3933
Szczegóły |
Tytuł |
3933 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3933 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3933 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3933 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARCIN ANDERSEN NEX�
MATKA
POWIE��
AUTORYZOWANY PRZEK�AD Z DU�SKIEGO
STEFANJI HETMANOWEJ
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
I.
Ktokolwiek, po przew�drowaniu du�skich wysp, stanie na po�udniowo-wschodnim wybrze�u
Jutlandii, nie spostrze�e nawet, �e znalaz� si� w innym kraju. Tutaj, zar�wno jak tam,
fiordy, wrzynaj� si� w g��b l�du, lesiste stoki zasy�aj� nam u�miechy, buk rozrasta si� bujnie
na kwietnym pod�o�u, t�usta gleba rodzi bogate, ci�kie owoce i kszta�tuje mieszka�c�w na
swe podobie�stwo; s� dobrze od�ywieni, dobroduszni, szczodrzy i serdeczni. Oblicza tych
ludzi przypominaj� krajobraz pe�en s�o�ca i pogodnej �agodno�ci; wyraz ten, czerstwy i dzieci�co
beztroski zachowuj� cz�sto a� do lat s�dziwych.
Ale ju� po jednodniowej w�dr�wce w kierunku zachodnim, mo�na zaobserwowa�, jak
przyroda rozdziela swe dary coraz to oszcz�dniej, a�eby ich wreszcie, stopniowo, zupe�nie
posk�pi�. Dostrzega si�, jak bogactwo pszenicznej gleby, stopniowo przechodzi w skromne
umiarkowanie, a wreszcie w n�dzny ug�r, wymagaj�cy ci�kiej pracy. A po nast�pnym dniu
w�dr�wki, staje si� na ja�owym gruncie, na kt�rym ju� nic nie ro�nie, lub wiedzie kar�owaty
�ywot � na ostrym, bia�ym piachu. Tutaj nawet najbardziej zahartowane, najmniej wymagaj�ce
zwierz� robocze zdech�oby z g�odu, gdyby nie pomoc morza.
Jest to jak gdyby przej�cie z promiennej strony �ycia na jego stron� cienist�, poprzez
wszystkie le��ce pomi�dzy tym etapy. Im dalej kroczymy w kierunku zachodnim, tym bardziej
buki trac� na sile, ich pnie � na g�adko�ci, ich listowie � na soczysto�ci; gleba wymaga
od ch�opa ci�szej pracy i daje mniejszy plon. Las coraz bardziej prze�wieca, niby rzedniej�ce
ow�osienie z wielkimi �ysinami; ostrokrzew rozrasta si� niby strup, chwyta promienie s�oneczne
na swe sztywne li�cie i odbija ich ra��c� biel.
Za� buk, cho� ju� i tak wykoszlawiony, skarla�y i n�dzny, nawet i w tej formie, tutaj musi
zanikn��.
Jednak�e nasienie ludzkie jest wytrzymalsze, mimo wszystko �yje pe�ni� �ycia.
Te troch� lasu, kt�ry si� jeszcze tu i �wdzie napotyka � to las mieszany. Pola bogate s� w
kamienie, tu i �wdzie przegl�daj� piaski, A pomi�dzy uprawn� ziemi� przynosz�c� niez�e
plony, le�� ja�owe wrzosowiska, zapowied� ugor�w.
Resztki lasu staj� si� coraz ni�sze i ni�sze, przechodz�c w zagajniki d�bowe i ja�owcowe;
tu le�y zachodnia granica las�w.
Obecnie, pomi�dzy osiedlami spotyka si� wielkie przestrzenie ziemi; rozleg�ych po�aci p�l
potrzeba, a�eby wy�ywi� jedn� rodzin�, wszelako kurhany staj� si� coraz liczniejsze i liczniejsze.
To w�a�nie jest typowy krajobraz zachodniej cz�ci kraju,
Sk�pa i surowa przyroda po�o�y�a swe pi�tno na twarzach. S� ostre; usta mocno zaci�ni�te,
oblicza zamkni�te i �ci�g�e. �adnych mi�kko�ci ani okr�g�o�ci, tylko muskularne szcz�ki,
mog�ce zemle� twardy chleb, oraz surowy nask�rek, kt�ry przyzwyczajony jest stawi� op�r
ostremu smaganiu zachodnich wichr�w. Tu spotyka si� ma�o u�miech�w, ma�o dobroduszno�ci,
ale za to du�o wi�cej charakteru. Lud, kt�ry na tym n�dznym zachodzie uprawia nieurodzajn�
ziemi�, ma �elazo we krwi, a stal w �ci�gnach.
Pomi�dzy wschodem a zachodem, na rubie�y las�w, zamieszkuje lud, kt�ry jednoczy hart
zachodu z mi�kko�ci� cech wschodu. Tutaj, gdzie glina i piasek ze zmiennym skutkiem walcz�
o opanowanie powierzchni, gdzie ci�ka praca przynosi zaledwie umiarkowany plon �
rozrzutno�� i wyrachowana oszcz�dno�� mog� istnie� obok siebie w tym samym cz�owieku.
Tutaj spotyka si� sk�onno�� wschodnich wie�niak�w do uczt i dobrego jedzenia, obok skromno�ci
i pracowito�ci ch�opa z zachodu. Zupe�nie m�odzi, o czerwonych pe�nych policzkach i
pulchnych kszta�tach, o chwiejnym usposobieniu i radosnej beztrosce, przypominaj� najcz�-
5
�ciej wsch�d. Z wiekiem, nast�puje przesuni�cie ku cechom zachodnim � praktyczny o�enek,
praktyczne �ycie i praktyczna �mier� prawdziwego syna tej gleby.
Ale czasami bywa te� inaczej.
Tutaj w g��bi, na tak zwanych wynios�o�ciach, krajobraz nie podlega tak nag�ym zmianom,
jak tam na wschodnim wybrze�u. Uk�ada si� falisto w szeroko roz�o�one wzg�rza, podobne
wyspom, mi�dzy kt�rymi tworz� si� torfowiska i rozlewiska, ods�aniaj�c rozleg�y widok na
wiele mil woko�o. Lasu nie wida� nigdzie, jedynie tu i �wdzie � ma�e skupienia niskich zaro�li.
Na skraju takiego pag�rka � wielko�ci kilku mil kwadratowych, gdzie dzi� znajduje si� du�a
stacja kolejowa Bold, przed 25 laty le�a�a idylliczna wioska, tej samej nazwy. Wtedy Jutlandia
nie posiada�a jeszcze licznych kolejek podjazdowych, wiod�cych ze wschodniego wybrze�a
w g��b kraju i znikaj�cych nagle bez �ladu gdzie� we wrzosowiskach; to te� wioska
le�a�a ca�kowicie na uboczu od ruch�w misyjnych, abstynenckich i o�wiatowych i wszystkich
innych pr�d�w, kt�re w�wczas kraj nurtowa�y; le�a�a na zboczu pag�rka przykucni�ta w zag��bieniu,
gdzie glina wypiera piasek, i opanowa�a ju� pewn� przestrze� powierzchni, przestrze�
dostatecznie du��, a�eby zapewni� mieszka�com tej okolicy dobre utrzymanie.
6
II.
W�wczas jedyne po��czenie ze �wiatem stanowi� go�ciniec. Wi� si� z daleka, niby bia�a
wst�ga, pocz�tkowo przez wrzosowiska, dalej w�r�d niskich chaszcz�w � stanowi�cych zachodni�
granic� las�w. G�ste zaro�la zaczyna�y si� tu� przy ziemi, ale jeden krzak os�ania�
drugi; stopniowo wznosi�y si� wy�ej i przeradza�y w las � s�kat�, spl�tan� gmatwanin� kar�owatych
d�bczak�w. Droga wy�ania�a si� z lasu, jak s�aba smuga �wietlna, stawa�a si� coraz
szersza i szersza i bieg�a prosto, mi�dzy wiejskimi ogr�dkami.
W sercu wioski sta� bia�y ko�ci�ek, nie posiadaj�cy wie�y; dzwon by� zawieszony na
przydro�nym klonie, a gdy powia� wiatr, postronek uderza� po twarzach przejezdnych. Naprzeciw
ko�cio�a, po drugiej stronie wiejskiej uliczki, znajdowa� si� zajazd; ko�ci� i zajazd
pomagali sobie zgodnie skupia� mieszka�c�w wok� duszpasterza, kt�rego zawsze mo�na
by�o spotka� w jednym z tych dw�ch miejsc.
Za ko�cio�em l�ni�a sadzawka, nad kt�r� grupowa�y si� czerwone zagrody, kt�rych dachy
przegl�daj� si� w wodzie. Mi�dzy sadzawk� a ka�dym gospodarstwem le�a�a gnoj�wka; sadzawka
by�a zasilana przez gnoj�wki, cz�ciowo za� tak�e przez ma�y strumyczek, kt�ry bra�
pocz�tek gdzie� daleko, niewiadomo gdzie.
