7759

Szczegóły
Tytuł 7759
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7759 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7759 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7759 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

. H. G. KINGSTON DWUKROTNIE ZAGINIONY Prze�o�y� LEONID TELIGA WYDAWNICTWO ��DZKIE Tytu� orygina�u TWICE LOST Projekt ok�adki i ilustracje ROMANA PHOKULEWICZA ROZDZIA� I Ostatni dzie� w domu. Na pok�adzie �Heroin�". Kurs na Pacyjik, W poszukiwaniu pirat�w. Pogo� M�j ostatni dzie� w domu dobieg� ko�ca. Poszli�my z bratem Pierce'em do naszego pokoju, u�o�yli�my si� w ��kach, lecz nie po to, aby spa�. Mieli�my jeszcze wiele do powiedzenia, chocia� w�a�ciwie powtarzali�my w k�ko to samo. Przyrzeka�em prowadzi� dziennik, kt�ry poka�� bratu po powrocie ze swej pierwszej podr�y. Pierce r�wnie� obieca� pisa� pami�tnik i umieszcza� wyj�tki z niego w listach do mnie, abym w ten spos�b dowiadywa� si� wszystkiego o naszej rodzinie. Ojciec nasz, porucznik marynarki Rayner, po zako�czeniu wojny straci� nadziej� na awans, porzuci� s�u�b� i przyst�pi� do firmy handlowej, prowadzona'] przez wujka Godfreya (by�em jego imiennikiem) w Bristolu, w pobli�u kt�rego mieszkali�my. Ojciec nie zna� si� na pracy biurowej, lecz mia� nadziej�, �e przyda si� firmie dzi�ki swej pilno�ci i wytrwa�o�ci. Zanim jednak wci�gn�� si� w prac� przedsi�biorstwa, zmar� wujek. Wraz z tym ci�kim prze�yciem zwali�a si� na ojca odpowiedzialno�� za firm�. Przypuszczam, �e interesy nie sta�y dobrze, i by�y chwile, gdy ojciec �a�owa�, i� podj�� si� pracy, do kt�rej nie by� przygotowany. Ja nie zdradza�em �adnej ch�ci do siedzenia w kantorze. Na szcz�cie stary towarzysz ojca, �wie�o mianowany dow�dca okr�tu wojennego �Heroin�", kapi- 5 tan Bracewell, zaproponowa� mu, aby jeden z nas przyj�� na okr�cie prac� praktykanta oficerskiego i ku mej wielkiej rado�ci ojciec zezwoli� mi wst�pi� do marynarki. M�j kufer marynarski sta� w k�cie pokoju przygotowany do drogi. Na nim le�a� kordzik i mundur, w kt�ry mia�em ubra� si� nazajutrz. Oczywi�cie mo�na si� domy�li�, �e paradowa�em ju� w tym stroju przed m�odszym rodze�stwem � bratem i siostr� Edyt�. Siostra m�wi�a, �e jest mi w nim do twarzy, a opini� t� potwierdzi�a matka i reszta domownik�w, co bardzo mi pochlebia�o. G�os Pierce'a przycich�, s�owa sta�y si� niezrozumia�e. Usn��. Poszed�bym za jego przyk�adem, lecz po chwili otwar�y si� drzwi i do pokoju, cicho, aby nas nie zbudzi�, wesz�a mama. Czu�em, �e pochyli�a si� nade mn�, jej �za spad�a mi na policzek. Z�o�y�a poca�unek na mym czole. Mo�e my�la�a, �e to ostatnia noc, kiedy jeste�my razem. � Godfrey, kochanie � szepn�a � pami�taj o bo-ja�ni Boga, b�d� wierny i sprawiedliwy wobec Niego i wszystkich ludzi. On jest twym najlepszym przyjacielem teraz i po wsze czasy./ � Tak b�d� post�powa�, mamo, zapewniam ci� � odpowiedzia�em, gdy tylko gwa�towne bicie serca i �zy �ciskaj�ce gard�o pozwoli�y mi przem�wi�. � Tss... � m�wi�a mama � nie powinni�my obudzi� Pierce'a. Ty, ch�opcze, r�wnie� musisz zasn��. Jutro czeka ci� podr�. Wysz�a z pokoju, lecz sta�a jeszcze przed drzwiami, czekaj�c, a� usn�. Nast�pnego dnia ca�a rodzina zebra�a si�, aby mnie po�egna�. Nie b�d� opisywa� tej sceny. Moja ukochana, s�odka siostrzyczka Edyta, chocia� pe�na dumy, �e widzi mnia w mundurze, szlocha�a tak, jakby jej mia�o p�kn�� serce. U�wiadamia�em sobie, �e trudno mi ukry� w�asne uczucia. Wreszcie wsiedli�my z ojcem do dyli�ansu. Szybko odzyska�em humor, gdy ojciec wci�gn�� mnie w rozmow� z towarzyszami podr�y. W wi�kszo�ci byli to ludzie morza, a jeden z nich, w p�aszczu marynarki wojennej, przypomnia� ojcu, �e s�u�y� kiedy� u niego jako praktykant, i doda�, �e teraz p�ynie na �Heroin�", gdzie jest sztur-manem *. � Zwr�ci wi�c pan uwag� na tego m�okosa, Mud-ge? Zr�b to dla mnie � powiedzia� ojciec � chocia� wiem, �e uczyni�by to pan nawet bez mej pro�by. �� Oczywi�cie � odpar� Mudge. � Uczyni� wszystko, co w mej mocy, chocia� mo�e to nie mie� wielkiego znaczenia. � Tak wi�c, Godfreyu, dzi�ki mnie masz ju� ha pok�adzie jednego przyjaciela. A* ufam, �e sam zas�u�ysz sobie na przyja�� innych. Wieczorem dotarli�my do Plymouth. Nast�pnego ranka ojciec zaprowadzi� mnie na okr�t i przedstawi� kapitanowi i oficerom. Kapitan Bracewell przyj�� mnie bardzo uprzejmie, a gdy ojciec opu�ci� okr�t, zaj�� si� mn� Peter Mudge. Zaprowadzi� mnie do pomieszczenia praktykant�w i przedstawi� nowym kolegom. Po paru minutach czu�em si� tu jak u siebie w domu i doszed�em do wniosku, �e powinienem by� bardzo zadowolony. Utwierdzi�y mnie w tym przekonaniu zapewnienia jednego z praktykant�w, mojego r�wie�nika, a mo�e troch� m�odszego ode mnie Tommy Pecka, kt�ry r�wnie� wyruszy� na morze po raz pierwszy i sta� si� wkr�tce moim najbli�szym przyjacielem. By� to weso�y ch�opak. Lubi� robi� psikusy, nie zastanawiaj�c si� nad ich skutkami. Nie by� jednak pozbawiony roz- � Szturman � oficer nawigacyjny. TT' s�dku, lecz na razie, aby utrzyma� go w ryzach, bardzo byl mu potrzebny taki opiekun jak Mudge. �agle przygotowano ju� do rozwini�cia, za�oga w takt weso�ej melodii chodzi�a jak w kieracie wok� kabestanu *. Niespodziewanie przyby� kurier z Admiralicji i przekaza� kapitanowi poczt� s�u�bow�, kt�r� mieli�my dostarczy� gubernatorowi Przyl�dka Coast Castle; tak wi�c nasz planowany kurs * prosio na Pacyfik zosta� nagle zmieniony. Wia� przyjazny, �wie�y wiatr. Po paru godzinach stracili�my l�d z oczu. Po raz pierwszy w �yciu patrzy�em z pok�adu na kr�g horyzontu, gdzie niebo ��czy si� z morzem. Odczu�em to jako przyjemno�� nie pozbawion� l�ku, kt�ry na szcz�cie wkr�tce mnie opu�ci�. Nast�pnego dnia, w po�udnie praktykanci oficerscy otrzymali rozkaz, aby stawi� si� na zbi�rk� z kwa-drantami *. Mia�em pierwsz� lekcj� nawigacji. Pe�en zapa�u uczy�em si� zawodu, a Peter Mudge czyni� wszystko, aby mi w tym dopom�c. Mija� dzie� za., .dniem. Pomy�lny wiatr utrzyma� si� a� do wysoko�ci fy^ysp Zielonego Przyl�dka. Zacz��em zastanawia� si�, eiy opowiadania o sztormach i huraganach s� bajk� i czy prze�yjemy podobne przygody w czasie naszej podr�y. � Poczekaj, ch�opcze, a� do Przyl�dka Horn *, tam b�dziesz mia� okazj� zobaczy�, co