4193

Szczegóły
Tytuł 4193
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4193 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4193 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4193 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Helena B�awatska Doktryna Tajemna, tom 1&2 PRZEDMOWA Prawdy, zawarte w Doktrynie tajemnej w �adnym sensie nie s� podawane jako objawienia. Wiedz� zawart� w tej ksi��ce mo�na znale�� w tysi�cach tom�w �wi�tych pism wielkich azjatyckich i wczesnych europejskich religii. Faktem jednak jest, i� tam jest ona rozproszona, zapisana tysi�cami fragment�w i ukryta pod glifami oraz symbolami, kt�re, oderwane od siebie, s� odczytywane inaczej, ni� powinny by�. Po d�ugiej i �mudnej pracy, dzi�ki pomocy mistrz�w, powsta�a ta ksi��ka, zbieraj�ca prastare twierdzenia i ��cz�ca je w harmonijn� ca�o��. Zb�dn� rzecz� jest t�umaczenie, i� nie jest to ca�okszta�t tajemnej doktryny, ale jedynie jej okre�lone fragmenty, wybrane z podstawowych za�o�e�, kt�re o�wiec� szukaj�cych prawdy, wska�� �cie�k� w�drowcom, podtrzymaj� w�tpi�cych. Nale�y jasno podkre�li�, �e nauki zawarte w tych tomach nie s� w�asno�ci� hinduskiej, zoroastria�skiej, chaldejskiej czy egipskiej religii, tak samo jak nie przynale�� do buddyzmu, islamu, judaizmu czy chrze�cija�stwa. Doktryna tajemna jest istot� ich wszystkich. Wytrys�y z niej r�ne systemy religijne teraz dopiero mog� by� ponownie zanurzone w rodzimym �ywiole, z kt�rego wyros�y wszystkie tajemnice oraz dogmaty, rozwin�y si� i uleg�y zmaterializowaniu. Cel tej pracy mo�e by� uj�ty w nast�puj�cy spos�b � chodzi o wykazanie, i� przyroda nie jest przypadkowym zbiorowiskiem atom�w, i wyznaczenie cz�owiekowi przynale�nego mu miejsca w schemacie wszech�wiata; o wybawienie z poni�enia i zapomnienia prastarych prawd, stanowi�cych podstaw� wszystkich religii oraz o udowodnienie podstawowej jedno�ci ich �r�d�a; o wykazanie, i� nauka wsp�czesnej cywilizacji � jak dotychczas � jeszcze nie dotar�a do ukrytej dziedziny przyrody. Doktryna tajemna jest ksi��k� w s�u�bie ludzko�ci i tylko ona mo�e j� ocenia�. De minimis non curat lex H. P. B�awatska [Uwaga! W poprzednich ksi��kach lej serii nazwisko autorki by�o zapisane m wersji spolszczonej � Blawacka; przyp. wyd.], Londyn 1888. WPROWADZENIE S�ucha� uprzejmie, s�dzi� �agodnie. Od chwili pojawienia si� w Anglii teozoficznej literatury, jej nauki zacz�to okre�la� mianem buddyzmu ezoterycznego. I sta�o si� nawykiem, jak m�wi stare przys�owie, �e b��d toczy si� po pochy�o�ci, podczas gdy prawda musi z mozo�em pi�� si� pod g�r�. Stare truizmy cz�sto okazuj� si� najm�drzejsze; ludzki umys� nie jest ca�kowicie wolny od tendencyjnych uprzedze�, a stanowcze opinie kszta�tuj� si� nieraz przed gruntownym zbadaniem przedmiotu sporu ze wszystkich stron. Zosta�o to powiedziane w zwi�zku z upowszechnieniem si� podw�jnego b��du: sprowadzeniem teozofii do buddyzmu oraz pomieszaniem tez filozofii religijnej g�oszonej przez Gotam� Buddh� z doktrynami naszkicowanymi w Buddyzmie ezoterycznym. Trudno by�oby sobie wyobrazi� co� bardziej myl�cego; jednocze�nie da�o to nieprzyjacio�om teozofii bro� do r�ki; jak bowiem wyrazi� si� pewien czcigodny palio-log, nie by�o w tym tomie ani ezoteryzmu, ani buddyzmu. Prawdy ezoteryczne pomieszczone w pracy Sinnetta przesta�y nimi by� z chwil� opublikowania. Nie obejmuje ona tak�e religii Buddy, a jedynie gar�� twierdze�, wzi�tych z dotychczas ukrywanej wiedzy, uzupe�nionych obecnie dalszymi tezami, rozbudowanych i wy�o�onych w kolejnych tomach. Ale i p�niejsze dzie�a, jakkolwiek r�wnie� podaj� niekt�re twierdzenia Doktryny tajemnej Wschodu, zaledwie uchylaj� r�bka ciemnej zas�ony. �aden bowiem, nawet najwi�kszy z �yj�cych adept�w, maj�cy zgod� na publiczne objawienie prawd, nie m�g�by tego uczyni�, gdy� narazi�by na po�miewisko, drwiny i oszczerstwa to, co tak skutecznie by�o przez wieki i eony utajone. Buddyzm ezoteryczny jest �wietn� ksi��k� o nader niefortunnym tytule, jakkolwiek nie oznacza on wi�cej ni� tytu� niniejszego dzie�a � Doktryna tajemna. Jest niefortunny, poniewa� ludzie przywykli s�dzi� o rzeczach na podstawie ich zewn�trznego wygl�du, a nie ich w�a�ciwego znaczenia. Zwiod�o to r�wnie� cz�onk�w Towarzystwa Teozoficznego. Najpowa�niejszy jednak g�os protestu podnie�li bramini. Do usprawiedliwienia i ja si� poczuwam, Buddyzm ezoteryczny bowiem zosta� mi przedstawiony w postaci gotowej ju� ksi��ki, i nie wiedzia�am, jakie brzmienie chcia� Sinnett nada� s�owu buddhyzm. Jak s�dz�, win� za to nale�y obarczy� tych, kt�rzy po raz pierwszy publicznie og�osili wiedz�, zapominaj�c wszak�e o zaznaczeniu r�nicy pomi�dzy buddyzmem � systemem religijnym etyki, g�oszonym przez wznios�ego Gotam�, nazwanego tak od jego tytu�u Buddha (O�wiecony), a buddh� � m�dro�ci� lub poznaniem (vidya), w�adz� poznawcz�, od pierwiastka sanskryckiego budh � pozna�. To my, teozofowie hinduscy, jeste�my rzeczywistymi winowajcami, aczkolwiek w swoim czasie uczynili�my wszystko, co by�o w naszej mocy, aby ten b��d naprawi�. Mo�na by�o bez wi�kszego problemu unikn�� owego b��dnego terminu; wystarczy�o zmieni� zapis s�owa i za og�ln� zgod� zar�wno pisa�, jak i wymawia� buddhyzm zamiast buddyzm. Takie wyja�nienie na pocz�tku naszego dzie�a by�o nieodzowne. Religia M�dro�ci jest dziedzictwem wszystkich narod�w na ca�ym �wiecie, chocia� w przedmowie do pierwszego wydania Buddyzmu ezoterycznego powiedziano, �e w 1883 roku ani ja, ani �aden inny �yj�cy Europejczyk nie zna� abecad�a nauki, po raz pierwszy wyst�puj�cego w naukowej szacie. Ten b��d musia� powsta� przez przeoczenie, to wszystko bowiem, co zosta�o objawione w tym dziele, zna�am