3856

Szczegóły
Tytuł 3856
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3856 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3856 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3856 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Orson Scot Card Badacze Czasu : Odkupienie Krzysztofa Kolumba Prze�o�y� Marcin Wawrzy�czak Postwach : The redemption of Christopher Columbus Wydanie oryginalne: 1996 Wydanie polskie: 1997 Tomowi Dotherty�emu, wydawcy z planety Krypton. Ma serce ze z�ota, Jego s�owo jest stal�, A on sam zna terytorium. Wszystkie postacie i wydarzenia opisane w tej ksi��ce s� fikcyjne albo zosta�y przedstawione w fikcyjnym kontek�cie. W powie�ci Autor wykorzysta� w�tek w�asnego opowiadania Atlantis, � 1992, kt�re zosta�o opublikowane w zbiorze Grails: Quests, Visitations and Occurrences, wydanym pod redakcj� Richarda Gilliama, Martina H. Greenberga i Edwarda E. Kramera. PODZI�KOWANIA Moje p�yn�ce z g��bi serca podzi�kowania niech przyjm�: Clark i Kathy Kidd, za sympatyczne towarzystwo, �wirtualn�� pustelni� oraz wnikliwe uwagi Kathy na temat wielu rozdzia��w; Henrique Flory, za pomoc i inspiracj�; mieszka�cy Hatrack River w sieci America Online, za zwr�cenie mojej uwagi na dylematy, z kt�rych istnienia nie zdawa�em sobie sprawy; Richard Gilliam, za cierpliwe oczekiwanie na opowie�� o Atlantydzie; Don Grant, za wiele pi�knych ksi��ek i cierpliwo�� w oczekiwaniu na powie��, kt�rej tworzenie nie przebiega�o w zgodzie z kalendarzem; Michael Lewis, za Morze Czerwone; Dave Dollahite, za Maj�w; Sid Meier, cho� mam do niego pretensj� za gr� pod nazw� �Cywilizacja�, kt�ra powa�nie utrudnia�a mi skupienie si� na tw�rczej pracy (aczkolwiek polecam j� wszystkim, kt�rzy chc� osobi�cie do�wiadczy�, czym jest zmienianie historii); moi asystenci, Kathleen Bellamy i Scott Allen, za wiele spraw, mniej i bardziej wa�nych; jak zawsze, dzi�kuj� Kristine, dzi�ki kt�rej �ycie staje si� mo�liwe, oraz Geoffowi, Em, Charlie�emu Benowi i Zinie za nadanie mu znaczenia. PROLOG BADACZE CZASU Jedni nazywali to �czasem odrabiania�; inni, chc�c wykaza� si� bardziej pozytywnym nastawieniem, m�wili o �rekultywacji�, �odnawianiu�, czy nawet �wskrzeszaniu� Ziemi. Wszystkie te okre�lenia by�y adekwatne. Pob��dzili, a teraz starali si� wycofa� i naprawi� b��dy. Wiele stracili bezpowrotnie, lecz ci�gle mieli nadziej�. Nawo�ono gleb� na obszarach dawnych d�ungli tropikalnych, by drzewa znowu mog�y pi�� si� ku niebu. Zabroniono wypasu na obrze�ach wielkich pusty� Afryki i Azji, siano traw�, by step i sawanna mog�y stopniowo odzyska� terytorium, kt�re utraci�y na rzecz ja�owego piasku i �wiru. Chocia� orbitalne stacje pogodowe nie mog�y zmienia� klimatu, potrafi�y na tyle pokierowa� wiatrem, �e �adne miejsce na Ziemi nie cierpia�o z powodu suszy, powodzi czy braku s�o�ca. W wielkich rezerwatach dzikie zwierz�ta, kt�re przetrwa�y, uczy�y si� �y� ponownie na wolno�ci. Wszystkie narody �wiata po r�wno dzieli�y si� �ywno�ci� i nikt nie obawia� si� ju� g�odu. Nauczyciele przychodzili do wszystkich dzieci, ka�dy cz�owiek mia� uczciw� szans� wykazania si� umiej�tno�ciami, realizacji pasji i pragnie�. Powinien to by� szcz�liwy czas, naznaczony parciem ludzko�ci ku przysz�o�ci, gdzie �wiat b�dzie uzdrowiony, gdzie b�dzie mo�na wie�� spokojne �ycie bez wstydu, �e dzieje si� to kosztem innych. I dla wielu - mo�e dla wi�kszo�ci - by� to taki czas. Jednak wielu innych nie mog�o zapomnie� o mrokach przesz�o�ci. Zbyt wiele okaza�o si� niemo�liwe do uratowania. Zbyt wielu ludzi, zbyt wiele narod�w pogrzebano w zapomnieniu. Kiedy� na Ziemi �y�o siedem miliard�w ludzi. Pozosta�a ledwie jedna dziesi�ta, by dogl�da� planetarnych ogrod�w. Ci, kt�rzy przetrwali, nie mogli �atwo zapomnie� stulecia wojen i zarazy, suszy, powodzi i g�odu, desperackiej furii przeradzaj�cej si� w rozpacz. Ka�dy krok stawiali na czyim� grobie. Tak wi�c nie tylko lasy i trawiaste r�wniny przywracano do �ycia. Ludzie pragn�li r�wnie� odnale�� zagubione wspomnienia, opowie�ci, krzy�uj�ce si� wzajemnie cz�owiecze �cie�ki, prowadz�ce ku czasom chwa�y i czasom ha�by. Skonstruowali maszyny umo�liwiaj�ce zagl�danie w przesz�o��, ogl�danie z pocz�tku wielkich zmian na przestrzeni stuleci, a potem, w miar� jak udoskonalono technologi�, twarzy i g�os�w zmar�ych. Wiedzieli oczywi�cie, �e nie mog� wszystkiego zarejestrowa�. Nie by�o do�� �ywych, by pozna� wszystkie dzia�ania umar�ych. Jednak zapuszczaj�c sond� tu i tam, �ledz�c drog� od powstania jakiego� narodu do jego zguby, badacze czasu potrafili opowiada� histori�, prawdziwe bajki wyja�niaj�ce, jak rodzi�y si� i gin�y narody; dlaczego m�czy�ni i kobiety zazdro�cili, gniewali si� i kochali; dlaczego dzieci �mia�y si� w blasku s�o�ca i dr�a�y w mroku nocy. Badacze czasu przypomnieli tak wiele zapomnianych legend, odtworzyli tak wiele zagubionych lub zniszczonych dzie� sztuki, odkryli tak wiele zwyczaj�w, m�d, dowcip�w i gier, tak wiele system�w religijnych i filozoficznych, �e czasem wydawa�o si�, i� nie ma potrzeby szuka� wi�cej. Zdawa�o si�, �e ca�a historia jest dost�pna, a jednak badacze ledwie zeskrobali wierzchni� warstw� przesz�o�ci; radowali si� perspektyw� niesko�czonego myszkowania po zakamarkach czasu. 