5781
Szczegóły |
Tytuł |
5781 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5781 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5781 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5781 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Wi�niewski-Snerg
Eksperymentator
Pery Eks obraca si� w�r�d ludzi delikatnych (i oczytanych)
Stoj�cy w otwartych drzwiach lokaj nawin�� si� na siebie w
poczw�rnym nieprawdopodobnie g��bokim uk�onie. Pery Eks
obserwowa� t� sztuczk� z podziwem, kt�ry sp�yn�� mu z twarzy
dopiero w chwili, kiedy lokaj zatrzasn�� drzwi na palcach
jego lewej r�ki.
- Och, prosz� wybaczy� ten kr�tkotrwa�y przeci�g, panie
mentatorze - powiedzia� s�u��cy zafrasowanym tonem i napar�
na drzwi ca�ym cia�em.
- Ale� prosz� si� nie niepokoi� moj� chrypk� - uspokoi�
go Pery Eks z najwi�kszym wysi�kiem tamuj�c okrzyk b�lu.
R�wnocze�nie us�ysza� chrz�st mia�d�onych kostek.
- Czy mi si� tylko wydaje... - dobieg� go g�os speszonego
lokaja - chyba pozosta� pan po tamtej stronie. Tutaj nigdzie
pana nie widz�.
- Istotnie, nie zd��y�em si� jeszcze wt�oczy� i w
znakomitej cz�ci stoj� wci�� na korytarzu.
- Doprawdy, co za niezr�czno�� z mojej strony. Wybaczy
pan ten potworny nietakt, ale straci�em ju� najlepsz� okazj�
do wyrzucenia pana za drzwi.
- To drobiazg! - uspokaja� go dalej Pery Eks. - Niech pan
nie bierze sobie do serca takich g�upstw. Gdyby�my wszyscy
byli tak wra�liwi, ju� dawno by�my oszaleli.
Id�c do salonu, Pery Eks schowa� dyskretnie zmia�d�on�
d�o� do kieszeni i z roztargnieniem, a nawet z pop�ochem,
kt�ry zawsze opanowywa� go w podobnych wypadkach, rozpocz��
systematyczne poszukiwania wizyt�wki. Dopiero po
przeszukaniu wszystkich mo�liwych zakamark�w garderoby
odnalaz� j� wreszcie tam, gdzie si� zawsze znajdowa�a, to
jest na ko�cu j�zyka. Wszed�szy w tryby ceremonii powitalnej,
Pery Eks zn�w zapomnia� o j�zyku w ustach, a mo�e w og�le
nie bra� go pod uwag�, bo najnormalniej w �wiecie zacz�� si�
rozbiera�. By� ju� ca�kiem nagi, kiedy jedna z dam do
towarzystwa wkr�ci�a mu korkoci�g w plecy i poci�gn�a go
delikatnie ku sobie. W ruchach tej interesuj�cej kobiety -
Perego Eksa zafascynowa�a wprawa, z jak� pos�ugiwa�a si�
korkoci�giem - elegancki powab przepycha� si� w estetycznym
starciu z bardziej brutalnym, cho� r�wnie urzekaj�cym
zakrzep�ym wdzi�kiem.
- Nie cierpi� ekshibicjonist�w - odezwa�a si� czule i
zatrzepota�a wargami. - I dlatego pan mnie poci�ga tym swoim
nie�mia�ym, ale wymownym milczeniem. Jednak tutaj za
fortepianem, gdzie nikt nas nie zobaczy, a zw�aszcza nie
us�yszy, m�g�by mi pan na chwil� obna�y� sw�j j�zyk.
Pery Eks chcia� ju� spe�ni� niewinn� pro�b� ciekawej
damy, niestety korkoci�g przebija� w�a�nie lewe jego p�uco,
tote� z�by mentatora zacisn�y si� jeszcze mocniej.
