5201

Szczegóły
Tytuł 5201
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5201 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5201 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5201 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRIEJ �AZARCZUK mumia Ru�ka dopiero w ostatniej chwili przypomnia� sobie, �e nale�y ubra� si� od�wi�tnie. - Mamo! - zawo�a�. - S�yszysz? Gala Karpowna powiedzia�a nam wczoraj, �e zamiast lekcji idziemy do teatru i trzeba si� ubra� jako� tak... - Galina Karpowna - odruchowo poprawi�a matka, nie odrywaj�c spojrzenia od kuchenki. Na patelni skwiercza�y placki kartoflane. - Poczekaj, do jakiego znowu teatru? - Nie wiem. Do teatru, to do teatru. Co za r�nica? - Zawsze nas uprzedzano... - Mama nachmurzy�a si�. - Dlaczego nie powiedzia�e� mi tego wczoraj? - Zapomnia�em - sapn�� Ru�ka. - Zapomnia�e�... Och, jak ja bym ci... - A co si� takiego szczeg�lnego sta�o? Wielkie mi co - teatr! Nieraz ju� by�em i jako� �yj�... - Mo�e to i nic - mama patrzy�a ponad jego g�ow� w k�t - a mo�e nie nic... A ojca nie ma... - Oj, przesta�! - Ru�ka nie rozumia�, o co jest ca�e zamieszanie. - Daj mi lepiej jaki� pieni�dz, a ja tam w bufecie spr�buj� co� wyczai�... - Bo�e... Czajniku ty nasz... Placki, oczywi�cie, troch� si� przypali�y. Zreszt� Ru�ka akurat takie uwielbia�, ale mama nie wiadomo dlaczego zawsze stara�a si�, �eby wychodzi�y blade, mi�kkie. Placki popi� wielkim kubkiem wstr�tnej herbaty z marchwi. - Ubierzesz si� w to - poleci�a mama, podaj�c sweter. - Ale on k�uje! - zaprotestowa� Ru�ka. - I strasznie w nim gor�co. - Wytrzymasz. - Ale przecie� w teatrze... - O matko...! Nie b�dziesz nast�pnym razem zapomina� powiedzie� wieczorem... Jakby� pami�ta�, to poprosi�abym Rad� Waleriewn�, wypisa�aby ci zwolnienie... To ju� by�o na tyle dziwaczne, �e Ru�ka przesta� si� sprzeciwia� - nawet w my�lach - i naci�gn�� na siebie "sekretny" sweter. Sekretny dlatego, �e mama wrobi�a we� spleciony w warkoczyk w�os, tak wi�c przed niekt�rymi czarami i przed urokiem sweter chroni� ca�kiem nie�le. - A to na szyj�. -Mama zawi�za�a siedem w�z��w na jedwabnym sznureczku. - Gdyby si� upierali, �e trzeba odda�, oddasz. I powiedz im, �e znalaz�e�. - No, czy ja jestem dzidziu�? - obruszy� si� Ru�ka. - M�wisz mi, jakbym by�... - Du�y jeste�, du�y... Dlatego ci to m�wi�. Od ma�ego bym nie wymaga�a. Pod szko�� ju� sta� autobus i Gala Karpowna macha�a r�k� z otwartych drzwi. Klasa siedzia�a z nosami sp�aszczonymi o szyby. - Ty, Powilichin, zawsze wpadasz na ostatni� chwil� - wystartowa�a z po�owy obrotu Gala Karpowna. - Ty i Chromy, tacy z was szpeniole... - Przecie� si� nie sp�ni�em - zaoponowa� przekonany o swojej racji Ru�ka. - A ja tyle razy powtarza�am: przychodzimy pi�tna�cie minut przed rozpocz�ciem lekcji! Dzwonek jest nie dla was, ale dla nauczyciela! - I doda�a jeszcze co� w tym samym duchu. Ru�ka w milczeniu omin�� j� po nawietrznej i ruszy� przej�ciem, szukaj�c dla siebie miejsca. Nie �udzi� si�, �e us�yszy co� nowego. - Ksywa jest? Nie ma Ksywy. Do widzenia - mrukn�� niezbyt g�o�no, ale tak, by go us�yszeli. Maszka Pozdniakowa, s�siadka z podw�rka i z dziennika, parskn�a cichym �miechem. - Ko�o ciebie jest wolne? - zapyta� Ru�ka. - Siadaj - powiedzia�a Maszka. - On i tak nie przyjdzie. - Sk�d wiesz? - Bo ja wiem wszystko. Na przyk�ad... wiesz, dok�d jedziemy? - No? - Do Kremla. - Jak to, do Kremla? M�wili wczoraj, �e do teatru... - A ty, g�uptasie, uwierzy�e�? - Chyba ci przylej�! - zagrozi� Ru�ka. - No to jak sobie chcesz... - obrazi�a si� Maszka, cho� to nie ona powinna