1 - PANI GUBERNATOR Tylko raz Krzysztof Kolumb po�a�owa�, �e wyruszy� w podr�. By�o to w nocy dwudziestego trzeciego sierpnia, w porcie Las Palmas na wyspie Gra� Canaria. Po d�ugich latach stara� jego trzy karawele wysz�y wreszcie w morze z portu Palos i niemal natychmiast wpad�y w tarapaty. Po tym jak wielu kap�an�w i szlachcic�w na dworach Hiszpanii i Portugalii u�miecha�o si� do niego, a skrycie pr�bowa�o go zniszczy�, Kolumbowi trudno by�o uwierzy�, �e nie ma do czynienia z sabota�em, kiedy ster �Pinty� poluzowa� si� i niemal z�ama�. W ko�cu Quintero, w�a�ciciel �Pinty�, by� tak zaniepokojony perspektyw� wys�ania swego ma�ego stateczku w niebezpieczn� wypraw�, �e zamustrowa� si� jako zwyk�y marynarz, by pilnowa� swej w�asno�ci. Pinzon za� powiedzia� Kolumbowi, �e widzia� grupk� m�czyzn zebranych przy rufie �Pinty�, gdy stawiali �agle. Ster zosta� naprawiony na morzu, ale nast�pnego dnia znowu uleg� uszkodzeniu. Pinzon w�ciek� si�, przyrzek� jednak Kolumbowi, �e w najbli�szych dniach doprowadzi �Pint� do Las Palmas. Kolumb tak bardzo ufa� w umiej�tno�ci i lojalno�� Pinzona, �e nie my�la� ju� wi�cej o �Fincie�. Po�eglowa� z �Santa Mari�� i �Nin�� na wysp� Gomera, gdzie Beatriz de Bobadilla sprawowa�a urz�d gubernatorski. Czeka� od dawna na to spotkanie, okazj� do fetowania zwyci�stwa z osob�, kt�ra da�a jasno do zrozumienia, �e stoi po jego stronie. Jednak pani Beatriz nie zasta� na wyspie. Gdy czeka�, dzie� za dniem, musia� znosi� dwa wyj�tkowe utrapienia. Pierwszym by�a konieczno�� uprzejmego wys�uchiwania drobnych dworak�w Beatriz, kt�rzy uparcie opowiadali mu wierutne bzdury o tym, jak to w jasne dni z Ferro, najdalej na zach�d wysuni�tej spo�r�d Wysp Kanaryjskich, wida� odleg�y zarys b��kitnej wyspy na zachodnim horyzoncie - jakby wiele statk�w nie pop�yn�o ju� tak daleko na zach�d! Nauczy� si� jednak u�miecha� uprzejmie i kiwa� g�ow� w obliczu nawet najwi�kszych idiotyzm�w. Bez tej umiej�tno�ci prze�ycie na dworze nie by�o mo�liwe, a Kolumb zdobywa� szlify nie tylko na przenosz�cym si� z miejsca w miejsce dworze Ferdynanda i Izabeli, lecz tak�e na bardziej ustatkowanym i bardziej aroganckim dworze kr�la Portugalii Joao. Wytrzymawszy ca�e dziesi�ciolecia oczekiwania na przyznanie mu statk�w, ludzi i prowiantu, i co wa�niejsze, zezwolenie na odbycie tej podr�y, m�g� teraz prze�y� par� dni prowadz�c dysputy z g�upcami. Czasem jednak a� zgrzyta� z�bami, by nie wyrzuci� z siebie, jak bardzo musz� by� bezu�yteczni w oczach Boga i ludzi, je�li nie potrafi� zrobi� ze swoim �yciem nic lepszego, ni� snu� si� z k�ta w k�t po pa�acu gubernatorskim i plotkowa� z nud�w. Bez w�tpienia stanowili dla Beatriz �r�d�o rozrywki - da�a wyraz swojej pogardzie dla wi�kszo�ci przedstawicieli stanu rycerskiego, rozmawiaj�c z Kolumbem na kr�lewskim dworze w Santa Fe. Bez w�tpienia nie szcz�dzi�a im ironicznych przycink�w, kt�rych oni wcale nie poczytywali za ironiczne. O wiele gorszy by� jednak brak wiadomo�ci z Las Palmas. Zostawi� tam ludzi z rozkazem, by powiadomili go, gdy tylko Pinzon zdo�a wprowadzi� �Pint� do przystani. Wiadomo�� jednak nie nadchodzi�a przez kolejne dni, tymczasem za� g�upota dworak�w stawa�a si� coraz bardziej nie do zniesienia, a� wreszcie Kolumb zrezygnowa� z dalszego czekania. Po�egnawszy z ulg� dworak�w, ruszy� do Las Palmas, gdzie dotar� dwudziestego trzeciego sierpnia i przekona� si�, �e �Pinta� wci�� jeszcze nie przyby�a. Natychmiast przysz�y mu do g�owy najczarniejsze my�li. Sabota�y�ci byli do tego stopnia zdecydowani doprowadzi� do fiaska wyprawy, �e wywo�ali bunt. Mo�e w jaki� spos�b przekonali Pinzona, by zawr�ci� i po�eglowa� ku wybrze�om Hiszpanii. Lub te� porwa�y ich pr�dy Atlantyku, unosz�c ku jakim� nieznanym przeznaczeniom. A mo�e wzi�li ich do niewoli piraci - albo Portugalczycy, kt�rzy mogliby pomy�le�, �e stanowi� cz�� jakiej� g�upiej, przedsi�wzi�tej przez Hiszpani� pr�by zdobycia ich prywatnych teren�w u wybrze�y Afryki. Albo te� Pinzon, kt�ry wyra�nie uwa�a� si� lepszego ni� Kolumb kandydata na dow�dc� ekspedycji - chocia� nigdy nie potrafi�by zdoby� kr�lewskiego poparcia finansowego dla niej, brakowa�o mu bowiem zar�wno wykszta�cenia, manier, jak i cierpliwo�ci po temu koniecznej - m�g� ulec g�upiemu pragnieniu po�eglowania na zach�d i dotarcia do Indii przed Kolumbem. Ka�da z tych hipotez by�a sensowna, i w r�nych momentach ka�da z nich wydawa�a si� najbardziej prawdopodobna. Kolumb porzuci� towarzystwo tej nocy i pad� na kolana - nie po raz pierwszy, ale z niespotykanym dot�d gniewem na Wszechmog�cego. - Zrobi�em wszystko, co mi nakaza�e� - powiedzia�. - Napiera�em i prosi�em, i nigdy nie okaza�e� mi najmniejszej zach�ty, nawet w najgorszych chwilach. A jednak nie za�ama�em si�, wci�� wierzy�em, i w ko�cu osi�gn��em swoje. Wyruszyli�my w morze. M�j plan jest dobry. Pora roku odpowiednia. Za�oga dobrze wyszkolona, nawet je�li uwa�aj� si� za lepszych marynarzy ni� ich dow�dca. Teraz, po wszystkim, co musia�em znie�� do tej chwili, pragn��em tylko jednego: �eby wreszcie co� posz�o dobrze. Czy by�y to nazbyt �mia�e s�owa skierowane do Pana? Zapewne. Kolumb przemawia� jednak �mia�o do pot�nych ludzi ju� wcze�niej, tak wi�c s�owa g�adko sp�yn�y z jego serca na j�zyk. B�g m�g� go za to pokara�, je�li taka by�a Jego wola - Kolumb odda� si� w r�ce Boskie wiele lat wcze�niej, i by� ju� znu�ony. - Czy to by�o dla Ciebie zbyt wiele, o naj�askawszy Panie? Czy musia�e� zabra� m�j trzeci statek? Mojego najlepszego �eglarza? Czy musia�e� nawet pozbawi� mnie przyjemno�ci obcowania z pann� Beatriz? Jest oczywiste, �e nie znalaz�em uznania w Twoich oczach, o Panie, tote� wzywam Ci�, by� znalaz� kogo� innego. Ze�lij na mnie �mier�, je�li chcesz, nie b�dzie to gorsze ni� zabijanie mnie po kawa�eczku, co wydaje si� Twoim obecnym zamiarem. Co� Ci powiem. Pozostan� na Twoich us�ugach jeszcze przez jeden dzie�. Oddaj mi �Pint� albo poka�, co mam zrobi�, przysi�gam bowiem na Twoje naj�wi�tsze i najbardziej przera�aj�ce imi�, �e nie wyp�yn� w tak� podr� z mniej ni� trzema statkami, dobrze zaopatrzonymi i obsadzonymi wyszkolon� za�og�. Postarza�em si� s�u��c Tobie. Jutro wieczorem zamierzam z�o�y� dymisj� i �y� z emerytury, jak� mi przeznaczysz. - Potem si� prze�egna�. - W imi� Ojca, i Syna, i Ducha �wi�tego. Amen. Po zako�czeniu tej ca�kowicie bezbo�nej i obra�liwej modlitwy nie m�g� zasn��. Ci�gle w�ciek�y zeskoczy� z koi i pad� ponownie na kolana. - Cho� oczywi�cie stanie si� wola Twoja, nie moja! - krzykn�� z furi�, po czym wdrapa� si� z powrotem na koj� i spa� jak zabity. Nast�pnego ranka �Pinta� zawin�a do przystani. Kolumb uzna� to za ostateczne potwierdzenie, i� Bogu naprawd� zale�y na sukcesie jego przedsi�wzi�cia. Doskonale, pomy�la�. Nie ukara�e� mnie za moj� �mia�o��, Panie; w zamian przys�a�e� mi �Pint�. Udowodni� zatem, �e nadal jestem Twoim wiernym s�ug�. Uczyni� to zap�dzaj�c do roboty nieledwie po�ow� mieszka�c�w Las Palmas. W porcie pe�no by�o