5081
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5081 |
Rozszerzenie: |
5081 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5081 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5081 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5081 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
JACEK L. KOMUDA
Wampiry z Odrzyko�skiej
Czy popi� tylko zostanie i zam�t,
Co idzie w przepa�� z burz�? - czy zostanie
Na dnie popio�u gwia�dzisty dyjament,
Wiekuistego zwyci�stwa zaranie...
CYPRIAN KAMIL NORWID - "ZA KULISAMI"
SLD = KGB
Dopisek na plakacie
z wybor�w samorz�dowych
- pa�dziernik 1998
Denaturat przes�czy� si� ju� przez chleb. Sp�yn�� ca�y do butelki, trac�c nieco
koloru; ale nic z ostrego aromatu, a zw�aszcza - mocy. Seta odcharchn�� w bok,
nala� do brudnej szklanki, a garbaty Konus szybko wyci�gn�� ko�lawe paluchy w
stron� naczynia. Wielki, �ysy Glaca uderzy� go po r�ku i spojrza� gniewnie spod
przymru�onych, bezrz�sych powiek.
- Nie dygaj, ma�olat - warkn��. - Jak b�dziesz mia� odgibane tyle lat, co ja, to
si� pierwszy napijesz. Jakby� tak pod cel� zrobi�, wydziabaliby ci jagodziank�
dech� z koja na styi.
- Przecie ja nie cwel.
- Bo to raz przecweli�em cz�owieka? U nas na Rawiczu posy�ali w d� za mniejsze
rzeczy. Za to podnie�� go po czym� takim nie spos�b.
Glaca si�gn�� po szklank�. Zrogowacia�a sk�ra pod jego paznokciami
pob��kitnia�a, podobnie jak bia�ka wytrzeszczonych oczu. Pewnie od denaturatu.
Seta mia� nadziej�, �e Glaca kiedy� przekr�ci si� przez picie piszczel�wki.
Czasami sam miewa� to ca�e, jak to m�wiono na zaj�ciach... delirium tremens...
Wtedy trz�s� si� i nie poznawa� nawet takiego starego wafla jak Seta. Ale
ostatnio ��opali denaturat bez przerwy. Kartki na w�dk� dawno si� sko�czy�y.
Nawet te fa�szywe, skombinowane na mecie u Grubej Berty.
Glaca upi� nieco denaturatu. Zaznaczy� paznokciem po szkle i poda� Secie, a ten,
po kilku �ykach - Konusowi. Pili po r�wno, sprawiedliwie, bez zagrychy. Seta nie
musia� wi�c zbyt d�ugo czeka�, �eby poczu� o�ywcz� si�� trunku. Ju� po trzeciej
kolejce �wiat powesela�. Brudne, ceglane �ciany Warszawskiej Kostnicy
Dzielnicowej przy Odrzyko�skiej 2, powszechnie zwanej trupiarni�, nabra�y
kolor�w. �wiat�o s�abej, dwudziestopi�ciowatowej �ar�wki os�oni�tej drucian�
siatk� zal�ni�o t�czowym blaskiem. Seta obejrza� si� na uchylone drzwi
prowadz�ce do ch�odni. Za �cian� cicho wy� stary, zaje�d�ony agregat, bulgota�a
woda w rurach. Ostatnio w ch�odniach by�o bardzo ma�o pacjent�w. Kryzys tak
dobra� si� ludziom do sk�ry, �e nie mieli si�y umiera�.
- Kurwa, nawet w ch�odni nie trzymamy �adnej laski - powiedzia� Konus. - Co�
ostatnio nie ma nic do ruchania. A kurwy u nas na Brzeskiej z�apa�y rusk�
odmian� syfa. Mo�na je odpytywa� tylko z ustnego...
- Tobie, Konus, i szuflada wystarczy - wycharcza� Glaca. - Przecie� kutasa masz
ma�ego. A na piczk� m�wisz: "prosz� pani".
- Spoko, wi�kszego od tego - Konus si�gn�� gdzie� pod st�, a potem szybko
wydoby� i rzuci� na blat du�y cz�onek, pokryty zasch�� krwi�. Seta nawet nie
drgn��. Zna� g�upie maniery Konusa, zreszt� sam, nudz�c si� po nocach, nie raz
wyci�ga� flaki z brzucha trup�w �le zaszytych po sekcji.
- To z sz�stej ch�odni - mrukn�� Seta. - Od jednego bejcy, co wpad� pod beteera
na mo�cie Poniatowskiego. Ur�n�� si� jak szpadel i pad� na �rodku jezdni. Wida�
go by�o z daleka, ale �e to jechali ruscy, nie nasi, to przejecha�y si� po nim
trzy wozy. �opatami go do wora zbierali.
- Ale chuja mia� niez�ego - rzek� Glaca, ogl�daj�c cz�onka. - Le� Konus po ig�y
i nitki. Przyszyjemy ci raz dwa. �adna ci nie odm�wi.
Z ulicy doszed� chrz�st podkutych, �o�nierskich but�w. Zbli�a� si� szybko;
wkr�tce rozbrzmia� g�o�no, a potem zacz�� cichn��. By�o ju� dawno po godzinie
milicyjnej, patrole kr��y�y g�sto po ca�ej Warszawie. Niespodziewanie us�yszeli
st�umione odg�osy wystrza��w. Daleko, gdzie� za placem Narutowicza, ko�o
Filtr�w, a mo�e w pobli�u starego akademika.
- Strzelaj�, kurwa ma� - mrukn�� Konus. - Wiecie, s�ysza�em, �e dzisiaj by�y
wiece i demonstracje przy Uniwersytecie. To dlatego psy i ruskie kr�c� si� po
mie�cie jak w�ciek�e. Kurwa, znowu zomowcy ludzi rozpiernicz�.
- Ko�o uniwersytetu? Te, Seta, magister, to twoje strony. Ty� tam kiedy� giba�,
nie?
- Dawno temu. Wypierdolili mnie jeszcze w osiemdziesi�tym dziewi�tym.
- Chuj w dup� studenciakom - zawyrokowa� Glaca. - Na choler� te demonstracje.
Znowu, kurwa, nie b�dzie w�dki.
Seta rozpar� si� wygodniej na krze�le. Denaturat ju� dzia�a� czu� szybki zawr�t
g�owy.
- Chod�my obejrze� pacjent�w. Konus, dawaj kutasa!
Ma�y garbus nie protestowa�, Seta z cz�onkiem truposza w wyci�gni�tej r�ce
chwiejnym krokiem ruszy� do s�siedniego pomieszczenia. By�o tu zimniej ni� w
dy�urce. W metalowej �cianie po lewej widnia�y ca�e szeregi ma�ych drzwiczek do
ch�odni, w kt�rych spoczywa�y martwe cia�a.
- �adnej laski - zamamrota� Glaca. - A wszystkie... prawie prycze zaj�te.
Na zewn�trz na ulicy S�upeckiej rozleg� si� warkot motoru. Co� ci�kiego, chyba
ci�ar�wka, podjecha�o pod g��wne drzwi kostnicy. Seta us�ysza� g�o�ny �omot
otwieranej klapy, stukot podkutych but�w, gniewne g�osy. Potem w drzwi posypa�y
si� uderzenia. G�o�no, przenikliwie zabrz�cza� dzwonek.
- O cholera - rzuci� Seta przez zaci�ni�te z�by. B�yskawicznie wsun�� mary do
ch�odni i zatrzasn�� klap�. Potem wbieg� po pochylni na g�r�. Przebieg� przez
pok�j przyj��, wpad� do korytarzyka prowadz�cego do g��wnych drzwi wej�ciowych.
Konus p�dzi� za nim.
Niecierpliwy dzwonek odezwa� si� znowu, wi�c Seta przekr�ci� zasuwy, odemkn��
ci�k�, �elazn� furt� i wyjrza� przez pr�g. Na ulicy by�o ciemno, tylko czerwone
�wiate�ka jarz�ce si� z ty�u paki wydobywa�y z mroku zarys wielkiego ci�arowego
stara. Plandeka by�a podwini�ta, doko�a sta�o kilku �o�nierzy... I jeszcze
oficer, i jaki� m�czyzna ubrany po cywilnemu. Seta nie widzia� twarzy. Zreszt�
pada�o, tamten mia� kapelusz nasuni�ty na oczy i postawiony ko�nierz p�aszcza. W
s�abym �wietle latarki trzymanej przez jednego z �o�nierzy cywil b�ysn�� blach�
legitymacji.
- S�u�ba Bezpiecze�stwa. Osiem cia� do kremacji.
Seta spojrza� oszo�omiony. Ubek, znaczy si�, dlatego w cywilu.
- A za�wiadczenie od lekarza jest? - zapyta� odruchowo. - I zgoda rodziny...
- Jakiego lekarza, idioto - przerwa� cywil. - Masz tu rozkaz od pu�kownika
Bednarskiego. - Tu, kurwa, debilu, czytaj - promie� latarki pad� na bia�y
dokument. Do Sety nie bardzo to wszystko dociera�o.
