8078
Szczegóły |
Tytuł |
8078 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8078 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8078 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8078 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
EDMUND POLAK
Kim jeste�, Basiu?
REWIZJA NADZWYCZAJNA
Ca�a ta sprawa, kt�ra zawa�y� mia�a na kolejach losu kilku rodzin rozbitych przez wojenne przej�cia, zacz�a si� 22 lutego 1965 roku, od mojej wizyty w Klubie O�wi�cimia-k�w, gdzie jestem jednym z dzia�aczy jako by�y wi�zie� polityczny (numer 16713). Zaproszono mnie tego dnia g��wnie dlatego, aby poprosi� o nadanie rozg�osu nowym poczynaniom Klubu na �amach �Expressu Wieczornego". Odbywa�o si� w�a�nie spotkanie z �dzie�mi o�wi�cimskimi". Jest to grupka m�odych ludzi, kt�rzy b�d� przyszli na �wiat w O�wi�cimiu czy Brzezince, b�d� te� zostali zes�ani do tych oboz�w maj�c nie wi�cej ni� 16 lat. Dzi� to ju�, oczywi�cie, ludzie doro�li, w wi�kszo�ci posiadaj�cy w�asne rodziny, ale mi�dzy o�wi�cimiakami nazywa si� ich zawsze �dzie�mi". Id�c do Klubu, nie wiedzia�em jeszcze, i� w wyniku tego spotkania stan� si� na przesz�o dwa i p� roku psychologiem i detektywem.
Jako dziennikarz i starszy kolega z obozu koncentracyjnego zaofiarowa�em �dzieciom" pomoc w r�nych codziennych k�opotach, czy to zawodowych, czy innych, a zw�aszcza mieszkaniowych. Us�yszawszy t� propozycj�, najm�odsza, jak mi si� wydawa�o, z grupki dziewcz�t, Jadzia Sztanka, filigranowa, sympatyczna blondynka, o�wiadczy�a, �e zna tak� spraw�, z kt�r� od dawna �dzieci" nie mog� sobie poradzi�. Chodzi zreszt� nie o warszawskie �dziecko o�wi�cimskie", ale o mieszkank� B�dzina imieniem Basia. Nie mo-
�e ona mianowicie w �aden spos�b, wskutek jakich� nie�cis�o�ci w dokumentach, uzyska� dowodu osobistego. Komplikuje jej to i tak nie naj�atwiejsze �ycie, bo przecie� bez tego dokumentu nie mo�e podj�� �adnej pracy.
Sprawa zainteresowa�a mnie i niezw�ocznie przyst�pi�em do rozwik�ania biurokratycznych w�z��w, nie pozwalaj�cych powiatowym w�adzom b�dzi�skim na uregulowanie tak zasadniczej sprawy, jak wydanie obywatelce podstawowego dokumentu. Dodam, �e by� to m�j pierwszy kontakt z osobami, kt�re urodziwszy si� w obozie koncentracyjnym w O�wi�cimiu czy Brzezince, prze�y�y go.
Za mojej bytno�ci w tym obozie zag�ady, to jest w latach 1941 i 1942, istnia�o �elazne prawo, �e wszystkie przywo�one tam ma�e dzieci by�y u�miercane, a fakt urodzenia w obozie dziecka oznacza� �mier� zar�wno dla matki, jak i dla noworodka. Tylko kilku nieletnich ch�opc�w widzia�em tam �ywych, posiadaj�cych numery wi�niarskie. Niewielu, troch� starszych, skierowano do obozu po pierwszych represjach przeciwko Polakom na Zamojszczy�nie. Ale gdy zacz�o si� gazowanie, czyli tak zwane �ostateczne rozwi�zanie kwestii �ydowskiej", widywa�em setki dzieci � jecha�y ci�ar�wkami lub sz�y w nie ko�cz�cych si� szeregach, najpierw w kierunku �bia�ego" i �czerwonego domku" \ a potem do krematori�w z komorami gazowymi. Tak, w�wczas i d�ugo jeszcze po moim wyje�dzie transportem do Buchenwaldu2 dziecko nie mia�o prawa �y� w obozie koncentracyjnym. Dopiero p�niej zmieni�y si� nieco warunki, ale i tak niewiele dzieci prze�y�o obozow� gehenn�.
1 Dwie chaty wysiedlonych mieszka�c�w okolic O�wi�cimia, zwano �bia�ym" i �czerwonym domkiem", odpowiednio przystosowano na wiosn� 1942 roku do zabijania wi�ni�w gazem, W po. wsia�ym tam bunkrze nr 1 znajdowa�y si� dwie komory gazowe, mieszcz�ce jednocze�nie 2 tysi�ce ludzi, a w bunkrze nr 2 urz�dzono cztery komory gazowe. Na drzwiach wej�ciowych znajdowa� si� napis �Do �a�ni", a na wewn�trznej stronie drzwi wyj�ciowych �Do dezynfekcji". ,
2 Wspomniany transport, licz�cy 1000 wi�ni�w narodowo�ci polskiej, odjecha� z O�wi�cimia do Buchenwaldu 10 marca 1943 roku.
St�d moja sympatia do tych najm�odszych, kt�rzy wpraw^ dzie kr�tko, ale przecie� przebywali za drutami jak� �miertelni wrogowie Trzeciej Rzeszy, niebezpieczni dla niej chyba tylko dlatego, �e mog� z nich w przysz�o�ci wyrosn�� m�ciciele. | .-�-.: �; .v. : ;:
Ile� jednak razy p�niej, gdy zacz�y si� pi�trzy� r�nego rodzaju trudno�ci i komplikacje, zastanawia�em si�, czy istotnie post�pi�em s�usznie, obiecuj�c Jadzi wzi�cie sprawy w swoje r�ce.
S�owo si� jednak rzek�o. Ju� nast�pnego dnia wystosowa�em do Basi obszerny list. Poprzedzi�y ten fakt d�ugie nocne godziny zastanawiania si�, jak do tego przyst�pi�, jak pozyska� zaufanie nie�mia�ej, jak mi j� okre�li�a Jadzia, Basi. Mia� to by� list serdeczny, w kt�rym przej�cie sprawy przez starszego koleg� z obozu powinno si� okaza� tak oczywiste, aby Basia nie czu�a, i� obarcza nieznanego dziennikarza zadaniem, nad kt�rym bezskutecznie i d�ugo biedzi�o si� poprzednio wiele os�b. Napisa�em tak:
�Warszawa, 23 lutego 1965 r.
Szanowna Kole�anko!
Jestem o�wi�cimiakiem, aktywist� Klubu O�wi�cimskiego w Warszawie, dziennikarzem �Expressu Wieczornego*. Na wczorajszym spotkaniu z �dzie�mi o�wi�cimskimi� dowiedzia�em si� od Jadzi Sztanki o k�opotach i perypetiach Kole�anki zwi�zanych z brakiem dowodu osobistego i o powsta�ych z tej przyczyny komplikacjach w �yciu rodzinnym. Dowiedzia�em si� tak�e o bezduszno�ci lokalnych w�adz, kt�re przecie� na podstawie obowi�zuj�cych przepis�w prawnych i kodeksu rodzinnego mog�yby t� spraw� za�atwi� po my�li Kole�anki.
Pragn� przy pomocy autorytetu redakcji i z tytu�u, jak to si� m�wi, �wieku i urz�du�, u�atwi� uregulowanie tych spraw i doprowadzi� do sporz�dzenia brakuj�cych dokument�w, zw�aszcza �e znajd� si� niew�tpliwie �wiadkowie z tamtych czas�w, aby potwierdzi� potrzebne do tego dane".
�Prosz� wi�c nie zrazi� si� � pisa�em dalej w pierwszym li�cie do Barbary Sid�o � ilo�ci� pyta�; jakie postawi�, i postara� si� mo�liwie dok�adnie odpowiedzie� na nie, nie wysilaj�c si� na uj�cie odpowiedzi w jak�� form� literack�,
a tylko opisuj�c wszystko w najprostszych s�owach, mo�liwie z podaniem jak najwi�kszej ilo�ci fakt�w.
Prosz� poda� mi, na jakich dokumentach Kole�ance zale�y? Na metryce urodzenia? Na formalnym po�wiadczeniu adopcji przez dotychczasowych opiekun�w (Jadzia powiedzia�a mi, �e Basia nie zna swych prawdziwych rodzic�w)? Na zalegalizowaniu niedawno zawartego ma��e�stwa? Na metryce dla dziecka? Na wydaniu dowodu osobistego? Prosz� wymieni�, czy i jakie dokumenty Kole�anka posiada, jakie czyni�a ju� starania, kiedy i u jakich w�adz, oraz jaki mia�y one przebieg..."
