4763
Szczegóły |
Tytuł |
4763 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4763 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4763 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4763 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Joanna Chmielewska
Klin
CZʌ� I
Wszystko, cokolwiek zdarzy�o si� potem, by�o wynikiem uczu�, jakie miota�y mn�
przez ca�y wiecz�r. By�am w�ciek�a. By�am nieszcz�liwa. By�am �miertelnie
obra�ona i �miertelnie zakochana. Na zmian� wpada�am w czarn� rozpacz albo w
radosn� nadziej�, ale radosna nadzieja b�yskawicznie gas�a, a czarna rozpacz
trwa�a. Trzeci dzie� czeka�am na telefon.
Nie da�o si� ju� d�u�ej oszukiwa�. Je�eli do tej pory nie zadzwoni�, to ju� nie
zadzwoni, a nawet je�li zadzwoni jutro albo pojutrze, to te� nic nie pomo�e.
Wszystko jest rozpaczliwie jasne. Gdyby mu chocia� odrobin� na mnie zale�a�o, to
by zadzwoni� natychmiast po przyje�dzie. Albo przynajmniej nast�pnego dnia! Ale
nie trzy dni, nie trzy okropne dni, przez kt�re z godziny na godzin� coraz
bardziej niknie nadzieja i coraz wyra�niej wida�, �e mu na mnie, niestety,
zupe�nie nie zale�y. Siedzia�am na tapczanie z podwini�tymi nogami, oparta o
poduszki, pali�am potworne ilo�ci papieros�w i wzrokiem pe�nym nienawi�ci
wpatrywa�am si� w milcz�cy telefon. Usi�owa�am my�le�, ale to mi si� zupe�nie
nie udawa�o. A dla ukoronowania wszystkiego w k��bi�ce si� w mojej duszy uczucia
wtr�ca�o si� jeszcze niekiedy sumienie, cicho i nie�mia�o przypominaj�ce, �e
mia�am pisa� artyku�, a nie prze�ywa� wstrz�sy sercowe.
�Estetyka wn�trz wp�ywa...� Na co wp�ywa estetyka wn�trz? Gdzie on teraz jest?
Mo�e jeszcze ci�gle z wizyt� u tych ludzi? No, to istotnie nie mo�e dzwoni�...�
Na podniesienie poziomu kulturalnego...� Pok�j 336... Bo je�eli ju� wr�ci� i
jest u siebie, w hotelu, i nie dzwoni?... Dlaczego estetyka wn�trz wp�ywa na
podniesienie poziomu kulturalnego? O m�j Bo�e, co mnie to obchodzi. Pok�j 336...
Przecie� nie zadzwoni�, �eby sprawdzi�, czy ju� wr�ci�, bo pozna m�j g�os. Nie,
tak nisko jeszcze nie upad�am. Jak si� dowiedzie�? Jak si� dowiedzie�? Przecie�
ja go chyba ju� teraz nienawidz�?...
Centrala w hotelu zna m�j g�os. Ca�a recepcja zna m�j g�os. Nie, nie mog�, nie
zadzwoni�. Wn�trze powinno by� opracowane z my�l� o zaspokojeniu potrzeb. Zaraz,
jakich potrzeb? Wszystko jedno, r�nych. A gdyby tak kto� inny?... Mo�e
zadzwoni� ktokolwiek, by�e nie ja. Poprosi� ten pok�j i sprawdzi�, czy si�
odezwie. I ju� wtedy b�d� wiedzia�a! Genialne, tylko kto? I niech zada byle
jakie pytanie, �eby to wygl�da�o prawdopodobnie, �eby nie pomy�la�, �e to ja
sprawdzam. Niech zapyta, czy tam nie ma na futrynie drzwiowej zapisanego numeru
telefonu, bo znajomy, kt�ry tam mieszka� trzy tygodnie temu, zapisa� pewien
numer telefonu w�a�nie na futrynie, taki mia� g�upi zwyczaj... To przecie�
zupe�nie mo�liwe, ludzie maj� nieprawdopodobne pomys�y z zapisywaniem numer�w
telefonicznych...
Si�gn�am po s�uchawk�, w zdenerwowaniu pomyli�am si� dwukrotnie, kr�c�c numer i
s�uchaj�c sygna�u, modli�am si�: Halina, b�d� w domu, b�d� w domu...
Do Haliny nie dzwoni�am ju� co najmniej przez cztery miesi�ce, ale jakie� to
mia�o znaczenie! To by�a jedyna z moich przyjaci�ek, nadaj�ca si� do
wykorzystania w tej sytuacji poza Jank�, kt�rej nie by�o w domu... Halina, b�d�
w domu...
By�a w domu. Bardzo si� ucieszy�a, us�yszawszy m�j g�os. Nie wdaj�c si� we
wst�pne wyja�nienia, przyst�pi�am od razu do zasadniczego tematu, ale, niestety,
od ko�ca. Powiedzia�am:
� Halina, s�uchaj, wyobra� sobie, �e przed trzema tygodniami mieszka�a w hotelu
Warszawa jedna twoja znajoma pani, kt�ra przyjecha�a ze Szczecina, i ty jej
poda�a� numer telefonu drugiej znajomej pani, i ona go zapisa�a na futrynie
drzwiowej, bo nic innego nie mia�a pod r�k�, i tobie jest teraz ten numer
szalenie potrzebny, a nie masz go zapisanego albo mo�e zgubi�a� kalendarzyk.
Prosz� ci�, zadzwo� do hotelu Warszawa, do pokoju trzysta trzydzie�ci sze�� i
tego kogo�, kto si� odezwie, zapytaj o ten numer na futrynie drzwiowej...
� Nic nie rozumiem � powiedzia�a Halina zdumionym g�osem. � Nic nie wiem o
�adnym numerze na futrynie drzwiowej i nie znam �adnej pani ze Szczecina.
� Ale mo�esz zna�. Przyjecha�a i zapisa�a. Zreszt� nie wszystko ci jedno?
Zadzwo� i zapytaj, moje �ycie od tego zale�y!
� To dlaczego ty sama nie zadzwonisz? Dlaczego to ja musz�?
� Bo tam znaj� m�j g�os.
� To dlaczego ta pani nie zadzwoni?
� Bo ta pani jest osob� fikcyjn�, ona w og�le nie istnieje...
� Je�eli ona nie istnieje, to po co ty mi o tym m�wisz? Ja ci�gle nic nie
rozumiem.
Nie pozosta�o mi nic innego, jak tylko wyja�ni� jej wszystko po kolei. Uczyni�am
to w spos�b absolutnie chaotyczny i zagmatwany, ale Halina przytomnie wy�owi�a z
moich wypowiedzi w�a�ciwy sens. Ku mojej rozpaczy odnios�a si� do mych zamiar�w
bez entuzjazmu.
� Wiesz, mnie jest g�upio � powiedzia�a troch� niepewnie. � Ja takich rzeczy nie
umiem za�atwia�. Przecie� ja tego pana zupe�nie nie znam. Co b�dzie, jak on mi
nawymy�la?
� Po pierwsze, co ci� to obchodzi, przecie� nie b�dzie wiedzia�, �e to ty. A po
drugie, nie nawymy�la ci, bo to jest bardzo sympatyczny facet, intelektualista i
m�odzieniec z dobrej rodziny. Dzwo�!!
� Poczekaj... Zaskoczy�a� mnie... Niech si� przez chwile zastanowi�...
� Nie zastanawiaj si�, dzwo�!
W tym momencie w s�uchawce odezwa� si� bardzo mi�y, spokojny, m�ski g�os:
� I po co pani to wszystko?
� Jak to po co? � powiedzia�am mimo woli i bez zastanowienia.
� Tak pani zale�y na tym panu z pokoju trzysta trzydzie�ci sze��?
� No pewnie, �e mi zale�y! Przecie� gdyby mi nie zale�a�o, to bym si� tak nie
wyg�upia�a!
� No, jak pani tak bardzo zale�y, to ja to pani mog� za�atwi�, bo s�ysz�, �e
tamta pani ma jakie� obiekcje.
� Halina? � powiedzia�am pytaj�co.
� Na lito�� bosk� � odezwa�a si� Halina, kt�rej na chwil� odj�o mow�. � Co to
znaczy?
� Nic, drobiazg, ten pan si� w��czy�, mnie si� ci�gle kto� w��cza. To zadzwonisz
czy wolisz, �eby ten pan zadzwoni�?
� A ty znasz tego pana?
� Sk�d? Pierwszy raz w �yciu go s�ysz�.
� Ja panie bardzo przepraszam � powiedzia� ten pan. � Ja si� w��czy�em zupe�nie
przypadkowo. Zamierza�em dzwoni� absolutnie gdzie� indziej, ale rozmowa pa� by�a
tak interesuj�ca, �e nie mia�em si�y si� wy��czy� i pozwoli�em sobie wys�ucha�.
