5429
Szczegóły |
Tytuł |
5429 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5429 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5429 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5429 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BARNIM REGALICA
Listopad
Ja naprawd� nie chcia�em zabi� Adama Apfelbauma. Pisz�
to, �eby�cie wiedzieli - nie mam przecie� innych powod�w,
zw�aszcza odk�d Adam Gmurczyk (minister bezpiecze�stwa i
sprawiedliwo�ci Tymczasowego Rz�du Narodowego) wy��czy� spod
odpowiedzialno�ci karnej sprawc�w czyn�w pope�nionych "w
uniesieniu patriotycznym". D�ugo zastanawia�em si�, jak to
opowiedzie� i dlatego zaczn� od pocz�tku.
Pocz�tek tych wydarze� to chyba wrzesie�, kiedy
zacz��em czwart� klas�. To znaczy - teraz, z perspektywy
czasu wydaje mi si�, �e zacz�o si� w�a�nie wtedy - cho�
w�wczas nic takiego bym nie powiedzia�.
Rozpocz�� si� normalny rok szkolny, dla nas o tyle wa�ny,
�e mia� si� ko�czy� matur�, tote� rozgl�dali�my si� ju� za
studiami, przegl�daj�c informatory uczelni. Zarazem by� to
normalny rok, kolejny w d�ugiej historii naszej budy, to
jest Liceum Og�lnokszta�c�cego nr 1 im. Jakuba Franka -
uroczyste otwarcie, pierwsze zaj�cia, pierwsze sprawdziany.
Jak co roku, we wszystkich szko�ach Euroregionu Warty.
Pewnego razu, przegl�daj�c w szkolnej pracowni
komputerowej internetow� list� uczelni wy�szych, zauwa�y�em
dziwnie wysok� �redni�, wymagan� przy sk�adaniu papier�w na
Wydzia� Historii pozna�skiej filii Viadriny. W pami�ci
mia�em ca�kiem inne liczby, wi�c dla pewno�ci si�gn��em po
opas�y tom "Informatora dla zdaj�cych na uczelnie wy�sze"
sprzed roku (w pami�ci komputera nie by�o informacji o
zesz�orocznych warunkach dla kandydat�w). I rzeczywi�cie -
nie b�d� zanudza� was szczeg�ami, do�� powiedzie�, �e po
przeliczeniu nowych zasad punktowania dowiedzia�em si�, �e
trzeba mie� 15 punkt�w wi�cej. Por�wna�em inne wydzia�y, a
potem uczelnie, zestawiaj�c obecny system z danymi z
zesz�orocznego informatora. Wsz�dzie by�o podobnie -
ciekawe, �e nigdzie nie natkn��em si� na informacj� o
zmianie systemu punktowania, cho� wydawa�o mi si�, �e
powinno to by� jako� podane.
Przy s�siednim monitorze Ziutek oddawa� si� rozkoszom
ogl�dania "Milczenia owiec VII" emitowanego na "kanale
�mierci" - by� to program kodowany, ale co to dla Ziutka
rozszyfrowa� standardowe dekodery. Na ekranie doktor Lecter
w�a�nie sma�y� w�trob� wyprut� przed chwil� z listonosza,
wyja�niaj�c jednocze�nie przez telefon indywidualizm
Stirnera poszukuj�cej go agentce FBI. Dobrze zreszt�
trafi�em, bo akurat w��czy�a si� reklama przypraw kuchennych
i Ziutek, cho� niech�tnie, da� si� oderwa� od monitora.
Gdy podzieli�em si� z nim swoim odkryciem, jego pierwsz�
reakcj� by�o "znowu co� popierdoli�e�", niemniej jednak
siad� przed klawiatur�, sk�d po chwili dobieg�o Ziutkowe
"ale jaja". Nie dziwi� mu si� - te� chcia� zdawa� na
oblegan� fili� Viadriny, a nie m�g� sobie pozwoli� na
korepetytor�w itp., bo rodzina by�a niebogata.
Policzyli�my raz jeszcze, ale nie chcia�o by� inaczej.
Nie wyci�gn�li�my jeszcze �adnych og�lnych wniosk�w z tej
informacji, pr�cz tego, �e trzeba naprawd� ostro zakuwa�.
Jednym s�owem dopust bo�y, lecz nic wi�cej. Ale wracaj�c
tego dnia do domu (Ziutek mieszka� w tym samym osiedlu)
spotkali�my Adama Apfelbauma i naturalnie powiedzieli�my mu
o naszych wyliczeniach, kln�c przy okazji w�adze o�wiatowe,
�e op�niaj� si� z upublicznieniem nowych zasad punktacji.