Wok� ko�cio�a, zagr�d i karczmy le�a�y porozrzucane chaty wyrobnik�w o zielono malowanych
drzwiach i oknach i z ogr�dkami okolonymi krzakami porzeczek.
W�r�d tego bez�adu, sta�a g�sta grupa drzew, poprzez korony kt�rych prze�wieca�y
szczyty ma�ego dworku. Od strony ulicy, wysoki, zapuszczony �ywop�ot zatrzymywa� spojrzenie
ciekawych; w rogu znajdowa�a si� furtka a nad ni� �uk z napisem: �Zacisze". Z trzech
pozosta�ych stron, domek os�oni�ty by� drzewami i ciernistymi krzakami.
Furtka ta nie by�a otwierana w ci�gu dw�ch lat � od �mierci starego emerytowanego proboszcza,
kt�ry przed wieloma laty wybudowa� sobie ten domek i wycofa� si� z ko�cio�a, a�eby
po�wi�ci� si� ca�kowicie karczmie oraz piel�gnowaniu ogrodu. Weso�y staruszek, kt�rego
dewiz� by�o: �wedle stawu grobla", dzi�ki tak mi�emu ustosunkowaniu si� do wszelkich wymaga�
�ycia, zdoby� sobie wielki szacunek swych parafian i do�ywszy 92 lat � przeni�s� si�
na tamten �wiat, nieco wbrew swej woli. Dumny by� z tego, �e zawsze sta� na czele swej gminy,
a gdy kto� mu robi� wyrzuty z powodu swawoli w korzystaniu z dar�w �ycia, chwali� si�,
�e mimo s�dziwego wieku, posiada �elazne zdrowie i pyta� czy taki tryb �ycia mu nie s�u�y.
�adnych krewnych nie posiada�, a jego ostatnim wyczynem, ju� na �o�u �mierci, by�o zaproszenie
kilku starych kompan�w na ostatniego skata, i przegranie domu do jednego z nich,
starego wiejskiego rze�nika. A kiedy zw�oki proboszcza zosta�y wyniesione, rze�nik zamkn��
furtk�, pozwoli� wszystkiemu zarosn�� i zacz�� czeka� na kupca.
Na ko�cu ogrodu �Zacisza" sta� domek, w kt�rym mieszka� wiejski szewc, za� na facjatce
siedzia� d�ugi, blady terminator i �ata� juchtowe buty i naprawia� stare uprz�e. Ch�opiec mia�
szczere spojrzenie i naiwny wyraz twarzy; by� typowym dzieckiem przytu�ku, sk�d w�a�nie
zosta� majstrowi przys�any. Nie mia� �adnych wymaga� i nikt si� za nim nie ujmowa�; dlatego
te� ci�gle pozostawa� terminatorem i tylko �ata� i naprawia�, chocia� pracowa� ju� sz�sty rok.
Od pi�tej rano do �smej, dziewi�tej wiecz�r, siedzia� i m�czy� si�, ciesz�c si� my�l� o tym
wielkim dniu, kiedy zostanie dopuszczony do �nowej roboty". Im b�dzie pilniejszy, tym dzie�
ten b�dzie bli�szy, mawia� majster. I ch�opiec w pocie czo�a wyprawia� stare, sztywne sk�ry,
my�l�c o dniu, w kt�rym zostanie czeladnikiem. Wtedy b�dzie nosi� zegarek, i b�dzie �artowa�
z dziewcz�tami, id�c przez wie� na robot�.
7
Od czasu do czasu, uciera� nos r�kawem, prostowa� plecy i spogl�da� na ogr�d �Zacisza".
Obserwowa� jak stary proboszcz spacerowa� tam codziennie przed po�udniem, sapi�c ze zm�czenia
lub kiedy pod wiecz�r wraca� z karczmy chwiejnym krokiem i z u�miechem na twarzy.
Widzia�, jak przed dwoma laty, proboszcza wyniesiono, a rze�nik zamkn�� i zaryglowa� furtk�.
Od tego czasu ogr�d opustosza�; ch�opiec nie dostrzeg� tam wi�cej �ywej duszy, cho� �ledzi�
nie wiedzie� jak bacznie. Ostatecznie oswoi� si� ze samotno�ci�.
Domu nie opuszcza� nigdy. Majster sam za�atwia� wykonywanie mi�ych rob�t po okolicznych
zagrodach, a jego pozostawia� przy warsztacie, gdzie pracy by�o w br�d, nawet przy
niedzieli. Od czasu do czasu, przychodzili do warsztatu ludzie, w r�nych sprawach, i to stanowi�o
jego rozrywk�. Poza tym � tylko widok na ogr�d �Zacisza". Jak�e te� on zar�s� od
�mierci starego proboszcza! .
Widziany z g�ry m�g� przypomina� stary amfiteatr, kt�ry zni�a si� ze wszystkich stron ku
�rodkowi. Pi�knie to wygl�da�o w lecie, kiedy wszystko si� zieleni�o, pocz�wszy od zewn�trznego
szeregu topoli, a� do leszczyny i jarz�biny, do bz�w i wi�ni, a� do w�a�ciwego
ogrodu z trawnikiem po�rodku. Tam i sam w ogrodzie ros�y zagajniki czarnych i czerwonych
porzeczek, oraz krzaki agrestu, tak wysokie, �e si�ga�y cz�owiekowi do ramion i tak g�ste, �e
wzrok nie m�g� przenikn�� przez nie do ziemi. Zielono, zielono by�o tam wsz�dzie, i z po�r�d
tego kr�lestwa zieleni wy�ania�o si� �Zacisze", samo omotane zieleni�, z klemarysem i dzikiem
winem na szczycie i na froncie domu.
Przy bocznym wej�ciu znajduje si� ganeczek. On r�wnie� jest obro�ni�ty; okna i dach
prawie gin� pod g�stw� dzikich pn�czy. Wszystko jest g�ste i soczyste, gi�tkie i przytulne, jak
bujna m�odo��. W poprzek �cie�ek kwitnie b��kitny barwinek z g�sto spl�tanymi grz�dami
poziomek, a dzika wi�nia pokrywa traw� �nie�nym deszczem. Po�rodku murawy, r�owe
stokrotki, niby koralowy naszyjnik, opasuj� pie� skar�owacia�ej jab�oni. Ale i ona otrzyma�a
poca�unek letniego s�o�ca i nabra�a otuchy. Jak gdyby w przeczuciu rych�ej �mierci, zebra�a
ca�� si��, a�eby od st�p do g�owy zaton�� w powodzi r�owych p�czk�w. Drzewo to, jeszcze
za �ycia starego proboszcza, mia�o by� usuni�te, poniewa� jednak rodzi�o obficie, obficiej ni�
inne, przebaczono mu s�dziwy wiek.
Przed gankiem stoj� dwie lipy, kt�rych listowie jest tak soczyste, �e z samego patrzenia
mo�na zosta� wegetarianinem. Si�gaj� konarami obu otwartych okienek facjatki tak, �e zielony
odblask s�onecznego �wiat�a pada na nagie �ciany pokoju go�cinnego.
Tak wi�c, rokrocznie, terminator patrza� jak ogr�d zieleni� si�, zakwita�, owocowa� i obumiera�.
Ch�opiec uciera nos, d��y do swego dalekiego celu i dziwi si�, dlaczego ogr�d ma
tak le�e� od�ogiem, nie przynosz�c nikomu po�ytku. I zar�wno jak on, dziwi si� temu ca�a
wie�, staje na palcach, a�eby przez wysoki �ywop�ot zapu�ci� wzrok w zaniedbany ogr�d,
kt�ry ma�o po ma�o zaczyna nabiera� tajemniczo�ci. Proboszcz tam straszy; w jasne ksi�ycowe
noce, mo�na go zobaczy�, jak spaceruje po swym ogrodzie i porz�dkuje go, jest nawet
w ornacie; a nad ranem, ogr�d jest w zupe�nym porz�dku, drzewa i krzewy s� poobcinane i
podlane, �cie�ki wygracowane i zwi�d�e li�cie usuni�te z murawy. Ale wsch�d s�o�ca niweczy
jego widmowy trud i wszystko jest zn�w tak, jak by�o przedtem...
Na wiosn� trzeciego roku po �mierci starego proboszcza do szewskiego terminatora przenika
wie��, �e dworek zosta� sprzedany. Tydzie� po tygodniu, ch�opiec, ze swego wynios�ego
punktu obserwacyjnego, w napi�ciu �ledzi ogr�d, a� pewnego dnia, wczesnym latem, furtka
nareszcie zaskrzypia�a. Ch�opiec podnosi si� ze sto�ka i spostrzega parobka, kt�ry zabiera si�
do kopania, grabienia i podcinania.
8
III
Po �wie�o wygracowanych �cie�kach ogrodu �Zacisza" sz�a m�oda dziewczyna, podskakuj�c
to na jednej, to na drugiej nodze. R�ce jej zwisa�y niedbale wzd�u� cia�a, za� z jej zachowania
mo�na by�o domy�le� si�, �e ch�tnie by poswawoli�a, ale w tym otoczeniu nie czu�a
si� jeszcze do�� swobodnie.