cie�li, smolarzy, kowali i szwaczy, i zdawa�o si�, �e wszyscy zostali zatrudnieni na pok�adzie �Pinty�. Pinzon t�umaczy� si�, przeprasza� - dryfowali przez niemal dwa tygodnie, zanim wreszcie, wy��cznie dzi�ki swoim wspania�ym umiej�tno�ciom �eglarskim, zdo�a� wprowadzi� �Pint� do portu, tak jak obieca�. Kolumb nadal by� pe�en podejrze�, ale nie dawa� nic po sobie pozna�. Jakkolwiek wygl�da�a prawda, Pinzon by� ju� na miejscu, podobnie jak �Pinta�, wraz z ponurym Quintero na pok�adzie. Kolumb nie potrzebowa� nic wi�cej. I podczas gdy robotnicy portowi Las Palmas dawali mu pos�uch, uda�o mu si� wreszcie przekona� Juana Nino, w�a�ciciela statku �Nina�, �eby zmieni� tr�jk�tne �agle na kwadratowe, podobnie jak na pozosta�ych karawelach, tak by wszyscy mogli chwyta� te same wiatry i z pomoc� Bosk� dotrze� razem na dw�r cesarza Chin. Doprowadzenie wszystkich trzech karawel do stanu lepszego ni� na pocz�tku podr�y zaj�o tylko tydzie�; tym razem nie dosz�o do �adnych niespodziewanych awarii. Je�li poprzednie by�y dzie�em sabota�yst�w, teraz burzycieli musia� otrze�wi� fakt, �e zar�wno Kolumb, jak i Pinzon byli zdecydowani p�yn�� dalej za wszelk� cen� - nie m�wi�c ju� o tym, �e w razie fiaska ekspedycji ca�a za�oga musia�aby pozosta� na Wyspach Kanaryjskich, z marnymi perspektywami rych�ego powrotu do Palos. B�g za� okaza� si� tak �askawy, �e kiedy Kolumb po�eglowa� na Gomer� po ostatnie zapasy dla swoich statk�w, gubernatorska flaga powiewa�a nad blankami zamku San Sebastian. Wszelkie w�tpliwo�ci, jakie m�g� �ywi� co do tego, czy Beatriz de Bobadilla nadal darzy go szacunkiem, rozwia�y si� natychmiast. Gdy zapowiedziano jego przybycie, pani gubernator niezw�ocznie odprawi�a wszystkich dworak�w, kt�rzy tak naprzykrzali si� Kolumbowi tydzie� wcze�niej. - Cristobal, m�j bracie, m�j przyjacielu! - zawo�a�a. Kiedy uca�owa� jej d�o�, poprowadzi�a go do ogrodu, gdzie usiedli w cieniu drzewa, i Kolumb opowiedzia� o wszystkim, co wydarzy�o si� od czasu ich spotkania w Santa Fe. Pani Beatriz s�ucha�a z uwag�, zadaj�c inteligentne pytania i reaguj�c �miechem na jego opowie�� o okrutnym wybiegu, jaki kr�l zastosowa� wobec niego zaraz po podpisaniu paragraf�w umowy. - Zamiast zap�aci� za trzy karawele, wyci�gn�� jakie� przest�pstwo pope�nione B�g wie kiedy przez miasto Palos - szmugiel, bez w�tpienia... - G��wne zaj�cie tutejszych mieszka�c�w, jak mi m�wiono - wtr�ci�a Beatriz. I za kar� kaza� im zap�aci� grzywn� r�wn� warto�ci dok�adnie dw�ch karawel. - Dziwne, �e nie kaza� im zap�aci� za wszystkie trzy - powiedzia�a pani gubernator. - Ferdynand to twarda sztuka. Ale sfinansowa� wojn� nie bankrutuj�c przy tym. I w�a�nie wyp�dzi� wszystkich �yd�w, tote� zupe�nie nie ma od kogo po�ycza�. - Ironia losu polega na tym, �e siedem lat temu ksi��� Sidonii kupi�by mi trzy karawele w Palos ze swojej w�asnej kiesy, gdyby korona mu tego nie zakaza�a. - Kochany stary Enrique - zawsze mia� wi�cej pieni�dzy ni� korona i nie mo�e poj��, dlaczego nie czyni go to bardziej od niej pot�nym. - Chyba mo�esz sobie wyobrazi�, jak rado�nie powitano mnie w Palos. A potem, �eby uderzy� po r�wno w oba policzki, kr�l wyda� o�wiadczenie, �e ka�dy m�czyzna, kt�ry zg�osi si� do udzia�u w mojej wyprawie, zostanie zwolniony z odpowiedzialno�ci za wszelkie przest�pstwa, a nawet zbrodnie, jakich si� dopu�ci�. - Och, nie! - Och, tak! Domy�lasz si�, jak podzia�a�o to na prawdziwych marynarzy w Palos. Nie mieli zamiaru p�yn�� z band� przest�pc�w i d�u�nik�w - lub nara�a� si� na podejrzenia, �e sami potrzebuj� kr�lewskiej �aski. - Jego Wysoko�� bez w�tpienia uwa�a�, �e edykt tego rodzaju b�dzie konieczny, by ktokolwiek zgodzi� si� na udzia� w twojej szalonej eskapadzie. - Tak, c�, jego �pomoc� nieomal zniszczy�a ekspedycj� na samym pocz�tku. - A wi�c, ilu przest�pc�w i bankrut�w masz na pok�adzie? - Ani jednego, w ka�dym razie nic o tym nie wiem. Bogu dzi�ki za Martina Pinzona. - Tak, to cz�owiek legenda. - S�ysza�a� o nim? - Wszystkie opowie�ci �eglarskie docieraj� na Wyspy Kanaryjskie. �yjemy na morzu. - Pinzon ujrza� ca�� spraw� w szerokiej perspektywie. Kiedy rozg�osi�, �e ze mn� p�ynie, zacz�li przybywa� ochotnicy. I to jego przyjaciele zaryzykowali udost�pniaj�c nam swoje karawele. - Nie za darmo oczywi�cie. - Maj� nadziej�, �e si� wzbogac�, przynajmniej wed�ug ich standard�w. - A ty zamierasz si� wzbogaci� wed�ug twoich. - Nie, pani. Ja chc� by� bogaty wed�ug twoich standard�w. Za�mia�a si� i dotkn�a jego ramienia. - Cristobal, jak dobrze znowu ci� widzie�. Jak�e si� ciesz�, �e to ciebie B�g wybra� na bohatera tej wojny przeciwko oceanowi i kr�lewskiemu dworowi Hiszpanii. Jej uwaga zosta�a wypowiedziana lekkim tonem, ale dotkn�a kwestii ca�kiem delikatnej: tylko Beatriz wiedzia�a, �e Kolumb przedsi�wzi�� swoj� ekspedycj� na polecenie Boga. Kap�ani z Salamanki mieli go za g�upca, ale gdyby cho� raz zdradzi� si� ze sw� wiar� w to, i� przem�wi� do niego B�g, zosta�by okrzykni�ty heretykiem i by�by to koniec jego nadziei na wypraw� do Indii. Beatriz r�wnie� nie mia� zamiaru m�wi�; nie chcia� m�wi� nikomu, nie powiedzia� nawet swojemu bratu Bartolomeo ani swej �onie Felipie przed jej �mierci�, ani nawet ojcu Perezowi w La Rabida. A jednak zaledwie w godzin� po poznaniu pani Beatriz, ju� jej powiedzia�. Nie wszystko, oczywi�cie. Ale to, �e B�g go wybra�, �e nakaza� mu wyruszy� w t� podr�, tyle jej powiedzia�. Dlaczego to zrobi�? Dlatego �e wiedzia�, i� mo�e jej ufa� nad �ycie. Lub dlatego �e patrzy�a na niego z tak przenikliw� inteligencj�, �e by�o jasne, i� �adne inne wyja�nienie jej nie przekona. Mimo to nie powiedzia� Beatriz nawet po�owy prawdy, nawet ona bowiem uzna�aby go za szale�ca. Nie uwa�a�a go za szalonego, a je�li nawet, to najwyra�niej mia�a s�abo�� do szale�c�w. S�abo��, kt�ra rozwija�a si�, przekraczaj�c jego naj�mielsze oczekiwania. - Zosta� ze mn� na noc, m�j Cristobalu - powiedzia�a Beatriz de Bobadilla. - Pani... - rzek�, nie wiedz�c, czy dobrze us�ysza�. - �y�e� z pospolit� kobiet� imieniem Beatriz w Kordowie. Urodzi�a ci dziecko. Nie mo�esz udawa�, �e wiedziesz �ycie