Wys�ucha� nas ze zrozumieniem, spogl�daj�c zza swoich
grubych jak spodki szkie�. Przyg�adzi� pejsy (u uczni�w
Liceum Laudera nie s� podobno obowi�zkowe, ale wi�kszo�� z
nich je nosi) i powiedzia�, �e o tym wie.
- No i co powiesz? - Ziutek by� naprawd� zaje�ony.
- 15 punkt�w dostaje ka�dy ucze� liceum klasy "A". Ale
dla was jest to naprawd� problem.
Ziutek kiwn�� g�ow� jakby co� zrozumia� (jest ambitny i
cholernie nie lubi przyznawa� si�, �e czego� nie wie), ale
ja przed starym kumplem, jakim w ko�cu by� Adam, nie mia�em
potrzeby si� zgrywa�.
- Ty, co to s� licea klasy "A"?
- Jest to wewn�trzna klasyfikacja Ministerstwa O�wiaty
Euroregionu Warty, stosowana te� w Euroregionach: �l�sk,
Pomerania i Prusy Wschodnie. Podzia� jest wewn�trzny,
dlatego mog�e� o nim nie s�ysze�. Do klasy "A" nale�� m.in.
wszystkie Licea Laudera. Dochodzili�my do jego bloku,
po�egna� si� wi�c i poszed� w swoj� stron�.
Ziutek przez chwil� milcza�, odprowadzaj�c go wzrokiem, po
czym kopn�� ze z�o�ci� le��c� na chodniku butelk� po piwie.
- Wysocki ma racj�, kurwa. Oni chc� z nas zrobi�
ciemniak�w!
Po chwili obrzuci� mnie niepewnym spojrzeniem.
- Jacy oni? - nic nie kapowa�em.
- Zdzwo�my si� p�niej, to pogadamy.
Dochodzili�my z kolei do bloku Ziutka i ta lakoniczna
odpowied� by�a nawet zrozumia�a. Wtedy po raz pierwszy
us�ysza�em o Piotrku Wysockim.
Jak zapewne wszyscy pami�tacie, nasza gospodarka nie do
ko�ca przezwyci�y�a jeszcze - nieuniknione, dodajmy -
problemy okresu dostosowawczego do standard�w europejskich.
Jednym ze �rodk�w zaradczych (w ramach rz�dowego Programu
Wsparcia Przemian Wolnorynkowych) by�y roboty interwencyjne
i z przydzia�u do takich w�a�nie prac trafi� do naszej
szko�y Piotrek Wysocki - a dok�adniej do sto��wki szkolnej,
jako trzeci pomocnik kucharza. Jak mog�em si� zorientowa�,
g��wne jego obowi�zki polega�y na robieniu zakup�w dla
kucharza i jego dw�ch innych pomocnik�w, tymi zakupami by�y
g��wnie piwo i papierosy. Kuchni� (jak i ca�� szko��)
sprz�ta�a etatowa sprz�taczka, a sam kucharz z pomocnikami
nie potrzebowali kogo� z zewn�trz, kto m�g�by na przyk�ad
dok�adniej si� przyjrze� ich gospodarowaniu. Mia� wi�c sporo
czasu, kt�ry wype�nia� g��wnie lektur� - no i rozmow� z
nami. By� mniej wi�cej w naszym wieku, po zawod�wce
gastronomicznej, bardzo inteligentny mimo pewnej surowo�ci.
Mia� przy tym co�, co sprawia�o, �e chcieli�my z nim
rozmawia�, nawet je�li nie zgadzali�my si� z jego pogl�dami.
Pozna�em go nieco p�niej - wtedy jako� nie zebra�em si�,
aby zadzwoni� do Ziutka, a niebawem zdarzy�o si� to s�awne
spi�cie z ksi�dzem M�odziakiem.
Ksi�dz doktor M�odziak by� naszym nowym nauczycielem
religii.Nawet nas nie zdziwi�o, �e przyszed� na zaj�cia w
swetrze, tylko z koloratk� - chyba ju� wspomina�em, �e
Ko�ci� dostosowa� si� do ponowoczesno�ci, w czym du��
zas�ug� ma ksi�dz prymas Arkadiusz Nowak, ale nie on jeden.
Spor� rol� w modernizacji ko�cio�a polskiego (kt�ry,
niestety, w przesz�o�ci by� ostoj� konserwatyzmu i postaw
ksenofobicznych, nie m�wi�c ju� o tradycyjnym polskim
antysemityzmie, bo to oczywiste) odegra�a instytucja
wsp�lnych konferencji episkopatu polskiego i niemieckiego.