Jej niebiesko-szare oczy by�y du�e o pytaj�cym wyrazie i odbija� si� w nich ca�y podziw
szesnastolatki dla �ycia. Delikatna nie�mia�o�� ca�ej istoty przejawia�a si� w niespokojnie
ciekawym spojrzeniu i na wp� otwartych ustach, gdy stan�a wobec tego wszystkiego obcego,
w oczekiwaniu pe�nym napi�cia, gotowa w ka�dej chwili do ucieczki, jak m�oda sarenka.
Dopiero poprzedniego dnia wieczorem przyjecha�y z matk� do wsi wozem, �miertelnie
zm�czone d�ug� i uci��liw� podr� ze stolicy. Ale podniecenie nie pozwoli�o jej spa�, ju� o
pierwszym brzasku, a skoro tylko zacz�o dnie�, zerwa�a si� � po raz pierwszy w �yciu tak
wcze�nie. Matka spa�a jeszcze.
Dochodzi�a zaledwie pi�ta. S�o�ce znajdowa�o si� zbyt nisko, a�eby przenikn��, a� do
ogrodu, ale o�wietla�o ju� komin i k�ad�o si� s�abym z�otem l�nieniem w poprzek dachu. M�oda
dziewczyna � na imi� jej by�o Helga � przechyli�a si� daleko poza sztachety, a�eby dostrzec
s�o�ce. Przeszkadza�a jej w tym stoj�ca przed ni� szopa, a wyj�� na drog� nie odwa�y�a
si�.
Woko�o, w wyrobniczych cha�upach pali� si� ju� ogie�; dym z torfu i krowiego nawozu
unosi� si� z komin�w prostopadle w g�r�, opada� potem w lekkim powietrzu i, �echc�c w nosie,
k�ad� si� na ziemi, niby szary, s�oneczny opar. Drzwi chat, po wi�kszej cz�ci, sta�y otworem,
a na wp� ubrane kobiety, jedynie w sp�dnicach na szarym niebielonym p��tnie, bra�y
wod� ze studni albo wylewa�y zawarto�� jakiego� naczynia do gnoj�wek... Gdzieniegdzie
ukazywa� si� ma�y ch�opiec, w kr�tkiej koszulinie, i na bosaka, i znika� za jakim� w�g�em.
S�o�ce za�amywa�o si� na jego p�owych w�osach i j�drnych n�kach, kiedy wkr�tce zn�w
bieg� z powrotem. Wok� pia�y koguty, za� byd�o kt�re w nocy pozosta�o na dworze, porykiwa�o
od strony p�l, spogl�daj�c ku wsi. Nast�pnie da�y si� s�ysze� z podw�rek rozkazuj�ce
g�osy ch�opc�w i na drodze rozleg� si� g�o�ny t�tent, gdy� zacz�to wyp�dza� byd�o na pastwisko.
By�o spragnione trawy i raczej bieg�o ni� sz�o; zwisaj�ce wymiona ko�ysa�y si� uderzaj�c
a� o nadbiodrza, a u brzemiennych kr�w ko�ysa� si� ca�y brzuch, niby worek, zawieszony
mi�dzy czterema palami. W stadzie t�oczy�y si� i popycha�y, aby zdoby� pierwsze miejsce,
podni�s�szy wysoko g�owy, lub uderzaj�c si� wzajemnie rogami, w celu uzyskania wi�kszej
wolnej przestrzeni. Za stadem byd�a podni�s� si� ob�ok kurzu, jaki� czas trwa� w powietrzu,
poczym wolno rozwia� si� po polach.
Na �cie�kach, prowadz�cych z chat na wiejsk� drog�, ukazywali si� stopniowo ko�ci�ci i
krzywonodzy wyrobnicy. Zatrzymywali si�, patrz�c na Helg�, pochylali nieco g�owy na prawo,
dotykaj�c palcami czapki i m�wili �dzie� dobry" lub �szcz�� Bo�e", poczym oddalali si�
ku folwarkom.
Helga wr�ci�a do ogrodu i ju� nie czu�a si� tak obco. Zajrza�a do sypialni, a�eby przekona�
si�, czy matka wsta�a. Ale poniewa� nie mog�a nic dojrze�, wi�c wr�ci�a zn�w na �cie�k�,
skrzy�owawszy r�ce na plecach; zatrzymywa�a si� to tu, to tam, pochyla�a nad krzakami porzeczek
i schwyciwszy wargami zesz�oroczn� jagod�, �ci�gn�a usta i wyplu�a j�.
Potem stan�a bez ruchu i wpatrzy�a si� przed siebie. Ale �renice jej nic nie dostrzega�y,
nie wiedzia�a nic o sobie, ani otaczaj�cym j� �wiecie. Ani jeden ruch nie zdradza� �ycia, jedynie
spojrzenie zmieni�o wyraz, przemkn�o po nim wilgotne l�nienie i zebra�o si� w k�cikach
9
oczu, w postaci dw�ch �ez. Potrz�sn�a g�ow� i roze�mia�a si�. Sk�d mog�y si� wzi�� te �zy,
nie my�la�a przecie� o niczym smutnym � nie my�la�a w og�le o niczym. Nie t�skni�a te� za
niczym � za niczym, jak to bywa�o niekiedy.
Us�ysza�a czyje� kroki na drodze, wi�c stan�a na palcach, a�eby m�c wyjrze� przez ogrodzenie.
Okaza�o si� jednak za wysokie, by�a wi�c zmuszona, chc�c co�kolwiek zobaczy�,
wdrapa� si� na pie� obalonego wi�zu. Drog� sz�a starsza kobieta; wysoko zakasa�a sp�dnic� i
sz�a na bosaka, zamaszystym krokiem g�ralki. Nalane, czerwone policzki zwisa�y, za� na pochylonych
plecach, nios�a zielon� konewk� oraz ma�e grabie. Przy ka�dym poruszeniu
przedmioty te, uderzaj�c o siebie, wydawa�y d�wi�k, brzmi�cy prawie jak muzyka taneczna.
Kobieta mamla�a bezz�bnymi wargami, mrucz�c co� do siebie, co mia�o oznacza� melodi�.
Helga, przera�ona, cofn�a si� do ogrodu i schowa�a w grocie, kt�ra ukryta by�a za krzakami
napo�y pod ziemi�. Siedzia�a tam przez chwil�, przenikni�ta dreszczem trwogi, skulona
w sobie, jak gdyby, chc�c ukry� si� przed niesamowitym widokiem. Ale w ko�cu wyprostowa�a
si�, spogl�daj�c ze skupion� powag�. Nie chcia�a przed niczym doznawa� uczucia strachu,
natomiast pragn�a nad wszystkim si� zastanawia�. Mocno zacisn�a usta i �ci�gn�a
brwi � tak czyni� ojciec, kiedy si� nad czym� g��boko namy�la�.
�adnie wygl�da�a, tak skupiaj�c my�li. Szybko zapomnia�a o swych dociekaniach i zacz�a
si� ciekawie wszystkiemu przypatrywa�, nachylaj�c si� ku przodowi tak bardzo, a� wielki
pukiel w�os�w opad� jej na twarz; odrzuci�a go, niecierpliwym ruchem g�owy. Ci�kie w�osy,
zaplecione w d�ugi warkocz, opada�y jej na plecy, nadaj�c wdzi�czny wygl�d jej silnej postaci.
Przypomina�a kosa, kt�ry w zimie pod choinami skaka� tu i �wdzie. Wargi mia�a pe�ne, a
twarzyczk� mi��, okr�g�� i �wie��, W wyrazie jej by�o co� nieruchomego, nietkni�tego przez
�ycie, ale ju� znaczonego t�sknym zapytaniem. Jakie� wielkie prze�ycie o�ywi�oby t� twarz i
uduchowi�o. A prze�ycie to nie by�o chyba ju� zbyt odleg�e, prze�wieca�o ju� jako przeczucie
i zapowied� z rys�w i przedwcze�nie rozwini�tych kszta�t�w. Jeszcze przed rokiem, kiedy
chodzi�a na lekcje do pastora, kole�anki przekomarza�y si� z ni�, twierdz�c, �e pier� ju� jej si�
zaokr�gla.
Wtedy p�aka�a ze wstydu, ale teraz to j� zaciekawia�o i z pewnym niepokojem �ledzi�a, czy
piersi rozwijaj� si�. Pragn�a upodobni� si� do swej matki, kt�rej suknia tak pi�knie opina�a
si� na biu�cie. Uczucie dojrzewania nape�nia�o j� �yw� rado�ci�.
Zacz�a gwizda� � obie z matk� rywalizowa�y, kt�ra w tej sztuce zajdzie dalej. Gdyby
mo�na tylko by�o wydoby� odpowiednie tony; ale najcz�ciej wychodzi� z tego jedynie syk.