mnicha. - Jestem chyba skazany na uleganie urokom dam o imieniu Beatriz. I �adnej z nich nie mog� nazwa� kobiet� pospolit�. Pani Beatriz za�mia�a si� lekko. - Uda�o ci si� wypowiedzie� komplement pod adresem swojej dawnej kochanki i tej, kt�ra b�dzie ni� teraz, w jednym zdaniu. Nic dziwnego, �e zdo�a�e� poradzi� sobie z kap�anami i uczonymi. �miem twierdzi�, �e kr�lowa Izabela zakocha�a si� w twoich rudych w�osach i ogniu twoich oczu, tak samo jak ja. - Bardziej siwych ni� rudych, mam wra�enie. - Nie powiedzia�abym tego - odpar�a. - Pani, przybywaj�c na Gomer� modli�em si� o twoj� przyja��. Nie �mia�em marzy� o czymkolwiek wi�cej. - Czy jest to pocz�tek d�ugiego i wdzi�cznego przem�wienia, kt�re w istocie oka�e si� odrzuceniem mojej propozycji? - Ach, pani Beatriz, nie odrzuceniem, lecz mo�e odsuni�ciem w czasie. Pog�adzi�a go po policzkach. - Wiesz, Cristobalu, wcale nie jeste� przystojny. - Ja r�wnie� zawsze tak uwa�a�em. - A jednak nie mo�na oderwa� od ciebie wzroku. Nie mo�na r�wnie� przesta� o tobie my�le�, kiedy odchodzisz. Jestem wdow�, a ty jeste� wdowcem. B�g uzna� za stosowne uwolni� naszych ma��onk�w od m�k tego �wiata. Czy r�wnie� nas musz� dr�czy� nie spe�nione pragnienia? - Pani, nie chc� wywo�a� skandalu. Gdybym pozosta� na noc... - Och, czy to wszystko? W takim razie opu�� zamek przed p�noc�. Przerzuc� jedwabny sznur przez blanki. - B�g odpowiedzia� na moje modlitwy - rzek� Kolumb. - I s�usznie, skoro wype�niasz Jego misj�. - Nie chc� teraz zgrzeszy� i straci� Jego �aski. - Wiedzia�am, �e powinnam by�a uwie�� ci� jeszcze w Santa Fe. - I jest jeszcze co�, pani. Kiedy powr�c� z tej wielkiej wyprawy w glorii zwyci�zcy, nie b�d� ju� ma�yszem, kt�rego jedynym prawem do szlachectwa jest fakt, �e w�eni� si� kiedy� w niezbyt nobliw� rodzin� Madeira. Jestem wprawdzie admira�em oceanu, ale b�d� wicekr�lem. - U�miechn�� si� szeroko. - Widzisz, pani, mam to wszystko na pi�mie, tak jak mi poradzi�a�. - C�, wicekr�lem, w�a�nie tak? W�tpi�, by� wtedy po�wi�ci� cho� jedno spojrzenie pani gubernator jakiej� odleg�ej wyspy. - Och, nie, pani! Jako admira� oceanu, przygl�daj�c si� mojej domenie... - Niczym Posejdon, w�adca wszystkich brzeg�w, kt�re oblewane s� falami morza... - Nie znajd� bardziej drogocennej korony ni� wyspa Gomera, i wspanialszego klejnotu w tej koronie ni�li nadobna Beatriz. - Zbyt d�ugo przebywa�e� na dworze. Twoje komplementy brzmi�, jakby by�y wy�wiczone. - Ale� oczywi�cie, �e s�. �wiczy�em je dzie� po dniu, przez ca�y tydzie�, kiedy w udr�ce czeka�em tutaj na tw�j powr�t. - Na powr�t �Pinty�, chcia�e� powiedzie�. - I ty si� sp�nia�a�, i ona. Tw�j ster jednak nie by� uszkodzony. Poczerwienia�a, a potem wybuchn�a �miechem. - Skar�y�a� si�, �e moje komplementy s� zbyt dworskie. Pomy�la�em, �e ucieszy ci� pochwa�a rodem z portowej tawerny. - A wi�c tak to wygl�da. Czy dziewki �pi� z marynarzami za darmo, kiedy us�ysz� takie �adne s��wka? - Nie dziewki, pani. Taka poezja nie jest przeznaczona dla tych, kt�re mo�na zwyczajnie kupi� za pieni�dze. - Poezja? - Ty� m� karawel�, z �aglami przez wiatr wyd�tymi... - Uwa�aj na swe marynarskie por�wnania, m�j przyjacielu. - Z �aglami przez wiatr wyd�tymi i jaskrawoczerwonymi banderami ust, ta�cz�cymi rado�nie, gdy m�wisz. - Pi�knie sk�adasz wersy. Czy te� wcale nie wymy�lasz tego na poczekaniu? - Wymy�lam wszystko. Ach, tw�j oddech jest b�ogos�awionym wiatrem, o kt�ry modl� si� �eglarze, a widok twojej rufy sprawia, �e biednemu marynarzowi prostuje si� maszt... Spoliczkowa�a go, nie po to jednak, by sprawi� mu b�l. - Rozumiem, �e na niwie poezji odnios�em pora�k�. - Poca�uj mnie, Cristobal. Wierz�, �e B�g zleci� ci misj�, lecz gdyby� mia� nigdy nie powr�ci�, chc� chocia� m�c wspomina� tw�j poca�unek. Poca�owa� j� wi�c, i znowu, i znowu... Potem jednak j� opu�ci� i zaj�� si� ostatnimi przygotowaniami do wyprawy. By�a to teraz praca dla Boga; po jej zako�czeniu nadejdzie czas na odebranie ziemskich nagr�d. Chocia� kto m�g� powiedzie� na pewno, �e pani Beatriz nie jest nagrod� zes�an� przez niebo? Przecie� B�g uczyni� j� wdow�, i zapewne r�wnie� B�g sprawi�, �e wbrew wszelkiemu prawdopodobie�stwu pokocha�a syna genue�skiego tkacza. Ujrza� j�, a mo�e mu si� wydawa�o - ale kto m�g� to by� je�li nie ona? - machaj�c� ku niemu szkar�atn� chusteczk� niczym flag� z mur�w zamku, gdy karawele wychodzi�y wreszcie w morze. Podni�s� d�o� w salucie, a potem zwr�ci� twarz na zach�d. Nie spojrzy ponownie na wsch�d, ku Europie, ku domowi, dop�ki nie osi�gnie tego, do czego przeznaczy� go B�g. Ostatnie przeszkody z pewno�ci� by�y ju� za nim. Dziesi�� dni �eglugi i postawi stop� na brzegu Kataju albo Indii, Wysp Korzennych albo Cipango. Nic nie mog�o go teraz powstrzyma�, by� z nim bowiem B�g, by� z nim od tamtego pami�tnego dnia, kiedy pojawi� si� na pla�y i nakaza� mu porzuci� marzenia o krucjacie. �Wyznaczy�em ci trudniejsze zadanie� - powiedzia� wtedy B�g, a teraz Kolumb by� bliski realizacji tego zadania. Zmierza� do celu. Ta �wiadomo�� przepe�nia�a go niczym wino, niczym �wiat�o, niczym wiatr w �aglach nad jego g�ow�. 2 - NIEWOLNICY Chocia� Tagiri nie cofn�a si� fizycznie w czasie, prawd� b�dzie powiedzenie, �e to ona zatrzyma�a Kolumba na wyspie Hispaniola i zmieni�a oblicze historii na zawsze. Chocia� urodzi�a si� siedem stuleci po wyprawie Kolumba i nigdy nie opu�ci�a rodzinnego kontynentu afryka�skiego, znalaz�a spos�b, by si�gn�� w przesz�o�� i uniemo�liwi� Europejczykom dokonanie podboju Ameryki. Nie by� to akt przepe�niony wrogo�ci�. Niekt�rzy przyr�wnywali go do operacji bolesnej przepukliny u dziecka z pora�eniem m�zgowym: po operacji dziecko pozostanie upo�ledzone umys�owo, ale nie b�dzie ju� cierpia�o tak jak wcze�niej. Tagiri widzia�a jednak ca�� spraw� inaczej. - Historia nie jest preludium - powiedzia�a kiedy�. - Wprawdzie na �wiecie teraz panuje szcz�cie, lecz to nie usprawiedliwia cierpienia ludzi w przesz�o�ci. Ich cierpienie liczy si� tak samo jak nasz pok�j i szcz�cie. Wygl�damy przez nasze z�ote okna i ze smutkiem obserwujemy krwawe sceny - bitwy, zarazy, kl�ski �ywio�owe - rozgrywaj�ce si� doko�a. Wcze�niej wierzyli�my, �e nie da si� cofn�� czasu i poczyni� zmian, i dlatego mo�na by�o nam wybaczy�, �e raz na jaki� czas ronili�my tylko �z� nad losem ludzi z przesz�o�ci i dalej wiedli�my spokojne �ycie. Teraz jednak, kiedy wiemy, �e jeste�my w�adni im pom�c, je�li si� odwr�cimy i pozwolimy, by ich cierpienie trwa�o dalej, to znaczy, �e nie �yjemy wcale w z�otym wieku i nasze szcz�cie b�dzie zatrute. Dobrzy ludzie nie pozwalaj� innym cierpie� niepotrzebnie. - S�owa te by�y trudne do zaakceptowania, ale niekt�rzy zgadzali si� z Tagiri. Nie wszyscy, lecz w ostatecznym rozrachunku wystarczaj�co wielu. Nic w wizerunku jej rodzic�w, wychowaniu czy wykszta�ceniu nie wskazywa�o na to, �e kt�rego� dnia, zmieniaj�c histori�, stworzy nowy �wiat. Jak w przypadku wi�kszo�ci m�odych ludzi do��czaj�cych do programu badania czasu, Tagiri po raz pierwszy u�y�a maszyny Tempoview, by prze�ledzi� losy w�asnej rodziny, pokolenie za pokoleniem wstecz. W niejasny spos�b by�a �wiadoma, �e jako nowicjuszka b�dzie obserwowana przez pierwszy rok. Czy� nie powiedzieli jej jednak, �e w miar� jak b�dzie uczy�a si� kontrolowa� i dostraja� urz�dzenie (�to sztuka, nie nauka�), mo�e bada� wszystko, co zechce? Tote� nie przej�aby si� zbytnio, gdyby dowiedzia�a si�, �e jej prze�o�eni potakuj�co kiwaj� g�owami patrz�c, jak Tagiri �ledzi sw�j r�d po k�dzieli a� do wioski plemienia Dongotona na brzegach rzeki Koss. Chocia� stanowi�a mieszanin� ras, tak jak wszyscy na �wiecie w tych czasach, wybra�a lini�, kt�ra mia�a dla niej najwi�ksze znaczenie, stanowi�a podstaw� jej poczucia to�samo�ci. Dongotona to nazwa plemienia i g�rzystego kraju przez nie zamieszkiwanego, gdzie sta� starodawny dom pramatek Tagiri, wioska Ikoto. Trudno by�o nauczy� si� obs�ugiwa� Tempoview. Chocia� maszyna wyposa�ona by�a w doskona�e wspomaganie komputerowe, tak �e mo�na by�o dosta� si� do okre�lonego miejsca i czasu z dok�adno�ci� do kilku minut, �aden komputer nie m�g� pokona� tego, co badacze czasu nazywali problemem znaczenia. Tagiri wybiera�a punkt orientacyjny w wiosce - niedaleko g��wnej �cie�ki wij�cej si� pomi�dzy domami - i ustawia�a zakres czasowy, na przyk�ad tydzie�. Komputer wychwytywa� nast�pnie pojawienia si� ludzi i rejestrowa� wszystko, co zasz�o w obr�bie punktu orientacyjnego. Wszystko to dzia�o si� w przeci�gu minut - i wymaga�o olbrzymich ilo�ci pr�du; u zarania dwudziestego trzeciego stulecia energia s�oneczna by�a jednak tania. Przez pierwsze tygodnie wi�kszo�� czasu Tagiri poch�ania�o przedzieranie si� przez ja�owe rozmowy, niewa�ne wydarzenia. Nie wydawa�y si� ja�owe czy niewa�ne od pocz�tku. Tagiri mog�a s�ucha� ka�dej rozmowy z zachwytem. To byli prawdziwi ludzie, z jej w�asnej przesz�o�ci! Niekt�rzy byli jej przodkami i pr�dzej czy p�niej ich zidentyfikuje. Tymczasem jednak kocha�a wszystkich - zalotne dziewcz�ta, burcz�cych starych m�czyzn, zm�czone kobiety karc�ce niegrzeczne dzieci; ach, te dzieci! Cierpi�ce na grzybic�, g�odne, radosne dzieci, zbyt m�ode by wiedzie�, �e s� biedne, i zbyt biedne by wiedzie�, �e nie wszyscy na �wiecie budz� si� g�odni rano i g�odni id� spa� wieczorem. By�y tak pe�ne rado�ci �ycia! Po kilku tygodniach Tagiri natrafi�a na problem znaczenia. Obejrzawszy kilka tuzin�w flirtuj�cych dziewcz�t, wiedzia�a, �e wszystkie dziewcz�ta w Ikoto flirtuj� w mniej wi�cej ten sam spos�b. Obejrzawszy kilka tuzin�w k��tni, zabaw, przedrze�nia� i gonitw pomi�dzy dzie�mi, zda�a sobie spraw�, �e liczba mo�liwych kombinacji k��cenia si�, bawienia, przedrze�niania i gonienia w berka jest ograniczona. Jak dot�d nie znaleziono sposobu na to, by komputery Tempoview wyszukiwa�y niezwyk�e, niemo�liwe do przewidzenia zachowania ludzkie. Samo nauczenie ich, by rozpoznawa�y sylwetki ludzi, by�o wystarczaj�co trudne; w pocz�tkowym okresie badacze czasu musieli przedziera� si� przez niezliczone sceny podrywaj�cych si� w powietrze i l�duj�cych ptak�w, �migaj�cych w trawie jaszczurek i myszy, by wreszcie odszuka� kilka ludzkich interakcji. Tagiri znalaz�a w�asne rozwi�zanie - niewielu je wybiera�o, ale ci, kt�rzy j� obserwowali, nie byli zaskoczeni, �e posz�a w�a�nie t� drog�. Podczas gdy wi�kszo�� badaczy zaczyna�a polega� w swojej pracy na wyliczeniach statystycznych, selekcjonuj�c poszczeg�lne zachowania i pisz�c referaty na temat wzorc�w kulturowych, Tagiri post�powa�a odwrotnie, zaczynaj�c �ledzi� pojedynczego cz�owieka od pocz�tku do ko�ca jego �ycia. Nie szuka�a wzorc�w. Szuka�a opowie�ci. Ach, b�dzie biografk�, powiedzieli ci, kt�rzy j� obserwowali. B�dzie bada� pojedyncze egzystencje, nie ca�e kultury. Potem jednak Tagiri obra�a now� taktyk�, robi�c co�, co szefowie Instytutu Czasu widzieli tylko kilka razy wcze�niej. Tagiri zd��y�a ju� zag��bi� si� na siedem pokole� w histori� rodziny swojej matki, kiedy porzuci�a podej�cie biograficzne i zamiast �ledzi� ka�d� osob� od urodzin do �mierci, zacz�a �ledzi� losy pojedynczych kobiet w odwrotnym porz�dku, od �mierci do narodzin. Najpierw zrobi�a to ze star� kobiet� imieniem Amami. Poniewa� ustawi�a Tempoview tak, by widzie� kolejne sceny cofaj�c si� w czasie, nie mog�a zrozumie� rozm�w prowadzonych przez Amami, chyba �e odwo�ywa�a to polecenie. I zamiast skutku i przyczyny rozwijaj�cych si� przed ni� w normalnym linearnym porz�dku, widzia�a teraz najpierw skutek, a dopiero potem odkrywa�a przyczyn�. W starczym wieku Amami chodzi�a wyra�nie kulej�c; dopiero po kilku tygodniach Tagiri odkry�a pow�d utykania, gdy du�o m�odsza Amami le�a�a pokrwawiona na macie, a potem odczo�ga�a do ty�u, a� wyprostowa�a si� i stan�a przed m�em, kt�ry gwa�townie odrywa� drewnian� lask� od jej cia�a, raz za razem. A dlaczego j� pobi�? Kilka kolejnych minut cofania si� w czasie przynios�o odpowied�: Amami zosta�a zgwa�cona przez dw�ch pot�nych m�czyzn z s�siedniego plemienia Lotuko, kiedy posz�a po wod�. Jednak m�� Amami nie m�g� pogodzi� si� z faktem gwa�tu, oznacza�oby to bowiem, �e nie jest zdolny ochroni� swojej �ony; zmusza�oby go do zemsty, a to mog�oby naruszy� kruchy pok�j pomi�dzy Lotuka i Dongotona w dolinie