Najmocniej za to przepraszam. To jak, chce pani, �ebym zadzwoni�? Numer ju� mam
zanotowany.
� Bo ja wiem? Halina, jak my�lisz?
� Nie wiem, ja nic nie my�l�. Ja jestem og�uszona.
� No widzi pani, ta pani jest og�uszona, na pewno b�dzie lepiej, �ebym to ja
za�atwi�.
� Halina, zdecyduj si�, ty czy ten pan?
� To ju� mo�e lepiej niech b�dzie ten pan... Tylko �e teraz to ja ju� kompletnie
nic nie rozumiem...
By�am tak zdenerwowana zawik�an� sytuacj�, �e zrobi�o mi si� wszystko jedno.
� Dobrze � powiedzia�am z rozpacz�. � Niech b�dzie ten pan. Brzmi zupe�nie
sympatycznie, chocia� nie wiem, jak wygl�da. A jak pan mnie potem zawiadomi o
rezultatach?
� Poda mi pani sw�j numer telefonu i ja do pani zadzwoni�.
� Nie, to niech pan poda sw�j numer telefonu i ja do pana zadzwoni�.
Widocznie ko�ata�y si� we mnie jeszcze jakie� resztki przytomno�ci umys�u, bo
mia�am niejasne uczucie, �e w tego rodzaju okoliczno�ciach nie nale�y podawa�
obcemu facetowi swojego w�asnego numeru telefonu.
� Kiedy do mnie jest bardzo trudno si� dodzwoni� i w og�le to jest szalenie
skomplikowane. Je�eli pani ma jakie� obawy, to ja si� przecie� nie narzucam.
� W nosie mam obawy. Wszystko mi jedno. Tylko niech pan to jako� inteligentnie
za�atwi.
� Postaram si�, droga pani, wykrzesa� z siebie tyle inteligencji, ile tylko
zdo�am. S�ucham.
Zg�upia�am do reszty i poda�am mu sw�j numer. Halina si� wy��czy�a, nadal
nieopisanie zdumiona.
� To ja si� te� wy��czam i za dziesi�� minut do pani dzwoni� ze szczeg�owym
sprawozdaniem.
� Dobrze, czekam.
Od�o�y�am s�uchawk� i zacz�am zbiera� rozproszone w�adze umys�owe. Zanim je
zebra�am, telefon zadzwoni�.
� No i co? � spyta�am niecierpliwie.
� No i nic. Zadzwoni�em i ten pan odebra� telefon. Nie pyta�em go o futryny
drzwiowe i napisy na nich, tylko spyta�em o pana Zdanowskiego. Powiedzia�, �e
pomy�ka i koniec.
� Kto to jest pan Zdanowski?
� Nie mam poj�cia. Nie znam �adnego takiego i mia�em nadziej�, �e ten pan te�
nie zna. No i co teraz?
� Nie wiem.
Wi�c jest w pokoju. Jest u siebie. I nie dzwoni... i pewnie ju� nigdy nie
zadzwoni...
Siedzia�am ze s�uchawk� w r�ce i ze �ci�ni�tym sercem. W s�uchawce zn�w rozleg�
si� mi�y, spokojny g�os:
� Wie pani co, je�li mo�na pani radzi�, to niech pani sobie tego pana wybije z
g�owy.
� Dlaczego?
� On mi si� nie bardzo podoba�...
� Dlaczego? � powt�rzy�am z oburzeniem. � To jest bardzo sympatyczny pan, bardzo
dobrze wychowany intelektualista...
� Na intelektualist� to on mi raczej nie wygl�da�.
� Dlaczego?!
� Tam takie odg�osy dobiega�y...
� Jakie odg�osy?
� Takie r�ne. Wstyd powt�rzy�.
�Pijany?� � przemkn�o mi przez g�ow�.
� Jakie odg�osy? � spyta�am z niepokojem. � Miotania wiktem?
� Ach, nie. Ale takie mia�em wra�enie, jakby tam si� jaka� pani zwraca�a do tego
pana takim g�osem ma�o intelektualnym...
Zanim sobie zda�am spraw� z tego, �e wcale w to nie wierz�, wszystko w �rodku
odwr�ci�o mi si� do g�ry nogami.
� C� � powiedzia�am smutnie po chwili milczenia, w czasie kt�rego gwa�townie
usi�owa�am przyj�� do siebie. � Mo�liwe. Do tego pana wszystko jest podobne.
� No w�a�nie, tym bardziej niech pani go sobie wybije z g�owy.
� Ach, Bo�e! Nie ma pan poj�cia, jak bym chcia�a. I w �aden spos�b nie mog�.
� Dam pani �wietn�, rad�: klin klinem.
� A co pan my�li �e ja o tym nie wiem? Ju� tak si� nawet rozgl�dam, ale jako�
tego klina nie widz�. Nikt si� nie nadaje.
� No, a mo�e ja bym si� nada�?
� Bo ja wiem? Mo�e by pan si� nada�, sk�d ja to mog� wiedzie�.
� No to mo�e by�my si� spotkali?
� Mo�e � powiedzia�am w roztargnieniu, bo ci�gle jeszcze by�am wstrz��ni�ta � A
gdzie i kiedy?
� Gdzie pani sobie tylko �yczy a kiedy? No na przyk�ad pi�tna�cie po dwunastej.
� Pi�tna�cie po dwunastej? Co to znaczy pi�tna�cie po dwunastej? W po�udnie?
� Nie, nie w po�udnie, wieczorem. To znaczy, za dwie i p� godziny.
Na t� dziwn� propozycj� nagle oprzytomnia�am. Zwariowa�? Ju� si� nie ma kiedy
spotyka�?
� A nie mo�e by� na przyk�ad o si�dmej wieczorem?
� Nie, bo widzi pani, ja bardzo d�ugo pracuj�, i to codziennie. Dopiero o
dwunastej ko�cz� prac�. I potem jest akurat bardzo pi�kna pora, �eby si�
spotka�. No to jak? Gdzie mam na pani� czeka�?
� Panie, niech pan si� opami�ta! Nie mam najmniejszej ochoty wychodzi� teraz z
domu i p�ta� si� po mie�cie. Wykluczone.
� To ja mog� przyjecha� do pani.
� Mowy nie ma, musia�abym posprz�ta�.
� Ach, to pani jest fl�dra?
� Oczywi�cie. A poza tym ja te� pracuj�. Musz� napisa� artyku� i nie mam
natchnienia. Szalenie m�cz�ce.
� Pani jest dziennikark�?
� Nie, to jest moje uboczne zaj�cie. Zasadniczo jestem architektem. A pan?
� A ja jestem handlowcem.
� O, m�j Bo�e, i co? Bilans pan robi?
� Niech B�g broni! Z �adnym bilansem nie mam nic wsp�lnego!
� To co pan robi w dziedzinie handlu o tej porze?
� Takie r�ne rzeczy. Niewa�ne. Niech pani lepiej powie co innego. Niech pani
powie, jak pani wygl�da?
� Rozmaicie. Raz przepi�knie, a raz wr�cz przeciwnie...
� Nie, nie tak. Dok�adnie. Wzrost? Wymiary? Oczy, w�osy?
� Wzrost? Metr sze��dziesi�t dwa. A wymiary? Niech pan poczeka, wezm� centymetr
i zmierz�.
Jestem uczciwa, podnios�am si�, wzi�am centymetr i zacz�am si� mierzy�, przy
czym dokona�am nadzwyczajnego odkrycia:
� Niech pan sobie wyobrazi � powiedzia�am do telefonu � jakie szcz�cie mnie
spotka�o. My�la�am, �e mam w talii 69 centymetr�w, a okazuje si�, �e mam tylko
63!
� No widzi pani, jak ja pozytywnie na pani� od razu wp�yn��em. Niech pani opisze
i t� reszt�.
Opisa�am reszt�. Facet, s�yszany w telefonie, zaczyna� mi si� wydawa�
interesuj�cy. Mia� wyj�tkowo pi�kny, mi�kki, sympatyczny g�os, a ja zawsze by�am
ogromnie czu�a na g�os. S�uchaj�c go, powoli robi�am si� nieco mniej
nieszcz�liwa. Jak te� wygl�da facet o takim pi�knym g�osie?
� A jak pan wygl�da? � spyta�am, sko�czywszy szczeg�owe om�wienie swoich
zewn�trznych wad i zalet.
� A tak, do�� przeci�tnie.
� Ile pan ma wzrostu?
� Metr siedemdziesi�t pi��.
� O, jaka szkoda, �e tak ma�o! Ja tak lubi� wysokie obcasy!
� No trudno, opatrzno�� nie da�a, nie uros�em.
� A reszta?
� Jaka reszta?
� No, w�osy, oczy i inne detale? Ma pan jak�� ozdob� na twarzy?
� Na lito�� bosk�! Jak� ozdob�?
