14675

Szczegóły
Tytuł 14675
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14675 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14675 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14675 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CICHE WODY. Powie�� wsp�czesna przez J. I. Kraszewskiego. Tom I. Wilno. Nak�adem i�drukiem J�zefa Zawadzkiego. 1881. ????????? ????????. � 10 ????? 1881 ?. ??????. ??????. ?? ?????????? ?. ?. ????? ??????????. (???????? ?????????, ? 149). CICHE WODY. W krze�le wygodnem, u�przys�onionego okna, siedzia�a staruszka, z�oczyma wlepionemi w�drzewa ogrodu, kt�ry a� do szyb prawie si� przybli�a�. O�wiecona bladem �wiat�em mroku, kt�ry �agodnie oblewa jej rysy, z�zadum�, na czole, z�przymkni�temi na wp� oczyma, ze srebrnemi g�adko przyczesanemu na skroniach w�osami, jak wieniec je opasuj�cemu, staruszka zdawa�a si� jak�� fantazy� Rembrandta, tak malowniczo pi�kne jej oblicze rysowa�o si� na ciemnem tle ci�kich firanek... Staro�� nie odj�a jej wdzi�ku, twarz tylko uczyni�a majestatycznie powa�n�, nadludzko prawie spokojn�, i�anielsko �agodn�. Patrza�y z�niej lata zwyci�zko przewalczone z��yciem, uko�ysanie ducha, cisza wielka su � mienia i�chrze�cia�ska rezygnacya... Wiek, kt�ry pofa�dowa� pi�kne czo�o, zag��bi� �ywe jeszcze oczy pod skronie, lecz nie odj�� jej wyrazu m�stwa i�si�y. Staro�� to by�a i�cia�em krzepka, i�duchem m�na, patrz�ca odwa�nie w�przysz�o��. Z dawnej pi�kno�ci zosta� jeszcze w�rysach i�wyrazie ten odblask, dany tylko do zachowania niewiastom wybranym, nad kt�remi nigdy niszcz�ca nie zapanowa�a nami�tno��. W tych oczach, co zadumane spogl�da�y w��wiat, nie widz�c go teraz, b�yska�a intelligencya, rozum i�jaka� pa�ska powaga, poczucie panowania nad �wiatem, czerpane z�g��bin czystej duszy. Arystokratyczna to by�a posta�, oblicze, fizyognomia, a�str�j czarny, skromny, lecz wykwintny i�starannie dobrany, dodawa� jej jeszcze tej cechy pa�skiej, kt�r� ka�dego uderza� musia�a. Na ma�ym stoliczku przed ni� le�a�a porzucona o�zmroku robota, r�k� jedn� podpar�a g�ow�, druga bia�a, drobna i�pi�kna spoczywa�a na por�czy krzes�a. �wieci�a na niej jedna z�ota �lubna obr�czka. Staruszka odpoczywa�a dumaj�c, mo�e oczekuj�c na podanie �wiat�a; bo zmrok pada� coraz g�stszy. My�li jej nie musia�y by� smutne, bo usta si� u�miecha�y z�lekka i�powieki na wp� spuszczone nadawa�y oczom wyraz bardzo �agodny, niemal ub�ogos�awienia. W pokoju panowa�a cisza, cisza doko�a... To, co otacza�o staruszk�, harmonizowa�o z�tem pi�knem zjawiskiem. Niewielki o�dw�ch oknach na ogr�d wychodz�cych gabinet, ciemno-zielono obity, pomimo tej barwy wygl�da� na mieszkanie spokoju i�dostatku... Na �cianach wisia�o kilka obraz�w, kt�rych ramy tylko z�ocone po�yskiwa�y w�cieniu; na kominie, w�kt�rym ogie� by� przygas�, sta� pi�kny zegar bronzowy ze �wiecznikami, w�k�cie szafa z�ksi��kami, sofa i�st� pe�ny niewie�cich gracik�w... Wszystek sprz�t by� w�jednym stylu troch� nie nowym, ale wytwornym i�smakownym. Pod jednem z�okien sta�y wazony z�kwiatami, bukiet na stole i�mniejszy na tym, przy kt�rym siedzia�a staruszka. �agodna wo� tych mi�ych go�ci rozchodzi�a si� po pokoju... Ciemnie� ju� zaczyna�o dobrze, gdy powolne, mierzone kroki s�ysze� si� da�y w�stronie drzwi g��wnych; staruszka zwr�ci�a nieco g�ow� nie zmieniaj�c postawy i�czeka�a. Drzwi si� otwar�y ostro�nie... � Lambert! odezwa�a si� cicho siedz�ca w�oknie. � C� mama tak siedzi po ciemku? rzek� wchodz�cy. � U�ywam, jak widzisz, tej szarej godziny kt�ra mojemu wiekowi mi�� jest, bo i�on sam szar� �ycia godzin�! Westchn�a i�u�miechn�a si� razem... S�u��cy wszed� w�tej chwili nios�c lamp�, i�postawi� j� na stole przed kanap�. Staruszka wsta�a od okna, i�gdy si� wyprostowa�a, postrzedz by�o mo�na, i� wiek, kt�ry nie odj�� wdzi�ku jej twarzy, nie pozbawi� jej te� postawy wspania�ej, ruch�w swobodnych. Sz�a ku siedzeniu wyprostowana, �ywo dosy� i�nie okazuj�c znu�enia. W m�czy�nie, na kt�rego �wiat�o lampy pada�o, cho�by jej by� nie nazwa� matk�, w�rysach pi�knej jego twarzy, tym samym jej wyrazie powa�nym, rozumnym a��agodnym � �atwo pozna� by�o syna nietylko ze krwi, ale z�ducha. Pi�kno�� jego tylko by�a w�ca�ym blasku, gdy twarz matki mia�a starte jej a�niezatarte �lady. Hrabia Lambert jak ona ubrany by� smakownie a�bez wymusu, skromnie, z�t� elegancy�, kt�rej si� nikt nie uczy, kto jej we krwi nie ma. W oczach i�na czole przy spokoju i�rozumie, wi�cej by�o �ycia i�ognia, ni� w�twarzy staruszki, kt�rej og�lne pi�tno wi�cej m�zkiego mia�o wyrazu. � Zk�d wracasz? zapyta�a, matka siadaj�c na kanapie... � By�em w�mie�cie � odezwa� si� zabieraj�c miejsce przy niej w�krze�le... To m�wi�c, spu�ci� g�ow�, r�ce wyci�gni�te z�o�y� i�zacisn��, i�� zdawa�o si�, �e z�umys�u da� t� kr�tk� odpowied�. Oczy matki chcia�y wyci�gn�� co� wi�cej. � C� bo milczysz, ty m�j kochany pessymisto? zapyta�a cicho... � A! bo doprawdy m�wi� niemam czego, a�wiecznie si� skar�y�, to tak nie m�zka, wstydliwa rzecz. � Nawet przed matk�? przerwa�a. � Szczeg�lniej przed matk�, kt�ra te skargi zawsze powtarzane umie ju� na pami��, i�zamiast wsp�czu� z�niemi, syna mo�e o�s�abo�� obwinia� � doda� hr. Lambert. Staruszka wci�� si� u�miecha�a. � Gdyby skargi i��ale, pocz�a � by�y egoistyczne... matkaby mo�e nie pob�a�a�a im; ale ty bolejesz nie nad sob�... Po kr�tkiem milczeniu doda�a: � Nowego powodu nie mia�e� do ubolewania? Lambert ruszy� ramionami. � Ci�gle si� je spotyka, rzek�, � nie nowe one s� sw� tre�ci�, ale pod tysi�cem postaci uderzaj� ci�gle... Zamilkli nieco; staruszka r�k� si�gn�a po robot�, kt�r� z�sob� od okna przynios�a, i�zwolna rozpl�tywa� j� zacz�a, m�wi�c powoli; � Tobie bo, m�j Lambercie, po powrocie do kraju, wszystko jako� czarnem si� wydaje; czasem troch� mam na sumieniu te przed�u�one podr�e. Popsu�y ci wzrok mo�e. � Chyba mi go poprawi�y, kochana mamo, odpar� �ywo syn. Widz� ja�niej, widz� lepiej, maj�c skal� do por�wnali. Niestety! jeste�my bardzo nizko... Tak, ale nie Jest�e to nam wsp�lnem z�innemi krajami, w�kt�rych... � W�kt�rych, podchwyci� hrabia, trafiaj� si� wyj�tki kubek w�kubek takie, jak u�nas regu�a