5169

Szczegóły
Tytuł 5169
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5169 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5169 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5169 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STANIS�AW LEM POLOWANIE DW�CH M�ODYCH LUDZI Bia�y dom nad w�wozem wygl�da� jak pusty. S�o�ce nie grza�o ju�, ci�ko czerwone w�r�d ob�ok�w � ma�ych, z�otych po�ar�w stygn�cych w r� � a niebo a� po widnokr�g naci�ga�o zieleni�, blad�, ale o takim odcieniu, �e kiedy ucich� wiatr, chwila ta by�a jakby ju� gotowa na wieczno��. Gdyby kto� stan�� w pokoju przy otwartym oknie, widzia�by ska�y kenionu w ich martwej walce z erozj�, odnajduj�c� cierpliwie milionami burz i zim s�absze, brocz�ce piargiem miejsca, a uparte, granitowe szczyty rze�bi�c� raz romantycznie, raz szyderczo w ruiny baszt i kalekie pos�gi. Nikt tam jednak nie sta�; s�o�ce opuszcza�o dom, ka�dy pok�j z osobna, po raz ostatni jakby odkrywaj�c sprz�ty, kt�re zapala�y si� nagle, staj�c w nierealnej �unie, znienacka przeznaczone jakby dla cel�w, o jakich nikomu si� dot�d nie �ni�o. Zmierzch �agodzi� ostro�� ska�, unaocznia� ich podobie�stwo do sfinks�w i gryf�w, bezkszta�tne za dnia bruzdy zmienia� w oczy, przydawa� im wzroku i ta jego niepochwytna, spokojna praca w kamiennej scenerii wydobywa�a z niej coraz nowe, cho� coraz bardziej domy�lne tylko efekty, w miar� jak odbiera� przedmiotom barwy, wci�� rozrzutniej szafuj�c w g��biach fioletem, a u zenitu zielono�ci�. Ca�e �wiat�o wraca�o jakby do nieba, a znieruchomia�e skosy ob�ok�w odbiera�y czarno przekre�lonemu s�o�cu resztk� si�. Dom sta� si� wtedy na p� bia�y, widmow�, niepewn� bia�o�ci� nocnego �niegu, tylko ostatnia kropla s�o�ca d�ugo wtapia�a si� w widnokr�g. Nie by� jeszcze ciemny � jaka� fotokom�rka, nie ca�kiem zdecydowana, czy ju� czas, w��czy�a �wiat�a czterech wn�k, kt�re nie mog�y si� zgra� z niebiesk� powag� wieczoru i natychmiast zosta�y zgaszone. Owej chwili starczy�o jednak, by zobaczy�, �e dom nie jest pusty. Jego mieszkaniec le�a� na hamaku z g�ow� odrzucon� w ty�, w�osy zakrywa�a mu metalowa siateczka, przylegaj�ca do czaszki, r�ce mia� po dziecinnemu przykurczone do piersi, jakby trzyma� w nich co� niewidzialnego a drogocennego, oddycha� szybko, a ga�ki oczne obraca�y si� pod napi�t� sk�r� powiek. Od metalowego okol� siatki sp�ywa�y gi�tkie kable, ��cz�c si� z aparatem, kt�ry sta� na tr�jno�nym stoliku, ci�ki, jak wykuty z chropawego srebra. Wirowa�y tam powoli cztery szprychowe b�bny w takt podmruguj�cego zielonkawo, katodowego motylka, kt�ry roziskrza� si�, pulsuj�c, a w miar� jak g�stnia�a ciemno��, z seledynowego widemka stawa� si� �r�d�em �wiat�a, wyra�nym konturem obrysowuj�cego twarz cz�owieka. Ale on nie wiedzia� o tym, bo ju� od dawna by� w nocy. Mikroskopijne kryszta�ki, utrwalone w ta�mach ferromagnetycznych, s�a�y zwis�ymi lu�no kabelkami w g��b jego g�owy fal� za fal� impuls�w, wype�niaj�cych obrazami wszystkie zmys�y. Nie istnia� dla� ciemny dom ani noc nad w�wozem; jak oko w rybiej g�owie siedzia� w przejrzystej g�owicy statku, kt�ry mi�dzy gwiazdami szed� ku gwiazdom, a on, wzi�ty w niebo ze wszystkich naraz stron, patrza� w noc galaktyczn�, kt�ra nigdy i nigdzie si� nie ko�czy. Statek gna� niemal jak �wiat�o, dlatego wiele tysi�cy gwiazd zachodzi�o w obr�czkach krwawej po�wiaty, a ciemne zazwyczaj mg�awice wy�ania�y si� z bezdni ponurym �arzeniem. P�d statku nie odmienia� nieruchomo�ci sklepienia niebieskiego, ale jego barwy: z dwu mrowisk gwiezdnych to przed dziobem jarzy�o si� upiorniej�cym z godziny na godzin� b��kitem, a drugie, za ruf�, czerwienia�o � te za� konstelacje, kt�re sta�y na wprost statku, znika�y po trosze, jakby rozpuszczone w czerni i dwa kr�gi o�lep�ego nieba, bezgwiezdnie puste, stanowi�y zar�wno cel podr�y, dostrzegalny ju� tylko w ultrafiolecie, jak i pozostawiony za wyrzutniami ognia obszar ziemskiego systemu, ze S�o�cem, niewidzialnym nawet w podczerwieni. Cz�owiek u�miecha� si�, bo statek by� stary i dlatego pe�en szmeru mechanicznych szczur�w, kt�re budz� si� do �ycia tylko w potrzebie, gdy wentyle przestaj� si� domyka�, kiedy czujniki na tarczach reaktora wykryj� promienisty przeciek albo mikroskopijn� ucieczk� powietrza. Siedzia� bez ruchu, zanurzony w swym nad�naturalnie wielkim, jak tron, fotelu, a pod nim i za nim pilne cz�onkonogi przemierza�y pok�ady, cz�apa�y w zimnych tulejach wypr�nionych zbiornik�w, chrobota�y w galeriach rufy, kt�rej ca�e powietrze �arzy�o si� niesamowicie wzbudzonym wt�rnie promieniowaniem, docieraj�c u kresu do ciemnego, neutrinowego serca stosu, gdzie �adna �ywa istota nie przetrwa�aby i sekundy. Rozprowadzane sieci� bezd�wi�cznych radiosygna��w po najdalszych zakamarkach, tu doci�ga�y co�, tam uszczelnia�y, i statek pe�en by� ich sypkiej, rozga��zionej gonitwy, kr�tych szlak�w, kt�rymi drepta�y niestrudzenie ze wzniesionymi do dzia�ania czu�kami narz�dzi. Cz�owiek, zanurzony po szyj� w pianowym �o�u pilot�w, opasany jak mumia spiralami amortyzacji, spowity w najcie�sz� sie� z�otych elektrod, �ledz�cych ka�d� kropl� krwi w jego ciele, z jedn� tylko g�ow� woln� i nag�, z czarnymi oczyma, w kt�rych dr�a� ugwie�d�ony mrok, u�miecha� si�, bo lot mia� trwa� jeszcze d�ugo, bo czu�, w bacznie napi�tej uwadze, d�ugi, lewiatanowy kszta�t statku, kt�ry w s�uchu jego � tylko w nim � rysowa�a, jakby wydrapuj�c kontury w czarnym szkle, bieganina elektrycznych stwor�w. Nie m�g� dostrzec go � ca�ego � w �aden inny spos�b, bo wok� nie by�o nic opr�cz nieba, to znaczy tej ciemno�ci, nabieg�ej zg�stkami infraczerwonego i ultrafioletowego kurzu, tych czelu�ci bezwiecznych, kt�rych chcia�. W tym samym czasie inny cz�owiek lecia� � ale ju� naprawd� � kilka parsek�w ponad p�aszczyzn� Galaktyki. Pr�nia napada�a milcz�cymi burzami magnetycznymi na pancerny odw�ok jego statku, nie by� ju� taki �liski, taki niepokalany jak dawno temu, gdy wyrusza�, stoj�c na kolumnie spienionego ognia. Metal, najtwardszy i najoporniejszy z mo�liwych, ulatnia� si� powoli, wydany na ataki niesko�czonych