5781

Szczegóły
Tytuł 5781
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5781 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5781 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5781 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Adam Wi�niewski-Snerg Eksperymentator Pery Eks obraca si� w�r�d ludzi delikatnych (i oczytanych) Stoj�cy w otwartych drzwiach lokaj nawin�� si� na siebie w poczw�rnym nieprawdopodobnie g��bokim uk�onie. Pery Eks obserwowa� t� sztuczk� z podziwem, kt�ry sp�yn�� mu z twarzy dopiero w chwili, kiedy lokaj zatrzasn�� drzwi na palcach jego lewej r�ki. - Och, prosz� wybaczy� ten kr�tkotrwa�y przeci�g, panie mentatorze - powiedzia� s�u��cy zafrasowanym tonem i napar� na drzwi ca�ym cia�em. - Ale� prosz� si� nie niepokoi� moj� chrypk� - uspokoi� go Pery Eks z najwi�kszym wysi�kiem tamuj�c okrzyk b�lu. R�wnocze�nie us�ysza� chrz�st mia�d�onych kostek. - Czy mi si� tylko wydaje... - dobieg� go g�os speszonego lokaja - chyba pozosta� pan po tamtej stronie. Tutaj nigdzie pana nie widz�. - Istotnie, nie zd��y�em si� jeszcze wt�oczy� i w znakomitej cz�ci stoj� wci�� na korytarzu. - Doprawdy, co za niezr�czno�� z mojej strony. Wybaczy pan ten potworny nietakt, ale straci�em ju� najlepsz� okazj� do wyrzucenia pana za drzwi. - To drobiazg! - uspokaja� go dalej Pery Eks. - Niech pan nie bierze sobie do serca takich g�upstw. Gdyby�my wszyscy byli tak wra�liwi, ju� dawno by�my oszaleli. Id�c do salonu, Pery Eks schowa� dyskretnie zmia�d�on� d�o� do kieszeni i z roztargnieniem, a nawet z pop�ochem, kt�ry zawsze opanowywa� go w podobnych wypadkach, rozpocz�� systematyczne poszukiwania wizyt�wki. Dopiero po przeszukaniu wszystkich mo�liwych zakamark�w garderoby odnalaz� j� wreszcie tam, gdzie si� zawsze znajdowa�a, to jest na ko�cu j�zyka. Wszed�szy w tryby ceremonii powitalnej, Pery Eks zn�w zapomnia� o j�zyku w ustach, a mo�e w og�le nie bra� go pod uwag�, bo najnormalniej w �wiecie zacz�� si� rozbiera�. By� ju� ca�kiem nagi, kiedy jedna z dam do towarzystwa wkr�ci�a mu korkoci�g w plecy i poci�gn�a go delikatnie ku sobie. W ruchach tej interesuj�cej kobiety - Perego Eksa zafascynowa�a wprawa, z jak� pos�ugiwa�a si� korkoci�giem - elegancki powab przepycha� si� w estetycznym starciu z bardziej brutalnym, cho� r�wnie urzekaj�cym zakrzep�ym wdzi�kiem. - Nie cierpi� ekshibicjonist�w - odezwa�a si� czule i zatrzepota�a wargami. - I dlatego pan mnie poci�ga tym swoim nie�mia�ym, ale wymownym milczeniem. Jednak tutaj za fortepianem, gdzie nikt nas nie zobaczy, a zw�aszcza nie us�yszy, m�g�by mi pan na chwil� obna�y� sw�j j�zyk. Pery Eks chcia� ju� spe�ni� niewinn� pro�b� ciekawej damy, niestety korkoci�g przebija� w�a�nie lewe jego p�uco, tote� z�by mentatora zacisn�y si� jeszcze mocniej. - A mo�e ju� si� ubior� - zaproponowa� rzeczowo i bez �adnej zach�ty ze strony zdziwionej damy ubra� si�, zwracaj�c na siebie uwag� nie tylko najbli�ej stoj�cych, ale wywo�uj�c tym w ca�ym salonie powszechn� sensacj�. Podano likiery. Pery Eks zaj�ty by� w�a�nie wykr�caniem nogi jakiemu� przedelikaconemu oficerowi (kt�ry niezgodnie z regulaminem