i�powszechno��! � Pessymist�! powt�rzy�a staruszka � a�gdyby tak nawet by�o, tem pi�kniejsze masz zadanie. Hr. Lambert wsta� i�zacz�� si� przechadza� po pokoju... � Zadanie, na moje, bardzo skromnych wymiar�w, barki, tak olbrzymie, �e bez zarozumia�o�ci wyst�pnej, bra� si� go na nie nie godzi. Nie ma o�czem m�wi�, mamo kochana. Ze mnie dosy� b�dzie, zaprawd�, gdy ja sam nie ulegn� zarazie... � Lamciu! zbyteczna skromno�� � przerwa�a matka... zbytnia obawa. Ja si� nie l�kam dla ciebie zarazy, a�mam nadziej� owszem, i� swym przyk�adem... �miej�c si� przyszed� syn uca�owa� r�ce matki. � Kochana mamo, rzek� � nie psuj�e swojego jedynaczka!! Najlepiej za�, nie m�wmy o�tych zadaniach wielkich, i�zapomnijmy o�nich... Potar� czo�o... � Gdzie by�e�? spyta�a matka. Lambert si� zarumieni�. � Nie potrzebuj� odpowiedzi, widz� ju� po rumie�cu � doda�a staruszka. By�e� u�hrabiny Julii. � By�em � rzek� kr�tko Lambert � niestety! by�em! � Dla czeg�, niestety? czy nie mia�e� szcz�cia ogl�da� oblicza pi�knej Elizy? � Owszem! i�to szcz�cie wywo�a�o wykrzyknik. � Mia�a�by dzi� by� mniej uroczo pi�kn�? pyta�a matka. � Niestety!. pi�kn� by�a, zachwycaj�c�, anielsk�, m�wi� Lambert, a�widok jej dusz� mi przepe�ni� gorycz� i�smutkiem. A � bo nie ma na �wiecie widoku bole�niejszego nad tak� pi�kno�� anielsk� po��czon�, z�tak� p�ocho�ci�, z�tak�... nico�ci�, z�takiemi poj�ciami... Zamilkli oboje; staruszka patrza�a na robot�, Lambert si� przechadza� i�wzdycha�. � Przypomnij sobie, prosz� ci�, odezwa�a si� z�wolna matka � com ci m�wi�a o�hrabinie Julii i�jej c�rce, gdy� si� tani wybiera� ze mn�, zobaczywszy j� z�daleka? Zachwyci�a ci� na�wczas w�istocie prze�liczn�, twarzyczka, � nie chcia�e� wierzy�, gdym m�wi�a, �e ta maseczka tak anielsko pi�kna jest malowan�, laleczk�... Stare to a�niezmiernie prawdziwe przys�owie, kt�re si� powtarza we wszystkich j�zykach, �e jab�ko pada niedaleko od jab�oni. Mog�a� ta biedna Julia zrobi� co innego z�c�rki nad. istot� na wz�r i�podobie�stwo swoje? A�krew, a�prawo dziedzictwa, wp�yw towarzystwa i�atmosfera...? � To prawda! stokro� prawda! przerwa� gor�co Lambert; a�jednak chcia�oby si� patrz�c na ni�, uwierzy�, �e dla tego �licznego stworzenia Pan B�g uczyni� wyj�tek... � Jeste� bo formalnie zakochany � �agodnie wtr�ci�a matka. � L�kam si� tego � rzek� Lambert otwarcie. � Co� dopiero ja? zawo�a�a matka... �liczna Eliza, przy ca�ym swym posagu, imieniu, pi�kno�ci, by�aby dla ciebie i�dla domu � kl�sk� nieszcz�ciem... � Czy mama s�dzi, �e wp�yw m�czyzny, do kt�regoby si� mog�a przywi�za�, nie zmieni�by jej, nie rozbudzi�, nie...? � Wp�yw m�a, m�j drogi, musia�by walczy� z�daleko dawniejsze maj�cym prawa wp�ywem matki, rzek�a staruszka.. Dodaj do tego, �e m�� prowadzi�by w�a�nie w�t� stron�, do � k�d i�� i�przykro, trudno, a�matka w�kwiatki, wonie i��miechy. � To prawda! westchn�� Lambert... Pr�no si� �udzi�... niestety! Rozmowa zda�a si� wyczerpan�� gdy hrabina odezwa�a si� g�osem weselszym: � Nie pytam ci�, jak by�e� przyj�ty? � Dosy� uprzejmie i�dobrze, odpar� Lambert, z�jakim� wstr�tem wstrz�saj�c ramionami. Staruszka mia�a na ustach jakie� pytanie, i�zamilk�a wracaj�c do swej roboty. � Zasta�a� tam kogo? przeb�kn�a cicho. � By�oby nies�ychan� rzecz�, �eby w�godzinie przyj�cia u�hr. Julii salon kiedy by� pusty... odpowiedzia� Lambert. Znalaz�em ju� tam pi�knego Zdzisia, a�przesun�li si� p�niej: pachn�cy Roman, dowcipny Jeremi, elegancki Tadzio... Przyznam si� mamie, �e mo�e zapominam o�kim, bo... by�em w�jakim� humorze, roztargniony. � M�w: zazdrosny! � Ale, nie! przerwa� syn; o�pi�knego Zdzisia szepleni�cego tak przyjemnie, wstydby mi by�o by� zazdrosnym, inni za�, mama si� domy�li, wszyscy otaczali tron kr�lowej, to jest hrabiny Julii, kt�ra nawet obok c�rki tak by�a �wie��, pi�kn�, wydawa�a si� m�od�, b�yszcza�a dowcipem i�zdolno�ci�, �e opr�cz mnie mo�e, wszystkich zachwyca�a. Jeden Zdzi� z�blizka, a�ja troch� z�daleka, zostali�my wierni Elizie, za co zdawa�a si� by� nam wdzi�czn�. � By� sam hrabia Ludwik? zapyta�a matka. � Nadszed� gdy�my si� ju� rozchodzili, dowiedziawszy si�, �e panie wyje�d�a� maj�, m�wi� Lambert. Przelecia� jak b�yskawica, maj�c wida� za system, nigdy �onie w�jej chwilach rozrywki nie przeszkadza�... Ma��e�stwo dziwnie zgodne i�przyk�adne, pomimo �e najzupe�niej sobie obce, bo ka�de z�nich ma w�asny dw�r, swoich przyjaci� i�przyjaci�ki, gusta... � A! wiem! przerwa�a hrabina. Z�nieprzyk�adnych ma��e�stw jest to najprzyk�adniejsze... przynajmniej poz�r zupe�nej harmonii zachowa� umiej�... � Hrabia jecha� na polowanie � rzek� Lambert, ona � nie wiem... � B�d� na balu u�Leonowstwa? � Tak s�dz�, odezwa� si� syn � chocia� nie pyta�em. � A�ty? � Ja, cho�bym nie rad, pokaza� si� musz�, westchn�� Lambert. Mama tak�e? � Ale, nie, nie! przeprosisz, �em chora... Znudzi�abym si� �miertelnie. Mia�a m�wi� staruszka, gdy s�u��cy wszed� i�oznajmi� przybycie pu�kownika Leliwy... Us�yszawszy nazwisko, ruszy� si� �piesznie naprz�d m�ody hrabia, a�wstaj�ca z�kanapy hrabina matka da�a znak r�k�� �e nadejdzie. Drzwi boczne z�gabinetu, przez par� pokoj�w mniejszych prowadzi�y do salonu, w�kt�rym si� ju� lampa pali�a i�ogie� na kominie. Przed nim sta�, z�kapeluszem w�r�ku, cz�owiek nie m�ody, z�kr�tko postrzy�onemi w�osami siwemi, je��cemi mu si� na g�owie. jak szczotka.. Suchy, wyprostowany, chudy, twarz mia�. d�ug�, wyrazist�, niegdy� pi�kn�, dzi� tylko dziwnie energiczn�. Ogromne czo�o nadawa�o jej przy r�wnie przed�u�onej brodzie i��piczastym nosie, charakter jaki� niemal karykaturalny, cho� rysy by�y czyste i�mia�y ten styl, kt�ry dystynkcy� si�. zowie... Pu�kownik by� ubrany starannie, prawie za m�odo na sw�j wiek, kt�ry do lat sze��dziesi�ciu zbli�a� si� musia�. �ywo przyst�pi� do hrabiego Lamberta; podali sobie r�ce. Powitanie w�kilku s�owach zabrzmia�o francuzczyzn�, przyby�y bowiem nale�a� i�do tej epoki, i�do tej sfery, kt�ra tym tylko j�zykiem swobodnie si� wyra�a� umie. � Z�rana rozmin�li�my si�, rzek� pr�dko bardzo i�dosy� niewyra�nie, jakby si� czego� �pieszy� (by� to jego obyczaj); niezmiernie �a�owa�em.. Lambert si� sk�oni�. � Jako stary przyjaciel