- Ruszaj, si�, cz�owieku - rzuci� w�ciekle cywil. - Nie ma czasu!
�o�nierze mocniej odchylili plandek�. W ��tym �wietle latarek zab�ys�y du�e
worki z czarnej folii. Dwaj zomowcy chwycili pierwszy z brzegu, zrzucili z
chrz�stem na ziemi�.
- Dawajcie w�zek, do cholery!
Glaca przypad� z ty�u, przyci�gn�� dwa skrzypi�ce w�zki. Szybko wzi�li pierwsze
dwa worki, ci�kie, zimne jak l�d, wilgotne od marcowego deszczu. Po�o�yli je na
w�zki, zacz�li pcha�. �o�nierze z ty�u nie�li nast�pne.
- Wszystko do kremacji. Do rana ma tych cia� nie by� - zakomenderowa� cywil, gdy
znale�li si� w ch�odni. - I �adnych sztuczek, bo b�d� k�opoty. No, tu podpiszcie
- podsun�� Secie �wistek papieru, b�d�cy w istocie protoko�em przyj�cia zw�ok.
Seta odnalaz� odpowiedni� rubryk�, z trudem nagryzmoli� podpis.
- A co to za trupy? - nie wytrzyma� Konus.
- Wypadek na Starym Mie�cie - mrukn�� ubek. - Zreszt� g�wno was to obchodzi.
Wyrwa� papier z r�ki Sety. Zomowcy pos�usznie za nim ruszyli do drzwi. Seta
us�ysza� stukot podkutych but�w na schodach, potem trza�ni�cie drzwi na g�rze i
zapanowa�a cisza.
Zostali sami z trupami. Popatrzyli na siebie zdumieni. Seta spojrza� na worki
z�o�one pod �cian�. Le�a�y cicho, otulaj�c zmar�ych jak czarne kokony. �e te�
r�nych rzeczy brakowa�o w tym kraju, ale nigdy plastyku na trupy.
Wstrz�sn�� nim dreszcz. Cia�a le�a�y tak cicho, tak spokojnie. Ostro�nie
rozsznurowa� pierwszy worek, rozchyli� szeleszcz�c� foli�. W �rodku by� m�ody,
mo�e dwudziestoletni ch�opak, mia� przymkni�te oczy, wp�otwarte usta, zupe�nie
jak gdyby lada chwila mia� wydoby� si� z nich j�k b�lu czy mo�e okrzyk rozpaczy.
Z�ote druciki okular�w po�yskiwa�y s�abo, a g�ow� opl�t� drapie�nie czerwony
polip krwi, ju� zakrzep�ej, ale wcze�niej sp�ywaj�cej z ma�ego otworu po kuli na
skroni. Kurwa, pomy�la� Seta, Konus m�wi�, �e na Uniwersytecie mia�y by�
demonstracje...
- G�wniarze - mrukn�� Glaca, kt�ry zajrza� tymczasem do innego worka. - Popatrz
- mrukn�� do Konusa - sikor ma �adny. Zajrzyj, czy psy nie ob�uska�y go ze
szmalu.
Seta nie patrzy� na tamtych. Szybko i sprawnie zaj�� si� swoim nieboszczykiem.
Bez po�piechu zsun�� mu z r�ki zegarek, ale nie m�g� wymaca� portfela. Na szyi
zmar�ego odkry� ma�y krzy�yk. Przez chwil� usi�owa� zdj�� go z trupa,
niespodziewanie jednak �a�cuszek stawi� op�r. Seta szarpn�� mocniej i ogniwka
p�k�y. Sprawdzi� na z�b, czy aby nie z�oto, skrzywi� si�, ale wcisn�� krzy�yk do
kieszeni. Potem przeszed� do nast�pnego cia�a le��cego na w�zku.
- Trzeba pali�, jak kazali - upomnia� koleg�w zaj�tych przetrz�saniem kolejnego
trupa. Szybko rozwi�za� worek, zajrza� do �rodka i zamar�. Na w�zku le�a�a
kobieta. Z�ote w�osy w nie�adzie opada�y na jej czo�o i policzki, zlepione od
wilgoci, jakby przed�miertnego potu. Z�ote w�osy. Obejrza� si� na garbatego
Konusa i Glac�. Porozumieli si� wzrokiem.
- To ja zaraz... - nie sko�czy�. Popchn�� w�zek za drzwi. Tamci u�miechn�li si�
wyrozumiale. Mylili si�, bo Seta wcale nie lubi� takich rzeczy... Tym bardziej
nie teraz, kiedy by� tak wzburzony. Mo�e dlatego, �e pami�ta� jeszcze swoje
dawniejsze �ycie, �ycie bez delirek, bez denaturatu, w�am�w i kaca.
Wjecha� do w�skiego korytarzyka obok sali sekcyjnej. Tutaj by� piec, nosze i
turbina. Szybko przysun�� w�zek do otwartych drzwiczek. Potem rozsun�� foli�.
Spojrza� na le��c� na w�zku dziewczyn�. By�a pi�kna, by�a cudowna jak anio�...
Seta poczu� dziwny ch��d. Jakby wynurzy� si� na powierzchni� z gor�cego morza
g�wna, szczyn i odpadk�w... Jak gdyby patrzy� na anio�a poprzez ruszta
diabelskiego pieca. On nie chcia� nic jej robi�, chcia� tylko popatrze�... Dawno
nie widzia� takiej laski. By�a inna ni� zniszczone, wiecznie pijane kurwy z
Brzeskiej, z kt�rymi pieprzy� si� na melinach. Seta dawno ju� nie widzia� takiej
kobiety... I dlatego wpatrywa� si� w ni� jak urzeczony...
Dostrzeg� na jej boku plam� krwi. Nie musia� ju� zagl�da� pod bluzk�, zgin�a od
kuli. Od kuli z milicyjnej albo ruskiej broni. Seta nie by� g�upi. Domy�la� si�,
�e przywie�li te cia�a do kostnicy, �eby pozby� si� zw�ok, pozby� si� dowod�w.
Co m�g� robi�. Co robi�? Do diab�a, to by� mord, a Seta zawsze brzydzi� si�
mokr� robot�.
Cofn�� si� do s�siedniego pomieszczenia. Glacy i Konusa tu nie by�o. Pewnie
poszli rozpala� piec. Wskoczy� do s�siedniej salki. To by� pok�j sekcyjny.
Szybko znalaz� aparat - starego zenita, trz�s�cymi si� d�o�mi wepchn�� do� film,
poganiaj�c si� w my�lach.
Zbli�y� si� do trup�w. Rozsun�� pierwszy worek. B�ysk flesza wydoby� z mroku
oblicze jasnow�osego m�czyzny z dziur� po kuli na skroni. Seta rozsun��
nast�pny worek. Magnezjowy rozb�ysk podkre�li� ciemne w�osy nast�pnego trupa,
krew na piersi zal�ni�a czerwonawo. Seta przeszed� dalej. Szybko jak automat
robi� zdj�cia, b�yska� fleszem raz po raz, a� wreszcie, chyba za trzydziestym
razem, us�ysza� metaliczny szcz�k, a lampa b�yskowa nie zaja�nia�a �wiat�em.
Wypstryka� ca�� rolk�. Ostro�nie zasznurowa� worki, wyj�� b�on� z aparatu,
odni�s� zenita na miejsce. Film niemal sparzy� go w d�o�, gdy wsuwa� rolk� do
kieszeni. To by�o wszystko, co m�g� zrobi�. Teraz pozostawa�o tylko wykona� to,
co kazali ubecy. Spali� cia�a!
Wr�ci� z powrotem do korytarzyka. Szybko popchn�� w�zek z cia�em dziewczyny w
stron� pieca. Nagle zamar�; zda�o mu si�, �e co� us�ysza�. Kobieta poruszy�a si�
lekko. Z jej posinia�ych ust doby� si� cichy j�k. Kurwa, pomy�la� sp�oszony jak
ptak, ona �yje... �yje...
- Gdzie jeste�my - na po�y wyszepta�a, na po�y wyj�cza�a, otwieraj�c zamglone
powieki. - Jurek, gdzie jeste�...
- Co ty, co ty? - zapyta� zupe�nie zbity z tropu. W�ska, rubinowa struga krwi
wyp�ywaj�ca z jej ust przeci�a podbr�dek na p�.
- Kto ty jeste�... Gdzie ja jestem? - wyszepta�a p�przytomnie. Seta rozejrza�
si� w panice. Ten ubek m�g� przecie� wr�ci�...
- Dobra, jest git.
Spojrza�a przytomniej, podnios�a lew� r�k�, si�gn�a do boku, dotkn�a
zakrzep�ej krwi.
- Pom� mi, pom� - plama na bluzce robi�a si� wi�ksza - ja musz� co�...
przekaza�.