to wzburzone morzo, * Kabestan � winda cumownicza w postaci b�bna obracaj�cego si� na osi pionowej; s�u�y do luzowania i wybierania lin. �Kurs � k�t zawarty mi�dzy po�udnikiem a lini� symetrii okr�tu. W og�lniejszym znaczeniu � kierunek, w kt�rym p�ynie okr�t. � Kwadrant � przyrz�d do mierzenia k�t�w. �Przyl�dek Horn � przyl�dek na wyspie Horn, najbardziej na po�udnie wysuni�ty punkt Ameryki Po�udniowej, 8 o ile nie przekonasz si� wcze�niej �� powiedzia� Peter Mudge. ' Pomimo ustawicznej ciszy i s�abych wiatr�w przybyli�my wreszcie do Przyl�dka Coast Castle. Na ciemnym tle zalesionych wzg�rz widnia�y szeregi �nie�nobia�ych budynk�w, otoczonych fortyfikacjami. Kapitan zszed� na l�d, aby odda� gubernatorowi listy. Mieli�my nadziej�, �e i my opu�cimy statek lecz kapitan natychmiast po powrocie rozkaza� podnie�� kotwic� i pod pe�nymi �aglami ruszyli�my na po�udniowy wsch�d. Wkr�tce by�o wiadomo, �e gubernator otrzyma� informacj� o ukazaniu si� u brzeg�w du�ego statku, przypuszczalnie pirackiego, kt�ry mieli�my �ciga�. Przez ca�� noc prowadzono wyt�on� obserwacj�. M�wiono, �e okr�t jest silnie uzbrojony, p�ynie pod bander� Hiszpanii, �e jego za�oga trudni si� napadami na statki handlowe, porywa �adunki i w zamian za �upy kupuje niewolnik�w, kt�rych wywozi na Kub�. � Zyskowny interes, z pomini�ciem, oczywi�cie, uczciwo�ci � odezwa� si� Mudge. � Miejmy nadziej�, �e przychwycimy go z angielskim �upem, a w�wczas ukr�cimy jego wybryki. .Nast�pnego wieczoru po prawej burcie przed nami dostrze�ono �agiel, sun�cy tym co i my kursem. Natychmiast rozpocz�li�my po�cig, maj�c nadziej�, �e to w�a�nie �w piracki statek. W�tpliwe, czy zostali�my zauwa�eni. Je�li tak, �pirat" na pewno wzi�� nas za statek handlowy. Byli�my przekonani, �e po rozpoznaniu nie podda si� bez walki, wi�c okr�t nasz przygotowano do akcji. Za�oga stan�a na swoich posterunkach. Sun�li�my po ciemnym morzu, maszty jak zjawy pi�trzy�y si� pod niebem. Na my�l, �e za par� minut mog� wzi�� udzia� w walce, w strzelaniu do nieprzy- % jaciela, �e wok� b�d� przelatywa� pociski i kule, opanowa�o mnie dziwne uczucie. � �agiel przed nami! � zawo�a� drugi oficer z dziobu. Wyt�y�em wzrok i dostrzeg�em wysokie maszty i �agle statku r�wnie wielkiego, je�li nie wi�kszego ni� �Heroin�". � Musimy przed otwarciem ognia zawo�a� do nich, gdy� mo�e si� okaza�, �e to przyjaciel � us�ysza�em s�owa dow�dcy skierowane do pierwszego oficera Wor-thy'ego. � Je�li to pirat, bierze nas za statek handlowy, gdy� prawdopodobnie wie, �e nie by�o w tych stronach tak du�ego okr�tu wojennego jak nasz. Nie strzela� bez mego rozkazu! Potem nie pad�o ani jedno s�owo. P�yn�li�my szybko i w ca�kowitej ciszy, zbli�aj�c si� do ciemnego statku. Mogli�my ju� dojrze�, �e ma podci�gni�te �agle i czeka na nas. Zamiarem kapitana by�o podej�� do przeciwnika od prawego baksztagu * i mie� go mi�dzy nami a l�dem. Zbli�yli�my si� prawie na odleg�o�� g�osu i byli�my gotowi do rozpocz�cia bitwy, gdy nagle przeciwnik rozwin�� dolne �agle, przebrasowa� * gwa�townie reje * i skr�ci� w stron� l�du. I my natychmiast zmienili�my kurs, i steruj�c tu� za nim otworzyli�my ogie� z armatki ustawionej na dziobie. Przeciwnik by� szybki i odskoczy� od nas. Bryza � nasili�a � Baksztag � lina wchodz�ca w sk�ad olinowania p�sta�ego, biegn�ca od szczytu masztu do ty�u, przymocowana do burty. *Brasowa� � zmienia� ustawienie �agli rejowych za pomoc� bras�w, czyli lin przeci�gni�tych przez bloki biegn�ce od rej do ty�u. *Reja, rejka � poziome drzewce omasztowania przytwierdzone w �rodku d�ugo�ci do masztu, s�u��ce do umocowania g�rnego liku �agla prostok�tnego. * Bryza � wiatr okresowy wiej�cy w ci�gu dnia od morza ku l�dowi, w nocy za� od l�du ku morzu; wyst�puje 11 si�. Maj�c rozwini�te wszystkie �agle, okr�t nasz pochyli� si�, a� lufy armat na zawietrznej * zanurzy�y si� w morzu. � Po�amiemy maszty, je�li nie zachowamy ostro�no�ci �� us�ysza�em uwag� Mudge'a. Kapitan zapewne by� tego samego zdania. Wyda� rozkaz: * �� Bram-topsle * i topsle * zwin��! �wawo, ch�opcy! Za�ogi odpowiednich rej pospieszy�y na maszty, aby wykona� rozkaz; ka�dy widzia�, �e nie ma czasu do stracenia. Maszty gi�y si� jak wierzbowe witki i istnia�a obawa, �e lada chwila run� za burt�.1 Oficerowie, zaj�ci zwijaniem �agli, odwr�cili wzrok od �ciganego. Jakie� liny zapl�ta�y si� przy manewrze i musieli�my stan��, aby je uporz�dkowa�. To pozwoli�o przeciwnikowi wyprzedzi� nas jeszcze bardziej. Nadal jednak widzieli�my, jak �eglowa� na wsch�d. Z chwil� gdy uko�czono prac� przy �aglach, ruszyli�my w pogo�. Wszystkie oczy zwr�cone by�y na oddalaj�cy si� statek. � Je�li zniknie nam i skr�ci w stron� brzegu � zauwa�y� Mudge � trudno b�dzie go odnale��. Mieli�my nadziej�, �s dogoni go nasz pocisk, lecz strzela� mo�na by�o tylko z jednej armaty, a przy fali nawet niezbyt wysokiej chybi� �atwo. Jednak przyciskaj�c przeciwnika do l�du nie dawali�my mu szans ucieczki. P�dzili�my tak do�� d�ugo. Przeciwnik stale zwi�ksza� odleg�o��, stawa� si� coraz mniej widoczny. Nagle w cieplej porze roku przy braku silniejszych wiatr�w og�lnej cyrkulacji i s�onecznej pogodzie. * Zawietrzna burta � burta le��ca naprzeciw tej, w kt�r� uderza wiatr. * Bram-topsel � jeden z g�rnych �agli prostok�tnych. * Topsel � g�rny �agiel rozpi�ty mi�dzy gaflem a g�rn� cz�ci� masztu; podnosi si� go przy sta�ej pogodzie i niezbyt silnym wietrze. 