salonowym os�ab� skopany przez barona z czarnym w�sem), kiedy opr�niono ostatni kieliszek. Wobec tego Peremu Eksowi nie pozosta�o ju� nic innego, jak tylko - z urwan� nog� oficera - przedefilowa� przed frontem skupionych przy tacy dyskutant�w. W tej chwili od okna skin�a do� �askawie jaka� subtelna dama. Poruszaj�c si� w otoczeniu wiruj�cych wok� niej ca�kiem ju� zdyszanych pan�w, zbli�y�a si� do Perego Eksa i otuli�a go �yczliwym spojrzeniem. Odgad� wszystko z jej �agodnych oczu i z uk�adu ust, zbyt niewinnych, aby mog�y kiedykolwiek pochyli� si� nad talerzem z pieczeni� ciel�c�. - Gdzie bije serduszko? - zapyta�a s�odko. Pery Eks zastanawia� si�, jak wywo�a� w�ciek�� sprzeczk�, ale na nieszcz�cie �adne nieodpowiednie s�owo nie przychodzi�o mu do g�owy. Tymczasem dama zdezynfekowa�a ju� sztylet, maczaj�c go w p�ynie wype�niaj�cym trzyman� przez lokaja karafk�. - To nie b�dzie bola�o - zapewni�a, a rozkoszne do�eczki na jej policzkach pog��bi�y si� w takt kilku nieznacznych u�mieszk�w. Pery Eks chcia� si� ju� otrz�sn�� i dla ratowania pozor�w powagi mentatorskiej postanowi� przej�� w stron� tacy, gdzie nad now� porcj� porozlewanego mi�dzy kieliszkami likieru, po wymianie wst�pnych kopniak�w nawi�za�a si� ciekawa dyskusja: - Literatura ach! - Literatura och! - A propos, zna pan tego, owego i jeszcze tamtego? - To jest dopiero literaturant! - Czy pan przypadkiem nie jest garbaty? - zapyta�a dama, mierz�c wzrokiem wzniesienie na plecach Perego Eksa. - Bynajmniej - odpar� nie sp�oszony czu�o�ci� jej spojrzenia mentator i wsun�wszy r�k� pod marynark�, kilkoma zwinnymi ruchami do�wiadczonego masochisty dokr�ci� korkoci�g. Dama odnalaz�a �o��dek Perego Eksa i zanurzy�a w nim sztylet do po�owy d�ugo�ci ostrza. - Oj, oj! Pardon! Czyba pana nie urazi�am? - Wr�cz przeciwnie, nawet... - Sza! Kontynuujmy zatem. Towarzysz damy zrobi� kwa�n� min�. Energicznym ruchem zakr�ci� sztyletem i wbi� go po sam� r�koje��. Dama si�gn�a r�k� do tacy i podsun�a Peremu Eksowi do ust biszkopt nadziewany pulsuj�c� papk�. - Mo�e ciasteczko? Kt� nie smakuje w takich specja�ach, ach kt�? Pery Eks j�kn�� i wyplu� ciastko na dywan. Twarz wykrzywi� mu grymas najwi�kszego obrzydzenia. - Wszelako by p�odzi� dzie-�-�a...! - zd��y� jeszcze powiedzie� jeden z dyskutant�w, ale ju� nie doko�czy�. Salonownicy patrzyli w skupieniu na ciasteczko u n�g Perego Eksa. Kto� wyda� polecenie lokajowi, aby przyni�s� spluwaczk�. Kiedy podstawione pod stopy mentatora emaliowane �wie�� biel�, lecz mimo to cuchn�ce naczynie nape�ni�o si� �ciekaj�cym po ubraniu czerwonym p�ynem, Pery Eks otrz�sn�� si� z d�ugiego zamy�lenia, przez kilka chwil z pewn� satysfakcj� patrzy� na otaczaj�cych go zdumionych i najwyra�niej g��boko ura�onych go�ci, po czym skierowa� si� ku drzwiom, przez kt�re po prostu wyszed�. Rozmach i energia Perego Eksa Motto: W�tpliwo�ci interpretuje si� na korzy�� oskar�onego. Pewnego uroczego dnia Perego Eksa oskar�ono o absolutn� niemo�no�� dokonania czegokolwiek. Zwa�ywszy ogrom postawionego mu zarzutu, mentator niezw�ocznie zabra� si� do dzie�a. Najpierw uda� si� do Egiptu, gdzie by� �askaw