8136
Szczegóły |
Tytuł |
8136 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8136 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8136 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8136 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Dukaj
Z�ota galeria
Poci�g zatrzyma� si� i Genera� zeskoczy� na ziemi�. Przez k��by buchaj�cej od
lokomotywy pary
dojrza� kr�p� posta� krasnoludzkiego maszynisty, kt�ry ju� krz�ta� si� dooko�a
czterokrotnie
ode� wy�szych k�, z sobie tylko znanych powod�w wal�c z furi� w brudny metal
m�otem o
bardzo d�ugim trzonku.
Genera� zamacha� lask�, powstrzymuj�c swego adiutanta od podbiegni�cia do tor�w,
i podszed�
do krasnoluda.
- Chyba wszystko w porz�dku?
Tamten spojrza�, sapn��, od�o�y� m�ot. W czarnej od sadzy twarzy b�yska�y
��tawe bia�ka.
Dziko spl�tana broda krasnoluda posiada�a aktualnie barw� smo�y i zapewne da�oby
si� z niej
wyczesa� z p� szufli w�gla. Maszynista si�gn�� gdzie� pod �w bujny krzak
zarostu, wyj��
papierosa i zapa�ki, zapali�, zaci�gn�� si�.
- Wszystko w porz�dku, Generale - rzek�, uspokoiwszy ju� nerwy.
Genera� zerkn�� na zegarek, kt�ry wyci�gn�� z lewej kieszeni kurty.
- Kwarta do drugiej. O p�torej klepsydry szybciej ni� zapowiadali�cie. Nie�le.
Krasnolud parskn�� dymem; roz�arzony czerwono papieros, wetkni�ty gdzie� w
�rodek tej
ciemnej g�stwy, gdzie znajdowa�y si� usta maszynisty, na moment zajarzy� si�
jeszcze mocniej.
- Nie o to chodzi. Pomocnika mam do dupy. Genera� b�dzie spokojny, "Demon"
ci�gnie jak
cholera, m�g�by nawet szybciej.
- Wola�bym raczej wi�cej wagon�w.
- Te� da rad�.
- No. To �wietnie. Ciesz� si�. - Poklepa� krasnoluda po ramieniu sw� lew� d�oni�
(zal�ni�y
kamienie, b�ysn�� metal), na co krasnolud wyszczerzy� w u�miechu krzywe z�by;
ale Genera�
patrzy� ju� gdzie indziej, na adiutanta mianowicie, kt�ry mimo wszystko zbli�a�
si� do nich.
Genera� po�egna� si� z maszynist� i wszed� pod okap w�glowej szopy. Ko�ysz�ca
si� pod jej
dachem lampa naftowa ciska�a po okolicy blade cienie.
Major Zakraca wypr�y� si� i regulaminowo zasalutowa�: obcasy razem, cholewy na
wysoki
po�ysk, lewa d�o� na r�koje�ci szabli, prawe rami� wyrzucone energicznie w prz�d
i w g�r�.
- Daj�e spok�j, Zakraca, nie jeste�my na defiladzie.
- Tak jest, generale.
Po czym przeszed� w r�wnie regulaminowe "spocznij".
Genera� po prostu nie m�g� sobie da� rady z Zakrac�; nawet nie pr�bowa� zmienia�
nawyk�w
oficera, przypuszczalnie zostan� mu one ju� do �mierci. Jako nastoletni kadet
Akademii Wojny,
Zakraca wybra� si� wraz ze sw� dru�yn� na wycieczk� w G�ry Zmierzchu - mieli
wolny miesi�c,
chcieli sprawdzi� prawdziwo�� legend, wydawa�o im si� to odpowiedni� rozrywk�
dla
przysz�ych dow�dc�w armii. Z ca�ej dru�yny prze�y� jeden Zakraca: wizytuj�cy
akurat osiad�ego
w okolicy znajomego nekromant� �elazny Genera� uratowa� ch�opca dos�ownie
wyrywaj�c go ze
szpon�w smoka. Genera�, kt�ry i tak by� bohaterem dla ka�dego z urwickich
kadet�w, w oczach
m�odego Zakracy awansowa� w�wczas na co najmniej p�boga. Zakraca dor�s�,
trzasn�a mu
trzydziestka - lecz w jego prywatnej teogonii wci�� nic si� nie zmienia�o.
- No wi�c?
- Jest �le. Iluzjoni�ci Pe�zacza otworzyli nad miastem �abie Pole. Ludzie
ogl�daj�. Ptak leje
ksi���cych ile wlezie.
- Warzhad mia� wyda� dekret.
- Nie wyda�.
- Jasny piorun. Co m�wi?
- Jego Kr�lewska Wysoko�� nie zamierza ucieka� si� do stosowania cenzury -
wyrecytowa� z
kamienn� twarz� Zakraca. - Powinien pan jednak, generale, zabiera� ze sob�
lusterka, by�by pan
na bie��co, polte'y nigdy do ko�ca pewne.
- Niech zgadn�, kto mu podpowiedzia�, co zamierza�: Birzinni, prawda?
- Premier nie opu�ci� Zamku od dw�ch dni - odpar� Zakraca.
Genera� u�miechn�� si� ponuro.
- Masz konie?
- Za sk�adem.
- Wi�c do Zamku.
�
Jad�c, wylicza� spodziewany czas dotarcia poszczeg�lnych oddzia��w na pozycje.
Teoretycznie
dane konieczne dla przeprowadzenia podobnych kalkulacji pozostawa�y zmiennymi
nieaproksymowalnymi: na przyk�ad taki Nex Pluci�ski, jako g��wnodowodz�cy Armii
Po�udnie,
gdyby tylko zechcia�, by�by w stanie op�ni� ca�� operacj� o trzy-cztery dni.
Kolej �elazna sama
z siebie niczego nie przes�dza�a, ca�y osi�gni�ty dzi�ki niej zysk czasowy m�g�
zosta� �atwo
zmarnotrawiony przez jedn� niefortunn� rozmow� na Zamku.
Przemkn�li przez Lasek Wieczorny i wypadli na Kr�lewskie B�onie. Otworzy�a si�
przed nimi
panorama Czurmy, stolicy Zjednoczonego Imperium, od staro�ytno�ci siedziby
kr�l�w na
Havrze. �una od �wiate� miasta gasi�a gwiazdy, kt�re i tak w wi�kszo�ci
przes�ania�o �abie Pole.
Dwumilionowa metropolia ci�gn�a si� dziesi�tkami w��w wzd�u� zatoki o
kszta�cie �zy. W
czystych wodach oceanu przegl�da�a si� krwawa kl�ska wojsk Ksi�stwa Spokoju.
Genera�
spogl�da� na naniebn� iluzj�, usi�uj�c, mimo niewygodnego skr�tu
perspektywicznego,
zorientowa� si� w bardziej szczeg�owym przebiegu bitwy. Wzi�te to by�o z punktu
widzenia
lec�cego ponad �abim Polem or�a b�d� soko�a (a najpewniej s�pa). Co jaki� czas
wpada�y
jednak w transmisj� d�u�sze i kr�tsze wstawki ze zbli�e�, gdy trwa� jaki�
wyj�tkowo zaci�ty
pojedynek, wyj�tkowo krwawa rze�ba b�d� wyj�tkowo efektowne magiczne starcie.
Kiedy w��czy�a si� reklama Sk�ad�w Kowalskiego, Genera� spyta� Zakrac�:
- Kto jeszcze to sponsoruje?
- Jawnie: stali klienci Pe�zacza. Sumak, Fo�szy�ski, bracia Que, Kompania
Po�udniowa, Holding
STC. Nie wiem natomiast, kto wszed� z powod�w politycznych; je�li w og�le wszed�
ktokolwiek, bo mo�e nie by�o potrzeby.
- Ilu ludzi Pe�zacza to trzyma?
- Ohoho, chyba wszyscy. Tam ju� si� t�uk� �adnych par� klepsydr, a leci to non
stop.
- Napu�cili nawet d�inny.
- Mhm?
- Tylko si� przypatrz: �aden rydwan nie wchodzi im w wizj�. Musieli po�o�y�
blokad�. Znowu
p� miasta b�dzie si� procesowa�. Pe�zacz na pewno dosta� od kogo� po cichu w
�ap�, w �aden
spos�b nie zwr�ci�oby mu si� podobne przedstawienie z samych reklam.
- No... nie wiem. Pan zobaczy na tarasy, balkony, dachy, generale. Pan zobaczy
na ulice. Ma�o
kto �pi. To nie jest bitwa o byle wioch�, tam Ptak rozdeptuje Ksi�stwo.
Frekwencja, �e
pozazdro�ci�. Pe�zacz na pewno doi ich wszystkich ile wlezie. Na dodatek
sukinsyny maj�
szcz�cie, bo oba ksi�yce akurat s� pod horyzontem i jako�� obrazu uda�a im si�
jak z lustra.