12 uderzy� szkwa� * i kapitan kaza� skr�ci� �agle. Szkwa� min��, zanim je zwini�to, lecz gdy zn�w spojrzeli�my przed siebie, �ciganego statku ju� nie by�o wida�. Zmienili�my kurs bardziej na po�udnie, na wypadek gdyby uciekinier skr�ci� z pe�nym wiatrem. Wkr�tce potem wzesz�o s�o�ce i wiatr przycich�. Na morzu by�o pusto. Kapitan i porucznik Worthy nadal s�dzili, �e statek umkn�� na wsch�d, lecz g�ste mg�y rozwieszone nad brzegiem kry�y go przed naszym wzrokiem. Zn�w postawili�my wszystkie �agle i wr�cili�my na stary kurs. Obserwator z czubka masztu zawo�a�: � L�d! l�d! � Po chwili przeja�ni�o si� i mogli�my dojrze� pokryte lasami wzg�rza Afryki, wyrastaj�ce wysoko ponad wci�� pe�zaj�ce u brzeg�w opary, za kt�rymi m�g� skry� si� �cigany statek, o ile uszed� w tamt� stron�. � Je�li jest tam, wkr�tce go znajdziemy � powiedzia� Mudge. � Mani nadziej�, �e te obwiesie b�d� mieli odwag� walczy� o swe �ycie i wolno��. Chocia� w�a�ciwie nie maj� szans. Oczywi�cie posz�a w ruch sonda *, kt�ra wykaza�a, �e g��boko�ci s� znacznie wi�ksze, ni� przypuszczano. Ma podstawie mapy kapitan stwierdzi�, �e zbli�amy si� do uj�cia du�ej rzeki. Wschodz�ce s�o�ce rozp�dzi�o mg�y. Mapa m�wi�a prawd�, lecz nie mogli�my p�yn�� dalej, gdy� zapad�a cisza. Stan�li�my wi�c blisko brzegu. Widzieli�my zaledwie ma�y odcinek rzeki, a� do zalesionego przyl�dka, zas�aniaj�cego dalszy jej bieg. * Szkwa� � gwa�towny, kr�tkotrwa�y wiatr poziomy, powstaj�cy zwykle na granicy dw�ch mas powietrza o r�nej temperaturze. * S o n d a � linka z zamocowanym o�owianym ci�arkiem, s�u��ca do mierzenia g��boko�ci w�d. �cigany statek m�g� si� tam ukry� i pozosta� niewidoczny. Kapitan wyda� rozkaz pierwszemu oficerowi, aby podp�yn�� gigiem * i sprawdzi�, czy nasze przypuszczenia s� s�uszne. Mia� zamiar, je�li przeciwnik zakotwiczy� si� na rzece, ruszy� za nim, gdy tylko powieje wiatr. Poniewa� statek przeciwnika by� du�yt dobrze uzbrojony i mia� liczn� za�og�, kapitan'nie chcia� ryzykowa� �ycia swych ludzi i podejmowa� d�ugiej podr�y �odziami, aby dokona� ataku. Gig wkr�tce znikn�� za przyl�dkiem, a wachcie * pod pok�adem, do kt�rej i ja nale�a�em, zezwolono po�o�y� si� w cieniu na pok�adzie, poniewa� po nocy sp�dzonej bez snu z trudem otwierali�my oczy. Usn��em natychmiast. Zbudzony po dw�ch godzinach drzemki stwierdzi�em, �e gig jeszcze nie wr�ci�. Kapitan wyra�nie zdradza� niepok�j. Wreszcie obserwator na maszcie, kt�ry widzia� wi�kszy ni� my odcinek drogi, krzykn��: � Widz� gig, a za nim drug� ��d�! Zanim ujrzeli�my gig okr��aj�cy przyl�dek, min�o kilka minut. Jego za�oga z ca�ych si� napiera�a na wios�a. W nast�pnej sekundzie zobaczyli�my znacznie wi�ksz� ��d�. M�czyzna stoj�cy na rufie �odzi �cigaj�cej nasz gig uni�s� muszkiet i wystrzeli�. Jeden z naszych wypu�ci� wios�o i upad� na �awk�. Wjeika ��d� zawr�ci�a i skry�a si� za przyl�dkiem, zanim zd��yli�my przygotowa� dzia�o. Kapitan, widz�c to wszystko, rozkaza� przygotowa� pozosta�e �odzie, maj�c zamiar rzuci� je w pogo� za �mia�kami. * G i g � wios�owa ��d� okr�towa o smuk�ych kszta�tach � p�asko �ci�tej rufie. � Wachta � okres czasu (najcz�ciej 4 godzimy)> podczas kt�rego pe�ni s�u�b� jedna zmiana za�ogi; w gwarze marynarskiej � cz�� za�ogi pe�ni�ca s�u�b� na statku. 14 �odzie spuszczono, zanim gig przybi� do burty �Heroin�". Porucznik Worthy zameldowa� kapitanowi, �e pop�yn�� do�� daleko w g�r� rzeki, d�ugo jednak nie m�g� zobaczy� �ciganego statku. Gdy wreszcie dojrza� jego stengi *, stercz�ce ponad zalesionym wyst�pem l�du, wyskoczy�a stamt�d du�a ��d�, a z brzegu otwarto ogie�; by�o to jeszcze jednym ostrze�eniem, �e niebezpiecznie zapuszcza� si� dalej w g�r� rzekirPorjK^z-nik zawr�ci� wi�c natychmiast i powios�owa� w" d� rzeki, uwa�aj�c, �e szale�stwem by�oby atakowanie wi�kszej �odzi przy w�asnej nielicznej za�odze. Odwa�ny atak du�ej �odzi, zmierzaj�cy do zagarni�cia gigu, ujawni�, z jakich ludzi sk�ada si� za�oga statku. Wida� by�o r�wnie�, �e piraci albo czuj� si� na si�ach stawi� czo�o okr�towi wojennemu, albo uwa�aj�, �e nie odwa�y si� on wej�� daleko w rzek�. Tymczasem z gigu wniesiono rannego na pok�ad okr�tu. Oddycha� jeszcze, natychmiast wi�c zosta� oddany pod opiek� lekarza. Ten jednak po zbadaniu rany wyrazi� nik�� nadziej� utrzymania rannego przy �yciu. S�ysz�c to za�oga wygra�a�a piratom i pa�a�a ch�ci� ruszenia w g�r� rzeki, aby dobra� si� do ich sikory. Z niecierpliwo�ci� czekali�my wi�c na wiatr. �a�cuch kotwiczny zosta� wybrany do maksimum, �agle przygotowane do natychmiastowego rozwini�cia. Spogl�dali�my na morze, lecz na jego lustrzanej tafli nie mogli�my dojrze� nawet najdrobniejszej zmarszczki, zwiastuj�cej podmuch. � Tak czy owak, mamy go w pu�apce � t�umaczy� Mudge. � Czy chce, czy nie chce, b�dzie musia� walczy�. � Stenga � drzewce omasztowania statku, przed�u�enie masztu. 15 � Mam nadziej�, �e przyjmie walk� � powiedzia�em. � Chcia�bym ujrze� prawdziw�, zaci�t� bitw�, a je�li pirat podda si� od razu, ma�o to,nam przyniesie chwa�y. � Inaczej za�piewasz, m�j ch�opcze, gdy pociski i kule zaczn� g�sto przelatywa� ko�o twojej g�owy � rzek� Mudge. � A je�li chodzi o chwa��, to i tak niewiele jej przysporzy schwytanie tych �ajdak�w, pirat�w. Osobi�cie mam nadziej�, �e poddadz� si� natychmiast i nie b�dziemy mieli z nimi wiele k�opotu. Mija�y godziny, lecz wiatr si� nie zrywa�. S�ysza�em, jak porucznik Worthy zrobi� uwag�, �e piraci maj� teraz do�� czasu, aby obwarowa� si� na brzegu. Da�oby to im wi�ksze szans� obrony, gdy� w�wczas mieliby�my przeciw sobie fort i okr�t. � To nas nie zatrzyma � rzuci� kapitan. � Najpierw musimy pokona� okr�t, a potem fort. Nareszcie zauwa�yli�my na oceanie kilka zmarszczek. Poruszy�y si� wymple * do wskazywania kierunku wiatru. Powia�a �wie�a, czysta morska bryza. Szybko poderwano kotwic� i okr�t ruszy� w stron� g��wnego koryta rzeki. �awic� przybrze�n�, na kt�rej za�amywa�y si� fale i gdzie zwykle bywa p�ytko, min�li�my szcz�liwie. Zacz�li�my p�yn�� pod pr�d. Brzegi po .obu stronach by�y g�sto pokryte lasem, tworz�c nieprzeniknione �ciany zaro�li, co uniemo�liwia�o nam obserwacj�. Widzieli�my tylko kilka wzg�rz, kt�re wyrasta�y nad d�ungl�. Przy s�abym wietrze i pod pr�d p�yn�li�my powoli. Wkr�tce wiatr usta� zupe�nie i musieli�my rzuci� kotwic�. Gdyby nie meldunek porucznika Worthy'ego, mo�na by s�dzi�, �e nie ma tu przeciwnika; chyba � Wympel � flaga w kszta�cie wyd�u�onego tr�jk�ta. 18 sp�yn�liby�my z powrotem ku morzu, aby szuka� go gdzie indziej. Pod wiecz�r powia�a silna bryza l�dowa w d� szerokiej w tym miejscu rzeki. � Nie zdziwi�bym si�, gdyby piraci mimo wszystko pr�bowali nam si� wymkn�� � powiedzia� Mudge. �� Musimy bardzo uwa�a�, aby ich przychwyci� podczas ucieczki. Mam nadziej�, �e walczy� b�dziemy pod �aglami. Trudniej by�oby, gdyby piraci stan�li na kotwicy pod os�on� okop�w, kt�re niew�tpliwie ju� usypali. By� jasny dzie�. Mia�em wacht� i spacerowa�em z Mudge'em po pok�adzie. Kabina praktykant�w nie by�a najmilszym miejscem, zw�aszcza w tym