Pyta�em jeszcze, co Basia wie o swym urodzeniu, o pobycie w O�wi�cimiu, jakie by�y jej losy podczas ewakuacji i wyzwolenia, kto i kiedy opiekowa� si� ni� potem. Jacy �wiadkowie mogliby to potwierdzi�, czy s� jakie� za�wiadczenia w�adz obcych, Czerwonego Krzy�a, itp.
Jak wida� z zestawu tych pyta�, kroczy�em na razie po omacku, nie znaj�c szczeg��w sprawy, poza niedok�adnymi �wyja�nieniami Jadzi. Wytyczy�em przy pomocy niezawodnego �dziennikarskiego nosa" drog� �mudnych docieka�, nie orientuj�c si� jeszcze, jaki g�szcz mam przed sob� do przebrni�cia.
Dopiero po dziesi�ciu dniach Basia zdecydowa�a si� na odpowied�. Ju� my�la�em, �e zrezygnowa�a, doznawszy uprzednio tylu rozczarowa�. Wielk� szans� na pozyskanie zaufania Basi dawa� mi jednak fakt, �e sam cztery lata sp�dzi�em za drutami � dwa w O�wi�cimiu, a dwa w Buchen-waldzie � sk�d przeszed�em �miertelny szlak ewakuacyjny, by wreszcie zosta� wyzwolonym w Dachau 3.
Pierwszy z list�w Barbary Sid�o tak�e zacytuj� niemal w ca�o�ci, bo odegra� on du�� rol� w p�niejszych poszukiwaniach i staraniach. Basia pisa�a:
�B�dzin, dn. 5 marca 1965 r. Szanowny Panie Edmundzie!
Prosz� si� nie gniewa�, �e nie odpisuj� od razu, ale musia�am z m�em dobrze przedyskutowa� ca�� spraw� i wresz-
s 29 kwietnia 1945 roku o godz. 17.15 ob�z koncentracyjny w Dachau wyzwoli�y oddzia�y VII armii ameryka�skiej (wg ksi��ki Teodora Musio�a Dachau 1939�1945).
cie tak napisa� do Pana, aby m�g� Pan z tej opowie�ci wyci�gn�� odpowiednie wnioski. Z g�ry przepraszam, �e list ten przybierze form� a� referatu. Ucieszy� mnie list od Pana, bo wierz�, �e mo�e wreszcie sko�cz� si� moje utrapienia zar�wno dotycz�ce ustalenia miejsca urodzenia, jak i z uzyskaniem dowodu osobistego (a wi�c s� jakie� k�opoty z ustaleniem miejsca urodzenia, mimo �e Basia ma wytatuowany na udzie numer o�wi�cimski, numer, jakiego nie tatuowano w �adnym innym lagrze � E. P.).
M�cz� si� ju� czwarty rok, a temu �a�eniu po urz�dach da� pocz�tek... m�j zwi�zek ma��e�ski. Trzeba by�o bowiem ustali� raz na zawsze dat� urodzenia i miejsce, gdzie mog�am si� urodzi�. A urodzi� musia�am si� w jednym z oboz�w wymienionych w dotycz�cych mojej osoby licznych pismach urz�dowych. Ale to nie wystarcza. Na pewno zapyta Pan, dlaczego? Uwa�am, �e dlatego, i� nie wszyscy ludzie w urz�dach wype�niaj� solidnie swoje obowi�zki. I tak�e dlatego, �e moi przybrani rodzice nie�wiadomi, �e w przysz�o�ci b�d� mia�a k�opoty, niepotrzebnie podali niew�a�ciwe dane. Nie jestem w stanie szasta� d�u�ej pieni�dzmi na lewo i prawo, aby spraw� doprowadzi� do ko�ca, bo ju� niema�o kosztowa� mnie adwokat i s�d.
By�am w obozie, o tym �wiadczy m�j numer na nodze, poza tym po�wiadczy�y to starsze ode mnie w�wczas dzieci, z kt�rymi zosta�am przywieziona do b�dzi�skiego szpitala. Stamt�d wzi�li mnie i potem adoptowali pa�stwo Weso-�owscy. Ojciec obecnie nie �yje. Uwa�am, �e jako miejsce mojego urodzenia powinien figurowa� w metryce i dowodzie osobistym �O�wi�cim�. A stwierdzi� to mo�na na podstawie fakt�w podanych przez gazet�, kt�rej fotokopi� Panu przesy�am.
Jedno wydaje mi si� dziwne �� komu i z jakiego powodu zale�y na tym, aby nie wpisa� do dokumentu takiego czy innego obozu, tej czy innej nazwy? Zwraca�am si� o pomoc do ZBoWiD-u w B�dzinie. Traktowali mnie zrazu r�nie, wreszcie uznali za sw� kole�ank� i obiecali pom�c. Jako� z tej pomocy nic nie wysz�o. Mieli zwr�ci� si� do s�dziego o przyspieszenie orzeczenia, ale sprawa ci�gn�a si� dalej. S�dzia nie da� mi si� dok�adnie wypowiedzie�. Rzekomo z braku dowod�w zamyka� ka�d� kolejn� rozpraw�. ��da� dowod�w konkretnych, jak na przyk�ad wypowiedzi leka-
9
J
1
rza, kt�ry asystowa� transportowi dzieci do B�dzina, a kt�ry w�wczas powiedzia� mojej obecnej matce, �e mam oko�o p�tora roku. Tylko ze wzgl�du na obozowe warunki �ycia mog�am wygl�da� na 3 miesi�ce, jak to podaje gazeta w marcu 1945 roku. Spraw� przerwano z braku dowod�w, bo gdzie znale�� tego lekarza sprzed 20 lat?
Przyjecha� wreszcie pan Sz. z O�wi�cimia4, na pewno pan go-zna, i uda� si� do s�dziego. Przedstawi� jakie� dowody, �e zosta�am przywieziona do O�wi�cimia transportem z getta w Teresinie5. W dokumentach muzeum o�wi�cimskiego figuruje data urodzenia si� dziecka cyga�skiego dnia 21 grudnia 1943 roku i dziecko to ma numer tylko o jeden mniejszy od mojego. Zatem przypisywana mi data urodzenia � 20 grudnia 1943 roku � jest dat� najbardziej zbli�on� do prawdziwej. S�dzia wi�c zgodzi� si� na sprostowanie daty podanej przez moich rodzic�w przy spisywaniu metryki w 1945 r., ale nie zgodzi� si� na sprostowanie miejsca urodzenia.
Nie pomog�a argumentacja pana Sz., �e na ujednoliceniu miejsca urodzenia w r�nych moich dokumentach nikt nie ucierpi. Ani skarb pa�stwa, ani nikt nie b�dzie poszkodowany, a przyj�ta przez s�d decyzja utrudnia mi �ycie. S�dzia jednak kaza� panu Sz. wyj�� i powt�rzy� argumentacj� na rozprawie, bo nie ma czasu prowadzi� dyskusji. Wyszli�my tak zdenerwowani, �e trudno to nawet opisa�. A s�dzia nadal ��da� dowod�w jasnych, konkretnych. Kaza� przedstawi� �wiadk�w w osobach piel�gniarek Kukli�skiej i Ja�d�ew-skiej8.
Poszukiwa�am ich za po�rednictwem Biura Adresowego w Warszawie. Kazali poda� bli�sze dane. A wiedzia�am tylko o nich, �e mog� obecnie mie� oko�o 60�65 lat, �e s� lub by�y piel�gniarkami i mieszkaj� gdzie� na Pomorzu. Szu-
* Kustosz Muzeum O�wi�cim-Brzezinka. Od lat zajmuje si� on prywatnie poszukiwaniem rodzin dzieci urodzonych w obozie lub dzieci przebywaj�cych w obozie.
5 W Teresinie (niemiecka nazwa: Theresienstadt) znajdowa�o si� getto dla �yd�w z Czech i S�owacji oraz wi�zienie, tzw. �Ma�a Pevnost".
6 Zob. fragment artyku�u z �Dziennika Zachodniego" na str. 12�13.
10
ka�am tylko Ja�d�ewskiej. Biuro Adresowe w Warszawie odpisa�o mi, �e pod tym imieniem i nazwiskiem figuruje wiele os�b. Ostatecznie straci�am nadziej� na za�atwienie mojej sprawy. Jak dosz�o do tego, �e s�d w B�dzinie przyspieszy� orzeczenie, nie wiem. A jakie wyda� � prosz� przeczyta� w za��czniku7. Nie mog�o mnie ono zadowoli�. Zasy�am te� moj� metryk� i �wiadectwo �lubu. W ka�dym z tych dowod�w podane jest, ju� po sprostowaniu daty, inne miejsce urodzenia. Jasne, �e nie uda mi si� na podstawie takich dokument�w uzyska� dowodu osobistego.