znacznie wcze�niej, ni� zosta�am zobowi�zana (w 1880 roku) do udzielania nauk Doktryny tajemnej dw�m europejskim d�entelmenom, z kt�rych jednym by� autor tego� Buddyzmu ezoterycznego. Nie da si� za� ukry�, �e jestem Europejk� z urodzenia i wychowania. Warto te� doda�, �e powa�na cz�� filozofii wyk�adanej przez Sinnetta by�a podana trzem osobom w Ameryce jeszcze przed opublikowaniem Izis ods�oni�tej; w�r�d nich by� pu�kownik H. S. Olcott. Jego nauczycielami byli: wtajemniczony W�gier, Egipcjanin i Hindus. Za ich zgod� Olcott udziela� niekt�rych poucze�, albowiem nie nadszed� jeszcze czas pracy publicznej dla dw�ch pozosta�ych. Nast�pi� on wszak�e dla innych, czego dowodem s� ksi��ki Sinnetta. �adna jednak z teozoficznych prac nie zyskuje jakiej� dodatkowej warto�ci z tego tytu�u, �e ro�ci sobie pretensje do bycia autorytetem. Etymologicznie s�owa: adi i Adhi Buddha, jeden (lub pierwszy) i M�dro�� Najwy�sza s� terminami, kt�rymi w swoich tajemnych traktatach pos�ugiwa� si� Aryasanga. Stosuj� je obecnie wszyscy mistycy buddyzmu p�nocnego. S� to sanskryckie okre�lenia, nadawane przez najdawniejszych Ari�w nieznanemu b�stwu. Ani w Wedach, ani we wcze�niejszych dzie�ach nie spotkamy s�owa Brahma, oznaczaj�cego M�dro�� Absolutn�. Z kolei zwrot Adibhuta jest t�umaczony przez F. Halla jako: Pierwotna niestworzona przyczyna wszystkiego. Niewypowiedzianie d�ugie eony musia�y up�yn��, zanim epitet Buddha zosta�, by tak powiedzie�, zhumanizowany, a w ko�cu przyswojony komu�, czyje niedo�cig�e cnoty i �wiat�o poznania przynios�y tytu� Buddhy � M�dro�ci Niewzruszonej. Bodha oznacza wrodzony boski intelekt, czyli rozumienie; Buddha � nabycie go przez osobisty wysi�ek i zas�ug�; buddhi jesl natomiast zdolno�ci� poznawcz� � �o�yskiem, kt�rym �wiat�o boskiego poznania dociera do ja�ni, rozeznaniem dobra i z�a, jak r�wnie� boskim sumieniem, a tak�e dusz� duchow�, kt�ra jest wehiku�em atmy. Gdy buddhi poch�ania nasz egotyzm (niweczy go) wraz ze wszystkimi jego vikarami, widoczny staje si� dla nas Awalokite�wara � i nirwana, czyli mukti, jest osi�gni�ta. Mukti to tyle co nirwana � wolno�� od wi�z�w mai, czyli u�udy. Bodhi podobnie jest okre�leniem szczeg�lnego rodzaju transu, zwanego samadhi, podczas kt�rego podmiot (indywidualna jednostka) osi�ga kulminacj� duchowego poznania. Niem�drymi trzeba zwa� tych, kt�rzy w za�lepieniu i przedwczesnej w naszym wieku nienawi�ci do buddyzmu, a przez reperkusj� i do buddhyzmu, odrzucaj� jego ezoteryczne nauki, kt�re s� tak�e brami�skimi, z tego tylko powodu, �e nazwa ta sugeruje im jako monoteistom, i� s� to doktryny szkodliwe. W wieku materializmu filozofia ezoteryczna przeciwstawia si� jedynie atakom na wszystko, co �wi�te i drogie cz�owiekowi w jego wewn�trznym �yciu duchowym. Prawdziwy filozof, ucze� m�dro�ci ezoterycznej, ca�kowicie zatraca wzgl�d na osoby, dogmatyczne wierzenia i wyr�nione religie. Co wi�cej, filozofia ezoteryczna jedna wszystkie religie, obna�a je z ich ludzkich, zewn�trznych szat, i wykazuje, �e rdze� ka�dej z nich jest identyczny z rdzeniem ka�dej innej wielkiej religii. Udowadnia nieodzowno�� absolutnej boskiej zasady w przyrodzie, zaprzecza B�stwu nie bardziej ni� czyni to s�o�ce. Ezoteryczna filozofia nigdy nie odrzuca�a Boga w przyrodzie ani te� B�stwa jako absolutnego i abstrakcyjnego Ens. Odmawia natomiast przyj�cia wszelkich bog�w religii monoteistycznych, czyli bog�w stworzonych przez cz�owieka na jego w�asny obraz i podobie�stwo, blu�nierczej i �a�osnej karykatury Nigdy Niepoznawalnego. Nadto kroniki, jakie pragniemy przedstawi�, obejmuj� do�wiadczenia ezoteryczne z ca�ego �wiata od pocz�tku naszej ludzko�ci, okultyzm buddystyczny za� ma w�r�d nich swoje miejsce, nic wi�cej. W istocie, poufne partie Da� lub D�anna s� pospolitym terminem dla ezoterycznych szk� i ich literatury. W starych ksi�gach d�anna jest okre�lane jako przekszta�cenie ja�ni cz�owieczej przez rozmy�lanie i poznanie, drugie, tym razem wewn�trzne, narodzenie. St�d dzan, (fonetycznie d'zian) i Ksi�ga Dzyan, Dhyan metafizyki Gotamy � jakkolwiek wielkie s� w oczach nie obeznanego z tezami staro�ytnej Religii M�dro�ci � stanowi� tylko ma�� cz�stk� ca�o�ci. Hinduski reformator swoje publiczne nauczanie ograniczy� wy��cznie do czysto moralnej i fizjologicznej postaci Religii M�dro�ci, do etyki i cz�owieka. Wielki nauczyciel pozostawi� natomiast nietkni�te rzeczy niewidzialne i bezcielesne, tajemnic� bytu poza nasz� ziemsk� sfer�, zachowuj�c je tylko dla wybranego ko�a swoich arhat�w. Ci za� uzyskali wtajemniczenie w s�ynnej grocie Saptaparna w pobli�u g�ry Baibhar, Czas i ludzka wyobra�nia szybko rozprawi�y si� z czysto�ci� i filozofi� tych nauk, gdy tylko zosta�y przeniesione z wtajemniczonego i u�wi�conego ko�a arhat�w na tereny s�abiej przygotowane na przyj�cie metafizycznych koncepcji, a wi�c do Chin, Japonii, Birmy. Z tego te� powodu warto zapami�ta� donios�� r�nic� pomi�dzy ortodoksyjnym buddyzmem (publicznymi naukami Gotamy Buddhy) a jego buddhyzmem ezoterycznym. Ale ezoteryczna doktryna Gotamy niczym si� nie r�ni od doktryny wtajemniczonych braman�w dnia dzisiejszego. By� on bowiem dzieckiem ziemi aryjskiej, Hindusem z urodzenia, kszatri� i uczniem dwakro� zrodzonych (czyli wtajemniczonych braman�w). Przeto jego nauki nie mog�y si� r�ni� od ich doktryn, gdy� reforma buddyjska polega�a wy��cznie na podaniu pewnej cz�ci 2 tego, co by�o trzymane w tajemnicy przed wszystkimi (poza wybranymi �wi�tyniami). Nie mog�c wi�c naucza� wszystkiego, co zosta�o mu dane dzi�ki �lubowaniu, chocia� naucza� filozofii opartej na fundamencie prawdziwej wiedzy ezoterycznej, Buddha da� �wiatu tylko jej zewn�trzne, materialne