klimacie, tote� zagl�da�em do niej tylko podczas posi�k�w. Nie wspomina�em o panuj�cym tu upale. Na rzece nie by�o wprawdzie bardzo gor�co, ale duszniej ni� na morzu. Spogl�da�em w kierunku najbli�szego l�du, od kt�rego, stali�my nie dalej ni� na jeden kabel*. W�r�d drzew zauwa�y�em przemykaj�cego,, si� cz�owieka. Wskaza�em go Mudge'owi. Teraz, gdy nieznajomy sta� ju� na brzegu, pozna�em, �e by� to Murzyn; nie mia� na sobie ani strz�pka ubrania. Przy�o�y� d�onie do ust i zawo�a�, potem gwa�townie zacz�� macha� r�kami, jakby chcia� zwr�ci� na siebie uwag�. Mudge pos�a� mnie z meldunkiem do porucznika Worthy'ego, kt�ry natychmiast opu�ci� szalup� i poleci� Madge'owi pop�yn�� do brzegu, aby zbada�, o co chodzi. Murzyn ogl�daj�c si� niespokojnie robi� wra�enie, jakby us�ysza� pogo�, kt�rej chcia� umkn��. Skoczy� do wody i zacz�� p�yn�� w naszym kierunku. Ruszyli�my �odzi� Murzynowi naprzeciw. Byli�my ju� blisko niego, gdy ujrza�em przed nami wynurzaj�c� si� z wody ciemn� p�etw�. Wskaza�em j� oficerowi. * K a b e 1 � miara d�ugo�ci na morskiej = 185,2 m. powiaca 1/10 mili � To rekin! � krzykn��. � Ale� du�a bestia! Pewnie zaraz po�re naszego Murzyna. � ...Je�li nie odstraszymy potwora krzykiem � odpar�em przera�ony my�l�, �e b�d� �wiadkiem makabrycznej sceny. � Krzyczcie, wrzeszczcie wszyscy! � wo�a�em do za�ogi �odzi. � Krzyczeli�my razem na ca�e gard�o. Murzyn r�wnie� zauwa�y� rekina, zacz�� miota� si� w wodzie i wydawa� okrzyki. Ale rekin nie by� jedynym niebezpiecze�stwem, czyhaj�cym na czarnego. Na brzegu, spoza drzew wybieg�o kilku m�czyzn z muszkietami w r�kach. Otworzyli ogie�. Jedna kula wymierzona w czarnego szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci trafi�a w rekina, kt�ry ju� mia� zaatakowa� p�yn�cego. Bestia, przera�ona wrzaskami, machn�a ogonem i uciek�a. Natychmiast, nie bacz�c na kule, nacisn�li�my wios�a. Murzyn by� blisko. W ostatniej chwili gwa�townym szarpni�ciem wci�gn�li�my go do �odzi, a ja zd��y�em jeszcze zobaczy� w wodzie potworne cielsko rekina, kt�ry zawr�ci� w stron� swej niedosz�ej ofiary. Zawiedziona bestia, jakby mszcz�c si�, chwyci�a za pi�ro jednego z naszych wiose�. Mudge nie traci� czasu na pytania. Sterowa� z powrotem w kierunku okr�tu. Na szcz�cie nikt z nas nie zosta� raniony, a przeciwnicy znikn�li szybko w lesie. Gdy tylko zeszli�my z linii ognia, armata okr�towa, �adowana sieka�cami, wypali�a w zaro�la, gdzie kryli si� przeciwnicy. To przy�pieszy�o ich ucieczk�. Czy kto� z nich nie zosta� trafiony, trudno dociec. Kiedy ��d� dobi�a do burty �Heroin�", Murzyn szybko i zr�cznie wdrapa� si� na pok�ad, okazuj�c, �e nie zm�czy�a go ani ucieczka, ani niezwyk�a k�piel. Sta� nagi jak go Pan B�g stworzy�. Nasz stary sternik, 18 znany kpiarz, uwa�aj�c, �e nagus nie mo�e pokazywa� si� na mostku brytyjskiego okr�tu wojennego, rzuci� mu par� parcianych spodni. Murzyn w�o�y� Jg z po�piechem, strz�sn�� wod� ze swej we�nistej czupryny i z min� pe�n� dostoje�stwa poszed� na ruf�, gdzie sta� dow�dca w towarzystwie kilku oficer�w. � Moja, Dicki Popo, panie � rzek� � moja wierny poddany brytyjski. Kiedy� s�u�y�em Jego Kr�lewskiej Mo�ci, lecz �owcy niewolnik�w znale�li mnie na l�dzie, uprowadzili i sprzedali jeszcze gorszym �ajdakom. Wp�dzili mnie na statek wraz z innymi niewolnikami, potem najgorszy z�oczy�ca zabra� nas tam, na pok�ad �Soko�a Morskiego". Widzia�em � m�wi� �aman� angielszczyzn� � �e co� posz�o niedobrze, gdy zawr�cili w g�r� rzeki, potsm spostrzeg�em, �e �ciga ich okr�t angielski i staje na kotwicy przed mielizn� przybrze�n�. Wtedy pomy�la�em, �e je�li uciekn� i dostan� si� na angielski okr�t, b�d� bezpieczny pod jego bander�. M�wi�c to wskazywa� na bander� powiewaj�c� nad ruf�. Dow�dca widz�c, �e Dicki Popo ca�kiem dobrze rozumie i m�wi p� angielsku, wypytywa� go dalej i dowiedzia� si� wielu ciekawych rzeczy o �ciganym statku. �Sok� Morski" pochodzi� z Hawany *, by� tych samych rozmiar�w co �Heroin�", mia� o dwa dzia�a wi�cej, r�wnie liczn� za�og�, m�g� sta� si� powa�nym przeciwnikiem. Wed�ug relacji Dicki Popo, �Sok� Morski" zwyci�y� ju� statek handlowy z p�tora tysi�cem niewolnik�w, a ostatnio czyha� na szkuner * stoj�cy u uj�cia rzeki. Ale my pokrzy�owali�my jego plany. Pirat, nie zdradzaj�c kapitanowi szkunera swych niecnych zamiar�w, przekona� go> * Hawana � stolica Kuby. * Szkuner � typ �aglowca o o�aglowaniu sko�nym. 19 �e aby obroni� si� przed okr�tem wojennym, powinni udzieli� sobie nawzajem pomofcy. W tym celu z obydwu okr�t�w wysadzono na brzeg oddzia�y ludzi i kilka armat, a niewolnikom kazano sypa� sza�ce. Dicki Popo, s�ysz�c o zbli�aniu si� �Heroin�", skorzysta� z okazji i zbieg�, aby przestrzec nas przed 'przygotowywanym dla nas przyj�ciem. Podoba� mi si� wyraz twarzy Dicki Popo i od pierwszej chwili uwa�a�em, �e to poczciwy ch�opak. Kiedy� angielski okr�t wyojenny uwolni� go od handlarzy niewolnik�w. Ch�opak przysta� na s�u�b�, a �e traktowano go dobrze, by� -wi�c szczerze wdzi�czny Anglikom i stara� si� to wykaza� czynem. Nie mam przekonania do ludzi, kt�rzy m�wi� o wdzi�czno�ci, a nie zadaj� sobie trudu, aby da� jej dow�d. Nasz kapitan, po wys�uchaniu wie�ci o przygotowaniach obronnych handlarzy niewolnik�w, nie zmieni� swych zamiar�w. � Wiem, �e mog� ufa� naszym ch�opcom, kt�rzy odwa�nie wykonaj� sw�j obowi�zek, podczas gdy bandyci b�d� walczy�, czuj�c na szyi stryczki � powiedzia� do porucznika Worthy'ego. � Bez w�tpienia � pad�a odpowied� � i mam nadziej�, �e niezad�ugo schwytamy pirat�w nie bacz�c na ich umocnienie i pomoc, jakiej im udzieli� szkuner ich kamrat�w. Wi�ksza cz�� nocy min�a spokojnie. Psia wachta * dobiega�a ko�ca, gdy us�yszano plusk wiose� i wkr�tce dostrze�ono szalup�. � Statek sp�ywa w d� rzeki i za kilka minut znajdzie si� obok nas � meldowa� oficer dowodz�cy �odzi�. � Gdy�my go zobaczyli, zwijano na nim �agle. *Psia wachta � w gwarze marynarskiej nazwa wachty od p�nocy do godz. 4 rano. 20 Piraci maj� nadziej�, �e przemkn� si� ko�o nas pod go�ymi masztami. S�ysz�c to kapitan wyda� rozkazy rozwini�cia �agli. Porzucili�my kotwic� przymocowuj�c do �a�cucha b�jk� *, aby �atwo by�o go odnale��, i ruszyli�my na �rodek rzeki. Po minucie zauwa�ono wysokie maszty pirackiego