pustek, kt�re, przywieraj�c do g�uchych �cian tego tak bardzo ziemskiego, tak realnego przedmiotu, ssa�y go zewsz�d, �e parowa�, warstwa po warstwie, niewidzialnymi chmurkami atom�w � ale pancerz by� gruby, obliczony z wiedz� o �r�dgwiezdnej sublimacji, o magnetycznych kataraktach, o wszystkich wirach i rafach najwi�kszego z mo�liwych, pustego oceanu. Statek milcza�. By� jak martwy. Wielomilowymi gard�ami jego ruroci�g�w gna� p�ynny metal, ale ka�dy ich skr�t, ka�de zakole wyhodowane zosta�o w ciep�ym wn�trzu ziemskich kalkulator�w, troskliwie wybrane z setek tysi�cy wariant�w ich niezmo�on� matematyk�, aby nigdzie, w �adnej �cianie, w �adnym z��czu nie rozmrowi� si� gro�ny rezonans. W jego komorach si�owych wi�y si� pow�lone �y�y plazmy, tego mi��szu gwiazd, napinanego w magnetycznym okuciu, aby, nie tykaj�c lustrzanych g�adzi, kt�re jednym li�ni�ciem obr�ci�by w gaz, wypada� z rufy s�upem ognistym. Te lustra p�omienia, okowy s�onecznego �aru, ca�� moc, do jakiej zdolna jest u progu samounicestwienia materia, ogniskowa�y w piorunie �wiat�a, kt�ry, opu�ciwszy statek, widoczny by� jako gwiazda pierwszej wielko�ci jeszcze z miliarda mil. Wszystkie te maszyny s�onecznej in�ynierii mia�y swoj� ziemsk� prehistori�. D�ugo dojrzewa�y w owych pr�bnych lotach i katastrofach, kt�rym asystowa�o raz pe�ne podmruguj�cej aprobaty, raz niespokojnego zdumienia �opotanie oscylograf�w katodowych, podczas kiedy maszyna cyfrowa, przymuszona do wiernego odgrywania dramat�w astronautycznych, ani drgn�a i o tych sekundach pe�nych milcz�cego zgie�ku, w kt�rych st�oczone by�y ca�e wieki kosmodromii, m�wi�o czuwaj�cemu programi�cie tylko ciep�o jej �cian, grzej�ce r�k� �agodnie jak kaflowy piec. A poniewa� dzia�o si� to przez lata, ogniowe trzewia statku pracowa�y milcz�c. Cisza na pok�adzie nie r�ni�a si� niczym od ciszy galaktycznej. Pancerne okna by�y g�uche, aby nie zajrza�a przez nie �adna z rudziej�cych za ruf� ani b��kitniej�cych przed dziobem gwiazd. Statek mkn�� tak szybko prawie jak �wiat�o i tak cicho jak cie�, jakby w og�le si� nie porusza�, i tylko ca�a Galaktyka opuszcza�a go, opadaj�c w g��b spiralnym koliskiem swych rt�ciowych, kurzaw� przeszytych ramion. Od czujnik�w pow�oki, od grubych mosi�nych kopert licznik�w, od kamer, w�lepionych w niewidzialne po�ary neutronowe, sz�y tysi�czne w��kna srebra i miedzi, splata�y si� pod kilem, jak pod kr�gos�upem, w grube w�z�y, nabrzmiewaj�ce od sygna��w, i w deszczu ich rytmy, fazy, uloty, przepi�cia gna�y ku przodowi statku. To, co w �aroodpornym wn�trzu rufy by�o Kolumn� S�o�ca, gwiazdow� strun�, wibruj�c� w rezonatorach p�l, stawa�o si� w kryszta�ach przeka�nik�w precyzyjnym ta�cem atom�w, kt�rego figury baletowe rozwija�y si� w przestrzeni, mniejszej od ziarnka kurzu. Wtopione w pancerz oczy fotokom�rek szuka�y gwiazd wiod�cych, zakl�s�e �lepia radarowe � meteor�w; w metal wr�g�w, st�pek, rozp�r i d�wigar�w wpasowane, g�adkie, �ci�liwe kryszta�y, obracaj�ce ka�de przeci��enie i ka�dy ucisk w dreszcz elektryczny, w matematyczny j�k, donosi�y nieustannie, jak wiele jeszcze mo�e wytrzyma� ob�y, milowy kad�ub � a z�ote mr�wki elektron�w nieznu�enie odta�cza�y jego kszta�t. Wewn�trz statku, na wszystkich pok�adach, wszechobecny wzrok elektryczny �ledzi� ruroci�gi, grodzie, pompy, a obrazy ich stawa�y si� pulsowaniem jonowych chmur w p�przewodnikach � tak ze wszystkich na raz stron wie�ci milcz�cej mowy zbiega�y si� ku sterowni. Tutaj, pod pod�og�, okryt� sze�cioma warstwami izolacji, wpada�y w g��b g��wnej maszyny cyfrowej, ciemnego, sze�ciennego m�zgu, gnaj�c ku swemu przeznaczeniu; obraca�y si� miarowo wiry rt�ciowej pami�ci, pustym pulsem pr�dowym zwiastowa�y swe nieustaj�ce pogotowie obwody ochrony przeciwmeteorytowej, decyzje wa�y�y si� przeciw decyzjom, podczas kiedy s�siednie centra cyfrowe, dzia�aj�c w pewno�ci absolutnego zera, czuwa�y nad ka�dym haustem powietrza i ka�dym uderzeniem serca ludzkiego; w samym za� �rodku machiny czeka�y programy manewru, naprowadzenia, awaryjne i najwy�szych zagro�e� wraz z tymi, kt�re zosta�y dawno temu uruchomione raz jeden, podczas startu, i mia�y si� ockn�� do dzia�ania po wielu latach w odwrotnej kolejno�ci l�dowania; a wszystkie razem, czuwaj�ce pewnie w b�onkach monomolekularnych, mo�na by�o rozetrze� mi�dzy dwoma palcami jak py�ek owadziego skrzyd�a; los cz�owieka i statku tu si� w�a�nie rozstrzyga�, pomi�dzy atomami. Ten czarny m�zg by� zimny i g�uchy jak kryszta�owa ska�a, ale najmniejsza niejasno��, potkni�cie wchodz�cych sygna��w wyzwala�o huragan pyta�, ciskanych w najdalsze zak�tki statku, sk�d d�ugimi seriami strzela�y zwrotne serie odpowiedzi. Informacje zag�szcza�y si�, krystalizowa�y, nabrzmiewa�y tre�ci� i znaczeniem, a kiedy przekracza�y wreszcie poziom krytyczny, automat o�miela� si� wedrze� w g��b czarnej sterowni i w pustce, po�r�d seledynowych tarcz sekundomierzy, wyskakiwa�y, jak znik�d, skwapliwie drukowane w powietrzu czerwonymi lub ��tymi literami wa�ne doniesienia: o prze�cigni�ciu po�owy szybko�ci �wiat�a, o kolejnym naprowadzeniu statku na cel� Ale cz�owiek, spoczywaj�cy w �o�u pilot�w, nie czyta� ich. Nic o nich teraz nie wiedzia�. Kolorowa mozaika liter, kt�re gorliwie objawia�y mu rewelacje kosmicznego lotu, daremnie rozja�nia�a barwnym �yskaniem jego spokojn� twarz. Nie spieszy�o mu si� do tych codziennych wie�ci, mia� przed sob� na lata mierzony czas. Wargi drga�y mu w powolnym, spokojnym oddechu, jakby zamierza� u�miechn�� si�, a tylko odwleka� t� chwil�. G�ow� mia� wygodnie opart� o poduszkowy uchwyt, tylko na skraj czo�a zachodzi� brzeg cienkiej siateczki, wci�ni�tej we w�osy; wiotki kabelek ��czy� j� z p�askim aparatem u jego boku, jakby wyr�ni�tym z jednej bry�y chropawego srebra. Nie wiedzia� w owej chwili, �e leci do gwiazd � nie pami�ta� o tym. Siedzia� � w wytartych, p��ciennych portkach, kt�re na kolanach ubieli� kamienny py� � u kraw�dzi wielkiego obrywu i czuj�c na skroni �askotanie w�os�w, rozburzonych przez wiatr, patrza� w wielki kenion pod upalnym niebem, na dalekie, miniaturowe d�by, na