cia�o, zachowuj�c dusz� dla swoich wybra�c�w. Niejeden chi�ski humanista s�ysza� o doktrynie duszy, ale �aden z nich, jak mo�na s�dzi�, nie poj�� jej istotnego znaczenia i donios�o�ci. Owa doktryna by�a trzymana w tajemnicy, zbyt wielkiej by� mo�e, wewn�trz �wi�ty�. Tajemnica spowijaj�ca jej zasadniczy dogmat i aspiracj� � nirwan� � by�a zbyt trudna do przenikni�cia i zrozumienia dla humanist�w, kt�rzy, zamiast rozwi�za� �w gordyjski w�ze�, przeci�li go o�wiadczaj�c, �e nirwana oznacza absolutne unicestwienie. Pod koniec pierwszego kwarta�u XIX wieku pojawi�a si� osobliwa literatura, kt�ra, bazuj�c na uczonych dociekaniach sanskrytolog�w i orientalist�w, wyst�powa�a jako naukowa. Hinduska, egipska i inne staro�ytne religie, mity i god�a zosta�y ca�kowicie podporz�dkowane symbolice podkre�laj�cej ich szorstk� i surow� zewn�trzn� form�, zamiast zwraca� uwag� na ich wewn�trzne znaczenie. Te dzie�a odnios�y niespodziewany sukces, upowszechniaj�c bardziej wiadomo�ci o fallicznym i seksualnym kulcie ni� rzeczywist� symbolik�, i � paradoksalnie � przecz�c sobie wzajemnie. By� mo�e to jest prawdziwym powodem, dla kt�rego nieliczne podstawowe prawdy Doktryny tajemnej po d�ugich tysi�cleciach najg��bszego milczenia i tajno�ci mog�y ujrze� zarys �wiat�a dziennego. Powtarzam � nieliczne prawdy, albowiem to, co musi pozosta� okryte zas�on�, nie pomie�ci�oby si� nawet w setkach takich tom�w. Ale i ta drobina, teraz przekazywana, lepsza jest od ca�kowitego milczenia. Dzisiejszy �wiat, ob��ka�czo goni�cy za w�asnym, dobrowolnym unicestwieniem, �cigaj�cy nieznane, kt�re sk�onny jest miesza� z niepoznawalnym, czyni szybkie post�py na odwrotnej, materialnej p�aszczy�nie duchowo�ci. Sta� si� olbrzymi� aren�, prawdziwym ziemskim pado�em niezgody i wieczystej wa�ni, cmentarzyskiem, na kt�rym s� pogrzebane najwy�sze i naj�wi�tsze d��enia naszej duchowej duszy. 2 ka�dym przemijaj�cym i rodz�cym si� pokoleniem dusza ta ulega parali�owi i atrofii. Kochani poganie i sko�czone �otry spo�ecze�stwa, jak mawia� Greeley, w niewielkim stopniu troszcz� si� o odrodzenie martwych nauk przesz�o�ci. Jest jednak znaczna grupa powa�nych poszukiwaczy, uprawnionych do zg��biania tych nielicznych prawd, jakie teraz mog� by� im dane. l tak owo teraz znaczy wi�cej ni� przed dziesi�ciu laty, kiedy zosta�a opublikowana pierwszy raz Izis ods�oni�ta czy p�niejsze pr�by wy�o�enia tajnik�w nauki ezoterycznej. [Chocia� post�py na tej drodze zosta�y znacznie zahamowane przez obie wojny �wiatowe i kilkudziesi�cioletnie panowanie komunizmu, mo�na przyj��, i� teraz B�awatskiej nadal jest aktualne, i kto wie, czy nie w poszerzonym wymiarze � przyp. wyd.]. Niew�tpliwie stance przedwst�pne b�d� przyczyn� najpowa�niejszych zastrze�e� dotycz�cych rzetelno�ci Doktryny tajemnej. Na ich tle rodzi si� bowiem pytanie: W jaki spos�b zawarte w nich twierdzenia mog� by� zweryfikowane? Faktycznie, o ile znaczna cz�� sanskryckich, chi�skich oraz mongolskich dzie� cytowanych w naszym dziele jest znana kilku orientalistom, o tyle podstawowa ksi�ga, z kt�rej zaczerpni�to stance, nie jest w posiadaniu europejskich bibliotek. Ksi�ga Dzyan (lub Dzia�) jest ca�kowicie nieznana naszym filologom, a w ka�dym razie pod t� nazw� nigdy o niej nie s�yszeli. Jest to oczywi�cie powa�ny mankament dla trzymaj�cych si� metod badania, nakazanych przez urz�dow� nauk�; natomiast dla okultyst�w b�dzie to mia�o niewielkie znaczenie. Lwia cz�� podanych tu twierdze� jest rozproszona po setkach i tysi�cach manuskrypt�w, cz�ciowo ju� prze�o�onych i � jak zwykle bywa przy ich interpretacji � zniekszta�conych. S� te� tezy oczekuj�ce swojej kolei. Przeto ka�dy humanista ma okazj� do zweryfikowania podanych tu twierdze� oraz skontrolowania wi�kszo�ci cytat�w. Nieliczne nowe fakty, nowe dla orientalisty profana, a tak�e passusy przytoczone z komentarzy, by�yby trudne do odnalezienia, podobnie jak poszczeg�lne pouczenia, dot�d przekazywane ustnie. Mo�na znale�� do nich aluzje w niezliczonych nieomal tomach brami�skiej, chi�skiej i tybeta�skiej literatury �wi�tynnej. Pomijaj�c z�o�liw� krytyk�, jedno jest pewne. Cz�onkowie pewnych szk� ezoterycznych � maj�cych swoje siedziby poza Himalajami, kt�rych odga��zienia mo�na znale�� w Chinach, Japonii, Indiach, Tybecie, a nawet w Syrii i Ameryce Po�udniowej � roszcz� sobie pretensje do posiadania wszystkich pism sakralnych i filozoficznych, zar�wno w r�kopisach, jak i drukowanych; wszystkich dzie�, jakie kiedykolwiek by�y napisane w jakimkolwiek j�zyku lub symbolu, odk�d powsta�a sztuka pisania, od hieroglif�w ideograficznych poczynaj�c do alfabetu Kadmusa i Dewanagari. Przez wieki g�oszono, i� od czasu zniszczenia ksi�gozbioru aleksandryjskiego, ka�de dzie�o mog�ce doprowadzi� do ostatecznego odkrycia i zrozumienia niekt�rych tajemnic ukrytej nauki by�o, dzi�ki zespo�owym wysi�kom cz�onk�w bractw, odnajdywane. Akcentowano r�wnie�, i� po starannym ukryciu trzech egzemplarzy ka�dego dzie�a, reszta by�a niszczona. W ten spos�b ocala� ostatni manuskrypt, zabezpieczony w Indiach za panowania Akbara. Utrzymuje si� przy tym, �e ka�da �wi�ta ksi�ga, kt�rej tre�� nie zosta�a w dostatecznym stopniu przys�oni�ta odpowiedni� symbolik� lub mia�a jaki� zwi�zek ze staro�ytnymi misteriami, po starannym skopiowaniu w postaci kryptograf�w tak�e by�a niszczona a� do ostatniego egzemplarza. Ponadto wszystkie du�e i zamo�ne lamaserie posiadaj� krypty i podziemne biblioteki, mieszcz�ce si� w grotach, wykutych w skale, je�li gonpa (klasztor, monastyr) czy ihankang s� po�o�one w g�rach. Poza Cajdamem Zachodnim, w pustynnych prze��czach Kuen-tu�tu (�a�cuch g�rski Karakorum w zachodnim Tybecie) istnieje