czu� si� ura�ona. - Prosz� bardzo, doko�a pe�no wolnych miejsc... - Poczekaj. A po co jedziemy do Kremla? Co tam si� robi? - To ty nie wiesz? - Czego? - Czego, czego... Nie s�ysza�e� nigdy czy co? - S�ysza�em - przyzna� Ru�ka niech�tnie. - Ale to wszystko jako�... nie tak... Mama opowiada�a: ich wozili z ca�� pomp�, wybierali najlepszych... Wr�czali kwiaty, sk�adali meldunki... - Ludzie m�wi�, �e wszystkich wo��, tylko nie pozwalaj� o tym m�wi� - szepn�a Maszka i odwr�ci�a si� gwa�townie. - O czym wy mi tu szepczecie? - Obok nich zmaterializowa�a si� Gala Karpowna. - Miliony razy m�wi�am, �e szeptanie jest niew�a�ciwe, chcesz co� powiedzie� - m�w g�o�no, do wszystkich. - O, tam, Chromy idzie - g�o�no i do wszystkich powiedzia� Ru�ka. Tolik Chromy - to by�o jego prawdziwe nazwisko, przezywali go Kula - wskoczy� zasapany do autobusu. - Czekamy tylko na ciebie!- krzykn�a. - Czterdzie�ci os�b na ciebie jednego czeka! - Czy ja si� mo�e sp�ni�em? - zdziwi� si� Tolik. - Nigdy nie mog� si� dopasowa� to tych tramwaj�w. - B�dziesz si� t�umaczy� przed dyrektorem. To co, nie ma Po�ubojarinowa, jest chory, i nie ma Stelli Mendelson... - Gala Karpowna zacisn�a wargi. - Kierowco, jedziemy! Tolik waln�� si� na wolne miejsce w tym rz�dzie co Ru�ka, po drugiej stronie przej�cia od Ru�ki. Rozpi�� teczk�, wyj�� klaser i pu�ci� do kolegi oko. Ru�ka uni�s� si� lekko. Gala Karpowna akurat odwr�ci�a si� i m�wi�a co� do kierowcy, a Tolik skoczy� przez przej�cie. - O, jak obieca�em... - zacz��, ale Ru�ka mu przerwa�: - Wiesz, dok�d jedziemy? - No, dok�d? - Do Kremla... Tolik drgn��. Ru�ka poczu� si� troch� skonfundowany na widok jego l�ku. - Jak to tak... mnie nie wolno ju�... Ja przecie� ju� by�em... - wyszepta� Tolik. - Dlaczego nie powiedzieli tego wczoraj? Ja by�em na wiosn�, nie wolno mi teraz... - Powiedz to Gali - zaproponowa� Ru�ka. - Nie zwolni... a jeszcze zg�osi do pracy mamy, i wtedy koniec... Och, ale� ze mnie... osio�, a tak nie chcia�em i��, my�la�em sobie, �eby tak nog� z�ama�... - To ty tam naprawd� by�e�? - zapyta� szeptem Ru�ka. - Przecie� ci m�wi�, na wiosn�, jak chodzi�em jeszcze do tamtej szko�y... - S�uchaj, a co tam jest? Tolik nie odpowiada�, patrzy� gdzie� w bok. - No co? Czego wszyscy tak si� boj�? - Sam zobaczysz... nikt si� nie boi... tylko tak... nie wiem. Naprawd� nie wiem. Oprowadzaj�, pokazuj� wszystko... Naczarmat�, Naczdzwon... Obrazy r�ne, szable, pistolety stare... no i to... - Jego te�? - No... S�uchaj, Ru�ka, jak chcesz, oddam ci swoje znaczki i powiem ci, co mi jeden du�y ch�opak powiedzia�, a ja za to b�d� si� za ciebie przez ca�y czas chowa�? Bo ty jeszcze nie by�e�, ty mo�esz, a ja ju� by�em... - Dobrze. A co ci opowiada�? - Znaczy si� tak. Kiedy� dawno on zmar�, czy tak jakby zmar�... i ci, co przy nim byli, towarzysze walki, postanowili: nale�y zachowa� jego cia�o, trzeba zrobi� mumi� i wystawi� j� w muzeum, �eby wszyscy widzieli i wiedzieli, jaki by�. No to, tego... zrobili mumi�, a potem przyszed� do nich jeden mag i powiada: jak chcecie, to ja go... t� mumi�, znaczy si�, o�ywi�? A ci towarzysze, bez niego, sami nie wiedz�, co robi�, ale powiadaj�: chcemy. No to mag j� o�ywi�. Potem dzia�y si� r�ne rzeczy... - Znowu co� szepczecie?! - naskoczy�a na nich Gala Karpowna. - Ile razy ju� m�wi�am: nie wolno szepta�! Chcesz co� powiedzie�, wsta� i powiedz g�o�no! A kto ci pozwoli� si� przesiada�? Natychmiast wracaj na swoje miejsce! - No to jak, dogadali�my si�? - bezg�o�nie, samymi wargami zapyta� Tolik. Ru�ka skin�� g�ow�. D�ugo czekali, zanim wpuszczono ich do Czerwonego Kr�gu; sprawdzano