Pocz�tkowo by�y one zwo�ywane dla rozstrzygni�cia
skomplikowanych spraw maj�tkowych w Euroregionach �l�sk,
Pomerania i Prusy Wschodnie. Ale praktyka wsp�lnych
kontakt�w i przezwyci�ania uprzedze� w duchu
chrze�cija�skiego pojednania wypracowana w trakcie rozm�w o
tematyce maj�tkowej przyda�a si� te� w rozmowach o
modernizacji Ko�cio�a katolickiego. Na pewnym etapie rozmowy
te toczy�y si� jednocze�nie, co podobno znakomicie u�atwi�o
ich przebieg - tak mi w ka�dym razie opowiada� Adam
Apfelbaum.
Poniewa� religia z zasady odbywa�a si� na pierwszej lub
ostatniej lekcji (aby uszanowa� uczucia religijne wierz�cych
inaczej), uczestniczy� w zaj�ciach tak�e Wysocki, kt�ry na
og� w tym czasie nie mia� nic do roboty (obiady wydawano w
po�owie zaj��). Przez kilka lekcji siedzia� bez s�owa nie
zwracaj�c na siebie uwagi.
Kt�rego� dnia ksi�dz M�odziak zacz�� referowa� temat
"Anonimowe chrze�cija�stwo". Z pewno�ci� pami�tacie sami z
zaj�� religii, ale przypomn� - chodzi o to, �e
najdoskonalszymi chrze�cijanami s� ci, kt�rzy nie s�
chrze�cijanami, ale nie wiedz�c o tym, �yj� po
chrze�cija�sku. St�d p�ynie postulat, aby chrze�cija�stwa
uczy� si� od tych anonimowych chrze�cijan - takich jak
Martin Buber. Po zako�czeniu wyk�adu ksi�dz katecheta poprosi�
o zadawanie pyta�. I w�wczas podni�s� r�k� Wysocki.
- A ja tu czego� nie rozumiem. Je�li oni nie chc� by�
chrze�cijanami, to po co ich tak na si�� nazywa�. Mog� tego
nie chcie�. A poza tym - chrze�cija�stwo to tak�e pewne
normy i dogmaty - cho�by to, �e trzeba si� ochrzci�. Jak oni
nie chc�, to ich sprawa, ale chrze�cijanami nie s�. A godne
�ycie tak, ale to jeszcze nie wszystko. Same uczynki nie
wystarczaj� do zbawienia, o czym pisze �wi�ty Pawe� w swym
Li�cie do Rzymian w rodziale 3, wer 28: "S�dzimy bowiem, �e
cz�owiek osi�ga usprawiedliwionie przez wiar�, niezale�nie
od pe�nienia nakaz�w Prawa".
Ksi�dz M�odziak by� zaskoczony, ale my chyba nie mniej.
Po pierwsze - �e mu si� w og�le chcia�o, po drugie, �e czyta
Pismo �wi�te, czego (jestem pewien) nikt z ca�ej klasy nie
robi�, poza fragmentem "Genezis" w wypisach szkolnych.
- No, czy�by� zamierza� zosta� luteraninem - za�artowa�
po chwili katecheta; wi�kszo�� raczej nie poj�a �artu. -
Nie nale�y przywi�zywa� wagi do form zewn�trznych -
kontynuowa�, ju� na powa�nie. - Pan nasz �wiadomie z�ama�
szabas, b�d�cy u �yd�w najwi�kszym �wi�tem. To, co naprawd�
si� liczy, to tre�� etyczna chrze�cija�stwa. Wiele form, do
kt�rych dawniej przywi�zywano du�� wag�, dzi� jest bez
znaczenia.To, co pozostaje, powtarzam, to tre�� etyczna
Dobrej Nowiny, kt�ra mi�dzy innymi by�a w�a�nie dlatego
dobra, �e nios�a ze sob� wyzwolenie od przestarza�ych form,
cz�stokro� nios�cych okrutne konsekwencje. Przypomnijcie
sobie, jak Stary Zakon nakazywa� post�pi� z nierz�dnic�,
kt�r� uratowa� Jezus.Jednym s�owem funkcj� misji Ko�cio�a
w postmodernistycznym spo�ecze�stwie otwartym jest
eliminacja form zb�dnych, oddzielaj�cych nas od �ywej tre�ci
wiary. Przyk�adowo, ja nie nosz� sutanny.
- No dobrze, ale skoro tak, to czy tacy na przyk�ad �ydzi
porzucaj� swoje formy? - Wysocki zapyta� spokojnie i na
luzie, ale ksi�dza M�odziaka zatka�o po prostu.