kilka takich kryj�wek. W g��bi g�rskiego pasma A�tyntagu, kt�rego ziemi nie depta�a jeszcze stopa Europejczyka, istnieje osiedle zagubione w g��bokim parowie. Jest to niewielkie skupisko budynk�w, bardziej wioska ni� klasztor, z ubogo wygl�daj�c� �wi�tyni� i starym lam� anachoret�, mieszkaj�cym w pobli�u w charakterze dozorcy. Pielgrzymi powiadaj�, �e podziemne galerie i korytarze mieszcz�ce si� pod klasztorkiem zawieraj� ksi�gozbi�r, kt�rego nie pomie�ci�oby nawet British Museum. Twierdzi si� r�wnie�, i� opustosza�e dzisiaj tereny bezwodnej krainy Tarymu � prawdziwej pustyni w sercu Turkiestanu � by�y kiedy� kwitn�cymi i zamo�nymi miastami. Teraz zaledwie kilka zieleniej�cych oaz o�ywia t� martw� pustk�. Jedna z nich, wykwit�a na mogile rozleg�ego grodu, poch�oni�tego piaskami pustyni, jest ziemi� niczyj�, cz�sto jednak odwiedzan� przez Mongo��w i buddyst�w. Tradycja m�wi tak�e o ogromnych pomieszczeniach i szerokich korytarzach, wype�nionych tabliczkami i cylindrami � mo�e to by� czcza pog�oska, jak i rzeczywisty takt. Oczywi�cie to wszystko mo�e wywo�a� u�miech pow�tpiewania, zanim jednak odrzuci si� wiarygodno�� tych sprawozda�, warto zastanowi� si� nad poni�szymi faktami. Zespo�owe poszukiwania orientalist�w, zw�aszcza prowadzone w ostatnich latach przez badaczy z filologii por�wnawczej i religioznawstwa, potwierdzi�y tez�, �e niezliczona wprost ilo�� manuskrypt�w, a nawet drukowanych dzie� uwa�anych za istniej�ce, jest obecnie nie do odnalezienia. Znikn�y, nie pozostawiaj�c po sobie �adnego, nawet najmniejszego �ladu. Gdyby to by�y dzie�a o ma�ej donios�o�ci, w�wczas naturaln� kolej� rzeczy mog�yby znikn��, a ich nazwy ulec zatarciu w ludzkiej pami�ci. Tak jednak nie jest; zdecydowana wi�kszo�� z nich zawiera�a prawdziwe klucze do jeszcze istniej�cych dzie�, ca�kowicie niezrozumia�ych bez tych dodatkowych komentarzy i wyja�nie�. Takimi s� na przyk�ad dzie�a Lao-tse, poprzednika Konfucjusza, Je�eli zwr�cimy si� ku Chinom, przekonamy si�, �e religia Konfucjusza jest ugruntowana na pi�cioksi�gu King i czteroksi�gu Szu. One same s� pot�nymi dzie�ami, z ogromn� ilo�ci� komentarzy, bez kt�rych �aden naukowiec nie podejmie si� analizy g��bi sakralnego kanonu Chin. A przecie� Lao-tse podobno napisa� dziewi��set trzydzie�ci ksi�g o etyce i religii oraz siedemdziesi�t o magii. Jednak wielkie dzie�o jego serca, Tao-te-king, czyli �wi�te pismo, zawiera zaledwie, czy mo�e a�, oko�o pi�ciu tysi�cy s��w � tuzin stron z tak niezrozumia�ym tekstem, i� trzeba by�o szuka� pomocy u ponad siedemdziesi�ciu komentator�w, z kt�rych najwcze�niejszy pochodzi� z 163 roku przed Chrystusem. Czterysta pi��dziesi�t lat poprzedzaj�cych powstanie najstarszego komentarza wystarczy�o, aby skrz�tnie ukry� prawdziw� doktryn� Lao-tse przed niepowo�anymi, z wyj�tkiem jego wtajemniczonych kap�an�w. Tradycja utrzymuje, i� komentarze, do kt�rych maj� dost�p zachodni sinolodzy, nie s� rzeczywistymi okultystycznymi zapiskami. C� natomiast znajduj� religioznawcy badaj�c semickie ksi�gi, �wi�te pisma Chaldei � starszej siostry i nauczycielki � Bibli� Moj�eszow�, kt�ra jest �r�d�em chrystianizmu? Co mog� zrobi�, aby uwieczni� pami�� staro�ytnej religii Babilonu, by odtworzy� olbrzymi cykl astronomicznych obserwacji mag�w Chaldei czy obroni� tradycj� ich wspania�ej i wznios�ej literatury okultystycznej, je�eli znajduj� zaledwie drobne fragmenty? Te jednak s� bezwarto�ciowe nawet jako klucz do charakteru zaginionych pism. Przesz�y bowiem przez r�ce biskupa Cezarei, samozwa�czego cenzora i wydawcy sakralnych zapisk�w ludzi innych religii, i nosz� po dzi� dzie� pi�tno jego wybitnie rzetelnej i godnej zaufania d�oni. Ot, zobaczmy, jak wygl�da�y losy traktatu o wielkiej niegdy� religii Babilonu. Napisany po grecku przez Beroza, kap�ana �wi�tyni Bela, dla Aleksandra Wielkiego, na podstawie astronomicznych i chronologicznych notatek przechowywanych przez kap�an�w tej �wi�tyni i obejmuj�cych okres dwustu tysi�cy lat � traktat ten zagin��. W pierwszym stuleciu przed Chrystusem Aleksander Polihistor dokona� na jego podstawie wielu wyci�g�w, kt�re tak�e zagin�y. Euzebiusz wykorzysta� prac� Polihistora przy pisaniu swojego Chronicon (270-340 r.). Punkty zbie�no�ci, prawie �e to�samo�ci, pomi�dzy �ydowskimi i chaldejskimi pismami �wi�tymi, sprawi�y, i� te ostatnie zosta�y uznane przez Euzebiusza, obro�c� i szermierza nowej wiary, kt�ra adoptowa�a �ydowskie �wi�te pisma, a wraz z nimi ich absurdaln� chronologi�, za w najwy�szym stopniu niebezpieczne. Dopiero teraz Jerzy Smith udowodni� ow� zbie�no��; tak wi�c z winy ormia�skiego fa�szerza cywilizowane narody zosta�y wprowadzone w b��d na tysi�c pi��set lat przez przyj�cie �ydowskich derywat�w jako bezpo�redniego boskiego objawienia. Jest wi�cej ni� pewne, �e Euzebiusz nie uszanowa� tak�e egipskich tabel synchronicznych Manetho � i to tak dalece, �e Bunsen czyni go odpowiedzialnym za najbardziej niesumienne okaleczenie historii. Sokrates, historyk pi�tego stulecia, i Syncellus, wice patriarcha Konstantynopolu z �smego stulecia, otwarcie oskar�aj� go jako najbardziej zuchwa�ego i pozbawionego skrupu��w fa�szerza. Czy� jest mo�liwe, aby obszed� si� delikatniej z chaldejskimi zapiskami, kt�re ju� zacz�y zagra�a� nowej religii, tak pochopnie przyj�tej? Nie ma wi�c w�tpliwo�ci, �e � poza nielicznymi fragmentami o r�nej warto�ci � z oczu profana znikn�a ca�a chaldejska sakralna literatura, tak samo jak Atlantyda. Nieliczne fakty s� podane w dalszych partiach naszego dzie�a; mog� one rzuci� wi�cej �wiat�a na prawdziwe pochodzenie upad�ych anio��w, personifikowanych postaciami Bela i Smoka. Zwracaj�c si� ku najstarszej literaturze