ch�odn� otch�a�, wype�nion� powietrzem niebieskawym i ruchliwym jak woda, na zamkni�ty niby w szkle rysunek skalnych potwor�w, si�gaj�cych horyzontu � tylko bruzdy urwisk rozmywa�y si� w najwi�kszej dali, gdzie pi�trowe g�azy dor�wnywa�y ziarenkom piasku. Czu� natarczywy ucisk s�o�ca na ciemieniu, trzepot, w jaki wiatr wprawia� jego koszul� z grubego p��tna, okutym trzewikiem od niechcenia przesuwa� tu� nad tym miejscem ska�y, sk�d, gwa�townie przechylona, martwym skokiem lecia�a na kilometry w d�. Zakr�t wielkiego kenionu naprzeciw miejsca, gdzie si� usadowi�, pe�en by� cienia, nad kt�rym g�rowa�y najwy�sze szczyty, podobne do legendarnych gryf�w czy wykopaliskowych b�stw. I przykuty tak bardzo do ziemi, patrz�c w ogromne p�kni�cie jej starej skorupy, u�miechn�� si� czuj�c, jak mocno kr��y w nim krew. POLOWANIE Wyszed� z kapitanatu z�y jak wszyscy diabli. Akurat jemu musia�o si� to przytrafi�! Armator nie dostarczy� �adunku � po prostu nie dostarczy� � i kwita. W kapitanacie nic nie wiedzieli. Owszem, by�a depesza: �Op�nienie 72 godziny � kar� umown� wp�acam na wasze konto � Enstrand�. Ani s�owa wi�cej. W biurze radcy handlowego te� nic nie wsk�ra�. W porcie robi�o si� ciasno i kapitanatowi nie wystarcza�a kara umowna. Postojowe postojowym, a najlepiej by�oby, gdyby nawigator zechcia� wystartowa� i wej�� na okr�n�. Silniki mo�na zastopowa�, �adnego rozchodu paliwa, poczeka pan te trzy dni i wr�ci. C� to panu szkodzi? Trzy dni kr�ci� si� doko�a Ksi�yca tylko dlatego, �e armator nawali�! Pirx po prostu nie wiedzia�, jak zareplikowa�, ale przypomnia� sobie o umowie zbiorowej. No i kiedy wyjecha� � normami przebywania w przestrzeni, ustalonymi przez zwi�zek zawodowy, tamci zacz�li si� wycofywa�. Rzeczywi�cie, tonie Rok Spokojnego S�o�ca. Dawki promieniste nie s� oboj�tne. Wi�c trzeba by manewrowa�, chowa� si� przed S�o�cem za Ksi�yc, wyrabia� t� ciuciubabk� ci�giem; kto zap�aci za to? � wiadomo, �e armator nie, mo�e kapitanat? Czy panowie zdaj� sobie spraw� z tego, co kosztuje dziesi�� minut pe�nego ci�gu, przy reaktorze o siedemdziesi�ciu milionach kilowat�w?! W ko�cu dosta� zezwolenie na post�j, ale w�a�nie tylko na siedemdziesi�t dwie godziny plus cztery godziny na prze�adowanie tej cholernej drobnicy � ani minuty wi�cej! Mo�na by�o pomy�le�, �e robi� mu �ask�. Jakby to by�a jego wina. A przylecia� z dok�adno�ci� do minuty, chocia� nie szed� prosto z Marsa � a �e armator� Z tego wszystkiego zapomnia� prawie, gdzie jest i tak pocisn�� klamk� drzwi wychodz�c, �e podskoczy� pod sufit. Zrobi�o mu si� g�upio, rozejrza� si�, ale nikogo nie by�o. W og�le ca�a Luna wydawa�a si� pusta. Prawda, �e rozpocz�to wielkie roboty par�set kilometr�w na p�noc, mi�dzy Hypati� i Toricellim. In�ynierowie i technicy, od kt�rych miesi�c temu a� si� tu roi�o, wyjechali ju� na budow�. Wielki projekt ONZ, Luna II, przyci�ga� coraz wi�cej ludzi z Ziemi. � Przynajmniej tym razem nie b�dzie k�opot�w z hotelem � pomy�la� jad�c ruchomymi schodami na ostatni� kondygnacj� podziemnego miasta. �wietl�wki jarzy�y si� zimnym, dziennym blaskiem. Co druga by�a wygaszona. Oszcz�dzaj�! Pchn�wszy szklane drzwi, wszed� do niewielkiego hallu. Pokoje by�y, a jak�e! Ile kto chcia�. Zostawi� swoj� ma�� walizk�, w�a�ciwie neseser, w portierni, i zastanowi� si�: Czy Tyndall dopilnuje, �eby mechanicy przeszlifowali centraln� dysz�? Bo jeszcze na Marsie zachowywa�a si� jak �redniowieczna kartaczownica! W�a�ciwie nale�a�oby samemu dopatrzy�, pa�skie oko, wiadomo� Nie chcia�o mu si� jednak wraca� windami dwana�cie pi�ter w g�r�, tym bardziej �e teraz i tak wszyscy si� chyba poroz�azili. Siedz� pewno w domu towarowym lotniska i przes�uchuj� ostatnie nagrania. Szed�, nie wiedz�c w�a�ciwie � dok�d; restauracja hotelowa by�a pusta, jakby nieczynna � ale za bufetem siedzia�a jednak ruda dziewczyna i czyta�a ksi��k�. A mo�e zasn�a nad ni�? Bo papieros zamieni� si� jej w d�ugi wa�eczek popio�u na marmurowym blacie� Pirx usiad�, przestawi� zegarek na lokalny czas i raptem zrobi�o si� p�no: dziesi�ta wiecz�r. A na pok�adzie dopiero co, przed paru minutami, by�o po�udnie. Ten wieczny ko�owr�t z nag�ymi przeskokami czasu by� tak samo m�cz�cy jak na pocz�tku, kiedy dopiero uczy� si� lata�. Jad� obiad, zmieniony w kolacj�, popijaj�c go wod� mineraln�, kt�ra by�a chyba cieplejsza jednak od zupy. Kelner, smutny i senny jak prawdziwy lunatyk, pomyli� si� przy rachunku na w�asn� niekorzy��, co stanowi�o ju� niepokoj�cy objaw. Pirx poradzi� mu, �eby sp�dzi� urlop na Ziemi, wyszed� cicho, by nie budzi� �pi�cej bufetowej, wzi�� od portiera klucz i pojecha� do swego pokoju. Nie popatrza� od razu na blaszk� i dziwnie mu si� zrobi�o, kiedy zobaczy� numer: 173. W tym samym pokoju mieszka� ju� kiedy�, gdy po raz pierwszy lecia� na ,,tamt� stron�. Ale kiedy otworzy� drzwi, przekona� si�, �e albo to inny pok�j, albo gruntownie go przebudowali. Nie, musia� si� jednak pomyli�, ten by� wi�kszy; przekr�ci� wszystkie kontakty, bo do�� mia� ciemno�ci, zajrza� do szafy, wyci�gn�� szuflad� ma�ego biurka, ale nie rozpakowa� nawet walizki, tyle �e cisn�� pi�am� na ��ko, a szczoteczk� i tub� z past� po�o�y� na umywalce. Umy� r�ce � woda by�a zawsze tak piekielnie zimna, a� dziw, �e nie zamarza�a. Odkr�ci� kurek ciep�ej � pociurka�o kilka kropel. Podszed� do telefonu, �eby wezwa� recepcj�, ale i tego mu si� odechcia�o. Inna rzecz, �e skandal � ju� si� Ksi�yc zagospodarowa�o, a nie mo�na si� doprosi�, �eby w pokoju hotelowym zawsze by�a ciep�a woda! W��czy� radio. Szed� w�a�nie dziennik wieczorny � wiadomo�ci ksi�ycowe. Nie s�ucha� prawie rozwa�aj�c, czy wys�a� depesz� do armatora. Rozumie si� � na jego koszt. Ale to przecie� i tak nic nie da. To nie romantyczne czasy kosmonautyki! Dawno ju� min�y, teraz cz�owiek jest po prostu furmanem, zale�nym od tych, co �aduj� mu towary na w�z! Fracht, ubezpieczenie, postojowe� Radio bormota�o niewyra�nie. Zaraz � co tam?