Wpadli na przedmie�cie. Tu ju� musieli zadziera� g�owy, by nie straci� z widoku
tocz�cej si� na
nocnym niebosk�onie bitwy. Przez �abie Pole przewala�o si� piek�o: smoki p�on�y
w locie,
otwiera�y si� w ziemi wulkany, tryska�a lawa, lud�mi rzuca�o na setki �okci w
g�r�, rozdzierana
przestrze� zwija�a ich w obwarzanki i strucle, potem odwija�a w drug� stron�, i
na nice,
metamorficzne potwory �ciera�y si� ponad g�owami piechoty, snopy �wiat�a z
ustawionych na
wzg�rzach dooko�a Pola latarni tartyjskich krzy�owa�y si�, ��czy�y, wygina�y i
rozszczepia�y,
indywidualne pojedynki urwit�w przeradza�y si� w szalone pokazy magicznych
fajerwerk�w,
urwici w u�amkach knot�w wy�adowywali w walce moc, umiej�tno�ci i do�wiadczenie
zebrane
w ci�gu ca�ego swego �ycia, ro�li pod chmury i kurczyli si� ni�ej �dziebe�
trawy, rzygali ogniem,
wod�, gazem, nico�ci�, ciskali na wrog�w huragany �miertelnych przedmiot�w,
lawiny
niszcz�cych energii, i r�wnocze�nie bronili si� przed analogicznymi ich atakami.
Biedota ze slums�w, le��c bezpo�rednio na ziemi b�d� na rozci�gni�tych na niej
kocach,
komentowa�a g�o�no przebieg pojedynk�w, nagradza�a zwyci�zc�w i przegranych
gwizdami,
oklaskami, przekle�stwami.
Wyjechali na G�rn� Willow�, Genera� pokaza�: w prawo. Zatrzymali konie przy
sze�ciopi�trowym "Zaje�dzie Gonzalesa". Stajenny zabra� wierzchowce, przeszli na
zaplecze.
Starzec prowadz�cy interes wynajmu rydwan�w stukn�� cybuchem fajki w nocny
cennik.
Genera� skin�� na Zakrac�; major zap�aci�.
Okaza�o si�, �e zajazd dysponuje tylko jednym wolnym rydwanem, pozosta�e jeszcze
nie wr�ci�y
albo nie nadawa�y si� do u�ytku.
- Zamek - rzek� Genera� d�innowi rydwanu, ledwo usiedli i zapi�li pasy.
- A konkretnie? - spyta� d�inn ustami umieszczonej na przedpiersiu p�askorze�by,
ju� unosz�c
pojazd w powietrze.
- G�rny taras na Wie�y Hassana.
- Ten taras jest zamkni�ty dla...
- Wiemy.
- Jak szanowni panowie sobie �ycz�.
Wyprysn�li ponad nisk� zabudow� przedmie�cia. Zamek majaczy� na horyzoncie
czarn� pi�ci�
wbit� g��boko w gwiazdosk�on. Wyniesiony w g�r� na stromej kolumnie ska�y na
blisko p�
w�a, spieczony z jednej bry�y kamienia-niekamienia przed niespe�na czterystu
laty, trwa� ponad
Czurm� w niezmiennej i niezmienialnej formie, s�u��c kolejnym kr�lom
Zjednoczonego
Imperium jako dom, twierdza, pa�ac oraz centrum administracyjne. Genera�
doskonale pami�ta�
ten dzie�, gdy Szarchwa� uaktywni� wreszcie latami konstruowane zakl�cie,
wyszarpuj�c z
wn�trza planety gigantyczny blok gor�cej lawy i formuj�c go po�r�d ulewy i
grzmotu piorun�w,
w przes�aniaj�cych wszystko k��bach gor�cej pary - w wy�niony pradawnym
koszmarem Zamek.
Spikowali na Wie�� Hassana, wielki paluch czarnej budowli wskazuj�cy aktualnie
�rodek
�abiego Pola. Poziome s�upy �wiat�a, bij�ce z wie�y na wszystkie strony przez
mniejsze i
wi�ksze okna oraz inne otwory, czyni�y z niej filar jakiej� na p� materialnej
drabiny jasno�ci.
Rydwan wlecia� w jeden z najwy�szych jej szczebli, wyhamowa� i osiad� mi�kko na
wysuni�tej
w przepa�� szcz�ce tarasu.
- Jeste�my - rzek� d�inn. - Mam czeka�, czy mog� ju� wr�ci�?
- Nie czekaj - rzek� Zakraca si�gaj�c do kieszeni. - Ile?
- Dwa osiemdziesiat.
Zanim major zap�aci�, Genera� by� ju� przy wej�ciu do hali postojowej. Zerkn��
po raz ostatni w
niebo. Chroniona sferycznym ugi�ciem przestrzeni piechota Ptaka Zdobywcy
odcina�a w�a�nie
wojskom Ksi�stwa Spokoju ostatni� drog� odwrotu.
�
- G��wnodowodz�cy Armii Zero, genera� urwit�w Zjednoczonego Imperium, do�ywotni
cz�onek
Rady Korony, do�ywotni senator Zjednoczonego Imperium, honorowy cz�onek Rady
Elekcyjnej,
kr�lewski doradca, dwukrotny regent, Stra�nik Rodu, Pierwszy Urwita, rektor
Akademii Sztuk
Wojny, kawaler order�w Czarnego Smoka i Honoru, siedmiokrotny Kassitz Mieczy,
fordeman
Zamku, hrabia Kardle i B�adyga, Rajmund Kaesil Maria �arny z Warzhad�w!
Genera� wszed� i popatrzy� na od�wiernego. Od�wierny zamruga�. Genera� nie
opuszcza�
wzroku. Od�wierny usi�owa� si� u�miechn��, ale dolna warga zacz�a mu dr�e�.
Genera� sta� i
patrzy�.
- Daj�e spok�j, jeszcze padnie nam biedaczyna na serce - mrukn�� pierwszy
minister Birzinni,
wertuj�c zalegaj�ce st� papiery.
- Ciebie te� tak zapowiada�?
- Ja nie jestem �elaznym Genera�em, nie mam o�miuset lat, moje tytu�y nieco
mniej liczne.
- Nieco.
- Widzia�e�? - spyta� zag��biony w przysuni�tym do otwartego okna fotelu kr�l,
wskazuj�c brod�
niebo nad Czurm�.
- Widzia�em, Wasza Wysoko�� - przytakn�� Genera�, podchodz�c do�. Bogumi�
Warzhad pali�
papierosa, strzepuj�c popi� do ustawionej na kolanie popielniczki w kszta�cie
muszli. Na
parapecie przy jego lewym �okciu sta�o jedno z luster dystansowych, odbijaj�c
obraz Sali Rady
pa�acu Ksi�cia Spokoju w Nowej Plisie; rubin g�osu lustra by� wyci�ni�ty. Na
owej Sali panowa�
chaos nie mniejszy, ni� na �abim Polu.
- Skurwysyn Ptak ma szcz�cie jak jaki� pieprzony Gurlan. - Warzhad rozgni�t�
papierosa, zaraz
wyj�� z papiero�nicy i zapali� nast�pnego. - Jebanemu Szczuce trzasn�a faza i
Ptak uderzy�
dok�adnie wtedy, p� klepsydry urwici cholernego ksi�ciunia szli bez wsparcia,
po�owa zdech�a z
niedotlenienia. Ni chuja nie pojmuj�, czemu ten dupog�owy Szczuka si� nie
cofn��. Co, do
kurwy n�dzy, z�oto maj� zakopane pod tym zasranym �abim Polem, czy jak?
Dla nikogo nie by�o tajemnic�, i� j�zyk, jakim pos�uguje si� na codzie� m�ody
kr�l, do�� daleko
odbiega od standard�w obowi�zuj�cych w arystokratycznych sferach, wszelako
obserwowane w
nim od jakiego� czasu nat�enie niecenzuralnych wyraz�w wskazywa�o na lichy - i
wci��
pogarszaj�cy si� - stan nerw�w w�adcy.
- T�umaczy�em Waszej Wysoko�ci - odezwa� si� znad tr�jwymiarowej projekcji pola
walki
odwr�cony do monarchy plecami Nex Pluci�ski. - Nie zd��yliby na czas otworzy�
kana��w w
nowym miejscu.
- Ale urwici Ptaka te� by nie zd��yli! - wrzasn�� Warzhad. - Wi�c co za r�nica?
- Ptak ma �wier�milionow� armi� - rzek� cicho kr�lowi �elazny Genera�. - Jemu o
nic innego nie
chodzi, jak w�a�nie o wykluczenie z walki urwit�w. Wdepcze ksi���cych w ziemi�
sam� mas�
rzuconego do ataku wojska.