- Ty w�a�ciwie nie jeste� uczniem naszej klasy i ja nie
musz� odpowiada� na twoje pytania, zw�aszcza je�li maj�
charakter nieodpowiedzialny i niemerytoryczny. My tu nie
oceniamy post�powania wierz�cych inaczej. Jak ju� chcesz
s�ucha�, to sied�, ale nie zabieraj czasu innym uczniom.
Mo�e kto� jeszcze chce si� o co� zapyta�? - Katecheta
spojrza� po klasie z mieszanin� irytacji i nadziei.
- Tak, ja. - Wsta� Wojtek Podg�rski, niez�y sportsmen,
ale nigdy nie podejrzewa�em go o jakie� zainteresowania
religijne. - Ja bym si� chcia� zapyta� o to samo co Piotrek.
- Prze�kn�� �lin�. - To znaczy, czy ci od Laudera dochowuj�
swoich form? A je�eli tak (ja wiedzia�em, �e tak, i nawet
do�� rygorystycznie, opowiada� mi o tym Adam Apfelbaum) - to
dlaczego my ich nie na�ladujemy, cho� wiadomo jest, �e
powinni�my bra� przyk�ad?
Usiad�, a ksi�dz M�odziak zamar�, cho� zaznaczam, �e pytanie
by�o bez �adnej agresji w stosunku do niego. Wybawi� go
dzwonek na przerw� - rzuci� tylko, �e s� to bardzo
interesuj�ce i skomplikowane problemy, do kt�rych wr�cimy
przy najbli�szej okazji. Okazja ta jednak nigdy si� nie
pojawi�a.
Reakcja ksi�dza M�odziaka troch� mnie zdziwi�a -
u�wiadomi�em sobie, �e rygor szk� Laudera jest znacznie
wy�szy od naszych (co wyra�a si� nawet w ubiorze i fryzurze
- o pejsach Adama ju� wspomina�em, zreszt� by�o mu w nich do
twarzy). Nie widzia�em wi�c powod�w, aby o tym nie m�wi�.
Tak wi�c w spos�b naturalny zacz��em rozmawia�o tym
dziwnym zachowaniu ksi�dza na przerwie szkolnej i wtedy
us�ysza�em po raz kolejny to, co w rozmowie z Ziutkiem
przepuszcza�em mimo uszu - �e celowo stwarzane s� warunki,
aby�my mieli jak najtrudniejszy dost�p do o�wiaty, bo wtedy
zostaje wi�cej miejsca dla Innych. I �e ten wi�kszy luz,
jaki jest w naszych liceach w por�wnaniu z liceami Laudera,
wcale nie jest wyrazem troski o nas - dyscyplina tamtych
utwardza, a jej brak nas os�abia. Podawane w formie plotki
na przerwie w ubikacji szkolnej brzmia�o pocz�tkowo dla mnie
do�� absurdalnie, ale kiedy policzy�em raz jeszcze te
punkty, o kt�rych ju� m�wi�em, zacz��em si� zastanawia�. Nie
tylko nad naszymi szansami jako zbiorowo�ci, tak�e nad tym,
czy sam przebrn� przez egzaminy wst�pne wed�ug nowego
regulaminu. I tak jak wcze�niej wiedzia�em o k�ku
Wysockiego, ale w gruncie rzeczy nie interesowa�o mnie ono,
tak teraz zacz��em szuka� z nimi kontaktu.
Spotykali�my si� albo u Piotrka w domu, albo w pakamerze
kucharzy po zaj�ciach. Pakamera by�a przedzielona
kafelkowan� �ciank�, w jednej cz�ci pomocnicy ko�czyli
dzie� obalaj�c flaszk�, w drugiej my zastanawiali�my si�,
czy i jak obali� ustr�j. Nie przeszkadzali�my sobie
nawzajem, �eby jednak zbyt cz�sto nasza tam obecno�� nie
zwraca�a niepotrzebnej uwagi, co jaki� czas szli�my do
Piotrka lub rzadziej - do kt�rego� z koleg�w. Spotkania by�y
wype�nione dyskusjami o broszurach i ksi��kach, kt�re
zgromadzi� Piotrek i dawa� nam do przeczytania. Niekt�re
wyci�gn�� z makulatury (pracowa� jako pomoc przy
"Przegl�dzie Og�lnobibliotecznym", kiedy likwidowano gro�b�
faszyzmu w bibliotekach Euroregionu - jak pami�tacie, by�a
to cz�� Programu Modernizacji). Zgromadzi� je u siebie
troch� z przekory, a p�niej zacz�� czyta�. Mimo oczytania
mia� du�e luki w wiedzy, w�a�ciwe chyba wszystkim samoukom.