aryjskiej, ku Rig-Wedzie, badacz dowie si�, trzymaj�c si� �ci�le danych dostarczonych przez rzeczonych orientalist�w, �e jakkolwiek Rigweda zawiera tylko oko�o 10580 werset�w lub 1028 hymn�w, w przeciwie�stwie do brahman�w i do mn�stwa gloss i komentarzy, nadal jest niezrozumia�a. Dlaczego? Ot� brahmany, najstarsze scholastyczne traktaty o prymitywnych hymnach, same wymagaj� klucza, kt�rego orientali�ci jeszcze nie zdo�ali sobie zapewni�. C� uczeni m�wi� o buddyjskiej literaturze? Czy posiadaj� j� w ca�o�ci? Z pewno�ci� nie. Poza 325 tomami (w rzeczywisto�ci jest ich 333), Kand�uru i Tand�uru p�nocnych buddyst�w (ka�dy o wadze czterech, pi�ciu funt�w, jak powiadaj�) w istocie o lamaizmie nic nie wiemy. Tymczasem sakralny kanon po�udniowego ko�cio�a, Saddharma alankara, zawiera podobno 29 368 000 liter, czyli, po wy��czeniu traktat�w i komentarzy, pi�cio� , sze�ciokrotnie wi�cej materia�u ni� ten zawarty w Biblii � ta bowiem, wed�ug profesora Muellera, liczy sobie tylko 3 567 180 liter. Tak wi�c t�umacze, zamiast przedstawia� nam poprawne wersje, szpikowali je w�asnymi komentarzami w celu apologii dogmat�w swoich przer�nych szk�l. Co wi�cej, stosownie do tradycji, przechowywanej przez szko�y buddyjskie, tak po�udniowe jak i p�nocne, buddyjski kanon sakralny pierwotnie sk�ada� si� z 80 000 lub 84 000 rozpraw, z kt�rych znamienita wi�kszo�� zagin�a i do dzisiaj pozosta�o jedynie 6000. Zagin�a dla Europejczyk�w, ale czy tak samo dla buddyst�w i bramin�w? Bior�c pod uwag�, �e dla buddysty ka�dy werset o Buddzie lub o jego dobrym prawie jest �wi�ty, wydaje si�, i� owo zagini�cie blisko 76 000 rozpraw jest zgo�a czym� cudownym. Raczej przeciwnie, ka�dy �wiadomy tego znaczenia i naturalnego biegu wydarze� mo�e si� podpisa� pod twierdzeniem, zgodnie z kt�rym z tych 76 000 rozpraw zniszczeniu mog�o ulec 7-8 procent jako efekt prze�ladowa� w samych Indiach i emigracji. Skoro jest pewne, �e arhaci buddyjscy rozpocz�li sw�j religijny exodus oko�o trzystu lat przed nasz� er�, w celu krzewienia nowej wiary poza Kaszmirem i po tamtej stronie Himalaj�w; �e do Chin dotarli w 61 roku po narodzeniu Chrystusa, gdy Ka�japa przyby� tam na zaproszenie cesarza Mingti, by zapozna� go z zasadami buddyzmu � to wydaje si� dziwne, �e orientali�ci m�wi� o tego rodzaju znikni�ciu, jakby to rzeczywi�cie by�o mo�liwe. Nie uwzgl�dniaj�, �e �w przepadek mo�e dotyczy� jedynie ich samych i ludzi Zachodu, �e Azjaci mog� trzyma� swoje �wi�te pisma poza ich zasi�giem, chroni�c je w ten spos�b od profanacji i nadu�y� przez rasy od nich wy�sze. Pewne jest, �e: � badacze staro�ytnych religii dysponuj� zbyt ma�� liczb� dowod�w, aby na ich podstawie tworzy� ostateczne konkluzje; � brak danych nie powstrzymuje ich od stawiania r�nych dogmat�w. Mo�na przypuszcza�, �e dzi�ki licznym zapiskom, dotycz�cym teogonii i misteri�w egipskich, jakie zachowa�y si� w poematach klasyk�w i tomach literatury staro�ytnej, rytua�y i dogmaty Egiptu faraon�w powinny by� co najmniej dobrze zrozumiane. W ka�dym razie lepiej ni� abstrakcyjne filozofie hinduskiego panteizmu, o kt�rym Europa jeszcze przed pocz�tkiem bie��cego stulecia nie mia�a �adnego poj�cia. Nad brzegami Nilu i w ca�ym kraju rokrocznie archeolodzy odgrzebuj� coraz to nowe relikty, zdawa�oby si� wymownie opowiadaj�ce swoje dzieje. Tak jednak nie jest. Jakkolwiek widzimy wci�� jeszcze stoj�ce piramidy, a tak�e ruiny �wi�ty� i labirynt�w, ich mury pokryte napisami hieroglificznymt i dziwacznymi wyobra�eniami bog�w i bogi� [...] Na zwitkach papirusu, kt�re zdaj� si� ur�ga� niszcz�cej d�oni czasu, mamy nawet urywki tego, co mo�na by nazwa� ksi�gami �wi�tymi Egipcjan, jednak�e, jakkolwiek wiele ze staro�ytnych zapisk�w tej tajemniczej rasy zosta�o rozszyfrowanych, g��wne �r�d�o religii Egiptu i w�a�ciwa intencja jego kultu obrz�dowego daleka jest od ca�kowitego przez nas wykrycia � m�wi� uczony z Oksfordu. S�aba znajomo�� obrz�d�w pogrzebowych i zewn�trznych oznak r�nic p�ciowych zaznaczanych na mumiach nieraz doprowadza�a do �miesznych pomy�ek. Cho� zachowa�y si� tajemnicze dokumenty, pe�ne hierogli�w, to nadal brak do nich odpowiedniego klucza. Tym niemniej, uwa�aj�c, �e wyst�puje naturalny zwi�zek pomi�dzy j�zykiem a religi�, a tak�e przyjmuj�c, i� istnieje wsp�lna religia aryjska przed wyodr�bnieniem si� rasy aryjskiej; wsp�lna religia semicka przed wyodr�bnieniem si� rasy semickiej; wsp�lna religia tura�ska przed wyodr�bnieniem si� Chi�czyk�w i innych plemion, nale��cych do grupy tura�skiej; odkrywaj�c tylko trzy staro�ytne o�rodki religijne i trzy o�rodki j�zykowe, mimo ca�kowitej nieznajomo�ci tych pierwotnych religii i j�zyka, jak te� ich pochodzenia, �w uczony nie waha si� stwierdzi�, �e istnieje prawdziwa historyczna podstawa do naukowego traktowania tych naczelnych religii. Naukowe traktowanie przedmiotu nie jest bynajmniej pomocne w dotarciu do jego historycznych podstaw. Maj�c tak sk�pe dane, �aden filolog nie jest uprawniony do podawania w�asnych konkluzji jako historycznych fakt�w. Bez w�tpienia znakomity orientalista udowodni� ca�emu �wiatu, ku jego zadowoleniu, �e, stosownie do regu� fonetycznych prawa Grimma, Odyn i Buddha s� ca�kowicie r�nymi osobami. Kiedy jednak jednym tchem oznajmia, i� Odyn by� czczony jako najwy�sze b�stwo w okresie znacznie poprzedzaj�cym czasy Wed i Homera, nie ma ku temu najmniejszej historycznej podstawy. Zatem podporz�dkowuje w�asnym wnioskom histori� i fakty, kt�re w oczach uczonych orientalist�w mog� wygl�da� naukowo, ale s� bardzo dalekie od prawdy. Oto do czego prowadzi brak odpowiedniego klucza. Potwierdzaj� to r�ne pogl�dy dotycz�ce chronologii Wed. Je�eli wyniki bada� wskazuj�, �e