� W�sy albo okulary...
� Nie, nie mam �adnej ozdoby na twarzy. W�osy ciemne, oczy te�, a poza tym nic
szczeg�lnego. No to jak, zdecydowa�a si� pani? Gdzie mam przyjecha� o dwunastej
pi�tna�cie?
� A gdzie pan teraz jest?
� A wie pani, w takim dziwnym miejscu. W alei Lotnik�w. Wie pani, gdzie to jest?
� Zaraz, wezm� plan Warszawy... Ach, ju� wiem, to jest tu, ko�o Wy�cig�w. No to
nawet ma pan do mnie niedaleko.
� A gdzie pani jest?
� Na dolnym Mokotowie.
� Prosz�, jak blisko! To przeznaczenie. Gdzie mam czeka�?
� Nigdzie. Nie mam najmniejszego zamiaru wychodzi� z domu i spotyka� si� z
panem, chocia� jestem bardzo ciekawa, jak pan wygl�da. Mam zamiar pohamowa�
ciekawo��, napisa� artyku�, a potem i�� spa�.
� To ja pani co� powiem. Ja si� teraz wy��cz� i obydwoje sobie popracujemy, a za
godzin� do pani zadzwoni� i mo�e si� pani namy�li. Dobrze?
� Dobrze. Nie namy�l� si�, ale niech pan zadzwoni. To mi wyra�nie poprawia
samopoczucie.
� �wietnie, to na razie dobranoc.
� Dobranoc.
Wy��czy� si�. Natychmiast wr�ci�y mi wszystkie poprzednie, przyg�uszone na
chwil�, uczucia. Pani z ma�o intelektualnym g�osem? O, nie! Tego to ja tak nie
zostawi�!
Chwyci�am s�uchawk�.
� Pok�j trzysta trzydzie�ci sze��, prosz�... sygna�... sygna�... sygna�...
� Nie zg�asza si�, prosz� pani...
� Przepraszam...
Jak to, nie ma go w pokoju? To co z t� pani�? Oczywi�cie, mia�am racj�, �e nie
uwierzy�am. Nawet je�li tam by�a jaka� pani, to nie ma �adnego znaczenia, skoro
ju� jej nie ma. Gdyby by�, to by odebra� telefon, zawsze odbiera. Do diab�a,
oszuka� mnie!
Nie ma go w domu... Ale by� i nie dzwoni�. Przecie� przez trzy doby nie p�ta�
si� po mie�cie. Niemo�liwe, �eby nie znalaz� jednej kr�tkiej chwili czasu na ten
telefon do mnie. Przez trzy doby kamieniem siedz� w domu, z pracy wracam
taks�wk�... C�, jasna sprawa: ma mnie w nosie, w nosie, w nosie!...
Nienawidz� go! Ach, wybi� go sobie z g�owy, za wszelk� cen� wybi� go sobie z
g�owy! Klin klinem!..
Klin klinem? Taki pi�kny g�os... Co to za facet? Trzeba sprawdzi�, trzeba z nim
d�u�ej porozmawia�... o dwunastej pi�tna�cie? Nie, no bzdura! Gdzie mnie diabli
b�d� nie�li o dwunastej pi�tna�cie! Rzeczywi�cie, nie mam co robi�, tylko
spotyka� si� z obcym cz�owiekiem o takiej idiotycznej porze, dlatego �e ma
pi�kny g�os...
Klin klinem...
Prawda, mia�am pisa� artyku�!
Po godzinie telefon zadzwoni�. Wzi�am inicjatyw� w r�ce i zacz�am przed�u�a�
rozmow�, zahaczaj�c o r�ne tematy. Nie wida� by�o �adnej s�abej strony, �adnego
zahamowania. Bardzo inteligentny facet, z du�ym polotem, z poczuciem humoru i
ten g�os! Ten g�os!...
Po trzech kwadransach konwersacji zacz�am si� �ama�. A mo�e?... Ostatecznie, co
mi to szkodzi? Mo�e to jest rzeczywi�cie sympatyczny i kulturalny cz�owiek, a �e
ma cudaczne pomys�y? Ja te� mam cudaczne pomys�y. Ale nie, jednak nie! Nie chce
mi si� wychodzi� z domu.
� ...Zadzwoni� jeszcze za p� godziny...
Burza, szalej�ca w moim sercu, powoli przycicha�a. Zaczyna�a bra� g�r� ura�ona
ambicja. Nie zadzwoni�? To nie! Do�� tego! Do�� tej rozpaczy i tego oczekiwania.
Nie b�d� nieszcz�liwa, nie �ycz� sobie by� nieszcz�liwa! W�a�nie �e si�
spotkam z tym facetem! I wszystko mi jedno, co z tego wyniknie!
Bo przecie�, je�li nie pope�ni� jednego g�upstwa, to na pewno pope�ni� inne.
Je�li si� nie spotkam z tym dziwnym cz�owiekiem, umawiaj�cym si� w �rodku
g��bokiej nocy, to doskonale wiem, �e nie wytrzymam i sama zadzwoni� do tamtego.
I co? Jak wtedy b�d� wygl�da�a? Narzucaj�ca si�, nieszcz�liwa idiotka,
pozbawiona ambicji...
� ...No i co? � powiedzia�a s�uchawka urzekaj�cym, mi�kkim g�osem.
� Dobrze � o�wiadczy�am stanowczo � zdecydowa�am si�. Nie mam zamiaru nigdzie
lata� po nocy. Niech pan tu przyje�d�a.
� Prosz� uprzejmie. Gdzie mam przyjecha�?
Poda�am ulic� i numer domu. Ju� mi by�o wszystko jedno.
Ostatecznie, je�eli facet oka�e si� antypatycznym gburem, to te� si� nic nie
stanie. Ju� kilka razy w �yciu mia�am do czynienia z antypatycznymi gburami i
znakomicie sobie dawa�am rad�. A w to, �e nagle w przedpokoju rzuci si� na mnie
i zamorduje mnie albo zgwa�ci, to ja bardzo przepraszam, ale nie wierz�. To
wcale nie jest takie �atwe, jak by si� zdawa�o. Je�eli nawet jest bandyt� albo
z�odziejem, to te� nic nie szkodzi. Ka�demu z�odziejowi na widok mojego
mieszkania odejdzie ochota do pope�niania przest�pstw. Tu doprawdy nie ma co
ukra��, nawet m�j zegarek �le chodzi.
� Niech pan tylko nie liczy na to, �e dam panu co� do zjedzenia � powiedzia�am,
tkni�ta nagle poczuciem go�cinno�ci. � Mog� panu najwy�ej da� herbaty, nic
innego nie mam.
� Nic nie szkodzi, ja jestem po kolacji. A... przepraszam bardzo za nietaktowne
pytanie... czy pani ma m�a?
� Nie, Bogu chwa�a, nie mam m�a. Jestem nieskazitelnie woln� kobiet�. Aha, a
pan ma �on�?
� Nie, nie mam.
� A mia� pan?
� Mia�em.
� I co pan z ni� zrobi�?
� Przecie� jej nie udusi�em. Co mo�na zrobi� z �on�? Rozwiod�em si�.
� To bardzo uprzejmie z pana strony. No, jak pan ma przyjecha�, to ju�! �ebym
si� nie zd��y�a rozmy�li�.
� Ju� jad�. Tylko jeszcze jedno. Czy nie zechcia�aby pani by� taka nies�ychanie
uprzejma i zej�� na d�, przed bram�, �ebym ja si� nie b��ka� w nocy po obcym
domu? By�bym pani ogromnie wdzi�czny.
� Dobrze, zejd� przed bram�.
� To jeszcze niech mi pani powie, jak pani b�dzie ubrana, �ebym m�g� pani�
pozna�.
� W fioletowe palto.
� Fioletowy kolor w tych ciemno�ciach! Fatalne, nie do rozpoznania. Mo�e pani
b�dzie mia�a co� na g�owie? Bo co b�dzie, jak tam b�d� sta�y na przyk�ad dwie
panie?
� Wprawdzie w�tpi� w obecno�� dw�ch pa� przed moj� bram� o tej porze, ale mog�
wzi�� ze sob� znak rozpoznawczy. Szczotk� do zamiatania.
� �wietnie, wobec tego pani ze szczotk� do zamiatania to b�dzie pani.
� Tak. Albo nie! Szczotka do zamiatania troch� niepor�czna. Wezm� ze sob� tak�
d�ug� rur� z kalki technicznej. Bia�a, lepiej widoczna w ciemno�ciach.
� Dobrze, niech b�dzie rura. Za dwadzie�cia minut jestem. Na razie.
� Cze�� pracy � mrukn�am i od�o�y�am s�uchawk�. Zesz�am z tapczanu, na kt�rym
le�a�am na poduszkach i pod kocami, ob�o�ona gromad� r�nych szparga��w,
tworz�cych nieopisany �mietnik. Rozejrza�am si� dooko�a i zacz�am uprz�ta�
pobojowisko.