Nadrabia� to inteligencj� i charakterem - przyw�dztwo to
przede wszystkim sprawa charakteru. Na pewno nie pomaga�a mu
w tym rodzina. Wychowywa�a go babka, prosta kobieta,
zadowolona z faktu, �e wnuk czyta zamiast pi� albo w�cha�
amf�. Z pewno�ci� nie mog�a sobie wyobrazi�, �e
konsekwencje niekt�rych lektur mog� by� te� (cho� w inny
spos�b) powa�ne.
Z czasem oba mieszkania wykorzystywane przez nas zrobi�y
si� za ma�e, a ryzykowa� spotkanie na przyk�ad na boisku
Piotrek nie chcia� po tej scysji z M�odziakiem. Dla jasno�ci
- chyba nikt z nas wtedy nie pojmowa� tego tak, �e robimy
co� nielegalnego, ka�dy jednak mia� �wiadomo��, �e
afiszowanie si� z lektur� Dmowskiego, Moczulskiego,
Mackiewicza czy innego faszysty jest niewskazane, cho�by
dlatego, �eby nie utrudnia� sobie opini� fanatyka sytuacji
na rynku pracy. Tacy pracodawcy jak Aldi, Opel czy Fundacja
Nissenbaum�w nie lubi� fanatyk�w, cho� oczywi�cie prywatne
pogl�dy pracownika s� wy��cznie jego prywatn� spraw� w
spo�ecze�stwie otwartym, jakie budujemy. Pogl�d pracodawcy
na to, jakie pogl�dy powinien mie� jego pracownik - te�.
A problem z mieszkaniem sam si� rozwi�za� - zmar�a matka
Jacka Jagodzi�skiego, kolegi z grupy, kt�ry zosta� z ojcem w
trzypokojowym mieszkaniu. "No to mamy lokal" - skomentowa�
Piotrek i od tej pory najcz�ciej tam si� spotykali�my.
Zapytacie, czy wierzy�em we wszystko to, co m�wi�.
Odpowiem: nie, chocia�by w mord rytualny, o kt�rego
wypadkach Wysocki by� �wi�cie przekonany. Rzecz w tym, �e o
pewnych sprawach - jak cho�by o tej hipotezie - otwarcie
mog�em rozmawia� tylko w naszym kr�gu. A �e (jak s�usznie
zauwa�y�a Szymborska) nie ma wi�kszej rozpusty jak rozpusta
swobodnego my�lenia (przynajmniej dla niekt�rych), do��
szybko zosta�em jednym z aktywniejszych cz�onk�w grupy. To
wytwarza�o wewn�trzn� solidarno�� - mimo wszystkich r�nic.
Dok�adny opis dnia, od kt�rego zacz�� si� przewr�t w
Euroregionie Warty, jest niemo�liwy bez wspomnienia o
"o�tarzyku". Tak nazywali�my wewn�trzn� �ciank� drzwi do
szafki na rzeczy osobiste w kanciapie Piotrka. Z regu�y co�
si� wiesza w takich miejscach, cho�by zdj�cia dziewczyn.
Piotrek na zewn�trz swojej powiesi� jaki� neutralny
kalendarz, a wewn�trz, u�o�y� kompozycj�, kt�r� troch�
z�o�liwie nazywali�my "o�tarzykiem". Na samym szczycie
krzy�, poni�ej herb Polski z czas�w sprzed przyj�cia
Programu Modernizacji i wprowadzenia instytucji
Euroregion�w. Ni�ej obok siebie fotografie Pi�sudskiego i
Dmowskiego oraz papie�a Wojty�y. Jeszcze ni�ej krzy�
celtycki i napis "�ydzi na Madagaskar". Traktowa�em to
troch� na luzie - cho� podoba�a mi si� odwaga Piotrka.
Zaznaczam, �e nie chcia�em wysy�a� Adama na Madagaskar (co
si� za� tyczy Dagny Sztokfisz, sam ch�tnie bym tam z ni�
pojecha�). Wystarczy�oby mi, aby ci od Laudera nie
otrzymywali punkt�w dodatkowych.