domu-m�wi� ci�gle p�dz�c i��ykaj�c na p� wyrazy pu�kownik � mog� otwarcie ci powiedzie�, kochany hrabio, �e czynisz sensacy�! S�owo daj�, nie przesadzam, ogromn� sensacy�. Te panie s� zachwycone... � Jakie panie? zapyta� Lambert. � Wszystkie w�og�le, co do jednej, ci�gn�� dalej pu�kownik � ch�rem g�osz� twe pokiwa�y. U�miechn�� si� m�ody hrabia. � Nie zas�u�y�em, rzek� sucho, bo nie mia�em jeszcze czasu nawet da� si� pozna�... � Ba! bal ba! podchwyci� go�� � te panie!! Nikt lepiej i�trafniej nad nie ludzi nie poznam je z�powierzchowno�ci. S�owo daj�! mnie si� zdaje, �e one taki maj� instykt przedziwny, �e cnotyby odgad�y z�r�kawiczki! Pu�kownik sam si� roz�mia� ze swego dowcipu, co zmusi�o s�uchacza, do lekkiego tak�e u�miechu sympatyi... � �W�a�nie przyby�em, m�wi� ci�gle go��, pocieraj�c niekiedy kr�tko ostrzy�one w�osy � aby hrabinie winszowa�. Sukces ogromny... Hrabia si� sk�oni� ch�odno. � Niewielk� wag�, za ma��, zdajesz si� przywi�zywa� do niego, rzek� pu�kownik... By� mo�e, i� masz prawo by� trudnym, nie przecz�; lecz niema�a to rzecz, gdy si� wyst�puj�c na �wiat, pozyszcze od razu dobr� opini�! To niezmiernie u�atwia dalsz� drog�... Spojrza� na s�uchaj�cego. i�zwolna po�o�y� d�o� na jego r�ce.. � Kochany hrabio � doda�... jedno ci tylko maj� do zarzucenia, �e z�Anglii przywioz�e� z�sob� troch� spleenu czy zbytniego ch�odu. H�? � Zdaje mi si�, �e ja z�tym ch�odem wyjecha�em, rzek� Lambert spokojnie Trzeba by� mlodymi roze�mia� si� pu�kownik W tej chwili nadesz�a hrabina, witaj�c dosy� uprzejmie pu�kownika, kt�ry z�nadzwyczajn� attency� przeprowadza� j� do kanapy... Dziekuj� ci, Pu�kowniku, �e nie o�nas! odezwa�a si�. To�by to by� grzech m�wi� go�� w�ci�g�ych uk�onach, ten zaszczyt, �em nieboszczyka hrabiego by� wiernym s�ug� i�cze��, jak� dla niego mia�em przenios�em na dostojn� ma��onk�, a�przyja�� na syna. Hrabina u�miechaj�c si� dzi�kowa�a, pu�kownik siedzia� ju� przy niej. Lambert stan�� w�niejakiem oddaleniu. � C� nowego? zapyta�a gospodyni. Nowin mn�ztwo, ale z�niemi, pocz�� pu�kownik, musia� mnie hr. Lambert uprzedzi�. O! nie l�kaj si� o�to � przerwa�a �miej�c si� staruszka � Czy roztargniony � odezwa� si� Leliwa � czy mniej sobie wa�y te nasze powszednie sprawy... Tymczasem drobne, maluteczkie rzeczy, cz�sto bywaj�... pe�ne znaczenia! Gospodyni spojrza�a, wzrokiem wywo�uj�c dalsze zwierzenia. Leliwa pochyli� si� jej do ucha i��ywo co� szepta� zacz��. � To chyba potwarz! zawo�a�a hrabina... � Si non e�vero... � Nawet nie hen trovato! ruszaj�c ramionami doda�a staruszka. Lambert siad� na nieco odsuni�tem krze�le... Poufna rozmowa z�pu�kownikiem przed�u�a�a si�, gdy do salonu bocznemi drzwiami wsun�a si� cicho, jakby boja�liwie, panna s�usznego wzrostu, bardzo skromnie ubrana, w�sukni pod szyj�, we w�osach. g�adko przyczesanych, z�twarzyczk� pi�kn�, ale jak marmur bezkrwist� i�blad�, w�kt�rej oczy czarne tem silniej po�yskiwa�y. Twarz to by�a tajemnicza, sfinksa zamkni�tego w�sobie i�jakby strwo�onego, aby kto z�niego nie doby� s�owa zagadki jego �ycia... Id�c zdawa�a si� chcie� przesun�� niepostrze�ona, nies�yszana, oczyma przel�k�emi bada�a wszystkich jak nieprzyjaci�. Co� dziwnie trwo�nego czy pokornie dumnego w�niej by�o.. Pomimo blado�ci marmurowej i�zatrwo�enia, panna by�a pi�kna i�chwytaj�ca oczy sw� oryginaln� pi�kno�ci�, kt�rej charakteru dodawa�y w�osy kruczej czarno�ci w�ogromnych splotach ukrywaj�ce g��wk� nieco pochylon�, jakby pod ich ci�arem si� ugina�a. Hrabina spojrza�a na ni�. � Anielciu! herbata! odezwa�a si�... Szeptem niedos�yszanym da�a odpowied� k�aniaj�c si� pu�kownikowi. Prze�lizn�a si� potem jak cie� po salonie, i�cicho znik�a we drzwiach do jadalni wiod�cych Hr. Lambert zdawa� si� nie widzie� nawet, gdy si� tak przemyka�a dyskretnie. � Hrabia by� dzi� u�pani Julii � odezwa� si� Pu�kownik � nieprawda�? to... nie�miertelna pi�kno�� i�m�odo��?? Nie mo�e nietylko podstarze�, ale jest jeszcze m�odziute�k�. Staruszka si� u�miechn�a troch� ironicznie. � Niestety! rzek�a � ma metryk� �yw� przy sobie... � A�c� nasz hrabia m�wi o�tej metryce? spogl�daj�c na niego bystro, zawo�a� Leliwa... M�wi� tylko to co wszyscy � odpar� m�ody hrabia: �e jest � bardzo pi�kn�. � �ywy obraz matki gdy ten wiek mia�a � pocz�� pu�kownik, � z�tym dodatkiem �e wyrazu niewinno�ci anielskiej tej � Candeur... jak� ma hr. Eliza, tamta, troch� trzpiotowata i�fi � glarna zawsze, nigdy nie posiada�a. Doskonale pami�tam j� panienk�!! � Wzdycha�e� do niej? � Ilu nas by�o, wszyscy! Kt� do niej nie wzdycha�? z�kogo si� ona nie �mia�a? m�wi� Leliwa � ale by�a bon enfant. Staruszka milcza�a, go�� m�wi� coraz si� unosz�c wi�cej i��piesz�c mocniej. � Ja przypominam sobie jej babk�... (hr. Elizy s�entend), � i�ta by�a r�wnie pi�kna, r�wnie �ywa. � I�r�wnie... p�ocha? bardzo cicho szepn�a staruszka, g�ow� podnosz�c i�zwracaj�c si� do pu�kownika. � R�wnie... zachwycaj�ca, doda� �ywo pu�kownik, jakby zapytania nie s�ysza� lub nie zrozumia�. Osobliwa rzecz � wtr�ci� po chwilce, nadaj�c wielkie znaczenie swemu postrze�eniu � babka zachowa�a sw� pi�kno�� i�� towarzyskie przymioty do p�nej staro�ci. Guwernerowie wnuk�w jeszcze si� w�niej kochali... To� samo zdaje si� hrabina Julia odziedziczy�a. � Ale ta wcale nie jest jeszcze tak... tak w�latach? odezwa�a si� hrabina. � Za pozwoleniem pani, przerwa� z�po�piechem pu�kownik: mia�a lat dwadzie�cia gdy za m�� posz�a, wiemy rok urodzenia hrabianki Elizy, zatem... � Jeste� niegrzeczny, m�j pu�kowniku � roz�mia�a si� staruszka, � bo kt� kobietom liczy lata, p�ki, jak ja, nie dojd�, siwych w�os�w... Go�� sk�oni� si� pociesznie, jakby si� przyznawa� do winy i�potar� tylko szorstkie swe w�osy. W�czasie tej rozmowy Lambert, ma�o si� jej przys�uchuj�c, zdawa� si� w�asnemi zaj�ty my�lami. Kiedy niekiedy wejrzenie matki od roboty si� podnios�o na niego, bada�o go i�smutne wraca�o znowu do niej. Kamerdyner wchodzi� maj�c oznajmi�, �e podano herbat�, gdy za nim wsun�� si� do salonu m�ody m�czyzna, boja�liwego jakiego� u�o�enia, dziewcz�cej skromno�ci, ruch�w nie�mia�ych, zarumieniony � i�u�progu ju� zak�opota� si� widocznie jak si� ma znale��, kogo wita� wprz�dy, czy