rzeki Koss. Tak wi�c dla dobra swego plemienia i w celu zachowania w�asnej dumy musia� uzna� opowie�� p�acz�cej �ony za k�amstwo i przyj��, �e zabawia�a si� jak kurwa. Bi� j�, by odda�a mu zarobione w�asnym cia�em pieni�dze, chocia� dobrze wiedzia�, �e jego ukochana �ona nie ma �adnych pieni�dzy, �e jest niewinna, a on niesprawiedliwy. Wyra�nie wstydzi� si� w�asnego post�powania, co nie z�agodzi�o jego brutalno�ci. Bez �adnej potrzeby bi� swoj� �on� lask� d�ugo po tym, jak krzycz�c i p�acz�c przyzna�a si� do wszystkich grzech�w �wiata. Bi� j� nie dlatego, �e wierzy� w sprawiedliwo�� kary, lecz by przekona� s�siad�w, �e wierzy, i� jego �ona zas�uguje na ni�, wi�c przesadzi� w okrucie�stwie. Przesadzi�, a potem musia� patrzy�, jak Amami utyka przez reszt� swojego �ycia. Je�li kiedykolwiek poprosi� o przebaczenie, nawet nie wprost, Tagiri nie spostrzeg�a tego. Zrobi�, co m�czyzna musia� zrobi�, by obroni� sw�j honor w Ikoto. Jak�e m�g� za to przeprasza�? Amami utyka�a, ale za to mia�a m�a powszechnie szanowanego. Niewa�ne, �e nawet na tydzie� przed jej �mierci� ma�e dzieci z wioski nadal biega�y za ni�, przezywaj�c j� s�owami, kt�rych nauczy�y si� od dzieci o kilka lat starszych: �Kurwa Lotuko!� Im bardziej Tagiri zaczyna�a troszczy� si� o mieszka�c�w Ikoto i uto�samia� z nimi, tym wi�cej czasu sp�dza�a w odwrotnym strumieniu historii. Obserwuj�c ludzkie dzia�ania, zamiast czeka� na rezultaty, czeka�a na przyczyny. Dla niej �wiat nie by� potencjaln� przysz�o�ci� wystawion� na jej manipulacje; by� nieodwo�alnym zestawem rezultat�w. Odnajdywa�a jedynie nieodwo�alne przyczyny prowadz�ce do chwili obecnej. Jej prze�o�eni obserwowali to wszystko z du�ym zaciekawieniem, gdy� kilku nowicjuszy, kt�rzy eksperymentowali z odwrotnym strumieniem czasowym w przesz�o�ci, zazwyczaj szybko da�o sobie z tym spok�j, ca�y proces bowiem by� bardzo dezorientuj�cy. Tagiri si� nie podda�a. Cofa�a si� i cofa�a w czasie, zawracaj�c stare kobiety do matczynego �ona, a potem �ledz�c coraz m�odsze matki, i tak dalej i dalej, zawsze szukaj�c przyczyn. Dlatego w�a�nie jej okres wst�pny postanowiono wyd�u�y� poza te pierwsze niepewne miesi�ce, kiedy wci�� jeszcze uczy�a si� obs�ugiwa� Tempoview i szuka�a w�asnej odpowiedzi na problem znaczenia. Zamiast przydzieli� jej zadanie w kt�rym� z realizowanych program�w naukowych, pozwolono jej bada� w�asn� przesz�o��. By�a to oczywi�cie decyzja bardzo praktyczna, jako bowiem poszukiwaczka opowie�ci, a nie wzorc�w, nie pasowa�aby do �adnego z program�w. Poszukiwaczom opowie�ci pozwalano na du�� swobod�. Jednak to, �e Tagiri kontynuowa�a swoje cofanie si� w czasie, czyni�o j� ju� nie kim� niezwyk�ym, ale jedynym w swoim rodzaju. Jej prze�o�eni byli ciekawi, dok�d zaprowadz� j� badania i jaki dostarczy raport. Gdyby Tagiri by�a na ich miejscu, ciekawi�oby j� co� innego. Obserwowa�aby siebie nie po to, by dowiedzie� si�, dok�d zaprowadzi j� osobliwe podej�cie naukowe, lecz raczej sk�d si� ono wzi�o. Gdyby j� zapytali, zastanawia�aby si� tylko przez chwil� i powiedzia�a: �Chodzi o rozw�d moich rodzic�w�. Wydawali si� zupe�nie szcz�liwi przez ca�e jej �ycie; niespodziewanie, kiedy mia�a czterna�cie lat, zdecydowali si� na rozw�d i nagle idylla dzieci�stwa okaza�a si� k�amstwem. Ojciec i matka przez wszystkie te lata toczyli za�art� walk� o to, kto jest wa�niejszy. Dla Tagiri ich wsp�zawodnictwo by�o niewidoczne, rodzice bowiem ukrywali je sami przed sob�, jednak kiedy ojciec Tagiri awansowa� na szefa programu rekultywacji Sudanu, co ustawia�o go o dwa szczeble wy�ej w hierarchii organizacji ni� matk�, prawda o wzajemnej nienawi�ci wywo�anej osi�gni�ciami drugiej strony wysz�a na jaw, naga i brutalna. Dopiero wtedy Tagiri mog�a wr�ci� my�l� do tajemniczych rozm�w przy �niadaniu lub kolacji, kiedy rodzice gratulowali sobie sukces�w. Teraz, pozbawiona wcze�niejszej naiwno�ci, przypomina�a sobie s�owa i wiedzia�a, �e by�y to ironiczne przytyki, wbijanie sobie szpilek. I tak oto, jako czternastoletnia dziewczynka, Tagiri powt�rnie prze�y�a ca�e swoje dotychczasowe �ycie, tylko �e od ty�u, z jasn� �wiadomo�ci� rezultatu, cofaj�c si� my�l� w czasie, odkrywaj�c prawdziwe przyczyny wszystkiego. Tak w�a�nie patrzy�a na swoje �ycie od tamtej pory - d�ugo przedtem, zanim pomy�la�a o wykorzystaniu swoich studi�w w dziedzinie etnologii i j�zyk�w staro�ytnych do pracy w Instytucie Czasu. Opiekunowie naukowi nie zapytali, dlaczego w jej badaniach strumie� czasowy biegnie do ty�u, a ona im nie m�wi�a. Chocia� troch� si� niepokoi�a, �e jeszcze nie przydzielono jej �adnego zadania, by�a zadowolona, gra�a bowiem w najwspanialsz� gr� swego �ycia, rozwi�zuj�c zagadk� za zagadk�. Czy c�rka Amami nie wysz�a zbyt p�no za m��? Czy jej c�rka z kolei nie wysz�a za m�� w zbyt m�odym wieku, i to za cz�owieka, kt�ry by� o wiele bardziej samolubny i obdarzony wi�ksz� si�� woli ni� �agodny, sk�onny do ust�pstw m�� jej matki? Ka�de pokolenie odrzuca�o wzory pokolenia poprzedniego, nigdy nie rozumiej�c powod�w decyzji kryj�cych si� za �yciem matki. Szcz�cie dla jednej generacji, niedola dla nast�pnej, wszystko jednak sprowadzaj�ce si� do gwa�tu, a potem niesprawiedliwej kary wymierzonej i tak ju� nieszcz�liwej kobiecie. Tagiri us�ysza�a wszystkie echa, zanim wreszcie dotar�a do dzwonka; odczu�a wszystkie kr�gi fal, zanim w ko�cu dotar�a do kamienia wrzuconego do wody. Tak jak we w�asnym dzieci�stwie. Wszystko wskazywa�o na to, �e kariera Tagiri b�dzie niezwyk�a i intryguj�ca. Jej osobiste akta zosta�y oznaczone rzadkim srebrnym kodem, kt�ry m�wi� ka�demu, kto by� w�adny decydowa� o losie m�odych badaczy, �e nale�y zostawi� j� w spokoju albo wspiera� w tym, co w�a�nie robi. Tymczasem bez wiedzy Tagiri obj�to j� ci�g�� obserwacj�, rejestruj�c ca�� jej prac�, by w wypadku gdyby nigdy nic nie opublikowa�a (jak czasami si� to zdarza�o, szczeg�lnie tym dziwniejszym), po jej �mierci mo�na by�o opracowa� raport z tych bada�, bez wzgl�du na ich warto��. Tylko sze�cioro ludzi posiada�o srebrny status. I Tagiri by�a najdziwniejsza z nich wszystkich. *** Jej �ycie mog�o