Ponadto w urz�dzie stanu cywilnego, gdzie za�atwia�am te dokumenty, �pocieszali mnie�, �e o ile nie sprostuj� aktu urodzenia, to czeka mnie jeszcze kara. Za co, pytam, za to, �e urodzi�am si� w obozie i �e nigdy nie dowiem si� prawdy o sobie i o swoich rodzicach, kt�rych bym pragn�a odnale��? Gdy by�am u adwokata po orzeczeniu s�dowym, poradzi�, aby wytoczy� now� spraw� o ustalenie miejsca urodzenia. Jednak ca�a ta historia tak mnie wyczerpa�a nerwowo i materialnie, �e nie mam ju� si� na to.
W dokumentach, jakie panu przesy�am, s� tak du�e rozbie�no�ci, �e wystarczy�oby troch� zdrowego rozs�dku, aby je w ten czy inny spos�b sprostowa�. Sk�d wi�c wzi�y si� w wyniku d�ugoletnich zabieg�w r�ne miejsca urodzenia? Tylko dlatego, �e przy za�atwianiu dla mnie metryki w urz�dzie stanu cywilnego przybrani rodzice podali jako przypuszczalny termin urodzenia dat� zmy�lon�, a jako miejsce urodzenia miejsce, sk�d mnie do B�dzina przywieziono, i to mylnie zanotowane. Nie wzi�li pod uwag�, jakie to fatalne b�dzie mia�o dla mnie skutki. S�d za� przyj�� za s�uszne zeznanie pana Sz. i dlatego powsta�y rozbie�no�ci. Panie Edmundzie, b�d� Panu bardzo wdzi�czna, je�li zdob�dzie si� Pan na tyle si�y, aby rozwik�a� t� moj� spraw�, bo w niekt�rych momentach my�l�, �e wprawdzie �yj�, ale naprawd� nie istniej�..."
Tak, �yje, ale nie istnieje. Du�o prawdy zawar�a Basia w tych s�owach. Utwierdzi�a mnie w przekonaniu, �e trzeba jej pom�c, przeci�� gordyjski w�ze�, jaki spl�ta�o dodatkowo
7 Zob. str. 14�15.
11
�cis�e trzymanie si� litery prawa przez powiatowego s�dziego.
Si�gn��em g��biej do koperty przys�anej przez Basie, po za��czniki. By�a tam wykonana przez muzeum o�wi�cimskie fotokopia artyku�u z �Dziennika Zachodniego", z dnia 8 marca 1945 roku, jakie� maszynopisy orzecze� s�dowych oraz dwa dokumenty � metryka i �wiadectwo �lubu Basi.
Artyku� nosi� tytu�: Zamiast Polak�w � niemej (s�owo niemcy pisane ma�� liter�) i podtytu�: Likwidacja obozu dla dzieci w Potulicach.
�Przed trzema dniami przyby� do Zag��bia D�browskiego drugi transport dzieci polskich, wi�zionych przez niemc�w w obozie koncentracyjnym w Potulicach ko�o Bydgoszczy.
Dzieci, w liczbie 100, przywie�li do B�dzina ob. Jan i Lucjan Polakowie, M. Galon i Boi. Durczy�ski, mieszka�cy Czeladzi, kt�rzy "mieli specjalne upowa�nienia w�adz wojew�dzkich z Katowic i staro�ci�skich w B � d z i-n i e. Dzieci przywieziono dwoma ogrzanymi wagonami, kt�re uzyskano dzi�ki uprzejmo�ci i pomocy w�adz wojskowych sowieckich. W B�dzinie przywiezionymi male�stwami bardzo serdecznie zaopiekowa�y si� w�adze staro�ci�skie, umieszczaj�c je w gmachu b. �ydowskiego domu starc�w. Male�stwo umyto i nakarmiono do syta, pozwalaj�c si� nale�ycie wyspa� po podr�y.
Ob. Polak (co za zbieg okoliczno�ci, moje nazwisko! � E. P.), g��wny opiekun dzieci, opowiada, �e ju� w drodze do B�dzina spotykali na r�nych stacjach najbli�szych krewnych, kt�rzy nie mog�c doczeka� si� powrotu swych dzieci, wyje�d�ali, aby w drodze ju� je powita�. By�y to powitania tak wzruszaj�ce, �e obecnym wyciska�y �zy z oczu. Przywiezione z oboz�w dzieci pochodz� z powiat�w: cz�stochowskiego, b�dzi�skiego, zawiercia�skiego, chrzanowskiego, jaworznickiego, �ywieckiego i ze �l�ska. W ci�gu dw�ch dni rodzice i najbli�si krewni odebrali oko�o 70 dzieci. Po pozosta�e zg�aszaj� si� r�wnie�. Z dzie�mi tymi przyjecha�y do B�dzina r�wnie� dwie piel�gniarki Irena Kukli�ska i Maria Ja�d�ewska, mieszkanki Pomorza, kt�re z w�asnej woli ofiarowa�y si� piel�gnowa� male�stwa w obozie."
12
Wytatuowany numer-nazwiskiem
�Przedstawiciel naszej redakcji mia� mo�no�� rozmawia� z wymienionymi piel�gniarkami, kt�re udzieli�y mu szczeg��w o �yciu w obozie. S� to szczeg�y wstrz�saj�ce. Kukli�ska np. opowiada, �e w�r�d dzieci znajdowa�o si� p�toraroczne niemowl�, kt�rego rodzice s� nieznani. Dziecko to urodzi�o si� w wi�zieniu o�wi�cimskim i nie wiadomo, jakim sposobem przywiezione zosta�o do Potulic. Wyja�nia ona, �e do Potulic przywo�ono dzieci, kt�rych rodzic�w Niemcy przedtem wys�ali � na drugi �wiat. W ten spos�b przywieziono r�wnie� ma�� Basie, licz�c� wtedy 3 miesi�ce, kt�rej nazwisko tworzy w y-tatuowany na lewej n�ce numer porz�dkowy wi��nia o�wi�cimskiego. �Basia� to imi� dziecka, nadane mu przez inne dzieci. Dziecko to r�wnie� zosta�o przywiezione do B�dzina, gdzie niew�tpliwie znajdzie jakich� opiekun�w. Przywieziono r�wnie� do Potulic 8-1 e-tni� dziewczynk� na szczud�ach. Straci�a ona nogi w wi�zieniu o�wi�cimskim, w kt�rym dano jej szczud�a. W Potulicach znajdowa�o si� tak�e oko�o 700 dzieci rosyjskich z okolic Witebska, kt�rych rodzic�w niemcy wywie�li do rob�t w kopalniach i fabrykach w Niemczech. Dzieci te uwolnione zosta�y przez Armi� Czerwon� i odwiezione do miejsc rodzinnych. Oko�o pi�tna�ciorga dzieci rosyjskich znajdowa�o si� jeszcze w obozie do ostatnich dni. Dzie�mi tymi opiekowa�y si� wymienione piel�gniarki, kt�re przekaza�y je w�adzom sowieckim.
Kukli�ska opowiada r�wnie� o karach, jakie stosowano w obozie dla dzieci. Hitlerowcy za najmniejsze przewinienie wsadzali dzieci, bez wzgl�du na wiek, do zimnego, ciemnego bunkra, gdzie niejednokrotnie przebywa�y po kilka miesi�cy. Jeden z ch�opc�w przydzielony do pracy w ogrodzie, za zjedzenie pomidora zosta� skazany na 3-miesi�czne przebywanie w bunkrze, dziewczynka natomiast kt�ra w kuchni obiera�a li�cie szpinaku, dosta�a 6 miesi�cy bunkra za podeptanie kilku listk�w szpinak u... (Wel.)"
13
Tyle podaje �Dziennik Zachodni", gazeta, kt�ra do dzi� wychodzi w Katowicach. Muzeum O�wi�cim-Brzezinka wykona�o fotokopi� tego artyku�u, kt�ry mia� mi by� tak pomocny w poszukiwaniach, a kt�ry, jak si� okaza�o, mia� mi r�wnie� wskutek niedok�adno�ci przeszkadza�. Na razie przeszkadza� Basi w uzyskaniu dowodu osobistego, bo nie znany mi kolega po pi�rze poda� wyra�nie, �e Basia mia�a 3 miesi�ce, przybywszy do Potulic. Napisane to by�o jednak tak niedok�adnie, �e mo�na by�o przypuszcza�, i� trzy miesi�ce to jej wiek w chwili przyjazdu do B�dzina. Jak si� okaza�o potem, ani jedno, ani drugie przypuszczenie nie odpowiada�o prawdzie.