Lambert, kt�ry siedzia� bli�ej, czy hrabin�, kt�rej wiek i�powaga dawa�y pierwsze�stwo. Ubrany niepoka�nie, tak, �e str�j, zreszt�, naj�ci�lej przyzwoity do solonu w�godzinie poobiedniej, m�g� naprowadzi� na wniosek, i� nowy go�� ubogim by� musia�; zreszt� wydawa� si� mile isympatycznie. Blond w�osy bez pretensyi u�o�one, przyg�adzone, otacza�y niebieskie wypuk�e oko, usta skromnie zaci�ni�te, m�odzie�cz� twarz czyni�y mi��. Brak�o jej charakteru wybitnego, mo�e nie dla tego, �e go mie� nie mog�a, lecz �e si� z�nim wydawa� nie chcia�a... Z powierzchowno�ci mo�na go by�o wzi�� zar�wno za nauczyciela jakiego� kunsztu, za jednego z�tych nielicznych artyst�w, kt�rzy pokor� pokrywaj� dum�, lub za wiejskiego obywatela. Lambert zobaczywszy wchodz�cego, ruszy� zaraz ku niemu, i�z�wielk� uprzejmo�ci� wita� go zacz��. Cho� go�� by� bardzo m�odym jeszcze, bo nie zdawa� si� mie� nad lat dwadzie�cia kilka, z�pewnem poszanowaniem dla niego wsta� spostrzeg�szy go pu�kownik, podnios�a si� na powitanie hrabina i�z�widoczn� �yczliwo�ci� r�k� ku niemu wyci�gn�a. Obcy by�by si� zdziwi� s�ysz�c, �e temu niepozornemu i�tak nie�mia�emu cz�owieczkowi, dano tytu� ksi���cy. Poniewa� drzwi ju� sta�y otworem do s�siedniego jadalnego pokoju, w�kt�rym owa blada panna Aniela krz�ta�a si� oko�o herbaty, � hrabina zapraszaj�c go�ci za sob�, posun�a si� naprz�d, a��e ksi��e zatrzyma� si� nieco z�Lambertem co� m�wi�c po cichu, pu�kownik skorzysta� z�tego i�poci�gn�� za gospodyni� domu... Pok�j jadalny, do kt�rego si� przenios�o towarzystwo, jak. salon, jak gabinet, jak wszyst � ko w�tym domu pa�skim a�skromnym, by� nie �wietny, ani uderzaj�cy, lecz star� po�wiadczaj�cy zamo�no�� i�nie zbyt gor�czkowe ubieganie si� za elegancy� modn�. Sprz�ty kosztowne i�pi�kne nie by�y �wie�e, wiele z�nich widocznie pochodzi�o z�bardzo dawnych czas�w; ale z�temi si� nie potrzebowano chwali�, jak to gdzieindziej bywa, pos�ugiwano si� niemi, nie przywi�zuj�c zbytniej wagi do ich �wiadectwa o�zamo�no�ci spadkowej rodziny, kt�rego ona nie potrzebowa�a... St�, przy kt�rym pierwsze miejsce zaj�a gospodyni, obok niej opr�nione krzese�ko panny Anieli, zasiedli p�kownik, ksi��� Adam i�Lambert. Rozmowa mniej teraz jeszcze si� wiod�a swobodnie ni� przedtem, co �atwo si� da�o wyt��maczy� przytomno�ci� milcz�cej i�jak cie� przesuwaj�cej si� panny Anieli i�nie�mia�ego ksi�cia. M�wiono o�rzeczach og�lnych, kt�re ma�o kogo obchodzi� mog�y, daj�cych si� bez wywo�ania dra�liwo�ci potr�ca� i�zbywa� powszedniemi s�owy, nie dobywaj�c ani uczucia, ani my�li z�tych, co si� niemi zabawiali jak w�wolanta. Ka�dy rzuca� swe s��wko, odbija� delikatnie rzucone naprzeciw siebie, i�gra ta to popis�w z�ostrym dowcipem pu�kownika bra� w�niej udzia� zastosowuj�c si� do og�lnego to � nu. Nikogo to nie bawi�o mo�e, ale milcze� nie wypada�o, rozmowa do herbaty tak by�a nieodzownie potrzebna jak sucharek i��mietanka... Szczeg�lniej ksi��� czyni� widoczne wysi�ki, aby nie da� przelecie� �adnemu s�owu skierowanemu w�jego stron�, nie podni�s�szy go, by nie uchybi� nikomu i�dowie�� nadzwyczajnej, troch� mo�e przesadzonej grzeczno�ci dla wszystkich.. Drug� oryginaln� postaci� przy herbacie by�a owa panna Aniela, staraj�ca si� by� niepostrze�on�, niewidoczn�, i�niechc�c� nale�e� do towarzystwa. Napr�no hrabina kilka razy to zapytaniami g�o�nemi, to wezwaniem ku sobie, to przypomnieniem, �e herbata stygnie, usi�owa�a j�, wci�gn�� w�to zaczarowane ko�o, od kt�rego stroni�a boja�liwie. Herbata by�a dla panny Anieli wybornym pretekstem do pozostania na stronie. Mo�na j� by�o pos�dzi� o. umy�lne zabawianie si� ko�o niej. bo przestawia�a na drugim stoliczku fili�anki zupe�nie niepotrzebnie, podnosi�a nakrywk� imbryczka, bra�a i�rzuca�a serwetki jakby tylko dla tego, by sp�ni� przyst�pienia do sto�u... W�r�d tych zaj�� machinalnych, r�k� jak�� niecierpliw� dokonywanych, panna Aniela czarnemi oczyma ukradkiem rzuca�a na wszystkich, i�wejrzenie jej bystre, przenikaj�ce chwyta�o r�wnie �ywo najmniejsz� oznak�, jak ucho najcichsze s�owo. Nie chcia�a by� osob� sw� u�tego sto�u, lecz my�l jej kr��y�a oko�o niego... Opr�cz hrabiny, kt�ra si� o�ni� troszczy�a i�par� razy powo�ywa�a, nikt zreszt� ani spojrza� na pann� Aniel�, bo ukradkowych wejrze� ksi�cia na ni� liczy� niepodobna by�o... Ksi��� biega� za ni� wzrokiem, lecz tak unika� i�spotkanie z�jej oczyma, i�schwytania na uczynku, i� nikt go pewnie nie wyszpiegowa�... Najsilniejsz� podpor� rozmowy by� nieoszacowany pu�kownik, mistrz wprawny, umiej�cy j� zastosowa� do os�b, pory, okoliczno�ci i�humoru. D�ugoletnie do�wiadczenie na tem polu czyni�o go w�salonie po��danym ka�dej gospodyni... Ju� si� prawie herbata ko�czy� mia�a, gdy zmuszona wejrzeniem znacz�cem hrabiny, panna Aniela zbli�y�a si� cicho do stolika i�fili�anki, staraj�c si� wsun�� niepostrze��nie i�bardzo po�piesznie zacz�a pi�, nie podnosz�c oczu, unikaj�c tego widocznie, aby kto� si� ni� nie zaj��. Blada jej pi�kna twarzyczka bledsz� si� jeszcze teraz zda�a; a�r�ce, kt�re fili�ank� uj�y w�pi�kne d�ugie bia�e paluszki, dr�a�y jakim� niepokojem... Ksi���, kt�ry par� razy spojrza� w�t� stron�, twarzy nawet zwr�conej i�pochylonej nie m�g� dostrzedz... By�o we zwyczaju, �e po herbacie m�czy�ni zostawali na cygarze w�pokoju a�staruszka odchodzi�a do salonu. Zaledwie si� ona poruszy�a, panna Aniela pr�dko postawi�a fili�ank� i�znik�a tak�e w�g��bi pokoju, wychodz�c drugiemi drzwiami... Hrabia Lambert podawa� w�a�nie cygara pu�kownikowi i�ksi�ciu; a�kamerdyner zamkn�� salon za hrabin�. M�czy�ni wygodnie umie�cili si� w�krze�le, zapalaj�c puros, kt�rych wo� rozesz�a si� po pokoju. Nazajutrz rano ten sam pu�kownik Leliwa, o�godzinie wcze�niejszej troch� ni� zwyk�e hrabiny Julii przyj�cie codziennych go�ci, przechadza� si� po jej salonie. Por�wnanie dw�ch tych mieszka�, wczorajszego hrabiny siwow�osej i�dzisiejszego pi�knej Julii, starczy�oby na okre�lenie charakteru dw�ch dom�w wielce r�nych od siebie. Salon hrabiny Julii by� prawdziwem pie�cide�kiem kobiety, kt�ra elegancyi uczy�a si� w�Pary�u, i�chcia�a je�li nie wyprzedza� mod�, przynajmniej na krok nigdy nie sp�ni� si� za