5649
            
            
            
                
                    | Szczegóły | 
                
                    | Tytuł | 5649 | 
                
                    | Rozszerzenie: | PDF | 
            
		
            
                
                
            
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres 
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
			
		
             
            
			
			
			
            5649 PDF - Pobierz:
            
            Pobierz PDF
            
            
              
            
            
      
		   
		   
		   
		    Zobacz podgląd pliku o nazwie 5649 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
		   
		   
		   
            
             
            
            
5649 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
            
            Bartek �widerski
G��wna wygrana
Jaki dzie� nazywam ci�kim? Wczesna pobudka, b�yskawiczna 
winda na koniec miasta i konferencja, z kt�rej nie mog� 
uroni� ni s�owa. Dzikie �niadanie, czyli pospieszne k�sy 
�ykane w takt sprawozdania dyktowanego do mikrofonu; s�owa i 
pokarm ledwo prze�ute. Z trudem zd��am do kolektury na 
poranne losowanie. Tylko dwie truskawki - nic nie wygra�em, 
ale przynajmniej jestem na czysto. Z niesmakiem ko�cz� 
kr�tk� rozmow� z moj� chciw� niewiast�, kt�ra jak zwykle 
z�o�liwie komentuje m�owski niefart. Nast�pnie redakcja. 
Zebranie, odprawa. Przypada mi gor�ca historia w dzieci�cym 
wi�zieniu; z kamerzyst� lecimy do oazy F. Na miejscu wrze 
jak w ulu, wewn�trz a� nadto fotogeniczna makabreska: na 
korytarzu stos dzieciak�w sparali�owanych policyjnymi 
biczami. W gabinecie - wystraszony dyrektor zak�adu z no�em 
na gardle, kt�rego r�koje�� trzyma nie mniej przera�ony 
parolatek.
- Posz�o o pr�b� ucieczki, kt�r� odkry� dyro - informuje 
m�ody policjant. 
Nagle rozlega si� m�ski wrzask; 
zaniepokojeni o pedagoga wbiegamy do pokoju. Ten kuca z 
d�oni� przyci�ni�t� do dra�ni�tego karku. Na pod�odze le�y 
ch�opak; nie �yje, bo strzelono z trzech bicz�w 
jednocze�nie. Zak�opotane miny policjant�w, bezw�adne ma�e 
cia�o, pot i ulga na twarzy dyrektora - utrwalamy ca�� t� 
aur� konsternacji i skruchy i zmywamy si� w pod�ym nastroju.
Gratulacje w firmie za pierwszorz�dny materia�. Dzwoni� 
do domu, by zrzuci� ci�ar smutku i niesmaku. W odpowiedzi - 
litania wyrzut�w, bo przegapi�em udzia� w po�udniowym 
losowaniu. Chc� jecha� do domu i udusi� t� g�upi� kwok�, co 
z kolei przejmuje mnie niech�ci� do siebie, do niej i do 
ca�ej sytuacji. Ostro�nie ko�cz� obietnic� poprawy.
Po po�udniu w restauracji um�wione spotkanie - interview 
z artyst� holografikiem, kt�ry si� sp�nia. Czekaj�c my�l� o 
Annie, o naszym telefonicznym boksie, o swoim poczuciu winy i 
jej naiwnej wierze w Loteri�. Jest artysta. Witamy si�. 
Siada, a ja zadaj� rutynowe pytania. Odpowiada rozwlekle i 
p�ytko; moje my�li poczynaj� kr��y� wok� zasad Loterii. 
Jest to gra, w kt�rej - w my�l sloganu - ka�dy dostaje to, 
czego najbardziej potrzebuje. B�g jeden wie, jak to mo�liwe. 
Na jakiej podstawie, jakimi metodami badane jest �ycie, 
aktualna sytuacja zwyci�zcy, by gdy zg�osi si� po wygran�, 
us�ysze�:
- Prosz�, oto milion dolar�w, kt�rego w�a�nie bardzo 
potrzebujesz.
Albo:
- Oto zaproszenie na podr� dooko�a �wiata, o kt�rej 
marzysz od dziecka.
Albo:
- Masz tu numer twojego filmowego idola - zadzwo�, 