- Dlaczego my i Ferdynand nie mamy �wier�milionowych armii?
- Bo to nieop�acalne - westchn�� Birzinni, piecz�tuj�c jaki� dokument.
- Pierdolonemu Ptakowi, �eby go szlag, najwyra�niej si� op�aca.
- Ptakowi te� si� nie op�aca. Dlatego musi podbija�.
- Nie by�bym tego taki pewien - mrukn�� Genera�.
- Wi�c sami, kurwa, nie wiecie, i jeszcze mnie mydlicie oczy! A og�o�my,
cholera, powszechny
pob�r do wojska, niech si� sukinsyn zdziwi! On ma �wier� miliona? Ja b�d� mia�
pieprzony
milion! A co! W ko�cu to Imperium, nie jakie� p�nocne zadupie! Gustaw, ile by�o
w ostatnim
spisie?
- Sto dwana�cie milion�w czterysta siedem tysi�cy dwie�cie pi��dziesi�t siedem
pe�noletnich
obywateli, Wasza Wysoko�� - odpar� natychmiast Gustaw Lamberaux, Sekretarz Rady,
kt�remu
w g�owie siedzia�o pi�� demon�w.
- A ile ma ten ca�y Ptak, ma� jego plugawa?
- Tego on sam zapewne nie wie. Ludno�� zamieszkuj�c� podbite przeze� ziemie
ocenia si� na
dwie�cie pi�tna�cie do dwustu osiemdziesi�ciu milion�w.
- A� tyle?! - zdumia� si� Warzhad. - Sk�d si� wzi�o tyle tego robactwa?
- Na P�nocy panuje bieda, Wasza Wysoko��. Mno�� si� w bardzo szybkim tempie -
zakomunikowa� Lamberaux, sugeruj�c oczywiste logiczne powi�zanie tych dw�ch
fakt�w.
- To jest naturalne ci�nienie demograficzne - rzek� Genera� przysiadaj�c na
parapecie przed
kr�lem, lask� k�ad�c przez biodro, lew� d�o� na jej ga�ce. - Pr�dzej czy p�niej
taki Ptak musia�
si� przydarzy�. Niesie go fala przyrostu naturalnego, jest niczym b�yskawica
wy�adowuj�ca
energi� burzy. To jeszcze tw�j pradziadek wyda� dekret zamykaj�cy granice
Imperium przed
imigrantami. Bogacz jest bogaczem jedynie dop�ty, dop�ki ma przy sobie dla
zobrazowania
kontrastu n�dzarza. To dlatego tak absurdalna wydaje si� ofensywa Ptaka, gdy si�
patrzy na
map�: jego ziemie przy ziemiach Imperium i sojusznik�w wygl�daj� jak, nie
przymierzaj�c,
pch�a przy smoku. Ale to jest z�y punkt widzenia.
- A jaki jest dobry, h�?
- Dobry jest taki: nieca�e siedemset lat temu ca�e dzisiejsze Imperium to by�a
Czurma, zatoka,
Wyspa Latarni, co posz�a na dno podczas Dwunastoletniej, i okoliczne sio�a. Oraz
baron
Anastazy Warzhad, kt�ry mia� odwag� podnie�� rebeli� w �rodku Wielkiego Pomoru.
A caryca
Yx spojrza�a na map�, zobaczy�a pch�� przy smoku, i odwlek�a wys�anie wojska.
- A c� to za analogie poronione? - zirytowa� si� Birzinni, sko�czywszy jak��
kr�tk� rozmow�
przez swoje lusterko. - �e co? - �e my jeste�my taki kolos na glinianych nogach?
A Ptak z t�
jego barbarzy�sk� zbieranin� to przysz�e Imperium?
- O tym mo�emy si� przekona� tylko w jeden spos�b - rzek� spokojnie Genera�. -
Czekaj�c. Ale
czy naprawd� chcesz mu pozwoli� zbudowa� to swoje imperium?
- Ty po prostu masz skrzywion� perspektyw�. - Birzinni zamacha� w stron�
Genera�a
zdezaktywowanym lusterkiem. - To przez te wszystkie twoje czary: �yjesz i �yjesz
i �yjesz,
jeszcze jeden wiek, jeszcze jeden, historia ca�ych pa�stw zamkni�ta pomi�dzy
m�odo�ci� a
staro�ci�; cho�by� chcia�, nie zmienisz tej skali.
- Dla kr�l�w - powiedzia� Genera� patrz�c Warzhadowi prosto w b��kitne oczy -
jest to
najw�a�ciwsza ze skal, najw�a�ciwsza z perspektyw. Musimy uderzy� teraz, gdy
Ptak zwi�zany
jest w Ksi�stwie. Bez podchod�w, bez macania, ca�� pot�g�. Wej�� na niego przez
Prze��cz
G�rn� i Doln�, wej�� z zachodu Mokrad�ami, i desantem morskim w K'da, Ozie i obu
Furtwakach; i powietrznym, rozk�adaj�c mu system zaopatrzenia. Teraz, zaraz.
Warzhad odrzuci� papierosa, zacz�� obgryza� paznokcie.
- Mam go zaatakowa�? Tak ni z tego, ni z owego, bez powodu?
- Pow�d masz. Najlepszy z mo�liwych.
- Jaki?
- Dzisiaj Ptak jest do pokonania.
- Wojny chcesz?! - krzykn�� Birzinni, wznosz�c r�ce ponad g�ow� i budz�c tym
swoim krzykiem
drzemi�cego przy kominku ministra skarbu, Sasz� Querza. - Wojny?! Agresji na
Lig�?!
Oszala�e�, �arny?!
Od bardzo dawna nikt ju� do niego nie zwraca� si� inaczej jak "Generale",
ewentualnie "panie
hrabio", nawet kolejne metresy, i teraz �elazny Genera� wbi� sw�j lodowato zimny
wzrok we
wzburzonego premiera.
Birzinni cofn�� si� o krok.
- Ja nie jestem od�wiernym! Daruj sobie te sztuczki! Mam demona, nie zuroczysz
mnie!
- A �eby�cie ocipiali, cisza mi tu!! - rozdar� si� kr�l Bogumi� Warzhad, i
istotnie cisza zapad�a
natychmiast.
- Ty, Genera� - kr�l wskaza� go palcem. - Ja sobie przypominam: ty ju� od
jakiego� czasu
pr�bujesz mnie podjudzi� przeciwko Ptakowi. Jeszcze chyba w Oxfeld usi�owa�e�
wymusi� na
mnie zgod� na poci�gni�cie tej krasnoludzkiej �elaznej drogi pod Prze��cze. Od
dawna to
planujesz. Ja m�wi�! - potrz�sn�� palcem. - Nie przerywa�, kurwa, kiedy kr�l
m�wi! Nie wiem,
co ty sobie wyobra�asz! Od wieku nie mia�e� �adnej porz�dnej wojny, wi�c marzy
ci si� jaka�
krwawa rozr�ba, co? Nie zamierzam przej�� do historii jako ten, kt�ry rozp�ta�
g�upi�,
niepotrzebn�, bezsensown� i niczym nie sprowokowan� wojn�! S�yszysz mnie?
- On t� kolej i tak wybudowa� - rzek� Birzinni.
- Co?
- T� drog� �elazn� krasnolud�w.
- Za moje w�asne pieni�dze - mrukn�� Genera�. - Ani grosza z pa�stwowej kiesy
nie wzi��em.
- Bo�e drogi, co tu si� dzieje? - �achn�� si� Warzhad. - Czy to jest jaki�
spisek szalonych
militaryst�w?
- Ja nie wiem, czy to si� stanie jutro, czy za rok, czy za lat dwadzie�cia -
powiedzia� Genera�
wstaj�c z parapetu. - Ale wiem, mam t� pewno��, �e w ko�cu Ptak uderzy i na nas.
A wtedy -
wtedy to b�dzie jego decyzja, jego wyb�r, i chwila dogodna dla niego. Bro�my
si�, p�ki jeszcze
mo�emy, p�ki jeszcze sytuacja jest korzystniejsza dla nas.
- Chcia�e� powiedzie�: dla ciebie - warkn�� Birzinni.
Genera� wspar� si� twardo na lasce, zacisn�� szcz�ki.
- Oskar�asz mnie o zdrad�?
Premier w kontrolowany spos�b okaza� zmieszanie.
- O nic ci� nie oskar�am, jak�e bym �mia�...
Siwow�osy minister skarbu ockn�� si� na dobre.