zatrzyma� si� w cieniu piramidy faraona Cheopsa. - R�wnie dobrze mog�aby sta� po drugiej stronie Nilu - o�wiadczy� zebranym dziennikarzom i nie rozwijaj�c dalej tej s�usznej my�li, napar� na piramid� ca�� mas� swego cia�a. Obecni wstrzymali oddech. Pery Eks cofn�� si� dla nabrania rozp�du i pochyliwszy nisko g�ow�, natar� raz jeszcze. Niestety, jako� mu nie wysz�o, ale... Eksperci zmierzyli wielko�� przesuni�cia. - R�nica w po�o�eniu piramidy le�y w granicach b��du pomiaru - us�ysza�. - Mamy w�tpliwo�ci, bo niewykluczone, �e jednak odrobin�... mo�e nie, a mo�e kawal�tek... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W po�udnie by� ju� w Pizie. - Samolot do Pary�a mam dopiero za kwadrans - zwr�ci� si� do burmistrza miasta. - Jak tam, krzywa jeszcze...? - A no... - Nie szkodzi. Zaraz wyprostujemy troszk�. I Pery Eks prosto z marszu natar� na wie�� z ca�ym nagromadzonym podczas podr�y impetem, a� przy zwarciu co� w nim j�kn�o. Ani drgn�a, ale... - Nie mamy tak dok�adnych przyrz�d�w pomiarowych, aby uchwyci� r�nic� - orzekli z zak�opotaniem eksperci. - Jednak na oko... co� tak jakby ociupink�... Nie, stanowczo nie! Chocia� to nic pewnego... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W Pary�u, wyszed�szy z samolotu, Pery Eks zawo�a� gromkim g�osem: - Podajcie mi lin�! Podali mu. Jeden jej koniec przytwierdzony by� do wierzcho�ka wie�y Eiffla. Mentator zapar� si� nogami i z nieludzkim wysi�kiem szarpn�� za drugi koniec liny. Zgrza� si� na pr�no, ale... - Kiedy nie b�dziemy mieli nic lepszego do roboty, w�wczas zmierzymy, co trzeba, aby stwierdzi� brak odchylenia od pionu - obiecali po chwili kr�tkiego wahania eksperci. - Na razie jednak nie mamy �adnych podstaw do wykluczenia... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W Buenos Aires mentator przygotowa� sobie kilka ciep�ych s��w, z kt�rymi zwr�ci� si� do narodu. - Niedobrze wam? - Oj, jak nam niedobrze! Pery Eks spr�ystym krokiem uda� si� do gabinetu prezydenta. Tam, kryj�c si� za stosem olbrzymich trudno�ci, wypali� z rewolweru prosto w pier� okrutnego m�a stanu. Daremnie. Kula trafi�a w p�ot, ale... by� to p�ot okalaj�cy siedzib� tyrana. Pocisk wywierci� w nim ma�� dziurk�, przez kt�r� przelecia� wiatr historii. Reszty dokona� przeciwnik prezydenta i nar�d. - Lepiej wam teraz? - zapyta� Pery Eks, dla porz�dku raczej ni� z konieczno�ci. - Mo�e i lepiej. Nie mamy takich dok�adnych przyrz�d�w, �eby si� o tym od razu przekona�, ale za to ju� teraz mamy bardzo powa�ne w�tpliwo�ci... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. Tramwajada S�o�ce chyli�o si� ku schematowi. Pery Eks przyjrza� mu si� bez entuzjazmu, zamkn�� okno i zaci�gn�� firanki. Wyszed� na ulic�, zabieraj�c z k�ta podr�czny szablon. Pogoda by�a w sam raz na jeden p�ynny ruch brzytw� dooko�a w�asnej szyi. Rechocz�c lu�nymi �atami na blaszanych dachach, parskaj�cy prosto z szarej g�by nieba wiatr plu� w twarz deszczem przemielonym ze �niegiem. Jaki� ponury osobnik, stoj�c w ka�u�y na �rodku chodnika, szuka� na sobie ostatniej suchej nitki; reszta nielicznych przebiegowicz�w rze�ko gna�a do ciep�a domowych telewizor�w. Z