- A mo�e ju� si� ubior� - zaproponowa� rzeczowo i bez
�adnej zach�ty ze strony zdziwionej damy ubra� si�,
zwracaj�c na siebie uwag� nie tylko najbli�ej stoj�cych, ale
wywo�uj�c tym w ca�ym salonie powszechn� sensacj�.
Podano likiery. Pery Eks zaj�ty by� w�a�nie wykr�caniem
nogi jakiemu� przedelikaconemu oficerowi (kt�ry niezgodnie z
regulaminem salonowym os�ab� skopany przez barona z czarnym
w�sem), kiedy opr�niono ostatni kieliszek. Wobec tego
Peremu Eksowi nie pozosta�o ju� nic innego, jak tylko - z
urwan� nog� oficera - przedefilowa� przed frontem skupionych
przy tacy dyskutant�w.
W tej chwili od okna skin�a do� �askawie jaka� subtelna
dama. Poruszaj�c si� w otoczeniu wiruj�cych wok� niej
ca�kiem ju� zdyszanych pan�w, zbli�y�a si� do Perego Eksa i
otuli�a go �yczliwym spojrzeniem. Odgad� wszystko z jej
�agodnych oczu i z uk�adu ust, zbyt niewinnych, aby mog�y
kiedykolwiek pochyli� si� nad talerzem z pieczeni� ciel�c�.
- Gdzie bije serduszko? - zapyta�a s�odko.
Pery Eks zastanawia� si�, jak wywo�a� w�ciek�� sprzeczk�,
ale na nieszcz�cie �adne nieodpowiednie s�owo nie
przychodzi�o mu do g�owy. Tymczasem dama zdezynfekowa�a ju�
sztylet, maczaj�c go w p�ynie wype�niaj�cym trzyman� przez
lokaja karafk�.
- To nie b�dzie bola�o - zapewni�a, a rozkoszne do�eczki
na jej policzkach pog��bi�y si� w takt kilku nieznacznych
u�mieszk�w.
Pery Eks chcia� si� ju� otrz�sn�� i dla ratowania pozor�w
powagi mentatorskiej postanowi� przej�� w stron� tacy, gdzie
nad now� porcj� porozlewanego mi�dzy kieliszkami likieru, po
wymianie wst�pnych kopniak�w nawi�za�a si� ciekawa dyskusja:
- Literatura ach!
- Literatura och!
- A propos, zna pan tego, owego i jeszcze tamtego?
- To jest dopiero literaturant!
- Czy pan przypadkiem nie jest garbaty? - zapyta�a dama,
mierz�c wzrokiem wzniesienie na plecach Perego Eksa.
- Bynajmniej - odpar� nie sp�oszony czu�o�ci� jej
spojrzenia mentator i wsun�wszy r�k� pod marynark�, kilkoma
zwinnymi ruchami do�wiadczonego masochisty dokr�ci�
korkoci�g.
Dama odnalaz�a �o��dek Perego Eksa i zanurzy�a w nim
sztylet do po�owy d�ugo�ci ostrza.
- Oj, oj! Pardon! Czyba pana nie urazi�am?
- Wr�cz przeciwnie, nawet...
- Sza! Kontynuujmy zatem.
Towarzysz damy zrobi� kwa�n� min�. Energicznym ruchem
zakr�ci� sztyletem i wbi� go po sam� r�koje��. Dama si�gn�a
r�k� do tacy i podsun�a Peremu Eksowi do ust biszkopt
nadziewany pulsuj�c� papk�.
- Mo�e ciasteczko? Kt� nie smakuje w takich specja�ach,
ach kt�?
Pery Eks j�kn�� i wyplu� ciastko na dywan. Twarz
wykrzywi� mu grymas najwi�kszego obrzydzenia.
- Wszelako by p�odzi� dzie-�-�a...! - zd��y� jeszcze
powiedzie� jeden z dyskutant�w, ale ju� nie doko�czy�.