- Czy wy�cie wszyscy rozum potracili? - zaskrzecza�. - Birzinni, ty chyba na �eb
ze schod�w
zlecia�e�! �elaznego Genera�a o zdrad� pos�dzasz? �elaznego Genera�a...?? To� on
mia� wi�cej
szans na przej�cie korony Imperium, ni� ta korona ma gwiazd! Jeszcze o twoich
pradziadkach
si� nie �ni�o, kiedy on wiesza� za niepos�usze�stwo i spiskowanie przeciwko
kr�lowi! Dwa razy
by� regentem; czy cho� o dzie� op�ni� przekazanie pe�ni w�adzy? Dwa razy jemu
samemu
proponowano tron, ale odmawia�! Z g��w usieczonych przeze� zdrajc�w u�o�y�bym
stos wy�szy
od Wie�y Hassana! Ty� si� tyle razy przy goleniu nie zaci��, ile jego pr�bowali
zabi�, w�a�nie za
wierno�� koronie! Dwie rodziny straci� w buntach i rebeliach! Blisko tysi�c lat
stoi na stra�y
rodu Warzhad�w! W og�le nie by�oby ju� dzi� tego rodu, gdyby nie wyratowani
przez niego
osobi�cie twoi przodkowie, Bogumi�. Ty si� ciesz, �e masz przy sobie takiego
cz�owieka, bo
�aden inny w�adca na Ziemi nie mo�e si� poszczyci� tak wiernym poddanym; kt�rego
wierno�ci
mo�e by� tak pewnym. Ju� pr�dzej w siebie bym zw�tpi�, ni� w niego! - Co
powiedziawszy,
Querz ponownie zasn��.
Aby uciec spod ich kosych spojrze�, jakie skierowali na niego zirytowani tak
nieprzyzwoicie
szczer� przemow� ministra skarbu, Genera� wycofa� si� w ciemny k�t sali i usiad�
w ustawionym
tam pod rze�b� gryfa fotelu wy�o�onym czarn� sk�r�. Lask� prze�o�y� przez uda,
r�ce opu�ci�
symetrycznie na oparcia, cho�, rzecz jasna, o �adnej symetryczno�ci nie mog�o tu
by� mowy, bo
wzrok patrz�cych zawsze uskakiwa� ku lewej d�oni Genera�a. To by�a ta s�ynna
�elazna R�ka,
Magiczna D�o�.
Od o�miu wiek�w nieustannie doskonal�cy si� w swych urwickich sztukach - zanim
jeszcze w
og�le powsta�a definicja urwity, zanim zosta� genera�em, zanim uruchomi� tajemne
mechanizmy
swej d�ugowieczno�ci - ju� wtedy, na samym pocz�tku, s�yn�� by� z owej
inkrustowanej
klejnotami i metalem ko�czyny. Legenda g�osi�a, i� oddaj�c si� ciemnym kunsztom
(a
pod�wczas by�y to kunszty uznawane za bardzo, bardzo ciemne) wda� si� �arny w
konszachty z
Niewidzialnymi tak pot�nymi, �e nie m�g� ju� nad nimi zapanowa�, i gdy podczas
kolejnego z
nimi spotkania dosz�o do k��tni, istoty zaatakowa�y go. Wielkim wysi�kiem woli
pokona� je i
cudem prze�y�; wszelako utraciwszy w walce w�adz� nad lew� r�k�, nie m�g� ju�
jej odzyska�.
Zorientowawszy si� rych�o w nieskuteczno�ci wszelkich znanych form kuracji, aby
nie pozosta�
inwalid� do ko�ca �ycia (kt�re mia�o si� przecie� okaza� tak d�ugie), zdecydowa�
si� mimo
wszystko uciec do magii: implantowa� sobie zatem w odpowiednich miejscach r�ki,
d�oni,
palc�w rubiny psychokinetyczne. Odt�d nie mi�nie i nie nerwy porusza�y i
zawiadywa�y
martw� ko�czyn�, a dzia�o si� to bez jakiegokolwiek ich po�rednictwa, sam� moc�
my�li
�arnego. Tym sposobem de facto przekszta�ci� on cz�� swojego cia�a w magiczny
artefakt.
Sarkaj�cy na p�rodki i rzadko zatrzymuj�cy si� w p� drogi, i tym razem nie
cofn�� si� �arny
ze �cie�ki, jaka si� przed nim po owej operacji otworzy�a. Nast�pi�y kolejne
implantacje, kolejne
magiczne machinacje, transformuj�ce rami� i d�o� w pot�ny i coraz pot�niejszy,
skomplikowany i wci�� si� komplikuj�cy, wielozadaniowy semiorganiczny
mageokonstrukt. Ten
proces bowiem wci�� si� jeszcze nie zako�czy�; min�y tymczasem wieki i wieki, a
on trwa�.
Wychylaj�ca teraz z cienia r�kawa kurty d�o� Genera�a wygl�da�a niczym t�tni�cy
jakim�
zimnym, nieorganicznym �yciem splot metalu, szk�a, drewna, kamieni szlachetnych,
twardszych
od nich nici - oraz, jednak, cia�a. Wed�ug legendy jedno skinienie palca
Genera�a r�wna�o z
ziemi� niezdobyte twierdze; wed�ug legendy zaci�ni�cie owej pi�ci zatrzymywa�o
serca
wrog�w, �cina�o im krew w �y�ach. Ale to by�a legenda - sam Genera� wszystkiemu
zaprzecza�.
R�ka spoczywa�a nieruchomo na oparciu fotela. Genera� milcza�. Nie pozosta�o mu
ju� nic do
powiedzenia; �yj�c tak d�ugo potrafi� rozpozna� chwile zwyci�stw i momenty
kl�sk, bardzo
precyzyjnie wa�y� szanse i nie myli� ma�o prawdopodobnego z po prostu
niemo�liwym. Siedzia�
i patrzy�. Kr�l nerwowo pali� kolejnego papierosa. Premier Birzinni, stoj�c przy
wielkim,
okr�g�ym stole zajmuj�cym �rodek komnaty, konferowa� szeptem z dwoma swymi
sekretarzami,
nieprzerwanie stukaj�c przy tym paznokciem w le��ce obok lusterko dystansowe.
Sasza Querz
chrapa�. Ogie� w kominku trzeszcza� i hucza�. Pod przeciwleg�� �cian� Nex
Pluci�ski i jego
sztabowcy, na podstawie raport�w zwiadowc�w, przekazywanych za po�rednictwem
podwieszonej uko�nie pod sufitem baterii luster (dwana�cie na dwana�cie),
aktualizowali
sytuacj� militarn�, zobrazowan� w tr�jwymiarowej projekcji ziem granicznych
Ksi�stwa i Ligi.
Jeden z ludzi Orwida, odpowiedzialny za podtrzymywanie i odpowiednie
przekszta�canie tej
iluzji, drzema� na krze�le za lustrami; drugi, selektywnie w��czaj�cy i
wy��czaj�cy na ��danie
ich foni�, sta� pod popiersiem Anastazego Warzhada i ziewa�. Szepty premiera i
sekretarzy,
sztucznie t�umione g�osy zwiadowc�w, monosylabiczne pomruki sztabowc�w, furkot
ognia,
szum nocy - wszystko to dzia�a�o usypiaj�co, nic dziwnego, �e stary Querz
faktycznie przysn��.
Genera� wszelako od czterech dni obywa� si� bez snu i tak�e teraz nie zamierza�
rezygnowa� z
magicznych stymulator�w. Zerkn�� na zegarek. Prawie trzecia.
Wszed� Orwid z Brud�, szefem dalwidz�w.
Birzinni uciszy� swoich sekretarzy.
- Co jest?
Orwid zamacha� r�k�.
- Nie, to nie ma nic wsp�lnego z Ptakiem.
- Wi�c?
- Genera� chcia� wiedzie�.
- Skoro jednak fatygowali�cie si� osobi�cie...
Bruda u�miechn�� si� blado do skrytego w cieniu Genera�a.
- Znale�li�my j� - rzek� do�.
Kr�l zmarszczy� brwi.
- Kogo?
- Planet� Genera�a - wyja�ni� Orwid podchodz�c. - Wasza Wysoko�� z pewno�ci�
pami�ta. To
by�o tu� po intronizacji Waszej Wysoko�ci. Upar� si� i zagna� mi ludzi do
przeszukiwania
kosmosu.
- Ach, prawda... - Warzhad pomasowa� w roztargnieniu czubek wydatnego nosa. -
S�oneczna
Kl�twa. Holocaust. Druga Ziemia. No tak. I co, faktycznie trafili�cie na ni�?
- Tak jest - skin�� g�ow� Bruda. - Prawd� m�wi�c, ju� zw�tpili�my. Genera�
przedstawi� bardzo
zgrabn� argumentacj�, statystyka i miliardy gwiazd i w og�le: niemo�liwe, �eby
nie by�o ani
jednej planety o parametrach wystarczaj�co zbli�onych do Ziemi... Ale w�a�nie na
to wygl�da�o.
Dopiero dzisiaj...
- No, no, no - kr�l wykrzywi� si� do Genera�a. - Znowu, cholera, mia�e� racj�,
niech ci� szlag. I
co teraz zrobimy z tym odkryciem, a?
