�rze podobnej do kory 17 na tle m�odego b��kitu bia�e drzewo jego �y� Pan Cogito a pop 1 W czasie koncertu pop Pan Cogito rozmy�la nad estetyki ha�asu sama idea owszem pociigajica by� bogiem to znaczy ciska� gromy albo mniej teologicznie po�kni� j�zyk �ywio��w zastipi� Homera trz�sieniem ziemi Horacego kamienni lawini wydoby� z trzewi to co jest w trzewiach przera�enie i g��d obna�y� drogi pokarmu obna�y� drogi oddechu obna�y� drogi po�idania gra� na czerwonym gardle oszala�e pie�ni mi�osne 2 k�opot polega na tym �e krzyk wymyka si� formie jest ubo�szy od g�osu kt�ry wznosi si� i opada krzyk dotyka ciszy ale przez ochrypni�cie a nie przez wol� opisania ciszy jest jaskrawie ciemny z niemocy artykulacji odrzuci� �ask� humoru albowiem nie zna p�ton�w jest jak ostrze wbite w tajemnic� lecz nie oplata si� wok� tajemnicy nie poznaje jej kszta�t�w wyra�a prawd� uczu� z rezerwat�w przyrody szuka utraconego raju w nowych d�unglach porzidku modli si� o �mier� gwa�towni i ta mu zostanie przyznana Pan Cogito o magii 1 Ma racj� Mircea Eliade jeste�my - mimo wszystko spo�ecze�stwem zaawansowanym magia i gnoza kwitnie jak nigdy sztuczne raje sztuczne piek�a sprzedawane si na rogu ulicy w Amsterdamie odkryto plastykowe narz�dzia tortur dzieweczka z Massachusetts przyj�a chrzest krwi katatonicy si�dmego dnia staji na pasach startowych porwie ich czwarty wymiar karetka z ochryp�i syreni przez Telegraph Street p�yni �awice brodaczy w s�odkim zapachu nirwany Ja� Go�ib �ni� �e jest bogiem a b�g nico�cii sp�ywa� wolno na pi�rko z wie�y Eiffla nieletni filozof ucze� Sade`a przecina umiej�tnie brzuch ci�arnej kobiety i krwii maluje na �cianie wersety zag�ady do tego orgie orientalne wymuszone i troch� nudne 2 rosni z tego fortuny ga��zie przemys�u ga��zie zbrodni pracowite stateczki p�yni w podr� po nowe korzenie in�ynierowie wizualnej rozpusty pracuji bez wytchnienia zziajani alchemicy halucynacji produkuji nowe dreszcze nowe kolory nowe j�ki i rodzi si� sztuka agresywnej epilepsji z czasem deprawatorzy osiwieji i pomy�li o zado��uczynieniu powstani wtedy nowe wi�zienia nowe azyle nowe cmentarze jest to jednak wizja lepszej przysz�o�ci na razie magia kwitnie jak nigdy Pan Cogito spotyka w Luwrze posi�ek Wielkiej Matki Ta ma�a kosmologia z wypalonej gliny troch� wi�ksza od d�oni pochodzi z Beocji na szczycie g�owa jak �wi�ta g�ra Meru z kt�rej sp�ywaji w�osy - wielkie rzeki ziemi szyja jest niebem w niej pulsuje ciep�o bezsenne konstelacje naszyjnik ob�ok�w ze�lij nam �wi�ti wod� urodzaj�w ty z kt�rej palc�w wyrastaji li�cie my urodzeni z gliny jak ibis wi� i trawa chcemy by� nas trzyma�a w mocnych swoich d�oniach na brzuchu ziemia kwadratowa pod stra�i podw�jnego s�o�ca nie chcemy innych bog�w nasz kruchy dom z powietrza wystarczy kamie� drzewo proste imiona rzeczy nie� nas ostro�nie od nocy do nocy a potem zdmuchnij zmys�y przed progiem pytania w gablotce Matka opuszczona patrzy zdziwionym okiem gwiazdy Historia Minotaura W nie odczytanym