� Przechyli� si� przez ��ko i poruszy� ga�k� aparatu. ��prawdopodobnie ostatek roju Leonid�w� � wype�ni� pok�j mi�kki baryton spikera. � �Tylko jeden budynek mieszkalny zosta� uszkodzony bezpo�rednim trafieniem i utraci� hermetyczno��. Szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci mieszka�cy jego znajdowali si� w pracy. Pozosta�e meteoryty nie wyrz�dzi�y wi�kszych szk�d z wyj�tkiem tego, kt�ry przebi� tarcz� os�aniaj�c� magazyn�w. Jak donosi nasz korespondent, sze�� automat�w uniwersalnych, przeznaczonych do prac na terenie budowy, uleg�o zupe�nemu zniszczeniu. Uszkodzona zosta�a r�wnie� linia wysokiego napi�cia oraz przerwane po��czenie telefoniczne, kt�re jednak w ci�gu trzech godzin przywr�cono. Obecnie powt�rzymy najwa�niejsze wiadomo�ci. Dzi� rano nast�pi�o otwarcie kongresu panafryka�skiego�� Wy��czy� radio i usiad�. Meteoryty? Jaki� r�j? No tak, pora Leonid�w, ale przecie� prognostyki � ci meteorologowie zawsze naknoc�, zupe�nie jak na Ziemi synoptycy� Budowa � to chyba ta na p�nocy. Jednak co atmosfera, to atmosfera: jej brak porz�dnie daje si� tu we znaki. Sze�� automat�w� prosz�. Dobrze, �e cho� ludzie cali. G�upia historia jednak � przebi�o tarcz�! Tak, ten projektant, to dopiero� By� zm�czony. Czas mu si� ju� zupe�nie pokie�basi�. Mi�dzy Marsem a Ziemi� musieli po�kn�� wtorek. Po poniedzia�ku zrobi�a si� od razu �roda; w efekcie zabrak�o tak�e jednej nocy. � A zatem nale�y si� wyspa� i to na zapas � pomy�la�, wsta� i odruchowo ruszy� w stron� malutkiej �azienki, ale na wspomnienie lodowatej wody a� si� wzdrygn��, zawr�ci� na pi�cie i po minucie le�a� ju� w ��ku. Ani si� umywa�o do koi okr�towej. R�ka sama poszuka�a pas�w do przypi�cia ko�dry, u�miechn�� si� lekko, gdy ich nie znalaz�, bo przecie� by� w hotelu, gdzie nie grozi� nag�y zanik grawitacji� To by�a jego ostatnia my�l. Kiedy otworzy� oczy, nie mia� poj�cia, gdzie si� znajduje. Panowa�y egipskie ciemno�ci. � Tyndall! � chcia� zawo�a� i nagle, zupe�nie nie wiedzie� czemu, przypomnia� sobie, jak tamten wypad� raz przestraszony z kajuty, w samych spodniach pi�amowych, i rozpaczliwie wo�a� do wachtowego: �Ty! B�agam ci�! Powiedz, jak ja si� nazywam?!� Biedak ur�n�� si�, bo uroiwszy sobie jak�� �o��dkow� histori�, wypi� ca�� flaszk� rumu. Ale t� okr�n� drog� my�l Pirxa wr�ci�a zaraz do rzeczywisto�ci. Wsta�, za�wieci� lamp�, wszed� pod tusz, przypomnia� sobie o wodzie, pu�ci� wi�c z ostro�no�ci najpierw ma�y strumyk � by�a letnia, westchn�� wi�c, bo t�skni� za gor�c� k�piel�, lecz po chwili, w strumieniach bij�cych po twarzy i torsie, zacz�� nawet pod�piewywa�. Wk�ada� w�a�nie czyst� koszul�, gdy g�o�nik � nie mia� poj�cia, �e co� takiego w og�le jest w pokoju, odezwa� si� basem: �Uwaga! uwaga! Podajemy wa�ne zawiadomienie. Wszyscy m�czy�ni, zdolni do noszenia broni, proszeni s� o niezw�oczne stawienie si� w kapitanacie portu, pok�j 318, u komandora� in�yniera Achaniana. Powtarzam. Uwaga, uwaga�� Pirx tak si� zdziwi�, �e przez chwil� sta� nieruchomo, w skarpetkach i jednej koszuli. Co to? Mo�e prima aprilis? Zdolni do noszenia broni? Mo�e to jeszcze sen? Ale wymachuj�c r�kami, aby pr�dzej naci�gn�� koszul�, paln�� r�k� o brzeg sto�u, a� mu si� cieplej zrobi�o. Nie, to nie sen. Wi�c co? Inwazja? Marsjanie zdobywaj� Ksi�yc? Co za bzdura! W ka�dym razie trzeba i�� A co� szepta�o mu, kiedy wskakiwa� w spodnie: �Tak, to si� musia�o sta�, bo w�a�nie tu jeste�. Masz ju� takie szcz�cie, �e przyci�gasz przygody�� Kiedy wychodzi� z pokoju, zegar wskazywa� �sm�. Chcia� spyta� pierwszego napotkanego, co si� w�a�ciwie sta�o, ale korytarz by� pusty, ruchome schody te�, jakby ju� by�o po generalnej mobilizacji, jakby wszyscy ju� gdzie�, diabli wiedz� gdzie, kot�owali si� na pierwszej linii� Bieg� w g�r� schod�w, chocia� i tak sun�y szparko, spieszy� si�, jakby naprawd� m�g� straci� szans� bohaterskich czyn�w. Na g�rze zobaczy� jasno o�wietlony, szklany kiosk z gazetami, podbieg� do okienka, aby wreszcie spyta�, ale budka by�a pusta. Gazety sprzedawa� automat. Kupi� wi�c paczk� papieros�w i dziennik, kt�ry przejrza� nie zwalniane kroku, nic w nim jednak nie by�o poza opisem meteorytowej katastrofy. Mo�e to to? Ale z t� broni�? Nie, nic! D�ugim korytarzem doszed� do kapitanatu. Nareszcie zobaczy� pierwszych ludzi. Kto� wchodzi� w�a�nie do pokoju z numerem 318, kto� inny zbli�a� si� tam, id�c z przeciwnego ko�ca korytarza. � Nic si� ju� nie dowiem, nie zd��� � pomy�la�, obci�gn�� na sobie marynark� i wszed�. By� to niewielki pok�j, z trzema oknami, za kt�rymi p�on�� sztuczny krajobraz ksi�ycowy, o nieprzyjemnej barwie rozpalonej rt�ci. W w�szej cz�ci trapezowatego pokoju sta�y dwa biurka, ca�a za� przestrze� przed nimi zastawiona by�a krzes�ami, zniesionymi chyba napr�dce, bo ka�de niemal by�o inne. Znajdowa�o si� tu jakich� czterna�cie, pi�tna�cie os�b, przewa�nie m�czyzn w �rednim wieku oraz kilku ch�opc�w z naszywkami kadet�w �eglugi kosmicznej. Osobno siedzia� jaki� : starszy komandor � reszta krzese� sta�a pusta. Pirx usiad� obok jednego z kadetowi kt�ry mu zaraz opowiedzia�, jak przylecieli w sze�ciu poprzedniego dnia dla odbycia praktyki na �tej stronie�, ale do ich dyspozycji by� tylko ma�y aparat, tak zwana pch�a, wi�c zabra� ledwo trzech, reszta musia�a czeka� na swoj� kolej, a� tu nagle taka historia. Czy pan nawigator nie wie�? Ale pan nawigator sam nic nie wiedzia�. Po minach siedz�cych mo�na si� by�o zorientowa�, �e i oni s� zaskoczeni niezwyk�ym komunikatem � wszyscy bodaj przyszli z hotelu. Kadet, przypomniawszy sobie, �e nale�y si� przedstawi�, wykona� kilka �wicze� gimnastycznych, omal nie przewracaj�c krzes�a. Pirx chwyci� je za oparcie, wtedy drzwi otwar�y si� i wszed� niewysoki, czarnow�osy m�czyzna o z lekka szpakowatych skroniach; mia� wygolone, ale sine od zarostu policzki, nastrz�pione brwi i ma�e, przenikliwe oczy; nic nie m�wi�c przeszed� mi�dzy krzes�ami, za biurkiem spu�ci� z rolki podsufitowej map� �tej strony� w skali l : l 000 000 i potar�szy grzbietem r�ki silny, mi�sisty nos, rzek� bez �adnych wst�p�w: � Prosz� pan�w, jestem Achanian, delegowany chwilowo przez kierownictwo po��czone Luny I i Luny II do sprawy unieszkodliwienia Setaura. W�r�d siedz�cych