Wpar�a nogi w wilgotn� ziemi� pieczary przytakuj�c sobie w my�lach. Od strony ganeczku
rozleg�o si� klaskanie w d�onie i ciep�y altowy g�os zawo�a�:
� Helgo-o-o!
� Ta-ak! � zabrzmia�o w odpowiedzi.
� Przyjd� na herbat�.
� Do-o-brze! Dzi�-ku-u-je!
Przemkn�a pod lipami i dopad�a drzwi, gdzie matka schwyci�a j� w ramiona. Helga przestraszy�a
si� i krzykn�a, ale po chwili sama wy�miewa�a sw�j przestrach i przytuli�a mocno
liczko do mi�kkiej piersi matki.
� Mamo, czy to nie �mieszne? � spyta�a, gdy obie wesz�y do pokoju, obj�te u�ciskiem.
� Co takiego, dziecko?
� Powiedz, je�eli mam czterysta i dostaj� cztery procent, to czy nie b�d� mia�a w przysz�ym
roku o�miuset?
Matka u�miechn�a si�.
Jak�e by�y do siebie podobne, kiedy patrza�o si� na nie obie, siedz�ce przy stole! Ta sama
�wie�a twarz, ta sama posta�; tylko to, co u jednej by�o w dojrza�ej pe�ni, u drugiej znajdowa�o
si� zaledwie w zaczynaj�cym si�, delikatnym rozkwicie. Z obu twarzy mo�na by�o wyczyta�
rado�� �ycia, obie mia�y pogod� ducha, p�yn�c� z pewno�ci, �e oczekiwania ich si�
10
ziszcz�, jedynie z t� r�nic�, �e jedna czeka�a na co�, co zna�a, druga � na nieznane. Dlatego
twarz starszej by�a spokojniejsza, niejako prze�wietlona �wiadomo�ci�, i nie posiada�a wnikliwie
pytaj�cego wyrazu � m�odszej.
Obie by�y jednakowo weso�e, m�wi�y na wy�cigi jedna przez drug�, pi�te przez dziesi�te,
jak to potrafi� tylko m�ode, beztroskie kobiety. Nikt by nie uwierzy�, �e jedna jest �wie�o
upieczon� wd�wk�, a druga dzieckiem, kt�re dopiero co straci�o ojca.
11
IV.
Pani Berg, wdowa, straci�a rodzic�w zanim dojrza�a do zrozumienia, co to znaczy by� sierot�.
Zacna stara ciotka mieszkaj�ca w Kopenhadze, wzi�a j� do siebie, i u tej staruszki prze�y�a
spokojnie, cho� ubogo, dzieci�stwo i rozpocz�a wiek dziewcz�cy, ani si� spostrzegaj�c
kiedy. I pewnego dnia sta�a si� m�od� siedemnastoletni� panienk�, �adn� i dobrze zbudowan�.
Ciotka stara�a si� na sw�j spos�b wychowa� j� tak, a�eby sta�a si� kiedy� dobr�, uleg�� �on�
i gospodyni�. Sama by�a wychowana podobnie i dobrze na tym wysz�a, gdy� wed�ug jej
zdania, zgodnie z najwy�sz� wol� Boga i prawami natury, m�czyzna by� panem kobiety.
�ledzi�a pilnie duchowy, zar�wno jak cielesny, rozw�j dziewcz�cia i kiedy pewnego dnia
u�wiadomi�a sobie, �e jej przybrana c�rka ju� jest doros�a, kaza�a dziewczynie stan�� przed
sob�, zmierzy�a wzrokiem, zbada�a swymi chudymi palcami obw�d talii, nacisn�a tu i �wdzie
mi�kkie kszta�ty i kiwn�a g�ow�, zadowolona z wyniku.
� Lada dzie� mo�e si� rozpocz�� � mrukn�a, raczej do siebie.
Dziewczyna patrza�a na ni� pytaj�cym wzrokiem.
� Ja, u Boga Ojca, nie by�am ani w przybli�eniu tak rozwini�ta, kiedy musia�am wej�� w
ma��e�skie �o�e. A tak�e i potrzebnego rozumu tutaj nie brak.
� Czy mam wyj�� za m��? � spyta�o dziewcz�, za�enowane.
� Nigdy nie wiadomo, co si� mo�e zdarzy�! Ta niezwyk�a rzecz ju� si� trafia�a, �e m�oda,
�adna dziewczyna wychodzi�a za m��, a nawet robi�a znakomit� parti�.
� Czy trzeba koniecznie stara� si� o to, �eby wyj�� za m��? � spyta�a przybrana c�rka, raczej
dlatego, a�eby co� powiedzie�, nie b�d�c jednak absolutnie my�li tej niech�tn�.
� Porz�dna dziewczyna zawsze wychodzi za m��, moje dziecko. Bo taki jest, widzisz, cel
�ycia. Wino powinno by� wypite, i kwiat zerwany, i �adne dziewcz�ta powinny wychodzi� za
m��, mawia� zawsze m�j nieboszczyk m��, a ja jestem tego samego zdania.
I ciotka, razem z przybran� c�rk�, poczyni�y odpowiednie przygotowania, zbroj�c si� na
wszelk� ewentualno��.
Zanim jednak zaj�y jakie� stanowisko wobec m�odych ludzi, kt�rych mo�na by�o bra� pod
uwag�, kandydat zjawi� si� z tej strony. z kt�rej �adna z nich nie mog�a go oczekiwa�.
Sze��dziesi�cioletni kupiec Oscar Berg, prze�y� �ycie w stanie kawalerskim, i mimo to
prowadzi� si� przyzwoicie � o ile ciotka zdo�a�a si� dowiedzie�. W ka�dym razie wszyscy
zgadzali si� na to, �e pomi�dzy kawalerami jest po prostu wyj�tkiem, i w�r�d m�skich cz�onk�w
lepszego towarzystwa kursowa�a gadka, �e jest zgo�a bezp�ciowym. To te� nikt nie m�g�
zrozumie�, dlaczego mu teraz wpad�o na my�l, oficjalnie i otwarcie po�lubi� nieopierzon�
m��dk�, w dodatku biedn�. Gdyby przynajmniej by�a bogata, mo�na by to wyt�umaczy� handlowym
punktem widzenia. Albo, gdyby by�a starsza, mog�aby to by� t�sknota do szcz�cia
domowego, kt�rej ofiar� padaj� starzy kawalerowie, pr�dzej lub p�niej. Ale by�a to przecie�
zupe�nie m�odziutka, skromna i niedo�wiadczona dziewczyna.
Co do niej, �adne namowy nie by�y potrzebne, Opanowa�a j� nagle t�sknota ka�dej dorastaj�cej
kobiety do rz�dzenia swym w�asnym ma�ym pa�stwem, i pobyt u zacnej ale przesadnej
ciotki, u kt�rej wszystko musia�o si� odbywa� wed�ug pewnych okre�lonych prawide�,
cho�by chodzi�o tylko o zdj�cie lub w�o�enie po�czochy � dawno jej si� sprzykrzy�. Przy tym
marzy�a o zbytku i przytulno�ci, co nigdy nie by�o zaspokojone. To te� codzienny popo�udniowy
spacer, pod r�k� ze starym panem, wydawa� jej si� drobnym wynagrodzeniem za
wszystkie te nowe suknie, wieczory teatralne i inne wspania�o�ci.
12
Ciotka natomiast, mia�a wiele w�tpliwo�ci i raczej by�a temu przeciwna. Nale�a�a jednak
do starej szko�y i s�dzi�a, �e z m�odymi dziewcz�tami mo�na m�wi� tylko o porzeczkowej
marmoladzie i przybraniu sukni; dlatego te� przyczyny swych zarzut�w zatrzymywa�a dla
siebie. Z tego wi�c powodu m�oda dziewczyna nie przywi�zywa�a �adnej wagi do zastrze�e�
ciotki.
Tak wi�c �lub si� odby� i wkr�tce dziewczyna zrozumia�a, �e ma��e�stwo wymaga�o od
niej innego, i o wiele wi�kszego po�wi�cenia ni� spacer na promenadzie, I pewnej nocy znalaz�a
si�, w lekkim ubraniu i dr��c z zimna i strachu, przed drzwiami swej ciotki szarpi�c za
sznur dzwonka. Ale � wobec tego, �e nie by�a ju� m�od� niewinn� dziewczyn� � stara pani
wtajemniczy�a j� tylko z pogodn� stanowczo�ci� w obowi�zki m�atki. Natychmiast przybran�
c�rk� przyodzia�a, odprowadzi�a z powrotem i przekaza�a sze��dziesi�cioletniemu, ognistemu
i niemniej nieszcz�liwemu ma��onkowi.
M�oda m�atka p�aka�a, ale w ko�cu podda�a si� i oswoi�a ze swym losem; i ma�o poma�u,
powr�ci�a do swego pierwotnego, dziecinnego uj�cia stosunku, jako pewnego handlu zamiennego.