ni�. �wieci�o tu, ja�nia�o, b�yszcza�o wszystko, a�by�o ozd�b, cacek i�kosztownych sprz�cik�w do zbytku. Bronzy japo�skie, chi�ska porcelana i�lalki, dywany i�gobeliny, obrazy nowych mistrz�w, cacka od Tahana, albu � my kosztowne chwyta�y za oczy.. Kwiaty stoj�ce przy oknach by�y jak najrzadsze i�najosobliwsze, takie kt�rych gdzieindziej nikt nie widzia� Wo�, kt�ra si� rozchodzi�a po tym przybytku, powietrzna, zaledwie pochwyci� si� daj�ca, nieznan� by�a jak�� i�zagadkow�, Nic tu pospolitego, powszedniego nie mo�na by�o spostrzedz w�rod tej mnogo�ci fraszek, nic takiego coby si� gdzieindziej znajdowa�o... Salon mia� pewne pi�tno oryginalno�ci fantastycznej, troch� jaskrawej, nieco wymuszonej, narzuca� si� oczom, przypomina� obraz Almy Tademy, dekoracy� teatru... ale g��wnie �wiadczy� o�bogactwie czy rozrzutno�ci... Drogo nabyte skarby te, wystawione na okaz, rzucone by�y po pa�sku prawdzie, w�nie�adzie, z�pewnym zaniedbaniem umy�lnem, kt�re chcia�o powiedzie�, �e si� tych �liczno�ci tak bardzo nie ceni. Atmosfera salonu wia�a jak�� zalotno�ci�, lekkomy�lno�ci�, upaja�a zmys�y... Nic powa�niejszego, przypominaj�cego twarde �ycie rzeczywiste nie mia�o prawa si� tu wcisn��. Ca�a sztuka pani domu wysili�a si� na to, aby tu o�ulicy, o�innym �wiecie o�wszelkim smutku mo�na by�o zapomnie� Pi�kne obrazy wystawia�y sceny jakie� nie naszego �wiata, idea�y wschodnich ba�ni, buduarowe przygody serc otoczonych bronzami, kryszta�ami, jedwabiami jak salon hrabiny Julii. Pu�kownik przeszed� si� by� par� razy po tej �wi�tyni mody i�elegancyi, roztargnionem okiem spogl�daj�c na ma�o go pono obchodz�ce fraszki, gdy podnios�a si� gobelinowa portyera, i�hrabina Julia zobaczywszy wprz�d Leliw�, wysz�a po�piesznie ku niemu, �liczne jeszcze, pulchniutkie dwie r�czki wyci�gaj�c do niego, z�pewnym rodzajem poufa�o�ci serdecznej, granej w�stylu pa�skim, bardzo �adnym, lecz nie wiem czy zdolnym zaufanie obudzi�. Pu�kownik jako cz�owiek nawyk�y bra� za dobr� monet� te okazy zimne uczucia, odpowiedzia� wnet nastrajaj�c si� do wzajemno�ci... Lecz, sp�jrzmy na hrabin� Juli�. Pu�kownik, unosz�cy si� nad t� w�a�ciwo�ci� krwi, kt�ra dawa�a paniom tym wiekuist� m�odo��, nic nie przesadza�. Dnia tego przynajmniej mo�na by�o, nawet przy �wiat�o�ci dziennej, nawet z�blizka si� w�ni� wpatruj�c, da� hrabinie... ledwie lat dwadzie�cia kilka, to jest o�kilkana�cie mniej, ni� ich liczy�a w�istocie... Je�eli kunszt jaki przyczynia� si� do o�wie�enia twarzyczki okr�glutkiej, r�owej, u�miechaj�cej si� dziecinnemi do�kami oko�o malinowej buzi � ten ten by� tak skryty tak utajony, �e oko najpodejrzliwsze odkry�by jego �lad�w nie potra � fi�o... Brunetka, bielutka, rumiana, z�oczyma czarnemi, hrabina Julia by�a odrobineczk� za pulchna mo�e na lata, o�kt�rych twarz m�wi�a, ale to, czyni�o ja dla znawc�w... pon�tniejsz� jeszcze. Posta�, twarz, r�ka, n�ka, wszystko �wiadczy�o o�krwi prastarej i�przez pokolema wypieszczonej. Kwiatek by� oran�eryjny kt�ryby na wietrze i�s�ocie nie wytrzyma� dnia jednego, ale jak przedziwnie rozwiniety, pi�kny, wonny!! Co m�wi�y oczy, trudno by�o dostrzec; strzela�o z�nich bystre poj�cie praktyki �ycia � mo�e nic wi�cej krom sztuki p�atania figl�w zabawiania si� z�prawd�, z�fa�szem, jak kontek z�k��buszkiem. Ca�a z�reszta �liczna pani przypomnina�a pieszczon�, kotewk�, kt�rej mia�a ruchy mi�ciuchne, �agodne a�straszne... R�czka nawet bia�a i�pulchna, uzbrojona by�a w�opalowe pazurki d�ugie o�ostre a�jak wypil�gnowane! To cudo ubrane by�o na rano w�sukni� czarn�, z�ozdobami szkar�atnemi, jaskrawo i��mia�o a�szeroko rozrzuconemi po niej. Na Palcach prawej r�ki �wieci�y turkusy olbrzymie i�brylanty. N�ka w�rannym trzewiczku szytym ponsowo i�ustrojonym jak kolebka dzieciny wysuwa�a si� jak na pokusie z�pod su- kni... Ka�dy ruch by� obrachowany, nie dla starego pu�kownika pewnie, lecz �eby wprawy nie traci� i�by� zawsze sous les armes. �ywo zbli�y�a si� do go�cia, g��wk� nieco wychyliwszy ku niemu... � A�c�, kochany p�kowniku? odezwa�a si� g�osem, w�kt�rym jakby na��g weso�ego �miechu przebija� si� intonacyj. By�e� wczoraj? Rozmowa toczy�a si� francuszczyzn�, kiedy niekiedy wyrazami pospolitej mowy przeplatan�. Naturalnie, �em by� � rzek� Leliwa zajmuj�c miejsce przy kanapie, na kt�r� z�gracy� rzuci�a si� hrabina, � by�em i�stara�em si� je�li nie wybada�, to wyrozumie�. Hrabina wiesz, �e ja tam jestem uwa�any jako przyjaciel domu, bo nieboszczyk mnie kocha� i�stara hrabina jest mi bardzo �yczliw�. Zdaje mi si�, �e mnie tam maj� za zupe�nie nieszkodliwego, starego pr�niaka... kt�ry resztki �ycia stara si� zno�nie przep�dzi�. � Wi�c c�? niecierpliwie przerwa�a hrabina Julia... � Nie powinienem si� myli�, doda� Leliwa: Lambert jest � zakochany, lecz... � Co za �lecz!� to wybornie, ja tego w�a�nie chc� � zawo�a�a hrabina � tego mi potrzeba... Niech tylko zakochany b�dzie, reszta przyjdzie sama z�siebie. Wierz mi, pu�kowni � ku, w�Elizie bezkarnie si� zakocha� nie mo�na. � Spodziewam si�.! potwierdzi� pu�kownik � lecz, ja powtarzam, lecz � potrzeba zna� Lamberta... � A! m�j Bo�e! �wawo i�gor�co pocz�a hrabina: mech sobie b�dzie kim, czem chce, jest m�czyzn� m�odym, ma w�sobie krew... gdy si� zakocha. Z lekka uderzy�a w�r�ce i�zamilk�a. Pu�kownik milcza� te�, i�dawszy si� wys�owi� gor�czce tej, zacz�� powoli: � Pozwoli mi hrabina m�wi�? G�ow� dano mu znak przyzwalaj�cy... � Lambert jest istotnie wyj�tkowym... Wieje wzi�� po matce, nic prawie po ojcu, kt�ry by� serdecznie dobrym i�mi�kkim cz�owiekiem. Stara hrabina da�a mu sw� energi� i�ten pogl�d na �wiat, poj�cie �ycia, jak�e to mam nazwa�? puryta�skie, sparta�skie, pedantyczne... surowe... Pobyt za granic� zamiast go o�ywi�, zdaje si�, �e go jeszcze ostudzi�... Hrabina Julia lekko pod�wign�a bia�emi ramionami. � Kochany pu�kowniku, rzek�a zni�aj�c g�os: � Wszystko to co m�wisz, interesuje wi�cej Elize moj�, ni� mnie. To jej rzecz b�dzie da� sobie z�nim rady; a��e ma instynkt przedziwny, wol� wielk� i�pi�kna jest jak anio�, a on zakochanym b�dzie d�ugo je�li nie zawsze... kwestya to rozstrzygni�t�... Mnie za�, otwarcie ci m�wi�, bo dla ciebie sekret�w nie