- Jak to co? - podnieci� si� Orwid. - To jasne, trzeba tam polecie� i przej�� j�
w posiadanie w
imieniu Waszej Wysoko�ci, jako cz�� Imperium!
- Gdzie to w�a�ciwie jest? - spyta� Genera�.
- Druga planeta numeru 583 ze �lepego �owcy. Nie wida� z naszej p�kuli. Oko�o
dwunastu
tysi�cy sz�og�w.
- No, kochany Generale - wyszczerzy� si� premier - nosi ci� i nosi, wojny by�
chcia�, ruchu, akcji
- masz okazj�. Bierz statek i le�. C� za przygoda! Genera� Odkrywca! Jak j�
nazwiesz? Czekaj,
zaraz ci wystawi� pe�nomocnictwa kr�lewskiego namiestnika i gubernatora ziem
przy��czonych.
- Od razu z�apa� za lusterko i wyszczeka� do� odpowiednie rozkazy.
Genera� przeni�s� wzrok na kr�la.
- Nie s�dz�, �eby to by� odpowiedni czas na podobne wycieczki - rzek�.
Orwid wygrzeba� z kieszeni pryzmat iluzyjny, po�o�y� na stole i wymamrota� kod
wyzwalaj�cy.
W powietrzu rozwin�� si� tr�jwymiarowy obraz planety. Kilkoma s�owami Orwid
powi�kszy� go
i podni�s�.
- �adna, nie? - Obszed� planet� dooko�a, przygl�daj�c si� jej z nie skrywan�
satysfakcj�, jakby w
istocie przez uaktywnienie pryzmatu to on j� stworzy�. - Nie wida�, bo
iluzjonisci zdj�li j� z
bardzo bliskiego spojrzenia, ale ma dwa ksi�yce, jeden du�y, trzy-,
czterokrotna masa naszego
Tryba, drugi natomiast prawie �mie�. Ten kontynent, co go terminator tak tnie,
idzie tam potem
jeszcze do drugiego bieguna. A tylko popatrz na te archipelagi. Popatrz na te
g�ry.
A� zauroczy�o to samego kr�la i Warzhad wsta� i z papierosem w ustach podszed�
do iluzji.
Genera� r�wnie� si� zbli�y�; nawet Pluci�skiego zainteresowa�a. Planeta, w
po�owie bia�o-
b��kitna, w po�owie czarna, wisia�a nad nimi, niczym wyba�uszone z pi�tego
wymiaru oko
nie�mia�ego b�stwa. Obraz w iluzji by� zamro�ony, pryzmat pami�ta� tylko to
jedno odbicie w
�renicy - huragany zatrzymane w wirowaniu, chmury z�apane w rozci�gni�ciu na
�wier� oceanu,
burze pochwycone w �rodku paroksyzm�w, zastopowane w obrotach noc i dzie� - ale
wystarczy�o.
- M�j Bo�e, m�j Bo�e - szepn�� Warzhad. - Sam chcia�bym polecie�.
Birzinni u�miechn�� si� pod w�sem.
Genera� zacisn�� praw� d�o� na ramieniu kr�la.
- Wasza Wysoko��. Ja b�agam was...
- Nie b�dzie, kurwa, �adnej wojny! - rozdar� si� monarcha, pluj�c petem na
dokumenty i
odskakuj�c wstecz od �arnego. - Co ci si� nie podoba? No co?! M�wi�, �e polecisz
- i polecisz!
Genera� wzi�� g��boki oddech.
- Wasza Wysoko��, prosz� wobec tego tylko o rozmow� w cztery oczy w Cichej
Komnacie.
- Co ty knujesz? - warkn�� Birzinni. - O co ci chodzi? My�lisz, �e uda ci si�
zastraszy� kr�la? W
cztery oczy z �elaznym Genera�em, dobre sobie...!
- Jestem kr�lewskim doradc� i Stra�nikiem Rodu, przys�uguje mi...
- Nie pozwol�! - Tu premier zwr�ci� si� do Warzhada. - Nie zdajesz sobie sprawy,
panie, do
czego on jest zdolny...
- Wyda�em rozkaz, czy nie? - sykn�� kr�l. - No wyda�em, czy nie?! Wi�c, kurwa,
wykona� bez
pyskowania! Ju�! - Spojrza� na iluzj�, podrapa� si� w policzek, rozgl�dn�� po
sali i wypu�ci�
powietrze z p�uc. - Id� spa�. Dobranoc.
Po czym wyszed�.
- Co si� sta�o? - spyta� minister skarbu.
- Nic, �pij dalej - machn�� na� Birzinni.
Genera� wr�ci� po lask�, sk�oni� si� premierowi i Pluci�skiemu i ruszy� do
wyj�cia. Birzinni
podkr�ci� w�sa, Nex postuka� si� w zamy�leniu cybuchem fajki w przednie z�by...
odprowadzali
wzrokiem plecy Genera�a do samych drzwi. Orwid nie patrzy�, bawi� si� wy��czonym
pryzmatem, Bruda nawet odwr�ci� wzrok, by nie napotka� spojrzenia mijaj�cego go
�arnego;
dopiero potem zerkn��. Gustaw Lamberaux z zamkni�tymi oczyma konwersowa� ze
swymi
demonami.
Od�wierny zamkn�� drzwi.
- Na mi�o�� bosk� - sapn�� Sasza Querz - co tu si� dzieje?
- Nic si� nie dzieje, �pij, �pij.
�
- �e co??
- Kr�lewski rozkaz. Lec� jutro z rana - rzek� Genera� siadaj�c na �awie pod
fosforyzuj�c� �cian�
bezokiennego gabinetu Zakracy.
- Birzinni, co? - warkn�� ponuro major. - Jego robota, prawda?
Genera� nawet nie fatygowa� si� odpowiedzie�.
Zakraca wsta� zza biurka, maszeruj�c nerwowo w te i we w te sprawdzi�
machinalnie g��wne
zakl�cia antypods�uchowego konstruktu pomieszczenia, wreszcie wybuchn��:
- Owija go sobie dooko�a palca! Nawet si� z tym nie kryje! Przecie� nie mo�e si�
�udzi�, �e nikt
nie widzi! Na co on liczy? My�li, �e ujdzie mu to na sucho? W�a�nie mnie dosz�o,
�e re Duin
przej�� pakiet kontrolny Yaxa & Yaxa. S�ysza� pan, generale? To jest ju� dwie
trzecie Rady
Kr�lewskiej! Birzinni z�apa� nas za gard�o!
- Re Duin by� do przewidzenia - mrukn�� Genera�, spogl�daj�c na przeciwleg��
�cian�, po kt�rej
kartograficznym fresku para niewidzialnych d�inn�w przesuwa�a symboliczne
strza�ki, linie,
tr�jk�ty i k�ka. - Przebi� si� ju�?
- Ptak? - major zwolni�, obejrza� si� na �cian�. - Ci�gle to samo. Ale trzebaby
chyba cudu, �eby
w ko�cu ich nie zdusi�. Mam tu bierne odbicie ze sztabu Szczuki - wskaza� na
jedno z
ustawionych na biurku lusterek. - My�l� ju� o oddaniu Zalesia i Prawej Hurty.
- Ferdynand le�y - rzek� Genera�. - Le�y i prosi o dor�ni�cie. Wycofanie si� z
gwarancji dla
Ksi�stwa by�o najwi�kszym b��dem Birzinniego. Przyjdzie nam za to drogo
zap�aci�. Do
unikni�cia by�o morze krwi.
- Nic pan nie m�g� poradzi�, generale. - Zakraca wr�ci� za biurko, zacz��
przestraja� jedno z
lusterek. - Votum separatum da�o przynajmniej niekt�rym do my�lenia. Zreszt�
Warzhad i tak
zrobi�by, co chcia� Birzinni, chocia�by zdo�a� pan przekona� Rad�. A tam po
prawdzie nie ma
przecie� kogo przekonywa�, sam pan najlepiej wie, ile kosztuje g�os takiego
Spoty czy
Chwalczy�skiego. Ale s�owo �elaznego Genera�a ma znaczenie, tak, tak, ludzie
pana popieraj�,
niech pan nie udaje zdziwionego, zapluty ch�op z najdalszego zadupia dobrze wie,
�e �elazny
Genera� nigdy nie �amie danego s�owa i nie splami�by swojego honoru �adn� zdrad�
czy
krzywoprzysi�stwem, i prawda jest taka, �e przyznaj� racj� panu, Generale, nie
kr�lowi, kr�l
szczeniak, Genera� legenda; ludzie jednak wiedz�, ludzie wiedz� bardzo dobrze,
kto co warty...
O, jest. Ilu pan chce?