statku, kt�ry sp�yn�� z pr�dem par� kabli od nas. Nie m�g� ju� zawr�ci� ani nabra� szybko�ci. Mogli�my wi�c �eglowa� wok� niego i strzela� wedle woli. Piraci dostrzegli nas wcze�niej, gdy� p�yn�li�my pod �aglami i byli�my bardziej widoczni. Zacz�li rozwija� p��tna. Jednak niewiele im to pomog�o, gdy� byli w zasi�gu naszych dzia�. Rozpocz�li�my szybki ogie�, trac�c jedynie czas na �adowanie i podtaczanie*. Piraci natychmiast odpowiedzieli z armat na dziobie, gdy� przechodzili�my tu przed stew� * �Soko�a Morskiego". Wydawa�o mi si�, �e idziemy na aborda� *, lecz nasz okr�t, kt�ry zosta� nieszkodliwie trafiony zaledwie dwoma czy trzema pociskami, skr�ci� i uderzy� w przeciwnika pe�n� salw� burtow�. Rozleg�y si� krzyki i wrzaski, co dowodzi�o, �e nasz ogie� spowodowa� straszliwe zniszczenia. Zerwane zosta�y licz- * B�jka kotwiczna albo plawa � p�ywaj�cy na powierzchni znak w kszta�cie beczki lub kuli, pomalowany jaskrawo, wskazuj�cy miejsce, gdzie zanurzona jest kotwica. * Armaty okr�towe tego okresu przy wystrzale cofa�y si�. Obs�uga przeczyszcza�a luf�, �adowa�a przez jej wylot proch i kule, a nast�pnie za pomoc� blok�w podtacza�a do burty. * S t e w a � cz�� szkieletu okr�tu, tworz�ca przed�u�enie kilu (dziobnica). * Aborda� � dawny spos�b prowadzenia walki na morzu. Atakuj�cy okr�t podchodzi� do statku nieprzyjacielskiego, sczepia� si� z nim, a po przerzuconych pomostach piechota wdziera�a si� na pok�ad wroga i w boju wr�cz zdobywa�a okr�t. ne fa�y * i brasy, tak �e ocala�a tylko cz�� �agli. Oddalili�my si� i zawr�cili�my, aby# ugodzi� pirata now�, dobrze wymierzon� salw�. Odpowiedziano nam s�abym ogniem," mogli�my wi�c s�usznie przypuszcza�, �e cz�� ich artylerzyst�w zosta�a zabita lub raniona naszymi pociskami. Wyprzedzili�my przeciwnika i kapitan zamierza� stan�� przed nim, aby ponownie zaatakowa� szybkim ogniem. Us�yszeli�my jednak g�osy wo�aj�ce z dziobu �aman� angielszczyzn�: � Poddajemy si�, opuszczamy bander�! Nie strzelajcie, nie strzelajcie! � A wi�c rzu�cie kotwic�! Nie ufam wam! � zawo�a� kapitan. Rozleg�y si� krzyki i ha�as sprzeczki w j�zyku hiszpa�skim. Sterowali�my w ten spos�b, aby pozosta� na nawietrznej * przed dziobem pirata. � Przygotowa� si�, brasowa� reje! � krzykn�� kapitan dono�nie, aby us�yszeli go Hiszpanie. � Wykona� rozkaz, albo otwieram ogie�! � Tak, tak! � odpowiedzia� g�os. Natychmiast zwini�to �agle. Poprzez gwar nadal panuj�cy na dziobie us�yszeli�my, jak plusn�a kotwica i zagruchota� �a�cuch. Statek powoli zatoczy� �uk i stan�� pod pr�d. My r�wnie� wypu�cili�my wiatr z �agli, a maj�c do�� du�� szybko��, stan�li�my obok przeciwnika, kt�ry w ten spos�b znalaz� si� ca�kowicie w naszej mocy. Z chwil� gdy zwin�li�my �agle, dwie szalupy z dobrze uzbrojonymi marynarzami znalaz�y si� na wodzie. Dow�dztwo pierwszej obj�� porucznik Worthy, * F a � � lina s�u��ca do podnoszenia �agli i cz�ci omasztowania. * Nawietrzna burta � burta statku, w kt�r� uderza wiatr. 22 a, drugiej Peter Mudge. Ja pop�yn��em z porucznikiem. Na statku pirackim nie stawiano oporu, gdy dobili�my do jego burty, ale i nie pomagano nam. Mimo to szybko wdrapali�my si� na pok�ad, kt�ry przy �wietle paru latarni przedstawia� widok, jakiego nigdy przedtem nie m�g�bym sobie wyobrazi�. Przy pierwszym kroku po�lizn��em si� i o ma�o nie upad�em. Zauwa�y�em, �e stoj� w ka�u�y krwi. Dwadzie�cia, a mo�e wi�cej cia� le�a�o nieruchomo, wielu pirat�w siedzia�o pod masztami lub przy dzia�ach, opatruj�c rany. Jedna grupa marynarzy w milczeniu oczekiwa�a nas na rufie, druga zebra�a si� na dziobie. S�dz�c po ubiorach, byli to oficerowie. � Gdzie jest kapitan okr�tu? � spyta� porucznik Worthy. Jeden z oficer�w wskaza� na cia�o z rozerwan� klatk� piersiow� i bez r�ki, le��ce mi�dzy dwoma dzia�ami. � Szcz�liwy �otr � mrukn�� porucznik � nie b�dzie musia� odpowiada� ze swe przest�pstwa. � To pan obj�� po nim dow�dztwo? � M�czyzna, do kt�rego zwr�cone by�o pytanie, skin�� g�ow�, wyst�pi� naprz�d i poda� szpad�. �� Przyj�� t� bro� � zwr�ci� si� porucznik do jednego z marynarzy � rozbroi� reszt�. Nie przystoi mi przyjmowa� broni od pirat�w, jak od oficer�w marynarki. Grupa zosta�a szybko rozbrojona i na rozkaz porucznika piratom zwi�zano r�ce za plecami. Gdy Peter Mudge ze swoimi ch�opcami upora� si� z reszt� za�ogi, porucznik przywo�a� nasz okr�t i poprosi� o lekarza, aby opatrzy� rannych. Oficer�w-pirat�w spuszczono do szalup i odstawiono na �Heroin�". 23 Gdy lekarz opatrywa� rannych, my zbierali�my cia�a zabitych. Naliczyli�my dwadzie�cia pi��. � Tam jest jeszcze jeden, co' przed chwil� le�a� martwy jak k�oda, ale gdy wlok�em go po pok�adzie, o�y� nagls, tak �e z trudem go przytrzyma�em. Teraz le�y tak spokojnie, �e, jak pragn� zdrowia, nie wiem na pewno, czy �yje, czy nie. � Z tymi s�owami zwr�ci� si� do lekarza marynarz z obs�ugi g�rnych rej, Irlandczyk, Paddy Doyle. Lekarz wys�ucha� go i poszed� obejrze� rzekomego trupa. � Wydaje si�, �e jest zdr�w, oddycha � pomrukiwa�. � S�dz�c po ubiorze, jest oficerem. Doyle, spryskaj mu twarz wod� i uwa�aj, kiedy przyjdzie do siebie. Nie potrwa to d�ugo. Ja musz� zaj�� si� innymi hultajami. Martwe cia�a po obejrzeniu przez lekarza wyrzucono za burt�, zdrowych pirat�w wzi�to pod stra�, a rannych zniesiono do du�ej kajuty, w kt�rej jednak nie uda�o si� wszystkich pomie�ci�; dla reszty pozbierano pos�ania, jakie si� da�o, i umieszczono na dolnym pok�adzie, przeznaczonym dla niewolnik�w. Zanim uko�czono te prace, nasta� dzie�. Na za�og� zdobytego statku wyznaczono dwudziestu pi�ciu marynarzy i lekarza, pod dow�dztwem drugiego oficera. By�em rad, �e wraca�em na �Heroin�", gdy� robi�o mi si� niedobrze od okropnych widok�w. Ju� prze�azi�em przez burt� �Soko�a' Morskiego", gdy us�ysza�em wo�ania Doyle'a. � M�j nieboszczyk o�y�! Pom�cie mi! �apaj go! Zobaczy�em, �e jeniec Irlandczyka zerwa� si� i korzystaj�c z nieuwagi wartownika, pr�bowa� wyskoczy� przez artyleryjski luk * burtowy. Paddy pochwyci� � Luk � otw�r w pok�adzie statku s�u��cy do �adowania towar�w, schodzenia w g��b kad�uba itp. 24 go za nog� i ci�gn�� co si�, a Hiszpan by� ju� prawie za burt�. Szarpa� si� i mocowa�. � Ojej! Uciek�! � wrzasn�� Doyle. W r�ku trzyma� but