Tymczasem - jak co roku przed dziewi�tym listopada -
szko�a szykowa�a si� uroczy�cie do akademii i manifestacji w
rocznic� Nocy Kryszta�owej. Ziutek zaraz na samym pocz�tku
roku zrezygnowa� z funkcji przewodnicz�cego licealnej
dru�yny M�odzie�owej Ligi Antyrasistowskiej - oficjalnie
dlatego, aby si� lepiej przygotowa� do matury i m�c
przekaza� pa�eczk� m�odszym, faktycznie dzia�a� tu przede
wszystkim wp�yw Wysockiego. Z tym przekazaniem pa�eczki by�
pewien problem - jako� nikomu si� nie chcia�o, i w ko�cu
zrobiono przewodnicz�cym ma�o komu znanego ch�opaka z II "B"
o ksywce "Groszek". Wybrali�my i zapomnieli�my o tym -
dop�ki Groszek nie zwo�a� zebrania MLA w trybie pilnym. Nie
skojarzyli�my tego z faktem zgubienia przez kogo� z naszych
jednej z po�yczonych broszur - jak si� okaza�o, Grosik znalaz�
j� w ubikacji szkolnej i potraktowa� to jako okazj� do
wykazania si� swoj� europejsk� postaw�. Do�� d�ugo rozwodzi�
si� nad konieczno�ci� ostatecznego przezwyci�enia
nacjonalistycznych prze�ytk�w, wyrazem kt�rych by�a stara
broszura, trzymana przeze� w d�oni. Nast�pnie zaproponowa�
now� form� obchodzenia manifestacji w rocznic� Nocy
Kryszta�owej; ubrana w stroje organizacyjne licealna
dru�yna MLA, wraz z delegacj� Liceum Laudera przemaszeruj�
wieczorem o�wietlaj�c drog� pochodniami na rynek, gdzie owa
broszura zostanie publicznie spalona.
Byli�my zaskoczeni, patrz�c jeden na drugiego z min� "co
mu odbi�o". Tymczasem Groszek z naszego milczenia
wywnioskowa�, �e si� zgadzamy, po chwili poparcie swoje dla
tej idei wyrazi� nasz wuefmen, b�d�cy z ramienia Rady
Pedagogicznej opiekunem MLA w liceum, chwal�c pomys�, kt�ry
pozwoli wykaza� sprawno�� ruchow�, jakiej wymaga� przemarsz
- i zebranie zosta�o zako�czone.
Wysocki by� w�ciek�y, gdy mu o tym opowiadali�my, ale w
nas te� narasta�a z�o�� na siebie. Jakkolwiek na to patrze�,
nikt si� nie zdoby� na zastopowanie debila, jakim by� w
naszej opinii Groszek. Dzi� gdy o tym my�l�, wydaje mi si�,
�e ch�opak chcia� si� po prostu zas�u�y�. A �e brakowa�o mu
talentu, nadrabia� gorliwo�ci�.
Wysocki naje�ony sta� przy stole, wycieraj�c bateri� no�y
kuchennych, le��cych na blacie. By�o ju� po obiedzie, kucharz
wyszed�, a z pomocnik�w jeden zachorowa�, a drugi gdzie�
zaba�agani� - do��, �e byli�my sami - nasza grupa i Wysocki.
I w�a�nie wtedy do kuchni weszli Groszek z Apfelbaumem,
kieruj�c si� w stron� kanciapy Piotrka.
- Komisyjnie porz�dkujemy szko�� z polecenia Rady
Pedagogicznej - oznajmi� przewodnicz�cy MLA oficjalnym
tonem.
- W kuchni sprz�tamy my i sprz�taczka - odburkn�� Piotrek
nieco zdziwiony, bowiem delegacje oficjalnie nigdy i tak nie
zwiedza�y kuchni.
- Ale my sprz�tamy szko�� z nazistowskich �mieci -
Groszek z triumfem w g�osie podszed� do szafki Piotrka i
otworzy� drzwi. Nie wiem, kto mu powiedzia� o "o�tarzyku".
Popatrzy� przez chwil� to na nas, to na przyklejone kartki,
po czym zamaszystym ruchem chwyci� niedok�adnie
przyklejonego or�a i oderwa�, rzucaj�c po�ow� kartki na
pod�og�.
W ciszy, jaka zaleg�a, nie uszyszeli�my trzech krok�w
Piotrka, jakie dzieli�y go od Groszka - zobaczy�em ruch i
twarz tamtego z wyrazem zdziwienia i b�lu, zaraz potem
us�ysza�em �omot padaj�cego cia�a. Kiedy przecisn��em si�
przez koleg�w, ujrza�em, jak Piotrek wyci�ga d�ugi n�
kuchenny z klatki piersiowej Groszka, le��cego na kafelkowej
pod�odze kuchni. Pierwszy oprzytomnia� Adam - odepchn��
jednego z koleg�w i szybko rzuci� si� do ucieczki. I wtedy
w�a�nie do kuchni wszed� ksi�dz M�odziak - tr�jki klasowe
s�, jak sama nazwa wskazuje, z�o�one z trzech os�b:
Przedstawiciel spo�eczno�ci szkolnej, delegat od Laudera, no
i kto� z Rady Pedagogicznej (tu w�a�nie katecheta). Piotrek
odwr�ci� si� ku niemu, trzymaj�c ca�y czas ten n� kuchenny,
kt�ry z ch�odnym namys�em zacz�� p�uka� pod kranem.