jakie� papiery podane przez kierowc�, potem jeszcze co�. W ko�cu do autobusu wesz�a gruba baba w czarnej sk�rzanej kurtce z �elaznym pentagramem na r�kawie i naganem za pasem. - Urodziwa ta nasza m�odzie�! - powiedzia�a przygl�daj�c si� klasie. - Nasza przysz�o��! Jedziemy, kierowco... Kiedy autobus przecina� Czerwony Kr�g, Ru�ka nagle poczu� zimno. Zerkn�� na Maszk�. Trz�s�y si� jej wargi. Ale numer... Autobus skr�ci� w prawo i Ru�ka zobaczy� Kreml w ca�ej okaza�o�ci: mury czerwone ze z�otem, sze�ciok�tne tarcze z br�zu na blankach, wie�e z �elaznymi pentagramami na szpilach - i po�yskuj�c� w promieniach s�o�ca, delikatn� jak koronka z�ot� sie� - od uroku, rozci�gni�t� mi�dzy wie�ami... - Ale cool! - wykrztusi� zachwycony Ru�ka. - T� sie� moja babcia wi�za�a - pochwali�a si� Maszka. - Nie sama, rzecz jasna... Przed autobusem otworzy�y si� wrota, autobus min�� je, wrota si� zamkn�y. - Wychodzimy i ustawiamy si�! - poleci�a baba z naganem. Na zewn�trz mocno pachnia�o kadzid�o: trzej m�czy�ni, w takich samych, jak u grubej baby, sk�rzanych kurtkach, chodzili doko�a autobusu, machali kadzielnicami i szeptali jakie� zakl�cia. Dzieciaki drepta�y w miejscu, rozgl�da�y si�. - Ustawiamy si�, ustawiamy! - ponagla�a ich baba. - Czy w szkole was ju� niczego nie ucz�?... W ko�cu klasa ustawi�a si� w jednej linii, Gala Karpowna biega�a za ich plecami, tupi�c jak ha�a�liwe widmo. - Kto ma jakie� magiczne przedmioty, amulety, talizmany, odda�! - za��da�a baba. - Potem to, co wolno nosi�, zostanie wam zwr�cone. - Ja mam to... -Maszka pokaza�a kawa�ek bursztynu. - Ja te� mam. - Garik Abowian odda� kamyczek z dziurk�. - Ja mam... I ja... - Klasa oddawa�a bro�: ma�e pentagramy, stare monety, kr�licze �apki, miniaturowe ko�ciane kotki i s�oniki... - I nie wstydzicie si� tych zabobon�w? - powiedzia�a z wyrzutem baba. - Przecie� chodzicie do szko�y... Dobra, teraz sprawdzimy wasz� uczciwo��. Fiodor, gdzie jeste�? Nie wiadomo sk�d pojawi� si� ubrany w wojskowy mundur garbus z wypchan� ma�pk� na ramieniu. Ru�ka zmartwia�: no to klapa... B�d� r�n�� g�upa, postanowi�, przecie� mnie nie zbij�... Garbus wolno szed� wzd�u� szeregu, co� do siebie szepta� i chichota�. Doszed� do Ru�ki i nagle zatrzyma� si�, jakby w�sz�c. Rozleg� si� s�aby chrz�st, jakby na rzece p�ka� l�d; to jego ma�pka unios�a powieki i zacz�a prostowa� przyci�ni�t� do piersi �apk�. Cienki czarny palec wycelowa� poni�ej podbr�dka Ru�ki. Zwali� si� na niego strach tak olbrzymi, �e ch�opiec przesta� odczuwa� w�asne cia�o, a ono sta�o si� obce i mi�kkie jak z waty. �eby si� tylko nie zsika�... Mo�e by nawet upad�, ale kto� go z ty�u podtrzyma�, obszuka� i - oczywi�cie - znalaz� sznureczek. - Co to jest?! - zawis�a nad nim baba. - Co to jest, pytam si� ciebie?! - Sznu... sznureczek... - Sznureczek?! A co za sznureczek?! - �ad... �adny... - Ja ci dam, �adny! Jedwabny sznureczek z siedmioma syjo�skimi w�ze�kami! Wiesz przynajmniej, co to jest?! - Nie... nie wiem... - Nauczycielka! - Baba wezwa�a Gal� do siebie, potrz�saj�c r�k� ze sznureczkiem. Trzyma�a go dwoma palcami, z obrzydzeniem, jakby to by�a glista. - Nauczycielko! Dlaczego pani dzieci nie maj� poj�cia o podstawowych sprawach? I w tym momencie Gala Karpowna zadziwi�a Ru�k�. - Przepraszam - powiedzia�a. - Szko�a otrzymuje wykaz przedmiot�w, kt�rych noszenie jest zabronione. Jak wiem, tego przedmiotu w wykazie nie ma. Dlatego pretensje prosz� kierowa� do instancji decyduj�cych, a nie do szko�y i nie do uczni�w. Baba poburcza�a jeszcze troch� dla porz�dku i odesz�a, zabieraj�c ze sob� zakazany przedmiot, i