Wr��my jednak do kolejnego dokumentu, jaki mi przys�a�a Basia. Skr�cony odpis aktu urodzenia podaje, �e ,,We-so�owska Barbara Krystyna jest urodzona dwudziestego grudnia tysi�c dziewi��set czterdziestego trzeciego roku w P o-tylicach z ojca Weso�owskiego Boles�awa i W�adys�awy z domu Macio�". Ma to by� zgodne z tre�ci� aktu urodzenia nr 119/1945. Odpis sporz�dzono w styczniu bie��cego roku. Odno�ne dane w skr�conym odpisie aktu ma��e�stwa podaj� jako miejsce urodzenia Basi �� O�wi�cim. Data urodzenia jest ju� zgodna z t�, kt�ra by�a podana w sporz�dzonym w 1965 roku poprawionym akcie urodzenia. Oba te sprzeczne akty podpisa� tego samego dnia ten sam urz�dnik.
Jak formalnie sprawa przedstawia�a si� przedtem, usi�uj� si� dowiedzie� z wniosku adwokata Klemensa Sachsa (z 3 Zespo�u Adwokackiego w B�dzinie). Wniosek skierowano 8 listopada 1961 roku do kierownika Urz�du Stanu Cywilnego w B�dzinie w imieniu Basi i jej przybranej matki. Po zawi�ym, zrozumia�ym tylko dla prawnik�w wst�pie, na podstawie dawniejszych i zaktualizowanych przepis�w, pe�nomocnik strony wnosi �o uzupe�nienie aktu urodzenia Barbary Krystyny Weso�owskiej, sporz�dzonego w Urz�dzie Stanu Cywilnego w B�dzinie w dniu 3 kwietnia 1945 r. (...) i skre�lenia w tym akcie, �e rodzice jej s� nieznani, oraz o rozpoznanie wniosku bez wzywania ma�oletniej Barbary Weso�owskiej, a to dla oszcz�dzenia jej przykro�ci".
Wnioskodawca nadmienia, �e Boles�aw Weso�owski zmar� w dniu 26 VII 1960 r., a ten�e wraz z �on� W�adys�aw� wyrazi� w 1945 roku zgod� na nadanie jej swego nazwi-
14
ska i traktowa� Barbar� Krystyn� przez ca�y czas jako dziecko swoje.
Z wniosku dowiaduj� si� tak�e, �e w sporz�dzonym w Urz�dzie Stanu Cywilnego w B�dzinie akcie urodzenia Basi -wpisano �rodzice nieznani" na podstawie prawa z 1926 i 1927 roku. Jedynie w aktach parafialnych ko�cio�a rzymskokatolickiego w B�dzinie z dnia 3 kwietnia 1945 roku, kiedy Basie ochrzczono, proboszcz wpisa� �askawie, �e rodzicami Basi s� jej rodzice przybrani. Przy okazji pope�niono w�wczas b��d dotycz�cy daty urodzenia Basi, uznaj�c, �e mia�a ona wtedy 8 miesi�cy. Tam te� powsta�o owo nieszcz�sne rzekome miejsce urodzenia, nie istniej�ce w og�le Potylice. Tak� to nazw� podali ksi�dzu serdeczni, ale pro�ci ludzie Weso�owscy, kt�rzy co� nieco� zas�yszeli o obozie w Potulicach, ale nie pami�tali dok�adnej nazwy.
I tak zacz�y si� k�opoty Basi. Sprawa opar�a si� o S�d Powiatowy w B�dzinie, bo pracownik urz�du stanu cywilnego nie chcia� skorzysta�, bez orzeczenia s�du, z przys�uguj�cego mu prawa poczynienia poprawki w akcie. Potem zjawi� si� p. Sz. i O�wi�cim jako miejsce urodzenia, a nast�pnie powsta�a w�tpliwo��, czy by� to istotnie O�wi�cim, czy te� getto w Teresinie, a mo�e poci�g towarowy z Tere-sina do O�wi�cimia � jak to sugerowali pracownicy o�wi�cimskiego muzeum. A mo�e dziecko urodzi�o si� w poci�gu na jakiej� nieznanej stacji? Do lutego 1964 roku g�owili si� nad tym bezduszni prawnicy. Ale �ycie biegnie dalej. W doros�ej ju� Basi zakocha� si� spawacz metalowiec, Ryszard Sid�o, zatrudniony jako pomoc g�rnicza w miejscowej kopalni, a ona sama uko�czy�a szko�� i zdoby�a zaw�d fryz-jerki. Nie mo�e go jednak wykonywa�, bo nie posiada dowodu osobistego. Przy zawieraniu �lubu pracownik urz�du stanu cywilnego wpisuje do aktu ma��e�stwa jako miejsce urodzenia O�wi�cim, a jako dat� urodzenia... dat� przybycia do O�wi�cimia transportu z getta w Teresinie. Basia staje si� oficjalnie dzi�ki temu niedopatrzeniu formalnym dzieckiem nieznanej �yd�wki.
Jednocze�nie ostatecznie przekre�lone zosta�y jej szans� na uzyskanie dowodu. Bo przecie� nikt w �wiecie nie urodzi� si� jednocze�nie w O�wi�cimiu i w nie istniej�cych wprawdzie na mapach geograficznych, ale figuruj�cych
15
�n
W akcie urodzenia Potylicach. S�d b�dzi�ski nie czuje si� kompetentny do zaprzeczenia temu cudowi.
Basia zwraca si� wi�c w lutym 1964 roku do s�du o przyj�cie daty i miejsca urodzenia dowolnych, z jednego b�d� z drugiego dokumentu, byle jednakowych, bo jest jej ju� ostatecznie wszystko jedno, cho� mo�e dostarczy� dowody z muzeum o�wi�cimskiego pomocne w ustaleniu najbardziej prawdopodobnego miejsca jej urodzenia. Prosi o przyspieszenie ostatecznej decyzji w sprawie ci�gn�cej si� ju� od 1961 roku. Nie wiadomo, czy poskutkowa�a tu jej pro�ba, czy te� interwencja b�dzi�skiego ZBoWiD-u, bo wreszcie 16 wrze�nia 1964 roku S�d Powiatowy w B�dzinie wyda� postanowienie (Sygn. akt. INs. 911/64), kt�re � niestety, ju� po jego uprawomocnieniu si� �� mam oto przed sob� na biurku redakcyjnym. �S�d [...] postanawia sprostowa� akt urodzenia Barbary Krystyny Weso�owskiej, sporz�dzony [...] w ten spos�b, �e data jej urodzenia zamiast wpisanej �4 sierpnia 1944 r.� winna by� wpisana �20 grudnia 1943 r.� W pozosta�ej cz�ci wniosek oddala." Nie dodano w urz�dowym dokumencie, �e oddala wraz z zasadnicz� spraw� ustalenia miejsca urodzenia.
Biurokracja zwyci�y�a. Nast�puje teraz uzasadnienie postanowienia, pisane chyba celowo tak zawi�ym j�zykiem, aby ma�o kto si� w nim zorientowa�. Nie bez winy okaza�o si� Pa�stwowe Muzeum w O�wi�cimiu, podaj�c w nocie do s�du, w dowodzie uznanym za po�redni, �e �wnioskodaw-czyni", kt�ra mia�a wytatuowany na nodze numer 73528, zosta�a przywieziona do obozu koncentracyjnego w O�wi�-cimiu-Brzezince w dniu 20 grudnia 1943 r. z transportem z obozu-getta w Teresinie. Z tej notatki mia�o jasno wynika�, �e �wnioskodawczyni nie mog�a urodzi� si� na terenie obozu w O�wi�cimiu, a mog�a si� ona urodzi� w innym obozie, w szczeg�lno�ci w getcie w Teresinie..."
Nie wiem, dlaczego muzeum przys�a�o tak niedok�adn� notatk�, bez szczeg�owych wyja�nie�. Ale wiem, �e nawet doskonali prawnicy nie powinni wydawa� orzecze� w sprawach obozowych, nie znaj�c zupe�nie tego zagadnienia. W obozie ka�dy numer wi�za� si� z dat� zapisania wi�nia, a niekoniecznie z dat� (cho� bardzo przybli�on�) przywiezienia aresztowanego do obozu. Je�li transport przyby� rano, lub te� by� stosunkowo niewielki, m�g� by� zapisany
16
tego samego dnia. Transport z Teresina by� jednak du�y. Prawd� wi�c jest, �e Basia mog�a si� urodzi� jeszcze w Teresinie lub w drodze, jakim� cudem przetrwa� niew�tpliwie okropne warunki jazdy w zbitej masie ludzkiej w towarowym wagonie i dosta� jeden ze �rodkowych numer�w transportu, a nie ko�cowy lub p�niejszy, to bowiem znaczy�oby, �e urodzi�a si� ju� po zapisaniu wszystkich przeznaczonych do �ycia kobiet, przywiezionych 20 grudnia 1943 r. z Teresina do Brzezinki. Gdyby jednak urodzi�a si� w dniu przyjazdu do obozu, w�wczas prawdopodobnie otrzyma�aby numer poprzedzaj�cy lub nast�puj�cy po numerze matki, o ile ta jeszcze po porodzie w obozowych warunkach �y�a. A wi�c powsta� dla mnie nowy problem: czy b�dzie mo�liwe odszukanie �ladu po matce Basi?