- Macie by� w sutannach - stwierdzi� spokojnie, ale z
jakim� takim b�yskiem w oku. - A gdzie sutanna, prosz�
ksi�dza? - spyta� ju� ca�kiem bez nerw�w.
Ksi�dz M�odziak spojrza� na nogi Groszka wystaj�ce zza
nas i na n� czyszczony przez Piotrka.
- To ja... mo�e p�jd� si� przebra�.
W nast�pnej chwili us�yszeli�my tupot jego st�p na
schodach.
Wtedy Wysocki odwr�ci� si� od nas i powiedzia�, �e to
mia�o wygl�da� inaczej, ale �e teraz on ju� nie ma wyboru,
i �eby�my si� decydowali. Ma grup� podobn� do naszej w
Stra�y Miejskiej. Jest szansa, aby�my z zaskoczenia
aresztowali burmistrza i opanowali posterunek policji. A
p�niej si� zobaczy. Liczy, �e nar�d si� obudzi - u�y�
takich s��w mniej wi�cej. Ale trzeba zatrzyma� Apfelbauma i
szybko ruszy� do centrum - najlepiej w mudurach Ligi
Antyrasistowskiej. Otrz�sn�li�my si� z wra�enia wybiegaj�c w
stron� MLA-skalni. Chcia�em jeszcze po co� skoczy� do klasy
- od��czy�em si� od grupy przechodz�c drug� klatk� schodow�
- obecnie nie u�ywan� z powodu remontu, ale co mnie to w tej
chwili obchodzi�o. Przeskoczy�em ta�m� odgradzaj�c� klatk�
od korytarza (taka jak przy robotach drogowych), zawadzi�em
nog� i �api�c r�wnowag� chwyci�em si� �omu imituj�cego
wyj�t� ze schod�w barierk�, w�a�nie do niego przywi�zana
by�a ta�ma. �om zosta� mi w r�kach - by� tylko wsadzony
swoim ostrym ko�cem do otworu po barierce, z kt�rego
wyd�ubano cement. I wtedy w�a�nie go zobaczy�em. Adam
Apfelbaum, dawniej Jab�o�ski, m�j serdeczny kumpel z
osiedla, sta� na p�pi�trze. Wiedzia�, gdzie si� schowa� -
zna� nasz� bud�, a ta klatka by�a przecie� nieu�ywana.
Patrzy� na mnie ze smutkiem zza swoich grubych okular�w,
podnosz�c powoli r�k� do poziomu - trzyma� w niej pistolet.
M�j najlepszy kumpel mierzy� do mnie z pistoletu! Absurd tej
sytuacji obezw�adni� mnie - nie strach przed broni� - my�l,
�e Adam chce mnie zabi�, by�a zbyt absurdalna, aby si� ba�.
- Nie m�wi�e� mi, �e u Laudera daj� wam pistolety.
- To w ramach programu "Masada" - wyja�ni� podchodz�c po
schodach dwa kroki bli�ej - ale ten program jest dla bardzo
w�skiej grupy. Oni wychodz� z za�o�enia, �e wam nigdy do
ko�ca nie mo�na ufa� - ca�y czas trzyma� mnie na muszce.
- Ale dlaczego? - dotar�o do mnie, �e Adam naprawd� chce
mnie zabi�. By� przecie� kr�tkowidzem, dlatego podszed�.
- Tak trzeba. - U�miechn�� si� smutno i nacisn�� spust.
Teraz u�ywam rewolweru - pistolet, nawet dobry, zawsze
mo�e si� zaci��. I to si� w�a�nie sta�o z pistoletem Adama -
nie wypali�. Nerwowo nacisn�� drugi raz iw tej samej
chwili trzymany wci�� w r�ku �om wbi�em mu ostrym ko�cemw
brzuch. Adam zwin�� si�, nadziewaj�c na to �elazo, kt�re pod
wp�ywem jego w�asnego ci�aru wesz�o jeszcze g��biej w
cia�o, po czym zwali� si� u st�p schod�w, upuszczaj�c
pistolet. W tym momencie nadbiegli koledzy z Wysockim,
szukali mnie ju� przebrani w mundurki M�odzie�owej Ligi
Antyrasistowskiej. Adam le�a� w ka�u�y krwi - popatrzy� na
mnie, co� m�wi�c. Pochyli�em si�.