Stara�a si� go wyzyska� jak tylko mog�a, i znale�� dla siebie rewan� w strojach, ma�ych
podr�ach i innych przyjemno�ciach; nie odczuwaj�c przy tym �adnych wyrzut�w sumienia.
Jednak�e, pewnego dnia, gdy us�ysza�a, �e istniej� dziewcz�ta, kt�re oddaj� si� za par� koron,
przemkn�o jej przez my�l, por�wnanie mi�dzy nimi a ni�. Ale do przeprowadzania por�wna�
nie mia�a uzdolnie�, i to r�wnie� prze�lizgn�o si� po niej, zanim zdo�a�o wywo�a�
przykre wra�enie. Pozostawi�o jedynie g��bokie wsp�czucie dla biednych, upo�ledzonych
dziewcz�t.
�rodowisko, w kt�rym si� obraca�a te� przyczynia�o si� do tego, a�eby to wra�enie z�agodzi�.
Jako m�atka, bra�a udzia� w wielu rzeczach, kt�rych jej odmawiano, jako m�odej
dziewczynie. Kiedy panowie po odej�ciu od sto�u, udawali si� do palarni, a�eby prowadzi�
tam rozmowy dozwolone tylko �w m�skim gronie", panie te� si� skupia�y i porusza�y tematy,
kt�re okre�lano jako przeznaczone �dla ma��onk�w w negli�u". M�wi�y bardzo otwarcie i
nazywaj�c rzeczy po imieniu � tylko nie, jak m�czy�ni, o sobie, lecz � o nieobecnych. Dzi�ki
tym rozmowom u�wiadomi�a sobie, �e �handel zamienny" w tej lub innej formie, by� podwalin�
wi�kszo�ci ma��e�stw. Cz�sto stosunek taki przypomina� jej w�asny, ale czasem ma��onka
by�a stron� kupuj�c�, kt�ra trzyma�a sobie �pokojowego pieska". Istnia�y r�wnie�
zwi�zki, w kt�rych, zamiast zdobywa� sobie prawa ma��e�skie, wykupywano si� od odpowiednich
obowi�zk�w. Zdawa�a si� dostrzega�, �e kobiety wtedy bywa�y najwolniejsze, gdy
zachodzi� jeden lub drugi z tych wypadk�w. We wzorowych ma��e�stwach, natomiast, kobieta
by�a � raczej niewymagaj�c�, obowi�zkow� s�u�ebn�.
Gdy przekroczy�a zaledwie rok osiemnasty � po rocznym po�yciu ma��e�skim � urodzi�a
dziewczynk�.
Ta male�ka, niezale�na od niej istota, kt�ra z niej wyros�a, jak p�czek wystrzela z ro�liny,
wyda�a jej si� prawie zabawna � �ywa zabawka, kt�r� mog�a si� bawi�, skoro by�a do tego
usposobiona.
Nie by�a w mo�no�ci odnosi� si� do dziecka powa�nie. Nie mog�a powi�za� jego pocz�cia
z �adn�, cho�by tylko przelotn� nami�tno�ci�; oznajmi�o swoje istnienie tym, �e zniekszta�ci�o
jej posta�, co nie mog�o by� zr�wnowa�one nawet przez uczucie naturalnego zwi�zku.
Noszenie go w swym �onie by�o ju� dla niej m�czarni�, gdy� czyni�o j� brzydk� i oci�a��,
to te� wydanie dziecka na �wiat przynios�o jej jak gdyby wyzwolenie. Dlatego czu�a si� winn�
w stosunku do niego, a chocia� czasem przygl�da�a mu si� ch�tnie, wywiera�o na niej zwykle
zabawne wra�enie, Kiedy indziej zn�w znajdowa�a, �e jest obrzydliwe. �adnego macierzy�skiego
uczucia w stosunku do dziecka nie doznawa�a i fakt, �e to ona w�a�nie wyda�a je na
�wiat, wyda� jej si� raczej gwa�tem si� wy�szych.
Ani na chwil� nie przesz�o jej przez my�l, �e ma�a istotka wymaga najtroskliwszej opieki i
piel�gnacji. Karmi�a sama, jedynie na wyra�ne �yczenie m�a, nie troszcz�c si� poza tym o
13
dziecko i pozostawiaj�c je przewa�nie s�u��cym. Nie mog�a zrozumie�, �e m�� jej biegnie do
niego co chwila, a�eby spojrze�, czy si� nie zmoczy�o, czy nie jest zbyt mocno spowini�te i
tym podobne, oraz, �e bezustannie si� dopytuje, kiedy dziecko by�o ostatnio karmione. Wydawa�o
jej si� wprost zabawnym, �e, kiedy dziecko krzycza�o, m�� w�r�d nocy zrywa� si� ze
s�odkiego snu, a�eby zbudzi� niani�, kt�ra mia�a twardy sen � lub bieg� do dziecinnego pokoju,
a�eby przekona� si�, czy dziewczyna nie zasn�a przypadkiem, trzymaj�c dziecko na
r�ku.
Ale fakt istnienia na �wiecie ma�ej mia� r�wnie� swoje przykre strony.
Od chwili, gdy ujrza�a �wiat�o dzienne, ku niej skierowa�a si� ca�a czu�o�� starzej�cego si�
m�czyzny. Dla swej ma��onki dalej by� mi�y i uprzedzaj�cy, ale nic ponadto. Zdawa�o si�, �e
nie�mia�y wobec kobiet, zatwardzia�y samotnik o�eni� si� jedynie dla nieprzepartej potrzeby
odrodzenia si� w dziecku, obecnie za�, gdy to si� uda�o, wszystkie jego my�li, dniem i noc�
kr��y�y wko�o ma�ej, istotki, kt�ra pojawi�a si� w przedostatniej godzinie, i w kt�rej jego gasn�ce
�ycie mia�o zn�w si� narodzi�, a�eby trwa� nadal. Zachowywa� si� w stosunku do
dziecka jak ton�cy, kt�ry w ostatniej chwili chwyta pas ratunkowy i kurczowo go si� trzyma.
Ku wielkiej uciesze �ony, dziecko sta�o si� dla niego wszystkim, ona za�, jako ma��onka �
niczym; obsypywa� je sw� mi�o�ci� i posun�� si� nawet tak daleko, �e odes�a� niani� i sam
sp�dza� przy dziecku ca�e noce, a�eby czuwa� nad jego snem. Podobna istotka mog�a tak �atwo
zachorowa� i umrze�, zanim by si� kto obejrza�.
Ten obr�t sprawy cieszy� niezmiernie m�od� kobiet�. Obawia�a si�, �e dziecko ograniczy
jej rado�� istnienia, jak to mia�o miejsce w domach, kt�re nazywa�a wzorowymi � mog�o j�
kr�powa� w u�ywaniu �ycia.
Ale nic z tego nie nast�pi�o; mog�a w tym samym stopniu, co przedtem, folgowa� swoim
�yczeniom, dziecko nie stanowi�o w tym �adnego hamulca. Stary m�� nie czyni� jej �adnych
wyrzut�w, �e je zaniedbywa�a, przynajmniej z pocz�tku; p�niej zdawa�o jej si�, �e nawet jak
gdyby wola� trzyma� j� z dala od dziecka.
Ma�a zdawa�a si� rozumie�, kto j� darzy� troskliwo�ci�. Ojciec by� pierwsz� osob�, na kt�rej
zatrzyma�a si� jej rozbudzona �wiadomo��; on te� rozkoszowa� si� pierwszym u�miechem
poznania. Pi� t� rozkosz i tego dnia by� zupe�nie oszo�omiony rado�ci�, ku wielkiemu zdziwieniu
�ony. Oczywi�cie, �e dziecko u�miecha�o si� do niego i by�o to bardzo �mieszne, �e
takie ma�e, g�upiutkie stworzenie potrafi�o ju� czyni� r�nice. Ale robi� z tego zaraz takie
wielkie rzeczy! � kogo� przecie� musia�o ostatecznie rozpozna� przede wszystkim. P�niej,
dziecko trzymane przez niani� lub matk�, wyci�ga�o do niego r�czki. I �ledzi�o za nim uwa�nie,
gdziekolwiek si� obr�ci�.
Kiedy dziecko wyrywa�o si� do niego z ramion matki, stara� si� mie� tak� min�, jak gdyby
tego nie spostrzega�, gdy� nie chcia� jej urazi�, ale ca�a twarz promienia�a cich� rado�ci� starca.
I troch� z tego, czego brak�o ma��once wesz�o mu w krew i cia�o. Posiada� instynktowne
wyczucie, jak obchodzi� si� z dzieckiem, i prawie kobiec� zr�czno��. Do ca�kowitej mo�no�ci
zast�pienia matki brakowa�a mu jedynie zdolno�� karmienia. Na zebraniach towarzyskich,
panie szeroko o tym rozprawia�y i twierdzi�y zgodnie, �e by�o to co� jedynego w swoim rodzaju.
� Co za pi�kny stosunek � ten s�dziwy cz�owiek i to male�stwo.