chc� mie�, mnie o�to idzie, aby za niego wyda� Eliz�; no i�wyda� j�, rych�o. U�miechn�� si� pu�kownik, zarumieni�a hrabina, i�m�wi�a �ywo, chc�c zatrze� wra�enie to, i� nie rada by�a, �e j�, odgadni�to. � Rych�o, prosz� ci�, dla tego, �e si� l�kam, aby kto inny mniej dla nas stosowny nie zbli�y� si� i�nie zba�amuci� mi, nie jej, ale mojego m�a. Z�tym, cho�bym w�ko�cu postawi�a na swojem, wol� unikn�� walki... Lambert bo, przyznam ci si�, jest moim idea�em dla Elizy. Rodzina, imi�, po�o�enie w��wiecie � nic nie zostawiaj� do �yczenia. Maj�tek bardzo znaczny i�� nadzieje pi�kne! On, ze wszech miar dystyngowany, przystojny, powiedzia�abym, �e pi�kny, ale si� zaraz u�miechniesz! No! tak! mam do niego s�abo��. Rozum, charakter, temperament! nic do zarzucenia... �Westchn�a i�chusteczk� batystow� niecierpliwie szarpa� zacz�a. � Pani mi pozwoli powiedzie� s��wko! oderwa� si� pu�kownik, kt�ry ju� ledwie d�ugie milczenie m�g� wytrzyma�. Idea�y! idea�y! na... kochank�w s� rzecz� �liczn�, na m��w niebezpieczn�. Jest to zawsze deser �ycia, a�pod � stawa, obiadu i�losu musi by� prozaiczna sztuka mi�sa. Je�li cbce pani szcz�cia hrabianki Elizy, nie idea� jej da� trzeba, ale jak naju�omniejsz� istot�, nad kt�r�by zapanowa�a... � Nie rozumiem ci� � przerwa�a rzucaj�c si� na kanapce hrabina; � masz wi�c tak� opinie o�Elizie, �e ona nad nim zapanowa� nie potrafi? Kochany pu�kowniku, doda�a r�czk� k�ad�c na jego r�kach � rozum, takt, cnota, energia, stoicyzm, purytanizm, filozofia, wszystko co chcesz ust�puj� przed u�miechem i�pieszczot� ukochanej! Najwi�kszych m�drc�w pi�tna, a�obdarzona pewnym instynktem kobieta, mie� b�dzie pod nogami. Rozum, energj�, wszystko mie� mo�e ten kto� dla drugich; dla niej oszaleje i�wyrzecze si� wszystkiego... Pu�kownik pochyli� g�ow�; nie �mia� zaprze- cza� aksyomatowi widocznie wyci�gni�temu z��ycia. � O�niemamy o�co sie k�opota� o�przysz�o�� Elizy � doda�a hrabina. Nad wiek sw�j jest wykszta�cona, obdarzona takim taktem... Powiesz mi, �e to moja jedynaczka, i�dla tego ja j� tak wielbi�. Oto� nie. �mia�o na wszelkiebym j� wystawi�a pr�by, tak cudowny ma instynkt... Dzi�, �aden z�was jej potrafi oceni�; zobaczysz � kiedy�! zobaczysz! Szczerbi�c pochyla si� do pu�kownika. � Jakby to... przy�pieszy�? jakby go zmusi�, aby nie zwleka�? W�mojej g�owie wszystko ju� u�o�one. Wiesz, ja nawyk�am do tego, �e si� musi dzia� co chc�, po mojej woli... Jeste�my w�pa�dzierniku � tak? my�la�am, �e � podpom�g�szy nieznacznie, da�oby si� to sklei� do karnawa�u, po Wielkiejnocy �lub... a�ja... jabym... Spu�ci�a oczy. Pu�kownik doda� cicho: � Hrabinaby chcia�a wyjecha� do Szwajcaryi... Gospodyni� da�a mu ma�ego klapsa, przesta� m�wi�. � Vous n�y allez pas de main morte! doda� poczekawszy nieco. Ja, cho� wierz�, �e czego chce kobieta B�g tego chce tak�e, nie wiem, nie wiem prawdziwie czy si� tak uda pop�dzi�. Mamy do czynienia nietylko z�bardzo ch�odnym i�rozwa�nym Lambertem, ale z�niezmiernie surow� mam�, kt�ra... � A! nie m�w mi o�tej mamie! przerwa�a hrabina. Ca�a moja nadzieja, �e my matki zawsze w�ko�cu dajemy si� dzieciom, zwyci�a�. Stara, niezno�na, pedantyczna, nad�ta, przesadzona ze sw� cnot�... o�kt�rejby du�o m�wi� mo�na... Ostatnie s�owa szepn�a cicho; pu�kownik podni�s� g�ow� zdziwiony, odpowiedzia�a mu u�miechem tylko. Stara, ko�czy�a hrabina, nie lubi�a mnie nigdy. Przyznam ci si�, fetais piquee, stara�am si� ��zdoby�, pope�ni�am nawet par�... obrzydliwo�ci, uni�a�am si� � nic to nie pomog�o. Zosta�y�my na poz�r bardzo mile i�ser- decznie, ale ja! ja w�niej czuj� nieprzyjaci�k�! Ja za� s�dz�, �e tak znowu dalece a� nieprzyjaci�k�!... przerwa� Leliwa. � A! u�mnie tak: kto nie jest ze mn�, jest przeciwko mnie! � No � rad��e mi, ci�gne�a nie ustaj�c na chwil� hrabina, � rad�, dop�ki jeste�my sami. Na m�a nic a�nic rachowac nie mog�. Znasz go: jest oboj�tny na wszystko, zaj�ty sob� i swojemi metresami, polowaniem, ko�mi... Ruszy�a ramionami... � Kroku nie zrobi� � m�wi�a dalej. Wiem, �yczy�by sobie Lamberta, pochlebia�by mu allians, ale postara� si� o�to!! Allez y�voir! Wszystko spada na mnie! � Nie ma innego sposobu, tylko go zaprasza� a�� po staremu, no � zazdro�� obudzi�! � A�fe! fe! przerwa�a gospodyni... to �rodek nie na niego. M�g�by ust�pi� pr�dzej... Elizie nie potrzebuje nawet dawac wskaz�wek! jak sobie ma z�nim post�powa�... takt ma, powtarzam ci � cudowny! Trzeba, by� ja widzia� przy nim... � Wi�c najw�a�ciwiej zostawi� to pannie Elizie � rzek� Leliwa; � a�jak�e jest dla niego usposobiona? Oczy czarne hrabiny za�mia�y si�. � A! powiadani ci, to dzieci� to duma moja! W�jej wieku ten spok�j, ta rozwaga, to panowanie nad sob�! powiadam ci � cudowne! Nie mam potrzeby l�ka� si� o��adne trzpiotowstwo, o��adn� s�abostk�... Lambert si� jej podoba�. By� mo�e, i� go pokocha, ale ona serca tak nie rzuci na losy... �ci � takt nad wiek... M�czy�ni j�, bawi�, ho�dy jej pochlebiaj�, � ale s�abo�ci nigdy �adnej. Im kto si� w�niej gor�cej kocha, tem ona zimniejsza... Pu�kownik s�ucha� nie �miej�c si� ju� odezwa�; wiedzia�, �e przeczy� by�oby napr�no, a�ostrzega� nadaremnie. � Wi�c, m�j pu�kowniku, zako�czy�a hrabina Julia � zwierzy�am ci si� jako przyjacielowi; rachuj� na pomoc twoj�... B�d� czynny, daj mi dow�d, �e mi �yczysz dobrze... A! ja tego tak pragn�, jak mo�e nigdy nic nie ��da�am w��yciu... � Mo�e by� pani pewn�, rzek� Leliwa, i� rzuc� si� na � niepodobie�stwo, byle jej s�u�y�. Poda�a mu r�k� hrabina, kt�r� pu�kownik z�troch� �miesznem uczuciem i�rozrzewnieniem do ust przy�o�y�... Na dzi� nie mam ju� wi�cej nic do powiedzenia, rzek� g�osem cichszym, � pr�cz �e mimo wstr�tu, trzeba si� zbli�y� do starej... � Kto� tam ma. wp�yw na ni�,? odezwa�a si� hrabina Julia. S�ysza�am, m�wiono mi, nie wiem czy prawda, ma tam by� w�domu jaka� daleka kuzynka, panna, kt�ra si� rzadko kiedy pokazuje... jaka� istota zagadkowa... Pogadaj� �e hrabina j� kocha, i��e ta ma na ni� wp�yw wielki. � Panna Aniela Siennicka? podchwyci� zamy�lony stary, g�adz�� w�osy siwe. O�wp�ywie jej nie wiem, bo w�og�le nie jestem sk�onny do przypuszczenia, by kto na hrabin� m�g� wp�yw jaki wywiera�. Panna Aniela