Cofn�� si� jeszcze bardziej
- Ja �yj�... �yj�... - wyszepta�a. - Boli, jak strasznie boli... Strzela... li
do mnie... do nas... A Jurek, gdzie on jest?! No gdzie... - szarpn�a si�.
- Le� grzecznie, laleczko. Pies ci� jeba�, �e� wsta�a. Ale i tak trafisz do
pieca. Pan kapitan kaza�.
- Ja musz� �y� - wyszepta�a. - Prosz�, pom� mi. Dla dobra Armii Wyzwolenia...
Musisz przekaza�, �e pad�a technika na Bia�o��ce...
- Jeszcze czego...
- ...�e wpad�a technika Marcina - wyszepta�a b�agalnie. - Prosz�... To -
zakrztusi�a si� krwi� sp�ywaj�c� z ust. - W Aninie, Zielna 7... prosz�. -
Rubinowy strumyczek przybra� na sile.
- Tylko bez takich. P� roku temu wyszed�em z pud�a.
- Musisz mi pom�c - wyszepta�a. - Prosz�...
Na g�rze trzasn�y drzwi. Seta us�ysza� g�osy. Potem na schodach zadudni�y
podkute buty �o�nierzy... A wi�c ubecy wr�cili. Jak b�yskawica przyskoczy� do
dziewczyny, pchn�� j� na w�zek, brutalnie wcisn�� g�ow� do worka, zawi�za�
sznurek. Dziewczyna j�kn�a tylko cicho, potem chyba zemdla�a, bo nie rzuca�a
si� wcale. Seta us�ysza�, �e za �cian� wybuch�a sprzeczka. Us�ysza� piskliwy
g�os Konusa, potem odg�osy uderze� i zbli�aj�ce si� kroki. Szli tutaj - by� tego
pewien. Rozejrza� si� jak szczur w pu�apce i skoczy� w ma�e drzwiczki prowadz�ce
do magazynu z w�zkami. By�o tu zupe�nie ciemno. Ale gdy stan�� obok szafy z
narz�dziami, m�g� wyra�nie s�ysze� wszystko, co by�o powiedziane tu� przed
piecami krematorium.
Us�ysza� zbli�aj�ce si� kroki, rozmow�. W s�abo o�wietlonym korytarzu pojawi�o
si� dw�ch cywil�w. Jednego z nich pozna� po lekko chropawym g�osie. To musia�
by� ten sam ubek, kt�ry przywi�z� tu trupy. Teraz k��ci� si� z drugim, pewnie
zwierzchnikiem.
- Kurwa, Micewicz, spierdoli�e� wszystko. Nie mog�e� przeszuka� jej wcze�niej?!
- Przecie i tak robota by�a czysta. Nikt nic nie wie, panie kapitanie.
Zebrali�my trupy zaraz po akcji. A o tej zapomnieli�my.
- Wmieszali si� w demonstracj�. Niekt�rzy to nie z tych studenciak�w. Pierdolone
gnoje. Pa�stwo p�aci za nauk�, a oni podnosz� �apy przeciwko w�adzy. M�wi� wam,
Micewicz, dorwiemy kiedy� prowodyr�w, to b�dzie spok�j.
Skulony pod w�zkiem Seta us�ysza� szelest folii. W korytarzu zaja�nia� ognik
zapalonej zapa�ki, potem czerwonawo odznaczy�a si� ko�c�wka zapalonego
papierosa. Ubecy odsun�li foli�. Seta us�ysza� cichy j�k, potem stukot. Pierwszy
z cywil�w zagwizda� przeci�gle. Drugi odskoczy�.
- No prosz�, jeszcze �yjemy! - mrukn�� pierwszy. Ranna zn�w j�kn�a.
- Niech ja dorw� konowa�a, co stwierdzi� jej zgon. Ty, ma�a, s�yszysz nas?
Nawet Seta, skulony w niewygodnej pozycji pod w�zkiem, us�ysza� zd�awiony j�k. A
potem suchy trzask, oznaczaj�cy chyba, �e ubek uderza� dziewczyn� w policzek.
- Oprzytomnieli�my. No prosz�. I co, warto bawi� si� w konspiracj�, laleczko?!
No, b�d� grzeczna!
- O Bo�e - j�kn�a dziewczyna. - O Bo�e, jak boli... Czego wy chcecie...
- Dobrze wiesz czego - zn�w rozleg� si� cyniczny g�os wy�szego z cywili. -
Adresu grupy w Aninie. No, do diab�a, do�� tego - Seta us�ysza� teraz odg�os
uderzenia, g�uchy j�k, a potem p�acz dziewczyny. Kurwa - pomy�la� - co oni jej
zrobi�?
- S�awek, przeszukaj j� dobrze. Co, cholera, nic nie ma!? Jak to nic!? -
wrzasn�� ubek. No prosz�, ma�a konspiracja. To b�dziesz musia�a gada�.
Seta, skulony pod w�zkiem, zacz�� powoli pe�zn�� w ty�. Tam, w korytarzyku
us�ysza� jak�� szamotanin�. A potem... potem st�umiony trzask. K�tem oka
dostrzeg� czerwonawy b�ysk... Czy�by wystrza�u? Zamar�. Czego� takiego nie
widzia� jeszcze nigdy. Szybko wpe�z� do s�siedniego pomieszczenia. Potem
prze�lizn�� si� do tego pokoju, w kt�rym z�o�ono trupy... Stan�� pod �cian�,
dr��cymi r�koma wyci�gn�� paczk� klubowych.
- Ty, do ciebie m�wi�!
Z wra�enia wypu�ci� papierosa. Cywil; ten wy�szy wyszed� z korytarzyka
prowadz�cego do paleniska. Jego oczy b�yszcza�y nerwowo.
- Chod� tutaj! - wskaza� drzwi.
Seta pos�usznie post�pi� we wskazanym kierunku. Zn�w by� w korytarzyku, w kt�rym
tamci przeszukiwali rann�. Teraz panowa� tu spok�j. Drugi ubek pali� papierosa.
�arz�cy si� ognik o�wietla� jego poblad��, jakby wystraszon� twarz. A
dziewczyna... wzrok Sety mimowolnie pow�drowa� w kierunku w�zka. Nie porusza�a
si� ju�. Folia by�a rozpi�ta. Seta dostrzeg� w�osy studentki, w�osy powalane
krwi�. Wcze�niej tej krwi nie by�o... Kurwa ma� - powiedzia� bezg�o�nie sam do
siebie. Bo�e... Rozwalili j�. Ale za co, do diab�a, za co... Ja widzia�em...
Zaraz rozwal� i mnie...
- Spal zw�oki! - zakomenderowa� cywil. - Natychmiast!
Seta bez s�owa popchn�� w�zek w stron� pieca. Otworzy� drzwi do drugiej sekcji.
Najpierw wcisn�� przycisk rozrusznika. Agregat ruszy� z cichym sykiem.
Zaszumia�, zabulgota�. W korytarzyku zrobi�o si� cieplej. Seta otworzy�
drzwiczki. Przepchn�� worek z cia�em na nosze, a potem pchn�� na ruszt. I
w�a�nie wtedy jego d�o� musn�a kiesze�, w kt�rej spoczywa� film...
Zdr�twia�, mierzony bacznymi spojrzeniami ubek�w, a potem wepchn�� nosze do
pieca i prze��czy� zaw�r. Gaz wpad� z sykiem do komory, us�yszeli w�ciek�y
trzask p�omieni, g�uchy huk ognia i... by�o po wszystkim.
- No to w porz�dku - mrukn�� wy�szy. Zmierzy� Set� gro�nym spojrzeniem, a potem
ruszy� w stron� drzwi. Seta ws�ucha� si� w �oskot p�omieni, w poszeptywanie gazu
w rurach i wolno spu�ci� g�ow�.
Dzienna zmiana, czyli Lobo, Zocha i Marcus przyszli o czasie. Gdy Seta i Konus
wyszli z kostnicy, by� �wit, pi�ta rano; wstawa� kolejny zadymiony, zasnuty
chmurami i deszczem, szary dzie� Warszawy. Wstawa� w �oskocie drzwi otwieranych
sklep�w, w chrz�cie podkutych but�w �o�nierzy i milicjant�w patroluj�cych
ulic�, w poszarza�ych twarzach kobiet, wystaj�cych w kolejkach od trzeciej w
nocy, aby kupi� dzieciom bu�k� i butelk� kartkowego mleka. Odbija� si� w
zm�czonych obliczach warszawiak�w �piesz�cych do roboty, tkwi� w dra�ni�cym oczy
dymie z koksownik�w, w warkocie motor�w ci�kich skot�w. Godzina policyjna
przemin�a, miasto budzi�o si� do �ycia, zm�czone, skacowane, zarzygane... Konus
i Seta szli wolno do czw�rki, na plac Narutowicza, a wok� nich by�y same
odcienie szaro�ci. Szare budynki, szare ulice, szare chodniki, czarny asfalt,
czarne, bezlistne, poskr�cane drzewa, smutne, zm�czone i z�e twarze ludzi o
oczach p�on�cych gor�czk�. A ponad tym wszystkim o�owiane niebo i szary marcowy
deszcz omywaj�cy mury, ludzi, nieliczne samochody na kartkow� benzyn�,
�ciekaj�cy strumyczkami po nier�wnym bruku...