s�siedniej bramy s�ycha� by�o nak�adaj�ce si� na siebie wyzwiska i skomlenia. Aby pozna� przyczyn� rozwijaj�cego si� tam konfliktu, Pery Eks przybli�y� si� do �r�d�a d�wi�k�w. Rozwi�zanie zagadki pogorszy�o jego samopoczucie na ca�y wiecz�r: to sympatyczny dozorca na pr�no stara� si� wygna� na dw�r psa z kulaw� nog�. Na przystanku tramwajowym mentator rozwin�� w�ski �wistek papieru, na kt�rym poprzedniego dnia sporz�dzi� sobie list� najbardziej pal�cych spraw do za�atwienia. Czyta�: 1. Naby� wyka�aczki (mo�e "Pod Czarnym Kotem" b�d�) 2. Odej�� od kasy - wr�ci� i ostro reklamowa� (pilne) 3. Postawi� barmanowi piwo, a potem wygarn�� mu ca�� prawd� o �yciu 4. Wystosowa� list otwarty do ONZ (lataj�ce talerze) 5. Kupi� metr tasiemki do majtek (pasmanteria) W tramwaju (d�ugo nie mieszkaj�c w opiesza�o�ci) z braku wa�nego biletu Pery Eks wyj�� metryk�, wsun�� j� w otw�r skrzyneczki i skasowa� sobie na niej dat� urodzenia. Nast�pnie, potr�cony przez przemykaj�c� obok dziestolatk� wyr�n�� twarz� o r�g tej�e skrzyneczki, kasuj�c sobie r�wnie� zdrowy z�b (dw�jk� - lew�, g�rn�). Na my�l o realnej obecno�ci wystaj�cego z �awki gwo�dzia siedz�ca naprzeciw kasownika ca�kiem ju� niedo��na staruszka zerwa�a si� z miejsca, przyskoczy�a do mentatora i gwa�townym ruchem w�t�ych ramion usadowi�a go wygodnie na znanym ju� sobie ostrzu. Wobec tak brutalnego aktu przemocy muskularne nogi mentatora poczu�y si� bezsilne. Ob�o�ony surowymi wejrzeniami wsp�pasa�er�w - w celu ratowania resztek twarzy - wyj�� podr�czny szablon (kieszonkowy poradnik zachowawczy) i spr�bowa� przy�o�y� go do napi�cia zaistnia�ej sytuacji. Jednakowo� podzia�ka na prawidle nie przystawa�a do okoliczno�ci. Przy pierwszej pr�bie naci�gni�cia pokaza�a mu fig� i p�k�a. Prze�ledziwszy sobie wzbieraj�cy na jego twarzy szczery rumieniec wstydu, staruszka jednym �ypni�ciem oka str�ci�a go w otch�a� w�tpliwo�ci. By przy podejmowaniu w�a�ciwej decyzji poczu� si� jeszcze bardziej osamotniony, odgrodzi�a si� od niego szerok� p�acht� kobiecego pisma. W ten spos�b Pery Eks zaocznie skazany zosta� na katorg� odczytywania zaistnia�ego przed nim tekstu. W rubryce dla kucharek przeczyta�: PRZEPIS NA �RODEK LOKOMOCJI Bogu ducha winnych cztery tony z ulicy wy�apa�, zegarki z p�n� godzin� pod nosy im podetkn��, nagan� w miejscu pracy nastraszy�, zimnym potem obficie skropi�, inne mo�liwo�ci im odj�� i do kolejki na przystanku nagna�. St�d w form� tramwajenn� niewietrzon� przez tylny otw�r du�ymi porcjami wt�acza�, krn�brn� jednostk� przedni otw�r uprzednio zatkawszy. Nadmiar zwisaj�cy przy t�oczni funkcjonariuszem czujnym zetrze� i na boku pouczy�. Je�liby nadmiar kt�ry odwarkn�� si� zdoby�, znak to, �e w twardo�ci ju� doszed� - wi�c w mandaty porcjami pozwija� i od�o�y� do udekorowania ca�o�ci. W tyle formy ubijak spr�ysty ustawi� i miarowo nowe porcje nim utyka�, zwa�aj�c, by zawarto�� do ty�u nie odbi�a, bo na dobre nie uro�nie. Do �rodka formy tramwajennej od czasu do czasu szczypt� kontrolera wpu�ci�, niech plamki wywabi, to i wiru, i wentylacji jak trzeba doda. Sosu rych�ej poprawy miark� akuratn� tam te� nala�, na