Hiszpana i kawa� urwanych spodni. Pirat, najwidoczniej �wietny p�ywak, wykorzysta� okazj� ucieczki i szybko p�yn�� w stron� l�du. � Goni� go! � krzykn�� porucznik Worthy do Mudge'a, kt�ry by� ju� w szalupie stoj�cej przy przeciwnej stronie statku. ��d� odbi�a, lecz musia�a okr��y� statek. Dopiero wtedy Mudge dostrzeg� p�ywaka, kt�ry oddali� si� ju� znacznie. Skoczy�em do wanty *, aby go obserwowa�. Je�li uda�oby mu si� wyl�dowa� i ukry� w zaro�lach, osi�gn��by sw�j cel. Prawdopodobnie spodziewa� si� spotka� przyjaci� i liczy� na ich pomoc: ��d� by�a jeszcze daleko za nim, gdy dostrzeg�em ciemn� p�etw� rekina. Znikn�a, a po chwili powietrze przeszy� przenikliwy krzyk. Pirat uni�s� r�ce i znikn�� pod powierzchni� wody. ��d� zawr�ci�a w stron� okr�tu. Natychmiast po powrocie na nasz pok�ad us�yszeli�my dolatuj�ce z g�rnych rejon�w rzeki g�o�ne' d�wi�ki tam-tam�w i rog�w, a po chwili ukaza�a si� grupa tubylczych �odzi. P�dzone spiesznymi uderzeniami wiose�, p�yn�y w naszym kierunku. Nie chcia�o nam si� wierzy�, by tubylcy zaatakowali brytyjski okr�t wojenny, a jednak ich gesty i szyk zdradza�y bojowe zamiary. Bardzo mo�liwe, �e s�ysz�c odg�osy bitwy, a uwa�aj�c �Soko�a Morskiego" za najpot�niejszy okr�t, jaki p�ywa po morzach, uznali, i� jemu w�a�nie przypad�o zwyci�stwo. Zauwa�yli jednak statek piracki zakotwiczony za nasz� ruf� i przestali * W a n t a � lina stalowa takielunku sta�ego, podtrzymuj�ca maszt z boku. wios�owa�. Trwa�o to tylko chwil�. Odzyskali odwag� i z jeszcze g�o�niejszymi ni� przedtem wrzaskami, z waleniem w tam-tamy ruszyli naprz�d. � Wystrzeli� ponad g�owami! � rozkaza� nasz dow�dca. � Musz� im pokaza�, �e ze mn� nie ma �art�w. Ledwie hukn�a armata, a ju� pirogi * gwa�townie zawr�ci�y. Wio�larze dobywali wszystkich si�, aby uj�� w bezpieczne miejsce poza zasi�giem naszych dzia� i wkr�tce ca�a flotylla znikn�a za cyplem. Pozosta�o nam do wykonania jeszcze jedno zadanie � pojmanie lub zniszczenie szkunera handlarzy niewolnik�w. Poniewa� �eglowanie by�o skomplikowane i niebezpieczne, nasz dow�dca postanowi� nie nara�a� na szwank okr�tu, lecz pos�a� przeciwko piratom szalupy. Wyruszy�y wi�c trzy �odzie. Jedna, najwi�ksza, uzbrojona w armatk� sze�ciofuntow� *, dwie pozosta�e w hakownice *. Ja p�yn��em na wielkiej szalupie dowodzonej przez porucznika Worthy'ego. Wkr�tce ujrzeli�my pirogi, a za nimi stoj�cy na kotwicy szkuner. Dicki Popo, kt�ry p�yn�� z nami, aby wskaza�, gdzie zbudowano nadbrze�ny szaniec, wykrzykn��: � O, tam, tam! Ledwie przebrzmia� jego g�os, a ju� armatnia kula z gwizdem przelecia�a nad nami. �odzie sterowa�y prosto na bateri�. Nasze armatki odpowiedzia�y, a my naparli�my na wios�a. Szybko * Piroga � w�skie, d�ugie cz�no, wydr��one lub wypalone z jednego pnia, u�ywane przez mieszka�c�w wysp Oceanu Spokojnego. * Armatka sze�ciofuntow� � dzia�o strzelaj�ce sze�ciofuntowymi pociskami. * Hakownica � dzia�o ma�ego kalibru bez lawety. 26 . pis * dotarli�my do brzegu. Porucznik wyskoczy� na l�d. Poszed�em za jego przyk�adem. Pad�y rozkazy i ruszyli�my do szturmu. Hiszpanie nie czekali na nas, lecz uciekli w g�szcz, zaledwie kilku broni�o si� do ostatka i zgin�o od naszych kul lub pa�aszy. Porucznik nie pozwoli� nam �ciga� przeciwnika w g�stym lesie, zagwo�dzili�my wi�c pi�� armat porzuconych na sza�cu i natychmiast wr�cili�my do �odzi, aby zaatakowa� szkuner. Nie uda�o si�. Ze statku buchn�y k��by dymu. W pierwszej chwili ruszyli�my szybciej, licz�c, �e zd��ymy ugasi� po�ar. Szkuner by� pi�knym statkiem i warto by�o wzi�� taki �up. Jednak porucznik rozkaza� zatrzyma� �odzie. Decyzja by�a wydana w sam czas, bowiem pot�ny wybuch wyrwa� pok�ad statku, zwali� maszty, kt�rych od�amki spad�y nawet mi�dzy nasze szalupy. Przez kilka minut wida� by�o p�omienie i po chwili kad�ub, nadwer�ony na skutek wybuchu, poszed� na dno. Co sta�o si� z nieszcz�snymi niewolnikami, trud-. no powiedzie�. Mieli�my nadziej�, �e w imi� cz�owiecze�stwa wysadzono ich na brzeg. Nie pojmano �adnego z nich, gdy� na pewno zostali pop�dzeni w g��b l�du. Powr�cili�my na okr�t. �Heroin�" i �Sok� Morski", korzystaj�c ze �wie�ego wiatru, podnios�y �agle i ruszy�y w stron� morza. Min�li�my przybrze�n� mielizn� i b�d�c ju� na bezpiecznych wodach dojrzeli�my �agle. Do brzeg�w zbli�a�a si� fregata komandora bazy wojennej. On r�wnie� dowiedzia� si� o piratach i ruszy� na ich poszukiwanie. Przy spotkaniu komandor z�o�y� gratulacje naszemu dow�dcy z okazji powodzenia wyprawy, przyj�� od nas je�c�w i zdobyty statek, a my mogli�my ruszy� w dalsz� drog� na zach�d. Dicki Popo pozosta� z nami i cieszy� si� sympati� oficer�w i ca�ej za�ogi. O losie �Soko�a Morskiego" i jego pirackiej za�ogi us�ysza�em dopiero po d�ugim czasie. ROZDZIA� II Wok� Przyl�dka Horn. W porcie Patagonii. Wizyta na statku wielorybniczym. Zaciszny port. Niebezpieczna przygoda. Valparaiso. Wyspa koralowa. Tubylcy. Wyspy Sandwich. Popo i bia�y ch�opiec. Niespe�na sze�� miesi�cy temu, siedz�c za biurkiem w kantorze mego ojca, anim pomy�la�, �e kiedykolwiek ujrz� Przyl�dek Horn. A teraz stercza� on wysoko z w�d oceanu, na prawym trawersie * �Heroin�", obramowany u st�p r�wnymi zmarszczkami fal. Ciemny, samotny, majestatyczny. Pe�nym wiatrem, na wszystkich �aglach sun�li�my na zach�d. To wznosili�my si� na szczyt szklistej fali, to zapadali�my g��boko w doliny, aby znowu wdziera� si� na wodn� stromizn�. � Wspania�y widok! � zawo�a�em spogl�daj�c na pot�n� ska�� Przyl�dka, powoli nikn�c� z oczu za prawym baksztagiem. � Zobaczysz jeszcze wiele pi�knych widok�w � rzuci� Peter Mudge, kt�ry by� realist�. � Je�li chodzi o mnie, to z przyjemno�ci� rozstawa�em si� z tym widokiem, ilekro� przep�ywa�em t� tras�, i cieszy�em si�, gdy byli�my ju� na Pacyfiku. Kiedy� dwukrotnie cofn�y si� st�d wiatry i przez sze�� czy wi�cej tygodni t�ukli�my si� mi�dzy p�ywaj�cymi lodowcami, a wichury by�y tak silne, �e niemal nos�w nam nie poobrywa�o. Mam nadziej�, �e tym razem unikniemy podobnych przyjemno�ci. * Trawers � k�towe odchylenie w p�aszczy�nie poziomej osi statku w stosunku do linii jego kursu. 