Te rozwa�ania jednak, moim zdaniem, nie powinny by� przedmiotem rozprawy s�dowej. Niepotrzebnie do�wiadczeni przecie� o�wi�cimiacy z muzeum pisali w wyja�niaj�cym li�cie o r�nych mo�liwo�ciach urodzenia si� Basi, co sk�oni�o s�dziego do zb�dnych, niemal sofistycznych rozwa�a�. Basia �yje, ma numer na udzie, wi�c urodzi�a si� w O�wi�cimiu. A czy nast�pi�o to o sekund� czy a� o kilka tygodni wcze�niej lub p�niej, O�wi�cim i tak wywar� pi�tno na ca�ym jej �yciu, niezmywalne pi�tno, mocniejsze ni� �lad tatua�u. Ale jak, ju� po uprawomocnieniu si� orzeczenia s�du i up�ywie terminu apelacyjnego, odwr�ci� to, co w majestacie prawa zosta�o ostatecznie ustalone?
Jedyne wyj�cie to za�o�enie rewizji nadzwyczajnej. Zaopatrzywszy si� w zgod� Klubu O�wi�cimiak�w i sekretariatu redakcji ,,Expressu Wieczornego", uda�em si� do Departamentu Nadzoru S�dowego, do II Wydzia�u Rewizji Nadzwyczajnych Cywilnych przy Ministerstwie Sprawiedliwo�ci, gdzie bardzo rzeczowo i uprzejmie wys�ucha� mnie s�dzia J. Przyzna�, �e procedura dotychczasowa mia�a pewne uchybienia i �e S�d Najwy�szy jest kompetentny do za�o�enia rewizji nadzwyczajnej. Trzeba jednak, po z�o�eniu odpowiednich poda�, uzbroi� si� jeszcze w cierpliwo��, w my�l powszechnie przyj�tego, odpowiednio strawestowa-nego powiedzenia, �e s�d jest sprawiedliwy, ale nierychliwy. Rewizj� mo�e wnioskowa� czynnik spo�eczny, wi�c niekoniecznie sama Basia i jej adwokat, kt�ry nie poradzi� sobie przecie� na razie ze spraw�. Aby nie nadwer�a� skro-
2 Kim jeste�, Basiu?
17
innych fundusz�w Basi, s�dzia J. poradzi�, abym ja w imieniu redakcji, w�a�nie jako czynnik spo�eczny, poprosi� o nie-obci��anie kosztami zainteresowanej. Mimo licznych jeszcze k�opot�w, po pisaniu s��nistych wyja�nie� uda�o si�. S�d Najwy�szy przyj�� wniosek i zobowi�za� si� zawiadomi� redakcj� o terminie wydania orzeczenia. Natychmiast powiadomi�em o tym listownie Basie. Ale samo za�o�enie rewizji nadzwyczajnej to jeszcze nie wszystko. Sprawa po pomy�lnym orzeczeniu S�du Najwy�szego wr�ci przecie� do B�dzina i b�dzie rozpatrywana przez ten sam s�d powiatowy, co najwy�ej w innym sk�adzie.
W kolejnym li�cie Basia a� promienieje zar�wno wdzi�czno�ci�, jak i nadziej�, �e uda mi si� spraw� przeprowadzi� pomy�lnie do ko�ca.
Basia poda�a tak�e kilka nowych szczeg��w, jakie zna�a z dawniejszych opowiada� o sobie oraz z nowych relacji przybranej matki. Postanowi�em jednak, �e do wszystkiego, czego dowiem si� o Basi, b�d� podchodzi� z du�� rezerw�, dop�ki nie zobacz� odpowiednich dokument�w i sam nie wysnuj� z nich wniosk�w. Postanowi�em tak�e, �e ka�dy nawet najbardziej nieprawdopodobny szczeg� musi by� gruntownie sprawdzony. Przecie� Niemcy potrafili nie tylko pope�nia� zbrodnie, ale i znakomicie zaciera� ich �lady. Czy� to, co z nami robili, nie by�o najbardziej nieprawdopodobne w ca�ej historii �wiata?
Cytuj� z tego listu Basi, wys�anego 17 marca, te fragmenty, kt�re wnosz� co� nowego do mojej, jak�e sk�pej jeszcze, wiedzy o niej:
�Chc� Pana zapewni�, �e numer, kt�ry mam wytatuowany na nodze lewej powy�ej kolana, na mi�niu udowym, jest autentyczny i co do tego nie mam w�tpliwo�ci. Jak Panu pisa�am, pan Sz., kt�ry jest kustoszem muzeum o�wi�cimskiego i opiekuje si� nami, czyli �dzie�mi o�wi�cimskimi*, mia� pewne w�tpliwo�ci co do jednej z cyfr mego numeru, a mianowicie do tr�jki. (Tr�jka � druga cyfra w pi�ciocyfrowym numerze Basi, oznaczaj�ca liczb� tysi�cy8 � E. P.). My�la�, �e znak trudny ju� dzi� do odczytania
8 W O�wi�cimiu przez ca�y czas trwania obozu (z jednym wyj�tkiem, uczynionym dla zamaskowania malwersacji dokonanej przez SS) nadawano wi�niom numery kolejne, oddzielne dla
i<> mo�e jedynka wzgl�dnie si�demka. Wys�a� mnie wi�c (In Zak�adu Ekspertyz S�dowych do Krakowa wraz z Ew� ' i jeszcze jednym, koleg� z obozu. W wyniku tej eks-pertyzy ustalono, po sfotografowaniu numeru w promieniach podczerwonych, �e druga cyfra to jednak raczej tr�j-
I,,!.
Aby m�g� Pan sobie dok�adnie wyobrazi�, jak wygl�da ten numer, posy�am zdj�cie. Zrobi�a je asystentka o�wi�cimskiego laboratorium fotograficznego. Numer zosta� podcieniowany o��wkiem, aby by� wyra�niejszy na kliszy, gdy� teraz ledwo go zna�. Ma kolor szaroniebieskawy. Jego d�ugo��: 10,5 cm, wysoko�� cyfr: 1,7 cm, odleg�o�� mi�dzy nimi: 1,5 cm".
Dobrze, �e Basia poda�a te dane. Sam nie mam tatuowanego na r�ku numeru, bo wyjecha�em z O�wi�cimia do Bu-chenwaldu w marcu 1943 roku, a wtedy jeszcze nie wszystkich obejmowa� obowi�zek tatuowania. Wiem jednak, �e cyfry by�y znacznie drobniejsze. U Basi mi�nie i sk�ra rozros�y si�, przez co powsta�o znaczne zniekszta�cenie i os�abienie tatua�u. Mo�liwe tak�e, �e robiono jej nak�ucia delikatniejsze, o ile wi�niarka czy SS-man lub te� Auf-seherka 10 mieli odrobin� lito�ci nad bezbronnym niemowl�ciem.
Basia pisze dalej o k�opotach zwi�zanych z zawarciem ma��e�stwa:
�Tylko wyrozumia�o�ci pracownicy urz�du stanu cywilnego zawdzi�czam, �e zawierzy�a danym pana Sz. i spisa�a akt �lubu. Na trzeci dzie�, czyli 24 grudnia 1961 r., mieli�-
m�czyzn i oddzielne dla kobiet. Dlatego du�� rol� odgrywa�o w tym przypadku �cis�e ustalenie numeru. Onry�kowe odczytanie w�a�nie pocz�tkowych cyfr numeru, oznaczaj�cych liczb� tysi�cy, mog�o bowiem przesun�� dat� jego nadania nawet o kilka miesi�cy wstecz lub naprz�d.
9 Takie nazwisko otrzyma�a od jugos�owia�skich opiekun�w dziewczynka nieznanego nazwiska, pami�taj�ca tylko epizodyczny fragment ze swego dzieci�stwa przed samym uwi�zieniem w Brzezince, gdzie zosta�a sierot�. Przy pomocy Muzeum O�wi�cim-Brze-zinka czyni�a po wojnie poszukiwania swej rodziny w kilku krajach.