ani Nowy, ani Stary Testament niczego nie zapo�yczy� od bardziej staro�ytnej religii bramin�w i buddyst�w, to z tego wcale nie wynika, i� �ydzi nie zapo�yczyli wszystkiego, co im by�o wiadome, z chaldejskich zapisk�w, tak okrutnie okaleczonych p�niej przez Euzebiusza. Co do Chaldejczyk�w, mo�na przyj��, �e pierwociny swojej wiedzy otrzymali od bramin�w, Rawlinson bowiem wykazuje niezaprzeczone wp�ywy wedyckie we wczesnej mitologii Babilonu. Z kolei Vans Kennedy s�usznie o�wiadczy�, �e Babilonia by�a swego rodzaju siedzib� sanskryckiej i brami�skiej nauki. Te dowody wszak�e musz� upa�� w obliczu najnowszej teorii profesora Muellera. Ka�dy wie, na czym ona polega. Kodeks praw fonetycznych sta� si� dzi� uniwersalnym kamieniem probierczym dla ka�dego uto�samienia i pokrewie�stwa pomi�dzy bogami wielu narod�w. W ten to spos�b, chocia� matk� Merkurego (Buddhy, Thota-Hermesa, etc.) by�a Maja, matk� Buddhy (Gotarny) r�wnie� Maja i matk� Jezusa tak�e Maja (u�uda, Maria bowiem to Mar�, morze, symboliczne wielkie z�udzenie), to owe trzy postacie nie s� spokrewnione ani te� nie mog� by�, od kiedy Bopp ustanowi� sw�j kodeks praw fonetycznych. D���c do scalenia r�nych w�tk�w niepisanych dziej�w, orientali�ci wa�� si� na �mia�y krok, zaprzeczaj�c a priori wszystkiemu, co nie pokrywa si� z ich osobliwymi wnioskami. Tak oto, mimo i� prawie codziennie dochodzi do odkry� �wiadcz�cych o wielkim rozwoju sztuk i nauk w pomroce bardzo odleg�ych czas�w, niekt�rym z najstarszych narod�w odmawia si� nawet znajomo�ci sztuki pisania, imputuje si� im barbarzy�stwo zamiast kultury. A przecie� i dzisiaj jeszcze mo�na znale�� �lady olbrzymiej cywilizacji w Azji �rodkowej, kt�ra niew�tpliwie nale�y do prehistorycznej formacji. Czy� mo�e istnie� wspania�a cywilizacja bez pi�miennictwa w jakiejkolwiek formie, bez rocznik�w i kronik? Zaprzecza temu zdrowy rozs�dek. Gigantyczna, zwarta �ciana g�r okalaj�ca p�askowy� Tybetu, od g�rnego biegu rzeki Huangho do pasma Karakorum, by�a �wiadkiem trwaj�cej tysi�clecia cywilizacji i zapewne mia�aby wiele do powiedzenia. Wschodnie oraz �rodkowe cz�ci tych stron, Nan-Szan i A�tyn-Tag, niegdy� by�y pokryte miastami, kt�re z powodzeniem mog�yby wsp�zawodniczy� z Babilonem. Up�yn�a ca�a era geologiczna od czasu, gdy te miasta wyda�y ostatnie tchnienie, o czym �wiadcz� zwa�y lotnego piasku i ja�owa, martwa dzi� gleba niezmierzonych centralnych r�wnin basenu Tarymu. Jedynie pogranicza s� tu powierzchownie znane podr�nikom. We wn�trzu tych p�askich, piaszczystych roz�og�w znajduje si� woda i mo�na spotka� kwitn�ce oazy, kt�rych nie tkn�a stopa Europejczyka. Niekt�re z nich s� niedost�pne nawet dla tubylc�w. Huragany mog� wznosi� chmury piasku i zmiata� z oblicza ziemi ca�e krainy, s� jednak bezsilne, gdy chodzi o zniszczenie tego, co jest poza ich zasi�giem. Wybudowane g��boko w tonie ziemi sk�adnice s� ca�kowicie bezpieczne. Poniewa� wej�cia do nich prowadz� przez wspomniane oazy, niewielka jest szansa, aby ktokolwiek je odkry�, nawet gdyby kilka armii wtargn�o w te piaski pustyni, gdzie: Nie dojrze� ni sadzawki, ni krzewu, a g�r pasmo z�baty wa� tworzy w kr�g wypra�onych r�wnin suchej, suchej pustyni... Nie zachodzi jednak potrzeba wyprawy na pustyni�, skoro te same dowody istnienia staro�ytnej cywilizacji s� stosunkowo cz�sto odnajdywane w�r�d g�sto zaludnionych po�aci tego kraju. Na przyk�ad oaza Czercze�, po�o�ona oko�o tysi�c dwie�cie metr�w nad poziomem rzeki Czercze�-Daria, ze wszystkich stron jest otoczona ruinami staro�ytnych miast. Jedynie nieca�e trzy tysi�ce mieszka�c�w reprezentuje resztki blisko stu wymar�ych narod�w i ras, kt�rych nazw nie znaj� nawet etnolodzy. W powa�nym k�opocie by�by antropolog, gdyby musia� dokona� ich klasyfikacji na dzia�y i poddzia�y; tym bardziej, �e przypuszczalni potomkowie tych wszystkich antydeluwialnych ras i plemion tak ma�o wiedz� o swoich przodkach, jakby spadli z ksi�yca. Pytani o swoje pochodzenie, odpowiadaj�, i� nie wiedz�, sk�d przyszli ich praojcowie, lecz s�yszeli, �e byli rz�dzeni przez wielkich geniuszy tych pusty�. Rzecz jasna, t� odpowied� mo�na z�o�y� na karb ciemnoty i zabobonu, ale w �wietle nauk Doktryny tajemnej mo�e ona by� uznana za opart� na pierwotnej tradycji. Na przyk�ad plemi� Churassan twierdzi, i� przyby�o z terenu obecnego Afganistanu na d�ugo przed czasami Aleksandra Wielkiego i przytacza legendy potwierdzaj�ce ten fakt. S�ynny podr�nik rosyjski, Przewalski, w okolicy oazy Czercze� odnalaz� ruiny dw�ch du�ych miast, z kt�rych starsze zosta�o zburzone trzy tysi�ce lat temu przez jakiego� bohatera-olbrzyma, natomiast m�odsze przez Mongo��w w dziesi�tym stuleciu naszej ery. Tam, gdzie kiedy� by�y te miasta, mo�na znale�� � dzi�ki w�druj�cym piaskom � nader dziwne i r�norodne relikty, z pot�uczon� porcelan�, kuchennymi naczyniami i ludzkimi ko��mi w��cznie. Tubylcy znajduj� tu z�ote i miedziane monety, sztabki stopionego srebra, diamenty i turkusy, a tak�e, co najdziwniejsze, pot�uczone szk�o. Trumny z jakiego� nie niszczej�cego drzewa lub te� z innego materia�u, w kt�rych znaleziono dobrze zachowane, zabalsamowane cia�a [...] Mumie m�skie s� to wszystko s�usznego wzrostu, pot�nie zbudowani m�czy�ni o d�ugich, falistych w�osach [...] Znaleziono grobowiec z dwunastoma wewn�trz niego siedz�cymi zmar�ymi. Innym zn�w razem, w osobnej trumnie, odkryli�my zw�oki m�odej dziewczyny. Oczy jej by�y nakryte z�otymi kr��kami, szcz�ki za� mocno uj�te z�otym k�kiem, obejmuj�cym g�ow� pionowo, od podbr�dka przez wierzcho�ek. Odziana by�a w szat� ze z�otymi gwiazdami, stopy pozostawiono bose... � pisa� Przewalski. Ta sama tradycja wyst�puje nad brzegami