w�istocie gra tam rol� cich� i�skromn�, nie wiem czym g�os jej s�ysza�, i�czy dwa razy straszne czarne jej oczy spotka�em... Istota jaka� boja�liwa dumna... nie wiem... � Wistocie nie wiesz nic, zacz�a u�miechaj�c si� hrabina � nic a�nic. To pot�ga jaka� ta anna Aniela. Ona jedna ma tam wp�yw i�w�adz�. Ma by� przesadnie skromna, dzika, nieprzyst�pna... Schyli�a si� do ucha Leliwie. � Pos�dzaj� j�, �e si� kocha w�Lambercie, �e... Pu�kownik pocz�� trz��� g�ow�. � To plotki! zawo�a�. � Hrabina jest tak surowa, rzek� Leliwa, �e najmniejszy poz�r starczy�by do pozbycia si� jej z�domu. � O! ja wiele, wiele wiem! szepta�a dalej hrabina Julia. � Panna ta ma brata, zupe�nie do niej niepodobnego... Ch�opak wychowany staraniem i�kosztem hrabiny, zepsuty, choruje na paniczyka, siostr� martwi i�rujnuje, ale ta jest, s�ysz�, �lepo do niego przywi�zana. Ch�opak bardzo nieg�upi... Przez niego, pochlebiaj�c mu nieco, mo�naby si� czego� dowiedzie�, wybada�... � Siennicki? powt�rzy� par� razy pu�kownik � � gdzie� to si� obraca? bo hrabina wszystko musisz wiedzie�! � Niestety! obraca si� to na bruku naszym. Ma jakie� miejsce gdzie� w�biurze, nie wiele go pilnuje, stara si� wcisn�� w�lepsze towarzystwa, cho� mu na to �rodk�w braknie. M�� m�j go par� razy spotka� na polowaniu � ale ma wstr�t do niego. Pod pozorem kuzynowstwa z�hrabiami jest w�pretensyach do towarzystwa... Gdyby� go na jaki wiecz�r ma�y, gdy u�mnie nikogo nieb�dzie, przyprowadzi�... � Ale ja go nie znam tak dalece, �em o�jego egzystencyi nie wiedzia�! roz�mia� si� pu�kownik. � To si� go postarasz. pozna�... Hrabina mia�a m�wi� dalej, gdy drzwi bocznego pokoju si� uchyli�y, i�twarz m�czyzny �rednich lat, resztkami dawnej pi�kno�ci i�m�odo�ci w�tpliwej �wiec�ca, wygolona �wie�o, u�miechni�ta, ukaza�a si� z�nich. � Nie przeszkadzam? By� to hrabia m��, wedle zwyczaju swego, faisant acte de pr�sence, melduj�cy si� na chwil�. Hrabia Ludwik, kt�rego zwano w�poufa�ych ko�ach l�Eternel, dla tego, �e jak �ona, mia� do m�odo�ci niewyczerpanej pretensye, zaprezentowa� si� z��ywo�ci� m�odzie�cz�, troch� nadrabian�. Pu�kownik wsta� go wita�. � C� to, madame Julie, jak widz�, na konferencyi ze starym pu�kownikiem? Wolno wiedzie� co�cie uradzili? � A! gdyby� ty, kochany Ludwiku, chcia� nale�e� do narady i�do naszej sprawy! � Nie � nie! nie! w�sprawy kobiece si� nie mieszam. Umywam od nich r�ce! rzek� hrabia. Jestem najmocniej przekonany, �e za moj� pani� (tu j� w�r�czk� poca�owa� galancko) � wyra�aj�c si� po ekonomsku, sianobym wozi�... Ale � o�c� idzie? Pani Julia nie odpowiedzia�a, pu�kownik zbywano go u�miechem, nie wiedz�c czy zdradzi� � Mog� wiedzie�? powt�rzy� hrabia. �ona szepn�a mu co� na ucho, zrobi� min� osobliw�, niedowierzaj�c�. � Przedewszystkiem � rzek� po namy�le � nie trzeba si� w��adnym razie kompromittowa�. To rzecz g��wna. Ta kochana Lizia, znajdzie sobie... � A! przepraszam ci�, drugiego Iakiego... Hrabia si� skrzywi�. � Nie rozumiem � to jakie� za�lepienie! rzek�. Bardzo go ceni�, ale co� niesmaczniejszego nad ten klejnot � trudno mi sobie wyobrazi�... Spojrza� na zegarek, by�o mu pilno... Zlekka, w�powietrzu poca�owa� �on� w�czo�o, �cisn�� r�k� jej i�pu�kownika, i�n�c�c co� wyszed� z�salonu, w�chwili w�a�nie, gdy. bardzo powolnym, mierzonym kroczkiem osoby, kt�ra nie widzi powodu, aby si� do czego b�d� w��wiecie �pieszy� potrzebowa�a � wesz�a innemi drzwiami hrabianka Eliza. Wiemy ju� przez pu�kownika, �e by�a podobn� do matki. Podobie�stwo w�istocie by�o uderzaj�ce, nie takie jednak, by znawca fizyognomij ludzkich, te dwie twarzyczki pokrewne sobie po�o�y� w�jednym rz�dzie, odrachowuj�c r�nic� charakteru, jak� wiek z�sob� przynosi. Twarz hrabianki mia�a wi�cej dumy, pewno�ci siebie, wiary w�swe b�ztwo, egoizmu, zuchwalstwa. Oczy patrza�y wyzywaj�c losy i�naj � grawaj�c si� z�nich. Prawda, �e przedziwna jej pi�kno��, jeszcze bardziej wyszlachetnione ni� matki rysy, nieposzlakowanej �czysto�ci profil, doskona�o�� kszta�t�w-czyni�y i� kr�lowa. Twarz przytem mia�a, pomimo m�odo�ci wielkiej tak� zmienno�� wyrazu, pos�uszn� ka�demu drgnieniu woli, i� nim dosz�a do go�cia i�matki, pod wra�eniami wewn�trznemi trzy razy si� przeobrazi�a... By�o co� strasznego w�tem kameleo�stwie przed wczesnem... Pu�kownikowi skin�a g��wk� protekcyonalnie, wiedz�c, i� uszcz�liwienie go jednem wejrzeniem by�o z�jej strony niewys�owionem dobrodziejstwem; matce si� u�miechn�a; obejrza�a si� po pustym salonie. � Jak to? dot�d nikogo szepn�a. � Czy � spodziewa�a� si� kogo? odpar�a matka � Ale m�j Bo�e! wszystkich zawo�a�a Eliza. M�wi�a to z�przekonaniem, �e �wiat s�u�y� jej by� powinien, i�� jakby pos�uszni woli pani, w�istocie zjawili si� te� we drzwiach � pi�kny Zdzi� i�pachn�cy Roman... Tych dw�ch typ�w salonowych niewiem czy warto dotyka�, tak w�jednej formie s� one odlane wszystkie... Mo�naby ich i�wielk� liczb� pokrewnych im, za rodzonych wzi�� Pi�kny Zdzi� by� w�istocie ch�opiec �liczny, lecz za nadto o�tem wiedzia�; pachn�cy Roman, kt�rego twarzyczka nie mia�a regularno�ci rys�w pierwszego, jeszcze z�wi�ksz�, pretensy� do elegancyi by� ubrany. Na obu twarzach �mia� si� ten wyraz nijaki dobrego towarzystwa, po za kt�rym niepodobna odgadn��, czy kryje geniusz, g�upot� czy mierno��. Jeszcze si� nie mieli czasu przywita� i�z�o�y� ho�du dwom pi�kno�ciom, gdy nadszed� elegancki Tadzio, kropla, w�kropl� do pierwszych podobny, tylko wi�cej od nich sob� zaj�ty... Wszyscy trzej stali jeszcze poczynaj�c rozmow� o�niczem, preludyami weso�emi o�tem samem, gdy si� zjawi� dowcipny Jeremi. Ten by� cokolwiek od poprzedzaj�cych go typ�w odmienny. Twarz jego promienia�a zarozumia�o�ci�, oczy tryska�y ��dz� popisu nienasycon�. Wszed� nios�c ju� na ustach przygotowany dowcip, kt�ry obudzi� wnet �miech weso�y gospodyni, oklask pu�kownika i�skrzywion� mink� by� powitany przez hrabiank� Eliz�. Dowcipny Jeremi, najbogatszy z�nich wszystkich, dla kogo tu w�a�ciwie przychodzi�, by�o nierozwi�zan� zagadk�. Siadywa� godzinami na cichej rozmowie z�hrabin�, kt�ra dla niego mia�a szczeg�lne wzgl�dy. By� to jej ulubieniec. Zaleca� si� hr. Elizie, ale do tej mniej mia� szcz�cia, pozwala�a