30 � I ja mam nadziej� � odpowiedzia�em. � Spodziewam si�, �e wkr�tce b�dziemy mieli pi�kn� pogod� i s�oneczne niebo. �� Mo�liwe, ch�opcze, liczymy na najlepsze � powiedzia� Mudge. � Jednak je�li cz�ek przeszed� w �yciu tyle co ja, wie, �e nie nale�y si� cieszy� z zacisznego portu, zanim si� do niego nie dotrze. Jednak tym razem Peter Mudge i jego towarzysze nie byli nara�eni na przykro�ci: od dawna p�yn�li po wodach Pacyfiku. A� do 46 stopnia szeroko�ci po�udniowej p�dzili�my z rozwini�tymi �aglami, steruj�c bli�ej l�du, ni�, jak przypuszcza�em, czyni si� zazwyczaj. Tam trafili�my na cisz�. Chwil� przedtem dojrzeli�my daleko na wschodzie �agiel, za kt�rym w odleg�o�ci czterdziestu czy pi��dziesi�ciu mil * widnia�y wysokie szczyty Kordylier�w *, pokryte wiecznym �niegiem. Przypuszczam, �e by� to po�udniowy skraj �a�cucha g�rskiego, ci�gn�cego si� od Przesmyku Panamskiego* przez ca�� d�ugo�� kontynentu. Przez ca�y dzie� ko�ysa�o bardzo silnie. Odnosi�em wra�enie, �e wysokie maszty zostan� wyrwane z okr�tu. Dow�dca chcia� porozmawia� z kapitanem obcego statku. By� mo�e opu�ci� on Angli� p�niej od nas i posiada� naj�wie�sze wiadomo�ci z kraju. Rozkaz, aby spu�ci� i przygotowa� szalup�, zosta� ju� wydany, gdy dow�dca spojrza� na barometr i zauwa�y�, �e ci- * Mila � mila angielska = 1609 m; mila morska = 1852 m. * Kordyliery � najd�u�szy na �wiecie system g�rski, ok. 15 500 km, zajmuj�cy zachodni� cz�� Ameryki P�dn. i P�n. W Ameryce P�dn. Kordyliery nosz� nazw� And�w (ok. 7500 km d�ugo�ci). * Przesmyk Panamski � najwi�ksze przew�enie Ameryki; stanowi po��czenie l�dowe Ameryki P�n. i P�dn. 31 �nienie spad�o, a na p�nocnym zachodzie ukaza�o si� pasmo chmur. � Zamocowa� szalup� � rozkaza� � b�dzie sztorm. Nie zd��y�aby wr�ci�. Nied�ugo czekali�my. Min�o mo�e p� godziny, a ju� p�dzili�my z du�� szybko�ci�. Mimo �e nie�li�my na masztach tylko silnie zarefowane * topsle, przy przechy�ach woda wlewa�a si� na pok�ad przez zawietrzne luki odp�ywowe. Dow�dca, kt�ry ju� dawniej bywa� w tych stronach, aby nie straci� na czasie, poleci� sterowa� do portu Penas *, gdzie mogli�my znale�� os�on� na zawietrznej stronie wysepki i nawet schroni� si� w kt�rym� z przytulnych port�w kontynentu. Statek zmierza� na wsch�d. �aglowiec, kt�ry obserwowali�my, szed� tym samym kursem, widocznie z podobnymi jak i my zamiarami. Domy�lili�my si�, �e r�wnie� zmierza na p�noc i walczy o to, aby sztorm nie cofn�� go na po�udnie. Mudge wyra�a� zadowolenie, �e nie pop�yn�li�my przeciwnym halsem *. � Mog�oby si� zdarzy�, �e znios�oby nas z powrotem doko�a Przyl�dka na Atlantyk. Nie ka�dy jednak kapitan ryzykowa�by sterowanie na l�d. Musimy mie� si� na baczno�ci i rzuca� sond�, aby nie wpa�� na brzeg. Wygl�da na to, �e tamten statek zna drog�, b�dzie wi�c naszym przewodnikiem, i miejmy nadziej�, �e bez trudu znajdziemy schronienie. Szybko do�cign�li�my obcy statek. By� to bark *, * Refowa� � zmniejsza� powierzchni� �agla przy silnym wietrze. * Penas � port nad zatok� tej samej nazwy na wybrze�u Chile. * Hals � kurs �aglowca po przek�tnej, zale�nie od wiatru wiej�cego na burt� (lewy h., prawy h.). * Bark � tr�jmasztowy statek z �aglami rejowymi na dw�ch przednich masztach. a po budowie kad�uba okre�lili�my go jako statek wie�orybniczy z m�rz po�udniowych, a wi�c dobrze znaj�cy tutejsze wybrze�a. P�yn�c dalej tyrn samym kursem, ujrzeli�my po lewej stronie przed nami d�ugi �a�cuch wysepek, ci�gn�cy si� od kontynentu. Stopniowo przesuwa�y si� one coraz bardziej na nasz trawers. P�yn�li�my nadal za wie lory bnikiem i wreszcie dotarli�my do du�ej zatoki, ca�kowicie os�oni�tej przed sztormem, szalej�cym na otwartym morzu. B�d�c ju� w bezpiecznym miejscu kapitan uzna�, �e nieostro�no�ci� by�oby posuwa� si� dalej w g��b zatoki i kaza� zwin�� �agle. Stan�li�my niedaleko miejsca, gdzie niedawno rzuci� kotwic� wielorybnik. Roztaczaj�cy si� przed nami krajobraz by� chyba najdzikszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek widzia�em; brzeg by� obramowany ciemnymi ska�ami stercz�cymi z wody, a nad nimi b�yszcza�y wysokie szczyty g�r; nie mog�em dostrzec nic, co by wskazywa�o na przebywanie tu cz�owieka. Obserwowali�my brzegi przez lunety i tu� naprzeciw naszego okr�tu wykryli�my w l�dzie wg��bienie, kt�re mog�o by� wej�ciem do zatoczki lub uj�ciem rzeki. Oczywi�cie postanowili�my to zbada�, i liczyli�my, �e uda si� nam wykona� ten zamiar nast�pnego dnia. Tymczasem kapitan rozkaza� Mudge'owi i mnie pop�yn�� �odzi� do kapitana wielorybniczego statku i poprosi� o gazety � naj�wie�sze, jakie posiada � w podarunku za� dla niego poleci� zabra� �wiartk� baraniny i pomara�cze. Kapitan wieiorybnika powita� nas bardzo uprzejmie. By� to m�czyzna w �rednim wieku, o ponurym spojrzeniu, w �akiecie z d�ugimi po�ami i kapeluszu o szerokim rondzie. Dzi�kowa� nam za prezenty, szczeg�lnie cenne dla jego �ony. Zaprosi� nas do kabiny, � Dwukrotnie zaginiony 33 gdzie zastali�my �adn� kobiet�, kt�rej twarz wyra�a�a bezgraniczny smutek. Kapitan natychmiast poda� nam paczk� angielskich gazet z okresu, kiedy ju� opu�cili�my kraj. � Mam nadziej�, panowie, �e zostaniecie na kolacji � zaprasza� gospodarz. �� B�dzie podana natychmiast. Nie wiem tylko, czy potrafi� was ugo�ci� czym� lepszym, ni� macie na swoim okr�cie. Mudge przyj�� zaproszenie. Tu� przed kolacj� wesz�o do kabiny dziewcz� bardziej podobne do anio�a czy bogini, ni� do �ywej istoty. Mudge sk�oni� si�, a ona odpowiedzia�a mu u�miechem i lekkim skinieniem g�owy. Kapitan nie przedstawi� nas ani nie powiedzia�, kim jest ta mi�a os�bka. Ja oczywi�cie przypuszcza�em, �e to c�rka kapitana, lecz pomyli�em si�. Dziewcz� zwraca�o si� do �ony kapitana per �pani Hudson". Nawi�za�a z nami konwersacj� i uderzy�o .mnie, �e czyni wysi�ki, aby zabawi� nie tyle nas, co pani� Hudson. Posi�ek nie trwa� d�ugo i nie mieli�my wiele okazji do rozmowy, by�em jednak oczarowany g�osem naszej wsp�biesiadniczki., Po chwili Mudge spojrza� na zegarek, serdecznie podzi�kowa� za przyj�cie i �ycz�c paniom wszystkiego najlepszego, po�egna� je. Niestety, musia�em p�j�� za jego przyk�adem. Pani Hudson mia�a �zy w oczach i po�egna�a mnie s�owami: ��� Niech B�g ci� chroni od niebezpiecze�stw morza! Towarzysz�ca jej panienka u�miechn�a si� tak s�odko, �e ju� marzy�em o nast�pnej wizycie na �Hope-well". Na pok�adzie Mudge