jeszcze pi�mie linearnym A opowiedziano prawdziwi histori� ksi�cia Minotaura. By� on - wbrew p�niejszym plotkom - autentycznym synem kr�la Minosa i Parsifae. Ch�opak urodzi� si� zdrowy, lecz z nienormalnie du�i g�owi - co wr�biarze poczytywali jako znak przysz�ej midro�ci. W istocie Minotaur r�s� w lata swoje jako silny, nieco melancholijny - mato�ek. Kr�l postanowi� odda� go do stanu kap�a�skiego. Ale kap�ani t�umaczyli, �e nie mogi przyji� nienormalnego ksi�cia, bo to mog�oby obni�y� ju� i tak nadszarpni�ty przez odkrycie ko�a - autorytet religii. Sprowadzi� tedy Minos modnego w Grecji in�yniera Dedala - tw�rc� g�o�nego kierunku architektury pedagogicznej. Tak powsta� labirynt. Przez system korytarzy, od najprostszych do coraz bardziej skomplikowanych, r�nic� poziom�w i schody abstrakcji mia� wdra�a� ksi�cia Minotaura w zasady poprawnego my�lenia. Snu� si� tedy nieszcz�sny ksii�� popychany przez preceptor�w korytarzami indukcji i dedukcji, nieprzytomnym okiem patrzy� na poglidowe freski. Nic z tego nie rozumia�. Wyczerpawszy tedy wszystkie �rodki kr�l Minos postanowi� pozby� si� zaka�y rodu. Sprowadzi� (tak�e z Grecji, kt�ra s�yn�a ze zdolnych ludzi) zr�cznego morderc� Tezeusza. I Tezeusz zabi� Minotaura. W tym punkcie mit i historia si z sobi zgodne. Przez labirynt - niepotrzebny ju� elementarz - wraca Tezeusz niosic wielki, krwawi g�ow� Minotaura o wytrzeszczonych oczach, w kt�rych po raz pierwszy kie�kowa� zacz�a midro�� - jaki zwyk�o zsy�a� do�wiadczenie. Stary Prometeusz Pisz pami�tniki. Pr�buje w nich wyja�ni� miejsce bohatera w systemie konieczno�ci, pogodzi� sprzeczne z sobi poj�cie bytu i losu. Ogie� buzuje weso�o w kominku, w kuchni krzita si� �ona - egzaltowana dziewczyna, kt�ra nie mog�a urodzi� mu syna, ale pociesza si�, �e i tak przejdzie do historii. Przygotowanie do kolacji, na kt�ri ma przyj�� miejscowy proboszcz i aptekarz najbli�szy teraz przyjaciel Prometeusza. Ogie� buzuje na kominku. Na �cianie wypchany orze� i list dzi�kczynny tyrana Kaukazu, kt�remu dzi�ki wynalazkowi Prometeusza uda�o si� spali� zbuntowane miasto. Prometeusz �mieje si� cicho Jest to teraz jego jedyny spos�b wyra�enia niezgody na �wiat. Kaligula Czytajic stare kroniki, poematy i �ywoty Pan Cogito do�wiadcza czasem uczucia fizycznej obecno�ci os�b dawno zmar�ych M�wi Kaligula: spo�r�d wszystkich obywateli Rzymu kocha�em tylko jednego Incitatusa - konia kiedy wszed� do senatu nieskazitelna toga jego sier�ci l�ni�a niepokalanie w�r�d obszytych purpuri tch�rzliwych morderc�w Incitatus by� pe�en zalet nie przemawia� nigdy natura stoicka my�l� �e noci w stajni czyta� filozof�w kocha�em go tak bardzo �e pewnego dnia postanowi�em go ukrzy�owa� ale sprzeciwia�a si� temu jego szlachetna anatomia oboj�tnie przyji� godno�� konsula w�adz� sprawowa� najlepiej to znaczy nie sprawowa� jej wcale nie uda�o si� nak�oni� go do trwa�ych zwiizk�w mi�osnych z drogi �oni moji Caesonii wi�c nie powsta�a niestety linia cesarzy - centaur�w