nast�pi�o lekkie poruszenie, ale Pirx dalej nic nie rozumia� � nie wiedzia� nawet, co to jest Setaur. � Ci z pan�w, kt�rzy s�uchali radia, wiedz�, �e tutaj � pokaza� linijk� okolice Hypatii i Aifraganusa � wypad� wczoraj r�j meteor�w. Mniejsza o skutki upadku innych, ale jeden, bodaj �e najwi�kszy, strzaska� ochronn� tarcz� magazyn�w B 7 i R 7, przy czym w tym ostatnim znajdowa�a si� partia Setaur�w, dostarczonych ledwo cztery dni temu z Ziemi. W komunikatach podano, �e wszystkie uleg�y zniszczeniu. Ot� to nie jest, prosz� pan�w, prawd�. Kadet; siedz�cy obok Pirxa, s�ucha� z czerwonymi uszami, nawet usta otworzy�, jakby si� ba�, �e uroni jakie� s�owo; Achanian za� m�wi� dalej: � Pi�� robot�w zdruzgota� wal�cy si� strop, ale sz�sty ocala�. A w�a�ciwie � uleg� uszkodzeniu. S�dzimy tak na tej podstawie, �e wydosta� si� spod ruin magazynu i zacz�� si� od tej chwili zachowywa�, jak� jak� Achanian nie znalaz� w�a�ciwego s�owa, wi�c nie doko�czywszy ci�gn��: � Magazyny znajduj� si� przy bocznicy w�skotor�wki, o pi�� mil od prowizorycznego l�dowiska. Natychmiast po katastrofie rozpocz�to akcj� ratunkow� i w pierwszej kolejno�ci sprawdzano stany za�ogi, by wykry�, czy nikt nie zosta� pogrzebany pod zburzonymi budynkami. Akcja ta trwa�a oko�o godziny, poniewa� za� okaza�o si� tymczasem, �e od wstrz�su straci�y pe�n� hermetyczno�� budynki centralnego sterowania rob�t, przed�u�y�a si� do p�nocy. Oko�o pierwszej wyja�niono, �e awaria sieci, zasilaj�cej ca�y teren budowy, jak r�wnie� przerwanie ��czno�ci telefonicznej, nie zosta�y spowodowane przez meteory, lecz kable uleg�y przeci�ciu� promieniem lasera. Pirx mrugn��. Mia� nieodparte wra�enie, �e uczestniczy w jakim� przedstawieniu, w maskaradzie � bo takie rzeczy nie mog�y si� zdarza�. Laser! Doprawdy! Mo�e przywi�z� go marsja�ski szpieg? Ale komandor�in�ynier nie wygl�da� na cz�owieka, kt�ry �ci�ga rankiem go�ci hotelowych, aby p�ata� im g�upie kawa�y. � Lini� telefoniczn� naprawiono w pierwszej kolejno�ci � m�wi� Achanian � a w tym samym czasie ma�y transporter brygady awaryjnej, kt�ry dotar� do miejsca, gdzie kable uleg�y przerwaniu, utraci� ��czno�� radiotelegraficzn� z kierownictwem Luny; po trzeciej nad ranem okaza�o si�, i� transporter �w zosta� zaatakowany laserem i pod wp�ywem kilku trafie� stan�� w p�omieniach. Kierowca i jego pomocnik zgin�li, a dwaj ludzie obs�ugi, kt�rzy szcz�liwie byli w skafandrach, szykowali si� bowiem do wyj�cia dla naprawy linii, zd��yli wyskoczy� i ukryli si� na pustyni, to jest na Mar� Tranquilitatis � mniej wi�cej tu� � Achanian pokaza� linijk� punkt Morza Spokoju, oddalony o jakie� czterysta kilometr�w od niewielkiego krateru Arago. � �aden z nich, o ile wiem, nie widzia� napastnika. Po prostu w pewnej chwili poczuli bardzo silny udar termiczny i transporter zapali� si�. Wyskoczyli, zanim wybuch�y zbiorniki ze zg�szczonym gazem; uratowa� ich brak atmosfery, poniewa� eksplodowa�a tylko ta cz�� paliwa, kt�ra mog�a si� wewn�trz transportera po��czy� z tlenem. Jeden z tych ludzi zgin�� w nie ustalonych dot�d okoliczno�ciach, a drugi zdo�a� powr�ci� na teren budowy po przebyciu oko�o stu czterdziestu kilometr�w, �e za� bieg� w skafandrze, zu�y� ca�y sw�j zapas powietrza i dosta� anoksji � jednak�e, na szcz�cie, dostrze�ono go i obecnie przebywa w szpitalu. Nasze wiadomo�ci o tym, co zasz�o, opieraj� si� tylko na jego relacji, wi�c b�d� wymaga�y jeszcze sprawdzenia. Panowa�a teraz martwa cisza. Pirxowi te� �wita�o ju�, co to wszystko znaczy, ale nie wierzy� jeszcze, nie chcia� jeszcze wierzy� � Zapewne domy�lacie si�, panowie � ci�gn�� r�wnym g�osem ciemnow�osy m�czyzna, odcinaj�cy si� czarn� jak w�giel sylwetk� od t�a pa�aj�cych rt�ciowo pejza�y Ksi�yca � �e tym, kto przeci�� kable telefoniczne i lini� wysokiego napi�cia, a tak�e zaatakowa� transporter, by� ocala�y Setaur. Jest to jednostka jeszcze ma�o znana, bo wprowadzona do seryjnej produkcji ledwo w ubieg�ym miesi�cu. Mia� tu przyj�� ze mn� in�ynier Klamer, jeden z projektant�w Setaura, aby wyja�ni� panom dok�adnie zar�wno mo�liwo�ci tego modelu, jak i �rodki, kt�rych nale�y u�y� obecnie celem jego unieszkodliwienia b�d� zniszczenia� � Kadet, siedz�cy obok Pirxa, cicho j�kn��. By� to j�k najwy�szego zachwytu, nawet nie pr�buj�cego udawa� zgrozy. M�odzieniec nie zauwa�y� strofuj�cego wzroku nawigatora. Nikt zreszt� nie dostrzega� niczego i nie s�ysza� nic poza g�osem komandora�in�yniera. � Nie jestem intelektronikiem i dlatego nie m�g�bym panom powiedzie� wiele o Setaurze. Ale w�r�d obecnych powinien znajdowa� si� doktor McCork. Czy jest obecny? Wsta� szczup�y m�czyzna w okularach: � Jestem. Nie bra�em udzia�u w projektowaniu Setaur�w, znam tylko nasz angielski model, zbli�ony do ameryka�skiego, ale nie identyczny. Niemniej r�nice s� niezbyt wielkie. Mog� wi�c s�u�y� � Doskonale. Doktorze, poprosz� pana do mnie. Przedstawi� jeszcze tylko sytuacj� bie��c�: ten Setaur znajduje si� gdzie� tutaj � Achanian obwi�d� ko�cem linijki brzeg Morza Spokoju. � To znaczy znajduje si� w odleg�o�ci trzydziestu do osiemdziesi�ciu kilometr�w od terenu budowy. Przeznaczony by�, jak w og�le wszystkie Setaury, do prac g�rniczych w bardzo ci�kich warunkach, w wysokiej temperaturze, przy znacznej mo�liwo�ci obwa��w, dlatego te� modele te posiadaj� masywn� budow� i gruby pancerz� Ale o tym powie panom dok�adniej doktor McCork. Co si� tyczy �rodk�w, jakimi dysponujemy, aby go unieszkodliwi� � to kierownictwa wszystkich baz ksi�ycowych da�y nam przede wszystkim pewn� ilo�� materia��w wybuchowych, dynamitu i oksylikwit�w oraz lasery r�czne bezpo�redniego ra�enia i g�rnicze � przy czym ani te materia�y wybuchowe, ani lasery nie maj�, rozumie si�, charakteru �rodk�w bojowych. Dla poruszania si� grupy operuj�ce w celu zniszczenia Setaura b�d� mia�y transportery ma�ego i �redniego zasi�gu, w czym dwa posiadaj�ce lekki pancerz przeciw�meteorytowy. Tylko taki pancerz mo�e wytrzyma� ra�enie laserem z odleg�o�ci oko�o kilometra. Co prawda, dane te dotycz� Ziemi, gdzie poch�aniaj�ce energi� dzia�anie atmosfery jest