- Wezm� "Jana IV" z tr�jk� kinetyk�w. Na g��wnego �ci�gnij Goulde'a. Pe�na
obsada urwicka, z
ci�kim uzbrojeniem, sprz�tem desantowym i tak dalej. Nadto zapas�w ile si�
da... a, nie, one
ju� s� w stazach. Zreszt� sam wiesz: chc� by� przygotowany na ka�d� mo�liwo��,
skoro poj�cia
nie mam, czego si� tam spodziewa�.
- S�ysza�e�, Kuzo - zwr�ci� si� Zakraca do lustra. - Genera� leci jutro rano.
Zaraz pobudz� ludzi.
Macie tam miejsce?
- Stary Dw�r stoi prawie pusty, ju� jaki� czas temu przygotowali�my miejsce dla
uciekinier�w z
Krateru - odezwa�o si� zwierciad�o. - Na par�na�cie klepsydr mo�emy tam
zakwaterowa� i pu�k.
"Jan IV" jest w hangarze, nie ruszali�my go od lat, b�d� musia� pogoni� d�inny.
Za�aduje pan
ludzi od razu, Generale, czy te� szykuje pan jakie� �wiczenia, odpraw�? W
wy�ywieniu jeste�my
uzale�nieni od Ziemi i dodatkowa setka g�b na stanie...
- Najwy�ej jeden posi�ek - mrukn�� Genera�.
- Najwy�ej jeden posi�ek - powt�rzy� Zakraca. - A w�a�nie, by�y jakie� sygna�y z
Krateru?
Ksi���cy nie ruszaj� si�? Ile maj� statk�w?
- Cztery lub pi��, nadto trzy w ruchu wahad�owym, ale, przypuszczam, zniszczone,
przej�te b�d�
zablokowane, bo to ju� mija trzydzie�ci klepsydr, jak nic z Ksi�stwa nie wysz�o
ponad
atmosfer�. Tak w og�le to jest kwestia polityczna, urwici Ptaka robili tu
podchody od
Subbermayera jeszcze za starego Lucjusza, sm�ci�y si� jakie� duchy po
szczelinach, pokazywa�y
widma, prawdopodobnie niewyciszone manifestacje sprz�e� bilokacyjnych, pi�tego,
czwartego
stopnia. Pan wie, Generale, o tej pr�bie desantu na Wron�? Chcieli si� wkopa� na
sto �okci i
ob�o�y� wyrwidusz�, nie wiem, czemu si� wycofali, to by im jednak dawa�o jak��
odskoczni�;
chocia�, nie da si� ukry�, cholernie kosztowne to by�o, wszyscy w b�blach,
g��wny konstrukt na
�ywych diamentach... Krater jednak si� nie podda. A gdyby ksi���cy ewakuowali
cywili tak bez
niczego, z samego strachu...
- Rozumiem, rozumiem. - Genera� przeszed� za biurko, wchodz�c w pole widzenia
lustrzanego
Kuzo. Kuzo poderwa� si�, uk�oni�; Genera� skin�� mu g�ow�. - Czyj to by� rozkaz
z tym Starym
Dworem?
- Mhm, po prawdzie my�my si� sami dogadali, tu, na miejscu, jak tylko wysz�o to
o�wiadczenie
o neutralno�ci. By�o jasne, �e nie b�dzie rozkazu do powrotu, a jak ju� Ptak
we�mie Now� Plis�,
Krater pozostanie ostatnim wolnym kawa�kiem Ksi�stwa Spokoju we wszech�wiecie.
Tam si�
wkr�tce rozp�ta piek�o. Szykuj� si� ju� na �mier�.
- A w Plisie o tych cywili nikt si� nie upomnia�? Zapomnieli o nich, czy co?
M�wisz, �e zosta�o
im par� statk�w... Mhm, pomy�lmy: na prawie azylu, u nas czy na Wyspach...
- Nie maj� kinetyk�w. Prawie nikogo nie maj�. Z urwit�w zosta�y chyba dwie
osoby, reszta
zwykli �o�nierze. W ramach tej wielkiej mobilizacji sprzed heksonu �ci�gn�li
wszystkich na d�.
Pewnie w�a�nie gin� gdzie� na �abim Polu.
- Powinni�my wi�c wej�� na Krater - rzek� twardo Genera�, pochylaj�c si� ponad
ramieniem
majora ku zwierciad�u dystansowemu. - Teraz jest najlepszy moment: przed
oddaniem Plisy, ale
po kl�sce Ksi�stwa. By�by� w stanie to wykona�? Trzeba zatkn�� tam sztandar
Imperium zanim
pojawi si� pierwszy statek Ptaka.
Kuzo skrzywi� si�.
- Niezbyt mi si� to podoba...
- Nie b�d� g�upi, Kuzo - warkn�� Genera�. - A po c�e� szykowa� Stary Dw�r?
Ratujesz ludzi i
ocalasz budynki i sprz�t, bo po szturmie urwit�w kamie� na kamieniu w Kraterze
nie zostanie,
wiesz o tym. A Ptak na baz� Imperium nie skoczy. Zero krwi.
- Ale oni si� nie poddadz�! M�wi�em przecie�!
- Ptakowi - nie; nam - tak. Uwierz mi, tam si� w�a�nie modl� o jakie� honorowe
wyj�cie. Nikt
tak naprawd� nie pragnie �mierci, cho�by nie wiadomo jak chwalebnej. B�d� tam
rano;
tymczasem zr�b tylko jedno: z�� im w moim imieniu propozycj�. Warunki
kapitulacji tak
honorowe, jak tylko chc�. Sam przyjm�. Osobi�cie. Na moje s�owo. Rozumiesz?
�adnej ujmy.
Mo�esz to nawet uj�� jako okresow� protekcj�.
- Pan to m�wi serio, Generale?
- Nie zadawaj g�upich pyta� - warkn�� Zakraca.
- W takim razie spr�buj�.
Kapitan Kuzo zasalutowa� i roz��czy� si�, lustro odbi�o twarze Genera�a i
majora.
Genera� wyprostowa� si�, u�miechn��.
Zakraca pokr�ci� g�ow�.
- Ju� widz� min� Birzinnego. Zesra si�, jak us�yszy. Teraz wszystko zale�y od
tego, czy skurwiel
nie ma tam na Trybie jakiej� wtyki. No bo potem przecie� ju� nie odda Krateru
Ptakowi, na co�
takiego nawet kr�l nie p�jdzie. A jak urwitom Ptaka puszcz� nerwy, to mo�e
nareszcie b�dzie
pan mia� t� wojn�, generale...
Ni z tego, ni z owego w Generale wezbra� zimny gniew. Jedn� my�l� obr�ci�
Zakrac� z fotelem
przodem do siebie, po czym wycelowa� w majora obtoczony w szkle i metalu palec.
- Nie obra�aj mnie, Zakraca - wycedzi� przez zaci�ni�te z�by. - Kr�l i Birzinni
nie rozumiej�, bo
nie chc� zrozumie�, ale czy r�wnie� ty s�dzisz, �e mnie ta wojna potrzebna jest
dla zabawy,
rozrywki, popisu?
- Bardzo przepraszam, je�li tak pan to odebra�...
R�wnie szybko min�� generalski gniew.
- Niewa�ne. - �arny machn�� lask�, odwr�ci� si� i wyszed�.
�
D�inn posadzi� s�u�bowy rydwan Genera�a na dachu jego willi kilkana�cie �okci od
le�aka ze
�pi�c� Kasmin�. Zasn�a ogl�daj�c bitw� na �abim Polu, w opuszczonej bezw�adnie
r�ce
�ciska�a jeszcze kieliszek z odrobin� wina na dnie. Genera� podszed�, stan�� nad
ni�, spojrza�.
By�a w bia�ym, jedwabnym szlafroku; �ciskaj�cy go pasek rozwi�za� si�, jedwab
sp�yn�� po
jeszcze bielszym ciele kobiety. Genera� sta� i patrzy�: g�owa oparta o rami�,
opuszczone powieki,
wp�otwarte usta, zmierzwione w�osy przes�aniaj�ce p� twarzy, na drugiej
po�owie, na policzku,
czerwonawy odcisk, zapewne dopiero co przewr�ci�a we �nie g�ow� z barku na bark.
Patrzy�, jak
oddycha. Piersi w d� i w g�r�. Od nocnego zimna spierzch�y si� jej brodawki.
Uni�s� praw�
r�k� i zatrzyma� d�o� tu� przed rozchylonymi wargami Kasminy. Gor�cy oddech
parzy� mu
sk�r�. Patrzy� jak szamocz� si� pod powiekami jej ga�ki oczne. Mia�a w sobie
trzy czwarte krwi
elfiej i niewykluczone, i� widzia�a go tak�e przez powieki. Pochyli� si� i
poca�owa� j�. W
pierwszym odruchu, jeszcze �ni�c, nie otworzywszy oczu - obj�a go ramionami i
przyci�gn�a.