Czw�rka mia�a p�tl� na placu Narutowicza. Jeszcze by�y w niej miejsca. Konus i
Seta padli na siedzenia, oparli si� o wilgotne szyby, zamglone od ludzkich
oddech�w. T�um w poje�dzie g�stnia�, ludzie pchali si�, przepychali, napierali.
Nikt nie ust�powa� miejsca starszym, nikt nie przeprasza�, nikt si� nie
u�miecha�. Bo�e, kt�ry to by� ju� rok stanu wojennego.
Tramwaj ruszy� w ko�cu - op�niony. Min�� ruski posterunek przy wylocie
Filtrowej, potoczy� si� wolno w stron� placu Zawiszy. Przybywa�o ludzi. Wsiadali
na ka�dym przystanku, wpychali si� w drzwi, w miar� jak na ulicach robi�o si�
coraz ludniej. Ci wszyscy ludzie... Seta rzyga� nimi, dusi� go tysi�c oddech�w,
d�awi� nap�r t�umu, rozw�ciecza�y szare, pobru�d�one twarze. Wci�� czu� na swym
obliczu cuchn�ce oddechy skacowanych, wci�� widzia� napieraj�ce cia�a, oczy
patrz�ce z po��dliwo�ci�, czekaj�ce na chwil�, gdy zwolni, miejsce i ca�a
t�uszcza b�dzie mog�a rzuci� si�, by da� ulg� strudzonym nogom. Nienawidzi� tych
wszystkich ludzi wok� siebie, nie tylko w tramwaju, ale i na ulicach. Robole,
urz�dasy, nauczyciele, troch� studenciak�w, jakie� gnoje, wszystkie twarze
zm�czone i z�e. Taks�wkarze i cinkciarze, ladacznice i dziwki, zm�czone
robotnice, przypalaj�ce nerwowym ruchem ostatniego radomskiego.
Tramwaj wtoczy� si� w Aleje Jerozolimskie. Z lewej zrobi�o si� nieco ja�niej,
nad wykopem kolejowym wiatr unosi� �mieci i stare gazety. Seta wpatrzy� si� w
niebo, spojrza� przez zamglon� szyb� w o�owiane, matowe k��by chmur, zalewaj�ce
deszczem nieszcz�sn� Warszaw�, miasto betonu i rdzy, g�wien i odpadk�w,
rzygowin, kaca i mg�y.
Czw�rka min�a nast�pny posterunek, tym razem przy placu Starynkiewicza.
Dziewi�ciu sowiet�w opatulonych po szyj� grza�o si� przy koksowniku ustawionym
nieopodal starego T-72. Po drugiej stronie ulicy zagrzewa�o si� w taki sam
spos�b o�miu milicjant�w.
Tramwaj przebija� si� dalej. Na ulicach nie by�o du�ego ruchu. Szybko dojechali
do Dworca Centralnego. Ogromna hala by�a prawie pusta, tylko deszcz zacina� po
�cianach, wpada� do �rodka przez wybite szyby. Po drugiej stronie Alej
Jerozolimskich, obok starego, nigdy nie doko�czonego terminalu Lotu, hula�
wiatr.
Seta przywar� do szyby. Spocony i wym�czony ch�on�� to wszystko, ca�y gwar i
ruch. M�czyzna w waciaku przepycha� si� przez t�um w tramwaju. Wariat, a mo�e
jedyny normalny cz�owiek w tym wszystkim.
- Wszystko przez profesor�w! - krzykn�� Secie do ucha. - Wszystko przez
profesor�w. Ale sekretarz wojew�dzki nas uratuje. No, powiedzcie sami...
Ludzieeeee! - rozdar� si�. - Przecie� daj� mu dupy co noc. Co noc, przysi�gam!
Czw�rka toczy�a si� dalej. Za Centralnym ruscy przeprowadzali rewizj� w starym
fiacie kombi. M�czyzna - kierowca i kobieta stali z r�kami podniesionymi do
g�ry, trzech so�dat�w wyrzuca�o z wozu kartonowe pud�a.
Tramwaj toczy� si� dalej... Skrzy�owanie z Marsza�kowsk�; tu wysiad�o sporo
os�b. Deszcz ostro zacina� w szyby. Z g��bi Marsza�kowskiej s�ycha� jakie�
krzyki...
...U�miechni�ta twarz dziewczyny na plakacie. Wola PZPR wol� narodu. Sojusz
robotniczo-ch�opski...
...Tramwaj wtoczy� si� na most Poniatowskiego. Tu by�o gro�niej. Przy
wie�yczkach na obu ko�cach mostu u�o�ono worki z piaskiem, sta�y na nich
karabiny maszynowe, obok transportery; jezdnie przegrodzone by�y kolczatkami.
- Co ja widzia�am, pani Podajowa - gada�a bezz�bna starucha do s�siadki - wyrwa�
si� wczoraj matce i polecia� przez most w �azienkach, bo kaczuszki tam p�ywa�y.
Ale przyuwa�yli ruscy - pu�cili seri�. Jezus Maria, ino strz�py z dzieciska.
Tramwaj skr�ci� w Zielenieck�. A doko�a wci�� trwa�a Warszawa... Miasto
milicyjnych patroli, mundur�w, skot�w, ruskich z ka�aszami, Warszawa ulotek,
tajnych drukar�, bibu�y, dziwnych ludzi, w�dki i przemycanego przez ruskich
spirytusu... WRON za Don! Or�a wrona nie pokona! Generale - nie boimy si� tej
wojny wcale... Solidarno�� walczy!
Tramwaj przejecha� pod wiaduktem, skr�ci� w Kijowsk�. Seta ockn�� si� nagle.
Byli u celu. Szarpn�� za rami� Konusa. Szybko przepchn�li si� do wyj�cia.
Wysiedli wprost na deszcz, na s�ot� i marcowy zi�b. Ale to nic, �e la�o.
Zaledwie kilka krok�w i - byli na Brzeskiej. Tu Seta m�g� czu� si� jak u siebie
w domu. Tu by�a swoboda, mo�na nawet rzec - wolno��. Brzeska, Stalowa,
Z�bkowska, Bia�ostocka, Markowska... Tutaj by� jego �wiat, jego ojczyzna. Wolny
kwarta� ulic w �rodku Warszawy. Tu w w�skich, b�otnistych uliczkach pomi�dzy
starymi, rozpadaj�cymi si� kamienicami panowa�y inne prawa; nikt obcy nie mia�
tutaj wst�pu. Nawet patrole ruskich i ubek�w zapuszcza�y si� tu niech�tnie. W
ostatnich latach, w ciemnych podw�rkach, w ponurych bramach przepad� niejeden
politruk czy so�dat, a niejeden ruski ka�asz trafi� st�d do r�k
solidarno�ciowc�w czy do konspirator�w z Armii Wyzwolenia, zreszt�, jak s�dzono,
ubeckiej prowokacji. Niejeden litr gorza�ki czy po�e� mi�sa przemycony ze wsi
przez szmugler�w w�drowa� z Pragi pod lady warszawskich sklep�w, w kt�rych od
lat straszy�y puste p�ki, ocet i sznurowad�a. Tak, tutaj, w stolicy
zniewolenia, Brzeska by�a zawsze oaz� spokoju i wzgl�dnego dostatku. Gdy Seta
zanurza� si� w ciemne bramy i zau�ki tej cz�ci Pragi, przestawa� czu� na
plecach przenikliwe spojrzenia milicji i zomowc�w...
Secie nie chcia�o si� spa�. Zanim zaszyli si� w kamienicy, wpadli razem z
Konusem do Kolorowej, ma�ej knajpki, a w�a�ciwie meliny u grubej Berty, na
ty�ach bazaru R�yckiego. Tu, w starej odrapanym domu z czerwonej ceg�y,
wszystko pozosta�o na swoim miejscu. Zadymiona sala, gruba Berta za szynkwasem i
- rzecz jasna - morze bimbru.
Zielony, Esy, Kaczor, Gaju i Dominik byli tu ju�, siedzieli po�r�d mniej znanej
z�odziejskiej zgrai. Zaprawiali od dawna, a zw�aszcza gruby Dominik. Seta i
Konus dosiedli si� do Kaczora. M�ody z�odziej, znany z tego, �e okrada� g��wnie
ruskich, kiwa� si� sennie nad sto�em. W szklance mia� m�tn� herbat�, bo
oficjalnie nic poza t� lur� nie mo�na by�o kupi� u grubej Berty. Wystarczy�o
jednak, �e Seta u�miechn�� si� do w�a�cicielki, a ta poda�a spor� flach� bimbru.