� W nocy m�wi przez sen o dziecku. Prawda, droga Anno? � M�oda kobieta potwierdza�a
u�miechem.
� Tak, a kiedy s�u��ca wychodzi z dzieckiem, mo�na by� pewnym, �e spotka go si� na
pewno gdzie� w pobli�u. W�a�ciwie, powinien oddali� niani� i sam stara� si� o to miejsce.
� Czy nie jest godn� zazdro�ci, posiadaj�c takiego m�a? I niech pani tylko pomy�li, nigdy
jej nie dotyka! � M�wi�ca g�aska�a pani� Ann� Berg, kt�ra si� mocno zarumieni�a.
14
� Jak jej, przy tej sukni, do twarzy w rumie�cach! � I towarzystwo przygl�da�o jej si�
zmru�onymi oczami.
Kiedy ma�a Helga sko�czy�a sze�� lat, kupiec Berg istotnie przej�� obowi�zki bony i chodzi�
z ma�� na spacer do Kr�lewskiego Ogrodu. By� dostatecznie stary, a�eby nie potrzebowa�
udawa� zainteresowania dla biegu my�li dziecka. Dzieci�stwo i wiek starczy spotyka�y si� i
rozumia�y wzajemnie, �ama� wi�c sobie g�ow�, a�eby na nieko�cz�ce si� pytania: dlaczego?
jak to, ojcze? � m�c sumiennie odpowiada�! Chodzili zawsze trzymaj�c si� za r�ce.
By� to dla niego szcz�liwy okres. Ta ma�a, mi�kka r�czka w jego d�oni. Te wielkie, jasne
oczy... Nigdy �adne oczy nie patrza�y w jego, z wyrazem takiego zaufania, nigdy nie zazna�
podobnej rado�ci, jak ta. Mimo woli, i nie wiedz�c o tym nawet, m�wi� ci�gle o dziecku i jego
wielu cudownych w�a�ciwo�ciach, a� wreszcie sta�o si� to dla otoczenia uci��liwe.
Ale dziecko i starzec, ka�de odrabia�o w�asn� drog� � on stawa� si� coraz bardziej podobny
do dziecka, za� dziewczynka podrasta�a. Zacz�a zwraca� uwag� na matk� i podziwia� w niej
dam�. Coraz cz�ciej opuszcza�a ojca dla matki, dotyka�a jej pi�knych sukien, i chcia�a z ni�
wyj��, kiedy tamta wybiera�a si� na przechadzk�.
Bola�o go to, i robi� nadzwyczajne wysi�ki, a�eby utrzyma� przewag�, kt�r� ju� kiedy� posiada�.
Ale matce pochlebia� podziw dziewczynki. Ma�a stopniowo tak podrasta�a, �e pani
Berg poczyna�a si� w niej odnajdywa� i odkrywa� w niej kobiet�. Nabra�a zainteresowania
dla c�rki, tak jak starsze uczennice interesuj� si� m�odszymi, kt�re je podziwiaj� i na�laduj�.
Zacz�a zabiera� c�rk� na spacery, ku wielkiej uciesze dziecka.
W miar�, jak Helga podrasta�a, mi�dzy rodzicami powsta� rodzaj wsp�zawodnictwa, w
kt�rym stary cz�owiek walczy�, jak gdyby chodzi�o o �ycie, w kt�rym jednak bez w�tpienia
pr�dzej lub p�niej musia� ulec. Dziewczynka wyros�a ju� z jego starczych gaw�d, a chocia�
bardzo by�a do niego przywi�zana, sprzykrzy�o jej si� mie� go ci�gle i wiecznie obok siebie.
Ju� dawno nie sz�a z nim r�ka w r�k�, bo ju� �naprawd� nie wypada�o".
W rozpaczy szuka� w my�lach jakiego� wyj�cia, jakiej� mo�liwo�ci, a�eby j� zatrzyma�.
Ale nie widzia� �adnej drogi i po raz drugi chwyci� go strach przed pustk� �ycia, strach kt�ry
kiedy� ju� pchn�� go do przezwyci�enia kawalerskich nawyk�w i � wej�cia w zwi�zki ma��e�skie.
Wprawdzie sz�o tam dziecko, kt�re by�o ko�ci� jego ko�ci, krwi� jego krwi, ale jednak
zdawa�o si�, �e nie zrobi� ani kroku dalej � nie nosi�o przecie� w duszy jego odbicia.
Lecz zanim u�wiadomi� sobie nieodwo�alno�� pora�ki, z�o�y�a go niemoc starcza i umar�
w wieku lat 75. Przebieg jego �miertelnej walki by� bardzo spokojny, jedynie w ostatniej
chwili, gdy pos�ano po Helg�, a�eby z�o�y�a na jego czole ostatni poca�unek � �ycie w nim
zatli�o raz jeszcze. Schwyci� jej g�ow� i w szalonym, kurczowym strachu, �ciska� mocno jej
szyj� i w�osy, jak gdyby ton�� i w ten spos�b pragn�� utrzyma� si� na powierzchni. A gdy
oswobodzono j� z jego zaci�ni�tych palc�w � ju� nie �y�.
Ten drobny, przej�ciowy epizod tkwi� mocniej we wspomnieniach Helgi ni� wszystka mi�o��
i troska ojca, i najsilniejszym uczuciem, po jego �mierci, by�o uczucie wyzwolenia.
A ma��onka?...
Po tych wielu latach wsp�ycia, po wszystkim, czym j� obdarzy�, po ca�ej jego �yczliwo�ci
i troskliwo�ci, tylko r�wnie� to samo: wyzwolenie.
Wi�c znowu odzyska�a swe �ycie! Kawa�ek by� wyci�ty � kawa�ek m�odo�ci; jednak�e oba
ko�ce mog�y by� do siebie przyci�gni�te i zrosn�� si�; tam gdzie by�o ci�cie, zostanie tylko
blizna. Dalej skutki nie si�ga�y. Chocia�, jednak... zosta�o si� oszukan� o kawa�ek m�odo�ci, o
pi�tna�cie lat m�odo�ci! Ale jako rekompensat� za to, zostawi� maj�tek, kt�ry pozwoli� matce
i c�rce na spokojne i wygodne istnienie.
Przez rok �a�oby trzyma�y si� na uboczu, wykorzystuj�c ten czas na przygotowania do
konfirmacji; trzydziestodwuletnia wdowa i jej pi�tnastoletnia c�rka, dzi�ki codziennemu bliskiemu
obcowaniu sta�y si� dobrymi, nieroz��cznymi przyjaci�kami, kt�re ani chwili nie
mog�y obej�� si� bez siebie i kt�re ze wszystkim sobie si� zwierza�y.
15
W dzie� konfirmacji Helgi, obie m�ode kobiety uda�y si� na gr�b starca.
I tam sta�y razem, matka i c�rka, nad prochami tego, kt�ry cel sw�j osi�gn��, a jednak zosta�
pokonany. Ale one patrza�y poprzez gr�b, w �ycie, gdzie oczekiwali je m�odzi ludzie i
m�ode rado�ci.
W powietrzu szumia�a wiosna i �piewa�a w ich sercach. Obj�y si� ramionami, �mia�y si� i
w rozmowie wybiega�y w przysz�o��. Obie dosz�y do wniosku, �e miasto jest nudne i �e
przyda�oby im si� przede wszystkim s�o�ce i wiejskie powietrze.
� I �piew ptasz�t! � powiedzia�a Helga.
� I krowy! � rzek�a matka.
� I nikt pr�cz nas obu, prawda?
� Tak, i ma�y, �adny ogr�dek.
Przy pomocy po�rednika kupi�y �Zacisze".
16
V.
Nazwa �Zacisze" zosta�a przekre�lona i nad furtk� widnia� teraz napis, du�ymi weso�ymi
literami: �Klatka szpak�w". Zmiana nazwy by�a przedmiotem daleko id�cych roztrz�sa�,
gdy� obie mia�y niezliczone propozycje i takie nazwy jak �Promie� s�o�ca", �Weso�o��",
�Wiejska rado��", �Przytulno��", �R�ana altana" � by�y, po kolei, wieczorem zatwierdzane i
regularnie z rana znowu odrzucane. Nazw� �Klatka szpak�w" wybra�y ostatecznie z powodu
licznych skrzynek, kt�re stary pastor, w swoim czasie, przytwierdzi� dla szpak�w; wszystkie
skrzynki by�y zamieszkane.
Kiedy przyjecha�y, miejsce to by�o tak zaro�ni�te, jak owi barbarzy�cy w odwiecznych
czasach, kt�rzy uwa�ali sobie za honor nie strzyc w�os�w i brody. Teraz podcinano i karczowano,
na ile tylko pozwala�a pora roku. Ziele� tylko zyska�a na tym, listowie sta�o si� g�ciejsze
i wie�czy�o bujnie drzwi i okna ca�kowicie kryj�c ��ty kamie�, z kt�rego dom by� zbudowany.