nikt nie domy�li� si�, �e sznureczek odwr�ci� uwag� ma�pki od Ru�kinego swetra... - Sk�d�e� wzi�� to �wi�stwo? - z nienawi�ci�, patrz�c gdzie� obok, sykn�a Gala Karpowna. - Znalaz�em... - Ru�ka powoli zaczyna� wyzbywa� si� brzemienia strachu. - Co ty mi tu k�amiesz: znalaz�em... - Prawd� m�wi�... przysi�gam... Na Lenina przysi�gam... - szepn�� Ru�ka. M�wi�c to z�o�y� na krzy� palce lewej r�ki. Zadzia�a�o i piorun nie porazi� Ru�ki. D�ugo oprowadzano ich po Kremlu, pokazuj�c wszystko, co tam by�o do pokazania. Przy Naczdzwonie Tolik si� gdzie� zgubi�, ale go znaleziono i przyprowadzono z powrotem. Potem przewodnik opowiada� bardzo ciekawe rzeczy o Naczarmacie. Naczarmat� odla� znakomity rosyjski mistrz Andriej Czochow wiele lat przed urodzeniem Iljicza, ale specjalnie po to, by chroni� wodza przed zakusami z�ych ludzi. Armata nie strzela zwyk�ymi pociskami, bo i nie jest do tego przeznaczona, ale je�li kto� zamy�li co� z�ego przeciwko Iljiczowi, to Naczarmata natychmiast spopieli n�dznika magicznym p�omieniem... Ru�ka pomy�la� sobie, �e w takim razie, co to za historia z t� Kap�an?...* Ale nie odwa�y� si� zapyta�. - A teraz chod�my, Iljicz czeka na was - powiedzia� przewodnik z szerokim nieruchomym u�miechem. Klasa ustawi�a si� parami i zosta�a doprowadzona do drzwi w du�ym domu. Przed drzwiami stali wartownicy w wysokich he�mach. Przyj�li postaw� na baczno�� i nie poruszyli ani jednym mi�niem, p�ki klasa przechodzi�a obok nich. Za grubymi drzwiami czekali ludzie w sk�rzanych kurtkach. - Idziemy, dzieci! - poleci�a druga baba, podobna w jaki� spos�b do tej poprzedniej, ale jednocze�nie zupe�nie inna, chuda, z d�ugim nosem. - Nie ha�asujcie, nie gadajcie, nie zadawajcie pyta� sami. Je�li Iljicz zapyta, odpowiadajcie pojedynczo, ja poka��, kto ma odpowiada�. Iljicz b�dzie was cz�stowa� cukierkami, ale nie wolno bra� wi�cej ni� dwa. Nie napychajcie ust cukierkami, to nie�adnie. Po spotkaniu dostaniecie w sto��wce obiad. Je�li kto� chce do toalety, niech idzie teraz, o tam. - Wskaza�a r�k�. Po�owa klasy skorzysta�a z propozycji. - Mog� o co� zapyta�? - rozleg� si� czyj� g�os. Ru�ka zerkn�� zezem; to by� Wie�ka Stiepanow, na oko taki cichy okularnik... - Pytaj, ch�opczyku - przyzwoli�a wielkodusznie baba. Nie wiedzia�a, kto zacz, ten Wie�ka. - Stiepanow! - ostrzegawczo rykn�a Gala Karpowna, ale ju� by�o za p�no... - A czy to prawda, �e Krupska si� otru�a? Baba wygl�da�a, jakby dosta�a w �eb pa��. Zamar�a, przygarbi�a si�, potem wolno wyprostowa�a, odrzuci�a g�ow� do ty�u jak kobra i ca�ym cia�em odwr�ci�a si� do Wie�ki. - Co� ty, ch�opczyku - powiedzia�a miodowym g�osem. - Nadie�da Konstantinowna zmar�a z powodu zapalenia p�uc i wszyscy bardzo si� tym zasmucili, a Iljicz najbardziej... A dlaczego zapyta�e�? Kto� ci to powiedzia�, tak? Kto to by�? - W tramwaju us�ysza�em. Dwaj staruszkowie si� pok��cili, jeden powiedzia� to do drugiego. - Ach, czego to nie m�wi� ludzie podczas k��tni! - Baba westchn�a. - Nigdy si�, dzieci, nie k���cie. A pani, nauczycielko, radz� zwr�ci� szczeg�ln� uwag� na tego ch�opczyka. Mo�e nawet warto by go pokaza� jakiemu� dobremu lekarzowi... Klasa wesz�a na pi�tro. Przy dwuskrzyd�owych drzwiach, obitych niebiesk� sk�r� z wyt�oczonymi pi�cio-, sze�cio- i siedmioramiennymi gwiazdami, znakami jednoro�ca i jeszcze jakimi� innymi, kt�rych Ru�ka nigdy wcze�niej nie widzia�, stali dziwaczni wartownicy, rycerze w zbrojach i trzymali w r�kach obna�one miecze. - Ustawcie si�, ustawcie! -Gala Karpowna, baba z nosem i jeszcze jacy� inni ludzie usi�owali zapanowa� nad uczniami. Klasa