Obci�gali j� przy stole, polewali do musztard�wek z mankietu, zerkaj�c na
s�siad�w, cho� i tak w barze byli sami swoi.
- No, jak tam trupy? - wychrypia� Kaczor. - Kurwa, ch�opaki, ci�gle si� dziwi�,
�e nie mogli�cie znale�� lepszej roboty...
- Po pierdlu dzielnicowy �azi� za mn� i �azi�, �e jak nie zaczn� robi�, co� na
mnie znajdzie - mrukn�� Seta. - Po tym jak buchn��em bryk� tej dziwce Millerowi,
mieli na mnie oko. Za audi sekretarza wojew�wdzkiego przypierdolili mi
dziesi�taka. No, zdrowie! A co u ciebie?
Popili bimbru. By� mocny, czu� w nim by�o dro�d�e; Bercie nie chcia�o si�
destylowa� samogonu do ko�ca. Kaczor wstrz�sn�� g�ow�. Seta popatrzy� na jego
r�ce, bia�e i smuk�e, nienawyk�e do ci�kiej pracy. Przypomnia� sobie opowie��
starego z�odzieja, �e bolszewicy na pocz�tek rozwalali z�odziei razem z
bur�ujami, bo ka�dy mia� d�onie jak elegant...
- Nie farci mi si� ostatnio - mrukn�� Kaczor. - Za�apa�em tylko �adny sikor od
ruskiego oficera. Chyba kradziony w Niemczech. Ale ju� poszed� u starego
Kubasa...
Wypili znowu. Konus odcharkn��, spojrza� uwa�niej na Set� i Kaczora.
- Kurwa, ch�opaki, nie wiecie, jaki przedwczoraj mia�em sen.
- Sen? Co, go�e kurwy ci si� �ni�y, Konus! Z cyckami do ziemi?
- Nie, ch�opaki. �ni�a mi si� Warszawa... Ale w�a�ciwie to nie Warszawa...
- Co ty pierdolisz?
- Szed�em Jerozolimskimi, przy Centralnym, a wszystko by�o inne ni� teraz.
Wsz�dzie sklepy, banki, kurwa, komisy i takie te, no... peweksy z w�dkami. A
samochody jakie... Same zachodnie bryki. A jakie wie�owce! Wy�sze ni� Pa�ac
Kultury... Takie jak w Ameryce.
- Opowiadasz. Wie�owce w Warszawie?
- A ludzie jacy wystrojeni. I jakie laski mi si� �ni�y - Konus rozp�aszczy� si�
na blacie. - Wszyscy u�miechni�ci i jacy�... inni. A w sklepach �adnych kolejek.
- Pierdolisz! Mo�e jeszcze kartek nie by�o?! - warkn�� Kaczor.
- A pewnie, dawali, ile kto chcia�. Jak wszed�em do sklepu, to kupi�em zaraz
pi�� kilo zwyczajnej. I dali mi od razu. Kurwa, jakie piwo pi�em, prosto z
beczki i zimne. A w sklepie wszyscy uprzejmi...
- No chyba �e� si� za du�o bimbru o��opa�...
- A potem - Konus spojrza� na brudny sufit - potem �ni�a mi si� Brzeska. I by�em
tutaj - u grubej Berty. A tutaj jak czysto, jak schludnie. A gruba Berta
u�miechni�ta, wysztafirowana. A� si� lepi�a od tapety... A jakie zak�ski u niej
by�y...
- Gruba Berta u�miechni�ta? Pierdolisz. To ju� niemo�liwe...
- A na Brzeskiej wyburzali domy. I budowali same takie ze szk�a i betonu. I by�
taki ten, no, jak na filmach sklep z samochodami...
- To pewnie jaki ruski mia� przyjecha� tak jak, ten Ziuganow, co by� u nas w
zim�...
- Nie, nie ruski. Ale potem znowu bieda przysz�a...
- Dlaczego?
- Bo ludzie znowu komunist�w wybrali...
- U nas to, kurwa, nar�d ciemniak�w - mrukn�� Kaczor. - A jak tam u was w
trupiarni. Nie by�o w nocy zamieszania?!
- Nie, a bo sta�o si� co?!
- Ch�opaki - Kaczor odsun�� si� z krzes�em w ty�. - To wy naprawd� niczego nie
wiecie? Wczoraj by�y marsze i demonstracje przy uniwersytecie. Podobno ruscy i
milicja strzelali do nielat�w z uniwerku... By�y trupy. Naprawd� nic nie wiecie?
Seta spojrza� na Konusa, a Konus na Set�. Ich oczy spotka�y si�. Zimny ch��d
przeszy� serce Sety. Fatalny film wci�� tkwi� w jego kieszeni. Seta czu�, jak
kraw�d� rolki uwiera go w udo...
- Nie, nic u nas nie by�o - powiedzia�. Kaczor skin�� w stron� starego rubina na
blacie. Telewizor trzeszcza� niewyra�nie.
- M�wi� o tym.
Seta przechyli� si� w stron� odbiornika. Szed� poranny dziennik, na brudnym
ekranie widzia� twarz prezentera Tumanowicza, starego, zaufanego towarzysza. Z
ty�u, w studiu siedzieli go�cie, Seta rozpozna� w�r�d nich Urbana, papug�
Jaruzelskiego...
- Wczoraj dosz�o do kolejnych zamieszek na Uniwersytecie Warszawskim - m�wi�
prezenter powa�nym, uni�onym tonem. - Wszyscy wiemy, �e po ostatnich
nielegalnych demonstracjach cierpliwo�� w�adz wyczerpa�a si� i Uniwersytet
Warszawski b�dzie czasowo zamkni�ty. Nie bacz�c na zakaz, studenci prowadzeni
przez zbrodniczych prowodyr�w i pod�egaczy pr�bowali zorganizowa� nielegaln�
manifestacj�...
Seta przetar� zm�czone oczy, poci�gn�� �yk bimbru.
- Jakiekolwiek pog�oski o tym, �e dosz�o do u�ycia broni, s� oczywi�cie
bezpodstawne - wyja�ni� prezenter. Kamera pokaza�a Urbana szczerz�cego z�by w
bezg�o�nym u�miechu.
- Ach, te demonstracje i strajki... W dzisiejszej chwili jakiekolwiek ��dania,
nawet uzasadnione, stanowi� podcinanie ga��zi, na kt�rej ka�dy z nas siedzi.
- A jak skomentuje pan pog�oski o u�yciu si�y przez jednostki prewencyjne
Milicji Obywatelskiej?
- Jestem zdania - powiedzia� Urban - �e �yjemy w kraju �agodnych rz�d�w, gdzie
represje s� raczej dobrotliwe i kr�tkotrwa�e. Panowie, Solidarno��, to poj�cie
ideowo mi obce, a pod wzgl�dem programowym je��ce w�osy na g�owie...
Siedz�cy w studiu m�czy�ni zar�eli z rado�ci. Seta patrzy� na to przymglonym
wzrokiem. Studenci, trupy... a c� go to wszystko obchodzi. Ca�a jebana,
popierdolona Polska Ludowa. Jemu by�o git. Najwa�niejsze, �e nikt si� do niego
nie przyczepia�. Od czasu do czasu szed� na ma�y w�am albo kosi� bryk� i mia�
wszystko - ciuch, szmal, powa�anie u dziwek. A ten Uniwersytet, strzelanina.
G�upi g�wniarze, sami chcieli...
Na ekranie pojawi�a si� zaaferowana g�ba grubawego przystojniaka ze znaczkiem
ZSMP w klapie marynarki. Niewyra�ny podpis: jaki� ...ksander Bwa�niewski?...
- Jeste�my krajem cywilizowanym i dok�adamy stara� aby obywatel mia� wp�yw na
w�adz�, na jej decyzje, ale nie organizuj�c zadym, protest�w, tylko uczestnicz�c
w �yciu publicznym... - recytowa� przej�ty. - I ten drugi �wiat tak�e znam. To
jest �wiat, w kt�rym nie ma argument�w, w kt�rym jest tylko si�a, w kt�rym jest
tylko pi��, w kt�rym jest petarda, w kt�rym jest �ruba rzucona w okno i jest
s�owo, kt�re jest albo wulgarne, albo obrzydliwe.
- Co za cwel - mrukn�� Seta. Nie s�ucha� ju�. Kaczor podni�s� si� z miejsca i
poszed� si� odla� do sracza w bramie. Konus szarpn�� Set� za r�kaw.
- Ty, kurwa, w co my�my wdepn�li - wyszepta� spanikowany - co za g�wno. Rozwal�
nas jak nic, przecie� palili�my cia�a.
- Nie dygaj, Konus. Jeste�my kryci.. Pami�taj, nic nie widzieli�my, nic nie
s�yszeli�my. Ja ci powiem co� jeszcze. Pami�tasz t� ma��, z jasnymi w�osami? Ona
jeszcze �y�a.