rozmawia� z kapitanem, poszed�em wi�c w towarzystwie pierwszego oficera do 34 naszej za�ogi, goszczonej przez marynarzy wieloryb-nika. � Pani Hudson wydaje si� cierpie� na melancholi� � zagadn��em swego towarzysza. � Ma po temu powody �� odpowiedzia� oficer. � Nie mo�e pogodzi� si� z utrat� jedynego syna, kt�ry przed paru laty zgin�� na tych morzach. To smutna historia. Ch�opiec by� odwa�nym dzieckiem, ulubie�-cem ca�ej za�ogi. �odzie kapitana, moja i drugiego oficera odp�yn�y w pogoni za wielorybami, a z drugiej strony statku ukaza�y si� gejzery wody wyrzucane przez jeszcze jedno zwierz�. Spuszczono ��d� trzeciego oficera. Synek kapitana widz�c, �e matka jest pod pok�adem, poprosi�, aby zabrano go do �odzi. Trzeci oficer zamiast odm�wi�, lekkomy�lnie wzi�� go z sob�, zanim sternik czy ktokolwiek inny zd��y� zobaczy�, co si� dzieje, i zaoponowa�. W rzeczywisto�ci nikt na pok�adzie o tym nie wiedzia�. ��d� odbi�a i wtedy w�a�nie obserwator na bocianim gnie�dzie da� znak, �e jedna z �odzi trafi�a wieloryba. Sternik oczywi�cie wyszed� z dryfu * i ruszy� w tamt� stron�. Zacz�a si� pogo� za �odzi�, kt�r� wieloryb odho-lowa� przesz�o trzy mile; a potem d�ugo toczy�a si� walka, zanim bestia zosta�a u�miercona. Gdy stan�li�my obok �odzi, by�o ju� ciemno. Pogoda zepsu�a si�, zacz�� d�� silny wiatr, na morzu podnios�y si� fale. Nie zapomn� widoku pani Hudson szukaj�cej swego jedynaka. Ojciec by� r�wnie� w straszliwym stanie. Wreszcie jeden z ch�opc�w, kt�ry przedtem ba� si� odezwa�, wyzna�, �e widzia� malca na r�ku trzeciego oficera tu� przed odp�yni�ciem jego �odzi, ale co by�o dalej, nie wiedzia�, gdy� zszed� pod pok�ad. * D r y f � znoszenie statku z kursu pod wp�ywem wiatru i fali. 3S Natychmiast odci�li�my liny, kt�rymi by� przycumowany wieloryb, i po�eglowali�my w kierunku, gdzie mieli�my nadziej� spotka� zaginionych. Na takielun-ku * powiesili�my latarnie i strzelali�my z armatek, aby wskaza� nasz� pozycj�. Pogoda pogarsza�a si� coraz bardziej. Przy tak wysokiej fali grozi�o �odzi powa�ne niebezpiecze�stwo. Kr��yli�my po �owisku przez ca�� noc, bez rezultatu. Po wschodzie s�o�ca nie ustali�my w poszukiwaniach, r�wnie� bezskutecznych. Oko�o po�udnia wiatr przycich� i chocia� widzieli�my wielorybie fontanny, kapitan nie posy�a� �odzi na polowanie. Chocia� �al nam by�o tylu straconych okazji, nikt jednak nie mia� serca domaga� si� od kapitana, aby rozpocz�� polowanie. Wi�ksz� cz�� tygodnia sp�dzili�my na poszukiwaniach. Za�oga zacz�a szemra�. Uwa�a�em wi�c za sw�j obowi�zek przypomnie� kapitanowi o celu naszej podr�y. Ze z�amanym sercem przyst�pi� do polowania. Dotychczas nie znaleziono nawet �ladu zaginionego dziecka. Prawdopodobnie trzeci oficer trafi� harpunem wieloryba, nie maj�c jednak do�wiadczenia przegra� walk� i ��d� jego zosta�a rozbita w drzazgi lub wci�gni�ta pod wod�, zanim zd��ono przeci�� lin�. � Rzeczywi�cie smutna historia � rzek�em. � Nie dziwi� si� teraz, �e pani Hudson jest taka smutna. A kim jsst owa m�oda dama? � spyta�em. � Tyle tylko mog� powiedzie� � odpar� oficer � �e przyby�a na statek wieczorem, tu� przed wyruszeniem w rejs. Do tego czasu nikt z nas o niej nigdy nie s�ysza�. Ani pani Hudson, ani nasz kapitan nie uwa�ali za stosowne cokolwiek nam wyja�ni�, panienka za�, chocia� rozmawia przy stole, na pok�adzie nie uroni s��wka. * Takielunek � og�lne olinowanie okr�tu. 38 Moje zainteresowanie m�od� dam� wzros�o jeszcze bardziej. Dojrza�em j� na rufie statku, gdy odbili�my od jego burty. Sk�oni�em si� zdejmuj�c czapk�. Odpowiedzia�a, powiewaj�c w moj� stron� chusteczk�. Nast�pnego dnia sztorm szala� dalej. Korzystaj�c z tego grupa z�o�ona z kapitana, porucznika, Petera Mudge, Tommy Pecka i mnie uda�a si� na brzeg. W�skie ska�y stercz�ce obok ma�ej cie�niny, kt�r� ogl�dali�my z okr�tu, stwarza�y wra�enie, �e jest ona znacznie bli�ej, ni� by�a w istocie. Po d�ugim wios�owaniu weszli�my w w�skie przej�cie pomi�dzy wysokimi ska�ami, ca�kowicie pozbawionymi drzew. W istocie nie by�o tam kawa�ka przestrzeni, gdzie mog�yby zapu�ci� korzenie. Cie�nina stopniowo rozszerza�a si� i wp�yn�li�my do obszernego basenu, kt�rego brzegi porasta�a bogata ro�linno��, pokrywaj�ca zbocza' otaczaj�cych nas g�r. Cismne ska�ki wygl�da�y spo�r�d drzew, a na szczytach g�r le�a�y b�yszcz�ce czapy �niegu. Kapitan mierzy� g��boko�� i stwierdzi�, �e mog�y tu zawija� nawet bardzo du�e statki. Mo�na tu by�o nie tylko sta� na kotwicy, lecz nawet cumowa� * do drzew, cho�by na morzu szala� najstraszliwszy wicher. Zatoczka by�a bezpieczna jak dok. Pop�yn�li�my wzd�u� brzeg�w, lecz nie mogli�my znale�� dogodnego miejsca do l�dowania. Wychodzili�my co prawda na l�d dwa czy trzy razy, lecz udawa�o si� nam odej�� od brzegu nie dalej ni� na par� jard�w *. Prawdopodobnie po tych ska�ach, poro�ni�tych lasem, nie st�pa�a jeszcze ludzka stopa. Nie s�yszeli�my nawet �wiergotu ptak�w, nie widzieli�my �lad�w �ycia � panowa�a tu cisza i pustka. Powierzch- * C u m a � lina z �okiem" na ko�cu, s�u��ca do przymocowania (cumowania) statku przy brzegu. * Jard � ang. miara d�ugo�ci = 0,914 m, r�wna 3 stopom ang. 37 ni� ziemi tworzy�y zwa�y zmursza�ego drewna, pokrytego r�norodnymi mchami i porostami. Wsz�dzie stercza�y pnie powalone wichur�, nast�pne pokolenia wyrasta�y z tej masy, wznosi�y w g�r� zielone korony. � Chod�cie! -� wykrzykn�� kapitan. � Nie damy si�. Musimy jako� znale�� drog� przez puszcz�. �! I ��d� jeszcze raz dobi�a do brzegu. �� Za mn�! � zawo�a� kapitan i wyskoczy� na l�d, a raczej na pie� drzewa. � Bierzcie ze mnie przyk�ad! � W nast�pnej chwili przewr�ci� si� i znikn��. Skoczyli�my za nim. Nogi kapitana stercza�y do g�ry, a g�owa i tu��w tkwi�y w wilgotnej masie z drewna i mchu. Uda�o si� nam go wyci�gn��. Granatowy mundur zmieni� kolor na brudnozielony. Podj�li�my now� pr�b�. Tym razem kapitan chcia� przej�� po pniu. Tommy pragn�� dotrzyma� mu kroku, obydwaj jednak zapadli si� zn�w g��boko w pr�chno i mchy. Tommy'ego ledwie�my wyci�gn�li, a kapitan kln�c nasze, jak powiedzia� tch�rzostwo, straci� ochot� do wycieczki. Wsiedli�my do �odzi w nadziei, �e mo�e jednak znajdziemy dogodniejszy teren do rozpocz�cia g�rskiej wyprawy. Na kra�cu basenu odkryli�my wpa