jeziora Lob-Nor i w oazie Keria. �lady tego rodzaju cywilizacji oraz r�ne podania i legendy daj� nam prawo wierzy� w to, �e nie wszystko zosta�o odkryte oczom profan�w, �e skrz�tnie schowano wydobyte z piask�w olbrzymie biblioteki wraz z przer�nymi reliktami staro�ytnej magii. Sumuj�c dotychczasowe rozwa�ania, mo�emy powiedzie�, �e Doktryna tajemna by�a powszechnie przyj�t� religi� antycznego i prehistorycznego �wiata. Dowody jej powszechno�ci, autentyczne zapiski, kompletny zbi�r dokument�w, ukazuj�cych jej charakter i �wiadcz�cych o wyst�powaniu we wszystkich �wczesnych krajach, wraz z naukami jej wielkich adept�w, istniej� po dzi� dzie� i spoczywaj� w sekretnych kryptach bibliotek, nale��cych do okultystycznego bractwa. Twierdzenie to nabiera wi�kszej wiarygodno�ci, je�eli uwzgl�dnimy nast�puj�ce fakty: � tradycj� tysi�cy staro�ytnych pergamin�w, uratowanych w czasie po�aru aleksandryjskiego ksi�gozbioru; � tysi�ce sanskryckich dzie�, kt�re znikn�y w Indiach za panowania Akbara; � powszechn� tradycj� w Japonii i Chinach, m�wi�c�, �e stare teksty wraz z komentarzami, mog�cymi uczyni� je zrozumia�ymi �w sumie wiele tysi�cy tom�w � od dawna s� poza zasi�giem nieuprawnionych; � tajemnicze znikni�cie ogromnej sakralnej i okultystycznej literatury Babilonu; � utrat� kluczy, mog�cych rozwi�za� zagadki egipskich hieroglif�w; � hindusk� tradycj�, g�osz�c�, �e dopiero sekretne komentarze czyni� Wedy zrozumia�e, kt�re, niedost�pne dla nie wtajemniczonych, s� ukryte w tajemnych pieczarach i kryptach; � identyczne wierzenie, rozpowszechniane w�r�d buddyst�w i dotycz�ce ich ksi�g tajemnych. Okulty�ci utrzymuj�, �e to wszystko istnieje, dobrze zabezpieczone przed grabie�cz� r�k� Zachodu, i oczekuje na dzie�, w kt�rym zostanie ponownie ukazane ca�emu �wiatu. Na razie, m�wi�c s�owami Swamiego Dayananda Saraswatiego, mleczhasi b�d� musieli poczeka� (czyli pozakastowcy, ci, kt�rzy s� poza �onem aryjskiej cywilizacji). Nie jest win� wtajemniczonych, i� owe dokumenty zagin�y dla profan�w. Ich post�powanie nie by�o dyktowane egoizmem czy ch�ci� zmonopolizowania �wi�tej wiedzy; wynika�o ono z faktu, �e ca�e dzia�y wiedzy nadal musz� by� ukryte, przekazanie ich bowiem ludzko�ci r�wnoznaczne by�oby z daniem dziecku zapalonej pochodni w sk�adzie amunicji. Pozostaj�cy poza kr�giem argumentuj�, �e o ile zrozumiale jest trzymanie w tajemnicy na przyk�ad si�y krusz�cej ska�y (vril), odkrytej przez Keeleyego z Filadelfii, o tyle trudno pogodzi� si� z konieczno�ci� skrywania czysto filozoficznej doktryny, jak� jest ewolucja planetarnych �a�cuch�w. Niebezpiecze�stwo jest jednak wi�ksze, gdy� takie doktryny, jak �a�cuch planetarny albo siedem ras, natychmiast daj� klucz do siedmiolitej struktury cz�owieka. Ka�da bowiem zasada jest wsp�zale�na z r�wni�, planet� i ras�, ludzkie zasady za� s� z siedmiolitymi si�ami okultystycznymi � przy czym te nale��ce do r�wni wy�szych maj� straszliw� moc. Dlatego te� ka�dy si�demkowy podzia� daje klucz do pot�nych okultystycznych si�, kt�rych nadu�ycie mog�oby wyrz�dzi� nieobliczalne szkody ca�ej ludzko�ci. Nie jest to klucz przeznaczony dla obecnego pokolenia, zw�aszcza dla ludzi Zachodu, chronionych w tym stanie rzeczy przez swoj� �lepot� i ignorancki, materialistyczny brak wiary w tajemn� wiedz�; jest to klucz, kt�ry m�g�by by� realny we wczesnych wiekach ery chrze�cija�skiej, przeznaczony dla ludzi ca�kowicie przekonanych o rzeczywisto�ci okultyzmu, a wst�puj�cych w�a�nie w cykl degradacji. Faktem jest, �e dokumenty by�y � i s� nadal � ukrywane. Jednak nie czyniono ze wszystkiego tajemnicy, a bardzo stare wie�ci by�y ustnie przekazywane i niejednokrotnie powtarzane przez adept�w, od Pitagorasa po neoplato�czyk�w. To w�a�nie nowa religia nazarejczyk�w doprowadzi�a w tym wzgl�dzie do zmiany na gorsze. Wiadomo przecie�, �e i w obecnych czasach niejeden rosyjski mistyk udawa� si� w podr� do Tybetu w poszukiwaniu wiedzy i wtajemniczenia, niejeden te� wraca� z wiadomo�ciami, kt�re nie mog�yby by� udzielone w �adnym miejscu w Europie, Trudno orzec jednoznacznie, czy by�o to s�uszne post�powanie; faktem jest, �e owe wiadomo�ci, zamiast przynosi� dobro ludzko�ci, wywo�ywa�y jadowite napa�ci w postaci �wiadomych fa�szerstw, przeinacze�, kierowanych pod adresem tych, kt�rzy jedynie stwierdzali prawdziwy fakt, nawet rna�o znany. Z�o ju� zaistnia�o i prawdy w tej sytuacji nie wolno d�u�ej ukrywa�, bez wzgl�du na konsekwencje. Czy to nowa religia? Nie, w �adnym znaczeniu, ani te� nowa filozofia, jest to ju� bowiem ustalone i tak stare jak my�l�cy cz�owiek. Podstawowe zasady tej doktryny nieraz ju� by�y og�aszane przez niejednego europejskiego wtajemniczonego. Niejeden wielki naukowiec twierdzi�, �e nigdy nie by�o �adnego za�o�yciela religii � czy to aryjczyka, semity lub tura�czyka, kt�ry by wymy�li! now� religi� lub te� objawi� now� prawd�. Wszyscy za�o�yciele byli przekazywaczami, a nie samorodnymi nauczycielami. Byli autorami nowych forrn i wyk�adni, ale prawdy, na kt�rych si� opierali, byty stare jak ludzko��. Wybieraj�c jedn� lub kilka z tych wielkich prawd � rzeczywisto�ci, widzialnych jedynie przez oko prawdziwego m�drca i proroka � spo�r�d wielu objawionych ustnie cz�owiekowi na pocz�tku, objawiali te prawdy masorn. W ten spos�b ka�dy nar�d otrzymywa� kolejno niekt�re z prawd pod os�on� w�asnej symboliki, kt�ra z biegiem czasu przekszta�ca�a si� w kult, bardziej lub mniej filozoficzny, lub w panteon filozoficznej maskarady. To dlatego Konfucjusz, nader staro�ytny prawodawca w chronologii historycznej, ale bardzo nowoczesny m�drzec w dziejach �wiata, m�wi�: Dor�czam jedynie; nie mog� tworzy� rzeczy nowych. Wierz� w