ustawia�a si�, ale ci�gle jako� nie tak. W ko�cu baba, kt�ra najwyra�niej wszystkim tu dyrygowa�a, da�a sygna�: - Wchodzimy! Rycerze z brz�kiem i chrz�stem pochylili si� i chwycili klamki. Niewidoczna orkiestra zagra�a marsz. Drzwi otworzy�y si� i klasa zacz�a wolno wlewa� si� do pokoju. Panowa� tu p�mrok. Wida� by�o wielkie biurko, biblioteczki, kanap�, kilka krzese�. Przy biurku siedzia� cz�owiek i co� pisa�, maczaj�c pi�ro w ka�amarzu. Nie zwr�ci� uwagi na wchodz�cych. W ko�cu wszyscy weszli, znieruchomieli - i zapanowa�a taka cisza, �e s�ycha� by�o szurgot pi�ra o papier. - W�odzimierzu Iljiczu! - miodowo zagadn�a baba. - Go�cie przyszli, uczniowie, prymusi! Cz�owiek od�o�y� pi�ro i wolno wyprostowa� si�. By� bardzo podobny do wszystkich swoich portret�w i rze�b, wisz�cych i stoj�cych wsz�dzie doko�a, a jednocze�nie jako� r�ni� si� od nich i Ru�ka pomy�la�, �e racj� mia� wujek Kostia, kiedy m�wi� do ojca - a Ru�ka pods�ucha� niechc�cy - �e fotografuj� i rze�bi� innych ludzi, specjalnych aktor�w, �eby unikn�� uroku... Sk�ra cz�owieka przy biurku dziwnie l�ni�a, patrzy� na klas� te� dziwnie: jakby zupe�nie nie potrafi� zrozumie�, co to za ludzie i co tu robi�. Baba z d�ugim nosem ustawi�a si� obok niego, odwr�ci�a si� do klasy, a Iljicz od razu u�miechn�� si� chytrze, pu�ci� oko, a mo�e tylko zmru�y� oczy - Ru�ka nie dojrza� tego dok�adnie - i szybko wsta� z krzes�a. - Problem kultury nie mo�e by� rozwi�zany tak szybko, jak zadania militarne czy polityczne - mocno grasejuj�c powiedzia� Iljicz. Na s�uchaczy patrzy� tak, jakby sam sta� na trybunie, a oni znajdowali si� u jego st�p. - Nie mo�emy zatrze� r�nic mi�dzy klasami przed ca�kowitym wprowadzeniem komunizmu. Nie potrzebujemy wkuwania, ale musimy rozwin�� i udoskonali� pami�� ka�dego ucz�cego si� znajomo�ci� podstawowych fakt�w, inaczej komunizm przekszta�ci si� w pustk�, stanie si� pustym szyldem, komunista b�dzie zwyczajnym chwalipi�t�, je�li w jego �wiadomo�ci nie b�d� przeanalizowane wszystkie podane fakty. Tu jeste�my bezlito�ni i tu nie mo�emy p�j�� na �adn� ugod� czy kompromis. Musimy o tym pami�ta�, kiedy, na przyk�ad, prowadzimy rozmowy o kulturze proletariackiej. Stara szko�a by�a szko�� nauki, zmusza�a do przyswajania ca�ej masy niepotrzebnych, zb�dnych, martwych fakt�w, kt�re za�mieca�y umys�y i przekszta�ca�y m�odych ludzi w zunifikowanych na wsp�ln� mod�� urz�dnik�w. Teraz widz� oni: Europa tak si� podzieli�a, imperializm doszed� do takiego punktu, �e �adna bur�uazyjna demokracja nie uratuje tego, co tylko w�adza radziecka mo�e uratowa�. Lud pracuj�cy si�ga po wiedz�, poniewa� jest mu ona niezb�dna do zwyci�stwa. To jest najwa�niejsze. M�wimy: nasz� spraw� w dziedzinie o�wiaty jest owa walka o pokonanie bur�uazji, otwarcie g�osimy, �e szko�a poza �yciem, poza polityk� - to k�amstwo i oszustwo. To pokolenie, kt�re teraz ma pi�tna�cie lat, zobaczy na w�asne oczy spo�ecze�stwo komunistyczne i samo b�dzie budowa�o to spo�ecze�stwo! Pierwsza zacz�a klaska� Gala Karpowna, za ni� - ca�a klasa. Ru�ka wali� w d�onie "��deczk�", to znaczy palcami prawej r�ki w rozlu�nion� d�o� lewej; d�wi�ki powstaj�ce w ten spos�b by�y g�o�ne i gwa�towne jak wystrza�y. Za jego plecami Tolik klaska� "wianuszkiem", co daje jeszcze wi�ksz� si�� g�osu, ale d�wi�k jest przyg�uszony. Ru�k� ogarn�o jakie� dziwne rozczarowanie - wszystko, co tu si� odbywa�o, co prze�ywa� wraz z ca�� reszt�, by�o jakie� takie zwyczajne, rzeczowe... i zupe�nie nie m�g� poj��, dlaczego nikt nie chce o tym m�wi�, dlaczego tak zdenerwowa�a si� mama i czego boi si� Tolik... Iljicz