si� tak potoczy�, gdy� �adnym czynnikom z zewn�trz nie pozwalano ingerowa� w kierunek, jaki w naturalny spos�b obiera�a. Jednak pod koniec drugiego roku bada� Tagiri natkn�a si� w wiosce Ikoto na wydarzenie, kt�re kaza�o jej porzuci� jedn� �cie�k� i pod��y� inn�, a konsekwencje tego mia�y zmieni� �wiat. Cofa�a si� w�wczas przez �ycie kobiety imieniem Diko. Diko sta�a si� wyj�tkowo droga sercu Tagiri, od dnia bowiem �mierci wstecz by�a wci�� otoczona aur� smutku. Posta� prawdziwie tragiczna. Inni r�wnie� to wyczuwali - Diko traktowano z wielkim szacunkiem i cz�sto pytano o rad�, chocia� nie by�a jedn� z widz�cych i wykonywa�a tyle samo czynno�ci kap�a�skich co ka�dy inny Dongotona. Smutek trwa�, rok po roku, wstecz i wstecz a� do jej lat jako m�odej �ony, ale ust�pi� w ko�cu czemu� innemu: l�kowi, gniewowi, spazmom p�aczu. Jestem blisko, pomy�la�a Tagiri. Znajd� b�l u �r�de� jej smutku. Czy i w tym przypadku chodzi�o o jaki� post�pek m�a? Trudno by�oby w to uwierzy�, bo w odr�nieniu od m�a Amami, ma��onek Diko by� �agodnym, przyjaznym cz�owiekiem, zadowolonym z szacunku, jakim otaczano jego �on� we wsi; nigdy nie pr�bowa� poprawia� swojej pozycji jej kosztem. Nie by� ani dumny, ani brutalny. Ma��onkowie w najbardziej intymnych momentach wydawali si� autentycznie zakochani; cokolwiek powodowa�o smutek Diko, m�� zawsze ni�s� jej pociech�. Potem znik� gniew Diko, pozosta� sam l�k, i teraz ca�a wie� wyroi�a si�, poszukuj�c w zaro�lach, w lesie i nad brzegami rzeki czego� zgubionego. Kogo� zgubionego raczej, poniewa� Dongotona nie posiadali nic materialnego, co zas�ugiwa�oby na tak intensywne poszukiwania - tylko ludzie stanowili wielk� warto��, byli bowiem nie do zast�pienia. Tagiri dotar�a do momentu sprzed rozpocz�cia poszukiwa� i po raz pierwszy zobaczy�a inn� Diko - u�miechni�t�, �miej�c� si�, �piewaj�c�, zadowolon� z �ycia, jakie dali jej bogowie. Tagiri zobaczy�a po raz pierwszy tego, kt�rego utrata by�a �r�d�em smutku towarzysz�cego Diko przez ca�e �ycie - o�mioletniego ch�opca, inteligentnego, weso�ego i szcz�liwego. Nazywa�a go Acho i byli nieroz��czni w zabawie i pracy. Bez przerwy rozmawiali weso�o, �artobliwie si� przekomarzali i g�o�no �miali. Tagiri widzia�a dobre i z�e matki cofaj�c si� poprzez pokolenia, nigdy jednak nie widzia�a takiej czu�o�ci mi�dzy matk� a synem. Ch�opiec kocha� r�wnie� ojca, uczy� si� od niego wszystkich m�skich obowi�zk�w, jednak m�� Diko nie by� tak rozmowny jak �ona i pierworodny, wi�c jedynie przys�uchiwa� si� i cieszy� ich towarzystwem, tylko czasami do��czaj�c do pogaduszek. Mo�e dlatego �e siedzia�a przy maszynie przez d�ugie tygodnie, w napi�ciu poszukuj�c �r�d�a smutku Diko, a mo�e dlatego �e obdarzy�a t� kobiet� mi�o�ci� i podziwem w trakcie przechodzenia wstecz przez jej �ycie, Tagiri nie potrafi�a teraz cofa� si� dalej, do wyj�cia Acho z �ona Diko, wstecz do dzieci�stwa Diko i jej w�asnych narodzin. Znikni�cie Acho wywo�a�o zbyt wiele konsekwencji, nie tylko w �yciu jego matki, lecz w �yciu ca�ej wioski, by Tagiri mia�a pozostawi� zagadk� nie rozwi�zan�. Diko nigdy si� nie dowiedzia�a, co sta�o si� z jej synem, ale Tagiri mog�a to sprawdzi�. Wprawdzie oznacza�o to zmian� kierunku bada� i szukanie w prz�d przez jaki� czas, �ledzenie los�w nie kobiety, lecz ch�opca, ale przecie� wci�� zag��bia�a si� w histori�. Chcia�a odkry�, jak znikn�� Acho, co spowodowa�o nie ko�cz�cy si� smutek Diko. W wodach Koss p�awi�y si� w tamtych czasach hipopotamy, chocia� rzadko tak daleko w g�r� rzeki, i Tagiri obawia�a si� zobaczy� to, co wed�ug mieszka�c�w wioski musia�o si� wydarzy� - biednego Acho znikaj�cego w ogromnej paszczy hipopotama. Nie by� to jednak hipopotam, lecz cz�owiek. Dziwny cz�owiek, m�wi�cy j�zykiem, jakiego Acho nigdy nie s�ysza� - Tagiri natychmiast rozpozna�a arabski. Jasna sk�ra m�czyzny i jego broda, szata i turban, wszystko to by�o intryguj�ce dla prawie nagiego Acho, bo ch�opiec r�s� w otoczeniu ludzi o ciemnobr�zowej sk�rze i tylko raz widzia� grup� granatowoczarnych Dinka, kt�rzy zapu�cili si� w polowaniu w g�r� rzeki. Jak�e mog�o istnie� takie stworzenie? Acho by� dzieckiem wyj�tkowo �mia�ym i ciekawym, wi�c nie uciek�, a kiedy m�czyzna u�miechn�� si� i niezrozumiale co� wybe�kota� (Tagiri wiedzia�a, �e m�wi: �Chod� tutaj, ma�y, nic ci nie zrobi�), Acho sta� dzielnie i nawet si� u�miechn��. Potem m�czyzna zamachn�� si� lask� i powali� Acho nieprzytomnego na ziemi�. Przez moment by� zaniepokojony, �e zabi� ch�opca, i z zadowoleniem przekona� si�, �e Acho oddycha. Wtedy wepchn�� nieprzytomne dziecko do worka, kt�ry zarzuci� sobie na rami� i zani�s� nad rzek�, gdzie czekali na niego dwaj towarzysze, r�wnie� z pe�nymi workami. Handlarz niewolnik�w, zda�a sobie natychmiast spraw� Tagiri. Nie s�dzi�a, �e docierali tak daleko. Zazwyczaj kupowali sw�j towar od Dink�w znad Bia�ego Nilu, a handlarze Dinka nie byli na tyle g�upi, �eby zapuszcza� si� tak daleko w g�ry do ma�ych osad. Ich metoda polega�a na zaatakowaniu wioski, zabiciu wszystkich m�czyzn, uprowadzeniu ma�ych dzieci i urodziwych kobiet na sprzeda�. Pozostawiali tylko stare kobiety, by op�akiwa�y bliskich. Wi�kszo�� muzu�man�w wola�a kupowa� niewolnik�w, ni� ich porywa�. Ci trzej byli wyj�tkiem od regu�y. W dawnych, trudni�cych si� handlem spo�ecze�stwach, kt�re nieomal zrujnowa�y �wiat, pomy�la�a Tagiri, uwa�ano by ich za odwa�nych przedsi�biorc�w, pr�buj�cych powi�kszy� sw�j zysk przez obej�cie po�rednik�w Dinka. Tagiri powinna na nowo podj�� wsteczn� obserwacj�, wr�ci� do �ycia matki Acho, jednak nie chcia�a tego zrobi�. Komputer zosta� ustawiony tak, by wyszukiwa� nowe punkty obserwacyjne �ledz�c poczynania Acho, i Tagiri nie wyda�a polecenia nakazuj�cego powr�t do poprzedniego programu. Patrzy�a i patrzy�a, posuwaj�c si� naprz�d w czasie, by zobaczy� nie jak to si� wszystko zacz�o, ale dok�d prowadzi�o. Co stanie si� z tym m�drym, wspania�ym ch�opcem, kt�rego Diko tak kocha�a? Od razu na pocz�tku tej historii Acho nieomal zosta� uwolniony - albo zabity. Handlarze byli na tyle g�upi, �e porwali niewolnik�w id�c w g�r� rzeki, cho� nie