10 Nadzorczyni wi�niarek w s�u�bie SS.
19
my bra� �lub ko�cielny. Wszystko by�o ju� przygotowane, go�cie zaproszeni, graty powynoszone z domu, jedzenie, zak�ski, co� do picia, wszystko zwi�zane z weselem zapi�te na ostatni guzik. Gdyby urz�dniczka zakwestionowa�a dowody, nast�pi�by krach"... �A teraz troch� o mojej historii w �wietle opowiada� starszych dzieci, kt�re razem ze mn� przyby�y do B�dzina w 1945 roku. Dzieci te opowiada�y moim przybranym rodzicom, �e pami�ta�y, i� urodzi�am si� w bloku cyga�skim w O�wi�cimiu, na piecu n. Przychodzi�y do mnie jakie� kobiety, prawdopodobnie matka z babk�. M�odsza karmi�a mnie przez trzy miesi�ce. Pewnego dnia przysz�y z babci� zap�akane. Babcia mia�a m�wi�: �Wnu-czusiu, pewno ci� ju� nie zobacz� wi�cej�. P�acz ten trwa� kr�tko, gdy� wpadli Niemcy i wyprowadzili kobiety, a potem s�ycha� by�o strza�y. Imi� �Basia� nada�y mi dzieci, z kt�rymi przebywa�am. Kobieta, kt�ra przychodzi�a mnie karmi�, podobno przekrad�a si� do Brzezinki z O�wi�cimia. Po tym wypadku karmi�a mnie inna kobieta, kt�rej dziecko umar�o.
Mnie miano skierowa� do gazu, by�am ju� w�r�d dzieci przeznaczonych na spalenie, ale w tym czasie odchodzi� transport do Potulic i pewien lekarz przerzuci� mnie do tego transportu, wierz�c, �e w ten spos�b uratuje mi �ycie. Prawdopodobnie by� to ju� rok 1945. Jednak nie zd��yli�my dojecha� do samego lagru. Konwojenci oblawszy benzyn� auto, chcieli je podpali� i spali� nas, kiedy do akcji wkroczyli partyzanci i Niemcy zostali rozbrojeni. Dzia�o si� to w okolicach Bydgoszczy. Opowiadali mi o tym rodzice, gdy ju� by�am starsza i dlatego to pami�tam. Nie znam nazwisk ani adres�w dzieci, kt�re przyby�y ze mn� z Potulic do B�dzina".
Zacz��em regularnie ucz�szcza� na cotygodniowe spotkania Klubu O�wi�cimiak�w. Tam wypytywa�em kole�anki, kt�re mia�y podczas swego pobytu w Brzezince cokolwiek wsp�lnego z dzie�mi, aby udzieli�y mi rad i wskaz�wek. Chcia�em pozna� okoliczno�ci urodzenia si� Basi lub przywiezienia jej do obozu. Jaka panowa�a w�wczas procedura przyjmowania transport�w, co to by� za transport z Tere-sina, jak odbywa� si� tatua� numer�w, kto go dokonywa�?
11 Zob. relacja Stanis�awy Leszczy�skiej, str. 43�16.
20
Najcenniejszych wskaz�wek udziela�y mi: Janka Pal-naowska, Marysia Mazurkiewicz i Maria Piekutowa. Pora-dzi�y mi m. in., abym odszuka� mieszkaj�c� podobno w �o-d/.i by�� po�o�n� z bloku, w kt�rym rodzi�y si� dzieci, nazwiskiem Leszczy�ska. Zwr�ci�em si� do Zarz�du ��dzkiego ZBoWiD o podanie jej adresu. Basie powiadomi�em o post�pie poszukiwa�. Kolejny list od niej ca�kowicie zmieni� charakter moich poszukiwa�. Wys�a�a go Basia 27 marca 1965 roku:
,,... Ka�dy list, kt�ry od Pana otrzymuj�, napawa mnie serdeczn� rado�ci�. My�l� nieraz, �e jest mo�liwe nie tylko znalezienie �wiadk�w do mojej sprawy o dokumenty, ale �e znajdzie Pan �lady mojego pochodzenia. A mo�e dowie si� Pan czego� o mojej rodzinie � bo przecie� jest to moim cichym pragnieniem! Moja obecna mama opowiada, �e ojciec bardzo dopytywa� si� dzieci, jakim j�zykiem przemawia�y do mnie pieszczotliwie owa raczej babcia i ta pani, kt�re przychodzi�y do ma�ej �Basi�. Ot� m�wi�y one czysto po polsku. Mia�y by� przywiezione z powstania warszawskiego i podobno by�y bardzo �adnie ubrane, a dopiero p�niej chodzi�y ju� w pasiakach. Poza tym dzieci opowiada�y, �e urodzi�am si� na wspomnianym ju� przeze mnie piecu w Brzezince. Mama za� m�wi, �e by�am oznaczona bia�o-czerwon� wst��k�, zawi�zan� na lewej r�ce, �e z O�wi�cimia do Potulic by�am wywieziona bez �adnej listy transportowej, a tak�e, i� �w lekarz, kt�rego zg�oszenia si� za��da� s�dzia, opowiada�, �e przywi�z� mnie do Potulic z jeszcze jednym ch�opczykiem, a piel�gniarki potwierdzi�y to. Mama twierdzi, �e gdy odbiera�a mnie ze szpitala �� podaj� te szczeg�y, o kt�re Pan prosi� � by�am ubrana w d�ugi, ciemny p�aszczyk, sukienk� we�nian�, niebiesk�, koszulk� jedwabn�, �adnie haftowan�, po�czoszki z paskiem, ale bez bucik�w. Nogi okrywa� mi p�aszczyk. Posiadam zdj�cie z czerwca 1945 roku, a wzi�li mnie ze szpitala 4 marca 1945 roku.
Prosz� oficjalnie o wszcz�cie poszukiwa� przy pomocy redakcji �Expressu Wieczornego*. Mo�e t� drog� �atwiej b�dzie uzyska� jakie� wiadomo�ci. Jest Pan m� nadziej� na lepsz� przysz�o��, niech Pan czyni to, co uwa�a Pan, �e jest najlepsze. Jadzi Sztance serdecznie dzi�kuj�, �e zwr�ci�a si� do Pana".
21
No i w ten spos�b stan��em przed trudnym problemem powzi�cia decyzji, kt�ra mo�e zawa�y� na �yciu m�odej kobiety i jej rodziny, a mnie kosztowa� wiele wysi�k�w i czasu. Czy mog� wa�y� si� na to? W jakim stopniu skutki moich poszukiwa� objawi� Basi tak� prawd�, jakiej oczekuje ona w swych marzeniach? Jestem przecie� prawie pewny, i� matka jej nie �yje. Jak tysi�ce matek, kt�re rodzi�y w O�wi�cimiu, trafi�a do komory gazowej. Wersja o owej babce i matce z powstania warszawskiego, bogato ubranych i m�wi�cych po polsku, nie mo�e by� chyba prawdziwa w odniesieniu do dziecka z numerem 73528, skoro takie numery mia�y czeskie lub s�owackie �yd�wki.
Zreszt� prawdziw� matk� Basi r�wnie dobrze mo�e okaza� si� przedstawicielka ka�dej innej z ponad 20 narodowo�ci wi�zionych w O�wi�cimiu. Mo�e by�a bogata, cho� raczej nie, bo bogate rodziny uruchomi�y ju� dawno �rodki, aby odnale�� swych krewnych; mo�e by�a biedna, ale chyba w �adnym razie taka, jak� wymarzy�a sobie Basia od chwili, kiedy jeszcze jako dziecko dowiedzia�a si�, �e ci, kt�rych uwa�a�a za rodzic�w, nie s� jej matk� i ojcem. Basia ma wprawdzie ju� ustabilizowane �ycie � zdoby�a zaw�d, ma m�a i dziecko � i niepotrzebna jej matczyna opieka; niemniej gdy wynik�y trudno�ci z otrzymaniem dowodu osobistego, u�wiadomi�a sobie jak nigdy przedtem, �e jest nikim. Hitlerowcy odebrali jej osobowo��, a pozostawili numer. Wyzwolenie nie przywr�ci�o jej tej osobowo�ci i dlatego szuka jej nadal. Z drugiej jednak strony wiem, �e dotychczasowe przypadki odnalezienia si� rodzin rozdzielonych przez obozy koncentracyjne przynosi�y niekiedy po okresie rado�ci r�wnie� i rozczarowania. Zdarza�y si� nawet tragedie, gdy kilkana�cie lat roz��ki nieodwracalnie przekre�li�o po��czonym mo�liwo�� odnalezienia si� takimi jak kiedy�. �ycie ich toczy�o si� odr�bnymi torami, a gdy tory te zn�w skrzy�owano, zdarza�y si� katastrofy. Chyba �e obie strony potrafi�y wykaza� "du�� doz� wyrozumia�o�ci i subtelno�ci. Trzeba mie� to na uwadze i w tej sprawie, kt�rej nie mog� ju� pozostawi� naturalnemu biegowi, czuj� si� bowiem na si�ach wr�ci� o�wi�cimskie dziecko o ile nie matce, kt�rej nawet popio��w nie uda si� zebra�, to chocia� rodzinie, jakiej� tam ciotce, a mo�e siostrze czy bratu.