Salonownicy patrzyli w skupieniu na ciasteczko u n�g
Perego Eksa. Kto� wyda� polecenie lokajowi, aby przyni�s�
spluwaczk�. Kiedy podstawione pod stopy mentatora emaliowane
�wie�� biel�, lecz mimo to cuchn�ce naczynie nape�ni�o si�
�ciekaj�cym po ubraniu czerwonym p�ynem, Pery Eks otrz�sn��
si� z d�ugiego zamy�lenia, przez kilka chwil z pewn�
satysfakcj� patrzy� na otaczaj�cych go zdumionych i
najwyra�niej g��boko ura�onych go�ci, po czym skierowa� si�
ku drzwiom, przez kt�re po prostu wyszed�.
Rozmach i energia Perego Eksa
Motto: W�tpliwo�ci interpretuje
si� na korzy�� oskar�onego.
Pewnego uroczego dnia Perego Eksa oskar�ono o absolutn�
niemo�no�� dokonania czegokolwiek. Zwa�ywszy ogrom
postawionego mu zarzutu, mentator niezw�ocznie zabra� si� do
dzie�a.
Najpierw uda� si� do Egiptu, gdzie by� �askaw zatrzyma�
si� w cieniu piramidy faraona Cheopsa.
- R�wnie dobrze mog�aby sta� po drugiej stronie Nilu -
o�wiadczy� zebranym dziennikarzom i nie rozwijaj�c dalej tej
s�usznej my�li, napar� na piramid� ca�� mas� swego cia�a.
Obecni wstrzymali oddech. Pery Eks cofn�� si� dla
nabrania rozp�du i pochyliwszy nisko g�ow�, natar� raz
jeszcze. Niestety, jako� mu nie wysz�o, ale...
Eksperci zmierzyli wielko�� przesuni�cia.
- R�nica w po�o�eniu piramidy le�y w granicach b��du
pomiaru - us�ysza�. - Mamy w�tpliwo�ci, bo niewykluczone, �e
jednak odrobin�... mo�e nie, a mo�e kawal�tek...
- No w�a�nie!!!
T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator
pochyli� si� w niskim uk�onie.
W po�udnie by� ju� w Pizie.
- Samolot do Pary�a mam dopiero za kwadrans - zwr�ci� si�
do burmistrza miasta. - Jak tam, krzywa jeszcze...?
- A no...
- Nie szkodzi. Zaraz wyprostujemy troszk�.
I Pery Eks prosto z marszu natar� na wie�� z ca�ym
nagromadzonym podczas podr�y impetem, a� przy zwarciu co� w
nim j�kn�o. Ani drgn�a, ale...
- Nie mamy tak dok�adnych przyrz�d�w pomiarowych, aby
uchwyci� r�nic� - orzekli z zak�opotaniem eksperci. -
Jednak na oko... co� tak jakby ociupink�... Nie, stanowczo
nie! Chocia� to nic pewnego...
- No w�a�nie!!!
T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator
pochyli� si� w niskim uk�onie.
W Pary�u, wyszed�szy z samolotu, Pery Eks zawo�a� gromkim
g�osem:
- Podajcie mi lin�!
Podali mu. Jeden jej koniec przytwierdzony by� do
wierzcho�ka wie�y Eiffla. Mentator zapar� si� nogami i z
nieludzkim wysi�kiem szarpn�� za drugi koniec liny. Zgrza�
si� na pr�no, ale...
- Kiedy nie b�dziemy mieli nic lepszego do roboty,
w�wczas zmierzymy, co trzeba, aby stwierdzi� brak odchylenia
od pionu - obiecali po chwili kr�tkiego wahania eksperci. -
Na razie jednak nie mamy �adnych podstaw do wykluczenia...
- No w�a�nie!!!
T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator
pochyli� si� w niskim uk�onie.
W Buenos Aires mentator przygotowa� sobie kilka ciep�ych
s��w, z kt�rymi zwr�ci� si� do narodu.
- Niedobrze wam?
- Oj, jak nam niedobrze!