- Musia�em udawa� - m�wi� przezwyci�aj�c b�l. - Rodzina
niebogata i z tak� przesz�o�ci�, przecie� wiesz. Fundacja
Laudera przymkn�a na to oczy, to ca�e Dziedzictwo
Biologiczne to kit, im przecie� chodzi tylko o m�zgi...
Przysz�a elita, bez kt�rej nie mo�na rz�dzi�. Trzeba j�
sobie kupi�, najlepiej gdy jest jeszcze tania, kiedy sprzeda
si� za stypendium i wycieczk�...
Nabra� oddechu.
- I jak ju� tam by�em... Musia�em udawa�... Musia�em by�
bardziej ostry ni� oni...
- Ciulu, czego� tego wcze�niej nie powiedzia�! -
wrzasn��em w�ciek�y.
- Nie ufa� nikomu. Tylko tak mo�emy przetrwa�... Musi nas
by� du�o, po tamtej stronie, kt�ra decyduje... Musimy m�wi�
ich j�zykiem, zachowywa� si� jak oni, dzia�a� w ich duchu...
A� dopiero, gdy b�dzie nas du�o... Na samej g�rze,
rozumiesz... b�dziemy mogli co� zrobi� - dla Polak�w. -
U�miechn�� si�, a ja pomy�la�em, �e pierwszy raz s�ysz� ten
rzeczownik z jego ust, odk�d zda� do Liceum Laudera.
Poszuka� wzrokiem Piotrka, kt�ry sta� przy nas z
og�upia�� min� i no�em kuchennym wystaj�cym z d�ugiej
cholewy prawego buta.
- To, co robicie... nie macie szans. Licz� si� elity,
wykszta�cone, �wiadome, z wol� dzia�ania, ale i
umiej�tno�ciami... Nie mo�na ich mianowa�, wykszta�cenie to
proces... Wi�kszo�� z tych, co si� liczy, jest po tamtej
stronie... a ilu jeszcze zrazicie pot�piaj�c w czambu�...
Jeste�my s�abi - d�ugo zastanawia�em si�, kiedy, jako nar�d,
pope�nili�my b��d... Musimy albo dogada� si� z tymi, co si�
licz�, sprytnie ich wykiwa� - albo nas nie b�dzie...
- Zobaczymy - rzuci� Piotrek przez z�by, ale jako� tak
wcale nie bu�czucznie.
- Adam - zapyta�em tkni�ty nag�ym przeczuciem - ilu jest
takich jak ty w miejscach, kt�re si� licz�, no w lo�ach, w
Fundacji Sorosa... - przerwa�em wyliczanie, bo on nie s�ysza�
ju� nic.
Ci�g dalszy jest powszechnie znany. Do�� powiedzie�, �e
Tymczasowy Rz�d Narodowy skierowa� nas na przyspieszone
szkolenie dla kadry - to znaczy wszystkich, kt�rzy si� jako�
odznaczyli w pierwszych dniach powstania. Nie pyta�em, czym
kierowali si� w moim przypadku. Po czterech tygodniach
wyszed�em w stopniu chor��ego Narodowych Si� Zbrojnych -
straszliwie brakuje nam kadry. Euroregion nie mia� przecie�
armii, a oficerowie policji jeszcze przed opanowaniem
Poznania w wi�kszo�ci pobrali urlopy - wypoczynkowe albo
zdrowotne. By�a koncepcja, aby ich zmobilizowa� pod
przymusem, ale Rz�d Narodowy debatowa�, czy mo�na zaczyna�
walk� o wolno�� od ograniczania wolno�ci i w tym czasie
wi�kszo�� zd��y�a wyjecha�. Tymczasem interwencja si� UZE
maj�cych "przywr�ci� porz�dek demokratyczny w Euroregionie
Warty i rozdzieli� zwa�nione grupy etniczne" szykowa�a si�
prawie jawnie. Media poda�y nawet nazw� operacji: "Pok�j dla
Horsta Bienka". Nasi �miej� si�, �e chodzi o to, aby
potomkowie Bienka mogli wr�ci� do swoich pokoi w Gliwicach,
ale mnie nie jest do �miechu. My�l� o ostatnich s�owach
Adama. Mam trzy dni urlopu na uporz�dkowanie spraw i
wyje�d�am do jednostki. Nie wiem, czy i kiedy wr�c�, wi�c
pisz� to, aby�cie wiedzieli - ja naprawd� nie chcia�em zabi�
Adama Apfelbauma. Kimkolwiek by�.