22
Trzeba uwolni� Basie od ugniataj�cego j� ci�aru nie-prwno�ci, od beznadziejnych rozmy�la�, od poczucia niezawinionej krzywdy, poni�enia, �e jest nikim, nikim, nikim! i hyba powinienem wzi�� na siebie tak� odpowiedzialno��. l!o je�li roz�o�y� na szale wieloletnie udr�ki niepewno�ci i ewentualne rozczarowanie, to chyba udr�ki przewa��. Najgorsza prawda lepsza jest od niepewno�ci. Stanowczo wi�c bior� si� do poszukiwa�, by przynajmniej m�c powiedzie� Basi, �e ju� wszystko, co" mo�liwe, zosta�o zrobione. Zachowuj� przy tym mo�liwo�� niezdradzania jej, �e oo� ju� wiem, gdy stwierdz�, �e to co� by�oby wed�ug oceny mego sumienia z�e, niewarte ujawnienia.
Wys�a�em co rychlej z redakcji dalekopis do katowickiego �Dziennika Zachodniego" z zapytaniem, czy wiadomo im obecnie, co dzieje si� z redaktorem, kt�ry w marcu 1945 roku napisa� reporta� z przybycia do B�dzina transportu dzieci z obozu w Potulicach. Przecie� redaktor, u�ywaj�cy w�wczas podpisu (Wel.), niew�tpliwie pami�ta pewne nie opublikowane szczeg�y i b�dzie m�g� wiele wyja�ni�, a mo�e nawet utrzymuje kontakt z wymienionymi w reporta�u osobami, jak i mnie zdarza si� w praktyce dziennikarskiej.
2 kwietnia 1965 roku w ,,Expressie Wieczornym" na pierwszej stronie ukaza� si� artyku� pod tytu�em: �Basia -73528" szuka swej rodziny. Czekamy na wiadomo�ci od os�b znaj�cych losy dzieci urodzonych w Brzezince.
Artyku� ko�czy� si� pytaniami: "O Kto wi�c pami�ta �Basi�?
O Mo�e wi�niarka pe�ni�ca w�wczas funkcj� po�o�nej, nazwiskiem Leszczy�ska, mieszkaj�ca podobno w �odzi?
O Mo�e inne osoby?
O A mo�e dwie kobiety, starsza i m�odsza, kt�re zosta�y przywiezione do Brzezinki po powstaniu warszawskim i przychodzi�y, jak wynika z ustale� jej opiekun�w, do 8-miesi�cznej w�wczas �Basi�?
A mo�e kto� pami�ta okoliczno�ci wywiezienia z Brzezinki transportu ma�ych dzieci w kierunku Bydgoszczy, z przeznaczeniem na zniemczenie? By�y to transporty zbiorowe i indywidualne, sk�adaj�ce si� z jednego, dwojga czy trojga dzieci, kt�rym asystowa�y wi�niarki-lekarki. Na dwa dni przed ewakuacj� Brzezinki, w styczniu 1945 roku,
23
dwa takie transporty, z kt�rych jeden sk�ada� si� z 2�3 dzieci, odjecha�y z obozu. Ten wi�kszy do Ravensbruck, a ten mniejszy w kierunku Bydgoszczy.
Dzieciom towarzyszy�y: Rosjanka � Pola i Polka � Wanda. Jak one si� nazywaj�, czy �yj�? Mo�e zg�osz� si� na nasz apel. Czekamy na wiadomo�ci".
Jak wida�, w artykule tym poda�em kwintesencj� dotychczas zebranych wiadomo�ci, zar�wno z list�w Basi, z �Dziennika Zachodniego", jak i z informacji kole�anek z Klubu O�wi�cimiak�w i z muzeum o�wi�cimskiego, nie sprawdzaj�c jeszcze zawartych w nich wersji. Szuka�em na razie po omacku.
Otrzyma�em te� z �Dziennika Zachodniego" niezw�ocznie dalekopisow� odpowied�: �Dziennikarz, o kt�rego panu chodzi, pracuje jeszcze w naszej redakcji. Nazywa si�... (i tu nast�powa�o nazwisko, kt�rego jednak nie wymieni�). Ucieszy�a mnie bardzo ta wiadomo��. Oto pierwszy �lad osoby, kt�ra by�a bezpo�rednim �wiadkiem przybycia transportu, rozmawia�a z lud�mi, kt�rzy powinni zna� niezb�dne dla poszukiwa� szczeg�y. Napisa�em list do Basi:
,,... A wi�c zgodnie z �yczeniem rozpocz��em akcj� poszukiwa�. Jednocze�nie rozsy�am we wszystkich kierunkach listy do os�b, kt�re mog�yby jeszcze co� powiedzie�... Obawiam si� tylko, �e Kole�anka podchodzi do tej sprawy ze zbyt du�� doz� nadziei. A tymczasem tylko w wyj�tkowych okoliczno�ciach udaje si� po tylu latach natrafi� na jaki� drobny, lecz istotny szczeg�. Odkrycie ca�ej prawdy, odszukanie przynajmniej kogo� z rodziny, ju� nie m�wi�, �e matki, kt�ra prawdopodobnie nie �yje, b�dzie niezwykle trudne. Nie mo�na wi�za� z tym wi�kszych nadziei, bo rozczarowanie w takich przypadkach bywa wyj�tkowo przykre.
...Jadzia Sztanka powiedzia�a mi, �e Kole�anka przechodzi�a w Krakowie jakie� specjalne badania lekarskie i pomiary, dokonane w celach naukowych. Czy by�y to pomiary antropologiczne, typologiczne, czy inne? Dla sprawy naszych poszukiwa� niezmiernie wa�na by�aby wypowied� lekarza specjalisty, kt�ry ustali�by stopie� prawdopodobie�stwa pochodzenia i okre�li� przy pomocy pomiar�w czaszki, badania koloru w�os�w, oczu, sk�adu krwi i innych szczeg��w typ, jaki Kole�anka przedstawia".
24
Wiele nadziei -na otrzymanie istotnych informacji przywi�zywa�em do �r�d�a, jakie wskaza�a mi o�wi�cimianka / Klubu. Chodzi�o o by�� pisark� z bloku, w kt�rym rodzi�y m<; dzieci w Brzezince, Bogus�aw� Czupryn�wn�, obecnie �wi�tek, z Nowej Huty. Prosi�em j� o podanie mi, jakie by�y losy dzieci urodzonych w grudniu 1943 roku, jak przebiega�y porody Cyganek, �yd�wek, Polek, Bia�orusinek i innych kobiet. Pyta�em te� o techniczne sprawy zwi�zane z nadawaniem numer�w noworodkom.
5 kwietnia nadesz�a pierwsza odpowied� na apel og�oszony w ,,Expressie Wieczornym". Nieznana czytelniczka z Koszalina, podpisuj�ca si� �H. B.", poda�a, �e z nazwiskami �Kukli�ska" i �Ja�d�ewska" zetkn�a si� w Miastku w wojew�dztwie koszali�skim, i �e je�li si� nie myli, osoby te pochodz� z Pomorza. Stanis�aw Ja�d�ewski jest dyrektorem PGR Biesowice w powiecie Miastko," pochodzi z Pomorza, ma lat oko�o 38�45, poszukiwana przeze mnie Maria mo�e by� jego �on�, siostr� lub matk�. Kukli�ska za� jest ch�opk� na indywidualnym gospodarstwie w powiecie Miastko. Niedu�o tych wiadomo�ci, ale z odpowiednimi wyja�nieniami mo�na wys�a� list do kierownika PGR Biesowice, co te� zaraz uczyni�em.
Nadszed� r�wnie� list od by�ej o�wi�cimianki, dr Ireny Bia��wny. Jej list, wys�any jeszcze w marcu, otrzyma�em z du�ym op�nieniem.
�...Niezmiernie wsp�czuj� losowi m�odej kobiety �� pisze dr Bia��wna 12 � s�dz� jednak, �e po 20 latach ustalenie dok�adniejszych danych b�dzie niezmiernie trudne... Odno�nie do urodzenia si� dziecka � moim zdaniem nie mog�o to by� dziecko z transportu z Theresienstadt (niemiecka nazwa Teresina)..."
�cisn��em w tym momencie silniej papier listu. I ja, nie�wiadomy jeszcze okoliczno�ci sprawy, w�a�nie tak przypuszcza�em. List poch�on��em w mgnieniu oka i jeszcze kilkakrotnie go przestudiowa�em. To m�g�by by� w�a�ciwy kierunek poszukiwa�. Dzi�kuj� ci, droga, nieznana Kole�anko z Bia�egostoku!
i2 w cytowanej korespondencji w zasadzie nie podaje si� fragment�w ksi��ki znanych ju� Czytelnikom z poprzednio zamieszczonych relacji b�d� om�wie�.