usiad�, dziwnym ptasim ruchem wyj�� z szuflady biurka ogromne pud�o cukierk�w, znowu chytrze zmru�y� oczy. - �yczenie porozmawia� z narodem zawsze mam - o�wiadczy�. - Cz�stujcie si�, nie wstyd�cie. Ciekawa jest teraz nauka w szkole? - Ty, dziewczynko - wskaza�a palcem Maszk� baba z ogromnym nosem. - Ciekawa, W�odzimierzu Iljiczu! - wrzasn�a Maszka. - Uczymy si� j�zyka rosyjskiego i literatury, matematyki i geografii, fizyki i chemii, rysunk�w, �piewu i wuefu! Ze wszystkich przedmiot�w nasza klasa ma same pozytywne oceny! - I �piewu si� uczycie? - Iljicz zmru�y� oczy. - A jakie pie�ni �piewacie? - Rewolucyjne, W�odzimierzu Iljiczu! - Maszce a� za�ama� si� z wysi�ku g�os. - I o naszej ukochanej partii! - A �adnych dziecinnych piosenek nie �piewacie? Ja, pami�tam, �piewali�my... nie, zapomnia�em... Cz�stujcie si� cukierkami, bierzcie! Zapomnia�em piosenk�... Wszyscy zacz�li zbli�a� si� do niego i bra� cukierki. Ru�ka te� podszed� i wzi��. Cukierki by�y wspania�e, prze�kn�� swoje dwa w jednej chwili i nagle us�ysza�, jak za plecami westchn��, nie, przeci�gle chlipn�� Tolik. - Id�, we� - mrukn�� Ru�ka. - Smaczne jak nie wiem co. - Nie - Tolik pokr�ci� g�ow�. - Jak chcesz, mo�e ja ci przynios�? - zaproponowa� Ru�ka. - Nie - s�abym g�osem zaoponowa� Tolik. - Ty te�... nie bierz... D�ugonosa baba zerkn�a na zegarek. - Koniec, dzieciaki! - rzuci�a. - Czas W�odzimierza Iljicza jest niezwykle cenny dla kraju i dla nas wszystkich, po�egnajmy si� z nim. Do widzenia, W�odzimierzu Iljiczu! - Do widzenia, do widzenia - zacz�li m�wi� wszyscy i skierowali si� do wyj�cia. - Trzymaj mnie... - szepn�� Tolik i zawis� na r�kawie Ru�ki. Ru�ka wczepi� si� w pas Tolika, rozejrza�, kto m�g�by pom�c. Gala Karpowna by�a daleko, podskoczy� Romka �arikow, obaj wzi�li Tolika pod r�ce i powlekli do wyj�cia. Iljicz - Ru�ka zd��y� zauwa�y� - ju� siedzia� jak na pocz�tku wizyty i skroba� pi�rem po papierze. I nagle Ru�ka poczu� nieprzepart� ch��, �eby co� si� wydarzy�o... �eby Iljicz pokaza� klasie "koz�"... Obejrza� si� jeszcze raz i zdr�twia�: Iljicz, nie odrywaj�c si� od pisania, uni�s� lew� r�k�, wyprostowa� wskazuj�cy i ma�y palec, i rzeczywi�cie bodn�� powietrze... W korytarzu �le si� poczu�a r�wnie� Maszka. Facet w mundurze pod bia�ym kitlem wzi�� j� na r�ce i zani�s� na �awk�. Tolika posadzili obok, by� siny i oddycha� ustami. - Nie wolno tak si� przejmowa� - gdaka�a Gala Karpowna. Popatrzy�aby� na siebie, pomy�la� Ru�ka. - Odetchn�li�cie? - zapyta�a baba z du�ym nochalem. - Zapraszam do sto��wki. Dostaniecie obiad z trzech da�, kto b�dzie chcia� dok�adk�, niech poprosi kelnerk�. - Dojdziesz? - cicho zapyta� Ru�ka Tolika. Tolik zamrucza� co� w stylu, �e da rad�, �e dojdzie. Ha, pomy�la� Ru�ka, kiedy prowadzono ich korytarzem, �ebym sam si� nie wywali�! Stopy mia� ci�kie jak odwa�niki i zupe�nie nie chcia�y odrywa� si� od pod�ogi. Wszyscy tak szli: szorowali stopami po pod�odze i wlekli si� chwiejnie. Maszk� za nimi wszystkimi prowadzi�, podtrzymuj�c, ten wojskowy w bia�ym fartuchu. Na spotkanie klasie nadesz�a dziwna para: garbus, kt�ry sprawdza� uczciwo�� dzieciak�w, a z nim gibki szczup�y m�czyzna w mi�kkim szarym garniturze, okr�g�olicy i wypuk�ooki. Przechodz�c obok, m�czyzna �w powiedzia� do garbusa: "Podjad� nasz kochaniutki. Popatrz, Fiodor, z par�weczek zosta�y tylko sk�rki...", na co garbus zasycza� i nerwowo si� rozejrza�. - Widzia�e�? - szepn�� do Ru�ki Tolik. - Kogo? - Co� ty, nie wiesz, kto to by�? - Kt�ry? - No przecie� nie ten garbaty. - Nie. A kto to? - Przecie� to koci b�g! Ru�ka obejrza� si�, ale w korytarzu