koniec r�ce szeroko roz�o�y�, ramionami nad sprasowan� zawarto�ci� wzruszy� i obiektywnymi trudno�ciami komunikacyjnymi ca�o�� dok�adnie zmiesza�. Podawa� w godzinach szczytu. Uni�s�szy do g�ry oczy, Pery Eks mia� pecha natrafi� wzrokiem na przytwierdzon� do ramy okiennej grub� �elazn� tabliczk�, na kt�rej t�ustym drukiem wyryty by� tekst znanego wszystkim, rozs�dnego sk�din�d polecenia: PLWOCI� ROZWA�NIE! Wobec tego, �e mo�liwo�� oderwania od niej wzroku - gdy ju� raz wpad� w jej sid�a - w og�le nie wchodzi�a w rachub�, mentator zmuszony zosta� przez autora tabliczki do sze��dziesi�ciokrotnego odczytania pe�nego tekstu. Z ustami wype�nionymi �lin� zdo�a� wreszcie przenie�� wzrok na inne miejsce. Poni�ej, na rozsadzaj�cym futryn� gwo�dziu, wisia�o WSZEM OBOWI�ZUJ�CE REGULAMIMENTUM Z prawdziwym zadowoleniem odczyta� sobie niekt�re jego punkty, nie dbaj�c przy tym wcale o kolejno��. 6. Jak ju� tu wszed�e�, krzy�yk na sobie postaw. 94. N�g pod �awki w przeno�nych wiaderkach nie moczy�! 3. Przed wej�ciem na stopie� pch�y zawleczone z domu strz�sn��, klatk� piersiow� wci�gn��, powietrze z niej do dna spuszczaj�c. Tak pr�n� przez czas przejazdu kr�tko przy kr�gos�upie trzymaj. 4. Po wyj�ciu, on� (punkt 3.) wspomnianym (ten�e punkt) na powr�t nape�ni�. a) Czerwone p�aty przed oczami gazet� rozwiewa�! b) Cuci� na chodniku a� do pierwszej b�ogo�ci! 45. Ze �rodka ucieczki wszelkiej zaniechaj. 111. W przypadku takim (jak opisany w punkcie 110) mi�nie na d�u�szy pobyt gotuj i sierotkom opowiadanki sk�adaj. 81. Kontrolerowi oczu lipnymi biletami nie namydlaj! 82. Daj mu, na ile wygl�da, a od serca. 16. Peta przez dziur� w kieszeni cichaczem nie �mij! Uwaga!!! a) kto si� nieznajomo�ci� tego regulamimentum zas�ania, b) kto si� przed dziurkaczem uchyla, c) kto uci�ni�tych tu na zlepienie nara�a, d) kto dyrdyma�ki mi�dzy �awki soli, e) kto zmusza motorniczego do milczenia z pasa�erami, f) kto musztard� okna smaruje, g) kto by tu �achotkami t�ok rozprasza�, h) kto tu zamek na pod�odze z klock�w wznosi, i) kto by palec sobie w kasowniku skr�ci�, j) kto by tu po�ar w sercu nastolatki wznieci�, k) kto by za uszy kontrolera ci�ga�, a pstryczk� w nos mu wyci��, a kogutem si� przed nim postawi�, a funkcjonariusza sprowadzonego nastroszy�, l) kto tu przezroczysty worek wypchany pieni�dzmi tajnie na wszystkich oczach targa, no KTO? - srodze ten poci�gni�ty b�dzie!!! Kilka minut p�niej, t�ocz�c si� do przodu, Pery Eks zatka� sob� w�ski tunel przej�cia. Kluczowe stanowisko, jakie w ten spos�b zaj��, nie usz�o uwagi najbli�szych pasa�er�w. Zw�aszcza trzy osoby uzna�y, �e jest to najlepsza sposobno�� do nawi�zania z nim bliskiego i serdecznego zarazem kontaktu. Pr�bowa�y go one nak�oni� do wy�wiadczania bezinteresownych us�ug. Do pierwszej akcji pchn�a go pasa�erka z przodu. - Mo�e b�dzie pan tak uprzejmy i zado��uczyni mi t� drobnostk�? Precyzuj�c, chodzi mi o wyp�oszenie tej oto macki. Tu zako�ysa�a powiekami i ostatnim, nieco g��bszym ich sk�onem wskaza�a na swoj� torebk�. Pery Eks str�ci� lawiruj�cy dot�d gdzie� pod sufitem wzrok do wskazanego mu wn�trza. W urozmaiconym