Opar� si� jej, boj�c si� o le�ak.
- Starcy, jak ja - szepn�� - wierz� ju� tylko takim wyznanionym: nie�wiadomym,
mimowolnym.
- Sk�d wiesz, o kim �ni�am?
- O mnie.
- O tobie. Zagl�dn��e�?
- Nie. Widzia�em, jak si� u�miecha�a�, znam ten u�miech.
Podni�s� kieliszek, wyprostowa� si�, wypi�.
- Podoba�o ci si�? - spyta�, wskazuj�c szk�em niebo.
Pomasowa�a ucho, przeci�gn�a si�, zawi�za�a szlafrok.
- Dzieci, jak ja - mrukn�a - lubi� kolorowe widowiska. Przysz�o zaproszenie na
bankiet u
Ozraba, p�jdziemy?
- Nie.
- Nawet nie spyta�e�, kiedy to.
- Jutro lub pojutrze.
- Co, znowu wyje�d�asz?
- Polityka, Kas, polityka.
Wsta�a z rozmachem, a� przewr�ci� si� le�ak.
- Pieprz� polityk� - burkn�a.
Za�mia� si�, przygarn�� j�, przytuli�.
- Nie pos�dza�em ci� o a� takie perwersje. Chod� ju� lepiej, chod�; przed �witem
zawsze
najzimniej.
Zeszli na drugie pi�tro. Poltergeisty przygotowa�y Genera�owi gor�c� k�piel -
Kasmina uda�a, �e
si� na niego obra�a, i odm�wi�a, posz�a poplotkowa� przez lusterko z
przyjaci�kami.
P� klepsydry letargu w parz�cej sk�r� wodzie wystarczy�o Genera�owi dla pe�nego
relaksu.
Ockn�wszy si�, przeprowadzi� kilka rozm�w korzystaj�c z odbicia w sufitowym
zwierciadle,
kt�re skl�� na ten czas, by pozby�o si� skroplonej na� pary oraz wesz�o w sie�
miejskich luster
dystansowych. Potem poltergeisty wytar�y �arnego grubymi, mi�kkimi r�cznikami i
odzia�y w
tr�jwarstwow� szat�. Przeszed� do gabinetu. Szkoda mu by�o czasu na jedzenie,
pobra� energi�
bezpo�rednio z r�ki, przesun�wszy ni� przez buzuj�cy w kominku ogie�. Usiad�szy
nast�pnie w
fotelu, uaktywni� dymnik: najobszerniejsze ze standardowych zakl��
wizualizuj�cych magi�.
Dymnik mia� wbudowany modu� deszyfruj�cy, aby przej�� ewentualne blokady czar�w,
chroni�ce je przed otworzeniem si� na oczach obcego; tu jednak wystarczy�o
rozpoznanie has�a,
bo wszystko to by�y czary �arnego. Ale, rzecz jasna, s� czary i czary, has�a i
has�a, r�ne
poziomy tajno�ci i r�ne dymniki.
Jaskrawo pstrokate kwiaty konstrukt�w wystrzeli�y ze �cian, z artefakt�w
le��cych na biurku i na
p�kach rega��w oraz z samego biurka, a lewa r�ka Genera�a wprost wybuchn�a
gigantycznym,
wielobarwnym bukietem, kt�ry wype�ni� niemal ca�e pomieszczenie. Odci�wszy
pozosta�e
wizualizacje, Genera� skupi� si� na tej. Przeskalowa� i rozwin�� interesuj�ce go
jej ga��zie, reszt�
symbolicznych manifestacji zakl�� �ci�gaj�c do wewn�trz. Osta�y si� jeno trzy
konstrukty, jeden
chwiej�cy si� czarn� w purpurowe pasy kontrzakl�� tr�b� od palca wskazuj�cego do
drzwi, drugi
sp�ywaj�cy r�nokolorowym kobiercem spod nadgarstka na kolana Genera�a i na
dywan pod
jego stopami, trzeci paj�cz� sieci� sztywnych algorytm�w decyzyjnych wyrastaj�cy
z
przedramienia pod sufit, i uk�adaj�cy si� pod nim ko�dr� g�stego dymu. �arny
odruchow�
boczn� my�l� wywo�a� quasiiluzyjne operatory magiczne, w postaci pary szczypiec,
no�a, igie� i
szpuli srebrnej wst��ki, kt�ry to kolor, jako jedyny, nie wyst�powa� w �adnych
wizualizacjach.
Nast�pnie Genera� otworzy� sfer� podczasu i przyst�pi� do pracy. P�omienie w
kominku pe�ga�y
w zwolnionym tempie, jak sp�ywaj�ce we wn�trzu bezgrawitacyjnego pieca
niedokrzep�e szk�o.
Tak naprawd� trwa�o to osiemna�cie klepsydr, ale kiedy zamkn�� sfer�, dopiero
�wita�o. Przebra�
si� w mundur polowy. Lustro odbija�o kilkana�cie wywo�awczych ornament�w, ale
nie odebra�.
Poltergeisty spakowa�y mu do torby wskazane dokumenty, artefakty, ubranie. Torb�
zanios�y do
rydwanu.
Przechodz�c, zajrza� do sypialni. Nie powinien by�. Drugi raz zobaczy� Kasmin�
�pi�c�,
bezbronne pi�kno, ufna nago��, spokojny oddech spomi�dzy wp�rozchylonych warg.
Zauroczy�a go zupe�nie biel jej stopy. Przekl�� si�; przekl�� si� po raz drugi;
dopiero wtedy m�g�
si� ruszy�.
Wyszed� na dach. Po �abim Polu ju� ani �ladu, niechybnie oznacza to koniec
Ferdynanda.
- Akademia Sztuk Wojny, Baurabiss - rzek� Genera� d�innowi.
�
Przez otwarty dach hangaru wpada� do wn�trza ch�odny wiatr. Szarym prostok�tem
nieba sun�y
brzydkie chmury. Poranek przyszed� na �wiat doprawdy niezbyt urodziwy.
- Ilu? - spyta� Genera� Zakrac�.
- Siedemdziesi�ciu dw�ch - odpar� major spogl�daj�c przez szyb� kantoru na par�
magtech�w po
raz ostatni skanuj�cych przygotowany do lotu wahad�owiec.
- Obr�cili�my we dwa, "Niebieskim" i "Czarno-czerwonym" - rzek� Tuul, hormistrz
Baurabissu.
- Po pi�tnastu. Teraz ostatni.
- Goulde?
- Ju� na Trybie.
- Kapitan G�az melduje gotowo�� - zakomunikowa� demon kryszta�u operacyjnego,
spoczywaj�cego w rogu biurka Tuula.
Genera� zerkn�� na zegarek.
- P� klepsydry - mrukn��. - Trzeba si� zbiera�. Jest potwierdzenie od Kuzo?
- Tak.
- Birzinni przys�a� papiery?
- Jeszcze w nocy.
Genera� wsta�, przeci�gn�� si�, zatrzyma� wzrok na suficie i wykrzywi� usta.
- Zakraca - rzuci� - lecisz ze mn�.
Major obejrza� si� na� zdumiony.
- Generale, ja tutaj...
- Lecisz ze mn� - powt�rzy� �arny i Zakraca wzruszy� ramionami, bo zna� ten ton
i wiedzia�, �e
przeznaczenie ju� si� zatrzasn�o.
- Miejsce jest - westchn�� Tuul, wizualizuj�c kryszta�em na przeciwleg�ej do
wielkiej szyby
�cianie schemat "Czarno-czerwonego". - W ostatnim leci tylko trzynastu. I reszta
sprz�tu.
Genera� podszed� do kryszta�u, po�o�y� na nim d�o�, na chwil� zaniewidzia�.
- Dobrze - mrukn��, odsun�wszy r�k�.
Hormistrz pokr�ci� z niesmakiem g�ow�.
- M�g�by pan, generale, robi� to jako� delikatniej, demony g�upiej� mi od takich
wiwisekcji.
- Przepraszam. Nie mam czasu. - Pochyli� si� nad zawalonym papierami biurkiem
Tuula i
u�cisn�� d�o� hormistrza. - Oby B�g.
- Oby B�g - po�egna� si� Tuul i od razu rozpocz�� rozmow� z czyim� zdalnym
odbiciem w
jednym z rozstawionych na blacie luster.
Major i Genera� zeszli po �elaznych schodkach na poziom pod�ogi hangaru; drzwi
kantorka
automatycznie zatrzasn�� za nimi d�inn budynku.
Zakraca poszuka� papierosa, zapali�, zaci�gn�� si�.
- Dlaczego? - spyta�, odruchowo przykrywszy ich obu szybkim antypods�uchowym.
- Bo to jest co� wi�cej, ni� ci si� wydaje.