Za dwadzie�cia minut... Czy ten cz�owiek oszala�? Jakim sposobem on z�apie
taks�wk� o tej porze w alei Lotnik�w? Mowy nie ma, nie zd��y...
Przesta�am si� �pieszy�.
...Zaraz, ale je�eli on m�wi� z tak� pewno�ci� siebie, to mo�e ma pod r�k� jaki�
w�z do dyspozycji? A, to zd��y na pewno. Za to ja nie zd��� pomalowa� si� i
posprz�ta�.
Zacz�am si� zn�w �pieszy�.
Dok�adnie pi�tna�cie po dwunastej zesz�am na d� w palcie, w czarnych klapkach
na nogach i z rur� w r�ku. Przed domem po drugiej stronie ulicy sta�a warszawa z
pracuj�cym silnikiem, a w �rodku siedzia� jaki� facet w kapeluszu. Zatrzyma�am
si� na chodniku po swojej stronie i usi�owa�am mu si� przyjrze�.
Pan w samochodzie otworzy� okno, wystawi� g�ow� i powiedzia�:
� Niech pani wsiada.
� Nie mog� � odpar�am stanowczo.
� Dlaczego?
� Bo mi si� woda na gazie gotuje.
� To niech pani zgasi wod� i niech pani wsiada.
� Mowy nie ma, nie b�d� tyle razy po pi�trach lata�a. Niech pan wysiada.
W czasie tego przekomarzania si� sta�am w klapkach na �niegu i krzyczeli�my do
siebie przez ca�� szeroko�� ulicy. Z uwagi na sp�nion� nieco por� uzna�am, �e
te popisy akustyczne s� raczej nie na miejscu, i przesz�am na drug� stron�
jezdni. M�j rozm�wca przygl�da� si� temu w milczeniu, a potem powiedzia�:
� Niech si� pani zatrzyma. Niech pani zaczeka tam, gdzie pani stoi.
Ruszy� powoli i podjecha� tu� przede mnie. Nie pozosta�o mi nic innego, tylko
wsi���, wiec wsiad�am. Pan przy kierownicy uca�owa� moj� d�o� i mrukn�� pod
nosem co� co, w my�l panuj�cych zwyczaj�w, mia�o zapewne oznacza� nazwisko.
Przygl�da�am mu si� tak intensywnie �e o ma�o mi oczy z g�owy nie wylaz�y, ale w
ciemno�ciach nic konkretnego nie mog�am dojrze�. Ruszyli�my przed siebie.
� Dok�d pan jedzie? � spyta�am, bo oczyma duszy ci�gle widzia�am czajnik z woda,
stoj�cy na gazie.
� Powinienem odpowiedzie�: dok�d pan, ka�e Ale tak nie odpowiem, bo szukam tylko
miejsca, gdzie m�g�bym zakr�ci�.
Objecha� dooko�a kilka blok�w i wr�cili�my pod moj� bram� Podje�d�aj�c, spyta�,
czy nie m�g�by wprowadzi� samochodu na podw�rze, bo mu ju� kilka razy ukradli, i
tym razem chcia�by tego unikn��. Wysiad�am, otworzy�am bram�, a nast�pnie
wskaza�am miejsce, gdzie m�g� zaparkowa�, ca�y czas ze �wiadomo�ci�, �e poruszam
si� w pe�nym blasku reflektor�w i jestem dok�adnie ogl�dana.
�Patrz, patrz � pomy�la�am jadowicie. � Ja te� ci si� przyjrz�
Opar�am si� o drzwi wej�ciowe i czeka�am, a� wysi�dzie. Ustawi� w�z, zgasi�
motor i wysiad�.
W pierwszej chwili przerazi�am si�, bo jednak by�am nastawiona na osobnika
�redniego wzrostu, a nie na to, co ujrza�am przed sob�. Ile to mog�o by�, metr
czy r�wne dwa metry? W ka�dym razie wra�enie by�o szokuj�ce ale natychmiast mimo
woli dozna�am uczucia ulgi. Chwa�a Bogu, do takiego mo�na nosi� ka�de obcasy...
Poprosi�am go na g�r� i weszli�my do mieszkania Zdj�am palto, m�j go�� te�,
przypilnowa�am, �eby wszed� do pokoju a nie do kuchni, kt�rej, niestety, nie
zd��y�am doprowadzi� do stanu idealnego, i unieruchomi�am go w fotelu. Usiad�am
naprzeciwko i zacz�am si� czu� nieco g�upio. Sytuacja by�a, �agodnie m�wi�c,
niecodzienna.
Gwa�towne przej�cie od kontakt�w telefonicznych do osobistych troch� mnie
oszo�omi�o i nie bardzo potrafi�am sobie u�wiadomi�, �e ten facet, kt�ry siedzi
vis a vis mnie, to jest ten sam, kt�ry rozmawia� ze mn� przez telefon.
� Czy to aby na pewno pan? � spyta�am, zanim si� zd��y�am zastanowi� nad tym, co
m�wi�.
� Na pewno ja � odpar� i u�miechn�� si�.
U�miech mia� bardzo sympatyczny. Og�lnie bior�c, by� bardzo przystojny, chocia�
zupe�nie nie w moim typie. Pomijaj�c wzrost, kt�rym go Opatrzno�� obdarzy�a
nieco w nadmiarze, mia� ciemne oczy, a ja nie lubi� ciemnych oczu. W�osy te�
ciemne, prawie czarne, zaczesane do ty�u, bardzo �adne z�by i co� w brodzie. Nie
�aden defekt, ani nic takiego, po prostu jaki� taki uk�ad dolnej cz�ci twarzy,
kt�ry mi si� te� nie podoba�. Pomimo to ca�o�� robi�a interesuj�ce wra�enie.
B�yskawicznie oceni�am jeszcze, �e jest dobrze ubrany i ma pi�knie utrzymane
r�ce.
I co z tego? Przygl�da�am mu si� uwa�nie i obiektywnie, czu�am si� mile
poruszona niezwyk�o�ci� sytuacji, a na dnie serca le�a� cichy �al...
Melancholijnie wspomina�am inn� twarz, w kt�rej u�miecha�y si� do mnie
niebieskie oczy... M�j Bo�e, gdyby� tak tutaj siedzia� nie ten, tylko tamten!...
Tamten, kt�ry przez trzy dni nie zd��y� do mnie zadzwoni�. Tamten, do kt�rego
zwraca�a si� pani z ma�o intelektualnym g�osem...
Ach, do wszystkich diab��w! Klin klinem!
Wr�ci�am do rzeczywisto�ci, kt�ra, ostatecznie, nie by�a taka najgorsza,
natomiast wymaga�a ode mnie pewnych drobnych wysi�k�w. Pani domu nie mo�e ad
infinitum siedzie� w milczeniu i przygl�da� si� go�ciowi z og�upia�ym wyrazem
twarzy. Podnios�am si� z fotela.
� Napije si� pan herbaty? Z �alem musz� wyzna�, �e naprawd� nic innego nie mam,
ale herbat� mog� s�u�y� w dowolnych ilo�ciach.
� Je�li pani sobie tego koniecznie �yczy, to mog� si� napi�. Ale nie musz�.
Zrobi�am herbat�, przynios�am sobie papierosy i zn�w usiad�am w fotelu, czuj�c
si� ju� nieco pewniej. Nie wiadomo dlaczego, herbata wyda�a mi si� elementem
stabilizuj�cym atmosfer�. M�czy�a mnie jeszcze my�l o farbie, odpadaj�cej z
sufitu zazwyczaj w najbardziej nieodpowiednich chwilach i niekiedy wpadaj�cej
go�ciom do szklanki, ale uzna�am, �e nie farb� tu przyszed� ogl�da�, tylko mnie,
a w og�le to nie on mnie ma ogl�da�, tylko ja jego. By�am ciekawa, jak si�
zachowa i jak potraktuje t� dziwn� wizyt�. Czego si� w�a�ciwie spodziewa?
Nieoczekiwanej i sporadycznej przygody? Okoliczno�ci u�o�y�y si� dok�adnie
wed�ug tradycyjnego schematu, sytuacja zupe�nie typowa, tylko s�k w tym, �e
zdaje si�, ja jestem nietypowa. I okropnie nie lubi� schemat�w...
� No, niech pani teraz opowie co� o sobie � powiedzia� m�j go��, u�miechaj�c si�
lekko. Wygl�da� tak, jakby czeka� na jak�� inicjatyw� z mojej strony.
� Zdaje si�, �e pan i tak ju� za du�o o mnie wie � odpar�am. � Najwy�szy czas,
�ebym ja si� o panu czego� dowiedzia�a.