dlatego Rzym runi� postanowi�em mianowa� go bogiem lecz dziewiitego dnia przed kalendami lutowymi Cherea Korneliusz Sabinus i inni g�upcy przeszkodzili tym zbo�nym zamiarom spokojnie przyji� wiadomo�� o mojej �mierci wyrzucono go z pa�acu i skazano na wygnanie zni�s� ten cios z godno�cii umar� bezpotomnie zaszlachtowany przez grubosk�rnego rze�nika z miejscowo�ci Ancjum o po�miertnych losach jego mi�sa milczy Tacyt Hakeldama Kap�ani maji problem z pogranicza etyki i rachunkowo�ci co zrobi� ze srebrnikami kt�re Judasz rzuci� im pod nogi suma zosta�a zapisana po stronie wydatk�w zanotuji ji kronikarze po stronie legendy nie godzi si� wpisywa� jej w rubryce nieprzewidziane dochody niebezpiecznie wprowadzi� do skarbca mog�aby zarazi� srebro nie wypada kupi� za nii �wiecznika do �wiityni ani rozda� ubogim po d�ugiej naradzie postanawiaji naby� plac garncarski i za�o�y� na nim cmentarz dla pielgrzym�w odda� - niejako pieniidze za �mier� �mierci wyj�cie by�o taktowne wi�c dlaczego huczy przez stulecia nazwa tego miejsca hakeldama hakeldama to jest pole krwi Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy Baruch Spinoza z Amsterdamu zapragni� dosi�gni� Boga szlifujic na strychu soczewki przebi� nagle zas�on� i stani� twarzi w twarz m�wi� d�ugo (a gdy tak m�wi� rozszerza� si� umys� jego i dusza jego) zadawa� pytania na temat natury cz�owieka - B�g g�adzi� roztargniony brod� pyta� o pierwszi przyczyn� - B�g patrzy� w niesko�czono�� pyta� o przyczyn� ostateczni - B�g �ama� palce chrzika� kiedy Spinoza zamilk� rzecze B�g - m�wisz �adnie Baruch lubi� twoji geometryczni �acin� a tak�e jasni sk�adni� symetri� wywod�w pom�wmy jednak o Rzeczach Naprawd� Wielkich - popatrz na twoje r�ce pokaleczone i dr�ice - niszczysz oczy w ciemno�ciach - od�ywiasz si� �le odziewasz n�dznie - kup nowy dom wybacz weneckim lustrom �e powtarzaji powierzchni� - wybacz kwiatom we w�osach pijackiej piosence - dbaj o dochody jak tw�j kolega Kartezjusz - bid� przebieg�y jak Erazm - po�wi�� traktat Ludwikowi XIV i tak go nie przeczyta - uciszaj racjonalni furi� upadni od niej trony i sczernieji gwiazdy - pomy�l o kobiecie kt�ra da ci dziecko - widzisz Baruch m�wimy o Rzeczach Wielkich - chc� by� kochany przez nieuczonych i gwa�townych si to jedyni kt�rzy naprawd� mnie �akni teraz zas�ona opada Spinoza zostaje sam nie widzi z�otego ob�oku �wiat�a na wysoko�ciach widzi ciemno�� s�yszy skrzypienie schod�w kroki schodzice w d� Georg Heym - przygoda prawie metafizyczna 1 Je�li jest prawdi �e obraz wyprzedza my�l mo�na mniema� �e idee Heyma powsta�y w czasie �lizgawki - �atwo�� poruszania si� po lodowej powierzchni by� tu i tam kri�y� wok� ruchomego centrum nie by� planeti ani dzwonem ani rolnikiem przywiizanym do p�uga - wzgl�dno�� ruchu lustrzane przenikanie uk�ad�w lewy bli�szy brzeg (czerwone dachy Gatow) ucieka� do ty�u jak gwa�townie szarpany obrus prawy natomiast sta� (pozornie) w miejscu - obalenie determinizmu cudowna koegzystencja mo�liwo�ci - moja