Pery Eks spr�ystym krokiem uda� si� do gabinetu
prezydenta. Tam, kryj�c si� za stosem olbrzymich trudno�ci,
wypali� z rewolweru prosto w pier� okrutnego m�a stanu.
Daremnie. Kula trafi�a w p�ot, ale... by� to p�ot okalaj�cy
siedzib� tyrana. Pocisk wywierci� w nim ma�� dziurk�, przez
kt�r� przelecia� wiatr historii. Reszty dokona� przeciwnik
prezydenta i nar�d.
- Lepiej wam teraz? - zapyta� Pery Eks, dla porz�dku
raczej ni� z konieczno�ci.
- Mo�e i lepiej. Nie mamy takich dok�adnych przyrz�d�w,
�eby si� o tym od razu przekona�, ale za to ju� teraz mamy
bardzo powa�ne w�tpliwo�ci...
- No w�a�nie!!!
T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator
pochyli� si� w niskim uk�onie.
Tramwajada
S�o�ce chyli�o si� ku schematowi.
Pery Eks przyjrza� mu si� bez entuzjazmu, zamkn�� okno i
zaci�gn�� firanki. Wyszed� na ulic�, zabieraj�c z k�ta
podr�czny szablon. Pogoda by�a w sam raz na jeden p�ynny
ruch brzytw� dooko�a w�asnej szyi. Rechocz�c lu�nymi �atami
na blaszanych dachach, parskaj�cy prosto z szarej g�by nieba
wiatr plu� w twarz deszczem przemielonym ze �niegiem. Jaki�
ponury osobnik, stoj�c w ka�u�y na �rodku chodnika, szuka�
na sobie ostatniej suchej nitki; reszta nielicznych
przebiegowicz�w rze�ko gna�a do ciep�a domowych telewizor�w.
Z s�siedniej bramy s�ycha� by�o nak�adaj�ce si� na siebie
wyzwiska i skomlenia. Aby pozna� przyczyn� rozwijaj�cego si�
tam konfliktu, Pery Eks przybli�y� si� do �r�d�a d�wi�k�w.
Rozwi�zanie zagadki pogorszy�o jego samopoczucie na ca�y
wiecz�r: to sympatyczny dozorca na pr�no stara� si� wygna�
na dw�r psa z kulaw� nog�.
Na przystanku tramwajowym mentator rozwin�� w�ski �wistek
papieru, na kt�rym poprzedniego dnia sporz�dzi� sobie list�
najbardziej pal�cych spraw do za�atwienia. Czyta�:
1. Naby� wyka�aczki (mo�e "Pod Czarnym Kotem" b�d�)
2. Odej�� od kasy - wr�ci� i ostro reklamowa� (pilne)
3. Postawi� barmanowi piwo, a potem wygarn�� mu ca��
prawd� o �yciu
4. Wystosowa� list otwarty do ONZ (lataj�ce talerze)
5. Kupi� metr tasiemki do majtek (pasmanteria)
W tramwaju (d�ugo nie mieszkaj�c w opiesza�o�ci) z braku
wa�nego biletu Pery Eks wyj�� metryk�, wsun�� j� w otw�r
skrzyneczki i skasowa� sobie na niej dat� urodzenia.
Nast�pnie, potr�cony przez przemykaj�c� obok dziestolatk�
wyr�n�� twarz� o r�g tej�e skrzyneczki, kasuj�c sobie
r�wnie� zdrowy z�b (dw�jk� - lew�, g�rn�). Na my�l o realnej
obecno�ci wystaj�cego z �awki gwo�dzia siedz�ca naprzeciw
kasownika ca�kiem ju� niedo��na staruszka zerwa�a si� z
miejsca, przyskoczy�a do mentatora i gwa�townym ruchem
w�t�ych ramion usadowi�a go wygodnie na znanym ju� sobie
ostrzu. Wobec tak brutalnego aktu przemocy muskularne nogi
mentatora poczu�y si� bezsilne. Ob�o�ony surowymi wejrzeniami
wsp�pasa�er�w - w celu ratowania resztek twarzy - wyj��
podr�czny szablon (kieszonkowy poradnik zachowawczy) i
spr�bowa� przy�o�y� go do napi�cia zaistnia�ej sytuacji.