sobie nie smakowa� w�jego dowcipie. Czasem jednak przychodzi�a jej fantazya zawraca� mu g�ow�, co si� jej udawa�o, a�gdy dokona�a �atwego � zwyci�ztwa, ze wzgard�, odwraca�a si� od niego. Z matk� nie mog�y si� w�zdaniach o�nim pogodzi�. Pu�kownik chwilk� jeszcze po�wi�ca� pannie Elizie, kt�ra dla� by�a dosy� �askawa, ale traktowa�a go z�g�ry, po angielsku si� nieznacznie wysun�� z�salonu. By� jeszcze w�sieni, gdy dowcipny Jeremi rzuci� za nim petard� swojego dowcipu. By� bardzo mo�e, i� �miech, kt�rym j� przyj�to, je�li go pu�kownik us�ysza�, zrozumiany by� przez niego... Hrabina roz�miawszy si�, z�lekka zacz�a stawa� w�obronie przyiaciela domu... � Ale on bo jest przyjacielem, wszystkich dom�w, gdzie si� dobrze jada, rzek� bezlito�ny Jeremi. Nie powiem, a�eby by� pasorzytem, bo nie potrzebuje cudzych obiad�w, jest to tylko fantazya. Natura ci�gnie wilka do lasu. Urodzi� si� na pasorzyta, los da� mu chleb, karmi si� cudzem przez amatorstwo. � Pu�kownik zas�uguje na szacunek... przerwa�a pani domu. � A�i�najzupe�niej, rzek� Jeremi. S�abo�ci budz�, politowanie, nie odejmuj�c szacunku nale�nego. C� biedny cz�owiek a�robi� opuszczony przez �on�, kt�ra go zna� nie chce, a�przez ni� zwi�zany z�tem towarzystwem, kt�re si� sta�o dla niego potrzeb�?... � �ona si� z�nim nie rozsta�a prawnie, wtr�ci�a hrabina � ale dla s�abego zdrowia musi bawi� we W�oszech... Widuj� si� z�sob� i�s� dobrze... � Tem lepiej, �e z�sob� nie �yj�! � doda� Jeremi... Pu�kownik zreszt� jest tak nam wszystkim potrzebny, tak mi�y, tak w�stosunkach pewny, i� ja go passyami kocham. Sam pierwszy... � I�dla tego sobie tu z�niego �artujesz, doda� przez z�by pi�kny Zdzi�. Korzystaj�c z�wolnej chwili, elegancki Tadzio sta� przed pann�, Eliza i�zdawa� si� prze�liczny sw�j paryzki ubi�r ranny chcie� jej ze wszech stron da� admirowa�. Hrabianka go mierzy�a oczyma ironicznemi, bez sympatyi, ale i�bez wstr�tu. Pok�j zajmowany przez pann� Aniel� Siennick�, znajdowa� si� w�tym samym korytarzu pa�acowym, na kt�ry wychodzi�y mieszkania zajmowane przez star� hrabin�. Potrzebowa�a mie� j� blizko siebie, bo j� kocha�a, a�ca�e niewie�cie gospodarstwo domu pod jej zarz�dem by�o. Dwoje tych sierot Siennickich, krewnych dosy� dalekich samej pani, wzi�a by�a ona niegdy� na wychowanie. Ch�opiec, niezmiernie zdolny. Pomimo �e si� dobrze uczy�, wyszed�, jake�my s�yszeli, na w�tpliwego co najmniej eleganta, poz�acanego m�odzie�ca, kt�ry zdawa� si� mie� przysz�o�� smutn� przed sob�. Tak o�nim s�dzono z�daleka. Panna Aniela, otrzymawszy wychowanie r�wnie� staranne, wzi�ta zosta�a przez hrabin� do towarzystwa. Nie chc�c jednak by� bezczynn� ani na �asce, sama dobrowolnie wzi�a na siebie obowi�zki gospodarskie, a�towarzystwa salonowego unika�a. W�charakterze jej by�o wiele niepotrzebnej dumy, za kt�r� karci�a j� �agodnie hrabina, kochaj�c bardzo, lecz nie sprzeciwia�a si� postanowieniu. wszyscy domowi wiedzieli dobrze, w�jakiem by�a zachowaniu u�starej pani, i�szanowali j�, na co z�innych wzgl�d�w zas�ugiwa�a. �ycie tego ubogiego dziewcz�cia, rzuconego w�dom pa�ski i�nawykaj�cego mimowolnie do wyg�d i�zbytku bez troski, mog�oby je popsu� i�wp�yn�� smutnie na przysz�o��, gdyby panna Aniela nie by�a wy�sz� nad wszystko co j� otacza�o. Za wczasu zrozumia�a swe po�o�enie i�po��czone z�niem niebezpiecze�stwo. Mo�na powiedzie�, �e �y�a w�tej atmosferze prawie ni� nie oddychaj�c, odosabniaj�c si�, nie chc�c si� wcieli� do tego �wiata, kt�ry uznawa�a za obcy sobie. Pi�kna, wykszta�cona, spokrewniona z�pa�skim domem, kochana przez hrabin�, kt�ra pragn�a si� zaj�� jej losem, panna Aniela �atwo mog�a marzy� o�bardzo �wietnem ma��e�stwie � lecz wzdryga�a si� na sam� my�l jego, nie maj�c nic opr�cz swego ub�ztwa i�dumy w�posagu. W pa�acu obawiano si� jej mo�e wi�cej ni� kochano j�, cho� by�a dobr� i�uprzejm� � wi�zywano j� dumn�, bo ani wy�szym, ani ni�szym spoufala� si� z�sob� nie dawa�a. Opr�cz. starej hrabiny nie zna� jej bli�ej nikt, unika�a wszystkich. Znaczniejsz� cz�� dnia sp�dza�a w�swoich dw�ch pokoikach nad robot� lub nad ksi��k�. Dwa te pokoiki, urz�dzone prawie ubogo, w�kt�rych stare pami�tki sierocego domku g��wne zajmowa�y miejsca, w�pa�acu hrabi�w by�y prawie anomali� jak��. Aniela pozbiera�a tu resztki rodzicielskiego mienia, nie maj�ce innej warto�ci nad t�, �e do nich �ycie ich dawne przylgn�o... Skromna stara komoda stoj�ca mi�dzy oknami, nale�a�a niegdy� do jej matki, krucyfiks na niej przypomina� pok�j ojca... Zachowa�y si� tu po nim nawet skrzypce, laska, a�po matce tamburek, z�o�ony te � raz przy ��ku. Takich niezrozumia�ych dla obcych, bez warto�ci rzeczywistej, rzeczy starych, pe�no te� by�o po k�tkach. �adnych wytworniejszych sprz�t�w, kt�remiby j� by�a hrabina rada obdarza�, nie przyjmowa�a panna Aniela, chc�c mie� zawsze w�pami�ci swoje uboztwo... Str�j jej by� te� zawsze a� do przesady niekosztowny i�niepoka�ny o�tyle, o�ile do salonu pa�skiego da� si� uczyni� jak najprostszym. Hrabina zwa�a to czasem przesad� i�dzieci�stwem, lecz s�abostce swojej ulubienicy ulega�a. Powolne i�bardzo zr�czne staranie o�to, a�eby j� z�pa�skim �wiatem przejedna� i�wcieli� do niego, dot�d si� zupe�nie nie powodzi�o. Rozmowna gdy by�a sam na sam z�hrabin�, panna Aniela go��mi jej stawa�a si� milcz�c�, i�z�musu tylko dawa�a si� wci�gn�� do nic nieznacz�cej rozmowy. Zupe�nie odmiennego temperamentu i�charakteru by� brat jej, m�ody Siennicki kt�remu wiele w�pocz�tkach przebaczano dla siostry, ale w�ko�cu musiano si� go pozby� z�domu i�zmusi� do my�lenia o�sobie. Po kilkakro� dawana pomoc, ratowanie w�po�o�eniach przykrych, jakie w�asn� win� na siebie �ci�ga�, tak go uzuchwala�y �e w�ko�cu hrabina, dla jego w�asnego dobra wyrzec si� go musia�a. Chcia�a nak�oni� i�Aniel�, aby zerwa�a czasowo z�bratem, a�przynaj � mniej wyzyskiwa� mu si� nie dawa�a, lecz to przechodzi�o si�y przywi�zanej siostry. Stosunki wi�c mi�dzy rodze�stwem zosta�y na dawnej stopie, chocia� pan Adolf Siennicki, u�hrabiny ju� bywa� nie mia� prawa, a�Lambert zaledwie go z�dala wita�... Surowy ten wyrok �ci�gn�� na siebie Siennicki w�asn� win�, niewdzi�czno�ci� i�zuchwalstwem. R�w