mieli innej drogi powrotnej ni� wzd�u� tych samych wsi, z kt�rych pochodzili je�cy. W pobli�u jednej z wiosek wojownicy Lotuko w pe�nym rynsztunku bojowym zastawili pu�apk�. Dwaj Arabowie zostali zabici, a poniewa� w ich workach znajdowa�y si� dzieci Lotuko, poszukiwane przez mieszka�c�w tej wioski, nikt nie pu�ci� si� w pogo� za handlarzem, d�wigaj�cym na plecach Acho. Arab dotar� w ko�cu do miejsca, gdzie dwaj czarni niewolnicy czekali z jego wielb��dami. Przymocowawszy worek rzemieniami do juk�w, ca�a tr�jka wyruszy�a natychmiast. Ku oburzeniu Tagiri, handlarz nie zajrza� nawet do �rodka, by sprawdzi�, czy ch�opiec �yje. Droga wiod�a wzd�u� Nilu, na targ niewolnik�w w Chartumie. Handlarz otwiera� worek tylko raz na dzie�, by wla� odrobin� wody w usta ch�opca. Przez reszt� czasu Acho jecha� w ciemno�ci, skulony w pozycji p�odu. By� dzielny, w og�le bowiem nie p�aka�, a kiedy handlarz brutalnie kopn�� worek kilka razy, przesta� te� b�aga� o uwolnienie. Jecha� w milczeniu, z oczami pe�nymi l�ku. Worek niew�tpliwie �mierdzia� ju� moczem, a poniewa� Acho, jak wi�kszo�� dzieci z Ikoto, cierpia� na dyzenteri�, zapewne r�wnie� nieczysto�ciami. Odchody jednak szybko wysch�y w upale pustyni, poza tym by�o ich niewiele, bo Acho nie dostawa� nic do jedzenia. Oczywi�cie ch�opca nie mo�na by�o wypu�ci� z worka, �eby za�atwi� swoje potrzeby naturalne - m�g�by uciec, a handlarz chcia� uzyska� jaki� doch�d z wyprawy, kt�ra kosztowa�a �ycie jego dw�ch towarzyszy. Nic dziwnego, �e po dotarciu do Chartumu Acho nie m�g� chodzi� przez ca�y dzie�. Liczne uderzenia kijem oraz papka z sorga szybko postawi�y go na nogi i wkr�tce zosta� kupiony przez hurtownika za cen�, kt�ra jego porywacza uczyni�a na jaki� czas cz�owiekiem bogatym jak na warunki Chartumu. Tagiri �ledzi�a drog� Acho w d� Nilu, �odzi� i na grzbiecie wielb��da, do Kairu, gdzie go sprzedano. Nakarmiony i umyty, sprawia� egzotyczne wra�enie w tym t�ocznym arabsko-afryka�skim mie�cie stanowi�cym stolic� islamu w tamtych czasach. Za wysok� cen� znalaz� si� w domu bogatego handlarza. Szybko nauczy� si� arabskiego, a jego pan dostrzeg�, z jak bystrym ch�opcem ma do czynienia, i zapewni� mu edukacj�. Acho sta� si� wreszcie totumfackim pana, obdarzanym pe�nym zaufaniem. Kiedy pan umar�, jego najstarszy syn odziedziczy� Acho razem z ca�ym maj�tkiem, i polega� na nim jeszcze bardziej. Acho sprawowa� faktyczny nadz�r nad ca�� firm�, kt�r� zarz�dza� bardzo sprawnie, zdobywaj�c nowe rynki zbytu i rozszerzaj�c zakres dzia�alno�ci. Dzi�ki niemu rodzinna fortuna sta�a si� jedn� z najwi�kszych w Kairze. Kiedy umar�, rodzina op�akiwa�a go szczerze i wyprawi�a godny pogrzeb. A jednak Tagiri nie mog�a zapomnie�, �e przez ca�y ten czas, przez ka�d� godzin� ka�dego dnia ka�dego roku niewolnictwa Acho, na jego twarzy malowa� si� �w wyraz niesko�czonej t�sknoty, �alu, rozpaczy. Wyraz, kt�ry m�wi�: �Jestem tutaj obcy, nienawidz� tego miejsca, nienawidz� mojego �ycia�. Wyraz, kt�ry m�wi�, �e Acho t�skni� za swoj� matk� r�wnie g��boko, jak ona t�skni�a za nim. Tagiri porzuci�a wsteczne badanie historii w�asnej rodziny i zaj�a si� dziejami niewolnictwa. Do tego momentu wszyscy poszukiwacze opowie�ci spo�r�d badaczy czasu po�wi�cali swoje kariery na rejestrowanie historii wielkich, s�awnych lub wp�ywowych ludzi z przesz�o�ci. Tagiri chcia�a bada� �ycie niewolnik�w, nie w�a�cicieli; chcia�a przedziera� si� przez g�szcz historii nie po to, by odkrywa� decyzje pot�nych, lecz opisa� losy tych, kt�rzy stracili mo�liwo�� jakichkolwiek wybor�w. By wspomnie� zapomnianych ludzi, kt�rych marzenia zosta�y zamordowane, kt�rym ukradziono ich w�asne cia�a, tak �e nie byli nawet aktywnymi uczestnikami w�asnych autobiografii. Ludzi, z kt�rych twarzy mo�na by�o wyczyta�, i� nigdy nie zapomnieli, �e nie nale�� do siebie, i �e przez to szcz�cie w ich �yciu jest niemo�liwe. Znajdowa�a ten wyraz na twarzach wsz�dzie. Och, czasem by� tam te� bunt - jednak zbuntowanych zawsze wy�uskiwano i traktowano w specjalny spos�b, a je�li prze�yli umiej�tnie zadawane tortury, to w ko�cu zmuszano ich do przybrania tego samego wyrazu rozpaczy, jaki malowa� si� na pozosta�ych twarzach. By� to grymas niewolnika. Tagiri odkry�a wkr�tce, �e dla ogromnej liczby ludzi, w nieomal ka�dej epoce historii, twarz wykrzywiona tym grymasem by�a jedyn�, jak� mogli pokaza� �wiatu. *** Tagiri mia�a trzydzie�ci lat i od o�miu lat zajmowa�a si� programem badawczym dotycz�cym niewolnictwa. Nadzorowa�a grup� sk�adaj�c� si� z dwunastu bardziej tradycyjnych poszukiwaczy wzorc�w i dw�ch poszukiwaczy opowie�ci, kiedy kierunek jej bada� zmieni� si� po raz ostatni, prowadz�c j� w ko�cu do Krzysztofa Kolumba i idei odwr�cenia historii. Chocia� nigdy nie opu�ci�a Juby, za pomoc� maszyny Tempoview mog�a obserwowa� dowolne miejsce na powierzchni kuli ziemskiej. Kiedy za� w miejsce starzej�cego si� Tempoview wprowadzono urz�dzenie TruSite II, otworzy�a si� przed ni� mo�liwo�� bardziej wnikliwych bada�, gdy� podstawowe t�umaczenie staro�ytnych j�zyk�w by�o teraz wbudowan� cz�ci� systemu i nie musia�a uczy� si� ka�dego j�zyka, by dok�adnie zrozumie�, co dzieje si� na ekranie monitora. Tagiri zaciekawi�a si� prac� Hassana, jednego z operator�w stanowiska TruSite II, m�odego poszukiwacza opowie�ci. Nie zadawa�a sobie trudu, by przygl�da� mu si�, kiedy pracowa� na Tempoview, nie rozumia�a bowiem �adnego z j�zyk�w u�ywanych na Antylach, kt�re pracowicie rekonstruowa� przez analogie z j�zykami karib i arawak. Teraz jednak ustawi� urz�dzenie tak, by chwyta�o g��wny nurt dialektu arawak, kt�rym pos�ugiwa�o si� obserwowane przez niego plemi�. - To wioska w g�rach - wyja�ni�, gdy spostrzeg� zainteresowanie Tagiri. - Klimat o wiele bardziej umiarkowany ni� na wybrze�u, innego rodzaju uprawy. - Co chcesz zaobserwowa�? - zapyta�a. - Ogl�dam los ludzi, w kt�rych �ycie wtr�cili si� Hiszpanie. Za kilka tygodni ekspedycja wejdzie na g�r� i wszystkich we�mie w niewol�. Hiszpanom brakuje si�y roboczej na wybrze�u. - Plantacje si� rozrastaj�? - Wr�cz przeciwnie - rzek� Hassan. - Upadaj�. Ale Hiszpanie