ju� nikogo nie by�o. W sto��wce posadzono ich przy o�mioosobowych sto�ach, a kelnerki w bia�ych fartuszkach i czepeczkach zacz�y nalewa� zup�. Zupa okaza�a si� strasznie smaczna, tylko za gor�ca. Na drugie danie te� by�o co� smacznego, ale jak si� nazywa�o, Ru�ka nie wiedzia�. Potem podano kompot i lody. Lody Ru�ka ju� ledwo d�uba�, zasypiaj�c przy stole. Koci b�g, my�la�, ale numer... W autobusie Ru�ka zasn��. Zbudzi�a go Gala Karpowna. Okaza�o si�, �e wszystkich odwo�ono do domu, a nawet wi�cej, jutro mogli nie przychodzi� na lekcje, a nawet jeszcze wi�cej: Mama albo tata mog� jutro nie i�� do pracy, o - masz talon na wypoczynek, przeka� im..." Ru�ka nie pami�ta�, jak dotar� do ��ka. Spa�, a �ni� mu si� nie wiadomo dlaczego koci b�g, �e niby d�ugo i starannie splata amulet, nak�ada go na szyj�, ogl�da si� przez rami�, chytrze mruga i robi Ru�ce "koz�". Co on powiedzia�? Par�w... piel�gniaweczek?... Piel�gniaweczki? Co to s� piel�gniaweczki? Trzeba zapyta�... Potem przy�ni�a mu si� mama; siedzia�a przy stole i p�acz�c wbija�a szpilk� w jaki� papierek. Mama bardzo si� ba�a, ale mimo to wbija�a t� szpilk� i wbija�a. Potem spali�a papierek. "Mamo", zawo�a� Ru�ka, ale zamiast mamy podszed� koci b�g i powiedzia�: "B�d� dumny, teraz jeste� prawdziwym pionierem. Dlaczego pionierska chusta jest czerwona, wiesz?" "To jest kolor krwi przelanej...", powiedzia� Ru�ka i nagle si� wystraszy� si�. "S�usznie, powiedzia� koci b�g, patrz..." �cisn�� chust� i zacz�a z niej kapa� krew. "Mamo", zawo�a� znowu Ru�ka. "Otw�rz, otw�rz oczy", powiedzia�a mama, "szybko, otwieraj!" Ru�ka otworzy�. Nad g�ow� pali�a si� os�oni�ta gazet� lampa, a przy stole siedzia� ojciec i ciocia Luba, mama Maszki. - Chcesz pi�? - zapyta�a mama. - Pi�... - Ru�ka j�kn��. - Tak, chc�. - Ju�... - Mama nala�a z czajnika przegotowanej ostudzonej wody, podnios�a do ust Ru�ki. Chciwie wypi�. - Rus�ancziku - odezwa�a si� ciocia Luba. - Jak si� czujesz, skarbie? - Dobrze... Tylko g�owa mnie boli... i mdli mnie wsz�dzie... - A Masze�k� zabrali do szpitala - powiedzia�a ciocia Luba. - Tak z ni� �le by�o, tak �le... - Ru�ka to nasz zuch. -Tata u�miechn�� si�. - To kawa� ch�opa... - Wszystko b�dzie dobrze, Luba - pociesza�a j� mama. - To si� zdarza... - Tak, b�dzie dobrze, oczywi�cie... Czy ja w�tpi�?... Nagle co� zgrzytn�o, mama poderwa�a si� z okrzykiem. Ojciec, pomrukuj�c ze z�o�ci�, wsta�, i strz�sa� z d�oni od�amki szk�a - i nagle pojawi�y si� kapi�ce bardzo szybko kropelki krwi. - To nie ja! - zawo�a�a wystraszona ciocia Luba. - Pewnie, �e nie ty. - Ojciec, trzymaj�c d�o� jak wype�nion� po brzegi fili�ank�, podszed� do zlewozmywaka. - Marna z ciebie wied�ma... Mama pomog�a mu przep�uka� d�o� wod�, za�o�y�a opatrunek z czystego ga�ganka. - Mo�e przejdziesz si� do szpitala? - zapyta�a. - Zrobi� ci zastrzyk. - A tam! - Ojciec machn�� r�k�. - Zagoi si� na mnie jak na psie. - P�jd� ju� - powiedzia�a ciocia Luba. - Dobrze mi tu z wami, ale... - Gdzie si� spieszysz? - zapyta�a mama. - Co tam b�dziesz sama robi�a? - Po�o�� si� spa�. Jutro z rana pojad� do szpitala, oddam krew dla Masze�ki... - Pos�uchaj, Luba - przerwa� jej ojciec. - Je�li b�d� potrzebni dawcy, to ja pogadam z ch�opakami. Nie kr�puj si�, tylko powiedz. - Dzi�kuj�, Pietia. Powiedzieli, �e na razie wystarczy... Wysz�a. Ojciec nala� sobie herbaty do nowej szklanki. Przez opatrunek przebija�a jasnoczerwona plama. - Daj, poczaruj� - zaproponowa�a mama. - Zatrzymam krew, no i szybciej si� te� zagoi. - Chcesz mnie do pracy jutro pos�a�? �artuj�, �artuj�. Ru�ka, co ci jest? - Nic. Po prostu