� Nic o pani nie wiem poza tym, �e ma pani niezwyk�e pomys�y. I �e interesuje
si� pani nie znanym mi bli�ej panem z pokoju trzysta trzydzie�ci sze��. W
zwi�zku z czym popada pani w smutny nastr�j, zupe�nie niepotrzebnie.
� I pope�niam szale�stwa, mocno ryzykowne i pozbawione sensu.
� Co pani nazywa szale�stwem?
� A jak pan inaczej nazwie to spotkanie z panem? I zaproszenie pana o
idiotycznej porze do w�asnego domu? Przez telefon m�g� pan by� zachwycaj�cy, w
naturze m�g� pan si� okaza� na przyk�ad bandyt�.
� Ale chyba nie okaza�em si� bandyt�?
� To tylko przypadek, nad szale�cami zawsze Opatrzno�� czuwa. Zreszt� jeszcze
nadal nic o panu nie wiem. Najch�tniej przeprowadzi�abym z panem wywiad wed�ug
ankiety Przekroju: tw�j paszport duchowy. Jak wygl�da pa�ski idea� szcz�cia?
� Spok�j. Spok�j, spok�j i jeszcze raz spok�j.
� W takim razie wchodz�c do tego domu trafi� pan tragicznie. Spok�j to ostatnia
rzecz, jak� mo�na znale�� w moim towarzystwie. Czego pan najbardziej nie znosi?
� Rak�w. Dostaj� wysypki na sam ich widok. I chamstwa.
Przyjrza�am mu si� w zamy�leniu. Kim ten cz�owiek m�g� by�.
� Kim pan w�a�ciwie jest? � spyta�am mimo woli.
� Praworz�dnym obywatelem PRL. Poza tym ju� pani m�wi�em, �e jestem handlowcem,
rozwiedzionym i bezdzietnym. Bardzo du�o pracuj�, mam bardzo �adne mieszkanie i
tak sobie �yj�.
� Gdzie pan mieszka?
� W �r�dmie�ciu. Ale ja tu jestem mniej wa�ny, wa�na jest pani. To przecie� pani
by�a w z�ym nastroju? Niech pani opowie o tych r�nych szale�stwach, kt�re pani,
wed�ug w�asnych s��w, pope�nia.
O szale�stwach, kt�re w �yciu pope�nia�am, mog�abym opowiada� przez tydzie� bez
przerwy. Co� mnie powstrzyma�o od tego, �eby m�wi� prawd�. Wymy�li�am
po�piesznie kilka cudacznych historii, kt�re, s�dz�c z dotychczasowych
do�wiadcze�, tylko przypadkowo mi si� rzeczywi�cie nie przytrafi�y, i w zwi�zku
z tym brzmia�y tak samo nieprawdopodobnie jak te prawdziwe. Kilkakrotnie w
czasie rozmowy pada�y z jego strony uwagi, �wiadcz�ce o tym, i� by� jednak�e
nastawiony na rozrywk� nie tylko intelektualn�, ale ja ju� sta�am na twardym
gruncie. Nie, stanowczo przez telefon mi si� bardziej podoba�. Tylko g�os, ten
pi�kny g�os, s�yszany bezpo�rednio nie traci� nic ze swego uroku.
O wp� do drugiej uzna�, �e czas pomieszka� w domu. �egnaj�c go spyta�am:
� Jak panu w�a�ciwie na imi�? Moje imi� pan zna, wizyt�wka wisi na drzwiach
wo�ami wypisana. A pan?
� W�adys�aw � powiedzia� i nie mog�am si� oprze� wra�eniu, �e nie powiedzia�
prawdy.
Zamkn�am za nim drzwi i spr�bowa�am zebra� my�li. Owszem, osobnik jest
interesuj�cy i na poziomie. Zdaje si�, �e by� nieco rozczarowany absolutn�
poprawno�ci� atmosfery. Na to, �e si� w�a�ciwie nie przedstawi�, nie zwr�ci�am
wi�kszej uwagi, ciekawi�o mnie raczej to, czy uzna znajomo�� za chybion�, czy
nie.
�Je�eli nie uznajesz kobiet, kt�re nie lec� natychmiast do ��ka z ka�dym
poznanym facetem, to si� powie�� pomy�la�am. I zamkn�am si� w �azience.
O wp� do trzeciej telefon wyci�gn�� mnie z wanny. Ach, wi�c jednak? Przez
nast�pne p� godziny kontynuowali�my konwersacj�, z kt�rej wynik�o, �e zawarta w
ten oryginalny spos�b znajomo�� chyba jednak jest warta podtrzymywania.
Telefon zadzwoni� w chwil� potem, jak wesz�am do domu. Tym razem przyjecha�am z
pracy nieco p�niej, nie wraca�am taks�wk� i nawet robi�am zakupy w sklepach.
Podnios�am s�uchawk�.
� Joanna? � powiedzia� znajomy g�os.
Ach! Po czterech dniach oczekiwania! Gdyby to by�o poprzedniego wieczoru, to nie
wiem, czy zdo�a�abym wydoby� z siebie jedno rozs�dne s�owo. A dzi�? Czy�by
jednak ten klin?...
� Jak si� masz � powiedzia�am �agodnie i mi�kko. � To mi�o, �e dzwonisz.
� Dzwoni�em do ciebie ju� w poniedzia�ek, jestem w Warszawie od soboty
wieczorem. Nie by�o ci� w domu. Chcia�em zadzwoni� do ciebie do pracy, ale
zgubi�em kalendarz ze wszystkimi numerami telefon�w. Ten domowy pami�ta�em.
Przepraszam, �e nie dzwoni�em p�niej. Mam potworn� ilo�� roboty i jestem prawie
nieprzytomny.
� Szkoda, bo mia�am nadziej�, �e si� zobaczymy...
� Oczywi�cie, �e si� zobaczymy. Zadzwoni�, jak tylko si� nieco obrobi�, i jako�
si� um�wimy. A w og�le co s�ycha�?
R�ne rzeczy by�o s�ycha�, ale nie musia�am tego zaraz ujawnia�. Dzwoni� w
poniedzia�ek... Czu�am, jak b�ogi spok�j sp�ywa na moje zmaltretowane serce.
Ale� dobrze, poczekam, a� b�dzie mia� chwil� czasu. Grunt, �e jest, �e dzwoni,
�e mog� z nim teraz rozmawia�, �e ju� teraz b�d� mog�a jawnie zadzwoni� do
niego...
Po trzech kwadransach od�o�y�am s�uchawk�, wprawdzie nie um�wiona konkretnie,
ale ju� zn�w pe�na nadziei i szcz�cia. Szcz�cia zatrutego my�l�, �e jak komu�
bardzo na czym� zale�y, to zawsze czas znajdzie, ale jednak szcz�cia. Zw�aszcza
w por�wnaniu z tym, co by�o...
Usiad�am do pisania nieszcz�snego artyku�u, kt�rego jednak nie by�o mi s�dzone
sko�czy�. Zmagania z opornym ojczystym j�zykiem zn�w mi przerwa� dzwonek
telefonu.
� Dobry wiecz�r � powiedzia� pi�kny, mi�kki g�os.
� Dobry wiecz�r � odpar�am, usi�uj�c uczyni� to r�wnie pi�knie, i dusza mi si�
sama u�miechn�a.
� No i jak samopoczucie?
� Nieco lepiej. Chocia� jeszcze ci�gle dalekie od idea�u. Sk�d pan dzwoni, z
pracy?
� A nie, niech pani sobie wyobrazi, wyj�tkowo dzwoni� z domu. Dzi� wcze�niej
sko�czy�em i nawet by�em na mie�cie i kupi�em tak� pi�kn� narzut� na tapczan.
� Jak� narzut�? Niech pan opowie!
� Tak� mi�kk�, szar�, kosmat�, w�a�ciwie takie futro. Bardzo �adne. Bo wie pani,
ja bardzo lubi� kupowa� sobie co� do domu. Ja w og�le szalenie lubi� sw�j dom.
� A jakie pan ma mieszkanie?
� Wyj�tkowo wygodne. Mam dwa pokoje z kuchni� i wszelkimi wygodami.
� I w ile os�b pan tam mieszka?
� Sam mieszkam.
� To pan p�aci za nadmetra�?
� Niech pani sobie wyobrazi, �e nie p�ace za nad metra�
� Jakim sposobem? To jest sp�dzielcze?
� Kwaterunkowe. Ale nie p�ac�. A razem ze mn� mieszka jeszcze pies.
� Ach ma pan psa? Uwielbiam psy. Jakiego?
� Czarnego nowofundlandczyka. Absolutnie rasowego z rodowodem, ze specjalnej
hodowli, jedynej w Polsce.
Rzeczywi�cie uwielbiam psy. Przez d�ugie lata chowa�am si� w towarzystwie psa i
teraz, zanim si� zd��y�am obejrze�, zag��bili�my si� w dyskusj� o wadach,
zaletach i r�nych cechach charakteru najrozmaitszych ps�w. Posz�am spa� z
k��bi�cym mi si� przed oczami stadem szczekaj�cych ogar�w.