Jednakowo� podzia�ka na prawidle nie przystawa�a do
okoliczno�ci. Przy pierwszej pr�bie naci�gni�cia pokaza�a mu
fig� i p�k�a.
Prze�ledziwszy sobie wzbieraj�cy na jego twarzy szczery
rumieniec wstydu, staruszka jednym �ypni�ciem oka str�ci�a
go w otch�a� w�tpliwo�ci. By przy podejmowaniu w�a�ciwej
decyzji poczu� si� jeszcze bardziej osamotniony, odgrodzi�a
si� od niego szerok� p�acht� kobiecego pisma. W ten spos�b
Pery Eks zaocznie skazany zosta� na katorg� odczytywania
zaistnia�ego przed nim tekstu.
W rubryce dla kucharek przeczyta�:
PRZEPIS NA �RODEK LOKOMOCJI
Bogu ducha winnych cztery tony z ulicy wy�apa�, zegarki z
p�n� godzin� pod nosy im podetkn��, nagan� w miejscu pracy
nastraszy�, zimnym potem obficie skropi�, inne mo�liwo�ci im
odj�� i do kolejki na przystanku nagna�. St�d w form�
tramwajenn� niewietrzon� przez tylny otw�r du�ymi porcjami
wt�acza�, krn�brn� jednostk� przedni otw�r uprzednio
zatkawszy. Nadmiar zwisaj�cy przy t�oczni funkcjonariuszem
czujnym zetrze� i na boku pouczy�. Je�liby nadmiar kt�ry
odwarkn�� si� zdoby�, znak to, �e w twardo�ci ju� doszed� -
wi�c w mandaty porcjami pozwija� i od�o�y� do udekorowania
ca�o�ci. W tyle formy ubijak spr�ysty ustawi� i miarowo
nowe porcje nim utyka�, zwa�aj�c, by zawarto�� do ty�u nie
odbi�a, bo na dobre nie uro�nie. Do �rodka formy
tramwajennej od czasu do czasu szczypt� kontrolera wpu�ci�,
niech plamki wywabi, to i wiru, i wentylacji jak trzeba
doda. Sosu rych�ej poprawy miark� akuratn� tam te� nala�, na
koniec r�ce szeroko roz�o�y�, ramionami nad sprasowan�
zawarto�ci� wzruszy� i obiektywnymi trudno�ciami
komunikacyjnymi ca�o�� dok�adnie zmiesza�.
Podawa� w godzinach szczytu.
Uni�s�szy do g�ry oczy, Pery Eks mia� pecha natrafi�
wzrokiem na przytwierdzon� do ramy okiennej grub� �elazn�
tabliczk�, na kt�rej t�ustym drukiem wyryty by� tekst
znanego wszystkim, rozs�dnego sk�din�d polecenia: PLWOCI�
ROZWA�NIE! Wobec tego, �e mo�liwo�� oderwania od niej wzroku
- gdy ju� raz wpad� w jej sid�a - w og�le nie wchodzi�a w
rachub�, mentator zmuszony zosta� przez autora tabliczki do
sze��dziesi�ciokrotnego odczytania pe�nego tekstu. Z ustami
wype�nionymi �lin� zdo�a� wreszcie przenie�� wzrok na inne
miejsce. Poni�ej, na rozsadzaj�cym futryn� gwo�dziu, wisia�o
WSZEM OBOWI�ZUJ�CE REGULAMIMENTUM
Z prawdziwym zadowoleniem odczyta� sobie niekt�re jego
punkty, nie dbaj�c przy tym wcale o kolejno��.