banknotami ciemnym zaciszu grasowa�y tam w nerwowych drgawkach jakie� przepocone palce. Ca�a nale��ca do tej d�oni reszta ukryta by�a skromnie w t�oku. Aby wywabi� j� stamt�d mo�liwie najprostszym sposobem, Pery Eks wbi� paznokie� w niezidentyfikowany obiekt. Skutek tego by� piorunuj�cy: po kilku niezsynchronizowanych ze sob� "och!" i "ach!" wydobywaj�cych si� z piersi najbli�ej stoj�cych torebkowiec przeszurn�� pod ich nogami, a mentatorowi zosta�y w r�ku tylko jego przetarte sznurowad�a. - Ha! Czy mi ta zdobycz wype�ni powsta�� w torebce luk�? - zapyta�a nieszcz�sna, kiedy Pery Eks z uk�onem na trzy czwarte wrzuca� sznurowad�a na miejsce powsta�ego przed chwil� ubytku. Zanim zd��y� udzieli� jej wszechstronnej i wyczerpuj�cej odpowiedzi, pasa�erka z lewej strony zadynda�a mu przed twarz� czym� pod�ugowatym. - Zechce pan poda� dalej? - zaproponowa�a przyja�nie. Uda�, �e jej nie dostrzega. Czeka�, a� kto� inny wyr�czy go w tej niek�opotliwej manipulacji. Tr�ci�a go jednak w rami�. - No! No, prosz�...! - nalega�a dalej. Skr�ci� g�ow� na bok i wygl�da� przez okno. Gdy potrz�sn�a go za klap� palta, rzuci� ku niej szybkie, jakby przelotne spojrzenie, i jeszcze szybciej powr�ci� do poprzedniej, nacechowanej oboj�tno�ci� pozy. Nie zamierza� robi� jej przykro�ci, lecz pochwyci�a ju� b�ysk niech�ci w jego oczach. R�ka jej przysun�a si� bli�ej jego g�owy. Teraz nie�wie�e ju� niestety zw�oki szczura dotyka�y mu szyi i �askota�y go w ucho. - Tak, tak! Do pana m�wi� - podj�a zn�w, tonem ju� nieco ostrzejszym, jak gdyby w ca�ym tym sun�cym poprzez szare bryzgi tramwaju on jeden tylko m�g� spe�ni� jej �yczenie. - Po takich to w�a�nie drobnostkach poznaje si� kultur�! Powinni�my sobie u�atwia� �ycie. "W zasadzie ma racj�" - pomy�la� Pery Eks. "Tak, ona si� tutaj nie myli!" I by�by ju� wzi�� z jej r�ki to �cierwo, gdyby sobie nie u�wiadomi�, ile to ju� razy bra� takiego podawanego z r�k do r�k szczura za ogon, a kolejny pasa�er, kt�remu usi�owa� go przekaza�, odmawia� mu przyj�cia, z tak� sam� pustk� w oczach, jak teraz jego pustka w oczach wobec nalega� tej pani. Bo najgorsz� na �wiecie rzecz� - my�la� dalej Pery Eks - jest zosta� samotnie w stoj�cym na p�tli tramwaju ze szczurem dyndaj�cym w d�oni. Tu� przed przystankiem na zamy�lonego mentatora nadzia� si� zmierzaj�cy ku wyj�ciu pasa�er. Cz�owiek ten (z poczciwego wejrzenia konformista w ka�dym calu) najwyra�niej zamierza� usprawni� wadliwy system opuszczania wozu, bo dyskretnym ruchem w�o�y� mu do r�ki nabity rewolwer, ze s�owami: - Bardzo prosz�, mo�e b�dzie pan �askaw si� usun��. Propozycja nie by�a ca�kiem od rzeczy i w jakiej� mierze zas�ugiwa�a na rozpatrzenie. Jednak zanim lufa dotar�a do jego skroni, mentator poczu� do niej nieokre�lon� bli�ej i niczym w�a�ciwie nie usprawiedliwion� niech��, chocia� s�owa "czemu by nie?" mia� ju� wprowadzone na koniec j�zyka. Mo�e po prostu nie by� w odpowiednim nastroju - do��, �e zwr�ci� tamtemu bro�, a nast�pnie - wyci�ni�ty na zewn�trz jak zawarto�� tuby - opu�ci� tramwaj, przeszed� na szary chodnik, gdzie z pe�nym �adunkiem winy dobrowolnie odda� si� w r�ce ponurego wieczoru.