wielko�� - m�wi� do siebie Heym (suni� teraz do ty�u z uniesioni lewi nogi) polega na odkryciu �e w �wiecie wsp�czesnym nie ma wynikania tyranii nast�pstw dyktatury zwiizk�w przyczynowych wszystkie my�li dzia�ania przedmioty zjawiska le�i obok siebie jak �lady �y�ew na bia�ej powierzchni stwierdzenie wa�kie dla fizyki teoretycznej stwierdzenie gro�ne dla teorii poezji 2 ci kt�rzy stali na prawym brzegu nie zauwa�yli znikni�cia Heyma gimnazjalista kt�ry go mija� widzia� wszystko w odwr�conym porzidku: bia�y sweter spodnie zapi�te pod kolanem na dwa ko�ciane guziki �ydki w pomara�czowych po�czochach �y�wy przyczyn� nieszcz�cia dwaj policjanci rozgarn�li t�um gapi�w stojicych nad otworem w lodzie (wyglida� jak wej�cie do lochu jak zimne usta maski) �liniic o��wki pr�bowali zanotowa� zdarzenie wprowadzi� porzidek zgodnie z przestarza�i logiki Arystotelesa z w�a�ciwi w�adzy t�pi oboj�tno�cii dla odkrywcy i jego my�li kt�re teraz b�ika�y si� bezradnie pod lodem Pan Cogito otrzymuje czasem dziwne listy Pani Amelia z Darmstadtu prosi o pomoc w odszukaniu swego prapradziadka Ludwika I zagini� jak tylu innych w czasie zawieruchy wojennej ostatni raz widziano go w majitku rodowym w pobli�u Jeleniej G�ry Pan Cogito pami�ta dobrze ostri pe�ni po�ar�w zim� roku 1944 prapradziadek z zawodu gross herzog �y� w�wczas w ramach sta� w uniformie bia�ych spodniach przed altani po prawej by�a z�amana kolumna w tyle ciemne burzliwe niebo z jasni pr�gi na horyzoncie Pan Cogito my�li bez cienia ironii o �mierci prapradziadka czy nie straci� zimnej krwi kiedy po�ar siedzia� okrakiem na parapecie czy nie krzycza� kiedy wleczono go po dziedzi�cu czy nie upad� b�agalnie na kolana kiedy mierzono w wielki gwiazd� na piersi wyobra�nia Pana Cogito jest ma�a jak sanitariusz zagubiony we mgle nie widzi twarzy uniformu bia�ych spodni widzi tylko ciemne burzliwe niebo z jasni pr�gi na horyzoncie Rozmy�lania Pana Cogito o odkupieniu Nie powinien przysy�a� syna zbyt wielu widzia�o przebite d�onie syna jego zwyk�i sk�r� zapisane to by�o aby nas pojedna� najgorszym pojednaniem zbyt wiele nozdrzy ch�on�o z lubo�cii zapach jego strachu nie wolno schodzi� nisko brata� si� krwii nie powinien przysy�a� syna lepiej by�o kr�lowa� w barokowym pa�acu z marmurowych chmur na tronie przera�enia z ber�em �mierci Pan Cogito szuka rady Tyle ksii�ek s�ownik�w opas�e encyklopedie ale nie ma kto poradzi� zbadano s�o�ce ksi�yc gwiazdy zgubiono mnie moja dusza odmawia pociechy wiedzy w�druje tedy noci po drogach ojc�w i oto miasteczko Brac�aw w�r�d czarnych s�onecznik�w to miejsce kt�re opu�cili�my to miejsce kt�re krzyczy jest szabas jak zawsze w szabas ukazuje si� Nowe Niebo - szukam ciebie rabi - nie ma go tutaj - m�wii chasydzi - jest w �wiecie szeolu - mia� pi�kni �mier� m�wii chasydzi - bardzo pi�kni tak jakby przeszed� z jednego kita do drugiego kita ca�y czarny w r�ku mia� Tog� p�onici - szukam ci� rabi - za kt�rym firmamentem ukry�e� midre ucho - boli mnie serce