Matka i c�rka �atwo i pr�dko w�y�y si� w nowe otoczenie, i dusz�, i cia�em odda�y si� wygodnej
egzystencji, jak� sobie wymarzy�y. Nie t�skni�y za stolic�, czas im up�ywa� mile i
przyjemnie i rozkoszowa�y si� wszystkim, zar�wno wygodami jak brakami. By�y jak gdyby
stworzone do za�ywania rozkoszy. Wszystko dawa�o im pow�d do �miechu; nie dzia�o si�
nic, co by nie wzbudza�o w nich weso�o�ci; ledwie spojrza�y na siebie, ju� musia�y si� �mia�.
Ca�e dnie sp�dza�y przewa�nie w ogrodzie, bawi�y si� w berka na murawie, pe��y i oczyszcza�y
�cie�ki, lub siadywa�y pod lipami gaw�dz�c. Wieczorem sz�y na spacer i obserwowa�y
zach�d s�o�ca lub w�drowa�y przez wie�, przygl�daj�c si� barwnemu �yciu w zagrodach i nad
sadzawk�. Fortepianu, w owym czasie, prawie nie dotykano; ksi��kom dzia�o si� nie lepiej.
Trzeba by�o pewnego czasu, zanim mieszka�cy miejscowo�ci do nich przywykli. Z pocz�tku,
ogl�dano si� za nimi i zbli�ano ku sobie g�owy, kiedy przechodzi�y; pada�y p�g�o�ne
uwagi, brzmi�ce niezbyt pochlebnie. W tej okolicy instynktownie nienawidzono wszystkiego,
co obce. Ale poma�u, przyzwyczajono si� do ich widoku; ich naturalny spos�b bycia oraz
dobry humor stopi�y lodow� skorup�, otaczaj�c� serca ludzi, za� resztki pow�ci�gliwo�ci
zmi�kczy�a ta okoliczno��, �e mia�y pieni�dze, doskona�y argument w oczach weso�ych, lecz
praktycznych mieszka�c�w. Okoliczni wie�niacy zacz�li stopniowo zaprasza� je do siebie.
Pewnego po�udnia zesz�y do ogrodu, a�eby go uprz�tn��. Pani Berg operowa�a �opat�,
panna Helga grabi�a. Obie by�y rozgrzane s�o�cem i pracowa�y wolno, oci�ale.
� No, teraz naprawd� dosy� � rzek�a Helga, kiedy dosz�y do ostatniej �cie�ki, i rzuci�a grabie
na traw�.
� Naturalnie, troch� nie�adu nie szkodzi, porz�dek wygl�da przy nim tym wspanialej.
Wiesz co?... W�a�ciwie brak kogo�, kto by to wszystko potratowa� i za�mieci�, gdy porz�dek
zosta� ju� zaprowadzony.
� Ach, masz na my�li psa czy te� ch�opa? Mog�aby� w takim razie wyj�� za rz�dc� folwarku.
On na pewno ci� lubi i � ma takie du�e nogi.
� Bajesz, m�j g�uptasku � rzek�a pani Berg i �miej�c si� przytuli�a do siebie c�rk�.
Pani Berg by�a zmuszona cz�sto c�rk� do siebie tuli�. By�o co� takiego, �e pragn�a tego,
nie b�d�c w mo�no�ci zda� sobie sprawy, na czym to w�a�ciwie polega�o. Tak s�odko by�o
czu� to m�ode cia�o obok swego i s�ysze� jak uderzenia m�odego serca odpowiadaj� jej w�asnym.
A przy tym doznawa�a nagle takiego uczucia �a�o�ci! Przypisywa�a to macierzy�skim
rado�ciom i troskom. Kto m�g� wiedzie� jakie ramiona obejmowa� b�d� kiedy� to ukochane
17
cia�o! Mo�e to b�dzie starzej�cy si� m��, taki jak jej w�asny, a mo�e taki, co przyjdzie do niej
od innych i zn�w do innych odejdzie.
� Ach, gdybym by�a m�czyzn� i mog�a sama si� w niej zakocha� � my�la�a pani Berg i
przyciska�a i obejmowa�a c�rk� jeszcze mocniej.
Przechadza�y si� po �cie�kach, gaw�dz�c. Helga obj�a ramieniem kibi� matki. Nagle pani
Berg wykrzykn�a i wyrwa�a si�. Helga po�askota�a j� pod pach�. Teraz Helga ucieka�a, a
matka j� goni�a woko�o zaro�li i r�anego klombu. Wreszcie matka da�a za wygran� i, zadyszana,
usiad�a pod lipami. Helga podesz�a, skradaj�c si� ostro�nie, zawirowa�a wok� lipy,
napad�a matk� od ty�u i zacz�a j� �echta� w szyj�. � �Helgo! � j�kn�a pani Berg, na wp�
zduszona i ca�a w p�sach � �przesta� wreszcie, s�yszysz, s�yszysz"? � Brzmia�o to prawie jak
krzyk przera�enia, Helga spojrza�a na ni� os�upia�ym wzrokiem, przyci�gn�a ogrodowe krzes�o
i usiad�a ko�o matki.
Od strony zachodu zrobi�y otw�r w ogrodzeniu, a�eby m�c spogl�da� na pola. Przed tym
otworem, pod rozros�ym krzakiem bzu, sporz�dzi�y sobie z deski �awk�, i tam siadywa�y cz�sto
po zachodzie s�o�ca, spogl�daj�c na niebo i przys�uchuj�c si� d�wi�kom, kt�re rozbrzmiewa�y
wieczorami we wsi.
Z miejsca, pod lipami gdzie si� znajdowa�y w danej chwili, mog�y przez otw�r obj��
wzrokiem pewn� przestrze� obszernych p�l, nale��cych do folwarku. Na niekt�rych ros�o
��te �yto, na innych pas�y si� �aciaste ciel�ta, wymachuj�c ogonami. Pomi�dzy polami, wi�
si� strumyczek, brze�ony szalejem. W odleg�o�ci oko�o tysi�ca metr�w, pola by�y ograniczone
szeregiem d�bowych gaik�w, po��czonych d�ug� grobl�. Ros�y tam pojedyncze drzewa,
kt�rych p�askie korony zosta�y uko�nie �ci�te przez zachodni wiatr, dzi�ki czemu wygl�da�y,
jak gdyby trzyma�y nad sob� rozpostarty parasol. Gdzie�, w�r�d tych drzew, znajdowa�a si�
kuku�ka i bezustannie kuka�a.
Pani Berg patrza�a przed siebie rozmarzonym wzrokiem.
� Pos�uchaj, kuku�ka � rzek�a Helga.
� Tak, przygrywa innym ptakom do pracy i pozostawia im trosk� o swoje ma�e, akurat tak
samo jak poeci � odpowiedzia�a pani Berg; my�lami by�a gdzie indziej.
� Jak poeci? � powt�rzy�a Helga, zamy�lona. � Tak, ale... � i ona te� pogr��y�a si� w zadumie.
W cieniu by�o po prostu parno. Jedynie od czasu do czasu przeci�ga�, z poza p�otu �wie�y
powiew, przynosz�c zmieszan� wo� kwiat�w i gnoj�wek.
Obie kobiety by�y bliskie drzemki. Nagle Helga wyprostowa�a si� raptownie.
� Pos�uchaj, on naprawd� zn�w gwi�d�e.
� Kto, moje dziecko? � Pani Berg otworzy�a oczy do po�owy.
� Szewski terminator naturalnie! �e te� mo�e by� taki weso�y, pomimo to, �e zawsze siedzi
zamkni�ty i musi ci�ko pracowa�.
� Widocznie niewiele od �ycia wymaga. � M�oda kobieta wym�wi�a ostatnie s�owa, ziewaj�c.
� Ach prawda, co powiedzia� o twoich bucikach?
� Powinna� widzie�, jak na nie patrza�. Na pewno nigdy jeszcze nie widzia� obuwia, zapinanego
na guziki. Nie by� pewien, czy potrafi je zreperowa�, bo majstra nie by�o w domu, a
sam nie jest taki zdolny, powiedzia�. Pomy�l, nie by� do�� zdolnym, a�eby przyszy� kilka
guzik�w.
� Na pewno si� przel�k� takiego obuwia. Oni tutaj obawiaj� si� wszystkiego, czego jeszcze
nie widzieli.
� P�niej, gdy chcia� co� powiedzie� okropnie si� zaczerwieni�. Mo�na po prostu p�ka� ze
�miechu.
Matka przytakn�a ostatnim s�owom i oczy jej wolniutko si� zamkn�y.
18
Gniazda szpak�w na obro�ni�tej winem facjatce domu, pe�ne by�y piskl�t, kt�re bezustannie
piszcza�y z g�odu, a stare szpaki niezmordowanie lata�y mi�dzy gniazdem a lasem, tam i z
powrotem. Helga obserwowa�a ich w�dr�wki.