staro�ytnych i mi�uj� ich. Ja tak�e mi�uj� staro�ytnych i wierz� w nich i we wsp�czesnych spadkobierc�w ich m�dro�ci. Dlatego te� przekazuje to, co otrzyma�am i czego si� nauczy�am, tym, kt�rzy zechc� to przyj��. Nie b�d� �ywi�a najmniejszej urazy do tych, kt�rzy odrzuc� t� m�dro��, b�d� bowiem mieli racj� w swojej przecz�cej postawie, tak jak ja mam racj� w twierdz�cej � je�li na prawd� patrzymy z dw�ch, ca�kowicie odmiennych punkt�w widzenia. Niech wi�c przesz�o�� pomo�e w zrozumieniu tera�niejszo�ci, ta za� w lepszym przygotowaniu przysz�o�ci. Nie ma religii wy�szej od prawdy. Przeddziejowe karty z kroniki Spoczywa przede mn� archaiczny manuskrypt � zbi�r palmowych li�ci, idealnie zabezpieczony jakim� specjalnym procesem przed wod�, ogniem i powietrzem. Na pierwszej karcie widnieje niepokalanie bia�y dysk na tle g��bokiej czerni. Na nast�pnej ten�e dysk, ale z punktem w �rodku. Pierwszy, o czym wiedz� studiuj�cy, przedstawia kosmos w wieczno�ci, przed ponownym przebudzeniem si� drzemi�cej energii, emanacji S�owa w minionych systemach. Punkt na niepokalanym dotychczas dysku przestrzeni i wieczno�ci w pralai oznacza brzask r�nicowania, dyferencjacji. To jest punkt w �wiatowym Jaju; jego zarodek, kt�ry stanie si� wszech�wiatem, wszystkim, bezgranicznym okresowym kosmosem. Ten zarodek jest ukryty i czynny � okresowo oraz cyklicznie. Samo ko�o jest bosk� jedni�, z kt�rej wszystko pochodzi i dok�d wszystko powraca. Jego obw�d � mocno ograniczony symbol, z uwagi na ograniczono�� ludzkiego umys�u � wskazuje na abstrakcyjn�, niepoznawaln� obecno��. Jego p�aszczyzna jest natomiast dusz� powszechn�. Dwoje jest jednym. Bia�a powierzchnia dysku i otaczaj�ce j� czarne t�o wyra�nie wskazuj�, �e p�aszczyzna jest jedyn� wiedz�, osi�galn� dla cz�owieka, jakkolwiek jest jeszcze mglista i niejasna. Na tej to p�aszczy�nie rozpoczynaj� si� manwataryczne manifestacje; wewn�trz tej duszy � gdy drzemie podczas pralai, spoczywa w niej my�l boska � jest utajony plan wszelkiej, przysz�ej kosmogonii i teogonii. My�l boska, podobnie jak Umys� Powszechny, nie powinna by� uwa�ana za co�, nawet mgli�cie przypominaj�cego proces intelektualny wyst�puj�cy u cz�owieka. Wed�ug von Hartrnana nie�wiadome dosz�o do rozleg�ego tw�rczego, a raczej ewolucyjnego planu drog� jasnowidz�cej m�dro�ci, wy�szej ponad wszelk� �wiadomo��, co z kolei w j�zyku wedanty oznacza�oby m�dro�� absolutn�. Tylko ci, kt�rzy zdaj� sobie spraw�, jak dalece intuicja przewy�sza powolne procesy rozumnej my�li, mog� wytworzy� sobie koncepcj� tej m�dro�ci absolutnej, przekraczaj�cej poj�cia czasu i przestrzeni. Umys� taki, jakim go znamy, jest sprowadzany do stan�w �wiadomo�ci o rozmaitym trwaniu, nat�eniu, z�o�ono�ci itp., a wi�c wszystkich stan�w polegaj�cych na wra�eniu, kt�re z kolei jest maj�. Wra�enie z konieczno�ci zak�ada ograniczenia. Osobowy B�g ortodoksyjnego teizmu postrzega my�li i doznaje wzrusze�, lituje si� lub odczuwa srogi gniew. Zak�adanie tego rodzaju stan�w umys�owych nieuniknienie poci�ga za sob� postulat zewn�trzno�ci wywo�uj�cych je bod�c�w, nie m�wi�c ju� o niemo�liwo�ci przypisania niezmienno�ci istocie, kt�rej emocje faluj� w zale�no�ci od wydarze� zachodz�cych w �wiatach przez ni� rz�dzonych. Tak wi�c koncepcje osobowego Boga jako istoty niezmiennej i niesko�czonej nie s� psychologiczne ani filozoficzne. Jest jedyne �ycie � wieczne, niewidzialne, ale wszechobecne; bez pocz�tku i ko�ca, ale okresowe w swoich regularnych przejawianiach, pomi�dzy kt�rymi panuje mroczna tajemnica niebytu; jedyna, ale absolutna �wiadomo��; niezniszczalna i jedyna, samoistna �wiadomo��; zaiste chaos dla zmys��w, kosmos dla rozumu. Jego absolutna cecha, jak� jest wieczysty i nieustaj�cy ruch, w ezoteryzmie nazywa si� Wielkim Tchnieniem. P�niej z tego s�owa powsta� inny termin, a mianowicie tchnienie Bo�e, kt�re jest nieustannym ruchem wszech�wiata w znaczeniu bezgranicznej, zawsze obecnej przestrzeni. To, co jest nieruchome, nie mo�e by� boskie. W istocie rzeczy wewn�trz duszy powszechnej nie ma nic absolutnie nieruchomego. Leukippos, nauczyciel Demokryta, blisko pi�� wiek�w przed Chrystusem utrzymywa�, �e przestrze� na wieki wiek�w zosta�a nape�niona atomami, pobudzanymi przez nieprzerwany ruch, stwarzaj�cy z biegiem czasu ruch obrotowy (powstaj�cy w momencie grupowania si� atom�w) przez obop�lne zderzenia, wytwarzaj�ce ruch wt�rny. Epikur i Lukrecjusz nauczali tak samo, dodaj�c jedynie do ruchu pobocznego ide� powinowactwa � pouczenie czysto okultystyczne. Od pocz�tk�w ludzkiego dziedzictwa, od pierwszego wyst�pienia budowniczych globu, na kt�rym �yje b�stwo nieobjawione, by�o ono uznawane l rozwa�ane tylko pod filozoficzn� postaci� ruchu powszechnego, dreszczu tw�rczego tchnienia w przyrodzie. Okultyzm tak reasumuje poj�cie Jedynego Istnienia: B�stwo jest tajemniczym, �ywym lub poruszaj�cym si� Ogniem, wiecznymi za� �wiadectwami tej niewidzialnej Obecno�ci s�: �wiat�o, Ciep�o i Wilgo� � ta tr�jca zawiera w sobie i wywo�uje wszelkie zjawiska w przyrodzie. Nominali�ci, przyjmuj�c wraz z Berkeleyem, i� niemo�liw� rzecz� jest wytworzenie sobie abstrakcyjnej idei ruchu odr�bnego od poruszaj�cego si� cia�a, mog� zapyta�: Czym�e jest owo cia�o, tw�rca tego ruchu? Czy jest ono substancj�? Je�eli tak, to jeste�cie wyznawcami Boga osobowego. Pe�nej odpowiedzi na tak sformu�owane pytanie udzielimy p�niej. Teraz za� utrzymujemy swoje prawa konceptualist�w, zar�wno wbrew materialistycznym pogl�dom realizmu Roscellinusa, jak i nominalizrnowi. Czy nauka � pyta Clodd, jeden z najzdolniejszych rzecznik�w konceptualizmu � odkry�a co�, co os�abia lub przeciwstawia si� staro�ytnym s�owom, w kt�rych podana