rabi - mam k�opoty mo�e by mi poradzi� rabi Nachman ale jak mam go znale�� w�r�d tylu popio��w Gra Pana Cogito 1 Ulubioni zabawi Pana Cogito jest gra Kropotkin ma wiele zalet gra Kropotkin wyzwala wyobra�ni� historyczni poczucie solidarno�ci odbywa si� na wolnym powietrzu obfituje w dramatyczne epizody jej regu�y si szlachetne despotyzm zawsze przegrywa na wielkiej tablicy imaginacji Pan Cogito ustawia figury kr�l oznacza Piotra Kropotkina w twierdzy pietropaw�owskiej laufry trzech �o�nierzy, szyldwacha wie�a zbawczi karet� Pan Cogito ma do wyboru wiele r�l mo�e gra� �liczni Zofi� Niko�ajewn� ona w kopercie zegarka przemyca plan ucieczki mo�e by� tak�e skrzypkiem kt�ry w szarym domku umy�lnie wynaj�tym naprzeciw wi�zienia gra Uprowadzenie z Seraju co oznacza ulica wolna najbardziej jednak lubi Pan Cogito rol� doktora Orestesa Weimara on w dramatycznym momencie zagaduje �o�nierza przy bramie - widzia� ty Wania mikroba - nie widzia� - a on bestia po twojej sk�rze �azi - nie m�wcie ja�nie panie - a �azi i ogon ma - du�y? - na dwie albo trzy wiorsty wtedy futrzana czapka spada na baranie oczy i ju� toczy si� wartko gra Kropotkin kr�l-wi�zie� sadzi wielkimi susami szamocze si� chwil� z flanelowym szlafrokiem skrzypek w szarym domku gra Uprowadzenie z Seraju s�ycha� g�osy �apaj doktor Orestes snuje o mikrobach bicie serca podkute buty na bruku wreszcie zbawcza kareta laufry nie maji ruchu Pan Cogito cieszy si� jak dziecko zn�w wygra� gr� Kropotkin 2 tyle lat tyle ju� lat gra Pan Cogito ale nigdy nie pociiga�a go rola bohatera ucieczki nie przez niech�� do b��kitnej krwi ksi�cia anarchist�w ani wstr�t do teorii o wzajemnej pomocy nie wynika to tak�e z tch�rzostwa Zofia Niko�ajewna skrzypek z szarego domku doktor Orestes te� nadstawiali g�owy z nimi jednak Pan Cogito uto�samia si� niemal zupe�nie je�liby zasz�a potrzeba m�g�by by� nawet koniem karety uciekiniera Pan Cogito chcia�by by� po�rednikiem wolno�ci trzyma� sznur ucieczki przemyca� gryps dawa� znak zaufa� sercu czystemu odruchowi sympatii nie chce jednak odpowiada� za to co w miesi�czniku �Freedom� napiszi brodacze o nik�ej wyobra�ni przyjmuje rol� po�lednii nie b�dzie mieszka� w historii Co my�li Pan Cogito o piekle Najni�szy krig piek�a. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkuji go ani despoci, ani matkob�jcy, ani tak�e ci, kt�rzy chodzi za cia�em innych. Jest to azyl artyst�w, pe�en luster, instrument�w i obraz�w. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddzia� infernalny, bez smo�y, ognia i tortur fizycznych. Ca�y rok odbywaji si� tu konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pe�ni sezonu. Pe�nia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwarta� powstaji nowe kierunki i nic, jak si� zdaje, nie jest w stanie zahamowa� tryumfalnego pochodu awangardy. Belzebub kocha sztuk�. Che�pi si�, �e jego ch�ry, jego poeci i jego malarze przewy�szaji ju� prawie niebieskich. Kto ma lepszi sztuk�, ma lepszy rzid - to jasne. Nied�ugo b�di si� mogli zmierzy� na Festiwalu Dwu �wiat�w. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha. Belzebub popiera sztuk�. Zapewnia swym artystom spok�j, dobre wy�ywienie i absolutni izolacj� od piekielnego �ycia. Pan Cogito o postawie wyprostowanej 1 W Utyce obywatele nie chci si� broni� w mie�cie wybuch�a epidemia instynktu samozachowawczego �wiityni� wolno�ci zamieniono na pchli targ senat obraduje nad tym jak nie by� senatem obywatele nie chci si� broni� ucz�szczaji na przyspieszone kursy padania na kolana biernie czekaji na wroga piszi wiernopodda�cze mowy zakopuji z�oto szyji nowe sztandary niewinnie bia�e uczi dzieci k�ama� otworzyli bramy przez kt�re wchodzi teraz kolumna piasku poza tym jak zwykle handel i kopulacja 2 Pan Cogito chcia�by stani� na wysoko�ci sytuacji to znaczy spojrze� losowi prosto w oczy jak Katon M�odszy patrz �ywoty nie ma jednak miecza ani okazji �eby wys�a� rodzin� za morze czeka zatem jak inni chodzi po bezsennym pokoju wbrew radom stoik�w chcia�by mie� cia�o z diamentu i skrzyd�a patrzy przez okno jak s�o�ce Republiki ma si� ku zachodowi pozosta�o mu niewiele w�a�ciwie tylko wyb�r pozycji w kt�rej chce umrze� wyb�r gestu wyb�r ostatniego s�owa dlatego nie k�adzie si� do ��ka aby unikni� uduszenia we �nie chcia�by do ko�ca sta� na wysoko�ci sytuacji los patrzy mu w oczy w miejsce gdzie by�a jego g�owa Przes�anie Pana Cogito Id� dokid poszli tamci do ciemnego kresu po z�ote runo nico�ci twoji ostatnii nagrod� id� wyprostowany w�r�d tych co na kolanach w�r�d odwr�conych plecami i obalonych w proch ocala�e� nie po to aby �y� masz ma�o czasu trzeba da� �wiadectwo bid� odwa�ny gdy rozum zawodzi bid� odwa�ny w ostatecznym rachunku jedynie to si� liczy a Gniew tw�j bezsilny niech b�dzie jak morze ilekro� us�yszysz g�os poni�onych i bitych niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpicl�w kat�w tch�rzy - oni wygraji p�jdi na tw�j pogrzeb i z ulgi rzuci grud� a kornik napisze tw�j u�adzony �yciorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebacza� w imieniu tych kt�rych zdradzono o �wicie strze� si� jednak dumy niepotrzebnej oglidaj w lustrze swi b�aze�ski twarz powtarzaj: zosta�em powo�any - czy� nie by�o lepszych strze� si� osch�o�ci serca kochaj �r�d�o zaranne ptaka o nieznanym imieniu dib zimowy �wiat�o na murze splendor nieba one nie potrzebuji twego ciep�ego oddechu si po to aby m�wi�: nikt ci� nie pocieszy czuwaj - kiedy �wiat�o na g�rach daje znak - wsta� i id� dop�ki krew obraca w piersi twoji ciemni gwiazd� powtarzaj stare zakl�cia ludzko�ci bajki i legendy bo tak zdob�dziesz dobro kt�rego nie zdob�dziesz powtarzaj wielkie s�owa powtarzaj je z uporem jak ci co szli przez pustyni� i gin�li w piasku a nagrodzi ci� za to tym co maji pod r�ki ch�osti �miechu zab�jstwem na �mietniku id� bo tylko tak b�dziesz przyj�ty do grona zimnych czaszek do grona twoich przodk�w: Gilgamesza Hektora Rolanda obro�c�w kr�lestwa bez kresu i miasta popio��w Bid� wierny Id