Jak szybko odbywa�y t� podr�; co chwila kt�ry� powraca�, z pe�nym dziobem pokarmu. I
za ka�dym razem gdy szpak zas�ania� wej�cie do gniazda, wewn�trz rozlega�y si� piski i
krzyki. Od czasu do czasu, w otworze ukazywa� si� ��ty dzi�bek i chwyta� powietrze. Piskl�ta
z pewno�ci� by�y ci�gle g�odne, tak jak Helga. By� to pewnie skutek wiejskiego powietrza.
W�a�nie pojawi� si� jeden szpak. Usiad� w otworze, najpierw ostro�nie obejrza� si� woko�o,
potem pochyli� si� nad gniazdem. Rozleg�o si� wiele piskliwych d�wi�k�w, a ptak z pustym
dziobem zn�w si� wyprostowa�, nast�pnie wskoczy� do skrzyni i zn�w wr�ci� z niej z
kawa�kiem bia�ego �ajna w dziobie, Znikn�� z nim i opu�ci� je dopiero nad polami. Przylecia�
jeszcze jeden szpak, i jeszcze jeden, i tak si� dzia�o od wczesnego rana. I wszystkie zachowywa�y
si� zupe�nie jednakowo. Ale teraz przyfrun�� jeden, kt�ry ju� nie odlecia�, i nast�pny
te� pozosta�, i wkr�tce zebra�y si� wszystkie. Godzina by�a pi�ta. Sk�d szpaki mog�y wiedzie�
kt�ra jest godzina? Ka�dego popo�udnia punktualnie o pi�tej, przerywa�y sw� krz�tanin�, sadowi�y
si� w koronach lip i pr�bowa�y na�ladowa� te wszystkie d�wi�ki, kt�re zdo�a�y pochwyci�
w powietrzu w ci�gu dnia: wo�anie kuku�ki, wabienie kuropatwy, i gwizd ptak�w
�piewaj�cych. Wabi�y kosa, kt�ry istotnie odpowiada� z zaro�li d�ugimi, mi�kkimi mi�osnymi
tonami, i pr�bowa�y na�ladowa� osiem kr�tkich i dwa d�ugie tony trznadla. Albo te� zbiera�y
si� w wielkim jesionie nad sadzawk� i odbywa�y tam wrzaskliwy wiec.
Helga chodzi�a wko�o pnia lipy, opieraj�c si� on jedn� r�k� � nudzi�a si�. Gdyby tylko
matka pr�dko zechcia�a si� obudzi�! Wreszcie schwyci�a �d�b�o trawy i przejecha�a nim po
wargach matki. Pani Berg we �nie stara�a si� kilkakrotnie pochwyci� trawk�, ku wielkiej uciesze
Helgi, i otworzy�a oczy.
� Tak d�ugo nie milcza�a� przez ca�e swe �ycie, mamo.
� Nie, ale ty tak�e!
� Nie chcia�am przecie� ci� budzi�.
� Budzi�! Nie spa�am, zdrzemn�am si� tylko troch�.
� Ale chrapa�a� g�o�no.
� To chyba nieprawda? � krzykn�a pani Berg, z wyrazem komicznego przera�enia na �adnej
twarzy.
� Czy nie b�dziemy nied�ugo jad�y, jestem tak strasznie g�odna.
� Zaraz, je�eli chcesz! Wi�c jak by�o z tym chrapaniem?
� Hm... co b�dzie na kolacj�?
� Twoja ulubiona potrawa!
� To widocznie by�a krowa, kt�ra rycza�a.
19
VI
Po kolacji zn�w siedzia�y pod lipami, omawiaj�c, dok�d p�jd� na wieczorny spacer.
� Chod�my go�ci�cem i popatrzmy na zach�d s�o�ca � zaproponowa�a Helga.
� Nie. Wiecznie ten zach�d s�o�ca, to mnie ju� nudzi. Lepiej chod�my do wsi.
Furtka zaskrzypia�a i przed domem stan�� d�ugi szewski terminator z bucikami Helgi zapinanymi
na guziki.
� No i c�, przezwyci�yli�cie trudno�ci? � spyta�a pani domu.
� Tak. � U�miech dumy opromieni� mu twarz.
� A zatem teraz macie fajerant?
� Nie.
� Nie? O kt�rej wi�c rano zaczynacie prac�?
� O wp� do pi�tej.
� Wielki Bo�e, ale� wasz majster musi by� prawdziwym tyranem.
� Nie-e, nie bije mnie nigdy.
� Ach tak, rzeczywi�cie? To istotnie dobrze wam si� dzieje. A nie macie ukochanej?
Zas�oni� sobie twarz r�kawem i zachichota�.
� Ale�, mamo! � zawo�a�a Helga, �miej�c si�.
� No, c�, nic w tym z�ego. Zjecie kartoflanych klusek?
Wymamrota� co� niewyra�nego zamiast odpowiedzi, a pani Berg wesz�a do domu, a�eby
przynie�� troch� klusek. Podczas ca�ej rozmowy ch�opak by� czerwony jak ogie� i nie patrza�
na �adn� z kobiet, ale gdy pani Berg oddali�a si� odetchn�� z ulg�. Skierowa� swe jasnoniebieskie,
ufne oczy na Helg� i rzek� niepewnie, wskazuj�c g�ow� w kierunku pokoj�w:
� Musi by� pi�knie tam u was, wewn�trz.
� Oh, tak � odpar�a Helga, u�miechaj�c si�.
� Tak, wam si� dobrze dzieje � pewnie nie brak wam pieni�dzy! � By�o to widocznie pomy�lane
jako komplement. Helga, przez ca�y czas by�a bliska tego, �eby wybuchn�� �miechem,
a przy tej ostatniej uwadze musia�a wbiec do domu, a�eby nie parskn�� ch�opcu prosto
w twarz. Kiedy, wraz z matk�, wr�ci�y z kluskami � ju� go nie by�o.
Wysz�y przed furtk�, lecz musia�y si� cofn�� do ogrodu, bo w�a�nie sp�dzano byd�o z pastwiska.
Krowy by�y na�arte i kroczy�y wolno, z wp�przymkni�tymi oczami. Ci�kie wymiona
zwisa�y napr�one, a z niekt�rych ciek�o mleko kroplami.
� Chod�my do wsi, tam si� przynajmniej widzi ludzi � rzek�a pani Berg, i sz�y wolno za
stadem.
Nad wioskow� sadzawk� wrza�o �ycie. Po�rodku wody p�ywa�y g�si i kaczki, trajkocz�c
na wy�cigi. Dawa�y nurka pod wod� i przebiera�y czerwonymi p�etwami po powierzchni, to
zn�w wyp�ywa�y z pod wody bij�c skrzyd�ami w powietrzu. Nisko stoj�ce s�o�ce odbija�o si�
o wn�trza ich skrzyde� i bia�y odblask dr�a� po ich obu stronach, na zar�owionej powierzchni
wody. Nad brzegiem bajora, bez�adnej mieszaniny gliny i gnoju, kl�cza�a na kamieniu wyrobnica,
pior�c kijank� bielizn�. Rozgniewany g�sior raz po raz przep�ywa� ko�o niej, sapi�c, i
usi�uj�c uszczypn�� j� w go�e �ydki.
Krowy, spuszcza�y si� ku wodzie, brn�c krok za krokiem poprzez �ajno ku bajoru i muskaj�c
pyskami powierzchni� wody. Gdy woda dotyka�a brzucha, zatrzymywa�y si� i chlipa�y
z namys�em i z rozkosz�, k�ad�c si� ciemn� plam� na obumar�� ju� powierzchni� wody. Z
zagr�d wy�aniali si� bosonodzy ch�opcy na starych, wyn�dznia�ych szkapach. Wje�d�ali g��boko
w wod�, a podczas gdy konie pi�y, starali si� wzajemnie opryskiwa� nogami.
20
Pani i panna Berg sz�y dalej poprzez wie�. Byd�o, kt�re tymczasem zosta�o uwi�zane, porusza�o
si� niecierpliwie w oborach, a przez podw�rza bieg�y dziewczyny od udoju, w klapi�cych
chodakach, za nimi za� ugania�y trzy, cztery koty. Parobcy, wr�ciwszy dopiero co od
rob�t w polu, zaj�ci byli wyprz�ganiem. Gdzie� tam, wie�niak z biczem sprawowa� s�d nad
swymi ch�opakami.
Wysoko, przy murze ko�cielnym, matka i c�rka po�o�y�y si� i spogl�da�y w dal przed siebie.
Na wprost nich, w niewielkiej odleg�o�ci, rozci�ga�o si� wielkie torfowisko, z drugiej
strony grunt znowu si� podnosi�. Hen, daleko mog�y �ledzi� trz�sawisko, � z jego l�ni�cymi
okami rozlewisk i niezliczonymi wzniesieniami, � kt�re stawa�o si� coraz w�sze i w�sze i
gin�o na p�nocno-zachodzie, w�a�nie tam, gdzie zachodzi�o s�o�ce, tak i� sprawia�o wra�enie,
jakoby bieg�o poprzez ognist� szczelin�, wprost