patrz�. Nast�pny dzie� by� d�ugi i nudny. Ru�ka troch� czyta�, troch� gra� z ojcem w warcaby... Ale przez ca�y czas czu� si� jaki� zamulony, ni to chcia�o mu si� spa�, ni to tylko po�o�y� i odwr�ci� do �wiata plecami. Przed wieczorem ojca zacz�a bole� r�ka, doczeka� si� powrotu mamy i poszed� do szpitala. Mama usiad�a i zacz�a obiera� ziemniaki, a Ru�ka le�a� i patrzy� na ni�. Przypomnia� mu si� nie wiadomo dlaczego koci b�g, jak wi�za� amulet, nak�ada� go na szyj�, ogl�da� si� przez rami�... - Mamo - zagadn�� Ru�ka. - Wiesz co, ja tam pomy�la�em sobie, �eby on pokaza� "koz�"... i on mi j� pokaza�... Mama zrozumia�a wszystko od razu. - M�wi�e� komu�? - szepn�a. Mia�a sine wargi. - N-nie... - odpar� wystraszony Ru�ka. - To nie m�w nikomu, nigdy! - Nagle znalaz�a si� przy Ru�ce, obj�a go za ramiona. - Nikomu i nigdy! Nawet tacie! Zapomnij o tym! Zapomnij na zawsze, �eby nikt i naprawd� nikt... Bo inaczej wszyscy tego po�a�ujemy: i ty, i ja z tat�, wujek Kostia z cioci� Wal�, ich �enieczka i Oksanka... Rozumiesz mnie? Rozumiesz, tak? - Rozum-miem... - wyszepta� Ru�ka i nagle rozp�aka� si�. - Mamo, mamo... - Jestem twoj� mam� i jestem przy tobie! Och, Bo�e m�j, co za nieszcz�cie, co za nieszcz�cie... Przyszed� ojciec, powiedzia�, �e oczy�cili mu ran�, posmarowali jak�� ma�ci� i dali zwolnienie do ko�ca tygodnia. - A wy�cie si� pok��cili czy co? - zapyta� podejrzliwie, przyjrzawszy si� zaryczanym twarzom Ru�ki i mamy. - Nie, wszystko w porz�dku - odpowiedzia� Ru�ka. - Zagramy w warcaby? Zasiedli do szachownicy i ojciec przer�n�� cztery partie pod rz�d. - Boli ci� r�ka, co? - Ru�ka spojrza� wsp�czuj�co. - A czy to b�l? - g�os ojca zabrzmia� dziwnie. - To nie jest b�l... - M�czy�ni, kolacja! - zawo�a�a mama. - Id�, mama ci� wo�a... Ru�ka wr�ci� do szko�y po trzech dniach. Maszka przele�a�a si� tydzie� w szpitalu, potem jeszcze tydzie� w domu i w ko�cu zjawi�a si� w szkole - blada i chuda. A Tolik ci�gle nie przychodzi� i nie przychodzi�, a potem Gala Karpowna powiedzia�a, �e przeni�s� si� z powrotem do swojej starej szko�y. Nikt nie wiedzia�, gdzie dok�adnie mieszka Tolik, nic te� nie wysz�o z pomys�u Ru�ki, �eby pojecha� do niego i odda� znaczki, i takie tam... Wie�ka zacz�� cz�sto chorowa� i w ko�cu rodzice zabrali go ze szko�y. I tak si� to wszystko sko�czy�o. Prze�o�yli Ewa i EuGeniusz D�bscy _________________ * Faina Kap�an - cz�onkini partii eser�w, 30 sierpnia 1918 r. ci�ko zrani�a W�odzimierza Iljicza Uljanowa-Lenina, kt�ry potem nie odzyska� ju� pe�ni si�; uwa�a si�, �e by�a to bezpo�rednia, cho� odleg�a w czasie przyczyna jego �mierci 21 stycznia 1924 r. (przyp. t�um.) ANDRIEJ GIENNADYEWICZ �AZARCZUK Jeden z oryginalniejszych rosyjskich fantast�w. Urodzi� si� 6 lutego 1958 r. w Krasnojarsku, mieszka tam do dzi�, jest z wykszta�cenia lekarzem. Od 1989 r. pracuje zawodowo jako pisarz, publicysta i t�umacz. Uko�czy� Moskiewski Instytut Literacki w 1992 r. Debiutowa� w 1978 r., a w fantastyce pi�� lat p�niej (opowiadanie "Jedinstwiennaja doroga" w gazecie "Krasnojarskij Komsomolec"). Jest autorem kilkunastu ksi��ek i laureatem wielu nagr�d za tw�rczo�� fantastyczn�, m. in. za zbi�r "Swiaszczionnyj miesiac Rin" (Nagroda Bielajewa 1994) i za powie�ci: "Inoje niebo" (Strannik 1994), "So�daty Wawi�ona" (Bronzowaja Ulitka 1995), "Posmotri w g�aza czudowiszcz" (wsp�autor: Michai� Uspienski, Interpresscon 1998). W Polsce ma�o znany; opublikowano zaledwie kilka jego opowiada�, m. in. "Wszystko w porz�dku" w pierwszym tomie antologii Andrieja Czertkowa "�wiaty braci Strugackich: Czas uczni�w" (Rebis 2001). MSN 1