Nast�pnego dnia zn�w zadzwoni�. Zacz�am ju� by� nastawiona na te telefony i
kiedy trzeciego dnia si� nie odezwa�, poczu�am rozczarowanie. Zn�w mi si�
zrobi�o smutno i dosz�am do wniosku, �e jednak jestem nieszcz�liwa i
zaniedbana. Ksi��ka telefoniczna otworzy�a si� sama na literze H. Zadzwoni�?
Mia� dzwoni�, jak b�dzie dysponowa� wi�ksz� ilo�ci� czasu... Hotel Warszawa...
� Pok�j trzysta trzydzie�ci sze��, prosz�...
Na d�wi�k znajomego g�osu zmaltretowane serce zn�w mi zacz�o stuka�. Nie masz
czasu? Do diab�a z twoim czasem. Nie wierz�, to nie brak czasu, to brak
zainteresowania. Ostatecznie przyje�d�asz do Warszawy na dwa albo trzy tygodnie
i co? Nie mo�esz znale�� godziny na zobaczenie si� ze mn�? Bzdura, po prostu
masz mnie w nosie! Ach, ju� mi wszystko jedno, miej mnie w nosie, ale niech ci�
chocia� zobacz�...
Poniewa� um�wili�my si� na niedziel�, sobota by�a niewa�na. Sobot�
przesiedzia�am w domu, przej�ta, zdenerwowana, nie zwracaj�c nawet uwagi na to,
�e telefon milczy. Niech milczy, niech go diabli bior�, ja jestem na jutro
um�wiona...
W niedziel� siedzia�am w publicznym lokalu i patrzy�am na t� twarz, jedyn� na
�wiecie. M�j Bo�e, jak pi�knie w opalonej twarzy wygl�daj� niebieskie oczy!...
I co z tego, �e ja te� pi�knie wygl�da�am? �e zauwa�y� zmian� uczesania? Co z
tego, �e trzyma� mnie na ulicy pod r�k�? To wszystko nie by�o TO, to by�a tylko
urocza, mi�a przyja��... Oczywi�cie, �e jestem sympatyczna, mo�na si� ze mn�
ludziom pokaza�, mo�na przebywa� w moim towarzystwie bez wstr�tu i co z tego? Co
z tego?
I wbrew logice i zdrowemu sensowi, wbrew niew�tpliwej oczywisto�ci na dnie
g�upiego serca ci�gle tkwi�a cichutka nie�mia�a nadzieja. A mo�e jednak? Mo�e
istotnie ten brak czasu?... Mo�e jeszcze przyjdzie ta najpi�kniejsza w �yciu
chwila, �e b�d� si� mog�a zn�w przytuli� do flanelowej koszuli, �e b�d� na pewno
wiedzia�a, �e jestem jedna, jedyna, najwa�niejsza na �wiecie...
Ach, nieprawda, nieprawda! Nie przyjdzie... Wszystkie jeste�my jednakowo
g�upie...
Czy mo�na pisa� artyku� na powa�ny temat, je�li si� jest szarpanym mi�dzy
nadziej� i rozpacz�? Wykluczone, nie mo�na! Zn�w, kiedy zadzwoni� telefon,
siedzia�am na tapczanie w ponurym zamy�leniu, nie maj�cym nic wsp�lnego z
estetyk� wn�trz dom�w kultury. Ostry d�wi�k poderwa� mnie jak tr�bka bojowego
ogiera. Prawda, klin klinem! Precz z beznadziejn� rozpacz�!
� Dobry wiecz�r...
� No, nareszcie! � wykrzykn�am zniecierpliwionym g�osem.
� Co to znaczy: �No, nareszcie�? Tak si� wita starych znajomych?
� No pewnie, �e tak. Co pan najlepszego narobi�? Nie dzwoni� pan przez dwa dni i
ten pan z pokoju trzysta trzydzie�ci sze�� zn�w mi zacz�� skaka� po g�owie.
� Natychmiast nadrabiam niedopatrzenie. Nie mog�em dzwoni�, bo wyje�d�a�em w
delegacj�, ale ju�, jak pani widzi, wr�ci�em i w�a�nie dzwoni�.
� No to chwa�a Bogu. Wie pan, tak si� zastanawia�am nad tym, co pan mo�e robi�,
i dosz�am do wniosku, �e s� tylko dwie mo�liwo�ci. W alei Lotnik�w jest rze�nia
miejska i wi�zienie. Albo pan jest rze�nikiem, albo naczelnikiem wi�zienia.
Zwa�ywszy pa�skie godziny pracy, mo�e pan by� jeszcze szatniarzem w Partii, ale
to by si� wtedy nie zgadza�o miejsce. Chyba �e jest pan nocnym str�em?...
� Nie jestem niczym z tego, co pani wymieni�a. Nocnym str�em bardzo chcia�bym
by�, ale nigdy mi si� to nie uda�o, pomimo licznych stara�.
� Co pan robi, opr�cz spe�niania zaj�� zawodowych?
� Bardzo ma�o rzeczy, bo ja naprawd� mn�stwo pracuj�. Czasem chodz� do kina,
czasem do teatru albo na koncert, a czasem po prostu jestem w domu, odpoczywam i
czytam.
� A jakie jest pa�skie ulubione zaj�cie?
� Bardzo �mieszne. Prowadzenie samochodu.
� Aprobuj�. Ma pan samoch�d?
� Mam.
� Jaki? T� warszaw�, kt�r� pan tu przyjecha�?
� A, nie. To by�a warszawa kolegi. Ja mam inny w�z, kt�rego aktualnie nie
u�ywam, bo jest w remoncie.
� Co mu si� sta�o? Wypadek?
� Nie, ja nie miewam wypadk�w, bo ostro�nie je�d��. Co� mu tam nawali�o w
przednim zawieszeniu i nawet mam z tym pewne k�opoty, bo to jest taki troch�
nietypowy w�z i nie mog� dosta� do niego cz�ci. Ale teraz niech mi pani lepiej
powie co innego...
Rzeczywi�cie, to by�o co innego. Zagadnienie ewentualnej zamiany kontakt�w
telefonicznych na osobiste na og� nie miewa nic wsp�lnego z przednim
zawieszeniem samochodu, oboj�tne, typowego czy nie. Nie dojrza�am jeszcze w
pe�ni do tej zamiany, ale temat rozwin�� si� bardzo wdzi�cznie. Po godzinie m�j
rozm�wca zapowiedzia� niewielk� przerw�, a potem nast�pny telefon.
W przerwie intensywnie my�la�am, co po podniesieniu s�uchawki, objawi�o si�
nast�puj�co:
� Wie pan co � powiedzia�am bardzo �agodnie � ja nie jestem partykularna i na
drobiazgach mi nie zale�y. Mo�e pan sobie by� hyclem albo cz�onkiem rz�du, albo
czymkolwiek, to mi jest doskonale oboj�tne. Ale imi� to jest element
nierozdzielnie zwi�zany z cz�owiekiem. Niech pan powie: jak panu jest naprawd�
na imi�?
W s�uchawce przez chwil� panowa�o milczenie, a potem us�ysza�am odpowied�.
� Ja pani� bardzo przepraszam za te tajemnice. Ja wiem, �e ta konspiracja
wygl�da idiotycznie, ale musz� pani wyzna�, �e ja w tej chwili wykonuj� bardzo
powa�n� i odpowiedzialn� prac� i w zwi�zku z tym nie mog� sobie pozwoli� na
zdradzenie swego incognito. Gdyby pani zechcia�a by� tak nies�ychanie uprzejma i
poczeka� oko�o miesi�ca, to znaczy, a� pani wr�ci z urlopu i a� ja wr�c� z
urlopu, to by�bym pani szalenie wdzi�czny. Potem ju� b�d� m�g� pani to wszystko
swobodnie wyja�ni�. A teraz naprawd� nie mog�.
� Dobrze � powiedzia�am g�osem, z kt�rego nie zdo�a�am usun�� akcentu g��bokiego
zdumienia. � Niech pan sobie zostanie zakonspirowany. Ja chc� wiedzie� tylko
imi�.
� Gdybym pani powiedzia�, jak mi na imi�, to by mnie pani b�yskawicznie
rozszyfrowa�a.
� No, nie! J�zef Cyrankiewicz to pan nie jest.
� Nie, nie jestem.
� No wi�c o co chodzi? Imion w kalendarzu skolko ugodno, jakim sposobem mia�oby
mi to co� powiedzie�? Nie mog� zna� cz�owieka bez imienia. Bez nazwiska, zawodu
i miejsca pracy mog�, bez imienia nie.
� To niech mi pani nada imi�, jakie si� pani podoba. Zgodz� si� na prawie ka�de.
� A je�li zgadn�, to si� pan przyzna?