- Co takiego?
- Polecisz.
- Polec�. Rozkaz. Oczywi�cie �e polec�. Ale demon w intuicji podpowiada mi,
�ebym by�
ostro�ny.
- Masz dobrze u�o�one demony - u�miechn�� si� Genera�. - B�d� ostro�ny; b�d�
zawsze.
- Nie powie mi pan?
- Powiem.
- Taak - westchn�� Zakraca i zdj�� czar.
Ruszyli ku "Czarno-czerwonemu". Wahad�owiec unosi� si� dwadzie�cia �okci nad
posadzk�.
Mia� kszta�t p�katego cygara, wykonany by� z d�bowego drewna, g�adko
wypolerowanego i
poci�gni�tego pokostem; na obu ko�cach zamyka�y go symetryczne rozety wielkich,
kryszta�owych okien. Genera� mrugn�� sobie w spojrzeniu dymnikiem, wizualizuj�c
jawne
poczw�rne zakl�cie hermetyzuj�ce �obo�skiego-Krafta, kt�re oplata�o �ci�le
pojazd; nie
dostrzeg� w nim �adnych luk, i nie spodziewa� si� dostrzec, znaj�c dok�adno��
magtech�w Tuula
- a i tak musia� im przecie� zawierzy�, nie spos�b dopilnowa� wszystkiego
samemu, konstrukty
czar�w statk�w kosmicznych nale�� do najrozleglejszych i najbardziej
skomplikowanych. Mia�
jednak z�e do�wiadczenia z lotami ponadatmosferycznymi. Raz ju� prze�y� nag��
dehermetyzacj� statku na orbicie; tylko natychmiastowa, bezmy�lna, artefaktyczna
reakcja r�ki
uchroni�a go od �mierci z wymro�enia i uduszenia. Od tamtego czasu - a zdarzy�o
si� to
jedena�cie lat temu - nie opuszcza� planety bez wielokrotnego zabezpieczenia
sporz�dzonego z
w�asnych czar�w. Nie szyfrowa� ich i towarzysz�cy mu urwici mieli okazj�
podziwia� ten
majstersztyk sztuki magicznej, redukuj�cy �obo�skiego-Krafta do jednej
tysi�cznej
energoch�onno�ci i toksyczno�ci pierwotnego zakl�cia. Nikt wszak�e nie potrafi�
skopiowa�
owego dzie�a. Takie przyk�ady �wiadczy�y najdobitniej o s�uszno�ci stosowanej
nomenklatury:
nie nauka - sztuka. �elazny Genera� by� za� jej niekwestionowanym arcymistrzem.
Przy oznaczonym rur� zielonego gazu pionie lewitacyjnym "Czarno-czerwonego",
kt�rym jeden
z d�inn�w statku wci�ga� pasa�er�w do jego wn�trza, spotkali pilota.
- To zaszczyt, generale - rzek� kinetyk, prze�kn�wszy ostatni k�s spo�ywanej w
po�piechu
kanapki.
- Osobisty? - spyta� Genera�, wskazuj�c wzrokiem kabur� przymocowan� do pasa
pilota, z kt�rej
wystawa�a r�koje�� pistoletu, pod dymnikiem kwitn�cego na z�oto i czarno.
- Mhm, tak - odpar� kinetyk przenikaj�c przez ziele�. - Po Baurabissie chodz�
r�ne plotki.
Krater siedem w��w od Mnicha, a przecie� trwa wojna. Sam pan wie, generale.
Zreszt�, co taka
pukawka mo�e; to tylko dla komfortu psychicznego - doda�, szybuj�c ku ciemnemu
brzuszysku
wahad�owca, kt�re, pos�uszne woli d�inna, otwiera�o si� ju� sze�ciop�atowym
w�azem.
Major i Genera� wlecieli po pilocie. Wewn�trz �ciany fosforyzowa�y pomara�czowo,
by�o nawet
ja�niej ni� w hangarze. "Czarno-czerwony", jak wszystkie wahad�owce, stanowi� w
istocie po
prostu solidne pud�o do przewo�enia ludzi i �adunk�w na orbit� i z powrotem. By�
mniejszy, ni�
si� wydawa� z zewn�trz. Sk�ada� si� z dw�ch pomieszcze�: kabiny pilota z przodu
oraz reszty
cygara, gdzie do �cian przymocowano fotele dla pasa�er�w i haki dla �adunku. Aby
wykorzysta�
przestrze� do maksimum, ta cz�� wahad�owca obj�ta by�a zakl�ciem deformuj�cym
okresowo
grawitacj�: "d�" znajdowa� zawsze pod stopami, o ile cho� jedna z nich dotyka�a
fosforyzuj�cego drewna pojazdu. �rednica cygara przekracza�a dwana�cie �okci,
wi�c nie
zahacza�o si� g�ow� o g�owy chodz�cych po "suficie", je�li tylko, rzecz jasna,
nie zbli�y�o si� za
bardzo do rozety widokowej, gdzie �ciany "Czarno-czerwonego" zbiega�y si� ku
sobie.
Spa� tu ju�, przypi�ty do fotela, jeden z przydzielonych urwit�w, w
niekompletnym mundurze
bitewnym, w kokonie silnego czaru obronnego.
Pilot, wleciawszy do wn�trza, znikn�� od razu w swojej kabinie. Zakraca i
Genera� usiedli blisko
rozety; przez jej okna widzieli z wysoko�ci przekrzywiony nieco hangar, nieco
przekrzywione
niebo.
- Wychodz� do Tryba - poinformowa� �arny majora i zmieni� si� w smolistoczarny
pos�g.
Zakraca uni�s� tylko lekko brwi. Wyj�� przeno�ne lusterko i wda� si� w d�ug�
rozmow� ze
sztabowcami z Zamku, kt�rzy analizowali w�a�nie dane dostarczone przez ocala�e
duchy
szpiegowskie; blokada Ptaka by�a �ci�lejsza ni� si� spodziewali, i tych
informacji nie by�o znowu
tak wiele. Tymczasem Ptak szed� na Plis�. G��wne si�y przerzuca� Tchatarakk�,
wyparowawszy
oba Jeziora Jadowe, Mniejsze i Wi�ksze. Panika w�r�d ludno�ci Ksi�stwa si�gn�a
takich
rozmiar�w, �e nikt ju� nie panowa� nad ruchami migracyjnymi. Bogumi� Warzhad
stan�� przed
dylematem: wpuszcza� ich, czy nie wpuszcza�? Wygl�da�o na to, �e nie ma wyj�cia;
zakazy
imigracyjne skierowane przeciwko Lidze m�ci�y si� naporem uchod�c�w z innej
strony. Na
gie�dzie Czurmy skoczy�a w g�r� cena z�ota i diament�w, tak�e ziemi na Wyspach.
Monstrum
ekonomii nigdy nie potrafi�o panowa� nad swym obliczem, od jednego cienia my�li
przebiega�y
po nim wysokie fale strachliwych min i grymas�w.
Wkr�tce przyby�o pozosta�ych jedenastu urwit�w. Zakraca zna� jednego z nich,
chor��ego Iurg�,
i wda� si� z nim w dyskusj� na temat nowych zasad rekrutacji do Akademii, pod�ug
kt�rych
dopuszczono do urwickiego szkolenia pierwsze kobiety; Iurga by� przeciw, Zakraca
by� przeciw,
wspierali si� nawzajem w swym oburzeniu. W mi�dzyczasie kinetyk podni�s�
wahad�owiec
ponad miasto i zacz�� si� wspina� przez chmury ku gwiazdom. W dzie� s�abo
widoczne, w miar�
wznoszenia si� "Czarno-czerwonego" �wieci�y coraz ja�niej; czary antyoporowe
oraz klaruj�ce
czyni�y widok lustrzanie wyra�nym.
Niebosk�on �ciemnia� a� do g��bokiego mroku zimnego kosmosu, weszli na orbit�
Ziemi. Kilka
nieumocowanych przedmiot�w rozpocz�o lewitacj� po wn�trzu wahad�owca. Urwici w
mgnieniu oka �ci�gn�li je telekinez� do siebie.
Wszed�szy na odpowiedni kurs, "Czarno-czerwony" j�� �ciga� ksi�yc. Pasa�erowie
nie widzieli
Tryba, dop�ki nie rozpocz�� si� manewr l�dowania, a raczej cumowania, bo Tryb,
cho�
najwi�kszy z naturalnych satelit�w planety, i tak by� przecie� niczym wi�cej,
jak sporych
rozmiar�w kulistym od�amkiem ska�y. Jego przyci�ganie by�o niemal niezauwa�alne,
wszyscy
przebywaj�cy na jego powierzchni zmuszeni byli nosi� specjalne buty, trwale
skl�te wcze�niej
przez mag�w, aby nie "odskoczy�" przypadkiem w kos