bardzo istotne. Tutaj jej nie mamy, wi�c owe transportery b�d� niewiele tylko mniej nara�one od innych. Dostaniemy te� znaczn� ilo�� skafandr�w, tlenu i to, obawiam si�, b�dzie wszystko. Oko�o po�udnia z sektora radzieckiego, przyleci �pch�a� z tr�josobow� za�og�; mo�e ona wzi�� ewentualnie dla kr�tkiego lotu czterech ludzi, aby dostarczy� ich w g��b obszaru, w kt�rym lokalizowany jest Setaur. Na razie na tym ko�cz�. Dam teraz panom arkusz papieru, na kt�rym prosz� wyra�nie wypisa� nazwiska oraz specjalno�ci zawodowe. Tymczasem mo�e doktor McCork zechce powiedzie� kilka s��w o Setaurze. Najwa�niejsze jest, jak s�dz�, przedstawienie jego pi�ty achillesowej� McCork sta� ju� obok Achaniana. By� jeszcze bardziej chudy, ni� si� przedtem wyda�o Pirxowi; mia� odstaj�ce uszy, z lekka tr�jk�tn� czaszk�, niemal niewidoczne brwi, czupryn� nieokre�lonego koloru i z tym wszystkim wydawa� si� dziwnie sympatyczny. Nim zacz�� m�wi�, zdj�� okulary w stalowej oprawie, jakby mu przeszkadza�y, i po�o�y� je na biurku przed sob�. � Sk�ama�bym, gdybym powiedzia�, �e dopuszczali�my mo�liwo�� takiego wypadku, jaki si� tu wydarzy�. Ale opr�cz matematyki cybernetyk musi mie� w g�owie jeszcze jak�� szczypt� intuicji. W�a�nie przez to nie zdecydowali�my si� dot�d odda� naszego modelu do produkcji seryjnej. Testy laboratoryjne wykaza�y doskona�� sprawno�� Mefista � tak si� nazywa nasz model. Setaur ma si� od niego r�ni� lepszym zr�wnowa�eniem hamowania i pobudzania. Tak przynajmniej s�dzi�em dot�d w oparciu o literatur� � teraz nie jestem ju� tego taki pewny. Nazwa zatr�ca o mitologi�, ale jest tylko skr�tem, pochodzi od s��w Samoprogramuj�cy si� Elektronowy Tr�jkowy Automat Racemiczny, poniewa� do konstrukcji jego m�zgu u�ywa si� zar�wno prawo� jak i lewoskr�tnych monopolimer�w pseudokrystalicznych. To chyba w tej chwili nie jest wa�ne. Jest to automat zaopatrzony w laser do prac g�rniczych, laser fioletowy, za� energii do wysy�ania impuls�w dostarcza mu mikrostos, pracuj�cy na zasadzie zimnej reakcji �a�cuchowej, dzi�ki czemu Setaur, o ile pami�tam, mo�e w impulsach rozwija� dzielno�� czterdziestu pi�ciu tysi�cy kilowat�w. � Jak d�ugo? � spyta� kto�. � Z naszego punktu widzenia � przez wieczno�� � odpar� natychmiast chudy doktor. � W ka�dym razie przez wiele lat. Co si� w�a�ciwie mog�o sta� z tym Setaurem? M�wi�c po prostu my�l�, �e dosta� po g�owie. Cios musia� by� nadzwyczaj silny, ale w ko�cu nawet tutaj wal�cy si� budynek mo�e uszkodzi� chromoniklow� czaszk�. Co si� wi�c sta�o? Podobnych do�wiadcze� nigdy�my nie przeprowadzali, kosztowa�yby zbyt drogo � McCork u�miechn�� si� niespodziewanie, ukazuj�c ma�e, r�wne z�by � ale wiadomo og�lnie, �e wyra�nie zlokalizowane uszkodzenie ma�ego, to jest wzgl�dnie prostego m�zgu czy zwyk�ej maszyny cyfrowej powoduje kompletny rozpad funkcji. Natomiast im bardziej zbli�amy si� w na�ladowaniu proces�w do m�zgu ludzkiego, w tym wi�kszym stopniu taki z�o�ony m�zg staje si� zdolny funkcjonowa�, pomimo tego, �e cz�ciowo uleg� uszkodzeniu. M�zg zwierz�cy, na przyk�ad kota, posiada pewne o�rodki, kt�rych dra�nienie wywo�uje reakcj� ataku, przedstawiaj�cego si� jako wybuch agresywnej w�ciek�o�ci. M�zg Setaura jest zbudowany inaczej, ale posiada pewien generalny napad, motor aktywno�ci, kt�ra mo�e by� w rozmaity spos�b kierowana i kanalizowana. Ot� nast�pi�o jakie� kr�tkie zwarcie tego centrum aktywno�ci z uruchomionym programem destrukcji. M�wi� naturalnie w przera�liwym uproszczeniu. � Ale sk�d ta destrukcja? � spyta� ten sam g�os co przed chwil�. � Bo to automat przeznaczony do prac g�rniczych � wyja�ni� doktor McCork. �� Zadaniem� jego mia�o by� przebijanie sztolni, chodnik�w, wiercenie ska�y, kruszenie szczeg�lnie twardych minera��w, najog�lniej m�wi�c � niszczenie materialnej spoisto�ci, oczywi�cie nie wsz�dzie i nie wszystkiego, ale w rezultacie urazu dosz�o do takiej generalizacji. Moja hipoteza mo�e by� zreszt� zupe�nie fa�szywa. Ta strona, czysto teoretyczna, b�dzie dla nas istotna p�niej, kiedy si� z niego zrobi ju� dywanik. Na razie najwa�niejsze jest, co Setaur potrafi. Mo�e porusza� si� z szybko�ci� oko�o pi��dziesi�ciu kilometr�w na godzin�, w�a�ciwie w ka�dym terenie. Nie ma �adnych punkt�w smarowniczych, wszystkie powierzchnie stawowo�cierne pracuj� na teflonie. Ma zawieszenia magnetyczne, pancerza jego nie przebije �aden pocisk rewolwerowy czy karabinowy, nie robiono takich pr�b, ale s�dz�, �e dopiero chyba dzia�o przeciwpancerne� A takich nie mamy, prawda? Achanian pokr�ci� przecz�co g�ow�. Wzi�� list�, kt�ra do niego wr�ci�a, i czyta� robi�c ko�o nazwisk drobne znaczki. � Oczywi�cie, wybuch porz�dnego �adunku wybuchowego rozerwie go � ci�gn�� McCork spokojnie, jakby m�wi� o najzwyklejszej w �wiecie rzeczy. � Ale najpierw trzeba ten �adunek do niego zbli�y�, a obawiam si�, �e to nie b�dzie �atwe. � Gdzie on w�a�ciwie ma ten laser? W g�owie? � spytano z audytorium. � On nie ma g�owy, tylko rodzaj wybrzuszenia, wypuk�o�ci pomi�dzy ramionami. Mia�o to zwi�kszy� jego odporno�� na zasypanie. Setaur liczy sobie dwie�cie dwadzie�cia centymetr�w wzrostu, wi�c razi z wysoko�ci jakich� dwu metr�w; wylot lasera os�oni�ty jest przesuwn� klap�; przy nieruchomym torsie mo�e razi� w k�cie szerokim na trzydzie�ci stopni, a wi�ksze pole ra�enia powstaje dzi�ki obrotom ca�ego torsu. Laser ma moc szczytow� czterdzie�ci pi�� tysi�cy kilowat�w; ka�dy fachowiec zorientuje si�, �e to jest moc bardzo wielka, przebija �atwo kilkucentymetrow� stalow� blach� � W jakim zasi�gu? � To jest laser fioletowy, wi�c o bardzo ma�ym k�cie rozchodzenia si� �wietlnego p�ku� Dlatego zasi�g b�dzie praktycznie ograniczony polem widzenia; poniewa� horyzont jest tu odleg�y na r�wninie o dwa kilometry, a zatem co najmniej taki b�dzie zasi�g ra�enia. � Dostaniemy specjalne lasery g�rnicze o sze�ciokrotnie wi�kszej mocy � wtr�ci� Achanian. � Ale to jest tylko to, co Amerykanie nazywaj� overkill � odpar� McCork, u�miechaj�c si�. � Bo ta zwi�kszona moc nie da w pojedynku z laserem Setaura �adnej przewagi� Kto� spyta�, czy nie da�oby