� Przyznam si�.
Z�apa�am kalendarz, jak diabe� dobr� dusz�, i zacz�am od pierwszego stycznia.
Mieczys�aw?
� Mieczys�aw to pan nie jest � powiedzia�am stanowczo. � Nie wygl�da pan na
Mieczys�awa. Makary te� nie, wykluczone. Danuta i Genowefa odpada. Tytus? Nie ma
pan przecie� na imi� Tytus?
� Nie, nie mam.
� Eugeniusz? Eugeniusz m�g�by pan by�, pasuje do pana, Edward ewentualnie te�.
Telesfor, mam nadziej� nie? Kacper? Melchior? Baltazar? Najmo�liwsze z tego jest
jeszcze Kacper. Baltazar to kot. Julian mi si� nie podoba. Lucjan to od razu
Kydry�ski. Zreszt� jak to si� zdrabnia? Lucu�? Do kitu.
Dojecha�am w ten spos�b do dwudziestego stycznia i nagle, tkni�ta przeczuciem,
spyta�am:
� Hej, a mo�e ja ju� przejecha�am przez pa�skie imi�?
� Istotnie, ju� pani je wymieni�a.
� Masz ci los i co ja z tego wiem?
� Trudno, nie mog� nic powiedzie�. Jeszcze tylko powiem pani jedno: gdyby pani
uwa�nie czytywa�a Przekroje, to by pani bardzo dok�adnie wiedzia�a, kim jestem.
� Ostatni? Mam go w domu, ale jeszcze nie przeczyta�am.
� A nie, te dawniejsze.
Niczego si� nie dowiedzia�am. Od�o�ywszy s�uchawk�, �ami�c sobie r�ce i nogi,
run�am na szaf�, gdzie le�a�y stare czasopisma. Niestety, Przekroj�w nie by�o,
ju� dawno znajomi wynie�li. Zlaz�am z krzes�a i zacz�am rozmy�la�.
Co to wszystko ma znaczy�? Kim jest ten interesuj�cy, sympatyczny facet o
urzekaj�co pi�knym g�osie? Dlaczego si� otacza tak� tajemnic�? Ostatecznie, nie
musi mnie w ten spos�b intrygowa�, chyba �e uwa�a mnie za idiotk�, kt�ra w�a�nie
na to poleci. Ale po co mu to, przecie� nie ukrywam tego, �e mnie interesuje i
�e ch�tnie kontynuuj� znajomo��. Nie wygl�da na g�upiego smarkacza, przeciwnie,
wygl�da na powa�nego cz�owieka, kt�ry nie ma zaj�czk�w w g�owie. Wi�c co? Co ja
mam o tym my�le�?
Gdyby si� przyzna�, jak mu na imi�, zostawi�abym go w spokoju, nie docieka�abym
prawdy i czeka�abym cierpliwie, a� si� sam zdecyduje ujawni�. Ale to imi� mnie
zdenerwowa�o. Postanowi�am stan�� na g�owie i dowiedzie� si� wszystkiego.
Zacz�am od tego, �e przeczyta�am p� ksi��ki telefonicznej, sprawdzaj�c, jakie
instytucje znajduj� si� w alei Lotnik�w. Czyta�am systematycznie, od deski do
deski, i wsp�pracownicy zacz�li patrze� na mnie podejrzliwym wzrokiem. Co ona
robi? Zwariowa�a? Ju� nie ma bardziej interesuj�cej lektury ni� ksi��ka
telefoniczna?
� Pani Joanno � powiedzia� jeden z koleg�w, przyjrzawszy mi si� ze wsp�czuciem.
� Ja mam u siebie w domu ksi��k� telefoniczn� sprzed dziesi�ciu lat. Mo�e pani
przynie��? Skoro pani tak to lubi?...
Opr�cz rze�ni miejskiej i wi�zienia znalaz�am jeszcze mn�stwo r�nych
sp�dzielni i wojskowe zak�ady radiowe. Mo�e to to? Ale co to ma wsp�lnego z
handlem?
Po ksi��ce telefonicznej przeczyta�am r�wnie dok�adnie Przekroje z dw�ch
ostatnich lat, tak�e bez �adnego rezultatu. Nast�pnie utwierdzi�am otoczenie w
przekonaniu o moim ob��dzie, poniewa� wypisa�am z kalendarza wszystkie imiona od
pierwszego do dwudziestego stycznia i kaza�am im dorzuca� do tych imion znane
nazwiska. Wypowiedzi pada�y r�ne: Edward Ochab, Eugeniusz Szyr, Melchior
Wa�kowicz, Feliks Dzier�y�ski, Marceli Nowotko, Henryk Sienkiewicz, niestety,
wszystko nie to. �adnego promyka w ciemno�ciach.
Je�eli chodzi�o mu tylko o to, �eby mi dostarczy� zaj�cia, to ten cel w pe�ni
osi�gn��. Nad Przekrojami sp�dzi�am dwie godziny, nad ksi��k� telefoniczn� co
najmniej cztery. Ale upar�am si� i w rozmowach telefonicznych zaniecha�am
zadawania pyta�. Nie chcesz m�wi�, to nie.
Dzwoni� prawie codziennie. I wszystko by�oby dobrze, gdyby nie ten cier� w
sercu, na kt�ry koniecznie usi�owa�am znale�� lekarstwo, bo tak cholernie nie
lubi� by� nieszcz�liwa...
� ...Pok�j trzysta trzydzie�ci sze��, prosz�... I wreszcie ta okropna chwila.
� ...Obawiam si�, �e ju� si� nie zd��ymy zobaczy�. Wyje�d�am pojutrze rano, a
jutro mam zatkany dzie�...
Postanowi�am kategorycznie, �e nie b�d� p�aka�. Zgrzytaj�c z�bami, czeka�am na
telefon. Zadzwoni�.
� Musz� si� panu przyzna� � powiedzia�am s�odkim g�osem � �e ju� mi si� znudzi�
ten brak urozmaicenia w naszych wzajemnych kontaktach. Z przyjemno�ci�
obejrza�abym pana w naturze.
� O! Dojrza�a pani?
� Mo�e...
Klin klinem! Do diab�a, klin klinem! Wszystko mi jedno.
� Mam teraz, przed urlopem, cholernie du�o roboty...
� Och, co� pan kiedy� wspomina� o stawaniu na g�owie, jak si� bardzo czego�
chce...
� Chwileczk�, wezm� kalendarz... Jestem wolny jutro o dwunastej.
� Przepi�kna godzina. Przedtem pan zadzwoni?
� Oczywi�cie. A... napalisz w piecu?...
Bo�e, co za g�os! Zamkn�� oczy i tylko s�ysze� ten g�os...
� Mo�e...
Przyznaj�, �e to by�a lekkomy�lno�� albo nawet co� gorszego. Potraktowa�am
faceta jak rzecz, kt�rej mog� dowolnie u�ywa� i to na dobitek do cel�w
niezupe�nie moralnych. Ale nie by�am zdolna do my�lenia. Zaci�am si� i w duszy
tkwi�y mi tylko dwa s�owa: klin klinem...
Drug� lekkomy�lno�ci� by�o po�o�y� si� po po�udniu na tapczanie, nie zrobiwszy
przedtem porz�dku. Oczywi�cie, natychmiast zasn�am. O dziewi�tej obudzi� mnie
telefon.
� Wiesz, b�d� m�g� przyjecha� wcze�niej, mo�e zaraz po jedenastej. Mo�na?
� Oczywi�cie, prosz� bardzo. Czekam.
Od tego momentu zacz�a si� Sodoma i Gomora. Powinnam si� ubra�, uczesa�,
umalowa�, posprz�ta� normalny ba�agan oraz nadprogramowe pranie, kt�re wisia�o
na sznurkach, tymczasem nie mog�am odej�� od telefonu. Dzwoni�o ca�e miasto,
jakby si� um�wili. Przed jedenast�, jeszcze wci�� w dezabilu, od�o�y�am
s�uchawk� i natychmiast zn�w sygna�:
� ...Jad�... Wpad�am w pop�och.
� Za ile minut tu b�dziesz?
� Za pi�tna�cie.
�wi�ci patroni! Pi�tna�cie minut na wszystko!
W chwili kiedy zadzwoni� dzwonek u drzwi, by�am wprawdzie zrobiona od st�p do
g��w, ale po�owa prania wisia�a, a drug� po�ow� trzyma�am w obj�ciach.
Zostawi�am szmaty, otworzy�am drzwi i zn�w rzuci�am si� do telefonu. Rozmawia�am
bez sensu, pilnuj�c r�wnocze�nie, �eby przypadkiem nie wszed� do kuchni z uwagi
na przekl�te pranie. Wreszcie sko�czy�am rozmow�, unieszkodliwi�am go w fotelu,
sprz�tn�am wilgotne ga�gany, zrobi�am herbat� i przyst�pi�am do sp�dzania
wieczoru.