- Co? O kurwa!
- Pos�uszaj - sykn�� Seta. - Tylko pos�uchaj. To by�o morderstwo. Ubecy
zamordowali student�w, a potem kazali spali� cia�a, �eby nie by�o dowod�w. Ale
dowody s�. Jak was nie by�o, zrobi�em zdj�cia. Mas� zdj��.
Seta wyci�gn�� z kieszeni film, pokaza� go Konusowi pod sto�em.
Konus zakrztusi� si� bimbrem, zacharcza�, oczy wysz�y mu z orbit. Seta uderzy�
go pi�ci� w plecy.
- Wyrzu� to! - j�kn�� Konus, odzyskuj�c oddech.
- Po co? S�uchaj, to jest dow�d. Trzeba pokaza� prawd�. Ludzie nie wiedz�.
- Wyrzu� to, kurwa.
- To trzeba zanie��, pokaza�...
- Komu?!
Seta pomy�la� znowu o umieraj�cej dziewczynie, o ubekach, ci�ar�wce z cia�ami,
o strza�ach w nocy... To wszystko by�o takie popieprzone. Takie nie do
ogarni�cia.
- Konus - powiedzia� cicho - tu na tym filmie jest prawda. Dow�d na zbrodnie
komunist�w. Musimy t� prawd� chroni�.
Szybko wsta� od sto�u. Potr�ci� przy tym szklank� i resztka ksi�yc�wki wyla�a
si� na blat.
- Chod�, Konus, idziemy, pogadamy jeszcze.
Ma�y z�odziej przetar� oczy, splun�� i ruszy� za Set�.
Tymczasem rozpada�o si� na dobre. By�a ju� dziewi�ta, a deszcz la� jak z cebra.
Brzeska jeszcze spa�a. Seta i Konus skr�cili w bram�, wyszli przez przechodni
dom na ma�e, za�miecone podw�rko. Znajdowali si� teraz na dnie ogromnej studni
nakrytej szarym dachem pochmurnego nieba. Weszli do nast�pnej bramy. Zaraz za
progiem sta�o trzech nieogolonych m�czyzn. Pili w�dk� z butelki, zataczali si�
lekko. Gdy tylko us�yszeli Set� i Konusa, czujnie podnie�li g�owy, ale od razu
rozpoznali swoich. Jeden z nich gwizdn��, drugi pozdrowi� Set�.
Szli dalej... Ponura, odrapana kamienica z czerwonej ceg�y cuchn�a st�chlizn�.
W bramie, w kt�rej kto� wy�ama� drzwi, le�a� wielki �mierdz�cy paw, na schodach
us�yszeli piski sp�oszonych szczur�w. Na drugim pi�trze jaka� posta� poruszy�a
si� w g��bi korytarza. Seta us�ysza� skrzyp drewna i cichy �oskot. Cie� poruszy�
si� szybko, zbyt szybko. Do nozdrzy Sety dosz�a zgni�a wo� kana��w �ciekowych.
Tak cuchn�� stary Maksio.
- Spokojnie, panie Maksiu, to ja, Seta.
Nieznajomy zamar�, wi�c Seta odetchn�� z ulg�. Zawsze si� ba�, �e stary,
pierdolni�ty Maksio z drewnian� nog� nie rozpozna go kiedy� w ciemno�ci i
wypruje mu flaki. Stary zbli�y� si�, u�miechn��, szczerz�c powybijane z�by.
- A, to wy, ch�opaki - mrukn��. - Ju� my�la�em, �e to ruscy.
Seta wiedzia�, co sowieci zrobili kiedy� z �on� Maksia. Dlatego nie dziwi� si�,
czemu tamten przepada na ca�e noce, a pod po�� p�aszcza nosi ca�� blach� z patek
zerwanych ruskim oficerom...
Wymin�li Maksia i wyszli na p�pi�tro. Seta zawaha� si�, czy nie kupi� jeszcze
jednej flaszki. Ale ba� si� kupowa� go�d� u starego legionisty, na parterze.
Wiedzia� dobrze, �e tamten trzyma� metyl razem z w�dk�, a wzrok mia� s�aby.
Weszli do mieszkania Sety. Konus kopn�� walaj�c� si� butelk� i rozleg�y si�
piski szczur�w. Seta podszed� do okna. Sk�pan� w deszczu ulic� wolno przejecha�a
milicyjna nyska.
- Nie wiem, co robi� - mrukn�� Seta. - Ale nie mo�emy tego wyrzuci�.
- Te� si� w tobie, kurwa, profesor odezwa�. Wypieprz film w choler� i zapomnij o
wszystkim.
Seta rozebra� si� i pad� na rozgrzebane wyro. Dobra, wyrzuci i... wszystkoo
b�dzie w porz�dku, tylko czemu czuje dziwny skurcz pod sercem? Nie my�la�
wi�cej. Okry� si� starym, tramwajarskim ko�uchem i odwr�ci� do �ciany.
Konus przysiad� na ��ku. My�li a� kipia�y mu w cabanie. Ba� si� to przyzna�.
Nie cierpia� milicji, nienawidzi� uboli, ale czym innym by� drobny zachwat,
wyczyszczenie kwadratu, a czym innym to, co zrobi� Seta. On po prostu, kurwa,
zadziera� z ubecj�. A to mog�o by� niebezpieczne. Trzeba co� zrobi�, bo inaczej
wariat got�w by� i�� z filmem do solidarno�ciowc�w.
Konus ws�ucha� si� w r�wny oddech Sety i nagle przypomnia� sobie, �e przecie� w
kuchni ma dwie czyste rolki. Zawsze kiedy by� na dy�urze, udawa�o mu si� zwin��
z Odrzyko�skiej par� sztuk. Pomy�la� chwil�, u�miechn�� si�. Po prostu nie chce
k�opot�w ani dla siebie, ani dla kolegi. A potem pocz�� podkrada� si� do
le��cych na pod�odze spodni Sety.
Kapitan Zieli�ski z pewno�ci� nie by� typowym ubekiem. Zreszt� przez ca�e �ycie
stara� si� odr�ni� od reszty pracownik�w z II wydzia�u SB. Zawsze niezwykle
zadbany i elegancki, uprzejmy i elokwentny, jednak wobec przes�uchiwanych stara�
si� zgrywa� twardziela. Bi� mocniej ni� inni, nie to jednak odr�nia�o go od
pracownik�w II departamentu. W przeciwie�stwie do prostodusznych str�y
bezpiecze�stwa i prawomy�lno�ci Zieli�ski wiedzia�, o co naprawd� chodzi�o w
nowej rzeczywisto�ci i jaka rola przypad�a mu do odegrania. By� praw� r�k�
ruskich i nie czyni� sobie �adnych z�udze�. Wiedzia�, �e wej�cie sowiet�w w zim�
1982 roku, po buncie w polskim wojsku, nie by�o decyzj� podj�t� na Kremlu, lecz
�e to sam genera� tak ba� si� solidarno�ciowej latarni, i� wym�g� na Bre�niewie,
aby wspom�g� go dywizjami. Zieli�ski zna� Jaruzela jeszcze z czas�w praskiej
wiosny i pami�ta�, ile telefon�w do Moskwy wykonywa� wtedy Wojtek w ci�gu
ka�dego dnia. No, ale i Zieli�ski wiedzia�, jak si� ustawi�. Dlatego cz�ciej
ni� u bezpo�redniego prze�o�onego bywa� na popojkach u pu�kownika A�ganowa,
radzieckiego "doradcy" przy II wydziale SB. Zieli�ski rozumia� doskonale, jaka
rola przypad�a mu do odegrania w ca�ym systemie, lecz nie czu� si� �le. W ko�cu
na jego miejsce m�g� przyj�� jeszcze gorszy. Kapitan zna� dobrze histori�,
przynajmniej t� partyjn�. Po czterdziestym pi�tym roku elity musia�y
skapitulowa�, bo ich polityka sprowadzi�a na Polsk� zag�ad�. W ko�cu - w�z albo
przew�z, nie mog�c lawirowa� pomi�dzy ZSRR i Niemcami, trzeba by�o kogo� ucapi�
za nogi. Zieli�ski wierzy� g��boko, �e pa�stwo ludowe uczepi�o si� w�a�ciwych
n�g - ma si� rozumie�, tych obutych w walonki.
My�l�c po trosze o tym wszystkim odwr�ci� si� Zieli�ski do cz�owieka siedz�cego
naprzeciwko. Ma�y przykurcz o zaci�tej twarzy recydywisty tkwi� na krze�le na
wprost pana kapitana, pod portretem Karola �wierczewskiego. Zieli�ski zerkn�� w
akta, cho� nie musia�. Zaci�gn�� si� niedbale papierosem.
- No wi�c, sk�d mia�e� ten film?
Ma�y z�odziej u�miechn�� si� chytrze.