6. Jak ju� tu wszed�e�, krzy�yk na sobie postaw.
94. N�g pod �awki w przeno�nych wiaderkach nie moczy�!
3. Przed wej�ciem na stopie� pch�y zawleczone z domu
strz�sn��, klatk� piersiow� wci�gn��, powietrze z niej do
dna spuszczaj�c. Tak pr�n� przez czas przejazdu kr�tko przy
kr�gos�upie trzymaj.
4. Po wyj�ciu, on� (punkt 3.) wspomnianym (ten�e punkt)
na powr�t nape�ni�.
a) Czerwone p�aty przed oczami gazet� rozwiewa�!
b) Cuci� na chodniku a� do pierwszej b�ogo�ci!
45. Ze �rodka ucieczki wszelkiej zaniechaj.
111. W przypadku takim (jak opisany w punkcie 110)
mi�nie na d�u�szy pobyt gotuj i sierotkom opowiadanki
sk�adaj.
81. Kontrolerowi oczu lipnymi biletami nie namydlaj!
82. Daj mu, na ile wygl�da, a od serca.
16. Peta przez dziur� w kieszeni cichaczem nie �mij!
Uwaga!!!
a) kto si� nieznajomo�ci� tego regulamimentum zas�ania,
b) kto si� przed dziurkaczem uchyla,
c) kto uci�ni�tych tu na zlepienie nara�a,
d) kto dyrdyma�ki mi�dzy �awki soli,
e) kto zmusza motorniczego do milczenia z pasa�erami,
f) kto musztard� okna smaruje,
g) kto by tu �achotkami t�ok rozprasza�,
h) kto tu zamek na pod�odze z klock�w wznosi,
i) kto by palec sobie w kasowniku skr�ci�,
j) kto by tu po�ar w sercu nastolatki wznieci�,
k) kto by za uszy kontrolera ci�ga�, a pstryczk� w nos mu
wyci��, a kogutem si� przed nim postawi�, a funkcjonariusza
sprowadzonego nastroszy�,
l) kto tu przezroczysty worek wypchany pieni�dzmi tajnie
na wszystkich oczach targa,
no KTO?
- srodze ten poci�gni�ty b�dzie!!!
Kilka minut p�niej, t�ocz�c si� do przodu, Pery Eks
zatka� sob� w�ski tunel przej�cia. Kluczowe stanowisko,
jakie w ten spos�b zaj��, nie usz�o uwagi najbli�szych
pasa�er�w. Zw�aszcza trzy osoby uzna�y, �e jest to najlepsza
sposobno�� do nawi�zania z nim bliskiego i serdecznego
zarazem kontaktu. Pr�bowa�y go one nak�oni� do wy�wiadczania
bezinteresownych us�ug.
Do pierwszej akcji pchn�a go pasa�erka z przodu.
- Mo�e b�dzie pan tak uprzejmy i zado��uczyni mi t�
drobnostk�? Precyzuj�c, chodzi mi o wyp�oszenie tej oto
macki.
Tu zako�ysa�a powiekami i ostatnim, nieco g��bszym ich
sk�onem wskaza�a na swoj� torebk�. Pery Eks str�ci�
lawiruj�cy dot�d gdzie� pod sufitem wzrok do wskazanego mu
wn�trza. W urozmaiconym banknotami ciemnym zaciszu grasowa�y
tam w nerwowych drgawkach jakie� przepocone palce. Ca�a
nale��ca do tej d�oni reszta ukryta by�a skromnie w t�oku.
Aby wywabi� j� stamt�d mo�liwie najprostszym sposobem, Pery
Eks wbi� paznokie� w niezidentyfikowany obiekt. Skutek tego
by� piorunuj�cy: po kilku niezsynchronizowanych ze sob�
"och!" i "ach!" wydobywaj�cych si� z piersi najbli�ej
stoj�cych torebkowiec przeszurn�� pod ich nogami, a
mentatorowi zosta�y w r�ku tylko jego przetarte sznurowad�a.