si� zniszczy� automatu z pok�adu jakiego� statku kosmicznego. McCork uzna� si� niekompetentnym, Achanian za�, spojrzawszy na list� obecnych, rzek�: � Jest tu obecny nawigator pierwszej klasy Pirx� Mo�e pan zechce wyja�ni� t� spraw�? Pirx wsta�. � Teoretycznie bior�c, statek �redniego tona�u, jak m�j Cuivier, wi�c o szesnastu tysi�cach ton masy spoczynkowej, m�g�by zapewne zniszczy� takiego Setaura, gdyby go dosta� w sw�j odrzut. Temperatura gaz�w wylotowych przekracza sze�� tysi�cy stopni w odleg�o�ci dziewi�ciuset metr�w, wi�c to by chyba wystarczy�o�? McCork skin�� g�ow�. � Ale to czysta spekulacja � podj�� Pirx. � Statek trzeba by jako� naprowadzi�, a tak ma�y cel, jaki przedstawia Setaur, nie wi�kszy przecie� od cz�owieka, zawsze si� zd��y usun��, o ile nie jest unieruchomiony, poniewa� boczna szybko�� statku, manewruj�cego przy powierzchni planety, w jej polu ci��enia, jest bardzo ma�a i nie mo�e by� nawet mowy o nag�ych manewrach po�cigowych. Pozostawa�aby wi�c tylko ewentualno�� u�ycia ma�ych jednostek, powiedzmy: w�asnej flotylli Ksi�yca. Tylko �e odrzut jest tu s�aby i o niezbyt wysokiej temperaturze, wi�c chyba gdyby u�y� takiego stateczku jako bombowca� Lecz dla precyzyjnego bombardowania trzeba specjalnych przyrz�d�w, celownik�w, kt�rych Luna nie posiada. Nie widz� takiej mo�liwo�ci. Owszem, trzeba, nawet nale�y u�y� takich ma�ych maszyn, ale tylko w celach rozpoznania, to jest zlokalizowania tego automatu. Chcia� ju� usi���, kiedy nagle przysz�a mu nowa my�l. � A, prawda! � powiedzia�. � Olstra skokowe. Tych mo�na by u�y�. To znaczy � mog� ich u�y� tylko ludzie, umiej�cy si� nimi pos�ugiwa�. � To s� te ma�e rakietki indywidualne, kt�re si� przymocowuje do plec�w? � spyta� McCork. � Tak. Mo�na przy ich pomocy wykonywa� skoki albo nawet szybowa� nieruchomo; zale�nie od modelu i typu uzyskuje si� od jednej do kilku minut lotu i od pi��dziesi�ciu do czterystu metr�w wysoko�ci� Achanian wsta�. � To chyba wa�ne. Kto z obecnych przeszed� trening w u�ywaniu tych aparat�w? Podnios�y si� dwie r�ce. Potem jeszcze jedna. � Tylko trzech? � powiedzia� Achanian. � A, i pan? � doda� widz�c, �e Pirx, zorientowawszy si�, teraz dopiero podni�s� r�k�. � A wi�c czterech. No, raczej ma�o� Poszukamy jeszcze w�r�d obs�ugi lotniska. Panowie! Chodzi, rzecz jasna, o akcj� dobrowoln�. W�a�ciwie powinienem by� od tego nawet zacz��. Kto z pan�w zechce wzi�� udzia� w operacjach? Zrobi� si� ma�y rumor, bo wszyscy obecni zacz�li wstawa�. � Dzi�kuj� w imieniu kierownictwa � powiedzia� Achanian. � To dobrze� A wi�c mamy siedemnastu ochotnik�w. B�dziemy mieli wsparcie trzech jednostek f loty li ksi�ycowej, ponadto dysponujemy dziesi�cioma kierowcami i radiowcami do obs�ugi transporter�w. Prosz� obecnych o pozostanie na miejscu, a pan�w � zwr�ci� si� do McC�rka i Pirxa � prosz� ze mn�, do kierownictwa� * * * Oko�o czwartej po po�udniu Pirx siedzia� w wie�yczce wielkiego transportera g�sienicowego, podrzucany jego gwa�townymi ruchami, maj�c na sobie pe�ny skafander, na kolanach gotowy do w�o�enia z pierwszym alarmem he�m, a skosem przez piersi przewieszony ci�ki laser, kt�rego kolba t�uk�a go niemi�osiernie; w lewej r�ce trzyma� mikrofon, a praw� obraca� peryskopem, obserwuj�c rozci�gni�te w d�ugi �a�cuch inne transportery, kt�re, niczym �odzie, ko�ysa�y si� na piar�ystych roz�ogach Morza Spokoju. Pustynne to �morze� pa�a�o blaskiem s�onecznymi puste od jednego czarnego widnokr�gu po drugi; Pirx przyjmowa� i przekazywa� meldunki, rozmawia� z Lun� I, z dow�dcami innych maszyn, z pilotami stateczk�w rozpoznawczych, kt�rych mikroskopijne p�omyki odrzutowe kiedy niekiedy pojawia�y si� w�r�d gwiazd czarnego nieba, a przy tym wszystkim nie m�g� si� chwilami oprze� wra�eniu, �e jest to rodzaj bardzo zawi�ego i niem�drego snu. Wypadki toczy�y si� coraz gwa�towniej. Nie tylko jemu wyda�o si�, �e kierownictwo budowy uleg�o czemu� w rodzaju paniki, c� bowiem w ko�cu m�g� zdzia�a� jeden automat� p�g��wek, nawet uzbrojony w miotacz �wiat�a? Wi�c gdy na drugiej naradzie �najwy�szego szczebla�, w samo po�udnie, zacz�to m�wi� o zwr�ceniu si� do ONZ, a przynajmniej do Rady Bezpiecze�stwa, po �specjaln� sankcj�, zezwolenie na przyw�z broni artyleryjskiej (najlepiej rakietowych miotaczy), a mo�e nawet atomowych pocisk�w � zaprotestowa� wraz z innymi, m�wi�c, �e takim sposobem, nim cokolwiek zwojuj�, o�miesz� si� gruntownie przed ca�� Ziemi�. Zreszt� jasne by�o, �e na podobn� decyzj� mi�dzynarodowego cia�a trzeba by czeka� co najmniej wiele dni, je�li nie tygodni, tymczasem za� �szalony robot� m�g� zaw�drowa� B�g wie gdzie i zaszytego w niedost�pnych szczelinach ksi�ycowej skorupy nie dosi�gliby ju� wszystkimi razem armatami; tak wi�c nale�a�o dzia�a� zdecydowanie i szybko. Wyja�ni�o si� w�wczas, �e najwi�kszym szkopu�em b�dzie problem ��czno�ci, kt�ra zawsze by�a bol�czk� ksi�ycowych przedsi�wzi��. Istnia�o pono� oko�o trzy tysi�ce patent�w na wynalazki maj�ce t� ��czno�� usprawni�, od telegrafu sejsmicznego (z u�yciem mikrowybuch�w jako sygna��w) a� po �troja�skie� satelity stacjonarne. Satelity takie umieszczono na orbitach ju� w ubieg�ym roku � co jednak wcale nie polepsza�o aktualnej sytuacji. Praktycznie problem by� rozwi�zany dzi�ki systemom ultrakr�tkich przeka�nik�w, osadzonych na masztach; bardzo to by�o podobne do dawnych ziemskich linii przesy�kowych przedsputnikowej telewizji. By�o to nawet pewniejsze od ��czno�ci satelitarnej, poniewa� in�ynierowie wci�� jeszcze �amali sobie g�owy nad uczynieniem przeka�nik�w orbitalnych niewra�liwymi na �wichry s�oneczne�. Ka�dorazowy skok aktywno�ci s�o�ca i spowodowane nim �huragany� elektrycznie na�adowanych cz�stek o wysokiej energii, kt�re przeszywa�y pr�ni�, natychmiast wywo�ywa� zak��cenia utrudniaj�ce utrzymanie ��czno�ci i to nieraz przez kilka nawet dni. Trwa� w�a�nie jeden z takich �tajfun�w s�onecznych�, dlatego wiadomo�ci mi�dzy Lun� I a budow� sz�y lini� przeka�nik�w naziemnych i powodzenie �operacji Setaur� zale�a�o od tego, w du�ej przynajmniej mierze, czy �zbuntowanemu� nie przyjdzie ochota