w�a�nie czeka na telefon.
Dzieciak z wi�zienia, gdyby wygra�, najprawdopodobniej 
dosta�by par� rodzic�w-abstynent�w, mi�ego wychowawc� i 
karnet do weso�ego miasteczka. Czy to mo�liwe? Najcz�ciej 
t� orgi� pragnie� rozwi�zuje pierwsza, najbardziej 
uniwersalna opcja - pieni�dze. W�a�nie to stanowi dla Anny 
wielk� podniet�. Ale mo�e nie, mo�e spodziewa si� czego� 
innego?
S�uchaj�c jednym uchem wypowiedzi zmanierowanego plastyka 
nie potrafi� oprze� si� rozmy�laniom nad nasz� ewentualn�, 
moj� i Anny, wygran�. My�l� o paru rzeczach, jednak szybko 
poddaj� si� - nie ma takiej, kt�r� w hierarchii wa�no�ci 
umie�ci�bym na pocz�tku. To i tak nie moja sprawa, wyb�r 
nale�y do fachman�w, oni z pewno�ci� bezb��dnie ustaliliby, 
co nale�y. Dlaczego lepiej ode mnie? Tak ju� z lud�mi jest, 
inaczej nie by�oby ich ani Loterii.
Wreszcie w domu. Z ko�c�wki serwisu informacyjnego 
wy�awiam afer� polityczn�, kt�r� chyba b�d� musia� zaj�� si� 
jutro. W rogu ekranu pojawia si� potwierdzenie z redakcji. 
Afera dla mnie. Podczas samotnej kolacji (Anna nabra�a 
ostatnio podejrzanego zwyczaju znikania popo�udniami) 
przegl�dam film z naszych pierwszych wsp�lnych wakacji. Jej 
otoczone rozwianymi w�osami oblicze jest odpr�one i 
szcz�liwe, dooko�a intensywne barwy ��k Nadmorskiego 
Parku. Czy gdyby�my tam wyjechali, czy gdybym m�g� kupi� tam 
dom?... To przywodzi mi na my�l Loteri�. Zwijam film, 
ubieram si� i wychodz�.
W kolekturze jestem punktualnie, kwadrans przed 
losowaniem. Zakre�lam serca, dla analizy w przypadku 
wygranej te� pewnie nie pozostaje to bez znaczenia. 
Popijaj�c sok obserwuj� tablic� z wynikami. Okablowane 
�ciany przesy�aj� informacje pozwalaj�ce na sprz�enie 
ko�c�wek z ca�ego kraju, na stworzenie systemu. G��wna 
wygrana b�dzie tylko jedna. My�l� o pytaj�cym spojrzeniu, 
jakie zapewne powita w domu mnie i moje puste r�ce. Czuj�c 
zniech�cenie do siebie, pracy i do Anny, kt�ra tym gardzi, 
popijam sok.
Pod moim numerem na tablicy poczynaj� gromadzi� si� 
czerwone pola. Z pocz�tku dwa, co wywo�uje lekki szmer w 
pomieszczeniu, a mnie ka�e odstawi� szklank� i skupi� si� na 
wiruj�cych figurach. Po chwili s� ju� trzy, co dot�d 
zdarzy�o mi si� raz w �yciu. Wszyscy obecni wbijaj� wzrok w 
puste miejsca pod moim numerem. Zacisn�wszy palce na 
krze�le, obserwuj� jak we �nie pojawienie si� dw�ch 
kolejnych p�l. Napi�cie ca�ego dnia ulatnia si� w jednej 
chwili. Ja... WYGRA�EM!! Ja wygra�em?! Ja wygra�em!
Siedz� w fotelu w obitym na czerwono, nieumeblowanym 
pokoju, czekam. Drzwi otwieraj� si� i wchodzi ubrana w 
obcis�y kostium m�oda kobieta. Patrz�c mi w oczy ciep�o 
prosi, bym zdj�� koszul�. W jej d�oni, gdy nachyla si�, by 
uspokajaj�cym g�osem zapewni�, �e wszystko ma �cis�y zwi�zek 
z wygran�, b�yska strzykawka. Zbity z tropu poddaj� si� i 
otrzymuj� bezbolesny zastrzyk. Po chwili czuj� mrowienie w 
piersi, g�owie i ogarniaj� mnie na przemian nast�puj�ce fale 
poczucia ogromnego, witalnego potencja�u i s�abo�ci. 
Rozgl�dam si� za piel�gniark� i w tym samym momencie do 
pokoju wchodzi inna w towarzystwie... mojej �ony. Anna ma 
b�yszcz�ce oczy, chwiejny krok i wypieki - domy�lam si�, �e 
zaaplikowano jej to samo, co mnie. Wpatruj� si� w jej usta, 
oczy, kszta�t ramion, barw� w�os�w, wdycham jej zapach i 
czuj�, �e trac� kontrol�. Wiem ju�, co wygrali�my. �e te� 
ani przez chwil� nie przysz�o mi to do g�owy.