- Ha! Czy mi ta zdobycz wype�ni powsta�� w torebce luk�?
- zapyta�a nieszcz�sna, kiedy Pery Eks z uk�onem na trzy
czwarte wrzuca� sznurowad�a na miejsce powsta�ego przed
chwil� ubytku.
Zanim zd��y� udzieli� jej wszechstronnej i wyczerpuj�cej
odpowiedzi, pasa�erka z lewej strony zadynda�a mu przed
twarz� czym� pod�ugowatym.
- Zechce pan poda� dalej? - zaproponowa�a przyja�nie.
Uda�, �e jej nie dostrzega. Czeka�, a� kto� inny wyr�czy
go w tej niek�opotliwej manipulacji. Tr�ci�a go jednak w
rami�.
- No! No, prosz�...! - nalega�a dalej.
Skr�ci� g�ow� na bok i wygl�da� przez okno. Gdy
potrz�sn�a go za klap� palta, rzuci� ku niej szybkie, jakby
przelotne spojrzenie, i jeszcze szybciej powr�ci� do
poprzedniej, nacechowanej oboj�tno�ci� pozy. Nie zamierza�
robi� jej przykro�ci, lecz pochwyci�a ju� b�ysk niech�ci w
jego oczach. R�ka jej przysun�a si� bli�ej jego g�owy.
Teraz nie�wie�e ju� niestety zw�oki szczura dotyka�y mu
szyi i �askota�y go w ucho.
- Tak, tak! Do pana m�wi� - podj�a zn�w, tonem ju� nieco
ostrzejszym, jak gdyby w ca�ym tym sun�cym poprzez szare
bryzgi tramwaju on jeden tylko m�g� spe�ni� jej �yczenie. -
Po takich to w�a�nie drobnostkach poznaje si� kultur�!
Powinni�my sobie u�atwia� �ycie.
"W zasadzie ma racj�" - pomy�la� Pery Eks. "Tak, ona si�
tutaj nie myli!" I by�by ju� wzi�� z jej r�ki to �cierwo,
gdyby sobie nie u�wiadomi�, ile to ju� razy bra� takiego
podawanego z r�k do r�k szczura za ogon, a kolejny pasa�er,
kt�remu usi�owa� go przekaza�, odmawia� mu przyj�cia, z tak�
sam� pustk� w oczach, jak teraz jego pustka w oczach wobec
nalega� tej pani. Bo najgorsz� na �wiecie rzecz� - my�la�
dalej Pery Eks - jest zosta� samotnie w stoj�cym na p�tli
tramwaju ze szczurem dyndaj�cym w d�oni.
Tu� przed przystankiem na zamy�lonego mentatora nadzia�
si� zmierzaj�cy ku wyj�ciu pasa�er. Cz�owiek ten (z
poczciwego wejrzenia konformista w ka�dym calu) najwyra�niej
zamierza� usprawni� wadliwy system opuszczania wozu, bo
dyskretnym ruchem w�o�y� mu do r�ki nabity rewolwer, ze
s�owami:
- Bardzo prosz�, mo�e b�dzie pan �askaw si� usun��.
Propozycja nie by�a ca�kiem od rzeczy i w jakiej� mierze
zas�ugiwa�a na rozpatrzenie. Jednak zanim lufa dotar�a do
jego skroni, mentator poczu� do niej nieokre�lon�
bli�ej i niczym w�a�ciwie nie usprawiedliwion� niech��,
chocia� s�owa "czemu by nie?" mia� ju� wprowadzone na koniec
j�zyka. Mo�e po prostu nie by� w odpowiednim nastroju -
do��, �e zwr�ci� tamtemu bro�, a nast�pnie - wyci�ni�ty na
zewn�trz jak zawarto�� tuby - opu�ci� tramwaj, przeszed� na
szary chodnik, gdzie z pe�nym �adunkiem winy dobrowolnie
odda� si� w r�ce ponurego wieczoru.