niszczenia kratowych maszt�w, kt�rych czterdzie�ci pi�� znajdowa�o si� na pustyni, oddzielaj�cej Lun�miasto z kosmodromem od teren�w budowy. Zak�adaj�c, oczywi�cie, �e automat nadal b�dzie grasowa� w tej okolicy. Mia� przecie� ca�kowit� swobod� manewru, nie potrzebuj�c paliwa ani tlenu, ani snu czy odpoczynku, tak samowystarczalny, �e niejeden z in�ynier�w teraz dopiero na dobre u�wiadomi� sobie, jak doskona�� wysi�kiem w�asnych r�k zbudowano machin� � kt�rej dalszych krok�w nikt nie umia� przewidzie�. Bo, rozumie si�, trwa�y wszcz�te jeszcze o �wicie rozmowy bezpo�rednie Ksi�yc� Ziemia mi�dzy kierownictwem akcji a firm� Cybertronics ze sztabem projektant�w Setaura � ale nie dowiedziano si� od nich nic, czego by ju� przedtem nie powiedzia� ma�y doktor McCork. Tylko laicy pr�bowali jeszcze nam�wi� specjalist�w, aby przy pomocy jakiego� wielkiego kalkulatora przepowiedzieli taktyk� automatu. Czy by� inteligentny? Ale� tak, cho� po swojemu! Owa �zb�dna�, w tej chwili nawet wielce szkodliwa �m�dro�� maszyny gniewa�a wielu uczestnik�w akcji � nie mogli poj��, po kiego diab�a in�ynierowie obdarzyli maszyn�, przeznaczon� do prac �ci�le g�rniczych, tak� swobod� i autonomi� dzia�ania? McCork wyja�nia� im spokojnie, �e �nadmiarowo�� intelektroniczna� jest � w obecnej fazie rozwoju technicznego � tym samym, czym nadmiar mocy, jakim z regu�y dysponuj� wszystkie maszyny i silniki konwencjonalne; jest to rezerwa awaryjna, maj�ca zwi�kszy� bezpiecze�stwo i pewno�� dzia�ania; niepodobna bowiem z g�ry przewidzie� wszystkich sytuacji/ w jakich si� maszyna, czy to energetyczna, czy informacyjna, znajdzie. O tym wi�c, co mo�e przedsi�wzi�� Setaur, nikt w gruncie rzeczy nie mia� zielonego poj�cia. Oczywi�cie fachowcy, tak�e i ziemscy, przysy�ali swe telegraficzne opinie, bieda by�a tylko w tym, �e si� te opinie diametralnie r�ni�y. Jedni przypuszczali, �e Setaur b�dzie usi�owa� niszczy� obiekty o charakterze �sztucznym�, jak w�a�nie maszty przeka�nikowe lub wysokiego napi�cia, inni natomiast, �e b�dzie wy�adowywa� sw� energi� w bezproduktywnym ra�eniu wszystkiego, co mu stanie na drodze, czy b�dzie to ksi�ycowa ska�a, czy transporter z lud�mi. Pierwsi przychylali si� raczej ku koncepcji natychmiastowego ataku, aby go zniszczy�, drudzy doradzali taktyk� wyczekiwania. Zgodni byli w tym tylko, �e nale�y koniecznie kontrolowa� jego ruchy. Jako� flotylla ksi�ycowa w liczbie dwunastu ma�ych jednostek od rana patrolowa�a Morze Spokoju i przesy�a�a nieustannie meldunki grupie obrony teren�w budowy, kt�ra z kolei znajdowa�a si� w sta�ej ��czno�ci z kierownictwem kosmodromu. Nie by�o rzecz� �atw� dostrzec Setaura, okruch metalu w olbrzymiej skalnej pustyni, roj�cej si� od piargowych p�l, p�kni�� i na wp� zasypanych szczelin, ca�ej pokrytej nadto osp� miniaturowych krater�w. Gdyby� wi�c te meldunki by�y przynajmniej negatywne! Ale patroluj�ce za�ogi wielokrotnie ju� alarmowa�y personel ziemny doniesieniami o dostrze�eniu �szalonego�, po czym okazywa�o si�, �e by� to jaki� szczeg�lnej formy g�az albo kawa� lawy, iskrz�cy si� w promieniach s�o�ca, i nawet zastosowanie radaru wraz ze wska�nikami ferroindukcyjnymi niewiele pomaga�o, poniewa� po dawniejszych akcjach eksploracyjnych z pierwszego okresu opanowania Ksi�yca na jego skalistych pustyniach pozosta�o ca�e mn�stwo metalowych pojemnik�w, jak r�wnie� wy�arzonych �usek patron�w rakietowych i najrozmaitszego blaszanego rupiecia, kt�re co jaki� czas stawa�o si� przyczyn� nowych alarm�w. Tak �e kierownictwo operacji poczyna�o coraz gor�cej �yczy� sobie, aby Setaur zaatakowa� wreszcie jaki� obiekt, aby si� pojawi� � on jednak da� o sobie zna� po raz ostatni przed dziewi�cioma godzinami atakiem na ma�y transporter pogotowia technicznego elektryk�w i odt�d jakby si� zapad� w grunt ksi�ycowy. Poniewa� jednak uznano, �e czeka� nie mo�na, zw�aszcza �e budowa musia�a odzyska� dop�yw energii elektrycznej, akcja, obejmuj�ca oko�o dziewi�� tysi�cy kilometr�w kwadratowych, polega�a na przeczesaniu ich przez dwie, zmierzaj�ce ku sobie ze stron przeciwnych, to jest z pomocy i po�udnia, fale pojazd�w. Od strony budowy sz�a jedna ich tyraliera pod dow�dztwem g��wnego technologa Strzibra, a od kosmodromu Luny � druga i w niej w�a�nie rol� koordynatora dzia�a� obu stron przy dow�dcy, kt�rym by� komandor nawigator Pleydar, pe�ni� Pirx. Pojmowa� on doskonale, �e w ka�dej chwili mog� min�� Setaura, chocia�by ukrytego w kt�rym� z g��bokich row�w tektonicznych, a nawet tylko zamaskowanego jasnym piachem ksi�ycowym, i ani go zauwa��; McCork, kt�ry jako �doradca�intelektronik� jecha� razem z nim, by� tego samego zdania. Transporterem rzuca�o wprost straszliwie, bo jechali z szybko�ci�, od kt�rej, jak uprzedzi� ich spokojnie kierowca, �po jakim� czasie wyp�ywaj� oczy�. Znajdowali si� w sektorze wschodnim Morza Spokoju i nieca�a godzina jazdy dzieli�a ich od obszaru, w kt�rym m�g� � z wi�kszym prawdopodobie�stwem � przebywa� automat. Po przekroczeniu owej umownej granicy mieli wszyscy na�o�y� he�my, aby, w razie niespodzianego ra�enia i utraty hermetyczno�ci lub po�aru, natychmiast opu�ci� pojazd. Transporter zosta� zamieniony w maszyn� bojow�, bo mechanicy zamontowali na jego kopulastej wie�yczce g�rniczy laser wielkiej mocy, ale z jego celno�ci� by�o raczej kiepsko. Pirx mia� j� za ca�kiem iluzoryczn�, zw�aszcza wobec Setaura. �w posiada� celownik automatyczny, gdy� jego fotoelektryczne oczy by�y sprz�one z laserem i m�g� natychmiast razi� to, co znajdowa�o si� w centrum pola widzenia. Oni natomiast mieli jaki� dziwny celownik, bodaj ze starego odleg�o�ciomierza kosmonautycznego, kt�ry wypr�bowano w ten spos�b, �e przed opuszczeniem Luny postrzelali troch� do ska�ek na horyzoncie. Ska�y by�y spore, odleg�o�� nie wi�ksza od mili, a i tak uda�o si� trafi� dopiero za czwartym razem. I tu raz jeszcze dawa�y si� we znaki warunki ksi�ycowe, bo promie� lasera jest widoczny jako o�lepiaj�ca smuga tylko w o�rodku rozpraszaj�cym, na przyk�ad w atmosferze ziemskie j; (w pr�ni natomiast p�k �wiat�a, dowolnie wielkiej nawet mocy,