25
,,...W tym okresie faktycznie przychodzi�y stamt�d liczne transporty, lecz r�wnie� przychodzi�y i inne, przewa�nie z Polski lub z okolic Mi�ska. W tych transportach tak�e znajdowa�y si� dzieci. Z transport�w z Theresienstadt na sektor �B II b� do Brzezinki13 dostawa�y si� tylko nieliczne m�ode i bezdzietne kobiety. Pozosta�e, a przede wszystkim ci�arne i posiadaj�ce dzieci, by�y umieszczane w oddzielnym sektorze, po drugiej stronie rampy, obok obozu m�skiego i cyga�skiego. Sektor ten znajdowa� si� naprzeciwko sektora �B II a�. Przy jego likwidacji zgin�y wszystkie dzieci. O ile dziecko pochodzenia �ydowskiego rodzi�o si� w podoboziie �B II a� lub �B II b�, by�o ono zg�adzane natychmiast po urodzeniu. St�d s�dz�, �e dziecko musia�o by� pochodzenia polskiego lub bia�oruskiego. Nieliczne porody odbiera�a w tym okresie po�o�na Leszczy�ska. Numery na n�ce umieszczano r�wnie� ma�ym dzieciom przyby; �ym do obozu z zewn�trz..."
Jak ten czas mija. B�d� musia� na nowo �uczy� si�" topografii obozu w Brzezince, ja, kt�ry w 1941 i 1942 �budowa�em" ten ob�z i jego liczne sektory, ja, kt�ry jako dekarz pokrywa�em w�asnor�cznie wi�kszo�� barak�w i jeszcze na pocz�tku 1943 roku, �legitymuj�c si�" trzymanym w r�ku m�otkiem i zwitkiem papy, mog�em do�� swobodnie porusza� si� po terenie rozbudowuj�cej si� w�wczas Brzezinki, tak po m�skiej, jak i po kobiecej stronie obozu. Oczywi�cie, jako ju� �stary numer", po dwuletnim sta�u w O�wi�cimiu. Teraz musz� zapozna� si� dok�adnie z dalsz� histori� obozu, korzystaj�c z wszelkich dost�pnych w kra^ ju dokument�w. Trzeba b�dzie poszpera� po archiwach, muzeach, kartotekach, aktach rozpraw s�dowych, przestudiowa� wszystko, co kiedykolwiek zosta�o o obozach koncentracyjnych napisane. Przede wszystkim postanowi�em za�o�y� w�asn� bibliotek� wydawnictw o obozach. Ale wr��my do listu dr Bia��wny:
�Druga sprawa dotyczy okoliczno�ci przewiezienia dziecka do Potulic przed sam� ewakuacj� obozu. Na dwa dni
13 Ob�z w Brzezince w miar� rozbudowy dzieli� si� na poszczeg�lne podobozy, jak na przyk�ad pocz�tkowo na �e�ski i m�ski. Podobozy z kolei dzieli�y si� na poszczeg�lne sektory, oddzielone od siebie drutami kolczastymi.
26
przed ewakuacj� zosta�y wys�ane dwa transporty dzieci. <) tym wiem zupe�nie dok�adnie, gdy� poza SS-manami do opieki nad dzie�mi w czasie drogi zosta�y wyselekcjonowane pracownice rewiru, mi�dzy innymi r�wnie� ja. Dzieci /. mego transportu zosta�y skierowane do �odzi, a poniewa� wpadli�my w stref� frontow�, transport zosta� cofni�ty w kierunku O�wi�cimia, do kt�rego r�wnie� nie m�g� wr�ci�. I'o trzygodzinnej podr�y dotarli�my do Ravensbriick. W tym transporcie by�y wy��cznie dzieci rosyjskie, osierocone przez matki. Dzie�mi po przyje�dzie zaj�y si� bardzo serdecznie wi�niarki � Rosjanki.
Ostateczny los tych dzieci po wyzwoleniu obozu nie jest mi znany, poniewa� w Ravensbriick przebywa�am kr�tko. Drugi transport, sk�adaj�cy si� z dwojga lub trojga bardzo ma�ych dzieci, zosta� wys�any dzie� wcze�niej do woj. bydgoskiego. Transportem opiekowa�y si� dwie osoby, Rosjanka i Polka. Nazwisk ich nie pami�tam, jednak ju� napisa�am do kilku kole�anek, kt�re mo�e b�d� je pami�ta�y. Podczas podr�y do Ravensbriick zosta�y one do��czone do naszego transportu. Od nich s�ysza�am w�wczas, �e dzieci pozostawi�y w jakiej� ochronce. Gdyby �i� uda�o kt�r�kolwiek z nich odszuka�, mo�e b�dzie pami�ta�a przynajmniej wiek i imiona dzieci oraz dok�adne miejsce ich pozostawienia. Przypuszczam, �e poszukiwania Kolegi mog� dotyczy� w�a�nie jednego z odwiezionych w�wczas dzieci..."
Wiadomo�ci od dr Bia��wny mia�y dla mnie rewelacyjne znaczenie. Wy�wietli�y wiele okoliczno�ci, a tak�e sugerowa�y kierunek poszukiwa� oraz potwierdza�y z dodatkowymi szczeg�ami to, co mi ju� powiedzia�y kole�anki z warszawskiego Klubu O�wi�cimiak�w, a przede wszystkim to, �e moja wspania�a informatorka jest kobiet� ze wszech miar zacn� i przejmuje si� do g��bi losem Basi. Potwierdzi�y si� te� niekt�re fragmenty z list�w Basi. Ale postanowi�em niczemu nie wierzy�, zanim nie zgromadz� od^ powiednich dokument�w. Pami�� ludzka zawodzi, zapomina si� daty, myli osoby, nie pami�ta cyfr. Zacieraj� si� og��^ dane przed laty twarze.
Kolejny adres do sprawdzenia '*: we Wroc�awiu przebywa Irena Wi�niewska, funkcyjna z bloku niemowl�cego.
14 Adres ten nades�a�a z Gda�ska o�wi�cimianka Misiorowska.
Basia natomiast przys�a�a mi swoj� fotografi�, wykonan� w miesi�c po adoptowaniu jej przez rodzin� Weso�ow-skich i aktualne zdj�cie, kt�re w gronie koleg�w redakcyjnych poddali�my laickiej ocenie typologicznej. Basia mia�a i ma rysy typowe dla Polki lub Bia�orusinki. Moja �ona powiedzia�a, i� mog�aby przysi�c, �e to Bia�orusinka lub Ukrainka. Czy jednak wolno mi si� sugerowa� takimi przypuszczeniami, nie popartymi jeszcze gruntownymi badaniami antropologicznymi? My�l� pobieg�em do okresu mojego pobytu w O�wi�cimiu.
Ju� b�d�c w Buchenwaldzie, wpisa�em do swego notatnika obozowego wiersz, jaki napisa�em w O�wi�cimiu. Po�wi�ci�em go Hedzie, pi�tnastoletniej �yd�wce s�owackiej. W kwietniu 1942 roku przyby�a ona w jednym z transport�w ze S�owacji. �yd�wki s�owackie, ubrane w mundury po wymordowanych je�cach radzieckich, pomaga�y nam przy budowie nowych koszar w pobli�u obozu o�wi�cimskiego. Nosi�y ceg�y dla murarzy, a dla nas, dekarzy, dach�wki. Jedna z nich, pi�tnastoletnia Heda, zdaje si� z Brna, bardzo �adna blondynka, od razu zwr�ci�a moj� uwag�, chocia� �miesznie wygl�da�a w za du�ych spodniach i z kromk� chleba wepchni�t� pod bluzk� mundurow�. Jak i u innych dziewcz�t, na zgrabnej tylnej cz�ci cia�a dynda�a u niej przywieszona na sznurku blaszana miska, atrybut wi�niarskiej niedoli. Hed� widywa�em przez dwa tygodnie. P�niej gdzie� znik�a. W jaki� czas potem ca�y ob�z kobiecy nie wyruszy� do pracy. Urz�dzono wielk� selekcj�, kt�rej z dala przygl�dali�my si�, zd��aj�c rano do Brzezinki. By�o to chyba 4 maja. Gdy przechodzi�em w pobli�u, wyda�o mi si�, �e mimo du�ej odleg�o�ci poznaj� Hed� w grupie przeznaczonej na �mier�. Tego dnia napisa�em �w wiersz, zatytu�owany Nokturn i jej po�wi�cony. W kilka tygodni potem jednak zobaczy�em Hed� �yw�. Kiedy j� naprawd� z