- Ju� m�wi�em, panie kapitanie. Ale mog� powiedzie� jeszcze raz. No wi�c zdj�cia
zrobi� Seta. Wtedy, jak�e�cie przywie�li te no... trupy. Znaczy si� do nas, do
kostnicy. To ja pomy�la�em, �e przecie� nie wolno fotografowa�. No i kiedy
dowiedzia�em si�, �e Seta zrobi� filmy, to zaraz je zabra�em i przyszed�em do
pana. On tam jeszcze jest, na Brzeskiej 15, mieszkania...
Zieli�ski otworzy� teczk�, spojrza� na wywo�ane przed chwil�, jeszcze wilgotne
odbitki. U�miechn�� si� smutno.
- A ten trzeci jak si� nazywa�?
- Glaca, to znaczy Janusz Brz�ska. On mieszka na Stalowej, pod numerem
osiemnastym.
- W porz�dku. Wszystko git, jak wy m�wicie. Tylko �e ja ci nie wierz� -
o�wiadczy� Zieli�ski z rozbrajaj�c� szczero�ci�. - Bo widzisz - nawet nie musia�
zerka� w akta - moja wersja jest inna i brzmi tak: trzech meneli zamordowa�o
o�miu student�w, ograbi�o ich, a cia�a spali�o w krematorium. Wampiry z
Odrzyko�skiej to nawet �adnie brzmi. A dowody przeciw wam mamy.
- Jak to? - wybe�kota� Konus. - Panie w�adzo, jak to?
- Ano tak, kurduplu. Masz tutaj, podpisz zeznanie. Mo�e b�dziesz mia� mniejszy
wyrok.
- Jakie zeznanie. Jak pragn� zdrowia, panie kapitanie. Powiedzia�em wszystko. To
Seta, nie ja.
- Podpiszcie, podpiszcie. B�dzie dla was lepiej.
- Ale ja niczego nie zeznawa�em...
- Uparciuszek - mrukn�� cicho Zieli�ski. - A to nie�adnie. Nazwisko! - hukn��
tak gwa�townie, �e karze�ek omal nie spad� z krzes�a.
- Ko... Konus.
- Prawdziwe imi� i nazwisko, a nie jak wo�aj� ci� w chlewie.
- Janusz Majewicz...
- No prosz�. Karany?
- Tylko raz. Paragraf dwudziesty �smy.
- No prosz�. A teraz b�dzie KS, jak to wy m�wicie. Wydziergasz sobie na ramieniu
marsza�ka.
Kurdupel spoci� si�, Zieli�ski widzia� wyra�nie. Postanowi� jeszcze pom�czy� go
troch�, zanim zawo�a sier�anta Zyk� i ka�e bra� si� do pa�. Po takie �rodki
Zieli�ski si�ga� w ostateczno�ci, nie jak Piotrowski, P�kala i Chmielewski z IV
departamentu MSW. Ci od razu �adowali klech�w do worka.
- No powiedz, po co ich zabili�cie - u�miechn�� si� przyja�nie. Wyci�gn�� w
stron� ma�ego paczk� z papierosami.
- Panie w�adzo, nikogo nie zabili�my... Przecie� to wy przywie�li�cie te cia�a.
Ja powiedzia�em wszystko. Seta robi� zdj�cia, nie ja.
- Brzydko m�wisz. Cz�owieku, zlituj si� nad sob�. Do tej pory by�o ci u nas jak
u mamy, ale teraz... Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co zrobi�e�.
Stary, dostaniesz czap� jak nic.
Konus zblad�. Zieli�ski u�miechn�� si� z politowaniem.
- W tej okolicy, ko�o Filtr�w, zgin�o kilku ruskich. To te� wasza sprawka.
Wiemy, �e od pi�ciu lat grasujecie na Ochocie. A ci Rosjanie... wiesz, co to
znaczy?
Kurdupel pokr�ci� g�ow�.
- To znaczy, �e os�dzi ci� s�d wojenny Zwi�zku Radzieckiego. Pojedziesz na
�ubiank� w worku na g�owie, jak Wa��sa, Kuro� i Bujak. A ty wiesz, jak wygl�da
ruskie przes�uchanie?
Konus zadr�a�. Zieli�ski u�miechn�� si� szeroko.
- Nie m�wi�, �e ci� wyci�gn�. Ale je�li oka�esz skruch�, zarobisz par� latek w
Bia�o��ce albo w Rawiczu, a to przecie� nie Syberia. Musisz tylko powiedzie�,
kogo i kiedy zabili�cie. No i wyda� wsp�lnik�w. A jak nie, c�, s�d ci
dopierdoli. Spalenie cia�... Trzech meneli-morderc�w w kostnicy... Wampiry z
Odrzyko�skiej... Pami�tasz, kurduplu, jak by�o z Marchwickim?!
Konus dygota�, a Zieli�ski u�miecha� si�. Gn�j si� �amie, wszystko na dobrej
drodze.
- No to kto jeszcze by� razem z tob�? - wysycza�.
- Ja powiem... Napisz�, panie w�adzo... Wszystko napisz�.
Zieli�ski podsun�� kartk� i d�ugopis. Podszed� do okna. Us�ysza� za sob�
szelest. Odwr�ci� si�, Konus poda� mu zmi�ty papier. Zieli�ski podni�s� go z
tryumfem, rozwin��... Na �rodku kartki widnia� czerwony, k�uj�cy w oczy napis:
"Guwno, pierdolony ubeku". Nic wi�cej.
Zieli�ski si�gn�� do przycisku na biurku, potem zmi�� kartk�. Drzwi z lewej
otworzy�y si� i wszed� sier�ant Zyka i Micewicz. Ich czarne, oksydowane pa�ki
ko�ysa�y si� w takt krok�w.
- Rozbieraj si� - rzuci� Zieli�ski do Konusa.
- Pom�c? - zarechota� Zyka.
Konus sta� blady. Niezdarnie zdj�� sk�rzan� kurtk�, potem koszul�. Ubecy
zarechotali na widok jego krzywego, trz�s�cego si� garba, chudych �eber i
powykr�canych ko�ci. Zyka podstawi� krzes�o. Potem ju� z Micewiczem z�apali r�ce
Konusa, posadzili z�odzieja na krze�le, przewlekli �a�cuszek przez poprzeczk�
pod siedzeniem i jednym szybkim ruchem zatrzasn�li kajdanki na jego d�oniach.
Zyka w�o�y� r�kawiczki, Micewicz te�.
- Uwa�ajcie, �adnych �lad�w.
- No ju�, kurwy, pierdolone chuje ubolskie - zaskomla� Konus. - No, katujcie,
esesma�skie wyrodki.
Pierwszy cios odbi� si� echem po pokoju. Nast�pny by� ju� cichszy, st�umiony.
Zyka szybko si� zmacha�, zast�pi� go Micewicz. Ten t�uk� mocniej i szybciej -
by� m�odszy. Konus rz�zi�, na usta wyst�pi�a mu krwawa piana. Gryz� oparcie
krzes�a, gdy Zieli�ski schwyci� go za w�osy i poderwa� g�ow� do g�ry.
- Ty mordowa�e� ludzi?
- A cmoknij mnie w koniec kutasa - wymamrota� Konus. - Ty spasiona �winio, ty
kurwo, ty esesmanie...
Zieli�ski zmarszczy� brwi. Pu�ci� w�osy Konusa i skin�� na Zyk�. Us�u�ny
sier�ant poda� lejek i ma�� gumow� rurk�, a Micewicz wydoby� z szafki ba�k� z
terpentyn�. Konus patrzy� na to i mruga� oczami. Nie m�g� przewidzie�, �e
wkr�tce ten widok oka�e si� dla� najstraszniejszy na �wiecie. Tymczasem Micewicz
poderwa� mu g�ow� do g�ry, a Zyka w�o�y� w usta rurk� zako�czon� lejkiem...
Zieli�ski w�o�y� kastet.
Seta ledwo wszed� na ostatnie pi�tro swojej kamienicy przy Brzeskiej 15.
Ostatnio nie mia� si�. Mo�e za du�o pi�, ale teraz akurat zdarza�o si� sporo
r�nych okazji. Do wczoraj zaprawia� razem z ch�opakami od Z�bka. Mieli farta,
trafili wystawn� bryk�, kupi� j� za niez�y szmal ruski z Odessy. By�o za co pi�.
Zdyszany pokonywa� ostatnie stopnie. Musia� zerwa� si� z biby, czeka�a go robota
na Odrzyko�skiej, u trup�w. Troch� przekima, a potem trzeba si� b�dzie zwlec z
wyra. Przeszed� przez korytarz, przest�pi� rozlan� szeroko wod� ze wsp�lnej
�azienki i stan�� przed drzwiami mieszkania Konusa. Ju� mia� po�o�y� d�o� na
klamce, ale nagle go tkn�o. Kurwa, co� by�o nie tak, mia� zawsze dziwne
przeczucie, z�odziejski fart. A Seta prawie zawsze mia� farta. Co� si� nie
zgadza�o. Za cicho. Kurwa, czy�by Konus spa�? Seta przy�o�y� ucho do drzwi. Nic
nie us�ysza�, ten fakt, zamiast uspokoi�, zaniepokoi� go jeszcze bardziej.