Nastr�j by� mi�y i swobodny i mia�am uczucie, �e znam tego cz�owieka ju� od
bardzo dawna. Nie wytrzyma�am i zn�w poruszy�am spraw� imienia. Odpowied� by�a
taka sama jak przez telefon:
� Nadaj mi, jakie chcesz...
Z nowym zapa�em zajrza�am do kalendarza i nagle przerazi�am si�. Pomi�dzy
pierwszym a dwudziestym stycznia figuruje mi�dzy innymi imi�: Izydor. Na lito��
bosk�! Przecie� nie ma chyba na imi� Izydor? Istotnie, ukrywanie takiego imienia
by�oby zupe�nie zrozumia�e. Przyjrza�am mu si� nieufnie. Nie, na Izydora nie
wygl�da�, ale kto to mo�e wiedzie�, pozory myl�...
� Nie potrafi� ci nada� imienia � powiedzia�am, zamykaj�c kalendarz � cokolwiek
bym wymy�li�a, ca�y czas mia�abym �wiadomo��, �e to nieprawda. Czy na pewno nie
mo�esz si� przyzna� sam?
� Ju� ci m�wi�em, �e nie mog�. Uwierz mi, �e to jest powa�niejsze, ni�
przypuszczasz. Daj� ci s�owo, �e to nie jest w �adnym stopniu zwi�zane z jakimi�
moimi prywatnymi sprawami ani z moim stanem rodzinnym czy cywilnym. Moja praca i
m�j tryb �ycia niejednokrotnie wymagaj� ode mnie takiego kamufla�u i musz� ci
si� przyzna�, �e ja nawet mam bardzo ma�o znajomych. Takich prywatnych
znajomych. To jest zupe�nie minimalna grupka ludzi, w�r�d kt�rych si� obracam i
kt�rzy mnie znaj�, i poza nimi nie zawieram �adnych nowych znajomo�ci. I
w�a�ciwie ta znajomo�� z tob� te� nie powinna by� zawarta...
� I to tak przez ca�e �ycie? Na wieki wiek�w jeste� skazany na otaczanie si�
tajemnic�?
� No nie, nie przesadzajmy. Porozmawiamy po urlopie. A teraz opowiedz co�,
bardzo lubi�, jak opowiadasz.
Siedzieli�my na tapczanie oparci o �cian�, obok siebie. Pali�a si� ma�a lampka,
radio gra�o rzewne melodie i nastr�j mia� prawo zrobi� si� bardziej intymny.
Zw�aszcza �e ja przecie� by�am zdecydowana wszelk� intymno�� powita� z aprobat�.
Ostatecznie mia� by� klinem czy nie? To, �e go widzia�am na oczy po raz drugi w
�yciu, �e nie mia�am poj�cia, kim jest ani jak si� nazywa, by�o dla mnie
pozbawione zasadniczego znaczenia. Cz�owiek jest wa�ny, a nie te drobne dodatki.
Nie zamierza�am wychodzi� za niego za m��, nie zamierza�am wi�za� si� na ca�e
�ycie i pozostawa� na jego utrzymaniu. Oczywi�cie, mog�o si� potem okaza�, �e
jestem nim zachwycona z wzajemno�ci� lub bez (przy czym to drugie by�oby mniej
przyjemne) i nasze kontakty mog�y si� utrwali�, ale r�wnie dobrze mog�abym go
wi�cej nigdy w �yciu nie zobaczy� i nie us�ysze�. By�am zupe�nie wolna i
zupe�nie doros�a i nie widzia�am �adnego powodu, dla kt�rego mia�abym si� wyrzec
tej drobnej fanaberii. A �e on sobie b�dzie my�la�?... A niech my�li, co chce.
Nie b�d� w niesko�czono�� siedzia�a i dr�czy�a si� panem z pokoju 336. To jest
sprawa zupe�nie beznadziejna, niech ja go wreszcie zapomn�. Bogu dzi�ki,
przytrafi� si� facet na poziomie, mo�e si� oka�e bardziej interesuj�cy?
Nie mia�am najmniejszej ochoty niczego opowiada�. Wola�am, �eby si� mn�
zainteresowa� mniej intelektualnie, bo si� ba�am, �e si� jeszcze rozmy�l�. I
chyba raczej swoich �ycze� nie ukrywa�am...
Nastr�j konsekwentnie zintymnia�. Konwersacja nieco okula�a i wszystko by�o na
najlepszej drodze, kiedy g�upie radio nagle zako�czy�o rzewne d�wi�ki i rzuci�o
w atmosfer� fatalny dysonans w postaci dziennika wieczornego. Diabli nadali
dziennik wieczorny... Wyg�osi�am w duchu wyszukane przekle�stwo i w�r�d
urozmaiconych efekt�w akustycznych znalaz�am Luksemburg. Opar�am si� na powr�t o
�cian�, spojrza�am na swego towarzysza i nagle co� mi przysz�o do g�owy.
� Wiesz, jestem zdania, �e w�a�ciwie marnujesz dary Opatrzno�ci. Z tym pi�knym,
radiofonicznym g�osem powiniene� by� spikerem radiowym. Mo�e jeste�?
� Nie jestem.
� I nigdy w �yciu nie by�e�?
� Mo�e kiedy� tam by�em, ale ju� nie jestem.
� Niepowetowana strata...
Wyra�nie nie podoba� mu si� ten temat i pewnie dlatego mnie poca�owa�, bo poza
tym nie wygl�da� na nieprzytomnie oszo�omionego moim towarzystwem. Zaczyna�am
si� nawet obawia�, �e przez telefon jestem bardziej interesuj�ca ni� w naturze,
co akurat tego wieczoru by�oby mi nieco nie na r�k�.
Ten poca�unek mnie zaskoczy�. Nie dlatego, �eby mia� by� czym� niezwyk�ym, bo w
tej sytuacji nale�a�o si� go raczej spodziewa�. Nie, to by�o co� innego, i to
co� okropnego. On u�ywa� tej samej wody kolo�skiej co tamten...
Tego by�o dla mnie ju� za wiele. Zbyt wyrazi�cie przypomnia�a mi si� przyczyna,
dla kt�rej zaprosi�am tu tego cz�owieka... Straci�am resztki rozs�dku, umiaru i
poczucia moralno�ci. Wszystko mi si� dok�adnie pomiesza�o. Ten by� nie w moim
typie, ale trzeba przyzna�, �e mi si� bardzo podoba�, tamtego usi�owa�am
nienawidzi�. Zamkn�am oczy i zobaczy�am tamt� twarz... i do tego ta cholerna
woda kolo�ska, kt�r� tak bardzo lubi� i kt�ra mi si� nieodparcie kojarzy z
najpi�kniejszymi chwilami w �yciu... Kt�ry tu jest w rezultacie? Ten czy
tamten?...
Prawda, przecie� nie chc� tamtego! Mam go sobie wybi� z g�owy... Ten jest co
najmniej tak samo interesuj�cy...
Z rozpacz� otworzy�am oczy i zbuntowana, rozgoryczona, zaci�ta, zdecydowa�am si�
na tego. Do diab�a z wod� kolo�ska! Gwa�townym ruchem przechyli�am si� przez
tapczan i z w�ciek�o�ci� wyszarpn�am lampk� z kontaktu...
Czyni�am gigantyczne wysi�ki, �eby usun�� sobie sprzed oczu obraz tamtej twarzy
i obraz powoli blad�. Facet przy moim boku by� jednak naprawd� na poziomie...
Widzia�am jego twarz w �agodnym blasku, kt�rym �wieci�o graj�ce cicho radio.
Podni�s� g�ow� i oparty na ramieniu, kt�re znajdowa�o si� pod moimi plecami,
przygl�da� mi si� przez chwil�.
� Wiesz, jeste� bardzo �adn� dziewczyn� � powiedzia� mi�kkim, cichym g�osem.
To dopiero teraz to zauwa�y�? Jak jest ciemno?
� Istotnie, w tym zielonym �wietle musz� by� szczeg�lnie pi�kna. Jak �wi�tej
pami�ci nieboszczka.
U�miechn�� si� i jeszcze przez chwil� na mnie patrzy�. I nagle co� si� sta�o.
Gwa�townie i nieoczekiwanie zmieni� mu si� wyraz twarzy. Zerwa� si�, wyci�gn��
mi rami� spod g�owy, usiad� wyprostowany i wygl�da� tak, jak cz�owiek z nag�a
hukni�ty w ciemi�, kt�ry koniecznie usi�uje przyj�� do siebie.
� Jezus Maria � powiedzia� zmienionym g�osem � co ja zrobi�em!
O Bo�e, co go znowu napad�o! Sumienie go szarpn�o, �e si� niemoralnie
zachowuje, czy co?
� Co si� sta�o? � spyta�am i podnios�am si� tak�e.
� Rany bosk