Rozejrza� si�. Ci�gle cisza, wi�c mo�e wej��, ale nie, wstrzyma� si�. Nigdzie
nie by�o starego Maksia. A przecie� ten stary wariat codziennie wystawa� na
klatce schodowej, wpatruj�c si� przez okno w zmursza�e dachy dom�w przy
Brzeskiej. To by�o dziwne. Bardzo dziwne.
Cicho i szybko Seta zbieg� na d�. Niczym duch przemkn�� przez podw�rko, zaszy�
si� w bramie, a potem wszed� ostro�nie po skrzypi�cych, drewnianych stopniach na
trzecie pi�tro. Wyt�y� wzrok. Ca�e podw�rze mia� teraz jak na d�oni. W
mieszkaniu Konusa pali�o si� �wiat�o, a poniewa� od kiedy w delirce chlasn�a
si� no�em stara Ziuta, matka garbusa, nie by�o im w g�owie wieszanie w oknach
jakich� szmat. Widzia� wi�c wn�trze mieszkania. W �rodku dostrzeg� cienie
ludzkich postaci. Kto� sta� przy drzwiach, dwie inne sylwetki krz�ta�y si� po
pokoju. Do diab�a, co to mog�o znaczy�?! Seta poczu� ch�odny pot na czole.
Kurwa, w mieszkaniu by� milicyjny kocio�. Czy�by Konus go wsypa�?! Ledwie to
pomy�la�, zaraz przypomnia� sobie o filmie. Szybko wsun�� r�k� do kieszeni, ale
kasetka by�a na swoim miejscu.
Wyt�y� wzrok a� do b�lu. Dostrzeg� zamieszanie w mieszkaniu. Kto� wl�k� kogo�
ku wyj�ciu. Potem trzasn�y drzwi, na drugiej klatce schodowej za�omota�y kroki.
Marcowy zmrok zapada� szybko, ale Seta dojrza�, jak przez podw�rze idzie ku
bramie grupa m�czyzn ubranych po cywilnemu. Prowadzili, a w�a�ciwie wlekli
ma�ego, s�aniaj�cego si� cz�owieczka. Seta zadr�a�. Cho� serce bi�o mu jak m�ot,
ostro�nie zszed� w d�, przycupn�� za barierk� schod�w, w miejscu, z kt�rego
m�g� widzie� cz�� mrocznego wn�trza bramy. Musieli t�dy przechodzi�. Zamar� w
oczekiwaniu.
By�o ich pi�ciu... Tego sz�stego trudno by�oby nazwa� cz�owiekiem. Potyka� si�,
ledwie szed�, popychany mocnymi d�o�mi ubek�w. Nieoczekiwanie zatrzyma� si� i
upad� na bruk. M�czy�ni poderwali go brutalnie, a w�wczas Seta po garbie
rozpozna� Konusa. Zbli�yli si�, zamar�, widz�c resztki twarz kaleki, z�amany,
niemal oddarty nos, wybite oko, popalone usta. Konus dygota�. Gdy ubecy powlekli
go w stron� bramy, Seta us�ysza� skowyt. Ciche, �a�osne skomlenie psa bitego
przez zagniewanego pana... Seta sta� jak zamurowany. Nie spodziewa� si� czego�
takiego... Widywa� ju� katowanych ludzi, czu� na plecach milicyjne lole.
Widzia�, jak bito do zdechu cweli i fest�w, jak w kiciu przecwelano ludzi, ale
nie spodziewa� si� czego� takiego. Seta zadr�a�. By� wstrz��ni�ty, czu� si�
troch� tak, jak kiedy�, gdy by� inny. Uczy� si� grzecznie w szk�ce, chodzi� na
uniwerek, zanim nie nadesz�a go�da i pierwszy w �yciu ki�.
D�ugo nie m�g� z�apa� oddechu, pociemnia�o mu w oczach. Kurwy, co oni zrobili z
ch�opakiem! Psy pierdolone...
Wr�ci� my�lami do tamtej nocy w trupiarni, kiedy milicja przywioz�a trupy...
Przypomnia� sobie jasnow�os�, przypomnia� jej krew... Zdj�cia, do diab�a,
zdj�cia. Mia� je przy sobie. Co� musia� robi�, ale co? Komu je odda�?
- Szukaj� ci� - mrukn�� Kaczor. - S�ysza�em w radiu.
Odlewali si� wsp�lnie na zasyfion� �cian� w bramie, tu� obok Kolorowej. Kaczor
smarkn�� przez dwa palce.
- Seta, m�wili, �e zamordowa�e� kup� ludzi. Gadaj� o was... Wampiry z
Odrzyko�skiej. Tak samo jak kiedy� o Marchwickim. A Glac� zabra�y psy. Konusa
te�. Zakatuj� ich teraz na do�ku.
- Nikogo nie zamordowa�em. Kaczor, znasz mnie dobrze.
- Wczoraj zrobili nalot na melin� Kokoszki. Nie jeste� bezpieczny na Brzeskiej.
- Potrzebuj� brykn�� gdzie� w Polsk�.
- Zobaczymy, co si� da zrobi� - Kaczor podci�gn�� rozporek. - Przyjd� tu za dwa
dni.
Seta wyszed� z bramy w chwil� po Kaczorze. Nie wiedzia�, co robi�. Narasta�a w
nim ch��, aby ola� �mieszn� konspiracj�, ola� trupy, zaszy� si� na melinie,
zrobi� ze dwa skoki, oczy�ci� jaki� kwadrat, a potem po�o�y� si� brzuchem do
g�ry i spija� go�d�. Ale nie m�g� tego zrobi�. Szukali go. Waln�� pi�ci� w mur,
a� zabola�o. Nie wiedzia� co dalej. Nap�yn�o wspomnienie tamtej nocy...
Pami�ta� �mier� tej dziewczyny, nawet nie wiedzia�, jak si� nazywa�a... Mimo
wszystko mia� dla tej �mierci pewien szacunek. Przecie� by� cz�owiekiem, nie
cwelem. Mia� sznyty kapitana, a grypsowa� od dziecka...
Nagle przypomnia� sobie. Jak to sz�o... Anin, Zielna 7. To mog�o by�
rozwi�zanie...
Wyszed� z bramy szybkim krokiem. Nie zauwa�y� m�czyzny pod latarni�, kt�ry
omi�t� go uwa�nym spojrzeniem, a potem wyci�gn�� z kieszeni kom�rk� i szepn��
kilka s��w.
Willa na Zielnej 7 w Aninie nie wygl�da�a jak kwatera g��wna Armii Wyzwolenia
Polski lub siedziba Mazowieckiego Regionu Solidarno�ci. Seta przygl�da� si�
d�ugo niewielkiemu, drewnianemu domkowi otoczonemu przez bezlistne topole.
Ogl�da� ma�y ogr�dek, sk�adzik na ty�ach budynku i niski p�otek okalaj�cy
posesj�. Ale nie widzia� nikogo, nie s�ysza� pracuj�cego powielacza, a z drzwi
na werandzie nie wychodzili kurierzy. Zupe�nie nic, spok�j i cisza.
Min�� kwadrans, nim ruszy� ku furtce. Nie by�a zamkni�ta. Nie niepokojony, Seta
wszed� na werand�. Zadzwoni�. D�ugo nikt nie odpowiada�. Wreszcie szcz�kn��
zamek i drzwi uchyli�y si� nieco. W szparze dostrzeg� m�od�, ciemnow�os�
dziewczyn�. Spojrza�a na�, nieco wystraszona. Seta u�miechn�� si� niepewnie.
- Dzie� dobry. Mam co� dla was.
- Dla nas to znaczy dla kogo?
- No, dla Solidarno�ci.
- Co pan opowiada? - dziewczyna dr�a�a, Seta czu�, �e si� go boi. Wcale si� nie
zdziwi�. Jego poszczerbiona i potatuowana g�ba nie budzi�a zaufania. - Tu nikt
taki nie mieszka - jej g�os lekko si� za�ama�. Zatrzasn�a drzwi. Us�ysza� jej
oddalaj�ce si� szybko kroki. Potem jakie� szepty. Zastuka� znowu.
Tym razem czeka� d�u�ej. Dziewczyna nie by�a ju� sama. Obok sta� wysoki,
szczup�y m�czyzna. Seta oceni� go najwy�ej na dwadzie�cia par� lat. Nieznajomy
spojrza� nieprzyja�nie.
- Czego pan tu chce?
Seta przest�pi� z nogi na nog�
- No dobra. Nie jestem ubeckim kapusiem. Wiem, co sta�o si� z waszymi